You are on page 1of 195

Odnajdziesz si sam

Wadimir Sawczenko

Spis treci
Cz pierwsza ......................................................................................................................................... 2
Cz druga ............................................................................................................................................ 55
Cz trzecia ........................................................................................................................................ 145

Czowieku, pom sobie sam!


L. van Beethoven

Cz pierwsza
Rozdzia pierwszy
Zanim sprawdzisz instalacj elektryczn, wycz zasilanie.
Plakat BHP
Zwarcie na linii, zasilajcej pracowni nowych systemw, nastpio o trzeciej w nocy. Automat
zabezpieczajcy na podstacji dnieprowskiego Instytutu Systemologii zrobi to, co w takich
przypadkach robi wszystkie automaty zabezpieczajce: odczy lini od transformatora, zapali na
tablicy w dyurce migajc czerwon lampk i wczy dzwonek alarmowy.
Dyurny technik-elektryk ora Prachow wyczy dzwonek natychmiast, aby nie odrywa si od
studiowania Podrcznika pocztkujcego motocyklisty (or czeka egzamin na prawo jazdy), a na
mrugajc lampk popatrywa z rosncym zniecierpliwieniem: miejscowe zwarcia w pracowniach
zwykle usuwano wasnymi siami.
Mniej wicej po godzinie, gdy zrozumia, e nie uda mu si przeczeka, zamkn podrcznik, wzi
torb z narzdziami, rkawice, blaszan strzak wskanika na drzwiach ustawi w pooeniu Prac.
Nowych Syst. i wyszed z dyurki. Ciemne drzewa parku nurzay si po pas we mgle. Transformatory
olejowe podstacji, podparszy si pod boki rurami chodnic, stay jak grube, nieksztatne baby. Na tle

szarzejcego nieba widniaa niewyrana brya starego budynku Instytutu z cikimi balkonami
i wymylnymi wieyczkami. Po lewej stronie rwnolegobok nowego budynku, mieszczcego
pracownie, prbowa zasoni wczesn zorz czerwcow.
ora spojrza na zegarek (byo dziesi po czwartej), zapali i rozpdzajc mg torb z narzdziami
powlk si w prawo, w odlegy kt parku, gdzie na uboczu sta pawilon pracowni nowych systemw.
A o godzinie p do pitej na wezwanie technika-elektryka Prachowa na miejsce wypadku wyjechay
dwa samochody: pogotowie i wz operacyjny Dnieprowskiej Komendy Milicji.

Chudy, wysoki mczyzna w jasnym czesuczowym ubraniu szed przez park na przeaj, nie trzymajc
si asfaltowych cieek; jego buty pozostawiay na szarej od rosy trawie dugie, ciemne lady.
Poranny wietrzyk rozwiewa mu rzadkie siwe wosy. W przewicie midzy starym i nowym budynkiem
wida byo olepiajcy, rowozoty brzask, w krzakach przekrzykiway si ptaki. Ale profesor Arkadij
Azarow by od tego mylami daleko.
W pracowni nowych systemw mia miejsce wypadek, towarzyszu dyrektorze - owiadczy kilka
minut temu suchy gos w suchawce. - S poszkodowani, bardzo prosz o przybycie.
Przedwczenie obudzonego Azarowa ogarna fala zego samopoczucia: ciao wydawao si z waty,
gowa pusta, ycie wrcz obrzydliwe. W pracowni wypadek... prosz o przybycie... To pewnie
funkcjonariusz milicji - chodzio mu po gowie. - S poszkodowani. C to za idiotyczne sowo! Kto
poszkodowany? Jak szkod ponis? Zabio go, zranio, spodnie mu si spaliy? Chyba co
powanego... Znowu! To student wazi pod promieniowanie gamma, eby przypieszy
dowiadczenie, to znowu... drugi wypadek w cigu p roku. Ale przecie Kriwoszein to nie student,
nie smarkacz - co si tam znowu stao? Pracowali noc, zmczyli si i... Trzeba zabroni pracowa
nocami. Kategorycznie!
...Pi lat temu czonek Akademii Nauk Azarow przyj propozycj objcia stanowiska dyrektora
organizowanego w Dnieprowsku Instytutu Systemologii. Umyli sobie wwczas stworzenie systemu
naukowego, ktry staby si przedueniem jego wasnego mzgu. Struktura organizacyjna Instytutu
rysowaa si w jego marzeniach jako ukad pionowo-rozgaziony on sam rzuca oglne koncepcje
bada i konstrukcji systemw, kierownicy zakadw i pracowni opracowuj je w szczegach,
okrelaj konkretne zadania dla wykonawcw, ci realizuj je... Jemu samemu pozostaje tylko
uoglnianie otrzymanych wynikw i wysuwanie nowych podstawowych koncepcji. Jednak
rzeczywisto brutalnie wamywaa si w te zamierzenia. Ingerencja ywiow objawiaa si
rozmaicie: w saboci jednych pracownikw naukowych i nadmiernej samodzielnoci drugich,
w nieprzestrzeganiu harmonogramu budowy, co doprowadzio do tego, e magazyn i dziedziniec
Instytutu do dzi zawalone s nie rozpakowanym sprztem, w pracach zleconych, przyjmowanych
w celu osignicia rentownoci, w skandalach, ktre od czasu do czasu wstrzsay spoecznoci
Instytutu, w rnych awariach i wypadkach... Azarow z gorycz pomyla, e w chwili obecnej nie jest
bliszy realizacji swego planu ni pi lat temu.
Parterowy, kryty dachwk pawilon idyllicznie biela wrd kwitncych lip, w powietrzu unosi si ich
delikatny aromat. Koo betonowych schodkw stay na trawie dwa samochody, biaa karetka ZI
i niebieska Woga z czerwonym pasem. Na widok pracowni profesor zwolni kroku i zamyli si;
w cigu ptora roku jej istnienia by w niej tylko raz, a i to w przelocie, podczas oglnego obchodu,
i obecnie bardzo niejasno wyobraa sobie, co znajduje si tam za drzwiami.

Pracownia nowych systemw... Prawd mwic, Azarow nie mia na razie podstaw, aby traktowa j
powanie, tym bardziej e powstaa ona nie wedug jego koncepcji, a przez niemiy zbieg okolicznoci:
wisiao osiemdziesit tysicy funduszu budetowego. Do koca roku pozostao ptora miesica
i wydanie pienidzy zgodnie z paragrafem (uruchomienie nowych pracowni) byo niewykonalne;
budowlani, ktrzy pocztkowo zobowizali si odda nowy blok na 1 Maja, pniej na wito
Rewolucji, jeszcze pniej na Dzie Konstytucji, obecnie przebkiwali co o 8 Marca roku przyszego.
Pojemniki i skrzynie z aparatur stay na terenie caego parku. Do tego niewykorzystanie funduszu
grozi obciciem budetu w roku nastpnym... Na seminarium instytutowym Azarow ogosi
konkurs: kto podejmie si wyda te osiemdziesit tysicy do koca roku z sensem i pod okrelon
koncepcj? Kriwoszein zaproponowa zorganizowanie i wyposaenie pracowni poszukiwa losowych.
Innych propozycji nie byo, trzeba byo si zgodzi.
Azarow zrobi to z cikim sercem i nawet zmieni nazw na bardziej opywow: pracownia nowych
systemw. Pracowanie tworzy si pod ludzi, a Kriwoszein by, jak na razie, rzecz sam w sobie:
niezy inynier-systemolog, ale nic wicej. Niech nacieszy si samodzielnoci, zagospodaruje, a kiedy
dojdzie do pracy badawczej, sam poprosi o kierownika. Wtedy mona bdzie znale drog konkursu
doktora, a jeszcze lepiej docenta, i dopiero dla takiego uczonego okreli profil pracowni.
Oczywicie, Azarow nie wyklucza i takie] moliwoci, e sam Kriwoszein wyjdzie na ludzi. Koncepcja,
ktr przedstawi na Radzie Naukowej ubiegego lata, dotyczca... - czego to? - aha, samoorganizacji
ukadw elektronicznych poprzez wprowadzenie dowolnej informacji, moga sta si podstaw pracy
doktorskiej, a nawet habilitacyjnej. Ale przy jego braku umiejtnoci wspycia z ludmi
i uporczywym rozrabiactwie byo to wtpliwe.
Wtedy, na Radzie Naukowej, nie powinien by w taki sposb odparowywa uwag profesora
Woltampernowa; biedny profesor musia potem zaywa krople... Nie, zarozumiao tego
Kriwoszeina jest zupenie niewybaczalna!
Przecie do chwili obecnej nie ma adnych danych, czy potwierdzi swoj koncepcj. Oczywicie, rok
to okres niedugi, ale te i inynier to nie docent, ktremu mona pozwoli na dalekosine badania,
cignce si dziesitki lat!
A ta ostatnia awantura... Azarow a si skrzywi, tak wiee i przykre byo wspomnienie, jak to ptora
miesica temu Kriwoszein rozoy w ssiednim instytucie obron pracy habilitacyjnej sekretarza
naukowego Instytutu. Prawd mwic, wystpowa nie tylko on, ale gdyby nie zacz, obrona jako
by przesza. W obcej instytucji, nie uprzedziwszy o swoich zamiarach, przyszed i wykoczy swojego!
Tak skompromitowa Instytut i czonka Akademii Nauk Azarowa! Pewnie, on sam nie powinien by
odnosi si tak pobaliwie do tej pracy, a tym bardziej dawa pozytywn recenzj; uwaa jednak, e
niele byoby mie wyhodowanego w Instytucie samodzielnego pracownika naukowego; w kocu nie
takie habilitacje przechodziy pomylnie. Ale Kriwoszein... Azarow jasno da mu wtedy do
zrozumienia, e nie bdzie zatrzymywa go w Instytucie... zreszt wspomina o tym byo teraz nie
tylko przykro, ale i nie na miejscu.
W pawilonie wida byo ruch. Myl, e trzeba teraz wej, patrze na to, wyjania, wywoaa u
Azarowa uczucie podobne do blu zba. A wic znowu Kriwoszein! - pomyla z wciekoci. - No,
jeli tylko on jest winien tego wypadku!... Profesor wszed po schodkach, szybko min ciasny,
zastawiony aparatur korytarz, wszed do pokoju i rozejrza si.
Due pomieszczenie o szeciu oknach tylko z grubsza przypominao pracowni bada elektronowomatematycznych. Metalowe i plastykowe rwnolegoboki generatorw i oscyloskopw z wyciciami
wentylacyjnymi w ciankach stay na pododze, na stoach i pkach na przemian z wielkimi butlami,

pojemnikami, kolbami, krystalizatorami. Kolbami zastawione byy i szafy, i zielone skrzynki


prostownikw selenowych. Caa rodkowa cz pomieszczenia bya zajta przez nieforemne na
pierwszy rzut oka urzdzenie, oplecione wami, przewodami, dziwacznie powyginanymi rurami, na
ktrych widniay jakie wyrostki. W gbi znajdowa si ledwo dostrzegalny pulpit maszyny
elektronowej. C to za omiornica?
- Ttno wyczuwalne - odezwa si kobiecy gos z lewej strony.
Azarow odwrci si. Woln od butli i aparatury przestrze midzy drzwiami i lep cian wypenia
pmrok. Dwaj sanitariusze ostronie przekadali z podogi na nosze czowieka w szarym fartuchu
laboranta; gowa odrzucona w ty, kosmyki wosw unurzane w jakiej oleistej cieczy. Koo noszy
dreptaa drobna lekarka.
- Wstrzs - stwierdzia. - Noradrenalin i odessa.
Azarow podszed bliej. Mody chopak, bardzo blada twarz o regularnych rysach, ciemnorude wosy.
Nie, to nie Kriwoszein, ale kto? Gdzie go widziaem... Sanitariusz przygotowa strzykawk. Azarow
odetchn gboko i o mao nie zakrztusi si: pomieszczenie byo przesiknite woni kwasw,
spalonej izolacji i jeszcze czego ostrego - nieokrelona i cika atmosfera tragedii. Sanitariusze
i lekarka chodzili po pododze zalanej jak gst ciecz.
Do pomieszczenia wszed zdecydowanym krokiem szczupy mczyzna w garniturze; poza tym
wszystko w nim byo nijakie i niewyrane: szare wosy zaczesane na bok, niewielkie szare oczy
zaskakujco blisko osadzone w kocistej twarzy z szerokimi komi policzkowymi, zapadnite, le
wygolone policzki. Przybyy chodno skoni si Azarowowi. Ten odpowiedzia podobnym ukonem.
Nie mieli potrzeby przedstawia si: to wanie oficer dochodzeniowy Onisimow w lutym biecego
roku zajmowa si ledztwem w sprawie napromienienia praktykanta Gorszkowa.
- Rozpoczniemy od identyfikacji zwok - sucho odezwa si Onisimow i Azarow uczu, e serce zamaro
mu na chwil. - Prosz tdy...
Azarow poszed za nim w kt przy drzwiach w kierunku czego nakrytego szar cerat. Pod cerat
miejscami co sterczao, wystaway spod niej te stopy.
- Legitymacja subowa, znaleziona w znajdujcej si w pracowni odziey - mwi oficjalnym gosem
Onisimow odchylajc brzeg ceraty - wydana na nazwisko Kriwoszeina Walentina. Poznajecie?
ycie nieczsto stawiao Azarowa twarz w twarz ze mierci. Zrobio mu si nagle duszno, rozpi
konierzyk. Spod ceraty ukazay si zlepione, krtko ostrzyone wosy, wytrzeszczone oczy, zapade
policzki, opuszczone w d kciki ust, potem wystajca grdyka na ylastej szyi, chude obojczyki...
Jake on wychud!
- Tak...
- Dzikuj - Onisimow opuci cerat.
A wic to Kriwoszein... Widzieli si przedwczoraj rano koo starego budynku i minli si, jak zwykle
wymieniajc poprawne ukony. Wtedy by to, cho niezbyt sympatyczny, ale dobrze wygldajcy
ywy czowiek o okrgej twarzy. A teraz - mier jakby wypia z niego wszystkie soki yciowe,
wysuszya ciao, pozostay tylko obcignite szar skr koci. A przecie Kriwoszein na pewno
zdawa sobie spraw, jak rol wyznaczono mu w organizacji pracowni... - pomyla nie wiadomo
dlaczego Azarow.
Oficer ledczy wyszed.

- Oj-jej-jej! Ts-ts... - rozlego si nad uchem Azarowa.


Odwrci si. W drzwiach sta sekretarz naukowy Harry Charitonowicz Chiobok. Jego
wypielgnowana twarz bya z lekka obrzka od snu. Sekretarz by, co si zowie, interesujcym
mczyzn: dua, dobrze zbudowana posta w lekkim ubraniu, gowa o regularnym ksztacie, falujce
kasztanowate wosy, piknie srebrzce si na skroniach, piwne oczy, duy, prosty nos, ktrego pikno
i msko podkrelay ciemne wsy. Pewn skaz byy ostre zmarszczki wok kcikw ust,
charakterystyczne dla ludzi, utrzymujcych twarz w staym, napitym umiechu, oraz nieco cofnity
podbrdek.
W tej chwili oczy docenta byszczay lkliw ciekawoci.
- Dzie dobry, panie profesorze! C to znowu si stao u Kriwoszeina? Przechodz i myl sobie:
czemu to koo pracowni stoj takie samochody? I zaszedem... nawiasem mwic, drukarki
automatyczne to u niego w korytarzu stoj, zauway pan? Razem z wszelkimi bublami, a przecie tak
o nie walczy, pisma wysya. Przekazaby komu innemu, jeli ich nie wykorzystuje... - Chiobok
westchn ciko i spojrza w prawo. - Nikt inny, tylko student! Oj-jej-jej! Znowu student, po prostu
nieszczcie z nimi... - nagle zauway powracajcego Onisimowa i twarz wykrzywia mu si
w umiechu. - O, Apollon Matwiejewicz! Witamy! Znowu do nas?
- Matwiej Apollonowicz - skinwszy gow poprawi go Onisimow.
Otworzy skrzynk z jasnego drzewa z wymalowanym czarn farb napisem na wieku Dow. rzecz.,
wyj z niej probwk i przysiad nad kau.
- Oczywicie, Matwiej Apollonowicz, przepraszam bardzo! Ja was przecie doskonale pamitam
jeszcze z poprzedniego razu, tylko imi popltaem. Matwiej Apollonowicz, jakeby, oczywicie, dugo
was wspominalimy, wasz rzeczowo i wszystko... - mwi Chiobok.
- Towarzyszu dyrektorze, jakie konkretnie prace byy prowadzone w tej pracowni? - przerwa
Onisimow, nabierajc probwk pyn.
- Badania samoorganizujcych si ukadw elektronowych z integralnym wprowadzeniem informacji odpowiedzia Azarow. - Tak w kadym razie inynier Kriwoszein sformuowa swj temat
w tegorocznym planie.
- Jasne - Onisimow wsta, powcha pyn, otar probwk wat i schowa do skrzynki. - Czy
stosowanie trujcych odczynnikw byo przewidziane w planie pracy?
- Nie wiem. Myl, e nic nie byo przewidziane: prace badawcze przeprowadzane s wedug
rozeznania pracownika naukowego...
- A c to takiego si stao u Kriwoszeina, e pana profesora tak wczenie niepokojono? - ciszonym
gosem spyta Chiobok.
- Wanie: co? - Onisimow jawnie adresowa swoje sowa do dyrektora. - Zwarcie nie ma znaczenia, to
by skutek awarii, a nie przyczyna - to zostao stwierdzone. Raenia prdem nie byo, obrae ciaa
nie ma... i czowieka te. A co to za urzdzenie, do czego suy?
Podnis z podogi dziwaczny przedmiot, podobny do hemu antycznego wojownika; by on jednak
poniklowany, usiany przyciskami i opltany wizkami cienkich rnokolorowych przewodw.
Przewody cigny si poza rury i kolby wielkiego urzdzenia ku maszynie elektronowej stojcej
w odlegym kcie pomieszczenia.

- To? - profesor wzruszy ramionami. - Hm...


- Czapka Monomacha - to znaczy, tak si to u nas potocznie nazywa - przyszed z pomoc Chiobok.
- A dokadniej ZCE-1, zesp czujnikw elektronicznych do rejestracji potencjaw bioelektrycznych
mzgu. Wiem o tym std, panie profesorze, e Kriwoszein cigle mi skada zamwienia na jeszcze
jedn tak...
- Tak, jasne. Jeli pozwolicie, to ja j wezm ze sob, poniewa znajdowaa si na gowie denata.
Onisimow, zwijajc przewody, oddala si w gb pokoju.
- A kto to zgin, panie profesorze? - szepn Chiobok.
- Kriwoszein.
- Niemoliwe! adna historia... I znowu bdzie pan mia kopoty i nieprzyjemnoci.
Powrci Onisimow. Owin czapk Monomacha w papier i uoy w skrzynce. W ciszy pracowni
sycha byo tylko dyszenie sanitariuszy, zajmujcych si nieprzytomnym laborantem.
- A dlaczego Kriwoszein by nagi? - spyta nagle Onisimow.
- Nagi?! - zdziwi si profesor. - To nie lekarze go rozebrali? Nie wiem! Pojcia nie mam.
- Hm... jasne. A jak sdzicie, po co im by ten zbiornik? Nie do kpieli przypadkiem?
Onisimow wskaza na prostoktny plastykowy zbiornik lecy na boku wrd porozbijanych
i porozgniatanych kolb. Z przezroczystych cianek zwisay strzpy i sople szarotej substancji. Wok
zbiornika porozrzucane byy odamki wielkiego lustra.
- Do kpieli?! - Dyrektora zaczo drani to wypytywanie. - Obawiam si, e wasze pogldy na
przeznaczenie pracowni naukowej s do oryginalne, towarzyszu... ledczy!
- I lustro stao obok - porzdne, na cay wzrost - cign swoje Onisimow. - Po co?
- Nie wiem! Nie mog wnika w szczegy techniczne wszystkich stu szedziesiciu prac,
prowadzonych w moim Instytucie!
- Widzicie, Apollonie Matwie... przepraszam, Matwieju Apollonowiczu - pospieszy na ratunek docent
Chiobok - profesor Azarow kieruje caym Instytutem, jest czonkiem piciu komisji
midzyresortowych, redaktorem czasopisma naukowego i zupenie oczywiste, e nie moe wdawa
si w szczegy kadej pracy - po to s wykonawcy. Do tego nieboszczyk - taka jest prawda, niestety nieboszczyk Walentin Kriwoszein by czowiekiem o nadmiernie rozwinitej samodzielnoci, nie lubi
radzi si nikogo ani wtajemnicza w swoje zamysy i wyniki. Z bezpieczestwem i higien pracy by
zreszt - trzeba to powiedzie wprost - na bakier, i to do czsto... Oczywicie, rozumiem, e de
mortuis aut bene, aut nihil, jak to si mwi, czyli e o zmarych albo dobrze, albo wcale, rozumiecie? ale co byo, to byo. Pamita pan, panie profesorze, jak dwa lata temu zim - Kriwoszein jeszcze
wtedy pracowa u Iwanowa, w styczniu... nie, w lutym... nie, jednak chyba w styczniu... a moe nawet
jeszcze w grudniu - pamita pan, zala wtedy wod dolne pitra, narobi szkd i spowodowa
przerwanie prac?
- Ale z pana gnida, Chiobok! - odezwa si nagle gos z noszy. Laborant-student, chwytajc za brzegi,
prbowa wsta. - Ale... Szkoda, emy panu wtedy nie dooyli!
Wszyscy zwrcili si w jego stron. Azarowowi dreszcz przeszed po plecach, tak niezwykle podobny
by gos studenta do gosu Kriwoszeina: ta sama chrypka, tak samo niedbale wymawiane kocwki...

Laborant opad bezsilnie, gowa zwisa mu na podog. Sanitariusze z zadowoleniem ocierali pot: oy,
kochany! Na znak lekarki sanitariusze podnieli nosze i ruszyli ku wyjciu. Dyrektor przyjrza si
chopcu. Znowu serce mu podskoczyo: laborant - na pierwszy rzut oka nie wiadomo czemu podobny by do Kriwoszeina: nawet nie do ywego, a do tych zwok pod cerat.
- Prosz, nawet praktykanta zdy podpuci - z niezwyk agodnoci pokiwa gow Chiobok.
- A czemu on was tak... okreli? - zwrci si do niego Onisiniow. -. Mielicie jaki konflikt?
- Ale skd! - Docent ze zdziwieniem wzruszy ramionami. - W ogle raz z nim tylko rozmawiaem,
kiedy przyjmowaem go na praktyk do pracowni Kriwoszcina, na jego osobist prob, poniewa
ten...
- ...Krawiec Wiktor Witaliewicz - sprawdzi w notatkach Onisimow.
- Wanie... on by krewnym Kriwoszeina. To student z Uniwersytetu Charkowskiego, przysali ich do
nas w zimie pitnastu na roczn praktyk. A etat laboranta Kriwoszein mu zaatwi tak, rodzinnie jake nie pomc, wszyscy jestemy ludmi...
- Nie trzeba ju, panie docencie - przerwa mu Azarow.
- Jasne - skin gow Onisimow. - A czy oprcz Krawca denat mia jakich bliskich?
- Jak by to powiedzie - westchn znaczco Chiobok. - Oficjalnie to nie, a nieoficjalnie... przychodzia
do niego pewna kobieta, nie wiem, narzeczona, czy tak po prostu; Koomyjec Helena Iwanowna,
pracuje po ssiedzku, w Biurze Konstrukcyjnym, mia osoba...
- Jasne. Widz, e jestecie wietnie zorientowani - umiechn si Onisimow kierujc si ku drzwiom.
Po chwili powrci z aparatem fotograficznym, kierujc w kt wiatomierz.
- Pracowni na czas trwania ledztwa bd zmuszony opiecztowa. Zwoki zostan przewiezione na
ekspertyz sdowo-lekarsk w celu dokonania sekcji. Towarzysze, ktrzy zajm si organizacj
pogrzebu, winni tam si zwrci - Onisimow podszed do zwok i uj rg ceraty. - Prosibym
o odsunicie si od okna, bdzie widniej. Waciwie nie musz ju duej was zatrzymywa,
towarzysze, przepraszam za niepo...
Nagle urwa, szybkim ruchem podnis cerat: na brunatnym linoleum lea szkielet! Dookoa
rozlewaa si ta kaua, w ktrej ksztacie mona byo dopatrze si karykaturalnego konturu
sylwetki ludzkiej.
- Ach! - Chiobok gwatownie cofn si za
Azarow poczu, e sabnie, opar si o cian. Onisimow powolnymi, machinalnymi ruchami skada
cerat i jak zaczarowany patrzy na szkielet, ktry drwico umiecha si trzydziestodwuzbnym
umiechem. Z czaszki bezgonie zelizn si do kauy kosmyk ciemnorudych wosw.
- Jasne... - mrukn oszoomiony Onisimow. Potem odwrci si do Azarowa, z dezaprobat patrzc
w szeroko otwarte oczy, ukryte za prostoktnymi okularami. - Dziwne rzeczy tu si u was dziej,
towarzyszu dyrektorze...

Rozdzia drugi

- Co moecie powiedzie na swoje usprawiedliwienie?


- No, wic...
- Wystarczy. Rozstrzela. Nastpny!
Rozmowa
Dla oficera ledczego Onisimowa na razie nic waciwie nie byo jasne; porzekado takie pozostao mu
z lepszych czasw, stara si od niego odzwyczai, ale na prno. Co wicej, by on zaskoczony
i wysoce zaniepokojony takim przebiegiem wydarze. Na p godziny przed telefonem z Instytutu
Systemologii lekarz sdowy Zubato, ktry dyurowa tej nocy razem z nim, wyjecha do wypadku
drogowego za miasto. Onisimow pojecha do Instytutu sam. I prosz: na miejscu nie ostygych jeszcze
zwok pojawi si lecy w tej samej pozycji szkielet. Czego takiego nie byo jeszcze w praktyce
kryminologicznej. Nikt nie uwierzy, e zwoki same zamieniy si w szkielet -wymiej i tyle!
I pogotowie te odjechao - chocia oni mogliby potwierdzi. Nawet zwok nie zdy sfotografowa...
Sowem, wszystko, co si wydarzyo, przedstawiao si Onisimowowi jako acuch powanych
niedocigni w prowadzeniu ledztwa. Dlatego, nie opuszczajc terenu Instytutu, zaopatrzy si
w pisemne zeznania technika Prachowa i dyrektora, profesora Azarowa.
Technik-elektryk Prachow Gieorgij Daniowicz, lat dwadziecia, Rosjanin, kawaler, zdolny do suby
wojskowej, bezpartyjny, zezna:
...Kiedy wszedem do pracowni, grne wiato palio si, uszkodzony by tylko przewd siowy.
W pomieszczeniu panowa taki smrd, e o mao nie zwymiotowaem - jak w szpitalu. Pierwsze, co
zauwayem: goy mczyzna ley w wywrconym zbiorniku, gowa i rce zwisaj, na gowie jakie
metalowe urzdzenie. Ze zbiornika co wycieka, jakby syrop! Drugi - student, nowy, znam go
z widzenia - ley obok, twarz do gry, rce rozrzucone. Rzuciem si do tego w zbiorniku,
wycignem go. By jeszcze ciepy i liski, nie szo go utrzyma. Poruszyem nim - tak jakby trup.
Z twarzy poznaem: Walentin Kriwoszein, spotykaem go czsto w Instytucie, kanialimy si sobie.
Student oddycha, ale do siebie nie przychodzi. Poniewa w nocy na terenie Instytutu oprcz stray
nikogo nie ma, wezwaem telefonicznie z pracowni pogotowie ratunkowe i milicj.
A zwarcie zrobio si w kablu siowym, ktry dochodzi do tablicy w pracowni doem wzdu ciany
w rurce aluminiowej. Zbiornik rozbi butl - widocznie z kwasem - kwas wszystko przear w tym
miejscu i zwar jako przewodnik drugiego rodzaju.
Fakt wyjcia na miejsce awarii w godzin po alarmie ora przezornie przemilcza.
Dyrektor Instytutu Arkadiusz Arkadiewicz Azarow, doktor nauk fizyczno-matematycznych i czonek
rzeczywisty Akademii Nauk, lat pidziesit osiem, Rosjanin, onaty, zwolniony od powszechnego
obowizku wojskowego, czonek KPZR, owiadczy, e w okazanych mu na miejscu wypadku przez
oficera ledczego M. A. Onisimowa zwokach rozpozna rysy twarzy penicego obowizki kierownika
pracowni nowych systemw Walentina Kriwoszeina i z charakterystycznym dla czonka Akademii
Nauk obiektywizmem doda, e wstrzsno nim niewiarygodne wyniszczenie zmarego, istotnie
niewiarygodne, nie odpowiadajce jego normalnemu wygldowi.
O p do jedenastej przed poudniem Onisimow powrci do Komendy Miejskiej do swego gabinetu
na parterze, ktrego okna, przekrelone pionowymi prtami krat, wychodziy na ruchliwy o kadej
porze prospekt Marksa. Onisimow krtko zameldowa dyurnemu majorowi Rabinowiczowi o zajciu,
skierowa probwki z pynem do ekspertyzy, po czym zatelefonowa do szpitala pogotowia, aby
dowiedzie si, w jakim stanie znajduje si jedyny wiadek zajcia. Odpowiedziano, e czuje si
dobrze i prosi, aby go wypisa.

- Dobrze, wypisujcie, zaraz wysyam samochd - zgodzi si Onisimow.


Nie zdy wyda polecenia, kiedy do gabinetu wpad lekarz sdowy Zubato, haaliwy, tryskajcy
zdrowiem i energi mczyzna o owosionych rkach.
- Matwiej, co ty mi przywiz?! - wykrzykn i w oburzeniu opad gwatownie na krzeso, ktre a
jkno pod nim. - Co to za wygupy?! Jake ja ustal przyczyn zgonu na szkielecie?
- Co mi zostao, to przywiozem - rozoy rce Onisimow. - Dobrze, e jeste, z miejsca formuuj
pytanie: w jaki sposb zwoki mog zamieni si w szkielet?
- Z miejsca odpowiadam: w wyniku rozkadu tkanek, co w normalnych warunkach trwa tygodnie,
a nawet miesice. To wszystko, co zwoki mog same.
- W takim razie... jak mona ze zwok zrobi szkielet?
- Zdj skr, ci tkanki mikkie i gotowa w wodzie a do penego obnaenia koci. Zaleca si
zmienia wod. Czy moesz wreszcie z sensem opowiedzie, co tam si dziao?
Onisimow opowiedzia.
- adna historia! Ech, szkoda, e mnie tam nie byo! - Zubato z alem klepn si po udach.
- A co na szosie?
- E, nic. Pijany motocyklista wpad na krow. Oboje yj...-Wic mwisz, e zwoki rozpyny si? lekarz sceptycznie zmruy oczy i przybliy pen twarz do Onisimowa. - Matwiej, to lipa. To si nie
zdarza, mwi powanie. Czowiek to nie sopel, nawet po mierci. A nie wykiwali ci tam
przypadkiem?
- A to niby jak?
- A tak: podsunli szkielet na miejsce zwok, kiedy wchodzie i wychodzie... i cicho sza!
- Co ty pleciesz: podsunli! Co, czonek Akademii Nauk sta na wiecy? A zreszt on sam zezna... Onisimow zacz przewraca papiery w poszukiwaniu zezna Azarowa.
- E, duo oni ci tam teraz zeznaj! Wiesz, jacy to ludzie... - Zubato wykona falisty ruch owosionymi
palcami. - Pamitasz, kiedy ten student si u nich napromieni, to kierownik pracowni te wszystko
zwala na nauk: mao zbadane zjawisko, powiada, promieniowanie gamma zniszczyo krystaliczne
komrki dozymetru... a w rzeczywistoci okazao si, e studenci podpisywali instrukcj o pracy
z izotopami nie czytajc jej. Odpowiada nikomu si nie chce, nawet czonkom Akademii,
a szczeglnie w mokrej sprawie. Przypomnij sobie: zostawiae ich sam na sam ze zwokami?
- Zostawiaem - powiedzia zamanym gosem ledczy. - Dwa razy...
- No i wtedy twoje zwoki rozpyny si! - i Zubato rozemia si beztroskim miechem czowieka,
wiadomego, e to nie jego spotkay nieprzyjemnoci.
Oficer ledczy zamyli si, potem przeczco pokrci gow.
- Nie, tego mi nie wmwisz. Sam widziaem... No, ale co teraz bdzie z tym szkieletem?
- A niech go... poczekaj, mam myl. Wylij czaszk do miejskiej pracowni rzebiarskiej, niech
zrekonstruuj twarz metod profesora Gierasimowa, oni to umiej. Jeli si zgodzi, to... to przecie
bdzie kryminologiczna sensacja stulecia! A jak nie... - Zubato ze wspczuciem spojrza na

Onisimowa - to nie chciabym by w twojej skrze, jak bdziesz rozmawia z szefem. No, dobra, sam
pol t czaszk, niech i tak bdzie - podnis si. - I od razu zrobi ogldziny... chocia szkieletu, jeli
ze zwokami u ciebie krucho.
Zubato wyszed.
A jeli mnie naprawd wykiwali? - Onisimow przypomnia sobie, jak nieprzyjanie patrzy na niego
profesor, jak nadskakiwa docent Chiobok, i zrobio mu si zimno. - Zwoki mi zginy, gwny dowd,
adna historia!
Wykrci numer laboratorium chemicznego.
- Wiktorio Stiepanowno, tu Onisimow. Zbadalicie pyn?
- Tak, protok przepisujemy, ale mog ju przeczyta wyniki. Woda - 85 procent, biaka - 15
procent, aminokwasy - 0,5 procent, kwasy tuszczowe - 0,4 procent i tak dalej. Sowem, osocze krwi
ludzkiej. Hemaglutyniny grupy 0, zawarto wody obniona.
- Jasne. A zaszkodzi to moe?
- Myl, e nie...
- Jasne... A gdyby, na przykad, wykpa si w tym?
- No... mona by chyba si zachysn i uton. Urzdza was to?
- Dzikuj! - Onisimow z rozdranieniem rzuci suchawk na wideki. Dowcipna si znalaza! Ale
wersja nieszczliwego wypadku chyba jednak odpada... A moe go laborant utopi? Bardzo prosto.
Nie, na utonicie to nie wyglda...
Z kad chwil sprawa podobaa si Onisimowowi coraz mniej. Rozoy na stole dokumenty
przyniesione z dziau kadr Instytutu i z pracowni i zagbi si w nich. Oderwa go telefon.
- Matwiej, stawiasz wdk! - zagrzmia w suchawce zwyciski gos Zubato. - Co nieco udao mi si
ustali nawet na szkielecie: w poowie szstego i sidmego ebra prawego s gbokie poprzeczne
pknicia. Takie pknicia mog powsta wskutek uderzenia tpym, cikim narzdziem albo od
uderzenia o tpy przedmiot, jak wolisz. Powierzchnia zamania nierwna, wiea...
- Jasne!
- Takie pknicia nie mog by przyczyn zgonu. Ale uderzenie o duej sile mogo powanie uszkodzi
narzdy wewntrzne, ktrych, niestety, brak... Tak to wyglda..-. Bd rad, jeli przyda ci si to na
co.
- Jeszcze jak si przyda! Czaszk odesae na identyfikacj?
- Dopiero co. I zadzwoniem, obiecali, e zrobi szybko.
A wic to nie jest nieszczliwy wypadek przy pracy. Ani pyn, ani zwarcia nie ami czowiekowi
eber. Hm! To znaczy, e byo ich tam dwch: poszkodowany i denat. I wyglda na to, e midzy
poszkodowanym i denatem wynika solidna rozrbka...
Onisimow poczu si pewniej: sprawa zacza przybiera zwyky obrt. Zacz pisa tekst pilnej
depeszy do Charkowa.

Czerwcowy dzie rozpala si upaem. Soce topio asfalt, ar sczy si do gabinetu. Onisimow
wczy stojcy na biurku wentylator.
Odpowied z Charkowskiej Komendy Milicji przysza dokadnie o godzinie pierwszej.
Laboranta Krawca doprowadzono o p do drugiej. Wszed do gabinetu, uwanie rozgldajc si ju
od progu, i umiechn si zauwaywszy kraty w oknach.
- Co to, eby si szybciej przyznawali?
- Niee, co wy! - dobrodusznie zawoa Onisimow. - W naszym budynku dawniej bya hurtownia
i dlatego cay parter okratowali. Wkrtce zdejmiemy, zodzieje i tak na milicj z wasnej ochoty nie
przyjd, cha, cha... Siadajcie. Zdrowi ju jestecie, zeznawa moecie?
- Mog.
Laborant przeszed przez pokj, usiad na krzele naprzeciw okna. Onisimow przyglda mu si.
Mody, dwadziecia cztery lata, nie wicej. Podobny do Kriwoszeina, tak mg tamten wyglda
dziesi lat temu. Chocia - Onisimow zerkn na fotografi Kriwoszeina w aktach personalnych tamten nie by taki. Ten to przystojniak. I rzeczywicie, w wygldzie Krawca byo co z ulizanego
manekina o zbyt regularnych rysach. Wraeniu temu przeczyy tylko oczy - moe nawet nie tyle oczy,
bkitne i modzieczo jasne, co badawcze zmruenie powiek. Laborant patrzy na oficera mdrym
i czujnym wzrokiem. Jake stare on ma te oczy - pomyla Onisimow. - Ale szybko si otrzsn,
adnego ladu. No, sprbujemy.
- Wiecie, e jestecie podobni do zmarego Kriwoszeina?
- Do zmarego?! - Laborant zacisn szczki i na moment zamkn oczy. - To znaczy, e on...
- A tak, wanie znaczy - ostro potwierdzi Onisimow. Z nerwami u niego nie najlepiej... Ale
trzymajmy si kolejnoci - przysun sobie arkusz papieru i otworzy wieczne piro. - Wasze imi,
nazwisko, wiek, miejsce pracy lub nauki, adres?
- Przecie na pewno wszystko to wiecie.
- Wiemy, nie wiemy - taki jest porzdek, e przesuchiwany sam si przedstawia.
A wic zgin... co teraz robi? Co mwi? Katastrofa... Diabli mnie przynieli na t milicj, mogem
uciec ze szpitala... Co teraz bdzie?
- Prosz, piszcie: Wiktor Witaliewicz Krawiec, lat dwadziecia cztery, student pitego roku wydziau
fizycznego Uniwersytetu w Charkowie. Mieszkam na stae w Charkowie, na Chodnej Grze. Tu
jestem na praktyce.
- Jasne - oficer ledczy, zamiast pisa, szybko i bezcelowo krci piro w rku. - Pozostawalicie
w stosunku pokrewiestwa z Knwoszeinem, w jakim mianowicie?
- Dalekie pokrewiestwo - niezrcznie umiechn si student. - Jaka tam dziesita woda po kisielu.
- Jasne! - Onisimow pooy piro, wzi do rki blankiet telegraficzny; gos jego by surowy. - No wic,
obywatelu, nie zgadza si.
- Co si nie zgadza?

- Wasza wersja, e nazywacie si Krawiec, mieszkacie i uczycie si w Charkowie i tak dalej. W


Uniwersytecie Charkowskim nie ma takiego studenta. Poza tym na Chodnej Grze 17 taka osoba nie
jest zameldowana ani na stae, ani czasowo.
Przesuchiwany na moment oklap, twarz mu si zaczerwienia. Wpadem. Ale wpadem, cholera!!
Jak idiotycznie!... Oczywicie, od razu sprawdzili. Co to jednak znaczy brak dowiadczenia... Ale co
teraz mwi?...
- Mwcie prawd. I to ze szczegami. Nie zapominajcie, e chodzi o miertelny wypadek.
Prawd... atwo si mwi.
- Widzicie... prawda, jak by to powiedzie... bdzie zbyt duga i skomplikowana... - wykrztusi
z wahaniem odczuwajc nienawi i pogard do samego siebie za to wahanie. - Tu trzeba by i o teorii
informacji, o modelowaniu procesw losowych...
- No, no, tylko mi tu, obywatelu, nie krcie - zmarszczy si z niechci Onisimow. - Od teorii ludzie
nie gin, to jest czysta praktyka i fakty.
- Ale... widzicie, moe naprawd nikt nie zgin, to mona udowodni... prbowa udowodni. Sprawa
polega na tym, e... widzicie, obywatelu ledczy... (Dlaczego ja si do niego zwracam obywatelu
ledczy, przecie mnie jeszcze nie aresztowali?!) Widzicie, czowiek to przede wszystkim... noo...
nie kawa protoplazmy wagi siedemdziesiciu kilogramw... No, powiedzmy, jakie pidziesit litrw
wody, dwadziecia kilogramw biaka... tuszczw i wglowodanw... enzymy, fermenty i caa
reszta... Czowiek to przede wszystkim informacja. Zgstek informacji... I jeli informacja nie zgina czowiek yje...
Zamilk, przygryz warg. Nie, to nonsens. Nawet nie warto si wysila.
- No, no, sucham was, kontynuujcie - umiechajc si w duchu, przynagli Onisimow.
Laborant spojrza na niego spode ba, usiad wygodniej i powiedzia z lekkim umieszkiem:
- Jednym sowem, jeli bez teorii, to Walentin Kriwoszein to wanie ja. Moecie to zaprotokoowa.
Byo to tak nieoczekiwane i bezczelne, e Onisimow na chwil zaniemwi. A moe by go do
psychiatry? Ale bkitne oczy przesuchiwanego patrzyy inteligentnie, a w ich gbi kry si drwicy
umieszek. Wanie ten umieszek wyprowadzi Onisimowa z osupienia.
- Jasne! - podnis si ciko. - Wy co, balona ze mnie robicie? Tak jakbym nie czyta akt personalnych
Kriwoszeina, nie by na miejscu zajcia, nie pamita jego twarzy i tak dalej? - Opar si domi
o biurko. - Nie chcecie zeznawa, tym gorzej dla was. I tak si dowiemy... Przyznajecie si do
podrobienia dokumentw?
Koniec. Trzeba koczy zabaw.
- Nie. To jeszcze musicie mi udowodni. Rwnie dobrze moglibycie powiedzie, e to ja jestem
podrobiony!
Laborant odwrci si w stron okna.
- Wy mi tu nie pajacujcie, obywatelu! - podnis gos Onisimow. - W jakim celu wkrcilicie si do
pracowni? Odpowiada! Co tam zaszo midzy wami i Kriwoszeinem? Odpowiada!
- Nie bd odpowiada!

Onisimow w duchu nawymyla sobie za brak opanowania. Usiad, pomilcza chwil i zacz mwi
przyjacielskim tonem.
- Posuchajcie, nie mylcie, e ja was chc w cokolwiek wrobi. Mj obowizek to przeprowadzi
dochodzenie, zameldowa, prokuratura niech sobie potem prowadzi ledztwo, a sd decyduje... Ale
sami sobie szkodzicie. Nie rozumiecie jednego: jeeli przyznacie si pniej, jak to si mwi, pod
presj poszlak, to przyznanie nie bdzie miao takiej wartoci jak teraz. By moe wszystko nie
wyglda tak strasznie. Ale jak na razie wszystkie poszlaki przemawiaj przeciw wam. Obraenia zwok,
dane ekspertw, inne okolicznoci... I wszystko sprowadza si do jednego - przechyli si przez st,
ciszy gos - jakbycie wy wanie... denatowi... no, powiedzmy... pomogli.
Przesuchiwany opuci gow, potar twarz domi. Przed jego oczyma znowu pojawi si obraz:
konwulsyjnie rzucajcy si w zbiorniku szkielet z gow Kriwoszeina, jego wasne rce, wczepione
w brzeg zbiornika... ciepy, agodny pyn dotyka ich i - wstrzs!
- Sam nie wiem, ja czy nie ja... - wydusi cichym gosem. - Nie mog poj... - podnis oczy. Posuchajcie, ja musz wrci do pracowni!
Onisimow omal nie podskoczy: tak szybkiego zwycistwa nie spodziewa si.
- C, bywa i tak - ze wspczuciem pokiwa gow. - W stanie afektu spowodowanego ponieniem
godnoci wasnej albo przekroczenie obrony koniecznej... Pjdziemy i do pracowni, wyjanicie na
miejscu, co tam midzy wami zaszo - przysun bliej lec na brzegu siou czapk Monomacha
i spyta mimochodem: - To tym zasunlicie go w ebra czy jak? Cika sztuka.
- No, do! - ostro i jakby nawet z wyszoci odezwa si przesuchiwany i wyprostowa si. - Nie
widz sensu dalszej rozmowy: najwyraniej chcecie mnie wrobi w mokr robot... A nawiasem
mwic, ta cika sztuka jest warta pi tysicy rubli, obchodcie si z ni ostroniej.
- A wic nie yczycie sobie odpowiada?
- Nie.
- Jasne. - Onisimow nacisn przycisk. - Zatrzymamy was do wyjanienia.
W drzwiach pojawi si chudy, wysoki milicjant o dugiej twarzy i zwisajcym nosie, o takich na
Ukrainie mwi: Dowhyj, a hnetsia.
- Hajewoj? - Onisimow spojrza na niego z powtpiewaniem. - Co to, z doprowadzajcych nikogo
wicej nie ma?
- A tak ich wszystkich rozgonio, towarzyszu kapitanie - odpowiedzia tamten. - Na plaach
przewanie, porzdku pilnuj.
- Samochd jest?
- Gazik.
- Odstawcie zatrzymanego do aresztu ledczego... Niedobrze, e odmawiacie pomocy sobie i nam,
obywatelu. Ze wiato to rzuca na wasz rol.
Laborant odwrci si w drzwiach.
- A wy niesusznie uwaacie, e Kriwoszein zgin.

Z tych cwaniakw, dla ktrych najwaniejsze jest efektowne wyjcie. I eby ostatnie sowo naleao
do niego - umiechn si w lad za nim Onisimow. - Widzielimy i takich. No nic, posiedzi zmdrzeje.
Kapitan zapali, zabbni palcami po szkle na biurku. Pocztkowo poszlaki (faszywe dokumenty,
informacje ekspertw, okolicznoci zajcia) rozbudziy w nim przekonanie, e laborant, jeli nawet nie
jest bezporednim zabjc, to w kadym razie czynnym sprawc mierci Kriwoszeina. W czasie
rozmowy jednak przekonanie to ulego zachwianiu. I nie chodzio tu o to, co mwi przesuchiwany,
a o to, jak mwi. Jego zachowanie nie byo przemylane, nie czuo si w nim gry, tej gry na mier i
ycie, ktra zdradza gronego przestpc jeszcze wczeniej, ni udowodni to fakty.
Wyglda na to, e w kocu wyjdzie z tego nieumylne zabjstwo. Sam mwi: Nie wiem, ja czy nie
ja.... Tylko ten szkielet, co ze szkieletem? Jak to si stao? I czy rzeczywicie samo si stao? Moe
kto pomg? A poza tym: prba podawania si za Kriwoszeina z teoretycznym uzasadnieniem... Co
to takiego: symulacja? A moe ten brak gry to po prostu bardzo sprytna gra? Tylko gdzie miaby si
czego takiego nauczy: mody, niedowiadczony... No dobrze, ale motywy? Co tam midzy nimi
zaszo? A z drugiej strony: faszywe dokumenty?
Myli Onisimowa zabrny w lepy zauek. C, bdziemy wnika w okolicznoci. Wsta zza stou,
wyjrza na korytarz: spacerowa tam ju docent Chiobok.
- Prosz bardzo!... Zaprosiem was, towarzyszu Chiobok, eby... - zaczai oficer.
- Tak, tak, rozumiem - przytakn docent - cokolwiek by si zdarzyo, dla mnie z tego same kopoty.
Ludzie umieraj ze staroci, co i nam daj Boe, Matwieju Apollonowiczu, nieprawda? A u
Kriwoszeina zawsze na opak. Nie, ja oczywicie wspczuj, .nie zrozumcie mnie le, czowieka zawsze
szkoda, nieprawda? Tylko e przez Kriwoszeina miaem tyle kopotw, tyle nieprzyjemnoci,
a wszystko przez to, e charakter mia taki kanciasty, nikogo nie szanowa, z nikim si nie liczy, od
kolektywu odrywa si systematycznie...
- Jasne. Tylko ja chciabym wyjani przede wszystkim, czym zajmowa si Kriwoszein i powierzona
mu pracownia. Jestecie sekretarzem naukowym, wic...
- A jednak zgadem! - umiechn si z zadowoleniem docent. - Nawet kopi planu tematycznego
wziem, a jake! - Zaszeleci papierami w teczce. - Prosz bardzo: temat 154, charakter pracy:
naukowo-badawczy, tytu: Samoorganizacja zoonych ukadw elektronicznych z integralnym
wprowadzeniem informacji, tre pracy: Badania moliwoci samoorganizacji ukadu zoonego
w ukad o wyszym stopniu komplikacji przy integralnym (nie zrnicowanym pod wzgldem
sygnaw i symboliki) wprowadzaniu rnorodnej informacji na drodze rozbudowywania ukadu
zgodnie z jego sygnaem wyjciowym, finansowanie - budet, realizacja metodami matematycznymi,
logicznymi i dowiadczalnymi. Kierownik: inynier W. Kriwoszein, wykonawca: jak wyej...
- A na czym polega istota jego bada?
- Istota? Hm... - twarz Chioboka spowaniaa. - Samoorganizacja ukadw... eby maszyna sama
siebie budowaa, rozumiecie? W Ameryce te bardzo intensywnie si tym zajmuj. Tak, bardzo. W
Stanach Zjednoczonych...
- A czym konkretnie zajmowa si Kriwoszein?
- Konkretnie... Zaproponowa nowe podejcie do tworzenia tych ukadw za pomoc... integralizacji.
Nie, samoorganizacji... Tylko nie wiadomo, czy mu co z tego wyszo - Chiobok umiechn si

rozbrajajco. - Wiecie, kapitanie, tyle tematw, tyle prac w Instytucie, we wszystko trzeba Wnika,
nie sposb wszystkiego spamita. Lepiej byoby odszuka protokoy Rady Naukowej.
- To znaczy, e on referowa temat na Radzie Naukowej Instytutu?
- Oczywicie! CJ nas wszystkie prace s dyskutowane przed wczeniem do planu. Przecie
finansujemy prace zalenie od uzasadnienia, a jakeby inaczej.
- I c on uzasadni?
- No jak to co? - lekcewaco unis brwi sekretarz naukowy. - Swoj koncepcj dotyczc nowego
podejcia odnonie do samoorganizacji... Naprawd, najlepiej bdzie odszuka protok - westchn.
- Przecie to byo rok temu, a u nas cigle jakie dyskusje, posiedzenia, komisje co tydzie albo
i czciej, moecie to sobie wyobrazi. I we wszystkich musze bra udzia, musz organizowa
wystpienia, sam zabiera gos, zaprasza, nawet i teraz -prosto od was jad do Towarzystwa
Rozpowszechniania, tam dzisiaj bdzie posiedzenie w sprawie przycignicia kadr naukowych do akcji
wygaszania odczytw na wsi w czasie niw, nawet obiadu nie zd zje, eby chocia szybciej na
urlop...
- Jasne. Ale temat zosta zatwierdzony przez Rad?
- Tak, a jake: Wielu co prawda sprzeciwiao si, dyskusja bya. Ach, jak ostro odpowiada wtedy
Kriwoszein, zupenie niedopuszczalnie - profesor Woltampernow po posiedzeniu musia zaywa
krople walerianowe, moecie sobie wyobrazi? Poradzono dyrektorowi, eby ukara Kriwoszeina
nagan za niewaciwe zachowanie, sam pismo przygotowaem... Ale temat zatwierdzono, a jake...
Proponuje czowiek nowe idee, nowe podejcie - niech prbuje. U nas w nauce tak ju jest... Do tego
sam profesor Azarow go popar - nasz Azarow to czowiek gobiego serca, przecie i oddzieln
pracowni Kriwoszeinowi przydzieli dlatego, e ten przez swj charakter nie mg si z nikim
pogodzi w pracy. Co prawda, ta jego pracownia to po prostu kpina, w strukturze organizacyjnej
Instytutu nie figuruje, etat jeden... A na Radzie przedyskutowano i przegosowano za. Ja te
gosowaem za.
- No a za czym waciwie? - Onisimow wytar chustk spocone czoo.
- Jak to za czym? Za tym, eby temat wczy do planu, przeznaczy rodki finansowe... Planowanie
jest przecie podstaw naszego spoeczestwa
- Jasne... Jak sdzicie, Harry Charitonowiczu, co si tam u nich stao?
- Hmm... przecie to wy wanie powinnicie wyjani, szanowny Matwieju Apollonowiczu, skd ja
mam wiedzie? Ja jestem sekretarzem naukowym, papierkowe sprawy tylko zaatwiam. Pracowali
przecie we dwch z tym laborantem, on musi wiedzie. Do tego jest wiadkiem naocznym.
- A czy wy wiecie, e ten praktykant-laborant nie jest tym, za kogo si podaje? - zapyta surowo
Onisimow. - Ani si nie nazywa Krawiec, ani nie jest studentem.
- Taaak?! Zastanawiaem si wanie, czemucie go zatrzymali! - Chiobok otworzy szeroko oczy. Niee, skd miaem wiedzie, doprawdy... to nasze kadry musiay przegapi. A kim on jest?
- Wyjaniamy. A wic mwicie, e w Ameryce zajmuj si i interesuj podobnymi pracami?
- Tak. Wic mylicie, e on...

- Nie, nie trzeba tak od razu... - Onisimow umiechn si. - Po prostu rozwaam rne wersje. Zerkn na kartk z zapisanymi pytaniami. - Powiedzcie, Harry Charitonowiczu, nie zauwaylicie u
Kriwoszeina jakich zaburze psychicznych?
Chiobok umiechn si z zadowoleniem.
- No wanie, szedem tutaj, przypomniaem sobie i zastanawiaem si: mwi czy nie mwi. Moe to
drobiazg, moe nie warto? Ale jeli sami o to pytacie... Mia rne wyskoki. Pamitam na przykad
w lipcu ubiegego roku, akurat wtedy, kiedy oprcz penienia swojej funkcji kierowaem pracowni
urzdze dowiadczalnych, nie mona byo przez dugi czas znale odpowiedniego specjalisty,
docenta, wziem wic to na siebie, eby etat nie przepad, bo wiecie, etat zabior, a potem doprosi
si nie mona, u nas tak zawsze. No i wanie akurat nieco wczeniej moja pracownia przyja
zamwienie od Kriwoszeina na wykonanie nowego ukadu czujnikw bioelektrycznych do
elektroencefalografii - co w rodzaju tej czapki Monomacha, ktra ley u was na stole, tylko
bardziej skomplikowanego, eby go mona byo przecza na rozmaite warianty pocze. Wedug
schematu Kriwoszeina. Dlaczego przyjli od niego to zamwienie, zamiast zajmowa si nauk,
pojcia nie mam...
Wskutek zagbiania si w sprawy nauki nie wytrenowany mzg Onisimowa pogra si w sennym
otumanieniu. Zwykle zdecydowanie ucina wszelkie dygresje od interesujcego go tematu, ale teraz
jego rosyjska dusza nie potrafia pokona w sobie szacunku wobec nauki, stopni i tytuw naukowych.
Szacunek ten istnia w nim zawsze, a od czasu kiedy prowadzc poprzednie dochodzenie w Instytucie
spojrza na list pac pracownikw naukowych, podwoi si. I teraz Onisimow nie odway si
hamowa swobodnego lotu sw Chioboka: bd co bd siedzia przed nim czowiek zarabiajcy
przeszo dwukrotnie wicej ni kapitan milicji Onisimow, i do tego cakowicie legalnie.
- No i wyobracie sobie, siedz kiedy w pracowni - cign dalej Chiobok - a tu przychodzi do mnie
Kriwoszein - bez fartucha, zwrcie uwag! U nas tak nie wolno, specjalne zarzdzenie byo wydane,
eby pracownicy inynieryjni i naukowi chodzili w biaych fartuchach, a technicy i laboranci w szarych albo niebieskich, u nas przecie delegacje zagraniczne czsto bywaj i inaczej nie mona,
ale on zawsze to lekceway - no wic wchodzi i pyta, wiecie, tym swoim tonem: Kiedy wreszcie
wykonacie moje zamwienie na nowy ukad? No, to ja spokojniutko oczywicie mu wszystko
wyjaniam, niby tak i tak, Walentinie Wasiliewiczu, jak tylko bdziemy mogli, to wykonamy, nie tak
prosto wszystko to zrobi, cocie tam narysowali, bardzo skomplikowany monta, mnstwo
tranzystorw odpada przy selekcji... sowem, wyjaniam mu jak naley, eby czowiek pretensji nie
mia. A on swoje: Jak nie moecie wykona w terminie, to nie trzeba si byo do tego bra! Ja mu
znowu wszystko wyjaniam, e ukad zoony i e mnstwo zamwie si nagromadzio, a Kriwoszein
mi przerywa: Jeeli za dwa tygodnie zamwienie nie zostanie zrealizowane, to napisz na was
skarg, a prac przeka uczniom ze szkolnego kka elektronikw-amatorw! I szybciej zrobi i za
mniejsze pienidze! O pienidzach to on do mnie pi, ju wczeniej takie aluzje robi, no ale c ja
w kocu mog poradzi... Powiedzia, trzasn drzwiami i wyszed...
Oficer miarowo kiwa gow i zaciska szczki, eby ukry ziewanie. Chiobok wzburzony szemra dalej.
- A pi minut pniej, zwrcie uwag, nie wicej ni pi minut, nawet nie zdyem rozmwi si
telefonicznie z warsztatami, wpada znowu Kriwoszein, tym razem w fartuchu, wida zdy znale
gdzie szary, laborancki - i znowu: Harry Charitonowiczu, kiedy w kocu wykonacie to zamwienie
na ukad czujnikw? Zmiujcie si, mwi, inynierze, przecie wszystko panu wyjaniem! i znowu prbuje: wyjani spraw tranzystorw i montau. On mi przerywa i jak poprzednio: Nie
moecie, to nie trzeba si byo podejmowa... - i znowu o skardze, uczniach i kosztach... - Chiobok

zbliy twarz do Onisimowa: - Krtko mwic, powiedzia wszystko to samo co pi minut wczeniej,
w tych samych sowach! Moecie sobie wyobrazi?
- Ciekawe - skin gow Onisimow.
- Takich wyskokw Kriwoszein mia wicej. Kiedy zapomnia zamkn wod na noc, zala cae pitro
pod pracowni. Innym razem - dozorca skary mi si - rozpali w parku ogromne ognisko z tam
perforowanych. Tak e... - docent znaczco zacisn pene, czerwone wargi, aobnie ocienione
wsami - wszystko mogo si zdarzy. A przez co to wszystko? Przez to, e chcia si wybi i przecia
si prac ponad miar. Bywao i tak, e o jakiejkolwiek porze wychodzioby si z Instytutu, u
Kriwoszeina we wszystkich oknach iluminacja. Wielu pracownikw Instytutu wymiewao si z tego.
Kriwoszein, powiadali, nie doktorat chce zrobi, a od razu odkrycie... No i naodkrywa si.
- Jasne - Onisimow znowu zerkn na papierek. - Wspomnielicie, e Kriwoszein by w bliskich
stosunkach z kobiet. Znacie j?
- Helen Koomyjec? A jake! Takich kobiet, wiecie, w naszym miecie niewiele, przystojna,
elegancka, mia, sowem, taka - Harry Charitonowicz wyrazi nie dajcy si uj w sowa zachwyt
nad zaletami Heleny Koomyjec falistymi ruchami rk. Jego piwne oczy zabysy. - Dziwiem si nieraz,
inni zreszt te, co ona w nim widzi? On przecie - oczywicie, de mortuis aut bene, aut nihil - ale co
tu kry: sami widzielicie, jak mia powierzchowno. Ubra si odpowiednio nie umia, utyka... Ona
przychodzia do niego, nasze domy w osiedlu stoj obok siebie, wic widziaem. Ale ostatnio jako si
nie pokazywaa. Rozeszli si pewnie jak statki na morzu, he, he! A wy sdzicie, e ona te jest w to
zamieszana?
- Ja na razie nikogo nie podejrzewam, tylko wyjaniam. - Onisimow podnis si z ulg. - No, dzikuj.
Mam nadziej, e nie trzeba uprzedza was o koniecznoci zachowania tajemnicy, poniewa...
- A czy ja sam nie wiem? A dzikowa nie ma za co, to mj obowizek, zawsze jestem do dyspozycji...
Po wyjciu docenta Onisimow podstawi gow pod wentylator, kilka minut siedzia bez ruchu nie
mylc o niczym. W gowie, jak brzczenie muchy, rozlega si gos Chioboka.
Chwileczk! - Onisimow potrzsn gow, eby otrzewie. - Przecie on nic nie wyjani. Bit
godzin rozmawialimy, przez cay czas niby na temat - i nic. Sekretarz naukowy, docent, doktor nauk
- czyby krci? Oj, co tu nie tak!
Zadzwoni telefon.
- Onisimow, sucham.
Przez kilka sekund w suchawce sycha byo tylko urywany oddech, jakby rozmwca nie mg zapa
tchu.
- Towarzyszu... kapitanie... tu Hajewoj... melduje si... No wic... zatrzymany zbieg!
- Zbieg?! Jak to zbieg. Meldujcie szczegowo!
- No wic... wielimy go gazikiem, Timofiejew za kierownic, a ja razem z tym .. - dudni
w suchawce gos milicjanta. - Tak jak zawsze wozimy zatrzymanych. Wy przecie, towarzyszu
kapitanie, nie uprzedzalicie, eby pod specjalnym nadzorem, no, a ja mylaem sobie: gdzie on si
podzieje, skoro dokumenty u was. No a kiedy przejedalimy koo parku miejskiego, on w penym
biegu wyskoczy, przez pot - i chodu! No to my z Timofiejewem za nim. Tylko e on w biegu na
przeaj jest dobry... No, a ognia nie otwieraem, bo nie byo rozkazu. No wic... to wszystko.

- Jasne. Zameldujcie si w Komendzie, zcie raport na rce dyurnego. le pracujecie, Hajewoj!


- No to... moe jakie kroki przedsiwzi, towarzyszu kapitanie? - zabrzmiao ponuro w suchawce.
- Bez was to zrobimy. Wracajcie szybko, wemiecie udzia w pocigu. To wszystko! - Onisimow rzuci
suchawk.
Ale to artysta, po prostu artysta! A ja jeszcze miaem wtpliwoci! On, oczywicie, e on. No wic
tak: dokumentw nie ma, pienidzy te. Na sobie ma tylko spodnie i koszul, tyle co nic. Daleko nie
ucieknie. Ale jeeli ma wsplnikw, to gorzej...
W dziesi minut pniej pojawi si jeszcze bardziej zgarbiony pod ciarem winy Hajewoj.
Onisimow zebra grup pocigow, rozda fotografie, przekaza sowny rysopis i znaki szczeglne.
Grupa operacyjna wysza na miasto.
Potem zadzwoni daktyloskopista. Oznajmi, e niektre odciski palcw zdjte w pracowni mog by
zidentyfikowane z kontrolnymi odciskami laboranta. Reszta naley do kogo innego. Ani jedne, ani
drugie nie s podobne do odciskw znajdujcych si w kartotece recydywistw.
- Ten drugi to denat, jasne... No, no, sprawa zaczyna wyglda powaniej. Na zwyke kryminalne
przestpstwo to nie wyglda... Zreszt do niczego to wszystko nie jest podobne przez ten przeklty
szkielet! I co z nim zrobi?
Onisimow z rozpacz wyjrza przez okno. Cienie drzewna asfalcie wyduyy si, ale upa nie
ustpowa. Koo przystanku trolejbusowego sta tum dziewczyn w kolorowych sukienkach i ciemnych
okularach. Na pla jad... Najbardziej denerwujce byo to, e Onisimow dotychczas nie mia
roboczej wersji zajcia.
Pod koniec dnia, kiedy wypisywa wezwania na dzie nastpny, wszed komendant miejskiego
oddziau. No, tak... Onisimow wsta z uczuciem przygnbienia.
- Siadajcie - pukownik ciko opad na krzeso. - Co to za komplikacje macie: zwok nie ma,
zatrzymany zbieg, co to si dzieje? Opowiedzcie.
Onisimow opowiedzia.
- Hm - komendant zmarszczy krzaczaste siwe brwi. - No, tego zucha oczywicie zapiemy. Lotnisko,
kolej i autobusy pod obserwacj?
- Oczywicie, poleciem natychmiast, towarzyszu pukowniku.
- A wic nigdzie z miasta nie ucieknie. A co do zwok... rzeczywicie dziwne. Diabli wiedz co! A nie
pokrcilicie przypadkiem tam na miejscu czego? - Spojrza na Onisimowa maymi mdrymi oczkami.
- Moe pamitacie, jak u Gorkiego, w Klimie Samginie jeden tak mwi: A moe chopca wcale nie
byo? Co?
- Ale przecie... lekarz pogotowia stwierdzi zgon.
- I lekarze czasem si myl. Do tego lekarz to nie ekspert, przyczyny zgonu nie ustali. I zwok nie ma.
A ze szkieletu naszemu Zubato troch trudno... Decydujcie zreszt sami, nie chc nic narzuca, ale
jeli nie wyjanicie, w jaki sposb zwoki w cigu kwadransa zamieniy si w szkielet, a jeszcze do
tego, czyje to byy zwoki i jaka przyczyna zgonu - aden sd takiej poszlaki nie wemie pod uwag.
Teraz nawet prostsze sprawy sdy odsyaj celem uzupenienia dochodzenia albo i umarzaj z braku
dowodw... To oczywicie bardzo dobrze, e prawo dziaa surowo i ostronie, tylko... - westchn
gono. - Trudna sprawa, co? Koncepcj macie?

- Zarys mam - powiedzia niemiao Onisimow - tylko nie wiem, towarzyszu komendancie, jak wam si
spodoba. Moim zdaniem to nie jest sprawa kryminalna. Wedug zeznania sekretarza naukowego
Instytutu w Stanach Zjednoczonych bardzo si interesuj problemem, ktry opracowywa Kriwoszein,
to po pierwsze. Laborant Krawiec zachowaniem swoim i, powiedzmy, poziomem kulturalnym nie
przypomina ani studenta, ani kryminalisty. Uciek po mistrzowsku, to nastpna sprawa. Po trzecie,
jego odciskw palcw nie ma w kartotece recydywistw. No wic, moe... - Onisimow zamilk
i pytajco spojrza na szefa.
- ...zepchn spraw do Bezpieczestwa? - z oniersk prostot zakoczy komendant jego myl
i pokrci gow. - Oj; nie spieszcie si! Jeli my, milicja, wykryjemy przestpstwo z zagranicznym,
powiedzmy, akcentem, to ani nam, ani spoeczestwu to nie zaszkodzi, tylko wszyscy skorzystaj. No,
a jeli organa za nas wykryj zwyk spraw kryminaln albo naruszenie BHP, to... sami rozumiecie.
I bez tego w ostatnim proczu procent wykrywalnoci mamy najgorszy w okrgu - z dobrodusznym
wyrzutem spojrza na Onisimowa. - Ale nie zaamujcie si! Nie darmo mwi, e najtrudniejsze do
rozwizania s sprawy najprostsze. Moe wszystko si komplikuje przez ten Instytut. Sami wiecie,tematy-problemy, tytuy, stopnie, terminy rozmaite... sam diabe si nie rozezna. Nie spieszcie si
z wyborem wersji, sprawdcie wszystkie moliwoci, moe i u was okae si, jak u Kryowa: a
szkatuka otwieraa si prosto... No, ycz powodzenia - komendant wsta, wycign rk - wierz,
e dacie sobie rad!
Onisimow te wsta, ucisn wycignit do i odprowadzi pukownika rozjanionym wzrokiem.
Zaufanie przeoonych to wielka rzecz!

Rozdzia trzeci
Ci, ktrzy uwaaj, e ycie ludzkie w stosunku do dawnych czasw zmienio si tylko
powierzchownie, przyrwnuj ognisko, przy ktrym spdzali wieczory troglodyci, do
telewizora, umilajcego czas wspczesnym. Porwnanie to jest dyskusyjne, poniewa
ognisko i wieci, i grzeje, telewizor za tylko wieci, a i to z jednej strony.
K. Prutkow - inynier, myl nr 111
Pasaerk pocigu popiesznego Nowosybirsk - Dnieprowsk, pulchn bkitnook blondynk
w rednim wieku, niezwykle zainteresowa mody czowiek z grnego miejsca. Mia ogorza twarz
o grubych, cho regularnych rysach, krcone ciemne wosy, mocno przyprszone siwizn, silne
opalone rce z grubymi palcami i ladami odciskw na doniach, a jednoczenie umiecha si
mikko, by uprzejmy (z wasnej chci ustpi jej dolne miejsce, kiedy wsiada w Charkowie) i wyraa
si jak czowiek inteligentny. Chopak lea pooywszy kwadratowy podbrdek na doniach,
wpatrywa si w migajce drzewa, domki, rzeczki, znaki drogowe i umiecha si. Interesujcy.
- Pewnie rodzinne strony? - zapytaa.
- Tak.
- Dawno pan wyjecha?
- Rok temu.
Poznawa: oto przemkna pod nasypem szosa, po ktrej pdzi z Len na motocyklu... a teraz
zagajnik dbowy, dokd mieszkacy miasta wyjedaj w wolne dni... Starorzecze, miejsce

bezludnych pla, czystego piasku i spokojnej wody... chutor Wytrebeki - oho, co za budownictwo!
Pewnie zakady chemiczne... Umiecha si i chmurzy do swoich wspomnie.
...Waciwie nigdy nie jedzi z Len na motocyklu ani nie by w tym zagajniku, ani na plaach wszystko to dziao si bez niego. Po prostu odbya si kiedy rozmowa, w ktrej, jeli wyraa si
precyzyjnie, rwnie nie bra udziau osobicie.
- Zastosowanie? Prosz bardzo: warianty ycia ludzkiego. Popatrz: Stocznia we Wadywostoku
poszukuje inyniera elektryka do prac montaowych w terenie. Mieszkanie zapewnione. Albo nie
jestem inynierem elektrykiem? Prace montaowe w terenie, c moe by pikniejszego?
Oceaniczna fala zalewa armatur. Cigniesz kabel, zlizujesz sone bryzgi z warg - jednym sowem,
pokonujesz ywio.
- Tak, ale...
- Dobrze, rozumiem: przedtem to byo niemoliwe. Przedtem! W kocu jestemy ludmi obowizku:
nie potrafimy po prostu rzuci pracy i pojecha, eby zaspokoi wczgowskie skonnoci. Zawsze tak
zostajemy i razem z nami pozostaje al po miejscach, w ktrych nie bylimy i nigdy nie bdziemy, po
ludziach, ktrych nie spotkamy, po sprawach i wydarzeniach, w ktrych nie wemiemy udziau.
Zaguszamy ten al ksikami, kinem, marzeniami - nie mona przecie przey kilku y jednoczenie.
A teraz...
- A teraz tak samo. Ty pojedziesz do Wadywostoku zlizywa bryzgi, a ja zostan ze swoim
niezadowoleniem.
- Ale... moemy si przecie wymienia. Raz na p roku, nikt nie zauway... Ale nie, bzdura: przecie
bdziemy si rni o p roku wasnych dowiadcze...
- Ot to wanie. Czowiek, ktry poszed okrelon drog yciow, staje si inny, ni byby
wybierajc inn.
...Mimo wszystko jednak zgosi si wanie do Wadywostoku. Pojecha nie po to, aby zaguszy
niezadowolenie, tylko uciek od lkw przeszoci. Uciekby i dalej, ale dalej by ocean. Co prawda,
wolny etat przy pracach montaowych w portach okaza si zajty, ale koniec kocw wysadzanie
ska podwodnych, oczyszczanie miejsc dla postoju statkw to te nieza praca. Romantyki nie
brakowao: zanurza si z akwalungiem w turkusow gbi, widzia wasny koyszcy si cie na
wygadzonych przez przybj gazach na dnie, wierci otwory w skale, zakada adunki wybuchowe,
podpala lont - i poszc ryby, ktre chwil pniej wynurzay si brzuchami do gry, odpywa co si
ku dyurujcej odzi. A potem, stskniwszy si za prac inyniera, wprowadzi udar
elektrohydrauliczny, bezpieczniejszy i efektywniejszy od dynamitu. Jednak jaki lad po sobie
pozostawi
- A z daleka pan jedzie? - przerwaa te wspomnienia towarzyszka podry.
- Z Dalekiego Wschodu.
- Na zacig pan jedzi czy tak po prostu?
Chopak spojrza w d szarymi oczami i umiechn si z lekka.
- Na leczenie...
Towarzyszka podry pokiwaa gow z trwonym wspczuciem. Stracia ochot do rozmowy.
Wycigna z torby ksik i zagbia si w lekturze.

...Tak, tam zaczo si leczenie. Chopcy z brygady byli zadziwieni jego odwag. Istotnie, nie ba si:
sia, zrczno, dokadne obliczenie - i adnej fali gbinowej mona si nie obawia. Tam mia swoje
ycie we wasnych rkach, czeg mia si ba? To, co najstraszniejsze, przey tu, w Dnieprowsku,
kiedy Kriwoszein by panem jego ycia i mierci. I to nie jednej mierci, a wielu. Kriwoszein nie
rozumia, e to, co z nim wyczynia, byo gorsze ni torturowanie zwizanego.
Mimo woli napiy mu si minie. Przebieg go dreszcz zoci. Tak wiele wywiay z niego przez rok
oceaniczne monsuny: przygnbienie, paniczny lk, nawet uczucia do Leny. A to pozostao.
Moe nie warto byo wraca? Ocean, przy ktrym czujesz si may i prosty, dobrzy koledzy, trudna
i ciekawa praca. Oglny szacunek. Tam staem si sob. A tu... kto wie, jak potoczyy si jego
sprawy?
...Ale nie mg nie powrci, tak jak nie potrafi zapomnie tego, co byo. Najpierw - w przerwie na
papierosa, po pracy, w wolne dni, kiedy ca brygad pywali do Wadywostoku - nieprzerwanie
drczya go myl: A Kriwoszein pracuje. Jest sam... Potem przysza koncepcja.
Pewnego razu oczyszczali dno w bezimiennej zatoczce w Kraju Chabarowskim, gdzie z urwistego
pobrzea tryskay cieple rda mineralne. Zeskoczywszy z odzi trafi w strumie wody i o mao nie
krzykn, tak gwatowna bya pami ciaa. Smak wody by smakiem tamtej cieczy, nieopisana ciepa
agodno krya w sobie tamt dawn grob: rozpuci, zniszczy, wygasi wiadomo. Rzuci si
przed siebie - chodna fala oceanu otrzewia go i uspokoia. Ale wraenie pozostao. Do wieczora
przeksztacio si w myl, i to jak: mona ustawi odwrotny eksperyment!
I ratujc si przed wspomnieniami przeszoci zachorowa na koncepcj. Oya wyobrania badacza.
Jakie to byo pikne: obmyla eksperyment, przewidywa ogromne wyniki, ktre moe przynie...
Praca minera wydawaa mu si szar wegetacj. Teraz bez obaw, szczegowo i planowo
przemyliwa nad wszystkim, co z nim si dziao, odtwarza w myli rnorakie warianty
dowiadczenia... Nie mg tam pozosta z t koncepcj: przecie Kriwoszein i do dzi
prawdopodobnie do niej nie doszed. Do takiej koncepcji nie mona doj drog teoretycznych
rozwaa - trzeba przey wszystko tak, jak on sam to przey.
Jednak nieubagana logika ich problemu doprowadzia do tego, e w lad za koncepcj dowiadczenia
przysza inna myl: no dobrze, znajd now metod wzbogacenia czowieka informacj. I c ona da?
Ta myl bya trudniejsza od poprzedniej: w drodze z Wadywostoku do Dnieprowska nieraz powraca
do niej, ale ani razu nie przemyla jej do koca.
Przed oknem wagonu, odbijajc stukot k, migna kratownica mostu: pocig przejeda przez
Dniepr. Chopak oderwa si na chwil od swoich myli, przyjrza si poduszkowcowi leccemu nad
bkitn wod w d rzeki i zielonym stokom na prawym brzegu. Most skoczy si, znw zaczy
miga domki, ogrody, ywopot wzdu nasypu.
Wszystko sprowadza si do problemu: w jaki sposb i jak informacj mona udoskonali czowieka?
Caa reszta jest jego rozwiniciem. Dany jest ukad: mzg ludzki i wejcia - oczy, uszy, nos i inne. Trzy
potoki informacji docieraj do mzgu: ycie codzienne, nauka i sztuka. Naley wydzieli informacj
najefektywniej oddziaywajc na czowieka i tak ukierunkowan, aby doskonalia i uszlachetniaa.
Najefektywniejsza jest oczywicie informacja, ktr przynosi ycie codzienne: jest konkretna i realna,
formuje dowiadczenie yciowe czowieka. Samo ycie, co tu duo mwi. Istotne jest to, e
wspdziaa z czowiekiem na zasadzie sprzenia zwrotnego ycie oddziauje na czowieka, ale i on
swoim zachowaniem oddziauje na ycie. Ale efekt codziennego dowiadczenia bywa rny: zmienia
czowieka i na lepsze, i na gorsze. A wic nie to...

Rozpatrzmy informacj naukow: te realna, obiektywna, ale abstrakcyjna. W istocie swojej jest
uoglnionym dowiadczeniem wynikajcym z dziaalnoci czowieka. Dlatego jest stosowalna w wielu
sytuacjach yciowych i dlatego te jej oddziaywanie na ycie jest olbrzymie. Tu zreszt te istnieje
sprzenie zwrotne z yciem; wprawdzie nie indywidualne dla kadej jednostki, a oglne: nauka
rozwizuje problemy ycia, ksztatujc je w ten sposb, a uksztatowane przez ni ycie stawia przed
nauk nowe problemy. Znowu jednak wpyw nauki na ycie w ogle i na okrelonego czowieka
w szczeglnoci moe by dodatni lub ujemny. Przykadw jest wiele. I jeszcze jedna wada: trudne
przyswajanie przez czowieka. Tak, cika sprawa... Ale to nic, jeli cigle myle o tym samym,
wczeniej czy pniej dojdzie si do czego... Najwaniejsze, eby myle wedug jakiego systemu...
Uwag jego odwrcio dochodzce z dou pochlipywanie. Spojrza: pasaerka, nie odrywajc oczu od
ksiki, wycieraa chusteczk zaczerwienione oczy.
- Co pani czyta?
Spojrzaa ze zoci w gr, pokazujc okadk: Trzej towarzysze Remarquea.
- A niech ich... - i znowu pogrya si w lekturze.
Tak... Umiera na grulic dziewczyna, kochajca i subtelna. A moja syta i zdrowa ssiadka wspczuje
jej jak samej sobie. Jednym sowem, nie ma co kombinowa: widocznie informacja pynca ze Sztuki
to wanie to! A w kadym razie ukierunkowana jest na wszystko najlepsze w czowieku. W Sztuce
przez tysice lat wyselekcjonowaa si najwyszej jakoci informacja o czowieku: myli, opisy
subtelnych drgnie duszy ludzkiej, silnych i szlachetnych uczu, barwnych charakterw, piknych
i mdrych czynw... Wszystko to z dawien dawna nastawione jest na to, aby rozwija w czowieku
rozumienie blinich i ycia, naprawia obyczaje, budzi myli i uczucia, wykorzenia zwierzce cechy
charakteru. Przy tym ta informacja dociera do czowieka, mwic cile, jest wspaniale zakodowana,
najlepiej, jak to tylko moliwe, przystosowana do opracowania przez maszyn matematyczna typu
Czowiek. Z tego punktu widzenia, ani codzienna, ani naukowa informacja nawet rwna si nie
moe z informacj pync ze Sztuki.
Pocig zwolni przejedajc przedmiecia Dnieprowska. Pasaerka odoya ksik, zacza si
krzta, wycigna walizki spod awek. Chopak wci lea i myla.
Tak, ale co z efektywnoci? Przez tysiclecia ludzie wysilali si... Co prawda, mniej wicej do poowy
ubiegego wieku Sztuka bya dostpna tylko dla nielicznych. Ale potem przysza technika:
rozpowszechnienie druku, litografia, wystawy, zapis dwiku, kino, radio, telewizja - informacja staa
si dostpna dla wszystkich. Dla wspczesnego czowieka ilo informacji otrzymywanej z ksiek,
filmw, audycji radiowych, czasopism ilustrowanych i telewizji jest wspmierna z iloci informacji
pochodzcej z ycia codziennego i daleko wiksza ni ilo informacji naukowej. I c? Hm...
oddziaywania Sztuki nie mona zmierzy przyrzdem i sprawdzi w dowiadczeniu. Pozostaje
porwnanie - dajmy na to! - oddziaywania nauki i sztuki w cigu ostatniego pwiecza. Boe, przecie
o adnym porwnaniu tu nawet nie moe by mowy.
Pocig wjecha na peron peen oczekujcych, bagaowych i lodziarzy. Chopak zeskoczy ze swojego
miejsca, zdj plecak, przewiesi przez rk niebieski paszcz. Wsppasaerka dreptaa wok trzech
solidnych waliz.
- Ale pani ma wielki baga, pomog - chopak chwyci najwiksz walizk.
- Nie, nie, dzikuj! - Dama szybko usiada na jednej walizce, przeoya toczon nog przez drug
i obiema rkami wczepia si w trzeci, trajkoczc: - Nie, dzikuj. Nie, nie, dzikuj. Nie trzeba.

Uniosa twarz, w ktrej nie pozostao nic sympatycznego. Policzki nie byy pene, ale tuste, a oczy,
wcale nie niebieskie, tylko wodniste - patrzyy z przeraeniem i wrogoci. Brwi w ogle zniky,
zostay dwa spocone pasemka tuszu. Wydawao si, e wystarczy jeden ruch i kobieta zacznie
krzycze.
- Przepraszam. - Chopak cofn rk i wyszed. Poczu obrzydzenie.
No i prosz: przykadowe porwnanie efektw informacji codziennego dowiadczenia i Sztuki myla ze zoci, idc przez plac koo dworca. - Mao to ludzi mogo przyjecha z okolic nie tak znowu
odlegych: zaopatrzeniowiec, dziaacz partyjny,- sportowiec, rybak... Nie, musiaa pomyle najgorsze
i podejrzewa o nieuczciwe zamiary. Niezawodna zasada ycia codziennego: lepiej nie uwierzy, ni
si omyli. Ale czy nie mylimy si przez to znacznie bardziej?
W pocigu myla z nudw. Teraz rozmyla, aby si uspokoi, i wci o tym samym.
Oczywicie, gdyby opowiedzie o kadym czowieku w ksice albo na ekranie, to ludzie zrozumiej,
uwierz w niego, przebacz wady, pokochaj za zalety. A w yciu wszystko jest bardziej zoone
i powszednie... Zreszt, czy mona mie do niej pretensj, sam nie jestem inny. Kiedy, w cielcym
wieku, nie wierzyem ojcu. Kochaem, ale nie wierzyem. Nie wierzyem, e bra udzia w rewolucjach,
w wojnie domowej, e dowodzi kompani u Czapajewa, spotyka Lenina... Wszystko zaczo si od
filmu Czapajew: nie byo w nim ojca. By autentyczny Czapajew i inni bohaterowie, mocnymi
gosami wygaszali soczyste, urywane zdania... a taty nie byo. I w ogle, c on mg mie wsplnego
z Czapajewem? Kci si z mam. Mwi seplenic z powodu sztucznej szczki, ktr na noc wkada
do szklanki. Nieprawidowo - inaczej ni w kinie - wymawia sowa, a co trudniejsze przekrca. A do
tego w 1937 posadzili go... I kiedy opowiada ssiadkom na podwrku, jak za agitacj bolszewicka na
froncie w czasach Kiereskiego sta dwie godziny w penym oporzdzeniu na przedpiersiu okopu, jak
przywozi Leninowi do Smolnego srebrne monety od onierzy frontowych na fundusz rewolucyjny,
jak skazany przez Kozakw na mier siedzia w stodole... a baby wzdychay, omdleway z zachwytu,
klaskay w donie: A to ci bohater z naszego Karpycza, ojejej! - podmiewaem si i nie wierzyem.
Wiedziaem dokadnie, jacy s bohaterowie - z kina i z radia...
Twarz przyjezdnego zmarszczya si od wspomnie.
Zreszt, w kocu to nie byem ja. Ale najwaniejsze, e to byo... Tak, chyba jednak w tym
wspaniaym sposobie przekazu informacji - Sztuce - jest jaka wada. Ludzie ogldaj film czy
przedstawienie, czytaj ksik i mwi: Podoba mi si - a yj, jak yli: jedni niele, drudzy tak
sobie, a jeszcze inni cakiem parszywie. Teoretycy sztuki szukaj wad w odbiorcach informacji,
powiadaj: publiczno gupia, czytelnik nie dors... nie, nieprawda. I w ogle zwala wszystko na
tpot i ciemnot ludzi to niekonstruktywne podejcie... Ludzie potrafi wszystkiego si nauczy
i zrozumie. W wikszoci nie s ani tpi, ani ciemni. A wic lepiej szuka jednak winy w metodzie, tym bardziej e ta metoda jest mi potrzebna do eksperymentu...
Wzrok przyjezdnego zatrzyma si na budce telefonicznej. W pierwszej chwili spojrza nieprzytomnie,
czyby mia tu co do zrobienia? Potem przypomnia sobie. Westchn gboko, wszed do budki,
wykrci numer pracowni nowych ukadw. Czekajc na odpowied czu, jak zaczo mu bi serce,
w ustach wyscho. Denerwuj si. le ze mn... Nikt si nie zgasza. Wahajc si, zadzwoni do
dyurnego Instytutu Systemologii:
- Czy mgby mi pan pomc odnale Kriwoszeina? Moe jest na urlopie?
- Kriwoszein? On... nie, nie na urlopie. A kto mwi?

- Jeli pojawi si dzi w Instytucie, bardzo prosz powiedzie, e przyjecha... Adam.


- Adam? A nazwisko?
- On bdzie wiedzia. Bardzo prosz, niech pan nie zapomni.
- Dobrze, bd pamita.
Przyjezdny wyszed z budki z ulg: dopiero w tej chwili zrozumia, e jest do tego spotkania zupenie
nie przygotowany. No, nic nie poradz, skoro ju przyjechaem... A moe jest w domu?
Wsiad do trolejbusu. Otulone granatowym mrokiem ulice nie interesoway go: wyjecha latem
i powrci latem, wszystko w zieleni, jakby si nic nie zmienio.
No dobrze, wic jak w kocu zastosowa informacj Sztuki w naszej pracy? I czy w ogle mona j
zastosowa? Cae nieszczcie polega na tym, e informacja ta nie staje si ani dowiadczeniem
yciowym, ani nauk, a wanie na dowiadczeniu i nauce buduj ludzie swojo postpowanie.
W zasadzie powinno by tak: przeczytae ksik i zaczynasz rozumie siebie i znajomych: dra
obejrza przedstawienie, przerazi si i sta si uczciwym czowiekiem, tchrz poszed do kina
i wyszed odwany. I eby na cae ycie, a nie na pi minut. Pewnie o takim wanie dziaaniu swojej
informacji marz pisarze i malarze. A dlaczego tak si nie dzieje? Zastanwmy si. Informacja Sztuki
budowana jest na wzr codziennego dowiadczenia. Jest konkretna, zawiera tylko ukryte i nie
cakiem cise uoglnienia, ale nie jest realna, a jedynie prawdopodobna. Na tym chyba polega jej
sabo. Nie moe by zastosowana w taki sposb jak informacja naukowa: na to, aby czowiek mg
na jej podstawie projektowa i planowa swe ycie, jest zbyt oglna i mao obiektywna. Nie mona
rwnie kierowa si ni tak, jak codziennym dowiadczeniem, a to wanie z powodu jej
konkretnoci, ktra nigdy nie przystaje cakowicie do konkretnego ycia danego odbiorcy.
Zreszt, jeliby nawet przystawaa, kt zechce y przez kalk? Skopiowa fryzur ostatecznie
mona, ale powiela zalecany przez masowy nakad sposb ycia... Widocznie idea wychowywania
na wzorcach literackich zrodzia si z myli, e czowiek pochodzi od mapy i po niej odziedziczy
instynkt naladownictwa. Ale czowiek ju dawno jest czowiekiem, cay milion lat. Obecnie
charakterystycznymi jego cechami s: potrzeba samopotwierdzenia si i oryginalno zachowania;
i on sam wie, e tak jest suszniej.
- Osiedle Uniwersyteckie! - zachrypia w goniku gos kierowcy.
Przyjezdny wysiad i od razu przekona si, e jecha na prno. Dwa rzdy standardowych
czteropitrowych blokw-, zbiegajce si w perspektywie, spoglday na siebie owietlonymi oknami.
Ale w domu nr 33 w oknach naronego mieszkania na czwartym pitrze byo ciemno.
Uczucie ulgi, e nieprzyjemne spotkanie z Kriwoszeinem odwlecze si jednak, przemieszao si
z irytacj: nie ma gdzie przenocowa. Wrci trolejbusem do rdmiecia i rozpocz wdrwk po
hotelach. Miejsc oczywicie nigdzie nie byo.
Znowu pochony go myli, ktre teraz agodziy mu bezskuteczne poszukiwania noclegu.
Im duej yjemy, tym bardziej przekonujemy si o wieloci sytuacji yciowych, do ktrych nie mona
zastosowa rozwiza opisanych w ksikach czy przedstawionych w filmie. I zaczynamy percepowa
informacj zawart w Sztuce jako niby-ycie, w ktrym wszystko jest nie tak, jak naprawd. Mona
przey w nim ryzykown przygod z tragicznym finaem, wykaza pryncypialno, nie naraajc si
na nieprzyjemnoci subowe... jednym sowem, poczu si, cho na krtko, kim innym:

mdrzejszym, pikniejszym, mielszym. Nie darmo ludzie, ktrzy yj jednostajnym porzdniutkim


yciem, uwielbiaj powieci awanturnicze i kryminay...
Wyszed na jarzcy si wiatami ulicznych latar i neonw prospekt Marksa.
I stosujemy t wielk informacj do gupstw: dla rozrywki, dla zabicia czasu... Albo eby dziewczyn
oczarowa odpowiednim wierszykiem... To nie jest twoja wasna informacja. Nie sam doszede do
rozwiza i prawd. Sied i patrz albo czytaj, jak za przezroczyst ciank toczy si wymylone ycie sam jeste tylko odbiornikiem informacji. Byway co prawda przypadki, e odbiorniki nie
wytrzymyway i prboway dziaa: na przykad ojciec opowiada kiedy, jak pewien czerwonoarmista
w Samarze rbn z gwera do aktora, wystpujcego w roli Koczaka w sztuce wojennej, a jeszcze
przedtem w Ninym Nowgorodzie publiczno zbia wykonawc roli Jagona za zbyt przekonywajc
gr aktorsk... Sama koncepcja rozbicia szklanej ciany i oddziaywania jest zdrowa... Co w niej
jest...
W gowie przyjezdnego dojrzewaa myl, jeszcze nie uformowana w sowa, niejasna jak przeczucie.
Lecz w tym momencie kto delikatnie dotkn jego ramienia. Obejrza si: tu przy nim stao trzech
mczyzn w cywilnych ubraniach. Jeden z nich niedbae machn mu przed oczyma czerwon
legitymacj:
- Prosz o dokumenty, obywatelu.
Przyjezdny wzruszy ramionami, postawi plecak na asfalcie i wycign z kieszeni dowd osobisty.
Funkcjonariusz przeczyta pierwsz stron, spojrza na fotografi, potem na twarz, potem znowu na
fotografi i zwrci dowd.
- Wszystko w porzdku. Przepraszam.
Ufff. Chopak podnis plecak i starajc si nie przyspiesza kroku poszed w stron hotelu
Teatralnego. Nastrj mu si popsu. Moe nie warto byo przyjeda?
Trzech mczyzn podeszo do kiosku z papierosami. Tam oczekiwa na nich ubrany rwnie po
cywilnemu Hajewoj.
- No i co? Mwiem przecie - rzek tonem zwycizcy.
- Nie ten... - westchn funkcjonariusz. - Jaki Kriwoszein Walentin Wasiliewicz. A z fotografii
i rysopisu sownego zupenie Krawiec.
- Rysopis, rysopis... i co on wart ten rysopis? - rozzoci si Hajewoj. - Ja go przecie widziaem,
eskortowaem go: tamten nie by siwy, dziesi lat modszy i do tego szczuplejszy.
- Idziemy na dworzec, chopcy - zaproponowa drugi funkcjonariusz. - Rzeczywicie, co on, wariat,
eby po prospekcie spacerowa?

