You are on page 1of 100

Od lontu do radiozapalnika

Bogusław J. Witkowski

Spis treści
Zaczęło się w artylerii… ........................................................................................................................... 3
Uderzenie powoduje wybuch................................................................................................................ 11
Budowa zapalników mechanicznych ................................................................................................. 12
Budowa zapalników elektrycznych ................................................................................................... 24
Czas określa nie tylko zegar ................................................................................................................... 33
Czasowe zapalniki pirotechniczne ..................................................................................................... 33
Czasowe zapalniki mechaniczne........................................................................................................ 35
Czasowe zapalniki elektryczne .......................................................................................................... 39
Samolot mimowolnie podpowiada pociskowi ...................................................................................... 41
Podstawowe zespoły zapalników zbliżeniowych .............................................................................. 43
Zapalniki elektrostatyczne ................................................................................................................. 44
Zapalniki magnetyczne ...................................................................................................................... 46
Zapalniki akustyczne .......................................................................................................................... 47
Zapalniki optyczne ............................................................................................................................. 50
Halo! Proszę wybuchnąć! ...................................................................................................................... 54
Zasada działania dopplerowskich zapalników radiowych ................................................................. 56
Zapalniki typu autodyna .................................................................................................................... 60
Budowa dopplerowskich zapalników radiowych .............................................................................. 62
Zasada działania zapalników radiowych o modulowanej częstotliwości .......................................... 65
Impulsowe zapalniki radiowe ............................................................................................................ 66
Rakieta szuka celu ................................................................................................................................. 69
Głowice radiolokacyjne ..................................................................................................................... 71
Głowice na podczerwień ................................................................................................................... 73
Krążki modulujące ............................................................................................................................. 74
Głowica samonaprowadzająca pocisku rakietowego Matra ............................................................. 75
Miniaturyzacja układów elektronicznych zapalników ........................................................................... 78
Co to są elementy podstawowe ........................................................................................................ 78
Czy można miniaturyzować lampy .................................................................................................... 79
Jak miniaturyzuje się kondensatory .................................................................................................. 80
Jak miniaturyzuje się inne elementy podstawowe ........................................................................... 82
Przyszłość należy do układów monolitycznych ................................................................................. 87
…A kończy się w broni rakietowej? ....................................................................................................... 90
Literatura ............................................................................................................................................... 99

Zaczęło się w artylerii…

Zaczęło się przed wiekami od artylerii, która używała pocisków zaopatrzonych w zapalniki w celu
wywołania wybuchu. A od jak dawna istnieje artyleria?

Źródła historyczne informują, że pierwsze działa pojawiły się w Polsce w drugiej połowie XIV w.
Ponieważ druk został wynaleziony w 1440 r., przeto pierwsze wiadomości o armatach sporządzane
były ręcznie, w niewielkiej zresztą ilości egzemplarzy znajdujących się w rękach domów panujących.
Właśnie dzięki temu wiadomości o armatach utrzymywane były w największej tajemnicy, a użycie
dział wywierało olbrzymie oddziaływanie psychiczne na przeciwnika. Zresztą fakt, że mieszanina
sporządzona ze znanych już od dawna składników: saletry, siarki i węgla drzewnego, umieszczona
w lufie i zapalona ma dziwną zdolność wydawania ogromnego huku, wyrzucania ciężkiego pocisku,
był przez dłuższy czas czymś tajemniczym i groźnym nawet dla puszkarzy obsługujących armatę.
Ponadto ta mieszanina z zupełnie niewyjaśnionych przyczyn potrafiła rozerwać działo i zabić obsługę,
co powodowało skojarzenia z „nieczystymi” siłami nie tylko u przeciwnika, ale i wśród samych
puszkarzy, którzy uważali, że jedynie wzmożona pobożność może ich ocalić. Stan ten ulegał zmianie
wraz z coraz lepszym poznaniem procesów rządzących strzałem.

Początkowo strzelano wyłącznie pociskami kamiennymi o kształcie kulistym - stąd nazwa kula, która
przetrwała jeszcze do naszych czasów, chociaż kształt pocisku uległ radykalnemu przeobrażeniu.
Pierwsze kule były to po prostu kamienie o odpowiednim kształcie zebrane z pola. Jak widać, nie było
wówczas specjalnych kłopotów z „amunicją”, gdyż pociski leżały na ziemi, wystarczyło się po nie
schylić. Próbowano także strzelać kłodami drewnianymi, strzałami itp.

Dopiero później rozpoczęto produkcję kul na zapas, do magazynu. Zebrane duże kamienie fachowcy -
kamieniarze obrabiali, nadając im kształt kuli o średnicy pasującej do danej lufy, czyli, mówiąc
dzisiejszym językiem, do kalibru lufy. W celu zwiększenia wytrzymałości nakładano na kule kamienne
obręcze żelazne. Nie była to praca łatwa, bo w celu zburzenia murów obronnych strzelano doń
kulami kamiennymi o średnicy przekraczającej nawet jeden metr. Nie istniało oczywiście wtedy
pojęcie kalibru i wielkość kuli określano w przybliżeniu, jak na przykład, duży orzech, jabłko, głowa
ludzka, pół ręki albo trzy czwarte ręki itp.

Po upływie pewnego czasu zaczęto stosować lane kule żeliwne pełne, a następnie drążone, ale
zawsze był to kształt kulisty. Przez długie lata, ba, wieki całe, bo do XIX w. uważano, że kula stawia
najmniejszy opór powietrzu, przez co zwiększa się jej donośność w porównaniu do innych kształtów.
Według niektórych historyków ogień ówczesnych dział często bywał bardziej szkodliwy dla własnych
wojsk niż dla wojsk nieprzyjacielskich, gdyż zdarzały się wypadki rozerwania lufy podczas strzelania.
Donośność dział w XIV i XV w. była mniejsza od 300 m i można było strzelać najwyżej kilka razy
dziennie. Dlaczego więc stosowano artylerię, pomimo tylu przytoczonych jej wad? Przede wszystkim
dlatego, że jeżeli działo wystrzeliło (nie rozrywając się przy tym) i jeżeli kula trafiła (strzelano bez
przyrządów celowniczych lub z bardzo prymitywnymi), to uderzenie było znacznie silniejsze
w porównaniu do starych machin miotających.

A z czego strzelano? Z wielu odmian dział w drugiej połowie XV w. wykrystalizowały się przede
wszystkim dwa typy. Pierwszy stanowiły działa o bardzo krótkiej lufie i zwężonej komorze prochowej,
tak zwane bombardy lub hufnice (późniejsze haubice), drugi typ to działa długie, małokalibrowe, tak
zwane taraśnice.

Rysunek 1 Pomocniczy sprzęt artyleryjski używany w początkach rozwoju artylerii prochowej: a - wycior z baraniego futra; b
- szufla do wsypywania prochu; c - stempel do ubijania ładunku; d - lontownica służąca do odpalania działa

A jak strzelano wówczas z dział? Po wyczyszczeniu przewodu lufy wyciorem z baraniego futra, tzw.
kożuchem (rys. 1a) sypano od przodu lufy za pomocą specjalnej miedzianej szufli (rys. 1b),
przystosowanej do danego działa, proch. Szufla ta służyła jako miara objętości ładunku prochowego
i nie była wcale mała, wszak do niektórych dział sypano kilkanaście kilogramów prochu. Następnie za
pomocą stempla (rys. 1c) ubijano ładunek w lufie i uszczelniano ją przybitką. Po czym wkładano do
lufy pocisk. Tak przygotowane działo, skierowane w odpowiednią stronę, było gotowe do strzału. Po
tych czynnościach następowało odpalenie działa. Jak się to odbywało, można się zorientować z opisu
oryginalnego według zbioru Mikołaja Malinowskiego pt. Stanisława Łaskiego, wojewody
sieradzkiego, prace naukowe i dyplomatyczne. Wilno 1864 r.

„Gdyś już działo nabił, a chcesz je wystrzelić, tedy weźmi szwajcę długą i przekol przez cyntdziurę aże
do samego spodku przez proch, a miej cyntproch przy sobie i nasyp go do tej dziurki, którąś szwajcą
przez proch uczynił, abowiem ten proch jest barzo prętki i gorący, który ten drugi proch barzo prętko
zapali, chocia by i ten proch skaził się, tedy mu ten proch pomoże, że spuścić musi; ale to miej na
pamięci, gdy już dziurę tym prętkim prochem napełnisz, tedy panewki tym prochem z wierzchu nie
napełniaj, jedno leniwszym, abyś szkody uszedł, a stój za działem przy stronie, na dziesięć kroków od
działa; a masz wiedzieć wagę kule i kloca i prętkość prochu, jako daleko to wyrzucić może. A patrz,
żeby pierwsze strzelanie niewysoko wystrzelił, tedy łacno przydziesz do prawej miary, która cię
potym nie omyli”.

W powyższym opisie są nazwy, które już wyszły z użycia. Dlatego konieczne są tutaj pewne
wyjaśnienia, a mianowicie szwajca jest to pręt stalowy; cynt-dziura oznacza otwór zapałowy, przez
który zapalano cyntproch, tj. miałki proch używany do zapalenia ładunku prochowego w komorze
działa. Jednak w tym opisie jest przestroga, aby samą panewkę napełnić prochem „mniej żywym”, po
to, żeby puszkarz miał czas uskoczyć w bok i schronić się przed wybuchem prochu w komorze działa.
Po nasypaniu prochu do komory działa wbijano do lufy możliwie szczelny czop (klocek) drewniany,
który chronił przed utratą ciśnienia gazy powstałe na skutek wybuchu prochu i mające za zadanie
wyrzucenie kuli. Oczywiście stosowano także oprócz klocków drewnianych i inne materiały
uszczelniające. Według autora tego opisu pierwszy strzał powinien być raczej za krótki niż za daleki.

Do odpalenia ładunku służył początkowo rozżarzony drut, a później lont i ażeby puszkarz nie musiał
trzymać go bezpośrednio ręką, lont umieszczony był na długim drążku - lontownicy (rys. 1d),
zaopatrzonej na końcu w uchwyty przytrzymujące. Ponieważ puszkarz nie miał częstokroć broni,
lontownica zakończona była ostrym grotem i w ten sposób służyła jako broń osobista obsługi działa.

Mówiliśmy już, że używane były wówczas pociski kamienne, a następnie żeliwne. W dziedzinie
amunicji widać było ciągły postęp. W celu wywołania pożaru w obleganych grodach drewnianych
powstała pod koniec XIV w. myśl, żeby strzelać podgrzewanymi kulami kamiennymi, a w XV w. -
kulami żeliwnymi również rozgrzanymi. Wkładano je do lufy specjalnymi szczypcami na warstwę
mokrej słomy ułożonej za suchą przybitką. Od tego mniej więcej czasu rozpoczyna się okres
specjalizacji amunicji.

Powstały tzw. kule ogniste, których wynalezienie przypisuje się Stefanowi Batoremu. Król ten
osobiście interesował się procesami technologicznymi produkcji dział i amunicji.

Rysunek 2 Różne rodzaje pocisków artylerii dawnej: a - knyple; b - kule łączone; c - kartacz gronowy

Do pierwszych dział używano także pocisków zapalających, znanych jeszcze z czasów starożytnych.
Były to worki wypełnione masą zapalającą, mocno obwiązane sznurami.

Do zwalczania celów żywych, obok kul, stosowano także kartacze składające się z kawałków kamieni
i cegieł, które początkowo wsypywano bezpośrednio do lufy nad ładunek prochowy i przybitkę.
W celu ochrony lufy przed nadmiernym zużyciem oraz w celu zmniejszenia rozrzutu kartacze
kamienne nasypywano do kosza z drewnianym dnem uprzednio włożonego do lufy nad ładunek
prochowy. Kartacze kamienne przetrwały na uzbrojeniu artylerii jeszcze do połowy XIX w.

Działanie kul jako środka rażącego było niewystarczające i w celu zwiększenia pola rażenia powstały
pociski zwane knyplami (rys. 2a), jak również kule łączone (rys. 2b). Kule te pozostały na uzbrojeniu
artylerii do XVIII w., jednak nie uzyskały szerokiego zastosowania z powodu skomplikowanej budowy
i złych własności balistycznych. Kule łączone używane były głównie przez artylerię morską do
niszczenia ożaglowania statków przeciwnika.

Od XVI w. oprócz kartaczy kamiennych zaczęto stosować tak zwane kartacze gronowe (rys. 2c) z
żeliwnymi lub ołowianymi kulkami. Kulki te ładowane były do worka, w którym znajdowało się
drewniane dno z przymocowanym doń sworzniem. Worek ten był mocno okręcony sznurami. Od XVII
w. ukazują się kartacze z powłoką z blachy. Kartacze te z niewielkimi zmianami przetrwały do końca
XIX w.

Rysunek 3 Schemat zapalania granatów wynaleziony przez F. Getkanta

W drugiej połowie XVI w. nastąpiło ważne wydarzenie w technice artylerii. Wprowadzono pierwsze
pociski wybuchowe. Były to grubościenne wydrążone kule żeliwne, w środku których znajdował się
materiał wybuchowy (rys. 3). Kula taka miała otwór przeznaczony na zapalnik. Pierwszym
„zapalnikiem” był lont, który zapalano przed włożeniem kuli do lufy działa i dopiero potem zapalano
proch miotający pocisk, czyli następowało zapalanie dwukrotne.

W XVII w. stosowano oprócz opisanego wyżej granatu dwuogniowego również granat jednoogniowy,
którego masa prochowa zapalnika zapalała się podczas strzału od gazów prochowych ładunku
miotającego.

Rysunek 4 Pocisk rozrywający się: 1 - ładunek wybuchowy; 2 - drewniana tulejka zapalnikowa; 3 - masa prochowa zapalnika
Rysunek 4 przedstawia pocisk wybuchowy jednoogniowy z zapalnikiem, którym jest stożkowa tuleja
drewniana 2 wypełniona masą prochową 3. W celu zwiększenia niezawodności zapalania się masy
prochowej zapalnika dodawano doń knoty zapalające, wprasowane w górną część zapalnika
i owinięto ją plastrem. Przed załadowaniem działa plaster ten był zrywany, knoty zapalające
rozwijano i pocisk posypywano jeszcze mączką prochową.

Działanie zapalnika rurkowego było bardzo proste - choć często zawodne - od gazów prochowych,
mających wysoką temperaturę w chwili strzału, zapalał się knot, od którego ogień przechodził do
zapalnika. Masa prochowa zapalnika paliła się przez określony czas, po upływie którego ogień
dochodził do ładunku wybuchowego - powodując rozerwanie się pocisku i rażenie przeciwnika
odłamkami. Był to więc pierwszy zapalnik pirotechniczny1 o działaniu czasowym.

Zapalniki te bez większych zmian przetrwały w Rosji do kampanii krymskiej (1853-56), a we Francji
z pewnymi zmianami do wojny pruskiej (1870-71).

Oczywiście pirotechniczne zapalniki czasowe ulegały pewnym ewolucjom, ale zasada działania ich
pozostawała niezmienna.

W celu zróżnicowania czasu działania potrzebnego w różnych warunkach strzelania dążono do


skalowania zapalników. Ponieważ szybkość palenia się prochu w zapalniku pozostawała
w przybliżeniu niezmienna, przeto w celu wykonania skalowania należało stosować różną długość
zapalnika. Czyniono to w sposób bardzo prosty - obcinano zapalnik do potrzebnej długości lub
wywiercano część masy prochowej zapalnika specjalnym wiertłem. Oczywiście, że tak przybliżone
skalowanie, a w dodatku niedostateczna jakość masy prochowej powodowały duże rozrzuty, jeżeli
chodzi o czas działania zapalnika.

W Anglii, na przykład, artylerzyści nosili w specjalnych torbach zapalniki odpowiadające różnym


donośnościom. Aby uniknąć pomyłek, zapalniki były oznaczone różnymi kolorami i noszone
w torbach o tych samych barwach.

Rysunek 5 Francuski czasowy zapalnik słupkowy: 1 - słupek prochowy; 2 - korki

1
Z greckiego pyr - ogień, techne - sztuka, rzemiosło.
We Francji stosowano zapalniki słupkowe (rys. 5). Były one zbudowane w ten sposób, że zapalnik
miał kilka podłużnych kanalików 1, wypełnionych masą prochową do różnej głębokości. Górny koniec
każdego kanalika był zamknięty korkiem 2, na którym była zaznaczona donośność odpowiadająca
czasowi palenia się masy prochowej. Przed strzałem skalowało się zapalnik w ten sposób, że
wyjmowano jeden z korków i powstawała wówczas droga otwarta dla ognia.

Aby dokładniej można było skalować czas działania zapalnika, powstała myśl zastosowania pierścieni
nastawnych ze ścieżkami prochowymi. Zapalnik z pierścieniami nastawnymi pierwsi zastosowali
Austriacy w połowie XIX w. Zapalniki te były zapalane w ten sam sposób, jak i słupkowe, tzn. od
gazów prochowych ładunku miotającego. Ścieżka prochowa takiego zapalnika (rys. 6) była
wprasowana w wyżłobienie ruchomego pierścienia nastawnego 2, mającego skalę na zewnętrznej
powierzchni. Poprzez obrót tego pierścienia w stosunku do kadłuba 1 można było zmienić czynną
długość drogi ognia, przez co zmieniał się czas działania zapalnika. Zapalnik przez wycięcia a i za
pośrednictwem knota prochowego 3 przenosił ogień od gazów ładunku miotającego. Po wypaleniu
się ustawionej długości ścieżki prochowej 6 ogień za pośrednictwem knota zapalającego 4 przenosi
się do ładunku prochowego 5, inicjując następnie wybuch całego pocisku.

Rysunek 6 Austriacki zapalnik czasowy: 1 - kadłub zapalnika; 2 - pierścień nastawczy; 3 i 4 - knoty zapalające; 5 - ładunek
prochu czarnego; 6 - ścieżka prochowa

Zbudowanie zapalników z pierścieniami nastawnymi było postępem w stosunku do zapalników


słupkowych, ponieważ można uzyskać większą dokładność w ustalaniu długości masy prochowej
przez obrót pierścienia niż przez obcinanie rurki. Jednak konstrukcja zapalnika z pierścieniami
nastawnymi jeszcze nie zadowalała artylerzystów, ponieważ wybuch pocisku był uzależniony od czasu
wypalenia się masy prochowej zapalnika i był tylko pośrednio związany z odległością do celu. Dlatego
też artylerzystów dręczyła myśl, jak powiązać, tzn. w jaki sposób uzależnić moment rozerwania się
pocisku od chwili jego upadku na ziemię; czyli jak skonstruować zapalnik uderzeniowy.

Pomysł ten został opisany dość dawno, bo już Kazimierz Siemienowicz w pracy pt. Artis magnae
artilleriae pars privia wydanej w Amsterdamie w 1650 r. pisał:

„Jest u pirotechników pewien rodzaj granatów, które w czasie wyrzucania ich z moździerzy
bynajmniej tego nie potrzebują, aby zapalone leciały przez powietrze (stąd też, ponieważ są
pozbawione światła, nazwano je ślepymi; jest to nawet termin najczęściej używany przez wszystkich
artylerzystów, tak iż o granatach wszelkiego rodzaju i pozostałych sztucznie wykonanych kulach
powiadają, że są ślepe, gdy z powodu jakiejś usterki nie zapalone wylatują z moździerzy i później nie
sprawią właściwych skutków), atoli skoro dotkną ziemi lub natrafią na jakiś inny twardy i nieruchomy
przedmiot, natychmiast się zapalają i wywołują skutki zupełnie podobne do pozostałych granatów”.

Rysunek 7 przedstawia przytoczone za Siemienowiczem tak zwane ślepe granaty. Na rysunku tym
pod literą K widzimy kompletny pocisk, który powinien tak upaść na ziemią, aby krążek D był na dole;
w tym celu zainstalowane są na pocisku prymitywne stabilizatory lotu wykonane z płótna
i umocowane żelaznymi łańcuszkami. Jeżeli pocisk upadnie krążkiem do dołu, to na skutek
bezwładności kula opada i powoduje ruch krzemieni po szorstkiej powierzchni stalowej, które
wytwarzają snop iskier, służących do zainicjowania wybuchu ładunku prochowego zawartego
w pocisku.

Rysunek 7 Pocisk wybuchowy z zapalnikiem uderzeniowym: A - skorupa pocisku; B - powłoka zewnętrzna zapalnika; C -
wewnętrzna część zapalnika; D - krążek uderzający w cel; E - nakrętka dolna; F - uchwyty dla krzemieni; G - nakrętka górna;
H - inny rodzaj zapalnika uderzeniowego; K - rysunek zestawieniowy pocisku wraz z zapalnikiem i stabilizatorami lotu

Zrozumiałe jest, że zapalniki takie były bardzo zawodne i ludzka myśl wynalazcza szukała innego
rozwiązania tego problemu. W połowie XIX w. Anglicy stosowali uderzeniowe zapalniki Moursome’a
do pocisków kulistych. Zapalnik Moursoma’a (rys. 8) pomyślany był jako urządzenie zapłonowe,
działające niezależnie od kierunku zderzenia się kuli z przeszkodą. Zapalnik ten miał trzy ciężarki 1
umieszczone względem siebie prostopadle i zabezpieczone cienkimi zawleczkami 2. Przy uderzeniu
pocisku w przeszkodę jeden z ciężarków (które będziemy nazywali bezwładnikami) na skutek siły
bezwładności zrywał zawleczkę, na której był umocowany, i uderzał w pastylkę z masy zapłonowej 3.

Rysunek 8 Zapalnik uderzeniowy Moursome’a: 1 - trzy wzajemnie prostopadłe bezwładniki; 2 - zawleczki; 3 - masa
zapłonowa

Pastylka ta wówczas zapalała się i ogień był przenoszony bezpośrednio do ładunku wybuchowego
pocisku. Oczywiście zapalnik taki, aby był wystarczająco czuły, musiał mieć stosunkowo cienkie
zawleczki. Mogło to doprowadzić do wybuchu, na przykład w czasie transportu, gdyż wystarczył
większy wstrząs, i pocisk rozrywał.

Rysunek 9 Zapalnik uderzeniowy Petmana: 1 - kula; 2 - czopy utrzymujące kulę; 3 - wklęsłe ścianki kadłuba zapalnika; 4 -
otwory ogniowe; 5 - ładunek wzmacniający
Po tej dygresji przypomnijmy, że dopiero powstanie artylerii o lufach gwintowanych przyniosło
istotny rozwój konstrukcji zapalników. Pocisk podłużny, bo taki jest stosowany w artylerii o lufach
bruzdowych, dzięki swojemu ruchowi obrotowemu zajmuje określone położenie podczas lotu
i podczas uderzenia w przeszkodę, co umożliwia zastosowanie zapalników bezpiecznych dla obsługi.

Na podobnej zasadzie działał zapalnik Petmana (rys. 9), również skonstruowany w Anglii. Zapalnik
ten. prostszy w budowie, miał tylko jeden bezwładnik w postaci kuli 1 powleczonej masą zapłonową.
Bezwładnik ten umieszczony na dwóch czopach 2 ścinał je podczas uderzenia pocisku o przeszkodę
i uderzając o ściankę 3 powodował powstanie płomienia. Ogień poprzez kanaliki 4 przechodził do
ładunku wzmacniającego 5, a następnie do ładunku wybuchowego pocisku.

Próby zbudowania zapalnika uderzeniowego do pocisku kulistego przeprowadzano także w Rosji, we


Francji i w innych krajach, ale nie dały one pozytywnych rezultatów, gdyż zadanie to było bardzo
trudne do rozwiązania. Właściwie zagadnienie to do dzisiejszego dnia nie zostało całkowicie
rozwiązane pomyślnie. Przecież we współczesnych armiach na uzbrojeniu znajdują się granaty
ręczne, w których na ogół zrezygnowano z zapalnika uderzeniowego na korzyść zapalnika czasowego,
rozpoczynającego pracę z chwilą wyrzucenia granatu przez żołnierza. Teoretycznie biorąc, istnieje
niebezpieczeństwo, że z powodu jakiejś wady wykonawczej w opóźniaczu prochowym może nastąpić
natychmiastowy wybuch. Zagadnienie to już wiele lat czeka na całkowicie udane rozwiązanie, tj.
tanie, bezpieczne i nieskomplikowane.

Uderzenie powoduje wybuch

Aby pociski wybuchowe były bezpieczne dla obsługi, zaczęto stosować materiały wybuchowe o małej
czułości na takie czynniki zewnętrzne, jak uderzenie, nagrzanie itp. Na przykład, taki materiał
wybuchowy, jak trójnitrotoluen, znany powszechnie pod nazwą trotylu, którym napełnia się pociski,
można krajać, wytapiać, wiercić w nim otwory, nawet przestrzelony kulą karabinową rzadko kiedy
wybucha. Ale stanowczo odradzamy próbowania powyższego. Trotyl podpalony na wolnym
powietrzu spala się spokojnie, przy czym palenie to nie przechodzi w detonację. Jest to duże
udogodnienie, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo produkcji materiałów wybuchowych, elaborację2
pocisków, bezpieczeństwo przy manipulowaniu, transporcie, a co najważniejsze, że w czasie tych
procesów trotyl nie zatraca silnych własności wybuchowych.

Czułość stosowanych kruszących3 materiałów wybuchowych jest tak mała, że nie wybuchają one przy
uderzeniu pocisku artyleryjskiego nawet o takie przeszkody, jak pancerz czy beton. Gwarancję
wybuchu można uzyskać dopiero przy działaniu wybuchu pośredniego (wspomagającego,
inicjującego). Do wytworzenia takiego impulsu używane są w zapalnikach obok spłonek zapalających
specjalne elementy nazywane spłonkami pobudzającymi.

Spłonki zapalające (rys. 10b) zawierają takie wybuchowe materiały inicjujące, jak piorunian rtęci,
azydek ołowiu i trójnitrorezorcynian ołowiu, które wybuchają wskutek nakłucia, uderzenia lub pod
wpływem płomienia. Do spowodowania wybuchu materiałów inicjujących potrzebna jest znacznie

2
Elaboracja - napełnianie skorupy pocisku materiałem wybuchowym.
3
Materiały wybuchowe dzielą się na 3 grupy: miotające (czyli prochy), inicjujące (do wywołania wybuchu) i
kruszące.
mniejsza energia niż dla materiałów kruszących, jednak większa od energii, jaką mogą dać spłonki
zapalające. Stosuje się wówczas spłonki pobudzające (rys. 10c).

Rysunek 10 Spłonki: a - zapalająco-pobudzająca; b - zapalająca; c - pobudzająca -1 - masa zapalająca; 2 - azydek ołowiu; 3 -


tetryl; 4 - -kapturek; 5 --miseczka metalowa; 6 – folia; 7 - trójnitrorezorcynian ołowiu

Zapalniki uderzeniowe, jak wynika to z nazwy, działają podczas uderzenia pocisku w przeszkodę.
W rezultacie uderzenia następuje przemieszczenie ruchomych części zapalnika, które powodują
nakłucie spłonki lub zwarcie styków w obwodzie elektrycznym. Zapalniki uderzeniowe stosuje się
głównie do rażenia celów naziemnych i morskich.

Zapalniki uderzeniowe, o których będzie mowa w tym rozdziale, przetrwały na uzbrojeniu artylerii już
ponad sto lat bez zasadniczych zmian, jedynie udoskonala się nieustannie ich konstrukcję.

Budowa zapalników mechanicznych

Uderzeniowe zapalniki mechaniczne składają się z:

 mechanizmu uderzeniowego,
 mechanizmu odległościowego uzbrojenia,
 łańcucha ogniowego,
 urządzenia zabezpieczającego,
 urządzenia samolikwidującego (samolikwidatora).

Mechanizm uderzeniowy jest przeznaczony do spowodowania zapalenia spłonki podczas uderzenia


pocisku w przeszkodę. W zapalnikach rozróżniamy trzy główne typy mechanizmów uderzeniowych:
wtłoczeniowe, bezwładnościowe i wtłoczeniowo-bezwładnościowe. Typy te pokrótce omówimy.

Działanie mechanizmu wtłoczeniowego (rys. 11) jest następujące: podczas uderzenia w przeszkodę
tłoczek z iglicą 1, pod wpływem oddziaływania reakcji przeszkody, pokonuje opór sprężyny
zabezpieczającej 2 i przesuwa się w kierunku nieruchomej spłonki 3 aż doi jej nakłucia. Zapalniki
z tego rodzaju mechanizmami nazywane są zapalnikami o działaniu natychmiastowym. Czas działania
tych zapalników nie przekracza jednej tysięcznej części sekundy. Zapalniki powyższe mogą być
umieszczane tylko w głowicowej części pocisku i stosuje się je prawie wyłącznie do pocisków
odłamkowych i kumulacyjnych.

Rysunek 11 Schemat działania mechanizmu wtłoczeniowego: 1 - tłoczek z iglicą; 2 - sprężyna zabezpieczająca; 3 - spłonka

Mechanizmy bezwładnościowe (rys. 12:) wykorzystują znaną wszystkim z fizyki i z życia codziennego
siłę bezwładności. Bijnik z iglicą 1 jest w czasie lotu pocisku utrzymywany w bezpiecznej odległości od
spłonki 3 przez sprężynę 2. W chwili uderzenia pocisku w przeszkodę i zahamowania jego ruchu bijnik
zachowuje swoją poprzednią prędkość, przemieszcza się w stosunku do kadłuba zapalnika
i pokonując opór sprężyny nakłuwa spłonkę.

Rysunek 12 Schemat działania mechanizmu bezwładnościowego: 1 - bijnik z iglicą; 2 - sprężyna zabezpieczająca; 3 - spłonka

Zapalniki wykorzystujące to zjawisko mogą działać bez zwłoki, to znaczy ich czas działania jest rzędu
0,005 sekundy. Mogą one być umieszczone właściwie w dowolnym miejscu pocisku, gdyż działanie sił
bezwładności jest niezależne od umiejscowienia zapalnika w pocisku.

Mechanizm wtłoczeniowo-bezwładnościowy (rys. 13) jest połączeniem zasad działania mechanizmów


powyżej opisanych. Używany jest głównie dlatego, że daje większą pewność działania w stosunku do
mechanizmu wtłoczeniowego, który nie działa przy małych kątach uderzenia pocisku w przeszkodę
(tłoczek nie styka się z przeszkodą). Powyższy mechanizm jest stosowany tylko w zapalnikach
głowicowych.
Rysunek 13 Schemat działania mechanizmu wtłoczeniowo-bezwładnościowego: 1 - obsada spłonki; 2 - spłonka; 3 - sprężyna
zabezpieczająca; 4 - iglica wtłoczeniowa

Aby uzyskać pewność działania zapalnika przy dowolnych kątach uderzenia, nawet w przypadku, gdy
pocisk uderzy w przeszkodę bokiem, stosuje się mechanizm uderzeniowy z pierścieniem
bezwładnościowym (rys. 14). Mechanizm ten składa się z iglicy 3, obsady 2, w której znajduje się
spłonka 4 oraz z pierścienia bezwładnościowego 5. Jego działanie przy uderzeniu pocisku bokiem jest
następujące: pod wpływem siły bezwładności pierścień 5 przesuwa się, odginając przy tym łapki
bezpiecznika 6. Przemieszczający się pierścień dzięki swoim skośnym powierzchniom wypycha do
góry obsadę spłonki i po ścięciu zawleczki 8 oraz pokonaniu oporu sprężyny zabezpieczającej 7
następuje nakłucie spłonki przez iglicę 3.

Rysunek 14 Zapalnik uderzeniowy z pierścieniem bezwładnościowym: 1 - kadłub; 2 - bijnik; 3 - iglica; 4 - spłonka; 5 - pierścień
bezwładnościowy; 6 - bezpiecznik łapkowy; 7 - sprężyna zabezpieczająca; 8 - zawleczka
Podczas uderzenia pocisku prostopadle lub prawie prostopadle w przeszkodę siła bezwładności
w bocznym kierunku jest niewystarczająca do odgięcia łapek bezpiecznika i wówczas pierścień
bezwładnościowy pozostaje w miejscu. Natomiast nakłucie spłonki odbywa się kosztem poosiowej
siły bezwładności, która przemieszcza obsadę spłonki w kierunku iglicy.

Podstawowym parametrem charakteryzującym mechanizmy uderzeniowe jest szybkość działania.


