You are on page 1of 139

Gorce dni

Gustaw Alef-Bolkowiak

Pamici towarzyszy broni polegych w walce oraz moich rodzicw i sistr zamordowanych przez
hitlerowskiego okupanta wspomnienia te powicam

Spis treci
I. Pierwsze kroki ....................................................................................................................................... 2
II. Warszawa - Prawa Podmiejska .......................................................................................................... 23
III. Na Lubelszczynie ............................................................................................................................. 28
IV. W lasach parczewskich ..................................................................................................................... 44
V. Za Bugiem .......................................................................................................................................... 57
VI. Powrt .............................................................................................................................................. 68
VII. Oddzia specjalny AL ........................................................................................................................ 81
VIII. Razem na Niemca ........................................................................................................................... 87
IX. Bez Anatola ................................................................................................................................. 102
X. Lublin, Otwock, Praga ...................................................................................................................... 110
Mapa.................................................................................................................................................... 119
Ilustracje .............................................................................................................................................. 120

I. Pierwsze kroki
Rozkaz Sztabu Gwnego Gwardii Ludowej z 15 maja 1942 roku, wydany w zwizku z wymarszem
w pole pierwszego oddziau partyzanckiego Gwardii Ludowej pod dowdztwem Maego Franka
(Franciszka Zubrzyckiego), wytrci mnie z rwnowagi.
W pami wryy mi si zwaszcza kocowe sowa rozkazu:

Dziaajcie miao i bezwzgldnie. Mcijcie na wrogu kad jego podo popenion na


polskiej ziemi.
Bezporedni nasz rezerw i zapleczem jest cay Nard Polski, jest kady uczciwy Polak
spotkany na drodze Waszej walki. Idcie zgodnie do walki z kadym, kto jej szczerze pragnie.
Nie jestecie ostatni. Za Wami pjd setki i tysice...
Rwaem si do lasu, do partyzantki. Praca organizacyjna, ktr w owym czasie wykonywaem, ju mi
nie wystarczaa. Pragnem bezporedniej walki.
Byem mody, silny i wysportowany. Nie mogem usiedzie w miejscu. Na prno Krystyna (Krystyna
Kowalska) i Janek (Jakub Drejer) tumaczyli, e przygotowywanie kadr do partyzantki - czym si
w tym okresie zajmowaem jako dowdca dzielnicy Gwardii Ludowej - jest nie mniej wane ni
bezporednia walka, e moja praca organizacyjna przynosi wicej korzyci Ruchowi ni mj
bezporedni udzia w partyzantce. Rozumiaem, zgadzaem si nawet z nimi, ale mimo to wci
w rozmowach wracaem do swego. Chc i do lasu, do oddziau.
Wreszcie Krystyna obiecaa, e skontaktuje mnie z Frankiem (Franciszek Jwiak - Witold),
ktry zadecyduje, czy mam pozosta przy pracy organizacyjnej, czy te pj do partyzantki.
Z niecierpliwoci oczekiwaem tego spotkania.
Mieszkaem w tym czasie w Warszawie przy ulicy Chocimskiej 27, w oficynie, na czwartym pitrze.
Mieszkanie skadao si z dwch pokoi w ukadzie amfiladowym, maego korytarzyka i kuchenki.
Dziwne to byo mieszkanie - peno w nim blankietw, kenkart, metryk, wiadectw lubu i zgonu,
odcinkw meldunkowych, pieczci i rnego rodzaju papieru. Znajdowa si tam rwnie i may
arsenalik broni - kilka pistoletw, granaty i amunicja, ktre suyy czonkom centralnej grupy
specjalnej Gwardii Ludowej (oddzia im. Waryskiego) do wykonywania akcji bojowych.
Gospodarzem tego mieszkania by Heniek (Henryk Kotlicki) byy kapepowiec i byy wizie Berezy
Kartuskiej. Z polecenia Komitetu Warszawskiego PPR wielokrotnie przekracza z naraeniem ycia
bramy getta, przewoc dla kierownictwa partyjnego getta instrukcje, materiay informacyjne, pras
i bro.
W lipcu 1942 roku Heniek przekaza bojowcom getta pistolet, z ktrego pad pierwszy strza
w getcie warszawskim, strza, ktry by jakby zapowiedzi powstania w kwietniu 1943 roku. Bojowcy
ydowscy, czonkowie organizacji bojowej bloku antyfaszystowskiego, ktrego organizatorami
i przywdcami byli komunici Stary (Jzef Lewartowski) i Andrzej Szmidt (Pinkus Kartin), dokonali
zamachu na wczesnego komendanta policji ydowskiej w getcie, pukownika Szeryskiego, byego
nadinspektora policji pastwowej, strzelajc do niego z tego wanie pistoletu.
Heniek peni w tym czasie rwnoczenie funkcje sekretarza PPR dzielnicy Starwka oraz
kierownika paszportwki Sztabu Gwnego Gwardii Ludowej. Zdobywa, a czstokro sam z du
precyzj wykonywa faszywe dokumenty dla naszych dziaaczy i partyzantw. Midzy innymi i ja
otrzymaem od niego wspaniale wykonan kenkart oraz wiadectwo pracy w zakadach
samochodowych Opla.
ona Heka, Halina, moda lekarka, bya wsppracowniczk suby sanitarnej GL.
Chocimska 27 bya terenem spotka wielu dziaaczy PPR i partyzantw. Dla gwardzistw drzwi tego
prawdziwie partyzanckiego mieszkania zawsze stay otworem. Wystarczyo zapuka w umwiony
sposb: trzy szybko po sobie nastpujce uderzenia, potem krtka przerwa i znw dwa uderzenia,
aby drzwi si otwary i ciepo domowego, rodzinnego ogniska ogarno przybysza, czstokro

wygodniaego, zzibnitego i chorego. Znajdowa on tam pomoc, uatwienie w nawizaniu


utraconego kontaktu organizacyjnego, rad, straw i opiek lekarsk. Na Chocimskiej 27 czsto
zostawiano zdobyt w akcjach bro, pienidze czy dokumenty.
W listopadzie 1942 roku przeprowadzono brawurow akcj na KKO, podczas ktrej centralna grupa
specjalna GL pod dowdztwem Wiktora (Jan Strzeszewski) odebraa milion zotych kontrybucji
naoonej przez hitlerowcw na ludno Warszawy. Cz tych pienidzy bezporednio po akcji
zawdrowaa rwnie na Chocimsk 27.
Mieszkanie to byo czsto schronieniem dla towarzyszy ydowskich, uciekinierw z getta, dopki nie
znaleli innego pomieszczenia.
Heniek z racji swoich funkcji spotyka si czsto z czonkami kierownictwa GL. On te przynis mi
dobr wiadomo. Na Chocimsk ma przyj Franek. Nareszcie rozstrzygnie si mj los.
Franek by wwczas szefem Sztabu Gwnego Gwardii Ludowej, cieszy si wielk popularnoci
i szacunkiem wrd naszych dziaaczy. Szczeglnie ubiany by przez bra partyzanck, ktra nazywaa
go Ojcem.
Wiedziaem, e jest to stary, dowiadczony dziaacz kapepowski, byy wieloletni wizie sanacyjny
i byy wizie obozu w Berezie Kartuskiej. Oczekiwaem tego spotkania ze zrozumia trem.
Nie wiem, dlaczego wyobraaem sobie Franka jako postawnego, dobrze zbudowanego mczyzn.
Tote w pierwszej chwili bardzo byem rozczarowany, gdy ujrzaem przed sob szczupego mczyzn
lat okoo czterdziestu piciu z dobrotliwym umiechem i w okularach. Mia na sobie wytarte ciemne
ubranie i wyglda jak robotnik, ktry dopiero co odszed od maszyny fabrycznej po wyczerpujcej
pracy. W myli szukaem argumentw, ktre miayby przemwi za moim pjciem do lasu. Od razu
te po przywitaniu zaczem gorczkowo przedstawia swoj prob.
Franek zdj okulary i czyszczc szka chusteczk spoglda na mnie dobrotliwie, cho zarazem
ironicznie. Zdetonowany milczeniem Franka przerwaem i spojrzaem na niego pytajco, ale ten
machn rk.
- Mw, mw dalej! - powiedzia.
Z anielsk cierpliwoci wysucha mnie do koca, nie przerywajc ani razu. Zauwayem, e
spojrzenie jego stao si cieplejsze.
- Widzisz Bolek - powiedzia spokojnie - partia potrzebuje ludzi nie tylko w partyzantce, moe
w wikszym jeszcze stopniu potrzeba nam dowiadczonych organizatorw i propagandzistw. Masz
ju troch dowiadczenia w tej dziedzinie, jak mi wiadomo, umiesz si dogada z ludmi, a to bardzo
wane. Wydaje mi si, e lepiej bdzie, jeli jednak zostaniesz przy robocie organizacyjnej, wicej
korzyci przyniesiesz sprawie. Skierujemy ciebie do Pruszkowa, bdziesz wspdziaa ze sztabem
Okrgu. Wic co, zgoda? - zapyta. Ujrzawszy za cie wyranego zawodu na mojej twarzy, doda
troch jakby rozczarowany:
- No c, zmusza ciebie nie bdziemy. Trzeba bdzie co z tob zrobi. Upare si wida, a upr to
niedobra cecha. Komunista winien zdawa sobie spraw z wanoci kadego zadania, jakie wypenia,
a nie grymasi jak rozhisteryzowana panna. Czekaj na odpowied, naradz si z towarzyszami. Dam ci
za porednictwem Krystyny zna o decyzji.
Poegna si ze mn, poklepa po ramieniu i wyszed, rzucajc na odchodnym sowa, ktre mnie
szalenie uradoway:

- Tylko pamitaj, nie zblamuj si w lesie!


Po trzech dniach Krystyna przyniosa mi dobr nowin. Zostaem mianowany zastpc dowdcy
oddziau partyzanckiego.
Rado moja nie miaa granic. Wreszcie osignem to, o czym marzyem od chwili, gdy dowiedziaem
si o wymarszu w pole pierwszego oddziau Gwardii Ludowej.
Zasig dziaania mojego oddziau mia obejmowa podmiejskie tereny Warszawy, lece po lewej
stronie Wisy i podlegajce organizacyjnie dowdztwu Okrgu Warszawa - Lewa Podmiejska.
Dowdc Okrgu w tym czasie by Czarny Antek (Antoni Grabowski). Oddzia waciwie znajdowa
si w stadium organizacji i na swoim koncie nie mia jeszcze adnych akcji bojowych. Fakt ten nie
zmniejszy mojego entuzjazmu. Starczy i dla nas okazji do koca wojny - pomylaem sobie.
Do oddziau skierowano oprcz mnie dwunastu modych absolwentw tzw. szkoy partyzanckiej,
ktr z ramienia Sztabu Gwnego GL prowadzi Wojtek (Janusz Zarzycki), popularnie w koach
gwardzistw zwany rektorem akademii partyzanckiej. Dowdc za oddziau mianowany zosta
Wilk (Jzef Roglski). Wilka osobicie nie znaem, ale duo o nim syszaem. Bra ju udzia
w wielu akcjach bojowych, opisanych w Gwardzicie, organie Sztabu Gwnego GL. Za bojow
postaw i bohaterstwo Wilk zosta mianowany oficerem GL oraz otrzyma najwysze w owym
czasie odznaczenie GL, pochwa I stopnia.

Bya pierwsza poowa sierpnia. Z niecierpliwoci oczekiwaem zetknicia si z Wilkiem, no


i oczywicie rozpoczcia swojej dziaalnoci partyzanckiej. Wreszcie oczekiwany dzie nadszed. Z
Wilkiem miaem si spotka we Wochach pod Warszaw. Punkt spotkania: przystanek kolejki EKD,
skd o godzinie szstej rano mielimy wyruszy na miejsce zbirki oddziau.
Wobec tego, e nie znalimy si, dla uniknicia nieporozumie pierwsze nasze spotkanie miao si
odby w obecnoci znajcego nas obu sekretarza Okrgu Warszawa - Lewa Podmiejska Andrzeja
(Andrzej Piwiski).
Przed wyjazdem, gdy egnaem si z przyjacimi, rzucio mi si w oczy ndzne, nawet jak na stosunki
okupacyjne, ubranie Wieka (Wiesaw Sobierajski).
Marnie ubrany Wiesiek zostawa na robocie organizacyjnej w Warszawie, ja za odchodziem do
lasu niczym elegancki mieszczuch i miaem na sobie prawie nowe szare ubranie mego szwagra.
Niedugo si namylaem.
- Zdejmuj spodnie, chopie - zwrciem si do Wieka - zamieniamy si ubraniami.
Wiesiek pocztkowo nie chcia si zgodzi, mwic, e mu dobrze we wasnych ciuchach. Zaczem
go przekonywa, przyczyli si do mnie Heniek i Krystyna. Wreszcie si zgodzi.
Obydwaj zyskalimy na tej zamianie. On wyglda elegancko, a ja, gdy woyem jeszcze maciejwk,
upodobniem si do chopa spod Warszawy.
Wieczorem wyjechaem do Woch. Przenocowa tam miaem u Jagiey, waciciela maej kawiarenki,
towarzysza partyjnego.
Na miejsce przyjechaem w przeddzie spotkania, ostatnim przed godzin policyjn pocigiem z
Warszawy.

Kt, kto przey koszmarne lata okupacyjne, nie pamita penej napicia, podniecenia, popiechu
i lku atmosfery ostatnich chwil przed nadejciem godziny policyjnej. Tak byo i tym razem. Pocig z
Warszawy wyrzuci ze swego wntrza wraz ze mn tum ludzi zdenerwowanych, spieszcych do
domu, aby nie natkn si na znienawidzony patrol hitlerowski. Mnie szczeglnie zaleao na
unikniciu tego spotkania, byem bowiem obadowany bibu przeznaczon dla oczekujcych na ni
z niecierpliwoci czonkw oddziau oraz terenowych organizacji partyjnych i Gwardii Ludowej.
Woch nie znaem, nie wiedziaem te, gdzie si znajduje kawiarenka Jagiey. Chwileczk staem
bezradny, czasu jednak na bdzenie nie byo, zdecydowaem si wic zapyta przechodzce obok
mnie i wyranie spieszce si dwie kobiety. Gdy wymieniem nazwisko waciciela kawiarni, kobiety
na moment zatrzymay si zaskoczone. Jedna z nich, starsza, przygldajc mi si bacznie zapytaa:
- Po co pan tak pno wybiera si do kawiarni, przecie jest ju na pewno zamknita?
Zdetonowany - na og podczas okupacji tego rodzaju pyta nie zadawano przygodnym rozmwcom na poczekaniu wymyliem jak najbardziej, jak mi si wydawao, prawdopodobn bujd.
Powiedziaem, e jestem bliskim krewnym Jagiey i przyjechaem do niego w odwiedziny. Kobiety
owiadczyy, e id w tym samym kierunku i gotowe s wskaza mi drog.
Przez kilka minut szlimy w milczeniu. W pewnej chwili modsza kobieta zacza si interesowa
stopniem mojego pokrewiestwa z Jagie, pytaa, skd pochodz itd. Nie pozostao mi nic innego,
jak brn dalej. Szybko skojarzyem nazwisko Jagiey z Wileszczyzn i odpowiedziaem, e ja i moja
rodzina pochodzimy z Wileszczyzny, stamtd rwnie pochodzi mj kuzyn Jagieo. Widocznie
odpowied ta zadowolia je, bo ju do samej kawiarni nie zadaway mi pyta.
Gdy przybylimy na miejsce, lokal by ju zamknity, ale ku mojemu zdziwieniu starsza z kobiet wyja
klucz z torebki i otwierajc drzwi zaprosia mnie do wntrza mieszkania. Trzeba trafu, e moimi
przewodniczkami byy ona i crka Jagiey, ktre przypadkowo wrciy z Warszawy tym samym co ja
pocigiem.
Jagieo, uprzedzony przez Andrzeja o moim przyjedzie, przyj mnie bardzo serdecznie.
Podczas wsplnej kolacji dugi czas mielimy si z kuzyna z Wileszczyzny. Jak si bowiem okazao,
skojarzenia moje nie byy zbyt trafne. Jagieo ani nie pochodzi z Wileszczyzny, ani nie mia tam
adnych krewnych, a ona Jagiey owiadczya, e po tej odpowiedzi od razu si zorientowaa
w charakterze mojej wizyty i dlatego przestaa mi zadawa pytania. Z dalszej oywionej rozmowy
dowiedziaem si, e caa rodzina wsppracuje czynnie z Gwardi Ludow i Polsk Parti Robotnicz i
e ju niejeden tego rodzaju krewny przechodzi przez ich gocinne progi.
Byo ju pno, naleao uda si na spoczynek. Dugo nie mogem zasn. Przewracaem si z boku
na bok, oczekujc z niecierpliwoci ranka, ktry mia zapocztkowa moje ycie chopca z lasu.
Nareszcie godzina pita. Szybko, prawie bezszelestnie, umyem si i ubraem, chcc niepostrzeenie
wymkn si z mieszkania gocinnych gospodarzy, aby nie naraa ich na czstowanie mnie
niadaniem i uszczuplenie skpych okupacyjnych zapasw ywnoci. Zamiar mj spali jednak na
panewce. Gdy zszedem na d - spaem bowiem na piterku - caa rodzina si krztaa, a st by ju
nakryty. Nie chciaem urazi ich odmow, tote wraz z nimi usiadem do skromnego niadania.
Jeszcze raz poczuem ciepo rodzinne, wydawao mi si, e znajduj si w otoczeniu najbliszych mi
ludzi, przypominao mi to dom, ktry kilka lat temu opuciem. Ze szczegln moc odczuem, jak
silne s wizy czce ludzi zwizanych wspln ide. Przecie wczoraj Jagiew zupenie nie znaem,

a dzi opuszczam ich z alem, jak najblisz rodzin. Ale czas nagli, poegnaem si i wyruszyem na
miejsce spotkania.
Tym razem nie miaem ju trudnoci ze znalezieniem drogi. Przystanek EKD - umwione miejsce
spotkania - znajdowa si o kilka krokw od kawiarenki. Andrzej z Wilkiem czekali ju na mnie.
Przywitalimy si jak starzy znajomi. Wilk umiechn si porozumiewawczo, widocznie Andrzej
zdy ju mu co o mnie opowiedzie. Z miejsca poczuem sympati do Wilka. Wysoki, czarny,
z maym wsikiem, o niebieskich agodnych oczach i marzycielskim wyrazie twarzy, nieco
przygarbiony, przypomina raczej nauczyciela, wychowawc ni dowiadczonego i obytego w walce
partyzanta.
Po chwili poegnaem si z Andrzejem i wsiedlimy do wagonu. Wilk poinformowa mnie
przedtem, e jedziemy do miejscowoci za Mogielnic, gdzie bdzie nas oczekiwa Janek.
O szczegy nie pytaem.
Ca drog odbylimy milczc, kady zatopiony w swoich mylach. Jako nie mogem si opdzi od
wspomnienia o ostatniej rozmowie z Frankiem, ktra zadecydowaa o skierowaniu mnie do
oddziau partyzanckiego. Potem przed oczyma przesuway mi si twarze towarzyszy, ktrych
poegnaem, z ktrymi tak si zyem i ktrych, kto wie, kiedy i czy w ogle jeszcze zobacz.
Wreszcie dojechalimy do miejsca przeznaczenia. Na stacji oczekiwa nas Janek, mody, kipicy
zdrowiem i yciem osiemnastoletni gwardzista. Ucieszony wyranie naszym przybyciem, podszed,
a waciwie podbieg do nas, i ucisnwszy nam mocno rce z zaciekawieniem spojrza na mnie.
Widocznie wzbudziem w nim zaufanie, zacz bowiem z modziecz niecierpliwoci opowiada
o wykonanych przez siebie zadaniach, zleconych mu uprzednio przez Wilka. Szlimy w kierunku
kolonii odlegej o blisko dwa kilometry od stacji. Z zainteresowaniem przysuchiwaem si temu, co
mwi Janek. W chaupie brata Janka zostaa zmagazynowana bro. A wic mamy ju bro.
Liczby podawane przez Janka oszoomiy mnie: dwadziecia trzy karabiny, w tym trzy kbk
i dwadziecia kadwek. Spojrzaem na Wilka z podziwem. Skd on wytrzasn tyle broni i co to
u licha za kadwki? Znaem do dobrze okupacyjny argon wojskowy, ale pierwszy raz zetknem
si z tak dziwn nazw broni.
W odpowiedzi na moje pytanie Wilk umiechn si tajemniczo. - Zobaczysz na miejscu odpowiedzia. - Jak z ludmi? - zwrci si do Janka.
- Absolwenci s rozmieszczeni w stodoach u towarzyszy - raportowa Janek. - Na dzi wieczr jest
wyznaczona zbirka. Maj si stawi absolwenci i omiu nowych kandydatw z miejscowych
organizacji Gwardii Ludowej.
Wilk z zadowoleniem poklepa go po ramieniu.
Gdy przybylimy na miejsce, Wilk zwrci si do Janka:
- Zaprowad nas do arsenau, pokaemy towarzyszowi Bolkowi nasze kadwki.
Weszlimy do stodoy. Janek rozsun deski w pododze i zacz wyjmowa bro oddziau. Jakie byo
moje zdziwienie i rozczarowanie, gdy spod podogi ukazay si drewniane karabiny.
- Oto nasze kadwki - z dum pokaza mi je Janek. Jego pucoowata twarz rozcigna si
w szerokim umiechu. Widzc mj pytajcy wzrok wyjani, e makiety te suy nam bd dopty,
dopki nie zdobdziemy na nieprzyjacielu broni.