Wiktor Krawiec w tym czasie rzeczywicie przemyka si ciemn pust uliczk.


...Wyskoczywszy wtedy w biegu z samochodu milicyjnego, przedosta si przez park nad Dniepr, gdzie
lea w krzakach i czeka, a si ciemni. Chciao mu si palie i je. Niskie soce zocio nakrapiany
pstrymi grzybami parasoli piasek Wyspy Plaowej, wida byo mrowicych si tam plaowiczw.
Maleki holownik, rozpuciwszy wodne wsy od brzegu do brzegu, spieszy w gr rzeki, ku portowi
towarowemu po nastpn bark. W dole, u podna urwiska, haasoway na bulwarze tramwaje
i samochody.

No i doigralimy si... Wszystkomy przemyleli: metodyk, warianty zastosowania metody, nawet


jej oddziaywanie na sytuacj w wiecie, tylko tego nie przewidzielimy. eby tak rbn z wysoka,
prosto pyskiem w boto: z pracownikw naukowych ni z tego, ni z owego sta si przestpcami. Mj
Boe, c to za cholerna praca: jedno nieudane dowiadczenie i wszystko diabli bior. Ja przecie
zupenie nie jestem przygotowany do tej zabawy w policjantw i zodziei, pimiennictwo mam
w bibliotece studiowa, czy co? Ten - kodeks karny i co tam jeszcze takiego? Kodeks postpowania
karnego czy jak to si nazywa... Nie znam prawide gry i mog j bardzo atwo przegra, a waciwie
ju przegraem. Biblioteka... jaka tam teraz biblioteka...
Wiee chodnicze elektrowni po drugiej stronie Dniepru buchay gstymi kbami pary - wydawao
si, e produkuj chmury. Soce dotykao ich doln krawdzi.
I co teraz zrobi? Wrci do Komendy, opowiedzie wszystko ze skruch i w obrzydliwy sposb
wyda wszystko to, czego strzeglimy przed niepowoanymi oczami? Zdradzi nie dla ratowania
pracy, ale siebie? Bo pracy tym si i tak nie uratuje: jeszcze dwa, trzy dni i w pracowni wszystko
zacznie gni, i niczego si ju nie udowodni, nikt nie uwierzy i nie dowie si, co tam byo... Siebie te
nie uratuj: przecie Kriwoszein nie yje. Jak to si mwi - obcia mnie... Moe pj do Azarowa i
wszystko wyjani? Nie, teraz ju si nic nie da wyjani. Dla niego ju nawet nie jestem studentem
na praktyce, tylko podejrzanym osobnikiem z faszywymi dokumentami. Oczywicie na pewno
zawiadomili go o mojej ucieczce, a on jako lojalny administrator winien wsppracowa z milicj... To
wanie jest problem czowieka w caej okazaoci. Wszystkie nieszczcia std si bior. A cilej
z tego, e nie chcielimy pogodzi si z tym, e nie mona go rozwiza sposobem laboratoryjnym. Bo
jak to: my? My, ktrzy osignlimy takie wyniki? My, ktrzy trzymamy w rku niesychane
moliwoci syntezy informacji? Te co... A tymczasem do tego problemu nie dorolimy, najwyszy
czas si przyzna. A bez tego caa reszta po prostu nie ma sensu.
Soce zachodzio. Krawiec wsta, otrzepa spodnie i poszed w gr ciek, nie wiedzc ani dokd,
ani po co. W kieszeniach dwicza bilon. Przeliczy: wystarczy na paczk papierosw i bardzo
skromn kolacj.
A- co dalej? Dwie studentki, ktre rozsiady si na awce w zarolach, aby przygotowywa si do
egzaminw, z zainteresowaniem spojrzay na przystojnego chopaka, po- trzsny gowami
odpdzajc grzeszne myli i zagbiy si w notatkach. Hmm... No tak, chyba nie zgin. Moe pj
do Leny? Nie, j te pewnie ledz, przyskrzyni mnie...
cieka wyprowadzia go na cich, pust uliczk. Zza potw zwieszay si gazie, cikie od
czerwieniejcych wini. W dali na niebie wida byo podwietlony od dou rudy obok.
ciemniao si. Chd wieczoru wlizgiwa si pod koszul nacignit na goe ciao. Po przeciwnej
stronie ulicy w pewnej odlegoci od Wiktora pojawio si dwu mczyzn w czapkach mundurowych.
Milicja! Krawiec rzuci si w najblisz przecznic. Przebieg kawaek i zatrzyma si, aby zapa
oddech.
Doczekaem si. Przez dwadziecia lat nie uciekaem przed nikim. Jak chopiec z cudzego sadu... Z bezradnoci i ponienia strasznie chciao mu si pali. - Gra przegrana. Trzeba przyzna si do tego
otwarcie i wycofa si... W kocu bywaj sytuacje, w ktrych kady z nas miaby ochot uciec,
zboczy z drogi. Teraz moja kolej, do diaba. C wicej mog zrobi?
Uliczka wyprowadzia go w blask bkitnych wiate. Na ich widok Wiktor poczu napad zwierzcego
godu: nie jad prawie dob. Hm... tam jeszcze mona co zje. Pjd. Na prospekcie Marksa szuka
mnie chyba nie bd.

...Betonowe supy wygiy nad asfaltem wowe gowy jarzeniwek. Za szybami wystaw stay
w swobodnych pozach eleganckie manekiny, lniy odbiorniki radiowe, telewizory, garnki, celoway
szyjkami w przechodniw lufy szampana, pitrzyy si gry konserw, poukadane w przemylne
spirale. Pod taczc reklam wietln Wszystko to moesz wygra za 30 kopiejek widniaa
lodwka Dniepr, maszyna do szycia Dnipro, magnetofon Dniepr-12 i samochd Sawutycz409. Nawet podstrzyone krtko lipy, stojce wzdu szerokich chodnikw, wyglday jak wyroby
przemysowe.
Wiktor wyszed w najwikszy tok, na promenad midzy restauracj Dynamo i kinem Dniepr. Po
ulicy snuy si tumy spacerowiczw. Sztywnym krokiem kroczyli rozczochrani na wzr artystycznej
bohemy modziecy o szklanym spojrzeniu. Statecznie przechadzay si pary staruszkw. Objwszy
dziewczyny, szli w stron miejskiego parku fircykowaci gogusie. Szybkim krokiem kluczyli w tumie
urodzeni w niedziel, modzi ludzie z grzywkami nad bystrymi oczyma. Dziewczyny ostronie niosy
na gowach wymylne fryzury. Byy najrozmaitsi: po tyfusie, po babskiej ktni, pokochaj mnie za
charakter i inne arcydziea sztuki fryzjerskiej. Przemykali si samotni modziecy, rozdzierani
wewntrznie dz i niemiaoci.
Krawiec pocztkowo szed z obaw, ale stopniowo zacza ogarnia go zo.
Chodz, chodz. Siebie pokaza, innych pooglda... Dla nich jak gdyby czas si zatrzyma, nic si nie
dzieje. Chodzili jeszcze po Gubernatorskiej - skakali po drewnianych chodnikach, ogldali faetony
i siebie nawzajem. Chodzili po wojnie - od ruin kina Dniepr do ruin restauracji Dynamo, pod
kiwajcymi si arwkami na drewnianych supach, plujc upinami sonecznika. Potem prospekt
wyasfaltowano, ubrano w wielopitrowe budynki z betonu, szka i aluminium, owietlono, posadzono
drzewa i kwiaty, a oni wci chodz jak gdyby nigdy nic: uj irysy, graj na tranzystorach, paplaj.
Potwierdzenie niezniszczalnoci mieszczaskiego ducha. Siebie pokaza - innych pooglda, innych
pooglda - siebie pokaza. Przelecie si, zaj do barku kawowego, zere ciastko pod wod
sodow, skrci do supernowoczesnego pisuaru za urzdem pocztowym, odla si, przelecie si,
doczepi, pozna kogo, przelecie si... Owadzie ycie...
Omin tum, ktry zebra si na rogu prospektu i ulicy Engelsa, koo nowoci, automatu,
sprzedajcego losy na loteri. Automat, wykonany na podobiestwo maszyny cybernetycznej, gra,
radiowym gosem wzywa do wykupywania losw i za dwie pitnastokopiejkwki wyrzuca z wntrza
szczliwy los wciekle krcc koem z niklu i szka. Krawiec zgrzytn zbami.
A my, zarozumiali idioci, umylilimy sobie, eby przeksztaca ludzi za pomoc techniki
laboratoryjnej. A co z tymi drobnomieszczanami? Czy to ma dla nich znaczenie, e zamiast dorokarzy
pojawiy si takswki, zamiast harmonii - magnetofony na tranzystorach, zamiast rozmw na ucho telefon, zamiast nowych kaloszy, wkadanych w pikn pogod - paszcze z wkien syntetycznych?
Siedzieli przy samowarze, teraz spdzaj wieczory przy telewizorach.
Z tumu dolatyway urywki zda:
- Midzy nami, powiem szczerze: mczyzna to mczyzna, a kobieta to kobieta.
- ...On mwi: Wala? A ja: Nie. On: Lusia? A ja: Nie. On: Sonia? A ja: Nie.
- Abram wyjecha na delegacj, a ona...
- Nauczcie si korzysta z chwili, dziewczyny
I c zmieni si wskutek postpu nauki i techniki? Powiedzmy, wystawy bd uginay si pod grami
syntetycznych futer ze srebrnego lisa, wiecznych atomowych zegarkw na rk, lodwek

pprzewodnikowych i radio-klipsw... Samobiene tamy chodnikw z luminujcego plastyku bd


przenosiy spacerowiczw od trjwymiarowej cineramy Dniepr do automatycznej restauracji
Dynamo, nawet nogami nie trzeba bdzie przebiera... Bd spacerowali z mikrotelenadajnikami,
eby nie trzeba byo odwraca gowy do towarzyszki, i nie mczc krtani bd prowadzili te same
puste rozmowy;
- Midzy nami, powiem szczerze: robot to robot, a antresola to antresola.
- Abram wybra si w antywiat, a ona...
- Nauczcie si korzysta z biecej mikrosekundy.
A na rogu ulicy automat zbudowany na podobiestwo statku kosmicznego bdzie sprzedawa
pocztwki Pozdrowienia z Wenus: panorama kosmoportu na Wenus w otoczeniu caujcych si
gobkw... I co?
Nie opodal przeszed Chiobok. U jego ramienia wisiaa, skrcajc si ze miechu, dziewczyna - docent
zabawia j i nie zauway zbiegego studenta, ktry uskoczy w cie lipy. Harry znowu now
poderwa -umiechn si za nim Krawiec. Kupi w kiosku papierosy, zapali i poszed dalej. W tym
momencie ogarna go taka zo, e odechciao mu si je. Gdyby w takim stanie trafi w objcia
milicji, wcieko wyadowaaby si we wspaniaym mordobiciu.

W hotelu Teatralnym miejsc rwnie nie byo. Przyjezdny szed po prospekcie Marksa w stron
Domu Kochonika i ponuro przyglda si spacerujcej publicznoci.
Chodz, chodz... We wszystkich miastach na wiecie ;s ulice, po ktrych wieczorami - odtd dotd
- spaceruj tumy, gromady jednostek. Pokaza siebie - pooglda innych, pooglda innych - pokaza
siebie. Chodz, chodz, a planeta zatacza si im pod nogami. Co to za zbiorowy instynkt, ktry cignie
ich jak ososie na miejsce tara? A inni siedz przy telewizorach, rn na podwrkach w durnia, graj
w oko w zadymionych pokojach, podpieraj ciany w tancbudach... Ilu ich jest tych zapnionych,
ktrzy samych siebie skazuj na wegetacj? Umiemy co tam robi, zarabiamy niele, wszystko
mamy, yjemy nie gorzej ni inni - i dajcie nam wity spokj. Samotni, ktrzy boj si pozosta sam
na sam ze sob, gubi si w zoonoci ycia i ju nie zastanawiaj si nad nim wicej... Znaj tylko
jedn niezawodn zasad: eby mie powodzenie w yciu, trzeba by takim jak wszyscy. Wic chodz,
patrz: jacy s wszyscy? Czekaj na objawienie...
Za przejrzystymi chmurami wdrowa powoli ksiyc, odepchnity przez iluminowan wspaniao
prospektu. Nikt si nim nie interesowa.
A w dziecistwie i oni marzyli, aby y barwnie, ciekawie, aby y z celem, pozna wiat... Nie ma
czowieka, ktry by o czym takim nie marzy. I teraz te zreszt marz, sodko i bezsilnie. No wic
w czym rzecz? Nie starczyo im siy, aby zamieni marzenia w ycie? A po co? Po co folgowa wasnym
marzeniom i silnym uczuciom - nie wiadomo jeszcze, do czego to doprowadzi! - jeli mona je ?obie
kupi, jeli mona bezpiecznie erowa na cudzej uczcie - yciu wymylonych bohaterw. I przearli
si, rozmienili na drobne, pozostao tylko tyle, ile trzeba, eby spacerowa po prospekcie...
Tu obok przeszed docent Chiobok z dziewczyn. Harry znowu now poderwa - powita go
w myli przyjezdny.
Spojrza za nim; moe dogoni i zapyta o Kriwoszeina? E, nie, od Cbioboka lepiej trzyma si
z daleka.

Przyjezdny i Krawiec weszli na ten sam odcinek ulicy.

...Kiedy mapy czekoksztatne rozdzieliy si: jedne wziy w apy kamienie i paki, zaczy
pracowa, myle, inne w dalszym cigu hutay si na gaziach. Teraz na Ziemi rozpoczo si nowe
przejcie, gwatowniejsze i potniejsze ni zlodowacenie: przeskok wiata w nowy stan jakociowy.
Ale co ich to obchodzi? Z gry godz si, eby pozosta przy swoim, przy telewizorach, przy pomocy
techniki zaspokaja nieskomplikowane potrzeby - wcieka si w myli Krawiec. - Co ich obchodz
wszystkie nowe moliwoci - nauki, techniki, produkcji? Co ich obchodzi nasza praca? Doda im
rozumu, zrcznoci, zdolnoci - i co? Bd uczy si nie dla osignicia mistrzostwa i zaspokojenia
ciekawoci, ale po to, aby wicej dosta za sw wiedz, za lekk prac, aby wywyszy si nad innych
swoim poziomem. Bd wci nabywa i gromadzi, eby wszyscy widzieli, jak dobrze im si powodzi,
eby zapeni wewntrzn pustk trosk o rzeczy. No i na czarn godzin, ktra moe nie nadej, ale
przez ktr wszystkie dni s szare... Nudno. Uciekn do Wadywostoku. Sam, zanim wyl mnie
przymusowo... Wtedy praca umrze mierci naturaln. Praca, ktra i tak w niczym im nie pomoe:
przecie, eby wykorzysta takie moliwoci, trzeba stawia sobie wielkie cele, mie si ducha, by
wewntrznie niezaspokojonym. A oni bywaj niezadowoleni tylko z otoczenia: z warunkw,
znajomych, ycia, rzdu, ze wszystkiego oprcz siebie. No wic niech sobie spaceruj. Nauka tu, jak to
si mwi, jest bezsilna.
W tej chwili dzieli ich tylko budynek poczty.

Gniewne myli Krawca zniky, zostao tylko jakie nieuchwytne poczucie winy w stosunku do ludzi,
ktrzy; przechodzili koo niego.
Kto powiedzia: nikt tak nie gardzi tumem jak wywyszajca si nad nim miernota... Kto to by? zmarszczy czoo. - Zaraz, przecie to ja sam mwiem tak o kim innym. Oczywicie, e o kim innym,
przecie nie o sobie... - Poczu obrzydzenie do siebie. - Przecie opluwajc ich, opluwam samego
siebie. Sam niedaleko od nich odszedem, niedawno byem taki sam... Zaraz, zaraz. Wic wyglda na
to, e po prostu mam ochot zwia? Prysn? I eby nie byo gupio, eby nie utraci szacunku dla
samego siebie, podbudowuj to ideologicznie? Nikogo nie zdradziem, wszystko w porzdku, nauka
jest bezsilna, tak musi by... Boe, jake pode i sualcze mog by myli inteligenta. (Nawiasem
mwic, to te mwiem albo mylaem, i te o kim innym. Wszystkie prawdy stosujemy do blinich,
tak po prostu atwiej jest y.) A to wanie ja jestem tym inteligentem. Wszystko uruchomiem:
i niech do tumu, i rozwaania teoretyczne... No, tak! - zaczerwieni si, zrobio mu si gorco. - Oto
do czego moe doprowadzi niepowodzenie. No dobrze, ale c ja mog zrobi?
Nagle nogi jak gdyby przykleiy mu si do asfaltu: naprzeciw zamaszycie kroczy chopiec z plecakiem
i paszczem na rku. Adam? Krawcowi zrobio si zimno, serce zamaro mu w piersiach - jakby nie
czowiek zblia si do niego, ale ucieleniony wyrzut sumienia. Oczy Adama byy zamylone i ze,
kciki ust niechtnie opuszczone w d. Zaraz zobaczy mnie i pozna... - Wiktor odwrci oczy, aby
si nie zdradzi, ale ciekawo bya silniejsza: spojrza prosto na tamtego. Nie, teraz Adam nie
sprawia wraenia niewolnika, lecz czowieka pewnego siebie, silnego i zdecydowanego...
W pamici oy obraz: rozczochrana gowa na tle ciemnych cian, rozszerzone z nienawici renice,
piciokilogramowa elazna hantla, uniesiona nad jego twarz.
Przyjezdny min go. Oczywicie, skde miaby mnie pozna? - westchn z ulg Krawiec. - Ale po co
wrci? Czego chce?

Spoglda za oddalajcym si chopcem. Moe dogoni go, opowiedzie, co si stao? Zawsze jaka
pomoc... Nie. Kto tam wie, co go tu przynioso. - Znowu opanowaa go rozpacz. - Doigralimy si,
doeksperymentowali, niech to... Chowamy si przed sob. Zaraz... przecie jest jeszcze jeden wariant.
Tylko czy to co da? - Wiktor w napiciu zagryz wargi.
Adam znik wrd spacerowiczw.
No, do tej rozterki - potrzsn gow Krawiec. - Nie sam pracuj. I ucieka te nie wolno, trzeba
ratowa prac...
Wycign z kieszeni drobne, przeliczy, przekn lin z godu i wszed na poczt.
Pienidzy wystarczyo zaledwie na krtk depesz: Moskwa, Uniwersytet, Wydzia Biologii,
Kriwoszein. Przyjedaj natychmiast. Walentin.
Wysawszy depesz, Krawiec wyszed na prospekt, doszed do rogu i skrci w ulic prowadzc do
Instytutu Systemologii. Przeszed kawaek i obejrza si, czy go kto nie ledzi. Ulica bya pusta. Tylko
z budynku domu towarowego patrzya na niego pikna dziewczyna owietlona metrowymi literami
neonu: Przechowujcie pienidze w kasie oszczdnoci. Dziewczyna trzymaa w rku ksieczk
oszczdnoci, a jej wzrok obiecywa, e pokocha tych, co oszczdzaj.
Nad okienkiem recepcji w Domu Kochonika widnia napis:
Miejsce dla czowieka - 60 kop.
Miejsce dla konia - 1 rb. 20 kop.
Przyjezdny z Wadywostoku westchn i wycign dowd osobisty.
- Prosz za szedziesit...

Rozdzia czwarty
To, co niemoliwe, jest niemoliwe. Na przykad, niemoliwe jest poruszanie si szybciej od
wiata... Zreszt, gdyby nawet byo to moliwe - czy warto si wysila? I tak nikt tego nie
dojrzy i nie oceni.
K. Prutkow - inynier, myl nr 17
Rankiem nastpnego dnia dyurny Komendy Miejskiej przekaza oficerowi dochodzeniowemu
Onisimowowi raport milicjanta, ktry pilnowa opiecztowanej pracowni. Milicjant meldowa, e
w nocy - midzy pierwsz a drug - nieznany mczyzna w jasnej koszuli prbowa wtargn do
pracowni przez okno. Sposzony okrzykiem milicjanta zeskoczy z parapetu i skry si w parku.
- Jasne! - Onisimow z zadowoleniem zatar rce. - Cignie go na miejsce przestpstwa...
W dniu wczorajszym wysa wezwanie do obywatela Azarowa i obywatelki Koomyjec. Na pojawienie
si profesora Azarowa Onisimow oczywicie nie liczy, chcia jednak mie grzbiet wezwania, ktry
mgby posuy do wasnej obrony. Natomiast Helena Koomyjec, inynier z biura Konstrukcyjnego,
ssiadujcego z Instytutem Systemologii, przybya punktualnie o dziesitej.
Gdy pojawia si w gabinecie, Onisimow zrozumia znaczenie falistych ruchw rk Chioboka: staa
przed nim pikna kobieta. Dobra! - pomyla. Kady szczeg jej postaci oddzielnie wyglda cakiem
zwyczajnie: ciemne wosy - jak wosy, nos - jak nos (nawet lekko zadarty) i owal twarzy te zupenie

zwyczajny - a wszystko razem miao t harmoni, ktrej nie trzeba analizowa, ale po prostu
zachwyca si i podziwia wielkie poczucie miary natury.
Onisimow przypomnia sobie posta zmarego Kriwoszeina i poczu czysto mskie oburzenie.
Susznie, to nie by dla niej partner, mia racj Chiobok. Co ona w nim takiego widziaa? Szukaa
oparcia, czy co? A moe ma z dobr pensj? Podobnie jak wikszo mczyzn, ktrych
powierzchowno i wiek nie pozostawiaj nadziei na liryczne sukcesy, Onisimow mia niezbyt dobre
mniemanie o piknych kobietach.
- Prosz, niech pani siada. Czy mwi pani co nazwiska: Kriwoszein Walentin Wasiliewicz...
- Tak - gos miaa gboki, piewny.
- ...i Krawiec Wiktor Witaliewicz?
- Wiktor? Tak - Helena Koomyjec umiechna si ukazujc rwne zby. - Tylko nie wiedziaam, e on
jest Witaliewicz. A o co chodzi?
- Co pani moe powiedzie o stosunkach midzy Kriwoszeinem a Krawcem?
- No... pracowali razem... Wiktor zdaje si jest Wali... to znaczy Kriwoszeina, jakim dalekim krewnym.
Wydaje mi si, e byli zaprzyjanieni... A co si stao?
- Pani wybaczy, ale tutaj ja zadaj pytania - Onisimow mia nadziej, e wytrcona z rwnowagi powie
wicej, i nie spieszy si z wyjanieniem sytuacji. - Czy czyy pani bliskie stosunki z Kriwoszeinem?
- Tak...
- Z jakiego powodu rozstalicie si?
Oczy Heleny Koomyjec stay si zimne, na policzkach pojawi si i znik rumieniec.
- To nie ma nic wsplnego ze spraw!
- A skd pani wie, co ma, a co nie ma zwizku ze spraw? - oywi si Onisimow.
- Dlatego e... bo... bo to nie moe mie adnego zwizku z niczym. Rozstalimy si i koniec.
- Jasne... no, dobrze, pozostawmy na razie t spraw. Prosz powiedzie, gdzie mieszka Krawiec?
- W internacie dla modych specjalistw w osiedlu akademickim, tak jak wszyscy praktykanci.
- A dlaczego nie u Kriwoszeina?
- Nie wiem. Widocznie tak byo im wygodniej...
- Pomimo pokrewiestwa i przyjani? Jasne... A jak Krawiec odnosi si do pani? Okazywa
zainteresowanie pani osob? - Onisimow prbowa wycisn ze swojej wersji wszystko.
- Okazywa.- Helena Koomyjec przygryza warg, ale nie wytrzymaa. - Myl, e i pan by okazywa,
gdybym pozwolia.
- Aha, to znaczy e Krawcowi pani pozwalaa? Prosz powiedzie, czy Kriwoszein nie by zazdrosny o
Krawca?
- Moe i by... tylko nie rozumiem, co pana to obchodzi? - Kobieta spojrzaa na Onisimowa z ostr
niechci. - Co to za aluzje? Co si stao, moe pan mi wreszcie wyjani!

- Spokojnie, obywatelko!
Moe jej wyjani? Ale czy to warto? Pytanie, czy jest zamieszana w t spraw... Pewnie, e adna,
moe si podoba, tylko... rodowisko naukowe nie pasuje do powanych przestpstw seksualnych.
Statystyka przemawia na ich korzy. Uczony przez dziewczyn gowy nie straci... Ale Krawiec...
Rozmylania Onisimowa przerwa dzwonek telefonu. Podnis suchawk.
- Sucham, Onisimow.
- Wyszlimy na poszukiwanego, towarzyszu kapitanie - zameldowa funkcjonariusz. - Chcecie by przy
zatrzymaniu?
- Oczywicie!
Czekamy przy dworcu lotniczym, samochd 57-28 DNA.
- Jasne! - Onisimow wsta, wesoo spojrza na kobiet. - Chyba innym razem dokoczymy, Heleno
Iwanowno. Podpisz pani wezwanie, prosz si nie denerwowa, nie mie pretensji. Wszyscy mamy
nerwy - i pani, i ja...
- Ale co si stao?
- Prowadzimy dochodzenie. Na razie nie mog nic powiedzie. No, ycz powodzenia!
Onisimow odprowadzi kobiet, wycign z szuflady pistolet, zamkn pokj i pobieg na wewntrzne
podwrze komendy do samochodu.

nienobiay I podkoowa do budynku dworca lotniczego punktualnie o 13.00. Podjecha bkitny


trap. Tgi, niewysoki mczyzna w wskich zielonych spodniach i pstrej wypuszczonej koszuli zbieg
pierwszy po schodkach i wymachujc wzorzyst torb turystyczn, szed po szecioktnych pytach
betonowych ku ogrodzeniu. Mczyzna rozglda si energicznie szukajc kogo w tumie
oczekujcych, wreszcie znalaz i rzuci si na spotkanie.
- No, cze! Co to za gwat w okresie urlopowym, co to za przyjedaj natychmiast?! Poka no si!
O, poprawie si, nawet wyprzystojniae, sowo daj! Co to jednak znaczy cay rok nie widzie
czowieka! I oblicze ci jako wyszlachetniao, i nawet na szczk mog patrze bez odrazy...
- Ty si te poprawi na doktoranckim chlebie - witajcy ogarn go krytycznym spojrzeniem. Dorobie si!
- Bracie, to nie jest taki zwyky dorobek, to jest rezerwa informacyjno-materialna. Potem ci opowiem,
nawet zademonstruj. To jest, Waek, zupeny przewrt... Ale zacznijmy od ciebie: czemu cigne
mnie przed terminem? Nie, chwileczk! - Pasaer samolotu wycign z kieszeni notes, a z niego kilka
czerwonych banknotw. - Zwracam dug.
- Jaki dug? - witajcy odsun rk z pienidzmi.
- Na mio bosk, przesta! - pasaer protestujco podnis rk. - Wiedziaem, wiem, z gry ju si
spodziewaem: taki roztargniony uczony, ktry nie znia si do zapamitywania jakich trywialnych
drobiazgw... Nie trzeba. Ju ja ci znam: nie zapominasz nawet o groszowych dugach. Trzymaj
pienidze, nie wygupiaj si!

- Nie, nie - umiechn si mikko tamten - mnie nic nie jeste winien. Widzisz... - Zajkn si pod
badawczym spojrzeniem pasaera.
- Co za cholera! - niespokojnie rzuci przyjezdny. - Zacze wosy farbowa, ty, pseudoszatynie?
A blizna? Blizna nad praw brwi gdzie si podziaa? - gos jego nagle ciszy si do szeptu. Czowieku... kto ty jeste?!
W midzyczasie tum przybyych i witajcych rozproszy si. Piciu mczyzn, ktrzy nikogo nie witali
i nigdzie si nie spieszyli, rzucio papierosy i szybko otoczyo rozmawiajcych.
- Tylko spokojnie! - uprzedzi Onisimow wpychajc si midzy laboranta i wytrzeszczajcego oczy
pasaera, ktry ciska w rku pienidze. - Przy prbie oporu bdziemy strzela.
- Co... - oszoomiony pasaer cofn si o krok, lecz natychmiast zosta mocno chwycony pod rce.
- Nie co, ale milicja, obywatelu... Kriwoszein, jeli si nie myl? - Onisimow umiechn si
z maksymaln uprzejmoci. - Was te trzeba bdzie zatrzyma. Rozprowadzi do samochodw!
...Wiktor Krawiec, rozsiadajc si na tylnym siedzeniu Wogi midzy Onisimowem a drugim
milicjantem, umiecha si zmczonym, spokojnym umiechem.
- Nawiasem mwic, na waszym miejscu nie umiechabym si - zauway Onisimow. - Za takie arty
wyrok ronie.
- E, co tam wyrok! - Krawiec beztrosko machn rk. - Najwaniejsze, e chyba zrobiem waciwy
krok.

- Nie spodziewaem si zupenie, e mj powrt zacznie si epizodem kryminalnym - odezwa si


pasaer samolotu, kiedy wprowadzono go do gabinetu Onisimowa. - No c, raz w yciu to moe by
interesujce.
Nie oczekujc na zaproszenie usiad na krzele i rozejrza si.
Onisimow nie odzywajc si usiad naprzeciwko: walczyy w nim sprzeczne uczucia: triumf (To si
nazywa operacja! To dopiero sukces! Dwch naraz, i to chyba na gorcym uczynku!) i niepokj. Do
chwili obecnej dochodzenie opierao si na fakcie, e w pracowni zmar lub zosta zabity Kriwoszein.
Tymczasem... Onisimow uwanie przyjrza si zatrzymanemu: wysokie czoo z zatokami, wypuke luki
brwiowe, czerwonosina blizna nad praw brwi, piegowata twarz z penymi policzkami, szeroki
zadarty nos, krtko ostrzyone rudawe wosy - bez wtpienia siedzia przed nim Kriwoszein. No, to
mi si udao!... Ale kogo oni tam, do diaba, zaatwili? No, teraz wreszcie wyjani wszystko do
koca!
- A to co? Aluzja? - Kriwoszein pokaza na zakratowane okna. - eby si szybciej przyznawali?
- Nie, hurtownia tu kiedy bya - oficer przypomnia sobie, e t sam odpowiedzi rozpocz
wczorajsze przesuchanie laboranta i umiechn si. - Od tego czasu kraty pozostay... No, jak
samopoczucie, Walentinie Wasiliewiczu?
- Dzikuj... przepraszam, nie znam waszego nazwiska... nie skar si. A wasze?
- Tak samo - skin gow Onisimow. - Z tym, e moje samopoczucie nie ma bezporedniego zwizku
ze spraw.
Umiechali si do siebie szeroko i z napiciem, jak bokserzy przed mordobiciem.

- A moje niby ma? Ju sobie pomylaem, e to taki zwyczaj: pyta o samopoczucie pasaerw,
ktrych ni z tego, ni z owego apiecie na lotnisku. No wic, jaki waciwie zwizek ma moje zdrowie
z wasz spraw?
- My nie apiemy, obywatelu Kriwoszein, ale zatrzymujemy - ostro poprawi go Onisimow. - A moje
zainteresowanie waszym zdrowiem jest cakowicie uzasadnione, poniewa posiadam wiadectwo
lekarskie oraz zeznania wiadkw, stwierdzajce wasz zgon.
- Mj zgon! - Kriwoszein z odrobin kokieterii obejrza samego siebie. - No c, jeli macie takie
informacje, to prosz mnie przewie do sali sekcyjnej... - Nagle co sobie uwiadomi: umiech znik.
Spojrza na Onisimowa chmurnie i niespokojnie: - Posuchajcie, towarzyszu, jeli artujecie, to bardzo
gupio. Co to za historia?
- Na mio bosk, jakie znw arty! - Onisimow szeroko rozoy rce. - Przedwczoraj wasze zwoki
zostay znalezione w pracowni, sam widziaem... to znaczy, oczywicie, nie wasze, poniewa widz, e
cieszycie si dobrym zdrowiem, tylko bardzo podobnego do was osobnika. Zwoki zostay przez
wszystkich zidentyfikowane jako wasze.
- O, cholera! - Kriwoszein zgarbi si, potar domi policzki. - Moecie pokaza mi te zwoki?
- No... przecie sami dobrze wiecie, e nie. Przecie pozosta tylko szkielet. Bardzo nieadny kawa,
paskudny... Bardzo rnie mona to tumaczy.
- Szkielet?! - Kriwoszein podnis gow, w jego zielonych, rudo nakrapianych oczach pojawi si
niepokj. - Jak to? Gdzie?
- To stao si tam, na miejscu przestpstwa, jeli rzeczywicie wam s potrzebne wyjanienia ode
mnie na ten temat - odpowiedzia z naciskiem Onisimow. - Moe jednak sami lepiej bycie to
wyjanili?
- Byy zwoki, zosta szkielet... - mrukn marszczc w zamyleniu czoo Kriwoszein. - Ale... aha, wobec
tego to nie wyglda tak strasznie! On tutaj czasu darmo nie traci... widocznie co mu nie wyszo. Uff,
cholera, a ja ju... - uspokoi si, ostronie spojrza na Onisimowa. - Krcicie wy tu co, towarzyszu,
nie wiadomo po co. Zwoki tak ni z tego, ni z owego w szkielety si nie zmieniaj, troch si na tym
znam. A poza tym w jaki sposb udowodnicie, e to s moje zwoki... a waciwie podobnego do mnie
czowieka, skoro zniky? Co tu nie gra.
- By moe. Dlatego wanie chc, ebycie sami wyjanili. Tym bardziej e zajcie miao miejsce
w powierzonej wam pracowni.
- W powierzonej mi?... Hm... - Kriwoszein umiechn si, pokrci gow. - Boj si, e z tego
wyjanienia nic nie wyjdzie. Sam musiabym si dopiero zorientowa.
Ten te zacznie si wypiera! - westchn ze smutkiem Onisimow, przysun sobie arkusz papieru
i otworzy wieczne piro.
- Wobec tego zacznijmy od pocztku. Nazywacie si Kriwoszein Walentin Wasiliewicz?
- Tak.
- Wiek 35 lat? Rosjanin? Kawaler?
- Zgadza si.

- Mieszkacie w Dnieprowsku, jestecie kierownikiem pracowni nowych systemw w Instytucie


Systemologii?
- Co to, to ju nie. Mieszkam w Moskwie, jestem na studiach doktoranckich przy Wydziale Biologii
Uniwersytetu Moskiewskiego. Prosz! - Kriwoszein wycign przez st dowd osobisty i legitymacj
subow.
Dokumenty byy do sfatygowane. Wszystko, nawet czasowe zameldowanie w Moskwie na okres
trzech lat, zgadzao si z owiadczeniem Kriwoszeina.
- Jasne - Onisimow schowa je do szuflady. - Szybko to si w Moskwie robi, patrzcie no tylko! Jeden
dzie!
- Co chcecie przez to powiedzie? - Kriwoszein podrzuci gow, wojowniczo unis praw brew.
- To chc powiedzie, e te wasze dokumenty to lipa. Taka sama lipa, jak u waszego wsplnika,
ktremu na lotnisku chcielicie przekaza pienidze. Alibi sobie montujecie? Prny trud. Sprawdzimy
i co wtedy?
- Prosz bardzo, sprawdzajcie.
- Sprawdzimy, sprawdzimy. U kogo pracujecie na Uniwersytecie? Kto jest waszym kierownikiem?
- Profesor Wano Aleksandrowicz Androsjaszwili, kierownik katedry fizjologii, czonek korespondent
Akademii Nauk.
- Jasne - Onisimow wykrci numer. - Dyurny? Mwi Onisimow. Szybciutko poczcie si z Moskw.
Niech pilnie doprowadz do operacyjnego wideotelefonu... zapiszcie: Wano Aleksandrowicz
Androsjaszwili, profesor, kieruje katedr fizjologii na Uniwersytecie. Szybko! - triumfalnie spojrza na
Kriwoszeina.
- Wideotelefon operacyjny, ale to peny komfort! - cmokn Kriwoszein. - Widz, e technika
ledztwa siga granic fantastyki. A czy to bdzie prdko?
- Kiedy bdzie, to bdzie, nie spieszcie si. Mamy jeszcze o czym porozmawia. - Jednak pewno
siebie Kriwoszeina wywara na Onisimowie wraenie. Zacz mie wtpliwoci- A moe rzeczywicie
jaki gupi zbieg okolicznoci? Sprawdz jeszcze. - Czy znacie Helen Iwanown Koomyjec?
Twarz Kriwoszeina utracia wyraz spokoju - napi si, spogldajc ponuro i wyczekujco na
Onisimowa.
- Tak. A co takiego?
- Blisko?
- A co?
- Z jakiego powodu rozstalicie si z ni?
- Bardzo was przepraszam, towarzyszu, ale to ju zupenie nie wasza sprawa! - W gosie Kriwoszeina
zabrzmiaa wcieko. - Do moich prywatnych spraw nie pozwol si miesza ani Bogu, ani diabu,
ani milicji!
- Jasne - skin gow Onisimow zachowujc zimn krew. On! Nie ma co: on! Tylko po co cigle krci,
na co liczy? - Dobrze, zadam atwiejsze pytanie: kto to jest Adam?

- Adam? Pierwszy czowiek na Ziemi. A co takiego?


- Dzwoni wczoraj do Instytutu... ten pierwszy czowiek, interesowa si, gdzie jestecie, chcia si
z wami zobaczy.
Kriwoszein obojtnie wzruszy ramionami.
- A kim jest ten czowiek, ktry spotka was na lotnisku?
- Ten, ktrego niezbyt dowcipnie nazwalicie moim wsplnikiem? To... - Kriwoszein w zamyleniu
unis i opuci brwi. - Boj si, e to nie ten, za ktrego go wziem.
- Ot wanie i mnie si zdaje, e to nie ten! - oywi si Onisimow. - Zupenie nie ten! No, wic kto
to jest?
- Nie wiem...
- Znowu chcecie si wykrci! - paczliwym gosem zawoa Onisimow i rzuci piro. - Przestacie
zawraca gow, obywatelu Kriwoszein, nie wypada po prostu! Dawalicie mu przecie pienidze,
czterdzieci rubli dziesitkami. I co, nie wiedzielicie, komu dajecie?
W tym momencie do gabinetu wszed mody czowiek w biaym fartuchu i spojrzawszy z wyran
ciekawoci na Kriwoszeina pooy na stole formularz i wyszed. Onisimow spojrza na dokument: by
to wynik analizy daktyloskopijnej zatrzymanego. Kiedy podnis wzrok na Kriwoszeina, na twarzy mia
wspczujco-triumfalny umiech.
- No wic waciwie to ju wszystko. Moemy nie czeka na konfrontacj z profesorem z Moskwy,
zreszt na pewno jej i tak nie bdzie. Odciski waszych palcw, obywatelu Kriwoszein, s cakowicie
identyczne z odciskami, pobranymi przeze mnie na miejscu przestpstwa. Moecie si sami
przekona, prosz! - Wycign przez st formularz i lup. - Tak e skoczmy ju t zabaw. I wecie
pod uwag - gos Onisimowa sta si surowy - e to wasze pocignicie z lotem do Moskwy
i faszywymi dokumentami bardzo was obcia... Za premedytacj i prb wprowadzenia w bd
organw cigania sd dodaje od trzech do omiu lat.
Kriwoszein w zamyleniu wysunwszy doln warg wpatrywa si w formularz.
- A powiedzcie, dlaczego nie mona by przypuci - powiedzia spojrzawszy na Onisimowa - e istnieje
dwu ludzi o jednakowych odciskach palcw?
- Dlaczego? Choby dlatego, e przez sto lat istnienia daktyloskopii czego takiego jeszcze nie byo.
- No, wielu rzeczy dawniej nie bywao... sputnikw nie byo, bomb wodorowych, maszyn
elektronowych, a teraz s.
- A co tu maj do rzeczy sputniki? - wzruszy ramionami Onisimow. - Sputniki sputnikami, a odciski
palcw - to odciski palcw, dowd nie do obalenia. No wic, bdziecie odpowiada?
Kriwoszein przenikliwie, zamylonym wzrokiem spojrza na oficera i mikko umiechn si.
- Jak si nazywacie, towarzyszu?
- Nazywam si Matwiej Apollonowicz Onisimow, a co takiego?
- Wiecie co, towarzyszu Onisimow: rzucie wy lepiej t spraw.
- Jak to, rzucie?

- Zwyczajnie - zamknijcie. Jak to si tam u was formuuje: z braku dowodw czy z braku cech
przestpstwa. I przekazano do archiwum dnia tego a tego
Onisimowa po prostu zatkao. Pierwszy raz w caej swojej praktyce milicyjnej zetkn si z podobn
bezczelnoci.
- Widzicie, towarzyszu Onisimow... bdziecie kontynuowa t rnorodn i w normalnych
przypadkach z pewnoci poyteczn dziaalno: przesuchania, zatrzymania, identyfikacje,
porwnywanie odciskw palcw, bdziecie niepokoi rnych bardzo zajtych ludzi wezwaniami do
wideotelefonu... - Kriwoszein rozwija myl gestykulujc praw rk. - I przez cay czas bdzie si wam
wydawao, e - jeszcze troch - i bdziecie mieli rozwizanie, e sprzecznoci uo si w fakty, fakty
w poszlaki, e uczciwo zatriumfuje, a zo dostanie wyrok z dodatkiem za premedytacj... westchn ze wspczuciem. - W adne fakty te sprzecznoci si nie uo, to nie ten przypadek.
I rozwizania te nie znajdziecie, po prostu dlatego, e poziomem mylenia nie dorolicie jeszcze do
niego...
Onisimow nachmurzy si, z uraz zacisn wargi.
- Nie, nie! - zamacha rkami Kriwoszein. - Nie pomylcie tylko, e chc was obraa, powtpiewa
w wasze zdolnoci detektywistyczne! Widz przecie, e pracujecie z uporem i dokadnie. Tylko, jak
by to powiedzie? - popatrzy zmruonymi oczyma na zalany socem prospekt za zakratowanym
oknem. - Aha, wemy taki przykad. Szedziesit lat temu, jak z pewnoci wiecie, maszyny
w fabrykach byy napdzane par albo dieslami. Przez hale bieg wa transmisyjny, od niego do
maszyn biegy pasy napdowe, wszystko to krcio si, warczao, klaskao i radowao sw
barbarzysk wspaniaoci oko dyrektora albo waciciela. Potem przysza elektryczno, w chwili
obecnej wszystkie te urzdzenia zastpiy silniki elektryczne, ktre wbudowuje si bezporednio
w maszyn...
Znw, tak jak wczoraj w czasie przesuchania laboranta, Onisimowra ogarny wtpliwoci: co tu nie
jest w porzdku! Przez jego gabinet przewino si wielu ludzi, polerowali krzeso, wiercc si
wskutek niemiych pyta: ponurzy modziecy, ktrzy przez gupot wpltali si w podejrzane
historie, paczliwe spekulantki, przypochlebnie swobodni w zachowaniu pracownicy aparatu
gospodarczego zdemaskowani w czasie kontroli, zahartowani, znajcy wszystkie przepisy
recydywici... I wszyscy oni, wczeniej czy pniej, pojmowali, e gra jest przegrana, e nastpia
chwila, kiedy trzeba si przyzna i stara, eby w protokole wyranie bya uwidoczniona szczero
przyznania si. A ten... siedzi jakby nigdy nic, macha rk i starannie, na dobrym popularnym
poziomie wyjania, dlaczego naley zamkn spraw. Znowu ten brak gry miesza mi szyki! No, nie,
dwa razy w tym samym miejscu si nie polizn!
Onisimow by dowiadczonym pracownikiem dochodzeniowym i wiedzia dobrze, e licz si nie
wtpliwoci, wraenia, ale fakty. Te za - cikie i niewtpliwe - przemawiay przeciw Kriwoszeinowi i
Krawcowi.
- ...Teraz wyobracie sobie, e w jakiej dawnej fabryce zamiana mechanicznego napdu maszyn na
elektryczny zasza nie w cigu lat, ale od razu, przez noc - cign Kriwoszein. - Co pomyli sobie
waciciel fabryki, kiedy przyjdzie rano na hal? Oczywicie, e kto ukrad maszyn parow, wa
transmisyjny, pasy i koa. Aby poj, e to nie kradzie, ale przewrt techniczny, musiaby zna fizyk,
elektrotechnik, elektrodynamik- Ot wy, towarzyszu Onisimow, mwic obrazowo, jestecie
wanie w sytuacji takiego waciciela.

- Fizyk, elektrotechnik, elektrodynamik... - w roztargnieniu powtrzy Onisimow patrzc na


zegarek: dugo cz t Moskw! - I teori informacji, teori modelowania procesw losowych te
trzeba zna, co?
- Oho! - Kriwoszein odchyli si w krzele i spojrza na Onisimowa z nieukrywanym zachwytem. - To i o
tych naukach te wiecie?
- My wszystko wiemy, obywatelu Kriwoszein.
- No, widz, e z wami atwo nie pjdzie...
- Nie radz nawet prbowa. No, wic jak: bdziemy liczy na nielegalne zamknicie sprawy czy
powiemy ca prawd?
- Uff... - Kriwoszein wytar chusteczk czoo i policzki. - Gorco tu u was... No, dobrze. Umwmy si
tak, towarzyszu Onisimow: ja sam si zorientuj w tym zajciu, a potem powiem wam.
- Nie - pokrci gow Onisimow. - Tak to my si nie bdziemy umawia. Nie ma takiego zwyczaju,
eby podejrzany sam prowadzi dochodzenie w swojej sprawie. W ten sposb adnego przestpstwa
by si nie wykryo.
- A, niech to szlag trafi!... - zacz Kriwoszein, ale otworzyy si drzwi i modziutki porucznik oznajmi:
- Towarzyszu Onisimow, Moskwa!
Onisimow i Kriwoszein weszli na pitro, do pokoju cznoci.

...Profesor Androsjaszwili przybliy twarz do ekranu wideotelefonu tak gwatownie, jakby chcia
przebi od wewntrz ekran kineskopu swym drapienym, orlim nosem. Tak, poznaje swego
doktoranta Walentina Wasiliewicza Kriwoszeina. Tak, w cigu ostatnich tygodni widywa go
codziennie, a dat wczeniejszych spotka nie podejmuje si okreli, albowiem nie s to wita
kalendarzowe. Tak, doktorant Kriwoszein opuci Uniwersytet na pi dni za jego osobistym
zezwoleniem. Armatnie r profesora wstrzsao gonikiem wideotelefonu... Czuje si gboko
rozgoryczony i oburzony, e oderwano go od egzaminw dla jakiej dziwacznej procedury. Jeli
milicja - mwic to Androsjaszwili skierowa gorce spojrzenie swych granatowoczarnych oczu na
Onisimowa - przestanie wierzy w dowody osobiste, ktre sama wydaje, to on najprawdopodobniej
bdzie zmuszony przekwalifikowa si z biologa na eksperta od ustalania tosamoci wszystkich
swoich doktorantw, studentw, krewnych, a ponadto take i wszystkich czonkw rzeczywistych
i czonkw korespondentw Akademii Nauk, ktrych ma honor zna! Ale w tej sytuacji moe powsta
pytanie: kime jest on sam, profesor Androsjaszwili, i czy dla potwierdzenia jego wtpliwej
tosamoci nie naleaoby dostarczy samochodem milicyjnym rektora uniwersytetu albo - jeszcze
lepiej - prezesa Akademii Nauk?
Wypowiedziawszy wszystko to jednym tchem, profesor na poegnanie kiwn gow; Niedobrze!
Wierzy trzeba! - i znik z ekranu. Mikrofon przekaza do Dnieprowska trzanicie zamykanych drzwi.
Na ekranie ukaza si ysy grubas z odznakami majora na niebieskiej koszuli, ktry z min mczennika
owiadczy:
- Co wy tam, towarzysze, sami nie moecie sobie poradzi? Koniec!
Ekran zgas.

A profesor wci jeszcze jest na mnie obraony - myla Kriwroszein schodzc po schodach przed
sapicym wciekle Onisimowem. - Zreszt nic dziwnego: zlitowa si nade mn, przyj na studia
doktoranckie poza konkursem, a ja si odwrciem do niego plecami i co ukrywam. Gdyby mnie nie
przyj, nic by z tego nie wyszo. Na egzaminach pociem si jak pierwszoroczniak. Z filozofi
i jzykiem jeszcze jako mi poszo, a z kierunku... Oczywicie, czy przeczytane w popiechu
podrczniki mog zamaskowa brak systematycznej wiedzy?
...Byo to rok temu. Po egzaminie z biologii Androsjaszwili zaprosi go do swojego gabinetu, usadowi
w skrzanym fotelu, sam stan przy oknie i zacz mu si przyglda, przechyliwszy na prawe rami
wielk ysiejc gow.
- Ile pan ma lat?
- Trzydzieci cztery.
- Na granicy... W przyszym roku bdzie pan obchodzi w krgu przyjaci trzydzieste pite urodziny
i postawi pan krzyyk na dziennych studiach doktoranckich. A zaocznie... one istniej nie po to, aby
si uczy, ale eby mie dodatkowy patny urlop, nie bdziemy zreszt o tym mwi. Przeczytaem
pana autoreferat: dobry, dojrzay, przeprowadza pan ciekawe porwnania midzy prac orodkw
nerwowych i ukadw elektronicznych. Postawiem celujco. Ale... - profesor podnis kart,
spojrza - egzaminu pan nie zda, drogi panie! To znaczy zda pan na trjk, co sprowadza si do tego
samego: z dostatecznym z kierunku nie przyjmujemy.
Twarz Kriwoszeina widocznie zmienia si, poniewa profesor zacz mwi wspczujcym gosem.
- Niech pan powie, po co to panu potrzebne, przechodzi na studia doktoranckie? Przegldnem
paskie dokumenty: pracuje pan w interesujcym instytucie, ma pan dobre stanowisko, pan jest
cybernetykiem?
- Systemotechnikiem.
- Dla mnie to niczym si nie rni. No wic po co?
Kriwoszein by przygotowany na takie pytanie.
- Wanie dlatego, e jestem systemotechnikiem i systemologiem. Czowiek jest najbardziej zoonym
i najwyej zorganizowanym ukadem spord wszystkich znanych. Chc go zanalizowa w peni: jak
zbudowane jest wszystko w ustroju ludzkim, jak powizane, co na co oddziauje. Mwic z grubsza,
chc pozna wspdziaanie elementw.
- eby wykorzysta te zasady do tworzenia nowych ukadw elektronowych? - Androsjaszwili
ironicznie skrzywi wargi.
- Nie tylko... a waciwie nie tyle. Widzi pan, panie profesorze... kiedy wszystko byo inaczej. Upa
i mrz, wytrzymao w pogoni za zdobycz lub w ucieczce przed niebezpieczestwem, gd lub
prymitywne jedzenie w rodzaju surowego misa, silne przecienia mechaniczne przy pracy, walka,
w ktrej wytrzymao czaszki sprawdzana bya uderzeniami paki, sowem, otoczenie stawiao kiedy
czowiekowi takie wymagania, jak... powiedzmy, jak instytucje wojskowe stawiaj obecnie sprztowi
rakietowemu. (Profesor chrzkn, ale nic nie powiedzia.) Takie rodowisko przez setki tysicy lat
uformowao homo sapiens, Rozumnego Sscego Krgowca. Ale przez ostatnie dwiecie lat, liczc od
wynalazku maszyny parowej, wszystko zmienio si. Stworzylimy sztuczne rodowisko: silniki
elektryczne, materiay wybuchowe, rodki farmakologiczne, tamy produkcyjne, komunalne systemy
usugowe, transport, podwyszona radiacja atmosferyczna, maszyny elektronowe, szczepienia

profilaktyczne, drogi asfaltowe, benzyna, wska specjalizacja zawodowa... sowem, ycie


wspczesne. Jako inynier, ja rwnie bior udzia w tworzeniu tego sztucznego rodowiska, ktre
obecnie okrel ycie czowieka w dziewidziesiciu procentach, a wkrtce bdzie okrela je w stu przyroda pozostanie tylko na spacery niedzielne. Jednak jako czowiek sam odczuwam pewien
niepokj... - Po chwili cign dalej: - To sztuczne rodowisko pozbawia czowieka wielu cech i funkcji,
nabytych w cigu procesu ewolucyjnego. Sia, zrczno, wytrzymao obecnie kultywowane s tylko
w sporcie, umiejtno logicznego mylenia, dum staroytnych Grekw - przejmuje maszyna.
Natomiast nowych jakoci czowiek nie nabywa - zbyt szybko zmienia si rodowisko, ustrj
biologiczny nie nada. Postpowi technicznemu towarzyszy uspokajajcy, ale niezbyt
przekonywajcy bekot, e czowiek zawsze bdzie sta na wysokoci zadania. Nawiasem mwic,
niektre konkretne jednostki ju teraz nie stoj, a co dopiero bdzie w przyszoci. Przecie ogromnej
liczby ludzi nie sta na to, aby panowa nad wspczesnym yciem: wiele wiedzie, wiele umie,
szybko uczy si nowego, pracowa twrczo, optymalnie regulowa swe zachowanie.
- I jak pan chce im pomc?
- Jak pomc, nie wiem, ale warto choby tylko naleycie zbada problem niewykorzystywanych przez
czowieka zdolnoci organizmu. Na przykad, zanikajce funkcje: powiedzmy, umiejtno naszych
dalekich przodkw przeskakiwania z drzewa na drzewo albo spania na gazi. Teraz to ju nie jest
potrzebne, ale odpowiednie struktury nerwowe pozostay. Albo wemy gsi skrk na skrze, na
ktrej prawie nie ma wosw. Ten odruch jest realizowany przez niezwykle zoon sie nerwow.
Moe uda si przebudowa, przeprogramowa stare odruchy do nowych potrzeb?
- No tak! A wic marzy pan o modernizacji i racjonalizacji czowieka? - Profesor wysun gow do
przodu. - Bdzie ju nie homo sapiens, ale homo modernus rationalis, co? A nie wydaje si panu,
drogi panie systemotechniku, e drog racjonalizacji mona by czowieka zmieni w skrzynk
z jednym palcem do naciskania guzikw? Mona zreszt i bez palca, ze sterowaniem prdami
bioelektrycznymi mzgu...
- Jeliby zupenie zracjonalizowa, to mona i bez skrzynki - wtrci Kriwoszein.
- I to te racja! - profesor przechyli, gow na rami, patrzc z zaciekawieniem na Kriwoszeina.
Wyranie podobali si sobie.
- Nie racjonalizowa, ale wzbogaca: o tym mylaem.
- Wreszcie! - profesor szybko przeszed si po gabinecie. - Wreszcie do szerokich krgw technikw,
pogromcw przyrody nieoywionej, twrcw sztucznego rodowiska zacza dociera myl, e i oni
s ludmi! Nie nadludmi, ktrzy za pomoc intelektu, tablic i nomogramw mog pokona wszystko
i wszystkich, ale po prostu ludmi. Czeg to nie staramy si zbada i poj: czstki elementarne,
prnia, promienie kosmiczne, antywiaty, tajemnice Atlantydy... Tylko siebie nie chcemy zbada ani
zrozumie. To, widzicie, trudne, nieciekawe, nie mona tego uchwyci... Cche, wiat moe zgin, jeli
kady bdzie si zajmowa tylko tym, co atwo daje si uchwyci! - Gos profesora zadwicza
bardziej gardowo ni zwykle. - Czowiek odczuwa biologiczne zainteresowanie samym sob tylko
wtedy, kiedy musi i do szpitala albo kiedy mu potrzebne zwolnienie... Pewnie, jeli dalej tak pjdzie,
to mona bdzie si obej i bez skrzynki. Jak to si mwi: zaatwi nas maszyny na cacy! - Zatrzyma
si przed Kriwoszeinem, pochyli gow i hukn: - Ale z pana jest jednak dyletant, drogi
systemotechniku! Jak prosto to u pana wychodzi: przeprogramowa stare odruchy... Ach, eby to
byo takie atwe jak przeprogramowanie maszyny matematycznej! Tak... z drugiej strony, pan jest
inynierem, z koncepcj, ze wieym spojrzeniem na zagadnienie, do tego odmiennym od naszego

czysto biologicznego... Ojej, co ja zreszt wygaduj! Po co rozbudzam nierealne nadzieje, e co


z pana bdzie! - Profesor odszed pod okno. - Przecie pracy doktorskiej pan i tak nie napisze i nie
obroni, zreszt i plany ma pan zupenie inne. Czy nie tak?
- Inne - przyzna Kriwoszein.
- Widzi pan. Powrci pan do swojej systemologii, a mnie si dostanie od rektora, e nie wychowaem
modych kadr... E tam, bior! - bez adnego przejcia zakoczy Androsjaszwili. Podszed do
Kriwoszeina. - Tylko trzeba si bdzie uczy, przej peny kurs biologii. W przeciwnym razie adnych
moliwoci w czowieku pan nie znajdzie, jasne?
- Oczywicie! - z radoci zgodzi si tamten. - Po to przyjechaem.
Profesor krytycznie spojrza na niego, przycign za rami.
- Zdradz panu tajemnic: sam si ucz. Na wieczorowych studiach, na wydziale techniki
elektronicznej MIE, na trzecim roku. Na wykady chodz i wiczenia odrabiam, i nawet z dwch
przedmiotw jestem do tyu: z elektroniki przemysowej i fizyki kwantowej. Te chc si
dowiedzie, co i jak, bdzie mi pan pomaga... tylko ani sowa!

Powrcili do gabinetu Onisimowa. Kapitan zacz chodzi od ciany do ciany. Kriwoszein spojrza na
zegarek: po pitej - nachmurzy si aujc straconego czasu.
- No, towarzyszu Onisimow, moje alibi zostao potwierdzone. Oddajcie mi, prosz, dokumenty
i rozstaniemy si.
- Nie, chwileczk! - Onisimow, wcieky i niepewny, biega po pokoju.
Matwiej Onisimow by, jak wspomniano wyej, dowiadczonym pracownikiem ledczym i w chwili
obecnej rozumia doskonale, ze wszystkie fakty tej przekltej sprawy zwrciy si przeciw niemu.
Kriwoszein yje, a wic stwierdzona i zaprotokoowana mier Kriwoszeina jest pomyk. Tosamoci
zmarego czy zabitego nie ustali, przyczyny zgonu lub zabjstwa rwnie i nawet nie wyobraa sobie,
jak si do tego zabra... Motyww przestpstwa nie zna, caa wersja si wywraca, zwok nie ma!
Wszystkie fakty wiadcz o tym, e oficer dochodzeniowy Onisimow przeprowadzi ledztwo
w sposb skandaliczny. Prbowa zebra myli. Profesor Azarow rozpozna w zmarym Kriwoszeina.
Profesor Androsjaszwili rozpozna ywego Kriwoszeina i potwierdzi jego alibi. A wic albo jeden, albo
drugi zezna faszywie. Kto - nie wiadomo. Trzeba wic wczy obu do ledztwa. Tylko... wczy do
ledztwa takich ludzi, narazi ich na podejrzenie, a potem znowu okae si, e nie trafiem! Nie
pozbieram si!
Sowem, Onisimow jasno zdawa sobie spraw z jednego: w adnym wypadku nie mona Kriwoszeina
wypuci z rk.
- Nie, poczekajcie! Nie uda si wam, obywatelu Kriwoszein, powrci do waszych ciemnych sprawek!
Mylicie, e jeli... ucharakteryzowalicie zabitego, a potem zlikwidowalicie zwoki, to wszystko wam
si uda? Jeszcze sprawdzimy, kto to jest ten Androsjaszwili i dla jakich motyww was broni! Poszlaki
przeciw wam istniej nadal: odciski palcw, kontakt ze zbiegym, prby wrczenia pienidzy...
Kriwoszein hamujc rozdranienie podrapa si w brod.
- Waciwie nie bardzo wiem, co mi inkryminujecie: e zostaem zabity czy e jestem zabjc?

- Wyjanimy, obywatelu! - tracc resztki opanowania uci Onisimow. - Wszystko wyjanimy! Tylko
nie moe by, ebycie nie mieli z t spraw nic wsplnego... to jest niemoliwe!
- Niemoliwe, co? - Kriwoszein zbliy si do Onisirnowa, jego twarz nalaa si krwi. - Sdzicie, e
skoro pracujecie w milicji, to wiecie, co jest moliwe, a co e niemoliwe!
Nagle twarz jego zacza si zmienia: nos wysun si do przodu, zgrubia, nabra koloru liliowego
i zagi si w d, oczy rozszerzyy si i z zielonych stay si czarne, wosy nad czoem posiwiay
i cofny si, ukazujc ysin, na grnej wardze pojawiy si siwe wsiki, szczka skrcia si... Po
chwili na wstrznitego Onisimowa patrzya gruziska twarz profesora Androsjaszwrili
z zaczerwienionymi biakami oczu, potnym nosem o gniewnie rozdtych nozdrzach i sinymi od
zarostu policzkami.
- Mylisz, kaco, e skoro pracujesz w milicji, to wiesz, co jest moliwe, a co niemoliwe?!
- Przestacie! - Onisimow cofn si ku cianie.
- Niemoliwe! - szala Kriwoszein. - Ja wam poka niemoliwe!
Ostatnie zdanie zakoczy piewnym, gbokim gosem, a twarz jego zacza szybko przybiera rysy
Heleny Koomyjec: zadarty miy nosek, rowe okrge policzki, wygite uki gstych brwi, oczy
wiecce szarym blaskiem...
No, jeli teraz kto wejdzie... - przeleciao przez rozpalon gow Onisimowa: rzuci si, eby
zamkn drzwi na klucz.
- Ej! A to co znowu?! - Kriwoszein, przybrawszy swj poprzedni wygld, sta na rodku pokoju
w postaw wie bokserskiej.
- Nie, ja... pan mnie le zrozumia... - pprzytomnie mamrota Onisimow idc w kierunku biurka. - Co
pan robi?!
- Uff, tylko niech wam do gowy nie przyjdzie telefonowa! - Kriwoszein dyszc usiad; twarz mu
byszczaa od potu. - Bo mog zamieni si w was. Chcecie?
Nerwy zupenie zawiody Onisimowa. Otworzy szuflad.
- Nie trzeba... uspokjcie si... przestacie... nie trzeba... Prosz, oto wasze dokumenty.
- No, tak to ju lepiej... - Kriwoszein wzi dokumenty i podnis z podogi torb. - Kiedy mwiem po
dobremu, e t spraw lepiej si nie interesowa, to nie uwierzylicie. Mam nadziej, e teraz was
przekonaem. egnajcie... majorze Pronin!
Wyszed. Onisimow sta w prostracji, przysuchujc si jakiemu stukaniu, ktre rozlegao si
w pokoju. Po chwili zrozumia, e to stukaj jego zby. Rce te mu si trzsy. Co si ze mn dzieje?!
- chwyci za suchawk, cisn j, usiad na krzele i bezsilnie opar gow o chodn pyt biurka. Niech szlag trafi tak robot...
Drzwi otworzyy si szeroko, na progu pojawi si Zubato z drewnian skrzynk w rkach.
- Suchaj, Matwiej, to rzeczywicie jest kryminalistyczna sensacja stulecia! Gratuluj! - zakrzycza od
progu. - Och, cholera, to dopiero! - Z hukiem postawi skrzynk na stole, otworzy, zacz wyrzuca na
podog wat. - Dopiero co dostarczyli mi to z pracowni rzebiarskiej... Patrz!
Onisimow podnis wzrok. Przed nim staa wyrzebiona z plasteliny gowa Kriwoszeina - ze
spadzistym czoem, zadartym grubym nosem i szerokimi policzkami.

Rozdzia pity
Najprostszy sposb ukrycia chromania na lew nog to chroma i na praw. Nabiera si
wwczas wygldu wilka morskiego, chodzcego koyszcym si krokiem.
K. Prutkow - inynier Poradnik pocztkujcego detektywa
Bawan skoczony, groszowy bohater! - wymyla sobie Kriwoszein - te znalazem zastosowanie dla
odkrycia: milicj straszy... Przecie i tak by mnie wypuci, nic by mi nie zrobi.
Minie twarzy i tuowia bolay go tpo. Wewntrz powoli mija bolesny wid gruczow. Jednak
trzy transformacje w cigu kilku minut to za duo. Przesadziem. Co tam, nic mi si nie stanie. Na tym
polega caa sztuka, e nic mi si nie moe sta...
Niebo ponad domami szybko granatowiao. Neony nad sklepami, kawiarniami i kinami zapalay si
z lekkim syczeniem. Myli doktoranta powrciy do spraw moskiewskich.
Androsjaszwili nic po sobie nie da pozna, nawet si nie zainteresowa, dlaczego mnie zatrzymali.
Rozpozna i tyle. Jasne: skoro Kriwoszein ukrywa przede mn swoje sprawy, to nie ycz sobie o nich
nic wiedzie. Obrazi si stary... Byo zreszt za co, przecie wanie w rozmowie z nim sprecyzowaem
ce dowiadcze. Jaka tam zreszt rozmowa. Po prostu ktnia... Tylko e me z kadym mona si
pokci i w efekcie wzbogaci koncepcyjnie...

...Profesor wci go obserwowa, przyglda si z ironicznym zainteresowaniem, jakimi to odkryciami


zadziwi wiat biolog-dyletant? Kiedy, w grudniowy wieczr, Kriwoszein dopad go w gabinecie
i wypowiedzia wszystko, co myli o yciu w ogle, a o czowieku w szczeglnoci. To by udany
wieczr: siedzieli, palili, rozmawiali, a za oknem wya i ciskaa w szyby nien krup moskiewska
grudniowa zamie.
- Kada maszyna jest jako zbudowana i co robi - mwi Kriwoszein. - W maszynie biologicznej
o nazwie Czowiek rwnie mona wyeksponowa dwie strony: podstawow i operacyjn.
Operacyjna - narzdy zmysw, mzg, nerwy ruchowe, minie szkieletowe - zasadniczo poddaje si
wiadomoci ludzkiej. Oczy, uszy, narzd przedsionkowy, segmenty czuciowe skry, zakoczenia
czuciowe jzyka i nosa, receptory nerwowe blu i temperatury przyjmuj bodce ze rodowiska
zewntrznego, zmieniaj je w impulsy elektryczne (zupenie jak ukady wejciowe w maszynie
elektronicznej), mzg i rdze analizuj impulsy wedug zasady pobudzenie - hamowanie (podobnie
jak ukady impulsowe maszyny), zamykaj i otwieraj obwody nerwowe, przesyaj rozkazy miniom
szkieletowym, ktre wykonuj wszelkie dziaania, znowu na podobiestwo elementw
wykonawczych maszyny..
Ta operacyjna cz organizmu moe by przez czowieka sterowana, nawet odruchy bezwarunkowe
(na przykad blowy) mog by hamowane wysikiem woli. Natomiast cz podstawowa,
zawiadujca podstawowym procesem, od ktrego zaley ycie - przemian materii - wymyka si spod
kontroli czowieka. Puca wcigaj powietrze, serce pdzi krew po ciemnych zakamarkach ciaa,
przeyk kurczc si przepycha ksy pokarmu do odka, trzustka wydziela hormony i enzymy, eby
rozoy pokarm na skadniki, ktre mog zosta wchonite przez jelita, wtroba wydziela do krwi
glukoz... Tarczyca i przytarczyczki wytwarzaj swoje dziwaczne substancje: tyroksyn
i paratyreoidyn; one to decyduj, czy czowiek wyronie i zmdrzeje, czy te pozostanie karem

i kretynem, czy bdzie mia mocny szkielet, czy te bdzie mu mona koci zawizywa w wze.
Marny wyrostek na podstawie mzgu - przysadka mzgowa - za pomoc swych wydzielin dyryguje
ca tajemnicz kuchni wydzielania wewntrznego, a ponadto jeszcze reguluje prac nerek, cinienie
krwi oraz umoliwia pomylne rozwizanie ciy... I nad t czci ustroju, ktra buduje czowieka
decyduje o jego budowie, ksztacie czaszki, psychice, zdrowiu i sile - wiadomo nie ma wadzy.
- Wszystko w porzdku - umiechn si Androsjaszwili. - W paskiej czci operacyjnej atwo
rozpozna dziaanie animalnej czy raczej somatycznej czci ukadu nerwowego, w podstawowej zakres dziaania orodkw wegetatywnych. Te nazwy powstay jeszcze w osiemnastym wieku, po
acinie animalis oznacza zwierzcy, a vegetativus - rolinny. Osobicie nie uwaam, aby terminy te
byy trafne. Moe na poziomie dwudziestego wieku paskie techniczne nazwy s bardziej
odpowiednie. Ale niech pan mwi dalej.
- Maszyn, nawet elektroniczn, konstruuje i wytwarza czowiek. Wkrtce zajm si tym same
maszyny, zasada jest jasna - cign Kriwoszein. - Ale czemu czowiek nie miaby konstruowa sam
siebie? Przecie przemiana materii jest regulowana przez orodkowy ukad nerwowy: od mzgu ku
gruczoom, naczyniom i jelitom biegn takie same nerwy, jak ku miniom i narzdom zmysw.
Dlaczego czowiek nie miaby kierowa tymi procesami, tak jak ruchami palcw? Dlaczego wiadomy
udzia czowieka w przemianie materii przejawia si tylko zaspokajaniem godu, pragnienia
i niektrych odwrotnych potrzeb? Przecie to mieszne: homo sapiens, krl przyrody, korona
stworzenia, twrca niebywale zoonej techniki, dzie sztuki, a w podstawowych procesach yciowych
rni si od krowy i ddownicy tylko tym, e uywa widelca, yki i napojw alkoholowych!
- A czemu panu tak zaley na tym, eby wydziela do krwi cukier, enzymy i hormony koniecznie
wysikiem myli i woli? - Profesor unis krzaczaste brwi. - Po co, niech pan mi askawie wyjani, poza
wszystkimi problemami i kopotami w katedrze mam sobie ama bez przerwy gow, ile mam
wydzieli adrenaliny i insuliny i dokd je kierowa? Ukad wegetatywny sam kieruje przemian
materii, nie obciajc czowieka dodatkowymi problemami, no i bardzo dobrze!
- Czy naprawd tak dobrze, panie profesorze? A choroby?
- Choroby... wic tu pana boli: choroby jako wyraz bdnej pracy podstawowego systemu
konstrukcyjnego. - Brwi profesora wygiy si w sinusoid. - Uszkodzenia, ktre prbujemy naprawia
pigukami, okadami, szczepionkami, zabiegami operacyjnymi i to bynajmniej nie zawsze
z powodzeniem. Ale... choroby to przecie wynik tych oddziaywa otoczenia, do ktrych ustrj nie
jest przystosowany.
- A czemu nie jest przystosowany? Przecie na og wiemy, co jest szkodliwe, na tym opiera si
profilaktyka, technika bezpieczestwa i higieny pracy, ochrona pracownika. Ale niech pan zwrci
uwag, jakie to pasywne sowa: profilaktyka, bezpieczestwo, ochrona... sowem, byle dalej od
nieszczcia! A rodowisko podrzuca nam coraz to nowe zagadki: to promienie Roentgena, to uk
spawalniczy, to izotopy...
- Dobrze! - Profesor podnis rce. - Domylam si, e ma pan gotow koncepcj na ten temat i e nie
moe si pan doczeka, kiedy rozmwca szeroko otworzy oczy i z trwon nadziej zapyta: No wic
dlaczego? Zgadzam si! Niech pan uwaa: otwieram szeroko oczy - wesoo bysn przekrwionymi
biakami - i zadaj to oczekiwane pytanie: wic dlaczego czowiek nie potrafi wiadomie sterowa
przemian materii?
- Poniewa zapomnia, jak si to robi! - wypali Kriwoszein.

- Ha! - profesor z zadowoleniem klepn si po kolanach. - Wiedzia, tylko zapomnia? Tak jak numer
telefonu? A to ciekawe!
- Naley pamita, e w mzgu ludzkim znajduje si ogromna ilo nieczynnych komrek nerwowych:
dziewidziesit dziewi procent, a u niektrych nawet dziewidziesit dziewi z uamkiem. Jest
nieprawdopodobne, aby istniay one tak po prostu, na zapas; przyroda nie znosi nadmiaru. Mona
z duym prawdopodobiestwem przypuci, e komrki te zawieray informacj, ktra zostaa
utracona. Niekoniecznie informacj sown - tej w naszym ukadzie nerwowym jest i dzi niewiele,
poza tym jest za mao precyzyjna i oglna - ale biologiczn, wyraajc si w obrazach, odczuciach,
wraeniach...
- Stop, dalej ju sam wiem! - z zachwytem zawoa profesor. - Marsjanie! Nie, nawet lepiej ni
Marsjanie - przecie do Marsa tylko patrze, jak dotrzemy, mona bdzie sprawdzi - ale powiedzmy,
mieszkacy istniejcej kiedy midzy Marsem a Jowiszem planety, ktra rozpada si na asteroidy.
yy tam sobie kiedy wysoko zorganizowane istoty, miay sztuczne, bardzo urozmaicone rodowisko
i umiay sterowa swymi ustrojami, aby mc si do niego przystosowa, a take dla zabawy. I ci
mieszkacy, czujc, e ich ojczysta planeta za ma chwil si rozleci, przeprowadzili si na Ziemi..
- Moe i tak byo - skin gow Kriwoszein z niezmconym spokojem. - W kadym razie, mona
przypuszcza, e czowiek mia wysoko rozwinitych przodkw niezalenie od tego, skd si wzili.
Przodkowie ci zdziczeli, trafiwszy w dzikie, prymitywne rodowisko i cikie warunki ycia ery
kenozoicznej. Upa, dungle, bota, zwierzta - i adnych wygd. ycie sprowadzao si do walki
o przetrwanie, cay wysublimowany ukad nerwowy okaza si nieprzydatny. I w cigu wielu pokole
utracili wszystkie umiejtnoci: od pisania do sterowania przemian materii... Przecie, panie
profesorze, gdybymy obecnie umiecili mieszczucha w dungli, to staoby si z nim to samo!
- Efektowne! - cmokn z zadowoleniem Androsjaszwili. - I te nadliczbowe komrki w mzgu
pozostay razem z wyrostkiem robaczkowym i owosieniem pod pachami? Teraz rozumiem, dlaczego
mj dobry znajomy, profesor Walerno, nazywa fantastyk intelektualn rozpust.
- Dlaczego? I co tu ma...
- A dlatego, e zamiast trzewych rozwaa podsuwa efektown gr wyobrani.
- No, wie pan - rozzoci si Kriwoszein - u nas, w systemologii, hipotez roboczych nie podwaa si
cytatami z wypowiedzi znajomych. Kada koncepcja jest do przyjcia, jeli jest podna.
- Au nas w biologii, towarzyszu doktorancie - wrzasn nagle profesor, wytrzeszczywszy oczy - u nas,
w biologii, mj drogi, do przyjcia s tylko koncepcje oparte na trzewym podejciu
materialistycznym! A nie na odamkach fantastycznej planety! My mamy do czynienia ze zjawiskiem
waniejszym ni technika - z yciem! I poniewa pan w tej chwili znajduje si nie u was, ale u nas,
radz o tym pamita! Byle dyletant... cche! - i natychmiast uspokoi si, przeszed na spokojniejszy
ton. - Dobrze, przyjmijmy, e rozbilimy po talerzu. Teraz powanie: dlaczego paska hipoteza,
agodnie mwic, jest wtpliwa? Po pierwsze, nieczynne komrki mzgu to okrelenie z argonu
technicznego, cakowicie niestosowalne do obiektw biologicznych. Komrki yj, a wic s czynne.
Po drugie, dlaczego te miliony komrek nie miayby istnie jako rezerwa?
Androsjaszwili wsta i spojrza z gry na Kriwoszeina.
- Ja, drogi towarzyszu doktorancie, te troch znam si na technice, ostatecznie jestem studentem
wieczorowego MIE! - i wiem, e u was... hm! - u was w systemotechnice istnieje te pojcie i problem
niezawodnoci. Niezawodno systemw elektronicznych zabezpiecza si rezerw elementw

podzespow, a nawet zespow. Czemu wic nie przypuci, e przyroda stworzya w czowieku tak
wanie rezerw dla zabezpieczenia niezawodnej pracy mzgu? Przecie komrki nerwowe nie
regeneruj.
- Strasznie dua ta rezerwa! - pokrci gow doktorant. - Przecitny czowiek zadowala si milionem
komrek z miliardw moliwych.
- Au ludzi utalentowanych pracuj dziesitki milionw! A u genialnych... zreszt u nich jeszcze nikt nie
mierzy - moe i setki milionw. By moe, mzg kadego z nas zaplanowany jest, powiedzmy, na
genialn dziaalno? .Testem skonny przypuszcza, e wanie genialno, a nie przecitno jest
naturalnym stanem czowieka.
- Efektownie powiedziane, panie profesorze.
- O, widz, e pan si zoci... Ale jakkolwiek by byo naprawd, te argumenty maj nie mniejsz
warto ni paska hipoteza o zdziczaych Marsjanach. No, a jeli wzi pod uwag, e jestem
paskim kierownikiem, a pan - moim doktorantem, to nawet wiksz warto. - Profesor usiad. - Ale
wrmy do podstawowego problemu: dlaczego czowiek dzisiejszy nie panuje nad ukadem
wegetatywnym i przemian materii we wasnym ustroju? Wie pan dlaczego? Po prostu jeszcze do
tego nie doszed.
- Ach, tak!
- Tak. rodowisko uczy organizm ludzki tylko w jeden sposb. Odruchowo-warunkowym
wkuwaniem. Wie pan przecie, e do wytworzenia odruchu warunkowego trzeba wielokrotnie
powtarza sytuacj i bodziec. Tak wanie powstaje dowiadczenie yciowe. A po to, by powstao
dowiadczenie dziedziczone w postaci odruchw bezwarunkowych, wiele pokole musi wkuwa
przez tysice lat... Susznie pan wspomnia o biologicznej, nie dajcej si wyrazi sowami informacji
w organizmie. Odruchy warunkowe i bezwarunkowe - to wanie ta informacja. A nad odruchami
wiadomo panuje, co prawda w ograniczonym zakresie. Przecie nie uwiadamia pan sobie od
pocztku do koca, jakie minie naley uruchomi, kiedy zapala pan papierosa, tak jak nie planuje
pan caego chemizmu skurczu miniowego... wiadomo daje polecenie: zapali! A dalej wczaj
si odruchy - zarwno specyficzne, nabyte przez naduywanie tego zego przyzwyczajenia: ugnie
papierosa, zacign si - jak i przekazane przez dalekich przodkw nieswoiste: odruch chwytania,
odruch oddechowy...
Androsjaszwili - nie wiadomo, dla demonstracji czy z potrzeby - zapali papierosa i wypuci w gr
dym.
- Zmierzam do tego, e wiadomo kieruje wtedy, kiedy jest czym kierowa. W operacyjnej czci
ustroju, gdzie kocowym efektem, jak podkreli to jeszcze Sieczenow, jest czynno miniowa... no,
pamita pan? - Profesor odchyli si w fotelu i z rozkosz zacytowa: - miech dziecka na widok
zabawki, umiech Garibaldiego wypdzonego za nadmiern mio ojczyzny, drenie dziewczyny na
pierwsz myl o mioci, stworzenie przez Newtona praw fizyki i zapisanie ich na papierze -wszdzie
tu kocowym efektem jest ruch miniowy... Ach, jak piknie pisa Sieczenow! No wic w tej czci
operacyjnej wiadomo ma czym kierowa, ma co wybra z niezliczonych milionw odruchw
warunkowych i bezwarunkowych na kad nieszablonow sytuacj.
A w czci konstrukcyjnej, tam gdzie pracuje wielka chemia organizmu, wiadomo nie ma czym
kierowa. No, niech pan si sam zastanowi, jakie ma pan odruchy warunkowe zwizane z przemian
materii?

- Pi albo nie pi, poprosz jeszcze troch chrzanu, nie znosz wieprzowiny, palenie i... - Kriwoszein
zaci si - no jeszcze, powiedzmy, mycie si, mycie zbw...
- Mona wymieni jeszcze z dziesi podobnych - skin gow profesor - ale przecie to s wszystko
mae, na wp chemiczne, na wp miniowe, powierzchowne refleksiki. A gbiej w ustroju odruchy
bezwarunkowe s powizane tak jednoznacznie, e i sterowa nie ma czym: zmniejsza si zawarto
tlenu we krwi - oddychaj, brak paliwa dla mini - jedz, wydalie wod - pij. I adnych wariantw...
A przecie nie mona powiedzie, e ycie nie uczyo ludzi reakcji metabolicznych. Przeciwnie, uczyo
i to bardzo surowo. Epidemiami - jak dobrze byoby za pomoc wiadomoci stwierdzi, ktre
drobnoustroje zabijaj czowieka, i wydusi je jak pluskwy! Godem - zapa by w sen jak niedwied,
a nie puchn czy umiera! Ranami i obraeniami w najrozmaitszych walkach - mona by
zregenerowa oderwan rk albo wybite oko! Ale to wszystko za mao... Najwaniejsza jest szybko
dziaania. Reakcje miniowe zachodz w cigu dziesitych i setnych czci sekundy, a najszybsza
z reakcji metabolicznych - wyrzut adrenaliny z nadnerczy - w cigu sekundy. A wydzielanie hormonw
przez przysadk i inne gruczoy daje o sobie zna dopiero po latach i to na cae ycie. Wic umiechn si delikatnie - tych wiadomoci ustrj nie utraci, ale po prostu jeszcze nie przyswoi.
Bardzo trudno jest czowiekowi wyku tak lekcj...
- ...I dlatego na opanowanie przemiany materii we wasnym ustroju trzeba bdzie czeka miliony lat?
- Obawiam si, ze nawet dziesitki milionw - westchn profesor. - My, ssaki, jestemy bardzo
modymi mieszkacami Ziemi. Trzydzieci milionw lat - co to za wiek! Wszystko jest jeszcze przed
nami.
- Niczego nie bdzie przed nami, panie profesorze - zaperzy si Kriwoszein. - Obecne rodowisko
zmienia si z roku na rok, co tu mona mwi o wkuwaniu przez miliony lat, gdzie powtrka
materiau? Czowiek zszed z naturalnej drogi ewolucji, dalej musi sam co wymyli.
- Tote wymylamy.
- Co? Piguki, proszki, czopki, lewatywy i reim kowy! Jest pan pewien, e w ten sposb ulepszamy
gatunek? A moe go psujemy?
- Wcale nie namawiam pana, eby si pan zajmowa pigukami i proszkami, jeli yczy pan sobie
w ten sposb nazwa opracowywane u nas nowe antybiotyki - twarz profesora staa si chodna
i nadta. - yczy pan sobie zajmowa si t koncepcj, c, niech si pan na to porywa. Ale
wyjanienie nierealnoci i nieproduktywnoci takiego wyboru tematu pracy doktorskiej jest moim
prawem i obowizkiem.
Profesor wsta, wysypa niedopaki z popielniczki do kosza.
- Niech pan wybaczy, panie profesorze, nie chciaem pana urazi - Kriwoszein te wsta, rozumiejc,
e rozmowa skoczona, i to skoczona niezrcznie. - Ale... panie profesorze, s przecie interesujce
fakty.
- Jakie fakty?
- No... na przykad w ubiegym wieku w Indiach y niejaki Ramakrishna, czowiek-bg, jak go
nazywano. Ot kiedy w jego obecnoci kogo bito, na ciele Ramakrishny pojawiay si blizny. Albo
oparzenia sugesti: odpowiednio wraliwego czowieka mona dotkn owkiem i wmwi mu, e
zosta dotknity arzcym si papierosem. Przecie w tych przypadkach sterowanie przemian
materii odbywa si bez wkuwania, prawda?

- Niech pan posucha, uparty mody czowieku - zmruy oczy profesor - ile pan moe zje za jednym
posiedzeniem zasuwek okiennych?
- Hmmm... - Kriwoszein, oszoomiony, wyd wargi - obawiam si, e ani jednej. A pan?
- Ja te. A jeden mj pacjent w bardzo odlegych czasach, kiedy praktykowaem w klinice
psychiatrycznej imienia Pawowa, pokn bez specjalnej szkody dla siebie... - profesor, przypominajc
sobie, odrzuci gow do tyu - zasuwek okiennych - pi, yeczek do herbaty, aluminiowych dwanacie, yek stoowych - trzy, szka tuczonego - dwiecie czterdzieci gramw, noyczek
chirurgicznych maych - dwie pary, -widelec - jeden, gwodzi rnych - czterysta gramw... Niech
pan zwrci uwag, e cytuj nie protok sekcji, ale histori choroby - sam robiem resekcj odka.
Pacjent wyleczy si z tendencji samobjczych, yje prawdopodobnie po dzi dzie. A wic - profesor
spojrza na Kriwoszeina z wyyn swej erudycji - w sprawach naukowych raczej nie naley przyjmowa
orientacji ani na fanatykw religijnych, ani na wieckich psychopatw... Nie, nie! - podnis rce
ujrzawszy w oczach Kriwoszeina ch zaprzeczenia. - Do tej dyskusji. Niech pan si porywa, nie
bd si sprzeciwia. Nie wtpi, e zechce pan regulowa przemian materii jakimi maszynowymi,
elektronicznymi metodami...
Profesor w zamyleniu spojrza na doktoranta zmczonym wzrokiem i umiechn si.
- Chwyta ar-ptaka goymi rkami - czy moe by co pikniejszego! A i cel wity: czowiek bez
chorb, bez staroci - staro to te skutek zaburze przemiany materii... Dwadziecia lat temu na
pewno dabym si porwa takiej idei. Ale dzi... dzi musz robi tylko to, co mona zrobi na pewno.
Choby to nawet byy piguki...

Kriwoszein skrci w przecznic, prowadzc do Instytutu Systemologii, i o mao nie zderzy si


z rosym mczyzn w granatowym, niestosownym do pogody, ciepym paszczu. Zaskoczeni,
prbowali si wymin, ale okazao si to nieatwe: Kriwoszein odstpi w lewo, aby go przepuci,
a tamten zrobi krok w prawdo. Potem obaj zrobili krok w stron przeciwn. Mczyzna ze
zdumieniem spojrza na Kriwoszeina i znieruchomia.
- Przepraszam - wy bka wreszcie i poszed dalej.
Ulica bya cicha, pusta; po pewnym czasie Kriwoszein
usysza kroki za plecami i obejrza si: mczyzna w paszczu szed w pewnym oddaleniu za nim.
Patrzcie go, tego Onisimowa - rozweseli si. - ledzi mnie kaza, uparciuch! Na prb przyspieszy
kroku i usysza przyspieszony krok tamtego. E, niech go tam... Tego tylko brakowao, ebym lady za
sob zaciera. -Szed wic spokojnie, koyszc si z boku na bok. Czu jednak za plecami obecno
tamtego. Myli powrciy do rzeczywistoci.
Widocznie Walka zrobi jeszcze jedno dowiadczenie, a moe i nie jedno? Nie wyszo: zwoki, ktre
zmieniy si w szkielet... Ale co ma do tego milicja? I gdzie on fam si podzia? Czmychn widocznie
nasz Wala na motorze, byle dalej, pki nie ucichnie. A moe jest w pracowni?
Kriwoszein podszed do monumentalnej, zdobionej elaznymi wykrtasami bramy Instytutu.
Kamienne pylony, na ktrych zawieszona bya brama, byy tak obszerne, e w jednym miecio si
biuro przepustek, w drugim portiernia. Otworzy drzwi. Stary Wachtiorycz, odwieczny stranik nauki,
kiwa si za barierk.
- Dobry wieczr! - skin gow Kriwoszein.

- Wieczr, panie inynierze - odpowiedzia stary, wyranie nie majc ochoty sprawdza przepustki:
w portierni przyzwyczajono si ju do tego, e kierownik pracowni nowych systemw odwiedza
Instytut o najrniejszych porach dnia i nocy.
Kriwoszein wchodzc do parku obejrza si: dryblas w paszczu drepta pod bram. Widzisz,
kochany? - pomyla sobie. - System przepustek ma jednak uzasadnienie.
Okna w pawilonie byy ciemne. Przed drzwiami w ciemnoci czerwienia ogienek papierosa.
Kriwoszein przykucn pod drzewem i na janiejszym tle nieba zobaczy czapk mundurow na gowie
palcego. Nie, na dzi mam do milicji. Trzeba i do domu... - umiechn si i poprawi: - Do jego
domu.
Skrci w stron bramy, ale przypomnia sobie o osobniku w paszczu i zatrzyma si. To byoby
niezgodne z reguami gry, ledzony nie wychodzi naprzeciw ledzcemu. Niech sobie popracuje.
Kriwoszein skierowa si w przeciwlegy koniec parku, gdzie gazie starego dbu zwisay nad
elaznymi ostrzami ogrodzenia. Zeskoczy z gazi na chodnik i poszed w stron osiedla.
Ale co si tam waciwie stao? I kto to jest ten chopak, ktry czeka na mnie na lotnisku? Jake
zmyli mnie ten telegram: wziem go za Wal! Ale przecie podobny by, i to bardzo. Czyby? Wala
wyranie nie zasypia gruszek w popiele. Szkoda, e nie pisywalimy do siebie. Swoj drog,
przesadzilimy z ambicjami. Kady chcia pokaza, e obejdzie si bez drugiego, a po roku zastrzeli go
wasnymi wynikami! Wanie wasnymi! Wysza forma wasnoci... No i zastrzelilimy. Przez gupie
drobiazgi psujemy wielk spraw. Przez drobiazgi, nieprzemylenie, strach... Trzeba byo nie
rozjeda si w rne strony, ale od pocztku przyciga ludzi, ktrzy co sob reprezentuj, takich
jak Androsjaszwili na przykad. Tak, tylko e, wtedy go nie znaem, a teraz, kiedy przechodzi, ypic na
mnie zym okiem, nawet prbowa nie warto...