Jest ona wyrażona tak zwanym czasem zadziałania, to znaczy upływem czasu liczonym od chwili
zetknięcia się pocisku z przeszkodą do chwili wybuchu spłonki. Oczywiście czas ten zależy od
odległości między iglicą a spłonką, oporu sprężyny zabezpieczającej, ciężaru obsady spłonki i typu
mechanizmu uderzeniowego. Jak już mówiliśmy, najkrótszym czasem zadziałania odznaczają się
wtłoczeniowe mechanizmy uderzeniowe.

Następnym parametrem mechanizmów uderzeniowych jest czułość ich działania, to znaczy zdolność
wywołania wybuchu pocisku pod wpływem zewnętrznego oddziaływania przeszkody. Ilościowo
czułość można określić jako wartość energii kinetycznej iglicy (bijnika) potrzebnej do wywołania
wybuchu spłonki. W praktyce czułość często określa się poprzez strzelanie do różnych przeszkód
i obserwację, przy jakiej najmniejszej grubości przeszkody zapalnik jeszcze zadziała. Przykładowo,
zapalniki o działaniu natychmiastowym o dużej czułości reagują przy przebijaniu przez pocisk tektury
o grubości jednego milimetra.

Czułość wtłoczeniowych zapalników uderzeniowych wzrasta wraz ze zwiększeniem płaszczyzny


zetknięcia tłoczka z przeszkodą, ze zwiększeniem wrażliwości spłonki na nakłucie, ze zmniejszeniem
ciężaru tłoczka, ze zmniejszeniem oporu sprężyny zabezpieczającej i wraz ze zmniejszeniem
odległości między iglicą a spłonką. Natomiast przy bezwładnościowych zapalnikach uderzeniowych
czułość wzrasta wraz ze zwiększeniem ciężaru bijnika.

Niezawodność mechanizmów uderzeniowych i w ogóle zapalników przyjęto ogólnie określać jako


procentową ilość niewypałów. Niezawodność ta oprócz konstrukcji samego zapalnika zależy także od
prędkości uderzenia w przeszkodę, od wytrzymałości przeszkody, kąta uderzenia itd.

Mechanizm odległościowego uzbrojenia stosuje się w celu przesunięcia elementów mechanizmu


uderzeniowego z położenia neutralnego w położenie bojowe. Uzbrojenie zapalnika, bo tak nazywamy
tę czynność, zaczyna się od chwili strzału i kończy się w chwili, gdy pocisk znajduje się w określonej
odległości od działa. Uzbrojenie zapalnika, czyli jak gdyby jego odbezpieczenie, polega na tym, że
lecący pocisk ma zdolność zareagowania wybuchem podczas uderzenia w przeszkodę. Ważne jest,
aby zareagował tylko wtedy, gdy znajduje się w znacznej odległości od stanowiska ogniowego.
Odległość uzbrojenia powinna być tak dobrana, aby przypadkowy (przedwczesny) wybuch ładunku
nie był groźny dla własnych stanowisk ogniowych.

W zapalnikach mechanicznych mogą być stosowane różne mechanizmy odległościowego uzbrojenia,


na przykład mechanizmy uzbrajające się pod wpływem sił bezwładności, względnie w wyniku spalania
różnych bezpieczników prochowych. Pierwsze z nich nazywamy mechanizmami bezwładnościowymi.

Mechanizmy bezwładnościowe uzbrajają się pod wpływem sił odśrodkowych lub sił osiowych
bezwładności od odpowiednich przyspieszeń pocisku, bądź też pod wpływem obu tych sił
równocześnie.

Siła bezwładności, jak wiadomo, powstaje wskutek zmiany prędkości ruchu i jest wprost
proporcjonalna do przyspieszenia wywołującego ruch rozpatrywanego ciała. A jak określa się siłę
bezwładności powstałą przy strzelaniu? Konstruktorzy zapalników posługują się wzorem podobnym
do wzoru Newtona, jednak w trochę zmienionej postaci
𝐹 = 𝑘1 • 𝑞
gdzie: q - ciężar rozpatrywanego elementu zapalnika, k1 - współczynnik przyspieszenia liniowego.

Współczynnik k1 wskazuje, ile razy maksymalne przyspieszenie pocisku a jest większe od


przyspieszenia ziemskiego g (jest stosunkiem tych przyspieszeń). Albo, inaczej mówiąc, określa
stosunek maksymalnego ciężaru bezwładnościowego elementu F do jego rzeczywistego ciężaru q, co
wynika bezpośrednio z powyższej zależności. Inaczej mówiąc, współczynnik przyspieszenia liniowego
jest niczym innym jak przeciążeniem, które może wynosić nawet kilkadziesiąt tysięcy. Dla przykładu
w zapalniku do pocisku przeciwlotniczego zawleczka o ciężarze 2 gramów podczas strzału waży 150
kG. Tak wielkie siły mogą być wykorzystane do uzbrojenia zapalnika, to znaczy do przesunięcia jego
ruchomych części, ale ta sama siła bezwładności osiowej może zniszczyć gwint, może spowodować
samozapłon spłonek itd. W związku z tym zapalniki muszą być konstruowane w oparciu o dokładne
obliczenia wytrzymałościowe.

Siła bezwładności osiowej (rys. 15) nie jest stała, lecz zmienia się z powodu zmian przyspieszenia
pocisku. Na podanym wykresie skalę siły F przyjmuje się w kilogramach, a skalę czasu t najczęściej
w milisekundach.

Rysunek 15 Zależność siły bezwładności osiowej F od czasu t podczas ruchu pocisku w lufie

Na rysunku 16 przedstawiony jest schemat zapalnika z mechanizmem uzbrajającym się pod wpływem
siły bezwładności osiowej. W otworze wkrętki 4 znajduje się iglica 3, połączona na stałe z tłoczkiem 2.
Przed nakłuciem spłonki, a co za tym idzie przed wybuchem pocisku, iglicę zabezpieczają kulki 5,
które unieruchamiają tłoczek 2 i iglicę 3. Z kolei kulki 5 w tym położeniu utrzymywane są przez tuleję
bezwładnościową 6, którą natomiast utrzymuje w górnej części kadłuba sprężyna zabezpieczająca 7.
W tulei 6 wciśnięty jest kołek 8, który swobodnie wchodzi w zygzakowaty rowek wkrętki 4. Rowek
ten widoczny jest dobrze na prawym rysunku.

W chwilę po rozpoczęciu ruchu przez pocisk w przewodzie lufy, gdy działa siła bezwładności osiowej,
tuleja 6 przesuwa się w dół pokonując opór sprężyny 7. Przemieszczająca się tuleja wykonuje
jednocześnie ruch wahadłowy wokół swojej osi dzięki temu, że kołek 8 prowadzi ją w zygzakowatym
rowku. Ma to na celu zwiększenie drogi kołka, a przez to zwiększenie czasu uzbrajania zapalnika
i zabezpieczenie się przed ewentualnym przedwczesnym wybuchem pocisku, co mogłoby
doprowadzić do strat w obsłudze działa i sprzęcie.
Rysunek 16 Schemat zapalnika uderzeniowego: 1 - kadłub; 2 - tłoczek: 3 - iglica; 4 - wkrętka; 5 - kulki; 6 - tuleja
bezwładnościowa; 7 - sprężyna zabezpieczająca; 8 - kołek

Gdy tuleja 6 osiądzie do dołu, następuje wytaczanie kulek 5 po skośnych powierzchniach wkrętki 4 do
wewnętrznego wydrążenia. Na tym kończy się rola mechanizmu uzbrojenia, zapalnik został
przygotowany do działania. Z chwilą gdy zmaleje siła bezwładności, tuleja 6 pod wpływem sprężyny
wróci do swego pierwotnego położenia i zapalnik gotów jest do działania przy uderzeniu
w przeszkodę. Pomimo uzbrojenia zapalnika, iglica jest utrzymywana w odpowiedniej odległości od
spłonki przez tłoczek, który opiera się kołnierzem o podtoczenie w kadłubie. Szczegółowy opis zajął
dużo miejsca, ale powyższe zjawiska trwają bardzo krótko. Trzeba pamiętać, że pocisk artyleryjski
wylatuje z lufy z prędkością dwukrotnie, a nawet więcej, przekraczającą prędkość rozchodzenia się
dźwięku. Zygzakowaty kształt rowka wybrany jest celowo, gdyż wyklucza możliwość uzbrojenia
zapalnika podczas przypadkowego upadku pocisku na ziemię. Podczas tego uderzenia pojawia się
krótkotrwała siła bezwładności, która czasami jest w stanie nawet spowodować przesunięcie tulejki,
ale tylko na wysokość jednego skosu rowka zygzakowatego. Pod koniec tego ruchu tuleja uderza
kołkiem o następną krawędź rowka i zostaje unieruchomiona. Po ustaniu działania siły bezwładności
tuleja na skutek działania sprężyny zabezpieczającej wraca do pierwotnego położenia. Krótko
mówiąc, opisany mechanizm spełnia rolę urządzenia zabezpieczającego - przy małej sile bezwładności
nie dopuszcza do nakłucia spłonki, a przy dużej sile, powstającej podczas strzału - wpływa na
uzbrojenie się mechanizmu.
Rysunek 17 Schemat działania siły odśrodkowej C na bezpieczniki

Są także stosowane bezwładnościowe mechanizmy uzbrojenia wykorzystujące siłę odśrodkową, która


powstaje podczas ruchu obrotowego pocisku. Schemat działania siły odśrodkowej na bezpieczniki
przedstawia rysunek 17. Jak wiadomo, siła odśrodkowa wyrażona jest wzorem

𝑞
𝐶= 𝑟𝜔
𝑔
gdzie: q - ciężar bezpiecznika, g - przyspieszenie ziemskie, r - odległość środka ciężkości bezpiecznika
od osi obrotu, 𝜔 - prędkość kątowa.

Siła odśrodkowa C podczas strzału wzrasta do swojej maksymalnej wartości i później, po wylocie
pocisku z lufy, stopniowo zmniejsza się. Na rysunku 18 przedstawiony jest wykres zależności tej siły
od czasu ruchu pocisku w lufie. Siła odśrodkowa proporcjonalna jest do kwadratu prędkości kątowej
i osiąga również znaczne wartości. Jako przykład może posłużyć pocisk armaty przeciwlotniczej wzór
1930 r., którego maksymalne obroty wynoszą 75 000 obr/min.

Rysunek 18 Zależność siły odśrodkowej C od czasu t podczas ruchu pocisku w lufie

Działanie mechanizmów uzbrojenia oparte jest na wykorzystaniu również i innych zjawisk fizycznych,
które naświetlimy szerzej przy omawianiu zapalników pirotechnicznych i zegarowych.

Ponadto do odległościowego uzbrojenia mechanizmów zapalnika mogą być wykorzystane takie


zjawiska, jak ciśnienie gazów prochowych powstających podczas palenia się ładunku miotającego,
działanie na zapalnik ciśnienia strumienia powietrza na torze lotu pocisku i inne.
Łańcuchem ogniowym nazywamy wszystkie elementy służące do zapalenia, przekazania ognia
i zdetonowania ładunku wybuchowego, po zadziałaniu mechanizmu uderzeniowego.

W zależności od rodzaju celu, do którego prowadzi się strzelanie, stawiane są różne wymagania
odnośnie do czasu działania zapalnika. W pewnych przypadkach zapalnik powinien wywoływać
natychmiastowy wybuch pocisku w innych z pewnym opóźnieniem. Najprostszy łańcuch ogniowy
zapalnika o działaniu natychmiastowym składa się z dwóch elementów: spłonki zapalającej, służącej
do wytworzenia płomienia i spłonki pobudzającej, wywołującej wybuch ładunku. Działanie
powyższego układu jest następujące: pod wpływem uderzenia w przeszkodę iglica nakłuwa spłonkę
zapalającą, powstaje przy tym płomień, który powoduje wybuch spłonki pobudzającej. Wybuch
spłonki pobudzającej z kolei powoduje wybuch materiału kruszącego i pocisk rozrywa się.

Czasami stawia się warunek uzyskania opóźnionego działania zapalnika, na przykład przy strzelaniu
do schronów betonowych. W tym przypadku artylerzyści dążą do tego, aby pocisk rozerwał się
dopiero po pewnym zagłębieniu się w beton. Stosuje się wówczas dodatkowo, oprócz spłonki
zapalającej i pobudzającej, trzeci element, a mianowicie opóźniacz prochowy, najczęściej wykonany
jako silnie sprasowany słupek z prochu czarnego, którego czas palenia się jest stały.

Bardzo ważnym zagadnieniem jest uzyskanie bezpieczeństwa podczas transportu pocisków i w ogóle
podczas dotykania ich, a ponadto zapobieżenie przedwczesnemu wybuchowi itp. Do tego celu służą
urządzenia zabezpieczające.

Bezpieczeństwo podczas transportu i manipulacji uzyskuje się zazwyczaj w ten sposób, że stosuje się
bezpieczniki, które utrzymują elementy mechanizmu uzbrojenia w położeniu wyjściowym, kiedy to
nakłucie spłonki przez iglicę jest niemożliwe.

Bezpieczniki, utrzymujące elementy mechanizmu uzbrojenia w położeniu wyjściowym, konstruuje się


w ten sposób, aby ich opór przewyższał kilka razy siły bezwładności, które mogą powstać podczas np.
transportu (przy wstrząsach, uderzeniach itp…). Spełnienie tego wymagania zabezpiecza bardzo
groźne pociski przed wybuchem podczas ich przenoszenia.

Ale równocześnie bezpieczniki powinny niezawodnie działać podczas strzału, aby umożliwić
uzbrojenie zapalnika we właściwym czasie. Powyższe stwierdzenia są właściwie przeciwstawne. Raz
zależy nam, żeby zapalnik nie działał, drugi raz chcemy czegoś wręcz przeciwnego. Dlatego
wymagania te można jedynie pogodzić w określonych warunkach dla danego rodzaju bezpiecznika.

A na jaki impuls, na jaką siłę mogą reagować bezpieczniki? Najczęściej do odbezpieczania


wykorzystywane są siły bezwładności, odśrodkowe i powstałe od ciśnienia gazów prochowych.
Ponadto stosowane są bezpieczniki wykonane z masy pirotechnicznej.

Bezpieczeństwo zapalników bada się w sposób empiryczny, a mianowicie zrzuca się zapalnik na
twardy grunt z wysokości około 3 metrów i jeżeli nie nastąpi przy tym jego uzbrojenie - zapalnik
uważany jest za bezpieczny. Powyższe kryterium może być zastąpione przez zrzucenie pocisku
z wkręconym zapalnikiem na płytę żeliwną z wysokości około 1 metra.

Bezpieczniki odśrodkowe są badane ponadto w ten sposób, że pocisk z zapalnikiem kładzie się na.
równi pochyłej o wysokości 6 m. Jeżeli przy staczaniu się z tej równi nie nastąpi uzbrojenie zapalnika,
to wówczas jest on uważany za bezpieczny. Obecnie zamiast staczania pocisku z równi pochyłej
stosuje się maszyny rotacyjne.

Na rysunku 19 przedstawiony jest schematycznie bezpiecznik odśrodkowy, używany do zapalników


AZ38 (Aufschlagzünder) i przeznaczony do pocisków kumulacyjnych średniego kalibru. Bezpiecznik
ten składa się z sześciu ciężarków odśrodkowych 3, osadzonych na osiach 4 i dociskanych cienką,
płaską sprężyną pierścieniową 5. Kształt każdego ciężarka jest taki, że przylegają one do siebie, przy
czym każdy następny ciężarek uniemożliwia obrót ciężarka poprzedniego. Sprężyna właściwie
unieruchamia tylko ciężarek a, gdyż pozostałe ciężarki wzajemnie się blokują. Podczas strzału pocisk
otrzymuje ruch obrotowy, ale ciężarek a nie może się obrócić dokoła swojej osi, bo jest on dociskany
przez tłoczek iglicy. Po wylocie pocisku z lufy, gdy siła bezwładności zmaleje, tłoczek iglicy przestanie
cisnąć na ciężarki i ciężarek a, pokonując opór sprężyny taśmowej, obróci się dokoła swojej osi
umożliwiając obrót następnemu ciężarkowi. Teraz ciężarki kolejno obracają się i gdy obróci się ostatni
- wówczas iglica będzie miała wolną drogę do spłonki, tzn. zapalnik zostanie uzbrojony. Uzbrojenie
zapalnika następuje w odległości 2 do 3 metrów od wylotu lufy.

Rysunek 19 Bezpiecznik odśrodkowy uderzeniowego zapalnika głowicowego: 1 - iglica; 2 - spłonka; 3 - ciężarki odśrodkowe;
4 - osie ciężarków: 5 - płaska sprężyna pierścieniowa

W pociskach przeciwlotniczych, przeznaczonych do strzelania do samolotów, stosuje się coraz


częściej dodatkowe urządzenie zwane samolikwidatorem. Urządzenie to dodawane jest z tego
względu, że nie każdy pocisk trafia do celu. Ponieważ pociski przeciwlotnicze wystrzeliwane są prawie
pionowo do góry, dlatego w celu uniknięcia ich rozerwania na ziemi, na własnym terytorium,
stosowane są urządzenia powodujące wybuch w powietrzu. Samolikwidatory używane są także
w celu zapewnienia tajemnicy konstrukcji pocisku przed nieprzyjacielem; działają one po upływie
określonego czasu, który może być określany przez urządzenie zegarowe, pirotechniczne, elektryczne
itp.

Dla przykładu omówimy teraz dwa konkretne typy zapalników mechanicznych używanych w armii
radzieckiej.

Zapalnik KTM-14. Na rysunku 20a pokazany jest radziecki zapalnik uderzeniowy KTM-1, przeznaczony
do pocisków odłamkowych i odłamkowo-burzących kalibru 45÷122 mm. Zapalnik ten jest typu
wtłoczeniowo-bezwładnościowego i może mieć dwa różne czasy działania, czyli - jak mówią
artylerzyści - ma dwie nastawy: natychmiastową i bez zwłoki.

Rysunek 20 Radziecki zapalnik KTM-1:


a - położenie spoczynkowe elementów zapalnika przed strzałem;
b -położenie w chwili wystrzału;
c - położenie podczas lotu na torze;
d - położenie w chwili uderzenia w przeszkodę - działanie bezwładnościowe (z założonym kapturkiem);
e - położenie w chwili uderzenia w przeszkodę - działanie wtłoczeniowe (ze zdjętym kapturkiem)
1 - tłoczek; 2 - iglica; 3 - sprężyna górna; 4 - bezwładnik; 5 - sprężyna dolna; 6 - bezpiecznik łapkowy; 7 - obsada spłonki
zapalającej; S - kapturek; 9 - wkładka zabezpieczająca; 10 - spłonka zapalająca; 11 - kadłub zapalnika; 12 - spłonka

4
Kollektiw trubocznikow, membrannyj, 1-yj obraziec.
pobudzająca; 13 - ładunek pobudzający; 14 - przepona; 15 - główka zapalnika; 16 - wkrętka; α - łapki bezpiecznika; β -
nacięcia bezpiecznika; γ - ząbki wkładki zabezpieczającej; δ - kanał ogniowy

Ponieważ poznaliśmy już główne mechanizmy zapalników, przeto tutaj ograniczymy się tylko do
opisu działania zapalnika.

Podczas strzału pod wpływem siły bezwładności tłoczek 1 wraz z iglicą przemieszcza się w dół
pokonując opór sprężyny iglicy 3 (rys. 2Ob). W tym czasie nakłucie spłonki jest niemożliwe, ponieważ
znajduje się ona w dolnej części zapalnika w odległości przekraczającej długość wysuniętej iglicy.
Równocześnie z ruchem iglicy przesuwa się w dół bezwładnik 4, który odgina łapki bezpiecznika
zatrzaskowego 6. Następnie już po wylocie z lufy, gdy zmaleje siła bezwładności spowodowana
strzałem, tłoczek iglicy zostaje wypchnięty do góry przez sprężynę iglicy 3 i iglica wraca do swojego
pierwotnego położenia. Jednocześnie bezwładnik przesuwa się do góry, pod wpływem siły sprężyny
bezwładnika, ale nie sam, lecz pociąga za sobą obsadę spłonki 7 wraz ze spłonką zapalającą 10,
ponieważ łapki bezpiecznika 6 weszły w specjalne wycięcia w bezwładniku 4 (rys. 20c).

Od chwili przesunięcia się obsady spłonki do góry zapalnik jest uzbrojony, tzn. ma zdolności do
zadziałania, ponieważ obsada spłonki 7 przesunęła się do góry i odsłoniła otwór służący do przejścia
płomienia od spłonki zapalającej go do spłonki pobudzającej 12.

Gdy pocisk z uzbrojonym zapalnikiem uderzy w przeszkodę, iglica pozostaje w miejscu, natomiast na
skutek bezwładności spłonka nabiega na iglicę i następuje bez zwłoki zainicjowanie wybuchu (rys.
20d). Chcąc otrzymać natychmiastowe działanie zapalnika należy odkręcić kapturek 8. Wówczas
obsada spłonki jest nieruchoma, a iglica zostaje wtłoczona i nakłuwa spłonkę (rys. 20e).

Zapalnik KTM-1 charakteryzuje się prostą konstrukcją i należytym bezpieczeństwem podczas


strzelania.

Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że zapalnik ten ma wiele odmian, różniących się bądź inną
średnicą gwintu, bądź ulepszoną jeszcze konstrukcją. Powyższy fakt nie jest niczym dziwnym
w technice, ponieważ istnieje ogólne dążenie do unifikacji wyrobów podobnych.

Zapalnik GWMZ5 Zapalnik uderzeniowy GWMZ (rys. 21) to również zapalnik konstrukcji radzieckiej,
lecz zupełnie inny niż zapalniki poprzednio opisane. Spójrzcie na rysunek i zdziwicie się. Nie ma tu
wcale iglicy, która by nakłuwała spłonkę. Jak wobec tego działa ten zapalnik?

Rysunek 21 Radziecki zapalnik GWMZ: 1 - miseczka; 2 - przepona; 5 - pierścień uszczelniający; 4 - cylinder; 5 - spłonka
zapalająca; 6 - zawór; 7 - opóźniacz prochowy; 8 - spłonka pobudzająca 9 - kapturek

5
Gołownoj wzrywatiel, mgnowiennogo i zamiedlennogo diejstwija.
Otóż iglicę w tym zapalniku zastępuje powietrze. Nie, to nie jest pomyłka. Podczas uderzenia pocisku
w przeszkodę do wnętrza zapalnika zostaje wciśnięta ziemia, która przesuwa miseczkę-tłoczek.
Oczywiście przed strzałem należy zdjąć kapturek 9. Przesuwający się tłoczek spręża powietrze
znajdujące się w cylindrze tak gwałtownie, że powstaje wystarczająca temperatura do zapalenia
spłonki zapalającej. W zależności od potrzeb ustala się czas zadziałania zapalnika na natychmiastowy
lub ze zwłoką, poprzez przekręcenie zaworu nastawczego, który zmienia drogę ognia - albo
z opóźniaczem, albo bez opóźniacza.

Zapalnik GWMZ klasyfikujemy jako wtłoczeniowy, działający na zasadzie pneumatycznej,


charakteryzuje się on prostą konstrukcją i dużym bezpieczeństwem przy transporcie; przeznaczony
jest do 107- i do 120-milimetrowych pocisków moździerzowych odłamkowo-burzących i dymnych.

***

Ponieważ technika wojskowa istnieje już od wielu lat, przeto jest zrozumiałe, że istniejące konstrukcje
broni były wciąż ulepszane, a ponadto budowano nowe. Z olbrzymiej powodzi różnych zapalników
przedstawiliśmy tylko kilka, które w pewien sposób powinny zaznajomić Czytelnika z mechanicznymi
zapalnikami uderzeniowymi. Czytelników chcących bliżej zaznajomić się z zagadnieniem konstrukcji
poszczególnych zapalników odsyłamy do książek zamieszczonych w wykazie literatury.

Budowa zapalników elektrycznych

Jak powiedzieliśmy przed chwilą, konstruktorzy całego świata nie ustają w poszukiwaniach nowych
rozwiązań zapalników. Dlatego też powstała myśl wykorzystania w zapalnikach jako urządzenia
wykonawczego prądu elektrycznego i zastąpienia nim iglicy.

Na rysunku 22 przedstawiony jest maksymalnie uproszczony obwód uderzeniowego zapalnika


elektrycznego, który składa się ze źródła zasilania 13, kontaktu uderzeniowego KU oraz ze spłonki
elektrycznej SE. Normalnie obwód jest rozłączony (np. podczas lotu pocisku), a dopiero w chwili
uderzenia w przeszkodę kontakt uderzeniowy zwiera obwód, w którym zaczyna płynąć prąd,
powodujący rozżarzenie spłonki elektrycznej i w dalszej kolejności wybuch pocisku.

Rysunek 22 Najprostszy obwód uderzeniowego zapalnika elektrycznego

Podobnie jak w przypadku zapalników mechanicznych można i tutaj wyróżniać kontakty


wtłoczeniowe i bezwładnościowe. Pierwsze zamykają obwód siłą reakcji przeszkody, a drugie siłą
bezwładności. Wtłoczeniowy kontakt uderzeniowy (rys. 23c) nie ma żadnego elementu ruchomego
i składa się z dwóch elektrod, do których podłączone są końcówki obwodu zapalającego. Ponieważ
elektrody te znajdują się w pewnym oddaleniu od siebie, przeto obwód elektryczny jest otwarty
i prąd nie płynie. Dopiero podczas uderzenia w cel część zewnętrzna pocisku ulega zgnieceniu
i dotyka do drugiej, wewnętrznej części, zamykając w ten sposób obwód zapłonowy zapalnika.

Rysunek 23 Kontakty uderzeniowe: a i b - bezwładnościowe; c – wtłoczeniowy

Zupełnie inaczej pracuje bezwładnościowy kontakt uderzeniowy (rys. 23a i b:); co prawda są tu też
dwie elektrody, ale jedna z nich jest ruchoma, tzn. może wykonywać ruch wibracyjny. Ponadto siła
bezwładności występuje we wszystkich miejscach pocisku i kontakt ten, w przeciwieństwie do
kontaktu wtłoczeniowego, może być umieszczony również w części dennej lub środkowej pocisku.
Zamknięcie obwodu następuje w chwili uderzenia pocisku, gdyż wtedy sprężynowa elektroda zostaje
wprawiona w ruch i dotykając do nieruchomej elektrody pierścieniowej zwiera obwód elektryczny.

W obwodzie zapalnika, przedstawionym na rysunku 22, znajduje się jako źródło zasilania - bateria.
Nie jest to jednak konieczne we wszystkich przypadkach, gdyż w niektórych zapalnikach mogą być
zastosowane prądnice (np. w bombach lotniczych używanych w czasie II wojny światowej specjalny
wiatraczek napędzał prądnicę, która wytwarzała prąd) lub kondensatory, które świetnie spełniają rolę
„magazynu elektryczności”. Kondensatory umieszczone w pocisku mają jednak tę niedogodność, że
uprzednio należy je naładować, a równocześnie poważną zaletę - nie trzeba stosować żadnego
elementu ruchomego. Ładowanie kondensatorów można wykonać biorąc do ręki każdy pocisk,
a następnie dotykając specjalnymi końcówkami do powierzchni pocisku w określonych miejscach
doprowadza się napięcie. Aby skrócić czas ładowania, tzn. pominąć czasochłonne operacje ręczne,
zaproponowano jeszcze prostszy sposób wykorzystujący fakt, że pocisk artyleryjski poruszając się
podczas strzału w lufie działa ciągle dotyka ścianek wewnętrznych lufy, wówczas wystarczy jeden
biegun źródła prądu dołączyć do działa, a drugi biegun do pierścienia ustawionego tuż za lufą (rys.
24). Ponieważ czas przelotu pocisku przez wylot lufy i pierścień kontaktujący jest bardzo mały, przeto
ładowanie odbywa się niejako pośrednio: generator ładuje uprzednio duży, stacjonarny kondensator,
o pojemności np. 10-krotnie większej od kondensatora w pocisku. Powyższy układ znacznie skraca
czas ładowania kondensatorów.

Rysunek 24 Metoda ładowania kondensatora umieszczonego w zapalniku

Rysunek 25 Spłonka elektryczna: a - schemat; b - przekrój przez spłonkę; SX5a; i - spirala żarowa; 2 - folia; 3 - izolator; 4 i 5 -
masy zapalające; 6 - spaw; 7 - tulejka z plastyku; 8 - wosk

Z najprostszego układu uderzeniowego zapalnika elektrycznego poznaliśmy już kontakty oraz źródła
zasilania; pozostaje jeszcze do omówienia spłonka elektryczna. Jest ona zazwyczaj typu mostkowego
(żarowego) i składa się z dwóch przewodów (rys. 25a), do których przyspawana jest spirala żarowa 1
(mostek). Spirala ta wykonana jest z cienkiego drutu, charakteryzującego się dużą opornością
właściwą (podobnie, jak w żelazku lub w maszynce elektrycznej), tylko z lepszego materiału (np.
nikielina, konstantan, stop platyny z irydem). Jednak spirala ta różni się znacznie od znanych nam z
życia codziennego spiral, ponieważ długość jej jest rzędu dziesiętnych części milimetra (można
porównać do grubego papieru), a średnica - rzędu setnych części mm (w przybliżeniu grubość spirali
jest podobna do włosa ludzkiego). Oporność spirali żarowej wynosi kilka omów. Spirala znajduje się
w tulejce tekturowej lub z masy plastycznej i zalana jest lepikiem.

Na spiralę nałożona jest kropla masy zapalającej 4, -zawierająca inicjujący materiał wybuchowy -
reagujący na podwyższoną temperaturę. Podczas przepływu prądu spirala nagrzewa masę
zapłonową, powstały przy tym płomień zapala spłonkę zapalającą, od której następuje znany już
proces, prowadzący do wybuchu pocisku.

Powyższy opis dotyczy zasady działania spłonki elektrycznej, a jak jest ona w rzeczywistości
zbudowana? Rozpatrzymy spłonkę Sx5a, w której spirala 1 jest umocowana między płytkami z folii 2,
odgrodzonymi od siebie izolatorem 3. Spirala jest otoczona dwoma rodzajami mas zapalających 4 i 5.
Oporność spirali jest rzędu 6 ÷ 15Ω. Wymiary geometryczne tulejki podane są na rysunku 25b.

Uderzeniowe zapalniki elektryczne obok urządzenia wykonawczego mają także łańcuch ogniowy,
mechanizmy odległościowe uzbrajania, których przeznaczenie jest takie samo, jak i w zapalnikach
mechanicznych. Zapalniki elektryczne charakteryzują się większą czułością i krótszym czasem
zadziałania w stosunku do mechanicznych.

Rysunek 26 Zasada działania uderzeniowego zapalnika kondensatorowego do bomby lotniczej: a - ładowanie KA; b -
rozładowanie KA i ładowanie KZ; c - zwarcie obwodu zapłonowego przez KU podczas uderzenia bomby w przeszkodę; d -
przebieg napięć na kondensatorach KA i KZ w funkcji czasu t; KA - kondensator akumulujący; KU - kontakt uderzeniowy; KZ -
kondensator zapłonowy; R - opornik; SE - spłonka elektryczna

W czasie II wojny światowej Niemcy stosowali zapalniki elektryczne do bomb lotniczych, które
pokrótce opiszemy. Były to tzw. zapalniki kondensatorowe, które wkręcone do bomby przewożono
w stanie nienaładowanym. Bezpośrednio przed zrzuceniem bomby następowało ładowanie
kondensatora akumulującego KA (rys. 26) prądem stałym o napięciu 150 ÷ 240 V poprzez kontakt
tłoczkowy6 z sieci pokładowej. Zrzucenie bomby powodowało przesunięcie się kontaktu tłoczkowego
do góry, co z kolei umożliwiało przeładowanie napięcia z kondensatora akumulującego KA do
kondensatora zapłonowego KZ według krzywych pokazanych na rysunku 26d; krzywa górna
przedstawia rozładowanie kondensatora KA, natomiast dolna - ładowanie kondensatora KZ.

Ponieważ pomiędzy tymi kondensatorami znajduje się opornik R, przeto przeładowanie odbywa się
powoli. Czas tu po którym napięcie jest wystarczające do rozżarzenia spłonki (35 ÷ 40 V), określa
odległość uzbrojenia się zapalnika. W chwili naładowania kondensatora KZ zapalnik jest zdolny do
działania i podczas uderzenia bomby w przeszkodę kontakt uderzeniowy KU łączy kondensator
zapalający ze spłonką elektryczną SE. Prąd płynący przez spłonkę nagrzewa ją i... bomba wybucha.