Podczas nocnych przemarszw i akcji kadwki mog by wzite za prawdziwe karabiny.


Nieprzyjaciel bdzie przekonany, e oddzia jest silnie uzbrojony, co nie zostanie bez wpywu na jego
zachowanie si.
Jako nie wyobraaem sobie, jak mona walczy drewnianymi karabinami z wrogiem uzbrojonym w
bro paln. Nurtujce mnie wtpliwoci wypowiedziaem gono.
- Zobaczysz - odpowiedzia z agodnym umiechem Wilk - bdziemy na pewno z wdzicznoci
wspominali nasze kadwki. A zreszt mamy jeszcze trzy prawdziwe karabiny, jeden pistolet
i kilkanacie granatw, wprawdzie wasnej roboty, niepodlegociowce z bakelitu, ale stracha mog
napdzi.
Ta ostatnia informacja troch mnie uspokoia. Cay dzie spdzilimy w stodole, unikajc wyjcia na
dwr, aby nie zdekonspirowa wobec ssiadw chaupy brata Janka. Tymczasem Wilk zapozna
mnie z oczekujcym nas najbliszym zadaniem.
Wspdziaajc z miejscow grup wypadow GL, mielimy zaatakowa pobliski posterunek policji
granatowej i zdoby bro. Wedug informacji miejscowych gwardzistw bro szeciu policjantw
skadano na noc w mieszkaniu komendanta, volksdeutscha, ktry nie dowierza swoim polskim
podwadnym. Pomieszczenie posterunku policji w nocy nie byo chronione. Mielimy rwnoczenie
przeprowadzi akcj na mieszkanie komendanta, gdzie bro si znajdowaa, i na pomieszczenie
posterunku, ktre naleao zdemolowa.
Dysponowalimy razem z grup wypadow trzydziestoma picioma ludmi. Uzbrojenie: trzy karabiny,
jeden pistolet i dwadziecia kadwek, ktre Wilk uparcie wlicza do uzbrojenia. Reszta
partyzantw uzbrojona bya w kosy.
Wilk zaproponowa, by podzieli oddzia na dwie grupy. Ja z kosynierami i jednym karabinem
pjd na posterunek, Wilk za z reszt na zdobycie broni. Po akcji mielimy forsownym marszem
oddali si o dwadziecia kilometrw w kierunku Grjca i przesiedzie jeden dzie w lesie dla zatarcia
ladw.
Wieczorem poszlimy do pobliskiego lasku, gdzie oczekiwali ju nas czonkowie oddziau i miejscowi
gwardzici. By tam rwnie obecny czonek egzekutywy Komitetu Okrgowego PPR Dugi Janek
(Hilary Chechowski), ktry z ramienia Komitetu organizowa oddziay partyzanckie i grupy
wypadowe. Noc bya ciemna, idealna dla naszych zamiarw. Postanowilimy nie zwleka
i natychmiast przystpi do realizacji naszego planu. Wilk zapozna z nim gwardzistw.
Szybkim krokiem skierowalimy si do odlegej o cztery kilometry miejscowoci. W ciemnociach
nocy sylwetki maszerujcych z drewnianymi karabinami i kosami na ramieniu gwardzistw wyglday
rzeczywicie gronie. Wilk skierowa po dwch gwardzistw z kadwkami do mieszka
policjantw. Gdyby nie udao si cichaczem zaatakowa komendanta i policjanci chcieliby przyj mu
z pomoc, gwardzici mieli ich zatrzyma.
Po drodze spotkalimy wiejskiego stra nocnego. W pierwszej chwili przerazi si, mylc, e to nalot
Niemcw na wie, ale zorientowawszy si, e ma do czynienia z partyzantami, ochon i rano
pomaszerowa z nami. Wilk przyczy go do swojej grupy i korzystajc z jego znajomoci wsi
poszed najkrtsz drog do chaty komendanta.
Ja tymczasem wraz z moimi kosynierami ruszyem w kierunku posterunku policji. Przecilimy druty
telefoniczne, czce wie z miastem, i otoczylimy posterunek. Dane okazay si prawdziwe. Na
posterunku nikogo nie byo. Zdemolowalimy bez przeszkd urzdzenie, skonfiskowalimy maszyn

do pisania i zabralimy wykaz modziey wytypowanej do wysania na przymusowe roboty do


Niemiec.
Nagle usyszelimy kilka strzaw. Pobieglimy w kierunku chaty komendanta, gdzie operowaa nasza
druga grupa. Jak si okazao, nie udao si wykona akcji bez haasu. Komendant zacz bowiem
strzela i wzywa pomocy. Wilk przez okno wskoczy do mieszkania i zabi volksdeutscha
wystrzaem z pistoletu.
Wybiegajcych z chat policjantw zatrzymali nasi chopcy, wysani dla zabezpieczenia tyw;
pucilimy ich wolno, zakazujc rusza si ze wsi a do rana. Sami za szczliwi, dumni ze swego
pierwszego sukcesu, wzbogaceni o sze karabinw, no i o dowiadczenie bojowe, szybko oddalilimy
si w kierunku ustalonego miejsca postoju.
Przed witem znalelimy si w lasku niedaleko Grjca. Tej nocy mielimy zdemolowa du
mleczarni we wsi Belsk, oddalon od miejsca naszego postoju o blisko pi kilometrw.
Okoliczni chopi od dawna narzekali, e hitlerowcy zmuszaj ich pod grob obozw
koncentracyjnych do przywoenia mleka do belskiej mleczarni, i modlili si, aby jaki piorun trafi
w mleczarni i j zniszczy. Postanowilimy zrealizowa przynajmniej czciowo marzenia chopw
i na jaki czas unieruchomi mleczarni. O zmierzchu udalimy si do wsi. Bez trudu znalelimy
murowany budynek mleczarni, ktry growa nad pobliskimi chatami. Zerwalimy czno
telefoniczn, wystawilimy warty na dojciach do wsi, zabezpieczajc si od niespodzianek.
Chopcy zabrali si z ca skrupulatnoci do niszczenia wszystkich maszyn. Wilk i ja weszlimy do
mieszkania kierownika mleczarni, aby wydosta od niego klucze od kasy. Ten pocztkowo kama, e
na noc odsya klucze do Grjca, ale widzc wycelowany w siebie pistolet, zmik i klucze znalaz.
W kasie byo sze tysicy zotych, ktre zarekwirowalimy na Dar Narodowy. Zostawilimy na t
sum pokwitowanie. Ponadto skonfiskowalimy cay zapas znajdujcego si w mleczarni masa
i cukru. Kilkadziesit kilogramw masa w blokach i dwa worki cukru zaadowalimy na oczekujce ju
dwie furmanki. Ostrzeglimy kierownika, aby przy skadaniu policji meldunku o napadzie nie podawa
prawdziwych danych, ktre mogyby dopomc w pocigu.
Jak si jednak okazao, ajdak nie tylko zameldowa, ilu byo ludzi i jakie mieli uzbrojenie, ale opisa
nawet charakterystyczne cechy kadego z nas. Midzy innymi poda zgodnie z rzeczywistoci, e
jeden z dowdcw by redniego wzrostu, czarny, ze ladami ospy na twarzy.
Forsownym marszem odskoczylimy od Belska o ponad trzydzieci kilometrw. Po drodze pozbylimy
si wikszej czci naszej zdobyczy, pozostawiajc pod drzwiami chat co biedniejszych chopw bloki
masa i cukier.
Dwie udane operacje wprowadziy nas w wietny nastrj. Podnieceni, prawie e nie odczuwalimy
zmczenia. Jedynie gd dawa si nam porzdnie we znaki. Franek, Zdzich i Janek poszli do
pobliskich wiosek, aby kupi troch produktw. Po kilku godzinach przytaskali worek z chlebem, jaja
i kilka butelek z mlekiem. Masa mielimy do.
Nastpnym etapem bya Drzewica. W lasku niedaleko miasteczka oczekiwa na nas dowdca Okrgu,
Czarny Antek (Antoni Grabowski), przed ktrym mielimy zoy uroczyst partyzanck przysig.
Wszyscy bylimy zadowoleni, e na t przeomow dla nas chwil przychodzimy ju z pewnymi
bojowymi osigniciami.
Czarny Antek, grnik-emigrant z Francji i dbrowszczak, mwi o barbarzystwie faszystowskim, o
mce narodu, o koniecznoci walki o Polsk sprawiedliwoci spoecznej, o Polsk ludow.

Sowa proste, a jednak pene gbokiej prawdy, wyraay to, co kady z nas czu i o czym kady z nas
marzy. Bylimy wszyscy do gbi wzruszeni, gdy powtarzalimy za Antkiem:
Ja, Syn Ludu Polskiego, antyfaszysta, przysigam, e mnie i do ostatnich si walczy bd
o niepodlego Ojczyzny i Wolno Ludu. Przysigam, e oddajc si pod komend Gwardii
Ludowej z bezwzgldnym posuszestwem wykonywa bd rozkazy i powierzone mi zadania
bojowe i nie cofn si przed adnym niebezpieczestwem. Przysigam, e dochowam
tajemnicy wojskowej i nie zdradz jej nigdy, nawet wobec najokrutniejszych tortur, e
bezlitonie demaskowa bd i ciga tych, ktrzy si dopucili zdrady.
W walce o wyzwolenie Ojczyzny i Ludu nie spoczn a do penego zwycistwa.
Twardym sowom przysigi pozostalimy wierni a do koca. aden z nas si jej nie sprzeniewierzy.
Wikszo tych, ktrzy w w soneczny dzie wrzeniowy przysigali na wierno sprawie walki o
Polsk, Wolno i Lud, wierno t przypiecztowaa wasnym yciem. Jedynie nielicznym dane byo
ujrze wyzwolon Ojczyzn.
W okolicach Drzewicy pozostalimy kilka dni. Wilk skorzysta z okazji i wpad do domu, aby
dopomc onie w gospodarstwie i nacieszy si dzieciakami. Po jego powrocie przenielimy si
w okolice Koskich.
Na spokojnych dotychczas szosach Koskie-Przysucha i Koskie-Skarysko Kamienna zaczy si dzia
dziwne rzeczy. Przez kilka nocy z rzdu zatrzymywalimy samochody jadce w tych kierunkach. Jeeli
adunek by niemiecki, to konfiskowalimy go albo niszczylimy, samochd za podpalalimy.
Ktrego dnia udao si nam zatrzyma samochd osobowy z hitlerowskim urzdnikiem starostwa.
Samochd spalilimy, pistolet wzbogaci nasze zapasy broni, a urzdnik musia wraca na piechot do
domu.
Zdawalimy sobie spraw z tego, e na dusz met tego rodzaju akcji bezkarnie prowadzi nie
mona. Nie chcc narazi si na zetknicie z ekspedycj karn, postanowilimy na pewien czas
przerwa urzdzanie zasadzek. W sam czas. Niemcy bowiem rozpoczli patrolowanie tych szos, i to
wikszymi siami.
Zniknlimy z terenu. Chopcy pochodzcy z okolicznych wiosek otrzymali urlopy na tydzie, reszta
za zamelinowaa si po wsiach u czonkw Gwardii Ludowej. Ja z Wilkiem udalimy si do
Warszawy dla zoenia sprawozdania, otrzymania instrukcji i przekazania zdobytych pienidzy. Do
stacji w Opocznie towarzyszy nam Janek i Alek, radziecki lejtenant, ktry zbieg z niewoli.
Alek po ucieczce z obozu przez kilka miesicy ukrywa si na wsi u miejscowych chopw. Stamtd
terenowa organizacja GL przekazaa go do naszego oddziau. Szybko si nauczy mwi po polsku, tak
e prawie nikt si nie orientowa, e nie jest Polakiem.
Gdy niedaleko Opoczna mijalimy wie, z kocioa wyszed ksidz z dwoma modymi chopcami,
prawdopodobnie ministrantami, i przywita nas tradycyjnym: Niech bdzie pochwalony Jezus
Chrystus. Nie zdylimy powiedzie na wieki wiekw, gdy Alek wyrwa si i gono odpowiedzia
ksidzu: Niech bdzie. Przypieszylimy kroku, pocigajc za sob nic nie rozumiejcego Alka.
Ksidz zdumiony oglda si za nami, dopki nie straci nas z oczu. Dopiero za wsi wyjanilimy
Alkowi, jak gaf popeni. mielimy si dugo, przypominajc sobie osupia min ksidza.
Przed samym miastem poegnalimy si z chopakami i ruszylimy w stron stacji. Wilk pozostawi
pod opiek Janka swego Visa i ju bez broni kontynuowalimy nasz podr do Warszawy.

Zatrzymalimy si we Wochach u Andrzeja. I tam, podobnie jak na Chocimskiej 27, mieszkanie


pulsowao konspiracyjnym yciem.
Andrzej, sekretarz okrgu PPR, cigle by w terenie, do domu wpada tylko od czasu do czasu, jego
ona Ewa (Ewa Piwiska) bya wsppracowniczk Gwardzisty. Zmczona i wyczerpana
przychodzia po caodziennej, penej napicia pracy do domu, gdzie tylko kilka chwil moga powici
swojej maej picioletniej creczce, Marcie.
Mieszkanie stao do dyspozycji partii. Nic wic dziwnego, e by tam cigy ruch, e przewijali si przez
nie partyzanci i dziaacze partyjni, znajdowaa si w nim prasa podziemna i bro.
Gdy przybylimy, Andrzeja i Ewy nie byo w domu. Tymczasem gospodarzyy tu Krystyna i
Wanda (Wanda Witwicka - Niuta Tajtelbaum). Ucieszyem si z tego spotkania - ju dwa miesice
miny od czasu, gdymy si ostatni raz widzieli.
Nazajutrz miaem si spotka z Frankiem. Wilk po rozmowie z Andrzejem, ktry dopiero
wieczorem przyjdzie do domu, ma wrci do oddziau. Ja docz za kilka dni. O godzinie jedenastej
rano miaem si zgosi na podpunkt - na Pradze, koo wydziau weterynarii Uniwersytetu
Warszawskiego.
Wyjechaem z Woch kolejk EKD. Przed przystankiem Dworzec Zachodni zauwayem podejrzany
ruch.
apanka - przebiego mi przez myl, i wyskoczyem z pocigu. Polami i ogrodami obszedem
otoczony przez hitlerowcw teren i przybyem na miejsce spotkania z pitnastominutowym
opnieniem. Martwiem si, byem bowiem przekonany, e Franek tak dugo czeka na mnie nie
bdzie.
Ku mojej radoci zobaczyem Len (Helena Woliska) czniczk Franka. Lena, moda, adna
dziewczyna, lat okoo dwudziestu trzech (wygldaa na siedemnacie), przed wojn dziaaczka KZMP bya bardzo ubiana przez partyzantw. Obawiano si jednak jej jzyczka. Potrafia, gdy kto, jak na
przykad ja, spni si na spotkanie, porozstawia ca rodzin po ktach. Chyba nikt wrd braci
partyzanckiej nie operowa tak bogatym sownikiem jak Lena. Oczywicie, e tym razem
porzdnie dostao si i mnie. Chciaem si wytumaczy, usprawiedliwi, ale gdzie tam, nie dopucia
mnie do sowa, szedem wic obok niej z min skazaca prowadzonego na szafot. Wreszcie Lena
skrcia w boczn ulic, gdzie ju czeka na mnie Franek.
Odprawa bya krtka. Zameldowaem o stanie oddziau, uzbrojeniu i przeprowadzonych akcjach.
Z zadowoleniem przysuchiwa si mojemu raportowi. Szczegln uwag zwrci na to, czy nie ma
wrd nas osobnikw zdemoralizowanych, ktrzy pod pozorem walki z okupantem zajmuj si
rabunkiem.
- Z takimi - mwi Franek - naley walczy tak samo jak z okupantem.
Uspokoiem go, podkrelajc, e element ludzki w naszym oddziale jest bardzo ideowy.
- A ty, widz - z umiechem powiedzia Franek - jeste zadowolony.
- Oczywicie, nareszcie czuj si na waciwym miejscu - odpowiedziaem nie bez chepliwoci.
Rozmowa miaa si ku kocowi, gdy podszed do nas mody, nie znany mi czowiek.
- Oto Wojtek nasz rektor akademii partyzanckiej - z umiechem przedstawi mi go Franek. - A to
Bolesaw Krzywousty, co to z Niemcw chce zrobi kapust i zdezerterowa z Warszawy - wskaza

na mnie. - No, pogadajcie sobie, ja ju pjd. Pamitaj, Bolek - powiedzia mi na odchodnym - nie
zapominaj o morale ludzi. Nad tym trzeba cigle pracowa. Sabych ideologicznie ludzi partyzantka
moe atwo sprowadzi na manowce i zdemoralizowa.
Wojtek przypad mi od razu do serca. Spokojny, rzeczowy, z duym poczuciem humoru
i bezporedni w obejciu wywar na mnie bardzo mie wraenie.
Szlimy w kierunku Powila. Po drodze Wojtek zakomunikowa mi, e Sztab Gwny GL mianowa
mnie dowdc oddziau partyzanckiego i przekazuje pod moj komend dziesiciu absolwentw
akademii. Miaem rozpocz z t grup akcje bojowe, wspdziaajc cile z oddziaem Wilka.
Gdy zapytaem, co z broni, Wojtek spojrza na mnie ze zdziwieniem.
- Jak to - powiedzia - nie wiesz, gdzie s nasze arsenay? Oczywicie u hitlerowcw, tylko rk
sign. - Umiechn si. - Zreszt twj oddzia bdzie jak na nasze stosunki wspaniale uzbrojony.
Czterech chopcw posiada pistolety, no i dla ciebie gnat si znajdzie. Franek poleci da ci jeden
z naszych zapasw.
- To ju niele - odpowiedziaem - z tym rzeczywicie mona zacz.
Tak rozmawiajc doszlimy do mieszkania przy ul. Ludnej, gdzie miaem si spotka z moimi
przyszymi podkomendnymi. W mieszkaniu zastaem omiu mczyzn i dwie kobiety. Wszystko to byli
modzi ludzie, ktrzy nie przekroczyli dwudziestu lat. Jeden tylko mia ju ponad pidziesitk. By
to, jak si okazao, stary SDKPiL-owiec i bojownik jeszcze z czasw caratu. Umwilimy si, e
nazajutrz spotkamy si na Dworcu Gwnym. Poleciem nie zabiera adnych tobokw, pistolety
woy za pas, a kabury pozostawi w Warszawie.
Wojtek z uroczyst min wrczy mi francuski pistolet systemu Nagant. Dajc mi trzy pudeka
amunicji, doradzi: - Bd oszczdny, trudno o naboje do tego pistoletu, jest nietypowy.
Woyem pistolet za pas, pod koszul, tak e czuem na ciele miy chodek elaza, poegnaem si
i pojechaem do Woch. Tym razem podr przesza gadko.
W domu zastaem ju Andrzeja i Ew. Oczywicie od razu pochwaliem si moim pistoletem.
Cieszyem si z zaufania, jakim obdarzyo mnie kierownictwo mianujc dowdc oddziau, miaem
jednak wtpliwoci, czy starczy mi partyzanckiego dowiadczenia, aby dowodzi samodzielnie
oddziaem. Pocieszaem si tym, e przez pewien czas bd przeprowadza akcje wsplnie z
Wilkiem.
Rano na dworcu szybko odnalazem czekajcych ju na mnie chopakw. Wojtek przyszed nas
odprowadzi.
Ruszyem w kierunku peronu, za mn wyszli moi wsptowarzysze. Wsiedlimy do wagonu
pulmanowskiego i rozsiedlimy si w dwch przedziaach, w ktrych ju byli pasaerowie. Dwch
pozostao na korytarzu, jeden mia obserwowa wntrze wagonu, drugi za zbliajce si stacje.
W razie niebezpieczestwa mielimy wyskoczy z pocigu, strzela tylko w ostatecznoci. Pocig
ruszy, podr przechodzia spokojnie. Wyszedem na korytarz.
Na jednej ze stacji do wagonu weszo dwch granatowych policjantw. Przeprowadzali rewizj
tobokw. Byem spokojny, nasi nie mieli adnych paczek, tak przynajmniej mi si zdawao.
W pewnym momencie podchodzi do mnie zdenerwowany obserwator i melduje, e w przedziale,
gdzie siedzi Stary, policjant podczas rewizji tobokw znalaz paczk, w ktrej znajdowaa si kabura
do pistoletu. Paczka naleaa do Starego. Nikt z obecnych w przedziale oczywicie do paczki si nie