...Wszystko to stao si na wiosn, pod koniec marca, kiedy Kriwoszein dopiero zacz opanowywa
sposb sterowania przemian materii w swoim organizmie. Zajty sob, nie zauwaa nadchodzcej
wiosny, zanim nie zosta do tego zmuszony; z dachu czteropitrowego budynku zakadu chemii spad
na niego kilkunastokilogramowy sopel. Gdyby spad kilka centymetrw w lewo, nastpiby gwatowny
koniec dowiadcze nad przemian materii w jego organizmie, podobnie zreszt jak i samego
organizmu. Na szczcie sopel przeci mu tylko prawe ucho, zama obojczyk i zwali z ng.
- Oj, co za nieszczcie! Oj, jakie nieszczcie!... - usysza, kiedy wrcia mu przytomno. By to
Androsjaszwili, ktry klczc nad nim obmacywa mu gow i rozpina paszcz. - Zabij tego
kierownika, niegu nie sprztaj! - potrzsn z wciekoci pici. - Moe pan i? - pomg
Kriwoszeinowi wsta. - Nic, gowa wzgldnie caa, obojczyk zronie si w cigu kilku tygodni, mogo
by gorzej... Niech pan si trzyma, odprowadz pana do ambulatorium.
- Dzikuj, panie profesorze, ja sam - odpowiedzia Kriwoszein nadrabiajc min, chocia w gowie
mu huczao. Udao mu si nawet umiechn. - Dojd, przecie to blisko...
Szybko, prawie biegiem ruszy przed siebie.
Krwawienie z ucha udao mu si zatrzyma natychmiast. Jednak prawa rka zwisaa bezwadnie.
- Zadzwoni, eby przygotowali elektrozszywacz! - zawoa za nim profesor. - Moe zaceruj panu to
ucho!

W swoim pokoju przed lustrem Kriwoszein cign tam obie powki rozerwanej wraz z chrzstk
maowiny i star tamponem zasch krew. Z tym poradzi sobie szybko: w cigu dziesiciu minut na
miejscu rany pozostaa tylko rowawa szrama z kropelkami wydzieliny, a po pgodzinie i to zniko.
Jednak zronicie zamanego obojczyka wymagao leenia w ku przez cay wieczr i wytonego
wydawania polece naczyniom, gruczoom i miniom. Ko bya znacznie mniej aktywna
biologicznie ni tkanki mikkie.
Rano zdecydowa, e pjdzie na wykad profesora. Przyszed na sal jak najwczeniej, aby zaj
dalekie, niewidoczne z katedry miejsce, i natkn! sit, na profesora, ktry pokazywa studentom, gdzie
rozwiesi tablice. Kriwoszein cofn si, ale byo za pno.
- Co pan tu robi? Dlaczego nie w klin... - profesor urwa, nie odrywajc wytrzeszczonych oczu od ucha
doktoranta i jego prawej rki, w ktrej Kriwoszein trzyma zeszyt. - Co to takiego?!
- A pan mwi: dziesitki milionw lat, panie profesorze - nie wytrzyma Kriwoszein. - A jednak mona
nie tylko wkuwaniem.
- Wic... wychodzi?! - wyrzuci z siebie Androsjaszwili. Jak?!
Kriwoszein przygryz warg.
- Mmm... moe pniej, panie profesorze - wybka niezrcznie. - Sam jeszcze musz to wszystko
zanalizowa...
- Sam? - podnis brwi profesor. - Nie chce pan mwi? - twarz jego staa si zimna i wyniosa. - No,
jak pan chce... przepraszam bardzo! - i wrci na katedr.
Od tego dnia kania si doktorantowi z lodowat uprzejmoci, ale sam nie zaczyna rozmowy.
Kriwoszein za, aby przytumi wyrzuty sumienia, zagbi si w dowiadczeniach nad sob. Istotnie,
wiele rzeczy jeszcze musia si dowiedzie.

Przecie sam bardzo chciaem zademonstrowa odkrycie: przey zainteresowanie, zachwyty,


saw... - kroczc alej kasztanow usprawiedliwia si Kriwoszein przed sob samym i przed
nieobecnym profesorem. - Przecie w przeciwiestwie do psychopatw mogem wszystko wyjani...
Wprawdzie metody na razie do innych zastosowa nie mona, bo s inaczej skonstruowani.
A najwaniejsze, e udowodniona zostaa moliwo, jest informacja... Tak, ale eby odkrycie
ograniczao si tylko do moliwoci szybkiego gojenia wasnych ran, zama czy likwidowania chorb!
Cae nieszczcie, e przyroda nigdy nie daje akurat tyle, ile potrzeba dla dobra ludzi: zawsze albo za
mao, albo za duo... Ja dostaem za duo. Mgbym na pewno zmieni si w zwierz czy nawet
w potwora... To jest moliwe. Wszystko jest moliwe i to jest wanie przeraajce - Kriwoszein
westchn.
...Okno i oszklone drzwi balkonu na czwartym pitrze byy sabo owietlone - wygldao, e wieci si
lampa na biurku. Wic on jest w domu? - Kriwoszein wszed po schodach, przed drzwiami
mieszkania z przyzwyczajenia zacz szuka po kieszeniach, ale przypomnia sobie, e wyrzuci klucz
rok temu. Zakl - tak efektownie mona byoby nagle wej: Prosz o dokumenty, obywatelu!
Dzwonka przy drzwiach nie byo w dalszym cigu, trzeba byo puka.
W odpowiedzi usysza szybkie, lekkie kroki - serce zaczo mu bi szybciej - potem szczknicie
zamka: w przedpokoju staa Lena.

- Och, Walka, ywy, zdrowy! - obja go ciepymi rkami za szyj, szybko przyjrzaa mu si, pogadzia
po wosach, przytulia si i rozpakaa. - Waa, kochany... a ja ju mylaam... Takie rzeczy mwili, takie
straszne rzeczy! Dzwoni do pracowni - nikt si nie zgasza... dzwoni do Instytutu, pytam: gdzie
jeste, co si z tob dzieje? - odkadaj suchawk. Przyszam tutaj, a ciebie nie ma... A mwili, e ty...
- ze zoci pocigna nosem. - Bawany!
- No, Len, wystarczy, nie trzeba... no, co ty? - Kriwoszeinowi zachciao si nage przytuli j, ledwie si
powstrzyma.
Jak gdyby nic si nie zmienio: nie byo odkrycia numer 1, nie byo roku morderczej pracy w Moskwie,
gdzie odrzuci od siebie ca przeszo...
Nieraz dla spokoju ducha chcia wymaza z pamici obraz Leny. Wiedzia, jak si to robi: rzut krwi
z podwyszon zawar oci glukozy do kory mzgowej, niewielkie sterowane nasilenie utleniania
w nukleotydach okrelonego obszaru mzgu - i informacja zostanie wymazana z komrek nerwowych
na zawsze. Ale nie zdecydowa si... a moe nie mg? Chcie i mc - jak rozgraniczy w sobie te
dwa pojcia? I oto teraz ukochana kobieta pacze na jego ramieniu, pacze z niepokoju o niego.
Trzeba j uspokoi.
- Przesta, Lena. Sama widzisz, e wszystko w porzdku.
Spojrzaa na niego w gr. Oczy miaa mokre, radosne i pene poczucia winy.
- Wal... Nie gniewasz si na mnie? Nagadaam ci wtedy gupstw, sama nie wiem, skd mi si to
wzio, jak gupia. Obrazie si, prawda? Ja te pomylaam sobie, e... wszystko skoczone, a kiedy
dowiedziaam si, e co si z tob stao... - uniosa brwi - nie potrafiam. Przybiegam tutaj...
Zapomnij, dobrze? Zapomnimy, co?
- Dobrze - odpowiedzia szczerze Kriwoszein. - Chodmy do pokoju.
- Och, Walka, nie wyobraasz sobie, jak ja si przeraziam - trzymaa go cay czas za rami, jakby baa
si straci. - I ten milicjant... i pytania takie...
- Ciebie te wzywa?
- Tak.
- No, jasne: cherchez la femme!
Weszli do pokoju. Wszystko byo tu jak dawniej: szary tapczan, tanie biurko, dwa krzesa, biblioteka,
na ktrej zwalone byy czasopisma a pod sufit, szafa na ubrania z przykrconym z boku lustrem.
W kcie przy drzwiach leay skrzyowane hantle.
- Posprztaam troch, czekajc na ciebie. Kurzu nawiao, balkon trzeba zamyka dokadnie... - Lena
znowu zbliya si do niego, - Wal, co to si stao?
ebym to ja wiedzia! - westchn Kriwoszein.
- Nic strasznego. Tyle, e haasu duo.
- A po co milicja?
- Milicja? No... wezwali milicj, no to przyjechaa. Jakby wezwali stra poarn, to te by przyjechaa.
- Oj, Walka... - pooya rce na ramionach Kriwoszeina i jak dziewczynka zmarszczya nos. - No
powiedz, dlaczego ty jeste taki?

- Jaki? - zapyta czujc, e gwatownie gupieje.


- No, taki: niby dorosy, a niesolidny. I ja, kiedy jestem z tob, te si zachowuj jak smarkata... Wal,
a gdzie Wiktor, co z nim? Suchaj - otworzya szeroko oczy z przestrachem - to prawda, e on jest
szpiegiem?
- Wiktor? Jaki znowu Wiktor?
- No, co ty?! Witia Krawiec, twj daleki krewny, laborant.
- Krewny... laborant... - Kriwoszein na chwil straci gow. - Ach, rozumiem! Wic to tak...
Lena klasna w donie.
- Walka, co ci jest? Czy moesz mi wreszcie powiedzie, co si tam u was stao?
- Przepraszam, Len... tak, zamio mnie na chwile. No oczywicie, Pietia... to znaczy Witia Krawiec,
mj wierny laborant, daleki krewny... bardzo sympatyczny chopiec, a jake... - Dziewczyna wci
patrzya na niego szeroko otwartymi oczyma. - Ty si nie dziw, Lena, to po prostu chwilowe
zaburzenie pamici, tak zawsze bywa po... po wstrzsie elektrycznym... Przejdzie, nic strasznego...
Wic mwisz, e zaczli plotkowa, e on jest szpiegiem? Och, ta Akademia Nauk!
- Wic to prawda, e u ciebie w pracowni bya... katastrofa?! Czemu, powiedz, czemu ty co ukrywasz
przede mn? Przecie moge... - zatkaa sobie usta doni - nie!
- Przesta, na mio bosk! - powiedzia z rozdranieniem Kriwoszein. Odszed, usiad na krzele. Moge - nie moge, byo - nie byo! Jak widzisz, wszystko w porzdku. (Chciabym, eby okazao si,
e rzeczywicie w porzdku!) Nie mog nic opowiada, pki sam nie bd wiedzia wszystkiego, jak
naley. I w ogle - postanowi przej do ataku - co ty tak przeywasz? Jednego Kriwoszeina na
wiecie wicej, jednego mniej, wielkie nieszczcie! Moda jeste, adna, dzieci nie masz, znajdziesz
sobie kogo innego, lepszego ni taki podstarzay dure jak ja. Choby nawet ten Pietia... Witia
Krawiec: czego mu brakuje?
- Ty znowu o tym? - umiechna si, podesza do niego z tyu, opara gow Kriwoszeina na piersi.
No i po co ty cigle o tym Witku? Wcale go nie potrzebuj. Moe sobie by jeszcze przystojniejszy, ale
i tak nie jest tob, rozumiesz? I inni te. I tyle. Teraz to ju wiem na pewno.
- Hm?! - Kriwoszein wyprostowa si.
- Co: hm! Gupi zazdronik! Przecie nie siedziaam jak zakonnica w domu. Zapraszali mnie, podrywali
bardzo interesujco, miaam nawet powane propozycje... Ale wszyscy oni s jacy inni! - powiedziaa
z triumfem w gosie. - Nie tacy jak ty - i ju! I tak przyszabym do ciebie...
Kriwoszein czu ciepo jej ciaa, czu mikkie donie na oczach i dowiadcza nieporwnywalnej
z niczym rozkoszy. Siedzie by sobie tak po prostu: przyszedem zmczony z pracy, a ona tu jest...
i nic takiego nie byo... Jak to nie byo?! - przerazi si. - Wszystko byo! Tutaj zdarzyo si co
powanego! A ja siedz i kradn jej pieszczoty!
Uwolni si, wsta.
- No, dobrn. Len. Nie gniewaj si, ale nie odprowadz ci. Posiedz troch i pjd spa. Nie bardzo
si czuj po tej... historii.
- To co, zosta?

Byo to na wp pytanie, na wp twierdzenie. Na moment Kriwoszeina ogarna wcieka zazdro.


Zosta? - pytaa Lena, a on oczywicie zgadza si. Albo sam mwi: Zosta dzisiaj, Lenok - i Lena
zostawaa...
- Nie, Len, id - umiechn si z przymusem.
- Wic cigle jeste zy o to, tak? - spojrzaa na niego z alem i rozzocia si. - Dure z ciebie. Walka!
Dure skoczony, a niech ci! - i odwrcia si ku drzwiom.
Kriwoszein sta na rodku pokoju i sucha: zgrzytn zamek, obcasiki Leny, kroki na asfalcie. Rzuci si
na balkon, eby zawoa - wieczorny wiatr otrzewi go. No, prosz, zobaczyem i rozkleiem si.
Ciekawe, co ona mu nagadaa? Debra, do diaba z tymi zeszorocznymi przeyciami! - wrci do
pokoju. - Trzeba wszystko wyjani... Stop! Przecie on musia mie dziennik. Oczywicie.
Kriwoszein wyciga szuflady i wyrzuca na podog czasopisma, teczki, skoroszyty, szybko przeglda
zeszyty. Nie to, nie to... Na dnie dolnej szuflady zobaczy szpul magnetofonow, w jednej czwartej
zapenion tam, i na moment zapomnia o poszukiwaniach. Zdj z szafy przenony magnetofon,
star kurz, zaoy tam i wczy odtwarzanie.
- Zgodnie z prawem odkrywcw - po krtkim syczeniu odezwa si w goniku lekko zachrypnity gos,
niedbale wymawiajcy kocwki - bierzemy na siebie odpowiedzialno za badanie i wykorzystanie
odkrycia pod nazw...
- ...Sztuczna biologiczna synteza informacji - rzeczowo wtrci drugi (chocia identyczny) gos. - Nie
brzmi to zbyt piknie, ale za to konkretnie.
- Dobra... Sztuczna biologiczna synteza informacji. Rozumiemy, e odkrycie to zwizane jest z
yciem ludzkim jak adne inne i moe sta si niezwykle niebezpieczne albo te moe przynie
ludzkoci wielk korzy. Zobowizujemy si uczyni wszystko, co w naszej mocy, aby zastosowa to
odkrycie dla polepszenia ycia udzi...
- Zobowizujemy si, e pki nie zbadamy wszystkich moliwoci odkrycia...
- ...i pki nie ustalimy, jak wykorzysta je z korzyci dla ludzkoci w maksymalnie niezawodny
sposb...
- ...nie przekaemy go w obce rce...
- ...i nie opublikujemy danych o nim.
Kriwoszein sta, przymknwszy oczy. Czu si, jak w tamt majow noc, kiedy skadali t przysig.
- Przysigamy, e nie oddamy naszego odkrycia ani za dobrobyt, ani za saw, ani za niemiertelno,
dopki nie bdziemy pewni, e nie mona obrci go na szkod ludzkoci. Raczej zniszczymy wyniki
naszej pracy, ni dopucimy do tego.
- Przysigamy! - troch nieskadnie odezway si oba gosy chrem. Tama skoczya si.
Zapalecy z nas byli wtedy... Tak, dziennik powinien by w pobliu. Kriwoszein znowu da nura
w papiery, poszuka w dolnej szufladzie i po chwili trzyma w rkach zeszyt w tej kartonowej
okadce, duy i gruby jak ksika. Na okadce nic nie byo napisane, jednak Kriwoszein przekona si
natychmiast, e znalaz to, czego szuka: rok temu, po przyjedzie do Moskwy, kupi sobie identyczny
zeszyt w tej okadce, aby prowadzi dziennik.
Usiad przy biurku, przysun sobie lamp, zapali papierosa i otworzy zeszyt.

Cz druga
Rozdzia pierwszy
Wzgldno wiedzy to wielka rzecz. Twierdzenie 2 plus 2 rwna si 13 jest wzgldnie
blisze prawdy ni twierdzenie 2 plus 2 rwna si 41. Mona nawet stwierdzi, e przejcie
od drugiego do pierwszego jest przejawem dojrzaoci twrczej, aktem odwagi naukowej
i niesychanym postpem w nauce - jeli oczywicie nie wie si, e 2 plus 2 rwna si cztery.
W arytmetyce jest to oczywiste, ale nie triumfujmy przedwczenie. Na przykad w fizyce 2
plus 2 to mniej ni cztery - zjawisko ubytku masy. A w tak subtelnych naukach, jak socjologia
czy etyka, nawet nie 2 plus 2, ale 1 plus 1 - to albo przysza rodzina, albo spisek w celu
ograbienia banku.
K. Prutkow - inynier, myl nr 5
22 maja. Dzisiaj odprowadziem go na pocig. W restauracji dworcowej gocie przygldali si dwu
dorosym braciom-bliniakom. Ja nie czuem si najlepiej. On by w bogim stanie ducha.
- Pamitasz, jak pitnacie lat ternu wyjedaem... a waciwie ty wyjedae walczy o miejsce na
wydziale fizyki? Byo zupenie tak samo: odrobina alienacji, wolno, niepewno...
Pamitaem. Mia racj - byo tak samo. Ten sam kelner z wyrazem chronicznego niezadowolenia na
tustym obliczu obsugiwa maturzystw, ktrzy wyrwali si na wolno. Wydawao nam si wtedy, e
wszystko jest przed nami; tak zreszt byo rzeczywicie. Teraz poza nami niemao - i chwile radosne,
i nijakie, i takie, e strach si obejrze, a przecie wci si wydaje, e to, co najlepsze, najbardziej
interesujce, jest jeszcze przed nami.
Wtedy pilimy najtasze wino. Teraz kelner poda nam koniak. Wypilimy po jednym.
W restauracji panowa ruch i haas. Ludzie jedli i pili w popiechu.
- Popatrz tam - oywi si dubel. - Mama karmi bliniaki. Czoem, koledzy! O, jakie oczka... Jak mylisz,
co z nich wyronie? Na razie opiekuje si nimi matka - i prosz, nawet kasz zdoali wysmarowa si
jednakowo. Ale za par lat wemie si za nich inna opiekunka - ycie. Jeden z nich, powiedzmy, zapie
za ogon kur, wyrwie jej wszystkie pira i uzyska pierwszy zestaw niedostpnych drugiemu wrae,
bo dla drugiego pir ju nie starczy. Drugi za to zgubi si ze strasznym wrzaskiem w sklepie - i to
znowu bdzie to jego wasne, indywidualne przeycie. A jeszcze po roku mama spuci mu lanie za
konfitur, ktr nie on zear. I znw rne dowiadczenia - jeden pozna pierwsz w yciu
niesprawiedliwo, drugi - bezkarno wystpku... Oj, mamo, uwaaj, jeli rzeczywicie tak bdzie, to
z jednego wyronie zastraszony pechowiec, a z drugiego spryciarz, ktry zawsze wykrci si sianem.
Napaczesz si, matko... I my dwaj jestemy jak te bliniaki.
- No, nas niesprawiedliwe lanie nie sprowadzi na manowce, nie ten wiek.
- No, to wypijmy!
Ogoszono przyjazd pocigu. Wyszlimy na peron. Dubel cign dalej.
- Ciekawe, co teraz bdzie z elazn tez: Co komu pisane, to go nie minie? Przypumy, e byo ci
co pisane, w szczeglnoci, jednoznaczne przemieszczenia w czasie i przestrzeni, awanse

subowe i tak dalej. I raptem - brzdk! - jest dwch Kriwoszeinw. I yj sobie odmiennie w rnych
miastach. Co teraz z boskim programem yciowym? A moe Bg przewidzia dwa warianty? A jeli nas
bdzie dziesiciu? Zreszt jeli nie bdziemy chcieli, to nie bdzie...
Jednym sowem, obaj udawalimy, e wszystko odbywa si normalnie: Odprowadzajcy proszeni s
o sprawdzenie, czy nie pozostay u nich bilety odjedajcych! Nie pozostay. Pocig powiz go do
Moskwy.
Umwilimy si, e bdziemy pisa do siebie w razie koniecznoci (mog si zaoy, e on tak
konieczno odczuje nieprdko) i spotkamy si w lipcu przyszego roku. A przez ten czas bdziemy
podchodzi do problemu z dwu stron: on z biologicznej, ja z systemologicznej. No c, zobaczymy...
Po odjedzie pocigu poczuem, e bdzie mi go brakowao. Pewnie dlatego, e po raz pierwszy
zdarzyo mi si by z innym czowiekiem, jak... jak ze samym sob - inaczej tego nie mona okreli.
Nawet midzy mn a Lenk zawsze jest co nie dopowiedzianego, nie zrozumianego, czysto
osobistego. A z nim... zreszt midzy nim a mn rwnie si nagromadzio co nieco podczas miesica
wsplnego ycia. Ciekawie poczyna sobie z nami ta matka - ycie!
Wracajc z dworca, rozklejony od wypitego koniaku, wpatrywaem si chciwie w ycie, w ludzi.
Kobiety o zatroskanych twarzach wchodz do sklepw. Chopcy wioz na motocyklach przytulone
dziewczyny. Przy kioskach ustawiaj si kolejki - tylko patrze, jak przywioz Wieczr... Twarze
ludzkie - jake rne, jake zrozumiae i niezrozumiae! Nie umiem wyjani, jak to si dzieje, ale
czuj, jak gdybym o wielu z tych twarzy co wiedzia - kciki ust, gbokie albo mao widoczne
zmarszczki, fady na szyi, doeczki w policzkach, zarys szczki, osadzenie gowy i oczy - zwaszcza oczy!
- wszystko to s znaki informacji przedsownej. Pewnie Jeszcze z tych czasw, kiedy bylimy mapami.
A tak niedawno tego wszystkiego po prostu nie zauwaaem. Nie zauwaaem na przykad, e ludzie
czekajcy w kolejce s nieadni. Pospolito i baho tego zajcia, obawa, e nie starczy, e jaki
cwaniak wepchnie si bez kolejki, nadaj ich twarzom paskudny wyraz. Brzydcy s take pijani
i awanturnicy.
Popatrzcie za to na zakochan dziewczyn miejc si z artu swojego chopaka. Na matk karmic
piersi. Na majstra wykonujcego precyzyjn prac. Na czowieka pogronego w zadumie... Ci s
pikni, mimo szpeccych krost, fadw, zmarszczek.
Nigdy nie umiaem doszuka si pikna w zwierztach. Moim zdaniem pikny bywa tylko czowiek,
i to tylko wtedy, gdy jest czowiekiem.
Oto prowadzony przez matk malec zagapi si na mnie jak na jakie dziwo, kapn na chodnik i czujc
si pokrzywdzony przez cienie ziemskie rozpaka si gono. Matka oczywicie dodaa mu te od
siebie... Niepotrzebnie si guptasowi dostao, bo i c ze mnie za dziwo? Po prostu tgawy
mczyzna o przygarbionej sylwetce i pospolitej twarzy.
A moe malec ma racj, moe rzeczywicie jestem dziwem? Moe kady czowiek jest dziwem?
C my wiemy o ludziach? Co ja sam wiem o sobie? W zadaniu o nazwie ycie ludzie s wartoci
dan, ktra nie wymaga dowodu. A jednak kady, operujc danymi wyjciowymi, dowodzi czego
wasnego. Na przykad dubel. Wyjecha - i nieoczekiwane, i logiczne...
Ale nie. Stop! Jeeli ju zaczyna, to od pocztku.
A miesznie pomyle... W zasadzie moje zamiary byy jak najprostsze - chciaem zrobi doktorat.

Jednake zrobienie czego miernego - jakiej kompilacji - (na przykad w duchu proponowanego przez
mojego byego szefa, profesora Woltampernowa, tematu Niektre charakterystyczne waciwoci
projektowania diodowych ukadw pamiciowych) byo i nudne, i przeciwne mojej naturze. Jestem
przecie ywym czowiekiem - chciaoby si, eby to by jaki problem nie rozwizany, eby si
w niego wgry, z pomoc przemyle, maszyn i przyrzdw si wydoby z natury to, o czym nikt
jeszcze si nie dowiedzia. Albo wymyli co, do czego nikt jeszcze nie doszed. I jeszcze eby
w czasie obrony paday pytania, na ktre byoby przyjemnie odpowiada. I eby potem znajomi
mwili: No, ale im dooye!
Tym bardziej e sta mnie na to. W obecnoci innych nie wypada mwi, ale w dzienniku tak - sta
mnie na to. wiadczy o tym pi wynalazkw i dwie zakoczone prace badawcze. No i to odkrycie...
Ej, nie, Kriwoszein, nie spiesz si z zaliczeniem tego dc swoich osigni intelektualnych! W tym
zagubie si i po dzi dzie nie moesz si odnale.
Sowem, ten duchowy niepokj popchn mnie w labirynt tego kierunku wiatowej systemologii,
gdzie gwnym czynnikiem nie jest wzr, algorytm i nawet nie program, lecz przypadek.
Z racji ograniczenia naszego umysu uwielbiamy przeciwstawia: fizykw - lirykom, fal - czsteczce,
roliny - zwierztom, maszyny - ludziom... W yciu jednak i w przyrodzie wszystko to nie
przeciwstawia si sobie, ale nawzajem uzupenia. Dokadnie tak samo logika i przypadek uzupeniaj
si wzajemnie w poznaniu, w poszukiwaniu istoty rzeczy. Mona znale (i znajduje si) wiele nie
udowodnionego i dowolnego w konstrukcjach matematycznych i logicznych. Mona znale take
logiczne prawidowoci w zdarzeniach losowych.
Na przykad, wrg koncepcji poszukiwa losowych, doktor nauk technicznych Woltampernow, nigdy
nie pomija okazji, eby odci si artem od mojej propozycji zajcia si w zakadzie modelowaniem
procesw losowych: Ale to bdzie, e tak powiem, modelowanie na fusach kawowych! Czy to nie
najlepszy przykad tego typu uzupeniania!?
A sprzeciwia si byo trudno. Osigni w tej dziedzinie byo mao, wiele prac koczyo si
niepowodzeniem, a koncepcje... z koncepcjami nie mona byo wyj Tutaj, zupenie jak na Dzikim
Zachodzie, liczyy si tylko nagie fakty.
Przemyliwaem ju nad tym, czy - za przykadem Walerki Iwanowa, mojego przyjaciela i byego
kierownika laboratorium - nie plun na Instytut i nie przenie si do innego miasta. Ale - ot i ten
przypadek-dowd! - z zupenie uzasadnionych przyczyn budowlani nie przekazali w terminie nowego
budynku, z rwnie uzasadnionych przyczyn nie wydano pienidzy zgodnie z rwnie uzasadnionymi
paragrafami i Azarow ogasza konkurs na wydanie z sensem osiemdziesiciu tysicy rubli. Jestem
pewien, e w takiej sytuacji najarliwszy obroca determinizmu staraby si nie marnowa okazji.
W tym czasie moja koncepcja ju si zarysowaa - zbada, jak bdzie si zachowywaa maszyna
elektronowa karmiona nie przeutym, sprowadzonym do ukadu dwjkowego programem, lecz
zwyk - przemylan i dowoln - informacj. Maszyny pracujce wedug programu wykazuj
efektywno, ktra wprawia w zachwyt reporterw. (Nowe osignicia nauki: maszyna projektuje
oddzia fabryczny w cigu trzech minut! - tylko e programici w skromnoci swej przemilczaj, ile
miesicy przygotowywali to trzyminutowe rozwizanie.)
Co tu zreszt mwi: mj pomys zrealizowany rodkami elementarnymi stanowi dla kadego, cho
troch znajcego si na rzeczy systemologa oczywist bzdur - maszyna w ogle nie bdzie si
zachowywa, po prostu zatrzyma si i na tym koniec! Rzecz jednak w tym, e nie chodzio mi o tak
realizacj.

...Wydanie w okresie piciu tygodni (do koca roku budetowego) osiemdziesiciu tysicy na
wyposaenie laboratorium, nawet o tak lunym profilu jak poszukiwania losowe, to sprawa powana.
Nie bez podstaw te geniusz zaopatrzeniowy w skali Instytutu, Alter Abramowicz, przy spotkaniach
po dzi dzie znaczco i z szacunkiem ciska mi do. Ale przecie zaopatrzeniowcy nie s w stanie
poj, e koncepcja wraz z nieodpart potrzeb wyjcia w przestrze operacyjn mog dziaa cuda.
Tak wic sytuacja bya nastpujca: pienidze s, a poza tym nic. Budowlanym za to, eby lepiej
wykoczyli pawilon - pi tysicy. (Chcieli mnie podrzuca: -Kochany! I plan wykonamy, i premi
dostaniemy... Dawaj). Uniwersalna maszyna cyfrowa CWM-12 - nastpne trzynacie tysicy.
Wszelkie moliwe przetworniki informacji: mikrofony krystaliczne, gitkie czujniki tensometryczne,
fototranzystory germanowe, analizatory gazowe, termistory, zestaw do elektromagnetycznej
rejestracji prdw czynnociowych mzgu z ukadem ZCE-1 i czterema tysicami elektrod, czujniki
ttna, pprzewodnikowe czujniki wilgotnoci, czytajce matryce zbudowane z fotoelementw...
sowem wszystko, co przeksztaca dwiki, obrazy, zapachy, zmiany cinienia, temperatur, zmiany
pogody, a nawet drgnienia duszy w impulsy elektryczne - za dalsze dziewi tysicy. Za cztery tysice
nakupiem rnych odczynnikw, szka laboratoryjnego i wszelkiego wyposaenia chemicznego - tu
powodoway mn niejasne, niezbyt sprecyzowane zamiary zastosowania chemotroniki, o ktrej co
syszaem. (A jeeli ju by naprawd szczerym, to dlatego, e atwo to byo zakupi na przelew.
Chyba nie warto nawet wspomina, e gotwk z tych osiemdziesiciu tysicy nie wydaem ani
jednego rubla.)
Wszystko to byo potrzebne, ale brakowao mi podstawowego elementu do przeprowadzenia
dowiadczenia. Dobrze wiedziaem, co jest potrzebne - urzdzenie przeczajce, ktre mogoby
komutowa przypadkowe sygnay pochodzce z czujnikw i przekazywa je do mylcej maszyny,
taki kawaeczek mzgu elektronowego z lunym ukadem pocze kilku dziesitkw tysicy
przeczajcych si elementw... W sklepie czego takiego - nawet w obrocie bezgotwkowym - nie
da si kupi. Nakupi detali, z ktrych buduje si zwykle maszyny elektroniczne (diody, triody,
oporniki, kondensatory itd.) i zamwi gotowy ukad? Trwaoby to dugo, i w ogle jest nierealne przecie w zamwieniu trzeba poda szczegowy schemat, a to urzdzenie z zaoenia nie powinno
mie ustalonego schematu.
Jednym sowem - mam i nie wiadomo dokd, eby znale nie wiadomo co.
I znw przyjaciel-przypadek podarowa mi to nie wiadomo co, a ponadto - Len... Nie, nie, stop! Tu
nie zgodz si na przypisywanie wszystkiego szczciu. Spotkanie z Len to oczywicie
najprawdziwszy dar losu. Ale co si tyczy bloku krystalicznego... przecie jeeli myli si o czym
dniami i nocami, to zawsze w kocu co si wymyli, wynajdzie, zauway.
Sowem, sytuacja bya nastpujca: do koca roku trzy tygodnie, pidziesit tysicy ley
odogiem, widoki na to, eby znale urzdzenia komutujce - adne, a ja jad trolejbusem.
- Nakupili za pidziesit tysicy ukadw scalonych, a teraz okazuje si, e maj niewaciwe
parametry! - oburzaa si siedzca przede mn kobieta w brzowym futerku, zwracajc si do swojej
ssiadki. - Do czego to podobne?
- Zwariowa mona - odpowiedziaa druga.
- Teraz Pszembakow zwala wszystko na zaopatrzenie, a przecie sam je zamawia!
- Co takiego!
Sowa pidziesit tysicy i ukady scalone spowodoway, e wytyem such.

- Przepraszam, a co to za ukady?
Kobieta zwrcia ku mnie twarz tak pikn i gniewn, e a si zmieszaem.
- Nor i przerzutniki bistabilne! - odpowiedziaa w ferworze rozmowy.
- A parametry?
- Niskowolt... Przepraszam, ale dlaczego pan si wtrca?
W taki sposb poznaem inyniera z ssiedniego Biura Konstrukcyjnego, Helen Koomyjec.
Nastpnego dnia inynier Koomyjec zaatwia inynierowi Kriwoszeinowi przepustk na swj oddzia.
Dobroczyca! Wybawca! - otworzy ramiona kierownik oddziau abek Balbekowicz Pszembakow,
gdy inynier Koomyjec przedstawia mnie i wyjania, e mog odkupi od Biura Konstrukcyjnego
nieszczsne ukady scalone. Ja jednak zgodziem si zosta dobroczyc i uratowa Pszembakowa na
nastpujcych warunkach: a) wszystkie 38 tysicy elementw bd ustawione na pytkach wedug
zaczonego szkicu, b) bd do nich doczone przewody zasilania, c) od kadego elementu bdzie
wyprowadzone wyjcie i d) wszystko ma by gotowe do koca roku.
- Moc przerobow macie wiksz, tak e dla was nie bdzie to trudne.
- Za te pienidze?! Przecie same tylko ukady kosztuj pidziesit tysicy!
- Tak, ale dla was si nie nadaj. Obniycie cen.
- Wyzyskiwacz ty jeste, a nie dobroczyca - ze smutkiem powiedzia abek i machn rk. - Niech
pani to przygotuje, pjdzie jako nasze zamwienie, i w ogle powierzam pani ca t spraw.
Niech Allach bogosawi twoje imi, abek Pszembakow!
...Po dzi dzie podejrzewam, e serce Leny podbiem nie swoimi zaletami, ale tym, e kiedy
wszystkie elementy byy ju zmontowane na pytkach, a ciany mikroelektronicznego szecianu
wyglday jak any rnokolorowych drucikw, na jej niepewne pytanie: Ale jak je teraz czy? odpowiedziaem dziarsko:
- Jak pani chce! Niebieskie z czerwonymi, eby tylko byo adnie.
Kobiety pociga brak rozsdku.
Tak si to wszystko zaczo. A jednak przypadek odegra tu swoj rol...
(Wyglda na to, e podczas tej pracy zaczem czci przypadek! Fanatyzm neofity... Przedtem,
szczerze mwic, byem le co si zowie, gosiem przyziemne pogodzenie si z nieszczliwym
przypadkiem [nic, jak to si mwi, nie poradzisz] i pogard dla zaprzepaszczonego szczcia [no
c, trudno...]. Za takimi stwierdzeniami, jeli rozway je dokadniej, zawsze kryje si duchowe
lenistwo i opieszao. Teraz zaczem rozumie, e przypadku - i w yciu, i w nauce - nie mona sobie
podporzdkowa samym tylko rozsdkiem. Potrzebna jeszcze szybko i wytrwao w myleniu,
inicjatywa, gotowo do zmiany planw... Ale i cze, i pogarda dla przypadku s rwnie gupie.
Przypadek nie jest ani wrogiem, ani przyjacielem, ani bogiem, ani diabem. Jest po prostu
przypadkiem - nieoczekiwanym wydarzeniem, i to wszystko. To, czy si go wykorzysta, czy te
zmarnuje, zaley od czowieka. Ci za, co wierz, e sprzyja im szczcie, niech kupuj losy na loteri!)
- Mimo wszystko jednak nazwa pracownia poszukiwa losowych moe budzi zbyt wiele
sprzeciww - powiedzia Azarow podpisujc zarzdzenie o powoaniu pracowni i mianowaniu
inyniera Kriwoszeina jej kierownikiem, z naoeniem na wyej wymienionego odpowiedzialnoci

materialnej, przeciwpoarowej i wszelkich innych. - Nie naley dawa tematu do anegdot. Nazwiemy
j ostronie, powiedzmy, pracowni nowych systemw. A potem si zobaczy.
Oznaczao to, e zrobienie doktoratu wci pozostawao dla mnie problemem numer 1.
W przeciwnym razie - zobaczy si... Problemu tego nie rozwizaem do dzisiaj.

Rozdzia drugi
Jeeli maszyna rozpoznajca - perceptron - na rysunek sonia odpowiada sygnaem chaa,
na podobizn wielbda - rwnie chaa, i na portret wybitnego uczonego - znowu chaa,
niekoniecznie oznacza to, e jest niesprawna. Po prostu moe by w nastroju filozoficznym.
K. Prutkow - inynier, myl nr 30
Oczywicie, w gbi duszy marzyem, eby mie ciekaw prac. Zreszt jak tu nie marzy jeli wadca
umysw w cybernetyce, doktor neurofizjologii William Ross Ashby, rzuca coraz to bardziej ncce
pomysy, jeden ciekawszy od drugiego. Procesy losowe jako rdo rozwoju i zagady dowolnych
ukadw... Wzmocnienie zdolnoci mylowych ludzi i maszyn poprzez oddzielenie cennych myli,
znajdujcych si w przypadkowych wypowiedziach, od gupstw i pltaniny... I wreszcie szum jako
surowiec do wytwarzania informacji - tak, tak, w biay szum, to powane zakcenie, na ktrego
usunicie z ukadw pprzewodnikowych osobicie powiciem nie jeden rok pracy i niemao
wysiku umysowego!
A w ogle - jeli ju dokadnie - to za inicjatora tego ostatniego kierunku nie naley uwaa doktora
Ashby, ale pewnego - obecnie zapomnianego - reysera Teatru Wielkiego w Moskwie, ktry jako
pierwszy (dla wywoania wraenia gronego pomruku tumu w Borysie Godunowie) poleci
wszystkim statystom powtarza swj adres domowy i numer telefonu. Natomiast Ashby
zaproponowa odwrotne zadanie. Bierzemy jakikolwiek szum - szum przyboju, syczenie proszku
wglowego w mikrofonie pod wpywem prdu czy co podobnego - i podajemy go na wejcie
okrelonego urzdzenia. Z tego chaosu szumu wyodrbnia si najsilniejsze impulsy uzyskujc z nich
sekwencj. A sekwencja impulsw to liczby w kodzie dwjkowym. Mona je zamieni na liczby kodu
dziesitnego. Liczby za dziesitne to numery: na przykad numery sw w sowniku przekadu
maszynowego. A zbir sw to zadanie. Co prawda na razie jeszcze wszystkie zdania - faszywe,
prawdziwe, nonsensowne - to informacyjny surowiec. Lecz w nastpnym stopniu urzdzenia
spotykaj si dwa potoki informacji: znanej ludziom i nieznanej - tego wanie surowca Nastpuj
operacje porwnywania, sprawdzania koincydencji lub jej braku i wszystko, co jest bezsensowne,
zostaje odfiltrowane, a co banalne, znosi si wzajemnie. I wreszcie zostaj oddzielone nowe,
oryginalne myli, nie dokonane jeszcze odkrycia i wynalazki, utwory poetw i prozaikw, ktrzy si
jeszcze nie urodzili, wypowiedzi filozofw przyszoci... uff! Maszyna-myliciel.
Co prawda, czcigodny doktor nie powiedzia, jak to cudo wykona, na razie jego pomys jest wcielony
w kwadraciki, narysowane na kartce papieru i poczone ze sob strzakami. W ogle zagadnienie
jak wykona? nie cieszy si szacunkiem akademickich mylicieli. Jeli pomin trudnoci
techniczne, to w zasadzie mona sobie wyobrazi... Dobrze, ale jak mona je pomin?
No i po co te wyrzekania? Po to wanie jestem eksperymentatorem, aby weryfikowa koncepcje. Po
to mam wanie pracowni: ciany pachn wie farb olejn, brzowe linoleum jeszcze nie
zadeptane, szumi urzdzenia klimatyzacyjne, w szafie byszcz naczynia i puszki z odczynnikami, na
stole montaowym le nowiutkie narzdzia, pki rnobarwnych przewodw i lutownice

z czerwonymi, jeszcze nie pokrytymi nagarem grotami. Na stoach lni idealnie gadkie, pokryte
tworzywem przyrzdy. Ich wskazwki nie s jeszcze pogite, a skale nie pokryte kurzem. W szafie na
plkach uformoway si w szeregi podrczniki, poradniki, monografie. Porodku pokoju wznosz si
w wietle niskiego styczniowego soca prostopadociany maszyny cyfrowej, drukarki, aurowy
i pstry od przewodw szecian bloku krystalicznego. Wszystko nowiutkie, czyste, bez zadrapa,
wszystko promieniujce mdr, wypielgnowan przez pokolenia mistrzw i inynierw racjonaln
piknoci.
Jake wic nie podda si marzeniom? A moe si uda?! Zreszt moje osobiste marzenia byy bardziej
powcigliwe. Nie marzyem o supermaszynie, ktra okae si mdrzejsza od czowieka (taka
koncepcja w ogle mi me odpowiadaa, mimo e jestem systemotechnikiem), ale o maszynie, ktra
rozumiaaby czowieka po to, aby lepiej wykonywa swoj prac. Wtedy koncepcja ta wydawaa mi
si osigalna. Bo w istocie, gdyby maszyna dziki temu wszystkiemu, co bd do niej mwi,
pokazywa jej itd., zacza si w okrelony sposb zachowywa, to problem byby rozwizany.
Znaczyoby to, e zacza poprzez swoje czujniki widzie, sysze, odczuwa zapachy w zwykym,
ludzkim znaczeniu tych sw, bez cudzysoww i ogranicze. A wtedy jej zachowanie mona by
przystosowa do dowolnych celw i zada - jest to przecie uniwersalna maszyna matematyczna.
Tak, wtedy, w styczniu, wydawao mi si to proste i osigalne, niczego si nie baem... Ach, ta
budzca ufno moc przyrzdw! Fantastyczne zielone ptle na ekranach, spokojne, budzce
zaufanie brzczenie transformatorw, cigy szczk przekanikw, byskanie lampek sygnaowych na
pulpicie, precyzyjne wahnicia wskazwek... Wydaje si, e wszystko da si zmierzy, osign,
wykona, i nawet zwyky mikroskop wpaja przekonanie, e ju teraz (przy powikszeniu 400
i dwukrotnie spolaryzowanym wietle) uda si zobaczy co, czego nikt jeszcze nie widzia!
Zreszt, co tu mwi... Ktry z badaczy nie marzy przed rozpoczciem pracy, nie przymierza si
myl i wyobrani do najwikszych problemw? Ktry z badaczy nie odczuwa tej usuwajcej
wszelkie przeszkody niecierpliwoci, kiedy dy - szybciej! szybciej! - do zakoczenia nudnej pracy
przygotowawczej - szybciej! szybciej! - ustalenia schematu dowiadczenia, wczenia zasilania
i rozpoczcia!
A pniej... Pniej codzienne trudnoci laboratoryjne, codzienne bdy i kopoty rozwiewaj
pierwotne marzenia. I czowiek zgadza si ju na cokolwiek, byle tylko nie pracowa daremnie.
Tak te byo ze mn.
Opisywanie niepowodze to ponowne ich przeywanie. Dlatego bd si streszcza. A wic mamy
nastpujce zaoenia eksperymentu: na wejcie maszyny cyfrowej podczamy blok krystaliczny
skadajcy si z 38 tysicy elementw, a do wej bloku - cay pozostay inwentarz: mikrofony,
czujniki zapachw, wilgotnoci, temperatury, czujniki tensometryczne, fotomatryce z nasadkami
ogniskujcymi, czapk Monomacha do zapisu potencjaw czynnociowych mzgu. rdo
informacji zewntrznej - to ja sam, to znaczy co poruszajcego si, wydajcego dwiki,
zmieniajcego ksztaty i swoje wsprzdne w przestrzeni, co o okrelonej temperaturze
i charakterystycznych potencjaach nerwowych. Mona mnie ujrze, usysze, dotkn czujnikami,
zmierzy temperatur i cinienie krwi, zanalizowa wo z ust, nawet zagbi si w dusz i myli prosz bardzo! Sygnay z czujnikw powinny przechodzi do bloku krystalicznego, wzbudza w nim
rne elementy - blok krystaliczny formuje i grupuje sygnay w cigi logicznych kombinacji dla
maszyny cyfrowej, ktra rozprawia si z nimi jak ze zwykymi zadaniami i podaje na wyjciu co
sensownego. eby jej byo atwiej, wprowadziem do pamici maszyny wszystkie liczby-sowa ze
sownika przekadu maszynowego od A do Z.

I nic. Silniki serwomechanizmw wodziy czujnikami i obiektywami, gdy zmieniaem swoje pooenie
w pokoju. Kontrolne oscyloskopy wykazyway burze impulsw biegncych od bloku krystalicznego do
maszyny. Prd pyn. Lampki kontrolne migotay. Jednak w cigu pierwszego miesica dwignie
automatu perforujcego nie drgny ani razu, aby wybi w tamie choby jeden znak.
Przyczaem do bloku krystalicznego wszelkiego rodzaju czujniki. piewaem i recytowaem wiersze,
gestykulowaem, biegaem i skakaem przed obiektywami, rozbieraem si i ubieraem, pozwalaem
im si obmacywa (brr... te zimne dotknicia macek...). Nakadaem czapk Monomacha i - o Boe!
- staraem si maszynie co zasugerowa... Byem gotw zgodzi si na jakkolwiek abrakadabr.
Ale maszyna nie moga stworzy abrakadabry, bo na to nie pozwalaa jej konstrukcja. Jeeli zadanie
ma rozwizanie, rozwie je. Jeeli nie - zatrzyma si. I zatrzymywaa si. Sdzc po migotaniu lampek
na pulpicie, co si w niej przeczao, ale co pi, sze minut zapala si sygna stop, a ja
naciskaem przycisk kasowania informacji. I wszystko zaczynao si od pocztku.
W kocu zaczem si zastanawia. Maszyna nie moga nie przeprowadza operacji arytmetycznych
i logicznych na impulsach nadchodzcych z bloku krystalicznego -c innego mogaby robi? Czyli e
po tych operacjach informacja jest na tyle surowa i sprzeczna, e maszyna, mwic obrazowo, nie
moe zwiza logicznego koca z kocem, no i zatrzymuje si. To znaczy, e jeden cykl wylicze
w maszynie to po prostu za mao. To znaczy... i tutaj, jak zawsze w podobnych sytuacjach, zrobio mi
sit; gupio znaczy, e naley stworzy sprzenie zwrotne midzy maszyn (tymi jej blokami,
w ktrych kr impulsy) a blokiem krystalicznym. No oczywicie, wtedy surowa informacja
z maszyny wrci na wejcia tego sprytnego szecianu, ulegnie tam ponownej obrbce, przejdzie do
maszyny i tak dalej, a do cakowitego wyjanienia.
Podniosem si na duchu - nareszcie...! Teraz mona zapomnie o tym, jak spalio si ptorej setki
ukadw logicznych i z dziesi matryc w maszynie, dlatego e parametry pracy maszyny i bloku byy
niezgodne (dym, smrd, tranzystory strzelaj jak naboje w piecu, a ja zamiast wyczy zasilanie,
chwytam ze ciany ganic), o tym, jak zdobywaem nowe podzespoy, montowaem ukady
dopasowujce, modyfikowaem parametry pracy wszystkich zespow - wiadomo, trudnoci natury
technicznej, normalna rzecz! Najwaniejsze, e praca ruszya z martwego punktu.
15 lutego w pracowni rozlego si od dawna oczekiwane postukiwanie - automat wyperforowa na
tamie kilka cyfr! Wreszcie pierwsze zdanie maszyny (zanim je rozszyfrowaem, paac papierosa
chodziem wok stou, na ktrym lea kawaeczek tamy, z uczuciem pustki w gowie i z bezmylnym
umiechem - maszyna zacza zachowywa si...): Pami 107 bitw.
Nie na to czekaem. Dlatego te nie od razu pojem, e maszyna da (mimo wszystko nie mog
tego sowa pisa bez cudzysowu) zwikszenia pojemnoci pamici.
Waciwie byo to zupenie logiczne - przez wejcia maszyna otrzymuje zoon informacj, ktr
gdzie naley umieci, a bloki pamici s ju zapenione. Zwikszy pojemno pamici! Zwyke
zadanie przy konstruowaniu maszyn.
Gdyby nie uznanie Altera Abramowicza, proba maszyny nie zostaaby speniona. Jednake dostaem
od niego trzy bloki pamici magnetycznej i dwa - krystalicznej. I tak si zaczo. Po kilku dniach
maszyna powtrzya swoje danie, po nastpnych kilku - jeszcze raz i jeszcze... Maszyna zacza
ujawnia powane potrzeby...
Co wtedy czuem? Zadowolenie - wreszcie s jakie wyniki. Przymierzaem je do przyszej pracy
doktorskiej. Obijao mnie z tropu, e maszyna pracowaa tylko dla siebie.

Nieco pniej zacza konstruowa sama siebie! To byo logiczne - skomplikowan informacj
naleao opracowywa w bardziej zoonych ukadach ni standardowe bloki CWM-12.
Przybyo mi pracy. Automat perforujcy wystukiwa kody i numery ukadw logicznych, podawa,
gdzie i w jaki sposb naley je przyczy. Pocztkowo maszyna zadowalaa si elementami
typowymi. Montowaem je na dodatkowej pycie.
(Dopiero teraz zaczynam rozumie, e wanie wtedy popeniem, z akademickiego punktu widzenia,
duy bd metodologiczny. Naleao si na tym etapie zatrzyma i przeanalizowa, jakie obwody i jak
logik buduje sobie mj ukad: czujniki - blok krystaliczny - CWM-12 ze zwikszon pamici.
I dopiero po zorientowaniu si w tym wszystkim ruszy dalej... Zreszt mona by si byo i tym
zadowoli - maszyna konstruujca siebie bez wprowadzonego przedtem programu! Przecie to
byaby sensacyjna praca doktorska! Gdyby wszystko odpowiednio opracowa, mona by od razu
robi habilitacj.
Zwyciya jednak ciekawo. Ukad wyranie stara si rozwija. Tylko po co? eby zrozumie
czowieka? Mao prawdopodobne - na razie maszynie wyranie wystarczao, e ja j rozumiem, e
pilnie speniam jej polecenia... Ludzie buduj maszyny dla swoich celw, ale jaki cel moga mie
maszyna? Czy te moe by to nie cel, lecz jaki pierwotny instynkt gromadzenia, ktry, poczwszy
od pewnego stopnia komplikacji, jest waciwy wszystkim ukadom, niezalenie od tego, czy jest to
robak, czy maszyna elektronowa? Jakie granice osignie w swym rozwoju ukad?
Wanie wtedy wypuciem wodze z rk i do tej pory nie umiem odpowiedzie, czy zrobiem dobrze,
czy le...)
W poowie marca maszyna, najwidoczniej za pomoc czapki Monomacha przyswoiwszy sobie
nowoci z zakresu elektroniki, zacza zamawia kriozary i kriotrony, tranzystory tunelowe, ukady
cienkowarstwowe, mikromatryce itd... Ani w gowie mi bya analiza - grasowaem po Instytucie i po
caym miecie, intrygowaem, podlizywaem si, wymieniaem, co si tylko dao, na te modne
nowoci.
I wszystko na prno! Po miesicu maszyna rozczarowaa si do elektroniki i... zapalia si do
chemii.
Prawd mwic i w tym nie byo niczego nieoczekiwanego. Maszyna wybraa najlepszy sposb
konstruowania siebie. Przecie chemia to metoda przyrody. Przyroda nie dysponowaa lutownicami,
dwigami, warsztatami spawalniczymi ani silnikami, ani nawet opat - po prostu mieszaa roztwory,
nagrzewaa je i ochadzaa, nawietlaa, odparowywaa... w ten sposb powstao wszystko, co ywe
na Ziemi.
W tym wanie rzecz, e w poczynaniach maszyny wszystko byo konsekwentne i logiczne! Nawet jej
dania, abym wkada czapk Monomacha - a w miar upywu czasu powtarzay si one coraz
czciej - rwnie byy zrozumiae. Zamiast opracowywa surow informacj uzyskan poprzez
czujniki wietlne, dwikowe, zapachowe i wszelkie inne, lepiej wykorzysta opracowan ju przeze
mnie. W nauce wielu tak robi.
Ale na Boga, jakich to odczynnikw maszyna nie daa - od wody destylowanej do
trjmetylodwuchloro-para-aminotetrachlorofenylosiarczanu sodowego, od DNA i RNA do benzyny
marki Gaosza! A jakie zoone ukady musiaem montowa!
Laboratorium w oczach przeksztacao si w pracowni redniowiecznego alchemika - zapeniy je
butle, kolby, autoklawy, destylatory. czyem je ze sob rurkami gumowymi, szklanymi i innymi

przewodami. Zapas odczynnikw i szka wyczerpa si w cigu pierwszego tygodnia, trzeba byo
zdobywa nastpne.
Szlachetne, mie dla elektryka zapachy kalafonii i nagrzanej izolacji zostay wyparte przez botniste
wyziewy kwasw, amoniaku, octu i diabli wiedz czego. Bkaem si w tej chemicznej dungli jak
zagubiony. W aparatach destylacyjnych i wach gumowych co bulgotao, pluskao i wzdychao.
Mieszaniny w butlach i kolbach pieniy si, fermentoway i zmieniay barw. Wypaday w nich jakie
osady, rozpuszczay si i pojawiay znowu galaretowate, pulsujce kbki koyszcych si szarawych
nitek. Dolewaem i dosypywaem odczynniki wedug polece maszyny i niczego ju nie rozumiaem...
Pniej maszyna niespodziewanie wystukaa danie nastpnych czterech drukarek automatycznych.
Ucieszyem si, e jednak interesuje si nie tylko chemi. Zaczem dziaa, zdobyem, podczyem...
i poszo!
(Zapewne udao mi si wtedy uzyska wzmacniacz selekcji informacji- Ashbyego albo co w tym
rodzaju... zreszt, licho wie! Wanie wtedy zagubiem si do reszty-)
W pracowni zrobio si gono jak w hali maszyn: pracoway drukarki. Wstgi papierowych tam
z kolumnami cyfr kilometrami wypezay z prostoktnych szczelin. Zwijaem tamy w rulony,
wybieraem grupy cyfr, tumaczyem je na sowa, a z nich zestawiaem zdania Uzyskane w ten sposb
prawdy byy jakie dziwne i zagadkowe. Na przykad: ...dwadziecia sze kopiejek, jak z
Berdyczowa - brzmiaa jedna z pierwszych. Co to jest? - fakt, myl? A moe aluzja? Albo na przykad
tak: Palica w mce milczc mara... - podobne do Ulica mk milczc para Majakowskiego? Ale
co to ma znaczy? Co to jest - aosna imitacja? Czy te moe odkrycie poetyckie, do ktrego dzisiejsi
poeci jeszcze nie doszli?
Rozszyfrowaem inn tam: agodno charakterw, rozoona w szereg Taylora, w przedziale od
zera do nieskoczonoci, jest funkcj biharmoniczn. wietnie powiedziane, prawda?
I tak dalej: albo niejasne urywki, fragmenty, albo co schizofrenicznego. Zamierzaem nawet
pokaza kilka tam lingwistom matematycznym, w nadziei, e oni to rozgryz, ale rozmyliem si
w obawie przed skandalem. Tylko informacja z pierwszej drukarki bya sensowna. Doda takich to
a takich odczynnikw do kolb 1, 3 i 7, Obniy o 5 woltw napicie na elektrodach od 34 do 123
itd. Maszyna nie zapominaa o odywianiu - czyli nie zwariowaa. A wic co?
Najbardziej mczyo, mnie poczucie bezsilnoci. Bywao, e i we wczeniejszych dowiadczeniach
zdarzay si rzeczy niezrozumiae. Wtedy jednak w najgorszym razie mona byo starannie powtrzy
eksperyment. Jeli niezrozumiay efekt znika, to dobrze, jeli nie - mona byo go zbada. A tutaj nie
mona byo zmieni rozpocztej gry. Nie byo take odwrotu. Nawet w snach nie widziaem nic poza
wijcymi si biaymi wami, pokrytymi usk cyfr, i wytaem si, bezsilnie prbujc zrozumie, co
maszyna chce mi zakomunikowa.
Nie wiedziaem ju, co robi z rulonami -tam. W naszym Instytucie wykorzystuje si je dwojako - te,
na ktrych zarejestrowane s istotne wyniki, wdruj do archiwum, pozostae za pracownicy
wynosz do domw, aby zuy w charakterze papieru toaletowego. Bardzo praktyczne zastosowanie.
Moimi tamami mona by zaspokoi potrzeby wszystkich mieszkacw naszego osiedla.
I pewnego piknego kwietniowego poranka, kiedy po bezsennej nocy w laboratorium speniaem
wszystkie zachcianki maszyny: dolewaem, dosypywaem, regulowaem itd., z automatu nr 3 wysza
tama zapisana zakodowan informacj: Streptocydowy strip tease z trzepotem streptokokw...
Wtedy zrozumiaem, e t drog dalej i nie mona.

Wyniosem wszystkie tamy na trawnik, rozwinem je i cisnem na kup (zdaje si, e nawet
przygadywaem Streptocyd, co? Berdyczw, co? agodno charakterw?... - dokadnie nie
pamitam) i podpaliem. Siedziaem przy ognisku, grzaem si, paliem papierosa za papierosem
i mylaem, e eksperyment wzi w eb. I to nie dlatego, e nie udao mi si nic uzyska, ale dlatego,
e wysza kasza... Kiedy z Walerk Iwanowem dla zabawy wytopilimy w piecu prniowym
metalowo-pprzewodnikow kasz ze wszystkich materiaw, jakie byy pod rk. Powstaa brya
o zachwycajcych barwach. Rozbilimy j, eby zbada. W kadym okruchu stopu mona byo wykry
wszystkie efekty znane fizyce ciaa staego - od tunelowego do tranzystorowego, ale wszystkie
chwiejne, nietrwae i niepowtarzalne. Wyrzucilimy to wszystko do kuba.
Teraz byo to samo. Istota rozwizania naukowego polega na tym, e z mnstwa waciwoci
i efektw przedmiotu, przyrody, ukadu czy czegokolwiek innego wyodrbnia si cechy poszukiwane,
a pozostae eliminuje. Tutaj to si nie udao. Maszyna nie nauczya si przyjmowa ode mnie
informacji... Wstaem i poszedem do pracowni, eby wyczy zasilanie.
Gdy przechodziem przez korytarz, wpad mi w oczy zbiornik - okazae naczynie z przezroczystego
teflonu o rozmiarach 21,51,2 metra. Sprowadziem go w grudniu razem z innym sprztem, aby
wykorzysta teflon jako materia. Ale jako nie by potrzebny. Zbiornik ten naprowadzi mnie na
ostatni, zupenie szalony pomys. Wystawiem na korytarz wszystkie drukarki, ustawiem na ich
miejsce zbiornik, doprowadziem biegnce od maszyny wszystkie przewody, kocwki rur i wy
gumowych, wylaem i wsypaem do zbiornika resztki odczynnikw, ca t cuchnc mas zalaem
wod i wygosiem do maszyny nastpujce przemwienie:
- Koniec z cyframi! wiata nie mona opisa w kodzie dwjkowym, rozumiesz? A nawet jeli mona,
to po co? Teraz sprbuj inaczej: obrazami, czym materialnym... Niech ci szlag trafi!
Zamknem pracowni i wyszedem z niezomnym zamiarem wypoczcia i odzyskania rwnowagi.
Mj stan wystarczajco wyjania fakt, e przez ostatni tydzie po prostu nie mogem spa.
...Byo to dziesi piknych, spokojnych i przyjemnych dni. Wysypiaem si, po obudzeniu
gimnastykowaem i szedem pod prysznic. Jedzilimy z Lenk motocyklem za miasto, chodzilimy do
kina, wasalimy si po ulicach, caowali si. No, jak tam nasze ukady scalone? - pytaa. - Jeszcze
si nie rozleciay? Odpowiadaem jej w tym samym tonie i zmieniaem temat. Nic mnie nie
obchodz adne ukady, maszyny ani dowiadczenia - powtarzaem sobie. - Nie chc, eby ktrego
dnia zabrali mnie z pracowni wesolutkiego, odzianego w wiadomy strj z dugimi zaszytymi
rkawami.
Ale mimo to co mnie gnbio. Rzuciem wszystko, uciekem, a co teraz tam si dzieje? I co to
waciwie byo? (O eksperymencie mylaem ju w czasie przeszym: byo...) Niewykluczone, e
wprowadzajc przypadkow informacj uruchomiem w ukadzie jaki proces syntezy. Ale c to za
idiotyczna synteza? I co si tam syntetyzowao?

Rozdzia trzeci
Kelner owin butelk serwetk i odkorkowa. Sal wypeni huk i dym, spoza ktrego
wyoniy si pod sufitem nie ogolone policzki i zielony turban.
- Co to jest?!
- To... to dinn.
- Przecie ja zamawiaem szampana! Prosz o ksik zaale.

Bajka wspczesna
...Asfaltow drk zblia si ku mnie czowiek. Za nim zieleniy si drzewa i bielay kolumny starego
budynku Instytutu. Park wyglda zwyczajnie, jak co dzie. Szedem do ksigowoci po pensj.
Czowiek szed lekko koyszcym si krokiem, wymachiwa rkami i nie tyle utyka, co po prostu
stawia praw nog nieco ostroniej ni lew. Zwaszcza to ostatnie rzucio mi si w oczy. Wiatr
rozwiewa mu poy paszcza i wichrzy rud czupryn.
Myl pierwsza - skd ja tego typa znam?
W miar jak zblialimy si do siebie, coraz wyraniej widziaem strome czoo z zatokami ysiny i silnie
rozwinitymi tukami brwiowymi, zapadnite policzki pokryte rud, tygodniow szczecin, szeroki
nos, wyniole zacinite wargi, zmruone, spogldajce ze znudzeniem oczy... Tak, zdecydowanie
musiaem go gdzie widzie, takiej aroganckiej gby nie sposb zapomnie. A szczka - mj Boe! - za
sam wygld pi lat...
Myl druga - powiedzie mu dzie dobry czy przej obojtnie?
W tym momencie cae otoczenie przestao dla mnie istnie. Potknem si na rwnym asfalcie
i stanem jak wryty. Naprzeciw siebie szedem ja sam.
Myl trzecia (wyraona sownie) - No tak...
Czowiek zatrzyma si przede mn.
- Cze!
- Czcz...e... - W panujcym w mojej gowie chaosie zawitao zbawcze przypuszczenie. - Pan
z wytwrni filmowej?
- Z wytwrni?! Ach, ta moja zarozumiao! - Usta mojego sobowtra rozcigny si w umiechu. Nie. Walek, filmu o nas jeszcze nie krc. Chocia teraz... kto wie?
- Nie jestem dla pana aden Walek, ale Walentin Kriwoszein! Byle impertynent...
Tamten umiechn si, wyranie ubawiony moim wybuchem zoci. Czuem, e jest lepiej ode mnie
przygotowany do spotkania i e upaja si t swoj przewag.
- I... moe pan askawie wyjani, kim pan jest, skd pan si wzi na terenie Instytutu i z jakiej racji
ucharakteryzowa si pan i przebra za mnie?
- askawie wyjani - powiedzia. - Jestem Walentin Kriwoszein, kierownik pracowni nowych
systemw. Oto moja przepustka. - I rzeczywicie okaza moj podniszczon przepustk. - A wziem
si, oczywicie, z pracowni.
- Ach, ta-ak? - W takiej sytuacji najwaniejsze jest zachowanie poczucia humoru. - Bardzo mi
przyjemnie. Walentin, powiada pan, Kriwoszein? Z pracowni? Tak, tak... aha.... hm...
I w tym momencie zapaem si na tym, e mu wierz. Oczywicie nie dziki przepustce - u nas nawet
wonego nie da si nabra na przepustk. Troch od rzeczy uprzytomniem sofcie, e blizna nad
brwi i brunatne znami na policzku, ktre w lusterku widz po lewej tronie, w istocie powinny
znajdowa si po prawej, wanie tak, jak u niego. Poza tym w samym jego zachowaniu byo co, co
wykluczao myl o mistyfikacji... Przeraziem si. Moe z nadmiaru pracy zwariowaem i teraz
spotkaem drug cz mojej rozdwojonej osobowoci? eby tylko nikt nie zobaczy... Ciekawe, czy
kto z boku widziaby nas dwch, czy tylko mnie?

- Z pracowni, tak? - Prbowaem go przyapa. - To czemu pan idzie od strony starego budynku?
- Byem w kasie, przecie dzi dwudziesty drugi - wycign z kieszeni plik piciorublwek i odliczy
poow - masz, to twoja cz.
Machinalnie wziem pienidze i przeliczyem. Nagle spostrzegem si.
- A dlaczego tylko poowa?
- O Boe! - westchn gboko. - Przecie teraz jest nas dwch!
(To wymowne gbokie westchnienie... Nigdy w yciu ju tak nie westchn. Okazuje si, e samym
westchnieniem mona czowieka poniy. A ta dykcja - o ile dykcj mona nazwa jej cakowity brak!
Czy ja naprawd tak samo pluj sowami?)
Wziem od niego pienidze, a wic on istnieje - mylaem. - Czy to te zudzenie? Niech to diabli,
jestem badaczem i kicham na wraenia zmysowe, zanim nie zrozumiem, o co tu chodzi!
- A wic utrzymuje pan, e... wzi si pan z zamknitej i opiecztowanej pracowni?
- Ot to - przytakn. - Wanie z pracowni. Ze zbiornika.
- W dodatku ze zbiornika. Niech pan po... Jak to ze zbiornika?!
- Wanie ze zbiornika. Mgby chocia drabink zaoy, ledwo udao mi si wyle...
- Suchaj, skocz t mow! Chyba nie mylisz powanie, e uda ci si mnie przekona, e ciebie... to
znaczy mnie... nie, jednak ciebie, stworzya maszyna?
Znowu westchn ciko i pogardliwie.
- Czuj, e dugo jeszcze nie przywykniesz do faktu, e to si stao. A powiniene by przewidzie.
Widziae przecie, e w kolbach pojawia si ywa materia?
- Wielka rzecz! Ple te widziaem. W wilgotnych miejscach. I wcale to jeszcze nie oznaczao, e
byem wiadkiem narodzin ycia... No dobrze, przypumy nawet, e w kolbach powstao co ywego
- nie wiem, nie jestem biologiem. Ale co ty masz z tym wsplnego?
- Jak to - co ja mam z tym wsplnego?! - Teraz on si rozzoci. - A co wedug ciebie miaa stworzy
maszyna - robaka? konia? omiornic?! Gromadzia i opracowywaa informacj o tobie, ogldaa
ciebie, syszaa, wchaa i dotykaa ciebie, zapisywaa prdy czynnociowe twojego mzgu! Patrze na
ciebie ju nie moga! Teraz masz! Z czci skadowych motocykla mona zmontowa tylko motocykl,
a nie odkurzacz.
- Hm... no, przypumy. A skd buty, garnitur, przepustka, paszcz!?
- O Boe! Jeli potrafia stworzy czowieka, to co dla niej znaczy paszcz?
(Zwyciski bysk w oku, nieznone gesty, zarozumiay ton Czy ja te jestem taki nieznony, kiedy
czuj swoj przewag?)
- Paszcz? - Dotknem tkaniny. Ciarki mnie przeszy - paszcz by inny.
Rzeczy wielkie nie wchodz do gowy od razu, w kadym razie do mojej. Pamitam, e jako student
towarzyszyem delegatowi na festiwal modzieowy, modemu myliwemu z tajmyrskiej tundry.
Oprowadzaem go po Moskwie. Chopak obojtnie oglda w muzeum posgi z brzu, ruchome
schody w metro, rzek samochodw, a o wieowcu Uniwersytetu Moskiewskiego wyrazi si: Z

erdzi i skr mona zbudowa tylko may czum, a z kamienia - wielki... I nagle w hallu restauracji
Nord, gdzie wstpilimy, eby co przeksi, zderzy si nos w nos z wypchanym biaym
niedwiedziem z tac w apach - i zamar!
Co podobnego stao si ze mn. Paszcz sobowtra by bardzo podobny do mojego, nawet plama
z atramentu znajdowaa si dokadnie w tym samym miejscu, gdzie j zrobiem strzepujc wieczne
piro. Ale tkanina bya bardziej elastyczna i jak gdyby tusta w dotyku, a guziki trzymay si nie na
niciach, lecz na gitkich wyrostkach. Nie byo szww.
- Czy on nie jest przyronity? Moesz go zdj?
Sobowtr wciek si do reszty
- Dosy tego! Nie bdziesz mnie rozbiera na takim wietrze, eby sprawdzi, czy ja jestem tob! Mog
ci tego dowie w inny sposb. Blizna nad brwi - to po upadku z konia, kiedy ojciec uczy ci jazdy
wierzchem. Zerwane wizado w prawym kolanie - mecz o mistrzostwo szkoy Co by ci jeszcze
przypomnie? e w dziecistwie po kryjomu wierzye w Boga? Albo e na pierwszym roku chwalie
si chopakom z pokoju, e miae niejedn kobiet, podczas gdy naprawd stracie dziewictwo
dopiero na praktyce przeddyplomowej w Taganrogu?
(Co za dra! Te sobie wybra...)
- No, tak... Wiesz, jeli ty jeste mn, to nie jestem sob zachwycony.
- Ja te - burkn. - Uwaaem siebie za inteligentnego czowieka... - Twarz jego nagle zastyga. - C...
nie odwracaj si!
Za plecami usyszaem kroki.
- Witam pana, panie inynierze! - usyszaem gos Chioboka, docenta, doktora, sekretarza i poeracza
serc niewiecich na skal Instytutu.
Nie zdyem odpowiedzie. Mj sobowtr wyszczerzy zby w umiechu i skoni si.
- Dzie dobry, panie docencie!
Odprowadzi umiechem przechodzc par. Pulchniutka czarnowosa dziewczyna dziarsko stukaa
szpilkami po asfalcie, a Chiobok starajc si i z ni w rytmie, drobi, jak gdyby mia na sobie wsk
spdnic.
-By moe niezupenie dobrze pani zrozumiaem - szemra jego baryton. - Ale ja, z uwagi na
niepene porozumienie, przedstawiam tylko swoje pogldy...
- Harry znowu now poderwa - stwierdzi sobowtr. - No, sam widzisz: nawet Chiobok mnie
poznaje, a ty masz wtpliwoci. Idziemy do domu!
Tylko stanem cakowitej rozterki mog wytumaczy fakt, e pokornie powlokem si za nim.

Po przyjciu do domu z miejsca wadowa si do azienki. Usyszaem szum wody z natrysku, a potem
zobaczyem, jak wychyla si przez drzwi.
- Mej, ty! Egzemplarz numer jeden, czy jak ci tam! Jeli chcesz upewni si, e ze mn wszystko
w porzdku, to prosz. Przy okazji umyjesz mi plecy.

Poszedem. By to ywy czowiek. Ciao jego dokadnie przypominao moje wasne. Nawiasem
mwic, nie spodziewaem si, e mam tak potne fady tuszczu na brzuchu i bokach. Trzeba
czciej wiczy hantlami!
Podczas kiedy on si my, ja chodziem po pokoju, paliem i staraem si przywykn do faktu, e
maszyna stworzya czowieka. Odtworzya mnie... O, bogowie, czy to moliwe?. Ciemna
redniowieczna idea homunkulusa... Myl Wienera, e informacj zawart w czowieku mona by
rozwin w cigu impulsw, przekaza na dowoln odlego i ponownie zapisa;- w postaci
czowieka, jak obraz na ekranie telewizora... Dowd Ashbyego, e midzy prac mzgu a prac
maszyny nie ma zasadniczych rnic. O tym samym mwi zreszt wczeniej Sieczenow... Ale to
wszystko byy uczone dyskusje, gimnastyka umysowa - czy mona na ich podstawie cokolwiek
zrealizowa.
A jednak mona: Tam za drzwiami pluska si i gono parska nie Iwanow, nie Pietrow, nie Sidorow ich bym wyrzuci - ale ja... A te tamy z cyframi? Co rui si wydaje, e spaliem papierowego
siebie?!
Z kombinacji cyfr wybieraem krtkie fragmenty, atwo zrozumiae stwierdzenia, a maszyna signa
gbiej. Gromadzia informacj, kombinowaa j tak i owak, porwnywaa, korzystajc z ptli sprze
zwrotnych, wyawiaa i wzmacniaa istotn informacj i wreszcie, na jakim poziomie komplikacji,
odkrya - ycie!
A pniej rozwina je do poziomu czowieka. Tylko po co? Dlaczego? Przecie nie o to mi chodzio.
Teraz, po spokojnym przemyleniu, mog powiza ze sob poszczeglne fakty. Tak, powstao
wanie to, o co chodzio! Chciaem, eby maszyna rozumiaa czowieka, to wszystko. Rozumie
mnie pan? O, tak! - odpowiada rozmwca i obydwaj zadowoleni z siebie rozchodz si kady
w swoj drog. W rozmowie to nie ma znaczenia. Ale w dowiadczeniach z automatami logicznymi
nie powinienem by tak atwo miesza poj rozumienia i zgodnoci. Dlatego (lepiej pno ni wcale)
naley rozway, czym jest rozumienie.
Istnieje rozumienie praktyczne (czyli celowe). Do maszyny wprowadza si program, ona go rozumie
i wykonuje to, czego od niej si oczekuje. Tobik, bierz go! - i Tobik z radoci chwyta przechodnia
za nogawk. Wita! - i konie zawracaj w prawo. Hetta! - zawracaj w lewo. Takie prymitywne
rozumienie typu wita-hetta dostpne jest wielu ukadom oywionym i nieoywionym. Dowodem
tego jest osignicie celu. Im mniej skomplikowany ukad, tym prostsze i szczegowiej
programowane powinno by zadanie.
Ale istnieje rwnie drugi rodzaj rozumienia - zrozumienie wzajemne, czyli pene przekazanie wasnej
informacji innemu ukadowi. Do takiego rozumienia niezbdne jest, aby ukad przyswajajcy
informacj pod adnym wzgldem nie by mniej skomplikowany od ukadu przekazujcego... Nie
daem maszynie celu. Czekaem, aby skoczya konstruowanie i podnoszenie stopnia wasnej
komplikacji. Ona za nie koczya, co zreszt byo zrozumiae: jej celem stao si cakowite
zrozumienie zawartej we mnie informacji, nie tylko sownej, ale i wszelkiej innej. (Cel maszyny - to
te pojcie dowolne i nie naley go naduywa. Po prostu ukady informacyjne zachowuj si zgodnie
z prawami, pod pewnym wzgldem przypominajcymi zasady termodynamiki i mj system - czujniki blok krystaliczny - CWM-12 - powinien by doj do rwnowagi informacyjnej z otoczeniem, tak jak
ks surwki w piecu hutniczym powinien doj do rwnowagi termicznej z wntrzem pieca. Takie
wanie rozumienie jest zrozumieniem wzajemnym. Nie mona go osign ani na poziomie prostych
ukadw, ani prostych organizmw.)

I tak wanie si stao. Do wzajemnego zrozumienia z czowiekiem zdolny jest tylko czowiek. Do
dobrego zrozumienia - bardzo bliski czowiek. Do idealnego - tylko on sam. I mj sobowtr jest
produktem rwnowagi informacyjnej midzy maszyn a mn. Nawiasem mwic, rwnowaga
informacyjna i tak nie bya cakowita - nie byo mnie wtedy w pracowni i nie zetknem si ze wieo
stworzonym dublem nos w nos jak z odbiciem w lustrze. A pniej nasze sprawy potoczyy si
zupenie rnymi drogami.
Sowem, tak ustawiem dowiadczenie, e nic, tylko usi i paka. Tyle tu tylko mojego, e przyszo
mi do gowy wprowadzi sprzenie zwrotne...
Nieraz warto si zagalopowa. Gdybym prowadzi eksperyment cile logicznie, z namysem, gdybym
odrzuca! wszystkie wtpliwe warianty - czy uzyskabym taki wynik? Nigdy w yciu! Wyszedby dobry
doktorsko-habilitacyjny pewniak, i tyle. Przecie w nauce zasadniczo bada si zjawiska przecitne, a ja
rwnie nauczyem si obcowa z przecitnoci.
A wic wszystko w porzdku? Skd w takim razie te wtpliwoci i niezadowolenie? Czemu wci
wracam myl do potkni i bdw? Przecie udao si... e nie wedug regu? A czy istniej reguy
odkry? Wiele jest tu przypadku i nie mona wszystkiego przypisa wasnej dalekowzrocznoci
naukowej. A odkrycie Galvaniego, a promienie X, a radioaktywno, a emisja elektronw, a...
w kadym zreszt odkryciu, zapocztkowujcym jak ga nauki, istnieje element przypadku. A e
nie rozumiem? To tak jak i inni, nie ma si czym przejmowa.
Skd wic to wewntrzne rozdarcie?
Chodzi chyba o co innego: obecnie tak pracowa nie mona. Dzi nauka jest znacznie powaniejsz
spraw ni w czasach Galvaniego czy Rntgena. W taki sposb, prawie nie mylc, mona by odkry
sposb byskawicznego zniszczenia Ziemi - ze znakomitym potwierdzeniem dowiadczalnym...

Dubel wyszed z azienki zarowiony: ubra si w moj piam, stan przed lustrem i zacz si
czesa. Podszedem do niego i stanem obok. Z lustra patrzyy dwie identyczne twarze. Tylko jego
mokre wosy byy nieco ciemniejsze.
Wycign z szafy i wczy maszynk do golenia. Obserwowaem, jak si goli. Ruchy jego byy tak
swobodne, e czuem si prawie jak go.
Nie wytrzymaem.
- Suchaj, a czy ty chocia odczuwasz niezwyko sytuacji?
- Co? - Spojrza na mnie z ukosa. - Nie przeszkadzaj! - Wyranie by po przeciwnej stronie faktu...
*
Doktorant odsun dziennik i pokrci gow: nie, Walka-orygina nie umia czyta myli!
..On tez by wstrznity. Wedle tego, co pamita, obudzi si w zbiorniku, rozumiejc wszystko gdzie si znajduje i jak powsta. Waciwie jego odkrycie zaczo si ju wtedy... A zachowywa si
grubiasko, bo by zakopotany. A moe rwnie dlatego, e szuka takiej linii postpowania, ktra by
nie sprowadzia go do poziomu wzorcw eksperymentalnych.
Znowu zabra si do czytania.

... - Ale przecie narodzie si w maszynie, a nie z ona matki! W maszynie, rozumiesz!?
- No to co? A narodzi si z ona matki to wedug ciebie takie proste? Narodziny czowieka to o wiele
bardziej tajemnicze zjawisko ni moje pojawienie si. Tu mona odnale nastpstwo logiczne,
a tam? Czy urodzi si chopiec, czy dziewczynka? Do taty bdzie podobne czy do mamy? Czy wyronie
z niego mdry czowiek czy dure? Kompletna mga! Dla nas jest to zwyczajne tylko dlatego, e
stykamy si z tym na co dzie. A tu maszyna zarejestrowaa informacj, a potem j odtworzya. Jak
magnetofon. Oczywicie, lepiej byoby, gdyby odtworzya mnie, powiedzmy, z Einsteina... no, ale co
zrobi! Przecie jeli na tamie magnetofonowej mamy zapisan piosenk ludow, to trudno
spodziewa si symfonii Czajkowskiego.
No, nie. A takim chamem nie jestem. Najwidoczniej silnie odczuwa draliwo sytuacji zwizanej ze
swym pojawieniem si na wiecie i nie chcia, ebym to zauway. Ale c tu jest do zauwaenia:
powsta w kolbach i butlach, jak redniowieczny homunkulus, i szaleje... Czsto zdarzao mi si
stwierdzi, e ludzie odczuwajcy swoj niszo czy niepenowartociowo, zawsze s bardziej
chamscy i brutalni od innych.
Stara si zachowywa z prostot noworodka.- Noworodek te nie upaja si wag wydarzenia
(Narodzi si czowiek!), ale od razu zaczyna rozrabia, ssa pier i paskudzi w pieluszki...

Kriwoszein westchn tylko i przewrci kartk.

- No, a czujesz si normalnie?


- Absolutnie! - Odwiea twarz wod kolosk. - Dlaczego nie miabym si czu normalnie? Maszyna
to twr pozbawiony fantazji. Ju widz, jak by narozrabiaa, gdyby miaa wyobrani! A tak - wszystko
w porzdku: nie jestem potworem o dwu gowach, jestem mody, zdrowy, ttno dobre. Teraz zjem
kolacj i pojad do Lenki. Stskniem si za ni.
- Co-o-o-o? - skoczyem -do niego.
Patrzy na mnie z zainteresowaniem. W jego oczach pojawiy si figlarne iskierki.
- Tak, przecie jestemy teraz rywalami. Wiesz, ty jako prymitywnie do tego podchodzisz. Zazdro
jest uczuciem niskim. To przeytek. Ale w ogle czego zazdroci, sam pomyl - jeli Lena bdzie ze
mn, czy to bdzie oznacza, e ci zdradza? Zdradzi mona tylko z innym mczyzn, odmiennym,
bardziej atrakcyjnym na przykad. A dla niej ja jestem tob... Nawet jeli bd z ni mia dziecko, to
nie bdziesz mg powiedzie, e ci przyprawia rogi. Jestemy zupenie jednakowi - i wszystkie nasze
geny, i chromosomy... No, no, ostronie!
Zosta zmuszony do ukrycia siej za drzwiami szafy. Schwyciem z podogi hantl i rzuciem si ku
niemu.
- Zabij drania! Logik prbujesz... ja ci poka logik, homunkulusie! Ja ciebie stworzyem i ja ci te
zabij, rozumiesz!? Nie miej o niej myle!
Dubel bez lku wystpi zza szafy. Kciki jego ust byy opuszczone.
- Suchaj no, ty, Taras Bulba! Od hantl! Jeeli ju zacze w ten sposb, to moe wyjanimy
wszystko do koca. Homunkulusa i zabij pozostawiam bez komentarza, jako wytwory twojego

histerycznego usposobienia. Co si za tyczy cytatu ja ciebie stworzyem, to wiedz, e nie ty mnie


stworzye. Istniej nie dziki tobie, a co do mojej zalenoci, to chciabym wyprowadzi ci z bdu.
- e jak, prosz?
- A tak. Od hantl, mwi serio. cile rzecz biorc, powstaem wbrew twoim zamierzeniom, po
prostu dlatego, e nie zakoczye w por dowiadczenia. Pniej za choby nawet chcia, byo za
pno. Sowem - tu umiechn si zoliwie - sytuacja jest taka sama jak wtedy, kiedy wskutek
nieostronoci rodzicw... przyszede na wiat.
(Wszystko wie, patrzcie go! Rzeczywicie, kiedy mama, po jakiej mojej dziecicej psocie, aby
nakoni mnie do posuszestwa, powiedziaa:
- Chciaam zrobi skrobank, ale si rozmyliam. A ty...
Nie powinna bya tego mwi. Byem dzieckiem niechcianym. Mogo mnie nie by! Mogem si
w ogle nie urodzi!)
- ...Tylko w odrnieniu od mamy nie nosie mnie w swoim onie, nie rodzie w mkach, nie karmie
i nie odziewae - cign dubel. - Nawet ycia mi nie uratowae, przecie ja istniaem i przed tym
eksperymentem - byem tob. Nie zawdziczam ci ani ycia, ani zdrowia, ani wyszego wyksztacenia
technicznego. Niczego! A wic pozostajemy na rwnych prawach.
-Az Len te na rwnych?
- Z Len... nie wiem, co zrobi z Len. Ale ty, ty... sdzc z wyrazu twarzy chcia co jeszcze doda, ale
powstrzyma si i odetchn gboko. - Ty powiniene szanowa moje uczucia, tak jak ja szanuj
twoje, rozumiesz? Przecie ja take kocham Lenk. I wiem, e ona jest moja. Znam jej ciao, zapach
skry i wosw, jej oddech... wiem, jak mwi: Ale z ciebie niedwied, naprawd! I jak marszczy
nos...
Nage urwa. Popatrzylimy na siebie raeni jedn myl.
Pierwszy skoczyem po paszcz.
- Do pracowni!

Rozdzia czwarty
Jeli chcesz jecha takswk, a los zsya ci autobus, wybierz autobus, albowiem kursuje on
wedug rozkadu.
K. Prutkow - inynier, myl nr 90
Bieglimy przez park na przeaj. W uszach wista wiatr. Niebo byo pokryte oowianymi chmurami.
W pracowni wisiaa wo ciepego bota. Pod sufitem majaczyy zamglone lampki. Przechodzc obok
stou nadepnem na wa gumowego, ktrego tu przedtem nie byo, i poderwaem gwatownie
nog - w zacz si wi!
Kolby i butle pokry mikki, szary nalot pieni. Trudno byo si zorientowa co si w nich dzieje.
Z destylarek ciekay strumyczki wody, szczkay przekaniki w termostatach. W odlegym kcie,
zastawionym przez gstwin splecionych przewodw i wy, pulpit kontrolny maszyny cyfrowej miga
zapalajcymi si i gasncymi lampkami.

Wy byo teraz znacznie wicej ni poprzednio. Przedzieralimy si przez nie jak przez gstw lian.
Niektre we kurczyy si przepychajc jakie gruzy. ciany zbiornika rwnie pokrywaa pie.
Starem j rkawem.
...W mtnozocistym pynie zarysowaa si sylwetka czowieka. Jeszcze jeden dubel?! Nie...
Wpatrzyem si z napiciem. W zbiorniku uwidaczniay si kontury kobiecego ciaa, ktrego nigdy nie
pomylibym z adnym innym. Tu przed moj twarz koysaa si gowa bez wosw.
Bya jaka szalecza logika w tym, e wanie w momencie, w ktrym ciem si z dublem z powodu
Leny, maszyna staraa si rozwiza i to zadanie. Odczuem lk i wewntrzny protest.
- Ale... przecie maszyna jej nie zna!
- Ty j za to znasz. Maszyna odtwarza j wedug tego, co o niej zapamitae.
Nie wiadomo czemu rozmawialimy szeptem.
- Patrz!
W obrbie widmowego konturu ciaa Lenki zacz pojawia si szkielet. W zarysach stp pojawiy si
czony palcw, stawy. Zaznaczyy si koci udowe i piszczele. Wygi si krgosup, podobny do
olbrzymiego kolczastego robaka. Jak gazki wyrosy z niego ebra, pojawiy si skrzydeka opatek.
W czaszce zarysoway si szwy, zaznaczyy kontury oczodow... Trudno powiedzie, eby to by
przyjemny widok - szkielet ukochanej kobiety - nie mogem jednak oderwa oczu. Ogldalimy to,
czego nie oglda jeszcze nikt na wiecie: maszyna stwarzaa czowieka!
Co o niej zapamitaem, co o niej zapamitaem... - mylaem gorczkowo. - Ale to przecie za mao.
Czy te moe maszyna przyswoia sobie oglne prawa budowy ciaa ludzkiego? Ale skd, przecie ja
sam ich nie znam!
Koci w zbiorniku zaczy pokrywa si przezroczysto-purpurowymi pasmami i splotami mini, a te
z kolei pokryy si tawym tuszczem. Czerwona sie naczy krwiononych przeszywaa ciao.
Wszystko to koysao si w roztworze, zmieniajc ksztaty. Nawet twarz Leny z opuszczonymi
powiekami, za ktrymi widniay wodniste oczy, szpeciy grymasy. Maszyna jak gdyby zastanawiaa si,
jak najlepiej skonstruowa czowieka.
Zbyt sabo znam anatomi czowieka w ogle, a anatomi kobiecego ciaa w szczeglnoci, eby
oceni, czy maszyna buduje Len prawidowo, czy nie. Wkrtce jednak poczuem, e dzieje si co
zego. Zarysy jej ciaa zaczy si zmienia. Ramiona, jeszcze przed chwil okrge, stay si kanciaste
i szerokie... Co u licha?!
- Nogi! - dubel bolenie cisn mnie za rk. - Spjrz, nogi!
W dolnej czci zbiornika ujrzaem stopy rozmiaru czterdzieci dwa i zrozumiawszy, oblaem si
zimnym potem: maszyna wyczerpaa moj informacj o Lenie i uzupenia j informacj o mnie!
Obrciam si do dubla - jego czoo tez lnio od potu.
- Trzeba j zatrzyma!
- Jak? Wyczy prd?
- Nie mona, to by staro pami w maszynie. Ochodzi j?
- eby zahamowa proces? Nic z tego, ma duy zapas ciepa...

Tymczasem znieksztacona sylwetka w zbiorniku przybieraa coraz wyraniejsze zarysy. Wok ciaa
zakoysao si przejrzyste okrycie - poznaem skromn sukienk, w ktrej Lena najbardziej mi si
podobaa. Maszyna z rzetelnoci idioty ubieraa swj twr...
Trzeba rozkaza maszynie, zasugerowa... tylko jak?
- Wanie! - dubel podbieg do szklanej szafki i wyj czapk Monomacha, nacisn na niej przycisk
Translacja i poda mi j. - Wkadaj i wzbud w sobie nienawi do- Lenki! Myl o tym, e chcesz j
zlikwidowa... Szybko!!
W pierwszej chwili chwyciem byszczcy kopak, pokrciem w rkach i oddaem mu.
- Nie mog... Nie dam rady...
- Miczak! A co robi? Przecie za chwil to otworzy oczy i...
Mocno nacign kopak na gow i zacz krzycze, w zapamitaniu wymachujc rkami.
- Zatrzymaj si, maszyno! Zatrzymaj si natychmiast, syszysz? Tworzysz nie makiet, nie egzemplarz
dowiadczalny, ale czowieka! Zatrzymaj si, kretynko! Zatrzymaj si, pki prosz!
- Zatrzymaj si, syszysz! - zbliyem si do mikrofonw. - Zatrzymaj si, bo ci zniszczymy!
Niedobrze mi si robi, gdy wspominam t scen. Przyzwyczajeni do zatrzymywania lub zmieniania
dowolnych procesw naciniciem przycisku lub obrotem dwigni, krzyczelimy, tumaczyli... i to
komu? - zbiorowisku kolb, ukadw elektronowych i wy. Tfu! To bya panika.
Wrzeszczelimy jeszcze co zachrypymi gosami, a we dochodzce do zbiornika nagle zadrgay od
gwatownych skurczw i znieksztacony obraz zasnua biaa mgieka. Zamilklimy. Po trzech minutach
mgieka znika. W zocistym roztworze nie byo nic. Tylko od rodka ku brzegom rozchodziy si
zafalowania i odbyski.
- Uff... - odezwa si dubel. - Przedtem jako nie trafiao do mnie, e czowiek w siedemdziesiciu
procentach skada si z wody. Dopiero teraz...
Dobrnlimy do okna. Od wilgotnego zaduchu cae ciao miaem pokryte lepkim potem. Rozpiem
koszul, dubel zrobi to samo. Nadciga wieczr. Niebo byo teraz czyste, zniky chmury. Szyby
stojcego naprzeciw budynku Instytutu odbijay purpurowe wiato zachodzcego soca, odbijay je
tak, jak kadego pogodnego wieczoru, wczoraj, miesic, rok temu, kiedy tego jeszcze nie byo. Byo
tak, jak gdyby nic si nie stao.
Przed oczyma wci miaem obraz szkieletu pokrywajcego si przezroczystymi wknami.
- Te szczegy anatomiczne, te grymasy... Brr! -powiedzia dubel siadajc na krzele. - Jako
odechciao mi si spotkania z Lenk.
Sam te to pomylaem. Teraz wszystko ju mino, ale... Wiedzie nawet do dokadnie, e twoja
kobieta to czowiek z krwi i koci, to cakiem co innego, ni zobaczy to na wasne oczy.
Wycignem z szuflady dziennik laboratoryjny przejrzaem ostatnie zapisy, skpe i bez treci. Kiedy
dowiadczenie udaje si albo kiedy do gowy przychodzi dobry pomys, pisze si szczegowo. A tu
czytaem:
8 kwietnia. Rozkodowywaem cyfry, 860 wierszy. Bez powodzenia.
9 kwietnia. Rozkodowaem wyrywkowo pi tam. Nic nie zrozumiaem. Szalestwo jakie.