Zapalniki elektryczne mają dosyć poważne zalety, a mianowicie: są całkowicie bezpieczne podczas
strzału i transportu oraz mają prostą konstrukcję. Główne wady to przede wszystkim trudności
wykonywania elementów elektrycznych takich, jak kondensatory i spłonki o ściśle jednakowych,
powtarzających się parametrach oraz utrudnienia przy ładowaniu kondensatorów. Fachowcy jednak
sądzą, że uderzeniowe zapalniki elektryczne z czasem będą miały zastosowanie także i do pocisków
artyleryjskich.

Zapalniki do pocisków rakietowych dużego kalibru mają bardziej złożony układ, który charakteryzuje
się większą niezawodnością działania, poprzez np. zastosowanie większej liczby dublujących się
kontaktów uderzeniowych. W celu zwiększenia bezpieczeństwa stosuje się cały szereg kontaktów
zabezpieczających, włączanych kolejno różnymi impulsami, jak np. zejście pocisku rakietowego
z wyrzutni, moment wyłączenia silnika, osiągnięcie przez pocisk rakietowy określonej prędkości itp.

Ze zrozumiałych względów literatura techniczna nie podaje opisu konstrukcji współczesnych. Dlatego
też dla przykładu omówimy w tym miejscu konstrukcję uderzeniowego zapalnika elektrycznego
z czasów II wojny światowej, zastosowanego przez Niemców w balistycznym pocisku rakietowym V-2.

Rysunek 27a przedstawia schemat blokowy urządzenia zapalnikowego pocisku rakietowego V-2,
które składa się z zapalnika głowicowego, dennego i urządzenia kierującego zapalnikami. Całość
połączona jest ze sobą przewodami oraz z pokładowym źródłem prądu elektrycznego i z systemem
kierowania lotem pocisku.

Schemat ideowy (rys. 27b) urządzenia zapalnikowego, bo nie możemy już tej rozbudowanej
aparatury nazywać zapalnikiem, składa się z następujących elementów:

 sześciokołkowej wtyczki SW, za pomocą której układ elektryczny jest dołączony do sieci
pokładowej i do systemu kierowania lotem pocisku rakietowego;
 oporników R1, R2, R3 po 50Ω do tłumienia napięć błądzących, które mogą powstać w układzie
pracy urządzenia kierowania;
 przekaźników elektromagnetycznych P1 i P2, z normalnie otwartymi stykami S1 i S2, które
służą do wykonywania rozkazów urządzenia kierującego zapalnikami;
 duodiody L z opornikami R4 i R5 po 35Ω w obwodzie żarzenia i opornikiem R6 = 200Ω
w obwodzie katody;
 kondensatorów zapłonowych C1 i C2 o pojemności po 14 µF ze stykami blokującymi SB1 i SB2;
 gniazd wtykowych G1 i G2 służących do połączenia zapalnika głowicowego z dennym.

6
Kontakt tłoczkowy był przedzielony izolacją na dwie części i dociśnięty sprężyną do górnego położenia.
Rysunek 27 Zapalnik pocisku rakietowego V-2: a - schemat blokowy; b - schemat ideowy

W zapalniku głowicowym znajdował się wtłoczeniowy kontakt uderzeniowy KW1, dwa


bezwładnościowe kontakty uderzeniowe KB1 i KB2 spłonka elektryczna SE1 oraz trzykołkowa wtyczka,
służąca do połączenia z urządzeniem kierującym zapalnikami. Trzecia nóżka wtyczką była
wyprowadzona na zewnątrz i dzięki niej można było przeprowadzić przed startem pocisku
rakietowego V-2 kontrolę sprawności zapalnika.

Zapalnik denny był podobnie zbudowany, lecz ze zrozumiałych względów nie miał kontaktu
wtłoczeniowego.

Do chwili połączenia zapalników z urządzeniem kierującym zapalnikami kondensatory zapłonowe C1 i


C2 miały okładki zwarte stykami blokującymi SB1 i SB2, co zapewniało ich całkowite rozładowanie
w przypadku pojawienia się różnicy potencjałów pomiędzy okładkami. Styki blokujące SB rozwierały
się dopiero w chwili włożenia wtyczek zapalników do gniazd G1 i G2.

Urządzenie kierujące zapalnikami było łączone z siecią pokładową tuż przed startem pocisku
rakietowego za pomocą sześciokołkowej wtyczki SW. Wtyczka 1 była połączona z ujemnym biegunem
źródła zasilania.
W chwili zejścia pocisku rakietowego z wyrzutni do wtyczki 2 podawane było automatycznie napięcie
z bieguna dodatniego. Po 40 sekundach od chwili wystrzelenia pocisku rakietowego do urządzenia
kierującego zapalnikami doprowadzany był przygotowawczy (pierwszy) rozkaz. Wówczas napięcie
z bieguna dodatniego dochodziło do wtyczki 3, z programowego rozdzielacza prądu. Pod wpływem
płynącego prądu przekaźnik P1 przyciągał styki S1.

Drugi rozkaz, tzw. główny, był podawany w chwili wyłączenia się silnika rakietowego i wówczas
napięcie z bieguna dodatniego dochodziło do wtyczki 4. Płynący prąd powodował przyciągnięcie
styków S2 przekaźnika P2 i zamknięcie obwodu poprzez wtyczkę 2. Gdy styki S1 i S2 zostały zamknięte,
zaczynał płynąć prąd w obwodzie żarzenia lampy elektronowej L. Po 35 do 45 sekundach płynący
prąd rozgrzewał na tyle katodę lampy L, że możliwe było powstanie prądu anodowego, który ładował
kondensatory zapłonowe C1 i C2.

Ponieważ w obwodzie kondensatorów umieszczony był opornik R6, przeto napięcie na


kondensatorach wzrastało łagodnie, osiągając maksymalną wartość równą napięciu źródła po
upływie 0,5÷1 sek od chwili rozpoczęcia pracy lampy. Z chwilą całkowitego naładowania
kondensatorów urządzenie zapalnikowe było uzbrojone, tzn. gotowe do działania. Naładowane
kondensatory nie mogły się rozładować, nawet w przypadku uszkodzenia sieci pokładowej, wskutek
blokującego działania lampy L. Była to duodioda, która przepuszczała prąd tylko w jednym kierunku.
Podczas uderzenia pocisku rakietowego w przeszkodę następowało zwarcie kontaktów
uderzeniowych zapalników i przepływ prądu z kondensatora przez spłonkę elektryczną, co
powodowało wybuch pocisku.

Jako ciekawostkę można podać fakt, ze pocisk rakietowy V-2 mający skomplikowaną aparaturę
(składał się z około 25 000 elementów) mógł być uruchamiany przez zwykłe zapalenie lontu od
płonącej zapałki.

Dalszym przykładem uderzeniowego zapalnika elektrycznego może być zapalnik wykorzystujący


odkryte już w 1831 r. zjawisko Faradaya. Zjawisko to, czyli tzw. indukcja elektromagnetyczna, polega
na tym, że podczas ruchu magnesu trwałego w pobliżu cewki (solenoidu) indukuje się w niej prąd
elektryczny. Zjawisko to, oczywiście, znalazło wiele zastosowań, ale służy również i do wywołania
niszczącego wybuchu.

Rysunek 28 Schematy zapalników magnetoelektrycznych: a - uzbrajający się w chwili wystrzału; b - uzbrajający się w chwili
uderzenia w przeszkodę

W omawianym zapalniku, zwanym zapalnikiem magnetoelektrycznym (rys. 28a) podczas strzału


następuje zamknięcie kontaktu bezwładnościowego i ruch magnesu trwałego wewnątrz cewki L.
W czasie przesuwania się magnesu w cewce powstaje prąd, który ładuje kondensator akumulujący
KA. Po naładowaniu kondensatora KA, w związku z tym, że pocisk ma ruch obrotowy, kontakt
odśrodkowy KO przerywa obwód kondensatora KA, łącząc go poprzez opornik R z kondensatorem
zapłonowym KZ. Następuje teraz przeładowanie napięcia z kondensatora KA na KZ. Podczas
uderzenia pocisku w przeszkodę kontakt uderzeniowy KU zamyka obwód kondensatora zapłonowego
KZ, łącząc go ze spłonką elektryczną SE.

Wykorzystując zjawisko Faradaya zaprojektowano także zapalnik przedstawiony na rys. 28b,


w którym magnes unieruchomiony jest podczas lotu, a przesuwa się tylko przy uderzeniu pocisku
w przeszkodę.

W fizyce znane jest zjawisko piezoelektryczności, odkryte pod koniec ubiegłego wieku przez braci
Pierre i Jacques Curie. Polega ono na tym, że podczas ściskania niektórych kryształów powstaje na
przeciwległych powierzchniach ładunek elektryczny i jest on proporcjonalny do przykładanej siły.
Zjawisko to zostało wykorzystane m. in. do zapalników stosowanych w kumulacyjnych pociskach
przeciwpancernych. W pociskach tych zapalniki te zastosowano dlatego, aby uzależnić szybkość
przekazania impulsu wybuchu od głębokości wnikania pocisku w pancerz.

W zapalnikach mechanicznych płomień od spłonki inicjującej do spłonki pobudzającej przechodzi ze


ściśle określoną szybkością. I jeżeli zwiększymy prędkość uderzenia pocisku w celu zwiększenia
przebijalności pancerza, to przy tej samej szybkości przekazywania płomienia pocisk wybuchnie
później. Dlatego zaprojektowano zapalnik do pocisków przeciwpancernych (rys. 29), w którym
szybkość przekazania impulsu do spłonki pobudzającej jest zależna od prędkości uderzenia pocisku
w pancerz.

Rysunek 29 Zasada działania zapalnika wykorzystującego zjawisko piezoelektryczności: 1 - tłoczek; 2 - okładki metalowe; 3 -
kryształ piezoelektryczny; 4 - bezpieczniki; 5 - kadłub zapalnika (biegun ujemny); 6 - izolowany przewód (biegun dodatni)

Zapalnik piezoelektryczny składa się z głowicowego mechanizmu uderzeniowego i z elektrycznej


spłonki zapalającej, umieszczonej w dennej części pocisku. Oba te zespoły są połączone ze sobą
izolowanym przewodem (plus) i masą (minus). Tłoczek 1, mechanizmu uderzeniowego, podczas
uderzenia w pancerz naciska na kryształ piezoelektryczny 3, na powierzchniach którego powstaje
wówczas ładunek elektryczny. Ładunek ten gromadzi się na metalowych okładkach 2, a ponieważ
obwód jest zamknięty, przeto może płynąć prąd. Wytworzone przy tym napięcie może osiągnąć
wartość do 5 kilowoltów, a nawet więcej, i wywołuje natychmiastowe zapalenie spłonki elektrycznej.

Zapalnik piezoelektryczny umożliwia zainicjowanie wybuchu w takim punkcie, w którym przebicie


pancerza jest największe, dlatego że jego czas zadziałania jest dostatecznie krótki. Prąd elektryczny,
jak wiemy, rozchodzi się z prędkością około 300 000 km/sek, przeto na przebycie drogi wynoszącej 30
cm potrzebuje tylko jednej nanosekundy, to znaczy jednej miliardowej części sekundy.

Skrócenie czasu zadziałania zapalnika powoduje to, że artyleria przeciwpancerna może strzelać
pociskami o większej prędkości początkowej, nawet powyżej 1000 m/sek, uzyskując dodatkowe
efekty takie, jak większa odległość rażenia celu i przebicie grubszego pancerza.

***

Następną poważną ilościowo grupą amunicji po pociskach są miny. Jako przykład niech posłuży fakt,
że w jednym roku (1943), w Wielkiej Brytanii samych tylko min przeciwczołgowych wyprodukowano
prawie siedem milionów sztuk.

Przeznaczenie min, jak wiadomo, jest bardzo różnorodne. Oprócz znanych min stacjonarnych
wynaleziono miny ruchome, np. wyskakujące na pewną wysokość nad powierzchnię ziemi dla
zwiększenia zasięgu rażenia, następnie latające - które np. automatycznie startują ku czołgom;
spławne - przeciw obiektom pływającym itp.

Jednak większość min reaguje wybuchem na naciśnięcie lub na zwolnienie nacisku. Zapalniki do min
podobne są więc do artyleryjskich zapalników ze względu na iglicę, podpieraną sprężyną, oraz
spłonkę zapalającą. Oczywiście są także stosowane zapalniki elektryczne, lontowe, akustyczne,
zegarowe i inne, jednak konstrukcje ich nie są na tyle odmienne, aby trzeba było omawiać je
oddzielnie.
Czas określa nie tylko zegar

Czas mierzy się w różny sposób. Zapewne przetrwały w niektórych domach do dzisiejszego dnia
klepsydry, urządzenia składające się z dwóch połączonych ze sobą szklanych banieczek, między
którymi przesypuje się piasek. Ilość przesypanego piasku określa jakiś odcinek czasu. Znamy także
i inne zegary. Na przykład w starożytnych Chinach używany był „pachnący zegar”. Pomysł był bardzo
prosty. „Pachnący zegar” była to po prostu świeca składająca się z różnych segmentów, które podczas
palenia wydzielały silny zapach. Gdy jeden segment wypalił się, wówczas zaczynał palić się następny,
o innym kolorze i innym zapachu.

Może to właśnie ten pomysł, a może pomysł powstały zupełnie niezależnie, został zastosowany w tak
zwanych zapalnikach czasowych. Pierwsze zapalniki tego typu zaczęto stosować w Europie od drugiej
połowy XVI wieku. Były to zwykłe lonty, które paląc się ze stałą szybkością określały upływający czas.
Jeżeli lont był dłuższy, to ogień przenosił się z jednego końca na drugi w dłuższym okresie czasu.
Powyższa zasada określania czasu była stosowana jeszcze w czasie II wojny światowej, chociaż lont
został zastąpiony przez ścieżkę prochową, w tzw. zapalnikach pirotechnicznych.

Jednak lonty przetrwały do dnia dzisiejszego, już co prawda nie w pociskach, ale w górnictwie,
saperstwie itp. w celu przeniesienia ognia do spłonki zapalającej. Znane są lonty o różnej budowie,
jak na przykład - w specjalnym pancerzu, niegasnące w wodzie itp.

Czasowe zapalniki pirotechniczne

Czasowe zapalniki pirotechniczne były używane w tym celu, aby pocisk rozerwał się nie w chwili
uderzenia w przeszkodę, lecz wcześniej, po upływie określonego czasu od chwili wystrzelenia. Czas
ten wynosił od kilku do kilkunastu sekund dla pocisków artyleryjskich; dla bomb lotniczych był on
większy. Zapalniki pirotechniczne stosuje się w celu wywołania wybuchu pocisku w określonym
punkcie jego toru, co uzyskuje się dzięki spalaniu się (ze stałą szybkością rzędu 1 cm/sek) ścieżki
prochowej. Ścieżka ta jest wykonana z odpowiedniego prochu, wprasowanego w rowki prochowe.

Zapalniki tego typu były używane do szrapneli (wybuch nad ziemią, duży rozrzut lotek), pocisków
oświetlających (zapalenie się gwiazdki oświetlającej powinno nastąpić na odpowiedniej wysokości
nad ziemią), przeciwlotniczych (wówczas pocisk nie musi trafić bezpośrednio w samolot, wystarczy,
że rażą go odłamki) i zapalających. Cechą charakterystyczną tych zapalników jest wstawienie do
łańcucha ogniowego, między spłonkę zapalającą a spłonkę pobudzającą, ścieżki prochowej, której
wypalanie się określa czas, jaki upłynie do chwili wybuchu.

Na rysunku 30 przedstawiony jest radziecki zapalnik czasowy T-3 (UG)7, w którym szczególną uwagę
zwrócono na zabezpieczenie palenia się ścieżki prochowej w rozrzedzonych warstwach atmosfery.
Zapalnik ten osłonięty jest mosiężnym kapturkiem ochronnym 9, aby nie dopuścić do przedostania
się do zapalnika wilgoci. Przed strzałem kapturek zdejmuje się i za pomocą specjalnego klucza
ustawia się pierścienie nastawcze, które określają czas zadziałania zapalnika. W chwili strzału iglica 5
pod działaniem siły bezwładności, pokonując opór sprężyny zabezpieczającej 6, nakłuwa spłonkę
zapalającą 4. Płomień od spłonki przedostaje się ukośnymi kanałami do ścieżki prochowej w górnym
pierścieniu nastawczym. Teraz następuje palenie się ścieżki, co może trwać nawet 32 sekundy. Ogień

7
Trubka 3-go obrazca (ułuczszennyj gabarit).
przenosi się przez łącznik prochowy 8 do wzmacniacza prochowego 7 i zostaje przekazany spłonce
pobudzającej.

Rysunek 30 Radziecki zapalnik T-3: 1 - pierścienie nastawcze; 2 - główka zapalnika; 3 - kadłub; 4 - spłonka zapalająca; 5 -
iglica; 6 - sprężyna; 7 - wzmacniacz prochowy; 8 - łącznik prochowy; 9 - kaptur ochronny; 10 - kanały ogniowe; 11 - punkt
zapalenia ścieżki prochowej; 12 - łącznik prochowy; 13 - nacięcia służące do połączenia pierścienia z kadłubem; 14 - łącznik
prochowy; 15 i 16 - kanały dla ujścia gazów; 17 - kanał powietrzny

Zapalnik T-3 (UG) o stosunkowo prostej konstrukcji charakteryzuje się większym pułapem strzelania
do celów powietrznych w stosunku do innych zapalników tego typu. Uzyskano to poprzez wykonanie
pionowego otworu, przez który podczas lotu pocisku dostaje się powietrze, powodując powstanie
zwiększonego ciśnienia wewnątrz zapalnika. To zwiększone ciśnienie ma cenną zaletę, a mianowicie,
zapobiega gaśnięciu ścieżki prochowej podczas lotu pocisku na większych wysokościach.

W innych pirotechnicznych zapalnikach czasowych przy pułapie ponad 8000 m zazwyczaj gaśnie
ścieżka prochowa, właśnie z powodu zmniejszonego ciśnienia atmosferycznego na dużej wysokości
od ziemi. Zapalniki te mają pewną wspólną wadę: przy tych samych nastawach wahania czasu ich
działania mogą dochodzić do 1,5% w stosunku do średniego czasu lotu. Jest to spowodowane
głównie zmienną szybkością palenia się ścieżki prochowej na różnych wysokościach. Ponadto
nakłucie spłonki zapalającej w momencie strzału jest również niekorzystne.

W celu uniknięcia tej ostatniej niedogodności w bombach lotniczych (np. oświetlających), w których
stosuje się zapalniki czasowe, jest umieszczany wiatraczek. Wiatraczek ten jest obracany przez
napotykane powietrze i dopiero po pewnym czasie od chwili zrzutu bomby powoduje zwolnienie
iglicy, która nakłuwa spłonkę. Dalej proces przebiega już podobnie, jak w zapalnikach artyleryjskich.
Analogiczne rozwiązanie było stosowane w radzieckich lotniczych szturmowych pociskach
rakietowych z okresu II wojny światowej, np. RS-82 i RS-132, w których użyto zapalnika AGDT-A.
W tym przypadku obracający się wiatraczek zwalniał urządzenie zabezpieczające i iglica pod
wpływem sprężyny nakłuwała spłonkę. W czasie lotu samolotu specjalna zawleczka utrzymywała
wiatraczek, aby się nie obracał. Te pociski rakietowe były podwieszane pod samolotem i zmiana
nastawy czasu od 5 do 22 sekund mogła się odbywać na ziemi, przed wystartowaniem samolotu.

Wspomniane zapalniki wiatraczkowe stoją właściwie na pograniczu między zapalnikami


pirotechnicznymi a mechanicznymi, gdyż podstawą działania tych ostatnich jest proces nie
chemiczny, lecz mechaniczny do uzyskania uzbrojenia odległościowego zapalnika.

Czasowe zapalniki mechaniczne

Pierwsze próby zastosowania czasowych zapalników mechanicznych miały miejsce w połowie XIX w.
w Szwajcarii. Ale pozytywne wyniki zostały osiągnięte znacznie później, dopiero w okresie między I a
II wojną światową. Jak wynika z nazwy, zapalniki te mają mechanizmy zegarowe8, podobne do
zwykłych zegarków, a raczej budzików. Zarówno w zapalnikach, jak i w budzikach, po upływie
nastawionego uprzednio czasu następuje zwolnienie dźwigni, która swój ruch przekazuje dalej.
W budziku ruch dźwigni powoduje odblokowanie młoteczka, który napędzany pośrednio sprężyną
uderza wielokrotnie o metalowy klosz, dając w efekcie dźwięk (dzwonka) o określonej porze.
Analogicznie w zapalniku - po upływie zadanego czasu zwolniona dźwignia zwalnia iglicę, która
nakłuwa spłonkę.

Jednak obok analogii występują także i różnice. Przede wszystkim czas działania9 budzika wynosi
więcej niż kilkanaście godzin (mniej więcej 36 godzin), zapalnika zaś do pocisku przeciwlotniczego jest
rzędu 30 sekund. W związku z tym dokładność 5 minut dla jednego nakręcenia sprężyny budzika
uważana jest za wystarczającą, podczas gdy zapalnik zegarowy musi „chodzić” znacznie dokładniej.
Ponadto mechanizm zegarowy zapalnika musi być odporny na wstrząsy, uderzenia i przeciążenia
występujące podczas strzału oraz podczas transportu itp.

Powyższe wymagania rzutują na cenę zapalnika - jest on, oprócz większego skomplikowania
konstrukcji, znacznie droższy w porównaniu z zapalnikami pirotechnicznymi. Co skłoniło więc
niektóre armie do wprowadzenia na uzbrojenie tych zapalników? Przede wszystkim to, że zapalniki

8
Wspomniano już, że zapalniki czasowe mogą posługiwać się wiatraczkiem zamiast mechanizmu zegarowego.
Mechaniczne zapalniki wiatraczkowe różnią się od pirotechnicznych tym, że nie mają tak długiej ścieżki
prochowej. Czas ich działania jest określany poprzez większą liczbę obrotów wiatraczka do chwili nakłucia
spłonki. Jednak nie dały one pomyślnych rezultatów ze względu na znaczny rozrzut.
9
Przy jednym nakręceniu sprężyny napędowej.
mechaniczne działają niezależnie od wysokości - nie „lękają” się zmniejszonego ciśnienia, a ponadto
są dokładniejsze i bardziej precyzyjnie określają czas.

Budowę i sposób działania zapalnika zegarowego poznajmy na przykładzie niemieckiego zapalnika


ZtZS/3010, o działaniu 30-sekundowym, przeznaczonym do 88- i 105-milimetrowych pocisków
przeciwlotniczych. Rysunek 31a przedstawia przekrój zapalnika systemu Thiel-Kruppa. Mechanizm
czasowy tego zapalnika składa się z mechanizmu zegarowego (rys. 31b), mechanizmu nastawczego
i mechanizmu odpalającego.

Rysunek 31 Niemiecki zapalnik ZtZS/30 systemu Thiel-Kruppa: a - przekrój zapalnika; b - mechanizm zegarowy 1 - wycięcie
w pokrywie nastawczej; 2 - pokrywa nastawcza; 3 - oś główna mechanizmu zegarowego; 4 - bezpiecznik bezwładnościowy; 5

10
Zeitzunder Sec. 30.
- bęben: 6 - sprężyna napędowa; 7 - sprężyna dźwigni spustowej; 8 - dźwignia spustowa; 9 - dźwignia kolankowa; 10 -- iglica;
11 - sprężyna igliczna; 12 - bezpiecznik odśrodkowy; 13 - grot iglicowy; 14 - kołek ograniczający; 15 - spłonka; 16 - wahacz;
17 - sprężyna włosowa; 18 - płytki (szkielet) mechanizmu zegarowego

Mechanizm zegarowy zapalnika, jak już wspomnieliśmy, jest analogiczny do mechanizmu zegarów
znanych z życia codziennego. A więc składa się on z uzębionego bębna 5, w którym znajduje się
płaska sprężyna napędowa 6. Bęben osadzony jest na osi głównej 3 i poprzez przekładnię składającą
się z kół zębatych może napędzać regulator obrotów, służący do zapewnienia dokładnego chodu
mechanizmu. Do osi głównej 3 przymocowana jest jak gdyby wskazówka, która ze względu na swój
kształt otrzymała nazwę kotwicy 8.
Przeanalizujmy teraz działanie tego zapalnika. W czasie składowania pocisku płaska sprężyna
napędowa w bębnie jest nakręcona, a działanie mechanizmu zegara jest niemożliwe z powodu
zablokowania go przez bezpiecznik bezwładnościowy 4. Przed strzałem należy obrócić kaptur
nastawczy zapalnika według podziałki o żądany kąt. Kąt ten jest proporcjonalny do czasu, po jakim
zapalnik zadziała, tzn. im większy kąt, tym później pocisk wybuchnie.

W chwili strzału, na skutek występującej siły bezwładności, bezpiecznik 4 osiada, zwalniając kotwicę
8. Ale równocześnie z powodu występowania tej samej siły bezwładności mechanizm zegarowy
jeszcze nie funkcjonuje, ponieważ wahacz zostaje dociśnięty do ścianki kadłuba zapalnika
(niewidocznej na rysunku). Gdy zmniejszy się siła bezwładności, a więc już poza lufą działa, następuje
niejako automatycznie „odblokowanie” regulatora. W chwili gdy wzrasta prędkość kątowa pocisku,
i co za tym idzie, rośnie siła odśrodkowa - zostaje zwolniony odśrodkowy bezpiecznik iglicy 12. Teraz
mechanizm zegarowy zaczyna funkcjonować, czyli zapalnik zaczyna działać.

Działanie elementów zapalnika jest następujące: po naciągnięciu (nakręceniu) sprężyny napędowej


bęben ma tendencję do szybkiego ruchu obrotowego wokół swojej osi. Jednak temu szybkiemu
ruchowi zapobiega (przeciwdziała) regulator obrotów, składający się z wahacza i sprężyny włosowej.
Koło wychwytowe, poprzez koła pośrednie, otrzymuje bodziec do obrócenia się od napiętej sprężyny
w bębnie i powodując ugięcie sprężyny włosowej 17 odchyla wahacz 16. W tym momencie następuje
obrót koła wychwytowego o jeden ząb. Ponieważ wahacz ma przymocowaną doń sprężynę włosową
17, która została zgięta pod wpływem odchylenia wahacza np. w lewo, przeto sprężyna ta powoduje
teraz ruch wahacza w stronę przeciwną, tzn. w prawo. W czasie ruchu wahacza koło wychwytowe
obraca się znowu o jeden ząb. Zgięta sprężyna włosowa przerzuca teraz wahacz z prawego położenia
w lewe i znowu następuje obrót koła wychwytowego, zazębionego z innymi kołami. Tak więc praca
koła wychwytowego składa się z okresowych ruchów obrotowych oraz przerw między nimi. Ruchy
wahacza są bardzo szybkie, a mianowicie czas wahnięcia w prawo i w lewo, tj. tak zwany okres wahań
wynosi około jednej setnej sekundy. Dzięki takiemu przerywanemu, ciągle powtarzającemu się
ruchowi można uzyskać dużą dokładność chodu całego mechanizmu.

Ruch koła wychwytowego jest przekazywany przez koła pośrednie do osi głównej. Po obróceniu się
osi głównej 3 o kąt, który został nastawiony przed strzałem, kotwica 8 znajdzie się na wprost
specjalnego wycięcia w pokrywie nastawczej 1. Wówczas sprężyna wypycha kotwicę do góry i zostaje
zwolniona dźwignia spustowa iglicy 9. Teraz sprężyna igliczna 11 powoduje ześliźnięcie iglicy 13
z kółka 14 i nakłucie spłonki 15.

Czasowe zapalniki mechaniczne w porównaniu z pirotechnicznymi mają następujące zalety:


dwukrotnie mniejszy rozrzut czasowy, ponadto ich czas działania nie zależy od warunków
atmosferycznych (ciśnienia i temperatury). Jednak zapalniki mechaniczne mają takie wady, do
których zalicza się przechowywanie pocisków z nakręconą sprężyną napędową i napiętą sprężyną
igliczną.

A czy nie ma oprócz sprężyny innych metod napędzania mechanizmu zegarowego? Oczywiście, że są.
Na przykład w niektórych zegarach ściennych do napędu zaprzęgnięta jest siła grawitacji, tzn.
uniesione w górę ciężarki opadając „nakręcają” zegar. Podobna zasada została wykorzystana
w zapalnikach, w których na skutek ruchu obrotowego pocisku przesuwające się ciężarki napędzają
mechanizm zegarowy.

Opisane powyżej czasowe zapalniki mechaniczne były stosowane do pocisków przeciwlotniczych. Na


podobnej zasadzie działają także tak zwane bomby zegarowe, w których zapalniki mają jednak
dłuższy czas działania, rzędu kilku, a nawet kilkudziesięciu godzin.
Czasowe zapalniki elektryczne

Zapalniki mechaniczne pomimo swoich zalet są konstrukcyjnie skomplikowane. Prostsze od nich


i jednocześnie bardziej ekonomiczne są zapalniki elektryczne. Mogą one wykorzystywać różne źródła
zasilania, takie jak np. chemiczne i mechaniczne. Jednak najbardziej rozpowszechnione są zapalniki
kondensatorowe, w których kondensatory „przechowują” energię elektryczną. Zasada fizyczna
obwodu elektrycznego z kondensatorem sprzyja zastosowaniu go do zapalników czasowych.
Wykorzystywane jest bowiem zjawisko rozładowania kondensatora przez opornik, które nie odbywa
się momentalnie, lecz trwa jakiś określony czas, zależny od oporności obwodu.

Z budową zapalników elektrycznych wiąże się bezpośrednio problem wielkości elementów; nie mogą
one być dowolnie duże. Miejsce przeznaczone na zapalnik ma ściśle określone gabaryty, ponieważ
zapalnik nie może być większy od kalibru pocisku, gdyż nie zmieściłby się do lufy. Dlatego wszystkie
elementy elektryczne, a także elektroniczne w innych zapalnikach muszą być miniaturowe. W czasach
współczesnych już nawet miniaturyzacja nie wystarcza i realizuje się jeszcze większe zmniejszenia, jak
gdyby miniaturyzację miniaturyzacji, czyli mikrominiaturyzację. Do tego problemu, zresztą bardzo
ciekawego, jeszcze powrócimy.

Po tej dygresji wróćmy do czasowych zapalników elektrycznych (rys. 32). Budowa ich jest zbliżona do
uderzeniowych zapalników elektrycznych z tą różnicą, że zamiast kontaktu uderzeniowego (por. rys.
26) występuje tutaj zwieracz gazowany. Jako zwieracz najczęściej stosowana jest specjalna lampa
elektronowa. Lampa ta wypełniona jest parami rtęci lub jednym z gazów szlachetnych oraz ma anodę
i żarzoną katodę. Zwieracz gazowany działa jako elektronowy przekaźnik bez ruchomych części,
w którym można wyróżnić dwa stany: przewodzenia i nieprzewodzenia. Zwieracz przewodzi prąd
dopiero w chwili, gdy do jego elektrod jest przyłożone odpowiednie napięcie.

Rysunek 32 Zasada działania czasowego zapalnika elektrycznego: KA - kondensator akumulujący; KZ - kondensator


zapalający; SE - spłonka elektryczna; Z - zwieracz

Teraz znamy już zasadę działania czasowych zapalników elektrycznych. Tuż przed strzałem pocisku
lub w momencie strzału następuje naładowanie kondensatora akumulującego KA. Kondensator ten
podczas lotu pocisku rozładowuje się przez opornik R, przekazując swój ładunek kondensatorowi
zapalającemu KZ. To przeładowywanie się kondensatorów, jak już mówiliśmy, nie odbywa się
momentalnie, lecz trwa określony czas. Z chwilą osiągnięcia na kondensatorze KZ odpowiedniego
napięcia zwieracz Z zamyka obwód zapalający i teraz prąd płynący w tym obwodzie powoduje
rozgrzanie spłonki elektrycznej SE iw dalszej konsekwencji - wybuch pocisku.

Uderzeniowe zapalniki elektryczne różnią się od czasowych zapalników elektrycznych także tym, że
zgodnie z rysunkiem 26d czas przeładowania się kondensatorów t1 jest dla zapalników
uderzeniowych czasem uzbrojenia się, a dla zapalników czasowych - czasem działania. Oczywiście
czas t1 może być dobrany według potrzeby, a mianowicie jego zmianę można uzyskać przez zmianę
wartości opornika R lub przez zmianę napięcia, do jakiego ładuje się kondensator akumulujący.