przyzna. Sklem w duchu Starego. Nie wytrzyma jednak, zabra z sob mimo zakazu kabur,
a wydawao si, e jest to stary, dowiadczony konspirator.
Nie byo chwili do namysu, poleciem da znak naszym, aby wyszli na korytarz i pojedynczo przeszli
do drugiego wagonu. Kopot by tylko ze Starym, w jego przedziale wci jeszcze tkwi granatowy,
a na dobitek drugi policjant stan koo drzwi.
Gowi si nad tym, co tu robi, gdy nagle najspokojniej w wiecie Stary, przepraszajc stojcego
u drzwi policjanta, wychodzi na korytarz i idzie w kierunku ustpu. Widocznie policjant podejrzewa
kogo innego i na Starego nie zwrci uwagi.
Na najbliszym przystanku w wagonie pozosta tylko jeden granatowy, drugi znik. Gdy pocig ju
rusza, zobaczyem, e z budynku stacyjnego wybiega policjant, a za nim dwaj uzbrojeni w karabiny
andarmi. Nie zdyli dobiec do naszego wagonu, wskoczyli do ostatniego. Za chwil bd! Nie
zastanawiajc si ju duej, wydaem rozkaz: Skaka! Pocig przejeda koo lasu. Dopiero
nabiera szybkoci. Jeden za drugim skoczylimy. Jedna z dziewczt widocznie w ostatniej chwili
zawahaa si i pozostaa. Pobieglimy w kierunku lasku. Pocig z hukiem przelecia koo nas. Podr
nasz zakoczylimy o trzy przystanki za wczenie.
Wyjem map. Przed wyjazdem Wojtek da mi komplet map z terenu mojej przyszej dziaalnoci.
Nie zdyem im si przyjrze w Warszawie. Miay to by wojskowe mapy sztabowe, tak zwane setki.
Wojtek, wrczajc mi je, nie bez dumy owiadczy, e zostay zrobione przez nasz komrk
kartograficzn, ktr kierowa Karol (Teodor Naumienko).
Rozoyem map. Z trudnoci j odczytaem. Bya to bowiem nie oryginalna mapa, ale odbitka
fotograficzna polskiej mapy sztabowej. Zrobiona w warunkach konspiracyjnych, dokadnoci si nie
odznaczaa. Z trudem okreliem miejsce, gdziemy si znajdowali. Ale dobre i to - pomylaem sobie
- co bym zrobi, gdybym jej nie mia.
Do umwionego miejsca mielimy jeszcze ponad czterdzieci kilometrw. Naleao szybko ruszy.
Obawiaem si, e Wilk, nie doczekawszy si nas, zmieni miejsce postoju. Chopcy czuli si troch
nieswojo. Pierwsze zetknicie z yciem partyzanckim - i ju niepowodzenie. Uspokoiem ich,
nadrabiajc min. Sam bowiem byem rwnie w nie najlepszym nastroju.
Stary, zwykle rozmowny i wesoy, po reprymendzie, jak otrzyma ode mnie za nieusuchanie
rozkazu, i w poczuciu winy, by szczeglnie zgaszony. al mi si go zrobio.
Doszlimy do kolonii. Zadecydowaem, e dalej pojedziemy furmankami. Wstpiem do pierwszej
z brzegu chaty. Chopcy pozostali na dworze. Zwrciem si do waciciela z prob o wynajcie
furmanki. Odmwi. Zmuszony byem zagrozi pistoletem. Podziaao. Po kilku minutach parokonna
furmanka staa przed chat. Poleciem Staremu zorganizowa drug. Zadowolony z polecenia
uwin si raz dwa. Ostrzeglimy rodziny naszych wonicw, e w razie zameldowania policji
o naszym pobycie w tych stronach do ich chaup zawita czerwony kur.
Zatrzymalimy si w odlegoci dziesiciu kilometrw od umwionego miejsca i odesalimy chopw.
Za przewz, ku ich wielkiemu zdziwieniu, zapacilimy. Odeszlimy kilka krokw, gdy nagle syszymy
za sob szybkie kroki i gos:
- Panowie! Panowie!
Zatrzymalimy si. Podbiega do nas jeden z naszych furmanw i zwracajc nam pienidze mwi:

- Mylelimy, e panowie jestecie bandytami. Od desantw nie chcemy adnych pienidzy. Idcie z
Bogiem i bijcie szwabw za nasz krzywd.
Ucisnlimy im donie i ruszylimy dalej w o wiele lepszym nastroju. Pierwsze przyjazne i serdeczne
sowa.
Pnym wieczorem przybylimy na miejsce. Na szczcie zastalimy jeszcze Wilka. Oddzia szykowa
si ju do wymarszu. Zbyt dugo trwa postj na jednym miejscu. Wedug informacji miejscowych
gwardzistw policja zacza podejrzanie krci si w pobliu naszego lenego schronienia.
Ruszylimy dalej. Po drodze Wilk zapozna mnie z planem uderzenia na hitlerowski lotniczy punkt
obserwacyjny w Godzikowie, w powiecie opoczyskim. Projekt by miay. Miao to by nasze
pierwsze bezporednie zetknicie z siami zbrojnymi okupanta.
Wilk od duszego ju czasu zbiera dane dotyczce zwyczajw obsugi punktu i stanu jej uzbrojenia.
Od dawna ju marzy o takiej akcji, nie mia jednak dotychczas ani dostatecznego uzbrojenia, ani
ludzi. Obecnie oddzia nasz liczy trzydzieci kilka osb. Midzy innymi w skad oddziau wchodzia
grupa ydw - uciekinierw z getta opoczyskiego, pod dowdztwem byego kapepowca Julka
(Julian Kaniewski).
Uzbrojenie nasze skadao si z dwudziestu karabinw rnych typw, midzy innymi kilku
pamitajcych wojn francusko-prusk z 1871 roku, z siedmiu pistoletw i sporej iloci granatw. Z
kadwek ju zrezygnowalimy. Czsto jednak wspominalimy je z wdzicznoci.
W Godzikowie byo szeciu lotnikw. Uzbrojenie ich stanowiy dwa rczne karabiny maszynowe,
jeden pistolet maszynowy i trzy krtkie karabinki. Midzy godzin dziesit a jedenast w nocy
dwch wychodzio na obchd wsi, odlegej o jakie dwa kilometry od punktu. W tym czasie jeden
lotnik peni wart przed budynkiem, a trzech znajdowao si wewntrz. Przewanie o tej porze spali.
Wiadomoci tych dostarczyli Wilkowi czonkowie naszej organizacji w Godzikowie, ktrzy przez
duszy czas obserwowali lotnikw.
Plan by prosty. Zaatakujemy rwnoczenie budynek wartowni i obu lotnikw znajdujcych si na
obchodzie. Trzecia grupa przetnie lini telefoniczn. Wycofamy si w kierunku Odrzywou.
Akcj postanowilimy przeprowadzi w nocy z 15 na 16 padziernika 1942 roku.
Podzielilimy si na trzy grupy. Jedna, pod dowdztwem Wilka, skadajca si z pitnastu ludzi,
zaatakuje budynek, druga, dziesicioosobowa, w ktrej skad wchodzili moi absolwenci, miaa pod
moim dowdztwem zaatakowa hitlerowcw we wsi. Zenek (Wadysaw Pietrusiak) z reszt
gwardzistw mia przeci lini telefoniczn i przewody elektryczne, a po wykonaniu zadania
przyczy si do Wilka.
Ze zrozumia niecierpliwoci oczekiwalimy zmierzchu. Wreszcie nastaa ciemna noc
padziernikowa. Ruszylimy. Chd przenika nas do szpiku koci, przypieszylimy kroku, aby si
rozgrza. Przed wsi rozdzielilimy si. Kada grupa posza w swoim kierunku. Po zakoczeniu akcji
mielimy si wszyscy spotka w tym samym miejscu.
Rozstawiem swoj dziesitk po obu stronach drogi i gsiego ruszylimy w kierunku, skd
spodziewalimy si przybycia hitlerowcw. Posuwalimy si jak cienie. Co kilka krokw
przystawalimy, nasuchujc, czy przeciwnik si nie zblia. Doszlimy prawie do rodka wsi, gdy nagle
do naszych uszu dobiegy jakie podejrzane odgosy. Zaleglimy i nasuchujemy. Sycha coraz
wyraniej zbliajce si stpanie okutych butw i odgosy rozmowy. Dopucilimy ich bardzo blisko.

Wyranie rozrniaem gardowy szwargot. Jeden z lotnikw opowiada widocznie co dowcipnego,


drugi bowiem mia si bez przerwy. Gdy zbliyli si do nas na odlego kilku zaledwie krokw,
strzeliem z pistoletu, rwnoczenie strzelili inni. Hitlerowcy nie zdyli zdj broni z ramion. Jak cici
padli na ziemi. Podbieglimy do nich. Byli martwi. Zabralimy karabiny, hemy, pasy z amunicj,
buty. Wrcilimy na miejsce spotkania. Chopcy byli uszczliwieni. Pierwsza akcja, w ktrej brali
udzia, i od razu dwch znienawidzonych hitlerowcw pado trupem. Po drodze syszelimy strzay
dobiegajce od wartowni. To Wilk si rozprawia - pomylaem.
Po godzinie oczekiwania przyby Wilk z chopakami. Wartownika wprawdzie nie udao si
zaskoczy, zdy ostrzec swoich kamratw, ktrzy w bielinie uciekli przez okno. lady krwi
wiadczyy jednak, e ktry z nich by ranny. Wartownik zosta zastrzelony.
Zdobycz bya dua - dwa erkaemy, jeden pistolet maszynowy, sze karabinw, sporo amunicji,
mundury, koce, hemy, granaty.
Wrd nas jeden by lekko ranny. Gdy Alek ciga uciekajcych lotnikw, biegncy za nim partyzant
wzi go w ciemnoci i podnieceniu za hitlerowca i przestrzeli mu klatk piersiow.
Upojeni powodzeniem oddalilimy si szybko w kierunku Odrzywou. Alka zostawilimy pod opiek
czonkw Gwardii Ludowej w jednej ze wsi na drodze naszego marszu. Odtd przypieszylimy
tempa, unikajc wsi i osiedli. Forsowny marsz i chd, przenikajcy nas do szpiku koci, zaostrza
apetyt. Nie moglimy si jednak nigdzie po drodze zatrzyma, aby uzupeni zapasy ywnoci, a ju
zjedlimy nasze elazne porcje. Zacz nam doskwiera gd. Wreszcie dobrnlimy do lasu
niedaleko kolonii Ossy koo Drzewicy. Tam zarzdzilimy postj i zdecydowalimy, e ja ze
Zdzichem, ktry zgosi si na ochotnika, uzbrojeni w pistolety, pjdziemy do wsi, aby zakupi
troch chleba i jajek oraz zorientowa si w sytuacji.
Wyszlimy z lasu i rozejrzelimy si dookoa. Cisza, spokj, z daleka sycha ujadanie psw. Wyglda
na to, e Niemcw nie ma. Troch spokojniejsi weszlimy do kilku stojcych z brzegu chaup
i poprosilimy o sprzedanie chleba i jajek, ale nic tam nie mieli. Wskazano nam stojc porodku wsi
chaup, w ktrej z pewnoci wszystko nam sprzedadz. Weszlimy do wskazanej chaty, gospodarz
by w domu. Przywitalimy si tradycyjnym niech bdzie pochwalony i powiedzielimy, e jestemy
handlarzami z Warszawy; poprosilimy, by nam sprzedano chleba i jajek.
Gospodarz chtnie si zgodzi, tym bardziej e si nie targowalimy, i wysa on z synem po
zamwion ywno. Tymczasem, czekajc na nich, zaczlimy ostronie wypytywa, co sycha
w okolicy, chcc si dowiedzie, czy wie o rozgromieniu lotnikw ju si rozesza. Nagle sysz
szczk repetowanej broni i okrzyk: - Rce do gry! - Drgnem i powoli odwracam si. Przede mn
stoj dwaj granatowi policjanci z karabinami wymierzonymi w nasz stron.
Nie byo rady, podnielimy rce.
Umys zacz szybko pracowa. A wic ju koniec. Zdawaem sobie spraw z tego, e jeeli schwytaj
mnie z broni w rku, to zostan przekazany gestapo i czeka mnie niechybna mier, na dodatek
w mczarniach. Chc opuci rce, ale policjanci nie pozwalaj.
- Kto wy? Po cocie tu przyszli? - pytaj.
- Jestemy handlarzami z Warszawy - odpowiadam, starajc si nie okazywa zdenerwowania.
- Zrewidowa ich! - krzykn jeden z policjantw.

Z tyu wysuwa si usunie czowiek ubrany z miejska i zaczyna najpierw rewidowa Zdzicha.
Wyciga powoli z coraz to innej kieszeni Zdzichowego ubrania biedne partyzanckie mienie kawaek sznurka, kilka gwodzi, guziki, kawaek suchara, kilka kostek cukru; pistoletu jeszcze nie
zauway. Zdzich nosi go za pasem pod koszul. Na myl przychodz mi sowa przysigi: Nie cofn
si przed adnym niebezpieczestwem przy wykonywaniu zadania bojowego, a gdybym wpad w rce
okupanta, wytrzymam najokrutniejsze mki.
Dojrzewaa we mnie decyzja. Jestem odpowiedzialny za nasz nieostrono, rozmylaem. Jeden
z nas powinien by pozosta na dworze. Moe moja mier uratuje Zdzicha, zreszt lepiej zgin od
razu od kuli karabinowej ni w mkach w lochach gestapo.
Rewizja wci trwaa. W pewnym momencie cywil wyj z grnej kieszonki ubrania Zdzicha kul
karabinow. Chwila nadesza. Obrciem si nagle i rzuciem si caym ciarem na zaskoczonego
policjanta. Pad strza, ale ja ju znajdowaem si u progu drzwi. Po drugim strzale odczuem wstrzs,
jak gdyby od elektrycznego prdu, i upadem. Trwao to jednak uamek sekundy, podniosem si
natychmiast, i do dnia dzisiejszego nie mog sobie uwiadomi, w jaki sposb znalaz si w moim
rku mj nagan. Ostrzeliwujc, wycofuj si. Drog zagradzaj mi stojcy na dworze sotys
i podsotys. Uciekaj na widok wymierzonego w ich stron pistoletu.
Biegn co si w kierunku lasu. Dopiero gdy chciaem lew rk woy do kieszeni, aby wyj naboje,
poczuem piekielny bl. Spojrzaem, rka zwisaa bezwadnie, ciurkiem leciaa z niej krew. Dobrze, e
to nie jest prawa, pomylaem, przypieszajc kroku. Do lasu byo ponad dwa kilometry. W pewnej
chwili poczuem, e sabn, zaczem si zatacza jak pijany. Na szczcie dojrzaem na skraju lasu
chaup, dodao mi to troch si. Jeszcze kilka krokw, byle si dowlec. W gowie huczy, przed oczyma
czarne plamy. Ostatnim wysikiem woli dotarem do drzwi i runem u progu zemdlony.
Co si ze mn dalej dziao, nie pamitam. Gdy odzyskaem przytomno, leaem w zagajniku, a obok
mnie sta jaki mody czowiek z kobiet. Kobieta wlewaa mi do ust wdk z butelki. Otworzyem
oczy.
- No nareszcie! P godziny ju pana cucimy, mylelimy, e si nie docucimy - rzeka uradowana.
Miaem szczcie. Mody czowiek, syn gospodarza chaty na skraju lasu, by czonkiem Gwardii
Ludowej. Przy jego pomocy dowlokem si do oddziau.
Zaniepokojeni chopcy otoczyli mnie natychmiast. Syszeli strzay, ale nie wiedzieli, co si dzieje.
- Co ze Zdzichem? - pytali.
Niestety, nie mogem im udzieli odpowiedzi.
Mody gwardzista zaofiarowa si, e pjdzie do wsi i dowie si, co si stao ze Zdzichem, przyniesie
rwnie troch ywnoci. Z niecierpliwoci oczekiwalimy jego powrotu i wiadomoci o Zdzichu.
Tymczasem nasza niedowiadczona sanitariuszka zabraa si do opatrunku. Wiedziaa, e naley ran
zdezynfekowa, wylaa wic na przestrzelon rk prawie ca butelk jodyny przysparzajc mi tym
niemao blu. Ale krew udao si jej zatamowa. Gdy zdejmowaem marynark, Wilk zwrci uwag
na dwie dziury na wysokoci serca. Jedna z lewej, druga z prawej strony.
Sigam rk do grnej kieszonki, gdzie znajdowaa si masywna srebrna zapalniczka, ktr
otrzymaem od siostry przed pjciem do lasu, i wyjmuj kawa zgitej blachy. Z drugiej kieszeni
wypad portfel. Podnosz, patrz, tak portfel, jak i jego zawarto - pienidze organizacyjne - s
przedziurawione.

- Jak to si stao? - pyta zdziwiony Wilk. - Przecie zostae ranny w rk, w jaki wic sposb zostaa
przestrzelona zapalniczka i portfel?
Zrozumiaem. Zapalniczka uratowaa mi ycie. W chwili gdy rzuciem si na policjanta, oparem ciao o
luf karabinu, policjant pocign za spust, kula odbia si o masywn zapalniczk i ocierajc si
o pier wysza z prawej strony przedziurawiajc po drodze portfel z pienidzmi.
Po pewnym czasie wrci nasz wysannik. Wiadomoci byy ze. Zdzich nie yje, zosta zastrzelony
przez policjantw. W momencie gdy rzuciem si na granatowego, Zdzich, jak si zreszt
spodziewaem, skorzysta z zamieszania, odepchn cywila, wycign Visa i strzeli, ranic lekko
w brzuch policjanta. Niestety Vis si zaci i nim Zdzichowi udao si go zarepetowa, strza
z karabinu pooy gwardzist trupem na miejscu. Ja za, ostrzeliwujc si, przestrzeliem drugiemu
policjantowi palce u prawej rki. Dlatego wanie obaj granatowi mnie nie cigali.
We wsi panuje oburzenie na nauczyciela, czonka NSZ, ktry sprowadzi policjantw do chaty. Teraz
przechwala si, e przy jego pomocy zlikwidowano bolszewika.
Wiadomo o mierci Zdzicha przygnbia nas. Biedny Zdzich tak marzy o nauce. Wielokrotnie na
postoju dzieli si z nami swoimi marzeniami. Pragn zosta inynierem-mechanikiem.
aowalimy wszyscy Zdzicha. By koleeski, ofiarny i bojowy. Strat jego odczuem szczeglnie
gboko. Przyjaniem si z tym dnym wiedzy chopcem. Czyniem sobie wyrzuty, e zabraem go
z sob.

Od dawna planowalimy zlikwidowanie garnizonu granatowej policji w Studziannej.