10 kwietnia. Rozkodowywanie z podobnym wynikiem. Dodaem do kolb i butli nr 1, 3 i 5 gliceryny po


2 l; nr 2 i 7 - roztworu tiomocznika po 200 ml, do wszystkich wody destylowanej po 2-3 l.
11 kwietnia. Streptocydowy strip tease... Koniec...
A teraz wezm dugopis i zapisz: 22 kwietnia. Ukad odtworzy mnie, W. Kriwoszeina. Kriwoszein nr
2 siedzi obok i drapie si w podbrdek. Komedia!
I nagle ogarna mnie fala szataskiej dumy. Przecie to odkrycie, i to jakie! Obejmuje i systemologi,
i elektronik, i bionik, i chemi, i biologi - wszystko, czego chcecie, i jeszcze co wicej.
A dokonaem go ja! .Jak - to inna sprawa. Ale najwaniejsze, e ja! JA!!! Teraz naleaoby poprosi tu
komisj pastwow i zademonstrowa powstawanie w zbiorniku nowego dubla... Ale by mieli miny!
A znajomi powiedz: No, ale im zasun! albo Kriwoszein, no, no...! I Woltampernow przyleci
popatrze... Poczuem nieopisan ch zachichotania, powstrzymaa mnie jedynie obecno drugiej
osoby.
- Co tam znajomi czy Woltampernow - usyszaem swj gos i nie od razu zrozumiaem, e powiedzia
to dubel. - Walka, przecie to Nobel!
Oczywicie e Nobel! Zdjcia we wszystkich gazetach... I Lenka, ktra teraz traktuje mnie troch
z gry - oczywicie, ona jest pikna, a ja nie! - zrozumie wreszcie... I pospolite nazwisko Kriwoszein
(kiedy szukaem w encyklopedii sawnych ludzi o tym samym nazwisku, lecz na prno;
Kriwoszykow jest, Kriwonogow jest, ale Kriwoszeinw jeszcze nie ma) bdzie dwicze jak grom:
Kriwoszein! Ten Kriwoszein!...
Gupio mi si zrobio od tych myli. Pene pychy marzenia zniky. Rzeczywicie, co teraz bdzie? Co
robi dalej z tym odkryciem?
Zamknem dziennik.
- No wic jak? Bdziemy produkowa podobnych sobie? Zarzucimy wiat Kriwoszeinami. Zreszt
mona take innymi, jeli si utrwali ich w maszynie... Niech to diabli! Jak to... W aden sposb nie
mona tego sklasyfikowa!
- No tak. A tak byo spokojniutko... - dubel pokrci gow.
Wanie, tak byo spokojniutko... Pikna pogoda, prawda? Pani w ktr stron? W przeciwn!
Ja wanie te, a jak pani na imi? A co to pana obchodzi? - i tak dalej i dalej, do paacu lubw,
do kliniki pooniczej, porcji pasw za zabitego z procy kota i spalon po ukoczeniu sidmej klasy
znienawidzon Zoologi. Jak piknie sformuowa to w swoim artykule kierownik dnieprowskiego
Urzdu Stanu Cywilnego: Rodzina jest rodkiem przeduenia gatunku i zwikszenia zaludnienia
pastwa. I nagle - niech yje nauka! - pojawia si rodek konkurencyjny: wsypujemy i wlewamy
odczynniki z katalogu Gawchimtorgu, wprowadzamy przez ukad czujnikw informacj
i otrzymujemy czowieka. W dodatku uksztatowanego, gotowego; z miniami i wyszym
wyksztaceniem technicznym, z nawykami i dowiadczeniem yciowym... Wyglda na to, e robimy
zamach na co, co jest najbardziej ludzkie w czowieku: na mio, ojcostwo i macierzystwo, na
dziecistwo! - Przebieg mnie dreszcz. - W dodatku jest to bardzo wygodne. Bardzo wygodne - i to
jest najstraszniejsze w naszych racjonalistycznych czasach!
Dubel podnis gow. W jego oczach ujrzaem lk i niepewno!
- Suchaj, ale dlaczego to ma by straszne? Po prostu pracowalimy, cilej mwic, ty pracowae.
Zmontowae ukad dowiadczalny i wyszo odkrycie: sposb przeksztacenia informacji w czowieka -

odwieczne marzenie alchemikw. Rozszerzenie naszych wiadomoci o czowieku jako ukadzie


informacyjnym... No i dobrze! Niegdy krlowie szczodrze pacili za takie prace... Co prawda pniej
cinali gowy pechowym badaczom, ale jeli si zastanowi, to mieli racj - nie pchaj si, jak nie
potrafisz. Ale nam nic nie bdzie. Raczej przeciwnie. No, dlaczego wic to ma by straszne?
Dlatego, e to nie redniowiecze - odpowiadaem sobie - I nie ubiegy wiek. A nawet nie pocztek
dwudziestego wieku, kiedy wszystko byo jeszcze przed nami. Wtedy odkrywcy mieli moralne prawo
rozoy rce i powiedzie: bardzo nam przykro, ale nie przewidzielimy, e tak fatalnie wyjdzie... My,
ich szczliwi potomkowie, takiego prawa nie mamy. Bo ju wiemy. Bo wszystko ju byo.
...Wszystko byo: opracowane naukowo ataki gazowe, opracowane naukowo Majdanek i Owicim,
opracowane naukowo Hiroszima i Nagasaki. Opracowane naukowo z zastosowaniem matematyki
plany totalnej zagady. Ograniczenie wojen - te opracowane naukowo... Miny dziesitki lat od
ostatniej wojny wiatowej, usunito ruiny i zgliszcza, zbudowano wszystko od nowa, resztki
pidziesiciu milionw ofiar rozpady si i przemieszay z ziemi, narodziy si i dorosy setki
milionw ludzi, a pami o tym, co byo, nie sabnie. Strasznie jest pamita o tym wszystkim, ale
jeszcze straszniej zapomnie. Dlatego e nie wszystko stao si przeszoci. Pozostaa wiadomo,
do czego zdolny jest czowiek.
Odkrywcy i badacze to tylko specjalici w swojej dziedzinie. Aby wydrze przyrodzie jej tajemnice,
musz powici tyle trudu i pomysowoci, e na rozmylania oglne - co z tego wyjdzie w yciu - nie
starcza im ani si, ani czasu. I wtedy zbiegaj si inni: mali ludzie, dla ktrych kady wynalazek i kade
odkrycie to tylko nowy sposb osignicia starych celw - wadzy, bogactwa, wpyww, sawy
i dajcych si kupi przyjemnoci. Jeeli oddamy im nasz metod, dojrz w niej tylko jedno: korzy!
Dublowa synnych piewakw, aktorw i muzykw? Nie, nie opaca si - lepiej wytwarza pyty
i pocztwki. Warto natomiast wypuszcza w nakadzie masowym ludzi dla okrelonych celw:
wyborcw dla zwycistwa nad przeciwnikiem politycznym (lepiej, ni wyrzuca setki milionw na
kampani wyborcz), kobiety do domw publicznych, pracownikw w deficytowych zawodach,
onierzy suby nadterminowej... a mona te specjalistw grzecznych i wsko ukierunkowanych,
eby pracowali nad nastpnymi wynalazkami i nie wtykali nosa w nie swoje sprawy. C moe by
gorszego ni czowiek do okrelonych celw, czowiek - narzdzie!? A co robi si z maszynami, ktre
speniy swoje zadanie, wysuyy si? Na przetop, do ognia, pod pras, na zom. Z ludmi-narzdziami
mona robi to samo.
- E, to moe u nich... - dubel wykona nieokrelony ruch rk. - U nas spoeczestwo do tego nie
dopuci.
- A czy u nas nie ma ludzi, ktrzy gotowi s wykorzysta wszystko - od idei komunizmu do kamliwych
audycji radiowych, od stanowiska subowego do cytatw z klasykw - aby zdoby dobrobyt, wysze
stanowisko, a pniej jeszcze wikszy dobrobyt i jeszcze, i jeszcze, za kad cen? Ludzi, ktrzy
najmniejszy zamach na swoje przywileje prbuj interpretowa jako ogln katastrof?
- S - przytakn dubel. - A jednak ludzie zasadniczo s dobrzy, bo inaczej wiat dawno przeksztaciby
si w zgraj gryzcych si nawzajem bydlt i zginby bez adnej wojny termojdrowej. I mimo to...
jeli pomin drobne naturalne nieprzyjemnoci w rodzaju powodzi, trzsie ziemi czy epidemii
wirusowych - wszystkim swoim nieszczciom, nawet i tym najgorszym, winni s sami ludzie. Bo
podporzdkowywali si temu, czemu podporzdkowywa si nie naleao, bo zgadzali si z tym,
czemu powinni si byli sprzeciwia, bo uwaali, e to do nich nie naley. Bo wykonywali prac, za
ktr lepiej pacono, a nie t, ktra jest potrzebna wszystkim... Gdyby wikszo udzi na wiecie
dostosowaa swoje sprawy i zajcia do interesw ludzkoci, nie musielibymy obawia si tego

odkrycia. Ale tak nie jest. I dlatego odkrycie moe sta si postrachem, jeli wpadnie w rce choby
tylko jednego wpywowego i obrotnego ajdaka.
Przecie zastosowanie odkry naukowych jest spraw czysto techniczn. Technika powstaa kiedy,
by pomaga czowiekowi w walce z przyrod. Ale teraz atwo j przystosowa do walki czowieka
z czowiekiem. A tu technika adnych problemw nie rozwizuje, ale Wrcz przeciwnie - stwarza je.
Ile problemw naukowych, technicznych i spoecznych zrodzio jedno odkrycie dokonane
dwadziecia lat temu - synteza helu i wodoru?
Oddamy nasze odkrycie innym - i ycie stanie si jeszcze straszniejsze. A sawa przypadnie nam
i wszyscy bd dokadnie wiedzieli, kogo i za co przeklina.
- Suchaj, a moe by tak... - powiedzia dubel. - Niczego nie widzielimy, niczego nie wiemy. Dosy ju
strasznych odkry, niech ludzie uporaj si cho z tymi, ktre ju s. Wyczymy zasilanie, zakrcimy
krany... Co?
I nic nie byo. Ze zuytych odczynnikw jako si rozlicz, z pracy sklec jakie sprawozdanie i zajm
si czym prostszym, bardziej niewinnym...
- A ja wyjad do Wadywostoku, bd montowa instalacje portowe - powiedzia dubel.
Umilklimy. Za oknem nad czarnymi sylwetkami drzew pona Wenus. W oddali kot paka gosem
dziecka. W cisz parku wpltao si wysokie wycie - w Biurze Konstrukcyjnym Leny na hamowni
badano nowy silnik odrzutowy. Pracuj. No c, wszystko w porzdku, rok czterdziesty pierwszy nie
powinien si powtrzy... - Mylaem, jak odwlec chwil decyzji. - W gbokich szybach wybuchaj
bomby plutonowe i wodorowe - wysoko opacani uczeni i inynierowie musz ulepsza bro
jdrow... A na betonowych platformach i w betonowych studniach we wszystkich zaktkach planety
patrz w niebo ostronose rakiety. Kada wycelowana w swj cel, elektronika na chodzie,
urzdzenia kontrolne nieustannie szukaj, czy nie ma jakiej niesprawnoci. I gdy tylko upynie
okrelony badaniami na niezawodno czas pracy bloku elektronicznego, technicy w mundurach
odczaj go, wyjmuj i szybko, sprawnie, jak gdyby ju zaczynaa si wojna, ktr trzeba wygra,
zakadaj nowy blok. Praca idzie.
- Bzdura! - powiedziaem. - Ludzko nie dojrzaa jeszcze do wielu rzeczy: do energii jdrowej, do
lotw kosmicznych, no i co z tego? Odkrycie jest obiektywn rzeczywistoci i nie ma na to rady. Jeli
nie zrobimy tego my, to wpadn na to inni. Koncepcja eksperymentu jest prosta. Mylisz, e oni
zrobi z tego lepszy uytek? Ja nie sdz... Dlatego trzeba pomyle o tym, co zrobi, eby odkrycie
nie stao si grob dla czowieka.
- Trudna sprawa... - westchn dubel. - Zobacz, co si tam dzieje w zbiorniku.
Wrci po chwili. Twarz jego bya zmieniona nie do poznania.
- Walka, tam... tam tata!

Radiotechnicy wietnie wiedz: jeeli skomplikowany ukad elektroniczny zaczyna dziaa od razu po
zmontowaniu, nic dobrego z tego nie wyjdzie. Jeli nawet prby przejd pomylnie, to ukad
skompromituje konstruktorw przed komisj odbioru technicznego. Jeli przejdzie pomylnie
komisj, to w produkcji seryjnej jedna po drugiej zaczn si ujawnia usterki. Partactwo zawsze
wyjdzie na jaw.

Maszyna zamierzaa doj do rwnowagi informacyjnej ju nie ze mn, bezporednim rdem


informacji, lecz z caym rodowiskiem informacyjnym, ktre poznaa przeze mnie, z caym wiatem.
Dlatego wanie powstawaa Lena, dlatego pojawi si ojciec.
Dlatego miao miejsce to wszystko, nad czym razem z dublem biedzilimy si bez odpoczynku przez
cay tydzie. Ta dziaalno maszyny bya kontynuacj poprzedniej logicznej linii rozwojowej.
Technicznie bya to jednak prba dokonana przy uyciu niewaciwych rodkw. Zamiast modelu
wiata w zbiorniku rodziy si majaki...
Nie mog opisywa sceny pojawienia si ojca - byo to zbyt straszne. Wyglda tak jak w dniu mierci,
nalany, ciki starzec z szerok wygolon twarz, z wyblak siwizn wosw. Maszyna wybraa moje
najcisze, ostatnie wspomnienie o nim. Umiera przy mnie, ju przesta oddycha, a ja wci
staraem si ogrza jego stygnce ciao...
Potem wielokrotnie powtarza si ten sam sen: co si rozcieram chodne ju ciao ojca, ktre powoli
rozgrzewa si, ojciec zaczyna oddycha, najpierw nierwno, jak w agonii, pniej normalnie, wreszcie
otwiera oczy i podnosi si na ku. Zasabem troszk, synku - mwi przepraszajcym tonem. - Ale
ju dobrze. Byo to jakby odwrcenie mierci.
A teraz maszyna tworzya go, aby umar przy nas jeszcze raz. Rozumielimy oczywicie, e to nie jest
wcale ojciec, tylko kolejny hybryd informacyjny, do ktrego powstania nie mona dopuci - nie
wiadomo przecie, co to bdzie - zwoki, szalejcy stwr czy jeszcze co innego. Ale ani dubel, ani ja
nie moglimy zdecydowa si, aby naoy czapk Monomacha i rzuci maszynie rozkaz: Nie!
Staralimy si nie patrze ani na zbiornik, ani na siebie.
Wreszcie podszedem do pulpitu i szarpnem dwigni wycznika. Na chwil w laboratorium stao
si ciemno i cicho.
- Co ty wyprawiasz?! - dubel doskoczy do pulpitu i wczy zasilanie.
Kondensatory filtrw nie zdyy rozadowa si w cigu tej chwilki. Maszyna pracowaa, ale
w zbiorniku nic ju nie byo.
Pniej ogldaem w zbiorniku cay chaos swojej pamici nauczycielk botaniki z pitej klasy,
Elizawiet Mojsiejewn; ma Kaw, przedmiot chopicych uczu z tego okresu; jakiego dawnego
znajomego o profilu poety; wonic Modawianina, ktrego widziaem przelotnie na bazarze w
Kiszyniowie... nawet nie chce si wylicza. Nie by to model wiata - wszystko, co powstawao, byo
mtne, fragmentaryczne, takie wanie, jakie zachowuje niedoskonaa ludzka pami. W nauczycielce
na przykad uday si tylko malekie grone oczka pod zawsze nachmurzonymi brwiami, a z
Modawianina zostaa tylko wielka barania czapa, nacignita a po wsy...
Spa chodzilimy na zmian. Jeden z nas musia stale dyurowa przy zbiorniku, eby w por naoy
czapk Monomacha i wyda maszynie rozkaz Nie!
Dubel pierwszy wpad na pomys, eby do roztworu w zbiorniku woy termometr (przyjemnie byo
patrze, w jakie zadowolenie wprawi go pierwszy samodzielny akt twrczy!). Termometr wskazywa
czterdzieci stopni.
- Bredzi w malignie...
- Trzeba jej da co przeciwgorczkowego - wypaliem partem.
Jednak po zastanowieniu si postanowilimy do wszystkich kolb i butli, zawierajcych roztwory
odywcze, dosypa chininy. Temperatura obniya si do trzydziestu dziewiciu stopni, ale bredzenie

trwao nadal. Maszyna komponowaa teraz obrazy jak w mczcym nie - twarz kierownika
pierwszego oddziau Instytutu Johanna Klappa pynnie przechodzia w twarz Azarowa, na ktrej nagle
wyrastay wsy Chioboka.
Kiedy temperatura spada do trzydziestu omiu stopni, w zbiorniku zaczy pojawia si paskie, jak
na ekranie, podobizny dziaaczy politycznych, aktorw filmowych, przodownikw pracy wraz ze
zmniejszon tablic honorow, wizerunki omonosowa, Faradaya i znanej w naszym miecie
piewaczki estradowej Marii Trapezunt. Te dwuwymiarowe cienie - ju to barwne, ju to czarno-biae
- pojawiay si byskawicznie, utrzymyway przez kilka sekund i znikay. Prawdopodobnie moja pami
wyczerpywaa si.
Na szsty czy sidmy dzie (stracilimy rachub czasu) temperatura zocistego pynu obniya si do
36,5 stopnia.
- Norma! - I powlokem si do domu, eby si przespa.
Na dyurze pozosta dubel.
W nocy obudzi mnie.
- Wstawaj! Chod do pracowni, maszyna oczka robi.
Wyrwany ze snu posaem go do diaba. Obla mnie wod. Trzeba byo i.
...Z pocztku wydawao mi si, e w zbiorniku pywaj jakie pcherze. Ale to byy oczy - biae kulki ze
renicami i barwnymi tczwkami. Powstaway w gbi zbiornika, wypyway, gromadziy si
u przezroczystych cianek i ledziy nasze ruchy, a take migotanie lampek na pulpicie maszyny; byy
to oczy niebieskie, szare, piwne, zielone, czarne, rude, a take ogromne koskie - z fioletowymi
renicami, i kocie, odbijajce wiato, z ciemn pionow szczelin, czarne paciorki ptasich oczu...
Zgromadziy si tu zapewne wszystkie oczy ludzkie i zwierzce, jakie zdarzyo mi si w yciu oglda.
Brak powiek i rzs nadawa im wyraz zdziwienia.
Z nadejciem poranka oczy zaczy pojawia si take poza zbiornikiem. Na oywionych wach
ukazyway si misiste wyrostki, zakoczone powiekami i rzsami. Powieki unosiy si. Nowe oczy
przyglday si nam bacznie i jak gdyby z oczekiwaniem. Czulimy si nieswojo pod tymi
niezliczonymi, milczcymi spojrzeniami.
A pniej... Pniej ze zbiornika, kolb i wy, szybko, jak pdy bambusa, zaczy wyrasta macki i
ssawki.
Byo co naiwnego i dziecico wzruszajcego w ich ruchach. Splatay si, dotykay cianek kolb,
przyrzdw i cian pracowni. Jedna z macek wycigna si w kierunku nie izolowanych zaciskw
zasilania, dotkna ich i obwisa zwglona.
- No, zaczyna si na serio - rzek dubel.
Tak, to byo ju serio. Maszyna przechodzia od biernego do czynnego sposobu gromadzenia
informacji i w tym celu tworzya swoje wasne czujniki i wasne mechanizmy wykonawcze... W ogle,
niezalenie od tego, jak by nazwa jej rozwj - deniem do rwnowagi informacyjnej,
samokonstruowaniem czy biologiczn syntez informacji - nie mona byo nie zachwyca si
niezwyk uporczywoci i potg tego procesu. Jeli nie tak, to inaczej - byle si nie zatrzymywa!
Ale po wszystkim, co ju widzielimy, bylimy dalecy od zachwytu i akademickiej ciekawoci.
Domylalimy si, czym si to moe skoczy.

- Do! - wziem ze stou czapk Monomacha. - Nie wiem, czy uda si nam zmusi j, eby robia
to, co chcemy...
- W tym celu niele byoby wiedzie, czego chcemy - wtrci dubel.
- ...ale najpierw powinnimy j zmusi, eby nie robia tego, czego nie chcemy.
Zlikwidowa oczy! Zlikwidowa macki! Przerwa realizacj informacji! Zlikwidowa oczy!
Zlikwidowa macki! Przerwa... - powtarzalimy z maksymalnym napiciem mylowym poprzez
czapk Monomacha i nawoywalimy do mikrofonw.
A maszyna jak poprzednio wodzia ywymi mackami i wytrzeszczaa na nas setki najrozmaitszych
oczu. Przypominao to pojedynek.
- No, doczekalimy si! - powiedzia dubel.
- Tak?! - Uderzyem pici w ciank zbiornika. Wszystkie macki drgny i wycigny si w moim
kierunku. Odsunem si. - Walka, zakrcaj wod! Odcz przewody!
Zginiesz, maszyno! Zginiesz z pragnienia i godu, jeli nie podporzdkujesz si...
Oczywicie byo to brutalne i niewyszukane, ale co mielimy robi? Dubel powoli zakrca zawr
doprowadzajcy wod. Dwik strumyczkw z destylarek zmieni si w odgos kapania kropel. Ja
zamykaem we zaciskami... I macki, drgnwszy, bezsilnie zwisy! Zaczy si kurczy i wciga
z powrotem do zbiornika. Zamgliy si, zazawiy i zmarszczyy baloniki oczu.
Po godzinie wszystko zniko. Pyn w zbiorniku by jak poprzednio zocisty i klarowny.
- No, tak to ju lepiej! - zdjem czapk i zwinem przewody.
Wznowilimy dopyw wody, zdjlimy zaciski z wy i czekalimy w pracowni do pnej nocy palc
i rozmawiajc o byle czym. Nie wiedzielimy ju, czego si bardziej obawia: nowych majacze
maszyny czy te tego, e zamczony przez nas ukad rozpadnie si i przestanie istnie jako cao.
Pierwszego dnia jeszcze moglimy dyskutowa, czyby nie zlikwidowa odkrycia? Teraz ogarniaa nas
obawa na myl, e moe si ono zlikwidowa samo, oszoomi niezwykoci i niebywaymi
perspektywami i znikn.
Na zmian z dublem podchodzilimy do zbiornika, wszc z obaw, czy nie poczujemy woni rozkadu
lub gnicia. Nie dowierzajc wskazaniom termometru dotykalimy rkami cianek zbiornika i ciepych,
ywych wy - czy nie stygn lub czy nie paaj znowu gorczkowym arem.
Ale nie, powietrze w pokoju pozostawao ciepe, wilgotne i rzekie, jak gdyby znajdowao si tu
wielkie, czyste zwierz. Maszyna ya. Po prostu niczego bez nas nie podejmowaa.
Podporzdkowalimy j sobie!
O godzinie pierwszej w nocy spojrzaem na swego sobowtra jak w lustro. Zmczony mruga
zaczerwienionymi powiekami i umiecha si.
- Chyba wszystko w porzdku. Idziemy si przespa, co?
W tej chwili to nie by ju sztuczny dubel. Obok mnie siedzia towarzysz pracy, tak samo zmczony i
szczliwy, jak ja sam. A przecie - dziwna rzecz! - wcale nie odczuwaem zachwytu podczas naszego
spotkania w parku, nie bawiy mnie te urojenia pamici ogldane w zbiorniku... teraz jednak
odczuwaem spokj i rado.

Jednak najwaniejsz dla czowieka rzecz jest poczucie panowania nad sytuacj!

Rozdzia pity
Czy w uporczywych poszukiwaniach zwizkw przyczynowych nie wyraa si ludzki instynkt
posiadania? Przecie i tu szukamy, co do czego naley.
K. Prutkow - inynier, myl nr 10
Wyszlimy do parku. Bya ciepa noc. Ze zmczenia obaj zapomnielimy, e nie wolno nam
pokazywa si razem i przypomnielimy sobie o tym dopiero przechodzc przez portierni. Staruszek
Wachtiorycz wpatrywa si w nas swoimi troch sennymi, bkitnymi oczkami. Zamarlimy.
- O, pan inynier! - nagle ucieszy si dziadek. - Ju po dyurze?
- Tak... - odpowiedzielimy chrem.
- No i dobrze. - Wachtiorycz podnis si ciko i otworzy drzwi wyjciowe. - No i nic si z tym
Instytutem nie stanie, i nikt go nie ukradnie, a ja tu musz siedzie jak gupi. Ludzie si bawi, a ja
musz siedzie, tak to ju jest.
Wyskoczylimy na ulic i szybkim krokiem oddalili si.
- No i masz! - W tym momencie zauwayem, e fasada nowego budynku Instytutu ozdobiona jest
rnobarwnymi lampkami. - Ktry dzisiaj jest?
Dubel policzy na palcach.
- Pierwszy... nie, drugi maja. Najlepsze yczenia, Wala!
- Nawzajem, spnione... O, cholera!
Przypomniaem sobie, e byem umwiony z Len.
Pierwszego maja mielimy wybra si do jej znajomych, a drugiego pojecha motocyklem za Dniepr.
Oklapem zupenie. Obrazi si teraz na mier.
- A Lena teraz taczy... gdzie, z kim... - powiedzia dubel.
- A ciebie co to obchodzi?
Umilklimy. Ulicami jedziy umajone zieleni trolejbusy. Na dachach budynkw wieciy dekoracje
w ksztacie startujcych rakiet. Za otwartymi na ocie oknami ludzie taczyli, piewali, wznosili
toasty...
Zapaliem i zaczem analizowa obserwacje maszyny-matki (tak nazwalimy ostatecznie cay
kompleks). Po pierwsze nie jest to ani maszyna-wyrocznia, ani maszyna-myliciel i nie dokonuje
adnego wyboru informacji. S tylko kombinacje - niekiedy sensowne, niekiedy nie. Po drugie, mona
ni sterowa nie tylko drog energetyczn (zaciska we, zamyka dopyw wody i energii - jednym
sowem, chwyta za gardo), lecz take drog informacyjn. Co prawda, na razie reaguje tylko na
rozkaz: Nie!, ale pocztki s zawsze trudne. Wydaje si, e najwygodniej jest sterowa ni za
porednictwem czapki Monomacha prdami czynnociowymi mzgu... Po trzecie, maszyna-matka,
chocia bardzo skomplikowana, jest tylko maszyn - sztucznym tworem nie posiadajcym wasnych
celw. Denie do stabilizacji, do rwnowagi informacyjnej oczywicie nie jest dla niej celem, a tylko

waciwoci, tak samo jak na przykad w przypadku wagi analitycznej. Po prostu przejawia si ono
w bardziej zoony sposb: syntez ywej materii z informacji zewntrznej. Celem jest zawsze
rozwizanie zadania. Maszyna nie miaa adnego zadania i dlatego wygupiaa si z nadmiaru
moliwoci. Ale...
- ...jej zadania powinien wyznacza czowiek - podchwyci dubel. Przestaa ju mnie dziwi jego
zdolno do mylenia rwnolegle ze mn. - Podobnie jak i zadania dla wszystkich innych maszyn. I co
za tym idzie, mwic jzykiem oficjalnym, caa odpowiedzialno spoczywa na naszych barkach.
O odpowiedzialnoci nie chciao mi si myle. Czowiek pracuje, pracuje, nie oszczdza si, a w
dodatku musi ponosi ca odpowiedzialno. A ludzie tymczasem si bawi... Zmarnowalimy
wito, durnie. Cae nasze ycie minie w tym mierdzcym laboratorium...
Skrcilimy w kasztanow alej, wiodc do osiedla. Przed nami powoli szo dwoje ludzi. Obu nas,
trzewych, godnych i samotnych, a co cisno za serca, tak piknie wygldali ci dwoje na tle
rozwietlonej latarniami alei. On, wysoki i elegancki, obejmowa j w p. Ona lekko skonia swoj
piknie uczesan gwk na jego rami. Mimo woli przyspieszylimy kroku, aby ich wyprzedzi i nie
rozjtrza si lirycznym widokiem.
- A teraz posuchamy magnetofonu, Tanieczka! Mam takie nagrania, e palce liza! - dolecia do nas
szemrzcy gos Chioboka i obaj potknlimy si. Zachwyt gwatownie si ulotni.
- Harry znowu now poderwa - stwierdzi dubel.
Zbliywszy si do nich rozpoznalimy dziewczyn. Jeszcze niedawno przychodzia na praktyk do
Instytutu w szkolnym fartuszku. Pniej zacza pracowa chyba jako laborantka u obliczeniowcw.
Podobaa mi si - zmysowe wargi, mikki zarys nosa, wielkie piwne oczy, rozmarzone i ufne.
- A kiedy Azarow wyjeda na urlop albo w delegacj zagraniczn, to o wielu rzeczach decyduj za
niego ja - puszy si Harry jak paw - Zreszt nawet jak jest, to te tak samo. Oczywicie, to bardzo
ciekawe, a jake!
Idzie Tanieczka, wsparszy gow o tergalowe rami Chioboka, i wydaje si jej docent Harry rycerzem
nauki radzieckiej. Moe nawet cierpi na chorob popromienn, jak gwny bohater filmu Dziewi
dni jednego roku? A moe zmarnowa zdrowie prac naukow jak bohater filmu Wszystko zostaje
dla ludzi? I omdlewa, i sama siebie widzi w roli godnej partnerki, idiotka... Zdrw jest twj uczony
kawaler, Tanieczka, nie bj si. Nie zmczy si nauk. A ciebie prowadzi wanie teraz prociutk
drog do pierwszego wielkiego rozczarowania yciowego. W tym to on jest prawdziwy artysta...
Dubel zwolni kroku i odezwa si pgosem.
- A moe by mu da po mordzie? Nic atwiejszego - ty idziesz teraz do znajomych, zapewniasz alibi.
A ja...
Wyprzedzi mnie o sekund. W ogle stara si mnie wyprzedza, utwierdzajc w ten sposb swoje
poczucie niezalenoci - wiedzia przecie, e mylimy jednakowo... Ale poniewa wyprzedzi mnie,
zadziaa u mnie inny przejaw poczucia niezalenoci - przeciwstawianie si cudzym mylom.
- Przez dziewczyn, co ty? Niech j... Nie ta, to inna si narwie.
- I przez ni, i w ogle za wszystko. Dla spokoju ducha. Co, nie pamitasz, jak napaskudzi nam
w pracy? - Zmruy oczy. - Zapomniae?

Nie zapomniaem. Pracowaem wtedy u Walerki Iwanowa. Opracowywalimy bloki pamiciowe do


urzdze wojskowych. Sytuacja na wiecie bya powana, harowalimy nie pamitajc o niedzielach
i witach. Prac oddalimy p roku przed wyznaczonym terminem... I wkrtce instytutowe yczliwe
dusze przekazay nam komentarz Chioboka: W nauce ten, kto wykonuje badania przed terminem,
to albo karierowicz, albo blagier, albo i jedno, i drugie! Powiedzenie to zyskao popularno - wielu
mamy takich, ktrym podobne zarzuty nie gro. Ambitny i w gorcej wodzie kpany Walerka dugo
szykowa si, eby pogada szczerze z Chiobokiem, ale potem pokci si z Azarowem i odszed z
Instytutu.
Na myl o tym rce zacisny mi si w pici. Moe naprawd niech dubel zapewni alibi, a ja...?
I nagle zobaczyem to z boku: trzewy, inteligentny mczyzna w obecnoci dziewczyny grzmoci
drugiego mczyzn... Nie, tak nie mona! Potrzsnem gow, aby odpdzi ten obraz.
- Nie, mimo wszystko to nie to. Nie mona ulega niskim instynktom.
- A co jest to?
Rzeczywicie, co jest to? Nie wiedziaem.
- No to trzeba chocia uchroni t rozmarzon dziewczyn przed spoconymi uciskami Chioboka... Dubel w zamyleniu zagryz warg i popchn mnie w cie drzewa. Znowu wykaza inicjatyw. - Panie
docencie, czy mona pana prosi na chwilk?
Chiobok i dziewczyna obejrzeli si.
- A, inynier Kriwoszein! Prosz bardzo...- Docent zwrci si do dubla. - Tanieczka, zaraz pani
dogoni.
Odgadem jego zamiar i krtkimi skokami zaczem przekrada si w cieniu drzew. Wszystko si
udao. Tanieczka dosza do rozwidlenia alei, zatrzymaa si, obejrzaa i zobaczya tego samego
czowieka, ktry przed chwil odwoa jej adoratora.
- Tania - powiedziaem - docent bardzo przeprasza, ubolewa i tak dalej, ale nie bdzie mg wrci.
Rzecz w tym, e wrcia jego ona i... A pani dokd? Odprowadz pani!
Ale Tanieczka ju pdzia z twarz zasonit rkami prosto w kierunku przystanku trolejbusowego.
Poszedem do domu.
Po kilku minutach przyszed i dubel.
- Poczekaj - powiedziaem, zanim otworzy usta. - Powiedziae mu, e Tania jest dziewczyn twojego
kolegi, znanego boksera?
- I mistrza judo. A ty jej - o onie?
- Zgadza si. Znalazo si przynajmniej jedno poyteczne zastosowanie naszego odkrycia...
Rozebralimy si, umyli i zaczli przygotowywa do snu. Posaem sobie na kanapie, a on na
rozkadanym ku.
- Wracajc jeszcze do Chioboka. - Dubel usiad na ku. - Dlaczego nic mi nie mwisz, e na
najbliszym posiedzeniu Rady Naukowej bdzie dyskutowany nasz temat? Gdyby Chiobok askawie
mi o tym nie wspomnia, ybym w niewiadomoci. Czas, czas, inynierze, p roku ju pan pracuje,
a do tej pory nie byo jeszcze dyskusji. Oczywicie, poszukiwania losowe to dobra rzecz, ale
zamwienia na sprzt i materiay pan skada, a do mnie z ksigowoci wci dzwoni i pytaj, jak

zaksigowa. A w Instytucie gadaj, e Kriwoszein robi, to chce, a inni musz wykonywa plany
i zamwienia... Ja oczywicie rozumiem, e panu to jest potrzebne do doktoratu, ale trzeba
sformuowa temat i wczy do naukowego planu Instytutu... Od razu sobie, winia, o pracy
przypomnia, jak mu wspomniaem o bokserze.
- Wedug Chioboka sens nauki polega na tym, eby urzdnikom nie robi kopotu.
Wyjaniem dublowi, o co chodzi. Kiedy z maszyny zaczy sypa si niezrozumiae cyfry, zadzwoniem
w rozpaczy do Azarowa, e chciabym si z nim skonsultowa. Jak zwykle nie mia czasu i powiedzia,
e lepiej bdzie przedyskutowa temat na Radzie Naukowej i e poprosi Chioboka o zorganizowanie
posiedzenia.
- A tymczasem nasionko, ktre dobrze byoby zachowa na pniej, zakiekowao interesujcym
wynikiem - podsumowa dubel. - Wic co, referujemy? W sprawie otwarcia przewodu doktorskiego.
Chiobok te uwaa, e trzeba...
- A na obronie ja bd demonstrowa ciebie, co?
- Kto kogo bdzie demonstrowa, to inna sprawa - odpowiedzia wymijajco. - Ale oglnie rzecz
biorc... nie mona! - pokrci gow. - Nie, absolutnie nie mona!
- Masz racj, nie mona - zgodziem si ponuro. - Ani patentu nie mona zgosi, ani Nagrody Nobla
si nie dostanie... Same straty mam na razie z caej tej historii.
- Dobrze, oddam ci te pienidze, oddam... ale z ciebie sknera! Posuchaj... a po co ci Nobel?
zmruy oczy. - Jeeli maszyna-matka tak atwo tworzy czowieka, to c dla niej banknoty...
- Nic prostszego! Z prawdziwym rysunkiem, ze znakami wodnymi... co?!
- Kady kupi sobie trzypokojowe mieszkanie spdzielcze - dubel w rozmarzeniu opar si o cian.
- No i samochd...
- I po dwie wille: jedn na Krymie - na urlopy, drug nad Batykiem dla reprezentacji.
- Zrobimy jeszcze kilku Kriwoszeinw. Jeden bdzie pracowa, eby ludzi nie drani...
- ...a reszta bdzie prnowaa, ile dusza zapragnie...
- I to z gwarantowanym alibi. Co?
Umilklimy i popatrzyli na siebie z obrzydzeniem.
- Boe, c z nas za ponurzy drobnomieszczanie! - Chwyciem si za gow. - Ogromne odkrycie
przymierzamy do diabli wiedz czego: do doktoratu, willi, premii, mordobicia z gwarantowanym
alibi... Przecie to Sposb Syntezy Czowieka! A my...
- To nic, zdarza si. Parszywe myli miewa kady. Wane jest tylko, eby nie przeksztaciy si
w parszywe uczynki.
- Na razie widz waciwie tylko jedn dobr stron odkrycia: patrzc z boku dostrzega si w sobie to,
co zwykle atwiej zauway u innych: wasne niedostatki.
- Tak, ale czy po to tylko warto podwaja zaludnienie Ziemi?
Siedzielimy w samych spodenkach naprzeciw siebie. Miaem wraenie, e siedz przed lustrem.

- Dobrze. Do rzeczy. Czego waciwie chcemy?


- I co moemy?
- I co o tym wiemy?
- Zacznijmy od tego, e zanosio si na to od dawna. Koncepcje Sieczenowa, Pawowa, Wienera,
Ashbyego, wychodzc z rnych zaoe, zbiegaj si w jednym: mzg to maszyna. Dowiadczenia
Petrucchiego nad sterowanym rozwojem ludzkiego zarodka to krok nastpny. Denie do coraz
wikszej zoonoci i uniwersalnoci ukadw w technice - we choby tylko projekty
mikroelektronikw, dotyczce stworzenia maszyn, dorwnujcych pod wzgldem komplikacji
mzgowi.
- A wic nasze odkrycie to nie przypadek. Przygotowa je cay dotychczasowy rozwj myli i rodkw
technicznych w nauce. Nie t, to inn drog, nie teraz, to za lata lub dziesitki lat, nie my, to kto inny
doszedby do tego. A zatem zagadnienie sprowadza si do problemu...
- ..co moemy i powinnimy zrobi przez ten czas - moe rok, moe dziesitki lat, trudno przewidzie,
lepiej jednak liczy na krtszy termin - o ktry wyprzedzilimy innych?
- Tak.
- Jak to bywa zwykle? - Dubel podpar doni policzek. - Inynier ma jaki pomys albo po prostu
chciaby stworzy co, co po nim pozostanie. Szuka wic zleceniodawcy. Albo zleceniodawca szuka
inyniera, w zalenoci od tego, kto komu jest bardziej potrzebny. Zleceniodawca okrela zadanie
techniczne: Wykorzystujc swoje pomysy i wiedz opracujcie takie to a takie urzdzenia lub tak to
a tak technologi. Urzdzenie powinno mie takie to a takie parametry i przej pomylnie takie to
a takie prby wytrzymaociowe... technologia powinna zapewnia produkcj wyrobw
o przewidzianej jakoci w procencie nie mniejszym ni... Suma taka i taka, termin wykonania taki
a taki. Sankcje odpowiednio do aktualnych przepisw. Podpisuje si umow - i do roboty... My
mamy takie urzdzenie i chcemy dalej je ulepsza. Ale jeli teraz przyjdzie zleceniodawca z cik
fors i powie: Tu s pienidze, prosz udoskonala wasz sposb niezawodnego masowego
dublowania ludzi, a do czego mi to potrzebne, nie wasza sprawa - tej umowy nie podpiszemy,
prawda?
- No, jeszcze za wczenie, eby o tym mwi. Metoda nie przebadana, nie dopracowana, co to za
produkcja! Moe i ty za par miesicy rozsypiesz si, nie wiadomo..
- Nie rozsypi si. Na to nie licz.
- A yj sobie, co mnie to obchodzi?!
- Dzikuj ci uprzejmie! Ale z ciebie cham! A rce opadaj! Chtnie bym ci przyoy.
- Dobra, dobra, bez dygresji. le mnie zrozumiae. Zmierzam do tego, e nie znamy jeszcze
wszystkich stron i moliwoci naszego odkrycia. Jestemy dopiero w stadium pocztkowym. Gdyby
porwna to na przykad z radiem, to jestemy na etapie fal Hertza i iskrowego nadajnika Popowa. Co
dalej? Trzeba bada dalsze moliwoci.
- Susznie. Ale to niczego nie zmienia. Badania, ktre mona zastosowa do czowieka
i spoeczestwa, naley prowadzi z okrelonym celem. A my nie mamy nikogo, kto by nam wrczy
dwie strony maszynopisu z tematem zlecenia. I bardzo dobrze. Sami musimy okreli, jakie cele stoj
obecnie przed czowiekiem.

- No... Dawniej cel by jasny - przeycie i przeduenie gatunku. Do osignicia tego trzeba byo
ugania si za zwierzyn, zdziera skry dla okrycia ciaa, pilnowa ognia... opdza si maczug od
zwierzt i znajomych, ry w glinie jednoizbow jaskini bez wygd i tak dalej. Ale we wspczesnym
spoeczestwie problemy te zasadniczo zostay rozwizane. Mona pracowa byle gdzie i na ycie si
zarobi. W kadym razie z godu nie zginie si. Nawet dzieci mona sobie zafundowa, w najgorszym
razie wychowa je pastwo... A zatem ludzie powinni mie teraz nowe denia i potrzeby.
- O, tych jest mnstwo! Denie do komfortu, do rozrywek, do interesujcej i czystej pracy. Potrzeba
dobrego towarzystwa, rodkw zaspokajania prnoci - stanowisk, tytuw, odznacze. Potrzeba
eleganckiej odziey, dobrego jedzenia, trunkw, wylegiwania si na play, nowinek, czytania ksiek,
potrzeba miechu, upikszania si, modnych fataaszkw...
- Ale, do diaba, to wszystko nie jest najwaniejsze! Nie moe by najwaniejsze. Ludzie nie chc,
zreszt nie mog powrci do dawnego prymitywnego bytowania, wic naturalne jest, e wyciskaj
wszystko ze wspczesnego rodowiska. Jednak w tych ich deniach i potrzebach powinien by jaki
cel. Nowy cel istnienia...
- Krtko mwic, na czym polega sens ycia? Niezwykle wiey problem, nieprawda? No,
pogadalimy sobie. Wiedziaem, e do tego dojdziemy! - Dubel wsta, wykona kilka rozluniajcych
wicze gimnastycznych i znw usiad.
I tak, pocztkowo partem, a pniej coraz powaniej, przeprowadzilimy t najwaniejsz dla
naszej pracy rozmow. Niejednokrotnie zdarzao mi si - przy koniaku albo po prostu w przerwie na
papierosa - dyskutowa o sensie ycia, o strukturze spoeczestwa czy o losach ludzkoci.
Inynierowie i uczeni tak samo lubi rozprawia o wiecie, jak gospodynie domowe o droynie
i upadku obyczajw. Gospodynie czyni to, aby utwierdzi si w przekonaniu o swojej gospodarnoci
i zaletach charakteru, a tamci aby popisa si szerokimi horyzontami umysowymi... Ale nasza
rozmowa bya nieporwnanie trudniejsza od tego mielenia jzykiem - dwigalimy kad myl jak
cik bry. Wszystko sprowadzao si do odpowiedzialnoci: po rozmowie miay nastpi czyny czyny, w ktrych nie wolno si pomyli.
Odechciao nam si spa.
- Dobrze. Zamy, e sens ycia to zaspokojenie potrzeb. Wszystkich, jakich dusza zapragnie. Ale
jakie potrzeby i dania ludzi mona zaspokoi, tworzc nowych ludzi? Przecie ci sztucznie stworzeni
bd mieli wasne potrzeby i denia! Bdne koo.
- Nie, nie chodzi o to. Sensem ycia jest samo ycie. ycie pene, barwne, swobodne, interesujce,
twrcze. Albo przynajmniej denie do tego... No, i co?
- Pene ycie! Sens ycia! Denie! - Dubel zerwa si z ka i przebieg si po pokoju. Zainteresowania, Potrzeby... Matko jedyna, jakie to wszystko mtne! Dwiecie lat temu takie
przyblione pojcia moe byyby dobre, ale teraz... Jak, do diaba, moe wyglda temat zlecenia,
jeeli brak dokadnych danych o czowieku!? Jakim wektorem oznacza denia? W jakich
jednostkach mierzy zainteresowanie?
(Oniemielao nas to wtedy - oniemiela i teraz. Przywyklimy do cisych poj, takich jak parametry,
gabaryty, pojemno informacyjna w bitach, szybko przeprowadzania operacji w mikrosekundach a zetknlimy si z przeraajco nieprecyzyjn wiedz o czowieku. Do pogawdek to si nadaje. Ale
jak, na mio bosk, kierowa si takimi pojciami w badaniach dowiadczalnych, w ktrych rzdzi
proste i surowe prawo: jeeli wiesz co niezbyt dokadnie, to znaczy, e tego nie wiesz.)

- Uff... zazdroszcz wynalazcom bomby atomowej - dubel opar si o framug drzwi balkonowych. To urzdzenie, panowie, moe zlikwidowa sto tysicy ludzi! - i od razu wiadomo, e naley
budowa Oak Ridge i New Hanford1... A nasze urzdzenie, panowie, moe tworzy ludzi!
- Jedni ludzie badaj uran... drudzy buduj fabryki, w ktrych wzbogaca si uran w odpowiedni
izotop... inni konstruuj bomb... jeszcze inni wydaj rozkaz dziaajc w imi wyszych celw
politycznych... nastpni zrzucaj bomb na innych, na mieszkacw Hiroszimy i Nagasaki... jeszcze
inni... Czekaj, czekaj, w tym co jest!
Dubel popatrzy na mnie z oywieniem.
- Rozumiesz, rozpatrujemy to cile logicznie, a jednak nie moemy uwolni si od paradoksw
i mtnych pyta w rodzaju Co to jest sens ycia? A wiesz dlaczego? Na Ziemi nie istnieje Czowiek,
ale wielu ludzi o deniach rnych, czsto przeciwstawnych. Powiedzmy, kto chce wygodnie y i w
tym celu buduje narzdzia zabijania. Albo na przykad smarkaczowi marzy si kariera wielkiego
uczonego, ale nie chce mu si wgryza w granit nauki, bo mu nie smakuje. I ci rni ludzie yj
w rnych warunkach, znajduj si w rnych sytuacjach, marz o jednym, d ku czemu drugiemu,
a osigaj trzecie... A my ich wszystkich chcemy mierzy jedn miar.
- Ale jeli zaczniemy rozpatrywa jednostki i do tego z uwzgldnieniem wszystkich okolicznoci... dubel nachmurzy si. - Nie wybrniemy.
- A ty by chcia, eby wszystko byo proste jak przeprojektowaniu blokw pamiciowych do
komputera pokadowego? Tak? W tym przypadku to niemoliwe.
- Wiem, e niemoliwe. Nasze odkrycie jest zoone jak sam czowiek - niczego nie da si odrzuci ani
pomin dla uatwienia pracy. Dobrze, ale jakie konstruktywne wnioski wynikaj z twojej
rewelacyjnej myli, e ludzie s rni? Wanie konstruktywne, robocze?
- Robocze, powiadasz. Trudna sprawa...
Rozmowa wygasa. Na dole, przed domem, szumiay na wietrze topole. Kto pogwizdujc zblia si
do bramy. Od balkonu cigno chodem.
Dubel bezmylnie patrzy na lamp, a potem wsadzi gboko palec do nosa. Twarz jego przybraa
wyraz bogiego zadowolenia. I mnie w prawym nozdrzu co przeszkadzao, ale on mnie wyprzedzi...
Patrzyem na siebie dubicego w nosie i nagle zrozumiaem, dlaczego nie poznaem dubla podczas
spotkania w parku. W rzeczywistoci nikt nie zna siebie samego. Nie widzimy siebie, nawet przed
lustrem niewiadomie korygujemy wasn mimik, przybieramy bardziej interesujcy wyraz,
upikszamy si. Nie syszymy siebie, gdy drgania wasnej krtani dochodz do bon bbenkowych nie
tylko poprzez powietrze, lecz take poprzez tkanki gowy. Nie obserwujemy samych siebie z boku.
Dlatego te kady w gbi duszy jest przekonany, e jest inny ni wszyscy, odrbny. Otaczajcy go
ludzie to inna sprawa, co do nich wszystko jasne. Ale jeli chodzi o niego samego - jest cakiem
odmienny. Co w nim jest... i tu nikt nie da si oszuka, wie bardzo dobrze. A tymczasem wszyscy
jestemy i inni, i tacy sami.
Dubel oczyci nos, potem wytar palec, popatrzy na mnie i rozemia si, czytajc moje myli.
- No wic jacy s w kocu ludzie - rni czy jednakowi?

Oak Ridge i New Hanford - badawczo-przemysowe orodki w USA, w ktrych podczas drugiej wojny
wiatowej wyprodukowano bomb uranow i plutonow (przyp. aut.).

- I rni, i jednakowi. Mona nawet wysnu jak obiektywn prawd, oczywicie nie z twoich
paskudnych manier. Chodzi o techniczne wytwarzanie nowego ukadu informacyjnego - Czowieka.
Technika produkuje rwnie inne ukady: maszyny, ksiki, narzdzia... Wsplna dla takich wyrobwukadw jest powtarzalno. We wszystkich ksikach danego nakadu wszystko jest jednakowe,
cznie z bdami drukarskimi. W przyrzdach danej, serii take - i wskazwki, i skala, i klasa
dokadnoci, i okres gwarancyjny Rnice s zupenie nieistotne - w jednej ksice druk jest odrobin
czytelniejszy ni w innej, na jednym z przyrzdw zadrapanie albo, na przykad, przy wysokich
temperaturach jego wskazania s obcione minimalnie wikszym bdem ni innego...
- ...ale w granicach klasy dokadnoci.
- Oczywicie. W jzyku nauki mona powiedzie, e ilo indywidualnej informacji w kadym takim
sztucznym ukadzie jest tak maa, e mona j pomin, w porwnaniu z iloci informacji wsplnej
dla wszystkich ukadw danej klasy. A z czowiekiem - zupenie inna sprawa. W ludziach zawarta jest
informacja oglna: biologiczna, oglne wiadomoci o wiecie, ale w kadym czowieku jest ogromna
ilo informacji osobistej, indywidualnej. Pomin jej nie mona, bez niej czowiek me byby
czowiekiem. To znaczy, e ludzie nie s standardowi. To znaczy...
- ...e wszystkie prby znalezienia optymalnych parametrw czowieka z dopuszczalnym bdem
nie wyszym na przykad od piciu procent s zbdn strat czasu. Znakomicie! Ulyo ci?
- Nie. Ale taka jest okrutna rzeczywisto.
- A zatem w naszej pracy nie sposb uwolni si od tych strasznych i mtnych poj: sens ycia,
zainteresowania czowieka, charaktery, pragnienia, dobro, zo... a moe nawet dusza? Dzikuj. Nie
skorzystam.
- Skorzystasz. Ale, ale, czy te pojcia s znowu takie zagadkowe? Przecie w yciu wszyscy wiedz,
w czym rzecz. Na przykad kto potpia jaki brzydki czyn i mwi: Przecie to ajdactwo. I wszyscy
si z tym zgodz.
- Wszyscy... z wyjtkiem ajdaka. Co, nawiasem mwic, jest zupenie naturalne... - klepn si po
udach. - Nie, nie rozumiem ci! Mao ci byo oparzy si na prociutkim terminie zrozumienie,
a chcesz konstruowa zadania na dobro i zo?! Maszyna podtekstw nie chwyta, dowcipw nie
rozumie, zo i dobro jest dla niej obojtne... Czemu si miejesz?
W rzeczy samej ogarn mnie miech.
- Nie rozumiem, jak wanie ty moesz mnie nie rozumie? Przecie jeste mn!
- To nie ma znaczenia. Jestem przede wszystkim pracownikiem naukowym, a dopiero potem
Kriwoszeinem, Sidorowem czy Pietrowem! - wyranie zapali si do dyskusji. - Jak bdziemy
pracowa, skoro nie mamy dokadnego rozeznania w istocie zagadnienia?
- A choby i tak, jak pracowano w zaraniu elektrotechniki. Wtedy wszyscy wiedzieli, co to jest
flogiston, ale nikt nie mia pojcia o napiciu, nateniu ani indukcyjnoci. Ampre, Volta, Henry,
Ohm - to wtedy byy tylko nazwiska. Napicie oceniao si jzykiem, tak jak dzi chopcy sprawdzaj
baterie. Prd mierzono iloci odoonej miedzi na katodzie. Ale jako ludzie pracowali. I my... co ci
jest?
Teraz dubel skrca si ze miechu.
- Pomylaem sobie, e za jakie dwadziecia lat bdzie jednostka pomiaru czego tam kriwoszyja... Oj, nie mog!

Ja te opadem na kanap.
- I bdzie kriwoszyjometr, co w rodzaju omomierza.
- I bd mikrokriwoszyje... albo, przeciwnie, megakriwoszyje, w skrcie megakry... Oj, bo
pkn!
A mio wspomnie, jak relimy ze miechu. Stanowczo nie dorolimy do swego odkrycia.
Wymialimy si i powrcia nam powaga.
- Przykady historyczne oczywicie inspiruj - powiedzia dubel. - Ale nie o to chodzi. Galvani mg
myli si co do elektrycznoci zwierzcej, Seebeck mg z uporem twierdzi, e w termoparze
powstaje nie prd elektryczny, ale termomagnetyzm - charakter zjawisk przez to si nie zmienia.
Wczeniej czy pniej dochodzio do odkrycia prawdy, dlatego e wtedy najwaniejsza bya analiza
informacji. Analiza! A my mamy do czynienia z syntez... I tu przyroda nie moe by czowiekowi
wzorem: ona buduje swoje ukady, a czowiek swoje. Jedyne, co si liczy w tej pracy, to moliwoci
i cel. Moliwoci mamy. A cel? Celu nie moemy na razie sformuowa...
- Cel jest prosty: eby wszystko byo dobrze.
- Znowu? - Dubel spojrza na mnie. - I znowu zaczyna si to dziecice gaworzenie na temat: Co to
jest zo, a co dobro?
- Oj, tylko bez dziecicego gaworzenia! - jknem. - Bdziemy operowa tymi dowolnymi pojciami,
mimo e s niecise: dobro, zo, pragnienia, potrzeby, zdrowie, uzdolnienia, gupota, wolno,
mio, smutek, zasady - nie dlatego, e si nam podobaj, ale dlatego, e po prostu innych nie ma.
Nie ma i ju!
- Trudno temu zaprzeczy. Rzeczywicie, innych nie ma - westchn dubel. - Och, czuj, co to bdzie
za robota!
- I omwmy to do koca. Istotnie, trzeba, eby wszystko byo dobrze. Trzeba, eby wszystkie
zastosowania, ktre da nasze odkrycie ludziom, wiatu... ebymy mieli co do nich pewno, e nie
przynios ludzkoci szkody, lecz tylko korzyci. A o tym, w jakich jednostkach mierzy korzy,
porozmawiamy kiedy indziej. Ja nie wiem.
- W kriwoszyjach - nie wytrzyma dubel.
- Niech ci bdzie! Ale wiem co innego: rola intelektualnego zoczycy na skal wiatow nie
odpowiada mi.
- Mnie te. Mam jednak mae pytanie: czy masz jaki pomys?
- Jaki pomys?
- Pomys takiego zastosowania maszyny-matki, aby dawaa spoeczestwu ludzkiemu tylko dobro.
Rozumiesz, e byby to bezprecedensowy przypadek w historii nauki. Nic, co wynaleziono dotychczas
i co nadal si wynajduje, nie ma takiej cudownej waciwoci. Lekarstwem mona otru. Prdem
elektrycznym mona nie tylko owietla domy, ale i torturowa. Albo wystrzeli rakiet z gowic
bojow. I tak jest ze wszystkim...
- Na razie nie mam konkretnego pomysu. Za mao jeszcze wiemy. Bdziemy bada maszyn-matk
i szuka takiego sposobu. Powinien istnie. To, e nie ma precedensu w nauce, nie jest tak istotne nasze odkrycie te nie ma precedensu. Przecie bdziemy syntetyzowa wanie ten ukad, ktry
czyni i dobro, i zo, i cuda, i gupstwa - czowieka!

- C, masz racj - pomylawszy chwil zgodzi si dubel. - Znajdziemy ten wspaniay sposb albo
i nie, ale bez takiego celu nie warto bra si do pracy. Na razie produkuje si ludzi i bez naszej
pomocy...
- Wic moe zakoczymy posiedzenie jak naley i ustalimy zadanie naszej pracy - zaproponowaem. Podobnie jak pisze si w umowie-zleceniu: my, niej podpisani - Ludzko, zwana dalej
Zleceniodawc, z jednej strony i kierownictwo Pracowni Nowych Systemw Instytutu Systemologii
w osobach W. Kriwoszeina i W. Kriwoszeina, zwanych dalej Wykonawc, z drugiej - zawarlimy
niniejsz umow...
- Co tu bdziesz krci z umow i tematem zlecenia. Przecie interesy zleceniodawcy tej pracy
reprezentujemy my sami. Zrbmy to prociej!
Wsta, zdj z szafy magnetofon Astra-2, postawi go na stole i wczy mikrofon. I obaj - ja,
Walentin Kriwoszein, lat trzydzieci cztery, i mj sztuczny sobowtr, ktry pojawi si na wiecie
przed tygodniem - dwaj pozbawieni nadmiernych sentymentw, krytycznie mylcy ludzie wypowiedzielimy tekst przysigi.
Dla kogo patrzcego z boku byoby to z pewnoci pompatyczne i mieszne. Nie brzmiay fanfary, nie
opotay sztandary, nie zamieray w pozycji na baczno szeregi. Blado niebo przedwitu, stalimy
przed mikrofonem w samych spodenkach i przecig z balkonu zibi nam nogi... Ale przysig
zoylimy uroczycie.
I tak bdzie. Inaczej by nie moe.

Rozdzia szsty
Jeeli po powrocie noc do domu zamiast wody wypie przez pomyk wywoywacz, wypij
i utrwalacz, inaczej bowiem dzieo nie bdzie doprowadzone do koca.
K. Prutkow - inynier, myl nr 21
Nastpnego dnia zaczlimy w pracowni budowa kamer informacyjn. Wydzielilimy miejsce
w pokoju o rozmiarach dwa na dwa metry, otoczylimy je pytami z getinaksu i zaczlimy tam znosi
wszystkie mikrofony, analizatory, sondy, obiektywy - wszystkie czujniki, ktre poprzednio chaotycznie
sterczay z rnych blokw maszyny-matki. Zaoenie byo nastpujce: ywy obiekt, umieszczony
w kamerze, myszkuje, pasie si, walczy z sobie podobnymi albo po prostu porusza si otoczony sieci
czujnikw, ktre przekazuj maszynie informacj niezbdn do syntezy.
ywe obiekty, czyli krliki, po dzie dzisiejszy spokojnie chrupi wczesn inspektow kapust
w klatkach na korytarzu. Midzy mn a dublem nieustannie wynikay spory - kto ma si nimi
zajmowa? Dostaem je od bionikw za oscylograf ptlicowy i lamp generacyjn GI-250. Jeden
z krlikw (albinos Waka) ma na gowie ro w rodzaju korony z brzu, utworzonej przez wszczepione
w gb czaszki elektrody do zapisu elektroencefalogramu.
Sidmego maja zdarzy si drobny, ale przykry incydent. Zwyke do dokadnie koordynowalimy
wszystkie sprawy, tak eby nie pokaza si razem w obecnoci innych i nie powtarza si. Ale ta
przeklta pracownia aparatury naukowej kadego by wyprowadzia z rwnowagi!
Jeszcze zim zoyem tam zamwienie na uniwersalny ukad czujnikw biologicznych.
Przygotowaem rysunki techniczne, schemat montaowy, pobraem z magazynu wszystkie potrzebne

materiay i detale: pozosta tylko monta. A oni do tej pory nic nie zrobili! Ukad jest niezbdny do
uruchomienia kamery, a nie zanosi si na to, abymy go dostali w najbliszym czasie... Rzecz w tym,
e kierownicy tej pracowni zmieniaj si jak w kalejdoskopie. Jeden przekazuje sprawy, drugi
przyjmuje, oczywicie w takich warunkach trudno pracowa. Pniej nowy kierownik zapoznaje si
z sytuacj, przeprowadza reformy i zmiany organizacyjne (nowa miota dobrze miecie) - i nadal nikt
nie pracuje. Tymczasem rozwcieczeni pracownicy innych oddziaw awanturuj si, wreszcie id ze
skarg do Azarowa - i nowy kierownik przekazuje sprawy nastpnemu, ktry... i wszystko zaczyna si
od pocztku. Oddziaywaem rwnie bezporednio na majstrw, staraem si przekupi ich
spirytusem, kombinowaem dla nich deficytowe tranzystory P657 do kieszonkowych odbiornikw.
Wszystko na prno.
Wreszcie rezerwy kandydatw na stanowisko kierownika tej pechowej pracowni wyczerpay si
i zabra si do niej Chiobok. Nie na pikne oczy, a na p etatu, rzecz jasna
To jest wanie cay Chiobok - bdzie kierowa czymkolwiek, organizowa cokolwiek, krci si,
koordynowa - byle tylko nie stan oko w oko z przyrod, z tymi przeraajcymi przyrzdami, ktrym
nie mona nic nakaza ani zakaza, a ktre wskazuj to, co jest i na czym trzeba si zna.
Tego dnia ponownie zadzwoniem do majstra Gawriuszczenki. Znw usyszaem mtne gldzenie
o braku przewodu montaowego, o czwkach. Wciekem si ostatecznie i popdziem zrobi
awantur Chiobokowi.
W zapale nie zauwayem, e docent jest jakby oszoomiony, i wygarnem mu wszystko. Zagroziem,
e zamwienie przeka uczniom i w ten sposb ostatecznie skompromituj pracowni...
Po powrocie zastaem swego kochanego dubla - chodzi po pokoju dla uspokojenia wzburzonych
nerww. Okazao si, e pi minut przede mn by u Chioboka i przeprowadzi z nim dokadnie tak
rozmow.
Uff... dobrze chocia, emy si tam nie spotkali.
Zdecydowalimy, e w pierwszych dowiadczeniach obejdziemy si bez ukadu. Dla krlikw
wystarcz te czujniki, ktre ju mamy. A kiedy znowu zajmiemy si obiektem homo sapiens... moe
wtedy pojawi si ju w pracowni aparatury naukowej jaki sensowny kierownik.
Rada Naukowa zebraa si 16 maja. W przeddzie, wieczorem, jeszcze raz przemylelimy, o czym
naley, a o czym nie naley mwi. Zadecydowalimy omwi i uzasadni teoretycznie pierwotn
koncepcj, e maszyna elektronowa, wyposaona w przeczajce si losowo elementy, moe
i powinna zmieni swoj struktur pod wpywem dowolnej informacji. Praca stanowi bdzie
dowiadczaln prb weryfikacji tej koncepcji. Dla okrelenia granic, do jakich maszyna moe doj
w konstruowaniu samej siebie, niezbdne s takie a takie urzdzenia, materiay, przyrzdy - wykaz
w zaczeniu.
- Dla wstpnego przygotowania umysw, a take dla dziau zaopatrzenia powinno wystarczy powiedziaem. - Dobrze, wic tak to zreferuj.
- A dlaczego waciwie ty? - dubel bojowo unis praw brew. - Do sprztania po krlikach to ja, a na
Rad Naukow - ty? C to za dyskryminacja sztucznych ludzi! dam losowania!
...I tak si stao, e bez powodu oberwaem nagan za nietaktowne zachowanie si podczas
posiedzenia Rady Naukowej Instytutu oraz za impertynencj w stosunku do profesora, doktora nauk
technicznych H. Woltampernowa.

Nie, to naprawd przykre. eby to cho na mnie nuci si eks-orze elektroniki lampowej, zasuony
dziaacz w zakresie nauki i techniki, doktor nauk technicznych, profesor Hipolit Woltampernow (ach,
czemu nie zostaem konferansjerem!) ze sowami: A czy wiadomo inynierowi Kriwoszeinowi, ktry
proponuje nam powierzenie maszynie, aby dowolnie, e tak powiem, bez steru i agla, jak jej si
podoba, konstruowaa siebie, czy wiadomo mu, jaki ogromny i, pozwol sobie powiedzie,
przemylany - t-ek, wanie przemylany! - wysiek wkadaj najbardziej wykwalifikowani specjalici
naszego Instytutu w projektowanie urzdze liczcych? W opracowanie blokw tych urzdze!
I elementw tych ukadw?!! A czy ma pojcie wulgaryzujcy tu przed nami zagadnienie inynier
choby o metodyce, e t-ek powiem, optymalnego projektowania triggera na lampie 6N5? I czy nie
wydaje si inynierowi Kriwoszeinowi, e swoimi domniemaniami, jakoby maszyna, e t-ek powiem,
miaaby da sobie rad z optymalnym konstruowaniem lepiej ni specjalici, e tymi domniemaniami
zniewaa znaczn liczb pracownikw naszego Instytutu, wykonujcych, pozwol sobie powiedzie,
wane dla gospodarki narodowej zadania? Czy inynier mgby mi odpowiedzie na pytanie, co to
da... - przy czym za kadym razem sowo inynier brzmiao w profesorskich ustach jak co
poredniego pomidzy student a sukinsyn.
ebym to cho ja w swojej odpowiedzi przypomnia szanownemu profesorowi, e widocznie
podobnego typu odczucia kieroway jego pirem w przeszoci, gdy pisa swoje demaskatorskie
artykuy o reakcyjnej pseudonauce cybernetyce, a pniej zmiana kierunku wiatru zmusia go do
zajcia si prac. Jeeli profesor obawia si, e w przypadku zrealizowania mojej koncepcji zostanie
bez pracy, to bezpodstawnie, w ostatecznoci zawsze moe powrci do paranaukowej publicystyki.
I w ogle czas ju zrozumie, e postp w nauce osiga si przez rzeczowe dyskusje, a nie za pomoc
demagogicznych naskokw cynicznych krzykaczy...
Wanie po tych, utrwalonych w stenogramie z posiedzenia sowach Woltampernow zacz kurczowo
ziewa i gorczkowo siga do grnej kieszeni marynarki.
Ale, obywatele, przecie to nie byem ja! Referat wygadza stworzony dokadnie wedug
proponowanej metodyki mj sztuczny sobowtr... Potem przez trzy dni chodzi zy i zmieszany.
Ale waciwie mona go zrozumie.
Przypadkiem jednak w tej samej chwili, kiedy podpisana przez Azarowa nagana dotara do kancelarii,
w pobliu znalazem si wanie ja. I to do mnie przy licznym audytorium zawoaa, wyjrzawszy przez
drzwi, nieokrzesana kierowniczka kancelarii Agaja2 Garaa.
- Towarzyszu Kriwoszein, tu jest dla was nagana! Wejdcie i pokwitujcie!
A ja potulnie wszedem i pokwitowaem... Czy to nie pech?
Zreszt co tam nagana. Najwaniejsze, e temat zosta zatwierdzony! Popiera go sam Azarow.
Interesujca koncepcja - powiedzia - i do prosta, mona sprbowa. Ale przecie to zadanie si
nie algorytmuje, panie profesorze - sprzeciwi si docent Pryszczepa, najbardziej ortodoksyjny
matematyk w naszym Instytucie. To co, jak si nie algorytmuje, to znaczy, e go nie ma? - odparowa
profesor. (Suchajcie, suchajcie!) - W naszych czasach algorytm poszukiwania naukowego nie
ogranicza si do zbioru regu logiki formalnej. No, no! Przecie Azarow zawsze patrzy, niechtnym
okiem na poszukiwania losowe - o tym to wiem dobrze. Co to moe znaczy? Czyby dubel pokona
go logik swojego referatu? A moe w psychice szefa zrodzia si wreszcie naukowa tolerancja? Jeli
tak, to dogadamy si z nim.

Imi pochodzi od najmodszej z trzech Gracji (), symbolizujcej splendor towarzyski - zorg

Sowem, byo osiemnacie za, jedno (Woltampernow) przeciw. Ostrony Pryszczepa wstrzyma
si od gosu. Dubel, jako nie posiadajcy stopnia ani tytuu naukowego, w gosowaniu udziau nie
bra. Nawet Chiobok gosowa za. On rwnie wierzy w powodzenie naszej pracy. Dobrze, Harry, nie
nawalimy!
Przy okazji dubel przynis wstrzsajc nowin - Chilobok pisze prac habilitacyjn!
- A na jaki to temat?
- Temat utajniony. Rada Naukowa przyja porzdek dzienny nastpnego posiedzenia, w ktrym by
punkt-Ocena pracy na uzyskanie stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk technicznych H.
Chioboka. Temat tajny, wicej - cile tajny. Jak widzisz, siedzimy w pracowni, a ycie naukowe
toczy si mimo nas.
- Temat tajny, to znakomite! - Odoyem z wraenia lutownic. Bylimy w pracowni, montowalimy
czujniki w kamerze. - Spryciarz! Ani jawnych publikacji, ani audytorium na obronie... tss, towarzysze,
cile tajne! Wszyscy go obchodz i zawczasu czuj szacunek.
Wiadomo dotkna mnie do ywego. Ja doktoratu nie mog zrobi, a z tego robi docenta. I zrobi,
technika znana: bierze si opracowywany (albo ju opracowany) gdziekolwiek ukad albo konstrukcj,
owija si to w kompilacyjny bekot z wykorzystaniem tajnych rde. Za rk nikt go nie zapie...
- E, co tam. W kocu nie on pierwszy i nie ostatni! - zabraem si znowu do lutowania. - Jeszcze nad
nim si zastanawia... mamy do wasnej pracy.
- Do tego jeszcze gosowa za naszym tematem - podtrzyma mnie dubel. - Swj chop! Oczywicie,
mona by sprbowa go... tego... ale czy warto?
W ogle byo nam odrobink nijako. Zawsze czuj si nijako, gdy obserwuj sukcesy pncego si
w gr cwaniaka. Odczuwam wtedy niezadowolenie i zaczynani gardzi sob za roztropn
bierno... Ale przecie rzeczywicie - gra nie warta wieczki. Mamy przed sob powan prac,
a moja pozycja jest niezbyt mocna. Czy warto si miesza? W dodatku zaczyna z Chiobokiem...
Kiedy prbowalimy z Iwanowem przyapa go na plagiacie Walerka wystpi na seminarium
i wszystko wykaza. Jedynym sukcesem byo to, e Rada Naukowa polecia Chiobokowi przepracowa
artyku. Ale da nam potem szko...
I w ogle te towarzyskie mordobicia z wciganiem osb postronnych, rozrby, po ktrych ludzie
przestaj si sobie kania, to nie dla mnie. Kiedy dzieje si co takiego, mam nieprzepart ochot
uciec do laboratorium, wczy przyrzdy, notowa wyniki pomiarw i w ten sposb przynosi jaki
poytek... eby to mona byo Chiobokw zwalcza metod laboratoryjn, wysikiem myli
inynierskiej...
A warto by si zastanowi. Fakt, e woltampernowie i chiobokowie wyjedaj na szeroki trakt nauki,
wiadczy o wyranym niedoborze mdrych ludzi. I to w nauce, gdzie intelekt jest podstawowym
kryterium wartoci czowieka. A gdzie indziej? Wywiesza si ogoszenia: Potrzebni tokarze...,
Poszukuje si inynierw i technikw, ksigowych i zaopatrzeniowcw... A nikt nie napisze:
Potrzebni mdrzy ludzie. Mieszkanie zapewnione. Wstydz si, czy co? A moe nie maj mieszka?
Na pocztek mona by i bez mieszka... Przecie nie da si ukry, e mdrzy ludzie s naprawd
potrzebni! I w grupie A, i w grupie B, i w nadbudowie. S niezbdni do ycia i rozwoju spoeczestwa.
- Trzeba... dublowa mdrych ludzi! - wypaliem. - Mdrych, energicznych, przyzwoitych! Ach, Walka,
to murowane zastosowanie naszego odkrycia!

Spojrza na mnie z nie skrywan zawici.


- Ubieg mnie, szelma...
- I dla tych ludzi bdzie to jakby nagroda za ycie - cignem. - Jeste potrzebny spoeczestwu,
pracujesz twrczo, yjesz uczciwie - dobrze, stworzymy jeszcze jeden egzemplarz! Albo nawet kilka,
pracy starczy dla wszystkich. Wtedy chiobokowie bd musieli si usun...
Myl ta przywrcia nam szacunek do siebie. Znowu poczulimy si na wysokoci zadania i przez cay
ten dzie marzylimy o tym, jak bdziemy rozmnaa utalentowanych uczonych, pisarzy, muzykw,
wynalazcw, bohaterw... To bya nieza myl!

Rozdzia sidmy
Fakt naukowy: dwik a wymawia si bez napinania mini jzyka, po prostu dziki
samemu wydechowi. Jeeli przy tym zamyka si i otwiera usta, uzyskuje si dwik:
ma...ma... Takie jest pochodzenie pierwszego sowa dziecka.
Wynika z tego, e niemowl idzie po linii najmniejszego oporu. Z czego wic ciesz si
rodzice?
K. Prutkow - inynier, myl nr 53
Przez pierwsze tygodnie patrzyem mimo wszystko na dubla z obaw - a nu nagle rozpadnie si,
rozsypie, zwariuje? Ostatecznie jest sztuczny, nic nie wiadomo... Ale gdzie tam! Wieczorami,
zmczony prac w laboratorium, apczywie ar kiebas z kefirem, z przyjemnoci pluska si
w wannie, lubi zapali przed snem, zupenie jak ja.
Po incydencie z Chiobokiem co rano dokadnie uzgadnialimy, gdzie ktry z nas pjdzie, czym si
bdzie zajmowa, w jakiej kolejnoci pjdziemy do stowki. Doszo nawet do tego, e ustalilimy,
o ktrej godzinie kady z nas ma przechodzi przez portierni, eby Wachtiorycz zdy zapomnie, e
jeden Kriwoszein ju przechodzi. Wieczorami opowiadalimy sobie o spotkaniach i rozmowach.
Tylko o Lenie nie mwilimy. Tak jak gdyby jej nie byo. Nawet jej fotografi schowaem do szuflady.
A ona obraona nie dzwonia ani nie przychodzia do mnie. I ja nie dzwoniem. I on te nie dzwoni...
Ale Lena mimo wszystko istniaa.
A maj ucieka, poetyczny poudniowy maj - z bkitnymi wieczorami, ze sowikami w parku i wielkimi
gwiazdami nad koronami drzew. Osypay si wieczniki kasztanw, w parku zakwita akacja. Jej
sodki, odurzajcy zapach przenika do pracowni, rozprasza nas. Czulimy si obaj pokrzywdzeni. Ach,
Leno, ukochana, gorca, czua, zapamitaa w mioci Leno, czemu ty jeste tylko jedna?
No prosz, jakie modziecze uczucia wzbudzio we mnie pojawienie si dubla-rywala! Dotychczas by
to zwyczajny zwizek dwojga dowiadczonych przez ycie ludzi. (Lena rok temu rozwioda si. Ja
przeyem kilka lirycznych rozczarowa, po ktrych zdecydowanie postanowiem pozosta
kawalerem.) Taki zwizek rodzi si w wyniku nie tyle wzajemnego pocigu, ile z samotnoci. W takim
zwizku nikt nie oddaje si partnerowi cakowicie. Z przyjemnoci spotykalimy si, staralimy si
interesujco spdza czas. Ona pozostawaa u mnie albo ja u niej. Rano czulimy si troch
skrpowani i rozstawali si z ulg. Pniej mnie znowu cigno do niej, j do mnie... itd.
Zachwycaem si jej urod (pochlebiao mi, gdy mczyni patrzyli na ni na ulicy lub w restauracji),
ale nierzadko nuyy mnie rozmowy z ni. A ona... kt zrozumie dusz kobiety?! Czsto miaem
wraenie, e Lena oczekuje ode mnie czego wielkiego, ale nie staraem si zrozumie, czego

waciwie... A teraz, kiedy zaczem si obawia, e mog Len straci, poczuem nagle, e jest mi
niezwykle potrzebna, e bez niej moje ycie stanie si puste. Wszyscy tacy jestemy!
Tymczasem monta kamery posuwa si. W skomplikowanej pracy wane jest, aby si wzajemnie
rozumie. Pod tym wzgldem byo idealnie. Nie potrzebowalimy wyjania sobie niczego. Po prostu
jeden zastpowa drugiego i prowadzi dalej monta. Nie posprzeczalimy si ani razu, jak ustawia
czujniki, gdzie umieszcza przeczniki i ekrany.
- Suchaj, czy ciebie nie niepokoi ta nasza idylla? - zapyta kiedy dubel zmieniajc mnie w pracy. adnych pyta, adnych wtpliwoci. Jak tak dalej pjdzie, to i w pomykach bdziemy wykazywa
pen zgodno pogldw.
- C zrobi! Mamy przecie cztery rce, cztery nogi, dwa odki, ale tylko jedn gow na dwch jednakowe wiadomoci, jednakowe dowiadczenie yciowe...
- Bywao tak, e nie zgadzalimy si ze sob!
- Po prostu wsplnie rozmylalimy. Spr mona prowadzi nawet z samym sob. Myli czowieka to
tylko moliwe warianty postpowania, czsto ze sob sprzeczne. Ale postpowa chcemy jednakowo.
- Ta-ak - powiedzia dubel w zamyleniu. - To wszystko na nic! Teraz nie pracujemy, ale bezmylnie
orzemy: dodatkowa para rk oznacza zwikszenie wydajnoci pracy. A nasze gwne zajcie to
przecie mylenie. I w tym... Suchaj no, ty pierwowzorze, trzeba, ebymy my zaczli rni.
Nie wyobraaem sobie, do jak powanych nastpstw doprowadzi ta niewinna rozmowa.
A nastpstwa, jak to si mwi, nie kazay na siebie dugo czeka.
Zaczo si od tego, e dubel kupi na straganie z ksikami, w pobliu Instytutu, podrcznik fizjologii
czowieka dla studentw wyszych szk wychowania fizycznego. Nie podejmuj si odgadn, czy
rzeczywicie postanowi sta si odmiennym ode mnie, czy te podobaa mu si jasnozielona okadka
ze zotym toczeniem, ale zaledwie otworzy ksik, zacz mamrota: O, cholera, No, no... - jak
gdyby czyta pasjonujcy krymina, a potem zacz nka mnie pytaniami.
- Wiesz, e komrki nerwowe osigaj dugo do jednego metra?
- Wiesz, czym kieruje ukad nerwowy wspczulny?
- Wiesz, co to jest hamowanie pozakresowe?
Oczywicie, nie wiedziaem. A on z ca arliwoci neofity tumaczy, e ukad wspczulny reguluje
czynnoci narzdw wewntrznych, e hamowanie pozakresowe rozwija si w komrkach
nerwowych, kiedy sia bodca przekracza dopuszczaln granic...
- Rozumiesz, komrka nerwowa moe przesta reagowa na silny bodziec, aby nie ulec uszkodzeniu!
Tranzystory tego nie potrafi!
Nastpnie nakupi ca mas ksiek i czasopism biologicznych, czyta je zapamitale, cytowa
fragmenty, ktre mu si bardziej podobay, i obraa si, e nie podzielam jego zachwytw...
A dlaczego waciwie miabym si zachwyca!

Doktorant Kriwoszein odoy dziennik. Tak, wanie tak si wszystko zaczo. Wrd suchych
akademickich tekstw biologicznych ksiek i pra naukowych niespodziewanie odczu to zetknicie
z istot rzeczy, ktre wczeniej przeywa tylko czytajc dziea wielkich pisarzy; kiedy, wnikajc

w przeycia i uczynki wymylonych postaci, nagle dowiadywa si czego o sobie samym. Wtedy nie
uwiadamia sobie, dlaczego wiadomoci z zakresu fizjologii tak do niego przemwiy. Ale
rozczarowao go bardzo, e Kriwoszein-pierwowzr odnis si do tego obojtnie. Jak to? Przecie
byli jednakowi, a wic i to powinni przyjmowa tak samo... A wic on, sztuczny Kriwoszein, jest inny?
By to pierwszy sygna.

...Po tym, jak siedzc nad ksik do witu, dwukrotnie zaspa i spni si do pracy, nie
wytrzymaem.
- Zainteresowaby si mineralogi albo ekonomik produkcji, jeeli ju tak bardzo chcesz by inny!
Przynajmniej chodziby normalnie spa.
Rozmowa toczya si w pracowni, gdzie dubel pojawi si o godzinie pierwszej w poudnie, zaspany
i nie ogolony. Ja zdyem si oskroba. Taka niezgodno wystarczyaby, eby zaskoczy znajomych
w Instytucie.
Zdziwiony spojrza na mnie z gry.
- Powiedz, co to za ciecz? - zapyta wskazujc zbiornik. - Co si w niej znajduje?
- Zwizki organiczne, a bo co?
- Nie najlepiej. A do czego maszynie-matce by potrzebny amoniak i kwas fosforowy? Pamitasz,
maszyna wystukiwaa wzory i iloci, a ty latae jak szalony po sklepach i kupowae. Nie wiesz, po co?
Mog ci wyjani: do syntezy kwasu adenozynotrjfosforowego i fosfokreatyny - rde energii
miniowej. Teraz ju wiesz.
- Wiem. A benzyna? A rodanek wapniowy? A fiolet metylowy? A jeszcze ze trzysta innych
odczynnikw?
- Na razie nie wiem. Trzeba studiowa biochemi...
- Aha... To teraz ja ci wyjani, po co zdobywaem te wszystkie wistwa: speniaem logiczne warunki
eksperymentu, przestrzegaem regu gry i tyle. Nic nie wiedziaem o tym twoim superfosfacie.
A maszyna te na pewno nie wiedziaa, e wzory, ktre wystukiwaa w kodzie dwjkowym, tak si
mdrze nazywaj, dlatego e przyroda skada si nie z nazw, lecz ze zwizkw o okrelonej strukturze.
Niemniej jednak daa amoniaku, kwasu fosforowego i cukru, a nie wdki czy strychniny. Wasnym
rozumem, bez podrcznikw dosza do tego, e wdka to trucizna. Ciebie zreszt zbudowaa nie
wedug podrcznikw czy encyklopedii medycznej, ale zgodnie z prawami przyrody...
- Niepotrzebnie tak si rzucasz na biologi. W niej wanie jest to, co nam jest potrzebne
wiadomoci o yciu, o czowieku. Na przykad... - bardzo chcia mnie przekona, wida to byo z jego
zapau - czy wiesz, e odruchy warunkowe powstaj tylko wtedy, gdy bodziec warunkowy poprzedza
bezwarunkowy? Przyczyna poprzedza skutek, rozumiesz? W ukadzie nerwowym przyczynowo
wiata jest utrwalona peniej ni w pracach filozofw! W biologii uywa si cilejszych terminw ni
w jzyku potocznym. No, jak i o si pisze w powieciach? Od nieuwiadomionego lku rozszerzyy
mu si renice i szybciej zaczo bi serce. A c tu jest do uwiadamiania, po prostu zosta
pobudzony ukad wspczulny! O, prosz... - popiesznie kartkowa swoj zielon bibli: ...pod
wpywem impulsw przebiegajcych w nerwach wspczulnych zachodzi: a) rozszerzenie renicy
wskutek skurczu wkien minia promienistego tczwki, b) przyspieszenie i zwikszenie siy
skurczw serca... O, to ju blisze prawdy, co?

- Nie ma dwch zda, e blisze, tylko o ile? Czy nie sdzisz, e gdyby biolodzy doszli do powanych
osigni w swojej dziedzinie, to oni zsyntetyzowaliby czowieka, a nie my?
- Ale na podstawie ich wiedzy moemy go zanalizowa.
- Zanalizowa! - Przypomniaem sobie streptocydowy strip tease..., swoje bezpodne, graniczce
z szalestwem wysiki, ognisko z tam perforowanych - i ponioso mnie. - Dobra! Rzucamy robot,
wkuwamy wszystkie podrczniki i poradniki recepturowe, nauczymy si mnstwa terminw,
dojdziemy do stopni naukowych, ysin i za trzydzieci lat powrcimy do naszej pracy po to, eby
poprzykleja etykietki! To fosfokreatyna, to biako rolinne... sto miliardw nazw. Prbowaem ju
analizowa twoje pojawienie si i zupenie mi wystarczy. Diabli wiedz, dokd zaprowadziaby nas ta
analiza.
Jednym sowem, nie udao nam si porozumie. By to pierwszy przypadek, kiedy kady z nas
pozosta przy swoim zdaniu. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego on, inynier, systemolog, elektronik...
sowem, ja sam, zainteresowa si biologi. Mamy przecie ukad dowiadczalny, jakiego w adnej
pracowni biologicznej si nie znajdzie; trzeba tylko przeprowadza dowiadczenia, porzdkowa
wyniki i obserwacje, ustala prawidowoci oglne, wanie oglne, informacyjne! W porwnaniu
z tym biologia jest krokiem wstecz. Tak robi wszyscy. I tylko w ten sposb moemy nauczy si, jak
sterowa maszyn-matk, przecie to jest przede wszystkim maszyna informacyjna.
Spory cigny si przez nastpne dni. Gorczkowalimy si, atakowali wzajemnie. Obaj
przytaczalimy argumenty dla poparcia wasnych pogldw.
- Technika nie powinna kopiowa przyrody, ale j uzupenia. Chcemy dublowa porzdnych ludzi.
A jeeli taki czowiek jest kulawy? Albo straci rk na froncie? Albo ma zniszczone zdrowie? Przecie
na og warto czowieka w spoeczestwie poznaje si, gdy jest on w dojrzaym wieku, a czsto
jeszcze pniej - i zdrowie ju nie takie, i psychika... I co, wszystko to mamy kopiowa?
- Nie. Naley wynale sposb naprawiania tych defektw w dublach. eby byli zdrowi, wietnie
zbudowani, pikni...
- No widzisz!
- Co widzisz?
- No przecie, eby poprawia duble, musimy mie informacj biologiczn o prawidowej budowie
ciaa, przyzwoitym wygldzie zewntrznym. Biologiczn.
- A tego to ju nie rozumiem. Jeeli maszyna bez, adnego przygotowania biologicznego syntetyzuje
caego czowieka, to po co jej ta informacja, gdy bdzie budowaa cz czowieka? Przecie opierajc
si na biologii nie zbudujesz ani czowieka, ani jego rki... Dziwaku, czy ty nie rozumiesz, e nie
moemy wnika we wszystkie szczegy budowy organizmu ludzkiego? Nie moemy, zagubimy si
w tym, przecie tych szczegw s nieprzeliczone miliardy i nie ma nawet dwu jednakowych ludzi!
Przyroda nie pracuje wedug norm przemysowych. Dlatego poprawianie dubli powinno sprowadza
si do dostrajania maszyny-matki wedug uoglnionych cech zewntrznych... mwic po prostu do
regulacji pokrtami!
- No, wiesz! - dubel rozkada rce i odchodzi.
Ja te rozkadaem rce i odchodziem w innym kierunku.
Ta sytuacja zaczynaa nam dziaa na nerwy. Zabrnlimy w lep uliczk. Rozbieno pogldw co
do dalszej pracy to nic strasznego; ostatecznie mona prbowa i tak, i owak, a wyniki rozstrzygn,

kto mia racj. Niepojte byo, e my nie rozumielimy si! My - dwaj informacyjnie identyczni ludzie.
Czy istnieje wobec tego w ogle obiektywna prawda?
Zaczem (wtedy, kiedy dubel pracowa w laboratorium) zaglda do zebranych przez niego dzie,
biologicznych. Mylaem, e moe naprawd nie rozsmakowaem si w tej nauce, kierujc si star,
sigajc jeszcze czasw szkolnych niechci, a teraz przeczytam, zasmakuj i bd mamrota
z zachwytem: No, no... Ale nie, nie zasmakowaem. Nie ulega wtpliwoci, e ta interesujca nauka
zawiera duo pouczajcych szczegw (ale tylko szczegw!) o pracy ustroju, e jest dobra dla
oglnego rozwoju, ale to nie to, czego potrzebujemy. Jest opisowa i nieprecyzyjna, jak geografia. Co
on w niej widzi?
Jestem inynierem; to wszystko wyjania. Przez dziesi lat pracy moja psychika zya si z maszynami
i wrd nich czuj si pewnie. W maszynach wszystko podlega wadzy rozumu i rk, wszystko jest
okrelone: tak to tak, nie to nie. A u ludzi jest inaczej: Tak, ale... - po czym nastpuje zdanie,
przekrelajce to tak. A przecie dubel jest mn.
Unikalimy ju tego mczcego sporu, pracowalimy w milczeniu. Moe wszystko si jeszcze uoy
i zrozumiemy si nawzajem... Kamera informacyjna bya prawie gotowa. Jeszcze dzie lub dwa
i bdzie mona wpuci do niej krliki. I wtedy zdarzyo si to, co wczeniej czy pniej musiao si
zdarzy: w laboratorium zadzwoni telefon.
Telefon dzwoni i przedtem. Panie inynierze, prosz do pierwszego czerwca dostarczy wykaz
zuytych odczynnikw, bo bdziemy musieli wstrzyma wydawanie nowych z magazynu! - to
z ksigowoci. Towarzyszu Kriwoszein, wpadnijcie na pierwszy oddzia - od Johanna Klappa.
Staruszku, poycz akumulator srebrowo-niklowy na tydzie! - prosi miy chopak, Fenia
Zagrebniak. I tak dalej. Ale to by zupenie inny telefon. Na twarzy dubla, gdy tylko podnis
suchawk i powiedzia: Sucham, Kriwoszein, pojawi si wyraz cielcego szczcia.
- Tak, Lenko - nie powiedzia, ale zagrucha. - Tak... No, co ty, malutka, nie, oczywicie... codziennie o
kadej porze!
Z paskoszczypami w rce zamarem obok kamery. W mojej obecnoci uwodzono moj ukochan
kobiet.
Ukochan! Teraz wiedziaem o tym doskonale. Zrobio mi si gorco. Kaszlnem ochryple. Dubel
podnis na mnie zamglone, nieprzytomne spojrzenie i opamita si. Spochmurnia.
- Sekund, Lena... - i poda! mi suchawk. - Masz. To waciwie do ciebie.
Chwyciem suchawk i zawoaem:
- Suchani, Lenoczka, sucham...
Opis tego, o czym z ni rozmawiaem, jest zreszt zbdny. Okazao si, e wyjedaa w delegacj
i wrcia dopiero wczoraj. Oczywicie przykro jej byo z powodu wit. Czekaa na mj telefon...
Kiedy odoyem suchawk, dubla w pracowni nie byo. Ja te straciem ochot do pracy. Zamknem
budynek i pogwizdujc poszedem do domu, ogoli si i przebra.
Dubel pakowa walizk.
- Dokd?
- Na wie do ciotki, w gusz, do Saratowa! Do Wadywostoku, zlizywa bryzgi! Nie twoja sprawa.