Czasowe zapalniki elektryczne znalazły głównie zastosowanie do bomb lotniczych oraz w niektórych
pociskach artyleryjskich. Małe rozpowszechnienie w artylerii tłumaczy się przede wszystkim faktem,
że kondensatory trzeba naładować przed strzałem. Dlatego też starano się wprowadzić urządzenie
(por. rys. 24) do ładowania kondensatorów w chwili strzału poprzez pierścień ustawiany za lufą. Ale
urządzenie to wymaga dodatkowego generatora wytwarzającego prąd stały, ponadto trudno jest
wyprodukować kondensatory, oporniki i inne elementy o odpowiedniej jakości, tak aby nie zmieniały
one swoich parametrów. Prowadzone są jednak w wielu krajach prace w kierunku wyeliminowania
tych usterek i zastosowania tych zapalników w pociskach rakietowych i artyleryjskich głównie
dlatego, że cechują się one całkowitym bezpieczeństwem podczas transportu i podczas strzału,
a także prostą konstrukcją.

Czasowe zapalniki elektryczne, jak i pozostałe zapalniki czasowe, mają jednak rozrzut czasowy.
Ponadto określają one (pośrednio) odległość pomiędzy działem (lub wyrzutnią) i miejscem wybuchu,
a nie pomiędzy miejscem wybuchu i celem. Ta cecha spowodowała, że do zwalczania np. samolotów
zaczęto szukać innych rozwiązań. Starano się powiązać chwilę wybuchu ze zbliżeniem się pocisku do
celu. Tak powstała myśl skonstruowania zapalników zbliżeniowych.
Samolot mimowolnie podpowiada pociskowi

Opisane w poprzednich rozdziałach zapalniki, które różniły się zarówno konstrukcją, jak
i przeznaczeniem, oczywiście nie wyczerpują tematu. Rodzajów zapalników jest wiele setek. W tej
pracy jednak nie będą one wszystkie opisane, lecz tylko ich główne typy, gdyż postęp w tej dziedzinie
jest dosyć duży, a ponadto z powodów militarnych są one trzymane w tajemnicy. Konstrukcje
zapalników ujawniane są najczęściej już w chwili, gdy wojsko ma inny, lepszy model. Ale prace nad
rozwojem i modernizacją zapalników wciąż trwają.

Zapalniki, które poznaliśmy do tej pory, wykorzystywały, w celu spowodowania wybuchu pocisku
dwa zjawiska: gwałtowne zetknięcie się z przeszkodą (uderzenie) oraz upływ czasu. Oczywiście do
pewnych konkretnych zastosowań te zapalniki są dobre, ale nie są one uniwersalne. Znaczy to, że nie
można osiągnąć maksymalnego zniszczenia celu atakując pociskiem z tym samym zapalnikiem do
samolotu i do schronu betonowego. Konstruktorzy stworzyli co prawda grupę zapalników o tzw.
podwójnym działaniu, ale i te zapalniki można tylko stosować do celów mało różniących się od siebie.

Dalszy rozwój zapalników poszedł w kierunku wytworzenia takich zapalników, które działałyby na
zupełnie nowej zasadzie, tj. takiej, aby wybuch mógł być spowodowany przez sam fakt znajdowania
się celu w pobliżu pocisku, czyli żeby zjawisko zbliżania się pocisku do celu było czynnikiem
inicjującym wybuch. Zapalniki takie nazwano zapalnikami zbliżeniowymi. Zapalniki zbliżeniowe
wykorzystują więc np. samolot jako podpowiadacza, bezwiednie inicjującego wybuch pocisku, który
w efekcie niszczy samego suflera.

Pierwsze próby wytworzenia zapalników zbliżeniowych były czynione w latach trzydziestych tego
stulecia. Usiłowano wówczas zbudować taki zapalnik, który zadziałałby na skutek hałasu
wytwarzanego przez śmigła samolotów, a więc były to próby nad zapalnikiem akustycznym. Nie
osiągnięto jednak wówczas zadowalających rezultatów. Wtedy myśl konstruktorów obróciła się
w kierunku wykorzystania wynalazku z końca ubiegłego stulecia - radia. Radiowe zapalniki
zbliżeniowe, które będziemy w skrócie nazywali zapalnikami radiowymi, miały duże szanse realizacji.
Na przeszkodzie stanęła jednak mała odporność lamp elektronowych na przyspieszenia. Dopiero od
chwili skonstruowania lamp elektronowych, mogących bez uszkodzenia znieść przyspieszenia rzędu
15 000 do 20 000 g, datuje się powstanie radiowych zapalników zbliżeniowych.

Prace nad zapalnikami zbliżeniowymi, wykorzystującymi fale radiowe, rozpoczęto w Anglii w 1939 r.
oraz w Stanach Zjednoczonych AP w 1940 r. Prace te były oczywiście okryte wielką tajemnicą, były
bowiem wówczas dużą rewelacją.

Przecież dotychczas przy stosowaniu w artylerii przeciwlotniczej zapalników czasowych samolot mógł
bronić się przed pociskami bardzo prosto - wystarczyło, że zmieniał wysokość lotu i pociski wybuchały
na zupełnie innej wysokości. Artylerzyści nie mogli po wystrzeleniu pocisku zmienić jego nastawy,
mogli jedynie ustalić czas działania w pociskach jeszcze nie wystrzelonych i wówczas dopiero strzelać.

Ale strącenie samolotu nie było takie proste. Załóżmy, że prędkość samolotu lecącego na wysokości
10 km wynosi 300 m/sek, a średnia prędkość pocisku - 400 m/sek. Czas, w którym pocisk osiągnie
wysokość 10 km, wynosi 25 sekund. A przecież samolot nie stoi w miejscu i w tym czasie przeleci 7,5
kilometra; może przy tym zmienić zarówno wysokość lotu, jak i kurs. Dlatego zapalniki czasowe
musiały zostać zastąpione zapalnikami zbliżeniowymi.

Jak dużą wagę przywiązywano wówczas do zapalników zbliżeniowych, świadczy fakt, że w 1943 r.
Amerykanie używali ich jedynie nad morzem, aby nie dostały się one wcale do rąk nieprzyjaciela.
Mało tego, w celu zamaskowania istnienia zapalników zbliżeniowych strzelano wówczas
równocześnie pociskami z zapalnikami czasowymi.

O skuteczności zapalników zbliżeniowych przekonali się praktycznie Anglicy w 1944 r., kiedy to
Niemcy atakowali Londyn samolotami-pociskami V-1. W pierwszym okresie walki z V-1 artyleria
angielska używając zapalników czasowych strącała około 10% tych samolotów-pocisków, a z chwilą
wprowadzenia zapalników zbliżeniowych liczba zestrzelonych V-1 wzrosła do 70%. I jeszcze jeden
epizod z czasów II wojny światowej. W maju 1945 r. dwa krążowniki amerykańskie Handley i Evans
zostały zaatakowane przez 150 japońskich kamikaze, jednak okręty te wyszły z opresji obronną ręką
dzięki zastosowaniu pocisków z zapalnikami zbliżeniowymi.

Ciekawe jest zestawienie zużycia amunicji na zestrzelenie jednego samolotu. Otóż według źródeł
amerykańskich w pierwszych latach II wojny światowej na zniszczenie jednego samolotu trzeba było
wystrzelić średnio około 1000 pocisków z czasowymi zapalnikami pirotechnicznymi. Po zastosowaniu
czasowych zapalników mechanicznych (zegarowych) oraz wykrywających stacji radiolokacyjnych
liczba pocisków zmniejszyła się do 500. Natomiast przy zastosowaniu radiowych zapalników
zbliżeniowych dla strącenia jednego samolotu wystarczyło wystrzelić już tylko 85 do 100 pocisków.

Zapalniki zbliżeniowe, o których będzie mowa w tym rozdziale, początkowo były używane do
pocisków przeciwlotniczych. Stosowano je także w bombach lotniczych. Szerokie zastosowanie
zapalniki te znajdują obecnie w rakietowych pociskach i przeciwpociskach. Szybki rozwój pocisków
zaopatrzonych w zapalniki zbliżeniowe spowodowany jest tym, że nie muszą one trafić w sam cel,
wystarczy, że znajdą się w jego pobliżu i po wybuchu rażą cel odłamkami.

Zasada działania zapalników zbliżeniowych polega na tym, że są one „uczulone” na różne rodzaje
(postacie) energii wysyłanej lub odbijanej przez cele. Na przykład, samolot jest źródłem fal
akustycznych oraz elektromagnetycznych (od podczerwieni aż do ultrafioletu), ponadto dobrze odbija
on fale radiowe.

Każdy punkt w przestrzeni dokoła celu charakteryzuje się pewną energią, której zasób jest
uzależniony od położenia tego punktu w stosunku do celu. Znając tę zależność wystarczy określić
wartość energii w danym punkcie, aby wiedzieć o względnym położeniu celu w stosunku do pocisku.
Tę właśnie zasadę wykorzystuje większość zapalników zbliżeniowych. Jak z powyższego wynika,
pocisk lecący ku celowi wcale nie musi „czekać”, aż cel będzie promieniował jakąś energię.

Powstała również myśl zrealizowania tzw. zbliżeniowych zapalników aktywnych, które same
„oświetlają” cel i reagują na fale odbite; jest to powszechnie znana zasada pracy radaru. Istnieją także
zapalniki półaktywne, które reagują na promieniowanie odbite od celu, ale wysłane z innego źródła,
np. samolotu, lub ze stacji naziemnych. O zapalnikach biernych już mówiliśmy.

Do pracy zapalników zbliżeniowych mogą być zaprzęgnięte różne formy energii: pole elektryczne,
pole magnetyczne, pole elektromagnetyczne, fale akustyczne, rozpad radioaktywny pierwiastków
(promieniowanie γ) itd. Dlatego w zależności od wykorzystanej energii zapalniki te dzielą się na:

 zapalniki elektrostatyczne,
 zapalniki magnetyczne,
 zapalniki akustyczne,
 zapalniki radiowe,
 zapalniki optyczne (w tym, czułe na podczerwień, światło widzialne i ultrafiolet) i inne.

Przed omówieniem poszczególnych rodzajów zapalników zatrzymajmy się krótko na głównych


zespołach zapalników zbliżeniowych.
Podstawowe zespoły zapalników zbliżeniowych

Zapalniki zbliżeniowe składają się z następujących podstawowych zespołów: źródła zasilania,


urządzenia nadawczego, urządzenia odbiorczego, wzmacniacza i urządzenia zabezpieczająco-
wykonawczego. Schemat blokowy zapalnika zbliżeniowego jest przedstawiony na rysunku 33.

Rysunek 33 Schemat blokowy zapalnika zbliżeniowego

Źródło zasilania dostarcza energię elektryczną potrzebną do pracy wszystkich elementów zapalnika.
Zespół ten może albo wytwarzać energię elektryczną, albo tylko przechowywać ją - oddając
w odpowiednim czasie; zatem mogą to być generatory magnetoelektryczne, ogniwa galwaniczne,
kondensatory itp.

Urządzenie nadawcze jest przeznaczone do przemiany energii elektrycznej źródła zasilania w inną
postać energii i wysłania jej w określonym kierunku. Zespół ten znajduje się tylko w zapalnikach typu
aktywnego i może mieć najróżnorodniejszą budowę, np. nadajnik radiowy czy też promiennik
podczerwieni, w zależności od rodzaju zapalnika.

Urządzenie odbiorcze znajduje się w każdym rodzaju zapalnika zbliżeniowego. Przeznaczeniem tego
zespołu jest detekcja energii wysyłanej (lub odbitej) przez cel, a następnie przekształcenie jej na
napięcie elektryczne. W różnych zapalnikach można stosować całkowicie odmienne urządzenia
odbiorcze, np. w zapalnikach radiowych - odbiornik radiowy, w zapalnikach optycznych - komórka
fotoelektryczna, w akustycznych - mikrofon itp.

W większości zapalników zbliżeniowych urządzenie odbiorcze stanowi połączenie tzw. czujnika


z układem przekształcającym. Czujnik bezpośrednio odbiera oddziaływanie celu, zmieniając przy tym
jeden z parametrów, np. oporność. Układ przekształcający przetwarza zmiany parametru czujnika na
napięcie elektryczne. Wówczas na wyjściu tego układu pojawia się określona wartość napięcia, które
jest dla zapalnika sygnałem roboczym i którego powstanie świadczy o przebywaniu celu w strefie
czułości zapalnika.

Wzmacniacz służy do wzmocnienia sygnału roboczego, ponieważ sygnał ten jest zwykle za slaby do
spowodowania zadziałania zapalnika.

Urządzenie zabezpieczająco-wykonawcze spełnia m. in. następujące zadania:

 zapewnia bezpieczeństwo podczas przechowywania, transportu i strzału;


 zapewnia uzbrojenie zapalnika w odległości bezpiecznej od pozycji startowej;
 powoduje wybuch ładunku w chwili pojawienia się sygnału roboczego;
 powoduje samolikwidację pocisku w przypadku znacznego chybienia.

Rysunek 34 Schemat ideowy przekaźnika tyratronowego

Elementem wykonawczym tego urządzenia jest zazwyczaj przekaźnik bez części ruchomych - tyratron
(elektronowa lampa gazowana, w której można sterować dużymi prądami za pomocą małych
prądów). Rysunek 34 przedstawia schemat ideowy przekaźnika tyratronowego, sterującego
w następujący sposób zamknięciem obwodu zapalającego. Po uzbrojeniu się zapalnika kondensatora
C naładowany jest do napięcia, które mogłoby spowodować zadziałanie spłonki elektrycznej SE.
Jednak obwód jest otwarty, ponieważ tyratron jest zablokowany przez ujemne napięcie
doprowadzone do jego siatki ze źródła napięcia E. Zapłon tyratronu, czyli jego stan przewodzenia,
może nastąpić dopiero pod wpływem sygnału roboczego (uprzednio wzmocnionego we
wzmacniaczu). Zapłon tyratronu następuje w chwili, gdy wzmocniony sygnał w postaci napięcia
osiągnie określoną wartość. Następuje wówczas zamknięcie obwodu, które powoduje, że
kondensator wyładowuje się poprzez tyratron i spłonkę elektryczną. Wówczas pocisk wybucha.

Zapalniki elektrostatyczne

Tym mianem nazywane są zapalniki określające swoją chwilę zadziałania na podstawie natężenia pola
elektrycznego, wytworzonego przez samolot. W uproszczeniu zjawisko to można przedstawić w ten
sposób, że samolot (lub inny cel powietrzny) trąc o warstwy powietrza elektryzuje się, tj. może
uzyskać ładunki elektrostatyczne o potencjale nawet kilku tysięcy woltów. Właśnie dzięki istnieniu
tego ładunku dookoła samolotu powstaje pole elektryczne.

Zapalniki elektrostatyczne wykorzystują występowanie zjawiska indukcji elektrostatycznej. Indukcja


ta polega na ponownym uszeregowaniu ładunków elektrycznych w ciałach nieprzewodzących prądu
elektrycznego, właśnie pod wpływem pola elektrycznego. Rysunek 35 a przedstawia lecący
w powietrzu samolot, który zostaje naładowany ujemnie. Jeżeli teraz w polu elektrycznym tego
samolotu znajdzie się jakieś ciało przewodzące prąd elektryczny i nie mające ładunku elektrycznego,
to pod działaniem pola na powierzchni tego ciała powstanie ładunek: dodatni, na stronie będącej
bliżej samolotu, natomiast ujemny na stronie przeciwnej. Między tymi stronami ciała powstanie więc
różnica potencjałów AU. Wartość tej różnicy potencjałów zależy od wartości ładunku elektrycznego,
od wymiarów samolotu i tego ciała, od odległości między nimi i od innych czynników.

Rysunek 35 b przedstawia schemat zapalnika elektrostatycznego, reagującego na pole elektryczne


samolotu. W układzie zapalnika znajduje się zwieracz gazowany ZG, spłonka elektryczna SE, źródło
zasilania - bateria B oraz elektroda odizolowana od kadłuba zapalnika. Napięcie baterii B jest tak
dobrane, aby było nieco mniejsze od napięcia zapłonu zwieracza i aby przed zbliżeniem pocisku do
celu przez spłonkę elektryczną nie płynął prąd.

Rysunek 35 Zapalnik elektrostatyczny: a - zasada powstawania różnicy potencjałów; b - uproszczony schemat zapalnika

Przy zbliżaniu się pocisku do celu między elektrodą, znajdującą się w części głowicowej (na
wierzchołku pocisku), a kadłubem zapalnika powstaje, omówiona już poprzednio, różnica
potencjałów ΛU. Ta różnica potencjałów przechodzi poprzez opornik R, który włączony między
zwieraczem a baterią ma na celu uniezależnienie całego urządzenia od wpływów ubocznych pól
elektrycznych. Dzięki powstaniu różnicy potencjałów ΛU napięcie przyłożone do zwieracza ZG
zwiększa się do wartości E + ΛU. Wraz ze zbliżaniem się pocisku do celu rośnie wartość drugiego
składnika ΛU, natomiast pierwszy składnik pozostaje bez zmiany.

Na pewnej, z góry założonej, odległości od celu suma napięć E i ΛU, działająca na zwieracz, osiąga
wystarczającą wartość do spowodowania zapłonu zwieracza. Podczas zapłonu zwieracz ten
przewodzi prąd z baterii, powodujący rozżarzenie spłonki elektrycznej, co z kolei umożliwia
zapalnikowi spowodowanie wybuchu.

Zaletą zapalników elektrostatycznych jest przede wszystkim prostota konstrukcji, natomiast wadą -
nieodporność na naturalne zakłócenia (np. naelektryzowane chmury) oraz stosunkowo mały promień
działania.

Jeden z zapalników tego typu opracowany w czasie II wojny światowej w Niemczech, miał promień
działania rzędu 5 metrów.

Zapalniki elektrostatyczne były opracowywane w różnych wersjach, jako np. zapalniki


pojemnościowe, które w charakterze kondensatorów wykorzystywały oddzielone od siebie
izolatorem metalowe elementy pocisku. Jednak ze względu na mały promień działania wszystkim
odmianom tych zapalników nie wróży się szerokiego rozwoju.

Zapalniki magnetyczne

Zapalniki magnetyczne, jak już wynika z samej nazwy, wykorzystują różne zjawiska magnetyczne.
Zapalniki do morskich min magnetycznych wykorzystują fakt, że okręty zbudowane są ze stali. A stal
jest ciałem ferromagnetycznym, tzn. łatwym do namagnesowania. Namagnesowany okręt (rys. 36)
płynąc po morzu sam „steruje”, sam „podpowiada” minie, kiedy ma wybuchnąć, żeby go zniszczyć.
Zapalniki magnetyczne, wykorzystujące zjawisko przepływania namagnesowanego okrętu, działają
w sposób bierny, tzn. reagują na natężenie pola magnetycznego celu. Zaczęto je już stosować
podczas I wojny światowej do min morskich. Czujnikiem tego rodzaju zapalników magnetycznych
była igła magnetyczna, zamykająca obwód zapalający podczas pojawienia się okrętu w pobliżu miny.
W celu uniknięcia wybuchu miny zaczęto stosować rozmagnesowanie okrętu przed rejsem.

Rysunek 36 Pola magnetyczne okrętu: 1 - normalne; 2 - po rozmagnesowaniu

Ponadto zapalniki magnetyczne mogą wykorzystywać pole magnetyczne Ziemi. Jest to możliwe dzięki
faktowi, że samoloty, okręty i pociski rakietowe zbudowane są z materiałów ferromagnetycznych,
które zmieniają linie sił ziemskiego pola magnetycznego, naruszając jego jednorodność. Linie sił
ziemskiego pola magnetycznego są bardziej zgęszczone tam, gdzie znajdują się ciała
ferromagnetyczne, niż tam gdzie tego rodzaju ciał nie ma. Zjawisko to można wyjaśnić tym, że
przewodność magnetyczna ciał ferromagnetycznych jest znacznie większa od przewodności
magnetycznej powietrza.

Zapalniki magnetyczne typu biernego mogą reagować albo na natężenie pola magnetycznego celu,
albo na szybkość jego zmian podczas wzajemnego ruchu celu i pocisku. Zapalniki reagującego na
szybkość zmian pola są zazwyczaj nazywane zapalnikami indukcyjnymi.

Czujnikiem tych zapalników jest cewka indukcyjna. Podczas względnego ruchu celu i zapalnika zwoje
cewki przecina zmienny strumień magnetyczny, który indukuje w niej siłą elektromotoryczną SEM,
będącą sygnałem roboczym. Ta siła elektromotoryczna jest po wzmocnieniu wykorzystana do
zadziałania zapalnika. Podobne zjawisko było już opisane przy omówieniu uderzeniowych zapalników
magnetoelektrycznych (por. rys. 28).

Swego czasu powstała także idea zastosowania zapalników magnetycznych typu aktywnego, tzn.
wytwarzających własne pole magnetyczne i reagujących na zaburzenia tego pola przez obce ciała
(cele).

Jednak zapalniki magnetyczne, podobnie jak elektrostatyczne, nie znajdą przypuszczalnie


zastosowania do pocisków przeciwlotniczych czy przeciwpancernych ze względu na zbyt mały
promień działania i należy sądzić, że będą one wykorzystywane jedynie do min morskich, czyli tam,
gdzie cele nie mają dużych prędkości.

Zapalniki akustyczne

Zapalniki akustyczne typu biernego (gdyż typu aktywnego raczej się nie stosuje) reagują na fale
dźwiękowe wysyłane przez cel. Może to być szum śruby okrętowej lub śmigła czy dyszy wylotowej
samolotu; jak z tego wynika mogą być stosowane do min morskich, torped i pocisków
przeciwlotniczych.

Zjawisko rozchodzenia się fal akustycznych może być wykorzystywane do wielu celów. Jednak zawsze
w tych przypadkach musi być ośrodek materialny przenoszący fale akustyczne. Jest to zrozumiałe,
bowiem w próżni dźwięk nie rozchodzi się. Rozchodzeniem się dźwięku w wodzie zajmuje się
hydroakustyka, która umożliwiła wykrywanie okrętów podwodnych, znajdujących się na każdej
głębokości, śledzenie okrętów nawodnych przeciwnika, naprowadzanie torped itp.

W marynarce hydroakustyka jest szeroko stosowana do:

 wykrywania okrętów i namierzania ich położenia (określania kierunków),


 określania odległości od „szumiących” obiektów,
 namierzania wybuchów bomb głębinowych,
 określania odległości do brzegu według szumu przypływu.

Za pomocą hydroakustyki można także podsłuchać wystrzał torpedy, namierzać poruszającą się
torpedę, wykrywać miny, określać typ okrętu według szumu jego śrub itd.

Hydroakustyka jako nauka istnieje bardzo dawno, bo już w 1490 r. genialny Leonardo da Vinci
przewidział możliwość podwodnego podsłuchu statków: „Jeśli będąc na morzu opuścisz do wody
otwór rury, a drugi jej koniec przyłożysz do ucha, to usłyszysz szum statków, znajdujących się bardzo
daleko od ciebie”.

Jednak praktyczne zastosowanie hydroakustyki do zapalników zbliżeniowych zostało zrealizowane


dopiero podczas II wojny światowej. Zasada działania miny akustycznej, ściślej mówiąc, zapalnika
akustycznego miny, oparta jest na odbiorze szumu wytworzonego w wodzie przez przepływający
okręt. Szum śruby okrętowej, jak i inne dźwięki, rozchodzi się w wodzie z prędkością około 1500
m/sek, tj. mniej więcej pięciokrotnie szybciej niż w powietrzu. Prędkość rozchodzenia się dźwięku
w wodzie zależy od wielu czynników, jak np. od temperatury wody, od stanu jej zasolenia, od
głębokości, czyli ciśnienia. Ponadto pod koniec XIX w. rosyjski fizyk F. F. Pietruszewski, badając
rozchodzenie się dźwięku, wykrył, że fale akustyczne prawie nie przechodzą z wody do powietrza, i na
odwrót.
Zasada wykorzystania rozchodzenia się dźwięku w wodzie została zrealizowana m. in. w minach
akustycznych, które wybuchają tylko wtedy, gdy „usłyszą”, że przepływa nad nimi cel. Jednak czas
oczekiwania na okręt może wynosić kilka tygodni, a nawet miesięcy.

Czujnikiem miny z zapalnikiem akustycznym (rys. 37) może być zwykły mikrofon węglowy M. Zapalnik
ten składa się z baterii B, wyłącznika W, transformatora Tr, prostownika (diody) D, przekaźnika P
i spłonki elektrycznej SE. Kondensator C o dużej pojemności i opornik R o niewielkiej oporności
włączone są do obwodu w celu zapewnienia jak najbardziej stałej czułości mikrofonu.

Rysunek 37 Schemat zapalnika akustycznego z mikrofonem węglowym: B - bateria; C - kondensator; D - dioda; K - styki
przekaźnika elektromagnetycznego; M - mikrofon węglowy; P - przekaźnik elektromagnetyczny; R - opornik; SE - spłonka
elektryczna: Tr - transformator; W – wyłącznik.

Gdy pojawia się okręt, który wytwarza dźwięki, membrana mikrofonu, umieszczonego wewnątrz
kadłuba miny, zaczyna drgać. Te mechaniczne drgania powodują periodyczne ściskanie proszku
węglowego, i co za tym idzie, zmianę jego oporności. Przepływający prąd elektryczny zmienia się
odpowiednio w takt zmian oporności. Czyli prąd stały, uzyskany z baterii B, zamienia się w prąd
zmienny. Powstały prąd zmienny przepływa przez uzwojenie pierwotne transformatora Tr i indukuje
napięcie we wtórnym uzwojeniu, po czym zostaje wyprostowany przez diodę D. Wyprostowany prąd
przepływa teraz przez uzwojenie czułego przekaźnika P, który przy odpowiednim napięciu zwiera
swoje styki K. Zamknięcie styków K powoduje przepływ prądu, pojawiającego się z innej baterii, przez
spłonkę zapalającą SE i następuję wybuch miny.

Jednak zastosowanie mikrofonu węglowego powoduje występowanie całego szeregu trudności.


Główna trudność polega na konieczności zwiększenia czułości samego mikrofonu w celu otrzymania
prądów, wystarczających do spowodowania zamknięcia mechanicznych styków przekaźnika. W celu
zwiększenia czułości mikrofonu wykorzystywano zjawisko rezonansu, a także zwiększono amplitudy
drgań membrany mikrofonu za pomocą specjalnego układu dźwigniowego.

Przy pierwszej metodzie, tzn. przy zastosowaniu odbiornika rezonansowego, bardzo ważnym
zagadnieniem jest zakres częstotliwości okrętu. Na podstawie dużej liczby doświadczeń ustalono, że
najbardziej optymalnym zakresem dla układu z mikrofonem węglowym jest zakres od 80 do 200 Hz.
Czyli są to fale słyszalne przez człowieka, gdyż jak wiadomo, ucho ludzkie reaguje na fale
o częstotliwości od 16 do 20 000 Hz. Fale o większej częstotliwości nazywają się ultradźwiękami, a o
mniejszej częstotliwości - infradźwiękami.
Działanie układu dźwigniowego mikrofonu oparte jest na zasadzie pracy sejsmografu. Jeżeli do
drgającej masy jest umocowana długa strzałka, to ostrze strzałki będzie miało znacznie większą
amplitudę wahań niż środek ciężkości drgającej masy. Podobne zjawisko jest wykorzystane np.
w czujnikach dźwigniowych do mierzenia małych wymiarów, gdzie małemu ruchowi trzpienia
mierniczego odpowiada duże wychylenie wskazówki na skali, dzięki czemu przyrząd ten może
mierzyć z dokładnością do 0,01 mm.

Niezależnie od mikrofonów węglowych były próby zastosowania czujnika membranowego (rys. 38a).
W środku sprężystej membrany, prostopadle do niej, był wstawiony kontaktowy wałeczek, który
podczas silnych drgań mechanicznych membrany zwierał obwód zapalający zapalnika. Urządzenie to
było przeznaczone do przeciwlotniczych pocisków rakietowych małego kalibru i powodowało wybuch
w odległości do 7 metrów od celu.

Nieco lepszą, ale bardziej skomplikowaną konstrukcją było wykorzystanie do zapalników


akustycznych mikrofonu krystalicznego jako czujnika (rys. 38b). Głównym elementem tego czujnika
jest kryształ z materiału o własnościach piezoelektrycznych (np. kwarc, tytanian baru). Na kryształ ten
oddziałuje ciśnienie fali akustycznej, które zostaje przekształcone na napięcie elektryczne. Napięcie to
zmienia się z taką samą częstotliwością, z jaką zmienia się ciśnienie fali akustycznej. Napięcie to
stanowi jednocześnie sygnał roboczy, który po wzmocnieniu we wzmacniaczu małej częstotliwości
doprowadzany jest do urządzenia wykonawczego zapalnika.

Rysunek 38 Schemat zapalnika akustycznego: a - z czujnikiem membranowym; b - z mikrofonem krystalicznym

W opisanym wyżej układzie znajduje się jeszcze kondensator C, spełniający rolę pewnego rodzaju
bezpiecznika. Wiadomo powszechnie, że kondensatory przy włączeniu do układu prądu stałego nie
przewodzą prądu, natomiast zostają naładowane. Dlatego, mówiąc na marginesie, wyjęcie wtyczki
odbiornika radiowego z sieci wcale nie daje gwarancji uniknięcia podczas manipulacji we wnętrzu
porażenia prądem. Natomiast kondensatory doskonale przewodzą prąd zmienny i dlatego mogą
w tym przypadku spełniać rolę urządzenia zabezpieczającego w opisywanym zapalniku.

Zapalniki akustyczne z różnymi czujnikami, niezależnie od tego, że charakteryzują się małym


promieniem działania (rzędu kilku do kilkunastu metrów), mają na dodatek małą odporność na
zakłócenia. Do zakłóceń, które „dezorientują” zapalniki akustyczne, zalicza się: dźwięki wystrzałów
i wybuchów innych pocisków, drgania i wibracje pocisku rakietowego, w którym zamocowany jest
zapalnik, fale uderzeniowe, powstające podczas lotu z prędkością naddźwiękową i tym podobne
zjawiska.

Powyższe przyczyny powodują, że pomimo wysunięcia koncepcji budowy zapalników akustycznych


do pocisków przeciwlotniczych już w latach trzydziestych naszego stulecia, to do dnia dzisiejszego nie
udało się stworzyć właściwej konstrukcji.
Zapalniki optyczne

Zbliżeniowe zapalniki optyczne mogą wykorzystywać do swojej pracy pewien odcinek widma
promieniowania elektromagnetycznego, tzn. promieniowanie: podczerwone, widzialne lub
nadfioletowe.

Promieniowanie podczerwone zostało zapewne tak nazwane dlatego, ponieważ w doświadczeniu


rozszczepienia światła białego przez pryzmat zajmuje ono miejsce poza tęczą, poniżej koloru
czerwonego. Analogicznie chyba została ustalona nazwa promieni nadfioletowych, które w tym
doświadczeniu zajmowały miejsce powyżej koloru fioletowego. Oba te rodzaje promieniowania są
niewidoczne dla oka ludzkiego, natomiast wykrywalne są przez specjalne detektory.

Promieniowanie nadfioletowe zajmuje odcinek widma o najmniejszej długości fal, to jest od 0,005 μ
do 0,38 μ. Jeszcze krótsze jest promieniowanie rentgenowskie X, promieniowanie γ, a następnie -
kosmiczne. Promieniowanie nadfioletowe graniczy z drugiej strony z odcinkiem fal widzialnych,
mających długość fali od 0,38 μ - kolor fioletowy, poprzez niebieski, zielony, żółty, pomarańczowy
i czerwony - do długości fali 0,76 μ. Za obszarem fal widzialnych następuje promieniowanie
podczerwone od długości fali 0,76 μ, do 1000 μ, czyli 1 mm. Obszar promieniowania podczerwonego
zachodzi częściowo na obszar zajmowany przez mikrofale; dalej już następują fale radiowe.