Studzianna syna z obrazu Matki Boskiej Studziannej i bya miejscem czstych pielgrzymek
wiernych. Akcja nasza winna bya odbi si gonym echem po caym kraju. Bolesna dla nas strata
Zdzicha przypieszya decyzj. Wilk, chcc si zemci na granatowych, postanowi nie odkada
akcji i przeprowadzi j jeszcze tej nocy. Wyruszy na czele dwudziestu ludzi. Dziesiciu gwardzistw
wraz ze mn pozostao na miejscu. Posunlimy si tylko kilka kilometrw w gb lasu.
Ca noc oczekiwalimy w napiciu na powrt Wilka. Nad ranem wrcili. Miny smutne. Zaskoczenie
si nie udao. W zwizku z ostatnimi naszymi akcjami w terenie, a w szczeglnoci w zwizku z
Godzikowem, garnizon Studziannej zosta wzmocniony. Policjanci usadowili si za grubymi murami
klasztoru. W oknach ustawili karabiny maszynowe. Drzwi wejciowe na noc zabarykadowano.
Wprawdzie udao si rzuci granaty do wntrza i unieruchomi dwa erkaemy, a wrd zaogi
prawdopodobnie znajduj si zabici i ranni - ale oddzia zosta zmuszony do wycofania si,
pozostawiajc na polu walki dwch zabitych.
Dzie 18 padziernika 1942 roku zakoczy si dla nas tragicznie. W cigu ostatnich kilku dni oddzia
ponis straty - trzech zabitych i dwch rannych.
Sytuacja stawaa si grona. Naleao si liczy z tym, e hitlerowcy rzuc znaczne siy do pacyfikacji
terenu, na ktrym operowalimy, a by on do niedogodny dla akcji partyzanckiej ze wzgldu na brak
wikszych masyww lenych. Postanowilimy wic na pewien okres przerwa nasz dziaalno
bojow.
Alek czu si lepiej. Natomiast ja miaem kopot z rk, dokuczaa mi coraz bardziej. Wilk
postanowi odprowadzi mnie do Warszawy.

Blisko czterdzieci kilometrw szlimy po wertepach i bezdroach, unikajc wsi i osiedli, a nawet
bardziej uczszczanych drg. Doszlimy wreszcie oklnymi drogami do maej stacyjki kolejki
grjeckiej. Wilk opiekowa si mn jak najczulsza matka. Dojechalimy do Warszawy na szczcie
bez przygd. Wilk uda si do Woch, ja za postanowiem przedtem wpa na Chocimsk 27,
zobaczy si z przyjacimi i poprosi Halin o naoenie porzdnego opatrunku.
Z niepokojem wchodziem na schody. Czy zastan wszystkich? Drc rk zapukaem w umwiony
sposb. Drzwi otworzya Wanda.
- Bolek, to ty! - krzykna uradowana. - Niech ci ucauj - obja mnie serdecznie. Syknem z blu,
dotkna bowiem rannej rki. - Co ci jest? - zawoaa przestraszona, gdy ujrzaa, e zbladem. - Chory
jeste?
- Nie - odpowiedziaem - ranny.
W tej chwili, syszc przeduajc si rozmow w korytarzu, wysza z pokoju Halina.
- Co z tob, Bolek, ce taki blady, chod do pokoju!
- Nic - odpowiedziaem - mam lekko postrzelon rk. Zrb mi jaki opatrunek, musz jeszcze dzi
jecha do Woch, do Andrzeja.
Wanda spojrzaa porozumiewawczo na Halin. Tkno mnie ze przeczucie.
- Czy si co stao? - spytaem zaniepokojony.
- Nie masz ju po co jecha do Woch - ze smutkiem w gosie powiedziaa Wanda. - Bya wsypa
Gwardzisty, Ewa aresztowana. Mieszkanie we Wochach naleao szybko zlikwidowa. Mart
umieszczono u krewnych Ewy, Andrzej jest w terenie.
A wic przeczucia mnie nie myliy. Tym razem Ewa. A tak niedawno mielimy si i artowalimy we
Wochach, baraszkowalimy z Mart.
- Poka no rk - zwraca si do mnie Halina.
Okazuje si, e rana nie jest lekka. Ko przestrzelona. Halina bez sowa podaje mi termometr.
Mierz, 39,3 gorczki. Po chwili le ju na kanapie.
Po poudniu wrcili do domu Heniek i Krystyna. Opowiadam im o ostatnich wydarzeniach.
Pokazuj zapalniczk i przestrzelony portfel.
- Widzisz, dziesi tysicy zotych zniszczonych - mwi do Heka - a tak si cieszyem, e suma ta
powikszy nasz fundusz organizacyjny.
Heniek oglda pienidze.
- Wiesz co, Bolek, sprbuj jutro pj do banku, moe wymieni, szkoda takiej sumy.
- Ani si wa! - zawoaem. - Nie warto ryzykowa ycia. Mog si zainteresowa pochodzeniem
pienidzy i jeszcze sobie gestapo na gow sprowadzisz.
Halina i Krystyna popary mnie.
- Daj te pienidze, moe w inny, bardziej bezpieczny sposb uda mi si to zaatwi - wycign rk
Heniek, po czym chcc zmieni temat zacz opowiada weso dykteryjk.
Uparty Heniek poszed jednak do banku, nie mwic nam nic o swoim zamiarze.

Po poudniu jak zwykle oczekiwalimy go na obiad, ale jako nie nadchodzi. Zwykle punktualny, tym
razem si spnia. Zaczo to nas niepokoi. Halina zdenerwowana chodzia z kta w kt,
wygldajc co chwila przez okno. Mia przyj o pierwszej, a tu ju druga. Wreszcie o p do trzeciej
znajomy, charakterystyczny zgrzyt przekrcanego w drzwiach klucza. Wchodzi rozpromieniony
Heniek. Nim Halina zdya cokolwiek powiedzie, Heniek z dum wyjmuje nowiutekie
banknoty i pokazuje.
- Prosz, dziesi tysicy zotych na nowo zdobyte! Ale miaem pietra! - przyznaje si.
- Opowiedz przynajmniej, jak to byo - prosz go uszczliwiony z takiego obrotu rzeczy.
- A wic rano byem zdecydowany pj do banku, ale po drodze zaczem si waha. A moe Bolek
i Halina maj racj? Postanowiem nie i. Ale zniszczone pienidze, lece w moim portfelu, nie
daway mi spokoju. Wic jak to - myl sobie. - Bolek i jego chopcy ryzykowali ycie, aby zdoby
te pienidze dla organizacji, a ja si boj i do banku? I tak bijc si z mylami znalazem si koo
Banku Polskiego. Sekund si wahaem i... wszedem. Stanem przy kasie, wyjmuj pienidze
i pokazuj je siedzcemu za okienkiem kasjerowi. Mwi, e chciabym wymieni te pienidze, bo
mole mi je zniszczyy.
Kasjer wzi je, dugo i skrupulatnie oglda kadego grala, a po chwili, spogldajc na mnie spode
ba, mwi:
- Wczoraj przynieli tu do wymiany pienidze. Podczas apanki zosta jeden zabity i w portfelu
znaleziono przestrzelone banknoty. Tak samo wyglday.
Gorco mi si zrobio, ale kasjer jak gdyby nigdy nic ukada z powrotem pienidze i mwi:
- Niech pan poczeka, dam wonemu do podklejenia, wymieni je panu.
Odszedem od kasy. Oj, niedobrze - myl - a jeeli kasjer okae si ajdakiem i zadzwoni po
gestapo? Trzeba si chyba wynie pki czas. Skierowaem si ku drzwiom. Stoj i zastanawiam si:
wyj czy nie wyj. W tej chwili podchodzi do mnie wony, wrcza podklejone pienidze i wskazuje
mi okienko, gdzie mam je wymieni. Jeszcze nie dowierzam, a nu to podstp, eby mnie zatrzyma
z pienidzmi w rku? Decyduj si jednak podej do kasy. Pienidze wymieniono mi bez sowa. No,
i widzicie, a gdybym poszed za wasz rad, stracilibymy dziesi tysicy.
Cay wieczr bylimy pod wraeniem historii z pienidzmi.

Na Chocimskiej leaem cztery dni. Kierownictwo Gwardii Ludowej postanowio mnie przenie na ul.
Jasn do mieszkania matki Pietrka (Mirosawa Krajewskiego). Matka Pietrka (Pieszczykowa) miaa
pralni. W pokoiku za sklepem spaa ona i jej crka Ela (Elbieta Krajewska), pielgniarka, aktywny
czonek Gwardii Ludowej. Czsto nocowa tu te Pietrek i jego ona Janka (Janina Krajewska).
Znalazem tam czu matczyn opiek. Pietrek zaprowadzi mnie do przychodni na Kredytowej do
znajomego lekarza rentgenologa. Zdjcie niestety potwierdzio diagnoz Haliny. Ko roztrzaskana,
peno odamkw. Rk naleao unieruchomi w gipsie. Na Jasn sprowadzono lekarza
organizacyjnego, ktry zaoy mi gips z okienkiem, gdy rana zaczynaa ropie. Opatrunki zmieniaa
mi siostra Pietrka.
Leaem tam sze dni.

Pewnego ranka na ulicy rozlegy si strzay. Niezbyt mnie to zaniepokoio, w owym czasie na ulicach
Warszawy strzay byy rzecz powszedni. Po chwili wbiega do pokoiku matka Pietrka, szybko
narzuca na mnie paszcz, prowadzi na strych i przykrywa wiszc tam bielizn. Zaskoczony o nic nie
pytaem, wykonywaem ruchy jak automat.
Po upywie godziny wpada na strych Pietrek. Przynis ubranie, pomaga mi je woy, narzuca na
mnie paszcz nieprzemakalny i sprowadza na d. Na dole czeka ju jego ona. We troje idziemy
w kierunku placu Maachowskiego. Po drodze wyjaniaj mi ca spraw. Okazuje si, e do Pietrka
szed jeden z gwardzistw, ktrego ledzio gestapo. Gdy znalaz si koo pralni, zauway, e jest
ledzony, i zacz ucieka. Gestapowcy oddali kilka strzaw i zabili go. Lada chwila mona si byo ich
spodziewa. Widzieli prawdopodobnie, e gwardzista chcia wej do pralni.
Pietrek i Janka pozostawili mnie przy pl. Maachowskiego, na skwerku koo Zachty. Mia si tam
kto niedugo zgosi i zabra mnie do innego pomieszczenia. Usiadem na awce. Bya godzina
pierwsza po poudniu. W rku trzymaem Warschauer Zeitung. Na placyku dzieci bawiy si w berka.
Koo Zachty na rogu sta granatowy policjant.
Godziny mijay, policjant cigle krci si w pobliu. Bl rki si wzmaga, draem z chodu
i podniecenia. Nikt si nie zjawia. Okoo godziny pitej po poudniu usiada przy mnie moda
niewiasta. Posiedziaa kilka chwil, nic nie mwic. Odsunem si na koniec awki. Ku mojemu
zdziwieniu kobieta przysuna si do mnie i nie patrzc na mnie powiedziaa:
- Nie denerwujcie si, towarzyszu Bolku, zaraz was std zabierzemy. Nie jestecie sami. Na rogu
Traugutta s nasi chopcy, gdyby co zaszo, przyjd wam z pomoc.
Bya to Wala (Rolfs). Przekazawszy mi wiadomo odesza. Uspokoiem si. Przestaa mnie nawet
irytowa ciga obecno policjanta. Rka jako mniej dawaa zna o sobie. Po godzinie podeszli do
mnie dwaj nieznajomi mczyni, jeden w kurtce, drugi w paszczu. Byli to bracia Rysiek (Ryszard
Strzelecki) i Wacek (Wacaw Strzelecki). Przywitali si ze mn.
- Idziemy - zwrci si do mnie ten w paszczu. - Dzi przepisz si u niego - powiedzia, wskazujc na
tego w kurtce - a jutro umiecimy ci w wygodniejszym miejscu. Bdcie zdrowi do jutra - poegna
si z nami i poszed.
Zostaem z Wackiem, tak si bowiem nazywa ten w kurtce. Pojechalimy tramwajem na Wol. Noc
przespaem, a waciwie przegadaem w pokoiku Wacka.
Wacek, byy kapepowiec, czonek PPR - tokarz z zawodu, sam nie mg bra udziau w partyzantce:
by chory na grulic.
Rano przyszed Rysiek i zaprowadzi mnie do mieszkania Kazimierza (Kazimierz Gromelski) przy ul.
Sandomierskiej.
Kazimierz, jak si okazao, kolega Ryka z redniej szkoy mechanicznej, gdzie obaj wykadali, by
rwnie aktywnym czonkiem PPR i byym kapepowcem. On i jego ona przyjli mnie bardzo
serdecznie. Kazimierz odstpi mi swoje ko.
Nazajutrz przysza siostra Pietrka, aby zmieni opatrunek. Przyniosa z sob podarunek od matki:
bochenek chleba i soik marmolady. Ze wzruszeniem przyjem ten dar. Rewizji w ich domu
dotychczas nie byo, widocznie jednak gestapowcy nie zorientowali si, e zabity przez nich
gwardzista mia czno z pralni.

U Gromelskich byem tydzie. Bl rki powoli ustpowa. Ropa z rany jeszcze si jednak wydzielaa.
Cigle wychodziy odamki koci. Wedug nomenklatury lekarskiej byy to sekwestry. Ja artobliwie
nazywaem je sekwestratorami.
Pod koniec padziernika wyjechalimy z Rykiem do Piastowa. Dob przesiedziaem w jego
mieszkaniu. Nastpnego wieczora zaprowadzi mnie na ul. Sienkiewicza do Stacha (Stanisawa
Bukowskiego).
Stach, inynier, absolwent Szkoy Wawelberga, b. yciowiec, pracowa w Pruszkowie w Fabryce
Stowarzyszenia Mechanikw z Ameryki. By czonkiem partii i sekretarzem dzielnicy. Szybko zyem
si z nim i jego rodzin. Czuem si jak u siebie w domu.
Podczas nieobecnoci Bukowskich zajmowaem si ich synem i pilnowaem gospodarstwa.
Z polecenia kierownictwa Gwardii Ludowej opiekowaa si mn Marta (Irena Ciesielska),
gwardzistka, crka robotnika cegielnianego z Pruszkowa. Polecenie wykonywaa sumiennie. Co kilka
dni wpadaa do mnie, eby si dowiedzie, czy mi czego nie brak, i sprowadzaa lekarza, ktry mi
zmienia opatrunki. Wizyty Marty poprawiay moje samopoczucie. Widziaem, e nie jestem
osamotniony, e partia pamita o mnie i nie pozostawia bez opieki.
W mieszkaniu Stacha byo ludno. Poza nim i najbliszymi, on i synem, mieszkali tu czsto krewni
przybyli z zagranicy - z Biaostocczyzny. Z okolic Ran przemycaa si siostra Stacha, Irka. Raz
nawet przyby z ni mody wikary - Jan. Peen ycia, o duym poczuciu humoru i, jak na ksidza,
wyjtkowo tolerancyjny, by przyjemnym partnerem w nie koczcych si dyskusjach. Czsto bra
w nich udzia rwnie Rysiek. Biedny ksidz, atakowany z trzech stron, nie znajdowa odpowiedzi na
nasze niekiedy bardzo drastyczne pytania. Trzeba przyzna, e zajmowa jednak bardzo krytyczne
stanowisko wobec hierarchii kocielnej. Z oburzeniem i szczerze mwi o elaznej dyscyplinie
panujcej wrd ksiy, o niemonoci wypowiadania wasnych opinii, o intrygach i donosicielstwie, o
metodach rozdziau intratnych parafii itp.
Szwagierka Stacha, siostra Stefania, bya zakonnic Zgromadzenia Marii. Ta moda, przystojna
kobieta rwnie czsto przychodzia do nas w gocin. W czasie pobytu ksidza Jana bywaa nawet
codziennie. Z przyjemnoci przysuchiwalimy si fachowym dysputom ksidza z zakonnic.
Siostra Stefania, zgorszona heretyckimi wypowiedziami modego ksidza, arliwie bronia hierarchii
kocielnej.
W rodzinie nastpowa spokj, gdy mwilimy o walce z okupantem. W tej sprawie wszyscy byli
zgodni.
Ksidz Jan by mniej wicej tego samego wzrostu co ja. Skorzystaem z tego i kilka razy poyczaem od
niego sutann. Wychodziem na spacer po osiedlu, na spacerujcego ksidza nie zwracano uwagi.
Zoliwy Stach mwi nawet, e zaczynam nabiera cech starego ksidza plebana.
W pierwszej poowie grudnia 1942 roku Rysiek, zawsze wesoy i peen ycia, przyszed zgaszony
i zdenerwowany. Usiad przy piecu i nie chcia z nikim rozmawia, nawet jego pupil, may synek
Stacha, nie mg go rozweseli.
- Co si stao? - pytalimy zaniepokojeni. Pocztkowo nie chcia mwi, wreszcie wykrztusi:
- Marian zabity.
- Jaki Marian? - w pierwszej chwili nie zorientowalimy si, o kogo chodzi.
- Stary - szepn Rysiek.

Zaniemwilimy. Marian (Marceli Nowotko), pierwszy sekretarz KC PPR, nie yje!


- Jak to si stao? - pytamy po chwili.
- Nie wiem, nie znam okolicznoci, wiem tylko, e zosta zastrzelony na ulicy.
Nie miaem szczcia zetkn si osobicie z Marianem, ale bardzo duo o nim syszaem. Ci, ktrzy
go znali, mwili o nim z wielk mioci i szacunkiem.
Marian, wybitny dziaacz KPP, wieloletni wizie sanacji, cae swoje dowiadczenie odda partii. By
jednym z zaoycieli i przywdcw Polskiej Partii Robotniczej.
Cios by straszny. Tego wieczoru nie moglimy sobie znale miejsca.
Rysiek poinformowa nas rwnie, e na miejsce Mariana pierwszym sekretarzem zosta wybrany
Pawe (Pawe Finder), rwnie stary i dowiadczony dziaacz rewolucyjny, wieloletni wizie
sanacji.

Jesienne miesice 1942 roku przyniosy nam dobre wiadomoci z frontu wschodniego. Ofensywa
hitlerowska pod Stalingradem zostaa zahamowana.
mielimy si z komunikatw hitlerowskich, donoszcych o zdobyciu domu wzgldnie czci domu w
Stalingradzie. Wkrtce - artowalimy - w komunikatach hitlerowskich bd pisali o zajciu pokoju
z kuchni i ustpem jako sukcesie Wehrmachtu. Czulimy, e tam, na stalingradzkim froncie, odbywa
si wielki przeom. Armia Czerwona, jak si okazao, nie tylko nie osaba w cigu ptorarocznych
zmaga, ale si wzmocnia i okrzepa. Lada dzie naleao oczekiwa wielkiego kontruderzenia.
Kierownictwo Polskiej Partii Robotniczej wezwao w zwizku z tym przeomem do uaktywnienia
i wzmoenia walki z okupantem oraz wzmocnienia frontu narodowego w tej walce.
W terenie, mimo rzuconego przez ZWZ i Delegatur hasa stania z broni u nogi, goszona przez
PPR prawda o koniecznoci natychmiastowej i bezporedniej walki z okupantem coraz bardziej
docieraa do serc Polakw.
Dochodziy do nas wiadomoci o wzrastajcym ruchu partyzanckim, o coraz bardziej brawurowych
akcjach gwardzistw Warszawy, Kielecczyzny i Lubelskiego. W komunikatach Gwardzisty pojawiay
si czsto informacje o bojowej dziaalnoci w lasach poudniowej Lubelszczyzny grupy operacyjnej
im. Kociuszki pod dowdztwem Grzegorza (Grzegorz Korczyski), w lasach parczewskich oddziau
im. Mickiewicza pod dowdztwem Fiedi (Teodor Albert) oraz wielu innych oddziaw i grup GL. Nie
spa rwnie i Wilk. Midzy innymi wykona wyrok na zdrajcy, nauczycielu eneszetowcu, ktry
wyda mnie i Zdzicha w rce policji granatowej.
Wiadomoci z terenu sprawiay, e coraz bardziej rwaem si z powrotem do lasu. Rka przestaa
bole, zdjto ju gips. Lekarz jednak zabroni mi i do oddziau. Kaza co najmniej dwa miesice
pozosta na miejscu.
Mimo to nie dawaem Rykowi spokoju. Wreszcie przynis mi wiadomo, e za dwa tygodnie
pojad do Miska Mazowieckiego z zadaniem zorganizowania wydawnictwa okrgowego PPR
i obsugiwania grup wypadowych GL. Miaem tam pozosta tak dugo, a rka mi wydobrzeje. Potem
skieruj mnie do oddziau. Ostatnie dwa tygodnie spdziem w mieszkaniu u pewnego towarzysza w
Gobkach. Moj osob bowiem zaczli si zbytnio interesowa ssiedzi Stacha.