- Nie, bez artw, dokd? O co chodzi?


Podnis gow, popatrzy na mnie spode ba.
- Czy ty naprawd nie rozumiesz, o co chodzi? No c, jasne, nie jeste mn.
- Nie, dlaczego? Przecie ty jeste mn, a ja jestem tob. W kadym razie taka bya sytuacja
wyjciowa.
- Caa rzecz w tym, e nie, zapali papierosa, zdj z pki ksik. - Wstp do systemologii bior, ty
bdziesz mg korzysta z biblioteki... Ty jeste pierwszy, a ja drugi. Ty si urodzie, rose, rozwijae
si, zaje jakie miejsce w yciu. Kady czowiek zajmuje jakie miejsce w yciu, dobre czy ze, ale
swoje wasne. A dla mnie miejsca nic ma. Zajte! Wszystko zajte - i ukochana -kobieta, i stanowisko
subowe, i tapczan, i mieszkanie...
- To pij, do cholery, na tapczanie, czy ja ci wypdzam?
- Nie gadaj gupstw, nie chodzi o tapczan!
- Suchaj, jeeli to z powodu Leny, to... moe jeszcze poeksperymentujemy i... moemy chyba sobie
na to pozwoli?
- Stworzy drug Len, sztuczn? - umiechn si ponuro. - Po to, eby i ona draa przez cae ycie
jak pasaer bez biletu... Nagroda za ycie - te wymylilimy, idioci! Najlepsi uczniowie
w spoeczestwie zamiast medali dostaj w nagrod czowieka, takiego samego jak oni, tylko bez
miejsca w yciu. Nie ma co, genialny pomys. Ze mn nie bdzie tak le, jako si urzdz. A ci najlepsi
uczniowie s rozpieszczeni i kapryni. Wyobra sobie na przykad dubla Azarowa - bez instytutu,
ktrym kieruje, bez uposaenia, bez czonkostwa Akademii, bez samochodu i bez mieszkania.
Zupenie bez niczego, tylko z zaletami osobistymi i miymi wspomnieniami. Co by si z nim stao? Woy do walizki rcznik, szczoteczk do zbw i past. - Jednym sowem, mam tego do. Nie mog
duej prowadzi takiego podwjnego ycia, obawia si, eby nas kto nie przyapa, rozglda si
podejrzliwie w stowce, bra twoje pienidze, tak, wanie twoje pienidze, zazdroci ci Leny... Za
jakie grzechy mara si tak mczy? Jestem czowiekiem, a nie egzemplarzem dowiadczalnym ani
czyim tam dublem!
- A co bdzie z prac?
- A czy ja mwi, e chc zostawi prac? Kamera prawie gotowa, dowiadczenia moesz prowadzi
sam. Tutaj poytku ze mnie niewiele, przecie mamy jedn gow na dwch. Wyjad, zajm si
zagadnieniem czowiek a maszyna od innej strony...
Przedstawi swj plan. Wyjeda do Moskwy na studia doktoranckie na Wydziale Biologii
Uniwersytetu Moskiewskiego. Praca pjdzie dwoma torami - ja badam maszyn-matk i okrelani jej
moliwoci, on bdzie bada czowieka i jego moliwoci. Pniej - ju odmienni, z rnym
dowiadczeniem i rnymi koncepcjami - bdziemy kontynuowa prac wsplnie.
- Ale dlaczego akurat biologia? - nie wytrzymaem. - Dlaczego nie filozofia, nie socjologia, nie
psychologia albo na przykad literatura pikna? Przecie i one traktuj o czowieku i spoeczestwie
ludzkim. Dlaczego biologia?
Popatrzy na mnie w zamyleniu.
- Wierzysz w intuicj?
- No, powiedzmy.

- No wic intuicja mi mwi, e jeeli zlekcewaymy badania biologiczne, to pominiemy co bardzo


wanego. Nie wiem jeszcze konkretnie, co. Przez ten rok postaram si zrozumie.
- A dlaczego moja intuicja nic takiego mi nie mwi?
- Licho ci wie, dlaczego! - westchn znowu wymownie. Wraca mu dobry nastrj. - Moe po prostu
jeste gupi jak but...
- No tak, oczywicie. A ty za to jeste rozgarnity jak ten pies, ktry wszystko odczuwa, tylko nie moe
tego wypowiedzie!
Jednym sowem, pogadalimy sobie.
Wszystko jest jasne - on powinien gromadzi indywidualn informacj, stawa si samym sob.
Mona take przyj, e w tym celu nie powinien by razem ze mn, tylko gdzie indziej. .Szczerze
mwic, to nasza podwjna sytuacja i mnie zacza ciy. Ale z t biologi... tutaj nie rozumiem go
zupenie...

Doktorant odchyli si na oparcie krzesa. Przecign si.


- I nie mg zrozumie - powiedzia na gos. On sam jeszcze wtedy nie rozumia siebie.

Rozdzia smy
Zamiast motta:
- Tematem dzisiejszego wykadu bdzie pytanie: dlaczego student poci si na egzaminie?
Prosz o spokj! Radzibym notowa - temat jest objty programem... A wic rozpatrzmy
fizjologiczne aspekty sytuacji, ktr wszyscy tu obecni znaj z dowiadczenia. Odbywa si
egzamin. Student za porednictwem puc, krtani, jzyka i warg wywouje drgania powietrza odpowiada na pytanie z kartki. Jego analizatory wzrokowe kontroluj prawidowo
odpowiedzi wedug notatek i reakcji egzaminatora. Naszkicujmy acuch odruchowy: aparat
wykonawczy drugiego ukadu sygnalizacyjnego wypowiada zdanie - narzd wzroku odbiera
bodziec wzmacniajcy (skinienie gow) - sygna zostaje przekazany do mzgu i podtrzymuje
pobudzenie komrek nerwowych we waciwym obszarze kory. Nastpne zdanie - skinienie...
i tak dalej. Nierzadko towarzyszy temu wtrna reakcja odruchowa - student gestykuluje, co
ma uczyni jego odpowied szczeglnie przekonujc.
W tym samym czasie automatycznie, prawidowo i swobodnie przebiegaj acuchy
odruchw bezwarunkowych. Misie kapturowy i najszerszy grzbietu utrzymuj tuw
studenta w pozycji wyprostno-siedzcej - rwnie waciwej nam, jak naszym przodkom
pozycja wyprostna. Minie piersiowe i midzyebrowe zapewniaj rytmiczny oddech.
Pozostae minie s napite tylko na tyle, aby przeciwdziaa sile cienia. Serce pracuje
spokojnie, ukad wegetatywny zwolni procesy trawienia, aby nie rozprasza studenta..
Wszystko w porzdku.
I oto poprzez bon bbenkow, ucho rodkowe i wewntrzne student odbiera nowy bodziec
dwikowy - egzaminator zada mu dodatkowe pytanie. Nigdy nie mog napatrze si na to,
co dzieje si pniej, i zapewniam was, e robi to bynajmniej nie dla sadystycznej
przyjemnoci. Po prostu przyjemnie patrze, jak szybko, dokadnie, korzystajc z milionw lat
dowiadczenia przodkw, ukad nerwowy reaguje na najmniejszy sygna niebezpieczestwa!

Prosz spojrze: nowe drgania powietrza wywouj przede wszystkim zahamowanie


poprzedniej czynnoci odruchowo-warunkowej. Student milknie, czsto w p sowa.
Tymczasem sygnay pochodzce z komrek receptora suchowego docieraj do pnia mzgu,
wywouj pobudzenie neuronw w tylnych wzgrkach czworaczych, ktre steruj
bezwarunkowym odruchem orientacyjnym - student zwraca gow ku egzaminatorowi, ktry
wyda dwik! Jednoczenie impulsy nerwowe kierowane s do midzymzgowia, a std do
patw skroniowych kory mzgowej, gdzie zaczyna si pospieszna analiza odebranych drga
akustycznych.
Chciabym zwrci uwag na wysok celowo takiej lokalizacji obszarw suchowych w korze
mzgowej - w pobliu uszu. Ewolucja uwzgldnia tutaj fakt, e dwik rozchodzi si
w powietrzu bardzo powoli - okoo trzystu metrw na sekund, z szybkoci porwnywaln
z przebiegiem impulsw wzdu wkien nerwowych. A przecie dwik moe by
spowodowany przez skradajcego si tygrysa, moe - to by syczenie mii albo - w naszych
czasach - odgos samochodu, ktry wyjecha nagle zza wga. Nie mona straci ani uamka
sekundy na przewodzenie impulsw w mzgu!
Ale w tym przypadku student usysza nie skradanie tygrysa, ale zadane spokojnym tonem
pytanie. Cche! Niektrzy, by moe, woleliby usysze tygrysa! Nie musz chyba wyjania, e
podczas egzaminu pytanie odbierane jest jako sygna niebezpieczestwa. Przecie
niebezpieczestwo - w szerokim znaczeniu tego sowa - to przeszkoda na drodze ku
postawionemu celowi. W naszej ucywilizowanej epoce stosunkowo rzadko stykamy si
z niebezpieczestwami, zagraajcymi podstawowym celom egzystencji czowieka zachowaniu zdrowia i ycia, przedueniu gatunku, zaspokajaniu godu i pragnienia. Dlatego
na pierwszy plan wysuwaj si niebezpieczestwa drugiego rzdu: zagroenie godnoci,
szacunku dla samego siebie, groba utraty stypendium, moliwoci uczenia si i w
nastpstwie zajcia si interesujc prac i tym podobne... Tak wic reakcja bezwarunkowa
na niebezpieczestwo udaa si studentowi znakomicie. Zobaczmy, jak sofcie poradzi dalej.
Podczas wykadw z biochemii mwiono pastwu o zadziwiajcej waciwoci kwasu
rybonukleinowego, obecnego we wszystkich komrkach mzgu, mianowicie o zdolnoci do
przegrupowywania ukadu zawartych w nim zwizkw - tyminy, uracylu, cytozyny i guaniny
pod wpywem czynnoci bioelektrycznej. Zwizki te to litery naszej pamici. Ich sekwencjami
zapisujemy w komrce nerwowej wszelkie informacje... Mamy wic obraz nastpujcy:
zanalizowane w piatach skroniowych kory pytanie wywouje pobudzenie komrek
nerwowych, zawiadujcych w mzgu studenta myleniem abstrakcyjnym. W ssiednich
okolicach kory, w odpowiedzi na pytanie powstaj sabe impulsy: Aha, co o tym czytaem!
I oto pobudzenie koncentruje si na najbardziej obiecujcej okolicy kory, ogarnia j i o zgrozo! - tam za pomoc tyminy, uracylu, cytozyny i guaniny w dugich czsteczkach kwasu
rybonukleinowego zapisana jest taka oto informacja: Losza, zostaw te notatki, potrzebujemy
czwartego! Prosz o cisz.
I wtedy w mzgu zaczyna si cicha panika albo, mwic mniej obrazowo, uoglnione
szerzenie si pobudzenia. Impulsy nerwowe pobudzaj pola analizy logicznej (moe uda si
co wykombinowa!), komrki pamici wzrokowej (a moe co takiego widziaem!) Wyostrza
si wzrok, such, wch. Student z niezwyk ostroci widzi plam z atramentu na brzegu
stou, stos indeksw, syszy szelest lici za oknem, czyje ciche kroki na korytarzu i nawet
przyguszony szept: Suchajcie, Aloszka wysiada... Ale nie do na tym. Pobudzenie ogarnia
wci nowe i nowe odcinki kory - niebezpieczestwo, niebezpieczestwo! - ogarnia okolice
ruchowe kory, przenika do midzymzgowia, do rdzenia przeduonego i wreszcie do rdzenia
krgowego... Przerw teraz na chwil t dramatyczn opowie, aby wypiewa hymn na

cze tego mikkiego biaoszarego tworu pmetrowej dugoci, sigajcego w kanale


krgowym a do okolicy krzyowej - na cze rdzenia krgowego.
Rdze krgowy... mylilibymy si gboko uwaajc go tylko za ogniwo porednie midzy
mzgiem i nerwami obwodowymi, podporzdkowane mzgowi, zdolne tyko do kierowania
najprostszymi czynnociami fizjologicznym;! Prawd mwic, nie bardzo wiadomo, kto kim
rzdzi! Rdze krgowy jest star struktur, jeszcze bardziej godn szacunku ni mzg. Suy
czowiekowi ju wtedy, gdy gowa nie bya na tyle rozwinita, aby go mona byo nazwa
czowiekiem. Rdze krgowy przechowuje w sobie pami o paleozoiku, kiedy jaszczury - nasi
dalecy przodkowie - brodziy, pezay i latay wrd gigantycznych paprotnikw; o kenozoiku erze pojawienia si pierwszych map. Przechowuje w sobie zebrane i sprawdzone przez
miliony lat walki o byt poczenia nerwowe i odruchy. Rdze krgowy, mona powiedzie,
jest orodkiem naszego rozumnego konserwatyzmu.
Nie da si zaprzeczy, e w naszych czasach ten staruszek, ktry na skomplikowane wpywy
wspczesnej rzeczywistoci umie reagowa tylko z pozycji utrzymania ycia i przeduenia
gatunku, nie ma takiego znaczenia, jak na przykad w erze mezozoicznej. Ale wpywa jeszcze
na wiele spraw! Jestem gotw udowodni, e to wanie on czsto decyduje o naszych
gustach filmowych i ksikowych. Sucham? Nie, rdze krgowy nie umie czyta ani nie
dysponuje specjalnymi mechanizmami pozwalajcymi mu na ogldanie filmw. Ale czemu
tak czsto wybieramy powieci i filmy kryminalne, nawet jeli s sabe? Dlaczego tak wielu
z nas lubi historie miosne - od anegdot i plotek do Dekamerona czytanego na wyrywki? Bo
ciekawe? A dlaczego ciekawe? Dlatego wanie, e trwale zapisane w rdzeniu krgowym
instynkty samoobrony i przeduenia gatunku zmuszaj nas do gromadzenia takich
wiadomoci, jak na przykad: od czego mona zgin - po to, by w razie czego mc si
uratowa. Jak i dlaczego rodzi si szczliwa mio, uwieczona potomstwem? Jak i dlaczego
przemija - po to, aby samemu nie popeni bdu. I nie jest wane, e ten niebezpieczny
przypadek w naszym zorganizowanym yciu nie zdarzy si; niewane, e mio trwa i dzieci
co niemiara. Rdze krgowy twardo trzyma si swojej linii postpowania... Nie bd, wzorem
krytykw literackich, okrela takich gustw czytelnikw jako niskie czy nieszlachetne. Nie,
dlaczego? S to upodobania zdrowe, naturalne, krwiste, pene ycia. Jeli krowy w procesie
ewolucji naucz si kiedy czyta, to te zaczn od kryminaw i historii miosnych.
Ale wrmy do studenta, ktrego mzg spasowa wobec pytania egzaminatora. Ech, mode
to i gupie - zdaje si mwi rdze krgowy swojemu modszemu koledze, przyjwszy
paniczny sygna pobudzenia, i zaczyna dziaa. Przede wszystkim kieruje impulsy do mini
caego ciaa, ktre napinaj si w stanie gotowoci. rda energii miniowej - kwas
adenozynotrjfosforowy i fosfokreatyna odszczepiajc kwas fosforowy rozkadaj si na kwas
adenozynodwufosforowy i kreatyn, przy czym wydzielaj si pierwsze porcje ciepa... I tu
znw chciabym podkreli biologiczn celowo podwyszenia napicia mini. Przecie
w przeszoci niebezpieczestwo wymagao szybkich, energicznych ruchw - skoku,
uderzenia, uniku, wdrapania si na drzewo. A poniewa na razie nie wiadomo, w ktrym
kierunku trzeba bdzie odskoczy lub zada cios, w stan gotowoci wprowadzane s
wszystkie minie.
Jednoczenie z miniami ulega pobudzeniu wegetatywny ukad nerwowy, ktry kieruje ca
kuchni przemiany materii w organizmie. Sygnay tego ukadu pobudzaj nadnercza, ktre
wyrzucaj do krwi adrenalin, zwizek wykazujcy zdolno pobudzania wikszoci procesw
fizjologicznych. Wtroba i ledziona niby gbki wyciskaj do naczy rezerwow krew.
Rozszerzaj si naczynia mini, puc i mzgu. Szybciej zaczyna bi serce przepompowujc do
wszystkich narzdw ciaa wicej krwi, a razem z ni wicej tlenu i glukozy. Rdze krgowy

i ukad wegetatywny przygotowuj organizm studenta do cikiej, nieubaganej walki na


mier i ycie.
Ale egzaminatora nie mona oguszy maczug ani nawet marmurowym kaamarzem.
Ucieczka te nie jest wyjciem. Nie zadowoli egzaminatora take i to, e peen energii
miniowej student wycinie stjk na rkach na krawdzi stou... Dlatego le caa ta skryta,
burzliwa czynno organizmu studenta koczy si bezuytecznym spaleniem glukozy w
miniach, czemu towarzyszy wydzielanie ciepa. Termoreceptory rnych okolic ciaa
wysyaj do mzgu i rdzenia krgowego rozpaczliwe sygnay o przegrzaniu, a mzg
odpowiada na nie jedynym moliwym poleceniem: rozszerzy naczynia skry! Nonik ciepa krew kieruje si do powok skrnych (przy czym ubocznym efektem tego procesu jest
odruchowe zaczerwienienie twarzy) i zaczyna ogrzewa powietrze midzy ciaem i ubraniem.
Otwieraj si ujcia gruczow potowych, aby cho dziki parowaniu pomc studentowi.
acuch odruchowy, uruchomiony pytaniem egzaminatora, nareszcie si zamkn!
Sdz, e po tym wykadzie potrafi pastwo sami zrozumie znaczenie nauki dla
prawidowej regulacji organizmu ludzkiego w naszym skomplikowanym wspczesnym
rodowisku, a take dla regulacji organizmu studenta w nadchodzcej sesji egzaminacyjnej.
Z wykadu Podstawy fizjologii czowieka profesora W. Androsjaszwili
...Tak, wyjeda, aby sta si sob samym, a nie tym Kriwoszeinem, ktry mieszka i pracuje w
Dnieprowsku. Ju w pocigu wyrzuci przez okno klucz od mieszkania, ktry Walka troskliwie wsun
mu do kieszeni. Wymaza z notesu adresy i telefony moskiewskich znajomych, nawet bliskiej krewnej,
ciotki apanaldy. Nie ma ani znajomych, ani krewnych, ani przeszoci - tylko teraniejszo
i przyszo. Wszystko liczy si od momentu wstpienia na Wydzia Biologii. Zna prosty, ale pewny
sposb na to, aby znale swoje miejsce w przyszoci. Ten sposb, ktry nie zawid go nigdy, to
praca.
Ale chodzio nie tylko o to.
...Niegdy fizycy ulepszali metody pomiaru prdkoci wiata - ot tak sobie, eby uzyska dua
dokadno. Uzyskali. I wykryli skandaliczny fakt: prdko wiata nie zaley od prdkoci ruchu jego
rda. Niemoliwe! Przyrzdy kami! Przecie to jest sprzeczne z mechanik klasyczn...
Sprawdzili, zmierzyli prdko wiata inn metod - z takim samym wynikiem. I prawie doskonay,
logicznie zbudowany wszechwiat, oparty na ukadzie wsprzdnych prostoktnych, run wznoszc
ogromn chmur kurzu. Zacz si kryzys w fizyce.
Umys ludzki czsto dy nie do gbszego poznania wiata, lecz do pogodzenia znanych faktw.
Najwaniejsze jest, eby byo prociej i logiczniej. A potem, nie wiadomo skd, pojawia si zoliwy,
nie uwzgldniony wczeniej fakcik, nie mieszczcy si w idealnie dopasowanej konstrukcji, i wszystko
trzeba zaczyna od nowa...
Oni rwnie stworzyli sobie prosty i zrozumiay obraz tego, jak maszyna wedug informacji
o czowieku tworzy czowieka. Maszyna-matka jak dziecko ukadaa klocki - za pomoc impulsw
elektrycznych montowaa w pynnym rodowisku czsteczki w acuchy molekularne, acuchy
w komrki, a komrki w tkanki, z t tylko rnic, e informacyjnych klockw byy niezliczone
miliardy. Fakt, e nie wyszed z tego jaki dziwolg czy chociaby inny czowiek, ale on sam,
informacyjny sobowtr Kriwoszein, wiadczy, e rozwizanie byo tylko jedno. Zreszt inaczej by nie
mogo - z klockw przecie mona uoy tylko ten obraz, ktrego fragmenty znajduj si na ich
cianach. Inne natomiast warianty (fragmentaryczna Lena, fragmentaryczny ojciec, majaczenia
pamici, oczy i macki) byy po prostu tylko informacyjnym mieciem, ktre nie mogo istnie
w oderwaniu od maszyny.

Obraz ten nie by bdny, ale po prostu powierzchowny. I wystarcza im, dopki fakty potwierdzay,
e s identyczni i zewntrznie, i w mylach, i w czynach. Ale gdy pojawiy si midzy nimi nie dajce
si usun rnice w pogldach na zastosowanie biologii w pracy, konstrukcj t trzeba byo odrzuci.
Tak, wanie ta niemono porozumienia, a nie tylko pocig do biologii (ktry Kriwoszeinowi II
mgby przej nawet bez nastpstw), staa si dla odkrycia tym wanie, czym niezmienno
prdkoci wiata bya dla teorii wzgldnoci. Czowiek nigdy nie wie, co w nim jest banalne, a co
oryginalne. Mona to okreli tylko porwnujc si z innymi. A Kriwoszein-dubel w odrnieniu od
zwykych ludzi mia mono porwnania si nie tylko ze znajomymi, lecz take ze swoim wzorcem.
Obecnie doktorant Kriwoszein rozumia jasno, na czym polegaa rnica miedzy nimi. Rniy si
sposoby ich rozwoju. Walentin Kriwoszein powsta ponad trzydzieci lat temu podobnie jak wszystkie
ywe istoty - z zarodka, w ktrym dziki okrelonemu ukadowi czsteczek biakowych i rodnikw
zakodowany, by udoskonalany przez tysice wiekw i tysice pokole program budowy organizmu
ludzkiego. Natomiast maszyna-matka, ktra mimo e pracowaa wedug indywidualnej, zawartej w
Kriwoszeinie, ale jednak do dowolnej informacji, musiaa od nowa poszukiwa zarwno oglnych
regu budowy, jak wszystkich szczegw biologicznego ukadu informacyjnego. I znalaza w kocu
inn ni przygoda drog - monta biochemiczny zamiast rozwoju embrionalnego.
Tak, teraz rozumie wiele. W cigu roku przeszed drog od wrae do wiedzy, a od wiedzy do
wadania swoim organizmem. A wtedy... Wtedy by tylko nieodparty pocig do biologii i nie dajca si
wyrazi sowami pewno, e naley szuka wanie tu. Nawet Kriwoszeinowi nie mg niczego
sensownie wytumaczy.
Do Moskwy przyjecha z niejasnym poczuciem, e jest z nim co nie w porzdku. By zdrowy
i fizycznie, i psychicznie, ale odczuwa potrzeb przeanalizowania swoich wrae. I upewnienia si, e
wraenia te to nie natrctwa mylowe, nie hipochondryczne urojenia, lecz rzeczywisto.
Pracowa tak intensywnie, e dni spdzone w Instytucie w Dnieprowsku mg wspomina jak urlop.
Wykady, laboratorium, prosektorium, biblioteka, wykady, kolokwia, laboratorium, wykady, klinika,
biblioteka, laboratorium... W cigu pierwszego semestru nie opuci ani razu terenu Uniwersytetu.
Tylko przed snem wychodzi na taras nad stromym brzegiem rzeki Moskwy zacign si papierosem
i popatrze na wiata miasta, stapiajce si na horyzoncie z wygwiedonym niebem.
Szarooka, nieco podobna do Leny studentka drugiego roku siadywaa obok niego podczas wykadw.
Pewnego razu zapytaa: Pan taki powany, pewnie po wojsku? Po odsiadce - odpowiedzia,
gronie wysuwajc szczk. Dziewczyna przestaa si nim interesowa. Trudno, na dziewczyny trzeba
mie czas.
...I w kadym dowiadczeniu, przy kadym pomiarze utwierdza si we wasnych przekonaniach. Tak,
na przekroju pczka nerwowego, biegncego z mzgu do przysadki, rzeczywicie mona naliczy pod
mikroskopem okoo stu tysicy wkien. A wic naprawd mzg precyzyjnie steruje czynnoci
przysadki. Tak, jeeli mapie razem z papk bananow poda si izotop wapnia, emitujcy promienie
beta, a nastpnie mierzy promieniowanie w jej wydalinach licznikiem Geigera, to rzeczywicie mona
stwierdzi, e tkanka kostna odnawia si w przyblieniu dwukrotnie w cigu roku. Tak, jeeli
wprowadzi si mikroelektrody do wkna nerwowego biegncego do minia, a wzmocnione prdy
czynnociowe skieruje do suchawki, to mona usysze rytmiczne salwy lub drobne trzeszczenie
impulsw nerwowych, a charakter tych dwikw odpowiada temu, co si odczuwa! Tak, komrki
naskrka rzeczywicie wdruj ku powierzchni, zmieniaj sw struktur i wreszcie gin, zuszczaj si
i ustpuj miejsca nastpnym.

Bada rwnie swoje ciao. Pobiera prbki krwi i limfy, pobra take z prawego uda wycinek tkanki
miniowej i dokadnie zbada go najpierw w mikroskopie wietlnym, a pniej i w elektronowym.
Oczerni sam siebie po to, aby w klinice wykonano mu przykry zabieg pobrania pynu mzgowordzeniowego dla rozpoznania kiy... I stwierdzi, e jego organizm pod kadym wzgldem jest
w normie. Nawet ilo i przebieg nerww w jego tkankach byy takie same jak w preparatach
prosektoryjnych. Nerwy biegy do mzgu, ale tam z pomoc techniki laboratoryjnej nie mg si
dobra: zbyt wielu elektrod wprowadzonych do mzgu i oscyloskopw musiaby uy, aby pozna
samego siebie. I czy to w ogle moliwe? Czy nie wyszedby znowu streptocydowy strip tease. tym
razem zapisany nie w kodzie dwjkowym, ale w falistych krzywych elektroencefalogramu?
Fakt, e ywy czowiek bada ywe organizmy, ale nie moe nawet z pomoc przyrzdw siga po
tajemnice swego wasnego wntrza, jest paradoksalny. Nie chodzi tu przecie o odkrycie
niewidzialnych radiogwiazd ani o syntez antymaterii - fala informacja znajduje si ju w czowieku.
Trzeba tylko przeoy kod czsteczek, komrek i impulsw nerwowych na kod drugiego ukadu
sygnaw - na sowa i zdania.
Sowa i zdania s konieczne (a i to nie zawsze) po to, aby jeden czowiek mg zrozumie drugiego.
Ale czy s one konieczne, gdy trzeba zrozumie samego siebie? Tego nie wiedzia. Dlatego
wykorzysta wszystko - badania z uyciem przyrzdw, prac wyobrani, lektur, analiz wrae
subiektywnych, rozmowy z Androsjaszwilim i innymi wykadowcami, obserwacje chorych w klinice,
sekcje...
Wszystkie argumenty, ktrych Androsjaszwili uy w pamitnej grudniowej rozmowie, byy suszne,
gdy opieray si na jego wiedzy o yciu i wierze w niezaprzeczaln celowo wszystkiego, co
stworzya przyroda.
Jednego tylko profesor nie wiedzia: e rozmawia ze sztucznym czowiekiem.
Nawet wtpliwoci profesora co do powodzenia jego zamierze byy cakowicie uzasadnione, gdy
Kriwoszein zacz wanie od prby technicznego, maszynowego rozwizania. Wtedy, w grudniu,
zacz przecie projektowa induktor wymuszonych potencjaw bioelektrycznych - rozwinicie
koncepcji czapki Monomacha. Setki tysicy -mikroelektrod poczonych z matrycami uczcego si
automatu, na ktrym w pracowni bioniki modelowano odruchy warunkowe, miay przekazywa
komrkom mzgu dodatkowe adunki, wprowadza do nich poprzez czaszk sztuczne prdy
czynnociowe i w ten sposb czy mylowe okolice kory z wegetatywnym ukadem nerwowym.
Kriwoszein umiechn si: dziwak, tak prymitywnym urzdzeniem chcia udoskonali swj organizm!
Dobrze chocia, e nie zarzuci bada fizjologicznych z tego powodu.
...Podczas sekcji zwok oywia je w myli. Wyobraa sobie, e to on sam ley na stole w sali
sekcyjnej, e to jego biae wkna nerwowe skrcaj si w wizki nerww, biegn ku krgosupowi,
do rdzenia krgowego i dalej do czaszki. Inne wkna biegn wrd mini i chrzstek ku
fioletowemu, pokrytemu pasmami tego tuszczu sercu, ku wodnistym gronom linianek
podszczkowych, ku szarym strzpkom zapadnitych puc. Po nich przesyane s sygnay-rozkazy:
niech si skurcz minie, niech przyspieszy si praca serca, niech gruczoy linowe wycisn lin!
W stowce studenckiej w taki sam sposb ledzi wdrwk kadego ksa do odka, stara si
wyobrazi i odczu, jak tam, w ciemnej czeluci, pokarm jest powoli rozdrabniany przez minie
gadkie, rozkadany przez kwas solny i enzymy, jak wchania si przez ciany jelit ta, mtna,
ppynna masa - i niekiedy siedzia po dwie godziny nad ostygym sznyclem.

Byy to waciwie wspomnienia. Dziewi dziesitych swojego odkrycia zawdzicza temu, e


przypomnia sobie i zrozumia to, co wiedzia ju przedtem.
Maszyna-matka nie potrzebowaa zaczyna od zarodka - dysponowaa wystarczajc iloci
materiau, aby zmontowa dorosego czowieka. O to zatroszczy si Kriwoszein-pierwowzr.
Pocztkowo w zbiorniku w nie zorganizowanym rodowisku biologicznym kryy tylko prdy
bdzce i wdrujce potencjay z obwodw zewntrznych. Te obrazowe pojcia z zakresu
elektrotechniki teoretycznej w tym przypadku ucieleniy si w dosownym znaczeniu. Pniej
powstay przezroczyste wkna i komrki nerwowe - przeduenie ukadw elektronicznych maszyny.
Poszukiwanie punktu rwnowagi informacyjnej cigno si dalej. Sie nerwowa stawaa si coraz
bardziej zoona i pojemna, warstwy komrek nerwowych utworzyy kor i podkorze. Tak powsta
jego mzg i w tym momencie zacz istnie on sam.
Mzg jego pocztkowo by rwnie przedueniem maszyny. Ale teraz sam ju przejmowa informacj
zewntrzn, wybiera i zestawia rne warianty, poszukiwa moliwoci zrealizowania informacji
w rodowisku biologicznym - konstruowa siebie samego! W zbiorniku rozprzestrzeniaa si - na razie
jeszcze luno zawieszona - sie nerww. Wok nich zaczy powstawa minie, naczynia, koci,
narzdy wewntrzne, w tym jeszcze ppynnym stanie, w ktrym pod wpywem impulsw
nerwowych wszystko to mogo si rozpuci, przemiesza, zmieni struktur... Nie, nie by to
wiadomy monta wedug schematu. Nie byo zreszt i schematu. By to dalszy cig zabawy w klocki,
analiza mnstwa wariantw i wybr tego jedynego, ktry wiernie odtwarza informacj o
Kriwoszeinie. Ale teraz, podobnie jak maszyna elektronowa za pomoc sygnaw elektrycznych
w ukadzie dwjkowym ocenia kady z wariantw rozwizania, tak jego mzg-maszyna ocenia
przebieg syntezy ciaa w dwjkowej arytmetyce odczu: tak - przyjemnie, nie - nieprzyjemnie.
Nieudane ukady komrek, nieprawidowy ukad narzdw odzywa si w mzgu tpym lub kujcym
blem, udane i prawidowe rozwizania - bogim zadowoleniem.
I ta pami poszukiwa, pami o odczuciach powstajcego ciaa pozostaa w nim.
ycie tworzy ludzi mao rnicych si midzy sob fizycznie, lecz niezwykle rnorodnych pod
wzgldem psychiki, charakterw, wiedzy, wraliwoci duchowej lub jej braku. Maszyna-matka
postpia odwrotnie. Dubel by tosamy z Kriwoszeinem pod wzgldem psychiki i intelektu, co zreszt
byo zrozumiae - przecie te waciwoci czowieka ksztatuj si w yciu wanie t sam metod
poszukiwania losowego i selekcji dowolnej uwiadomionej informacji. Maszyna po prostu powtrzya
ten tok poszukiwa. Biologicznie natomiast rnili si midzy sob tak, jak rni si gotowa ksika
od swego brudnopisu. A waciwie nawet nie jednego brudnopisu, ale wszystkich wariantw
i szkicw, na podstawie ktrych powstao dojrzae, zakoczone dzieo. Tre i tu, i tam jest taka sama,
ale w brudnopisach poprawki, dopiski i skrelenia ukazuj ca drog poszukiwania i doboru sow.
Nawiasem mwic, to porwnanie te nie jest waciwe. - Nachmurzy si. - Brudnopisy powstaj
wczeniej ni ksiki, a nie na odwrt! A jeli nawet udostpni si grafomanowi wszystkie brulionowe
wersje Wojny i pokoju, to czy dziki temu stanie si on geniuszem? No, czego na pewno si
nauczy... Zreszt do ju tych porwna!
Czowiek przypomina sobie to, co wie, tylko w dwu przypadkach: kiedy musi sobie co przypomnie
(przypominanie celowe) i gdy spotyka si z czym przypominajcym choby odlegle zapis
pamiciowy. Jest to przypomnienie asocjacyjne. Wanie ksiki o biologii stay si bodcem, ktry
poruszy jego pami. Trudno polegaa jednak na tym, e pamita nie sowa, a nawet nie obrazy,
lecz odczucia. Nawet teraz nie wszystko by w stanie oblec w sowa i pewnie nigdy nie potrafi...

Zreszt nie jest to najwaniejsze. Wane, e ta informacja istnieje. Przecie to wanie ta pami
odczu zrodzia w nim jasno uwiadomiony pomys sterowania przemian materii we wasnym
organizmie.
Pierwszy raz udao mu si to 28 stycznia wieczorem, w domu akademickim. Byo zupenie tak, jak
z psami Pawowa - wywoanie wydzielania liny. W odrnieniu jednak od psw nie myla o jedzeniu
(by po kolacji - kefir i kiebasa), ale o nerwowej regulacji wydzielania liny. Zgodnie ze swoim
zwyczajem stara si wyobrazi sobie i odczu ca drog impulsw nerwowych od receptorw
smakowych jzyka poprzez mzg do linianek i nagle poczu, e jama ustna wypenia mu si lin!
Niezupenie jeszcze uwiadomiwszy sobie, jak do tego doszo, naty myl w penym przeraenia
protecie: Nie! - i natychmiast poczu w ustach sucho.
Tego wieczoru powtarza w myli rozkazy: lina! i Nie!, a do kurczu mini szczk...
Przez nastpny tydzie siedzia w swoim pokoju. Na szczcie bya przerwa semestralna i nie
odryway go wykady i wiczenia. Rozkazom mylowym podporzdkowyway si take i inne narzdy!
Pocztkowo udawao mu si sterowa nimi tylko z grubsza - z oczu cieky strugi ez, na caej skrze
obficie wystpowa pot albo wysycha w mgnieniu oka, serce zamierao tak, e wpada w stan
pomdlenia, lub wciekle walio sto czterdzieci uderze na minut. A kiedy po raz pierwszy narzuci
swoj wol przewodowi pokarmowemu, ledwie zdy dobiec do toalety, tak gwatownej dosta
biegunki... Ale stopniowo nauczy si precyzyjnie sterowa wydzielaniem gruczow. Pewnego dnia
udao mu si nawet wytatuowa kroplami potu na skrze przedramienia napis: Udaje si!
Potem przenis si z dowiadczeniami do laboratorium i przede wszystkim powtrzy na sobie znany
efekt nakucia Claude Bernarda. Tylko w tym przypadku nie potrzebowa otwiera sobie czaszki
i nakuwa mzgu. Poziom cukru we krwi podnosi si na rozkaz mylowy.
Na og jednak z wydzielaniem wewntrznym sprawa bya znacznie trudniejsza. Rozkazy nie odnosiy
skutku. Poku sobie palce i minie sprawdzajc, czy na rozkaz mzgu wydziela si do krwi
adrenalina, insulina, glukoza, hormony. Znca si nad przeykiem pobierajc zgbnikiem sok
odkowy, kiedy wiadomie zmienia jego kwasot... Wszystko si udawao i wszystko byo bardzo
skomplikowane.
Wtedy zrozumia, e organizmowi naley wyznacza cel oglny: zrobi to czy tamto, dokona takich
czy innych zmian. Przecie przy chodzeniu nie Wydaje si miniom rozkazw typu: Zginacze uda skurcz! Prostowniki uda - rozkurcz! Zginacze podudzia - skurcz! itd. wiadomo wydaje polecenie
oglne: i szybciej albo wolniej, omin sup, skrci w bram, a struktury ruchowe mzgu same
okrelaj zadania mini. Tak te powinno by i w tym przypadku - nie obchodzi go, ktre naczynia
i gruczoy bd wykonywa poszczeglne czynnoci. Maj tylko wykona to, czego on chce!
...Przeszkadzay sowa, przeszkadzay obrazy. Usiowa wytumaczy szczegowo: wtrobie - jak
syntetyzowa glikogen z aminokwasw i tuszczw, jak rozkada go do glukozy, wydzieli j do krwi;
tarczycy - jak kurczc swoje pcherzyki wydzieli do krwi kropelki tyroksyny; ukadowi naczyniowemu
- jak rozszerzy woniczki w tkance mini piersiowych wikszych, kurczc jednoczenie maksymalnie
pozostae naczynia, i nic nie wychodzio - minie piersiowe nie rozrastay si. Przecie wtroba nie
wiedziaa o tym, e jest wtrob, tarczyca pojcia nie miaa o terminie tyroksyna i nie moga
wyobrazi sobie jej kropelek. Doktorant Kriwoszein przeklina siebie za marnowanie czasu na
wykadach i w bibliotece. Ten wysiek koczy si jedynie blem gowy.
Wszystko polegao na tym, e w przypadku przemiany materii naleao unika liczb, terminw,
a nawet obrazw, a myle tylko kategoriami odczu. Zadanie sprowadzao si do tego, eby

przeksztaci wiedz o odczuciach w trzeci ukad sygnaw, ukad sterowania wydzielaniem


wewntrznym za pomoc odczu.
...Najmieszniejsze byo to, e niepotrzebna bya do tego ani aparatura, ani ukady sterujce. Po
prostu trzeba byo pooy si w zaciemnionym pokoju, zamkn oczy, zalepi uszy plastelin
i pdrzemic wsuchiwa si w siebie. Z wntrza dochodziy dziwne odczucia. wierzbiaa,
odnawiajc krew, ledziona, askotliwie kurczyy si jelita, pod uchw chodziy linianki; radosnym
dreszczem odpowiaday na impuls nerwowy nadnercza i porcja krwi, wzbogacona w adrenalin
i glukoz, ciep fal rozchodzia si po ciele jak yk mocnego wina; lekkim pokuwaniem daway
o sobie zna niesprawne komrki w miniach.
Mona by powiedzie, uywajc terminu technicznego, e przedzwania swoje ciao nerwami,
podobnie jak technik po zmontowaniu sprawdza ukad elektroniczny prbnikiem.
Mia ju dobrze opanowan dwjkow arytmetyk odczu przyjemne - nieprzyjemne. Przyszo
mu wwczas do gowy, e najprostszym sposobem podporzdkowywania wiadomoci procesw
zachodzcych w komrkach bdzie oddziaywanie blem. Bardzo moliwe, e przyczyni si do tego
wypadek z soplem lodowym. Wpad na to dopiero wtedy.
Rzeczywicie komrki, ktre rozpaday si i giny z rnych przyczyn, daway o sobie zna bardzo
wyranie. miy, bolay, pokuway, jak gdyby woay o pomoc. Organizm sam, bez odgrnego
polecenia, rzuca im na pomoc leukocyty, rozgrzewa stanem zapalnym tkank, mobilizowa enzymy
i hormony. Pozostawao tylko albo przyspiesza, albo hamowa wysikiem wiadomoci te
mikrobitwy o ycie.
...Ku i nacina wszystkie dostpne minie ig lub skalpelem. Wstrzykiwa sobie pod skr
miertelne dawki bakterii duru i cholery. Wdycha pary rtci, pi roztwory sublimatu i alkoholu
metylowego (na szybciej dziaajce trucizny, prawd mwic, nie starczyo mu odwagi). Im dalej, tym
sprawniej jego organizm dawa sobie rad z wszystkimi uwiadomionymi niebezpieczestwami.
Pniej wywoa u siebie raka. Wywoa u siebie raka! Kady lekarz wymiaby go za takie
owiadczenie. Wywoa w sobie raka - to rzecz nie do pomylenia; do tego trzeba wszak wiedzie, co
jest jego przyczyn. Prawd mwic, nie ryzykowaby twierdzenia, e zna t przyczyn - po prostu
dlatego, e nie sposb wyrazi sowami tych wszystkich wrae, jakie towarzyszyy przeobraeniom
komrek skry na prawym boku... Zacz od wypytywania chorych poddawanych radioterapii, co
odczuwaj. Byo to okrutne - wypytywa zrozpaczonych, krzywicych si z blu ludzi o ich przeycia,
nie obiecujc niczego w zamian - ale wanie w ten sposb wciela si w chorego na raka.
...Nowotwr rozrasta si i twardnia. Zacz si rozgazia przybierajc dziwaczne ksztaty barwy
czerwonej kapusty. Bl wgryza si w bok i w rami. W przychodni studenckiej, dokd uda si na
badanie, chciano go prawie zatrzyma si, aby natychmiast operowa. Wkrci si kamic, e chce
najpierw sprbowa leczenia promieniami gamma...
Doktorant zapali papierosa i wyszed na balkon. Bya ciepa noc. Podmiejsk szos, wodzc wiatami
reflektorw, przemkn samochd. Od gwiazdozbioru abdzia ku konstelacji Liry popiesznie suny
dwa wiateka - czerwone i zielone. Za nimi cign si ryk silnikw odrzutowych. Po niebie, jak
zapalona zapaka, przemkn meteor.
...Kiedy jednak w swoim pokoju stojc przed lustrem wyty wol, nowotwr znik w cigu pitnastu
minut. Po dwudziestu minutach pozostaa tylko purpurowa plama wielkoci spodka. Po dalszych
dziesiciu skra bya czysta, pokryta gsi skrk - w pokoju byo dosy chodno.

Ale i tej wiedzy - jak likwidowa raka - nie mg na razie przedstawi w postaci recept czy zalece. To,
co mgby opisa skwarni, nikogo nie uratuje, najwyej takich jak on dubli. I caa jego wiedza moe
by wykorzystana tylko przez nich.
Z czasem zapewne uda si przeama granic midzy dublami a zwykymi ludmi. Rnice biologiczne
s przecie nieznaczne, a wiedz ju zdoby. Jeli nie uda si jej wyrazi w sowach, mona zapisa na
tamach magnetycznych oscylacje prdw czynnociowych, zarejestrowa temperatur ciaa,
opracowa dane na maszynach matematycznych. Dzi medycyna jest przecie nauk cis. I ludzie
naucz si wreszcie dokadnie zapisywa i przekazywa wraenia. Sowa nie s konieczne. Dla
chorego najwaniejsze jest wyzdrowienie, a nie praca doktorska o jego ocaleniu. Nie o to przecie
chodzi...

Bysk zapalanej zapaki przycign uwag doktoranta. Spojrza w d. Opierajc si o sup latarni,
zapala papierosa ten sam barczysty drab w paszczu, ktry ledzi go poprzednio. Potem rzuci
zapak, zacz si miarowo przechadza po chodniku.
Znalaz mnie jednak, niech go szlag trafi! Ale si przyczepi! Kriwoszein zirytowa si. Wrci do
pokoju, usiad przy biurku i ponownie zabra si do dziennika.

Rozdzia dziewity
Zycie jest krtkie - ledwo starcza go, aby popeni odpowiedni ilo bdw. A powtarzanie
ich to ju niedopuszczalny luksus.
K. Prutkow - inynier, myl nr 22
Teraz doktorant czytajc notatki doszukiwa si sabych punktw, z zazdrosnym zaciekawieniem
ledzi, co te udao si osign tamtemu, ktry chcia gakami krci.
1 czerwca. Uff... nareszcie! Kamera informacyjna gotowa. Jutro zaczynam dowiadczenia z krlikami.
Zgodnie z przyjt tradycj naleaoby zacz od ab... ale bra takie paskudztwo do rki?! Nie,
abami niech si lepiej zajmuje mj dubel, biolog. To przecie pierwszy ucze, powinien si
przykada! Ciekawe, co te tam u niego?
2 czerwca. Zaoyem czujniki krlikom i wpuciem do kamery. Wszystkie naraz. Niech wprowadzaj
informacj.
7 czerwca. Przez cztery dni krliki przebyway w kamerze. ary marchewk i licie kapusty, ruszay
nosami, gryzy si, parzyy, spay. Dzisiaj rano przeprowadziem pierwsz prb. Naoyem czapk
Monomacha, wydaem mylowy rozkaz Mona! i maszyna-matka zacza pracowa! Cztery
krliki-duble w cigu ptorej godziny.
Ciar spad mi z serca - maszyna dziaa.
Interesujcy szczeg: pierwsz, uchwytn wzrokowo oznak pojawienia si krlikw byo ukazanie
si ukadu krwiononego. Sinoczerwone naczynia zarysowyway si w zocistej cieczy podobnie jak w
tku wysiadywanego przez kur jaja.
Krliki oyway i wypyway na powierzchni. Wycigaem je za uszy, kpaem - cieplutkie i drce w miednicy, a potem wkadaem do klatek ze zwykymi krlikami. Spotkania naturalnych i sztucznych

osobnikw byy jeszcze bardziej zwyczajne ni moje spotkanie z wasnym dublem. Wytrzeszczay na
siebie oczy, obwchiway si i poniewa nie miay drugiego ukadu sygnaw, eby spraw wyjani,
zaczynay walczy ze sob. Kiedy si zmczyy, zaczynao si ponowne obwchiwanie, a potem
nastpowao normalne krlicze ycie.
Najwaniejsze, e maszyna pracuje wedug moich rozkazw, bez adnych dodatkw od siebie.
Wystarczy naoy czapk, wyobrazi sobie (najlepiej wzrokowo), ktrego krlika chce si
zdublowa, da rozkaz mylowy - i po 25-30 minutach gotowy dubel pluska si w zbiorniku. Operacj
odwrotn - likwidacj powstajcego krlika na rozkaz Nie! - maszyna wykonuje rwnie bez
zarzutu.
Za osignicia i ulego daj jej sole, kwasy, gliceryn, witaminy i inne odczynniki wedug wykazu,
zupenie jak ledzie tresowanej foce.
20 czerwca. Jak co idzie, to idzie. A jak nie, to cho gow o mur... Przez wszystkie te dni
prbowaem zatrzyma syntez krlika na okrelonym etapie. Prbowaem rnych rozkazw Stop!, Zatrzymaj si!, Wystarczy!, Zero! - i mylowo, i gosem, ale wszystko tez skutku: albo
synteza przebiega do koca, albo powstajcy krlik rozpuszcza si.
Moe maszyna pracuje jak przerzutnik, ktry ma tylko dwa stany rwnowagi, a w pooeniu
porednim utrzyma si nie moe. Dobrze, ale skomplikowana maszyna powinna zachowywa si
bardziej elastycznie ni byle ukadzik.
Sprbujemy jeszcze...
6 lipca. ycia zatrzyma nie mona - w tym chyba tkwi przyczyna. Wszelkie zatrzymanie ycia jest
mierci. A mier to tylko jeden moment, po ktrym rozpoczyna si proces rozkadu, w tym
przypadku - rozpuszczania. A ja syntetyzuj ywe ukady. Zreszt sama maszyna-matka jest waciwie
ywym organizmem. Dlatego te nic w niej nie moe zastygn.
A szkoda, byoby to bardzo wygodne...
Dzi przyszed na wiat pierwszy miot pochodzcy od sztucznego samca i zwykej samicy - osiem
bielutkich krliczkw. To niewtpliwie bardzo wane wydarzenie. Tylko e i bez tego krlikw mam
ju mnstwo.
Do licha, w kocu maszyna powinna podporzdkowa si bardziej precyzyjnym rozkazom ni
Mona! i Nie! Powinienem mc sterowa procesem syntezy. W przeciwnym razie wszystkie
moje zamiary wezm w eb...
7 lipca. Ach, wic to tak! Jakie to proste...
Dzisiaj rozkazaem maszynie wykona jeszcze raz dubla krlika Waki. Gdy ju jako przezroczysta
zjawa ukaza si we wntrzu zbiornika, skupiem uwag na ogonku i wyobraziem sobie, e jest
duszy. Nic nie nastpio. Co tu byo nie tak. Pomylaem ze zoci: Nie tak... - i w tym momencie
w krliku wszystko zaczo si zmienia! Kontury ciaa zafaloway w powolnym rytmie. Tuw, uszy,
apy i ogon krlika na przemian wyduay si i grubiay, to znw staway si krtsze i ciesze. Narzdy
wewntrzne pulsoway w tym samym rytmie. Nawet barwa krwi zmieniaa si od ciemnowiniowej
do jasnoczerwonej i odwrotnie.
Poderwaem si z krzesa. Krlik trzs si nadal. Ksztaty jego coraz bardziej deformoway si
i karykaturalnie zmieniay. Oscylacje byy coraz czstsze i intensywniejsze. Wreszcie albinos rozpyn
si w szaroliliowe zmtnienie i znikn.

W pierwszej chwili przeraziem si - obraz przypomina dawne majaczenia maszyny! Tylko ten
rytm... Wszystkie wahania rozmiarw i odcieni byy zadziwiajco synchroniczne...
I wtedy zrozumiaem wszystko. Sam zrozumiaem, do diaba! - musz to podkreli.
Pierwotn informacj o krliku maszyna otrzymaa w postaci konkretnej i jednoznacznej. Potem
zestawiaa rne elementy, poszukiwaa dokadnego wariantu. Ale czegokolwiek by szukaa, i tak to,
co byo zapisane w jej pamici, musiao by dokadnie odtworzone. Nie zrobi si odkurzacza z czci
motocyklowych.
I nagle nadbiega sygna Nie tak, ani potwierdzenie, ani zaprzeczenie - sygna wtpliwoci. Sygna
narusza informacyjn stabilno procesu syntezy krlika, mwic oglnie - zbija maszyn z tropu.
Wtedy zaczyna ona szuka, co jest tak za pomoc prostych prb (troch wiksze, troch mniejsze),
tak eby nie zniszczy ukadu... Poniewa jednak nie wie, co jest tak, i nie dostaje ode mnie
potwierdzenia, doprowadza do cakowitego rozpadnicia si i rozpuszczenia ukadu: nie tak, a wic
le...!
Wtedy (oto zaleta pracy naukowej: kiedy trafi si na zot y, mona w cigu dnia z pomoc kilku
pomysw wykona robot, na ktr inaczej zeszyby cae lata!) znowu woyem czapk
Monomacha i wydaem rozkaz Mona! Teraz ju wiedziaem, co robi z dublem krlika. Pojawi
si. Skupiem uwag na jego ogonie (impulsy z siatkwki moich oczu z obrazem ogona krliczego
dotary do mzgu, stamtd do czapki Monomacha, a dalej do maszyny, w ktrej nastpio
porwnanie i wybr informacji: maszyna zarejestrowaa moj uwag) i nawet zmarszczyem si, aby
wzmocni wraenie Nie tak! Do maszyny poszed potny, naruszajcy rwnowag informacyjn
impuls.
I ogonek zacz si skraca. Odrobink...
Nie tak!
Ogonek drgn, odrobink wyduy si...
To, to. Tak!
Ogon zamar. Nie tak! Wyduy si jeszcze troch...
Tak! Zamar. Nie tak! Tak! Nie tak! Tak - i sprawa ruszya z miejsca. Najtrudniejsza bya
synchronizacja z kierunkiem zmiany i jej wzmocnienie. Pniej przekazywaem maszynie ju nie
elementarne rozkazy tak-nie-tak, ale po prostu milczc aprobat. Ogon wyduy si, pojawi si
w nim acuszek malekich krgw, pokry si wknami mini, row skr, bia sierci... Po
dziesiciu minutach dubel-Waka smaga si po bokach mokrym biaym ogonem, niczym
rozwcieczony tygrys.
Ja tymczasem siedziaem na krzele w czapce Monomacha na gowie, w ktrej czuem nieopisany
zamt mylowy, jak zawsze, kiedy czego jeszcze nie mona wyrazi sowami, ale si czuje: mam!
zrozumiaem, ju mi nie ucieknie! Twarz moja z pewnoci wyraaa tp bogo, jak widuje si
tylko u zalinionego imbecyla.
To byo wszystko. adnej mistyki. Maszyna-matka pracuje na takiej samej zasadzie tak - nie jak
zwyke maszyny matematyczne...

- Susznie - skin gow doktorant. - Ale... to niezbyt precyzyjne sterowanie. Zreszt, jak na
maszyn... Wszystko jedno. Zuch!
...Psiakrew, jak to jednak fantastycznie wysza! Na moje rozkazy: tak!, nie tak!, nie!, maszyna
tworzy komrki, tkanki, koci... Tylko ywe ustroje to potrafi, i to zreszt znacznie wolniej.
No, moja kochana, teraz si za ciebie wezm!
15 lipca. No, wreszcie zgralimy si z maszyn. cilej mwic, maszyna nauczya si przyjmowa,
rozkodowywa i realizowa rozkazy mojego mzgu bez rozbijania na elementarne tak i nie tak.
Zasada sprzenia zwrotnego i tre rozkazw pozostay te same, tylko po prostu wszystko
przebiegao bardzo szybko. Wyobraaem sobie jedynie, co i jak naley zmieni w powstajcym dublu
krlika. Tak jak gdybym go rysowa czy lepi z plasteliny.
Teraz maszyna jest moj elektronowo-biochemiczn rk. Jakie to wspaniae - wysikiem myli
stwarza krliki-potworki! Z szecioma nogami, z trzema ogonami, o dwch gowach, bez uszu albo
przeciwnie - ze zwisajcymi kudatymi uszami spaniela. Co tam doktor Moreau ze swoim skalpelem
i karbolem! Idealne narzdzie pracy to tylko czapka Monomacha. Nie trzeba nawet pokrta.
Najciekawsze jest to, e te potworki yj - drapi si czterema apami naraz i r marchew dwoma
pyszczkami...

- Lekka robota - z zawici mrukn doktorant. Jak w kinie - siedzie i patrze... Nic nie boli, nie ma si
czego obawia. adnych silnych emocji - zwyka praca inyniera.
Westchn, wspominajc swoje przeycia. Do blu przy swoich rnych autowiwisekcjach przywyk
stosunkowo atwo. Kiedy si wie, e choroba minie, e rana zagoi si, bl staje si zwyczajnym
bodcem, czym w rodzaju jaskrawego wiata czy gonego dwiku - nie sprawiajcym
przyjemnoci, ale i nie gronym. O ile si wie... A on wiedzia. Zaczyna zawsze od niewielkich zmian;
mg przewidzie w ten sposb, jak organizm zareaguje na wiksze. Na wszelki wypadek pod rk
zawsze mia leki, ampuki odtrutek i antybiotykw, telefon, przez ktry mona byo wezwa
pogotowie. Byo jednak jedno nieprzemylane dowiadczenie, w ktrym omal nie zgin... Waciwie
nie byo to nawet dowiadczenie.
...Odbyway si fakultatywne zajcia z radiobiologii. Studenci trzeciego roku obstpili basen reaktora
uranowego, sucego do wicze, i z szacunkiem patrzyli na zanurzony gboko w wodzie ciemny,
poprzewiercany kanaami cylinder, otoczony spokojnym zielonym wieceniem, na linki, niklowane
drki, dwignie i pokrta sterowania.
- Ta pikna soczysta ziele, wiecca wok korpusu reaktora - mwi dwicznym barytonem
profesor Walerno - nazywa si promieniowaniem Czerenkowa. Wywouj je przebiegajce w wodzie
elektrony powstajce w wyniku rozpadu jder uranu 235...
Kriwoszein asystowa mu, to znaczy siedzia po prostu z boku, nudzi si i czeka, kiedy profesor poleci
mu, aby przeprowadzi demonstracj. Szczerze mwic, Walerno mgby t demonstracj
przeprowadzi sam albo poprosi o to studenta, ale czowiekowi na jego stanowisku przysugiwa
kwalifikowany asystent. Co za nudy... - smtnie myla Kriwoszein. Potem przyszo mu do gowy, e
nie dowiadczy jeszcze na sobie choroby popromiennej. Ta myl zelektryzowaa go i zacz
zastanawia si, jak by to zrobi. Trzeba by wzi troch wody z reaktora i na pocztek lekko si
napromieniowa... Przecie to nie arty!

- ...Obecno intensywnego promieniowania Czerenkowa wiadczy o silnym promieniowaniu


w pobliu korpusu reaktora - ze znudzeniem cign Walerno. - Nie ma w tym nic dziwnego, bo
zachodzi tam reakcja acuchowa. Wzrost jasnoci wiecenia wiadczy o wzrocie intensywnoci
promieniowania, zmniejszenie - o zjawisku odwrotnym. O, prosz popatrze - obrci pokrto na
tablicy w prawo i w lewo. Zielone wiato w basenie rozbyso i przygaso.
- A jak si przekrci do koca w prawo, to bdzie wybuch? - z lkiem zapyta rudy piegowaty chopak
w okularach.
- Nie - ledwie kryjc ziewnicie, odpowiedzia profesor (pytanie to padao na kadym wiczeniu). - O,
tu jest ogranicznik. Oprcz tego przy projektowaniu reaktora wprowadza si samoczynn blokad.
Gdy tylko nasilenie reakcji acuchowej przekroczy dopuszczaln granic, automat wsuwa do korpusu
reaktora dodatkowe prty grafitowe... o te tam, widzicie pastwo. Grafit pochania neutrony
i hamuje reakcj... A teraz zapoznamy si z oddziaywaniem radiacji na ywy ustrj. Prosz bardzo,
kolego.
Kriwoszein podtoczy do brzegu basenu wzek z akwarium, w ktrym wi si i szczerzy drobne zby
czarny, obramowany frdzlami petw pmetrowy wgorz.
- Oto wgorz rzeczny, Anguilla anguilla - nie odwracajc gowy powiedzia Walerno najywotniejsza
z ryb sodkowodnych. Wrzucony do basenu wgorz, kierujc si instynktem, natychmiast popynie
w gb... hm... czego ja osobicie na jego miejscu nie robibym, jako e najwytrzymalsze egzemplarze
po paru minutach powracaj stamtd brzuchem do gry. Sami pastwo zobaczycie. Prosz mierzy
czas, kolego. Do dziea.
Kriwoszein odwrci akwarium nad basenem i uruchomi stoper. Studenci pochylili si nad barier.
Czarna byskawica pomkna ku wyoonemu szarymi kaflami dnu basenu, opisaa krg, potem drugi,
przekrelia zielon powiat nad cylindrem. Wgorz, chyba olepiony, uderzy w przeciwleg cian
i rzuci si do tyu.
Nagle wntrze basenu rozjanio si i w tym zielonym wietle Kriwoszein zobaczy co, od czego
zdrtwia: wgorz zaplta si w linkach, na ktrych wisiay prty grafitowe hamujce reakcj,
i szamota si midzy nimi! Jeden z prtw wyskoczy z gniazda i jak zielona paeczka odlecia w bok.
wiecenie stao si jeszcze janiejsze.
- Cofn si! - szybko oceniwszy sytuacj zakomenderowa poblady Walerno. - Wychodzi!
Alarmowy dwik dzwonka szarpn nerwami. Szczkny styczniki blokady automatycznej. wiecenie
w wodzie zamigotao jak przy spawaniu i stao si jeszcze janiejsze. Studenci osaniajc twarze rzucili
si ku wyjciu, w drzwiach powsta cisk.
- Prosz si nie ba! - zupenym ju falsetem zapia, straciwszy gow, Walerno. - Uranu 235
w reaktorze jest za mao, aby mg nastpi wybuch jdrowy! Bdzie tylko eksplozja cieplna, jak
w kotle parowym!
- O Boe! - wykrzykn kto.
Drzwi zaczy trzeszcze. Krzykna panicznie jaka dziewczyna. Kto zakl. Piegowaty studentokularnik przytomnie chwyci ze stou trzydziestopiciokilogramowy synchroskop S1-8, wybi nim
okno wraz z ram i wyskoczy w lad za ni... W cigu kilku sekund sala opustoszaa.
W pierwszym momencie paniki Kriwoszein rzuci sit; wraz z innymi do drzwi, ale opamita si,
zatrzyma i podszed do reaktora. Od cylindra leciay w gr gsto wielkie bble, woda burzya si.

Zamiast spokojnego wiecenia w basenie pono teraz zielone ognisko. Wgorz ju przesta si
szamota, ale wyrwane przez niego prty grafitowe przekrzywiy si i zaklinoway w otworach gniazd.
Woda zacznie wrze i para radioaktywna pjdzie na ca okolic - gorczkowo myla Kriwoszein. To niewiele lepsze ni wybuch jdrowy... A moe...? Boj si... No, jazda! Diaba warte wszystkie moje
dowiadczenia, jeeli si boj! A jeli skocz jak ten wgorz... A niech to!
Nawet w tej chwili Kriwoszein poczu si nieswojo: jak mg si zdecydowa na co takiego? Czy
w zarozumiaoci sdzi, e nic mu ju nie straszne? Czy te odezwaa si w nim yka motocyklisty,
wyobrazi sobie, e przemyka midzy dwiema mijajcymi si ciarwkami: najwaniejsze to nie
zastanawia si, tylko naprzd!... Upajajcy moment niebezpieczestwa, ryk silnikw i z walcym
sercem wyskakuje si na woln przestrze! Ale to przecie nie by aden moment, rwnie dobrze
mg zosta w basenie w towarzystwie zdechego wgorza.
Ogarn go poryw motocyklowej brawury. Zrywajc guziki, zrzuci ubranie, przeoy nog przez
barier i - Stop! Spokojnie, Walka! - skoczy od basenu do stou, nacign gumowe rkawice,
hermetyczne okulary (Przydaby si teraz aparat tlenowy!... - przenikno mu przez gow). Nabra
powietrza w puca i skoczy do basenu.
Nawet z dala od reaktora woda bya ciepa. Tysic jeden, tysic dwa... - Kriwoszein, instynktownie
odwracajc twarz, zrobi krok po liskich pytkach w kierunku rodka basenu. Tysic sze... - po
omacku zacz szuka rkami we wzburzonej wodzie. Gumowe rkawice dotykay nie wiadomo
czego, trzeba byo jednak otworzy oczy - wgorz, zwinity w ptl, wisia midzy linkami troch
niej. Tysic dziesi, tysic jedenacie... - ostronie, eby przypadkowo nie wycign pozostaych
prtw, chwyci zwiotcza ryb. Tysic szesnacie... Zaczo go parzy w rce, odruchowo chcia je
cofn, ale opanowa si i powoli wypltywa wgorza z sieci linek. Okulary okazay si niezbyt
szczelne, struki radioaktywnej wody spyway po powiekach. Zmruy oczy. Tysic dwadziecia,
tysic dwadziecia jeden... - nareszcie: wycign! Zielony blask zamigota, prty bezdwicznie
wlizgny si do gniazd. W basenie od razu zrobio si ciemno.
Tysic dwadziecia pi! Energicznym pchniciem odbi si ku cianie, wynurzy po pas. Podcign
si na barierze i wyszed z wody. Tysic trzydzieci...
Mia jeszcze tyle przytomnoci umysu, eby poskaka w celu strznicia z ciaa mierciononej
cieczy, a nawet wytarza si po pododze. Spodniami wytar do sucha twarz i oczy. eby tylko nie
olepn, zanim dobiegn. Ubra si byle jak i wybieg z sali.
Ochryple zawy w przejciu monitor promieniowania. Zagradzajc drog wysuny si rygle luzy.
Przeskoczy ponad nimi i pobieg wprost po wieo skopanym trawniku w kierunku domu
akademickiego.
Tysic siedemdziesit, tysic siedemdziesit jeden... - mzg machinalnie odlicza czas. Zmierzch
ukry go przed oczami znajomych. Tylko przy ogrodzeniu strefy B kto zawoa w lad za nim: Hej,
Wala, dokd tak pdzisz? - chyba doktorant z ssiedniej katedry, Nieczyporow. Tysic
osiemdziesit, tysic osiemdziesit jeden... Poczu najpierw swdzenie skry, a potem jakby ukucia
milionw igie - to wyczulony w poprzednich dowiadczeniach ukad nerwowy sygnalizowa, e
protony i kwanty promieniowania gamma z rozpadych atomw uranu rozbijaj czsteczki biaek
w komrkach naskrka, w zakoczeniach nerww skrnych, e przebijaj cianki naczy
krwiononych, uszkadzajc biae i czerwone krwinki. Tysic sto... tysic sto pi... Teraz pokuwanie
objo take i minie, jam brzuszn i czaszk. W pucach zaczo drapa jakby po zacigniciu si
najmocniejsz machork. To krew roznosia rozbite atomy i czsteczki biaka po caym ciele.

Tysic dwiecie pi... dwiecie osiem... idiota, co ja narobiem?! Dwiecie dwanacie... - myli
zaczy si rwa, poryw min, ogarn go strach. Chcia y. Brzuchem zaczy targa skurcze
wymiotw, usta napeniy si lin o metalicznym posmaku. Uderzajc w biegu o masywne drzwi
wejciowe, a zahuczao, Kriwoszein zrozumia, e to zawrt gowy. W oczach pociemniao. Dwiecie
czterdzieci jeden... czy zd dobiec? Trzeba byo wbiec na trzecie pitro. Uderzy si silnie rk
w jeden, potem w drugi policzek. W gowie przejanio si.
W ciemno pokoju razem z nim wpada saba powiata. W pierwszej chwili rozluniony kry
bezsensownie po pokoju. Strach, ten nie poddajcy si wiadomoci biologiczny strach, ktry pdzi
zranione zwierz do nory, omal go nie zgubi; zapomnia, co ma robi. Zrobio mu si strasznie al
samego siebie. Ciao napenia dygocca sabo, wiadomo odpywaa. No to gi, durniu pomyla beznamitnie i w tej chwili poczu, jak ogarnia go gwatowna zo na samego siebie. I to go
wanie uratowao.
Ubranie, pokryte zielonymi plamami, jak pnie starych drzew, poleciao na podog. W pokoju zrobio
si janiej. wieciy nogi, na rkach jarzyy si wosy i zarysy y. Kriwoszein rzuci si do azienki,
odkrci kran. Z szumem trysna zimna woda, trzewia ciekajc po gowie, po caym ciele. Na
gumowej macie powstaa mienica si szmaragdowymi odcieniami kaua. Odzyska siy na tych kilka
sekund, ktre byy niezbdne, aby zapanowa nad mylami i wol.
Jak strateg zacz wydawa rozkazy w toczcej si w jego ciele bitwie o ycie. Krew, krew, krew
szalaa w naczyniach! W skroniach odbijao si echem gorczkowe bicie serca. W miliardach
woniczek krew wypukiwaa ze wszystkich komrek mini i narzdw uszkodzone czsteczki. Biae
krwinki szybko i pynnie pochaniay je, rozkaday i unosiy do ledziony, do puc, do wtroby, do
nerek, jelit, wyrzucay do gruczow potowych... Zamkn naczynia kostne! - myl nakaza
nerwom, w por przypomniawszy sobie, e radioaktywno moe osi w szpiku, fabryce krwinek.
Mino kilka minut. Teraz wydycha radioaktywne powietrze zawierajce sabo wiecc par wodn.
Odpluwa wiecc lin, w ktrej gromadziy si radioaktywne czsteczki z uszkodzonych komrek
mzgu i mini gowy. Zmywa ze skry zielonkawe krople potu i jednoczenie oddawa mocz pikn,
szmaragdow strug. Po godzinie wydaliny przestay wieci, ale pokuwanie jeszcze nie ustpio.
W ten sposb spdzi w azience trzy godziny. Poyka wod, obmywa si i wyrzuca z organizmu
wszystko, co byo uszkodzone promieniowaniem. Do pokoju wszed po pnocy, saniajc si ze
znuenia i wyczerpania fizycznego. Odepchn w odlegy kt wiecce strzpy odziey i zwali si na
ko. Spa!...
Nastpnego dnia nieustannie chciao mu si pi. Wstpi do pracowni pomiarw radioaktywnoci,
wodzi wok siebie sond licznika Geigera - aparat spokojnie potrzaskiwa rejestrujc tylko nieliczne
czstki promieniowania kosmicznego.
- O, psiakrew, kiedy zdye tak schudn?! - zdumia si spotkawszy go w sali wykadowej
Nieczyporow...

Tak, sdzc z wynikw, by to duy eksperyment - umiechn si doktorant. - Pokona zabjcz


dawk promieniowania! Ale wykonanie... metodyka... Nie, takimi dowiadczeniami chepi si nie
mona. Lepiej ju tak, jak ten tutaj.

27 lipca. Dubli i potworkw mam mnstwo - kontynuowa czytanie dziennika. - Normalne krliki
wypuszczam do parku, a potworki po jednym wynosz z Instytutu w torbie turystycznej i wywo za
Dniepr do Czerwonego Gaju.
I to chyba wszystko. Euforia spowodowana nowoci odkrycia mina. Obrzydo mi ju to natrzsanie
si z przyrody. Chocia to tylko krliki, ale przecie ywa stworzenia. Te gupio ypice na siebie
z ukosa oczy w dwch gowach na jednej szyi... brr! A waciwie, o ca mi chodzi, u diaba! Znalazem
sposb sterowania syntez biologiczn, badaem i dopracowywaem go. W ostatecznym rozrachunku
nauka stwarza metody - nie konstrukcje, nie rzeczy, nie przedmioty codziennego uytku, ale wanie
metody - sposb, jak to wszystko zrobi. I nikt, kto stworzy wasn metod, nie pominie moliwoci
wykorzystania jej do koca.
A wczoraj w stowce Instytutu pojawio si danie: Krlik pieczony z modymi kartofelkami - cena 45
kopiejek Hm! Przypumy nawet, e to zbieg okolicznoci. Ale moliwe jest i takie zastosowanie
odkrycia: hodowla krlikw czy krw na miso, ulepszanie ras... W produkcji wielkoprzemysowej na
pewno bdzie to korzystniejsze od zwykych metod hodowli...
Jutro wracam do dowiadcze nad syntez czowieka. Metodyka jest jasna, nie ma co zwleka.
A jednak na myl o tym ciska mnie w doku. Powrt do syntezy czowieka... Pojawienie si mojego
dubla, prawie przypadkowe, tak zreszt jak i w yciu bywa, to jedna sprawa, wiadome tworzenie
czowieka tak jak krlika, to zupenie co innego. W istocie, nie bd powraca, ale zaczyna od
nowa...
C to za stworzenie ten czowiek, e nie mog pracowa nad nim tak spokojnie jak nad krlikami?!
Ustalmy skal. W czarnej przestrzeni pywa gwiezdna chmura metagalaktyki. W jej wntrzu pyek
ksztatu ziarna soczewicy, utworzony z gwiazd - nasza galaktyka. Gdzie na jej peryferiach Soce,
a dookoa planety. Na jednej z nich - ani najwikszej, ani najmniejszej - yj ludzie. Wszystkiego trzy
i p miliarda, nie tak znw wiele. Gdyby wszystkich ustawi w czworobok, to z wiey Eiffla mona by
ogarn wzrokiem ca ludzko. Gdyby ich odpowiednio poukada, uzyskaoby si szecian
o jednokilometrowej krawdzi - i to wszystko. Kilometr szecienny ywej i mylcej materii, drobinka
w skali Wszechwiata... No i co?
To wanie, e ja sam jestem czowiekiem. Jednym z nich. Ani najwyszym, ani najniszym. Ani
najmdrzejszym, ani najgupszym, ani pierwszym, ani ostatnim. A wydaje si, e kadym z nich. I czuj
ciar odpowiedzialnoci za wszystko...

Rozdzia dziesity
W trosce o bliniego najwaniejsze jest, aby nie przedobrzy.
K. Prutkow - inynier, myl nr 33
29 lipca. Siedz w kamerze informacyjnej w czapce Monomacha na gowie, otoczony czujnikami.
Z braku lepszego zajcia - pisz dziennik. Przez cay ten tydzie bd musia take i nocowa
w kamerze, na ku polowym.
Siedz zatem i rozmylam.
A wic czowiek. Najwysza forma materii oywionej.

Szkielet z rurowatych koci, podatne grudki biaek, w ktrych zamknite jest to, co uczeni
i inynierowie prbuj zanalizowa i odtworzy w ukadach logicznych i modelach elektronicznych ycie. Zoony, nieustannie dziaajcy i nieustannie zmieniajcy si ukad. W kadej sekundzie miliony
bitw informacji wnikaj do naszego ciaa poprzez receptory oczu, uszu, skry, nosa, jzyka i s
przeksztacane w impulsy elektryczne. Jeeli si je wzmocni, w goniku mona usysze
charakterystyczny dwik: drrr... drrrr... - demonstrowali mi to kiedy bionicy. Serie impulsw jak
z karabinu maszynowego biegn po nerwach, wchodz we wszystkie ich rozgazienia, wzmacniaj
lub wygaszaj si wzajemnie, sumuj, ton w molekularnych elementach pamiciowych. Ogromna
rozdzielnia - mzg - sortuje je, porwnuje z chemicznymi zapisami programu wewntrznego,
w ktrym jest zawarte wszystko: marzenia i pragnienia, obowizki i cele, instynkt samozachowawczy
i gd, mio i nienawi, nawyki i wiedza, przesdy i ciekawo - a nastpnie wydaje polecenia
narzdom wykonawczym. I ludzie mwi, biegaj, cauj si, pisz wiersze i donosy, lec w kosmos,
drapi si w kark, strzelaj, naciskaj przyciski, wychowuj dzieci, zamylaj si...
C wic jest najwaniejsze?
Opracowuj zarys metody sterowanej syntezy czowieka. Mona bdzie wprowadza dodatkow
informacj i w ten sposb zmienia ksztat i tre czowieka. Tak bdzie, wszystko ku temu zmierza.
Ale jak informacj wprowadza? Jakich poprawek dokonywa? Wemy na przykad mnie.
Przypumy, e to wanie mnie bdzie maszyna syntetyzowa (tak bdzie zreszt w rzeczywistoci):
co chciabym w sobie ulepszy?
Trudno na to odpowiedzie od razu. Przywykem do siebie. Otaczajce mnie osoby interesuj mnie
znacznie bardziej ni ja sam. Ot to, doskonale wiemy, czego wymaga od ludzi otaczajcych nas:
eby nie zatruwali nam ycia. Wszyscy jestemy tacy. Ale czego chcemy od samych siebie?
Wczoraj prowadziem z Lenk tak rozmow:
- Powiedz, Len, jakiego chciaaby mie syna?
- Bo... co?
- No, jakim na przykad chciaaby go widzie ju jako czowieka dorosego?
- Chciaabym, eby by przystojny, zdrowy, mdry, a nawet utalentowany... uczciwy i dobry. Moe by
twojego wzrostu... nie, lepiej troch wyszy! I eby na przykad zosta skrzypkiem, a ja chodziabym
na jego koncerty. I eby by podobny do... ale, mj Boe, dlaczego zacze o tym mwi? Ach,
rozumiem, zdecydowae si na owiadczyny! Tak? To ciekawe! Wobec tego zaczynaj zgodnie
z wszystkimi reguami. Niewykluczone, e si zgodz. No!
- M-m... ale nie, ja tak... oglnie...
- Ach, oglnie! Abstrakcyjny syn, tak?
- Wanie.
- Wobec tego powiniene rozmawia o tym z jak abstrakcyjn kobiet, a nie ze mn!
Kobiety przyjmuj wszystko w zadziwiajco konkretny sposb.
Ale z tego, co powiedziaa, mona wyrni jedn cech - mdro. A na tym to ja si znam.
Z logicznym myleniem u czowieka jest znacznie gorzej ni w ukadach elektronicznych. Szybko
opracowywania informacji jest mizerna: 15-20 bitw na sekund, dlatego co chwil trzeba wcza
lini opniajc. Wystarczy zapyta kogo znienacka o co bardziej skomplikowanego ni Ktra

godzina?, by w odpowiedzi usysze H! albo Czego? Nie oznacza to bynajmniej, e rozmwca


jest przyguchy - po prostu w czasie, w ktrym powtarza si pytanie, w popochu zastanawia si, co
powiedzie. Niekiedy i tego jest za mao i wtedy rozlega si: M-m... Widzisz... e-e... jak by to
powiedzie... chodzi o to, e...
Czas na papierosa. Zasiedziaem si. Na wolno!
Ranek jak piew skrzypiec. wiea ziele. Bkitne niebo, czyste powietrze.
Przez park do garau idzie sobie Pasza Pukin, lusarz, pijanica i krtacz. Po msku dwiga na swoich
zgarbionych ramionach swj przeklty los. Zaraz sprawdz na nim!
- Powiedz, Pasza, czego chciaby od ycia w taki poranek?
- O, pan inynier! - lusarz, jak gdyby czeka na to pytanie, patrzy na mnie przenikliwie i z zachwytem.
- Powiem jak bratu: dziesi rubli do pierwszego! Sowo daj, oddam!
Zaskoczony wyjmuj dziesitk, daj mu i dopiero w tym momencie uwiadamiam sobie, e Pasza
jeszcze nigdy i nikomu dugu nie odda. Takiego faktu jeszcze nie zarejestrowano.
- Dzikuj, panie inynierze! Do grobowej deski!... - Pukin popiesznie chowa pienidze. Na jego
nalanej twarzy maluje si al, e nie poprosi o wicej. - A czego pan chciaby od ycia w taki poranek?
- H-m... waciwie... widzisz... n-no... na przykad, eby zwrci ten dug.
- U mnie jak w banku! - i Pasza kroczy dalej.
No tak... I co? Zdaje si, e i u mnie z myleniem logicznym nie najlepiej. Dziwne, w kadej chwili moja
sie nerwowa opracowuje ca Niagar informacji, z jej pomoc wykonuj najbardziej zoone,
niedostpne adnej maszynie czynnoci (na przykad pisanie), i eby w por nie skojarzy!... Sowem,
naley przygotowa maszynie-matce informacj o tym, jak by mdrym, jak dobrze kojarzy. Jeli Bg
mnie tym nie obdarzy, to niech chocia nowy dubel skorzysta. Niech bdzie mdrzejszy ode mnie,
moe mnie nie wy gryzie...
3 sierpnia. Tak, ale eby do maszyny wprowadzi informacj, trzeba j przecie mie! A ja jej nie
mam.
Teraz dziel swj czas midzy kamer informacyjn i bibliotek. Przerzuciem ju nie mniej ni ton
wszelakiej literatury i nic.
Mona by zwikszy objto mzgu dubla - to nietrudne: widz, jak powstaje mzg. Nie ma jednak
zwizku midzy ciarem mzgu a rozumem czowieka. Mzg Anatola Francea way kilogram, mzg
Turgieniewa - dwa kilo, a mzg jakiego kretyna prawie trzy kilo, dokadnie 2850 gramw.
Mona by take zwikszy powierzchni kory mzgowej, liczb zakrtw - i to nie jest trudne. Jednak
midzy liczb zakrtw a intelektem rwnie nie ma bezporedniego zwizku.
Wiem, od czego zaley intelekt czowieka - od szybkoci dziaania komrek nerwowych. Przecie to
jasne. W maszynach elektronicznych najwiksze znaczenie ma wanie szybko dziaania. Jeeli
maszyna nie zdy rozwiza zadania w tym krtkim czasie, w ktrym w startujcej rakiecie spala si
paliwo, rakieta zamiast wyj na orbit, wali si koziokujc na ziemi.
Wikszo gupstw, jakie popeniamy, ma podobny mechanizm. Nie nadamy w niezbdnym czasie
rozwiza zadania, zbyt powoli kojarzymy. Zadania w yciu s nie mniej skomplikowane od
wprowadzenia rakiety na orbit. A czasu zawsze jest mao. A strach pomyle, ile gupstw popenia

si na caym wiecie dlatego tylko, e w cigu sekundy jestemy w stanie przerobi zaledwie
dwadziecia, a nie dwiecie bitw informacji logicznej!
I c? Lawina artykuw, referatw, monografii na temat ulepszenia logiki i przypieszenia pracy
maszyn matematycznych (chocia ich szybko dziaania zblia si ju do 10 milionw operacji na
sekund) i nic na temat udoskonalenia logiki i szybkoci mylenia czowieka. Szewc bez butw...
Jednym sowem, przykre to, ale z tym pomysem trzeba poczeka...
Doktorant Kriwoszein w zamyleniu drapa si w szyj. Tak, rzeczywicie... Nie zastanawia si nad
tym problemem, jako nie byo okazji, a moe dlatego, e z czasem byo tak, jak ze stypendium
doktoranckim - ledwo go starczao. Jedyne, czym si zajmowa, to udoskonalenie wasnej pamici, a i
to przyszo samo - zbyt wiele trzeba byo pamita jednoczenie, aby przeksztaci samego siebie.
A kiedy koczy dowiadczenie, zbdna informacja przeszkadzaa w nastpnym. Musia wic
opanowa chemi wiadomego zapominania, ciera w korze mzgowej te drobne szczegy, do
ktrych bardziej si opacao dochodzi od nowa, ni zapamitywa.
Ale to ju cakiem inna sprawa. O sprawnoci logicznej mzgu nie myla. Poczu zakopotanie.
Zagbi si w biologii, zapominajc zupenie, e przyszed tam jako inynier-systemolog poszukiwa
nowych moliwoci w czowieku... Wyglda na to, e to nie on prowadzi prac, ale praca jego. Robi
tylko to, co si atwo dawao uchwyci, Ludzko moe zgin z tego powodu, e kady robi tylko to,
co si atwo daje uchwyci - powiedzia Androsjaszwili. I to bardzo atwo.
Ale nieatwo jest zbliy si do tego problemu - w ustroju ludzkim informacj przenosz jony, a ich
nie sposb zmusi do takiej prdkoci, jak maj szybkie i lekkie elektrony w maszynach
matematycznych... Ech, wyglda na to, e prbuj si usprawiedliwia. Czowiek bardzo szybko
rozwizuje zoone zadania - porusza si, pracuje, mwi, a co si tyczy logiki, to moe po prostu ma
zbyt mae dowiadczenie biologiczne. Zwierzta w procesie ewolucji nie potrzeboway myle - we
wszystkich sytuacjach musiay podejmowa kroki: ugry, zawy, skoczy, podpezn - i to im
szybciej, tym lepiej. A gdyby w walce o byt potrzebne im byo rozwizywanie ukadw rwna,
prowadzenie rozmw dyplomatycznych, handel lub zgbianie zagadek przyrody, to mona by si nie
obawia o rozwj ich logiki! Tutaj trzeba pomyle, zastanowi si.
4 sierpnia. Migotanie lampek na pulpicie maszyny uspokoio si. A wic caa informacja o mnie
zostaa zapisana w maszynie-matce. I gdzie s teraz wszystkie moje marzenia, wady, budowa jelit,
myli i niezbyt interesujcy wygld zewntrzny? W szecianach pamici magnetycznej?
W elementach bloku krystalicznego? A moe zostay rozpuszczone w zocistej cieczy zbiornika? Nie
wiem. Zreszt to niewane.
Jutro prbne odtwarzanie. Tylko prba i nic wicej.
5 sierpnia. Godzina czternasta zero pi. Mona! W zbiorniku, w pynie o barwie soca, zaczem
powstawa nowy, widmowy ja. Obraz taki sam jak podczas syntezy krlika, poza tym e jednoczenie
z ukadem krwiononym w grnej czci zbiornika tworzy si mglisty, szarawy zgstek, ktry pniej
przeksztaci si w mzg. Mzg, dla ktrego informacji korygujcej nie mam. Chciaaby dusza...
Do godziny czwartej po poudniu proces ksztatowania dubla doszed do stadium nieprzezroczystoci.
Maszyna odziaa go w spodenki i koszul.
...Gdyby p roku temu kto mi powiedzia, e w zakres mojej pracy wejd problemy ycia i mierci,
moralnoci i prawa karnego, potraktowabym to jako niedowarzony dowcip. Dzisiaj natomiast staem
przy zbiorniku i mylaem: Zaraz oyje, wynurzy si ze zbiornika... Po co? Co ja z nim zrobi?

- Ja istniaem take przed pojawieniem si w maszynie - powiedzia mi pierwszy dubel. - Byem tob.
I by niezadowolony ze swojego losu. A teraz i z tym zaczn si rozkosze wsplnego ycia: ktnie o
Lenk, ukrywanie si, problem tapczanu... Najwaniejsze za, e nie tego spodziewaem si po
nowym dowiadczeniu. Chc sterowa syntez czowieka, a to jest tylko prba. Prba udaa si maszyna mnie reprodukuje. Trzeba i dalej.
Ale teraz jeeli na rozkaz Nie! rozpuci si - czy to bdzie mier? I, bardzo przepraszam, czyja
mier? Moja? Nie, ja yj. Dubla w zbiorniku? Przecie on jeszcze nie istnieje ..
Czy moje eksperymenty nie s przypadkiem przestpstwem? Jeeli w kadym dowiadczeniu bd
podzi swoje duble, czy nie bdzie to naduycie stanowiska subowego? Mia racj doktorant - to
rzeczywicie ta robota!
Wszystko to prawdopodobnie jest wynikiem saboci charakteru. W dzisiejszym wiecie ludzie w imi idei lub polityki - sami id i posyaj innych, aby zabijali i umierali. S idee i cele, ktre to
uzasadniaj. Ja take mam wielk ide i wielki cel: udoskonalanie czowieka i spoeczestwa
ludzkiego. Dla tego celu - gdyby to okazao si konieczne - powicibym nawet siebie. Skd wic ten
lk przez wydaniem rozkazu Nie! dla tego wielkiego celu? Skoro ju wziem si do takiej pracy,
musz by twardszy.
Tym bardziej e mimo wszystko to nie jest mier. mier jest unicestwieniem informacji o czowieku,
za w maszynie-matce informacja nie ginie, przechodzi tylko z jednej postaci (impulsw i potencjaw
elektrycznych) w inn, w czowieka. W kadej chwili mog stworzy nowego dubla...
Rozmylaem tak, dopki we gumowe, odchodzce od zbiornika, nie zaczy rytmicznie kurczy si,
wypompowujc nadmiar pynu. Wtedy naoyem czapk Monomacha i przekazaem maszynie
rozkaz Nie!
Przykry to widok: by czowiek i nie ma go, rozpuci si. Jeszcze teraz mi gupio... To nic, stary, nie
spiesz si. Zbuduj ci tak, a milo bdzie patrze. Wprawdzie rozumu nie mog ci da wicej, ni sam
posiadam, ale za to wyglda bdziesz tak, e wasnym oczom nie uwierzysz. Przecie teraz obaj
mamy mnstwo defektw: nogi krzywawe, zbyt grube uda, plecy przygarbione, tuw jak kloc,
mnstwo zbdnego owosienia na nogach, piersiach i plecach. A odstajce uszy, a szczka, nadajca
mojej twarzy wyraz usunego tpaka, a czoo, nos... nie. Bdmy samokrytyczni - to w ogle aden
wygld!
6 sierpnia. Druga prba: jeszcze gorzej! Dzisiaj zamierzaem za jednym zamachem poprawi ca
powierzchowno dubla i zbaniem si tak, e a wstyd wspomina.
Zaczem dowiadczenie, wiedzc doskonale, co w moim wygldzie jest nie tak (szczerze mwic,
wszystko. Ba, gdybym tylko mg zmieni). Ale co jest tak? W dowiadczeniach z krlikami
kryterium dla tak byo to, co mi przyszo do gowy. Jednake czowiek to nie krlik. Wprawdzie
mwi si, e co dwie gowy, to nie jedna, ale nikt nigdy nie rozumia tego w sensie biologicznym.
Kiedy na rozkaz Mona pojawi si zarys nowego dubla i pprzezroczyste, liliowe minie brzucha
zaczy pokrywa si tym nalotem tuszczu, przekazaem sygna nie to! Maszyna,
podporzdkowujc si mojej woli, zlikwidowaa tkank tuszczow tam, gdzie j widziaem - na
brzuchu i szyi. A na bokach i plecach tuszcz pozosta...
Zauwayem to nie od razu, bo wziem si do poprawiania twarzy. Moc wyobrani przydaem czou
dubla szlachetne zarysy, ale gdy spojrzaem z boku, rce mi opady - czaszka z tyu nad karkiem
spaszczya si! A i zarys czoa nie pasowa do pozostaej czci twarzy.

Straciem gow. Maszyna prawidowo przyja to jako rozkaz cakowitego Nie to! i zlikwidowaa
dubla.
Znalazem si w lepym zauku. To oznacza z pewnoci pikno ludzkiego ciaa. Istniej klasyczne
wzorce. Ale... przeksztacenie w cigu dwu godzin syntetyzowanego dubla w przystojnego mczyzn
o ksztatach antycznej rzeby - takie zadanie przekracza nie tylko moje siy, ale i moliwoci
najlepszego rzebiarza Zwizku Artystw ZSRR! Jedyna nadzieja, e maszyna zapamituje wszystkie
poprawki dokonywane w dublu.
Wtedy jeszcze raz wydaem rozkaz Mona! Tak, maszyna-matka wszystko zapamituje w powstajcym dublu zachoway si moje chaotyczne poprawki. Poczuem ulg - bdzie mona
pracowa przez tyle seansw, ile trzeba.
Podczas tego seansu ostatecznie usunem zbdny tuszcz z ciaa dubla. Znik pojawiajcy si
poprzednio brzuszek, zaznaczya si nawet talia, szyja wysmuklaa... Na pocztek bdzie do. Nie!
- i wszystko ulego rozpuszczeniu, a ja pobiegem do biblioteki miejskiej.
Teraz przegldam atlas anatomii plastycznej profesora G. Gizescu (w zapasie mam jeszcze cztery
bogato ilustrowane tomy o sztuce Odrodzenia), wnikam w proporcje ciaa ludzkiego, dobieram
dublowi powierzchowno jak garnitur. Kanony Leonarda da Vinci, Drera, proporcje SchmidtaFritscha. Okazuje si, e u proporcjonalnie zbudowanego mczyzny poladki znajduj si dokadnie
w poowie wysokoci. Kto by pomyla?
Boe, na co przyszo biednemu inynierowi!
Za wzr przyjem Herkulesa Farnese. Przynajmniej jest pokazany w atlasie ze wszystkich stron.
14 sierpnia. Dwanacie prb - i wci jeszcze nie to. Niezgrabnie, prymitywnie. Albo jedna noga
krtsza, albo rce rne. Zmieniam wzorzec. Lepiej bdzie przyj proporcje drerowskiego Adama.
20 sierpnia. Proporcje waciwe. Za to twarz - a paka si chce. Martwy, pozbawiony oczu zlepek
z rysami Kriwoszeina. Obfite, marmurowe zwoje rudego koloru zamiast wosw. Skoczyo si
dwudziestym pierwszym Nie!
Kto ostrony i podejrzliwy, ukryty we mnie, wci zadaje pytanie: No i co? Czy to wanie to? Czy to
jest wanie ta metoda?
Moim zdaniem tak. W kadym razie jest to krok w tym kierunku. Na razie syntetyzujc czowieka
wprowadzam wycznie informacj o optymalnej budowie ciaa. I wanie w taki sposb mona
bdzie (z czasem dojdziemy jeszcze, jak to zrobi) wprowadza do maszyny-matki dowoln,
nagromadzon przez ludzko informacj o najwyszych jakociach czowieka i tworzy ludzi nie tylko
piknych zewntrznie i silnych fizycznie, lecz take ludzi wielkiego umysu i ducha. Zwykle
w czowieku dobro jest przemieszane ze zem - jeden jest rozumny, ale saby, drugi ma siln wol, ale
przez gupot marnuje si, jeszcze inny jest i mdry, i twardy, i dobry, ale zdrowie ma sabe... Ale t
metod bdzie mona odrzuci wszystko, co ze, i syntetyzowa ludzi obdarzonych tylko najlepszymi
cechami.
Syntetyczny rycerz bez lku i skazy - z pewnoci brzmi to okropnie. Ale ostatecznie c za rnica syntetyczny czy naturalny? Byle tylko ich byo jak najwicej. Przecie na razie takich rycerzy jest
bardzo mao, osobicie znam ich tylko z ksiek i filmw. A s bardzo potrzebni w yciu, kady
znalazby i miejsce, i prac. I kady z nich mgby wpywa na to, aby sprawy na wicie potoczyy si
lepiej.