Zbliżeniowe zapalniki optyczne, wykorzystujące do swojej pracy promieniowanie podczerwone,


widzialne lub nadfioletowe, mają w zasadzie podobną budowę, różniąc się między sobą jedynie
rodzajem zastosowanego detektora, przystosowanego do jednego rodzaju promieniowania. Zapalniki
optyczne, podobnie do zapalników radiowych, mogą być w zasadzie trzech typów: aktywne,
półaktywne i bierne (te trzy typy zapalników omawiane będą szerzej w rozdziale 5). Jednak
w literaturze podawane są na ogół tylko wiadomości o stosowaniu zapalników optycznych typu
biernego, w zakresie promieniowania podczerwonego. W zapalniki takie zaopatrzone są na przykład
pociski rakietowe klasy „powietrze-powietrze” - Sidewinder (USA), Firestreak (Anglia) i Matra R.530
(Francja).

Zapalniki optyczne powstały później od zapalników radiowych i główną ich zaletą jest niepodatność
na zakłócenia zarówno naturalne, jak i sztuczne. Ponadto zapalniki wykorzystujące promieniowanie
podczerwone charakteryzują się w porównaniu do zapalników radiowych: małymi gabarytami,
prostotą konstrukcji, a co za tym idzie i mniejszą ceną. Promieniowanie podczerwone jest
charakterystyczne dla wszystkich ciał o temperaturze wyższej od zera bezwzględnego (0°K = -
273,16°C) i w związku z tym bywało też nazywane promieniowaniem cieplnym (nazwa ta nie była
słuszna ze względu na to, że ciała nagrzane emitują również i inne rodzaje energii). Promieniowanie
podczerwone jest promieniowaniem elektromagnetycznym, uzależnionym od energii cieplnej, czyli
od stanu nagrzania obiektów promieniujących. Oznacza to, że każdej temperaturze danego ciała
odpowiada ściśle określona długość fali, przy której występuje maksimum promieniowania energii.

Zajmiemy się teraz specyficznymi źródłami promieniowania podczerwonego, jakimi są cele


powietrzne, to znaczy samoloty, pociski rakietowe itp. Otóż najwięcej promieniowania
podczerwonego emitują nagrzane elementy silnika (dysze, rury wydechowe), strumień gorących
gazów spalinowych oraz sam kadłub nagrzany przez opływające go powietrze. Jednak podczas małych
prędkości lotu promieniowanie kadłuba jest stosunkowo niewielkie w porównaniu do
promieniowania np. silników.
Rysunek 39 Charakterystyka rozkładu mocy promieniowania podczerwonego samolotu z dwoma silnikami tłokowymi: a -
w płaszczyźnie poziomej; b - w płaszczyźnie pionowej

Promieniowanie silników ma ściśle określoną kierunkowość. Na przytoczonym rysunku pokazana jest


charakterystyka rozkładu mocy promieniowania, podczerwonego dwusilnikowego samolotu
z silnikami tłokowymi w płaszczyźnie poziomej (rys. 39a) oraz w płaszczyźnie pionowej (rys. 39b).
Z rysunku tego wynika, że główna część promieniowania znajduje się w obszarze tylnym samolotu,
gdzie znajdują się gazy spalinowe wylatujące z silnika. Natężenie promieniowania podczerwonego
osiąga niebagatelną wartość rzędu jednego kilowata.

Wartość natężenia tego promieniowania we współczesnych samolotach z potężnymi silnikami


odrzutowymi jest na pewno większa, co powoduje jeszcze wyraźniejszą kierunkowość
promieniowania. Większa prędkość samolotów powoduje także wzrost nagrzewania kadłuba, co
z kolei zwiększa także intensywność promieniowania podczerwonego.

Powyższe zjawiska są wykorzystywane do zapalników zbliżeniowych na podczerwień, stosowanych


w pociskach rakietowych.

Zapalnik zbliżeniowy na podczerwień, którego schemat blokowy przedstawiony jest na rysunku 40 a,


stosuje się obecnie przede wszystkim w pociskach odrzutowych przeznaczonych do zwalczania
samolotów. Zapalnik ten składa się z sześciu zasadniczych elementów, a mianowicie: filtru 3,
detektora podczerwieni 4, wzmacniacza, układu przekaźnikowego, spłonki elektrycznej i źródła
zasilania.
Rysunek 40 Zapalnik zbliżeniowy na podczerwień: a - schemat ogólny; b - schemat działania filtru

Działanie tego zapalnika jest następujące. Promieniowanie podczerwone biegnące, na przykład, od


gazów spalinowych silnika samolotu pada na filtr. Filtr ten przepuszcza tylko promieniowanie o ściśle
określonej długości fali, a nie przepuszcza pozostałej części promieniowania. Niepożądany zakres
widma, to głównie promieniowanie Słońca, które musi być przez filtr wyeliminowane dlatego, aby
zapalnik nie zadziałał będąc jeszcze daleko od celu. Filtr jest ukształtowany w ten sposób, że
przepuszcza tylko to promieniowanie, które jest skierowane pod odpowiednim kątem do osi pocisku
(rys. 40 b:). Oznacza to, że promieniowanie jest przyjmowane tylko z określonych kierunków. Filtr ten
najczęściej spełnia także rolę soczewki, skupiającej promieniowanie na detektorze, czyli jak gdyby
wzmacniającej to promieniowanie. Detektorami podczerwieni są zazwyczaj oporniki fotoelektryczne.

Rysunek 41 Wybuch pocisku z zapalnikiem zbliżeniowym: a - zbliżanie się pocisku do celu: b - wybuch pocisku; c - płonący
samolot spada na ziemię
Pod wpływem padającego na detektor strumienia promieniowania podczerwonego zmienia się jego
oporność elektryczna. Dzięki tej zmianie oporności zmienia się napięcie prądu, a zmiana ta
wykorzystana zostaje jako impuls elektryczny, przechodzący po wzmocnieniu do układu
przekaźnikowego. Gdy impuls ten jest odpowiednio duży, to znaczy gdy pocisk znajdzie się w pobliżu
celu, wówczas napromieniowanie detektora jest największe i układ przekaźnikowy podaje napięcie
do spłonki elektrycznej. W układzie spłonki elektrycznej znajduje się źródło prądu, które powoduje jej
rozżarzenie. Natomiast pozostałe układy elektryczne zbliżeniowego zapalnika na podczerwień
zasilane są w energię elektryczną z odrębnej miniaturowej baterii lub z miniaturowych prądnic,
których wirnik obracany jest przez napotykane powietrze.

Zbliżeniowe zapalniki na podczerwień znajdują przede wszystkim zastosowanie w pociskach


przeciwlotniczych zarówno kierowanych, jak i niekierowanych. Efektowne zwalczanie samolotu za
pomocą pocisku odrzutowego z zapalnikiem zbliżeniowym przedstawia nam rysunek 41.
Halo! Proszę wybuchnąć!

W rozdziale tym zajmiemy się zapalnikami wykorzystującymi do inicjowania wybuchu fale radiowe.
Zapalniki te były rewelacją w okresie II wojny światowej. Tego rodzaju zapalniki mają wspólną cechę
pracy - wysyłają w przestrzeń fale elektromagnetyczne, rejestrują fale odbite od celu i przy określonej
odległości od celu powodują wybuch pocisku. Czyli pierwszy etap ich pracy jest analogiczny do
klasycznej już metody lokacji. Jeżeli wykorzystują mikrofale, wówczas są one nazywane radarowymi
lub radiolokacyjnymi, jeżeli pracują w zakresie fal elektromagnetycznych nieco dłuższych11, tzn. fal
radiowych, noszą nazwę zapalników radiowych.

Zapalniki radiowe stosowane przez Anglików do pocisków przeciwlotniczych wydatnie zwiększyły


procent zestrzelonych samolotów-pocisków V-1. Liczby te już przytaczaliśmy. O skuteczności
zapalników radiowych może świadczyć jeszcze poniższy fakt. Tuż po wprowadzeniu zapalników
radiowych na uzbrojenie w 1943 r. we flocie USA znajdowało się 75% pocisków artylerii
przeciwlotniczej 5-calowej z zapalnikami czasowymi (mechanicznymi), a 25% ze zbliżeniowymi
(zapalnikami radiowymi). Pomimo tego, że zapalników radiowych było znacznie mniej, to liczba
zestrzelonych samolotów była w przybliżeniu jednakowa. Świadczy to o tym, że skuteczność
zapalników radiowych była wówczas co najmniej trzykrotnie większa od zapalników czasowych.

Zapalniki radiowe znajdują zastosowanie w pociskach rakietowych zarówno klasy „ziemia-powietrze”,


„powietrze-powietrze”, jak i „powietrze-ziemia”, w pociskach artyleryjskich oraz w bombach
lotniczych. W zależności od umiejscowienia źródła fal elektromagnetycznych rozróżniamy zapalniki
radiowe rodzaju aktywnego, półaktywnego, biernego.

Najbardziej jednak rozpowszechnione są zapalniki radiowe typu aktywnego i półaktywnego,


ponieważ bierne mają tę wadę, że ich działanie jest uzależnione od pracy urządzeń nadawczych celu.
Praca zapalników radiowych typu biernego jest tylko wtedy możliwa, gdy cel emituje fale
elektromagnetyczne, tzn. wtedy, gdy są włączone i pracują samolotowe radiolokatory, pokładowe
nadajniki służące do łączności itp. W przypadku natomiast zachowania tzw. ciszy radiowej
w powietrzu przez samoloty, zapalniki te stają się bezużyteczne.

Zastosowanie zapalników radiowych typu biernego jest ponadto utrudnione przez to, że
intensywność promieniowania urządzeń nadawczych celu może zmieniać się w dosyć szerokich
granicach. Aby więc zapewnić zadziałanie zapalnika radiowego na odpowiedniej odległości konieczne
jest jego przestrajanie (zmiana czułości).

Zapalniki radiowe wszelkich typów i odmian mają układ elektroniczny, składający się z ogólnie
znanych elementów radiowych, ale w wydaniu miniaturowym. Lampy elektronowe, oporniki,
kondensatory, cewki - wszystkie te elementy oprócz bardzo małych wymiarów muszą oznaczać się
ponadto wielką niezawodnością działania.

A o tym, jak małe wymiary ma np. radiowy zapalnik dopplerowski, niech świadczy poniższe
zestawienie: cały układ elektryczny tego zapalnika ma objętość około 35 cm3, a odbiornik radiowy
Arkona zajmuje objętość 33 800 cm3, czyli prawie tysiąc razy większą. A przecież zapalnik radiowy
składa się nie tylko z odbiornika, ale również z nadajnika, wzmacniacza, obwodu spłonki elektrycznej,

11
Długość fali, na której pracuje konkretny typ zapalnika radiowego jest parametrem trzymanym w bardzo
ścisłej tajemnicy ze względu na możliwość wytworzenia np. przez samolot zakłóceń radiowych.
bezpiecznika i... źródła zasilania, czyli własnej elektrowni. O tym jednak, jak to jest możliwe, że w tak
małej objętości można pomieścić tak wiele różnych urządzeń, dowiemy się z rozdziału 6.

Rysunek 42 Uproszczony schemat zapalnika radiowego: a - schemat blokowy; b - określenie czasu między kolejnymi
impulsami

Tymczasem wróćmy do tematu.

Zasada działania opisywanych w niniejszym rozdziale zapalników radiowych oparta jest na


wykorzystaniu energii fal elektromagnetycznych bądź wysyłanych przez cel, bądź od celu odbitych.
W najogólniejszym przypadku (rys. 42) zapalnik radiowy typu aktywnego działa w ten sposób, że
krótkofalowy nadajnik wysyła periodycznie impulsy fal elektromagnetycznych o wielkiej
częstotliwości. Wysyłane w określonym kierunku fale po odbiciu od celu, znacznie słabsze, dochodzą
do anteny odbiornika, w którym są wzmocnione i przechodzą do urządzenia sterującego impulsami
i tu powodują wysłanie przez nadajnik drugiego impulsu. Podczas pracy nadajnika (wysłanie impulsu)
odbiornik jest zablokowany po to, aby stosunkowo silny sygnał nie uszkodził wzmacniacza,
nastawionego na wzmocnienia dochodzące nawet do miliona razy.

Odstęp czasu między kolejnymi nadanymi impulsami jest więc pewną miarą odległości dlatego, że
następny impuls zostaje wysłany dopiero wtedy, gdy wróci poprzedni impuls (odbity od celu). Aby
spowodować wybuch pocisku w zadanej od celu odległości należy ustalić częstotliwość, która
spowoduje zadziałanie obwodu zapalającego. Częstotliwość wysyłanych, a co za tym idzie
i odbieranych impulsów, wraz ze zbliżaniem się pocisku do celu stale się zmienia. Chcąc wyodrębnić
żądaną częstotliwość, tzn. sygnał roboczy, stosuje się filtr, który może przepuścić określoną
częstotliwość, większe zaś i mniejsze częstotliwości obcina.

Jeżeli odbierane impulsy, których częstotliwość podczas zbliżania się pocisku do celu ciągle rośnie
(odległość względna maleje), będą miały określoną częstotliwość, to zostaną one przepuszczone
przez filtr, a następnie są skierowane do wzmacniacza i obwodu zapalającego.
Zależność między czasem, jaki upłynie od chwili nadania impulsu do jego powrotu, jest ściśle
związana z podwójną odległością między celem a pociskiem. Matematycznie czas t1 określony jest
wzorem
2 • 𝑠
𝑡1 = [𝑠𝑒𝑐]
𝑐
gdzie: s - odległość między pociskiem a celem wyrażona w metrach, c - prędkość rozchodzenia się fal
elektromagnetycznych wyrażona w m/sek (c = 300 000 km/sek = 300 • 106 m/sek).

Jeżeli odległość ta wynosi 100 metrów, to czas między wysłaniem impulsu a jego odebraniem wynosi
0,67 • 10-6 sek, czyli nieco więcej niż pół milionowej części sekundy.

Czas T między nadaniem dwóch kolejnych impulsów, czyli okres, wynosi

𝑇 = 𝑡1 + 𝑡𝑠
gdzie: ts - czas, który upływa od chwili przyjęcia impulsu fal odbitych do chwili wysłania następnego
impulsu.

Czas trwania impulsu ti przyjmuje się zwykle jako jedną czwartą czasu t1 i w przybliżeniu jest on
równy czasowi traconemu ts.

Zasada działania zapalników radiowych typu aktywnego oparta jest na następujących


radiolokacyjnych metodach pomiaru odległości do obiektów, a mianowicie: fazowej,
częstotliwościowej i impulsowej. Odpowiednio do tego zapalniki radiowe dzielą się na zapalniki:

 wykorzystujące fazową metodę mierzenia odległości, czyli tak zwane zapalniki


dopplerowskie;
 wykorzystujące metodę częstotliwościową noszące nazwę zapalników radiowych
z modulowaną częstotliwością;
 wykorzystujące radiolokacyjną metodę impulsową, które nazywają się zapalnikami
radiowymi impulsowymi.

Poniżej opiszemy te trzy typy zapalników radiowych w oparciu o literaturę radziecką.

Zasada działania dopplerowskich zapalników radiowych

Zapalniki radiowe wykorzystujące fazową metodę do wydzielenia sygnału roboczego opierają swe
działanie na tzw. zjawisku Dopplera. Zjawisko to polega na tym, że podczas ciągłego ruchu między
obserwatorem a źródłem fal występuje zmiana częstotliwości tych fal w punkcie obserwacji. W
1842 r. powyższe zjawisko zostało odkryte i uzasadnione teoretycznie przez austriackiego fizyka
i astronoma Christiana Dopplera (1803-1853). Zjawisko powyższe dotyczy nie tylko fal świetlnych czy
akustycznych, ale również fal radiowych. Każdy z nas też spotkał się ze zjawiskiem Dopplera w życiu
codziennym, np. stojąc przy torach kolejowych, podczas szybkiego zbliżania się gwiżdżącej
lokomotywy - słyszymy wysoki ton. Gdy lokomotywa już przejechała i oddala się od obserwatora, ton
gwiżdżącej lokomotywy słyszymy jako niższy. Jest to złudzenie, gdyż w rzeczywistości lokomotywa
gwiżdże przez cały czas swego ruchu jednakowo. Zmiana wysokości tonu lokomotywy jest
uzależniona od prędkości, z jaką się ona porusza. Gdy pociąg stoi w miejscu, tzn. gdy prędkość jego
wynosi zero, wówczas nie można zaobserwować tego zjawiska.
Podobnie do fal akustycznych przedstawia się sprawa z falami świetlnymi z tą różnicą, że chcąc
zaobserwować zmianę barwy trzeba by się zbliżać do źródła światła z bardzo dużą prędkością, na
razie dla nas nieosiągalną.

Schemat blokowy zapalnika radiowego wykorzystującego zjawisko Dopplera do uzyskania sygnału


roboczego jest przedstawiony na rysunku 43.

Generator wielkiej częstotliwości wytwarza drgania sinusoidalne o stałej amplitudzie i stałej


częstotliwości f1. Drgania te doprowadzone do anteny nadawczej A1 emitowane są poprzez nią
w przestrzeń w ściśle określonym kierunku (tak zwana antena kierunkowa). Mogą to być fale radiowe
lub krótsze od nich - mikrofale. Fale te po dojściu do namierzanego przedmiotu odbijają się od niego
i wracają z powrotem, oddziałując na antenę odbiorczą A2. Te odbite od celu fale indukują w antenie
odbiorczej siłę elektromotoryczną wielkiej częstotliwości, która dochodzi do mieszacza (heterodyny),
gdzie doprowadzona jest także bezpośrednio z generatora niewielka część mocy.

Fale odbite od celu różnią się jednak od drgań wytwarzanych przez generator i to zarówno amplitudą,
jak i częstotliwością. Od wysłanych fal elektromagnetycznych różnią się one tym, że z powodu
występowania strat mają znacznie mniejszą amplitudę. Im mniejsza jest odległość między pociskiem
a samolotem, tym mniejsze będą zmiany amplitudy, ponieważ na krótszej drodze będzie mniejsze
rozpraszanie energii. Częstotliwość odebranych fal będzie również różniła się od fal wysłanych
z powodu istnienia tak zwanej prędkości względnej (między pociskiem a samolotem), czyli
częstotliwość ta będzie się zmieniała zgodnie z opisanym już zjawiskiem Dopplera.

Rysunek 43 Schemat blokowy dopplerowskiego zapalnika radiowego

Częstotliwość fal odbitych, którą oznaczymy przez f2, wzrasta podczas zbliżania się pocisku do celu.
Jest ona większa od częstotliwości drgań generatora o wielkość F, proporcjonalną do prędkości
zbliżania się

𝑓2 = 𝑓1 + 𝐹
Wielkość F, o którą zmienia się dwukrotnie częstotliwość odbitych fal, nazywa się częstotliwością
Dopplera lub częstotliwością różnicową i można ją obliczyć z następującego wzoru
2𝑉𝑧𝑏𝑙
𝐹=
𝜆
gdzie: Vzbl - prędkość względna zbliżania pocisku do celu, λ - długość fali generowanej.

W mieszaczu następuje nałożenie się drgań generowanych z drganiami odbitymi od celu.


W rezultacie tego nakładania się drgań powstaje tak zwane dudnienie, tj. drgania o modulowanej
amplitudzie. Obwiednia tych drgań wypadkowych tworzy również sinusoidę, zmieniającą się
z częstotliwością Dopplera F, będącą różnicą częstotliwości f2 i f1 drgań składowych. Po złożeniu
odpowiednich drgań mieszacz wydziela na wyjściu zmienne napięcie, będące obwiednią drgań
wypadkowych. To właśnie zmienne napięcie jest sygnałem roboczym.

Amplituda sygnału roboczego jest proporcjonalna do amplitudy drgań odbitych, a więc zależy od
położenia pocisku w stosunku do celu. Sygnał roboczy jest podawany do wzmacniacza małej
częstotliwości i po wzmocnieniu oddziałuje na urządzenie wykonawcze zapalnika radiowego.

Powróćmy na chwilę do sensu fizycznego zjawiska Dopplera, na którym przecież opiera się zasada
pracy zapalnika. Warunkiem sine qua non powstania zjawiska Dopplera jest występowanie ruchu
względnego między nadajnikiem drgań a odbiornikiem. W tym przypadku zakładamy, że nadajnik jest
umieszczony w samolocie, odbiornik zaś w pocisku.

Przyjmijmy jednak na chwilę, że nadajnik i odbiornik są nieruchome. Wówczas do odbiornika w ciągu


jednej sekundy będzie dochodziło tyle drgań, ile ich w tym samym czasie wysłał nadajnik, to jest
częstotliwość drgań odbieranych f2 będzie równa częstotliwości nadawanej f1.

Załóżmy teraz, że odbiornik zbliża się do nadajnika z prędkością stałą wynoszącą Vzbl. W tym
przypadku do odbiornika w ciągu 1 sekundy będzie dochodziła większa liczba drgań, niż gdy był on
nieruchomy. Tłumaczy się to tym, że prędkość rozprzestrzeniania się drgań względem odbiornika
zwiększyła się o prędkość Vzbl, z którą zbliża się on do źródła drgań. Dlatego właśnie poruszającemu
się odbiornikowi w kierunku nadajnika będzie się wydawało, że źródło drgań jak gdyby zwiększyło
swoją częstotliwość.

Powiększenie się częstotliwości jest równe liczbie fal będących w drodze podczas ruchu odbiornika,
albowiem w przypadku nieruchomego odbiornika przyszłyby one dopiero po upływie określonego
czasu.

Zwiększona liczba fal, jaka dochodzi do poruszającego się odbiornika, który podąża na spotkanie fal
𝑉𝑧𝑏𝑙
emitowanych przez generator, jest określona jako 𝜆
ponieważ w ciągu jednej sekundy odbiornik
przebywa drogę liczbowo równą jego prędkości12. Tak więc częstotliwość drgań dochodzących do
odbiornika będzie sumą częstotliwości drgań emitowanych przez nadajnik i tej zwiększonej
częstotliwości, wynikającej z ruchu względnego
𝑉𝑧𝑏𝑙
𝑓2 = 𝑓1 +
𝜆
𝑉𝑧𝑏𝑙
gdzie, jak wiemy, 𝜆
= 𝐹, czyli jest to częstotliwość Dopplera.

Analogicznie, przy oddalaniu się odbiornika od źródła drgań, częstotliwość ich jak gdyby zmniejsza się
o wielkość spowodowaną ruchem względnym
𝑉𝑧𝑏𝑙
𝑓2 = 𝑓1 −
𝜆

12
Prędkość odbiornika musi być tutaj wyrażona jako iloraz jednostki drogi i czasu.
Przy zapalnikach radiowych typu aktywnego częstotliwość dopplerowska jest równa podwojonej
𝑉𝑧𝑏𝑙
wielkości 𝜆
dlatego, że nadajnik i odbiornik zapalnika znajduje się w jednym miejscu, czyli fala
elektromagnetyczna musi przejść od zapalnika do samolotu i z powrotem.

Rysunek 44 Zbliżenie się pocisku do samolotu. a – schemat wyjaśniający zjawisko Dopplera; b – zbliżenie się pocisku do celu z
pewnym błędem R

Podczas zbliżania się pocisku do samolotu (rys. 44 a) wysłane z nadajnika fale dochodzą do
𝑉𝑧𝑏𝑙
powierzchni samolotu z częstotliwością 𝑓1 + , a następnie odbijają się od samolotu i osiągają
𝜆
odbiornik, mając częstotliwość jeszcze raz powiększoną o tę samą wartość, czyli częstotliwość
odebrana wynosi
2𝑉𝑧𝑏𝑙
𝑓2 = 𝑓1 +
𝜆
Przy zapalnikach radiowych typu aktywnego wartość częstotliwości Dopplera wzrasta więc
dwukrotnie.

Operujemy ciągle pojęciem częstotliwości Dopplera, jako wielkością, określmy teraz jej wartość
liczbową dla przeciętnych warunków. Załóżmy, że zapalnik ma nadajnik radiowy pracujący na
długości fali np. λ = 1 m, a prędkość zbliżania się pocisku do celu wynosi Vzbl - 1000 m/sek. Według
2𝑉𝑧𝑏𝑙
znanego już wzoru 𝐹 = 𝜆
otrzymujemy, że częstotliwość dopplerowska wynosi F = 2000 Hz. Czy to
jest dużo, czy mało w stosunku do częstotliwości nadawanej? Częstotliwość nadajnika obliczymy ze
wzoru
𝑐
𝑓1 =
𝜆
gdzie: c - prędkość rozprzestrzeniania się fal elektromagnetycznych, równa w przybliżeniu 300 000
km/sek. Zatem częstotliwość emitowana przez nadajnik wynosi f1 = 300 milionów Hz. Jak
z powyższego wynika częstotliwość dopplerowska jest znacznie mniejsza od częstotliwości nadajnika,
tym niemniej jest ona zauważalna.

Rozpatrzmy teraz przypadek, kiedy podczas strzelania do celów powietrznych pocisk rakietowy zbliża
się z pewnym błędem R do samolotu (rys. 44 b). W tym przypadku prędkość względna i prędkość
zbliżania się będą się różniły, a mianowicie, prędkość zbliżania się wyniesie

𝑉𝑧𝑏𝑙 = 𝑉𝜔 • cos 𝜑
gdzie φ- kąt zawarty między wektorami tych prędkości.
Wraz ze zbliżaniem się pocisku kąt φ zmienia się od 0° do 90° i dlatego częstotliwość dopplerowska
również będzie się zmieniała według wzoru
2𝑉𝜔 cos 𝜑
𝐹=
𝜆
2𝑉𝜔
czyli będzie się zmieniała według cosinusoidy, tzn. od maksymalnej wartości 𝐹𝑚𝑎𝑧 = 𝜆
𝑝rzy φ = 0°,
aż do zera Fmin - 0 przy φ - 90°. Od chwili gdy pocisk znajdzie się w punkcie C, znajdującym się
w minimalnej odległości R od celu, pocisk zacznie się oddalać. Wówczas kąt φ będzie się zmieniał od
90° do 180°, natomiast częstotliwość dopplerowska zacznie wzrastać ze znakiem ujemnym do swej
′ −2𝑉𝜔
maksymalnej wartości 𝐹𝑚𝑎𝑧 = . Zatem sumaryczna częstotliwość przychodząca do odbiornika
𝜆
będzie się zmniejszała, co świadczy o tym, że pocisk zaczął się już oddalać od samolotu.

W omawianym na rysunku 43 zapalniku były dwie anteny: jedna nadawcza, a druga odbiorcza.
Jednak obie te funkcje może spełniać z powodzeniem jedna antena ze specjalnym przełącznikiem.
Taki układ nazywa się autodyną.

Zapalniki typu autodyna

W zapalnikach radiowych typu autodyna funkcje nadawania i odbioru spełnia jeden blok nazywany
urządzeniem nadawczo-odbiorczym. Urządzenie to generuje i nadaje drgania o dużej częstotliwości,
odbiera drgania odbite od celu, a następnie wydziela sygnał roboczy.

Zapalniki typu autodyna charakteryzują się prostotą konstrukcji, a co za tym idzie małymi wymiarami
i dlatego mogą być stosowane w pociskach rakietowych małego kalibru i w pociskach artyleryjskich.
Urządzenie nadawczo-odbiorcze zapalnika składa się z generatora lampowego wielkiej częstotliwości
i jednej anteny, spełniającej funkcje anteny nadawczej i odbiorczej. Jeżeli cel znajdzie się w polu
promieniowania zapalnika, to w antenie będą się znajdowały (oprócz drgań generatora) także drgania
odbite od celu. Drgania te będą się wzajemnie nakładały dając w efekcie pulsację drgań
o częstotliwości dopplerowskiej. Amplituda drgań wypadkowych nie będzie stała, lecz będzie ulegała
zmianom. Tę zmianę amplitudy SEM o wielkiej częstotliwości w antenie można zamienić na
równoważną jej zmianę oporności promieniowania anteny. Inaczej mówiąc można uważać, że pod
wpływem oddziaływania celu zachodzi zmiana oporności promieniowania o częstotliwości
dopplerowskiej. Opornością promieniowania anteny nazywa się pewną umowną wartość oporności,
którą oblicza się z wartości mocy zużywanej przez antenę na promieniowanie.
Rysunek 45 Charakterystyka promieniowania anteny i strefa działania zapalnika radiowego pocisku przeciwlotniczego

Podstawowym parametrem wszystkich typów zapalników zbliżeniowych, a więc i zapalników typu


autodyna, jest odległość, przy której może wystąpić ich zadziałanie. Odległość zadziałania jest
uzależniona od czułości urządzenia nadawczo-odbiorczego; ponadto czułość ta zależy w znacznym
stopniu od charakterystyki kierunkowości anteny. Konstruktorzy zapalników starają się tak
skonstruować antenę, aby jej charakterystyka pokrywała się z polem rozrzutu odłamków, powstałych
podczas wybuchu pocisku (rys. 45). Oznacza to, że wtedy wykorzystana jest do maksimum moc
niszczycielska, zawarta w pocisku, ponieważ pocisk wybucha w chwili, gdy cel znajdzie się w polu
promieniowania anteny. Pole rozrzutu odłamków przeciwlotniczych pocisków odłamkowych, a co za
tym idzie i pole charakterystyki anteny, ograniczone jest dwiema stożkowymi powierzchniami
o wierzchołku w środku ładunku wybuchowego. Antena zapalnika radiowego pocisku
przeciwlotniczego promieniuje więc obrotowo, dookoła osi, pokrywającej się z osią podłużną pocisku
rakietowego. Charakterystyka kierunkowości anten do tych zapalników ma w płaszczyźnie
przechodzącej przez oś pocisku postać dwóch listków (rys. 46 a), a w płaszczyźnie prostopadłej -
postać pierścienia.

Rysunek 46 Charakterystyka kierunkowości anten różnych pocisków: a – przeciwlotniczego; b – do celów naziemnych


Natomiast zapalniki stosowane do pocisków przeznaczonych do rażenia celów naziemnych powinny
mieć charakterystykę kierunkowości z maksimum promieniowania w kierunku lotu pocisku (rys. 46
b).

Tę kierunkowość promieniowania uzyskuje się poprzez odpowiednie ukształtowanie anteny.


Ponieważ gabaryt anteny jest ograniczony od góry (tzn. antena nie może być za duża), stosuje się
więc głównie promieniowanie o małej długości fali. Jeżeli generowane są fale radiowe ultrakrótkie
(metrowe i decymetrowe), wówczas zapalniki te noszą nazwę radiowych. W przypadku emitowania
jeszcze krótszych fal, tzw. mikrofal (centymetrowe i milimetrowe), zapalniki te można nazwać
radiolokacyjnymi. Różnica między zapalnikiem radiowym a radiolokacyjnym polega jedynie na różnej
długości fal emitowanych, jednak zasada ich działania jest ta sama.

Budowa dopplerowskich zapalników radiowych

Po tej dygresji wracamy do zapalników radiowych wykorzystujących zjawisko Dopplera. Na rysunku


47 przedstawiony jest schemat ideowy takiego zapalnika typu autodyna, przeznaczonego do
pocisków artyleryjskich. Podstawowymi zespołami tego układu są:

 urządzenie nadawczo-odbiorcze, pracujące na fali o długości około 1 metra,


 wzmacniacz małej częstotliwości,
 urządzenie zabezpieczająco-wykonawcze.

Rysunek 47 Schemat ideowy dopplerowskiego zapalnika radiowego typu autodyna


Generator wielkiej częstotliwości urządzenia nadawczo-odbiorczego pracuje na lampie V1 (na razie
nie można jeszcze zastąpić wszystkich lamp elektronowych tranzystorami; dotyczy to zwłaszcza
zakresu wielkich częstotliwości). Obwód drgający generatora jest typu LC, to znaczy, że częstotliwość
drgań jest uzależniona od cewki indukcyjnej L1 i pojemności międzyelektrodowej między anodą
i siatką lampy elektronowej V1 Antena jest włączona bezpośrednio do obwodu drgającego i stanowi
przedłużenie cewki L1.

Lampa V1 spełnia równocześnie funkcję detektora anodowego, wydzielając na oporniku R1 sygnał


roboczy o małej częstotliwości.

Dwustopniowy wzmacniacz małej częstotliwości jest zbudowany na dwóch lampach elektronowych -


triodach V2 i V3. Sygnał roboczy z opornika R1 podawany jest do wejścia wzmacniacza 1 poprzez
opornik R2 i kondensator rozdzielający C2. Wyjście wzmacniacza 2 poprzez filtr R7, C4 i kondensator
rozdzielający C5 jest powiązane z siatką tyratronu V4, sterującego zamknięciem obwodu
zapłonowego.

Filtr R7, C4 ma na celu zapewnienie równomiernej pracy wzmacniacza o częstotliwości około 400 Hz.