II. Warszawa - Prawa Podmiejska


Pod koniec 1942 i na pocztku 1943 roku wzmg si terror okupanta. Hitlerowcy rozwcieczeni
klsk pod Stalingradem i przejciem Armii Czerwonej do kontrofensywy, zagroeni narastajcym
oporem mas ludowych w krajach okupowanych usiuj terrorem utrzyma w spokoju swoje zaplecze.
Szczeglnie barbarzyski terror zapanowa w tzw. Generalnym Gubernatorstwie.
apanki, masowe aresztowania, rozstrzeliwania na ulicy stay si powszednim zjawiskiem
okupacyjnego ycia.
Rzd londyski i jego przedstawicielstwo w kraju nawouj do spokoju i opanowania. Szeroko
popularyzowane jest haso stania z broni u nogi i teoria wykrwawienia si dwch wrogw.
Na szczcie w tym czasie coraz intensywniej dziaa Polska Partia Robotnicza i jej zbrojne rami
Gwardia Ludowa. Zasig jej dziaalnoci jest coraz wikszy. Haso walki zbrojnej z okupantem, haso
frontu narodowego zyskuje sobie coraz szersze poparcie w narodzie. Rosn oddziay Gwardii
Ludowej. Coraz popularniejsza staje si prasa podziemna PPR i GL.
Skierowanie mnie do Miska Mazowieckiego jako redaktora wydawnictwa okrgowego GL przyjem
z duym zadowoleniem. Zdawaem sobie dobrze spraw ze znaczenia prasy partyjnej w walce
z okupantem i byem dumny z tego, e wanie mnie partia wytypowaa na ten odpowiedzialny
i trudny odcinek pracy.
W pierwszej poowie stycznia 1943 roku udaem si do Miska Mazowieckiego. W Warszawie
zaopatrzyem si w wiksz ilo woskwek i farby do powielacza.
Na dworcu w Misku - pierwsza trudno. Wyjcie dworca obsadzone policj i bahnschutzami:
odbywa si kontrola bagau. Chwil zastanawiaem si, co robi. Wreszcie korzystajc z ciemnoci i z
tego, e uwaga policjantw skoncentrowana jest na pasaerach wychodzcych gwnym wyjciem,
przerzucam paczk przez pot. Z prnymi rkami bez trudnoci wychodz na ulic. Ostronie id
tam, gdzie rzuciem drogocenn paczk. Na szczcie jest, nikt jej nie zauway. Szybkim krokiem zbliaa si godzina policyjna - pomaszerowaem do mieszkania, gdzie miaem naznaczon
przyjazdwk.
Tym razem, nauczony dowiadczeniem, zabraem z sob szkic orientacyjny, tak e ju bez trudu
znalazem mieszkanie towarzysza Suchego (Rokicki), sekretarza miejscowej organizacji PPR.
Nazajutrz Suchy zaprowadzi mnie do mieszkania, w ktrym miaem si ulokowa. Miecia si tam
redakcja.
Mieszkanko skadao si z jednego pokoiku i schowka. Znajdowao si ono na piterku maego
domku, niedaleko stacji kolejowej. Na dole mieszkaa wdowa, zajmujca si wypiekiem pczkw,
wraz z synem, jak mnie Suchy poinformowa, czonkiem ZWZ, utrzymujcym z nami czno.
W pokoiku bya maszyna do pisania, rczny powielacz i duy piciolampowy radioodbiornik,
przystosowany do cichego nasuchu. W schowku znajdowa si arsena dzielnicowego dowdztwa GL,
kilka karabinw, pistolety, dwa stare polskie erkaemy bez magazynkw i kilka granatw.
Po kilku dniach ukaza si pierwszy numer Wiadomoci, organu Komitetu Okrgowego Prawa
Podmiejska. Materiau miaem pod dostatkiem. By to bowiem okres likwidacji przez Armi Czerwon
okronych pod Stalingradem hitlerowcw. Wiadomoci wychodziy co drugi dzie.

Mimo e wzgldy bezpieczestwa kategorycznie zabraniay uywania mieszka, w ktrych


znajdowaa si technika, do innych celw, lokal na piterku sta si miejscem czstych spotka
caego aktywu kierowniczego dzielnicy i Okrgu. Prawie codziennie przychodzili tu: komendant
dzielnicy GL Waka (Jan Nalazek) i jego brat Wacek, Obojtny (Zygmunt Bakua), Stalowy
(Stanisaw Zawisza), Biay (Zygmunt Bielecki), no i oczywicie Suchy.
Pewnego dnia towarzysze powiedzieli mi, e czonkowie Komitetu Okrgowego PPR chc mnie
odwiedzi. Nastpnego dnia rano puka kto w umwiony sposb. Otwieram i, ku mojemu zdziwieniu
i radoci, widz starego znajomego i przyjaciela, jeszcze z omy, Stanisawa Dbrowskiego.
Wsppracowaem z nim razem przy organizowaniu zwizkw zawodowych w 1939 roku, pomagaem
w redagowaniu gazetek ciennych. W pierwszej chwili mnie nie pozna.
- Brzoza jestem - przedstawia mi si. A ja w miech. Dopiero wtedy si zorientowa.
- Co ty tu robisz, skd si wzie w moim rodzinnym Misku? - pyta.
- Redaguj Wiadomoci - mwi.
- Wic to ty jeste Bolek?
- A ty Brzoza? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Jak widzisz. Ale ci heca! - mieje si Brzoza. - Przypominasz sobie, Bolek, jak ty mi w twojej
rodzinnej omy pomagae redagowa gazetki cienne? Teraz ja ci si odwdzicz, bd ci pomaga
redagowa gazetki w moim miecie.
Gdymy tak rozmawiali i wspominali om i naszych wsplnych znajomych, kto znowu zapuka
w umwiony sposb. Otworzyem. W drzwiach sta mody czowiek o chopicej miej twarzy i
ywych, miejcych si, inteligentnych oczach. Z wygldu nie dabym mu wicej ni dwadziecia lat.
- To wy jestecie Bolek? - zapyta.
- Tak - odpowiedziaem i zaprosiem go do pokoju. Nieznajomy przywita si z Brzoz jak ze starym
znajomym, a mnie si przedstawi.
- Zygmunt jestem, dowdca Okrgu. Wic ty jeste Bolek - powtrzy. - Poka no swoje
gospodarstwo, niech ja te posucham dobrych nowin. - Naoy suchawki.
Po chwili Zygmunt (Zygmunt Duszyski) zdj je i zwraca si do mnie:
- Musz ci pochwali, Wiadomoci s niele redagowane, ludziom si podobaj. Za mao jednak
informacji o tym, co si dzieje na naszym terenie. Przecie, bd co bd, troch rozrabiamy,
wprawdzie nie tak jeszcze jak na Lubelszczynie, ale i my zalewamy sada za skr okupantom i ich
sugusom.
- Chtnie umieszcz - odpowiadam - ale radio komunikatw o naszej dziaalnoci jeszcze nie nadaje,
a innych rde nie mam.
- Poczekaj, i radio wkrtce bdzie o nas mwi - mia si Brzoza. - Zygmunt obieca, e przyle mi
kilka korespondencji z terenu.
- Troch materiau to ju mam - pochwaliem si- - Braem ostatnio udzia w kilku drobnych akcjach
z chopcami z wypadwki. Nieco wrae si zebrao.
- A Piotra znasz? - spyta Zygmunt.

- Sysze to o nim syszaem, ale go nie znam.


- Dobra. Id dzi do niego. Chcesz, to ci zabior.
Zgodziem si z radoci.
Piotr (Finansow), oficer radziecki, ktry zbieg z obozu jecw, dowodzi oddziaem partyzanckim
Gwardii Ludowej. W krtkim czasie ten ndznie uzbrojony oddziaek - mia na pocztku dwa karabiny
i jeden granat - da si dobrze we znaki garnizonom policji i andarmom. Zdoby cztery erkaemy,
kilkanacie karabinw i kilka pistoletw maszynowych. Rozbi szereg posterunkw policji. Ostatnio
przerzuci si na akcje kolejowe, sprawiajc duo kopotu hitlerowcom.
- Operuje na linii Misk Mazowiecki, Leopoldw, Niedwied - powiedzia jeszcze Zygmunt.
Tego samego wieczoru poszlimy do oddziau. Piotr bardzo si ucieszy z naszego przybycia.
Wysoki, o atletycznej budowie, z rcznym karabinem maszynowym przewieszonym przez rami,
sprawia imponujce wraenie. Zapozna nas ze swoimi chopcami.
Oddzia skada si z pitnastu ludzi - z siedmiu oficerw radzieckich, ktrzy wraz z Piotrem uciekli
z obozu, i z omiu gwardzistw, wrd ktrych byo trzech towarzyszy ydowskich wyprowadzonych
z getta. Piotr poinformowa Zygmunta (Duszyskiego), e nawiza kontakt z jecami radzieckimi,
ktrzy zgodzili si na wcielenie do niemieckich jednostek specjalnych z myl o atwiejszej ucieczce,
i teraz chc z broni w rku przej do partyzantki. Ma ich by okoo pidziesiciu. Piotra
nurtoway obawy, czy zbyt liczny oddzia nie bdzie mia trudnoci w poruszaniu si na stosunkowo
mao zalesionym terenie powiatu Misk Mazowiecki.
Zygmunt poleci mu jednak kontynuowa rozmowy, a jeeli oddzia znacznie si powikszy, to
wwczas przenios si na pnoc, w okolice Wyszkowa, gdzie jest wicej lasw.
Jeden z oficerw w oddziale by chory. Zaproponowaem, aby poszed ze mn do Miska i tam
przelea kilka dni w moim mieszkaniu. Poegnalimy si. Zygmunt, ja i oficer wrcilimy do Miska.
Nie przypuszczalimy, e widzimy Piotra po raz ostatni.
W kilka miesicy pniej pod wsi Pobratymie w powiecie wgrowskim oddzia Piotra zosta
zaskoczony przez znaczne siy andarmw i policji granatowej. O jego ostatniej walce dowiedzielimy
si znacznie pniej od jednego z granatowych - uczestnika obawy.
Partyzanci walczyli do ostatka. Ani jeden nie wpad ywy w rce wroga. Piotr prbowa si
przedrze przez piercie nieprzyjaciela. Rzuci si ze swym nieodcznym rcznym karabinem
maszynowym na pozycje policjantw, zabi kilku z nich, dopad pascego si niedaleko na ce konia
i...
Niestety, kula z karabinu maszynowego dosiga go w chwili, gdy wydawao si, e niebezpieczestwo
jest ju poza nim.
Przed Miskiem poegnalimy si z Zygmuntem. Ja z oficerem poszlimy do domu, Zygmunt do
Rembertowa, gdzie mieszka ze swoj rodzin.
Ulokowaem mojego chorego gocia na ku, sam za urzdziem si jako w korytarzyku.
Mj go, jak si okazao, by kapitanem Armii Radzieckiej, w cywilu inynier chemii, dyrektor zakadu
chemicznego na Syberii. Dugo opowiada mi o swojej ojczynie, o rodzinie, o pracy. Wreszcie
znueni, zasnlimy. Spaem jednak krtko. Okoo godziny pierwszej w nocy obudzio mnie lekkie
pukanie do drzwi. Nasuchuj, w pierwszej chwili wydawao mi si, e ni. Nie, pukanie si powtarza,

tym razem goniejsze - dwa uderzenia, przerwa, dwa uderzenia. Nasz znak. Kto to moe by? myl zaniepokojony. Otwieram drzwi. Do pokoju wchodz - boso, w samej bielinie - szczkajcy
zbami z zimna Janek i Wacek Nalazkowie. W zmarznitych doniach trzymaj pistolety. Usadowiem
ich przy piecu. O nic nie pytaem, czekaem, a si ogrzej troch i przyjd do siebie. Po chwili Wacek
drcym ze zdenerwowania gosem zaczyna opowiada.
W nocy gestapo wraz z policj granatow i andarmami otoczyo dom Nalazkw. Gdy policja zacza
si dobija do drzwi, Janek otworzy je i obaj z Wackiem sypnli na wchodzcych do mieszkania
granatowych gradem kul z pistoletw. Na odgos strzaw andarmi otaczajcy ulic opucili swoje
stanowiska i pobiegli pod dom. Obaj Nalazkowie, korzystajc z zamieszania i ciemnoci, wymknli si.
Po drodze widzieli un na niebie. Rozwcieczeni hitlerowcy z pewnoci podpalili dom.
Uoyem niespodziewanych goci obok siebie. Do rana ju nie spalimy. Okoo dziewitej rano
przybieg do lokalu Suchy, chcc si podzieli smutn nowin. Jakie byo jego zdziwienie i,
oczywicie, rado, gdy zasta Nalazkw, o ktrych sdzi, e zginli, ywych i zdrowych. Suchy
przynis braciom tragiczn wiadomo. Dom zosta spalony, ojciec, matka i najstarsza siostra znaleli
mier w ogniu. Spojrzaem na braci Zbledli obaj, lecz ani jedna za nie popyna z byszczcych oczu.
Tylko zacinite usta i zwarte pici mwiy o ich blu. Pierwszy ockn si Janek. Zwrci si do
Suchego z prob o przyniesienie jakiego przyodziewku. Zafrasowany Suchy z zakopotaniem
podrapa si w gow.
- Pobiegn do towarzyszy, co si chyba znajdzie - powiedzia, egnajc si z nami.
Po kilku godzinach wrci. Udao mu si zdoby dwa kombinezony robocze i gumowe buty.
- Dobre i to - powiedzia Janek, wkadajc przyniesione ubranie. - Pjdziemy do Piotra, on nas
ubierze.
Ucisnlimy sobie donie, yczc wzajemnie powodzenia.
Nalazkowie poszli do oddziau Piotra. Nie widziaem ju ich wicej, syszaem natomiast duo o ich
dziaalnoci. Janek zosta dowdc oddziau partyzanckiego i wraz z bratem Wackiem oraz siostr
Zofi gnbili hitlerowcw. Tragiczny los ciga jednak bohaterskich braci. Janek Nalazek, wysany przez
Dowdztwo Gwne na Kielecczyzn, ginie w zasadzce z rki eneszetowcw. Wacek Nalazek,
przewoc kolejk z Radzymina materiay wybuchowe, wpada w obaw zorganizowan przez
andarmw i podczas prby ucieczki zostaje zastrzelony. Ginie rwnie w jednej z walk siostra ich
Zofia Nalazek.
Nieudana prba schwytania Nalazkw doprowadzia do wciekoci hitlerowcw. Z coraz wiksz
pasj prowadzili swoj terrorystyczn akcj na terenie Miska i okolic. Mnoyy si aresztowania.
Gestapo szukao dziaaczy znanych ze swych radykalnych pogldw sprzed wojny. W akcji
wyapywania demokratycznych dziaaczy przedwojennych pomagaa gestapo reakcja polska,
w szczeglnoci NSZ.
Naleao co przedsiwzi, by pokaza hitlerowcom, e ich akcja terrorystyczna nie zamie ruchu
oporu. Dowdztwo dzielnicy postanowio uderzy na pooon o pitnacie kilometrw od Miska
osad Stanisaww.
W drugiej poowie marca 1943 roku, w ciemn, mron noc, grupa wypadowa miskiej organizacji GL
i oddzia Piotra zaatakoway Stanisaww. Zaskoczenie si udao. Garnizon policji zosta
zlikwidowany, zdemolowano urzd gminy, zniszczono dokumentacj kontyngentow i spisy
kandydatw na roboty do Niemiec.

Przypadek jednak chcia, e udana akcja na Stanisaww staa si porednio przyczyn aresztowania
prawie caego dowdztwa dzielnicowego Gwardii Ludowej.
Nazajutrz po akcji na Stanisaww jeden z czonkw dowdztwa dzielnicy GL i uczestnik akcji,
Stalowy (Stanisaw Zawisza), przenosi z jednego mieszkania do drugiego walizk, w ktrej
znajdoway si zdobyte poprzedniego dnia mundury policji granatowej. Przechodzc obok
posterunku andarmerii, zosta zatrzymany przez andarma, ktry zada pokazania mu zawartoci
walizki. Stalowy bez namysu rzuci si na niego, chwyci za gardo i zacz dusi. Zaskoczony
andarm upad. Stalowy nie zwolni uchwytu. Jeszcze kilka chwil i Niemiec poegnaby si z yciem,
a Stalowy byby uratowany. Trzeba jednak pecha, e z posterunku wyszo dwch andarmw,
ktrzy widzc, co si dzieje, przybiegli swojemu kamratowi na pomoc. Strzaami z pistoletu
maszynowego zabili Stalowego.
Po przejrzeniu zawartoci walizki gestapo zorientowao si, e Stalowy by uczestnikiem akcji na
Stanisaww i czonkiem organizacji podziemnej. Rozpoczy si gorczkowe poszukiwania dalszych
uczestnikw akcji stanisawowskiej. Udao im si trafi na lad. Zostaje aresztowany przyjaciel
Stalowego i czonek dzielnicowej komendy GL Biay (Zygmunt Bielecki). Hitlerowcy zaczli si
dobiera do aktywu.
Co noc odbyway si w Misku obawy. andarmi i policja blokowali ulice i rewidowali dom za
domem. Mylelimy teraz intensywnie nad sposobami likwidacji naszej techniki. Bro wynielimy z
Miska.
W kocu marca hitlerowcy zaczli przeprowadza rewizje w domkach koo stacji. Duej nie mona
byo czeka.
Chciaem wraz ze swoim gociem, ktry tymczasem wyzdrowia, przenie si do Piotra. Niestety,
jedynie Zygmunt utrzymywa z nim kontakt i zna aktualne miejsce postoju oddziau. Nie byo innej
rady, naleao uda si na poszukiwanie Zygmunta.
Pojechalimy pocigiem do Rembertowa. Mj towarzysz udawa guchoniemego nie chcc wzbudza
podejrze swoj nieznajomoci jzyka polskiego. Szczcie nam dopisao. Uszlimy uwagi szpicli,
gsto rozstawionych na dworcu, spokojnie przeszlimy przez Rembertw i zastukalimy do
mieszkania Duszyskich przy ul. Wolnoci 14. Drzwi otworzya moda dziewczyna. Musielimy
wyglda bardzo podejrzanie, gdy nie chciaa nas wpuci do mieszkania, a na pytanie, gdzie
Zygmunt, odpowiedziaa, e mieszka w Warszawie i do Rembertowa nie przyjeda. Po tej
informacji zatrzasna nam drzwi przed nosem.
C robi dalej? Nikogo w Rembertowie nie znam, do Warszawy z moim guchoniemym
towarzyszem jecha niebezpiecznie, zreszt jest pny wieczr, niedugo godzina policyjna. Jedynym
naszym uzbrojeniem by granat obronny. Nie mielimy nawet pistoletu.
Prbuj jeszcze raz. Otwiera mi znowu ta sama moda dziewczyna. Zaczynam tumaczy, e jestemy
przyjacimi Zygmunta i e on nas oczekuje. Chcc rozwia podejrzenia podaem jej szereg danych
o Zygmuncie, m.in., e skoczy przed wojn szko podchorych jako prymus i otrzyma zot
szabl w nagrod.
Udao si. Uwierzya, e rzeczywicie jestemy przyjacimi jej brata, bya to bowiem siostra
Zygmunta, Krystyna (Krystyna Duszyska), jak si pniej okazao, aktywny czonek Gwardii
Ludowej. Przedstawia nas rodzicom i poczstowaa herbat. Odetchnlimy. Nareszcie przyjazne
dusze.

Zygmunta nie byo. W obawie przed aresztowaniem wpada do domu pn noc na kilka chwil,
eby si zobaczy z rodzin, i znika. Przyszed o pnocy. Zdziwi si nasz obecnoci. Powiedziaem
mu, e poszukuj Piotra, i wyjaniem dlaczego. Niestety, nie byo go w okolicy. Mia dopiero
przyby za trzy dni.
Zygmunt si spieszy, mia spotkanie tej nocy. Umwilimy si wic na jutro.
Noc spdzilimy u Duszyskich. Rano Krystyna zaprowadzia nas do zakonspirowanego mieszkania
przy ulicy Polnej. Zostalimy tam trzy dni. Krystyna raz dziennie odwiedzaa nas, przynoszc
gotowan straw i wiadomoci ze wiata. Na czwarty dzie Piotr przysa cznika. Z cznikiem
wrci do oddziau mj towarzysz. Ja z Zygmuntem udalimy si do Warszawy.
Piechot doszlimy do Gocawka, a tam wsiedlimy do tramwaju. Na Grochowie rozstalimy si,
Zygmunt uda si do instytucji, w ktrej urzdowa. Peni funkcje opiekuna spoecznego w
Orodku Zdrowia na Grochowie, co umoliwiao mu swobod ruchw, a rwnoczenie dawao nie
lipne, ale najautentyczniejsze dokumenty pracy, wystarczajce dla patroli hitlerowskich. Ja
poszedem do domu, na Chocimsk 27.
I znowu kilka dni przebywaem w ciepej atmosferze tego mieszkania, pord najbliszych przyjaci.
Heniek nie wychodzi z domu. Przez sze tygodni chorowa, przeszed cikie zapalenie puc
i ledwo trzyma si na nogach. Powoli wraca do zdrowia. Mimo osabienia nie straci humoru, jak
zwykle rozwesela nas swoimi opowiadaniami.
Po kilku dniach skierowano mnie na Lubelszczyzn. Rka ju mi nie dokuczaa. Od czasu do czasu
tylko rana si otwieraa i wydalay si sekwestratory.