28 sierpnia. Udaje si! Ach, wy nieszczni partacze, ktrzy prbujecie pdzlem czy motkiem
utrwali w martwym materiale pikno i si ywego czowieka! Oto on, mj pdzel - maszyna
elektroniczno-chemiczna, przeduenie mojego mzgu, mojej wyobrani. I ja - inynier, a nie artysta nie ruszajc palcem, wysikiem samej myli tworz pikno ywej istoty.
Przepikne i dokadne proporcje drerowskiego Adama i wyrazista muskulatura Herkulesa. I twarz
niebrzydka... Jeszcze dwa-trzy retusze i koniec.
1 wrzenia. Dzi zaczyna si nowa era! Pjd teraz do pracowni. Spodnie dla niego mam, koszul
i buty te. Spakowa! Aha, ebym nie zapomnia o kamerze - sfilmuj pojawienie si wspaniaego
dubla. Czuj przedsmak tego wstrzsu umysowego, ktry kiedy wywoa projekcja tego
amatorskiego filmu.
Zaraz tam pjd, nao czapk Monomacha i wydam rozkaz mylowy... nie, do diaba, powiem,
zawoani wielkim, potnym gosem, jak ongi w podobnej sytuacji zawoa Bg Sabbaoth:
- Mona! Pojaw si, dublu Adamie-Herkulesie-Kriwoszeinie!
I ujrza Bg, e to byo dobre...
Nie, nie jestem oczywicie Bogiem. Tworzyem czowieka cay miesic, a Jemu wystarczy skrcony
dzie pracy - sobota. Ale czy to mona nazwa prac?

Rozdzia jedenasty
Czowiek uwaa si zawsze za stworzenie rozumne. Nawet wtedy, gdy chodzi jeszcze na
czworakach i owija ogon dookoa gazi. Aby sta si rozumnym, musi cho raz
zdecydowanie poczu si durniem.
K. Prutkow - inynier, myl nr 59
Nastpny zapis w dzienniku zaskoczy doktoranta nierwnym, jak gdyby nawet zmienionym
charakterem pisma.
6 wrzenia. Przecie nie chciaem... nie chciaem i jeszcze raz nie chciaem czego takiego! Mam
ochot krzycze - nie chciaem tego! Tak si staraem, eby wyszo dobrze, bez partaniny i bdw. Po
nocach nie spaem, leaem z zamknitymi oczami wyobraajc sobie we wszystkich szczegach ciao
Herkulesa, a pniej Adama, obmylaem, jakie wprowadzi poprawki.
Nie mogem zmieci si w jednym seansie. adn miar nie mogem, dlatego wanie go
likwidowaem... Nie mogem przecie wypuszcza kaleki z rkami i nogami rnej dugoci. I w aden
sposb nie mogem wiedzie, e za kadym razem zabijam go. No bo skd miaem wiedzie?!
...Skoro tylko z pynu wynurzya si gowa i ramiona, dubel uchwyci si swymi potnymi rkami za
krawd zbiornika, wyskoczy - ja wanie prowadziem go kamer, utrwalajc historyczny moment
pojawienia si czowieka z maszyny - i pad przede mn na linoleum zachystujc si ochrypym,
skowyczcym paczem. Skoczyem ku niemu.
- Co ci jest?
Obejmowa lepkimi rkami moje nogi, tar o nie gow, caowa moje rce, gdy prbowaem go
podnie.

- Nie zabijaj mnie! Nie zabijaj mnie wicej! Za co ty mnie... och! Nie chc! Dwadziecia pi razy...
dwadziecia pi razy zabijae mnie... aaaa...
Ale ja przecie nie wiedziaem. Nie mogem wiedzie o tym, e jego wiadomo oywa w kadym
dowiadczeniu! Rozumia, e przeksztacam jego ciao, e wyprawiam z nim, co mi si ywnie podoba,
i nic na to nie mg poradzi. A po moich rozkazach Nie! najpierw rozpuszczao si jego ciao,
a pniej gasa wiadomo... I czemu tamten cholerny sztuczny idiota nie powiedzia, e wiadomo
rodzi si, zanim powstaje ciao!

- Ach, do diaba! - w zmieszaniu mrukn doktorant. - Rzeczywicie! Przecie mzg musi wycza si
na samym kocu. Zaraz, zaraz, kiedy to byo? - przewrci kilka kartek, spojrza na daty i a westchn
z ulg - nie byo w tym jego winy. W sierpniu i wrzeniu niczego nie mgby powiedzie o tym, bo sam
jeszcze nie rozumia. Gdyby to on prowadzi dowiadczenie, popeniby identyczny bd.

...I w ten sposb powsta czowiek o klasycznej budowie ciaa, miym wygldzie zewntrznym
i przetrconej psychice zastraszonego niewolnika. Rycerz bez lku i skazy...
Wykrcaj si teraz, szukaj winnych, sukinsynu: nie wiedziae, starae si! Czy aby tylko starae si,
nic wicej? A czy nie byo pychy, czy nie czue si Bogiem zasiadajcym wrd chmur w etatowym
fotelu? Bogiem, od ktrego kaprynych myli i nastrojw zaleao, czy czowiek ma powsta, czy
znikn, czy ma istnie, czy te nie? Nie odczuwae przypadkiem intelektualnych orgazmw, kiedy
wci i wci przekazywae maszynie rozkazy Mona!, Nie tak!, Nie!?
...Od razu sprbowa wyrwa si z laboratorium i uciec. Ledwie udao mi si go przekona, eby si
umy i ubra. Dra na caym ciele. O wsplnej pracy nie byo nawet mowy.
Przez pi dni mieszka u mnie. Przez straszne pi dni. Nie traciem nadziei, e opamita si, e mu
przejdzie... Gdzie tam! Tak, jest cakowicie zdrowy fizycznie, wszystko wie, wszystko pamita maszyna rzetelnie umiecia w nim ca informacj zawart we mnie, moje wiadomoci, moj
pami... Ale nad tym wszystkim panowa nie poddajcy si jego woli ani mylom lk. Ju pierwszego
dnia posiwia od wspomnie.
Mj widok wzbudza w nim nieopisane przeraenie. Gdy wracaem do domu, natychmiast zrywa si
na rwne nogi, stawa w unionym ukonie - jego potne plecy garbiy si, rce pokryte wzami
mini zwieszay si bezwadnie, jak gdyby usiowa sta si mniejszy. A oczy... Ach, te oczy! Patrzyy
na mnie bagalnym, zaszczutym spojrzeniem, gotowe do zoenia kadej ofiary. Czuem si strasznie
i nieswojo. Nigdy jeszcze nie widziaem patrzcego w ten sposb czowieka.
Dzi noc okoo czwartej nad ranem... sam nie wiem dlaczego, przebudziem si. Na sufit padao
szare, martwe wiato jarzeniowych latar ulicznych. Dubel Adam sta unoszc nad moj gow
hantl. Wyranie widziaem, jak minie prawej rki napinay mu si do ciosu. Przez kilka sekund
w osupieniu patrzylimy sobie w oczy. Po chwili dubel zachichota nerwowo i odszed szurajc
bosymi nogami po parkiecie.
Usiadem na tapczanie i zapaliem grne wiato. Dubel skurczy si na pododze obok szafy i kryjc
twarz opar gow na kolanach. Ramiona i zacinita w jego rku hantla dygotay.
- No i co? - zapytaem ze zoci. - Trzeba byo ki, jak ju miae hantl w rku. Od razu by ci ulyo!

- Nie mog zapomnie - szlochajc mamrota dudnicym barytonem. - Zrozum, nie mog zapomnie,
jak zabijae mnie... dwadziecia pi razy!
Wysunem szuflad, wyjem swj dowd, dyplom inyniera, wszystkie pienidze, jakie tam byy.
Potrzsnem Adama za rami.
- Wstawaj! Ubieraj si i id. Jed, gdzie chcesz, urzd si, pracuj, yj. Razem nic nie zrobimy - ani ty
nie bdziesz mia spokoju, ani ja... To nie moja wina! Niech to diabli! Czy ty nie moesz zrozumie, e
nie wiedziaem? Robiem co, czego nikt jeszcze nie robi, mogem przecie nie wiedzie! Czowiek
moe urodzi si jako kaleka albo psychicznie chory, lub sta si nim przez chorob czy wypadek,
tylko e wtedy nie ma kogo wini, nie ma kogo wali hantl po gowie. Gdyby ty by na moim
miejscu, byoby to samo, bo ty jeste mn, rozumiesz?!
Drc cofa si ku cianie. Oprzytomniaem.
- Przepraszam ci. Masz, we moje dokumenty, ja sobie jako poradz. O, patrz - otworzyem dowd na fotografii jeste nawet bardziej podobny do mnie ni ja sam... Widocznie fotograf take stara si
upikszy mi fizjonomi. Bierz pienidze, ubranie i jazda na wolno. Bdziesz y sam, bdziesz
pracowa - moe ci przejdzie.
Wyszed przed dwiema godzinami. Umwilimy si, e napisze do mnie, jak si urzdzi. Chyba nie
napisze...
A jednak dobrze, e chcia mnie zabi. Nie ma duszy niewolnika, reaguje na krzywd. Moe jeszcze
wszystko w nim wrci do normy?
A ja siedz... adnej myli. Pustka w gowie. Trzeba zaczyna od pocztku... O naturo, jaka z ciebie
perfidna dziwka! Jak cieszy ci natrzsanie z naszych poczyna! Kusisz, kusisz, a potem...
Daj spokj! Nie zwalaj winy na natur. Ona nadaje tylko szkielet twojej pracy. A caa reszta jest twoja,
nie wykrcaj si.
Zadzwoni budzik: pitnacie po sidmej. Czas wstawa, my si, goli, i do pracy... Zamglone
soce nad domami, niebo pokryte dymem, brudne jak wypowiaa firanka. Wiatr niesie kurz, targa
gazie drzew, wciska si przez drzwi balkonu. W dole przed domem trolejbus poera ludzi na
przystanku. Potem nadchodz nowi, na wszystkich twarzach wypisane jest tylko jedno - nie spni
si do pracy!
Ja te powinienem pj do pracy. Pjd do pracowni, opisz w dzienniku wynik nieudanego
dowiadczenia, pociesz si frazesami w rodzaju: na bdach ludzie si ucz, w nauce nie ma
przetartych drg... Wezm si za nastpne dowiadczenia. I znowu bd bdzi, okalecza...
egzemplarze dowiadczalne? Nie, ludzi! Zapatrzony w siebie kretyn-marzyciel, uzbrojony
w najnowsze osignicia techniki!
Wiatr targa gazie drzew... Wszystko ju byo: dni pene poszukiwa i odkry, wieczory pene
rozmyla, noce pene marze. No i nadszed ten jasny chodny poranek, ktry mia odpdzi
ciemno, a ukaza gorsz od niej bezlitosn prawd. Pewnie o takiej porze dnia kobiety, ktre przez
ca noc marzyy o dziecku, decyduj si na poronienie. I mnie zdarzyo si poronienie... Marzyem,
chciaem da szczcie ludziom, a stworzyem ju dwch nieszczliwych. To nie dla mnie. Jestem
saby, ndzny i gupi. Trzeba zabra si do czego zwykego, na miar si. Napisa prac, zrobi
doktorat i wszystko bdzie dobrze.

Wiatr targa gazie drzew. Wiatr targa gazie... Za cian adapter gra Requiem Mozarta. Mj
ssiad, docent Pryszczepa, od rana wprowadza si w matematyczny nastrj. Requi... requiem...
czysto i bezwzgldnie chr kwituje czyje ycie. Przy takiej muzyce mona by si zastrzeli i nikt nie
zwrci uwagi na wystrza.
Wiatr targa gazie drzew...
I c ja narobiem? Miaem przecie wtpliwoci, nawet ju nie wtpliwoci, ale pewno.
Wiedziaem, e kada wprowadzona przeze mnie zmiana pozostaje w nim, e maszyna-matka
wszystko zapamituje. Nie przywizywaem do tego wagi? Dlaczego?
...Miaem tak myl, ktr wstydziem si wyrazi sowami, takie wygodne i bezpieczne poczucie: to
przecie nie ja. Mnie to bezporednio nie dotyczy... I poczucie bezkarnoci: mog zrobi, co zechc,
i nic mi nie bdzie...
Nie zastrzelisz si, cierwo! Nic sobie nie zrobisz - doyjesz do emerytury i jeszcze bdziesz swoje
ycie stawia za przykad innym...
Wiatr targa gazie drzew. Trolejbus poera ludzi na przystanku...
Nie id do pracy. Nie chce mi si...
20 wrzenia. Szary asfalt. Szare chmury. Motocykl poyka kilometry jak makaron. Przy drodze
znieruchomia malec, na jego twarzy wida decyzj: kiedy dorosn, bd jedzi czerwonym
motocyklem. Bd sobie motocyklist, guptasie, byle nie pracownikiem naukowym...
Wci dodaj gazu. Wskazwka szybkociomierza mina dziewidziesitk. Wiatr choszcze twarz.
Naprzeciw ukazaa si wywrotka - oczywicie wali samym rodkiem szosy, nawet troch lew stron.
Ci dranie, kierowcy wywrotek, nie uwaaj motocyklistw za ludzi, zawsze spychaj ich na pobocze.
No, temu to ja nie ustpi!
Nie, nie rozbiem si. yj. Opisuj przecie, jak mknem dzisiaj ze szklanym wzrokiem nie wiadomo
dokd i po co. Co przecie musz pisa... Wywrotka w ostatniej chwili skrcia w prawo. W lusterku
widziaem, jak kierowca wyskoczy na drog wymachujc za mn piciami.
A waciwie co z tego, gdybym si nawet rozbi? Jest przecie w Moskwie zapasowy Kriwoszein...
Czuj do wszystkich nieopisane obrzydzenie. Do siebie take.
...Jake on dra, jak obejmowa moje nogi. Silny, pikny nie ja! A mogem przecie zrozumie
i zapobiec temu! Ale zdecydowaem: E, co tam! Przecie to nie ja.
A byo tak interesujco, dobrze, piknie. Marzenia i dyskusje, troska o szczcie ludzkoci, skadanie
przysig... wstyd! A jednak nie liczyem si z tym, e tworz czowieka. O wszystkim pomylaem o piknie, intelekcie, a o tym, e on moe odczuwa bl i lk, jako zapomniaem. Skleciem naprdce
teoryjk, e w dowiadczeniu mier informacyjna nie istnieje, i w porzdku. A mier bya - akt
przemocy nad nim.
Jak mogo do tego doj? Jake do tego doszo?
Biae supki wzdu szosy odbijaj dwik silnika: tak-tak-tak-jak do tego doszo? Tak-tak-tak-jak
doszo? Licznik wskazuje sto dziesi. Ziemia i drzewa zlewaj si w szarozielone smugi. Z tak
szybkoci mgbym uciec przed pocigiem, uratowa kogo, zdy gdzie na czas! Ale nie mam od
kogo ucieka ani kogo ratowa. A miaem kogo ratowa, tylko tam trzeba byo uczciwie myle, a nie
dodawa gazu. Myle uczciwie...

Mog pokonywa szczyty, ywioy - wysikiem i myli, i mini - to nic wielkiego! Odnie zwycistwo
nad ywioem - to proste. Ale jak przezwyciy samego siebie?
Przekartkowaem dziennik i ogarno mnie przeraenie - jake pode i sualcze s moje myli!
W jednym miejscu wywodz, e nieszczcia ludzi rodz si z braku zasad moralnych, z ugodowoci
i obojtnoci, a kilka stronic dalej zrcznie uzasadniam, dlaczego nie naley zaczyna z Harry
Chiobokiem, niech sobie zostanie docentem... Tu rozmylam nad tym, co mam robi, aby odkrycie
wyszo na dobre, a w chwil pniej usprawiedliwiam wasne okruciestwo powoujc si na
zbrodnie ludzkoci... Oto (sam czy te razem z dublem-doktorantem, co za rnica) przypisuj sobie
poziom przecitnego inyniera, dla ktrego taka praca jest cika i niezwyka. Ot, takie mae
ubezpieczenie, na wypadek, jeli si nie uda. A kiedy zaczyna mi si udawa, przyrwnuj siebie do
Boga... I wszystko to pisaem szczerze, nie widzc adnych sprzecznoci.
Nie widzc? Nie chcc widzie! Tak przyjemnie i wygodnie byo byszcze, okamywa si ze
spokojnym sumieniem, nagina myli i fakty, aby uzyska komfort duchowy. A wic nie o ludzkoci
mylaem, ale o samym sobie? A wic caa ta praca, jeli oceni j nie z naukowego, ale moralnego
punktu widzenia, bya po prostu niedopuszczaln lekkomylnoci. Oczywicie dlatego nie byo
miejsca na trosk o jakie tam modele eksperymentalne!
Co z ciebie za czowiek, Kriwoszein?
22 wrzenia. Nie pracuj. Nie mog teraz pracowa... Pojechaem dzisiaj na motorze do Berdyczowa
nie wiadomo po co i - przy okazji - zrozumiaem sens tajemniczego zdania, ktre kiedy przekazaa mi
moja maszyna na tamie perforowanej. Dwadziecia sze kopiejek to cena paliwa: pi litrw
benzyny, dwiecie gramw oleju, akurat tyle, ile trzeba na przejazd z Berdyczowa do Dnieprowska...
Rozwizaem jeszcze jedn tajemnic!
Gdzie si podziewa dubel Adam? Dokd mg pojecha?
...A ta istota, ktr maszyna prbowaa stworzy zaraz po pierwszym dublu - p-Lena, p-ja... Ona
te na pewno czua lk przed mierci, gdy kazalimy maszynie-matce j zlikwidowa. I tata... do
diaba! Dlaczego o tym myl?
Tata... Ostatni Kozak z rodu Kriwoszeinw. Wedug rodzinnej legendy pradziadowie moi pochodzili z
Siczy Zaporoskiej. y sobie kiedy chwacki Kozak, uszkodzili mu w boju szyj i std wzili si
Kriwoszeinowie. Kiedy caryca Katarzyna rozpdzia Sicz, przenieli si na Zawoe. Dziad mj, Karp
Kriwoszein, pobi popa i miejscowego prystawa, ktrzy postanowili zlikwidowa we wsi szko
ziemsk, a zamiast niej zaoy cerkiewn. Pojcia nie mam, na czym polega rnica, w kadym razie
dziadek zmar na katordze.
Ojciec bra udzia we wszystkich rewolucjach, w czasie wojny domowej by u Czapajewa dowdc
kompanii.
W czasie ostatniej wojny by ju stary i walczy tylko przez pierwsze dwa lata. Bra udzia w odwrocie
przez Ukrain, pod Charkowem wyprowadzi swj batalion z okrenia. Pniej z powodu ran i wieku
zosta przeniesiony na tyy, za Ural, w charakterze komisarza wojskowego. Tam, w stanicy, on,
onierz i chop, uczy mnie jedzi konno, doglda i zaprzga konie, ora, kosi, strzela z karabinu
i pistoletu, kopa ziemi, wycina krzewy szabl. Kaza mi take zarzyna kury i ku winie paskim
bagnetem pod praw opatk, ebym si nie ba krwi. Przyda ci si w yciu, synku!

Na krtko przed mierci ojca wybralimy si razem w jego rodzinne strony do Mironowki, do brata
stryjecznego, Jegora Kriwoszeina. Gdy siedzielimy w chacie i pili z okazji spotkania, przybieg
wnuczek stryja Jegora.
- Dziadku, a tam w Owczym Jarze, gdzie zapor buduj, kociotrupa znaleli!
- W Owczym Jarze? - zapyta ojciec. Staruszkowie spojrzeli po sobie. - No c, chodmy zobaczy...
Tum robotnikw i ciekawskich rozstpi si, dajc drog dwm idcym cikim krokiem starcom.
Szare, zmurszae koci byy zoone razem. Ojciec trci kijem czaszk, ktra potoczya si, ukazujc
dziur nad praw skroni.
- Moja! - ojciec zwycisko spojrza na stryja. - A ty, znaczy si, chybie, rce ci si pewnie trzsy?
- Skd wiesz, e twoja? - stryj wyzywajco zadar brod...
- A co, zapomniae? Przecie on wraca do wsi. Ja leaem po prawej stronie drogi, a ty - po lewej... i ojciec, aby go przekona, zacz rysowa kijem na ziemi plan sytuacyjny.
- A czyje to koci, staruszkowie? - surowo zapyta mody kierownik robt w nowiutkim kombinezonie.
- Esaua - mruc oczy wyjani ojciec. - Za pierwszej rewolucji w naszej wsi kwaterowali uralscy
Kozaczkowie. A to wanie ich esau. A milicji, synku, nie ma co niepokoi. Stara sprawa,
przedawniona.
...Jak to musiao by wspaniale - lee w nocnym stepie za wsi z ojcowsk strzelb, czeka na esaua
- i dla idei, i za to, e on, kanalia, chopw bi nahajk, dziewczyny do stodoy ciga! Albo pdzi na
koniu, czujc ciar szabli w rku i przymierza si: o, tego brodatego, od ramienia na ukos!
A ja ostatni raz biem si osiemnacie lat temu i to nie do zwycistwa, ale do dzwonka na koniec
przerwy. I konno nie jedziem od tamtych czasw. Wszystkie moje wyczyny to motocyklowa brawura
na szosie...
Nie boj si, tato, ani krwi, ani mierci. Tylko nie przyday mi si twoje proste nauki. Teraz rewolucja
dokonuje si w inny sposb: odkrycia i wynalazki to bro groniejsza od szabel. I boj si, e mog
popeni bd...
esz! Znowu krygujesz si przed sob, cwaniaku! Nigdy si nie zmienisz... Jak piknie napisae:
Boj si, tato, popeni bd, i o rewolucji. Wara ci od tego!
Chciae syntetyzowa w ludziach (tak, w ludziach, a nie w sztucznych dublach!) szlachetn dusz,
ktrej sam nie masz, pikno, ktrego ci brak, stanowczo, ktrej sam nie posiadasz, zdolno do
wyrzecze, o ktrej nie masz pojcia...
Pochodzisz z dobrej rodziny. Twoi przodkowie umieli i pracowa, i broni susznej sprawy, umieli bi
wszelk swoocz - pici, karabinem, bez wytchnienia... A kime ty jeste? Bronie kiedy
sprawiedliwoci? Aha, nie byo okazji? A czy nie unikae - z wyrachowan ostronoci - takich
okazji? Co, niemio ci wspomina?
W tym sk, e wszystkiego si boj: i ycia, i ludzi. Nawet Len kocham tchrzliwie: i boj si zbliy,
i straci bym jej nie chcia. I bro Boe, eby nie byo dzieci. Dzieci komplikuj ycie...
A. to, e zataiem swoje odkrycie - czy to nie z obawy, e nie bd w stanie wywalczy jego
prawidowego rozwoju? I rzeczywicie nie bd w stanie... Miczak jestem. Z gatunku tych mylcych

miczakw, dla ktrych lepiej byoby nie myle. Bo dar mylenia umoliwia im tylko Jedno:
uwiadomienie sobie swego upadku i bezsilnoci...
Doktorant zapali i zacz nerwowo przemierza pokj. Z cikim sercem czyta te zapiski - dotyczyy
przecie take i jego. Westchn i wrci do biurka.

...Spokj, Kriwoszein. Spokj. W ten sposb dojdziesz tylko do histerii. A praca przecie czeka... Nie
wszystko -jeszcze stracone, nie jeste jeszcze a takim sukinsynem, eby si musia natychmiast
powiesi.
Mog nawet przedstawi si w korzystnym wietle. Nie wykorzystaem tego odkrycia dla wasnej
korzyci i nie zrobi tego. Pracowaem ile si, nie traciem czasu. Teraz zrozumiaem istot sprawy,
wic nie jestem gorszy ni inni. Popeniem bd. Kt ich nie popenia?
Tak, ale w tej pracy porwnania: gorszy czy lepszy od innych - s nie do przyjcia. Inni zajmuj si
badaniem krysztaw, projektowaniem maszyn. Znaj dobrze to, co robi, i to wystarczy. Ich wady
zatruwaj ycie tylko im samym, ich wsppracownikom i najbliszej rodzinie. Moja praca jest inna.
Na to, eby stwarza Czowieka, nie wystarczaj wiadomoci, uzdolnienia badawcze, umiejtno
krcenia gakami. Trzeba samemu by Czowiekiem, nie lepszym i nie gorszym od innych, ale
w skali absolutnej - rycerzem bez lku i skazy. Nie miabym nawet nic przeciwko temu, tylko nie
wiem, jak to zrobi. Brak informacji...
Wyglda na to, e ta praca przekracza moje moliwoci...
8 padziernika. W parku zotoczerwona jesie, a ja nie mog pracowa. Najmniejszy deszczyk spada
z wielkim szumem na gry suchego listowia, z ktrego unosi si cierpka, wilgotna wo fermentacji.
A ja nie mog pracowa...
Moe to wszystko jest zbdne? Dziedziczno, waciwe wychowanie, higieniczne warunki ycia...
Niech rozumni ludzie odtwarzaj si sami. Niech maj wicej wspaniaych dzieci. Starczy im pensji,
aby je wykarmi, to przecie mdrzy ludzie... I wychowa je potrafi - przecie s mdrzy... Wic
niepotrzebne s adne maszyny...
Dzisiaj dzwoni Chiobok. W Instytucie organizuje si sta wystaw Osignicia radzieckiej
systemologii i oczywicie on si tym zajmuje.
- Da pan co, inynierze?
- Nie.
- Co pan tak? Zakad profesora Woltampernowa wystawia trzy eksponaty, inne zakady i pracownie
te sporo daj. Przydaby si chocia jeden eksponat z paskiego zakresu. Nic panu jeszcze nie
wyszo?
- Nie. Panie docencie, a co z ukadem czujnikw?
- E-e-e, co tam jeden ukad przy caej systemologii, he, he! Zrobi si, a jake, ale na razie, sam pan
rozumie, wszystkie siy rzucilimy do walki o przygotowanie stoisk wystawowych, makiet, tablic
demonstracyjnych, w trzech jzykach napisy, a jake, a w gowie si krci, i pracownia jest
przeciona, i warsztaty, ale gdyby si panu na wystaw co urodzio, to tym sprawom dajemy
zielone wiato...

Omal mu nie powiedziaem, e wanie ukad czujnikw jest mi potrzebny po to, aby ozdobi
wystaw eksponatem (zrobiliby, a potem by si zobaczyo), ale powstrzymaem si. Nauczyby si
wreszcie sprytu, Kriwoszein!
Moje eksponaty rozbiegy si po caym wiecie. Jeden napenia gow naukami biologicznymi w
Moskwie, inne - brzuchy traw i kapust po ogrodach. A jeden w ogle uciek, nie wiadomo dokd...
Moe by tak wystawi maszyn-matk... Wstrzsn profesorsk spoecznoci? Dla demonstracji
wytwarza dwugowe i szecionogie krliki - po dwie sztuki na godzin... Ale byby szum.
Nie, bracie. Ta maszyna tworzy czowieka. I od tego faktu nigdzie nie uciekniesz.

Rozdzia dwunasty
Kade dziaanie zobowizuje. Brak dziaania nie zobowizuje do niczego.
K. Prutkow - inynier
11 padziernika. Powtarzam dowiadczenia ze sterowan syntez krlikw - tylko po to, eby mi
maszyna nie zardzewiaa z bezczynnoci. Wszystko filmuj. Bdzie dokument filmowy. Obywatele,
prosz okazywa dokumenty filmowe!
13 padziernika. Wynalazem metod szybkiego i dokadnego kasowania informacji biologicznej
w maszynie. Mona to nazwa elektryczn gumk. Na wejcie bloku krystalicznego i maszyny podaj
szum z generatora i po 15-20 minutach maszyna zapomina wszystko, co wiedziaa o krlikach.
Gdybym zamiast rozkazu Nie! stosowa ten sposb wczeniej, za kadym razem likwidowabym
dubla gruntownie i nieodwracalnie.
Nie wiem tylko, czy wtedy byoby mu lej...
Czas mija. Licie opadaj z drzew, niebo ju prawie zimowe. A praca stoi w miejscu. Nie jestem
w stanie wzi si od nowa za powane dowiadczenie. Odwagi mi nie starcza. Zagubiem si...
No c, Kriwoszein! Mona uzna za dowiedzione, e nie jeste ani Bogiem, ani ppkiem wiata.
A skoro tak, to szukaj pomocy u innych. Trzeba i do Azarowa...

- Oho! - nachmurzy si doktorant Kriwoszem.

...Naley postpowa zgodnie z ustalonym porzdkiem. Azarow jest moim przeoonym. Nie o to
zreszt chodzi. To czowiek mdry, o duej wiedzy, a w dodatku ma wpywy. Jest take znakomitym
metodologiem, umie jasno sformuowa dowolne zadanie. A sformuowanie zadania - jak pisze
w swoim Wstpie do systemologii - to zapis jego rozwizania w postaci niejawnej. Tego mi wanie
brakuje. Poza tym popiera mnie na Radzie Naukowej. Co prawda, jest niezmiernie dostojny i dny
sawy, ale jako si dogadamy. W kocu jako mdry czowiek zrozumie, e w tej pracy sawa nie jest
rzecz najwaniejsz.
Zaraz, zaraz! Szlachetno - szlachetnoci, ale ostrono nie zawadzi. Wyjawia ot tak po prostu
Azarowowi najwitsze tajniki odkrycia? Zdradzi, e maszyna moe syntetyzowa ywych ludzi? Nie,
nie mona. Trzeba zacz od czego prostszego. A potem zobaczy si - jak on sam lubi mwi.

Trzeba syntetyzowa w maszynie obwody elektroniczne- Wanie to, co tak atakowa staruszek
Woltampernow i co, prawd mwic, jest moim oficjalnym tematem na najblisze ptora roku.
Trzeba, inynierze, trzeba!
Naszkicujmy schemat dowiadczenia. Wprowadzamy do pynu sze przewodw: dwa - zasilanie, dwa
- oscyloskop kontrolny i dwa - generator impulsw. Podaj maszynie przez czapk Monomacha
parametry typowych obwodw i przyblione rozmiary. Tutaj przynajmniej wiem dobrze, co jest to,
a co nie to. Na tym si znam.
15 padziernika. W zbiorniku powstaj zaokrglone na naroach kwadraciki brunatnej barwy,
podobne do getinaksu. Osiadaj na nich metalizowane cieki przewodw, warstewki izolacji,
nakadaj si jedna na drug bonki kondensatorw, obok prki opornikw, plamki diod
i tranzystorw... Troch to przypomina technologi warstwow, ktra obecnie rozwija si
w mikroelektronice, tylko wszystko odbywa si bez prni, wyadowa elektrycznych i innej
pirotechniki...
Jake przyjemnie teraz, po tych wszystkich koszmarach, pstryka przecznikami, dostraja ostro
i jasno promienia na ekranie oscyloskopu, odmierza mikrosekundowe impulsy! Wszystko jest
dokadne, jasne i znane. Jakbym z odlegych krajw powrci do domu... Diabli mnie ponieli do tych
krajw, do ciemnych dungli pod nazw czowiek bez przewodnika i bez kompasu. Ale skd wzi
tego przewodnika i kompas?
No dobrze, parametry obwodw s dobrane waciwie, temat 154 w poowie wykonany. Ale si
Woltampernow ucieszy!
Id do Azarowa. Poka prbki, troch mu wyjani i delikatnie wspomn o dalszych perspektywach.
Pjd jutro i powiem:
- Panie profesorze, przyszedem do pana, eby porozmawia jak rozsdny czowiek z rozsdnym
czowiekiem.
16 padziernika. Poszedem i ... a si nie chce wspomina!
Z rana zaplanowaem wic ca rozmow, wziem prbne ukady i poszedem w kierunku starego
budynku. Jesienne soce owietlao ciany pokryte architektonicznym zbytkiem, granitowe stopnie
i mnie, kroczcego po nich w gr.
Presja psychiczna zacza si ju od drzwi. Ach, te pastwowe trzymetrowe drzwi z rzebionego dbu,
z krconymi, kolosalnymi klamkami i potnym automatem zamykajcym! Takie drzwi s jakby
specjalnie stworzone dla barczystych, pyskatych zuchw-biurokratw z apami jak patelnia na
dwanacie jaj. Oni otwieraj takie drzwi jednym lekkim pocigniciem i wchodz, aby przerzuca
wielkie, pastwowej wagi sprawy. Uporawszy si z drzwiami pomylaem, e rozmowy z Azarowem
nie naley rozpoczyna od szokujcego wstpu (jak rozsdny czowiek...). Trzeba przestrzega
subordynacji. Ostatecznie on jest profesorem, a ja inynierem.
A kiedy wchodziem po marmurowych schodach, wyoonych dywanem przytwierdzonym
niklowanymi prtami, obramowanych monumentalnymi porczami, w duszy mojej zrodzia si
wiernopoddacza gotowo przyjcia kadego sowa profesora. Jednym sowem, jeli do granitowych
stopni zblia si sprystym krokiem Kriwoszein-odkrywca, to do dyrektorskiej poczekalni wszed,
powczc nogami, Kriwroszein-petent ze zgarbionym grzbietem i penym winy wyrazem twarzy.

Sekretarka Ninoczka przecia mi drog z szybkoci, jakiej mgby jej pozazdroci bramkarz Lew
Jaszyn.
- Nie, nie, nie, panie inynierze, nie mona. Profesor wyjeda na kongres do Nowej Zelandii, wie pan
przecie, jak mi si dostaje, kiedy wpuszcz kogo! Nikogo nie przyjmuje. O, prosz spojrze.
W poczekalni rzeczywicie siedzieli liczni pracownicy Instytutu i przyjezdni interesanci. Wszyscy
patrzyli na mnie z niechci. Postanowiem poczeka - bez szczeglnej nadziei na sukces, po prostu:
inni czekaj, poczekam i ja. eby nie odrywa si od kolektywu.
Interesantw przybywao. Twarze mieli ponure, brzydkie. Nikt z nikim nie rozmawia.
Im wicej osb napywao do poczekalni, tym mniej wana wydawaa mi si moja sprawa. Przyszo mi
do gowy, e moje ukady, cho przeszy pomiary, nie byy poddane prbom, e Azarow - tego by
jeszcze brakowao - zacznie wywodzi, e prace technologiczne z zakresu elektroniki nie s objte
profilem Instytutu. I w ogle po co si tam aduj? Do zakoczenia tematu jeszcze ponad rok. eby
Chiobok znowu puszcza o mnie zoliwe powiedzonka?
O wilku mowa... W drzwiach ukaza si Chiobok z wyrazem zdecydowania na twarzy. Szybko zajem
dobr pozycj i w lad za nim wliznem si do gabinetu.
- Panie profesorze, chciabym...
- Nie, nie, inynierze... e... Kriwoszein - zmarszczy si na mnie Azarow, biorc z rk Chioboka jakie
papiery. - Nie mog! Absolutnie nie mog! Z wiz jakie komplikacje, o, widzi pan, referat po
maszynistce jeszcze musz przeczyta... Prosz si zwrci ze spraw do profesora Woltampernowa,
on bdzie mnie zastpowa przez ten miesic, albo do pana docenta. W kocu czy tylko ja jeden
istniej na wiecie?!
No wic tak. Czowiek leci do Nowej Zelandii, nie ma o czym mwi! Na kongres i w celu zapoznania
si z osigniciami. Jak mogo mi przyj do gowy, eby go apa za poy? mieszne. Pracuj sobie,
pki nie zadaj sprawozdania.
Kiedy z powodu tej pracy bd przerywa posiedzenia rzdu. Tak, ale dlaczego to ma by kiedy?
Nie bd przerywa posiedze, nie podniecaj si. Bd ci wysuchiwa nisi urzdnicy, ktrzy nigdy
nie odwa si przedsiwzi czegokolwiek na wasn odpowiedzialno. Takie same miczaki jak ty
sam.
Miernota. Miczak i tyle! Trzeba byo porozmawia, skoro si ju zdecydowaem. Nie potrafiem.
Przeprosiem obrzydliwie sualczym tonem i wyszedem z gabinetu. Tak, nakoni spieszcego za
ocean Azarowra, aby mnie wysucha, to nie to, co wydawa rozkazy maszynie-matce.
Ale mimo wszystko co tu nie tak...
25 padziernika. A teraz chyba bdzie wanie tak! Miasto nasze odwiedzi znany specjalista
w zakresie mikroelektroniki, doktor i przyszy docent nauk technicznych, Walery Iwanow. Dzwoni
dzisiaj do mnie. Spotkanie odbdzie si jutro o godzinie smej w restauracji Dynamo. Strj
odpowiedni. Panowie mog przyby w towarzystwie pa.
Walerka Iwanow, z ktrym wsplnie zabijaem czas na wykadach o organizacji produkcji gr w durnia
i swka, mieszkaem w jednym pokoju w akademiku, jedziem na praktyki i chodziem na wieczorki
w Instytucie Bibliotekoznawstwa! Walerka Iwanow, mj byy szef i wspautor dwu wynalazkw,

zapalony dyskutant, peen miaych koncepcji! Walerka Iwanow, z ktrym rami w rami
pracowalimy przez pi lat! Ciesz si z tego spotkania.
Suchaj, Walerka - powiem mu. - Rzucaj t swoj mikroelektronik i wracaj. Robot bdziesz mia
tak, e...
Moe nawet kierowa pracowni, skoro ma doktorat. Zgadzam si. Pracowa to on potrafi.
Ano, zobaczymy, na ile zmieni si przez miniony rok.
26 padziernika, noc. Nic w yciu nie przychodzi za darmo.
Ju na pierwszy rzut oka wida byo, e dawna harmonia z Iwanowem naley do przeszoci. Przy
czym nie chodzio tu wcale o rok rozki. Wkrada si midzy nas podo Chioboka. Nie byo w tym
naszej winy. Po prostu znalelimy si jakby w dwu rnych obozach. On, ktry dumnie odszed,
trzasnwszy drzwiami, mia jak gdyby za sob silniejsze racje ni ja, ktry pozostaem nie dzielc z nim
tej gorzkiej satysfakcji. Dlatego przez cay wieczr rozdzielay nas ledwo wyczuwalne, ale nie dajce
si pokona skrpowanie i gorycz, e wtedy nie potrafilimy pokona tej podoci. Teraz kady z nas
mia jakby mniej wiary w siebie i mniej zaufania do drugiego... Dobrze chocia, e wziem ze sob
Len, przynajmniej ona osodzia gorycz naszego spotkania.
Rozmowa zreszt bya interesujca. Warto j opisa.
Spotkanie zaczo si o godzinie 2000. Przede mn siedzia leningradczyk. Zagraniczna marynarka
w szar pepitk i z modnymi klapami, nienobiaa koszula, graniaste okulary na prostym nosie,
elegancko przystrzyona szczoteczka czarnych wosw. By na wskro leningradzki.
Lena take nie zawioda. Kiedy przechodzilimy przez sal, wszyscy ogldali si za ni. Tylko ja jeden
przyszedem ubrany byle jak: koszula w krat i troch wygniecione szare spodnie. Dwa duble znacznie
uszczupliy zapasy mojej garderoby.
W oczekiwaniu na kelnera, z satysfakcj przygldalimy si sobie.
- No - przerwa milczenie Iwanow. - Bknij co.
- Widz, e gba zrobia ci si jaka niesymetryczna...
- Asymetria jest symbolem wspczesnoci. To od zbw - zafrasowany pogadzi si po policzku. Zawiao mnie w pocigu.
- Moe ci stukn, wyrwna si.
- Dzikuj, wol ju koniaczek...
Nasza zwyka rozgrzewka przed powan rozmow.
Kelner przynis dla nas koniak, a dla pani wino. Wypilimy, zaspokoilimy pierwszy gd jesiotrem
w galarecie i znowu wyczekujco wpatrzylimy si w siebie. Wok nas ludzie ucztowali. Krpy
mczyzna przy zsunitych stoach wznosi toast za matk-nauk (widocznie oblewano tam czyj
doktorat). Przy ssiednim stoliku samotny pijany mczyzna grozi palcem karafce z wdk,
mamroczc:
- A ja milcz... A ja milcz! - Rozpieraa go jaka tajemnica.
- Suchaj, Walka!...

- Suchaj, Walerka!...
W zaskoczeniu popatrzylimy jeden na drugiego.
- No, jazda, ty pierwszy - kiwnem gow.
- Suchaj, Walka - oczy Iwanowa ukryte za okularami zabysy kuszco - rzu ten swj... t swoj
systemologi i chod do nas. Przeniesienie ci zaatwi. eby wiedzia, jak robot my tam teraz
rozkrcamy! Kompleks mikroelektroniczny, maszyna wytwarzajca maszyny, rozumiesz?
- Obwody scalone?
- Co tam obwody scalone - to ju chaupnictwo, miniony etap! Promie elektronowy i plazmowy plus
elektrofotografia plus katodowe napylenie warstwy plus... Sowem zasada jest taka: wizki
elektronw i jonw odtwarzaj ukad, jak obraz na ekranie telewizora, i to wszystko. Ukad jest
gotw. Gsto elementw taka jak w ludzkim mzgu, rozumiesz?
- I to ju jest?
- Hm... widzisz... - unis brwi. - Gdyby to ju byo, po co bym ciebie cign? Bdzie w planowanym
terminie.
(No, jasne, wic to ja mam rzuci systemologi i i za nim! Bo przecie nie on ze mn, na moim
pasku... Oczywicie! Tak byo zawsze!)
- A w Ameryce?
- Oni te nie pi. Wane, kto bdzie pierwszy. Robimy na caego, zgosiem ju dwanacie
wynalazkw, rozumiesz?
- No, a cel?
- Bardzo prosty: produkowa maszyny matematyczne masowo i tanio jak gazety. Wiesz, jaki
kryptonim daem temu tematowi? Poemat. I rzeczywicie to jest technologiczny poemat! - Od
wypitego alkoholu nos Walerki zacz lni. Iwanow ze wszystkich si stara si mnie przekona i z
pewnoci nie wtpi, e mu si to jak zwykle uda, nigdy nie byo to zbyt trudne. - Fabryka maszyn
matematycznych troszk wiksza od telewizora, wyobraasz sobie? Maszyna-fabryka! Dalekopis
przekazuje dane techniczne nowych urzdze, maszyna oblicza ukady, zakodowuje obliczenia
w impulsy elektryczne, ktre steruj wizkami na ekranie i drukuj obwd. Dwadziecia sekund
i urzdzenie gotowe. Arkusik, na ktrym mieci si obwd elektroniczny, dotychczas zajmujcy ca
sal, rozumiesz? Arkusik w kopercie posya si do zamawiajcego, a on wkada go do urzdzenia
wykonawczego... No, na przykad, do pulpitu sterowniczego fabryki chemicznej, do ukadu
sterujcego owietleniem w miecie, do samochodu, gdzie tylko chce - i wszystko, co przedtem
powoli, nieudolnie i mylc si wykonywa czowiek, teraz precyzyjnie i dokadnie robi mdry
mikroelektroniczny arkusik! Rozumiesz?
Lena patrzya na Walerk z zachwytem. Rzeczywicie, przedstawiony obraz by tak pikny, e nie od
razu skojarzyem, e mowa tu o takich samych ukadach warstwowych, jakie niedawno sam
syntetyzowaem w zbiorniku maszyny-matki. Co prawda, moje s prostsze, ale w zasadzie mona by
robi i mdre arkusiki-maszyny.
- A po co ta prnia i rne tam wizki? Dlaczego nie chemicznie?... Chyba te by si dao zrobi?
- Chemicznie... Od czasw kiedy docent Warfoomiejew urzdza nam synne kolokwia
Warfoomiejewa, jako nie bardzo lubi chemi. (To byo dla Leny. Docenia i rozemiaa si.) Ale jeli

masz jakie pomysy w zakresie mikroelektroniki chemicznej, to prosz bardzo. Ja jestem za. Bdziesz
tym kierowa. Ostatecznie nie jest wane, jak si zrobi, ale eby byo zrobione. A wtedy... wtedy
mona bdzie rozkrci takie rzeczy... - w rozmarzeniu odchyli si na oparcie krzesa. - Oce sam, po
co maszynie-fabryce dawa dane do wykonywania ukadw? Zupenie zbdne. Trzeba jej tylko
dostarczy informacji o problemie. Przecie teraz w produkcji, w yciu codziennym, w transporcie,
w wojsku - wszdzie pracuj maszyny. Po co przeksztaca ich impulsy wyjciowe w mow ludzk,
jeli pniej i tak bdzie trzeba j przeksztaci w impulsy! Wyobraasz sobie? Maszyny-fabryki
odbieraj drog radiow informacj od maszyn ze sfery produkcji, planowania, zbytu, transportu...
sowem, zewszd. Nawet informacje o pogodzie, prognozy agrometeorologiczne, potrzeby ludzi.
Same opracowuj niezbdne obwody i rozsyaj...
- Mikroelektroniczne zalecenia?
- Dyrektywy, kochany! Jakie tam zalecenia - uzasadnione matematycznie elektroniczne ukady
sterowania, odruchy produkcji, e si tak wyra. Z matematyk nie ma dyskusji!
Wypilimy.
- No, Walerka - powiedziaem. - Jeeli zrealizujesz ten pomys, zdobdziesz tak saw, e twoje
portrety bd drukowa nawet na papierze toaletowym!
- I twoje take - doda wspaniaomylnie. - Razem zabyniemy.
- Ale, prosz pana - odezwaa si Lena - przecie w paskim kompleksie nie ma w ogle czowieka.
Jake to bdzie?
- Lena, przecie pani jest inynierem... - pobaliwie unis brew Iwanow. - Rozwamy t spraw, to
jest czowieka, z punktu widzenia inyniera. Po co on tam? Czy czowiek moe odbiera sygnay
radiowe, ultra- i infradwiki, promieniowanie cieplne, nadfiolet, promieniowanie jonizujce? Czy
moe wytrzyma prni, cinienie setek atmosfer, trujce rodowisko, przecienia setki razy
przewyszajce cienie ziemskie, wibracje rezonansowe, udary termiczne od minus stu dwudziestu
do plus stu dwudziestu stopni z godzinn ekspozycj na kad temperatur, chd pynnego helu? Czy
moe lata z szybkoci pocisku, przebywa na dnie oceanu lub w pynnym metalu? Czy moe
w uamku sekundy zanalizowa wzajemne powizania dziesiciu - choby tylko dziesiciu! czynnikw? Nie moe, prawda!?
- Wszystko to moe dziki maszynom - bronia ludzkoci Lena.
- Tak, ale maszyny mog wszystko to robi bez jego pomocy! A czowiekowi w naszym surowym
atomowo-elektronicznym wieku pozostaje tylko naciskanie guzikw. Ale te wanie operacje mona
najatwiej zautomatyzowa. Wie pani przecie, e we wspczesnej technice czowiek jest najmniej
pewnym ogniwem. W kocu nie bez podstaw wszdzie wbudowuje si bezpieczniki, blokady i innego
rodzaju ochrony przed durniem.
- A ja milcz! - z grob w gosie przemwi pijany.
- Ale przecie czowieka z pewnoci mona udoskonali - wtrciem niemiao.
- Udoskonali? Nie rozmieszaj mnie! To tak, jak gdyby chcia udoskonala parowozy, zamiast
zastpowa je elektrowozami czy lokomotywami spalinowymi. Wadliwa jest sama zasada fizyczna
zaoona w czowieku - reakcje jonowe w roztworach, proces przemiany materii. Rozejrzyj si szeroko powid rk po sali - wszystkie siy odbiera ludziom ten przeklty proces!

Rozejrzaem si. Przy zsunitych stolikach biesiadnicy caowali z dubeltwki wieo upieczonego
doktora, ysego modzieca, wyczerpanego prac i przeyciami. Obok niego krlowaa ona.
W ssiedztwie aktywnie odywiao si dwunastu turystw zagranicznych. Sal wypenia zgiek i dym.
Na estradzie saksofonista z nieprzyzwoicie wygitym brzuchem cign solo z wariacjami,
synkopoway trbki z tumikami, szala perkusista - orkiestra graa stylizowan na twista ludow
melodi. Obok estrady, potrzsajc wszystkimi czciami ciaa, podrygiwali stojc w miejscu taczcy.
- Waciwie jedyn zalet czowieka jest uniwersalno - pobaliwie zauway Iwanow. - Wprawdzie
le, ale moe jednak robi sporo rzeczy. Ale uniwersalno to wynik komplikacji, a komplikacja jest
czynnikiem ilociowym. Nauczymy si wytwarza elektronowo-jonowymi wizkami maszyny zoone
z dziesitkw miliardw elementw i po wszystkim. Pie ludzkoci skoczona.
- Jak to, skoczona? - z niepokojem zapytaa Lena.
- adnych kataklizmw nie bdzie, nie ma si czego ba. Po prostu cichutko, spokojnie
i niezauwaalnie wytworzy si sytuacja, w ktrej maszyny bd sobie daway rad bez ludzi.
Oczywicie, maszyny, szanujc pami swoich twrcw, bd okazyway ludziom przychylno. Bd
zaspokaja ich nieskomplikowane potrzeby dotyczce przemiany materii. Wikszoci ludzi to
z pewnoci wystarczy - w swojej bezkrytycznej zarozumiaoci bd nawet sdzili, e to maszyny im
su. A dla maszyn bdzie to co w rodzaju odruchu bezwarunkowego, odziedziczonego nawyku.
A moe nawet te nawyki znikn. Po co im to bdzie potrzebne? Przecie zasad dziaania maszyny
jest racjonalno...
- Ale przecie nam ju teraz su racjonalne maszyny! - przerwaa gorczkowo Lena. - Jako
zaspokajaj nasze potrzeby, prawda?
Milczaem. Iwanow rozemia si.
- To zaley! Maszyny maj nie mniej podstaw, eby uwaa, e to wanie ludzie zaspokajaj ich
potrzeby. Gdybym na przykad ja by maszyn elektroniczn Ural-4, to nie miabym do ludzi
adnych pretensji y bym sobie w jasnej sali z klimatyzacj, z prdem staym-i zmiennym odpowiednikami zimnej i gorcej wody jeli tak mona powiedzie. A do tego jeszcze obsugi,
w biaych fartuchach spenia natychmiast kady mj kaprys. W gazetach o mnie pisz. I praca czysta przeczanie prdw, przepuszczanie impulsw... Rajskie ycie!
- A ja milcz! - po raz ostatni powiedzia ssiad, po czym wyprostowa si i na ca sal bluzn
stekiem ordynarnych przeklestw.
Natychmiast rzuci si do niego kierownik sali wraz ze swoj druyn.
- No to co, e jestem pijany?! - wrzeszcza milczek, wleczony ku wyjciu. - Za swoje pij, za
zapracowane. Kra - to te praca!
- Ot i przedmiot waszych trosk w caej swojej krasie! - skrzywi wskie wargi Walerka. - Godny
potomek tego pasoyta, ktry po pijanemu wykrzykiwa: Czowiek - to brzmi dumnie! Ju nie
brzmi... No wic jak, Walka? - zwrci si do mnie. - Przeno si, wcz si do tematu, to i po tobie co
pozostanie. Rozumne maszyny-fabryki, energiczne i wszechmocne mzgi elektronowe, a w nich twoje
myli, twj twrczy wkad, najlepsze, co w nas jest... rozumiesz? Czowiek-twrca - to chwilowo
jeszcze brzmi dumnie. To, co najlepsze, pozostanie i bdzie rozwija si nawet wtedy, gdy ciemna
baba Przyroda ostatecznie splajtuje ze swoim homo sapiens!
- Ale to przecie straszne, co pan mwi! - z oburzeniem powiedziaa Lenka. -. Jest pan... jak robot! Po
prostu nie lubi pan ludzi!

Iwanow spojrza na ni mikko i protekcjonalnie.


- Lena, przecie to nie jest dyskusja. Ja po prostu tumacz pani, o co tu chodzi.
Tego byo za wiele. Lenka zacia si i umilka. Ja te nic nie odpowiedziaem. Milczenie zaczo nam
ciy. Wezwaem kelnera i zapaciem. Wyszlimy na prospekt Marksa, ten Broadway Dnieprowska.
Przed nami defilowali spacerowicze.
Nagle Walerka cisn mnie silnie za rk.
- Walka, syszysz? Widzisz?!
W pierwszej chwili nie zrozumiaem, co mam sysze i widzie.
Obok nas przeszed chopak z dziewczyn, oboje w grubych swetrach i z identycznymi fryzurami.
Na szyi chopaka wisia odbiornik tranzystorowy, z ktrego rozlega si jazz. Odbiornik mia t
obudow z masy perowej, przekrelon sylwetk rakiety. Brzmiay czyste dwiki saksofonu
i swingujcych trbek... Gos tego radia poznabym wrd setek typw odbiornikw i radiol, tak jak
matka poznaje gos swego dziecka w zgieku przedszkola. Niskoszumowy wzmacniacz
szerokopasmowy, znajdujcy si w tym odbiorniku, to przecie opracowanie moje i Walerki.
- Wic pucili do seryjnej produkcji? - domyliem si. - Mona by da od fabryki nalenoci za
prawa autorskie... Hej, mody czowieku, ile dae za radio?
- Pidziesit dolarw - dumnie odpar wyrostek.
- No widzisz, pidziesit dolarw, czyli cztery i p dychy. Wyrany narzut za jako dwiku.
Powiniene si cieszy!
- Cieszy?! Sam si ciesz! A ty mwisz - straszne... (waciwie mwia to Lena, nie ja). Lepiej straszne
ni co takiego!
No, tak... Niegdy borykalimy si z fizyk kwantow, zdumiewaa nas nieuchwytna dwoisto faliczsteczki elektronu, opanowywalimy teori i technologi pprzewodnikw, uczylimy si
najbardziej precyzyjnych elementw techniki laboratoryjnej. Urzdzenia pprzewodnikowe byy
wtedy przyszoci elektroniki, pisali o nich popularyzatorzy i marzyli inynierowie. Wiele byo tych
marze, niektre ziciy si, inne odrzucio ycie. Ale o tym, eby tranzystorowe odbiorniki zdobiy
pier pryszczatych pajacw, aden z nas nie marzy.
A jak namordowalimy si z Walerk nad problemem szumw! Rzecz w tym, e elektrony poruszaj
si w krysztale pprzewodnika jak czstki barwnika w wodzie - te same chaotyczne, bezsensowne
ruchy Browna. Dlatego wanie w suchawkach czy goniku sycha szum, przypominajcy
jednoczenie syczenie igy gramofonowej i odlegy ryk morskiego przyboju. W ogle to caa historia...
By to mj pierwszy wynalazek - i jak uroczyst muzyk zabrzmiao dla mnie oficjalne zdanie
umieszczone na formularzu, wysanym do Komitetu do Spraw Wynalazczoci ZSRR: Zaczajc przy
niniejszym niej wymienione dokumenty, prosimy o wydanie nam wiadectwa autorskiego na
wynalazek pod nazw...
No dobrze, kto tam przeywa rado poznania, spala si w twrczym poszukiwaniu, bada swoje
udane rozwizanie konstrukcyjne, ale co to obchodzi tego biednego szczeniaka? Jemu z tych radoci
nic si nie dostao. Co zostaje? Wyoy fors, wcisn klawisz, pokrci gak i chodzi po ulicy
pysznic si swoim nabytkiem.
Odprowadzilimy Walerk do hotelu.

- No wic jak? - zapyta podajc mi rk.


- Musz jeszcze si zastanowi.
- Zastanowi?! - Lenka spojrzaa na mnie gniewnie. - Ty jeszcze chcesz si zastanawia?
Ale ona jest nieopanowana. Nie moga przemilcze?...
Najciekawsze, e Walerka nawet nie zapyta, czym ja si zajmuj, tak by przekonany, e w Instytucie
Systemologii nic ciekawego nie moe by i e powinienem przenie si do niego.
No c, trzeba si zastanowi...
27 padziernika. Dzwoni Iwanow.
- Namylie si?
- Jeszcze nie.
- Ach, te kobiety! Ja ciebie, oczywicie, rozumiem... Decyduj si, Walka, bdziemy razem pracowa.
Zadzwoni do ciebie jutro przed odjazdem, fajno?
...Gdybym przerwa dowiadczenia wtedy, w marcu, kiedy mj ukad dopiero zaczyna projektowa
i rozbudowywa sam siebie, i gdybym wtedy zacz analizowa moliwe kierunki rozwoju, wszystko
poszoby ku syntezie blokw mikroelektronicznych. To byo co, na czym si znaem. Teraz bybym
daleko przed Walerk. Praca potoczyaby si innym torem i nawet nie przyszoby mi do gowy, e
byem o krok od metody syntezy ywych organizmw.
Stao si jednak inaczej...
Jak przyjemnie byo wysikiem myli stwarza w zbiorniku te pytki z mikroukadami - przerzutnikami,
inwertorami, dekoderami. Gdyby w tym jego Poemacie wykorzysta moj maszyn-matk, to
byaby rewelacja. Waciwie to maszyna-matka jest jego maszyn-fabryk. Tu si sprawdziem. Nawet
i teraz nie jest za pno...
Rzeczywicie, taka praca moe doprowadzi do powstania niezalenego od ludzi wiata (czy te
spoeczestwa) maszyn. Nie robotw, a wanie uzupeniajcych si nawzajem rnorodnych maszyn.
A moe istotnie to naturalny bieg ewolucji? Jeeli spojrzy si na to z boku, nie ma w tym nic
strasznego - no c, byy na Ziemi ukady biakowe (jonowo-chemiczne) i na ich bazie informacyjnej
rozwijaj si elektronowo-krystaliczne ukady. Ewolucja trwa...
Tak, ale jeli spojrzy si na to z boku, to i wiatowa katastrofa termojdrowa nie jest straszna. Co
tam wybucho, wzroso to radioaktywne atmosfery. Ziemia si krci? Kreci. Kry dookoa Soca?
Kry. Czyli e stao ukadu sonecznego nie zostaa zachwiana. Wszystko w porzdku, nie ma
o czym mwi.
Nie lubi pan ludzi! - powiedziaa Lena do Iwanowa. Co prawda, to prawda: chiobokowski smrodek,
opuszczenie Instytutu, wczorajsze spotkanie z naszym wzmacniaczem - wszystko to s szczeble
drabiny wiodcej ku nienawici do ludzi. Ile takich szczebli czyha na kadego czowieka
prowadzcego czynne ycie? Wystarczy skonfrontowa dowiadczenie yciowe z zawodowym, aby
nabra przekonania, e rzeczywicie prociej jest pracowa nad rozwojem maszyn, w ktrych
wszystko jest jasne i racjonalne.
No a ja? Czy ja kocham ludzi? Wanie od tego zaley, czym powinienem zaj si w przyszoci.

Jako nigdy nie zastanawiaem si nad tym... No wic kocham siebie, cho moe brzmi to okropnie.
Kochaem ojca. Przypumy, e kocham Len. Jeeli kiedykolwiek bd mia dzieci, niewtpliwie bd
je kocha. Walerk nie tyle kocham, ile ceni. Ale eby wszystkich ludzi, tych na ulicy, w pracy czy
w urzdach, tych, o ktrych czyta si w gazetach i o ktrych si mwi... A c ja mam z nimi
wsplnego? I oni ze mn? Podobaj mi si adne kobiety, mdrzy, weseli mczyni, ale nie znosz
durniw i pijakw, nie cierpi inspektorw ruchu drogowego, chodno traktuj staruszkw. A w
porannym toku niekiedy dostaj atakw STT - szau tramwajowo-trolejbusowego, i wtedy mam ch
wali wszystkich po bach i jak najszybciej wyrwa si na zewntrz. Jednym sowem, w stosunku do
ludzi odczuwam bardzo mieszane uczucia.
Aha, w tym chyba co jest. W stosunku do ludzi odczuwamy szacunek, mio, pogard, wstyd, lk,
dum, sympati, upokorzenie i tak dalej. A w stosunku do maszyn? Nie, one take budz emocje z dobr maszyn przyjemnie jest pracowa, jeeli kto j zepsuje, robi si przykro. A ile si czasem
czowiek naklnie, zanim wykryje uszkodzenie... To jednak zupenie inna sprawa. W gruncie rzeczy s
to uczucia skierowane nie do maszyn, ale do ludzi, ktrzy je wytwarzaj i korzystaj z nich. Albo mog
korzysta. Nawet lk przed bomb atomow - to tylko odbicie naszego lku przed ludmi, ktrzy j
zbudowali i zamierzaj uy. I ch zbudowania maszyn, ktre maj odsun czowieka na dalszy
plan, take budzi lk.
Kocham ycie, lubi obfito wrae - to wiem na pewno. No, a co za ycie byoby bez ludzi?
mieszne... Oczywicie, naley hipotetycznej maszynie-fabryce Iwanowa przeciwstawi maszynmatk!
Oczywicie, wybieram ludzi.
Natomiast rozumny i silny Iwanow jest jeszcze sabszy ode mnie. To nie on wybiera prac, ale praca
wybiera jego...
(No, a tak naprawd, Kriwoszein? Tak zupenie, zupenie szczerze - gdyby teraz nie mia w rku
metody syntezy czowieka, czy nie byby za maszynami elektronicznymi? Kady z nas, specjalistw,
tworzy sobie wasn ideologi, byle si nie przyzna, e zajmuje si swoj prac tylko dlatego, e nic
innego robi nie umie! Dla twrczego pracownika takie przyznanie jest rwnoznaczne
z bankructwem.
(No wanie, a czy ja umiem robi to, za co si bior?)
Do! Oczywicie, jest to bardzo wygodne, a nawet przyjemne - oplu si, paka nad wasn
niedoskonaoci, drczy si przepaci midzy marzeniami a czynami... Ale gdzie on jest, ten
duchowy arystokrata z wyszym wyksztaceniem i ze staem pracy w odpowiedniej specjalnoci,
ktremu mgbym spokojnie przekaza temat? Iwanow? Nie. Azarow? Nie udao mi si dowiedzie.
A praca stoi w miejscu.
I dlatego, kimkolwiek jestem, niech na razie mj palec naciska ten guzik.
28 padziernika. Telefon do pracowni.
- No, Wala, zdecydowae si? (C za subtelne pytanie!)
- Nie, Walerka.
- Szkoda. Dobrze by si nam razem pracowao. Ale rozumiem ci. Pozdrw j. Bardzo mia
dziewczyna, ciesz si, e j znalaze.
- Dzikuj. Przeka.

- No, to na razie. Jak bdziesz w Leningradzie, wpadnij- Oczywicie! Szczliwej podry!


Ni cholery ty, Walerka, nie rozumiesz... No i dobrze. Koniec. Zdaje si, e dziki tobie zaczem
odczuwa zo. Dziki ci, Walerka, cho za to!

Rozdzia trzynasty
Nigdy nie wiadomo, co jest dobre, a co ze. I tak, stenografia powstaa dziki paskudnemu
charakterowi pisma, a teoria niezawodnoci - dziki uszkodzeniom i defektom maszyn.
K. Prutkow - inynier, myl nr 100
1 listopada. A zatem, sam tego nie chcc, udowodniem, e sterujc syntez, na podstawie
informacji o czowieku - powiedzmy - przecitnym mona stworzy psychopat i niewolnika. Stao si
tak dlatego, e w trakcie wprowadzania uzupeniajcej informacji popeniony zosta akt brutalnej
przemocy (oj, nie udaje mi si tego wyniku opisa naukowym stylem). Teraz minimum, co musz
zrobi, to udowodni moliwo przeciwstawn.
Wynikiem pozytywnym dowiadczenia z dublem Adamem byo to, e wyszed ywy, fizycznie zdrowy,
o powierzchownoci takiej, jak zaprojektowaem. Ponadto mam teraz pewne dowiadczenie
w przeksztacaniu ciaa ludzkiego... Stron negatywn jest to, e wygodny sposb kolejnych licznych
przeksztace i likwidacji zdecydowanie odpada - wszystko trzeba wykona za jednym razem. e
korekcj metod tak - nie tak mona stosowa tylko w tych przypadkach, kiedy dokadnie
wiadomo, co jest tak i kiedy mona kontrolowa zmiany. Mwic po prostu, poprawia mona
tylko drobne zewntrzne defekty.
Jednym sowem, ju po raz trzeci zaczynam od zera...
Chc stworzy udoskonalony wariant siebie: adniejszy i mdrzejszy. Jedyny moliwy sposb to
zapisa w maszynie razem z informacj o sobie take wasne yczenia. Maszyna je moe przyj albo
nie. W najgorszym razie wyjdzie taki sam Kriwoszein - i tyle. Byle tylko nie by gorszy.
Z wygldem zewntrznym wic wszystko jest mniej wicej jasne. Wo czapk Monomacha
i wzrokowo - do halucynacji wcznie - bd sobie wyobraa, e jestem dobrze zbudowany, bez
defektw (precz z piegami, z blizn nad brwi, retusz nosa i szczki dolnej, usunicie tuszczu
z tuowia, wygojenie zerwanego wizada w kolanie itd). I wosy eby byy troch ciemniejsze...
Musz take zwikszy zdolnoci umysowe... Tylko, jak? Po prostu zada, eby mj nowy sobowtr
by mdrzejszy ode mnie? Maszyna-matka nawet nie zwrci na to uwagi, przecie przyjmuje tylko
dokadnie sprecyzowan informacj... Trzeba si zastanowi.
2 listopada. Mam pomys. Co prawda prymitywny, ale jednak pomys. Moje moliwoci umysowe s
rne w rnych porach dnia. Po obiedzie czowiek, jak wiadomo, tpieje, jest nawet na to jakie
biologiczne uzasadnienie (krew nie dopywa do mzgu czy co w tym rodzaju). Std wniosek, eby
informacj o sobie zapisywa w maszynie tylko na czczo. I nie opala si papierosami a do otpienia.
Musz uwzgldni jeszcze jedn waciwo mojego mylenia - im bliej nocy, tym bardziej trzewe
myli i rozwaania wypierane s przez marzenia, gr uczu i wyobrani. To te na nic, marzycielstwo
omal nie doprowadzio mnie do katastrofy. A zatem kiedy nadejdzie wieczr, precz z kamery. Mj
nowy dubel ma by trzewy, roztropny i zrwnowaony!

17 listopada. Ju trzy tygodnie ucz maszyn-matk, Jak ma mnie ulepszy. Chciabym jej ju bardzo
przekaza przez czapk-Monomacha rozkaz Mona! i zobaczy, co z tego wyjdzie. Ale nie: tam
jest czowiek! Niech maszyna wchania wszystkie moje myli, wyobraenia, pragnienia. Niech
zrozumie, czego od niej chc.
25 listopada, wieczr. nieg sypie na biae rurki ulicznych wietlwek. Sypie i sypie, jakby chcia
przekroczy plan... Obok mojego domu przechodzi znowu ta dziewczynka o kulach. Wraca pewnie ze
szkoy. Chyba przesza chorob heinemedina i ma sparaliowane nogi.
Za kadym razem, kiedy j widz - z wielkim tornistrem na chudych ramionach, jak niewprawnie
stawia kule, z wysikiem powczc nogami - jest mi wstyd. Wstyd, e sam jestem zdrowy jak ko.
Wstyd, e ja, rozumny i wyksztacony czowiek, w niczym jej nie mog pomc. Wstyd z poczucia
jakiej ogromnej niedorzecznoci istniejcej w yciu.
Dzieci nie powinny chodzi o kulach. C warta jest caa nauka i technika na wiecie, jeli dzieci
chodz o kulach!
Czybym ja i teraz robi co nie tak? Co, co nie jest potrzebne ludziom? Przecie tej dziewczynce
moja metoda w aden sposb nie pomoe
Wkrtce minie miesic, jak po opracowaniu wstpnego programu mego mylenia zaczem wchodzi
do kamery informacyjnej, zamocowywa na ciele czujniki, wkada czapk Monomacha i gono
myle. Niekiedy ogarnia mnie zwtpienie - a moe w maszynie-matce znowu jest co nie tak? Nie
mog skontrolowa, niech to diabli! Na tak myl ogarnia mnie strach, taki strach, e obawiam si,
eby nie odbio si to na psychice nastpnego dubla... Nastpny zapis w dzienniku zrobiony zwykym
owkiem.
4 grudnia. Ufff... W zasadzie powinienem teraz triumfowa - udao si. Ale nie mog, brak mi si.
Zmczyem si. Och, jake si zmczyem! Nie chce mi si nawet szuka pira.
Maszyna zasadniczo uwzgldnia moje yczenia co do wygldu zewntrznego. Co nieco jeszcze
skorygowaem w trakcie syntezy. adne dowiadczenie nie idzie na marne. Kiedy dubel powstawa,
nie potrzebowaem przymierza si, celowa - wprawne oko od razu zauwaao, e co jest nie tak
w jego budowie, i kontrolowao, jak maszyna to poprawia.
Przystawiem do zbiornika drabink, pomogem mu wyj. Sta przede mn - nagi, dobrze
zbudowany, muskularny, pikny, ciemnowosy. Podobny i niepodobny do mnie. Sta w kauy
ciekajcej cieczy.
- No jak? - Nie wiadomo dlaczego miaem ochrypy gos.
- Wszystko w porzdku - umiechn si.
A potem... potem zaczy mi dre wargi i twarz, trzsy si rce. Nie byem w stanie nawet zapali.
On zapali mi papierosa, nala p menzurki spirytusu i, pogadywa: No-no... wszystko w porzdku,
uspokj si - jednym sowem uspokaja mnie. mieszne...
Sprbuj teraz zasn.
5 grudnia. Dzisiaj sprawdzaem zdolnoci logiczne dubla numer 3.
Pierwszy test (gra w durnia) - 5:3 na jego korzy. Drugi test (gra w swka): ze sowa abrewiatura
w cigu 10 minut uoy o 8 sw wicej ni ja. Ze sowa nadprzewodnictwo - o 12 wicej. Trzeci
test - rozwizywanie na czas zada logicznych z podrcznika systemologii Azarowa, poczynajc od

zadania 223. W cigu dwu godzin pracy ja doszedem zaledwie do zadania 235, podczas gdy on - do
zadania 240.
O adnym oszukiwaniu z mojej strony nie ma mowy - zaczem si hazardowa. Okazuje si, e on
myli szybciej ode mnie o 25-30% - i to dziki bagatelnej, chaupniczej poprawce! Jak wobec tego
bdzie mona zwikszy i wzmocni zdolnoci czowieka pracujc prawdziwie naukow metod?
Ano, zobaczymy jeszcze, jak bdzie pracowa.
7 grudnia. Prac mamy na razie nie nazbyt intelektualn: porzdkujemy laboratorium. Nie jest to
atwe ze wzgldu na poprzeplatane przewody i ywe we. Odkurzamy, oczyszczamy kolby, przyrzdy
i pyty z nalotu pleni.
- Powiedz mi, co mylisz o biologii?
- O biologii? - popatrzy na mnie zdziwiony, po chwili dopiero zrozumia. - Ach, ty o nim! Wiesz, ja go
te nie rozumiem... Myl, e to by taki wybryk z potrzeby samopotwierdzenia...

- Fiuu!. - gwizdn przez zby doktorant Kriwoszein i a podrzucio go z zaskoczenia. - Wic to tak!
Jak to... przecie dubel numer 3 take by przedueniem maszyny! Wyglda... wyglda na to, e
maszyna ju nauczya si budowa organizm ludzki?! No, oczywicie. Przecie on sam by pierwszy,
dlatego poszukiwanie rozwizania byo takie mudne. A teraz maszyna zapamitaa wszystkie szlaki
poszukiwa, wybraa z nich te, ktre bezporednio prowadz do celu, i skonstruowaa sobie program
syntezy czowieka.
Oznacza to, e jego zdolno przeksztacania siebie samego jest rzeczywicie unikalna. Trzeba jej
strzec... Najlepiej zapisa si znowu w maszynie-matce, ale ju nie wedug mglistych wspomnie
o poszukiwaniach, a z dokadn i sprawdzon wiedz o tym, jak przeksztaca siebie samego. Tylko po
co?
- Dobrze, wystarczy tych rozmyla! - zaspi si i powrci do dziennika.

18 grudnia. Nie pamitam takich mrozw o tej porze. Pnocno-wschodni wiatr przygna do nas tak
syberyjsk zim, e centralne ogrzewanie ledwie daje sobie rad z zimnem. W parku biao,
w laboratorium zrobio si janiej.
Nie wiem, czy zgodnie, z tradycj, czy nie, ale w kadym razie odby si chrzest nowego dubla. Ojcem
chrzestnym by sam Chiobok.
A odbyo si to tak. Do Instytutu przybyli na roczn praktyk studenci Uniwersytetu Charkowskiego.
Przedwczoraj poszedem do internatu dla modych specjalistw, gdzie ich umieszczono,
i wypoyczyem dla dowiadcze psychologicznych legitymacj studenck i skierowanie na
praktyk. Studenci patrzyli na mnie z oniemieleniem i szacunkiem, a w ich oczach byszczaa
gotowo oddania dla dobra nauki nie tylko legitymacji, ale nawet butw. Dowd osobisty
poyczyem od Paszy Pukina.
Nastpnie zapoznalimy maszyn-matk z wygldem i treci tych dokumentw - trzymalimy je
przed obiektywami, szelecili kartkami... Kiedy dowd, legitymacja studencka i formularz skierowania
pojawiy si w zbiorniku, woyem czapk Monomacha i metod tak - nie tak skorygowaem
dane.

Dubel numer 3 zosta nazwany Krawcem Wiktorem Witaliewiczem. Wiek 23 lata, narodowo
rosyjska, zdolny do suby wojskowej, student pitego roku wydziau fizycznego Uniwersytetu
Charkowskiego, adres: Charkw, Chodna Gra 17... Bardzo mi przyjemnie.
Czy naprawd tak przyjemnie? Podczas caej tej operacji razem ze wieo narodzonym Krawcem
rozmawialimy pgosem i czulimy si jak faszerze pienidzy, ktrych lada chwila mog nakry. Da
o sobie zna gboki szacunek inteligencji dla porzdku prawnego.
Kiedy nastpnego dnia udalimy si do Chioboka - Krawiec w celu zaatwienia formalnoci, a ja, aby
go prosi o skierowanie studenta Krawca do mojej pracowni - nada czulimy si niepewnie. Poza tym
obawiaem si, e Harry skieruje go do innego laboratorium. Ale udao si. Studenci w tym roku
sypnli obficiej ni nieg. Kiedy Chiobok usysza, e zapewni studentowi Krawcowi materia do
pracy dyplomowej, prbowa mi wcisn jeszcze dwch.
Oczywicie zwrci uwag na nasze podobiestwo.
- Czy to przypadkiem nie pana krewny, panie inynierze?
- Jak by to powiedzie... Waciwie tak. Daleki krewny.
- Aha, to rozumiem! Oczywicie... - jego twarz wyrazia zrozumienie i pobaanie dla moich uczu
rodzinnych.
- Zamieszka u pana?
- Nie, dlaczego? Niech mieszka w internacie.
- Tak, tak, oczywicie, a jake... - Chiobok nie ukrywa, e moje zwizki z Len nie s dla niego
tajemnic.
- Rozumiem pana, panie inynierze, ach, jak dobrze pana rozumiem!
Boe, jakie to obrzydliwe, gdy Chiobok ach, jak dobrze rozumie!
- A jak tam pana habilitacja, panie docencie? - zapytaem, eby zmieni temat.
- Habilitacja? - Chiobok popatrzy na mnie bardzo czujnie - Ano... A czemu si pan tym tak
interesuje? Przecie pan jest cyfronik, elektronika analogowa to nie paska specjalno.
- Teraz ju sam nie wiem, co jest, a co nie jest moj specjalnoci - wyznaem szczerze.
- Tak? No c, to bardzo adnie... Ale ja jeszcze nieprdko zo prac, inne zajcia mnie absorbuj,
mnstwo spraw biecych, nie mam czasu pracowa twrczo, pan prdzej ode mnie zrobi i doktorat,
i habilitacj, he-he...
Wracalimy do laboratorium w zym nastroju. Jest jaka niepokojca dwoisto w naszej pracy w pracowni jestemy bogami, a w kontaktach z otaczajcym nas rodowiskiem politykujemy,
krcimy, asekurujemy si. C to jest? Specyfika bada? Specyfika rzeczywistoci? A moe specyfika
naszych charakterw?
- Ostatecznie to nie ja wymyliem system pokwitowa na czowieka: dowody, karty, meldunkowe,
ankiety, przepustki, zawiadczenia - powiedziaem. - Dokument czyni z ciebie czowieka.
Krawiec nic nie odpowiedzia.
20 grudnia. No, zaczyna si wsplna praca!

- Czy nie wydaje ci si, e z t nasz przysig trafilimy jak kul w pot?
- ?!
- No, moe nie z ca przysig, a z tym jej sakramentalnym punktem...
- wykorzysta odkrycie z korzyci dla ludzkoci w maksymalnie niezawodny sposb?
- Wanie. Zrealizowalimy cztery warianty: przetworzenie informacji o czowieku w czowieka,
syntez krlikw z poprawkami i bez, syntez ukadw elektronicznych i syntez czowieka z korekcj.
Czy chocia jeden z nich daje absolutn gwarancj korzyci?
- Hm... Nie. Ale ostatni wariant w zasadzie pozwala...
- ...stwarza rycerzy bez lku i skazy, kawalerw Krzya witego Jerzego i pomiennych
bojownikw?
- Powiedzmy prociej: porzdnych ludzi. Masz co przeciwko temu?
- Na razie jeszcze nie gosujemy, tylko dyskutujemy. I wydaje mi si, e ta koncepcja oparta jest,
bardzo ci przepraszam, na bardzo naiwnych wyobraeniach o tak zwanych porzdnych ludziach.
Nie istniej abstrakcyjnie dobrzy ani abstrakcyjnie li ludzie. Kady z nich jest dla kogo tam dobry,
a dla kogo innego zy. Tu nie ma kryteriw obiektywnych. Wanie dlatego prawdziwi rycerze bez
lku i skazy mieli znacznie wicej wrogw ni ktokolwiek inny. Dobry dla wszystkich moe by tylko
sprytny, may egoista, ktry dla osignicia swoich celw stara si ze wszystkimi by w zgodzie.
Istnieje co prawda pseudoobiektywne kryterium, e dobry to ten, kogo popiera wikszo. Czy
zgodzisz si na zastosowanie takiego kryterium?
- Hm... Daj pomyle.
- Czy warto, jeeli ja ju pomylaem? I tak dojdziesz do tego samego... (No nie, za kogo on mnie
ma?!) Pomyl, jacy ludzie miewali poparcie wikszoci... S jeszcze dwa kryteria: dobre jest to, co ja
uwaam za dobre (albo ten, ktrego uwaam za dobrego) i dobre jest to, co jest dla mnie dobre.
My, podobnie jak przytaczajca wikszo ludzi zawodowo zajmujcych si dobrem ludzkoci,
kierowalimy si tymi dwoma kryteriami, tylko w swojej naiwnoci sdzilimy, e kierujemy si
pierwszym, i w dodatku uwaalimy je za obiektywne...
- No, teraz to ju przesadzie!
- Wcale nie przesadziem! Nie bd wspomina o nieszczsnym Adamie, ale przecie nawet kiedy
syntetyzowae mnie, starae si, eby mnie byo dobrze (a raczej w twoim pojciu dobrze), a take
o to, eby byo dobrze tobie samemu, prawda? Ale to kryterium jest subiektywne i inni ludzie...
- ...za pomoc tego sposobu bd kleci to, co jest dobre wedug nich i dla nich?
- Wanie.
- Hm... Powiedzmy. To znaczy, e naley poszukiwa nowego wariantu - syntezy i przeksztacania
informacji o czowieku.
- No i jaki to bdzie wariant?
- Nie wiem.
- To ja ci powiem, co jest potrzebne. Naley przeksztaci nasz maszyn-matk w urzdzenie do
cigej produkcji dobra o wydajnoci... powiedzmy, ptora miliona dobrych uczynkw na sekund

i jednoczenie zrobi z niej pochaniacz zych uczynkw o takiej samej wydajnoci. Zreszt ptora
miliona to tylko kropla w morzu: na Ziemi yje trzy i p miliarda ludzi i kady popenia dziennie
kilkadziesit uczynkw, z ktrych aden nie jest neutralny. A jeszcze trzeba obmyli sposb
rwnomiernej dystrybucji tej - hm! - produkcji na powierzchni caego globu. Sowem, powinno to by
co w rodzaju brony do koszenia silosw pracujcej na magnetronach z niewypalanej cegy...
- To mia by art, tak?
- Tak. Depcz to twoje ckliwe marzenie, bo diabli wiedz, dokd mogoby nas zaprowadzi.
- Uwaasz, e ja...
- Nie. Nie uwaam, e pracowae le. Byoby nawet dziwne, gdybym ja tak uwaa. Ale rozumiesz,
subiektywnie ty i marzye, i planowae, a obiektywnie robie tylko to, na co pozwalay moliwoci
odkrycia. I w tym caa rzecz! Naley mierzy swoje zamiary wedug realnych moliwoci. A ty chciae
przeciwstawi jak tam maszynk codziennym stu miliardom rnorodnych czynw ludzkoci. A to
wanie te sto miliardw plus niezliczone miliardy czynw dokonanych w przeszoci wyznaczaj
procesy spoeczne na Ziemi, ich dobro i ich zo. Caa nauka nie jest w stanie przeciwstawi si tym
potnym procesom, tej lawinie postpkw i zdarze: po pierwsze dlatego, e sprawy nauki to tylko
niewielka cz spraw caego wiata, po drugie za - nie to jest jej celem. Nauka nie produkuje ani
dobra, ani za, tylko now informacj i nowe moliwoci. I tyle. A zastosowanie tej informacji
i wykorzystanie moliwoci Okrelaj wyej wspomniane procesy i siy spoeczne. I my dajemy
ludziom tylko now moliwo: wytwarzanie sobie podobnych, a oni maj wolny wybr: wykorzysta
te moliwoci na swoj szkod, na swoj korzy lub nie wykorzysta w ogle.
- Wic co, uwaasz, e naley opublikowa wyniki i umy rce?! No, wiesz! Jeeli nam bd obojtne
skutki odkrycia, to reszcie tym bardziej.
- Nie denerwuj si. Nie uwaam, e naley publikowa i reszt mie w nosie. Trzeba pracowa dalej,
bada moliwoci. Tak jak robi to wszyscy. Ale i w badaniach, i w planach bada, i nawet
w marzeniach o temacie 154 trzeba pamita, e to, co zyska wiat dziki tematowi, zaley przede
wszystkim od samego ycia, czyli, wyraajc si elegancko, od spoeczno-politycznej sytuacji na
wiecie. Jeeli sytuacja bdzie rozwija si pomylnie, mona bdzie opublikowa. Jeeli nie, trzeba
si bdzie wstrzyma albo nawet zniszczy wszystko doszcztnie, jak to jest przewidziane w naszej
przysidze. Uratowa ludzkoci nie jestemy w stanie, ale przynajmniej moemy jej nie szkodzi.
- Hm... Jeste niezwykle skromny. Moim zdaniem nie doceniasz moliwoci nauki wspczesnej.
Istnieje dzi sposb zniszczenia ludzkoci przez nacinicie guzika czy kilku guzikw. Czemu nie miaby
powsta sposb alternatywny: uratowania albo ochrony ludzkoci przez nacinicie guzika?
I dlaczego, do cholery, ten sposb nie miaby si znale w zasigu naszych poszukiwa?
- Nie, nie znajdzie si. Nasza rola polega na budowaniu mostw. Poza tym most zbudowa jest
trudno, a wysadzi bardzo atwo.
- Zgoda. Ale mimo wszystko mosty si buduje.
- Tak, tylko e nikt jeszcze nie zbudowa takiego mostu, ktrego nie daoby si wysadzi.
W tym miejscu zabrnlimy w scholastyczn lep uliczk.
Bystry z niego facet. Przecie waciwie w sposb jasny i sensowny zaatwi si ze wszystkimi moimi
wtpliwociami, ktre drczyy mnie od dawna... Nie wiem nawet, czy mam si smuci, czy cieszy.

28 grudnia. Min ju rok od chwili, kiedy siedziaem w nowo utworzonej pracowni na nie
rozpakowanym generatorze impulsw i planowaem bliej nie sprecyzowane dowiadczenie. Tylko
rok? Nie, jednak czas mierzy si wydarzeniami, a nie obrotami Ziemi. Mam wraenie, e mino
dziesi lat. I nie tylko dlatego, e duo zrobiem i przeyem. Zaczem wicej myle o yciu, lepiej
rozumie siebie i innych, nawet troch zmieniem si - oby tylko na lepsze.
A mimo wszystko czuj jaki niedosyt - chyba z nadmiaru marze. Wszystko, co planowaem,
udawao si. Ale udawao si nie tak, jak chciaem - z trudnociami, z przeraajcymi komplikacjami,
z rozczarowaniami... Takie jest ycie. Marzenia ludzkie nigdy nie wyznaczaj rozczarowa ani
upadkw. To przychodzi samo. Rozumiem to doskonale, ale nie mog si z tym pogodzi.
...Kiedy syntetyzowaem dubla numer 3 (dla innych Krawca) mglicie marzyem, e w maszynie co
szczknie i... na wiecie pojawi si prawdziwy rycerz bez lku i skazy! Nic nie szczkno. Dobry jest,
zego sowa nie mona powiedzie, ale co z niego za rycerz - trzewy, rozsdny i ostrony. A skd
waciwie mia si wzi rycerz, moe ze mnie?
Durniu, romantyczny durniu! Wci liczysz na to, e przyroda wyrczy ci i sama da ci absolutnie
pewny sposb. W niczym ci nie wyrczy i niczego ci nie da. Po prostu nie posiada odpowiedniej
informacji.
Do diaba! Czy naprawd nie mona? Czyby mia racj udoskonalony Kriwoszein-Krawiec?
...Istnieje sposb uratowania wiata przez nacinicie guzika, mona by go zastosowa w przypadku
wojny termojdrowej. Ukry w gbokim szybie kilka maszyn-matek, w ktrych zawarta byaby
informacja o ludziach (kobietach i mczyznach) oraz duy zapas odczynnikw. I gdyby na spopielonej
Ziemi zabrako ludzi, maszyny ocal i odrodz ludzko. W kocu jest to jakie wyjcie z sytuacji.
Ale to te nie bdzie dobre. Takie wyjcie, oddane do dyspozycji wiatu, naruszy istniejc
rwnowag i w efekcie moe pchn ludzko ku wojnie jdrowej. Ludzko przeyje, bomby
atomowe jej nie zagraaj, no to im dooymy! - pomyli sobie jaki sprytny politykier. - Problem
Bliskiego Wschodu? Nie ma ju Bliskiego Wschodu! Problem wietnamski? Nie ma ju Wietnamu!
Kupujcie osobiste schrony przeciwatomowe dla duszy!
A wic znowu nie to. Wobec tego co jest to? I czy to w ogle istnieje?

Cz trzecia
Rozdzia pierwszy
Sen - najlepszy sposb walki z sennoci.
K, Prutkow - inynier, Szkic encyklopedii
Krtka jest noc czerwcowa: zaledwie zgas liliowy zachd, a ju na poudniowym wschodzie, za
Dnieprem, niebo znowu zaczyna si rozjania. Ale i krtka noc jest noc: dziaa na ludzi jak kada
inna. pi mieszkacy nocnej pkuli planety. pi obywatele miasta Dnieprowska. pi wielu spord
uczestnikw opisywanych wydarze.
Niespokojnie pi Matwiej Onisimow. Dugo nie mg zasn: pali, krci si w ku, niepokoi on.
Rozmyla o tym, co zaszo. Wreszcie, kiedy zmczony zdrzemn si, wzburzony umys zgotowa mu

skandaliczny sen: w trzech parkach miejskich znaleziono zwoki trzech osb zastrzelonych z broni
palnej. Lekarz sdowy Zubato, ktremu nie chciao si przeprowadza dochodzenia w sprawie
kadego z zabjstw oddzielnie, wymyli wersj, e wszyscy trzej zostali zabici jednym strzaem, ktry
przeszed na wylot. W celu wykazania susznoci swojej hipotezy posadzi zwoki wszystkich ofiar na
marmurowym stole sekcyjnym. Zwoki obejmoway si nawzajem, a przestrzay uoyy si w jednej
linii.
Onisimow, ktry zwykle miewa sny tylko czarno-biae, nieostre, jak ze zniszczonej tamy filmowej,
widzia ten obraz przestrzennie, w barwach i z wraeniami wchowymi: trzech Kriwoszeinw ogromnych, nagich, rowych i pachncych misem - patrzy na niego z fotogenicznym umiechem.
Obudzi si z uczuciem protestu... Ale sen spowodowa, e zacza mu si zarysowywa nowa wersja:
Kriwoszein zosta zamordowany, a w pracowni gotowano jego zwoki. Przecie zwoki zawsze s
najwaniejszym dowodem, a ukry je lub zakopa - rzecz niepewna i niebezpieczna: mog zosta
odnalezione i rozpoznane. Wobec tego gotowali je czy te prbowali zniszczy w specjalnym pynie,
a poniewa sprawa nie bya atwa, przeliczyli si, co im nie wyszo i przewrcili zbiornik. Dlatego
zwoki, znalezione przez technika Prachowa, byy ciepe. Dlatego tak szybko rozoyy si
przesiknite odczynnikiem tkanki mikkie i pozosta tylko szkielet. Laboranta przygnit zbiornik,
a drugi sprawca, ten, ktry wczoraj stroi przed nim miny (mistyfikator, cyrkowiec, jakie maski
gumowe czy trening mimiczny? - wiadomo, spryciarze z nich!) zbieg. I zorganizowa sobie alibi swoimi maskami i technik mimiczn mg i moskiewskiego profesora wprowadzi w bd. A jego
dokumenty to dobrze wykonane faszerstwo.
Onisimow zapali jeszcze jednego papierosa. A jednak caa ta sprawa nie pachnie zwykym
przestpstwem kryminalnym. Jeli przestpcy pracuj i tu, i w Moskwie - a przy tym ani ch zysku,
ani porachunki osobiste, ani seks nie wchodz w gr - to... chyba Kriwoszein istotnie dokona
powanego odkrycia. Trzeba bdzie jednak skoni jutro pukownika, eby zgodzi si na przekazanie
ledztwa organom bezpieczestwa! (Chocia Onisimow nie dowie si nigdy, jak sprawy wyglday
w rzeczywistoci, trzeba jednak odda sprawiedliwo jego zdolnociom ledczym. Bo rzeczywicie,
nie kady potrafi, nie rozumiejc zupenie sprawy, tylko na podstawie zewntrznych, przypadkowych
faktw skonstruowa logicznie niesprzeczn wersj!)
Pomylawszy to, Onisimow uspokojony usn. Teraz przynio mu si co przyjemnego: awansowano
go za rozwizanie takiej sprawy... Ale sny jeszcze trudniej poddaj si marzeniom ni realna
rzeczywisto. Nagle Onisimow zaczyna wciekle stka przez sen, a wyrwana ze snu ona
niespokojnie pyta: Matiusza, co ci jest? Przynio mu si, e w Komendzie wybuch poar i spon
nowy plan etatw...