Przy wystrzale pocisku, gdy zapalnik zacznie już działać, tyratron V4 jest zablokowany ujemnym
napięciem (- 8 V), które podawane jest na jego siatkę. Zapłon przekaźnika tyratronowego V4
następuje z chwilą, gdy do jego siatki przyłożone zostanie napięcie +4 V, jednak do „uruchomienia”
obwodu zapłonowego niezbędne jest napięcie o wysokości +12 V.

Obwód zapłonowy zapalnika składa się z dwóch bezpieczników, kondensatora C6 i spłonki


elektrycznej SE.

Przekrój omawianego zapalnika do pocisków artyleryjskich pokazany jest na rysunku 48. Wszystkie
elementy tego zapalnika umieszczone są w stalowym kadłubie, wkręcanym na gwint w „oko” pocisku.

W przedniej części kadłuba zapalnika znajduje się antena, następnie elementy generatora, detektora,
wzmacniacza i tyratronu, w dalszej kolejności źródło zasilania, spłonka elektryczna, bezpieczniki
i spłonka pobudzająca.

Rysunek 48 Przekrój dopplerowskiego zapalnika radiowego: 1 - czepiec - antena; 2 - cewka indukcyjna; 3 - materiał izolujący;
4 - kondensator zapłonowy; 5 - generator detektor, wzmacniacz, tyratron; 6 - elementy prądotwórcze baterii; 7 - ampułka
z elektrolitem; 8 - podstawka ampułki zakończona ostrzami; 9 - bezpiecznik rtęciowy; 10 - spłonka elektryczna; 11 -
bezpiecznik mechaniczny; 12 - spłonka pobudzająca

Układ elektroniczny zapalnika radiowego oparty jest na specjalnych lampach elektronowych. Te


subminiaturowe lampy mają średnicę wynoszącą 8 mm, a długość około 25 mm. Ponadto
charakteryzują się dużą wytrzymałością mechaniczną, wytrzymują bowiem przyspieszenie rzędu
15 000 g.

Źródło zasilania stanowi specjalna bateria wbudowana na stałe do zapalnika i przechowywana


w stanie suchym. Zaczyna ona wytwarzać prąd dopiero po wystrzeleniu pocisku, gdy zostanie
stłuczona szklana ampułka, zawierająca elektrolit. Rozbicie tej ampułki spowodowane jest przez siłę
bezwładności występującą podczas strzału. Dzięki ruchowi obrotowemu pocisku elektrolit szybko
przenika do elementów prądotwórczych. Bateria składa się z trzech sekcji: żarzenia, przedpięcia
i anodowej.

Sekcja żarzenia, jak to już z samej nazwy wynika, służy do wytwarzania napięcia (+2 V) żarzącego
katody lamp elektronowych. Sekcja przedpięcia wytwarza napięcie +8 V, które stosuje się do
zablokowania tyratronu, natomiast sekcja anodowa podaje napięcie + 120 V do anod lamp
elektronowych.

Te oddzielne sekcje baterii nie zaczynają pracować równocześnie, lecz w określonej kolejności:
najpierw sekcja żarzenia, następnie sekcja przedpięcia i na końcu sekcja anodowa. Kolejność ta jest
celowo dobrana ze względów bezpieczeństwa, gdyż wyklucza możliwość przedwczesnego wybuchu
pocisku. Napięcie anodowe podane jest do tyratronu dopiero wtedy, gdy dojdzie do tyratronu
napięcie blokujące. Gdyby było odwrotnie, to zapłon tyratronu mógłby nastąpić w niewłaściwym
czasie i zapalnik zadziałałby przedwcześnie.

Razem z rozpoczęciem wytwarzania prądu przez trzecią sekcję (anodową) baterii zaczyna pracować
generator wielkiej częstotliwości oraz następuje ładowanie się kondensatora zapłonowego C6. Sekcja
anodowa ładuje kondensator C6 poprzez opornik R10 oraz poprzez bezpiecznik spłonki elektrycznej.

Bezpieczeństwo zapalnika uzyskuje się dzięki poczwórnemu zabezpieczeniu. Pierwszy rodzaj


zabezpieczenia już poznaliśmy, jest to specjalna konstrukcja baterii, która umożliwia wytwarzanie
prądu dopiero po wystrzeleniu pocisku.

Następne zabezpieczenie stanowi bezpiecznik mechaniczny, którym jest płytka stalowa. Płytka ta
odgradza łańcuch ogniowy zapalnika, zasłaniając sobą drogę dla ewentualnego płomienia od spłonki
elektrycznej do spłonki pobudzającej. Bezpiecznik ten jest działania odśrodkowego: zostaje usunięty
przez siły odśrodkowe, powstałe podczas ruchu obrotowego pocisku.

Trzecim zabezpieczeniem jest kontakt rtęciowy KR. W położeniu początkowym kontakt rtęciowy
bocznikuje spłonkę elektryczną, a tym samym wyłącza ją z obwodu zapłonowego. Po wystrzale pod
wpływem siły odśrodkowej, rtęć zostaje przeciskana przez perforowaną ściankę na zewnątrz. Otworki
w tej ściance są tak dobrane, że proces wypłynięcia rtęci trwa około dwóch sekund, co pozwala na
oddalenie się pocisku od działa na odległość rzędu 1500 m.

Ostatnim zabezpieczeniem jest kontakt bezwładnościowy KB, składający się z ciężarka na sprężynie i
pierścienia metalowego (analogiczny kontakt przedstawiony był na rysunku 23). W położeniu
początkowym bezpiecznik ten podobnie, jak bezpiecznik rtęciowy KR, bocznikuje obwód zapłonowy.
Siła odśrodkowa przesuwa ciężarek i kontakt bezwładnościowy zostaje otwarty. Należy zaznaczyć, że
bezpiecznik KB spełnia równocześnie rolę kontaktu uderzeniowego, gdy zawiedzie układ radiowy.
Wówczas podczas uderzenia pocisku w cel następuje zamknięcie obwodu zapłonowego i wybuch
pocisku.

Źródłem zasilania może być oprócz baterii także i prądnica (głównie w pociskach pozbawionych ruchu
obrotowego i stabilizowanych przez specjalne brzechwy). Wirnik generatora prądu zmiennego
połączony jest z wiatraczkiem, obracanym przez napotykane powietrze w trakcie lotu pocisku.

Zasada działania zapalników radiowych o modulowanej częstotliwości

Układ zapalnika o modulowanej częstotliwości różni się od układu zapalnika radiowego


dopplerowskiego obecnością modulatora, dokonującego periodycznej zmiany częstotliwości drgań
generatora. Ta zmiana częstotliwości generatora następuje albo według linii łamanej, albo według
sinusoidy. Zmodulowane drgania emitowane są przez antenę nadawczą i opromieniowują cel. Sygnał
roboczy potrzebny do zadziałania zapalnika jest wytwarzany w mieszaczu, do którego dochodzą
drgania z generatora i drgania odbite od celu.

Podczas przebywania przez fale elektromagnetyczne drogi do celu i z powrotem do zapalnika -


częstotliwość drgań generatora ulegnie zmianie w stosunku do częstotliwości drgań odbitych od celu.
Do mieszacza będą więc dochodziły drgania o dwóch różnych częstotliwościach. Po ich złożeniu
powstanie tak zwane dudnienie o częstotliwości różnicowej. Na wyjściu mieszacza wydzielać się
będzie obwiednia drgań, zmieniająca się w takt zmian częstotliwości różnicowej. Z mieszacza
otrzymuje się napięcie, które przy określonej częstotliwości będzie sygnałem roboczym; naturalnie po
odpowiednim wzmocnieniu we wzmacniaczu.

Rysunek 49 Wykres zmian częstotliwości nadajnika f1 częstotliwości drgań odbitych f2 i częstotliwości różnicowej F

Częstotliwość różnicowa może być określona z rysunku 49, na którym linia ciągła oznacza przebieg
zmian częstotliwości nadajnika, linia zaś kreskowana - przebieg zmian częstotliwości drgań odbitych
od celu. Linia kreskowana jest przesunięta w stosunku do linii ciągłej o wielkości τ. Wielkość τ jest
czasem potrzebnym na przebycie przez fale radiowe drogi do celu i z powrotem, czyli czas τ jest
równy opóźnieniu drgań odbitych.

Na rysunku 49a średnia częstotliwość nadajnika jest oznaczona przez od której maksymalne
odchylenie częstotliwości może wynosić Λf; okres modulacji wynosi Tm.

Dla dowolnej chwili czasu t bezwzględna wartość różnicy częstotliwości nadajnika f1 i drgań odbitych
f2 równa jest odległości pionowej między liniami łamanymi (ciągłą i kreskowaną).

Wykres zmian częstotliwości różnicowej F=f1-f2 jest pokazany na rysunku 49b, na którym widać, że
częstotliwość różnicowa zmienia się periodycznie o okresie powtarzania wynoszącym Tm/2.
Częstotliwość różnicowa jest na ogół stała, z wyjątkiem niewielkich odcinków, gdzie następuje nagły
spadek do zera częstotliwości, a następnie jej gwałtowny wzrost do poprzedniej wartości. Długość
tych odcinków jest równa wielkości τ i może być zmniejszona w stosunku do miejsc, gdzie jest stała
częstotliwość, poprzez odpowiedni dobór okresu modulacji Tm.

Częstotliwość różnicowa jest proporcjonalna do odległości między pociskiem a celem. Ta zależność


pozwala wykorzystać sygnał roboczy do spowodowania wybuchu ładunku na zadanej odległości do
celu.

Na pracę zapalnika radiowego o modulowanej częstotliwości ma ujemny wpływ pasożytnicza


modulacja13 amplitudy oraz zjawisko Dopplera. Zostało dowiedzione, że podczas modulacji
częstotliwości występuje równocześnie pasożytnicza modulacja amplitudy drgań. I właśnie z powodu
tej modulacji amplitudy mieszacz może wydzielić błędny sygnał roboczy. Zjawisko Dopplera
natomiast narusza proporcjonalność między częstotliwością różnicową a odległością do celu.

Oba te procesy konstruktorzy zapalników starają się wyeliminować poprzez odpowiedni dobór
częstotliwości modulowanej.

Impulsowe zapalniki radiowe

Impulsowe zapalniki radiowe mają podobną zasadę działania do impulsowych stacji radiolokacyjnych
stosowanych przy określaniu odległości od różnych obiektów. Nadajnik zapalnika promieniuje
drgania o wielkiej częstotliwości w postaci serii prostokątnych impulsów, o określonym czasie
trwania, powtarzających się okresowo. Impulsy odbite od celu dochodzą do odbiornika
z opóźnieniem, proporcjonalnym do odległości od celu i z powrotem, w stosunku do impulsów
wysłanych.

Schemat impulsowego zapalnika radiowego przedstawiony jest na rysunku 50. Praca tego zapalnika
jest następująca. Generator impulsów początkowych wytwarza krótkotrwałe impulsy o okresie
powtarzania T (rys. 51a). Impulsy te sterują pracą modulatora, który generuje prostokątne impulsy
modulujące (rys. 51b) o czasie trwania τm. Są one wykorzystywane do modulacji impulsów
wysyłanych (rys. 51c).

13
Tak zwany przydźwięk.
Rysunek 50 Schemat blokowy impulsowego zapalnika radiowego

Impulsy początkowe przechodząc przez układ opóźniający są przesunięte w czasie o wielkość Λt (rys.
51d) w stosunku do impulsów poprzednich. Impulsy opóźnione doprowadzane są do generatora
impulsów bramkowych, wytwarzającego impulsy-bramki, określające odległość od celu w momencie
zadziałania zapalnika. Bramką nazywamy impuls prądu o prostokątnej charakterystyce i o określonym
czasie trwania τb (rys. 51e).

Przednia krawędź impulsu-bramki pokrywa się z krawędzią impulsów opóźnionych i dlatego jest ona
także przesunięta w stosunku do impulsów nadajnika o wielkość Λt. Impulsy bramki przechodzą do
układu synchronizującego, do którego dochodzą także impulsy z odbiornika (odbite od celu).

Układ synchronizujący zadziała wtedy, gdy impuls odbiornika przyjdzie w czasie trwania bramki, co
będzie miało miejsce przy określonej odległości między celem a pociskiem. Na wyjściu układu
synchronizującego powstaje wówczas nowy impuls, będący sygnałem roboczym, powodującym
zadziałanie zapalnika.

Rysunek 51 Schemat wyjaśniający zasadę działania impulsowego zapalnika radiowego

Dużą trudność przy projektowaniu zapalników impulsowych stanowi oddzielenie impulsów odbitych
od celu od impulsów promieniowanych przez nadajnik, a przenikających do odbiornika z powodu
łączności pasożytniczej. Poziom mocy impulsu przenikającego podobny jest do poziomu mocy
impulsu odbitego, a impulsy te różnią się jedynie o niewielki odstęp czasu. Na małych odległościach
między celem a pociskiem impulsy te mogą częściowo lub całkowicie pokrywać się. Aby można było
je rozdzielić, cel powinien być opromieniowany bardzo krótkimi impulsami, o czasie trwania rzędu
dziesiątek miliardowych części sekundy. Budowa takich nadajników jest jednak zagadnieniem
trudnym, głównie ze względu na małą objętość, przeznaczoną na zapalnik.

***

Jeśli chodzi o wymagania, jakie stawia się zapalnikom, to są one dwojakiego rodzaju: taktyczno-
techniczne i produkcyjno-ekonomiczne.

Do wymagań taktyczno-technicznych zalicza się:

 bezpieczeństwo w czasie transportu i manipulacji;


 bezpieczeństwo w czasie strzału;
 brak przedwczesnych wybuchów na torze pocisku;
 czułość i odpowiedni czas działania;
 niewrażliwość na warunki atmosferyczne;
 łatwość zmian nastaw zapalnika;
 trwałość podczas długiego przechowywania.

Natomiast do wymagań produkcyjno-ekonomicznych zalicza się:

 prostota konstrukcji i taniość wykonania;


 unifikacja zapalników i normalizacja elementów;
 taniość i niedeficytowość materiałów wyjściowych oraz możliwość ich zastąpienia innymi
materiałami itp.

Produkcja zapalników, jak i całych pocisków jest od dawna opanowana przez przemysł różnych
krajów.
Rakieta szuka celu

Do tej pory rozpatrywaliśmy głównie zapalniki do pocisków, które charakteryzowały się tym, że ich
tor po wylocie z lufy był ustalony. Inaczej mówiąc, artylerzysta mógł tylko nadawać pociskowi
określony kierunek przez zmianę kąta podniesienia lufy i zmianę jej azymutu. Po wystrzale,
niezależnie od tego, czy cel pozostał na tym samym miejscu, czy przesunął się, pocisk leciał tak, jak to
było pierwotnie założone.

Konstruktorzy już od wielu lat głowili się nad możliwością praktycznej realizacji układu zdalnego
kierowania. Do pierwszych udanych prób należy chyba zaliczyć lot samolotu kierowanego przez radio,
który odbył się we Francji w 1918 r.

Zdalne kierowanie lecącym obiektem możliwe jest na ogół w przypadku, gdy ma on własny napęd;
nie można go natomiast zastosować do klasycznych pocisków artyleryjskich, ponieważ ich ruch jest
spowodowany tylko nadaniem odpowiedniego impulsu początkowego, a dalej lecą one na zasadzie
bezwładności i przyciągania ziemskiego.

Pod koniec II wojny światowej, w latach późniejszych i obecnie, gdy napęd odrzutowy (w tej liczbie
rakietowy) przeżywa swój renesans, powstały najpierw pociski odrzutowe, kierowane przez
specjalnego operatora za pomocą przewodów lub przez radio ze stanowiska dowodzenia.

Jednak wraz z rozwojem techniki wzrasta stale prędkość maksymalna samolotów. Przy dużych
prędkościach lotu operator nie jest już w stanie poprawnie naprowadzać pocisku rakietowego do
celu. Samoloty latają obecnie z prędkościami znacznie przekraczającymi prędkość dźwięku,
a mrugnięcie powiek trwa około jednej dziesiątej sekundy. Oznacza to, że w czasie mrugnięcia oka
samolot przebędzie drogę wynoszącą co najmniej 33 metry i operator zobaczy cel już w innym
miejscu. Ale zobaczenie celu, a zareagowanie na zmianę jego miejsca - to dwie różne sprawy. Na
reakcję operatora wpływa czas potrzebny na:

 ocenę sytuacji,
 podjęcie decyzji,
 przesunięcie dźwigni,
 kontrolę przesłanego polecenia itp.

Czas ten pozwala na przebycie przez współczesny samolot wojskowy drogi wynoszącej nawet kilkaset
metrów.

Logicznym następstwem przezwyciężania tych trudności było dążenie do całkowitego


zautomatyzowania procesu naprowadzania pocisków do celu; powstały więc systemy
samonaprowadzania.

W systemach samonaprowadzania cała aparatura wyszukująca cel umieszczona jest w samym


pocisku. Głowica, jako urządzenie mechaniczno-elektryczne, może śledzić cel, jeżeli wyróżnia się on
jakąś specyficzną cechą z otaczającego go środowiska. Na przykład, urządzenie tego typu łatwo
„spostrzeże” czarną plamę na tle białego ekranu, czyli przy dostatecznie dużym kontraście między
obserwowanym celem a tłem. Takim kontrastem może być promieniowanie (lub odbijanie) przez
dany cel fal elektromagnetycznych: radiowych, widzialnych, podczerwonych itp.

Aparatura kierowania nieprzerwanie i automatycznie określa położenie pocisku w stosunku do celu


i automatycznie wytwarza sygnały kierujące sterami, które naprowadzają pocisk do celu (rys. 52).
Sygnał od celu dochodzi do koordynatora K1, który wytwarza tzw. napięcie błędu, proporcjonalne do
odchylenia celu od osi podłużnej pocisku. Napięcie to doprowadzane jest do wzmacniacza W1
i poprzez urządzenie napędowe oddziałuje na stery kierunku (kursu) pocisku rakietowego. Pocisk
rakietowy wówczas odchyla się i tym samym kieruje oś koordynatora na cel. Dodatkowy miernik K2
nieprzerwanie wytwarza napięcia korygujące system samonaprowadzania. Analogiczne urządzenie
stosowane jest do zmiany wysokości lotu pocisku rakietowego.

Rysunek 52 Schemat blokowy systemu samonaprowadzania

Systemy samonaprowadzania mogą kierować pocisk na źródło dźwięku - pracujący silnik samolotu,
na źródło ciepła - dysze silnika odrzutowego, na źródło fal radiowych - nadajniki pokładowe, na
przedmiot zasłaniający światło - samolot na tle bezchmurnego nieba itp. Należy tutaj podkreślić, że
jeżeli głowica kieruje się na źródło np. promieniowania podczerwonego, to sposób taki nazywany jest
samonaprowadzeniem biernym (rys. 53a). Samonaprowadzanie aktywne (rys. 53b) polega na tym, że
głowica wysyła w przestrzeń np. radiowe impulsy sondujące, które „oświetlają” cel i po odbiciu
wracają do głowicy powodując powstanie napięcia błędu. Jest to klasyczna zasada radiolokacji; w tym
przypadku urządzenia zainstalowane w pocisku rakietowym są bardzo skomplikowane. Prostsza
metoda, to metoda pośrednia, nazywana samonaprowadzeniem półaktywnym (rys. 53c). Jest ono
podobne do aktywnego z tą różnicą, że urządzenie „oświetlające” jest zainstalowane poza pociskiem
rakietowym, np. na ziemi lub w samolocie, co pozwala na zmniejszenie wymiarów aparatury
zainstalowanej w pocisku rakietowym, ponieważ pocisk wyposażony jest tylko w odbiornik, oraz na
zwiększenie zasięgu działania, gdyż stacjonarne urządzenia mogą rozporządzać dużą mocą.

W ostatnich latach rozpoczęto badania nad sposobem samonaprowadzania półbiernego, zbliżonego


do biernego, z tą różnicą jednak, że wykorzystuje ono promieniowanie nie celu, lecz promieniowanie
naturalnego otoczenia, np. rozproszone promieniowanie podczerwone atmosfery, które „oświetla”
cel.

Zrozumiałe jest, że obok głowic samonaprowadzania w pociskach muszą znajdować się odrębne
zapalniki do spowodowania wybuchu. Często bywa i tak, że zapalniki te są częścią składową samej
głowicy. Są to wyłącznie zapalniki zbliżeniowe, omówione w poprzednim rozdziale.
Rysunek 53 Sposoby samonaprowadzania: a - bierne; b - aktywne; c - półaktywne

Głowice radiolokacyjne

Urządzenia radiolokacyjne do naprowadzania pocisków nie są najnowszym wynalazkiem. Powstanie


ich datuje się tuż po wynalezieniu radaru, w czasie II wojny światowej.

Na rysunku 54 przedstawiona jest budowa radiolokacyjnej głowicy samonaprowadzania biernego.


Głowica ta ma czterokanałowy układ przeznaczony do określania współrzędnych kątowych celu
i dwie pary anten: Ap1, Ap2 (w płaszczyźnie poziomej) oraz Ar1, Ar2 (w płaszczyźnie pionowej). Każda
antena ma kształt pręta. Jeżeli cel promieniujący fale radiowe znajduje się na przedłużeniu osi
głowicy, to sygnały odbierane przez poszczególne anteny prętowe są sobie równe. Sygnały te
dochodzą do przełącznika wielkiej częstotliwości, poprzez który trafiają na wejście odbiornika.
Wyjście odbiornika jest połączone z przełącznikiem małej częstotliwości. Oba te przełączniki obracają
się współbieżnie i współfazowo, tzn. w tym samym kierunku, i rozpoczynają obroty od jednakowych
położeń (z tą samą fazą); podobne obroty współbieżne i współfazowe możemy zaobserwować
podczas jazdy roweru. Gdy rower jedzie, to oba koła obracają się w tym samym kierunku i jeżeli
ustawimy je tak, że wentyle obu kół będą w dolnym położeniu, to w trakcie jazdy wentyle będą
zmieniały swoje położenie o jednakowy kąt, czyli mamy przykład obrotów współbieżnych
i współfazowych. Wynika stąd, że prędkość obrotowa obu kół musi być jednakowa.

Rysunek 54 Radiolokacyjna głowica samonaprowadzania biernego: a - zasada działania; b - charakterystyka anteny

Powróćmy jednak do tematu zasadniczego. Do zacisków przełącznika małej częstotliwości


podłączone są dwa przekaźniki polaryzowane Pp i Pr, których zadaniem jest sterowanie silnikami Mp i
Mr. Dzięki współbieżnym i współfazowym obrotom przełączników do przekaźnika Pp może dochodzić
tylko impuls z pary anten poziomych Ap, do przekaźnika Pr - z anten pionowych Ar. Jeżeli cel znajduje
się na przedłużeniu osi głowicy, to odbierane sygnały radiowe w każdej parze anten są jednakowe
i wtedy do uzwojeń przekaźników dochodzi napięcie o jednakowej amplitudzie, ale o różnej
biegunowości. Ponieważ przekaźniki polaryzowane działają tylko przy określonym kierunku
przepływu prądu, dlatego podczas znajdowania się celu na osi głowicy będą zajmowały położenie
środkowe (neutralne) i silniki M zostaną nieruchome.

Jeżeli cel zmieni swoje położenie i odchyli się od osi anteny o kąt ε, to w poszczególnych antenach
będą indukować się drgania elektromagnetyczne o różnych wartościach. Antena Ar1 będzie
indukowała fale elektromagnetyczne o większej wartości niż antena Ar2. W rezultacie, poprzez
przełączniki i odbiornik zostanie skierowany do uzwojenia przekaźnika Pr większy prąd, który
spowoduje przyciągnięcie zwory przekaźnika w tę stronę, aby włączony w tym momencie silnik Mr
obrócił głowicę pocisku rakietowego wokół osi poziomej do góry. Analogicznie wygląda praca tego
urządzenia i w pozostałych kierunkach. Głowica bez przerwy śledzi cel, jest jak gdyby przez cel
przyciągana. Oczywiście odchylenie się głowicy zostaje natychmiast przekazane do urządzeń
sterowych, które obracają cały pocisk rakietowy tak, aby podążył on w ślad za celem. Ponieważ
pocisk rakietowy rozporządza większą prędkością niż samolot, trafienie jest prawie pewne. Prawie,
gdyż samolot może wyłączyć nadajniki radiowe i wtedy głowica jest zupełnie zdezorientowana.

W celu ustrzeżenia się przed taką ewentualnością można zastosować aktywny sposób
samonaprowadzania. Wtedy do głowicy dobudowuje się nadajnik radiowy z własną anteną. Wówczas
pocisk rakietowy jest uniezależniony od pokładowych nadajników samolotu, sam opromieniowuje cel
i reaguje na promieniowanie odbite, jest zatem całkowicie samowystarczalny.

Długość fal, na jakich pracują te głowice, jest utrzymywana w tajemnicy. Gdyby o tym wiedział
przeciwnik, to mógłby wytwarzać14 fale radiowe, które sprowadziłyby pocisk rakietowy dosłownie „na
manowce”, tzn. na tereny nie mające żadnego znaczenia, np. piaszczyste lub bagniste. W celu
zachowania tajemnicy wytwórnie instalują w pocisku rakietowym urządzenie zwane
samolikwidatorem, które powoduje zniszczenie pocisku w przypadku chybienia. Wiadomo tylko, że
aktywne systemy samonaprowadzania wykorzystują zakres fal centymetrowych i milimetrowych,
czyli mikrofale, m. in. w celu zmniejszenia wymiarów układu antenowego.

Głowice na podczerwień

Jak już mówiliśmy, głowice mogą reagować nie tylko na fale radiowe, ale również na inne zjawiska.
W czasie II wojny światowej Niemcy skonstruowali torpedy morskie, które kierowały się na źródło
dźwięku - na pracującą śrubę okrętową. Wiele okrętów alianckich zostało zatopionych. Gdy okręt
zrobił unik przeciwtorpedowy, torpeda zmieniała kurs i znowu płynęła w jego kierunku. Znakomicie
broniły się przeciw tym torpedom okręty radzieckie, które na długiej linie holowały za sobą trały
akustyczne, mające źródło dźwięku znacznie silniejsze od śruby okrętowej. Trały te były nazwane
fokserami.

Rysunek 55 Schemat głowicy samonaprowadzania biernego na podczerwień z zastosowaniem koordynatora optycznego

14
Do zakłóceń można zaliczyć także wyrzucanie z samolotów pasków folii metalowej oraz instalowanie na
terenach bez znaczenia specjalnych reflektorów, które imitowałyby np. obiekty przemysłowe.
Po ostatniej wojnie uwagę uczonych przyciągnęło dawno już odkryte, bo pod koniec XIX w.,
promieniowanie podczerwone. Każde nagrzane ciało emituje promienie podczerwone i im ma wyższą
temperaturę, tym wyraźniej można określić ilość promieniowania. Doskonałym promiennikiem tych
fal jest lecący samolot, który emituje moc nawet rzędu kilku kilowatów. Dlatego powstały głowice
samonaprowadzające, które pracują w zakresie fal podczerwonych w sposób bierny.

Na rysunku 55 przedstawiona jest zasada działania samonaprowadzającej się głowicy na


podczerwień.

Część energii, która jest promieniowana przez cel, pada na obiektyw głowicy, za którym znajduje się
filtr wyodrębniający tylko promieniowanie podczerwone. Strumień promieniowania podczerwonego
przechodzi przez krążki modulujące A i B, które spełniają rolę koordynatora, podobnie jak
w głowicach radarowych. Krążki te możemy też nazwać czujnikami, które określają odchylenie
promieniowania celu od osi optycznej głowicy (poniżej opiszemy sposób ich pracy).

Wiązka promieniowania podczerwonego przechodzi następnie przez soczewkę i zostaje skupiona


w ognisku, gdzie znajduje się komórka fotoelektryczna KF, która pod wpływem padającej nań energii
wytwarza prąd. Jest to prąd bardzo słaby i należy go wzmocnić, niekiedy kilka milionów razy, aby
mógł uruchomić przekaźnik.

Obwody reagowania na zmianę kursu i zmianę wysokości celu są oddzielne i włączają się za
pośrednictwem przełącznika mimośrodkowego PM.

Praca tego układu jest następująca: prąd wytworzony w fotokomórce jest wzmocniony
w dwustopniowym wzmacniaczu prądu zmiennego (lampy L1 i L2), a następnie prostowany
w prostownikach P1 i P2. Prąd stały, zależnie od swej biegunowości, odchyla w odpowiednią stronę
kotwicę przekaźnika polaryzowanego PP, który włącza przekaźnik elektromagnetyczny PE1 lub PE2.
Przekaźniki elektromagnetyczne doprowadzają napięcie albo do jednej, albo do drugiej połówki
uzwojenia wzbudzenia silnika uruchamiającego stery.

W ten sposób realizowane jest naprowadzanie do celu pocisku rakietowego, który (podobnie jak ćma
lecąca w nocy zawsze do źródła światła) kieruje się na cel wyróżniający się wyższą temperaturą na tle
„chłodnego” nieba.

Krążki modulujące

A jak pracują krążki modulujące? W jaki sposób przetwarzają kierunek odchylenia celu i wartość tego
odchylenia na „język” zrozumiały dla komórki fotoelektrycznej.

Każdy z krążków modulujących (rys. 56) ma trzy przezroczyste (na rysunku zaczernione) i trzy
podwójne zakreskowane (rastrowe) sektory. Krążki te mają ruch obrotowy o stałej liczbie obrotów
i tak dobranym przesunięciu, że kiedy promień biegnący od celu jest przecinany przez sektor rastrowy
krążka A, to krążek B ma w tym miejscu sektor przezroczysty; po chwili na miejscu widoku celu będzie
już sektor rastrowy krążka B oraz sektor przezroczysty krążka A.

Jeżeli cel znajduje się na osi optycznej koordynatora, to jego widok znajduje się pomiędzy
zewnętrznym a wewnętrznym sektorem rastrowym obu krążków (na łuku 1-2 lub 1’-2').

Krążek A reaguje na odchylenie się celu tylko w poziomie, tzn. jeżeli cel odchyli się w lewo od osi
optycznej, jego widok przesunie się bliżej krawędzi krążka A (ponieważ krążki obracają się) i będzie
przecinany przez sektor rastrowy I. Jeżeli cel odchyli się w prawo, to jego widok przesunie się do
wnętrza krążka A i będzie przecinany przez sektor rastrowy II. Oczywiście sektory rastrowe I i II różnią
się liczbą kresek i dlatego podczas przesuwania się celu w poziome do fotokomórki dochodzi
promieniowanie zasłaniane różną ilością razy przez kreski. Detektor promieniowania możemy ustawić
tak, że przy innej częstotliwości niż określona będzie on przesyłał prąd do przekaźnika.

Rysunek 56 Krążki modulujące

Zmiana częstotliwości (inna liczba kresek) określa, w jakim kierunku cel przesunął się, natomiast
wartość odchylenia zmienia czas trwania impulsu o znanej częstotliwości, ponieważ sektory rastrowe
mają kształt zbliżony do trójkąta i szerokość zakreskowanej powierzchni krążka zwiększa się wraz ze
wzrostem odległości od granicy między rastrami (na łuku 1-2).

Krążek B reaguje na zmianę wysokości celu i jego działanie jest analogiczne do krążka A.

Głowica samonaprowadzająca pocisku rakietowego Matra

Możliwość zastosowania pocisków rakietowych naprowadzających się w sposób bierny na źródło


podczerwieni zależy w znacznym stopniu od pogody. Nawet średnia mgła przeszkadza, bo zmniejsza
zasięg. W tym przypadku bez porównania lepiej pracuje głowica radiolokacyjna w sposób
półaktywny, gdyż naprowadza pocisk bez względu na pogodę. Ale głowica radiolokacyjna na budowę
bardziej skomplikowaną, naprowadza pocisk z nieco mniejszą dokładnością, a ponadto jest podatna
na zakłócenia.

Konstrukcją łączącą obie metody jest francuski pocisk rakietowy klasy „powietrze-powietrze” Matra
R-530 (rys. 57). Ma on dwie wymienne głowice: radarową i na podczerwień. Ciężar i objętość tych
głowic są zbliżone. Wymiana głowic jest przeprowadzana na ziemi, tuż przed startem samolotu,
i zajmuje około 3 minut czasu. A oto dane techniczne tego pocisku: ciężar startowy 195 kG, ciężar
ładunku wybuchowego 30 kG, długość 3,38 m, średnica kadłuba 0,26 m, rozpiętość skrzydeł 1,1 m,
prędkość maksymalna M = 2, pułap 30 km, zasięg 14 km.