III. Na Lubelszczynie
8 kwietnia 1943 roku rano opuciem Warszaw, tym razem na dugo; miaem do niej wrci dopiero
po wyzwoleniu. Przyjazdwka znajdowaa si we wsi Przybysawice w powiecie puawskim,
niedaleko znanej cukrowni Garbw. Miaem si zgosi do towarzysza Tomasiaka i wymieni haso:
Mam do sprzedania dwiecie kilogramw melasy. Odzew na to by: Mog kupi tylko
pidziesit.
Do Przybysawic pojechaem pocigiem. Wie leaa o pitnacie kilometrw od stacji. Drog t
przebyem na piechot. Wedug otrzymanej w Warszawie informacji chata Tomasiaka znajdowaa si
na samym skraju wsi. Szedem wic na pewniaka, nie pytajc nikogo o drog. Przed chaup na skraju
wsi na awce siedzi gospodarz, naprawia uprz. Podchodz bliej i pewny, e mam do czynienia z
Tomasiakiem, podaj mu haso.
Gospodarz, starszy chop z duymi wsami, spojrza na mnie ze zdziwieniem i powiedzia:
- Panie, ale si pan wybra ze sprzeda melasy... Dy my tu sami sprzedajemy, przecie cukrownia
blisko.
Spojrzaem zdetonowany. Chop spode ba patrzy na mnie, wyraz mojej twarzy by tak wymowny,
zaskoczenie tak wyrane, e domyli si, i nie o melas tu chodzi.
- Pan chyba do Tomasiaka, nastpna chaupa, moe to on kupuje melas - powiedzia, umiechajc
si pod wsem.

Wcieky na siebie za nieostrono, id we wskazanym kierunku. Gdy opowiedziaem Tomasiakowi


swoj przygod, rozemia si:
- To ju nie pierwszy raz nasi z Warszawy zamiast do mnie trafiaj do ssiada. Widocznie pokrcili w
Warszawie. Ale nic si nie stao, ssiad jest czonkiem naszej organizacji, jak zreszt duo chopw
w naszej wsi.
Zjedlimy niadanie, po czym Tomasiak zaprowadzi mnie na drugi koniec wsi do towarzysza
Kamiskiego, sekretarza organizacji partyjnej i czonka Komitetu Powiatowego PPR Puawy. Kamiski
by ju uprzedzony, e si zgosz do niego. Trafiem dobrze - nastpnego bowiem dnia miao si
odby posiedzenie Komitetu Powiatowego i mg mnie zabra z sob.
Wieczorem w jednej z chaup zebra si aktyw miejscowy. Podzieliem si wiadomociami o sytuacji
na froncie, gwnie interesoway ich szczegy zwycistwa stalingradzkiego. I tu, na dalekiej wsi,
rozumiano, e nastpi przeom w dziejach tej wojny.
Do pna w nocy przesiedziaem wraz z towarzyszami. Rano z Kamiskim pojechalimy kolejk do
Opola Lubelskiego.
Zebranie Komitetu odbywao si w chaupie szewca Bolka (Bolesaw Szafran) w Niezdowie, wsi
pooonej kilka kilometrw za Opolem. Gdy weszlimy do chaty, byo ju ciemno, wok stou przy
lampie siedziao kilka osb. Kamiskiego powitano jak starego znajomego, na mnie wszyscy patrzyli
z zaciekawieniem. Jeden tylko, wysoki, sta i umiecha si. Gdy Kamiski mnie przedstawi
i przywitaem si ze wszystkimi, ten wysoki zwraca si do mnie i pyta:
- Bolek, co to, nie poznajesz starych znajomych?
Gos rzeczywicie znajomy, ale w aden sposb nie mogem sobie przypomnie, kto to jest.
- Ej, ty fajtapo, a niby jest partyzantem, co za kurz masz pami. Nie tak dawno widzielimy si
w okolicy Grjca u Wilka.
Dopiero teraz sobie przypomniaem. Na jednym z postojw w powiecie grjeckim zjawi si u nas
czonek egzekutywy Komitetu Okrgowego PPR, ktry omawia sytuacj midzynarodow oraz plan
naszych najbliszych akcji. Tak, to ten sam. W ciemnoci nie poznaem Dugiego Janka, tym razem
wystpowa jako sekretarz Komitetu Obwodowego PPR Lublin. Zdziwiem si tylko, e mnie pozna,
przecie widzielimy si wtedy rwnie w ciemnoci.
- Nie przejmuj si, artowaem tylko, i ja bym ciebie te nie pozna, gdybym nie wiedzia, e masz do
nas przyjecha. Dobrze, e jeste, trzeba si zabra do roboty. Naley zorganizowa wydawnictwo
miejscowe. Mymy ju przed twoim przybyciem omwili z towarzyszami plan pracy. Tob zaopiekuje
si tow. Bruzda (Bolesaw yjak). Pjdziesz razem z nim, pomoe ci w znalezieniu miejsca na
technik. Szkoda, ecie tak pno przyszli, ja ju musz rusza dalej. Niedugo wpadn do ciebie,
to sobie szerzej pogadamy o akcji propagandowej. Wydawnictwo bdzie kolportowane nie tylko
w powiecie, ale w caym naszym wojewdztwie, musi wic by na odpowiednim poziomie. Zreszt,
jak mi wiadomo, masz ju dowiadczenie w tej dziedzinie.
- Gospodarzu - zwrci si do niskiego, czarnego modzieca - daj co zje!
Po chwili na stole staa smakowicie przysmaona jajecznica, wiey wiejski chleb i maso. Brat
gospodarza, Bronek (Bronisaw Szafran), postawi na st butelk z wdk.
- To na rozgrzewk - umiechn si - dobra buraczanka lepsza od monopolowej.

Zjedlimy z apetytem, szklanka bimbru rozgrzaa mnie, zmczenie zniko.


Dugi Janek poegna si z nami i wyszed. Po niedugim czasie wyruszylimy wraz z Bruzd do
Kpy Piotrowiskiej, gdzie Bruzda mieszka. Do domu dotarlimy pn noc. Po drodze
dowiedziaem si o stanie organizacyjnym partii na terenie powiatu. Partia rozwijaa si, organizacja
powiatowa liczya ju ponad dwustu czonkw. Zdaniem Bruzdy naleao zwikszy aktywno grup
partyzanckich. Na przeszkodzie stoi jednak brak broni.
- Zetwuzeciaki maj bro, ale j magazynuj - mwi z rozgoryczeniem - a my chcemy si bi i nie
mamy broni.
ona Bruzdy czekaa na nas z gorc kolacj. Nie byem godny, u Szafranw najadem si
porzdnie, ale nie chcc urazi gospodyni usiadem wraz z rodzin do stou. Barszcz by znakomity.
Z penym brzuchem pooyem si w stodole i szybko usnem.
Obudziem si, gdy soce byo ju wysoko. Wyszedem na dwr. Na awce siedzia Bruzda z nie
znanym mi mczyzn. - Wstalicie ju? - spyta ujrzawszy mnie Bruzda. - Nie chciaem was budzi,
od godziny ju Janek - wskaza na przybysza - czeka na was.
Przywitaem si. Janek (Jan Kruszewski), niski, kulawy, ubrany z miejska, by sekretarzem Komitetu
PPR gminy Kamie.
Poegnaem si z rodzin Bruzdy i poszedem z Jankiem do odlegej o dwa kilometry wsi
Wojciechw, do mieszkania czonka komitetu gminnego PPR, Bronisawa Tomczyka. Na strychu
znajdoway si ju przygotowane: maszyna do pisania i powielacz.
Wojciechw, maa wioska, lea z daleka od gwnego traktu. Chata, utrzymana w idealnej czystoci,
znajdowaa si na skraju wsi, niedaleko lasu.
Janek, jako byy kapepowiec i wizie polityczny, musia prowadzi w swojej rodzinnej wsi ywot
nielegalny, mieszka coraz to w innej chaupie.
- Las jest blisko, w razie nalotu hitlerowcw na wie atwo si bdzie ukry - powiedzia.
Na razie o tym nie mylaem. Urzdziem sobie legowisko na strychu. Tomczyk i jego ona nalegali,
abym spa razem z ca rodzin w pokoju, ale nie chciaem ich krpowa swoj osob.
Po kilku dniach znaem ju prawie cay aktyw miejscowy. Wieczorami przesiadywali u mnie: Janek
i jego brat Jele, czonek dowdztwa gminnego GL, Tygrys (Koacz), komendant gminny GL,
Szwagier (wierkosz) i Flis, czonkowie komitetu partyjnego, i wielu innych. Czsto przychodzili
czonkowie kierownictwa powiatowego PPR i Gwardii Ludowej - Bruzda, Smyk (Jan Bida), Klapa
(Jan Wrona), Bolek, Jzek i Bronek (Szafranowie). Ten ostatni, penic funkcj technika
powiatowego, dostarcza mi papieru i farby do powielacza, a zabiera gotowe odezwy, ulotki i gazetki.
Zblia si 1 maja 1943 roku. Przygotowaem szereg okolicznociowych ulotek, odezw i hase.
Wszystko to miao by rozlepione w nocy z 30 kwietnia na 1 maja.
Kilkudziesiciu gwardzistw i czonkw partii w rnych okolicach powiatu, czstokro pod nosem
andarmw i policjantw, rozlepiao odezwy i hasa nawoujce do uczczenia 1 Maja wzmoon
walk z okupantem. Prawie wszystkie posterunki policji granatowej, urzdy gminne, siedziby wadz
hitlerowskich i posterunki andarmerii w miasteczkach byy wprost oblepione hasami.
W akcji tej Tygrys i ja bralimy rwnie udzia. Nalepilimy hasa i odezwy na budynku gminnym i
posterunku policji w Kamieniu.

Masowa akcja zrobia due wraenie na ludnoci. Z zadowoleniem i aprobat czytali chopi odezwy i
hasa. mieli si z nieporadnoci andarmw i policji. Mimo wzmoonej czujnoci nie udao im si
udaremni masowej akcji w caym powiecie.
- Pod samym nosem im wylepili! - rozlegay si gosy.
Postanowilimy kontynuowa akcj. Wprowadzao to w stan zdenerwowania wroga i podnosio na
duchu miejscow ludno, gra warta wieczki. Zasadniczym moim zadaniem jednak byo
zorganizowanie periodycznego wydawnictwa. Radia nie mielimy, zastanawialimy si nad tym, w jaki
sposb zdoby ten niezbdny dla pracy redakcyjnej sprzt.
Mj gospodarz, Tomczyk, owiadczy, e jego szwagier Sochaj, nauczyciel mieszkajcy w ssiedniej
wsi, obecnie czonek BCh, przed wojn amatorsko zajmowa si montowaniem aparatw radiowych,
organizowa nawet kursy radioamatorw wrd uczniw. Moe on znajdzie jak rad.
Koacz doradzi, abymy si zwrcili do miejscowego kierownika organizacji BCh, nauczyciela Kutyny,
moe pozwoli korzysta z ich radioodbiornika, dopki nie zdobdziemy wasnego. Obie propozycje
przyjlimy. Z Sochajem mia rozmawia Tomczyk, z Kutyn - Koacz i ja.
Kutyna, mody nauczyciel, byy wiciowiec, przyj nas przyjanie. Wyrazi zgod, proszc
rwnoczenie, abymy mu dawali po kilka egzemplarzy naszej gazetki. Oczywicie, przyrzeklimy. Przy
okazji zaproponowaem mu, aby obie nasze organizacje cilej wsppracoway, wsplnymi siami
moglibymy przeprowadzi szereg bojowych akcji o wikszym znaczeniu.
Kutyna zapali si do tej propozycji. Zaproponowa spotkanie kierownictw miejscowych organizacji
BCh i GL. Spotkanie odbyo si nastpnego dnia w gajwce.
Szybko doszlimy do porozumienia. Obie organizacje miay informowa si wzajemnie
o ewentualnym niebezpieczestwie, w razie zaatakowania przez hitlerowcw nie sobie pomoc,
wsplnie organizowa akcje na wroga.
Ustalilimy tekst wsplnej deklaracji. Kutyna zastrzeg si jednak, e ze wzgldu na dyscyplin
organizacyjn musi uzyska zgod powiatowych wadz BCh. Nasze pierwsze spotkanie zakoczylimy
odpiewaniem pieni Gdy nard do boju.
Wkrtce, korzystajc z pomocy bechowcw, ktrzy nam przekazali ostatnie informacje o sytuacji na
frontach, wydaem pierwszy numer Wiadomoci. W numerze tym umieciem rwnie artykulik
o tworzcym si jednolitym froncie walki z okupantem na naszym terenie, powoujc si na wyniki
ostatniej naszej konferencji z bechowcami.
Po kilku dniach zgosi si do mnie zdenerwowany Kutyna. Owiadczy, e kierownictwo nie zgadza si
na wspln deklaracj, jest oburzone na artykulik, ktry si ukaza w Wiadomociach. Z tego
powodu mia wiele przykroci. Zarzucono mu, e chce sprzeda organizacj komunistom.
- Byem zaskoczony - mwi rozgoryczony Kutyna - tym atakiem na mnie. Niejednokrotnie
wspominalimy o tym, jak dobrze by byo wsplnymi siami tuc szwaba. Wadze powiatowe, a czsto
nawet przedstawiciele wadz wojewdzkich, ktrzy byli obecni na tych zebraniach, nie protestowali
przeciwko tym wypowiedziom, a gdy zaczynamy realizowa je w praktyce, okazuje si, e
zaprzedalimy si bolszewikom.
- Dla mnie to jasne - odpowiedziaem. Wasi przywdcy wypeniaj cile instrukcje AK, boj si
zjednoczenia si ludowych: dzi przeciwko okupantowi, a jutro w wolnej Polsce przeciwko

obszarnikom i kapitalistom. Coraz wicej ludzi zdaje sobie spraw z koniecznoci zjednoczenia
wszystkich si narodu przeciwko okupantowi.
- Chyba macie racj, kolego - po namyle powiedzia Kutyna. - Jestem zdyscyplinowanym onierzem
i nie mog niestety postpi wbrew zakazowi moich wadz, ale wiedzcie, e moecie na nas liczy.
W miar monoci bdziemy wam pomaga. Z naszego radia, oczywicie, korzystajcie nadal.
Ucisnem mu do, poegnalimy si.
Tomczyk sprowadzi do Wojciechowa swego szwagra. Sochaj chtnie si zgodzi nam pomc.
Niestety, nie ma materiau, ale wie, gdzie si znajduje. Jeeli uda mu si go zdoby, to bdziemy mieli
dobry kilkulampowy aparat.
- Mj kolega - mwi Sochaj - byy nauczyciel w Pusznie Godowskim, musia w 1940 roku opuci
powiat puawski ze wzgldu na swoje bezpieczestwo. By jak i ja radioamatorem. Mia sporo sprztu
radiotechnicznego. Nie mg zabra tego z sob, zamurowa wic wszystko na strychu chaty, w ktrej
mieszka. Nikt poza nim i mn o tym nie wie. Gospodarz tej chaty oczywicie niczego si nie domyla.
Gdyby mona byo sprzt ten wydoby bez zwrcenia uwagi, mgbym wam szybko zmontowa
kilkulampowy odbiornik.
Niedugo si zastanawialimy. Zdecydowalimy pj do mieszkania, gdzie zamurowany by sprzt,
i pod pozorem poszukiwania broni sprzt ten wydoby.
Tej samej jeszcze nocy wraz z miejscowymi aktywistami: Koaczem, Tomczykiem, Mokrzycem,
Pietrowskim, Pilchowskim i wierkoszem, wyruszylimy do Puszna Godowskiego. Bylimy uzbrojeni
w dwa karabiny i jeden pistolet.
Otoczylimy chaup, do wntrza weszlimy ja i Koacz. Gospodarz obudzony z gbokiego snu,
przeraony naszym najciem, by przekonany, e przyszlimy go zamordowa. Nim zdylimy
powiedzie, o co chodzi, zacz lamentowa i prosi, aby go nie zabija. Uspokoilimy go
i zadalimy, aby opuci wraz z ca rodzin dom, gdy musimy przeprowadzi rewizj. Podobno jest
tu zamurowany w cianie pistolet. Chop kl si na wszystkie witoci, e nie ma adnej broni
w chaupie.
Wyprowadzilimy ca rodzin na dwr i zostawilimy pod stra. Sami za weszlimy na strych
w poszukiwaniu skarbu. Rzeczywicie, we wskazanym nam miejscu, pod cegami, znajdowaa si
blaszana cika skrzynia, a w niej troskliwie zapakowany sprzt radiowy. Skrzyni wynielimy tak,
eby gospodarz jej nie zauway. Pokazaem chopu pistolet, mwic, e znalelimy go wanie na
strychu. Zdziwiony i przestraszony gospodarz zacz znowu zaklina si, e nic o tym pistolecie nie
wiedzia, a gdyby wiedzia, natychmiast by si przyzna.
Odeszlimy. Chop milcza jak zaklty, ba si, eby si kto nie dowiedzia, e w jego chaupie
znaleziono bro.
Sochaj dotrzyma sowa, przystpi natychmiast do montowania radia. Jedyn przeszkod by brak
baterii, ale i na to znalaza si rada. Bronek Szafran, pracujcy w spdzielni w Opolu Lubelskim,
przywiz kilkadziesit bateryjek do latarek kieszonkowych. Sochaj poczy je - i nadesza chwila
prby.
Gwizd, szum, a po chwili wyrane gosy ludzkie. Miesza si niemiecki z angielskim, francuskim,
rosyjskim. Radio gra! Podzikowalimy serdecznie Sochajowi.

Wieczorem wczyem radio, naoyem suchawki i drc rk zaczynam krci gak. Wszdzie
sycha muzyk, powoluteku dobieram stacje, z daleka dobiega gos, jeszcze malekie poruszenie
gak i drgnem... najwyraniej sysz polsk mow:
Tu mwi radiostacja imienia Tadeusza Kociuszki, tu mwi radiostacja imienia Tadeusza
Kociuszki.
Nachyliem si nad aparatem, podniecony, i nadstawiam ucha. Poprzez trzaski i szum sysz sowa
niezapomnianego komunikatu:
Rzd Radziecki postanowi zadouczyni probie Zwizku Patriotw Polskich w ZSRR
w sprawie utworzenia na terytorium ZSRR polskiej dywizji im. Tadeusza Kociuszki w celu
wsplnej walki z Armi Czerwon przeciwko najedcom niemieckim. Formowanie polskiej
dywizji ju si rozpoczo.
Sowa komunikatu wywary na mnie niezwyke wraenie. Radonie wzruszony i podniecony, nie
mogem ju tego wieczoru sucha dalszych wiadomoci. Zeskoczyem ze strychu i pobiegem do
mieszkania, aby podzieli si t radosn nowin z towarzyszami. W izbie siedzieli Koacz, yjak i
Tomczyk. Po mojej rozgorczkowanej twarzy poznali, e musiao si sta co nadzwyczajnego.
Powtrzyem im tre komunikatu. Wzruszenie i rado opanoway wszystkich.
- Matka, wyjmij no butelczyn! - odezwa si Tomczyk do ony. - Na tak okazj warto wypi.
Dugo komentowalimy to wydarzenie. Zdawalimy sobie spraw, e odtd ruch partyzancki nabierze
wikszego jeszcze rozmachu, e nasza walka staje si czci skadow walki wojska polskiego u boku
Armii Czerwonej i e my wraz z 1 Dywizj im. T. Kociuszki stanowimy zalek przyszego Wojska
Polskiego.
Wrciem na gr. Spa ju nie mogem, usiadem i zaczem pisa artyku do Wiadomoci.
Oczywicie, cay numer by powicony temu wielkiemu wydarzeniu!
Nazajutrz piset egzemplarzy Wiadomoci byo gotowych do kolportau. Fakt powstania
regularnych jednostek Wojska Polskiego walczcych u boku Armii Czerwonej sta si jednym z bardzo
wanych czynnikw rozwoju Ruchu Oporu w kraju.
Organizacja rosa, powstaway komrki partyjne i garnizony Gwardii Ludowej. W dzie pracowaem
nad przygotowaniem i wydawaniem Wiadomoci, nocami szedem od wioski do wioski, obsugujc
zebrania partyjne i szkoleniowe Gwardii Ludowej.
Bruzda podarowa mi w imieniu organizacji may pistolecik z trzema nabojami.
- Wczysz si po nocy, postanowilimy ofiarowa ci ten pistolet. Niestety, innego nie mamy.
Byem wzruszony do gbi tym dowodem uznania dla mojej roboty ze strony starego komunisty
i trosk o moje bezpieczestwo. Pistolet by may i stary, ale sam fakt posiadania jakiej broni
poprawia samopoczucie.