Arkadij Azarow usn zaledwie przed chwil, i to dopiero po dwu tabletkach nasennych: rano
przebudzi si z fatalnym samopoczuciem. I on nie mg opdzi si od myli zwizanych z zajciem
w pracowni nowych systemw... Ju dzwonili z Komitetu Miejskiego: Znowu awaria u was,
profesorze? I ofiary w ludziach? Skd oni si tak szybko wszystkiego dowiaduj! Teraz si zacznie:
wezwania, komisje, wyjanienia... C, po to istnieje dyrektor, za to mu pac, eby go wszyscy
szarpali! I przez takie wanie sprawy, w ktrych nic nie zawini, kwestionowana jest jego uczciwa,
twrcza praca; Azarow poczu si samotny i nieszczliwy.
Nie trzeba byo organizowa tej pracowni poszukiwa losowych. Postpi wbrew sobie. Przecie
myl, e drog prb losowych i dowolnych kombinacji mona pozna prawd, doj do prawidowych
decyzji w nauce, bya gboko sprzeczna z ca jego natur. I w dalszym cigu jest sprzeczna. Metoda
Monte Carlo... Ju nazwa mwi sama za siebie! C moe by gorszego dla eksperymentatora ni

wiara w przypadek? Bada - choby nawet za pomoc przyrzdw i maszyn - swoje szczcie w grze,
zamiast logicznie analizowa problem i w sposb pewny i niespieszny zblia si do rozwizania!
Oczywicie, mona w ten sposb konstruowa niby-naukowe systemy i algorytmy, ale czy nie
przypominaj one tych systemw, ktrymi posuguj si hazardzici w nadziei wygranej i trac cae
majtki? No dobrze, zmieni nazw pracowni. I co z tego? Sens pozosta ten sam. Puci wszystko na
ywio, sdzc, e skoro istnieje taki kierunek w wiatowej systemologii, to niech i u nas si rozwija...
No, i rozwin si!...
Wtedy Azarow nie podzieli si z Kriwoszeinem swymi wtpliwociami, aby nie zgasi jego
entuzjazmu, zapyta tylko: I jakich to osigni spodziewa si pan po... ee... poszukiwaniach
losowych? Kriwoszein odpowiedzia: Przede wszystkim chc opanowa metodyk - i to spodobao
si Azarowowi bardziej, ni gdyby inynier prbowa go oszoomi swymi koncepcjami.
Nie, on nie ogranicza si do opanowywania metodyki - Azarow przypomnia sobie pracowni,
urzdzenie podobne do omiornicy, obfito przyrzdw i szka laboratoryjnego. - Rozkrci jak
du prac eksperymentaln... Czyby wyszo mu to, co referowa na Radzie Naukowej? Ale wszystko
zakoczyo si zwokami. Zwokami, ktre przemieniy si w szkielet! - Azarow poczu obrzydzenie
i wcieko. - Trzeba koczy z tymi pracami dowiadczalnymi, wiecznie z nimi jakie kopoty!
Absolutnie! Systemologia w istocie swojej jest nauk teoretyczn; analiz i syntez dowolnych
ukadw naley przeprowadza metodami matematycznymi i tyle... Trzeba rozwija teori... A jeli
chce si wam pracowa z maszynami - bardzo prosz, programujcie swoje zadania i idcie do orodka
obliczeniowego... Zreszt z tymi eksperymentami - profesor umiechn si odzyskujc spokj - nigdy
nie wiadomo, co wyjdzie: gupstwo czy odkrycie!
...Azarow mia zadawnione porachunki z naukami eksperymentalnymi, a jego sdy na ten temat byy
zdecydowane i niepodwaalne. Ponad trzydzieci lat temu mody fizyk Azarow bada proces
skraplania helu. Pewnego razu woy do naczynia Dewara kilka kapilar szklanych i pyn ochodzony
do temperatury dwu stopni w skali Kelvina niezwykle szybko wyparowa. Dwa litry drogocennego
w tamtych czasach helu przepady, eksperyment diabli wzili! Azarow w zoci oskary szklarza, e
ten podsun mu uszkodzonego Dewara; szklarz zosta ukarany... A dwa lata pniej kolega Azarowa
z tego samego roku studiw, Piotr Kapica, w analogicznym dowiadczeniu (wprowadzenie kapilar
szklanych do naczynia Dewara) odkry zjawisko nadciekoci helu!
Od tego czasu Azarow rozczarowa si do fizyki eksperymentalnej, pokocha pewny, surowy wiat
matematyki i nigdy tego nie aowa. Wanie matematyka daa mu saw: matematyczne podejcie
do problemw niematematycznych. W latach trzydziestych zastosowa swoje metody do problemw
oglnej teorii wzgldnoci, ktra krlowaa wwczas w umysach uczonych; pniej jego osignicia
pomogy w rozwizaniu wanych zada wynikajcych z teorii reakcji acuchowych w uranie
i plutonie. Potem zastosowa swoje metody do problemw katalizy chemicznej polimerw, a obecnie
sta na czele bada nad ukadami dyskretnymi w systemologii.
E, to cigle nie o to chodzi! - rozzoci si na siebie Azarow. - C tam waciwie zdarzyo si
w pracowni Kriwoszeina? Pamitam, ubiegej jesieni przychodzi do mnie, chcia porozmawia...
O czym? Oczywicie, o pracy. Spawiem go, nie miaem czasu... Zawsze to, co pilne, uwaa si za
najwaniejsze... A trzeba byo porozmawia, teraz wiedziabym, o co chodzi. Pniej ju do mnie si
nie zwraca. Oczywicie, tacy ludzie s ambitni i niemiali... Zaraz, jacy ludzie? Jaki Kriwoszein? A c
ty o nim wiesz? Kilka referatw na seminariach, wystpienie na Radzie Naukowej, kilka odpowiedzi
i zapyta pod adresem innych referentw, a poza tym kanialimy si sobie przy spotkaniach. Czy
mona na takiej podstawie cokolwiek o nim sdzi? Mona, w kocu nie najgorzej znasz si na
ludziach, Azarow... To by aktywny i twrczy czowiek, ot co. Takich ludzi mona od razu pozna po

zachowaniu. Wida u nich cig prac myli - nie kady to widzi, ale przecie jeste taki sam, wic
atwo ci pozna... Czowiek je, chodzi do pracy, wita si ze znajomymi, chodzi do kina, kci si ze
wsppracownikami, poycza pienidze, opala si - wszystko to robi autentycznie, a nie aby zby i myli, myli wci nad jednym. Nad koncepcj, ktra nie jest zwizana ani z jego zachowaniem, ani
z kopotami ycia codziennego, ale nic go od tej koncepcji nie oderwie. Ta koncepcja jest dla niego
czym najwaniejszym: z niej rodzi si nowe... I Kriwoszein by wanie taki. Szkoda, e by - ze
mierci kadego takiego czowieka znika z ycia co bardzo wanego. I kady czuje si potem jeszcze
bardziej samotny... No, do tego, co mi znowu po gowie chodzi?! -zreflektowa si Azarow. - Spa,
spa!

Harry Chiobok te nie mg dugo zasn: spoglda wci w owietlone w domu naprzeciw okna
mieszkania Kriwoszeina i prbowa odgadn: kto te tam moe by?
O godzinie jedenastej z bramy szybkim krokiem wysza Lena Koomyjec (Chiobok pozna j po
sylwetce i ruchach. Pomyla mimochodem: Trzeba by si z ni teraz bliej pozna, jest si czym
zaj), ale wiato palio si nadal. Chiobok zgasi lamp i usadowi si na parapecie z lornetk
teatraln, ale widoczno bya marna: zobaczy tylko cz szafy z ksikami i wzr z k olimpijskich
na cianie. Zapomniaa wiato zgasi czy co? A moe tam jeszcze kto jest? Moe zadzwoni na
milicj? A, niech ich tam, sami niech sobie radz. - Chiobok ziewn rozkosznie. - Moe to wanie
kto od nich tam czego szuka...
Wrci do pokoju i zapali nocna lampk - figurk nagiej kobiety ze sztucznego marmuru z arwk
w rodku. agodne wiato padao na niedwiedzi skr na pododze, bkitne ciany ze zocistymi
bocianami na tapetach, byszczce powierzchnie biurka na wysoki poysk, szaf biblioteczn, szaf
z ubraniem, stolik pod telewizor, pikowan row sof, ciemnoczerwony dywan ze scen antycznej
uczty - wszystko wok sprzyjao nastrojowi cakowitego zadowolenia. Chiobok rozebra si, podszed
do lustra w drzwiach szafy i zacz si sobie przyglda. Lubi swoj twarz: prosty, duy nos, gadkie,
ale nie tuste policzki, ciemny ws - mia w sobie co z Maupassanta... Niedawno wanie tak stojc
przed lustrem przymierza wyraz twarzy doktora habilitowanego nauk technicznych. Czego on chcia
ode mnie, ten Kriwoszein? - Chiobok poczu, jak trzsie nim przypyw gwatownej nienawici. - Co ja
mu zrobiem? Jego temat poparem, krewnego pomogem wsadzi do pracowni... Sam doktoratu nie
broni, a innym zazdroci! A moe mci si za to, e nie wykonaem zamwienia na ZCE-2? No, zreszt
wszystko jedno: Kriwoszeina ju nie ma. Wykoczy si. Tak wanie bywa. W yciu w ostatecznym
rozrachunku wygrywa ten, kto przeyje przeciwnika.
Chiobok ucieszy si z niezamierzonej gbi tej myli. Hm... Trzeba zapamita i puci dalej.
W ogle naley stwierdzi, e Chiobok nie by taki gupi, jak mona by sdzi na podstawie jego
zachowania. Po prostu za gwarancj sukcesu yciowego przyj regu, e od durnia mniej si
wymaga. Nikt nigdy nie spodziewa si po nim ani sensownych myli, ani wiedzy. Dlatego te, kiedy
demonstrowa jakiekolwiek wiadomoci lub wygasza, choby marniutkie, ale jednak myli,
wydawao si to tak mi niespodziank, e wsppracownicy myleli: Nie docenialimy jednak
Chioboka..., i starali si yczliwoci naprawi krzywd. W ten sposb trafiay do Zagadnie
systemologii jego prace, po ktrych redaktorzy z gry niczego nie oczekiwali, a w ktrych
niespodziewanie znajdowali okruszyny sensu. W ten sam sposb Chiobok oddawa prace
zleceniodawcom, ktrzy nie oczekiwali po nim niczego dobrego. I tylko na habilitacji si polizn...
Ale nic, i tak bdzie gr!
Przyjemne myli i barwne nadzieje ukoysay Chioboka. Zasn mocno i bez marze sennych, tak jak
spali chyba ludzie w epoce kamiennej.

Szczliwie umiechajc si spa wrciwszy ze suby nocnej w miecie milicjant Hajewoj.

Popakawszy z alu do Kriwoszeina i do siebie usna Lena.

Ale nie wszyscy pi... Zwycisko walczy z sennoci starszy sierant milicji Gooworiezow, pilnujcy
pracowni nowych systemw. Siedzi na ganeczku, pali, patrzy na gwiazdy nad drzewami. W trawie nie
opodal co zaszelecio. Powieci latark - z opianw patrzy na niego czerwonooki krlik albinos.
Starszy sierant psykn, krlik skry si w ciemnoci, Gooworiezow nie wiedzia, co to za krlik.

Wiktor Krawiec krci si na twardej pryczy w jednoosobowej celi aresztu ledczego, pod wenianym
kocem cuchncym rodkami dezynfekcyjnymi. By w tym stanie pobudzenia nerwowego, ktry nie
pozwala zasn.
I co teraz bdzie? Jak bdzie? Wykrci si doktorant Kriwoszein czy pracownia i praca przepadn?
I co jeszcze mog zrobi ja sam? Wypiera si? Przyzna si? Do czego? Obywatelu kapitanie,
zawiniem dobrymi chciami; dobrymi chciami, ktre na nic si nie przyday... Oczywicie, to musi
by cikie przewinienie, skoro tak wyszo. Cigle pdzilimy; prdzej, prdzej! - opanowa w peni
odkrycie, doj do cakowicie niezawodnej metody. Ja te, chocia nie zdawaem sobie z tego
sprawy -spodziewaem si, e j znajdziemy... Ewolucja dostarczaa czowiekowi kad now
informacj stopniowo, metod ostronych prb i niewielkich odchyle, sprawdzaa jej przydatno w
niezliczonej iloci dowiadcze. A my chcielimy wszystko w jednym eksperymencie!
Trzeba byo od samego pocztku wyrzuci z myli rozwaania o moliwych skutkach spoecznych,
pracowa otwarcie i spokojnie, jak wszyscy. Koniec kocw ludzie nie s dziemi, sami powinni
wiedzie. Do wszystkiego doszlimy: e czowiek to niezwykle zoony biakowy system kwantowomolekularny, e jest naturalnym produktem ewolucji i stanowi informacj zapisan w roztworze.
Jedno tylko przeoczylimy: e czowiek jest czowiekiem. Woln istot. Panem swego ycia i czynw. I
e wolno ta zrodzia si dawno przed wszystkimi buntami i rewolucjami, tego odlegego dnia, kiedy
czekoksztatna mapa zamylia si: mona wle na drzewo i zerwa owoc, ale mona te sprbowa
strci go kijem trzymanym w apie. Jak lepiej? Myl miaa uzasadnienie: mapa widziaa, jak w czasie
burzy uamana ga strcaa owoce... Wolno to swoboda wyboru wariantw wasnego
zachowania, jej rdem jest wiedza. Od tego czasu kade odkrycie, kady wynalazek dawa ludziom
nowe moliwoci, czyni ich coraz bardziej wolnymi.
Co prawda, byy odkrycia (nieliczne), ktre mwiy ludziom: nie mona! Nie mona zbudowa
perpetuum mobile pierwszego ani drugiego rodzaju, nie mona przekroczy prdkoci wiata, nie
mona jednoczenie dokadnie okreli prdkoci i pooenia elektronu... Ale nasze odkrycie niczego
nie zakazuje i niczego nie likwiduje, nasze odkrycie mwi: mona!
Wolno... To nie takie proste: uwiadomi sobie wasn wolno w wiecie wspczesnym, mdrze
i trzewo wybiera warianty swego zachowania. Nad czowiekiem ci miliony lat, kiedy prawa
biologiczne jednoznacznie okrelay zachowanie jego zwierzcych przodkw i wszystko byo proste.
Teraz te chciaby zwali win za wasne bdy i gupot na okolicznoci, pech, chciaby pokada
nadzieje w Bogu, w silnej indywidualnoci, w szczciu, byle samemu nie czu si winnym. A kiedy
nadzieje run, chodzi i szuka koza ofiarnego - on sam, ktry je budowa, niczemu nie jest winien! Tak,
ludzie idcy po linii najmniejszego oporu nie znaj wolnoci...

Otwr w drzwiach celi odsonito i do wntrza wpad promyk wiata; zasonia go twarz wartownika.
Sprawdza pewnie, czy niespokojny aresztant nie planuje nowej ucieczki. Wiktor Krawiec rozemia si
bezgonie: rzeczywicie, areszt to najlepsze miejsce do rozwaa o wolnoci! Z zadowoleniem
uwiadomi sobie, e pomimo wszystko poczucie humoru jeszcze go nie opucio.

Dubel Adam-Herkules siedzia na awce koo przystanku trolejbusowego na opustoszaej ulicy


i wspomina. Wczoraj, kiedy szed z dworca, rozmyla o oddziaywaniu trzech potokw informacji
(nauki, ycia i sztuki) na czowieka i przysza mu do gowy nie sprecyzowana, ale bardzo wana
koncepcja. Przerwao mu tych trzech ze swoim bzdurnym sprawdzaniem dokumentw, eby ich...
Pozostao wraenie, e by ju o krok od niezwykle wanego sformuowania. Szkoda.
Sprbujmy jeszcze raz. Zastanawiaem si: jak informacj i w jaki sposb mona uszlachetni
czowieka? Kriwoszein mia pomys zsyntetyzowania rycerza bez lku i skazy - pomys przejem od
niego, nie wolno mi go porzuci... Odrzuciem informacj pochodzc ze rodowiska, a take z nauki,
poniewa ich oddziaywanie na czowieka rwnie dobrze moe by pozytywne, jak i negatywne...
Pozostao lir uczu szlachetnych budzenie - sztuka. Istotnie, sztuka je budzi. Tylko lira jest bardzo
niedoskonaym narzdziem: pki brzdka, czowiek szlachetnieje, ale niech tylko przestanie wszystko mija. Co pozostaje oczywicie, ale mao, powierzchowna pami o obejrzanym
przedstawieniu czy te przeczytanej ksice... No, dobrze, a gdyby wprowadzi do maszyny-matki t
informacj przy syntezie jakiego czowieka: powiedzmy, zapisa w niej zawarto wielu ksiek,
pokaza doskonae filmy? Bdzie to samo: tre zapisze si powierzchownie w pamici i tyle. Przecie
ksika jest o kim innym!
Aha, o tym te mylaem: midzy rdem informacji artystycznej i jej odbiornikiem - konkretnym
czowiekiem - istnieje jaka przezroczysta ciana. Co to za ciana? Niech to diabli! Czy dowiadczenie
yciowe zawsze musi by gwnym czynnikiem w ksztatowaniu osobowoci czowieka? Czy
koniecznie trzeba samemu cierpie, aby poj cierpienia innych? Popenia bdy, aby nauczy si
waciwie postpowa? Jak dziecko, ktre musi si oparzy, aby nie wsadzao palcw w ogie... Ale
przecie dowiadczenie yciowe jest bardzo trudn nauk, nie kady da sobie z ni rad. ycie moe
uszlachetni, ale moe te zepsu, spodli; moe uczyni czowieka mdrym, ale moe go i ogupi
Adam zapali, zacz chodzi dookoa awki.
Informacja artystyczna nie jest opracowywana przez czowieka do koca, a do takiego stopnia, aby
rozwizywa na jej podstawie wasne zadania yciowe. Zaraz! Informacja nie jest opracowywana do
koca... To ju byo. Kiedy? No, przecie na samym pocztku eksperymentu. Pierwotny ukad: czujniki
- blok krystaliczny - maszyna, nie przyswaja informacji ode mnie... od Kriwoszeina - wszystko jedno!
I wtedy zastosowaem sprzenie zwrotne!
Teraz Adam ju nie chodzi, ale biega po zaplutym chodniku od kosza na odpadki do latarni i z
powrotem.
Sprzenie zwrotne, niech to diabli! Sprzenie zwrotne, ktre tysickrotnie zwiksza efektywno
systemw informacyjnych... Std ciana, std maa efektywno sztuki - brak sprzenia zwrotnego
midzy rdem i odbiornikiem informacji. Pewnie, co tam jest: listy, spotkania z czytelnikami,
krytyka, ale to za mao. Powinno by bezporednie techniczne sprzenie zwrotne, ktre
modyfikowaoby dostarczon czowiekowi informacj artystyczn odpowiednio do jego osobowoci,
charakteru, zdolnoci, pamici, nawet wygldu zewntrznego i danych personalnych. W ten sposb
mona byoby symulowa w procesie syntezy krytyczne sytuacje (niech si sam myli, niech uczy na

bdach, szuka prawidowych decyzji!), otworzy przed nim jego wasny - a nie wymylonego
bohatera - wiat wewntrzny, zdolnoci, zalety i wady, pomc, aby sam zrozumia i odnalaz siebie...
I wtedy ta wielka informacja stanie si jego dowiadczeniem yciowym na rwni z informacj ycia
codziennego, uoglnion prawd, na rwni z prawdami naukowymi. To bdzie ju jaka inna sztuka:
nie pisarska, nie aktorska, nie muzyczna - wszystko poczone, wyraone potencjaami
bioelektrycznymi i reakcjami chemicznymi. Sztuka Syntezy Czowieka!
Nagle przystan. Dobrze, ale jak to zrealizowa w maszynie-matce? Jak zrealizowa w niej takie
sprzenie zwrotne? Nieatwo... No, tak: dowiadczenia, dowiadczenia i jeszcze raz dowiadczenia zrobimy! Potrafilimy w kocu zbudowa sprzenie zwrotne midzy blokami ukadu. Najwaniejsze,
e jest koncepcja!...

Wano Androsjaszwili rwnie nie mg usn w swym podmoskiewskim domku. Sta na werandzie
i sucha szelestu nocnego deszczyku... Dzi na posiedzeniu katedry oceniano postpy doktorantw.
Najgorzej wypad Kriwoszein: w cigu roku nie zda ani jednego egzaminu, na wykady i zajcia
laboratoryjne uczszcza ostatnio bardzo rzadko, a w dodatku nie przedstawi jeszcze tematu pracy
doktorskiej. Profesor Wadimir Walerno sdzi, e Kriwoszein tylko niepotrzebnie zajmuje miejsce na
studiach doktoranckich, biorc niezasuenie stypendium, i e niele byoby zwolni to miejsce dla
bardziej perspektywicznego doktoranta. Androsjaszwili chcia przemilcze, ale nie wytrzyma
i nagada mu mnstwo ostrych, gwatownych sw o bezdusznoci w ocenie modych pracownikw
naukowych, o lekcewaeniu... Walerno by oszoomiony, a sam Androsjaszwili czul si w tej chwili
gupio; cile mwic, Walerno na takie zarzuty nie zasuy.
Profesor Androsjaszwili niejeden wieczr przemyla nad cudownym ozdrowieniem doktoranta po
uderzeniu soplem, wspomina rozmow o sterowaniu przemian materii w ustroju i doszed do
wniosku, e Kriwoszein odkry i opanowa zdolno szybkiej regeneracji tkanek, wystpujc
w przyrodzie tylko u niszych zwierzt. Mczyo go, e nie by w stanie poj, w jaki sposb
Kriwoszein do tego doszed. Czeka, e doktorant mimo wszystko przyjdzie do niego i opowie:
Androsjaszwili gotw by zapomnie uraz, nawet zobowiza si do milczenia, jeli to bdzie
konieczne, byle si tylko dowiedzie! Ale Kriwoszein milcza.
Teraz Androsjaszwili mia do siebie pretensj, e wczoraj, kiedy wezwano go do wideotelefonu
milicyjnego, nie prbowa nawet si dowiedzie, dlaczego i za co zatrzymano doktoranta.
Narozrabia? Ale kiedy: rano jeszcze wpad do Zakadu, eby zawiadomi, e na kilka dni jedzie do
Dnieprowska. Druga tajemnica Kriwoszeina... - umiechn si profesor. Ale niepokj nie mija.
Dobrze, jeli to nieporozumienie, ale jeeli co powanego... Mimo wszystko Kriwoszein jest jednak
autorem i posiadaczem wanego odkrycia. Wanego dla Czowieka. To odkrycie nie moe zagin.
Nieoczekiwanie pojawia si myl: ..Trzeba lecie do Dnieprowska. Dumna krew grala i czonkakorespondenta zawrzaa: on, Wano Androsjaszwili, pdzi, aby wycign z kopotw doktoranta,
ktry zaplta si w jakie ciemne i wtpliwe sprawki! Doktoranta, ktrego z litoci przyj do Zakadu
i ktry obrazi go ciko brakiem zaufania!
Cche, zaraz: pdzi! - profesor potrzsn gow uspokajajc samego siebie. - Po pierwsze, sam nie
wierzysz, e Kriwoszein popeni jakie przestpstwo; to do niego niepodobne. Musiao si tam
zdarzy albo nieszczcie, albo nieporozumienie. Trzeba pomc. Po drugie, marzye o sytuacji, ktra
pozwoliaby ci zdoby jego zaufanie, zbliy si do niego. To wanie jest taka sytuacja. Moe on ma
powane podstawy, eby si kry. Ale niech nie myli, e Androsjaszwili jest czowiekiem, na ktrego
nie mona liczy, ktry z niskich pobudek umywa rce. Nie! Oczywicie i w Dnieprowsku nie bd go

wypytywa. Jeli bdzie chcia, sam opowie. Ale odkrycia naley strzec. Ono jest waniejsze od mojej
mioci wasnej.
Androsjaszwili poczu si lekko i spokojnie. Pokona siebie samego i podj mdr decyzj...

Doktorant Kriwoszein te nie spa. W dalszym cigu czyta dziennik.

Rozdzia drugi
Zgodnie z nauk Buddy, aby uwolni si od cierpie, naley wyrzec si dbr doczesnych.
Niech mi kto powie, jakich dbr mam si wyrzec, eby przesta mnie bole zb. I to szybko!
K. Prutkow - inynier, myl bez numeru
5 stycznia. No i znalazem si w sytuacji czowieka-brulionu, wzorca dla coraz doskonalszych kopii.
I chocia sam jestem ich twrc, niezbyt to przyjemne.
- Przystojny jest ten twj krewny - powiedziaa mi Lena, kiedy poznaem ich ze sob podczas wieczoru
sylwestrowego. - I sympatyczny.
Po powrocie do domu wpatrywaem si w swoje odbicie w lustrze: ponury obraz... I w rozmowie jest
byskotliwy, gdzie mi do niego.
Nie, nie. Wiktor Krawiec zachowuje si w stosunku do Lenki po dentelmesku. Albo dziaaj stare
wspomnienia (ktnia z dublem nr 1), albo zdaje sobie spraw ze swego powodzenia u kobiet,
w kadym razie na zewntrz zachowuje si obojtnie. Ale gdyby tylko chcia, tyle bym j widzia...
...Kiedy idziemy razem przez osiedle lub park, dziewczta, ktre dawniej ledwie mnie zauwaay,
teraz gono i wesoo woaj:
- ...Dzie dobry, panie inynierze! - a jednoczenie przenikliwie wpatruj si w idcego obok
nieznajomego.
A jak on jedzi na nartach! Wczoraj we troje wyjechalimy za miasto, no i razem z Len pozostawili
mnie daleko z tyu. A jak taczy na balu sylwestrowym!
Nawet sekretarka Ninoczka, ktra dawniej nawet drogi nie znaa do pawilonu, teraz co chwila
przynosi mi jakie papierki z sekretariatu.
- Dzie dobry, panie inynierze. Dzie dobry, Witia... Ach, jakie tu u was ciekawe rzeczy... Tyle rurek...
Sowem, codziennie obserwuj siebie nie tylko takiego, jaki jestem, lecz take takiego, jakim
mgbym by, gdyby nie... Gdyby nie co? Gdyby nie gd podczas wojny i pniej, gdyby nie rodzinne
podobiestwo do niezbyt piknego, niestety, rodzica, (Wykapany tata, patrzcie, jaki pyzaty rozczulali si, bywao, krewni), gdyby nie wyboje na drodze yciowej, gdyby nie szkodliwy tryb ycia pracownia, biblioteka, mieszkanie, rozmowy, rozmylania, opary odczynnikw i cakowity brak
wysiku fizycznego. A przecie naprawd nie chciaem sta si nieadnym, otyym, przygarbionym
przecitniakiem. Samo tak wyszo.
W zasadzie powinienem by z siebie dumny - przeskoczyem przyrod! Co mi jednak przeszkadza...

Nie, nie, mimo wszystko caa ta historia to poroniony pomys. Przypumy, e doprowadzimy metod
sterowanej syntezy do doskonaoci. Bd powstawa wspaniali ludzie. Silny, zdrowi, pikni,
uzdolnieni, energiczni, wyksztaceni. No, wprost tacy krlowie ycia, jak ci z plakatu: Na ksieczk
odoyem, pikny garnitur nabyem. A ci, na podstawie ktrych ich stworzono, to jakby bruliony
naszkicowane przez ycie? Za co maj by poniani? Pikna nagroda za ycie: ubolewanie nad wasn
niedoskonaoci, myl, e si nigdy nie zostanie doskonaym dlatego, e zamiast sprawnej maszyny
wydaa ci na wiat zwyka mama! Mimo wszystko nasz sposb syntezy jest skierowany przeciwko
ludziom. I nie tylko przeciwko zym, ale wszystkim, gdy kady z nas jest w jaki sposb niedoskonay.
Wyglda na to, e take i dobrzy, ale zwykli (nie sztuczni) ludzie bd musieli ustpi miejsca w yciu?
O! Wanie taki jeste, Kriwoszein - gruboskrny nosoroec... Dopki tobie samemu co do ywego
nie dopiecze, nic do ciebie nie dociera. Zakuta paa - jak zwyk mawia ojciec. No dobra, niewane,
jak, ale wane, e dotaro.
Test si nad czym zastanowi... Ostatecznie wszystkie ludzkie wady maj podobne pochodzenie wszystkie s przegiciami. Wemy choby tak dobr i cenn we wspyciu cech charakteru prostoduszno. Zaprogramowana jest w nas od dziecistwa. Ale niech tylko przyroda zawiedzie,
wychowanie nawali, sytuacja yciowa uoy si nie tak - i zamiast prostodusznoci pojawia si senna
gupota. W taki sam sposb zamiast rozumnej ostronoci powstaje tchrzliwo, zamiast niezbdnej
w yciu wiary w siebie - faszywa zarozumiao, zamiast prostoty i zdrowego sceptycyzmu - cynizm,
zamiast trzewej pewnoci siebie - bezczelno, nieuleczalne chamstwo, zamiast mdroci - spryt.
Wiele wyrae potwierdza nasz bezsilno wobec ludzkiej niedoskonaoci: artobliwe (so
nadepn na ucho, upucia niaka), naukowe (degradacja osobowoci, kompleks niszoci),
pobaliwe (nie dane mu to, brak mu tego daru)... Dawniej mwiono dar boy, w naszym
materialistycznym wieku zdolnoci wrodzone, a w istocie jeden diabe - od czowieka i tak to nie
zaley. Albo si to ma, albo nie.
A waciwie mona odgadn, czemu tyle jest nie dane. Czowiekowi pierwotnemu i ludziom
w dotychczasowych formacjach spoecznych doskonao nie bya niezbdna. Wystarczyo y,
pracowa, rozmnaa si, przejawia spryt yciowy - i wszystko w porzdku! Dopiero teraz, gdy wrd
naszych poj znalaza si nie utopijna, lecz realna idea komunizmu, powstaj prawdziwe wymagania
w stosunku do czowieka. Przymierzamy ludzi do tej przepiknej idei i a boli, gdy widzi si to, na co
wczeniej nie zwracao si uwagi...
8 stycznia. Przedstawiem w zarysie plon swoich przemyle Krawcowi.
- Chcesz zastosowa metod syntezy w stosunku do zwykych ludzi? - podsumowa natychmiast
bystry dubel numer 3.
- Owszem. Ale jak? - popatrzyem na niego z nadziej. A moe on i to wie?
Zrozumia moje spojrzenie i rozemia si.
- Nie zapominaj, e ja jestem tob. W kadym razie, pod wzgldem zasobu wiadomoci.
- Ale moe ty lepiej wiesz, co to za ciecz? - wskazaem na zbiornik. - Przecie wyszede z niej jak... jak
Afrodyta z piany morskiej. Skad i tak dalej?
- W dwu sowach?
- Moesz nawet w trzech.

- Prosz bardzo. Ta ciecz - to czowiek. Jej skad - to skad ciaa ludzkiego. Ponadto ta ciecz - to
samouczca si kwantowo-molekularna biochemiczna maszyna matematyczna o ogromnej
pojemnoci pamici i w kadej czsteczce tej cieczy zawarta jest jaka swoista informacja... To znaczy,
jakkolwiek by na to spojrze, ciecz maszyny-matki - to po prostu czowiek w fazie ciekej. I z tego
moesz sobie wycign wnioski naukowe, praktyczne i organizacyjne.
Mona byo wyczu, e nowy problem nie frapuje go tak mocno, jak mnie. Prbowaem rozgrza jego
wyobrani.
- Witek, a co bdzie, jeeli ten sposb to wanie to? Przecie on jest przeznaczony dla zwykych
ludzi, a nie...
- A ide ty do... (Oj, oj! Sztuczny czowiek, a tak si wyraa...) Zdecydowanie nie zgadzam si
rozpatrywa naszej pracy z pozycji to - nie to, a take nie mam nic wsplnego z przysig, ktrej
nie skadaem! W naszych czasach naley mie spokojniejszy stosunek do przysig! (Hm, jeeli to ma
si nazywa spokojny stosunek...) Chcesz zastosowa odkrycie do przeksztacania ludzi?
- W aniow... - dolaem oliwy do ognia.
- Do diaba z cholernymi anioami! Informacyjne przeksztacenie homo sapiens, i to wszystko! Tylko
w takim aspekcie moemy rozpatrywa problem.
Po raz pierwszy zobaczyem, jak wyszed z siebie... we mnie. I eby nie wiem co, Kriwoszeinowska
natura da o sobie zna. Ale najwaniejsze, e rozkrci si. A najniezbdniejsz rzecz, gdy si zaczyna
nowe badania, to uzyska napd wewntrzny, rozzoci si.
W wyniku szeciogodzinnej rozmowy (z przerw na obiad), posunlimy si o cztery kroki naprzd
w rozwizywaniu nowego problemu.
Krok pierwszy. Ludzie sztuczni i naturalni, sdzc ze wszystkiego (choby z tego, e zwyke poywienie
nie jest dla dubli trucizn), s biologicznie jednakowi. A zatem wszystko, co robi maszyna-matka
z dublami, mona w zasadzie (abstrahujc od trudnoci natury technicznej - jak pisuje si
w publikacjach naukowych) przenie na ludzi zwykych.
Krok drugi. Maszyna-matka dokonuje przeksztace w zbiorniku bez adnych urzdze
mechanicznych i aparatury sterujcej. Zatem sama ciecz jest ukadem kontrolno-sterujcym,
a zarazem wykonawczym mechanizmem biochemicznym. Realizuje ona w zbiorniku, jak
powiedzieliby biolodzy, sterowan przemian materii...

- O, do diaba! - mrukn doktorant i nerwowo zapali papierosa.

...albo cilej: przeksztaca informacj zewntrzn w strukturalne zapisy w materii - wytwarza


czsteczki organiczne, komrki, krwinki, tkanki...
Krok trzeci. Jaka jest zasada przeksztacania czowieka w maszynie-matce? Sztuczny dubel powstaje
w niej jako przeduenie i rozwinicie ukadu maszyny. W stadium przezroczystoci odbiera ju
wraenia i czuje si czowiekiem, lecz aktywnie dziaa nie moe (dowiadczenie z Adamem
i wiadectwo Krawca). Nastpnie dubel dochodzi do stadium nieprzezroczystoci, odcza si od
ciekego ukadu maszyny-matki (albo ukad od niego), uzyskuje wadz nad sob i wychodzi... nie,
trzeba naukowo! - oddziela si od maszyny. Ze zwykym czowiekiem naleaoby prawdopodobnie

postpowa w kolejnoci odwrotnej, to znaczy przede wszystkim wczy go w obwd maszyny. Czyli
technicznie - zanurzy ciao w cieczy.
Krok czwarty. Ale czy czowiek wczy si do obwodu maszyny-matki? Przecie konieczny jest ni
mniej, ni wicej - mimo wszystko na tyle mam wiadomoci z neurofizjologii, czytaem Ashbyego tylko peny kontakt caej sieci nerwowej czowieka z ciecz. A nasze przewodniki (nerwy) ju s
odizolowane od rodowiska zewntrznego skr, innymi tkankami, komi czaszki. eby si z nimi
zetkn, cieky ukad musiaby przenikn do wntrza ciaa...
Stwierdzilimy, e moe przenikn. Przecie czowiek to roztwr. Co prawda nie wodny (gdyby tak
byo, ludzie rozpuszczaliby si w wodzie). Wolnej wody w ciele czowieka nie jest zbyt duo. To tylko
analiza ilociowa zaciemnia obraz, przeklta hipnoza liczb, kiedy po rozoeniu ywej tkanki
uzyskujemy przekonujce wartoci: wody - 75 procent, biaek - 20 procent, tuszczw - 2 procent, soli
- 1 procent i tak dalej. Czowiek to roztwr biologiczny i wszystkie skadniki istniej w nim
w powizaniu i wzajemnej zalenoci. S w ciele cieke ciecze - lina, mocz, surowica krwi, limfa,
sok odkowy, mona je wla do probwki. Inne ciecze wypeniaj komrki w tkankach:
w miniach, nerwach, w mzgu - tu kada komrka jest sama jak gdyby probwk. Nawet koci s
nasycone pynami biologicznymi, jak gbka... Tak e czowiek, mimo braku odpowiedniego naczynia,
ma znacznie wicej podstaw, aby uwaa si za roztwr, ni ma ich powiedzmy,
czterdziestoprocentowy roztwr sody rcej.
Mwic dokadniej, czowiek to informacja zapisana w roztworze biologicznym... Od momentu
poczcia w roztworze tym zachodz przeksztacenia, tworz si minie, narzdy wewntrzne, nerwy,
mzg, skra. To samo - tylko szybko i w odmienny sposb - dzieje si w biologicznym roztworze
maszyny-matki. Tak e obojtnie, z jakiej strony na to si spojrzy, obie te ciecze s sobie bardzo
bliskie i ich wzajemne przenikanie jest cakowicie moliwe...
Bardzo chciao nam si kady domys i przypuszczenie natychmiast sprawdzi w maszynie, ale
opanowalimy si i przez cay dzie wiedli rozwaania teoretyczne. Do ju tej zabawy
z przypadkiem, wszystko naley najpierw dokadnie przemyle.
A zatem, przede wszystkim naley si wczy.
1 lutego. Ach, jake pikne byy teorie, ktre przymierzalimy do tego, co ju zostao zrobione! Gra
w koci, arytmetyka to - nie to - a przyjemnie wspomnie, jak to wszystko pasowao. O ile
trudniejsze jest zbudowanie nowej teorii, za pomoc ktrej mona osign nowe wyniki.
Na razie hipotetyczna mylca ciecz (cieky ukad) zachowuje si jak najzwyczajniejsza woda. Tyle
tylko, e jest troch gstsza.
Czy trzeba opisywa, jak nastpnego dnia skoro wit pobieglimy do laboratorium, jak zamierajc
w oczekiwaniu wsunlimy do zbiornika koniuszki palcw wskazujcych - wczajc si. I nic. Ciecz nie
bya ani zimna, ani ciepa. Stalimy tak z godzin - adnych wrae, adnych zmian.
Czy trzeba opisywa, jak kpalimy w cieczy ostatnie dwa krliki starajc si wczy je w obwd
maszyny? Maszyna-matka nie podporzdkowywaa si nawet rozkazowi Nie i nie rozpuszczaa
krlikw. Skoczyo si na tym, e zwierzta opiy si cieczy i nie zdoalimy ich odratowa.
Czy warto wspomina, jak wprowadzilimy do cieczy koce przewodw i na oscyloskopie ledzilimy
wahania pywajcych potencjaw? Wahania byy, krzywa przypominaa pi zapisu
elektroencefalograficznego. I co z tego?
I tak jest zawsze... Gdybym by nowicjuszem, dabym temu spokj.

6 lutego. Dowiadczenie: ja pogryem w cieczy palce, a Krawiec naoy czapk Monomacha


i zacz swoim palcem dotyka rnych przedmiotw. Czuem, jakich powierzchni dotyka! Oto co
ciepego (eberko kaloryfera, a oto co mokrego i chodnego (woy palec pod kran i puci wod)...
To znaczy, e mj palec wczy si?! Za jego porednictwem maszyna przekazuje mi zewntrzn
informacj o odczuciach... Tak, ale nie o te odczucia idzie. Potrzebne mi s sygnay (chociaby nawet
w postaci odczu) o pracy ciekego ukadu w zbiorniku!
10 lutego. Jeli dugo trzyma si rk w roztworze, skupiajc si na odczuciach, to czuje si bardzo
sabe swdzenie i pokuwanie w skrze... A moe to autosugestia? Wraenie jest bardzo sabe.
15 lutego. Maleki, niewinny, nic nie znaczcy wynik. W swojej skali ustpuje nawet produkcji
krlikw. Po prostu dzisiaj skaleczyem si w do i zagoiem ran.
- Widzisz - w zamyleniu powiedzia z rana Krawiec. - Do tego, eby mona byo odczu dziaanie
ukadu, niezbdne jest, eby dziaa. A po co waciwie miaby dziaa? Po c miaby wcza si
w ciebie, we mnie czy w krliki? Wszystko jest gotowe, w stanie informacyjnej rwnowagi.
...Nie wiem, czy rzeczywicie to ja doszedem szybciej do tego, co dalej robi (w kadym razie tak
sobie pochlebiam), czy te po prostu on nie mia ochoty zadawa sobie blu. Ale dowiadczenie
rozpoczem ja: zaburzyem rwnowag informacyjn w swoim ustroju.
Skalpel by ostry, z braku dowiadczenia rozpataem sobie do a do koci. Rk zalaa krew.
Woyem do do roztworu. Pyn dookoa zacz szybko purpurowie. Bl nie ustpowa.
- Czapk w, czapk! - krzykn Krawiec.
- Jak czapk, po co? - z blu i widoku krwi nie bardzo kojarzyem.
Wtedy on wcisn mi na gow czapk Monomacha, zaszczka przecznikami i bl ustpi
natychmiast. W cigu kilku sekund ciecz oczycia si z krwi. Poczuem w rce mie swdzenie i zacz
dzia si cud - na moich oczach do stawaa si przezroczysta!
Najpierw ukazay si czerwone sploty mini. Po minucie rozpyny si, a poprzez czerwonaw
galaretk zaczy biaawo przewieca kostki palcw. W pobliu cigien nadgarstka rytmicznie
pulsujc przetaczao krew liliowe naczynie.
Ogarn mnie lk i wyszarpnem rk ze zbiornika. Natychmiast poczuem bl. Do bya caa, tylko
byszczaa, jak posmarowana tuszczem. Z przezroczystych palcw ciekay cikie krople.
Sprbowaem porusza palcami, ale bez skutku. I nagle zauwayem, e ich koniuszki grubiej na
ksztat kropli... By to straszny widok.
- W z powrotem, rk stracisz! - krzykn Krawiec.
Woyem i skupiem ca uwag na skaleczeniu. Swdziao w przyjemny sposb wanie tam. Tak,
maszyno... to, to... - zachcaem j. Swdzenie stopniowo sabo i do ponownie staa si
nieprzezroczysta. Odetchnwszy z ulg, wycignem j - skaleczenia ju nie byo, tylko na jego
miejscu uwypuklaa si czerwonofioletowa blizna. W zagbieniach pojawiy si przezroczyste
kropelki surowicy. Blizna w przykry sposb pobolewaa i swdziaa. Z pewnoci nie byo to jeszcze
wszystko. Znowu opuciem rk do zbiornika... I znowu przezroczysto, swdzenie, To, to,
maszyno... Wreszcie swdzenie ustpio i do znowu staa si nieprzezroczysta.
Cae dowiadczenie trwao dwadziecia minut. A teraz sam nie mgbym wskaza miejsca
skaleczenia.

Trzeba sobie wszystko uporzdkowa... Najciekawsze jest to, e nie musiaem maszynie przekazywa
adnej szczegowej informacji, jak leczy skaleczenie, zreszt i tak nie potrafibym tego zrobi.
Bardzo moliwe, e moje zachcanie to, to te byo zbdne - samo odczucie blu zrodzio w moim
mzgu wystarczajco wymowne prdy czynnociowe.
Mona wic sdzi, e maszyna-matka wcza si na sygna o zakceniu rwnowagi informacyjnej
w ukadzie. Ale takim sygnaem moe by nie tylko bl - moe to by rozkaz woli, eby co w sobie
zmieni, niezadowolenie (nie to). A dalej mona sterowa za pomoc odczu.
Maleki, nic nie znaczcy w porwnaniu z ca reszt eksperyment. Przecie skaleczenie mona byo
zala jodyn, zabandaowa i tak by si zagoio...
Najwaniejszy eksperyment, najwiksze osignicie spord wszystkich uzyskanych podczas caego
roku pracy! Teraz odkrycie mona zastosowa nie tylko do syntezy i udoskonalania sztucznych dubli,
ale take do przeksztacania zoonego ukadu informacyjnego, zawartego w najbardziej
skomplikowanym roztworze biologicznym, ktry w uproszczeniu okrelamy nazw czowiek.
Przeksztacenie dowolnego czowieka!
20 lutego. Tak, cieky ukad wcza si do ustroju czowieka rwnie na rozkaz woli. Dzisiaj w ten
sposb pozbyem si owosienia na lewej rce a po okie. Zanurzyem rk w zbiorniku i naoyem
czapk. Rozkaz Nie to! skoncentrowany na wosach. Pokuwanie i swdzenie nasilio si. Skra
staa si przezroczysta. W cigu minuty wosy zniky.
Krawiec, posugujc si t metod, na maym i wskazujcym palcu w cigu piciu minut wyhodowa
dwucentymetrowe paznokcie. Nastpnie zanurzy w cieczy obie donie i przeksztaci rysunek linii
papilarnych w co podobnego do ladw bienika opony samochodowej. Potem prbowa przywrci
poprzedni rysunek, ale nie udao mu si, bo zapomnia, jak wyglda.
Teraz ju wiadomo, czemu nie udaway nam si prby z krlikami. Przecie nie maj one ani
wiadomoci, ani woli, ani poczucia niezadowolenia z siebie. To sposb dla czowieka. I tylko dla
czowieka!

Dalej doktorant czyta szybko, zapamitujc najwaniejsze szczegy. Przerzuca kartki dziennika
i jakby fotografowa je pamici. Wszystko byo dla niego zrozumiae. Kriwoszein i Krawiec inn drog
doszli do tego samego, co on - do sterowania przemian materii w ustroju czowieka. Z t rnic, e
za pomoc maszynyI to byo wanie bardzo wane, e za pomoc maszyny. Teraz jego odkrycie to nie unikat, nie rodzaj
uomnoci, ale wiedza o tym, jak mona przeksztaca samego siebie. Nie wystarcza sama metoda
przeksztacania - trzeba jeszcze dysponowa pen informacj o organizmie ludzkim. Takiej informacji
jednak nie mieli i mie nie mogli. A jego wiedz o odczuciach mona bdzie teraz zapisa
w maszynie i w ten sposb przekaza innym. Wszystkim ludziom. I kady czowiek bdzie mg
osign niesychan potg.
Doktorant w rozmarzeniu zmruy oczy i usiad wygodniej... Co tam walka z chorobami - o nich
wkrtce nie pozostanie nawet wspomnienie! Czowiek i bez maszyn opanuje wszystkie ywioy.
...Bkitne gbiny oceanw, do ktrych nie mona dotrze bez skafandra czy batyskafu. A czowiekdelfin, ktry wytworzy sobie skrzela i petwy, bdzie mg rozkoszowa si wodnym ywioem, y
w nim, pracowa i podrowa.

...Mona wybra i inny ywio - wytworzy sobie skrzyda, lata, szybowa jak orze w ciepych
powietrznych prdach.
...Zowrogie obce planety o atmosferze nasyconej trujcym chlorem, rozpalone przez soce i ar nie
ostygej jeszcze magmy albo pogrone w kosmicznym mrozie, zakaone mierciononymi
bakteriami. A czowiek bdzie mg na nich y tak swobodnie jak na Ziemi, bez skafandra i oson
biologicznych... Wystarczy mu tylko przestroi swj organizm tak, aby wykorzystywa chlor zamiast
tlenu, lub zastpi zwyke biako swoich tkanek zwizkami krzemoorganicznymi.
Przecie w czowieku nie to jest najwaniejsze, e oddycha tlenem. Nie jest rwnie wane, e ma
rce i nogi. Mona mie skrzela, skrzyda, petwy, oddycha fluorem, wymieni wgiel biaek na
krzem i mimo to pozosta czowiekiem. A mona te mie normalne koczyny, bia skr, gow
i dokumenty i nie by nim.

- Tak, ale... - Kriwoszein w zamyleniu opar si okciami o biurko i znowu wrci do notatek.
... - Znikn choroby i kalectwa, nie bd grone rany ani zatrucia. Kady bdzie mg sta si
odwany, silny, pikny, nauczy si mobilizowa rezerwy swojego organizmu, aby wykona prac,
ktra poprzednio wydawaa si ponad siy. Ludzie stan si jak bogowie!. No, co si tak mdrze
umiechasz? Przecie to jest wanie ten sposb nieograniczonego ulepszania czowieka!
- Mdry jestem, wic si mdrze umiecham - odpowiedzia chodno Krawiec. - Znw ci ponioso.
Mog z tego wyj jeszcze i inne rzeczy.
- Daj spokj! Czy kady czowiek nie stara si by lepszy, doskonalszy?
- Stara si - w miar swoich poj o tym, co jest dobre i doskonae. Mog z tego wynikn na przykad
kpiele kosmetyczne Kriwroszeina.
- Jakie znowu kpiele?
- A takie... po pi rubli za seans. Przychodzi jaka paniusia, rozbiera si za parawanem, zanurza si
w roztworze biologicznym. Operator, jaki tam ora Szerwerpupa, byy fryzjer damski, wkada sobie
na gow czapk Monomacha i kania si: Czyni moemy suy? Tera mnie pan zrb na
Bardotke - zamawia klientka - tylko eby bya oiut-ciut postawniejsza i bruneta. Mj chop gustuje
w brunetach... Czego si krzywisz? Nawet da orce na piwo. A klienci pci mskiej bd si robi na
supermczyzn Jeana Marais albo na pikno Pnocy - Olega Strienowa. A w nastpnym sezonie
bdzie moda na Lolobrigid i Witalija Zubkowa, tak jak teraz na ich fotosy...
- Ale mona przecie zaoy maszynie jak tam doln granic selekcji informacji... Jaki filtr
odrzucajcy pospolito i gupot. Albo wprowadzi sztywny program...
- ...ktry jednoczenie z wzorcami narzuciby masowemu odbiorcy bogat tre wewntrzn? A jeli
on nie zechce? Ma przecie prawo za swoje pienidze! A c to ja nienormalna jestem - wrzanie to
paniusia - e chcecie mnie poprawia?! Sami jestecie felerni! Rozumiesz, tpa nieustpliwo
postawy yciowej prostaka i filistra polega wanie na tym, e dla niego norm jest jego wasne
zachowanie.
- Ale mona tak zrobi, e nie bdzie ono norm dla maszyny.
- Hm... Proponuj, ebymy wykonali proste dowiadczenie. Bd tak uprzejmy, w palec do
zbiornika.

- Ktry?
- Wszystko jedno. Ktrego ci nie szkoda.
Zanurzyem serdeczny palec. Dubel naoy czapk i zbliy si do szafki chirurgicznej.
- Uwaga!
- Co ty robisz?! - wyszarpnem palec, widniao na nim skaleczenie, z ktrego sczya si krew.
Wiktor Krawiec possa swj palec i wytar krew ze skalpela.
- Teraz zrozumiae. Dla maszyny nie ma i nie moe by normy zachowania. Jej jest zupenie wszystko
jedno - co rozka, to i wykona.
Skaleczenia zagoilimy.
Krawiec sprowadzi mnie na ziemi. Otrzewiaem. My, wynalazcy, jestemy marzycielami. Edison te
zapewne myla, e przez telefon ludzie bd przekazywa sobie wycznie dobre i potrzebne wieci,
a na pewno nie spodziewa si, e bd plotkowa, robi anonimowe donosy, albo dla kawau
wzywa pogotowie do zupenie zdrowych znajomych... Wszyscy jestemy tacy sami - marzy nam si
dobro, a gdy ycie wywraca na opak ide wynalazku, zaamujemy rce: Ludzie, co wy robicie?!
Przeklestwo nauki polega na tym, e stwarza ona sposoby i nic wicej. Na przykad my: mamy tylko
sposb przeksztacania informacji w ukadzie biologicznym. Z jego pomoc mona map
przeksztaci w czowieka. Ale mona te i odwrotnie.
Ale nie mona, nie wolno myle, e i po naszym odkryciu wszystko bdzie tak jak dawniej! Nie ze
wzgldu na nauk, ale na ycie. Nasze odkrycie przeznaczone jest wanie dla niego. Nie niszczy, nie
zabija, ale tworzy. Moe szukamy nie tam, gdzie trzeba. Moe chodzi nie o waciwoci maszyny, lecz
czowieka?

Doktorant koczy czytanie dziennika przy akompaniamencie niepokojcych myli. A moe


nadaremnie wytali siy, moe odkrycie przyszo przedwczenie i teraz rykoszetem trafi
w czowieka? W Moskwie myla o tym niewiele - odkrycie dotyczyo tylko i wycznie jego. Wystarczy
tylko wiedzie, bada dalej i siedzie cicho... Co prawda, po kpieli w basenie reaktora mia wielk
ochot powiedzie o wszystkim profesorowi i kolegom. Wyjawi, e istnieje moliwo opanowania
choroby popromiennej! Ale to mogo by przydatne tylko w czasie wojny...
Wszystko przez te szumowiny! - Kriwoszeina ogarna wcieko. - Przez wyrzutkw, ktrych, by
moe, jest jeden na tysic i dla ktrych usuna prostytutka Nauka przygotowuje sposoby burzenia
miast i niszczenia narodw! Tylko sposoby. Do diaba, zacz ich likwidowa czy jak? Nikt mnie nie
zapie, niczego nie udowodni... I sam mam pj drog wyrzutkw? Nie. To take nie to.
Doktorant zamkn zeszyt i podnis oczy. Lampa na stole palia si, niczego nie owietlajc. Byo ju
jasno. Za oknem, wrd zieleni, te, jednakowe gby blokw osiedla patrzyy w niewidoczne soce.
Wydawao si, e stado budynkw ruszy za chwil w kierunku soca. Zegarek wskazywa p do
smej.
Kriwoszein zapali i wyszed na balkon. W dole na przystanku trolejbusowym gromadzili si ludzie.
Barczysty mczyzna w granatowym paszczu wci spacerowa pod drzewami. No, no zdziwi si
jego wytrwaoci Kriwoszein. - Dobrze. Trzeba ratowa to, co si jeszcze da.

Wrci do pokoju, rozebra si, wzi zimny prysznic. Powrcia rzeko. Potem otworzy szaf,
krytycznie przejrza skromny zasb ubrania. Wybra ukraisk koszul z haftowanym konierzem
i woy j na siebie. Z wahaniem obejrza take znoszon granatow marynark i z westchnieniem
narzuci j na ramiona. Nastpnie przez pitnacie minut potrenowa przed lustrem i wyszed.

Rozdzia trzeci
- Stj! Nie bd osem!
- atwo ci mwi... - mrukn osio i rzuci si do ucieczki.
Bajka wspczesna
Mczyzna w paszczu zauway Kriwoszeina, zwrci si ku niemu i wbi w niego wzrok.
Boe, co to za prymityw! I to ma by tajniak! - zdenerwowa si Kriwoszein. - Zamiast obserwowa
moje odbicie w wystawie albo choby zasoni si gazet, gapi si na mnie jak neandertalczyk na
autobus dalekobieny! Instrukcji nie maj czy co? Chocia komiksy mogliby czyta, eby podnie
kwalifikacje. Tacy to przestpcw naapi, nie ma co!
Ogarna go zo. Zbliy si do przeladowcy.
- Panie, czemu pana nie zmieniaj? Czy wam nie przysuguje siedmiogodzinny dzie roboczy?
Nieznajomy ze zdziwieniem podnis brwi.
- Wala... - usysza doktorant mikki baryton. - Walentin... nie poznajesz mnie?
- Hm... - Kriwoszein zmruy oczy, spojrza i gwizdn. - Przecie... To pan jest dubel Adam-Herkules?
Ach, wic to tak! A ja mylaem...
- A... pan nie jest Kriwoszein? To znaczy Kriwoszein, ale ... z Moskwy?
- Ot to. No, dzie dobry... cze, Walka-Adam, duszo zaginiona!
- Cze.
Ucisnli sobie rce. Kriwoszein wpatrywa si w ogorza od wiatru twarz Adama o grubych, ale
regularnych rysach.
Jednak udao si Walce, patrzcie no! Tylko w jasnych oczach za wypowiaymi rzsami czai si cie
lku.
- No, przybyo teraz Kriwoszeinw na wiecie. I kademu na imi Walentin...
Moesz mwi na mnie Adam. Zostawi sobie to imi.
- Gdzie bye, Adamie?
- We Wadywostoku, panie... - umiechn si tamten, jakby wtpi, czy ma prawo artowa. - We
Wadywostoku i okolicach.
- Tak? Fajno! - Kriwoszein popatrzy na niego z zazdroci. - Montowae urzdzenia w portach?
- Niezupenie. Wysadzaem skay podwodne. No i... wrciem do pracy.
- A nie boisz si?

- Boj si, ale... widzisz, mam koncepcj. Sprbowa - zamiast syntezy nowego czowieka przeksztacenia zwyczajnych ludzi w maszynie-matce. No... po prostu, zanurzy si w pynie,
oddziaywa informacj zewntrzn... mona chyba, co?
Adam by jednak speszony, czu to sam i zy by na siebie, e wypieszczon koncepcj wyrazi tak
nieskadnie.
- Dobra myl - powiedzia doktorant i spojrza na Adama z nowym zainteresowaniem. W gruncie
rzeczy nie rnimy si tak bardzo. A moe to wewntrzna logika odkrycia? - Tylko e to byo. Wal. Byli
ju tacy, co zanurzali do naszego rodzimego ywiou rne czci ciaa. I w caoci chyba te si
zanurzali.
- I wychodzi?
- Wychodzi... tylko z ostatnim dowiadczeniem jeszcze nie bardzo wiadomo.
- No to wspaniale! Widzisz... Przecie to... wobec tego mona zrealizowa wprowadzenie informacji
artystycznej do wntrza czowieka z selekcj na zasadzie sprzenia zwrotnego... - Adam, nadal
jkajc si i peszc, wyoy Kriwoszeinowi swoje myli o uszlachetnieniu czowieka poprzez sztuk.
Ale doktorant zrozumia go dobrze.
- ...Powinnimy w naszej pracy wychodzi z zaoenia, e czowiek dy ku lepszemu - zacytowa
z umiechem zapis z dziennika Kriwoszeina - e nikt albo prawie nikt nie chce wiadomie dokonywa
czynw podych i gupich, a jeli ich dokonuje, to przez niewiadomo. W yciu wszystko jest
skomplikowane, nieraz trudno okreli, czy postpuje si le, czy dobrze: wiem to z wasnego
dowiadczenia. I jeliby da czowiekowi jasn i odpowiedni do jego psychiki i czynw informacj co jest dobre, a co ze - a take pene zrozumienie tego, e kady pody czy gupi postpek zgodnie
z prawami rachunku prawdopodobiestwa obrci si przeciw niemu, to wtedy mona si nie ba ani
jego, ani o niego. Tak informacj mona wprowadzi do maszyny-matki
- Jak to, i to te byo? - zdziwi si Adam.
- Nie. Byo tylko niejasne przeczucie, e to jest konieczne. e bez takiej informacji caa reszta nie ma
sensu... Tak wic twoja koncepcja jest bardzo na czasie. Jak to si mwi w rodowisku naukowym wypenia luk... Suchaj! - rozzoci si nagle Kriwoszein. - I ty z t koncepcj chodzie za mn jak
detektyw, azie pod oknami! Nie moge mnie zawoa albo wej do mieszkania?
- Widzisz... - zajkn si Adam. - Przecie ja mylaem, e ty jeste nim. Przechodzisz obok, nie
zauwaasz, nie poznajesz. Pomylaem, e nie chcesz mnie widzie. Wtedy midzy nami wytworzya
si taka sytuacja... - Opuci gow.
- Tak... W pracowni nie bye?
- W pracowni? Przecie nie mam przepustki. A dokumenty mam Kriwoszeina, poznaliby.
- A przez pot?
- Przez pot... - Adam niepewnie wzruszy ramionami: nie przyszo mu to do gowy.
- Czowiek wypracowuje pomysy i koncepcje niebywaej miaoci, a w yciu... o, Boe! - Kriwoszein
z dezaprobat pokrci gow. - Trzeba wypleni w sobie ten obrzydliwy lk przed yciem i ludmi,
inaczej zginiemy. I praca przepadnie... No, dobrze - poda mu klucze. - Id, rozgo si, odpoczywaj.
Ca noc azi tam i z powrotem, do czego to podobne!

- A gdzie... on?
- Sam chciabym wiedzie, gdzie on jest i co si z nim dzieje. - Doktorant spowania. - Sprbuj
wszystko wyjani. Zobaczymy si pniej. No, na razie - umiechn si. - Dobrze, e przjechae.
Nie, jednak czowieka nie tak atwo zepchn z wytknitej drogi! - myla Kriwoszein kierujc si
w stron Instytutu. - Wielka sprawa, wielka idea moe podporzdkowa sobie wszystko, usun
w cie pami o krzywdach, wasne aspiracje, niedoskonao... Czowiek dy ku lepszemu, to
prawda!
Obok pdziy przepenione poranne trolejbusy i autobusy. W jednym z nich doktorant zauway Len:
siedziaa przy oknie i w zamyleniu patrzya przed siebie. Zatrzyma si na chwil i odprowadzi j
wzrokiem. Ach, Lenka, Lenka! Jak moga? Lektura dziennika wywara na nim tak silne wraenie,
jakiego nie dowiadczyby nikt inny; czu si tak, jak gdyby sam przey ten rok w Dnieprowsku. Teraz
by po prostu Kriwoszeinem i serce go zabolao na myl o krzywdzie, ktr wyrzdzia mu (wanie
jemu!) ta kobieta.

...Wiem, do czego prowadz nasze badania. Nie ma si co oszukiwa - bd musia wej do


zbiornika. Przeprowadzamy teraz z Krawcem drobne, pouczajce dowiadczenia ze swoimi
koczynami. Niedawno zregenerowaem sobie za pomoc ukadu zerwane przed laty wizado
w kolanie i ju nie utykam. Wszystko to s oczywicie cuda medycyny, ale my chcemy znacznie
wicej: przeksztaca caego czowieka! Tutaj nie ma co si rozdrabnia, bo w ten sposb jeszcze ze
dwadziecia lat przedrepczemy w kko. A wej do zbiornika musz ja, zwyky naturalny czowiek.
Krawiec nie ma tam ju co robi.
Waciwie wyprbowa trzeba nie maszyn-matk, ale samego siebie. Caa nasza wiedza i wszystkie
sposoby zamanego grosza nie s warte, jeeli czowiekowi zabraknie siy woli i zdecydowania na
poddanie si informacyjnym przeksztaceniom w pynie zbiornika.
Oczywicie nie wyjd z tej kpieli przeksztacony. Przede wszystkim brak nam niezbdnej informacji,
aby w zasadniczy sposb przeksztaca organizm i intelekt czowieka. Poza tym na pocztek nie jest to
nawet potrzebne. Wystarczy zbada skutki cakowitego wczenia si do maszyny, udowodni, e jest
to moliwe i bezpieczne, no i co tam przy okazji w sobie zmieni. Wykona, e tak powiem, pierwsze
okrenie na orbicie.
Ale czy to jest moliwe? Czy bezpieczne? Czy wrc z tej kpieli, z orbity, z prby? Skomplikowana
jest ta nasza maszyna-matka, tak wiele o niej dowiedzielimy si, a wci nie znamy jej do koca...
I jako przytacza mnie wietlana przyszo naszego odkrycia.
Chyba ju najwyszy czas, ebym si oeni. Do diaba z tym tchrzliwym zwizkiem z Len! Potrzebna
mi jest. Chc, eby bya ze mn, eby si troszczya o mnie, eby si niepokoia, a nawet wymylaa,
gdy pno wrc, tylko eby przedtem daa kolacj. I - jako e z syntez dubli wszystko jest ju jasne eby nowi Kriwoszeinowie przychodzili na wiat nie z maszyny, ale dziki dobrym, wysoce moralnym
stosunkom midzy rodzicami. I niech komplikuj nam ycie - ja jestem za! eni si! e te nie
przyszo mi to wczeniej do gowy.
Co prawda, eni si teraz, kiedy przygotowujemy ten eksperyment... C, w najgorszym razie
pozostanie po mnie najtrwalsza pamitka - syn albo crka. Niegdy ludzie szli na front, pozostawiajc
w domu ony i dzieci. Dlaczego nie miabym i ja tak postpi?

Bardzo moliwe, e to niezbyt uczciwe - eni si, gdy istnieje takie ryzyko. Ale niech mnie sdz ci,
ktrzy zdecydowali si lub musz zdecydowa na tak rzecz. Ich wyrok przyjm.
12 maja.
- Wyjd za mnie, Lenka. Bdziemy razem. I bdziemy mieli dzieci - pikne jak ty i mdre jak ja.
Dobrze?
- Ty rzeczywicie uwaasz si za mdrego?
- A co?
- To, e gdyby by mdry, nie proponowaby mi tego.
- Nie rozumiem...
- No widzisz. A liczysz na mdre dzieci.
- Nie, powiedz, o co chodzi? Dlaczego nie chcesz za mnie wyj?
Wsuna we wosy ostatni szpilk i odwrcia si od lustra w moj stron.
- Uwielbiam, kiedy tak wydymasz wargi. Ach, ty mj Walka! Mj rudzielcze! Wic wykluy si w tobie
powane zamiary? O, mj sodki!
- Poczekaj! - uwolniem si z jej ramion. Czy zgadzasz si wyj za mnie?
- Nie, najmilszy.
- Dlaczego?
- Dlatego, e na yciu rodzinnym znam si troch lepiej ni ty. Dlatego, e wiem, e nic dobrego z tego
nie wyjdzie. Powiedz sani, czy chocia raz rozmawialimy o czym powanym? Ot tak, spotykalimy
si, spdzali czas... Powiedz sam, czy nie zdarzao si, e przychodziam do ciebie, a ty bye zajty
swoimi mylami, prac i nie tylko nie cieszye si, ale nawet bye niezadowolony, e przyszam?
Oczywicie, udajesz, bardzo si starasz, ale ja przecie to czuj... A co bdzie, jeli bdziemy cay czas
razem?
- To znaczy... to znaczy, e mnie nie kochasz?,
- Nie, Waleczka - patrzya na mnie jasnymi smutnymi oczyma - i nie pokocham. Nie chc ci
pokocha. Przedtem chciaam... Przecie, szczerze mwic, zbliyam si do ciebie z premedytacj.
Mylaam: spokojny, brzydki - bdzie kocha i szanowa... Nie wyobraasz sobie, Wala, jak trzeba mi
byo ciepa! Ale nie ogrzaam si przy tobie. Przecie ty mnie te nie bardzo kochasz... Nie jeste mj,
dobrze to widz. Twoja prawdziwa mio to Nauka - Rozemiaa si z gorycz. - Powymylalicie
sobie zabawki: nauka, technika, polityka, wojna, a kobieta - ot tak, midzy innymi. A ja nie chc by
midzy innymi. Wiadomo, my, gupie baby, wszystko bierzemy powanie, w mioci miary nie znamy
i nic na to nie poradzimy... - Gos jej zadra, odwrcia si. I tak wczeniej czy pniej
powiedziaabym ci to... I znowu si nacia, Lena!
Zreszt szczegy nie s wane. Wyrzuciem j. Siedz teraz, wywntrzam si. A wic wszystko byo
zaplanowane. Brzydal jej by potrzebny, eby si ogrza... Zachciao mi si stworzy wzorow
rodzin...
Zimno. Och, jak zimno!...

I za c miaaby mnie pokocha? Ani forsy... Nie, nie, daj spokj! Lenka nie jest taka. A jaka? I w ogle
miaa racj, przecie sam to wiedziaem! Jeszcze jak! Ale poprzednio taki luny zwizek odpowiada
mi... Odpowiada panu? - jak pytaj w sklepach spoywczych proponujc margaryn zamiast masa.
Nic w yciu nie przychodzi za darmo. Oto ja sam zmieniem si, wiele nauczyem, a ycie wci
szarpie... Ulegem ksikowej iluzji, dziwak. Ogrza mi si zachciao.
I tyle. Nic wicej w moim yciu si nie zdarzy. Takiej jak Lenka ju nie znajd. A na byle co nie mam
ochoty.
Nie chciaa Lena zosta wdow po mnie.
Zimno.
Utracilimy bezporednio, nie umiemy i za gosem uczucia, nie umiemy wierzy bez reszty,
kocha bez miary. Moe jest tak dlatego, ze kady z nas nieraz sparzy si na tej bezporednioci, albo
dlatego, e w teatrze czy w kinie widzimy, jak robi si uczucia, albo jeszcze dlatego, e ycie jest tak
bardzo zoone i e wszystko w nim trzeba przemyle i wyliczy? Nie wiem. agodno charakterw
rozoona w szereg Taylora... Rozoylimy...
Teraz pozostaje nam od nowa doj rozumem do tego, jak wag maj pene i silne uczucia w yciu
czowieka. C, moe i dobrze, e trzeba to udowodni. Bo udowodni mona. I zostanie
udowodnione. Ludzie osign wtedy now, umocnion rozumem naturalno uczu i uczynkw,
zrozumiej, e bez tego ycie nie jest yciem.
A na razie zimno...
Och, Lenka, Lenka, biedna, zastraszona przez ycie dziewczynko! Teraz zrozumiaem, e kocham ci
naprawd.

O p do dziewitej rano do budynku pracowni nowych systemw podszed kapitan Onisimow.


Dyurny, sierant Gooworiezow, siedzia w penym socu przed wejciem, opierajc si o drzwi,
z czapk nasunit na oczy. Dokoa jego otwartych ust i po policzkach aziy muchy. Sierantowi
drgay minie twarzy, ale nie budzi si.
- Okradn was na subie, sierancie - surowo powiedzia Onisimow.
Dyurny natychmiast obudzi si, poprawi czapk i wsta.
- No wic wszystko w porzdku, towarzyszu kapitanie, w nocy adnych zaj me byo.
- Jasne. Klucze macie przy sobie?
- Tak jest. - Sierant wycign z kieszeni klucze. - Jak przyjem, to i mam przy sobie.
- Nie wpuszczajcie nikogo.
Onisimow otworzy kluczem drzwi, wszed i zatrzasn je za sob. Bezbdnie orientujc si
w ciemnym korytarzu, zastawionym skrzynkami i aparatur, z atwoci odnalaz wejcie do
pracowni.
Wszed i rozejrza si uwanie. Na pododze zastygy galaretowate kaue z wyschnitymi brzegami.
We maszyny-matki bezwadnie zwisay wrd butelek i kolb. Lampki na panelach maszyny
elektronicznej nie wieciy si. Wyczniki na tablicy rozdzielczej sterczay w pozycji wyczone.

Onisimow podejrzliwie wcign nosem stche powietrze i pokrci gow. Potem zdj granatow
marynark, powiesi j starannie na oparciu krzesa, zawin rkawy koszuli i zabra si do roboty.
Najpierw przemy wod, podnis i postawi na miejscu teflonowy zbiornik i wrzuci do niego wyrostki
wy i koce przewodw. Potem zbada kabel energetyczny i znalaz w dole, na styku ciany
z podog, przearte kwasami i opalone miejsce zwarcia. Wyj z szafki gumowe rkawice, ze stou
lusarskiego narzdzia i zabra si do oczyszczania, skrcania i izolowania tam obtopionych y
miedzianych.
Po chwili wszystko byo gotowe. Onisimow sapic wyprostowa si i wczy prd. Cicho zabrzczay
transformatory maszyny, zaszumiay wentylatory, zawy, nabierajc obrotw, silnik wycigu. Na
panelach maszyny elektronowej bezadnie zamrugay zielone, czerwone, niebieskie i te wiateka.
Onisimow, zagryzajc ze zdenerwowania warg, nala do wielkiej kolby wody z destylarki i zacz
dolewa j do wszystkich butelek, wyj z szuflady biurka Kriwoszeina dziennik laboratoryjny
i kierujc si notatkami zacz dosypywa odczynniki. Zakoczywszy, stan w oczekiwaniu na rodku
pokoju.
Drce wiata lampek sygnalizacyjnych przerzucay si po panelach z boku na bok, z gry na d rzucay si jak na oszalaej reklamie neonowej. Stopniowo jednak bezadne migotanie zaczo
przechodzi w rysunek, zoony z linii amanych. Zielone proste otaczay niebieskie i te. Mruganie
czerwonych lampek byo coraz rzadsze, w kocu zgasy wszystkie. Onisimow z napiciem wpatrywa
si w pulpit sterowniczy: jeszcze chwila i w grnej jego czci zabynie sygna Stop! Mino pi
minut, dziesi, pitnacie - sygna nie pojawia si.
- Zdaje si, e dziaa... - Onisimow mocno potar twarz doni.
Teraz trzeba byo czeka. eby nie traci czasu, nala do wiadra wody, przynis z korytarza cierk
i umy podog. Potem owin tam izolacyjn zerwane kocwki przewodw czapki Monomacha,
przejrza notatki w dzienniku, przygotowa jeszcze kilka roztworw i dola do butli. Nic wicej nie mia
ju do zrobienia.
W korytarzu rozlegy si kroki. Onisimow gwatownie odwrci si w stron drzwi. Wszed sierant
Gooworiezow.
- Towarzyszu kapitanie, tam sekretarz naukowy Chilobok mwi, e ma do was spraw. Wpuci?
- Nie. Niech czeka. Ja te mam do niego spraw.
- Tak jest. - Sierant wyszed.
C, trzeba bdzie porozmawia i z Chiobokiem - umiechn si Onisimow. - Najwyszy czas
przypomnie mu niedawne wydarzenia.

...17 maja. No i okazuje si, e krci wtedy Chiobok mwic, e nie ma kiedy pisa pracy! Krci.
Dowiedziaem si, e wczoraj odbya si generalna prba jego habilitacji na zamknitym posiedzeniu
naszej Rady Naukowej. W naszym Instytucie, podobnie jak i w wielu innych, istnieje zwyczaj, e zanim
ubiegajcy si o stopie naukowy wystpi ze swoj prac na zewntrz, przesuchuje si go we
wasnym gronie. W najbliszym czasie odbdzie si oficjalna obrona w Biurze Konstrukcyjnym u
Lenki.
Ej, nie bez powodu on krci! Co w tym musi by.

18 maja. Dzisiaj zapukaem w okienko, obok ktrego na cianie jaki instytutowy poeta, na wszelki
wypadek nie ujawniajc si, napisa owkiem:
Bacz, by tajemnic chroni,
Bo wrg nie pi!
Major Pronin
Ja wanie baczyem. I dlatego Johann Johannowicz wpuci mnie do zamknitej czytelni i wyda
w celu zapoznania si egzemplarz pracy na stopie doktora habilitowanego nauk technicznych,
napisanej przez doktora nauk technicznych H. Chioboka pod tytuem... dalej nie mona.
No, kochani. Po pierwsze, temat pracy zahacza nieomal o opracowanie blokw pamici maszynowej,
ktre swego czasu wykonalimy z Walerk Iwanowem, i okazuje si, e Chiobok praktycznie by
autorem i kierownikiem tych prac. Nie jest to powiedziane wprost, ale mona si domyli. Po drugie,
w interpretacji wynikw i dyskusji uleg skonnoci do wolnej improwizacji i zaga si kompletnie. Po
trzecie, w jego pracy nawet powszechnie znane fakty, ustalone przez zagranicznych systemologw i
elektronikw, poprzedzane s zwrotem badania wykazay, e... Jak nasza Rada Naukowa moga
puci co takiego? Maj, poowa czonkw na urlopach albo w delegacjach.
Nie, tak atwo mu to nie przejdzie.
19 maja.
- Uczyli ci arytmetyki? - zapyta mnie Krawiec, gdy przedstawiem mu ca histori i swoje zamiary.
- Uczyli, bo co?
- No to policz sobie: dwa dni przygotowania do obrony plus jeden dzie na obron... plus miesic
nerww po obronie. Nie jeste dzieckiem, wiesz, e takie figle nie przechodz na sucho. Co ma
wiksz warto - miesic naszych bada, ktrych wyniki z czasem bd miay wiksza znaczenie ni
caa wspczesna technika, czy habilitacja jednego partacza, ktra na nic nie wpynie? Jedna wicej,
jedna mniej, i tyle.
- Tak... A teraz posuchaj ty. Jest jeszcze i inna arytmetyka. Wemy ciebie i mnie. Jestemy
jednakowymi ludmi i jednakowej klasy specjalistami, pod pewnymi wzgldami jeste nawet lepszy
ode mnie. Ale jeli ja teraz pjd do tego wanie sekretarza naukowego Chioboka i nie wysilajc si
specjalnie na uzasadnienie zakomunikuj mu, e praktykant Krawiec jest gupi, e ni w zb nie zna si
na elementarnych zagadnieniach techniki obliczeniowej (nawet arytmetyk zna kiepsko), psuje
urzdzenia laboratoryjne i po kryjomu pije spirytus... to co si wtedy stanie z praktykantem
Krawcem? Wyrzuc go z Instytutu, a take z internatu. I koniec z praktykantem! Nikomu niczego nie
udowodni, bo jest tylko studentem. Wanie takiej siy nabierze w porwnaniu z nami Chiobok, kiedy
zrobi habilitacj. Przekonao ci to?
Przekonao do tego stopnia, e natychmiast pobieg do biblioteki przygotowywa notatki
z pimiennictwa jawnego.
Mog to uzasadni jeszcze inaczej: powinnimy myle nie tylko o badaniach, ale i o tym, e kiedy
przyjdzie nam walczy, aby odkrycie znalazo waciwe zastosowanie. Tego wanie nie umiemy,
a musimy si nauczy.
Zreszt do tych asekuranckich uzasadnie. W kocu mam ochot y, a nie tylko udawa, e yj!
22 maja. Zaczo si zupenie zwyczajnie. W malej sali Biura Konstrukcyjnego zebrao si niewielkie,
lecz doborowe towarzystwo. Chiobok przypi do tablicy arkusze brystolu z kolorowymi wykresami

i schematami, malowniczo ustawi si obok nich i wygosi przepisowe dwudziestominutowe


przemwienie. Obecni suchali ze zwykym w takich okolicznociach zaenowaniem. Jedni zupenie
nie wiedzieli, o czym mowa, inni troch wiedzieli, troch nie. A pozostali wiedzieli wszystko: i kto to
jest Chiobok, i co to za praca, i dlaczego bya tajna... Ale wszyscy z biernym przygnbieniem myleli,
e nie ma co si pcha do cudzego ogrdka, a take, e moe sami nie s na tyle doskonali, aby
krytykowa innych. Zwyke senne rozmylania, dziki ktrym do nauki przemyci si niejeden tysic
niedogw i kanciarzy.
Chiobok skoczy. Przewodniczcy odczyta opinie o pracy. Pozytywne, trudno zaprzeczy (zreszt,
kto na obronie przedstawiaby negatywne?). Powanym zaskoczeniem byo dla mnie tylko to, e i
Azarow wypowiedzia si przychylnie. Nastpnie wystpili recenzenci. Wiadomo, co to jest recenzent
- z obowizku wytyka jakie niedopracowane drobiazgi, mae niedocignicia, ale w caoci praca
odpowiada warunkom... autor zasuguje... Gwoli jednak sprawiedliwoci trzeba przyzna, e
recenzent z Moskwy w sposb bardzo subtelny wykpi wszystkie zaoenia pracy i wyranie dal do
zrozumienia, e atwo mona by j rozoy, ale zrobi to tak delikatnie i ostronie, e chyba sam
Chiobok nie zrozumia jego intencji. Potem nastpio: praca w caoci odpowiada itd.
I wreszcie: Kto chciaby zabra gos? Zwykle do tej chwili wszystkim tak brzydnie cae to widowisko,
e nikt ju nie chciaby niczego, bronicy pracy skada podzikowanie i po wszystkim.
Kierownik pracowni W. Kriwoszein odetchn gboko (ju wtedy uwiadomiem sobie, e rozrba
bdzie powana) i podnis rk. Chiobok dozna niemiego wstrzsu. Tak jak i on, mwiem
dwadziecia minut, a na poparcie swoich dowodw przekazywaem czonkom Rady czasopisma,
monografie, broszury, w ktrych opisywano bez powoywania si na Chioboka przedstawione przez
niego wyniki. Nastpnie odtworzyem na tablicy jego ukad... (niewane, co to za ukad, tym bardziej
e jedyn jego zalet bya oryginalno) i udowodniem, e jeeli... to ukad w wymaganym zakresie
czstotliwoci nie bdzie pracowa. Na sali zrobi si haas.
Nastpnie wystpi doktor W. Iwanow, ktry przylecia (nie obyo si bez mojego telefonu) z
Leningradu. On take ucili priorytetowe dane i przeanalizowa oryginaln cz pracy. Mowa
Walerki bya pena erudycji i subtelnego humoru. W sali zrobio si jeszcze goniej, a dalej wszystko
poszo samo!
Mj stary znajomy, abek Pszembakow, zacz wypytywa Chioboka, jak w ukadzie nr 2 realizuje
si... (o tym te lepiej nie pisa). Chiobok nie wiedzia, jak, ale prbowa odparowa ataki mccym
myli bekotem. Po Pszembakowie wzili udzia w interesujcej dyskusji take inni pracownicy biura.
Na zakoczenie wystpi gwny inynier tego biura, profesor i laureat... (nazwiska nie zaleca si
wymienia). Zacz swoje przemwienie od sw: A mnie si od samego pocztku wydawao, e co
tu jest nie tak.
Sowem, nie pomogy Chiobokowi jego zabiegi, rozdziobali mu habilitacj jak kruki padlin! A al
byo na niego patrze. Wszyscy rozchodzili si do swoich zaj, a on odpina z tablicy przepikne
wykresy. Spryste arkusze zwijajc si uderzay go po wsach. Podszedem do niego, eby mu
pomc.
- Dzikuj, ju nie trzeba - burkn Chiobok. - No jak, zadowolony pan? Sam pan doktoratu nie broni
i innym nie daje. atwe ma pan ycie, inynierze, natura nie poskpia panu zdolnoci...
- Rzeczywicie, atwe ycie! - a mnie zatkao. - Pensja dwa razy mniejsza ni paska, urlop te.
A pracy i kopotw po dziurki w nosie...

- Sam pan sobie robi kopoty. Po co si byo w to miesza? - zwijajc arkusze Chiobok popatrzy na
mnie zym, wiele obiecujcym spojrzeniem. - O Instytucie trzeba myle, a nie tylko o sobie czy tam
o mnie... No, ale to nie miejsce na takie rozmowy.
Jednym sowem, normalnie. A jednak czuj si teraz zadziwiajco dobrze. Mam takie uczucie, jak
gdybym zrobi co jeli nie wikszego, to niewtpliwie potrzebniejszego od naszego odkrycia:
rozdeptaem pluskw. Okazuje si, e mona. I wcale to nie takie straszne, jak si wydawao.
Teraz i o przyszo naszej pracy jako mniej si obawiam. I takie rzeczy mona pokona.

- Ale na prac to jednak wpyno... - mrukn Onisimow-Kriwoszein obserwujc maszyn-matk. Ba, ale c nie ma wpywu na prac?

29 maja. Dzisiaj zostaem wezwany przed jasne oblicze Azarowa. Dopiero co powrci z delegacji.
- Czy pan sobie zdaje spraw, co pan narobi?
- Ale, panie profesorze, przecie praca...
- Nie mwimy o pracy docenta Chioboka, ale o paskim postpowaniu! Poderwa pan presti
Instytutu, i to jak!
- Wyraziem tylko swoj opini.
- Tak, ale gdzie pan wyrazi? I jak pan wyrazi? Czy to tak trudno zrozumie, e na zewntrz nie jest
pan tylko inynierem przeprowadzajcym swoje... hm... osobiste porachunki naukowe z kim innym
(oho, Chiobok ju go napuci), ale przedstawicielem Instytutu Systemologii!? Dlaczego nie wyrazi
pan swojej opinii na wstpnej obronie?
- Nie wiedziaem, e bya.
- Wszystko jedno! Nawet pniej mg pan swoje zdanie przekaza mojemu zastpcy. On wziby je
pod uwag! (Akurat, Woltampernow!)
- Nie wziby go pod uwag.
- Widz, e si nie dogadamy. Jakie pan ma plany na przyszo?
- Z Instytutu odchodzi nie mam zamiaru.
- Ja te panu tego nie proponuj. Wydaje mi si jednak, e nie dors pan jeszcze do kierowania
pracowni. Pracownik naukowy pracujcy w zespole winien bra pod uwag interesy tego zespou,
a w adnym razie nie moe szkodzi mu swoim postpowaniem. Przypuszczam, e w nastpnym
konkursie bdzie pan mia trudnoci z uzyskaniem stanowiska kierownika pracowni... To wszystko.
Nie zatrzymuj pana.
No wic tak. Teraz po caym Instytucie rozlega si obraone indycze gulgotanie: Inynier na doktora!
Na docenta! Dziki zabiegom Chioboka sprawa przedstawiona bya tak, e to niby ja zaatwiaem
z nim swoje porachunki. Zaczto wyciga moje stare grzechy: nagan, awari w pracowni Iwanowa
(kierownik gospodarczy Matiuszyn nosi si z myl cignicia ze mnie pienidzy za powstae szkody).
Zadano ode mnie sprawozdania z pracy, mimo e temat 154 koczy si dopiero za p roku. Chodz
suchy, e naleaoby powoa komisj w celu skontrolowania pracy laboratorium.

Nieyczliwi pomstuj, yczliwi szepcz wspczujco, rozgldajc si, czy kto nie syszy: Zdrowo
tego Chioboka zaatwie... Dobrze mu tak, bawanowi... No, teraz ciebie zaatwi..., i doradzaj,
dokd przej. A czemu sami nie zabralicie gosu? Hm, widzisz... rozkada rce skdind miy
chopak, Fenia Zagrebniak. A co ja mog? Przecie to nie moja specjalno...
Mimo wszystko ycie wskiego specjalisty jest paskudne. Dostatnie, bezpieczne, ale paskudne.
Wszystkie jego zainteresowania yciowe skupione s na jakich elementach pamiciowych, a i to nie
na dowolnych, tylko kriotronowych. Kriotrony te nie s dowolne, ale wycznie cienkowarstwowe a i
warstwa nie moe by dowolna, ale wycznie cynowo-oowiowa... Robotnik, chop, technik, inynierpraktyk, nauczyciel, a nawet urzdnik, mog znale zastosowanie dla swoich si i umiejtnoci
w licznych zawodach, przedsibiorstwach i pracach, a tymi przekltymi warstwami zajmuj si tylko
w paru instytutach w caym kraju. I gdzie w razie czego podziaby si biedny Fenia? Sied cicho i nie
podskakuj... W istocie swej wska specjalizacja to dobrowolne zaprzedanie si w niewol.
Dlatego te wrd nas, wskich specjalistw, prawie nigdy nie zdarza si, eby wszyscy za jednego
(z wyjtkiem sytuacji, gdy tym jednym jest Azarow). Natomiast wszyscy na jednego to zupenie
inna sprawa. Znacznie atwiej. Dlatego te rozpalaj si namitnoci przy kadym naruszeniu
subordynacji naukowej. W ten sposb przecie kad prac mona rozoy!... - wykrzykiwa
Woltampernow.
Dobrze, wytrzymamy. Nie damy si. Najwaniejsze, e si to zrobio. Przecie wiedziaem, na co si
decyduj. Ale mimo wszystko to mierzi. A strach, jak mierzi...

Onisimow zgasi papierosa i wpatrzy si w maszyn. W ukadzie wy zasza jaka nieuchwytna


zmiana, jak gdyby napiy si, po niektrych przebieg dreszcz skurczw. Potem - Onisimow a drgn
z wraenia - z lewego ciemnoszarego wza spada pierwsza kropla i dwicznie uderzya o dno
zbiornika.
Onisimow przystawi do zbiornika drabink i wszed na ni. Podstawi do. W cigu minuty zebrao
si na niej jeziorko gstej zocistej cieczy. Poniej, jak pod szkem powikszajcym, wida byo linie
skry. Skupi si: skra znika, obnayy si czerwone wkna mini, biae koci paliczkw, pasma
cigien... Ach, gdyby oni to wiedzieli i umieli - westchn - cae dowiadczenie poszoby inaczej. Nie
wiedzieli... I to byo przyczyn.
Zla ciecz do zbiornika, zszed na podog i umy rk pod kranem. Dwik kropel spadajcych do
zbiornika by szybki i wiosennie wesoy.
- Dobra robota! Twarda jeste, maszyno - z szacunkiem powiedzia Onisimow-Kriwoszein. - Twarda
jak ycie.
Wyranie nie chciao mu si wychodzi z pracowni. Spojrzawszy na zegarek woy jednak
z popiechem marynark.
- Dzie dobry, kapitanie! - przywita go radonie Chiobok. - Ju w pracy? Ja tu na pana czekam,
chciaem zawiadomi - zbliy wsy do ucha Onisimowa. - Wczoraj do mieszkania Kriwoszeina
przychodzia ta... jego bya przyjacika, Helena Koomyjec. Wzia co i wysza. I jeszcze kto tam by,
ca noc wiato si wiecio.
- Jasne. Dobrze, e zawiadomilicie. Jak to si mwi, sprawiedliwo o was nie zapomni.
- No c, ja zawsze... obowizek!

- Obowizek obowizkiem - glos Onisimowa stal si twardy - a czy nie kieruj wami przypadkiem,
obywatelu Chiobok, jakie inne motywy?
- Jakie mianowicie.
- Na przykad takie, e Kriwoszein zerwa wasz habilitacj?
Twarz Chioboka na moment obwisa, ale natychmiast pojawi si na niej wyraz gbokiego oburzenia.
- Co za ludzie, no! Ju kto zdy donie... No i c to za towarzystwo u nas, naprawd, a wstyd
pomyle! Jak pan moe wtpi, kapitanie, przecie ja z czystego serca! I nie tak znowu bardzo
wpyn Kriwroszein na t obron, jak wam opowiadano, tam powaniejsi od niego specjalici byli
i wielu akceptowao, a on oczywicie zazdroci. No i oczywicie zalecili dopracowa, nic takiego,
wkrtce znowu przedstawi... A jeli mi nie dowierzacie, to wasza sprawa, mj obowizek
powiadomi, a poza tym... Moje uszanowanie!
- Do widzenia.
Chiobok oddali si kipic z wciekoci: nawet z tamtego wiata Kriwoszein mu szkodzi!
- Ostro go zaatwilicie, towarzyszu kapitanie! - powiedzia z aprobat sierant.
Onisimow nie sysza. Patrzy w lad za Chiobokiem.