Rysunek 57 Francuski pocisk rakietowy Matra R.530: a - pod skrzydłem samolotu: b - głowica radiolokacyjna
samonaprowadzania półaktywnego; c - głowica na podczerwień samonaprowadzania biernego

Wymiana głowic na ziemi jest niedogodna i dlatego powstało zagadnienie, czy nie można by
wbudować obu bloków do głowicy samonaprowadzającej? Wtedy wystarczyłoby zwykłe przekręcenie
przełącznika, żeby zmienić metodę pracy głowicy. Prasa zachodnia twierdzi, że taka możliwość
istnieje. Podobno w USA na jednym z myśliwców zainstalowano pociski rakietowe z takimi głowicami.
Uważa się, że w kombinowany system samonaprowadzania zaopatrzone są pociski rakietowe
Sidewinder 1C i Falcon GAR 1115.

***

Każda akcja wywołuje reakcję. Zaczęto się więc zastanawiać, jak wyprowadzić w pole, jak
zdezorientować głowice samonaprowadzające.

Przy głowicach radiolokacyjnych sprawa jest stosunkowo prosta - wystarczy spowodować zakłócenia
radiowe, coś w rodzaju zagłuszania nadajnika głowicy, który zdemaskował się wysyłając w przestrzeń
impulsy sondujące.

Na przykład w Stanach Zjednoczonych A.P. firma McDonnel Aircraft zaczęła opracowywać w 1957 r.
pocisk Quail. Jest to pocisk rakietowy wystrzeliwany z samolotu, mający stanowić tzw. fałszywy cel,
promieniujący fale elektromagnetyczne. Quail ma za zadanie zmylić głowice samonaprowadzające
typu biernego.

Jeżeli chodzi o zmylenie aktywnych głowic samonaprowadzających, to od czasu do czasu prasa


podaje różne sensacyjne wiadomości na ten temat, np. o „paście” antyradarowej, którą wystarczy
pokryć samolot, aby był niewykrywalny, ale te wiadomości nie mają wiarogodnego potwierdzenia.

Jedynie głowic samonaprowadzających, wykorzystujących promieniowanie podczerwone, nie można


„oszukać”, bo niemożliwe jest nagłe ochłodzenie obiektu lecącego. Pociski z samonaprowadzającymi
się głowicami termicznymi można natomiast zwalczyć. Jeżeli np. pocisk rakietowy, który ma zniszczyć
jakiś obiekt zostanie wykryty przez naziemne stacje radiolokacyjne przeciwnika, elektroniczne
maszyny liczące momentalnie obliczają tor jego lotu i wysyłają na jego spotkanie tzw. przeciwpocisk
rakietowy. Z kolei lecący pocisk rakietowy wykrywa przeciwpocisk, który chce go zniszczyć i, aby
uniknąć strącenia, wysyła ze swego pokładu antyprzeciwpocisk. Z kolei przeciwpocisk rakietowy może
nie pozostać dłużny i ze swego pokładu, w celu zniszczenia antyprzeciwpocisku, wysyłać
kontrantyprzeciwpocisk rakietowy.

Czyste szaleństwo, i tym bardziej groźne, że w zasadzie jest ono technicznie możliwe.

15
GAR -. skrót od: guided aircraft rocket - kierowana rakieta lotnicza.
Miniaturyzacja układów elektronicznych zapalników

Epoka radia, przede wszystkim jako środka łączności, została wyparta przez epoką radioelektroniki -
ale już do najróżnorodniejszych zastosowań. Urządzenia radiotechniczne są dzisiaj stosowane:
w telemechanice, medycynie, matematyce, biologii, optyce, geologii, akustyce, nawigacji i w wielu
innych dziedzinach, a przede wszystkim w technice wojskowej.

Ogólne dążenie radioelektroniki przejawia się w zmniejszaniu wymiarów przyrządów. Dzisiaj już
nikogo nie dziwi kieszonkowy odbiornik radiowy czy aparat dla słabo słyszących, umieszczony
w oprawce do okularów. Podobnie przedstawia się sprawa z zapalnikami radiowymi, które oprócz
małych wymiarów muszą się charakteryzować jeszcze i innymi wymaganiami, jak np. duża
niezawodność i odporność na ciężkie warunki pracy.

Jednak nie wszystkim znane są metody, za pomocą których można zmniejszyć wymiary przyrządów
elektronicznych nie tylko dziesiątki, setki, ale i setki tysięcy, a nawet miliony razy, co przecież jest
niezbędne w budowie pocisków, gdzie jest z góry określona objętość przeznaczona na zapalnik.

Prześledźmy jednak samolot, gdyż przykład ten jest bardziej przemawiający do wyobraźni. Trzydzieści
lat temu jedynym urządzeniem radiotechnicznym w samolocie była radiostacja. Miała ona 20 do 30
lamp elektronowych i bardzo ograniczone możliwości. Obecnie w samolotach obok kilku radiostacji
łączności, wyposażonych w niejedną setkę lamp elektronowych lub odpowiadających im
półprzewodników, umieszczone są dziesiątki innych urządzeń elektronicznych, automatyzujących
nawigację od startu do lądowania. Za pomocą elektroniki kontroluje się pracę wyposażenia samolotu
od silnika aż do oświetlenia kabin. Przed zastosowaniem miniaturyzacji ilość lamp elektronowych
znajdujących się w urządzeniach samolotowych osiągała liczbę pięciocyfrową, a ciężar wyposażenia
radioelektronicznego dochodził czasem do kilku setek kilogramów i dosyć często ograniczał zapas
paliwa. Postanowiono rozwiązać ten problem przez szeroko pojętą miniaturyzację urządzeń
i przyrządów radioelektronicznych.

Co to są elementy podstawowe

Każde urządzenie radioelektroniczne składa się z szeregu elementów podstawowych - części


radiowych - takich jak: kondensatory, oporniki, cewki i przyrządy elektronowe16; te ostatnie mogą być
lampowe i półprzewodnikowe. Wyżej wymienione elementy połączone są ze sobą w porządku
określonym schematem aparatury. Wszystkie elementy podstawowe i łączące je przewody trwale
przymocowane są do układu, co zapewnia stabilną pracę aparatu, niekiedy nawet w bardzo ciężkich
warunkach - przy wstrząsach, uderzeniach, przyspieszeniach, zmianach temperatury itp.

Walka o miniaturyzację rozwinęła się równocześnie we wszystkich kierunkach. Rozwiązano


zagadnienie zmniejszenia rozmiarów wszystkich elementów podstawowych i równocześnie
prowadzono badania nad nowymi metodami ich łączenia.

Ukształtowanie konstrukcyjne urządzeń elektronicznych jako całości także było podporządkowane


idei zmniejszenia wymiarów i ciężaru.

16
Elektronowy - dotyczący zjawisk przepływu elektronów, w odróżnieniu od elektroniczny - związany z
elektroniką.
Czy można miniaturyzować lampy

Pierwsze zapalniki radiowe były zbudowane w oparciu o lampy elektronowe, podobne do tych, które
znamy z radioodbiorników, lecz o znacznie mniejszych wymiarach. Starano się jak najbardziej
zmniejszyć elementy podstawowe, z których jednym z największych była lampa elektronowa, po to,
aby w tej samej objętości można było zmieścić układ bardziej skomplikowany, który spełniałby więcej
zadań.

Droga zmniejszania lamp elektronowych, doprowadziła do powstania lamp miniaturowych


i subminiaturowych (palcowe, żołędziowe, bezcokołowe z giętkimi wyprowadzeniami elektrod,
prętowe i inne). Są one wykonywane w ten sam sposób i z tych samych materiałów co zwykłe lampy
elektronowe. Kolejne etapy zmniejszania wymiarów lamp w przybliżeniu wynoszą na przykład:
zwykłe lampy mają średnicę 40 mm, wysokość 100 mm; miniaturowe mają średnicę 20 mm,
wysokość 55 mm; subminiaturowe - średnicę 10 mm, a wysokość 36 mm. Zmniejszanie wymiarów
lamp nie było oczywiście procesem łatwym. Jak bowiem nie dopuścić do przegrzania lamp, gdy
wymiary powierzchni zmalały? A sprawa montażu? Przecież odległości między katodą a siatką
sterującą mogą być rzędu 0,1 mm, a w lampach bezcokołowych z giętkimi wyprowadzeniami tylko
70 μ. Oczywiście, zapewnienie jednolitości montażu jest w tym przypadku bardzo trudne.

Lampy miniaturowe pojawiły się tuż przed II wojną światową, a w 1945 r. w eksploatacji urządzeń
cywilnych znajdowało się ich około 50 milionów. Świadczyło to o wielkim zapotrzebowaniu na te
elementy radiowe. Jednak prawdziwą rewolucję w konstrukcji zapalników radiowych spowodowało
wynalezienie tranzystorów, które zresztą znalazły bardzo szerokie zastosowanie i w innych
dziedzinach techniki.

W 1948 r. pojawiły się triody półprzewodnikowe, wynalezione przez W. Brattaina i J. Bardeena,


a następnie tetrody (czwórniki). Podstawy teoretyczne półprzewodników podał w 1949 r. fizyk
amerykański, W. Schockley; jego teoria tłumaczyła odkryte poprzednio zjawiska i pozwoliła stworzyć
nowe przyrządy półprzewodnikowe. Jak wielkie było znaczenie odkryć tych uczonych, świadczy fakt,
że w 1956 r. otrzymali oni za prace nad tranzystorami nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Tranzystory
(z ang. transformer of resitance - co oznacza transformator oporności) są to trójelektrodowe
przyrządy półprzewodnikowe, przeznaczone do wzmacniania, generacji oraz przemiany drgań
elektrycznych.

Tranzystory charakteryzują się w porównaniu z lampami:

 setki razy mniejszym zużyciem mocy na zasilanie,


 dziesięciokrotnie mniejszymi wymiarami i ciężarem,
 znacznie większą sprawnością,
 prawie sto razy dłuższą trwałością (co znacznie zwiększa ich pewność działania),
 dużą wytrzymałością mechaniczną,
 w układach półprzewodnikowych wymagana jest znacznie mniejsza liczba elementów.

Wszystkie te zalety spowodowały, że tranzystory bardzo szybko znalazły zastosowanie do konstrukcji


zapalników.

Inne elementy podstawowe również starano się zmniejszyć. Ale istotne zmniejszenie można było
osiągnąć dopiero na drodze zmniejszenia miniaturyzacji, czyli mikrominiaturyzacji.
Jakie są teoretyczne możliwości mikrominiaturyzacji; jakimi posługuje się ona metodami?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, poznamy teraz sposób wykonania np. kondensatora elektrycznego,
stosowanego do zapalników nie tylko radiowych, ale i elektrycznych.

Jak miniaturyzuje się kondensatory

Jak wiadomo, kondensatorem nazywamy taki element radiowy, który ma dwie płytki - okładki,
wykonane z materiału przewodzącego prąd elektryczny i oddzielone od siebie dielektrykiem17. Po
włączeniu kondensatora do obwodu elektrycznego, na jego okładkach gromadzi się ładunek
elektryczny. Wartość tego ładunku, czyli pojemność kondensatora, jest wprost proporcjonalna do
powierzchni okładek, a także do stałej dielektrycznej, która określa jakość zastosowanego
dielektryka, i odwrotnie proporcjonalna do grubości warstwy tego dielektryka, czyli (co jest
równoznaczne) do odległości między okładkami.

Zwykłe, można by powiedzieć, wielkowymiarowe kondensatory wytwarzane są z płytek metalowych


lub z folii aluminiowej. Między listki folii wkłada się papier parafinowany lub mikę. Dla płytek
metalowych, umocowanych sztywno, dielektrykiem może być powietrze. Jakość takich izolatorów
charakteryzuje tzw. stała dielektryczna, której wartość waha się w granicach 2,5 do 15.

A czy nie ma ciała, które by miało lepszą przenikliwość dielektryczną? Okazuje się, że jest. Na przykład
tytanian baru ma stałą dielektryczną rzędu 8000. Natomiast mieszanina ceramiczna na osnowie
tytanianu baru ma stałą dielektryczną około 150 000. Jeśli papier parafinowany zostanie zastąpiony
przez warstwę takiej mieszaniny, to wymiary kondensatora można zmniejszyć o 15 000 razy. Pierwsze
osiągnięcie! Ale to jeszcze nie wszystko. Minimalna grubość papieru parafinowanego jest równa 0,1
mm; grubość warstwy mieszaniny ceramicznej może wynosić setne części milimetra. Znowu
zwycięstwo, tym razem dziesięciokrotne. Uwzględniając, że grubość okładek można sprowadzić aż do
grubości kilku molekuł, ogólna wygrana równa iloczynowi rozpatrywanych osiągnięć wynosi prawie
milion razy.

Wszystkie te możliwości są już w znacznej mierze opanowane przez przemysł. A oto jedna
z możliwości technologii:

Kondensator (rys. 58) przygotowuje się bezpośrednio na „chassis” jednego z bloków przyszłego
urządzenia. Chassis18 podano w cudzysłowie, gdyż w danym przypadku odbiega ono bardzo od
znanego nam pojęcia. Rozmiar tego „chassis” to jedna czwarta szkiełka przedmiotowego,
stosowanego przy badaniach mikroskopowych. Na niedużej cząstce takiego szkiełka osadza się
cieniutką warstewkę metalu np. metodą napylenia w próżni. Warstewka ta stanowi dolną okładkę
kondensatora. Jej wymiary i kształt uzależnione są od przesłony (szablonu), przez którą prowadzi się
napylanie. Na tym metalu, tą samą metodą, osadza się warstewkę dielektryka, a na wierzchu jeszcze
raz warstwę metalu, spełniającą rolę górnej okładki. Mikrominiaturowy kondensator jest gotowy.
Jego wymiary są mniejsze od 1 mm2, co wystarcza dla pojemności 30 do 50 pikofaradów.

17
Dielektryk - to samo co izolator, ciało nie przewodzące prądu elektrycznego.
18
Metalowa podstawa, na której montowane są części odbiornika radiowego.
Rysunek 58 Kondensatory mikrominiaturowe: a - kondensator nienastawny; b - kondensator nastawny, wielowarstwowy; 1 -
płytka izolacyjna; 2 - drukowane okładki; 3 - grupa płytek rotora; 4 - grupa płytek statora; 5 - lakier izolacyjny

Teraz pozostawałoby tylko podłączyć kondensator do układu, ale operacja ta jest zbyteczna, bo jest
on już podłączony. Rozmyślnie nie mówiliśmy o tym, że przed osadzeniem warstwy dolnej okładki
szkiełko przedmiotowe (lub częściej wykorzystywana jako podstawa - płytka ceramiczna) jest
odpowiednio obrobione. Na tej płytce-podstawie wykonana jest cała sieć przewodów. Osadzający się
metal dolnej okładki od razu uzyskuje połączenie z układem; ponadto na płytce można równocześnie
uzyskać nie jeden, ale tyle kondensatorów, ile ich potrzeba dla danego układu.

Rysunek 59 Urządzenie do próżniowego parowania materiałów: 1 - płytka-podstawa; 2 - przesłona (szablon); 3 - ciało


poddane parowaniu; 4 - grzejnik; 5 - szyny doprowadzające

Do osadzenia metalu metodą parowania w próżni (rys. 59) stosuje się stosunkowo proste urządzenie.
W próżniowej komorze, stanowiącej szklaną kopułę z doszlifowanym dnem, umieszcza się na
elektrycznym grzejniku ciało podlegające parowaniu. Nad nim zawieszona jest podstawa przyszłego
urządzenia, na którą powinny trafić oderwane przy podgrzewaniu części ciała sublimowanego. Aby
„trafienie” było celne, stosuje się przysłony (szablony). W bardziej złożonych urządzeniach można
stosować inne, oczywiście bardziej skomplikowane urządzenia „celownicze”, np. takie jak w lampach
oscyloskopowych. Grubość osadzanej warstwy kontroluje się albo przez ciągłe ważenie podstawy
w trakcie osadzania, albo metodami optycznymi.

Jak miniaturyzuje się inne elementy podstawowe

Zbliżona do powyższej jest technologia wykonywania oporników mikrominiaturowych.


Uzasadnieniem fizycznym miniaturyzacji oporników jest przede wszystkim fakt, że oporność
przewodnika rośnie wraz ze zmniejszeniem jego przekroju, a także zależy od materiału, którego
jakość określana jest wartością oporności właściwej.

Mikrominiaturowe oporniki (rys. 60) wykonuje się ze stopu niklu, chromu, żelaza i glinu, z metaliczno-
szklanych farb, a w ostatnich latach także z tlenku cyny, który charakteryzuje się bardzo dużą
opornością właściwą. Materiały te nakłada się na szklane podstawy metodą parowania, malowania
(sposobem zbliżonym do drukowania lub za pomocą szablonu i pędzelka), napylania itp.

Zasada fizyczna kondensatorów i oporników sprzyja zmniejszeniu ich wymiarów. Znacznie bardziej
złożona jest sprawa z miniaturowymi cewkami indukcyjnymi i przyrządami elektronowymi zarówno
lampowymi, jak i półprzewodnikowymi. Jednakże i tutaj, szczególnie w ostatnich latach, osiągnięto
niemałe rezultaty.

Rysunek 60 Stałe oporniki drukowane

Jak wiadomo, cewka (zwinięty w spiralę przewód) podczas przepływu przez nią prądu elektrycznego
gromadzi w swym polu magnetycznym energię magnetyczną.

We wzorach określających wielkość indukcyjności wszystko przemawia przeciw miniaturyzacji.


Wszystko, oprócz jednej nie uwzględnianej w większości wzorów wielkości - grubości przewodu,
z którego zrobiona jest spirala. Brak podstaw teoretycznych dotyczących zmniejszenia wymiarów
cewek zahamował ich miniaturyzację. Jednakże i tutaj można pochwalić się sporymi osiągnięciami.
Do wykonania cewek miniaturowych stosuje się cieniutki przewód o grubości 0,01-÷-0,02 mm19.
Zastosowanie tak cienkiego drucika pozwoliło na wykonanie cewki o średnicy zewnętrznej 5 do 7
mm.

Prowadzono także doświadczenia mające na celu wykonywanie cewek przez nakładanie cieniutkich
warstw na twardą podstawę. Jednak cewki miniaturowe okazały się wygodniejsze.

Rysunek 61 Drukowane cewki indukcyjne

Cewki mogą być także wykonane na płytce-podstawie metodą drukowania (rys. 61), podobnie jak
drukuje się obwody. Oczywiście mogą one mieć różne kształty, ale ich jakość jest gorsza niż jakość
cewek wykonanych z przewodów.

Najbardziej wytężone poszukiwania były i są prowadzone w dziedzinie zmniejszenia wymiarów


przyrządów elektronowych. Lampy radiowe, a później i półprzewodniki, zajmują największą
w stosunku do innych elementów objętość i ciężar. Przyczyną tego są cechy konstrukcyjne.

Lampa ma bańkę utrzymującą wysoką próżnię. Wewnątrz bańki umieszczona jest katoda, z reguły
nagrzewana prądem, oraz najczęściej liczne elektrody (siatki i anoda), na które doprowadzane są
z zewnątrz różne napięcia elektryczne, tworzące wewnątrz lampy pole sterujące. Znaczenie tego pola
jest ogromne. Właśnie dzięki niemu lampa jest przyrządem, w którym można dowolnie sterować
strumieniem elektronów wylatujących z powierzchni katody.

Mechanizm pracy lampy wymaga dużej próżni, a z kolei próżnia wymaga bańki. Bańka ta ma duże
wymiary. Ponieważ wymiary lamp są stale zmniejszane, szklaną bańkę zastąpiono mniejszą -
metalową. Lampę uwolniono od cokołu oraz nóżek i w takiej postaci znów wróciła do szklanej bańki
w seriach lamp palcowych, żołędziowych i innych. Ale bańka, która ma objętość zaledwie około
1 cm3, jednak została, będąc kolosem w porównaniu z otaczającymi ją elementami miniaturowymi.
Przewrotu na tym polu dokonano dopiero za pomocą półprzewodników. Maleńki kryształ ciała
półprzewodnikowego wziął na siebie funkcją olbrzymiej lampy. Określenie „odbiornik na
półprzewodnikach” stało się synonimem małych rozmiarów. Bańka, konieczna do odizolowania
kryształu od otoczenia, została zastąpiona przez umieszczenie półprzewodników w otworach
zrobionych bezpośrednio w płytce-podstawie, na której zmontowane są różne mikrominiaturowe
elementy.

Droga do tego odkrycia była bardzo złożona. Trzeba było zapewnić całkowitą szczelność
i wytrzymałość mechaniczną, umieszczając kryształ w otworze o średnicy zaledwie 2-3 mm, przy

19
Dla porównania - grubość włosa ludzkiego jest rzędu 0,05 mm.
grubości podstawy 0,5 mm. Na rysunku 62 pokazany jest jeden z możliwych układów
mikrominiaturowego wykonania triody20 półprzewodnikowej.

Rysunek 62 Przekrój tranzystora, umocowanego szczelnie w podstawie: 1 - płytka metalowa; 2 - ind; 3 - żywica epoksydowa;
4 - trioda germanowa; 5 - płytka ceramiczna; 6 - lut trudnotopliwy

Opracowując mikrominiaturowe elementy podstawowe znaleziono drogi konstrukcji i montażu tych


elementów w różne urządzenia mikrominiaturowe. Elementy, jak już mówiliśmy, łączy się na płytce-
podstawie za pomocą przewodzących prąd cienkich warstw metalowych o grubości częstokroć
ułamków mikronów. Są one nanoszone różnymi metodami. Jedną z nich już poznaliśmy: jest to
parowanie ciała w próżni.

Bardzo rozpowszechniona jest również metoda trawienia, zbliżona do procesu sporządzania kliszy
fotograficznej. Płytkę-podstawę pokrywa się cieniutką warstwą metalową, np. srebra21. Następnie na
jej powierzchnię rzutuje się widok układu połączeń. Za pomocą procesów fotograficznych zostaje on
utrwalony tak, aby podczas późniejszego trawienia roztwór zdjął (rozpuścił) z powierzchni podstawy
tylko ten metal, na który nie padło światło. Po tym procesie na podstawie zostaje cieniutka metalowa
pajęczyna o grubości kilku mikronów.

Należy podkreślić jeszcze inne bardzo cenne zalety obwodów drukowanych. W obwodach tych impuls
elektryczny przechodzi przez przewód o długości 30 centymetrów mniej więcej w ciągu jednej
nanosekundy22, dlatego miniaturyzując aparaturę możemy zmniejszyć długość połączeń i zwiększyć
szybkość pracy całego urządzenia. Czynnik ten jest szczególnie ważny przy budowie zapalników.
Ponadto, zmniejszając wymiary geometryczne elementów podstawowych układu zmniejszamy także
wielkości szkodliwych pojemności i indukcyjności.

Płytka-podstawa ze zmontowanymi na niej elementami układu jest tylko nieznaczną częścią


urządzenia elektronicznego. Kilka podstaw jednego typu łączy się w pakiety, z których składa się
właściwa aparatura. Takie pakiety otrzymały nazwę modułów i mikromodułów.

Moduły były najpierw wykonywane z elementów miniaturowych, które tylko wymiarami różniły się
od zwykłych (dużych) elementów. Chcąc zautomatyzować trudny proces montażu modułów, zaczęto
stosować znormalizowane wymiary płytek-podstaw. W niektórych odmianach (rys. 63) każdy
element naniesiony był na oddzielną płytkę znormalizowaną i z tych płytek składało się moduł.
Wycięcia z boku płytek służą do układania przewodów.

20
Czyli tzw. tranzystora.
21
Okazuje się, że pomimo wysokiej ceny srebra koszt wykonania obwodu drukowanego jest niższy od kosztu
przewodów miedzianych, wobec znacznych różnic w ilości zużytych surowców.
22
Nanosekunda jest to jedna miliardowa część sekundy.
Montaż modułów odbywa się automatycznie. Zdolność produkcyjna jednej linii automatycznej może
wynosić 20 000 modułów na dobę.

Mikromoduły. W odróżnieniu od modułu mikromoduł składa się z mikrominiaturowych elementów.

Rysunek 63 Przykładowe wielkości mikromodułów (Foto H. Latoś)

Mogą one składać się z płytek mających na sobie jeden element lub z płytek, na których jest
zmontowany układ zawierający kilka elementów.

Mikromoduł stanowi określony układ funkcjonalny (wzmacniacz, generator, mieszacz itp.)


i zestawiany jest z szeregu płytek. Płytki te są wykonywane z materiału izolacyjnego i mają wymiary
rzędu 7,5 × 7,5 × 0,25 mm (rys. 64). Płytki z napylonymi na nie elementami nakłada się na sztywne
przewody, które stanowią konstrukcję wzmacniającą i równocześnie spełniają rolę połączeń
elektrycznych. Tak zmontowany mikromoduł zalewa się np. masą kablową.

Rysunek 64 Znormalizowane płytki z nadrukowanymi elementami: a - oporniki; b - podstawka lampowa; c - kondensator; d -


rdzeń transformatora
Mikromoduł to jedno z większych osiągnięć mikrominiaturyzacji, które skierowało ją na drogę
praktycznej realizacji. Idea mikromodułów nie została jednak jeszcze do końca opracowana.

Jeżeli w zwykłej, wielowymiarowej aparaturze zostanie uszkodzony jakiś element, to łatwo jest go
wymienić. W aparaturze mikrominiaturowej wszystkie elementy są nieodłączalne od swoich.
podstaw. Podstawa, jak wiadomo, jest elementem konstrukcyjnym, którego wymiana jest w zasadzie
technicznie możliwa. Nie zapominajmy jednak, że podstawa powinna mieć co najmniej dziesiątki
urządzeń stykowych służących do podłączenia elementów do układu. Te stykowe urządzenia
potrafiłyby zniweczyć wszystkie wysiłki dążące do zmniejszenia wymiarów. Styki, w jakiejkolwiek
postaci, wyglądałyby jak wielkoludy w krainie karłów.

Zaczęto więc szukać innych rozwiązań. Wyjście z tej sytuacji znaleziono w mikromodule, który stał się
elementem konstrukcyjnym, mającym potrzebne wyprowadzenia i styki do zewnętrznych połączeń.
Dziś jeszcze nie jest wyjaśnione, ile i jakich elementów powinien zawierać jeden mikromoduł.

Mikromoduł może być skomplikowany (rys. 65) i nosi wtedy nazwę mikroukładu, gdyż na
poszczególne płytki nanosi się już nie oddzielne elementy, lecz całe układy. Zawiera on wówczas
w sobie dużo elementów, nawet kilkadziesiąt, i może być stosowany tylko do urządzenia, dla którego
został zaprojektowany. Ma to swoje dodatnie strony, ponieważ redukuje się do minimum ilość
połączeń między mikromodułowych, jednak uszkodzenie chociażby jednego elementu prowadzi do
znacznych strat, gdyż cały mikromoduł trzeba wtedy wymienić. Ograniczony jest też zakres aparatów,
do których można zastosować takie specjalne mikromoduły.

Rysunek 65 Zmontowany mikromoduł, składający się z 14 szklanych podstaw (płytek), przed zamknięciem obudowy. Obwody
wyprodukowane są w oparciu o układ monolityczny wykorzystujący kryształ krzemu. Zdjęcie jest zrobione w powiększeniu

Gdy mikromoduł jest prosty, tzn. zawiera w sobie mało elementów, wzrasta wtedy liczba połączeń.
Można go stosować w wielu wyrobach, gdyż jest wtedy bardziej uniwersalny, a jego wymiana nie
pociąga za sobą większych kosztów. Przy stosowaniu takich mikromodułów aparaty są trochę
większe, a ich montaż trudniejszy.
Mikromoduły skomplikowane stosuje się obecnie np. do pojazdów kosmicznych, gdzie ważne jest
zmniejszenie do minimum ciężaru, a mikromoduły proste do urządzeń, gdzie istnieje potrzeba
zmniejszania wymiarów i ciężaru, ale bez zbyt ostrych wymagań, a więc np. do elektronicznego
wyposażenia samolotu, gdzie specjalnej roli nie odgrywa różnica ciężaru całego urządzenia,
wyrażona, powiedzmy, w gramach czy nawet w dekagramach.

Przyszłość należy do układów monolitycznych

Metody radykalnego zmniejszania wymiarów i ciężaru aparatów elektronicznych, które tutaj


poznaliśmy, nie są już ostatnim słowem mikrominiaturyzacji. Znane są bardziej progresywne metody
- w pierwszej kolejności dzięki molekularnej elektronice, czyli jak ją w skrócie nazywają molektronice.
Można przypuszczać, że po wprowadzeniu molektroniki do produkcji można będzie w objętości
jednego centymetra sześciennego zmieścić więcej niż pół miliona elementów (rys. 66). Od razu
jednak zastrzegamy się, że nie chodzi w tym przypadku o konwencjonalne elementy, ponieważ
molektronika nie wymaga stosowania oddzielnych elementów.

Rysunek 66 Porównanie wielkości lampy, tranzystorów i elementów mikrominiaturowych obok naparstka

Molekularna elektronika doprowadzi do możliwości wytwarzania ciał wykorzystujących funkcje


różnych zespołów, uprzednio składających się z odrębnych elementów.
Molektronika - to nowa, dopiero rozwijająca się dziedzina, przygotowująca się do opanowania
pewnego szczebla rozwoju, który prawdopodobnie doprowadzi człowieka do możliwości wytwarzania
przyrządów porównywalnych z takimi wymarzonymi tworami przyrody, jak mózg czy organy czucia
istot żywych. Pierwszym stopniem molektroniki będą układy monolityczne.

W układach monolitycznych podstawą przyszłego zespołu może być np. rozpatrywana przez nas
trioda półprzewodnikowa (rys. 62). W wielkim uproszczeniu tranzystor składa się z dwóch warstw
ciała, pomiędzy którymi prąd elektryczny przechodzi tylko w jednym kierunku. Między tymi
warstwami umieszczona jest przegroda, do której podawane jest napięcie. Obie warstwy i przegroda
są w wykonaniu mikrominiaturowym cieniutkimi błonkami. Jeśli przegroda jest dielektrykiem, to
tranzystor równocześnie będzie także kondensatorem. Jeżeli wierzchnią warstwę jednej z błonek
nasycimy (metodą dyfuzji) molekułami ciała o dużej oporności właściwej, to zewnętrzna część tej
warstwy będzie spełniała także funkcję opornika. W ten sposób mamy już gotowy układ monolityczny
składający się z trzech elementów. Kombinacja triody, pojemności i oporności jest bardzo ważna we
współczesnej elektronice i nieprzypadkowo jest jednym z pierwszych zastosowań praktycznych
urządzeń elektronowych, wykorzystujących zasady molektroniki. Zastosowanie układów
monolitycznych wywoła niewątpliwie skok jakościowy w wielu urządzeniach.

Rysunek 67 Maleńki blok monolityczny wyprodukowany przez Westinghouse Molecular Elektronics Div. Blok ten odpowiada
prawie pięćdziesięciu oddzielnym elementom podstawowym

Molektronika spowoduje również znaczne zmniejszenie wymiarów zapalników (rys. 67), większą
niezawodność ich eksploatacji oraz w konsekwencji umożliwi zastosowanie w zapalnikach innych
urządzeń elektronicznych, które wezmą na siebie nowe funkcje, np. obliczenie toru zbliżenia i punktu
spotkania pocisku z celem. Do urządzeń tych zalicza się m. in. elektroniczne maszyny liczące,
umieszczone na pokładzie pocisku rakietowego, służące do kierowania jego lotem. Dzięki
mikrominiaturyzacji składowych podzespołów (rys. 68) maszyna licząca, zajmująca niegdyś cały
budynek, a dzisiaj mająca wymiary szafy, w przyszłości będzie miała objętość np. cegły.
Rysunek 68 Mikrofotografia (powiększenie czterdziestokrotne) mikromodułu stosowanego do urządzeń radioelektronicznych
międzykontynentalnego pocisku rakietowego Minuteman

Układy monolityczne - to dopiero początek molektroniki, jej pierwsze poważne osiągnięcie. Jej
kierunek rozwojowy odsłania nowa, burzliwie rozwijająca się nauka - bionika, posługująca się
układami i procesami biologicznymi z punktu widzenia możliwości i celowości ich technicznego
modelowania i odtwarzania.
…A kończy się w broni rakietowej?