W pierwszych dniach czerwca, gdy ukadaem dopiero co odbity numer Wiadomoci, przybyli
gocie. Dugi Janek i dwaj nieznajomi. Jeden wysoki, dobrze zbudowany, drugi niski,
wymizerowany, z maym wsikiem. Dugi Janek, jak zwykle rubaszny, przywita si ze mn,
wtrcajc na przywitanie kilka yczliwych zoliwostek w rodzaju: Dobrze si zamelinowae, siedzisz

jak u Pana Boga za piecem. Zwykle wraliwy na tego rodzaju docinki, tym razem nawet nie
zareagowaem, ucieszony przybyciem goci.
Dugi Janek przedstawi mi swoich towarzyszy. Wysoki to Mietek (Mieczysaw Moczar), nowo
mianowany dowdca Obwodu GL, ten niski to May (Franciszek Lipa), nowy sekretarz Komitetu
Powiatowego PPR Puawy.
Mietek zacz przeglda mj dotychczasowy dorobek, poszczeglne numery Wiadomoci,
odezwy, ulotki i hasa.
- Niele to robisz, Bolek! A skd masz radio? - zainteresowa si.
Opowiedziaem histori zdobycia radia. Poklepa mnie po ramieniu.
- Fajna robota!
Nagle wzrok jego pad na moje legowisko, na poduszce lea pistolet.
- To ty masz bro? Popatrz, Janek, nasz redaktor to ma harmat, a my wielcy przywdcy
wojewdztwa g...o! Chyba zabierzemy mu ten pistolet, jak sdzisz? - z udan powag pyta
Mietek Dugiego Janka. Nie wytrzymaem.
- Jak to, chcecie mi zabra spluw, ktr dostaem od Komitetu Powiatowego? Przecie nie siedz
w chaupie, noc w noc wcz si od wsi do wsi, a zreszt popatrzcie, przecie to stary grat i ma tylko
trzy naboje.
Mietek z Jankiem zaczli si mia.
- Nie bj si, i my jestemy zdania, e kierownik techniki musi mie bro. Wprawdzie to elastwo
przypomina wszystko, tylko nie pistolet, ale bd co bd czasami i to moe wystrzeli. - I tu ju zacz
powaniej: - Niedugo i my bdziemy otrzymywa zrzuty od przyjaci, wwczas nie takie spluwy nam
si dostan.
May tymczasem drzema, pochrapujc.
- Zmczony - szepn Dugi Janek - kilka dni temu drapn z transportu do Owicimia. Dobry, stary
towarzysz, przed wojn by sekretarzem KPP w Opolu Lubelskim. Zna dobrze teren i ludzi. Przez kilka
dni zostanie u ciebie. Zaopiekuj si nim. Wydaje mi si, Bolek - cign - e za dugo siedzisz w tym
Wojciechowie, dobrze by byo, aby obszed teren. Warto si zapozna z poudniem Lubelszczyzny. Za
kilka dni ma si odby odprawa dowdcw oddziaw w Ludmiwce. Pjdziesz tam wraz z Spem
(Wacaw Dobosz), czonkiem Komitetu Okrgowego PPR, znasz go przecie, by na zebraniu w
Niezdowie. Poinformujesz ich o sytuacji na frontach, zwrcisz uwag na morale ludzi. Mamy sygnay,
e w niektrych oddziaach jest kilku zdemoralizowanych chopcw. Z tym naley walczy.
Ucieszyem si z rozkazu. Nareszcie poznam gwny orodek walk partyzanckich na Lubelszczynie:
Janowskie, Zamojskie, Hrubieszowskie - tam w tym czasie koncentroway si najliczniejsze nasze
oddziay. Na tych wanie terenach dziaaa czsto wspominana w komunikatach grupa operacyjna
im. Kociuszki z Grzegorzem (Grzegorz Korczyski) na czele, oddzia Miszki Tatara i wiele innych.
- Jak wrcisz - wtrci Mietek - to skontaktuj si ze mn, pogadamy o dalszych planach. Mam
propozycj dla ciebie, ale o tym potem. Znajdziesz mnie w Kpie Choteckiej. Aktualne moje miejsce
pobytu bdzie zna Baszkiewicz, byy nasz pose w sejmie, albo Fijo, komendant GL powiatu Puawy,
znasz go rwnie z tego pierwszego zebrania w Niezdowie u Szafranw.

Zeszlimy na d. Gospodarz, oczywicie, nie wypuci moich goci bez niadania. I tym razem na stole
stana butelka buraczanki. Po zjedzeniu i omwieniu sytuacji na frontach Dugi Janek i Mietek
udali si w dalsz drog, zabierajc kilkadziesit numerw Wiadomoci. Na odchodnym
umwilimy si, e mam czeka na Spa. May pozosta ze mn.

Ju od pewnego czasu mylelimy o przeniesieniu si do innego mieszkania. Zbyt dugo bylimy


ciarem dla Tomczykw, no i wzgldy bezpieczestwa te za tym przemawiay.
Po odejciu Dugiego Janka i Mietka przenielimy si do chaty pooonej na skraju Kpy
Piotrowiskiej, do Gralca. I tam, podobnie jak u Tomczyka, zorganizowalimy na strychu nasz
redakcj i nasze legowisko.
Czekaem z niecierpliwoci na Spa. Tymczasem zabraem si do redagowania nastpnego
numeru Wiadomoci. Pomaga mi tym razem May.
Rano, gdy siedziaem jak zwykle przy aparacie, nasuchujc komunikatw, wpad na gr mj
gospodarz z siekier w rku.
- Zbierajcie szybko manatki i skaczcie w zboe. Niemcy we wsi.
Gorczkowo zaczlimy zwija aparat, chowa w som papier i woskwki. Trwao to jednak kilka
minut. Gralec blady, ale spokojny powiedzia:
- Ja tymczasem zejd, stan przy drzwiach, jak wejd do chaupy, to zdziel jednego i drugiego
siekier po bie. Trudno i tak mier, i tak mier.
Wreszcie uporalimy si ze sprztem i ku uldze Gralca, ktry sta z siekier w rku przy drzwiach
w oczekiwaniu na hitlerowcw, skoczylimy do pobliskiego zboa i zaszylimy si w gszczu
pachncych kosw. Nasuchiwalimy. Ze wsi dochodzi odgos gdaczcych kur i gonych krzykw
hitlerowcw. Siedzielimy w zbou kilka godzin. May spa. Ja z niepokojem nasuchiwaem
odgosw, dobiegajcych ze wsi. Nareszcie ucicho, sycha tylko z daleka ujadanie psw. Czyby ju
poszli? Nie ruszamy si z miejsca. Czekam na Gralca. Wreszcie sysz szmer rozsuwanych kosw i po
kilku chwilach zza wysokiego zboa wynurza si Gralec.
- Alecie si zaszyli - mwi umiechnity - nie mogem was znale. Poszli sobie. Wpadli po kury do
wsi. Czterech ich byo.
Postanowilimy jednak szybko si wynie z okolic Wojciechowa i Kpy. Za duo ludzi wie o naszym tu
pobycie.
Wieczorem spotkalimy si z Bruzd, ktry przekaza sekretarzowanie Maemu. Bruzda zosta
drugim sekretarzem.
Gdy zwrciem si do niego z propozycj wynalezienia innego pomieszczenia na redakcj, gdy
zaczyna nam si pali grunt pod nogami, umiechn si i powiedzia: A my ju od dawna o tym
mylelimy i mamy ju dla was inn chat. Moecie jutro przenie si do wsi Bielsko. Pitnacie
kilometrw od nas.
Ucieszyem si. Nazajutrz poszedem do Bielska. May pozosta w Kpie. Sp mia przyj do mnie
na nowe miejsce. Zjawi si tam po kilku dniach. Wyruszylimy na poudnie. Bya to druga poowa
czerwca.

Sp, mody, ale ju dowiadczony dziaacz, by wesoym towarzyszem drogi. Szlimy kilka dni, jak
zwykle omijajc wsie i osiedla. Spieszylimy si, nie chcc si spni na odpraw. Na trzeci dzie
pnym wieczorem znalelimy si w lesie niedaleko Ludmiwki. W lesie czulimy si bezpieczni,
wiedzielimy, e Niemcw nie napotkamy. Bali si lasw jak ognia. Zapuszczali si tam tylko podczas
akcji pacyfikacyjnych, w ktrych bray udzia znaczne siy wojska i andarmerii. I wtedy nawet zbyt
dugo w nich nie siedzieli.
Przyspieszylimy kroku, wiedzielimy, e jeeli odprawa ju si skoczya, to oddziay i tak rozejd si
dopiero wieczorem. Chcielimy przynajmniej zobaczy si z poszczeglnymi dowdcami. Mnie
zaleao w szczeglnoci na spotkaniu z dowdc znanej grupy operacyjnej im. T. Kociuszki,
Grzegorzem.
Gdymy tak szli spokojnie, bez obawy rozmawiajc, zatrzyma nas nagle odgos skrzypicych k.
Wiedzielimy na pewno, e to nie Niemcy, ale niestety nie kady Polak, napotkany w nocy na
bezdroach partyzanckich, by naszym przyjacielem. Czsto zza wga paday do nas strzay
skierowane zbrodnicz rk eneszetowca.
Ostronie zblialimy si do drogi. Ksiyc wzszed spoza chmur, na chwil zrobio si jasno,
zobaczylimy sylwetki czterech ludzi, siedzcych na furmance. Furmanka raptownie si zatrzymaa.
Siedzcy w niej mczyni zeskoczyli. Widocznie nas dostrzegli. Chwila ciszy. Wreszcie zdecydowaem
si, woam:
- Kto jedzie?
- A wy kto? - sysz w odpowiedzi.
Drgnem, dziwnie znajomy gos. Zastanawiam si, gdzie ten gos syszaem. Tymczasem Sp
odkrzykuje: - Gwardzici.
- Trzeba byo od razu tak powiedzie! - wykrzykn jeden z jadcych. Okazao si, e to gwardzici
odprowadzaj z odprawy, ktra si niedawno zakoczya, instruktora Sztabu Gwnego GL. By nim
nie kto inny, jak Wojtek. Ucieszylimy si obaj z tego spotkania. Okupacyjne przyjanie rodziy si
szybko i pozostay najbardziej trwae.
Tak te byo i z nami. Niestety, nie mielimy czasu na dusz rozmow. Wojtek jecha do Lublina,
ale przyrzek jeszcze wrci na Lubelszczyzn. (Wrci dopiero po wyzwoleniu. W Lublinie na
przyjazdwce zosta aresztowany w nocy i po kilkumiesicznym pobycie w wizieniu lubelskim na
Zamku wywieziony do obozu koncentracyjnego do Buchenwaldu.)
Rozeszlimy si, my do Ludmiwki, Wojtek do Lublina. Niestety w Ludmiwce adnego
z dowdcw ju nie zastalimy. Odprawa skoczya si wczeniej. Spotkaem tylko Alego
(Aleksander Szymaski), czonka Komitetu Obwodowego, jednego z pierwszych organizatorw
lewicowego Ruchu Oporu na Lubelszczynie, oraz jego dwch wsppracownikw, Kota (Stanisaw
Szot) i modego, ale bardzo dzielnego Ima (Wacaw Czyewski).
Z Alim, Kotem i Imem spdzilimy cay dzie.
Ali, stary dziaacz KPP, niezwyka indywidualno, duo mia do powiedzenia w sprawie, ktra mnie
w tym czasie najbardziej absorbowaa, mianowicie - redagowania prasy podziemnej. Dowiadczony
dziaacz chopski, zna wie wspaniale, umia rozmawia z chopami i wyjania najbardziej
skomplikowane sprawy. Zna moje wydawnictwa. Zacz od krytyki.

- Nie mam pretensji - mwi - do treci twoich artykulikw i wiadomoci, s ywo i ciekawie pisane,
ale nie dla szerokich rzesz chopskich. Piszesz zbyt dugie artykuy i zbyt rozwleke. Chopu trudno
niejednokrotnie przebrn przez twoje dugie zdania. Czy ty widzia, jak przecitny chop czyta?
achnem si na to nieoczekiwane pytanie.
- Jak to, przecie przeszo rok przebywam wycznie wrd chopw...
- To nic - spokojnie odpowiedzia Ali - mona wiele lat przebywa, a na niektre zjawiska nie
zwrci uwagi. Przecie chop przewanie duka, tak jak dziecko z elementarza. Nim dobrnie do koca
twego artykuu, a nawet do koca zdania, moe zapomnie, co byo na pocztku.
Spojrzaem na niego z szacunkiem. Ta, wydawaoby si, prosta prawda nie rzucia mi si w oczy.
Dbaem o tre, form i styl, ale zapomniaem zupenie o czytelniku. Zrobio mi si gupio. Po raz
pierwszy kto tak druzgocco skrytykowa moj prac i, co najwaniejsze, mia racj.
- Pamitaj, Bolek, pisz zwile i krtkimi zdaniami. Wiem, e to o wiele trudniej, ale inaczej gazetka
twoja nie uzyska wpywu, jaki powinna wywiera. No i pamitaj, nie uywaj wyszukanych sw.
Piszesz nie dla inteligenta.
Zapamitaem dobrze sowa Alego. Gdy w wiele miesicy pniej spotkaem go i przypomniaem
mu nasz rozmow, rozemia si i powiedzia:
- Ale to sobie wzi do serca! Musz przyzna, e ostatnie twoje wydawnictwa s dobre.
Pochwaa Alego, ktry w tym czasie peni ju funkcj sekretarza Obwodu PPR, ucieszya mnie
bardzo.
Sp i ja ruszylimy nazajutrz z powrotem. Przed Opolem poegnalimy si. Sp wraca do domu,
mieszka na peryferiach Opola, ja za poszedem do Mietka do Kpy Choteckiej. Mietka zastaem
we wsi. Opowiedziaem mu o wynikach naszej podry...
Otrzymaem od niego rozkaz zwinicia redakcji w powiecie puawskim i przejcia do Lubartowa, gdzie
mam przystpi do wydawania organu Komitetu Okrgowego PPR - Trybuny Ziemi Lubelskiej.
Miaem zabra z sob radioodbiornik i unikajc gwnych drg, tak zwanym szlakiem partyzanckim,
nocami, przej sto dwadziecia kilometrw; wraz ze mn pjdzie radiotechnik Wadek (Wadysaw
Woniczka).
Poniewa w terenie, przez ktry miaem przej, byo duo garnizonw hitlerowskich (linia kolejowa
Lublin - Warszawa, szosa Lublin - Puawy), przez najniebezpieczniejszy odcinek przeprowadzi nas
oddzia GL im. Emilii Plater, ktrego dowdc by Emil (Samuel Jegier).
Miejsce spotkania z dowdc oddziau wyznaczone byo we wsi Przybysawice pod Garbowem.
Skontaktowa nas mia Kamiski, ktry w swoim czasie zaprowadzi mnie na pierwsze posiedzenie
Komitetu Powiatowego PPR Puawy w Niezdowie.
Do Przybysawic doszlimy przed wschodem soca. Zachowujc ostrono skierowalimy si do
chaty Kamiskiego. Zapukaem do okna w umwiony sposb. Dugo nikt si nie odzywa. Wreszcie,
gdy zapukaem po raz drugi, z chaty wybiega wystraszona moda dziewczyna. Zorientowawszy si,
kim jestemy, wyranie ju uspokojona, owiadczya, e tata nie pi w domu, bo obawia si napaci ze
strony eneszetowcw, ktrzy zagrozili mu mierci za pomoc udzielan uciekinierom ydowskim
z getta. Poradzia nam uda si do mieszkania Tomasiaka. Na szczcie zastalimy go w domu.
Tomasiak uprzedzi nas, e mieszkania aktywistw GL s ledzone i pobyt nasz, nawet krtki, w jego
mieszkaniu jest niebezpieczny. Zaproponowa, abymy poszli z nim w pole. Jest tam schronienie,

przygotowane na wypadek nalotu Niemcw na wie, gdzie moemy przesiedzie do czasu


skontaktowania si z Kamiskim, nie wzbudzajc w nikim podejrze. Miejsca postoju oddziau,
niestety, nie zna. Nie byo rady, poszlimy za naszym przewodnikiem, ogldajc si dookoa, czy nikt
nas nie zauway.
By pocztek lipca 1943 roku. niwa jeszcze si nie rozpoczy. Poln miedz, wrd zocistych anw
pszenicy, doszlimy do lasku. Tomasiak skrci w lewo. Zanurzylimy si w falujcym zbou. Po chwili
Tomasiak, nie bez uczucia dumy, umiechajc si pokaza nam nasze tymczasowe schronienie. By to
duy d wykopany wrd anw zboa, obity deskami, obficie zaopatrzony w som i... literatur
podziemn. Mielimy dzie przelee w tym swoistym grobie. Wieczorem Tomasiak zobowiza si
sprowadzi Kamiskiego, a jeli bdzie mg to i Jegiera.
Jedzenie miaa przynie w poudnie crka Tomasiaka, ktra pod pozorem zbierania jagd
w pobliskim lesie bdzie obserwowa, czy nikt podejrzany nie zblia si do naszego legowiska.
Omawiajc plany naszego wydawnictwa, przegldajc przygotowan widocznie do kolportau
literatur, oczekiwalimy z niecierpliwoci nadejcia wieczoru. Dzie duy si w nieskoczono.
Gdy wreszcie zapad zmrok, wstalimy i rozprostowalimy koci. W kocu na drce wiodcej do
naszego grobu ukazaa si jaka sylwetka. Tak, to Kamiski.
Przywitalimy si serdecznie. Miny trzy miesice od chwili, gdy skierowany przez Dowdztwo
Gwne GL na Lubelszczyzn zawitaem do jego mieszkania, skd stawiaem pierwsze kroki na tym
terenie. Trzy miesice - to kawa czasu, tote wiele mielimy sobie do opowiedzenia. Najpierw jednak
spytaem, kiedy skontaktuje mnie z oddziaem.
Kamiski, stary dowiadczony dziaacz chopski, spokojny i zrwnowaony, spojrza na mnie mruc
oczy i odrzek:
- Alecie, Bolku, w gorcej wodzie kpani, nicecie si nie zmienili od czasu, gdymy si po raz
pierwszy widzieli. Taka sama gorczka jak bya. Przecie wiecie dobrze, e nie puszcz was, dopki se
nie pogadamy. Jestecie naszym redaktorem, na pewno macie najwiesze wiadomoci o tym, co si
na wiecie dzieje. Poza tym nie obejdzie si i bez kielicha na drog. Do Jegiera zdymy po kolacji,
oczekuje was. To niedaleko, jaka godzina drogi od mojej chaty.
Ochonem troch i ju ca drog do wsi zaspokajaem ciekawo Kamiskiego. Wieci z frontw
byy zupenie dobre. Szczeglnie ucieszya Kamiskiego wiadomo o szybko postpujcej organizacji
Dywizji im. Kociuszki. Ju wkrtce pierwsze oddziay maj wyruszy na front.
Weszlimy do mieszkania. Czekaa na nas z kolacj caa rodzina Kamiskiego. Ciepo, ale jednoczenie
smutno byo mi na duszy. Panujca tu atmosfera rodzinna przypominaa daleki dom, rodzin, ktrej
niestety ju nigdy nie miaem zobaczy. Po kilku kieliszkach bimbru oywiem si troch. Zaczem si
dopytywa o oddzia Jegiera.
Kamiski z entuzjazmem mwi o tych partyzantach. Oddzia im. E. Plater powsta w lutym 1943 roku,
stacjonujcy za obok niego oddzia im. Kozietulskiego w kwietniu tego roku. Dowdc oddziau im.
E. Plater by Samuel Jegier, drugim dowodzi Gruber. Czsto oddziay te prowadziy akcje wsplnie,
pod oglnym dowdztwem Jegiera.
...W Lublinie przy ul. Lipowej mieci si obz dla jecw wojennych, byych onierzy Wojska
Polskiego pochodzenia ydowskiego. Przebywa w nim rwnie Jegier, byy czonek KZMP i starszy
strzelec WP, uczestnik kampanii wrzeniowej.