...Wszystko zmierza ku jednemu. Chcc nie chcc czowiek myli sobie: Czy warto?
Powiedz sobie szczerze, Kriwoszein: przecie to dowiadczenie moe ci wyprawi na tamten wiat.
Bardzo atwo, zgodnie z wasn statystyk udanych i nieudanych eksperymentw. Nauka nauk,
metodyka metodyk, a przecie za pierwszym razem nigdy nie udaje si tak jak trzeba, to bardzo
stare prawo. A bd w tym dowiadczeniu - to troch wicej ni popsuty model.
I do zbiornika wejd po prostu jako wski specjalista w tym zakresie. Tak mam specjalno - jak
Fenia Zagrebniak swoje warstwowe kriotrony. Ale mog te nie wchodzi, nikt mnie nie zmusza...
mieszne - tylko z powodu niezbyt udanej specjalnoci zanurza si w tym podejrzanym roztworze,
ktry po prostu rozpuszcza ywe organizmy!
Dla ludzi? A niech ich! C to, czy ja potrzebuj wicej ni inni? Bd y spokojnie, dla siebie. I bdzie
dobrze.
...I wszystko stanie si jasne t cyniczn, zimn jasnoci, ktr widzi tylko ostatni szubrawiec.
I trzeba bdzie przez cae ycie usprawiedliwia si tym, e wszyscy s tacy sami, nie lepsi od ciebie,
ale jeszcze gorsi, bo yj mylc wycznie o sobie. I trzeba bdzie jak najszybciej wyzby si wszelkich
nadziei i marze, aby nie przypominay ci, e zdradzie! Zdradzie i nie masz prawa oczekiwa od
innych niczego dobrego.
I wtedy ycie stanie si ju zupenie zimne...

Sierant Gooworiezow o co pyta.


- Co?

- Pytam, czy szybko zmiana przyjdzie, towarzyszu kapitanie? Od dwudziestej drugiej zero-zero
dyuruj.
- I co, nie wyspalicie si? - wesoo zmruy oczy Onisimow. - Godzink-ptorej jeszcze musicie si
ponudzi, a potem was zmieni, obiecuj. Klucze wezm ze sob, tak bdzie bezpieczniej. Nikogo nie
wpuszczajcie.

Rozdzia czwarty
I Einstein, i Faraday, i Popow mieli przeoonych... ale jako nikt o nich nie pamita. Jest to
wyrane naruszenie subordynacji!
K. Prutkow - inynier, myl nr 40
Okna gabinetu Azarowa wychodziy na park. Wida z nich byo wierzchoki lip i grujcy nad zieleni
szary, pokrelony pasmami szka rwnolegobok nowego budynku. Azarow nigdy nie mg napatrze
si na ten widok. Rankami pomaga mu przezwycia neurasteniczne nastroje, dodawa si. Dzi
jednak wyjrzawszy przez okno skrzywi si i odwrci.
Uczucie samotnoci i nieokrelonej winy, ktre pojawio si wczoraj, nie ustpowao. E, co tam! prbowa je zlekceway Azarow. - Gdy kto umiera, czowiek czuje si winny ju przez to, e sam yje
nadal. Szczeglnie jeli zmary jest modszy. A samotno w nauce jest naturalna i kady twrczy
pracownik naukowy jest do niej przyzwyczajony. Kady z nas wie wszystko o czym tam i kady
o swoim. Zrozumie si trudno. I dlatego czsto zastpujemy wzajemne porozumienie milczcym
paktem o niewtrcaniu si w sprawy innych... Ale co on wiedzia? Co on robi?
- Mona? Dzie dobry, panie profesorze! - Chiobok podszed po dywanie roztaczajc wok siebie
zapach wody koloskiej.
...Aluzja Onisimowa zdenerwowaa go. Pomyla, e moe si wytworzy opinia, e zaatwiajc
porachunki osobiste zaszczu Kriwoszeina przyczyniajc si do jego mierci. Wiadomo, kiedy zginie
czowiek, zawsze poszukuje si winnego. A u nas mog, ludzie s tacy... - z przeraeniem myla
docent. Nie wiedzia jeszcze dokadnie, czego i kogo ma si ba, ale czu, e jest to konieczne.
- No wic ja tu przygotowaem tuki projekcik zarzdzenia, panie profesorze, odnonie zajcia z
Kriwoszeinem, eby wszystko wzgldem tego zajcia i wzgldem Kriwoszeina byo formalnie
w porzdku. Tu s tylko dwa punkty: odnonie powoania komisji i odnonie zamknicia pracowni,
bardzo prosz, niech pan profesor si zapozna, jeli pan nie ma nic przeciwko temu...
Chiobok pochyli si nad lnicych biurkiem i pooy przed profesorem kartk maszynopisu.
- No wic w skad komisji przeprowadzajcej dochodzenie w sprawie wypadku powoaem
towarzysza Bezmiernego, inyniera BHP, on etatowo takimi sprawami powinien si zajmowa, he,
he... Hipolita Woltampernowa jako specjalist elektronika, Agaj Gara jako przedstawiciela Rady
Zakadowej, odpowiedzialnego za ochron pracy, Ludmi Iwanown z kancelarii jako sekretarza
technicznego, no a na czele stan ja, jeli pan profesor nie ma nic przeciwko temu. Wezm na siebie i
ten ciar, he, he! - ostronie spojrza na profesora.
Azarow popatrzy na swego wiernego sekretarza naukowego, Docent by jak zawsze starannie
wygolony, odprasowany, elegancki purpurowy krawat cieka po wykrochmalonej koszuli jak
strumyczek krwi z przecitego konierzykiem garda. Jednak z jakiego powodu i wygld, i piknie

ustawiony gos Chioboka wywoyway u Azarowa uczucie obrzydzenia. To lekkie drenie przede
mn... ta umylna kapralska gupkowato... Ach, jak atwo ci rozszyfrowa, jaki jeste przejrzysty!
Moe wanie dlatego trzymam go przy sobie, e jest przejrzysty? Dlatego e nie mona po nim
oczekiwa niczego niespodziewanego ani wielkiego? Dlatego e ma tak jasne cele? Jeli cel
funkcjonalny systemu jest zrozumiay, jego zachowanie jest tysic razy atwiej przewidzie, ni gdyby
cel by nieznany. Jest taka zasada w systemologii... A moe po prostu odpowiada mi codzienne
uwiadamianie sobie wasnego ja przez porwnanie z nim? Moe std bierze si samotno, e
otaczamy si ludmi, nad ktrych atwo si wywyszy?
- Drugi punkt odnonie zamknicia czy, powiedzmy, wstrzymania prac w laboratorium nowych
systemw na czas pracy komisji... No, a po komisji wyjani si, co zdecydujemy w sprawie pracowni:
rozwiza czy te moe wczy do innego zakadu...
- Praca zostaa tam wstrzymana w sposb automatyczny, panie docencie - umiechn si niewesoo
Azarow. - Po prostu nie ma kto pracowa. I rozwizywa te nie ma czego... - W pamici znowu
zarysoway si zwoki Kriwoszeina - wytrzeszczone oczy, wyszczerzone zby. Azarow potar palcami
skronie i westchn. - Zreszt w zasadzie zgadzam si z paskim projektem co do komisji. Tylko skad
trzeba bdzie troch skorygowa. Profesor przysun sobie list, otworzy piro. - Profesora
Woltampernowa mona pozostawi, inyniera BHP te, sekretarz techniczny bdzie konieczny.
A reszta niepotrzebna. Przewodniczy komisji bd sam, wezm na siebie, jak pan si wyrazi, ten
ciar, eby pana nie fatygowa. Chc dowiedzie si dokadnie, co robi Kriwoszein.
- A... a ja? - zaamanym gosem zapyta sekretarz.
- A pana prosz o zajcie si swoimi obowizkami, panie docencie.
Chiobok poczu si ostatecznie pognbiony: obawy sprawdzay si. Odsuwa mnie! W tej chwili ba
si i nienawidzi zmarego Kriwoszeina bardziej ni za jego ycia.
- No i prosz! I prosz, doigra si, nie? - Chiobok przygarbi si, pochyli gow na rami. - Ile teraz
kopotw! Och, panie profesorze, czy ja nie widz, jak pan to przeywa, czy ja tego nie rozumiem?
Ale czy warto panu osobicie zajmowa si tym, odrywa si, denerwowa? Po caym miecie
rozejdzie si, e u Azarowa znowu... i e Azarow chce zatuszowa, wie pan, jacy teraz s ludzie. Ach,
ten Kriwoszein, ten Kriwoszein! Mwiem przecie panu profesorowi, ostrzegaem, e adnego
poytku z niego nie bdzie, tylko szkody i nieprzyjemnoci! le si stao, panie profesorze, e popar
pan jego temat...
Azarow sucha, marszczy si i czu, e myli jego opanowuje zwyke beznadziejne otpienie.
Otpienie takie odczuwa zawsze w czasie duszej rozmowy z Chiobokiem i to powodowao, e
zgadza si na wszystko. W tej chwili w gowie Azarowa pltaa si dziwna myl, e najwikszego
wysiku mylowego wymagaj nie problemy matematyczne, ale zdolno przeciwstawiania si
takiemu bekotowi.
A moe go wyrzuci? - nieoczekiwanie przysza mu do gowy nastpna myl. - Wyrzuci na zbity pysk
z Instytutu i tyle. W kocu to jest poniajce... Tak, tylko za co? Obowizki wykonuje, ma osiemnacie
publikacji, dziesi lat pracy naukowej, przeszed w konkursie (co prawda innego kandydata nie byo)
- nie ma si do czego przyczepi. I jeszcze t nieszczsn ocen mu napisaem... Wygoni po prostu za
gupot i brak perspektyw? Ale to byby niespotykany wypadek w nauce!
- Zamwienia skada, materiay i sprzt marnowa, oddzielne pomieszczenie dosta, dwa lata pracy,
no i prosz! - rozpala si coraz bardziej wasnymi sowami Chiobok. - A na obronie jak si
zachowywa... Przecie to nie tylko o mnie chodzi, w kocu c ja, ale pana profesora

skompromitowa, pana... Gdyby to ode mnie zaleao, panie profesorze, to ja bym temu
Kriwoszeinowi za to, e taki skandal wytworzy si odway... przepraszam, odway wytworzy si...
tfu, przepraszam! - odway si wytworzy... ja bym go za to... - docent nachyli si nad biurkiem,
w jego czarnych oczach pojawi si blask natchnienia. - Wielka szkoda, e u nas jest zwyczaj tylko
nagradza pomiertnie, drukowa rozmaite ogoszenia i nekrologi de mortuis aut bene aut nihil, te
co!... A eby tak udzieli Kriwoszeinowi nagany pomiertnie, eby dla innych bya nauczka! I to
surowej! Z wpisaniem...
- ...na nagrobek. To jest myl - doda gos za jego piecami. - Och, ale z pana gnida, panie Chiobok!
Docent wyprostowa si tak nagle, jakby mu strzelono sol poniej krzya. Azarow unis gow.
W drzwiach sta Kriwoszein.
- Dzie dobry, panie profesorze. Przepraszam, e nie przez sekretark. Mog wej?
- Dzie... dzie dobry panu! - Azarow wsta zza biurka. Zaczo mu wciekle omota serce. - Dzie
dobry... ufff, znaczy, e pan nie... ciesz si, e widz pana caego i zdrowego! Prosz, niech pan
wchodzi!
Kriwoszein ucisn wycignit odwanie rk profesora (Azarow z ulg stwierdzi, e rka bya
ciepa) i zwrci si do Chioboka, ktry bezdwicznie otworzy i zamkn usta.
- Panie docencie, czy nie zechciaby pan zostawi nas samych? Bd niezmiernie zobowizany.
- Tak, niech pan idzie - potwierdzi Azarow.
Chiobok zacz posuwa si tyem ku drzwiom, stukn gow o cian, namaca drzwi rk
i wyskoczy z pokoju.
Otrzsnwszy si z zaskoczenia, Azarow wykona gboki wdech i wydech, aby uspokoi serce, usiad
w swoim dyrektorskim fotelu i poczu, e ogarnia go rozdranienie. Okazuje si, e padem ofiar
jakiej mistyfikacji?!
- Czy nie byby pan tak uprzejmy, panie inynierze, wyjani, co to wszystko znaczy? Co to za historia
z paskimi, przepraszam, zwokami, szkieletem i t ca reszt?
- Nic sprzecznego z prawem, panie profesorze. Pozwoli pan? - Kriwoszein usiad w skrzanym fotelu
przed biurkiem. - Samoorganizujca si maszyna, ktrej koncepcj referowaem na Radzie Naukowej
przeszego lata, rzeczywicie zacza si rozwija... i rozwina si do stadium, w ktrym prbowaa
stworzy czowieka. Mnie. No i jak to zwykle bywa, pierwsze koty za poty...
- Dobrze, ale czemu ja o niczym nie byem powiadomiony?! - z oburzeniem rzuci Azarow
przypomniawszy sobie wczorajsz poniajc rozmow z funkcjonariuszem milicji i inne przeycia
ostatnich dni. - Dlaczego?
Kriwoszeina ogarna wcieko.
- Do diaba! - Ze zoci pochyli si do przodu, uderzy pici w mikk porcz fotela. - A czemu pan
nie pyta, jak mymy to zrobili? Jak nam si to udao? Dlaczego przede wszystkim obchodzi pana tylko
osobisty autorytet, subordynacja i stosunek innych do paskiego dyrektorskiego ja?
-Owiadczenie Kriwoszeina dotaro do Azarowa pocztkowo w sposb zwyky: uzyskano jaki wynik.
Ilu owiadcze o najrniejszych wynikach wysuchiwa od kierownikw zakadw i pracowni,
siedzcych wanie tak, w skrzanym fotelu przed biurkiem! I dopiero ze znacznym opnieniem
Azarow zacz rozumie, co to za wynik. wiat zatoczy si i na moment utraci realno.

Niemoliwe! Ale nie, o to wanie chodzi, e moliwe... Wtedy wszystko ukada si w logiczn
cao.
Profesor zmieni ton.
- Bezwzgldnie... to... rewelacja. Prosz przyj moje gratulacje. I... przepraszam. Zagalopowaem si,
przykro mi. Stokrotnie przepraszam! To istotnie wielkie, .bardzo wielkie... odkrycie, chocia koncepcja
przekazywania i syntezy informacji zawartej w czowieku bya wysuwana jeszcze przez Norberta
Wienera (Kriwoszein umiechn si). Oczywicie, to nie umniejsza... Pamitam pana koncepcj,
widziaem wczoraj w pracowni niektre... wyniki pracy. Poniewa sam do pewnego stopnia jestem
zwizany z systemologi (Kriwoszein znowu umiechn si), to oczywicie jestem dostatecznie
przygotowany, aby przyj pask wypowied. Oczywicie, gratuluj panu z caego serca! Ale niech
pan si zgodzi, e to szczliwe dla nauki wydarzenie mogo si obej bez tak niepokojcej, a nawet
w pewnej mierze noszcej charakter skandalu scenerii, jeliby pan w cigu ostatniego roku
wtajemniczy mnie w postpy pracy.
- Do pana bardzo trudno si dosta, panie profesorze.
- Hm... pozwoli pan, e nie uznam tego argumentu za przekonujcy! - Azarow zmarszczy brwi. Rozumiem nawet, e czuje si pan poniony procedur przyj (chocia wszyscy pracownicy Instytutu
jej podlegaj, a i sam musz si do niej stosowa w rnych instancjach). Mg pan jednak
zatelefonowa, zostawi notatk - nawet niekoniecznie formalne sprawozdanie - albo
w ostatecznoci odwiedzi mnie w domu!
Profesor nie mg pozby si uczucia urazy. No i tak wanie... pracujesz, pracujesz! - krcio mu si
po gowie. Z dawnych czasw, jeszcze od nieudanego dowiadczenia z helem, ktre w innych rkach
zakoczyo si odkryciem zjawiska nadciekoci, Azarow w gbi duszy pieci nadziej, e zobaczy,
znajdzie i zrozumie co nowego w przyrodzie. Marzy o odkryciu sodko i bojaliwie, jak modzieniec
o utracie niewinnoci. Ale nie wiodo mu si. Innym si wiodo, a jemu nie. Bya wartociowa,
potrzebna, odznaczona wieloma nagrodami i tytuami praca, ale nie byo odkrycia - korony poznania.
I oto w powierzonym mu Instytucie dokonao si bez niego i przeszo mu koo nosa ogromne
odkrycie, w porwnaniu z ktrym caa jego dziaalno i dziaalno caego Instytutu wydawaa si
czym drobnym i niezauwaalnym! Obeszo si bez niego. Wicej: wygldao na to, e go celowo
unikano. Jake to? C on - uwaa mnie za nieuczciwego? Czy daem powd, aby tak o mnie
mylano? Dawno ju czonek Akademii Nauk, profesor Azarow, nie doznawa tak silnych emocji jak
w tej chwili.
- No, tak... Podzielam pana rado z odkrycia, panie inynierze - cign profesor - niemniej jednak
jestem gboko uraony i rozgoryczony z takim stosunkiem do mnie. Moe zabrzmi to szokujco, ale
ta sprawa ma dla mnie znaczenie ju nie jako dla pracownika nauki i dyrektora Instytutu, paskiego
przeoonego, ale jako czowieka: dlaczego tak? Przecie nie mg pan nie rozumie, e
poinformowanie mnie o tej pracy nie tylko nie zaszkodzioby panu, ale nawet pomogo...
zapewnibym panu waciwe kierownictwo, konsultacje. Jeli uwaabym, e naley zasili paski
temat pracownikami lub wyposaeniem, to nie nastrczyoby to adnych trudnoci. Wic dlaczego?
Oczywicie, nawet nie dopuszczam myli, e obawia si pan o swoje autorstwo...
- Ale jednak nie mg si pan powstrzyma przed wypowiedzeniem jej - umiechn si ze smutkiem
Kriwoszein. - No, tak. W ogle to dobrze, e ten fakt jest dla pana wany przede wszystkim jako dla
czowieka, to pocieszajce... Przez jaki czas wahalimy si, czy opowiedzie panu o pracy, czy nie,
prbowalimy si z panem skontaktowa, ale kontakt nie uda si. Potem doszlimy do wniosku, e

na razie, na etapie poszukiwa, tak bdzie lepiej. - Kriwoszein podnis gow, popatrzy na Azarowa.
- Nie bardzo wierzylimy w pana, panie profesorze. Dlaczego? Choby dlatego, e i teraz, nie znajc
okolicznoci, prbowa pan przede wszystkim ustawi autorw na waciwym miejscu: Wiener
wysuwa... A c ma z tym wsplnego Wienerowska telewizyjna koncepcja, u nas wszystko jest
cakiem inaczej! I co za konsultacje byyby moliwe: czy pan, czonek Akademii Nauk, dopuciby do
okazania swojej niewiedzy przed podwadnymi inynierami?... I jeszcze dlatego, e wiedzc
doskonale, e warto pracownika naukowego nie zaley od stopnia ani tytuu, nie odway si pan
nigdy cho odrobin uszczupli .utytuowanych w ich prawach do kierowania, do stanowiska, do
nieomylnoci sdw... Czy pan przypuszcza, e nie wiedziaem od pocztku, jak rol miaem odegra
w organizowaniu tej pracowni? Czy sdzi pan, e na to ostatnie dowiadczenie nie miao wpywu
paskie uprzedzenie do mnie po skandalu z Chiobokiem? Dlatego wanie pieszyem si
i ryzykowaem... Czy sdzi pan, e nie miaa wpywu i ta okoliczno, e w naszym Instytucie
zamwienia na wystawy i rne inne pokazwki maj zawsze pierwszestwo przed tym, co jest
konieczne do bada?
- Przepraszam pana, ale to ju jest czepianie si drobiazgw, panie inynierze! - skrzywi si
z rozdranieniem Azarow.
- Ale te drobiazgi wytworzyy nasz sd o panu, innych danych nie byo. Albo jeszcze taki drobiazg, e
taka... taki... no, sowem, Chiobok, dziki pana pobaliwoci czy poparciu, jak pan woli, nadaje ton
Instytutowi. Pewnie, przy Chioboku przewag intelektualn mona odczuwa nawet w ani!
Twarz Azarowa spurpurowiaa; co innego, kiedy czowiek sam dochodzi do jakiego wniosku, a co
innego, kiedy mwi o tym podwadni. Kriwoszein zrozumia, e przesadzi, i spuci z tonu.
- Chciabym, eby mnie pan waciwie zrozumia, panie profesorze. Bardzo chcielibymy, eby pan
uczestniczy w naszej pracy, dlatego wanie, a nie po to, eby pana obraa, mwi wszystko, co
myl. Wielu rzeczy jeszcze nie rozumiemy: czowiek jest systemem zoonym, a maszyna, ktra go
wytwarza, jest zoona jeszcze bardziej. Pracy starczy tu dla tysica pracownikw. To jest wanie
nasze marzenie: wcign do pracy mdrych, utalentowanych, wyksztaconych ludzi... Ale, widzi pan,
w tej pracy nie wystarczy by tylko uczonym.
- Chciabym mie nadziej, e jednak zaznajomi mnie pan bardziej szczegowo z treci pracy. Azarow stopniowo opanowywa si odzyskujc poczucie humoru i wyszoci. - By moe jednak
przydam si panu i jako pracownik naukowy, i jako czowiek.
- Oby tak byo! Oczywicie, najprawdopodobniej zaznajomimy pana... nie ja sam decyduj, ale
zaznajomimy. Pan jest nam potrzebny.
- Panie inynierze - profesor wzruszy ramionami. - Przepraszam bardzo, ale czy pan przypadkiem nie
ma zamiaru dyskutowa sprawy dopuszczenia mnie do waszej pracy z paskim praktykantemlaborantem?! O ile si orientuj, nikogo wicej w pracowni nie ma.
- Tak, z nim te... O Boe! - Kriwoszein ciko westchn. - Gotw pan jest uwierzy, e maszyna moe
zrobi czowieka, ale dopuci, e w pracy laborant moe znaczy wicej od pana, to jest ju ponad
paskie siy! Nawiasem mwic, Faraday te by laborantem, ale czyim, tego ju dzisiaj nikt nie
pamita... Musi pan si jednak przyzwyczai do myli, e jeli przyjdzie pan do nas - a mam nadziej,
e pan przyjdzie! - wtedy skoczy si to protekcjonalne jestemy waszymi ojcami, a wy naszymi
dziemi. Bdziemy pracowa i tyle. Nikt z nas nie jest geniuszem, ale te nie ma midzy nami
Chiobokw...

Spojrza na Azarowa - i urwa wstrznity: profesor umiecha si! Umiech by nie tak fotogeniczny
jak dla fotoreporterw i nie tak inteligentny jak podczas obliczonej na aplauz repliki na Radzie
Naukowej czy seminarium, ale prosty i szeroki. Wygldao to niezbyt piknie wskutek obfitoci
zmarszczek, ktre pojawiy si na twarzy Azarowa, ale bardzo sympatycznie.
- Niech pan posucha - powiedzia profesor - urzdzi mi pan tak ani, e... no, gupstwo3. Strasznie
si ciesz, e pan yje!
- Ja te - tylko tyle potrafi odpowiedzie Kriwoszein.
- A co bdzie z milicj?
- Myl, e i ich uda mi si... no, jeli nie ucieszy, to choby uspokoi.
Kriwoszein poegna si i wyszed. Azarow dugo siedzia bbnic palcami po szklanym blacie biurka.
- No, tak... - powiedzia.
I ani sowa wicej.

O czym jeszcze trzeba pamita? - przypomina sobie Kriwoszein idc ku przystankowi


trolejbusowemu. - Aha, jeszcze tamto.
...30 maja. A jednak ciekawe byoby obliczy: jechaem ze swoj zwyk szybkoci spacerow - 60
kilometrw na godzin. Ten idiota w zielonym Moskwiczu przejeda szos w poprzek, to znaczy
jego szybko w stosunku do drogi bya rwna zeru. A i szybko wasna Moskwicza, szczerze
mwic, niewiele rnia si od zera. Jakby traktorem jecha... Kto takim osom daje prawa jazdy?
Jeeli ju przecinasz szos z naruszeniem przepisw, zrb to przynajmniej szybko! A ten... to szarpnie
do przodu na metr, to zahamuje. Kiedy zrozumiaem, e Moskwicz mnie nie przepuci, nie
zdyem nawet nacisn na hamulce.
...Wiktor Krawiec, ktry pojecha na osiemnasty kilometr po resztki motocykla, dotychczas krci
gow.
- Miae szczcie, a dziw! Gdyby cign siedemdziesitk, to teraz ze szcztkw Jawy
budowabym ci pomnik, a na tabliczce rejestracyjnej, poykajc zy, malowa napis: Tu ley
Kriwoszein - inynier i motocyklista.
Tak, ale gdybym cign siedemdziesitk, to nie wpakowabym si na niego!
Ciekawe, jak przypadkowe okolicznoci ogniskuj si w fatalnym wypadku. Gdybym nie zatrzyma si
w lesie na papierosa i aby posucha kukuki (Kukuko, kukuko, ile bd y? - wykukaa mi
pidziesit lat), gdybym przejecha jeden czy drugi zakrt z troch mniejsz czy troch wiksz
szybkoci, minlibymy si i kady pomknby w swoj stron. A tak na rwnej drodze, przy
doskonaej widocznoci wadowaem si w jedyny samochd, jaki pojawi si na szosie!
Przelatujc nad motocyklem, zdyem tylko pomyle: Kukuko, kukuko, ile bd y?
Wstaem o wasnych siach. Moskwicz mia wgnieciony bok. Przestraszony kierowca wyciera krew
z nie ogolonej gby - lecc, wybiem okciem szyb. Dobrze mu tak, bawanowi! Moja biedna Jawa

Czytelnik proszony jest, by nie zapomina, e czyta powie fantastyczno-naukow (przyp. aut.).

leaa na asfalcie. Od razu staa si jakby krtsza. Latarnia, przednie koo, widelec, rama, zbiornik
paliwa - wszystko to byo rozbite, spaszczone, znieksztacone.
...Zatem pocztkow prdko 17 metrw na sekund wytraciem na odcinku mniejszym ni metr.
Moje ciao doznao przy tym przecienia rwnego... 15 przyspieszeniom ziemskim! Ho, ho!
Nie, czowiek jest jednak doskonaym urzdzeniem! Moje ciao w czasie krtszym od jednej dziesitej
sekundy zdyo zwin si i ustawi tak, aby jak najdogodniej przyj uderzenie - na okie i rami. A
Walerka dowodzi, e czowiek nie nada za wspczesn technik. To nie takie pewne! Przecie
gdyby uszkodzenia, jakie odnis motocykl, przeoy na terminologi biologiczn, to ma on
strzaskan gow, poamane koczyny przednie, klatk piersiow i krgosup. Dobra bya maszyna,
sama si o szybko prosia...
Co prawda, moje prawe rami i klatka piersiowa doznay znacznych przecie. Trudno mi unie
praw rk. Pewnie trzasny ebra.
Tak wic wszystko zmierza ku jednemu. Teraz ju pynny ukad maszyny-matki ma co we mnie
naprawia i to nie tylko na zewntrz, ale i wewntrz ciaa. Pod tym wzgldem Moskwicz nawin
si w odpowiednim momencie. Zasuy si nauce...

Rozdzia pity
- Prosz wypisa przepustk na wyniesienie zwok.
- A gdzie zwoki?
- Zaraz bd. (Strzela do siebie.)
- Masz babo placek! A kto je wyniesie?
Z legendy singapurskiej
Milicjant Hajewoj siedzia w dyurce i rozpywajc si z czuoci pisa list na urzdowym papierze.
Witaj, Walu! Pisze do Pani Aleksander Hajewoj. Nie wiem, czy pani mnie pamita, czy nie cakiem,
a ja nijak nie mog zapomnie, jak pani na mnie patrzya koo estrady za pomoc swoich czarnych
i piknych oczu, a ksiyc by wielki i koncentryczny. Droga Walu! Niech Pani przyjdzie jutro
wieczorem do parku imienia tow. T. Szewczenku, ja dyuruj tam do 24.00...
Wszed Onisimow z brwiami surowo zmarszczonymi. Hajewoj zerwa si haasujc krzesem
i poczerwienia.
- Zatrzymanego Krawca doprowadzono?
- Tak jest, towarzyszu kapitanie! Doprowadzono o p do dziesitej zgodnie z waszym rozkazem.
Znajduje si w areszcie.
- Wprowadcie.
Wiktor Krawiec siedzia w ciasnym, wysokim pomieszczeniu na awce z oparciem, pali papierosa
i dmucha dymem w promie soca biegncy od zakratowanego okna. Policzki jego pokrywa
trzydniowy zarost. Spojrza w stron przybyych, ale nie odwrci si.
- Wsta powinnicie, jak si naley - z nagan w gosie zauway Hajewoj.
- A ja nie uwaam si za aresztanta!

- Bo i nie jestecie aresztantem, obywatelu Wiktorze Krawiec - spokojnie powiedzia Onisimow. Bylicie zatrzymani do wyjanienia. Obecnie sytuacja skrystalizowaa si i nie uwaam, aby wasze
dalsze przebywanie w areszcie byo konieczne. Bdziecie potrzebni, to was wezwiemy. Jestecie
wolni.
Krawiec wsta, niedowierzajco spogldajc na Onisimowa. Kapitan obrzuci go sceptycznym
spojrzeniem. Wskie wargi drgny w przelotnym umiechu.
- Wysokie czoo, wydatny podbrdek, nos o regularnych ksztatach... jednym sowem, jego pikn,
krg, dyniowat gow otaczay ciemne loki. Kriwoszein-pierwowzr mia do prowincjonalne
wyobraenie o mskiej urodzie. Zreszt, nic dziwnego. (Krawiec spojrza szeroko otwartymi oczyma.)
A gdzie motocykl?
- Ja-jaki motocykl?
- Jawa, numer rejestracyjny 21-11 DNA. W remoncie?
- W... w komrce.
- Jasne. A mwic nawiasem, depeszy - oczy Onisimowa zmruyy si ze zoci - depesz trzeba byo
wysya przed dowiadczeniem! Przed dowiadczeniem, a nie po!
Krawiec stal osupiay.
- No, dobrze. Dokumenty zwrcimy wam nieco pniej - cign oficer urzdowym tonem. - ycz
powodzenia, obywatelu Krawiec. Nie zapominajcie o nas. Wyprowadcie, towarzyszu Hajewoj.

Onisimow po le przespanej nocy przyszed do pracy z blem gowy. Teraz siedzia za biurkiem
w swoim pokoju i ukada plan dziaania na biecy dzie. 1. Przesa pyn na dodatkow ekspertyz
na okoliczno stwierdzenia nie rozpuszczonych resztek tkanek ludzkich. 2. Skontaktowa si
z organami bezpieczestwa (przez pukownika). 3...
- Czy mona? - odezwa si mikko gos, od ktrego Onisimowowi przeszy ciarki po skrze. - Dzie
dobry.
W drzwiach sta Kriwoszein
- Czy waciwie mnie skierowano? Czy mam przyjemno z kapitanem Onisimowem, ktry prowadzi
dochodzenie w sprawie zajcia w mojej pracowni? Bardzo mi mio, czy mona? - Usiad na krzele,
wyj chusteczk i otar byszczce od potu czoo. - Ranek, a ju taki upa, trudno uwierzy!
Onisimow siedzia osupiay.
- Ot moje nazwisko Walentin Wasiliewicz Kriwoszein. Jestem kierownikiem pracowni nowych
systemw w Instytucie Systemologii - z absolutnym spokojem owiadczy przybyy. - Dopiero dzisiaj
zawiadomiono mnie, e pan... e organa milicji interesuj si tym nieprzyjemnym zajciem
i natychmiast popieszyem tutaj. Oczywicie przybybym jeszcze wczoraj albo przedwczoraj, aby
przedstawi wyczerpujce wyjanienia, ale... (wzruszenie ramion) do gowy mi nie przyszo, e
dookoa jednego nieudanego dowiadczenia zrobi si tyle haasu, i to jeszcze z udziaem milicji!
Odleaem si w mieszkaniu, jako e po dowiadczeniu nie bardzo dobrze si czuem. Widzi pan,
panie... przepraszam, jak mam si zwraca?

- Kapitan Onisirnow, Apollon Matwie... przepraszam, Matwiej Apollonowicz - wykrztusi ochrypym


gosem Onisimow i odchrzkn.
- Widzi pan, panie kapitanie, byo tak: w trakcie eksperymentu musiaem zanurzy si w zbiorniku
z biologicznym rodowiskiem informacyjnym. Niestety, zbiornik by niestabilnie zamocowany
i przewrci si. Upadem razem z nim, uderzyem gow o podog i straciem przytomno.
Obawiam si, e zbiornik przy upadku potrci take i mojego laboranta, przypominam sobie, e
w ostatniej chwili prbowa powstrzyma upadek... Oprzytomniaem pod cerat na pododze.
Usyszaem, e w pracowni kto rozmawia... - Kriwoszein umiechn si czarujco. - Zgodzi si pan,
panie kapitanie, e byoby mi bardzo niezrcznie stan we wasnej pracowni przed obcymi ludmi
w takim, delikatnie mwic, szokujcym stanie: nago, z rozbit gow. Do tego ten pyn... wie pan,
szczypie gorzej ni mydo! Dlatego cichutko wygramoliem si spod ceraty i wymknem si,
przepraszam bardzo, pod prysznic, eby si umy i przebra... Musz przyzna, e w gowie mi
huczao, myli si pltay. Sdz, e nie zdawaem sobie w peni sprawy ze swoich czynw. Nie
pamitam, jak dugo przebywaem w azience, pamitam tylko, e kiedy wyszedem, nikogo
w pracowni nie byo. Poszedem wic do domu polee... I to byoby chyba tyle. Jeli pan sobie yczy,
mog zoy wyjanienie na pimie i skoczmy z t histori.
- Tak. Jasne... - Onisimow stopniowo opanowywa si. - A jakimi dowiadczeniami zajmowalicie si
w pracowni?
- A wic... prowadz badania nad biochemi pocze wyszych w aspekcie systemologicznym
z zastosowaniem polimorfizmu antropologicznego lub, jeli pan woli, nad systemologi wyszych
ukadw w aspekcie biochemicznym z zastosowaniem antropologizmu polimorficznego.
- Jasne... A szkielet skd si wzi? - Onisimow zerkn na skrzynk stojc na brzegu biurka. No,
poczekaj tylko!
- Szkielet? Ach, szkielet! - Kriwoszein umiechn si. - Widzi pan, my ten szkielet trzymamy
w pracowni w charakterze, jak by to powiedzie, pomocy naukowej. Zawsze ley w tym kcie,
w ktrym pooono mnie, kiedy byem nieprzytomny...
- A co powiecie na to? - I Onisimow szybkim ruchem zdj skrzynk, pod ktr sta model gowy
Kiiwoszeina. Jasnozielone plastelinowe gaki oczu patrzyy wprost na gocia, ktrego twarz
momentalnie poszarzaa i staa. - Poznajecie?
Doktorant Kriwoszein opuci gow. Dopiero teraz ostatecznie przekona si o tym, czego si
domyla, ale z czym do ostatniej chwili nie chcia si pogodzi: Walka zgin w trakcie
eksperymentu...
- Nie trzyma si to u was kupy, obywatelu... nie wiem, jak si nazywacie i kim jestecie! - Onisimow
starannie ukrywajc triumf odchyli si w fotelu. - Wczoraj mnie, tego... mistyfikowalicie, ale dzi si
wam nie uda! Zaraz wam tu zorganizujemy konfrontacj z waszym wsplnikiem Krawcem. Ciekawe,
co wtedy zeznacie?!
Sign do telefonu. Ale Kriwoszein ciko pooy rk na suchawce.
- No co wy, chwi... - wojowniczo zadar gow Onisimow - i urwa: naprzeciwko siedzia... on sam.
Twarz z, szerokimi komi policzkowymi, z wskimi wargami, wski nos, zmarszczki dokoa ust
i maych, blisko osadzonych oczu. Dopiero w tej chwili Onisimow zwrci uwag na granatowy, jak
u niego samego garnitur rozmwcy, na koszul z wyhaftowanym ukraiskim wzorem.

- Nie wygupiajcie si, Onisimow! Nic z tej konfrontacji nie wyjdzie, po prostu sami postawicie si
w gupiej sytuacji. Nie dalej jak dwadziecia minut temu kapitan Onisimow wypuci na wolno
zatrzymanego Krawca z braku dowodw przestpstwa.
- To znaczy... - Onisimow jak zaczarowany patrzy na twarz Kriwoszeina, ktra rozluniaa si
stopniowo i przybieraa poprzednie rysy, z policzkw odpywaa krew. Zaparo mu dech. W wielu
trudnych sytuacjach bywa Onisimow w cigu swej milicyjnej suby - i on strzela, i do niego strzelano
- ale nigdy nie ba si tak, jak w tej chwili. - Wic wy... to wy?!
- Ot to: ja to wanie ja. - Kriwoszein unis si, Podszed do samego biurka. Onisimow skuli si pod
jego gniewnym spojrzeniem. - Posuchajcie, koczcie wreszcie t awantur! Wszyscy yj, wszyscy s
na miejscu, czego jeszcze chcecie? adne modele, adne szkielety nie udowodni, e Kriwoszein
umar. Oto jest Kriwoszein, stoi przed wami! Nic si nie stao, rozumiecie? Po prostu taka praca.
- Ale... jake to tak? - wyszepta Onisimow. - Moe jednak wyjanicie?
Kriwoszein skrzywi si z niezadowoleniem.
- Ach, panie kapitanie, i c ja panu mog wyjani? Pan stosowa ca technik ledcz:
wideotelefony, daktyloskopi, analizy chemiczne, rekonstrukcj twarzy wedug Gierasimowa - i nic:
nawet takiego typa jak Chiobok nie potrafi pan rozgry. A tam przecie, jak to si mwi, wszystko
jest jasne. Przestpstwa nie byo, o to moe pan by spokojny.
- Ale przecie... mnie rozlicza bd! Raport musz zoy, sprawozdanie... I co teraz bdzie.
- O, to jest konkretna rozmowa. - Kriwoszein znowu usiad na krzele. - Zaraz wyjani, jak byo.
Prosz zapamita odnonie podobiestwa szkieletu do mnie. Szkielet ten to relikwia rodzinna. Mj
dziad ze strony matki, Andriej Kotlar, znany w swym czasie biolog, w swej ostatniej woli yczy sobie,
aby go nie grzebano, lecz spreparowano i szkielet przekazano tym potomkom, ktrzy pjd drog
naukow. Dziwactwo starego uczonego, rozumie pan? Poza tym na szkielecie, jak mi wiadomo,
stwierdzilicie zamania eber po stronie prawej, co, rzecz jasna, budzi wtpliwoci... A wic: dziad
zgin w wypadku drogowym. Staruszek uwielbia jedzi na motocyklu z niedozwolon szybkoci.
Teraz jasne?
- Jasne - skin szybko gow Onisimow.
- No i dobrze. Mam nadziej, e ta... relikwia rodzinna po zamkniciu sprawy zostanie zwrcona
wacicielowi. Podobnie jak i inne dowody rzeczowe, wzite z pracowni. Przyjdzie czas, panie
kapitanie - Kriwoszein zawiesi gos - przyjdzie czas, kiedy gowa ta znajdzie si nie u pana na stole,
a na pomniku... No, na mnie czas. Mam nadziej, e wszystko wyjaniem. Niech pan zwrci mi, z aski
swojej, dokumenty Krawca. Dzikuj bardzo. Aha, jeszcze jedno: sierant, ktrego by pan uprzejmy
postawi na warcie przed pracowni, prosi, aby go zmieni. Niech pan bdzie askaw zwolni go
sam... Powodzenia!
Kriwoszein wsun dokumenty do kieszeni i skierowa si ku drzwiom. Ale po drodze olnia go myl.
- Niech pan posucha - powiedzia wracajc do biurka - prosz nie obrazi si za to, co zaproponuj,
ale czy nie zechciaby pan zmdrze? Bdzie pan szybko kojarzy, myla szeroko i gboko. Bdzie pan
widzia nie tylko dowody, ale nauczy si pan wnika w istot rzeczy i zjawisk, zrozumie pan sam
dusz ludzk! I zaczn panu przychodzi do gowy wielkie idee, takie, od ktrych a dech zapiera...
Widzi pan, ycie ju jest skomplikowane, a bdzie si komplikowa coraz bardziej. Jedynym
sposobem na to, aby stan na wysokoci zadania, to rozumie wszystko. I to jest moliwe! Chce
pan? Mog to zrobi.

Twarz Onisimowa drgna z oburzenia i spurpurowiaa.


- Kpicie sobie... - powiedzia ciko. - Mao wam tego, e... to jeszcze kpicie sobie. Idcie ju,
obywatelu!
Kriwoszein wzruszy ramionami, odwrci si ku drzwiom.
- Poczekajcie!
- Co takiego?
- Poczekajcie chwil, obywatelu... Kriwoszein. No, dobrze: nie rozumiem. Moe rzeczywicie tak
nauk si zajmujecie... Wasz wersj przyjmuj, nic innego mi nie pozostao. Moecie myle o mnie,
co wam si podoba, wasza sprawa... - Onisimow w aden sposb nie mg przezwyciy urazy.
Kriwoszein zmarszczy si: po co on to wszystko mwi? - A tak po prostu: przecie czowiek zgin! Kto
tu zawini?
Doktorant spojrza na niego uwanie.
- Wszyscy po trochu, panie kapitanie. I on sam, i ja, i Azarow, i inni... i nawet odrobin pan, cho go
pan nie zna: choby przez to, e nie znajc sprawy, zawodowo podejrzewa pan ludzi. A formalnie,
wedug kodeksu karnego - nikt. Bywa i tak.

- No, zdaje si, e i ta sprawa zaatwiona - z ulg powiedzia do siebie doktorant wsiadajc do
trolejbusu.

Jutro eksperyment. A waciwie nie jutro, lecz dzisiaj w nocy, za siedem czy osiem godzin. Przed
powanym zadaniem nigdy nie chce mi si spa, a wyspa si jednak trzeba. Dlatego chodziem
i jedziem dzisiaj po miecie ze cztery godziny, eby si zmczy i oderwa. I gdzie te mnie nie
nosio: byem i w centrum, i na przedmieciach, w parkach, na dworcu autobusowym, ogldaem
ludzi, domy, zwierzta, drzewa. Przyjmowaem defilad ycia.
...W sonecznej spiekocie nadszed kutykajc wychudy staruszek z pokymi ze staroci wsami
i czerwon pomarszczon twarz. Na szarej satynowej koszuli podzwaniay trzy Krzye witego
Jerzego i medal na pasiastej wstdze.
Staruszek przystan w cieniu lipy, aby zaczerpn tchu.
Tak, dziadku, byo si kim. Dugo ye, wiele przeye, a wci ci mao - widzicie go, jak si wystroi z orderami! Gdyby tak wla si w twoje minie, przejani zmtniae soczewki oczu, usun
skleroz, odnowi nerwy - pokazaby, gdzie raki zimuj, nam, modym ludziom epoki sputnikw!
...Ptaj si chopcy rozmawiajc o filmie.
- A on w niego - trach! - z atomowego pistoletu!
- A oni ta-ta-ta... tach!
- Iii... Z atomowego?!
- A niby z jakiego? Na Wenus - i ze zwykego?!

...Kot patrzy na mnie niespokojnymi oczami. Dlaczego koty maj takie niespokojne spojrzenie?
Wiedz o czym? Wiedz, ale nie powiedz... Psik, draniu! Kot znikn w cieniu bramy.
...Przemaszerowa okazay mody czowiek o niskim czole pod jasn szczoteczk wosw. Spodnie
oblepiaj silne ydki i uda, koszulka a trzeszczy na potnej klatce piersiowej, na jego twarzy wida,
e na wszystkie problemy yciowe moe odpowiedzie prawym prostym albo rzutem przez gow.
A my wszystkim zrobimy takie minie, wszystkim wprowadzimy informacj o boksie i o dudo - i jak
wtedy bdzie z tym prawym prostym?
...W parku Szewczenki min mnie chopiec z dziewczyn. Trzymali si za rce nie dostrzegajc
niczego dokoa.
Wam, zakochani, nasze odkrycie nie jest potrzebne! I bez niego jestecie dla siebie dobrzy.
Powodzenia! Ale w yciu rnie bywa. Na wasz mio czyhaj niebezpieczestwa: szara codzienno
ycia, niezrozumienie, rozsdek, krewni, przesyt, czy to mao? Jeeli pokonacie to wszystko sami,
cze wam i chwaa. Ale jeli przegracie, nie tracie nadziei: wyremontujemy wasz mio,
naprawimy tak, jak naprawia si telewizor. Bdzie jak nowa, taka, jak w tym dniu, kiedy po raz
pierwszy zobaczylicie si w kolejce do kina.
...A jak dam spotkaem w pobliu domu towarowego na prospekcie! Potne ciao wbite w sukni
z brokatu, zota brosza, naszyjnik ze sztucznego bursztynu, pod pachami i na plecach plamy potu
wielkoci talerza. Bkitny brokat mieni si wszystkimi odcieniami sztormowego morza.
Droga pani! Jak mona w taki upa wciska si w brokat? M pani pewnie nie kocha, prawda?
Pewnie ze zgroz patrzy na pani ramiona, grube jak jego uda, na ten garb tuszczu na grzbiecie... Jest
pani nieszczliwa... Nie al mi pani, ale rozumiem. M nie kocha, dzieci nie szanuj, lekarze nie
wspczuj, a ssiedzi... Ach, ci s-siedzi! No dobrze, wymylimy co i dla pani. Ostatecznie i pani ma
prawo do dodatkowej dawki szczcia. Oczywicie w kolejnoci. Ale a propos szczcia, ma pani
niepokojce upodobania. Nie, oczywicie rozumiem, wbia si pani w ten niewygodny brokat,
obwiesia si kolczykami, zot brosz i naszyjnikiem, nanizaa na palce grube piercienie, aby
udowodni, e nie jest pani gorsza od innych, e sta pani na wszystko... Ale niech pani wybaczy, na
nic pani nie sta. I niech pani si decyduje - trzeba bdzie naprawi nie tylko ciao, ale take
i upodobania, i umys, i uczucia. Za te same pienidze, prosz si nie niepokoi. Inaczej nie warto roztrwoni pani swoj odzyskan urod i wieo po restauracjach i balach, rozmieni je pani na
kochankw... czy warto si wysila? Prawdziwe pikno, droga pani, to harmonia ciaa, umysu
i ducha.
Dwie adne dziewczyny przeszy i nie spojrzay na mnie. Bo i po co maj na mnie patrze? Niebo bez
chmurki, soce stoi wysoko, egzaminy zdane. A tym trolejbusem mona dojecha do play.
...Malec, ktrego zamknli w domu, przylgn nosem do szyby. Spostrzeg, e na niego patrz,
i wykrzywi si do mnie. Ja si te do niego wykrzywiem. Na to on urzdzi ca pantomim...
Kocham ycie, bardzo kocham ycie! I nie trzeba mi lepszego, niech bdzie takie, jakie jest, tylko
eby... Co tylko eby? Co? A niech ci!...
O to wanie chodzi, eby byo lepsze. Duo zego dzieje si na wiecie.
Pjd wic. Nie zdradziem was, ludzie. Wiele bdzie mona dokona dziki temu odkryciu. Bdzie
mona doda ludziom pikna i rozumu, zaszczepi im nowe zdolnoci, a nawet nowe cechy
biologiczne. Mona bdzie, na przykad, zrobi tak, e czowiek uzyska zmys radiowy, bdzie widzia
w ciemnoci, sysza ultradwiki, wyczuwa pole magnetyczne, emitowa sygnay radiowe, mierzy

czas bez chronometru z dokadnoci do uamkw sekundy, a nawet odczytywa myli na odlego.
Chcecie? Wszystko to zreszt nie jest chyba najwaniejsze.
Wane jest to, e pjd. Jeli si nie uda, pjdzie nastpny, a po nim jeszcze nastpny... Tak wanie
bdzie!
- Nikt nie zgin, do diaba! - trzsc si w trolejbusie, szepta doktorant nieposusznymi wargami. Nikt nie zgin...

...Id, ycie! Dziki ci, losie, czy jak tam ci zwa, za wszystko, czym mnie obdarzye. A strach
pomyle, e mogem poprzesta na maym i zadowoli si odcinaniem kuponw Niech bd w moim
yciu sprawy i cikie, i straszne, kopoty i cierpienia, bye tylko nie byo miakoci. Obym nigdy nie
poprzesta na walce o dobrobyt, pomylno, na lku o wasn skr, gdy chodzi o wane sprawy.
Noc mija, a spa si nie chce i nie chce. Gupie to zajcie - sen. Tego te chyba mona si pozby.
Powiadaj, e w Jugosawii jest taki dziwak, ktry nie pi ju od trzydziestu lat, a wci jest w dobrej
formie
Pnoc! pijcie spokojnie, mieszkacy Madrytu! Czcijcie krla i krlow! I oby diabe nie znalaz si
na waszej drodze... Tak, w tych czasach czekaby mnie stos - i po wszystkim!
Nie, nie pijcie spokojnie, ludzie. Nie czcijcie ani krla, ani krlowej! I niech diabe znajdzie si na
waszej drodze - to nic strasznego. Kiedy byem chopcem, marzyem (o czym to ja nie marzyem), e
gdy bd musia i, aby wykona powane, ryzykowne zadanie, porozmawiam na poegnanie
z ojcem. Nie miaem powanych zada. Nie doczeka si ojciec. C, sprbujemy teraz.
- Widzisz, tato, jutro mnie wypadnie sta na przedpiersiu okopu. Bae si wtedy?
- Jak by ci tu odpowiedzie? Troch si oczywicie baem... Do niemieckich okopw ze czterysta
metrw, trafi we mnie atwo. Bratanie si wtedy nie byo takie powszechne, troch strzelali. Par
razy i do mnie strzelili, wrd Niemcw te rni byli ludzie. Ale nie trafili. Moe postraszy tylko
chcieli...
- A co to za kara jaka dziwna - sta na przedpiersiu?
- Rzd Tymczasowy wprowadzi. Specjalnie dla tych, co agitowali przeciw wojnie imperialistycznej.
Ach tak, to oni wszyscy twoi bracia-robotnicy i bracia-chopi?! Zobaczymy, jak bd do ciebie
kropi. I na dwie godziny. A innych nawet na cztery.
- Sprytne, nie ma co mwi... Tato, a czy wiedziae... e... e ci nie wierz?
- Wiedziaem, synku... Ale to nic. Czasy byy takie paskudne. Ja sam nie zawsze sobie wierzyem...
A ty co tam wymylie?
- Dowiadczenie zwizane ze sterowaniem informacj we wasnym organizmie. W jego wyniku
czowiek powinien uzyska sposb analizy i syntezy swego ustroju, psychiki, pamici... rozumiesz?
- Zawsze ty, Walka, mdrze gadasz. Nie rozumiem ja tej waszej nauki. Kiedy to z zawizanymi
oczyma rozkadaem i skadaem maksyma. A tego nie rozumiem... Co to da?
- Widzisz... Ty na przykad walczye o powszechn rwno, prawda? Pierwszy etap tej idei ju si
dokonuje, znikaj rnice midzy biednymi i bogatymi, midzy silnymi i sabymi. Spoeczestwo daje
teraz jednakowe moliwoci wszystkim. Ale oprcz rnic istniejcych w spoeczestwie s rnice

istniejce w samych ludziach. ; Gupiec nie jest rwny utalentowanemu, brzydki - piknemu, a chory
i kaleka. - zdrowemu... A jeli mi si powiedzie, kady czowiek bdzie mg sta si takim, jakim
zechce - rozumnym, piknym, modym, uczciwym...
- Modym, rozumnym, piknym - to jasne. Wszyscy bd chcieli. Ale by uczciwym - to trudna sprawa.
Najtrudniej by uczciwym.
- Ale jeli bdzie wiedzia dokadnie, e jedna informacja doda mu podoci i cwaniactwa, a inna uczciwoci i szlachetnoci, to przecie nie bdzie si waha, co wybra?!
- Jak by to powiedzie... S ludzie, dla ktrych wane jest tylko, aby w cudzych oczach wygldali na
uczciwych, bo wtedy to nawet kra mona, byle nie nakryli. Tacy wybior cwaniactwo.
- Wiem... Nie mwmy teraz o nich, tato. Jutro dowiadczenie.
- To wanie ty musisz tam i? Uwaaj, synku...
- A ktby inny? Powiedz, a ty moge zeskoczy do okopu?
- Na dole dwaj oficerowie pilnowali. Od razu by mnie wykoczyli.
- A ubaga ich nie moge?
- Pewnie, e mogem. Wystarczyo tylko powiedzie, e nie bd ju agitowa, e pjd od
bolszewikw, zaraz by si zgodzili.
- To czemu nie powiedziae?
- Ja - im?! Nawet do gowy mi nie przyszo. O czym innym mylaem: e jeli mnie postrzel, to koniec
z brataniem na naszym odcinku.
- A czemu tak mylae? Tak bardzo kochae ludzi? A przecie zabijae ich - i przedtem, i pniej.
- I ja zabijaem, i mnie zabijali - czasy byy takie.
- No to czemu?
- Twardy byem wtedy, pewnie dlatego. Bardzo twardy wtedy byem. Mylaem, e sam stoj przeciw
caej wojnie.
- No wic widzisz, tato, ja teraz te jestem taki twardy.
- Pewnie, jak ju trafie na przedpiersie, trzeba sta twardo. To prawda. Tylko ty swoich spraw z tym
okopem nie rwnaj, synku. Ja przecie nawet tych dwu godzin nie wystaem. Komitet onierski
ogosi alarm batalionu, oficerw wykoczyli i koniec... A tobie ma kto pomc?
Na to pytanie nie miaem odpowiedzi i wymylona rozmowa skoczya si.
No, wystarczy. Pora spa! Kukuko, kukuko, ile lat bd y?

Rozdzia szsty
- Tam jacy z Ziemi przylecieli, wasza ekscelencjo.
- Z Zie-mi?... Zie-mia, Ziemia, hm...
- To ta planeta, gdzie skomponowano Zemst nietoperza, wasza ekscelencjo.

- Aha! Tram-tiri-tiri, tram-tiri-riri, tram-pam-pam-pam! wietny kawaek. Przyjmijcie ich tam


wedug trzeciej kategorii.
Rozmowa we wszechwiecie
Doktorant Kriwoszein wdrapa si na czwarte pitro i wszed do mieszkania. Wiktor Krawiec i dubel
Adam stali palc na balkonie. Ujrzawszy go wrcili do pokoju. Kriwoszein popatrzy na nich
niewesoym wzrokiem.
- Trzech z jednego strczka. A byo czterech... - spojrza na zegarek: czasu jeszcze do. Usiad. Opowiedz, Wiktorze Krawiec, co si tam u was stao?
Krawiec zapali nowego papierosa i przytumionym gosem zacz opowiada.
...Program dowiadczenia by nastpujcy: zanurzy si w pynie po szyj - skontrolowa odczucia naoy czapk Monomacha - znowu skontrolowa odczucia - wyda rozkaz Nie to! - wej
w kontakt z ciekym ukadem - osign stadium sterowanej przezroczystoci - spowodowa
zronicie zamanych eber - wykorzysta ten impuls zadowolenia dla rozkazu To - przywrci
nieprzejrzysto - wyj z kontaktu z ciekym ukadem - opuci zbiornik.
Caa ta metoda bya opracowana i wielokrotnie sprawdzona zarwno przez Kriwoszeina, jak i Krawca
przy zanurzaniu koczyn. Przenikanie si wzajemne cieczy i ciaa mona byo atwo kontrolowa
i regulowa.
- Widzicie, okazuje si, e wewntrz naszego ciaa zawsze s jakie mniej zdrowe miejsca, drobne
zaburzenia czy co takiego, wiecie, tak jak na skrze, nawet zdrowej, bywaj rne pryszczyki,
zadrapania, otarcia, miejscowe zapalenia. Nie wiem, jakie to s te wewntrzne zadrapania. Jedno
jest pewne, e po pracy w cieczy zawsze czuo si, e rka czy noga jest zdrowsza i silniejsza. Cieky
ukad likwiduje te drobne zaburzenia. I kad tak reperacj atwo rozpozna: wid w tym miejscu
najpierw nasila si, a potem szybko sabnie. A jeli po zmniejszeniu si widu posa impuls
zadowolenia (To), maszyna wycza cieky ukad z kontaktu z ciaem, rka czy noga staje si
nieprzejrzysta... Chodzi mi o to, e z metodyk wchodzenia i wyczania si z kontaktu z ukadem nie
mielimy adnych problemw...
- Dopki zanurzalicie tylko dziesi czy pitnacie procent ciaa - wtrci Kriwoszein.
- Tak... Co do tego, e ciao ludzkie w cieczy w stadium sterowanej przezroczystoci zachowuje
normaln spoisto mini, te nie mielimy adnych wtpliwoci... Ile razy urzdzalimy zapasy
w cieczy: jego rka (przezroczysta) z moj nieprzejrzyst albo prawa z lew, obie przezroczyste.
A wic cieky ukad w peni podtrzymuje czynnoci yciowe ciaa...
- Czci ciaa - znowu zaczepnie wtrci Kriwoszein.
- Tak. Moliwe, e to wanie na tym polega - westchn Krawiec.
...Oczywicie, bali si. Co innego zanurzy w cieczy rk czy nog: mona wycign, jeeli si poczuje
niebezpieczestwo. W najgorszym razie czowiek pozostanie bez rki. Natomiast zanurzy si
cakowicie w zbiorniku, zda si cakowicie na zoone, i co tu mwi, zagadkowe rodowisko pynne,
z ktrego czowiek ani nie ucieknie, ani od ktrego si nie wykrci - to zupenie inna sprawa.
Kryli ten lk przed sob. Kriwoszein dlatego, e by to strach o samego siebie. Krawiec - by go
niepotrzebnie nie niepokoi.
Ale wszystko byo przygotowane starannie i solidnie. Wyregulowali poziom cieczy w zbiorniku tak,
aby po zanurzeniu si Kriwoszein sta w niej dokadnie po szyj. Naprzeciw zbiornika postawili wielkie

lustro (musieli kupi za wasne pienidze, w magazynie nie byo). W lustrze Kriwoszein mg
obserwowa sam siebie i kontrolowa przemiany we wasnym ciele.
Aby maksymalnie zmniejszy oddziaywanie zakce elektromagnetycznych na czapk
Monomacha i ukady elektroniczne, postanowili wykona dowiadczenie w nocy, po godzinie
drugiej, kiedy wszystkie urzdzenia dookoa bd wyczone, a tramwaje i trolejbusy zjad do
zajezdni.
Kriwoszein rozebra si do naga, wszed po drabince i trzymajc si lew rk brzegu (praw mia nie
bardzo sprawn po wypadku motocyklowym), wskoczy do zbiornika. Ciecz zafalowaa. Sta w niej po
szyj, wydawao si, e gowa jest oddzielona od ciaa. Krawiec z czapk Monomacha sta na
drabince.
Kriwoszein obliza wargi.
- Sona... - gos mia zachrypnity.
- Co?
- Ciecz. Jak woda morska.
Odczekali chwil.
- Chyba wszystko gra. Nic nie czuj, tak jak naleao si spodziewa. Dawaj czapk.
- Krawiec mocno wsun mu na gow czapk Monomacha, popstryka wycznikami, zszed na d.
Teraz jego zadaniem byo obserwowa Kriwoszeina i suy rad w razie potrzeby, a w przypadku
nieprzewidzianych komplikacji pomc mu wyj ze zbiornika.
Kriwoszein jeszcze przez chwil oswaja si z sytuacj.
- Uczucia znane: swdzenie, pokuwanie - powiedzia - adnych odkry. No, to wszystko... ycz mi
wszystkiego dobrego. Zaczynam si wcza.
- Zam kark, Walka...
- Dobra! Jedziemy...
Wicej nie rozmawiali.
...Ciao Kriwoszeina wywoywao si w cieczy jak kolorowy negatyw. Spod purpurowych
poykowanych tuszczem mini ukazyway si biae kontury koci i cigien. Rytmicznie unosiy si
i opuszczay ebra, jak fady w miechu kowalskim. Na dwu ebrach Krawiec dostrzeg - biae
zgrubienia w miejscu zama. Liliowo-czerwone serce na przemian kurczyo si i rozluniao
przetaczajc (dokd - tego ju nie byo wida) szkaratne strumienie krwi.
Kriwoszein nie odrywa wzroku od swego odbicia w lustrze. Twarz mia blad i skupion.
Wkrtce minie stay si zocistote, mona je byo rozpozna tylko po tym, e zaamyway wiato
inaczej ni ciecz.
- I wtedy... - Krawiec potar mocno skronie, zacign si papierosem - wtedy zaczy si oscylacje.
No, tak jak wtedy, na samym pocztku z krlikami: wszystko w nim zaczo synchronicznie zmienia
rozmiary i odcienie... Skoczyem ku niemu: Walka, co ty robisz?! Patrzy na mnie, ale nic nie
odpowiedzia. Oscylacje! Wyczaj si! Prbowa co odpowiedzie, otworzy usta i nagle wpad

z gow w ciecz! Natychmiast jako tak zatrzs si, zakrci, koci mu zadrgay... taczcy szkielet
z gow w niklowym kopaku!
Znowu gwatownie zacign si dymem.
- Jedyne, co mona byo zrobi, eby go uratowa, to za pomoc czapki Monomacha poleceniami
To i Nie to zsynchronizowa si z rytmem wasnych oscylacji jego ciaa, wygasi je i stopniowo
doprowadzi do nieprzezroczystoci. No, wiecie, zewntrzne sterowanie, metoda, ktr zrealizowa
ciebie - Krawiec kiwn w stron Adama - i mnie...
Zamilk, zacisn szczki.
- Wszystko przez t wini Chioboka! Wanie w tedy przydaaby si rezerwowa czapka - ZCE-2. Ale
o jakim tam ZCE-2 moga by mowa po obaleniu jego habilitacji! Do wizienia obuza posadzi, a i to
jeszcze mao!...
- Za niewykonanie w terminie zamwienia prawdopodobnie nie dostanie nawet nagany. Co innego,
gdyby profesorowi napyskowa - umiechn si chodno Kriwoszein. - A innego zarzutu postawi mu
nie moesz.
- Pozostawaa tylko jedna moliwo: zdj czapk Monomacha z Walki cign Wiktor. Wskoczyem na drabink, zanurzyem rce w cieczy - rbno mnie prdem. Sdzc po wraeniach czterysta-piset woltw, takich napi w cieczy przedtem nigdy nie byo. Wiecie sami: w takich
przypadkach rce odskakuj mimowolnie. Rzuciem si do szafy, naoyem rkawice gumowe, znowu
do zbiornika, ale Walka by ju gboko, rkawice byy za krtkie. Tym razem dostaem tak mocno, e
poleciaem na podog. Pozostao mi tylko wywrci zbiornik... nie mogem przecie pozwoli, eby
w moich oczach rozpuci si w cieczy, jak... jak ty - Krawiec spojrza na Adama. - Przecie ja byem
nim, Kriwoszeinem, kiedy tworzy i rozpuszcza ciebie... (Twarz Adama napia si.) Poza tym on
jeszcze y... Twarz te si rozpucia, tylko czapka zostaa na czaszce, ale drgaa, wic minie
pracoway... Chwyciem za brzeg zbiornika, zaczem go rozhutywa. Brzegi elastyczne, liskie,
poddaway si... w kocu zwaliem go prawie na siebie, zdyem si usun, tylko twarz i szyj zala
mi strumie cieczy... Przez ten strumie dostaem prdem po raz trzeci... Potem ju nic nie
pamitam, ocknem si na noszach...
Zamilk. Milczeli i tamci. Kriwoszein wsta, w zamyleniu przeszed si po pokoju.
- Dowiadczenie byo ustawione solidnie, trudno cokolwiek zarzuci. W kadym razie wszystko byo
przemylane. Przestpstwa nie byo, nieszczliwego wypadku take nie byo, nawet powanego
bdu nie byo... Mona powiedzie, e zaatwilicie czowieka zgodnie z przepisami! Gdyby nie
wywrci zbiornika, rozpuciby si. Poza zbiornikiem te si rozpuci, poniewa przenikajca go ciecz
przestaa ju by organizujcym rodowiskiem pynnym... Niepotrzebnie pozosta w czapce
Monomacha, ot co! Po wejciu w kontakt z ciecz mg sterowa sob i bez niej...
- Jak to! - unis gwatownie gow Krawiec.
- Tak. Ten gupi kopak by potrzebny tylko do wczenia si do maszyny-matki i tyle. Potem mzg
steruje nerwami bezporednio, a nie poprzez przewody i ukady... I kiedy zaczy si spontaniczne
oscylacje, czapka zgubia go. Obce ciao w ywej cieczy - to tak jakby niedwiedzia dgn wczni!
- Dobrze, ale skd wziy si oscylacje? - wtrci Adam. Zwrci si do Krawca. - Powiedz, po krlikach
i... po mnie nie badalicie ju tego procesu?

- Nie. W ostatnich dowiadczeniach nie dochodzilimy w ogle do tego. Mwiem ju, e wszystkie
przeksztacenia wietnie daway si sterowa percepcj. Pojcia nie mam, jak on mg utraci
samokontrol! Straci gow? Sam proces przypomina utrat orientacji... Ale dlaczego straci gow?
- Przejcie iloci w jako - powiedzia Adam. - Pki zanurzalicie do cieczy rk czy nog, niewiele
byo ognisk zaburze sucych jako narzdzie sterowania i kontroli przenikania ukadu ciekego
z tkankami... Byo tak, jak gdyby rozmawiao si z jednym czy dwoma rozmwcami. A kiedy zanurzy
cae ciao... tych ognisk oczywicie byo znacznie wicej ni w czci ciaa i...
- Zamiast rozmowy powsta niezrozumiay gwar - doda doktorant. - Wtedy straci gow. Bardzo
moliwe.
- Posuchajcie no, wy, eksperci-samouki! ze zoci spojrza na nich Krawiec. - Zawsze, kiedy co dzieje
si nie tak, jak powinno, znajduje si mnstwo ludzi, ktrzy lubi sobie pogada, dlaczego tak si
stao, i w ten sposb potwierdzi samych siebie. Przewidywaem! Mwiem! Jeli wybuchnie wojna
atomowa, te na pewno znajd si tacy, ktrzy, zanim si spal, zd radonie zawoa: A nie
mwiem, e bdzie wojna atomowa?! Tacy jestecie pewni, e dowiadczenie nie udao si wanie
przez te niedopatrzenia? Wleziecie do zbiornika, jeli zostan usunite?
- Nie, Wiktorze - powiedzia Kriwoszein - na tyle nie jestemy pewni. I nikt z nas ju nie wejdzie do
zbiornika tylko po to, eby wykaza swoj racj czy choby brak susznoci kogokolwiek innego. Nie
o to chodzi. Wchodzi, oczywicie, bdziemy musieli, i to nie raz: koncepcja jest suszna. Ale
bdziemy to robili z minimalnym ryzykiem i maksymaln korzyci... I cakiem niepotrzebnie si
gorczkujesz: skopalicie eksperyment. Taki eksperyment! W dodatku niewiele brakowao,
a zmarnowalibycie i prac, i pracowni. Wszystko byo: wielkie koncepcje, heroiczne porywy,
odkrycia, rozmylania, kwalifikacje... Jednego tylko zabrako: rozumnej ostronoci! Oczywicie, moe
nie mam prawa was gani - sam te nie jestem bez winy, te robiem powane dowiadczenie na
jako to bdzie i o mao si me wykoczyem... Ale powiedz, co stao na przeszkodzie, eby wezwa
mnie z Moskwy do tego eksperymentu?
Krawiec spojrza na niego ironicznie.
- A w czym by ty nam pomg? Odszede przecie daleko od tej pracy.
Doktorantowi zaparo dech: po wszystkich wysikach usysze co takiego!
- Dra jeste, Witia - powiedzia niezwykle agodnym tonem. - Przykro jest mwi takie rzeczy
informacyjnie bliskiemu czowiekowi, ale, niestety, jeste zwyky sukinsyn. To znaczy, e podsuwa
mnie milicji jako osobnika zastpczego, eby samemu unikn odpowiedzialnoci karnej... to byo
w porzdku? Do tego si nadawaem, a na wsppracownika nie? - Odwrci si do okna.
- A co tu ma do rzeczy odpowiedzialno karna? - bkn zmieszany Krawiec. - Musiaem przecie
jako ratowa prac...
Nagle zerwa si, jakby go co ugryzo: od okna podchodzi ku niemu Onisimow! Adam take drgn
i w oszoomieniu unis gow.
- Niczego nie uratowalibycie, zatrzymany Krawiec - odezwa si nieprzyjemnym gosem Onisimow gdyby wasz kierownik pracowni nie nauczy si tego i owego w Moskwie. Raczej siedzielibycie na
awie oskaronych, obywatelu pseudo-Krawiec. Zdarzao mi si wysadza za kratki mniej od was
obcionych. Jasne?

Tym razem doktorant Kriwoszein odtworzy wasny wygld w cigu dziesiciu sekund - wyrany
skutek wprawy.
- To znaczy... e to bye ty? Ty mnie zwolnie? Czekaj... jak ty to robisz?
- Czyby biologia?! - poderwa si Adam.
- I biologia, i systemologia... - Kriwoszein spokojnie masowa policzki. - Sprawa polega na tym, e
w odrnieniu od was pamitam, jak byem maszyn-matk.
- Opowiedz, jak to robisz! - nie rezygnowa Krawiec.
- Opowiem, nie denerwuj si, na wszystko bdzie czas. Zrobimy seminarium. -Teraz bdziemy te
informacje wykorzystywa w pracy z maszyn-matk. A z wdraaniem ich w ycie trzeba bdzie
bardzo ostronie... - Doktorant spojrza na zegarek, zwrci si do Adama i Krawca. - Czas na nas.
Idziemy do pracowni. Zanalizujemy dowiadczenie na miejscu.

- To dopiero, och, ci uczeni! mia si i kiwa gow komendant oddziau miejskiego milicji, kiedy
Onisimow zoy mu ostateczne sprawozdanie dotyczce okolicznoci zajcia w Instytucie
Systemologii. - To znaczy, e podczas gdy pobieralicie prbki i rozmawialicie z profesorem, trup
wylaz spod ceraty i poszed si umy?
- Tak jest... On by nie cakiem przytomny po uderzeniu w gow, towarzyszu pukowniku.
- Jasne! Mg jeszcze wicej narozrabia. A obok szkielet... to dopiero! Teraz widzicie, co to znaczy le
zbada miejsce zajcia, towarzyszu Onisimow - pukownik pouczajco unis palec. - Nie wzilicie
pod uwag specyfiki. To nie wyjazd do wypadku drogowego czy do topielca, to jest pracownia
naukowa! Tam u nich zawsze pokrcone. Nauka! Nie popisalicie si, kapitanie!
Opowiedzie mu ca prawd? - ponuro pomyla Onisimow. - Nie. Nie uwierzy...
- A co tam lekarz pogotowia nachrzania? ywego czowieka uzna za nieboszczyka! - rozmyla
gono pukownik. - Czuj, e u nich z procentem wylecze te chyba nie najlepiej. Spojrzaa - pacjent
marny, tak czy owak umrze na oddziale, to niech chocia statystyki nie psuje.
- Moe po prostu omylia si, towarzyszu pukowniku - wielkodusznie uj si za lekark Onisimow. Wstrzs, gboka nieprzytomno, uszkodzenia ciaa. No i...
- By moe. Szkoda, e naszego Zubato tam nie byo: ten przynajmniej zawsze po plamach
opadowych bezbdnie rozpoznaje. Tak... No, trudno, dobrze byoby t spraw podcign sobie
troch procent wykrywalnoci, bardzo by si nam to przydao na koniec procza, ale niech go
diabli... Najwaniejsze, e wszyscy ywi, zdrowi, wszystko w porzdku. Co prawda - podnis wzrok na
Onisimowa - byy tam jakie niejasnoci z dokumentami tego Krawca. No i co?
- Biegy ani wymaza, ani podkleje, ani poprawek w dokumentach nie stwierdzi, towarzyszu
pukowniku. Dokumenty jak dokumenty. Moe to charkowska milicja co tam pokrcia?
- E, niech si o to Biuro Dowodw Osobistych martwi, a nie my - machn rk pukownik. Przestpstwa czowiek nie popeni, i w porzdku. No, ale wy, kapitanie, wy! - Pukownik odchyli si
w fotelu. - Organom chcielicie przekazywa... adnie bymy teraz przed nimi wygldali! A nie
mwiem, e najtrudniejsze sprawy okazuj si najprostsze!

I dobroduszne zmarszczki jak promyczki otoczyy malekie, mdre oczka pukownika ocienione
gstymi brwiami.

Byo poudnie. Szli przez osiedle. Adam po prawej, Kriwoszein rodkiem, Krawiec po lewej. Mikki od
upau asfalt ugina si pod nogami.
- A jednak teraz bdziemy mogli -pracowa z sensem - rozprawia Kriwoszein. - Sporo dowiedzielimy
si, wielu rzeczy nauczyli. Teraz krystalizuje si wyrany kierunek. Wiktor, czy Adam opowiedzia ci
o swojej koncepcji?
- Opowiedzia...
- A co ty jako tak... obojtnie?
- Jeszcze jeden sposb. No i co?
Adam nachmurzy si, ale nie powiedzia nic.
- Nie, dlaczego? Maszyna-matka wprowadza informacj trwale i na dugo, na cae ycie, a nie na czas
trwania seansu. Informacja artystyczna bdzie moga zmieni psychik czowieka, poprawi j, no,
powiedzmy tak, jak zostaa ulepszona twoja powierzchowno w porwnaniu z moj! Oczywicie, to
powana sprawa, nie to, co pj do kina. Bdziemy uczciwie uprzedza: czowieku, po naszym
zabiegu raz na zawsze przestaniesz kama, gnbi sabszych, robi podoci, i to nie tylko aktywnie,
ale rwnie biernie - powstrzymujc si od uczciwego postpowania. Nie gwarantujemy, e po
zabiegu bdziesz szczliwy w sensie zaspokojenia swoich potrzeb i zmysw. ycie stanie si
janiejsze, ale i trudniejsze. Ale za to bdziesz Czowiekiem!
- Dobre! - ze smakiem powiedzia Krawiec. - Sposb na odzyskanie utraconej niewinnoci!
- A to niby dlaczego? - jednoczenie zawoali Adam i Kriwoszein.
- Dlatego e w istocie macie zamiar za pomoc informacji artystycznej uproci i sztywno
zaprogramowa ludzi! Chobycie programowali dobro: uczciwo, ofiarno, pikne drgnienia duszy,
to i tak nie bdzie to czowiek, ale robot! Jeli czowiek nie kamie i nie podgryza drugich dlatego, e
nie potrafi tego zrobi, to adnej jego zasugi w tym nie ma. Poyje, przyswoi dodatkow informacj,
nauczy si i zacznie kama i wini. To adna sztuka. Ale jeli umie kama, wycwania si i robi
wistwa (a wszyscy to umiemy, tylko nie przyznajemy si) i wie, e zastosowanie tych yciowych
dziaa spowoduje, e bdzie mu lepiej i wygodniej, ale nie robi tego... i nie robi nie ze strachu, ale
dlatego, e rozumie, e i jego, i cudze ycie od tego staje si gorsze - to dopiero wtedy jest
Czowiekiem.
- Bardzo to zawikane - zauway Kriwoszcin.
- Ludzie te nie s proci, robi si coraz bardziej skomplikowani, a uproci ich w aden sposb si
nie da. Jak moecie tego nie rozumie? Nic na to si nie poradzi. Ludzie wiedz, e podo istnieje na
wiecie, i bior to pod uwag w swych mylach, sowach i postpkach. eby wprowadza nie wiem
jak szlachetnie ukierunkowan informacj i obojtnie, w jaki sposb, ona i tak jeszcze bardziej ich
skomplikuje. I to wszystko!
- Poczekaj - powiedzia ponuro Adam. - Wcale nie trzeba koniecznie upraszcza udzi, eby byli lepsi.
Masz racj, czowiek to nie robot i ograniczy go przy pomocy sztywnego programu szlachetnoci

nie mona. Nawet wicej: nie naley. Ale mona przy pomocy informacji artystycznej wprowadzi
ostre rozrnienie tego, co jest dobre na wiksz skal, a nie tylko wygodne, a co ze.
- Ale cele, zamierzenia nie zmieni si i wszystko bdzie im podporzdkowane. A narzuca celu
(nawet szlachetnego) czowiekowi nie wolno, przecie to jest droga do szlachetnego robota. - Krawiec
spojrza na dubli i umiechn si. - Obawiam si, e sam technik tu si nic nie zrobi... Czy nie
przychodzi wam do gowy, e nasze poszukiwania absolutnej metody pochodz nie z rozumu, ale
z gbokiej inynierskiej wiary, e nauka i technika mog wszystko? A tymczasem one wcale
wszystkiego nie mog i idc t drog nigdzie nie dojdziemy. Ja widz inny kierunek: z naszych bada
z czasem powstanie nowa nauka - Dowiadczalne i Teoretyczne Czowiekoznawstwo. Nauka wielka
i potrzebna, ale tylko nauka. Dziedzina wiedzy, ktra powie: oto czym jeste, czowieku. Powstanie
Czowiekotechnika... W tej chwili to na pewno brzmi przeraajco: technika syntezy i wprowadzania
informacji do organizmu ludzkiego. Obejmie ona wszystko: od medycyny po matematyk, od
elektroniki do sztuki, ale mimo to bdzie to tylko technika. Technika, ktra powie: czowieku, w ten
sposb moesz zmienia samego siebie. A wtedy niech kady myli i decyduje: czego chc? Czego
dam od siebie samego?
Sowa Wiktora zrobiy wraenie. Przez jaki czas wszyscy trzej szli w milczeniu, zagbieni w mylach.
Osiedle pozostao za nimi. Z daleka widnia park i budynki Instytutu, a za nimi - ogromna stalowoszklana hala dowiadczalna Biura Konstrukcyjnego.
- Chopcy, a jak teraz bdzie z Len? - zapyta Adam i spojrza na Kriwoszeina. Spojrza na niego i
Krawiec.
- Bdzie, jak byo - zdecydowanym tonem powiedzia tamten. - Dla niej nic si nie zmienio, jasne?
Adam i Krawiec nic nie odpowiedzieli.
Weszli w kasztanowy alej, bardziej ocienion i chodniejsz.
- Oto czym jeste, czowieku. Oto ile moesz, czowieku. Czeg chcesz od siebie samego,
czowieku? - powtarza Kriwoszein. - Efektownie powiedziane! Bardzo efektownie! Gdybym mia
duo pienidzy, postawibym w kadym miecie obelisk z napisem: Ludzie! Unikajcie pytkich
pewnikw yciowych, ktre zawieraj tylko pprawdy! Nie ma nic bardziej kamliwego
i niebezpiecznego od pyciutkich pewnikw yciowych, albowiem s one przystosowane nie do ycia,
ale do naszych mzgw!
Krawiec spojrza na niego z ukosa.
- Do czego pijesz?
- Do tego, e twoje wady, Wiciuniu, s waciwie przedueniem twoich zalet. Wydaje mi si, e
Kriwoszein-pierwowzr troch z tob przedobrzy. Ja osobicie nie mogem nigdy zrozumie, dlaczego
ludzie o dobrze rozwinitej umiejtnoci logicznego mylenia s zwykle utosamiani z mdrymi...
- A moe by troch konkretniej!
- Mog konkretniej, Witeczku. Zacze dobrze: czowiek jest skomplikowany i wolny, nie naley go
upraszcza i programowa, powstanie Czowiekoznawstwo i Czowiekotechnika - i doszede do
wniosku, e do nas naley posuwanie naprzd tej nauki i techniki, a od reszty powinnimy si
odizolowa. Niech ludzie decyduj sami. Wniosek dla nas bardzo wygodny, nie do odparcia. Ale
zastosujmy twoj teori do innej sytuacji. Istnieje na przykad nauka o jdrze atomowym i technika
jdrowa. Istniejesz ty, przepeniony najlepszymi zamiarami przeciwnik broni jdrowej. Dano ci

cakowit swobod rozwizania tego problemu: dostae klucze od wszystkich magazynw z broni
jdrow, wszystkie kody i szyfry, otrzymae prawo wstpu do wszystkich zakadw atomowych
i dziaaj!
Adam rozemia si cicho.
- No i jake wykorzystasz te wspaniae moliwoci ratowania wiata? Wiem jak: bdziesz sta na
rodku magazynu nuklearnego i rycza z przeraenia.
- Dlaczego mam akurat rycze?
- Dlatego, mj drogi, e ni cholery si na tych sprawach nie znasz tak samo jak inni na naszych
sprawach... Tak, bdzie taka nauka i taka technika. Ale tutaj pierwszymi specjalistami jestemy my.
A specjalista oprcz obowizkw oglnoludzkich ma jeszcze dodatkowe: odpowiada za swoj nauk
i wszelkie jej zastosowania! Dlatego e w ostatecznym rozrachunku on wszystko to robi za pomoc
swoich koncepcji, swojej wiedzy, swoich decyzji. On i nikt inny! A wic czy chcesz, czy nie chcesz, ale
kierowa rozwojem nauki o syntezie informacji musimy my.
- No, powiedzmy... - Krawiec nie poddawa si. - Ale jak ni kierowa? Przecie absolutnie
niezawodny sposb zastosowania odkrycia z korzyci dla czowieka, na ktry przysigalimy rok
temu - nie istnieje!
- Patrzcie, chopcy - powiedzia cicho Adam.
Wszyscy trzej spojrzeli w lewo. Na awce pod drzewem siedziaa dziewczynka. Koo niej lea
tornister, a obok stay kule. Cienkie nogi w czarnych poczochach byy nienaturalnie powykrcane.
Promyki soca, przenikajce midzy limi, iskrzyy si na jej ciemnych wosach.
- Idcie, dopdz was - Kriwoszein podszed do niej i usiad obok na brzegu awki. - Dzie dobry, maa!
Ze zdziwieniem spojrzaa na niego duymi, jasnymi, ale wcale nie dziecinnymi oczami.
- Dzie dobry...
- Powiedz mi... - Kriwoszein umiechn si tak dobrodusznie i mdrze, jak tylko potrafi, eby nie
wzia go za pijanego i nie przelka si - tylko nie zdziw si, dobrze? - czy w twojej szkole pluj do
ucha czowiekowi, ktry nie dotrzyma sowa?
- Nie-e-e - bojaliwie odpowiedziaa dziewczynka.
- A za moich czasw pluli, by taki barbarzyski zwyczaj. I wiesz co? Sowo ci daj: nie minie rok,
a bdziesz zdrowa i pikna. Bdziesz biega i skaka, jedzi na rowerze, kpa si w Dnieprze...
Wszystko bdzie! Obiecuj. Jeli skami, moesz mi naplu do ucha!
Dziewczynka patrzya na niego szeroko otwartymi oczami. Na jej ustach pojawi si niepewny
umiech.
- Ale... u nas przecie nie pluj. Nasza szkoa to taka...
- Rozumiem! Takich szk te nie bdzie, bdziesz biegaa do zwykej. Zobaczysz! Naprawd.
Nie mia nic wicej do powiedzenia, ale dziewczynka patrzya na niego tak sympatycznie, e trudno
mu byo odej.
- Ja si nazywam Sasza. A pan?

- Wala... Walentin Wasiliewicz.


- A ja wiem, pan mieszka pod trzydziestym trzecim. A ja pod trzydziestym dziewitym, o dwa domy
dalej.
- Tak, tak... No, musz ju i. Do pracy.
- Na drug zmian?
- Tak, na drug. No, wszystkiego dobrego, Sasza. Do widzenia.
- Do widzenia...
Kriwoszein wsta, umiechn si, unis gow, zmruy oczy: nie am si, patrz weselej! Wszystko
bdzie dobrze! Dziewczynka w odpowiedzi te uniosa gow, zmruya oczy i umiechna si: wcale
si nie ami... Mimo wszystko odszed z uczuciem, e opuci czowieka w nieszczciu.
Aleja wychodzia na ulic. Za ostatnimi kasztanami migay samochody. Skrcajc w ulic wszyscy trzej
obejrzeli si: dziewczynka odprowadzaa ich wzrokiem. Pomachali jej rkami, a ona umiechna si
i te pomachaa cienk rczk.
- Widzisz, Witku - Kriwoszein obj Krawca za ramiona - widzisz, Witeczku, ja ci jednak lubi, draniu,
chocia nie ma za co. Dobrze byoby zoi ci skr pasem wojskowym, tak jak tata nas swego czasu
oi, tylko strasznie duy i powany... wyrose...
- Odchrza si! - uwolni si Krawiec.
- Widzisz, Witia, co do tego guzika szczcia to miae racj, to faktycznie byo skrzywienie
zawodowe. Ludzie w ogle spodziewaj si po technice tylko tego, e pozwoli im mniej wymaga od
siebie samych... mieszne! atwo zbudowa guzik szczcia dla szczura: wprowadzi mu elektrod
do orodkw nagrody w mzgu, i niech sobie naciska ap kontakt. Czowiekowi takie szczcie chyba
nie wystarczy... Istnieje jednak sposb uzyskania szczcia. Nie guzikowy i nie matematyczny. Ale
istnieje. I empirycznie powoli go opanujemy. To, e suszymy sobie gowy nad tym, jak zastosowa
odkrycie z korzyci dla ludzi, a nie tylko dla siebie, jest czci tego sposobu. I to, e Adam potrafi
przezwyciy samego siebie i wrci z dobr koncepcj - te z niego si wywodzi. I to, e Walka
zdecydowa si na eksperyment, wiedzc, na co idzie - te. Oczywicie, gdyby go lepiej przygotowa,
by moe nic by mu si nie stao, ale z drugiej strony nikt z nas nie ma gwarancji ani na nieomylno,
ani na uniknicie smutnego koca. Tak ju mamy prac! I to e Walka wybra wanie kierunek
syntezy czowieka - chocia syntetyzowanie ukadw mikroelektronicznych byoby nieporwnanie
prostsze i bardziej opacalne - te jest czci tego sposobu. I to, e nagromadzilimy wiedz na temat
odkrycia - take. Teraz ju nie jestemy nowicjuszami i dyletantami. Ani w pracy, ani w dyskusji nikt
nas nie zagnie. My sami zagniemy kadego. A w uczciwej dyskusji wiedza jest podstawow broni.
- A w nieuczciwej?
- W nieuczciwej te si przyda. Chioboka przycisnlimy wanie tym sposobem. Wyszlimy z trudnej
sytuacji i uratowalimy prac take tym sposobem. Moemy wiele, nie oszukujmy si: potrafimy
pracowa i wliczy, a nawet prowadzi wasn polityk. Pewnie, lepiej byoby zawsze i ze wszystkimi
postpowa po dobremu, ale jeli nie mona, to bdziemy i po zemu... Adam, daj papierosa,
skoczyy mi si.
Kriwoszein zapali i cign:

- W przyszoci te musimy si kierowa t empiryczn metod i w nauce, i w yciu. Przede wszystkim


musimy pracowa razem. Najstraszniejsza rzecz dla nas to samotno. Sami widzicie, do czego
doprowadzia... Bdziemy skupia wok naszej pracy mdrych, uczciwych, silnych i wiele wiedzcych
ludzi. Do wszystkiego: do badania i do organizowania pracy. eby na adnym etapie rka drania,
gupca czy chciwca nie tkna naszego odkrycia. ebymy mieli kogo wezwa, jeli trzeba bdzie
ogosi alarm! Przyjdzie i Azarow, i Androsjaszwili - upatrzyem sobie takiego jednego. I Walerk
Iwanowa te sprbujemy zachci... Jeli w ten sposb zorganizujemy prac, wtedy wszystko bdzie
to: i metoda dublowania ludzi, i dublowanie z korekcj, i przeksztacanie informacyjne zwykego
czowieka...
- Ale mimo wszystko to nie jest rozwizanie techniczne, stuprocentowej pewnoci nie mamy powiedzia z uporem Krawiec. - Oczywicie, sprbowa mona. Mylisz, e Azarow przyjdzie do nas?
- Przyjdzie, a c moe innego zrobi? Tak, to nie jest rozwizanie techniczne, ale organizacyjne.
I wcale nie jest proste, nie ma w nim tak podanej przez nas logicznej jednoznacznoci. Ale innego
rozwizania nie ma... Zbierzemy najzdolniejszych badaczy, konstruktorw, lekarzy, artystw,
rzebiarzy, psychologw, muzykw, pisarzy, mdrych ludzi - przecie wszyscy oni wiedz co o
czowieku i o yciu. Zaczniemy wdraa odkrycie od maych, najpotrzebniejszych rzeczy: leczenia
chorb i kalectw, udoskonalania powierzchownoci i psychiki... A potem stopniowo, zbierzemy
informacj do uniwersalnego programu maszyny matki, aby wprowadzi do mzgu ludzkiego
wszystko, co najlepsze w dorobku ludzkoci.
- UPDC - rzek Wiktor. - Uniwersalny Program Doskonalenia Czowieka. adne! No, no!
- Trzeba prbowa - powiedzia stanowczo Adam. - Tak, stuprocentowej pewnoci nie ma, nie
wszystko moemy. Moe nawet nie wszystko si uda. Ale jeli nie bdziemy prbowa, dy do tego,
to wtedy na pewno nic z tego nie wyjdzie! I wiecie, wydaje mi si, e to nawet nie jest taka ogromna
robota. Najwaniejsze, eby w cigu jednego czy dwu pokole popchn proces rozwoju czowieka
wre waciwym kierunku, a potem wszystko pjdzie nawet bez maszyny.
wszystko si tam znajdzie - przypomnia si doktorantowi ostatni zapis dziennika - miao penych
polotu koncepcji i dziecinne zdumienie nad skomplikowan wspaniaoci wiata, ryk oceanu
w czasie sztormu i mdre pikno przyrzdw, wielkie cierpienia mioci i rado bliskoci fizycznej,
gniew walki o suszn spraw i upojenie ciekaw prac, bkitne niebo i zapach rozgrzanej trawy,
mdro staroci i spokj wieku dojrzaego i nawet pami nieszcz i bdw, eby si nie
powtrzyy! Wszystko: wiedza o wiecie, wzajemne porozumienie ludzi, umiowanie pokoju
i wytrwao, marzycielstwo i trzewy sceptycyzm, wielkie plany i umiejtno ich realizowania.
W gruncie rzeczy dla udoskonalenia ycia dokonano ju wiele - do zrobienia pozostao znacznie
mniej!
Niech ludzie bd tacy, jakimi chc by. Niech tylko chc!

Soce palio zotym arem. Szumiay i warczay przejedajce samochody. Ospale wlekli si
przechodnie. Na skrzyowaniu milicjant dyrygowa ruchem.
Mocno wbijajc obcasy w asfalt trzej inynierowie szli do pracy.

Tytu oryginau , -
Tumaczyli Grzegorz Abgarowicz Jzef Mszros
Okadk projektowa Franciszek Maluszczak
Czytelnik. Warszawa 1975. Wydanie I. Nakad 70 290 egz. Ark. wyd. 17,7; ark. druk. 26. papier druk. sat., kl. VII, 60 g. 75 cm. Oddano do
skadania 22 V 1974 roku. Podpisano do druku 17 I 1975 r. Druk ukoczono w lutym 1975 roku. Zak. Graf. Dom Sowa Polskiego w W-wie.
Zam. wyd. 484; druk. 4371. W-114. Cena zl 32.- Printed in Poland

You might also like