Opisywane w poprzednich rozdziałach tej książki zapalniki do różnego rodzaju amunicji przeszły długą
drogę rozwojową. Powstanie ich datuje się w drugiej połowie XVI wieku i są one używane do dnia
dzisiejszego. Oczywiście współczesne konstrukcje zapalników różnią się znacznie od konstrukcji
początkowych. Pozostała jedynie nazwa i przeznaczenie.

Przypomnijmy jeszcze raz przeznaczenie zapalników. Otóż są one stosowane do amunicji


w zasadniczo dwóch celach. W pociskach odłamkowych zadanie zapalników polega na zainicjowaniu
wybuchu ładunku po to, aby zwiększyć promień rażenia odłamków, powstałych z pocisku. Pociski
burzące mają zapalniki, które umożliwiają wybuch w chwili odpowiedniego zagłębienia się pocisku
w przeszkodę, podobnie zresztą jak i pociski przeciwpancerne; w innych wypadkach, jak np. pociski
oświetlające - zapalniki służą do zainicjowania odpowiedniego działania pocisku w określonym
punkcie na torze lotu.

Ponieważ w technice wojskowej nastąpiła dosyć wysoka specjalizacja pocisków, odbiło się to również
w konstrukcji zapalników, jest ich obecnie bardzo dużo. Na rys. 69 podany jest jeden z możliwych
schematów klasyfikacji zapalników, który uwydatnia wykorzystywane zjawiska do spowodowania
impulsu.

Rysunek 69 Klasyfikacja zapalników

I tak na przykład, pod pojęciem zapalników optycznych, rozumiemy, że są to takie zapalniki, które
reagują na promieniowanie widzialne, czyli światło. Oznacza to, że z chwilą gdy promień świetlny,
o odpowiedniej mocy, padnie na czujnik zapalnika, to zapalnik zareaguje. Możliwa jest konstrukcja
odwrotna, oparta na takiej zasadzie działania, że gdy promienie świetlne zostaną zasłonięte, np.
przez cel, to wtedy zapalnik zareaguje, przekazując sygnał roboczy. Ale podobny charakter
promieniowania do światła ma także promieniowanie podczerwone oraz ultrafioletowe, zatem do tej
grupy trzeba również zaliczyć zapalniki, które by posługiwały się tym promieniowaniem, choć jest ono
niewidoczne dla oka ludzkiego. Szczególnie rozpowszechnione są zapalniki działające na
podczerwień, gdyż promieniowanie to jest wydzielane przez nagrzane przedmioty.

Rysunek 70 Schemat blokowy zapalnika: 1 - impuls lub program; 2 - czujnik; 3 - detonator; 4 - materiał wybuchowy

Ponieważ zapalniki do swojej pracy mogą wykorzystywać cały szereg zjawisk fizycznych, to potrzebne
jest jakieś uogólnienie, które by obejmowało wszystkie zapalniki, czyli tak zwany schemat blokowy.
Schemat blokowy pokazany na rysunku 70 ujmuje kwintesencję zapalnika dowolnego typu. Zapalnik
zaczyna działać z chwilą otrzymania impulsu zewnętrznego 1. Jak już mówiliśmy do uzyskania tego
impulsu można wybrać bardzo wiele różnych zjawisk fizycznych, począwszy od zwykłego zderzenia się
pocisku z przeszkodą aż do wykorzystania promieniowania radioaktywnego, czy kosmicznego
o odpowiednim natężeniu. Są także zapalniki, tzw. autonomiczne, które mają sterowanie
programowe określonego parametru, jak na przykład, czas, droga, prędkość, ciśnienie
barometryczne.

Pojawienie się impulsu zewnętrznego lub odpowiedniego rozkazu z programu w czujniku 2


powoduje, że zapalnik zaczyna działać. Powstały przy tym sygnał jest bezpośrednio lub z celowo
dobranym pewnym opóźnieniem przekazany do detonatora 3, który powoduje z kolei działanie
ładunku pocisku 4.

Powyższe działanie zapalników było od wielu lat niezmienne, chociaż zależne od przeznaczenia
pocisku, w związku z czym wymagano różnych czasów działania zapalników.

Zapalniki słupkowe, zapalone przez artylerzystę lub samorzutnie od płomienia powstałego podczas
strzału, zostały wyparte przez bardziej niezawodne - zapalniki uderzeniowe. Powstały później
doskonalsze zapalniki czasowe, używane jeszcze w czasie II wojny światowej. Natomiast po wojnie
„krzykiem mody” stały się zapalniki zbliżeniowe, mające cały szereg zalet w porównaniu do
poprzednio używanych zapalników, gdyż uzależniały działanie zapalnika od odległości między celem
i pociskiem, a nie jak to miało miejsce w zapalnikach czasowych czy programowych od odległości
między pociskiem i wyrzutnią. Z chwilą renesansu broni rakietowej zapalniki wkroczyły do pocisków
rakietowych będąc najczęściej rozbudowane do urządzeń zapalnikowych i to połączonych częstokroć
z głowicami samonaprowadzającymi.

Wynalazcza myśl ludzka poszukuje jednak coraz to nowszych środków zarówno ataku, jak
i przeciwstawnych im - środków obrony. Wszak znane jest powiedzenie o walce pocisku z pancerzem.
Na nowy pocisk, o na przykład większej zdolności przebijania, strona przeciwna odpowiada nowym,
grubszym, albo lepszym pancerzem. Podobnie sprawa przedstawia się z pociskami rakietowymi. Na
coraz lepsze pociski rakietowe odpowiada się coraz doskonalszymi antypociskami rakietowymi,
rozporządzającymi ogromnymi prędkościami.

W związku z tym szczególnie duże wymagania są stawiane zapalnikom antypocisków rakietowych.


Uważa się, że zapalnik ten powinien działać bardzo dokładnie i inicjować wybuch ładunku bojowego
natychmiast w chwili otrzymania odpowiedniego sygnału roboczego. Opóźnienie wynoszące nawet
0,01 sekundy może sprawić, że wybuch nastąpi w odległości co najmniej dziesiątki metrów od
obliczonego punktu wybuchu. Podczas zbliżania się pocisku rakietowego i antypocisku rakietowego
z prędkością względną wynoszącą 10 000 m/sek, błąd spowodowany opóźnieniem działania zapalnika
może wynieść 100 m, co przy ładunkach klasycznych powoduje, że pocisk rakietowy nie zostanie
zwalczony. Należy jeszcze podkreślić, że według założeń wybuch ładunku powinien nastąpić przed
głowicą zwalczanego pocisku rakietowego, ponieważ w przeciwnym razie wszystkie czynniki rażące
będą działały znacznie słabiej i w ciągu bardzo krótkiego czasu, bo pocisk rakietowy będzie przed nimi
„uciekał”.

Obok dokładności działania zapalnika kapitalne znaczenie w obronie przeciwlotniczej


i przeciwrakietowej ma zagadnienie naprowadzania na cel. Trafi, czy nie trafi nasz pocisk rakietowy?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy posłużyć się rachunkiem prawdopodobieństwa.

Na podstawie wartości prawdopodobieństwa trafienia można oceniać niezawodność obrony


przeciwlotniczej dlatego, że jeśli dla jakiegoś typu pocisku rakietowego prawdopodobieństwo
zniszczenia celu jest równe lub bliskie jedności, to przy strzale takim pociskiem cel zostanie
niezawodnie zniszczony.

Wartość prawdopodobieństwa zależy od wielu czynników: od samego pocisku rakietowego, jego


zapalnika, od dokładności jego naprowadzania, od prędkości oraz zasięgu lotu i od charakterystyki
celu, do którego prowadzi się strzelanie.

Jak podają źródła radzieckie23 dla międzykontynentalnych balistycznych pocisków rakietowych oraz
także dla pocisków rakietowych dalekiego zasięgu, prawdopodobieństwo strącenia pocisku przy
strzale jednym przeciwpociskiem, zgodnie z ostatnimi danymi amerykańskimi, jest bliskie 25%. Ta
wartość prawdopodobieństwa określona została na podstawie danych doświadczalnych rezultatów
wystrzelenia kilku dziesiątków pocisków rakietowych. Podczas wystrzelenia 28 kierowanych pocisków
rakietowych do celów powietrznych, tylko w 7 przypadkach było osiągnięte porażenie celu.

Prawdopodobieństwo P = 25% oznacza, że nie można spodziewać się rażenia celu podczas
wystrzelenia jednego tylko pocisku rakietowego, że prawdopodobieństwo chybienia, tzn. nierażenia
celu, jest równe 75% lub inaczej ¾. Dlatego do jednego celu należy przeprowadzić kilka wystrzałów.
Jeśli na przykład do jednego celu skieruje się dwa pociski rakietowe, to według zasad mnożenia
3 3 9
prawdopodobieństw otrzymujemy prawdopodobieństwo nierażenia celu, jako 4 • 4 = 16 Zatem
prawdopodobieństwo rażenia celu pierwszym lub drugim pociskiem rakietowym lub dwoma na raz
9 7
będzie równe 1 − 16 = 16 = 0,437. Takie prawdopodobieństwo jest jeszcze za małe. Amerykańscy
specjaliści wojskowi uważają, że rażenie celu jest wtedy skuteczne, gdy wartość
prawdopodobieństwa jest co najmniej 95-98%. Dla dziesięciu wystrzałów do jednego celu
prawdopodobieństwo otrzymania wszystkich dziesięciu chybień będzie równe ¾10 = 0,056, co
oznacza, że prawdopodobieństwo rażenia celu chociaż jednym trafieniem pocisku wynosi 0,944. Ta
wartość jest już bliska zaplanowanej. Dla czternastu wystrzałów kierowanych pocisków rakietowych
prawdopodobieństwo trafienia chociaż jednym pociskiem wynosi 0,982; natomiast dla 20
wystrzelonych pocisków - 0,999, czyli prawie równe jedności, co oznacza prawie pewność
zestrzelenia celu.

Jednak wystrzelenie do jednego celu aż dwudziestu naprowadzanych przeciwlotniczych pocisków


rakietowych i kierowanie ich lotem z jednego punktu dowodzenia jest zadaniem praktycznie
niewykonalnym. Dlatego wysiłki konstruktorów są skierowane na uzyskanie zwiększenia

23
I. I. Kiupar: Nawiedienije na cel zenitnych rakiet. Wojenizdat, Moskwa 1963.
efektywności działania każdego wystrzelonego kierowanego pocisku rakietowego. O tym, że zadanie
to nie jest łatwe, niech świadczy fakt, że w czasie II wojny światowej, a więc zaledwie dwadzieścia lat
temu, przed niemieckimi balistycznymi pociskami rakietowymi bliskiego zasięgu V-2 początkowo nie
było żadnej obrony. Alianci mogli jedynie bombardować zakłady produkujące podzespoły tego
pocisku, fabrykę montującą je lub wyrzutnie. A przecież pociski rakietowe V-2 dysponowały
prędkością „jedynie” około 100 km/min, a współczesne międzykontynentalne balistyczne pociski
rakietowe mają prędkość cztery razy większą. Niezależnie od utrudnienia zwalczania pocisków
rakietowych spowodowanego znacznie zwiększoną ich prędkością, do głosu dochodzi coraz bardziej
tzw. wojna radiowa, która polega na wytwarzaniu zakłóceń radiowych i na maskowaniu radiowym.
Jest to ważny czynnik, który obecnie coraz bardziej jest uwzględniany. Dlatego też gdy V-2 składał się
z około 25 000 elementów, to współczesny przeciwlotniczy pocisk rakietowy Wojska Polskiego składa
się z około 200 000 elementów. Takie skomplikowanie konstrukcji uczyniono celowo, ponieważ
niezależnie od zwiększenia prędkości pocisków i odpowiednio przeciwpocisków, każdy nadlatujący
cel musi zostać zniszczony, gdyż może przenosić głowicę jądrową.

Warto przytoczyć jeszcze parę liczb dotyczących prawdopodobieństwa trafień pocisków. Otóż na
podstawie statystyk II wojny światowej średni procent trafienia do celu wynosił dla artylerii (dużego
kalibru) 3,6%, dla torped około 15% i dla bomb lotniczych 7%. Natomiast dane, na które powołują się
W. Pietrow i A. Socziwko24 wykazują, że prawdopodobieństwo trafienia odrzutowego pocisku
kierowanego jest znacznie większe niż w innych rodzajach broni. Według danych zachodnich osiąga
ono wartość 46% i więcej, na przykład, prawdopodobieństwo rażenia celu, lecącego na wysokości
18 000 m, przez amerykański pocisk przeciwlotniczy Nike wynosi 65%. Natomiast
prawdopodobieństwo trafienia celu przez francuski pocisk kierowany przeciwczołgowy SS-10 ma
osiągać wartość 90%.

W celu zwiększenia skuteczności obrony przeciwlotniczej przeciwpociski mogą być wyposażone


w ładunki atomowe. Przy tego rodzaju przeciwpociskach zwalczanie pocisków rakietowych, czy grupy
samolotów, odbywałoby się już nie systemem pojedynkowym, tzn. że co najmniej jeden pocisk razi
jeden cel, lecz systemem ekranowym, co oznacza, że jeden wybuch nuklearny przeprowadzony
w atmosferze lub Kosmosie może zniszczyć jakąś dużą grupę celów. Według danych zachodnich
przewiduje się, że wybuch jądrowy o równoważniku trotylowym 1,5 ÷ 2 megaton TNT25 może
spowodować rażenie pocisków rakietowych w Kosmosie z odległości 5 kilometrów, a zniszczenie
poszczególnych elementów aparatury radioelektronicznej możliwe jest z odległości około 5 razy
większych.

Jak zmieniła się przy tym budowa zapalnika, może posłużyć poniższy przykład.

W celu eksplodowania bomby wodorowej należy przekazać jej silny impuls, ale już klasyczne
materiały tu nie wystarczają. Dlatego przewiduje się użycie następującego układu: zapalnik powoduje
detonację kilku oddzielnych ładunków wybuchowych, które wstrzeliwują w siebie, oddzielne do tej
pory, kawałki uranu, dzięki czemu zostanie przekroczona masa krytyczna i rozpocznie się atomowa
reakcja jądrowa. Eksplozja tej bomby atomowej umożliwia zaistnienie odpowiedniej temperatury
i ciśnienia dla wybuchu bomby wodorowej. Czyli można by powiedzieć, że w tym przypadku bomba
atomowa jest zapalnikiem dla bomby wodorowej.

W związku z rozporządzaniem przez ludność ogromnymi energiami oraz środkami zdolnymi do


przenoszenia ich na dowolne miejsca na kuli ziemskiej, istnieją obecnie plany walki również w

24
W. Pietrow i A. Socziwko: Kierowanie rakietami, Wydawnictwo MON, Warszawa 1965.
25
Skrót chemicznej nazwy trotylu - trójnitrotoluen.
Kosmosie; rozpatruje się możliwości zbudowania załogowych wojskowych statków kosmicznych, oraz
statków kosmicznych do zwalczania tych pierwszych. Poniżej kilka amerykańskich projektów,
przewidujących walkę w Kosmosie, które opracowywane są m. in. dzięki temu, że wraz z rozwojem
nauki i techniki maleje koszt wysłania w przestrzeń kosmiczną 1 kilograma satelity (tabl. 1). Koszt
wyniesienia na orbitę 1 kG ciężaru satelity jest dość istotnym czynnikiem, gdyż istnieje wówczas
potrzeba wysłania w przestrzeń kosmiczną konstrukcji o bardzo dużym ciężarze.

Program Bambi. Nazwę tę nadano w USA programowi budowy sztucznych satelitów Ziemi
przeznaczonych do walki z balistycznymi pociskami rakietowymi, atakując je z Kosmosu, na
początkowych odcinkach ich lotu. W ramach programu Bambi studiowane są dwa projekty.

Projekt SPAD przewiduje, że w przestrzeń okołoziemską zostanie wysłane kilka tysięcy sztucznych
satelitów Ziemi, z których każdy będzie uzbrojony w sześć pocisków przeciwrakietowych. Te satelity
będą mogły wykryć za pomocą promieniowania podczerwonego start pocisków rakietowych na Ziemi
i wyrzucić pociski przeciwrakietowe (z własnym napędem i układem samonaprowadzania) w kierunku
pocisków rakietowych nieprzyjaciela.

Drugi projekt RBS, przewiduje, że satelita nie wyrzuca pocisków przeciwrakietowych, lecz sam
naprowadza się na pocisk rakietowy przeciwnika. Przewiduje się dla tego projektu również
wyniesienie kilka tysięcy takich satelitów na różne orbity z tym, że każdy pocisk rakietowy
przeciwnika będzie mógł być zwalczany przez przynajmniej jednego satelitę.

Tabela 1

Nazwa rakiety Ciężar Ciężar Cena startu Cena wyprowadzenia Niezawodność


startowy użytkow [mil. dol.] 1 kG na orbitę o [%]
[T] y [kG] wysokości 450 km
Vanguard 10,2 11,0 3,0 484 000 27
Juno I 29,4 13,6 4,0 594 000 50
Scout 16,3 68,0 1,0 18 260 60
Thor-Agena B 52,2 566 5,5 8 360 90
Atlas-Agena B 125 2 270 8,5 4 180 88
Atlas-Centaur 132 3 850 10,0 2 860 88
Saturn 1 454 9 000 17,0/(25- 1 892 90
35)
Saturn 1 B 567 13 600 19,0(30- 1 320 90
40)
Saturn 5 2735 100 000 45,0(65- 550 90
100)
Ostatnie z wymienionych rakiet znajdują się w stadium badań lub opracowań, dlatego inne źródła
podają większe koszty — w nawiasach. Charakterystyczne jest, że koszt wyprowadzenia na orbitę
jednego kilograma satelity, ciągle się zmniejsza. Od pokaźnej kwoty prawie pół miliona dolarów cena
spadła do pół tysiąca dolarów. Ale to nie koniec. Specjaliści przewidują, że w latach 70-tych naszego
stulecia koszt wyniesienia 1 kG satelity zmniejszy się do sześćdziesięciu dolarów.

Natomiast do obrony przeciwsatelitarnej i przeciwkosmicznej przewidziane są inne projekty.

Projekt firmy Westinghouse przewiduje wyrzucanie w Kosmos przed podejrzanego satelitę


przeciwnika własnego satelity zwiadowczego, który byłby wyposażony w urządzenia
samonaprowadzające oraz w aparaturę rozpoznawania. Po zbliżeniu się satelitów, za pomocą
telewizyjnych urządzeń noktowizyjnych i aparatury radiometrycznej, następowałoby rozpoznanie
przeznaczenia satelity przeciwnika. Dane uzyskane z tego zwiadu będą przekazane natychmiast na
Ziemię, do ośrodka kontroli, w celu dokładniejszego ich zbadania i przeanalizowania oraz podjęcia
decyzji. Po wykonaniu rozpoznania satelita zwiadowczy wyhamuje swoją prędkość i wchodząc
w gęste warstwy atmosfery spłonie, aby nie utrudniać zadania kontrolowania przestrzeni kosmicznej.

Projekt firmy RCA pod nazwą Saint przewiduje wyposażenie satelity nie tylko w środki wykrywania
i rozpoznawania, ale także i w środki służące do zniszczenia wojskowych statków kosmicznych
przeciwnika.

Następne projekty dotyczą budowy załogowych satelitów wojskowych. M. in. przewiduje się
utrzymywanie równocześnie w powietrzu 12 eskadr po 12 satelitów na różnych orbitach.

Należy tutaj jeszcze raz podkreślić zbrodniczość tych planów, gdyż utrzymywanie w przestrzeni
kosmicznej satelitów wyposażonych w bomby z ładunkiem nuklearnym będzie stanowiło olbrzymie
niebezpieczeństwo dla wszystkich ludzi żyjących na kuli ziemskiej, ponieważ w każdej chwili może
jakiś automat się zepsuć lub zawieść łączność radiowa i może nastąpić wybuch o nieobliczalnych
wprost skutkach.

***

Do tej pory były omawiane środki walki posługujące się konwencjonalnymi pociskami. Były to ciała
materialnie przenoszone z jednego miejsca do drugiego. Na początku - kamienie i kłody drewniane,
potem pełnolane kule żeliwne, których działanie niszczące było spowodowane przez ich energię
kinetyczną. Gdy wewnątrz pocisku umieszczono ładunek wybuchowy inicjowany przez zapalnik, to do
energii kinetycznej, działającej niszczycielsko na cel, doszła jeszcze energia chemiczna, zawarta
w pocisku. Powstały różne typy pocisków, jak burzące, odłamkowe, zapalające itd. W czasach nam
współczesnych doszła jeszcze jedna forma energii - energia jądrowa, wyzwalana przy reakcjach
nuklearnych. A następny etap zbrojeń może doprowadzić do wyeliminowania zapalnika, ponieważ
historia walk wkracza już do drugiego etapu, kiedy to na odległość będzie przenoszona sama tylko
energia bez nośnika materialnego. Etapem przejściowym jest chyba bomba atomowa, w której
zawarta energia nuklearna, wyzwalana w miejscu upadku bomby, jest niewspółmiernie duża do
ciężaru samej bomby. Dlatego wojskowi posługują się tzw. równoważnikiem trotylowym,
określającym moc bomby atomowej. Liczba ta dla danej bomby wskazuje, ile trzeba by zdetonować
trotylu, aby uzyskać taki sam skutek. Liczby te są olbrzymie, gdyż mówi się o ładunkach jądrowych,
mających równoważnik trotylowy rzędu tysięcy czy milionów ton trotylu, podczas gdy same bomby
mają o wiele, wiele mniejszy ciężar - mogą być przewożone na samolotach.

W poszukiwaniu innych możliwości rażenia pocisków rakietowych przeciwnika badacze zwrócili swoją
uwagę na różnorodnych metodach takich, jak stosowanie niewielkich cząstek ciał stałych, poprzez
emitowanie samej energii, a nawet użycie cząstek antymaterii.

Cząstki ciał stałych, swego rodzaju ziarna śrutu lub odłamki, badano poprzez nadawanie im ogromnej
prędkości i „ostrzeliwanie” specjalnych tarcz, wychodząc z założenia, że pomimo niewielkiej masy
cząstek ich energia kinetyczna będzie duża. Jeżeli na przykład ciężar cząstki wynosi 1 G, a jej prędkość
względna wynosi 10 000 m/sek, energia kinetyczna w chwili zderzenia jest równa 5000 kGm. Dla
porównania, przytoczymy, za fachową literaturą wojskową, że w celu obezwładnienia pojedynczego
żołnierza, odłamek powinien mieć w chwili uderzenia energię kinetyczną rzędu 10 kGm przy
odpowiednim ciężarze samego odłamka; podobnie w celu uszkodzenia czułych części samolotu
wymagana jest energia kinetyczna o wartości 75-100 kGm.
Mając tak olbrzymią energię, małe cząstki są w stanie przebić na wylot pocisk rakietowy, uszkodzić
zapalnik czy spowodować jego przedwczesne działanie. Natomiast w przypadku, gdyby cząstka nie
przebiła pocisku rakietowego, cała jej energia przy zderzeniu ulegnie zamianie: część energii zostanie
zużyta na zniszczenie samej cząstki materiału pocisku rakietowego w okolicy punktu zderzenia, część
- zamieni się w ciepło, a pozostała część energii wywoła drgania sprężyste materiału pocisku.
Wszystkie te czynniki mogą spowodować zniszczenie pocisku rakietowego podczas jego późniejszego
lotu w gęstych warstwach atmosfery.

Opisane wyżej działanie cząstek ciał stałych może się odnosić również i do gazów, które przecież
składają się z cząsteczek i atomów. Przy przelocie pocisku rakietowego z dużą prędkością przez
atmosferę, na powierzchni pocisku wydziela się duża ilość energii, zatem gdyby wprowadzić do
atmosfery specjalne gazy lub inne „skażające” środki, niektórzy badacze sądzą, ze wówczas wzmocni
się przekazywanie ciepła do głowicy pocisku rakietowego i będzie on mógł być w ten sposób
zniszczony. Przypuszcza się, że do tego celu można będzie stosować na przykład słabo jonizujące
gazy.

Niektórzy także sądzą, że plazma, tj. silnie zjonizowany gaz, którego cząstki mają dużą energię,
mogłaby być również „śmiercionośnym” środkiem walki z pociskami rakietowymi. Jednak dotychczas
nie opracowano praktycznego sposobu przekazywania i przenoszenia plazmy ku pociskom
rakietowym.

Rozpatrywano również możliwość zastosowania do walki z pociskami rakietowymi różnego rodzaju


pól, jak np. grawitacyjne, elektryczne, magnetyczne. Na razie prace prowadzone w tym kierunku nie
dały zadowalających wyników.

Przewiduje się, że kolejnym środkiem walki staną się promienie o dużej energii, rozprzestrzeniające
się z prędkością światła lub jej bliską. Jednak problemy związane z wytwarzaniem, wysyłaniem i
skupianiem takich promieni są bardzo złożone i na razie nie rozwiązane. W prasie zachodniej
mówiono swego czasu o jednej z odmian tej metody, dotyczącej strumieni antycząsteczek. Jednak
ten czysto teoretyczny sposób uznano za nieskuteczny, chociaż Amerykanie tłumaczyli to po prostu
niedostatecznym poziomem współczesnej wiedzy.

Natomiast uwagę wojskowych przyciągnął wynaleziony w 1960 r. przez amerykańskiego fizyka


Theodora H. Maimanna - laser26, czyli kwantowy wzmacniacz światła. Wiązka światła laserowego jest
10 tysięcy razy bardziej skoncentrowana niż smuga światła najlepszego reflektora przeciwlotniczego.
Równocześnie promienie laserowe są tak intensywne, że mogą wywołać krótkotrwałe,
powierzchniowe nagrzewanie opromieniowanych ciał nawet do temperatury większej od
temperatury powierzchni Słońca.

Dotychczasowe próby z laserami wykazały ich wprost fantastyczne możliwości. Silna wiązka światła
laserowego już obecnie w ciągu jednej milionowej części sekundy przebija otwór nie tylko w blaszce
stalowej, ale i w bardzo twardych materiałach. W jednym z doświadczeń na drodze promienia lasera
średniej mocy ustawiono zahartowaną żyletkę. Dosłownie w mgnieniu oka pojawił się w niej otwór
o średnicy około 2 mm. Następnie na drodze promienia ustawiono 10 żyletek i wiązka laserowa
wszystkie je przebiła. Przeprowadzono także próby z diamentem. Okazało się, że promień lasera,
skupiony w soczewce i skierowany na diament w ciągu 0,0002 sekundy wykonuje w nim otwór;
powstała przy tym temperatura wynosi 5500°C, czyli prawie tyle co na powierzchni Słońca.

26
Budowę własności i zastosowanie laserów Czytelnik znajdzie w książce H. Klejmana pt. Masery i lasery,
wydanej w 1965 r. przez Wyd. MON.
Na podstawie powyższych i innych doświadczeń, niektórzy specjaliści sądzą, że kwantowe
wzmacniacze światła znajdą w wojsku zastosowanie nie tylko do celów łączności i lokacji, ale również
jako broń. Dlatego prasa amerykańska głośno mówi o możliwości zbudowania broni radiacyjnej,
wysyłającej „promienie śmierci”.

Rysunek 71 Schemat obrony przeciwrakietowej wykorzystującej lasery: 1 - stanowisko dowodzenia; 2 - linie łączności: 3 -
źródło zasilania; 4 - radiolokator; 5 - cel; 6 - lokator laserowy, dający dokładne współrzędne celu; 7 - laser dużej mocy; 8 -
skupiona wiązka promieni laserowych

Szczególnie duże znaczenie według ich zdania laser będzie miał w obronie przeciwrakietowej (rys.
71). W USA powstał nawet specjalny termin - „broń X”. Nowa broń ma tę przewagę nad innymi
systemami obrony przeciwrakietowej, że jest znacznie tańsza. Oprócz tego prędkość promieni
laserowych jest równa prędkości rozchodzenia się światła, a więc prawie 300 tysięcy kilometrów na
sekundę, dzięki czemu wiązka z generatora kwantowego osiąga cel momentalnie. Odpada w związku
z tym konieczność stosowania skomplikowanych układów liczących, określających tor celu i tor
antypocisku rakietowego.

Ale przy tych zaletach są także i wady. Podczas promieniowania w pobliżu powierzchni Ziemi, a więc
w atmosferze, promieniowanie widzialne i podczerwone ulega tłumieniu, szczególnie silnemu
podczas mgły, deszczu itp. Aby pokonać tę trudność, planuje się zainstalowanie generatorów
kwantowych na sztucznych satelitach umieszczonych na orbitach okołoziemskich i kierowanych z
Ziemi, co znacznie rozszerzy ich zasięg działania. Są to jednak na razie tylko projekty, ale zapewne
możliwe w przyszłości do realizowania.

A naziemne próby tej broni trwają. Jak podawała w zeszłym roku prasa codzienna, jedna z firm
amerykańskich skonstruowała „laserowy karabin” o donośności 300 m. Natomiast na początku tego
roku ukazała się w prasie wzmianka o próbach zastosowania „laserowego karabinu” do zapalania
zbiorników paliwa w czołgach, samochodach opancerzonych itp. Jednak podczas prób promienie
laserowe nie tylko nie były w stanie przebić pancerza czołgu z odległości 1,5 km, ale także nie mogły
z tej odległości zapalić materiałów łatwopalnych. Ale można z tej odległości przecież porazić wzrok
istot żywych zarówno światłem bezpośrednim, jak i odbitym.

Tym niemniej niektórzy specjaliści zachodni przepowiadają powstanie i rozwój „broni X”, dzięki której
można będzie z odległości zapalić zbiorniki z paliwem czołgów, odcinać skrzydło samolotu w czasie
jego lotu, oślepiać żołnierzy nieprzyjaciela itd., itd.

Jest to tym smutniejsze, że laser może przecież znaleźć bardzo szerokie zastosowanie pokojowe
w takich dziedzinach jak medycyna, łączność, lokacja, geodezja, spawalnictwo, obróbka metali
trudnotopliwych i wielu, wielu innych. Zresztą podobnie sprawa przedstawia się i z innymi
wynalazkami technicznymi, które zamiast do budowania wykorzystywane są do niszczenia.
Literatura

T. Burakowski, J. Giziński, A. Sala: Podczerwień i jej zastosowanie. Wyd. MON, Warszawa 1963.

A. Dorofiejew: Wrywatieli rakiet. Wojenizdat, Moskwa 1963.

S. Hornung: Podstawy konstrukcji zapalników. Politechnika Warszawska, Warszawa 1961.

L. Karłow, E. Szoszkow: Gidroakustika w wojennom diele. Wojenizdat, Moskwa 1963.

W. Kiesshauer: Verbesserung und Weiterentwicklung der Artilleriezünder. „Militärtechnik” nr 10/64.

N. Nikołajew: Rakieta kontra rakieta. Wyd. MON, Warszawa 1965.

I. Pietrow: Miniatiurnyje radioustrojstwa. Wojenizdat, Moskwa 1961.

W. Pietrow i A. Socziwko: Uprawlenije rakietami. Wojenizdat, Moskwa 1963.

Polska sztuka wojenna w czasach Odrodzenia. Wyd. MON, Warszawa 1955.

W. Siniak: Elektroniczne maszyny liczące, zastosowania wojskowe. Wyd. MON, Warszawa 1964.

B. Słuczewski: Radiolokacja - zasady - zastosowania. Wyd. MON, Warszawa 1964.

W. Stutz: Schiesslehre. Birkhäuser Verlag, Bazylea - Stuttgart 1959.

Q. Tretiakow: Amunicja artyleryjska. Wyd. MON, Warszawa 1954.

B. Witkowski: Co to jest mikrominiaturyzacja. „Problemy” nr 2/65.

Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej. Wyd. MON, Warszawa 1960.

Zbiorowe: Z zagadnień techniki wojennej. Wyd. MON, Warszawa 1960.


Opiniodawca: Mgr inż. STANISŁAW KLUS
Redaktorzy: ZOFIA SOSNOWSKA JERZY DOMAŃSKI
Obwolutę projektował: JERZY SOWIŃSKI
Redaktor techniczny: MARIA BRASZCZYK
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1965. Wydanie I.
Nakład 3.280 egz. Objętość: 7,48 ark. wyd., 9,75 ark. druk. Papier druk. sat. kl. V, 65 g, 82X X104 cm z Fabryki Celulozy i Papieru im. J.
Dąbrowskiego w Kluczach. Oddano do składania 20.V.1965 r. Druk ukończono w październiku 1965 r. Druk. Wojskowa Drukarnia w Łodzi.
Zam. nr 1060
E-91
Cena zł 9.-

You might also like