Jegier wraz z kilkunastoma jecami postanowi zdoby bro z magazynu obozu i zorganizowa
ucieczk do partyzantki. Udao mu si nawiza kontakt z lubelsk organizacj PPR i Gwardi Ludow,
ktre obiecay im dopomc.
Pewnej mronej i ciemnej nocy styczniowej spiskowcy opanowali magazyn broni, zlikwidowali
wartownikw i ze zdobyt broni przedostali si w okolice Garbowa, gdzie z ramienia partii oczekiwa
ich wanie Kamiski.
Byo ich czternastu modych ludzi, zdecydowanych na wszystko, dnych walki z najedc.
Grupa jecw-uciekinierw przeksztacia si w lutym 1943 roku w jednostk partyzanck Gwardii
Ludowej im. Emilii Plater. Dowdztwo obj dwudziestotrzyletni Samuel Jegier, przybierajc
pseudonim Emil.
W skad oddziau wesza rwnie kilkuosobowa grupa partyzantw ydowskich, ktra pod
dowdztwem byego onierza radzieckiego, zbiegego z obozu - Tolka, dziaaa na tym terenie od
1942 roku.
Tolek zgin w jednej z potyczek na krtko przed utworzeniem si oddziau im. Emilii Plater.
Wkrtce oddzia partyzancki Gwardii Ludowej im. Emilii Plater da si dobrze we znaki hitlerowcom.
Kamiski z dum pokazywa mi egzemplarze Gwardzisty z komunikatami Sztabu Gwnego GL,
w ktrych midzy innymi wydarzeniami donoszono:
...Oddzia partyzancki im. E. Plater zniszczy urzdy gminne w Markuszewie i Garbowie.
...Oddziay partyzanckie GL im. Emilii Plater i J. Kozietulskiego stoczyy na szosie do
Naczowa walk z ekspedycj niemieck. W wyniku walki hitlerowcy uciekli, uwoc z sob 1
rannego andarma i pozostawiajc furmanki ze zrabowanym zboem. Zboe zwrcono
chopom. Oddzia strat nie ponis.
...Oddziay partyzanckie im. E. Plater i J. Kozietulskiego stoczyy w Przybyszowej Grze walk
z 160 andarmami. Hitlerowcy wycofali si - oddzia strat nie ponis.
...4 czonkw Batalionw Chopskich zostao zaatakowanych przez Niemcw. Oddzia im. E.
Plater przyby z pomoc. Niemcw przepdzono, zdobyto bro i rowery.
Po akcjach zwikszy si zapas zdobytej broni, a do oddziau zaczli napywa ochotnicy z okolicznych
miasteczek, uciekinierzy z gett Kurowa, Garbowa, Markuszowa. Gdy stan oddziau przekroczy
trzydziestu ludzi, kierownictwo miejscowe GL wraz z dowdztwem oddziau postanowio ze
wzgldw taktycznych podzieli go na dwie jednostki bojowe, dziaajce jednak wsplnie pod
dowdztwem Jegiera. Drugi oddzia, a waciwie pluton, nazywano imieniem J. Kozietulskiego,
dowdc jego zosta zastpca Jegiera, Mietek (Gruber), rwnie byy jeniec, ktry zbieg z obozu w
Lublinie.
Obydwa oddziay liczyy w momencie mojego przybycia czterdziestu dwch dobrze uzbrojonych
partyzantw.
Zaczem nalega na Kamiskiego, abymy wreszcie wyruszyli. Kamiski mrukn pod nosem: A to
mu si pali, ale powoli podnis si i wyszlimy z chaty.
Droga prowadzia przez las. Kamiski wid nas po bezdroach i wertepach lenych z tak pewnoci,
jakby chodzi po wasnym obejciu. Szlimy gsiego, ja ostatni. Mylami byem daleko. Wypity bimber
niezupenie stumi moj tsknot za rodzicami i siostrami, ktrych ju tak dawno nie widziaem.
Z zamylenia wyrwa mnie gony okrzyk.

- Stj, kto idzie?!


Zblialimy si do obozowiska oddziau. Po wymianie hase przeszlimy jeszcze okoo dwustu metrw
i znalelimy si w samym centrum postoju oddziau im. E. Plater.
Na ziemi, odpoczywajc, leeli przykryci kocami, derkami i paszczami partyzanci. Wikszo spaa.
Kilku z nich wstao i zbliyo si do nas. Wrd nich by i Jegier. Przywita si z nami serdecznie, a gdy
si dowiedzia, e stosunkowo niedawno wrciem z Warszawy, zacz si dopytywa o walki w getcie
warszawskim.
Usiedlimy. Po chwili dookoa nas zebra si prawie cay oddzia. Wprawdzie opuciem Warszaw na
kilka dni przed wybuchem powstania w getcie, ale byem dobrze poinformowany o przebiegu walk,
ktre si tam toczyy. Partyzanci z zapartym tchem suchali historii walki i zagady getta
warszawskiego, w niejednych oczach zauwayem zy. Widocznie przypomnieli sobie, e taki sam los
spotka ich matk, ojca, siostr, ukochan dziewczyn. Gdy skoczyem, zaczli opowiada o swoich
przeyciach. Powtarzao si: getto, ucieczka, walka. W kadym opowiadaniu czuo si jednak dum
z tego, e nie id bezwolnie na mier.
Przesiedzielimy tak ca noc. Zadzierzgny si midzy nami wizy przyjani. Wydawao mi si, e
znam od lat tych modych chopcw, penych temperamentu i ycia, e byem z nimi od pierwszej
chwili, e przeszedem z nimi ich drog. Stali mi si bliscy jak rodzeni bracia.
Pomylaem, e chtnie bym z nimi pozosta. Ale przypomniaem sobie rozkaz Mietka. Musz i do
Lubartowa. Z cikim sercem zwrciem si do Jegiera z prob o przygotowanie dla nas ochrony.
Jegier, uprzedzony przez dowdztwo terenowe, wyznaczy szeciu znajcych drog, uzbrojonych
partyzantw, ktrzy mieli mnie odprowadzi pod Lubartw.
Jegier i jego towarzysze nie chcieli sysze o naszym natychmiastowym wymarszu.
- Zostacie z nami jeszcze kilka dni - prosili. - Zbierzecie u nas materia do pisania o yciu
partyzanckim.
Postanowiem zosta a do przybycia Mietka. Bdzie si gniewa, ale da si na pewno udobrucha,
zrozumie mnie, a zreszt przecie naprawd zbieram materiay do przyszego pisma usprawiedliwiaem sam siebie.
Spdziem wrd nich trzy niezapomniane dni. Jak przewidywaem, Mietek ochrzani mnie
porzdnie za marudzenie, ale po kilku godzinach pobytu ju sam uleg czarowi nastroju panujcego
w oddziale.
- Masz racj, Bolek, chce si z tymi chopakami siedzie jak najduej, fajne chopaki - powiedzia
z umiechem. - Ale spiesz si, dzi w nocy musisz wyruszy. Ja jeszcze zostan.
Wieczorem po serdecznym poegnaniu wyruszyem wraz z Wadkiem do Lubartowa. Towarzyszyo
nam szeciu ludzi z oddziau, ktrzy mieli nas przeprowadzi przez szos Lublin - Puawy w pobliu
Garbowa i odprowadzi do Woli Przybysawickiej, znajdujcej si po drugiej stronie szosy. Stamtd
pjdziemy ju bez eskorty do Lubartowa.
Drog przebylimy bez przeszkd. Przed witem doszlimy do wsi. Z uczuciem alu poegnalimy
naszych przewodnikw. Czy spotkamy si jeszcze na szerokim partyzanckim szlaku? Kto wie?
Szlimy cay dzie, odpoczywajc w okolicznych lasach. Pod wieczr znalelimy si na peryferiach
Lubartowa. Postanowilimy przenocowa w lasku, a dopiero z rana wej do miasta.

Do Lubartowa weszlimy od strony miejskich pastwisk, ktre dochodziy do ulicy Mickiewicza, gdzie
w maym parterowym domku mieszkali Tomasiakowie. Wadek pozosta na ce, ja za poszedem
do Irki (Irena Tomasiak). Niestety, nie zastaem jej w domu. Jej siostra Ewa, jak si okazao
rwnie gwardzistka, zorientowaa si szybko, po co potrzebna mi jest Irka. Ustalilimy z Ew, e
bd czeka na ce, a ona postara si Irk znale i powiadomi o moim przybyciu.
Wrciem do Wadka. Po kilku godzinach niecierpliwego oczekiwania i wypatrywania ujrzelimy
wreszcie mod kobiet, ktra szybkim krokiem sza w naszym kierunku. Wkrtce stana przed nami
liczna, moda, moe dwudziestotrzyletnia, umiechnita blondynka.
- Irka jestem - powiedziaa, podajc nam do na przywitanie. - A wy to Bolek, czy tak? - zwrcia
si do mnie. Przytaknem.
- Uprzedzono mnie - mwia dalej - e mam przygotowa miejsce dla redakcji i redaktora, nikt mi
jednak nie wspomina, e bdzie was dwch. Niestety, nie mog do mieszkania przygotowanego na
redakcj wprowadzi was obydwch, po prostu nie ma tam miejsca - zakopotaa si. - Ale nic,
towarzyszu, nie obawiajcie si, na ulicy nie pozostaniecie, znajdziemy i dla was miejsce - zwrcia si
do Wadka, widzc cie zawodu na jego twarzy.
Przy ulicy 11 Listopada w Lubartowie znajdowa si parterowy domek z facjatk. Wacicielem tego
domku by Stefan Czekaski, dziaacz robotniczy. On i jego ona byli czonkami PPR. Na facjatce,
w maym pokoiku, mieszkaa wraz z dwojgiem dzieci Biskupowa, ona kapepowca, ktry w czasie
zawieruchy wojennej znalaz si w Zwizku Radzieckim. Biskupowa i jej jedenastoletni syn Leszek oraz
trzynastoletnia Kazia czynnie wsppracowali z Gwardi Ludow. Biskupowa, Ciotka, bya
czniczk, a jej dzieci zajmoway si kolportaem prasy, czsto te przenosiy bro.
May pokoik, w ktrym mieszkaa rodzina Biskupw, mia schowek zakryty szaf. W tym zakamarku
zostaa umieszczona redakcja, no i oczywicie redaktor. Komrka miaa mae okienko, ktre w dzie
dawao troch wiata. Tu nad gow by dach z blachy, ktry nagrzewa si od soca. Temperatura
w tej komrce dochodzia wwczas do czterdziestu stopni. W pokoiku o powierzchni okoo czterech
metrw kwadratowych staa na maym stoliku maszyna do pisania, by tam te rczny powielacz
i troch papieru. Na pododze materac z kocem i poduszk - moje legowisko.
Domek by wprawdzie troch oddalony od ruchliwego rdmiecia, ale znajdowa si w ssiedztwie
warsztatu krawieckiego, do ktrego czsto przychodzili niemieccy klienci. Na parterze za mieci si
warsztat stolarski, rwnie nawiedzany przez rnych ludzi. Naleao mie si na bacznoci, by nie
wzbudzi podejrze ssiadw, gdy dekonspiracja grozia mierci mnie oraz rodzinom Biskupw i
Czekaskich.
W czasie gdy pisaem na maszynie, Kazia albo Leszek patrolowali na ulicy i obserwowali, czy
przechodnie nie zwracaj uwagi na przytumiony wprawdzie, ale charakterystyczny stukot maszyny.
Zasaniaem okienko poduszk, aby przytumi odgosy pracujcej maszyny, nie na wiele to si jednak
zdao.
Warunki pracy i ycia byy cikie. Mogem odetchn wieym powietrzem dopiero pnym
wieczorem, i to tylko w przylegym do podwrka ogrdku, gdzie Czekaski hodowa tyto. Wysokie
odygi, wyjtkowo w tym roku rozronitego tytoniu, zasaniay mnie przed oczyma przygodnych
przechodniw. Ale nawet wtedy ktry z Biskupw lub Czekaskich bacznie obserwowa podwrko,
aby nie dopuci do przypadkowego zetknicia z lokatorami domu.

Cay dzie musiaem przesiadywa w dusznym zakamarku, niebezpiecznie byo nawet siedzie
w pokoju Biskupw, gdy od czasu do czasu wpaday tam ssiadki albo koleanki lub koledzy
dzieciakw. Mgbym wzbudzi niepotrzebne zainteresowanie swoj osob.
Biskupowa i dzieciaki, mimo cigego napicia, w jakim si znajdowali w zwizku z moim u nich
pobytem, nie uzewntrzniali swojego niepokoju. Zawsze panowa u nich pogodny rodzinny nastrj.
Gdy pytaem Biskupow, czy nie boi si wsypy, odpowiadaa spokojnie, e przecie ryzyko wie si
z jej przynalenoci do partii i Gwardii Ludowej, a zreszt jest ju przyzwyczajona. Przede mn przez
kilka tygodni lea w zakamarku ranny Franek (Franciszek Woliski). Pokoik obok suy stale za
przyjazdwk dla kierownictwa partii i Gwardii Ludowej. Czsto przebywali w nim Zygmunt
(Micha Wojtowicz), pierwszy dowdca GL Obwodu Lubelskiego, nim zgin z rk siepaczy
hitlerowskich na dworcu w Lublinie, Mietek (Mieczysaw Moczar), nastpca Zygmunta, Kazik
(Kazimierz Sidor), dowdca Okrgu GL, i inni. Ponadto w komrce obok ogrdka ukrywaj si dwaj
ydzi, uciekinierzy z getta.
Z podziwem patrzaem na t steran yciem kobiet, na jej twarz tchnc spokojem, i roso we mnie
uczucie dumy z tego, e jestem czonkiem partii, ktra ma w swoich szeregach takich ludzi jak
Biskupow.
Wieczorami po godzinie policyjnej zagldali na gr Czekascy. Niekiedy do pna w nocy
dyskutowalimy o sytuacji na frontach, jak stratedzy roztrzsalimy moliwoci przyspieszenia koca
wojny, psioczylimy na aliantw, e nie otwieraj drugiego frontu. Gono marzylimy, jak to bdzie w
Polsce Ludowej, gdy wadza przejdzie w rce ludu.
Czekaski ali si, e nie moe czynnie wsppracowa z Gwardi ze wzgldu na zdrowie. Za to ona
jego nie szczdzia si i pracowaa za dwoje jako czniczka dowdztwa Obwodu GL.

Jedynym moim cznikiem z organizacj bya Irka. Codziennie dostarczaa mi pras hitlerowsk,
dzielia si te prawdziwymi wiadomociami o sytuacji na froncie wschodnim, ktre wydostawaa
sobie tylko znanym sposobem, zaopatrywaa w pras podziemn tak nasz, jak i innych organizacji,
wreszcie podawaa informacje o dziaalnoci oddziaw partyzanckich.
Miaem dostateczn ilo materiau, aby przystpi do montowania pierwszego numeru gazetki,
mimo e Wadkowi nie udao si zainstalowa radioaparatu - lampy byy zepsute.
Nadszed wreszcie dzie, gdy jeszcze jedno podziemne pismo partyjne - Trybuna Ziemi Lubelskiej ujrzao wiato dzienne.
Irka z ostatniej swej podry do Warszawy przywioza numer Gwardzisty, w ktrym znajdowa si
apel gwardzistw skierowany do partyzantw RPPS, bojownikw Batalionw Chopskich, onierzy
AK, oficerw, podoficerw i onierzy nie zwizanych z adn organizacj podziemn, wzywajcy do
zczenia wysikw przeciwko okupantowi i do stworzenia jednej armii ludu polskiego.
Irka poinformowaa mnie rwnie, e kierownictwo naszej partii prowadzi rozmowy z przywdcami
poszczeglnych organizacji politycznych i wojskowych w sprawie utworzenia Armii Ludowej. Zdaniem
moim i Irki byo to zagadnienie wielkiej wagi i postanowilimy powici mu pierwszy numer naszej
gazetki.
Na pierwszej stronie Trybuny umiecilimy haso: Rodacy, zjednoczmy swe wysiki, twrzmy Armi
Ludow. Artyku redakcyjny na stronie tytuowej pt. Zjednoczenie w boju poprzez utworzenie Armii

Ludowej nakazem chwili zawiera uzasadnienie goszonego przez PPR hasa jednoci w walce.
W kocowej czci artykuu pisaem:
Nard Polski, robotnik, chop i inteligent pracujcy, zdaje sobie spraw z obecnej sytuacji
midzynarodowej i sytuacji w kraju, ktre nakazuj bezzwocznie przystpi do zjednoczenia
naszego wysiku wojennego. W obecnej chwili, w chwili, w ktrej rozstrzygaj si losy
ludzkoci i midzy innymi losy naszej Ojczyzny i naszego Narodu, winnimy i ladami
bohaterskich Narodw Zwizku Radzieckiego, Jugosawii, Grecji, Albanii i Francji i ich wzorem
utworzy jednolity front caego Narodu Polskiego przeciwko faszyzmowi, zorganizowa
potn wyzwolecz Armi Ludow, armi, ktra poprowadzi nas ku zwycistwu, ku
Wolnej, Niepodlegej, Sprawiedliwej Polsce.
Irka nie ukrywaa swej radoci na widok pierwszego numeru naszej gazety. Kilkakrotnie j
przeczytaa od deski do deski.
- Jak si bd cieszy nasi chopcy w lesie, gdy im dostarcz to pismo - powiedziaa. - Dzi jeszcze
musz im zawie do lasu. Niech si naciesz i rozkolportuj wrd ludnoci.
Nie czekajc a si ciemni, zabraa cay pierwszy nakad Trybuny (500 egzemplarzy) i na rowerze,
nie zwaajc na patrole niemieckie, ktre krciy si po miecie i na drogach, zawioza paczk do
oddziaw GL, stacjonujcych w lasach parczewskich odlegych o trzydzieci kilometrw od
Lubartowa.
Po dwch dniach wrcia pena wrae, opowiedziaa mi, z jakim zadowoleniem przyjli gwardzici
nasze pismo, z jak przyjemnoci i wzruszeniem czytali o swoich wyczynach.
Jej pene pasji sprawozdanie o wraeniu, jakie nasze pismo wywaro w terenie, przyczynio si
w znacznym stopniu do wzmoenia tempa jego wydawania.
W tym okresie Irka nie ograniczaa si tylko do pomocy technicznej i zaopatrzenia, co w warunkach
okupacyjnych byo rzecz trudn i niebezpieczn, krytyczne jej uwagi i pomysy pomagay mi
w wydawaniu kadego numeru.
Podczas czstych jej odwiedzin zaprzyjaniem si z ni serdecznie. Rozmawialimy z sob duo.
A tematw nigdy nie zabrako. Najmniej jednak Irka mwia o sobie, o swojej dziaalnoci.
A przecie w tym czasie, jako pielgniarka w szpitalu powiatowym, udzielaa pomocy rannym
partyzantom, zaopatrywaa oddziay partyzanckie w lekarstwa, z naraeniem wasnego ycia
przechowywaa, przy czynnej pomocy swojej siostry Ewy i matki, rannych oficerw GL i oficerw
radzieckich. O swej dziaalnoci w szpitalu mwia z tak skromnoci, i mogo si wydawa, e to, co
robi, naley do normalnych czynnoci pielgniarki niemieckiego szpitala.
A o tym, e bya czonkiem Komitetu Obwodowego PPR i penia niebezpieczn funkcj czniczki
sztabu Obwodu GL z Dowdztwem Gwnym GL, e przewozia stamtd cae nakady centralnej prasy
partyjnej i korespondencje, a czsto te bro, dowiedziaem si znacznie pniej, i to nie od niej.
yjc w cigym napiciu, w cigej obawie przed wsyp i aresztowaniem bya mimo to Irka
uosobieniem radoci ycia. Kade jej przyjcie do redakcji wnosio do mojego zakamarka wiey
powiew modzieczego entuzjazmu i optymizmu.
Gdy w Gwardzicie ukaza si rozkaz Dowdztwa Gwnego GL, udzielajcy Irce za prac
organizacyjn i bohaterskie czyny najwyszego w tym czasie odznaczenia GL, pochway I stopnia,
numeru tego wcale mi nie pokazaa. Dopiero Biskupowa powiedziaa mi o tym.

Ze miechem i zaenowaniem rwnoczenie przyja Irka moje powinszowania, a gdy wyrzucaem


jej, e ukrya przede mn ten bd co bd niecodzienny fakt, odpowiedziaa:
- Widzisz, Bolek, uwaam, e nie zasuyam na takie wyrnienie, nic nadzwyczajnego nie zrobiam.
A zreszt nie mwmy wicej na ten temat.
Taka bya Irka. O wszystkim mona byo z ni mwi, tylko nie o niej samej.
Pewnego dnia usyszaem za cian gon rozmow w jzyku niemieckim. Czyby wsypa? Pooyem
pistolet koo siebie.
Rozrniaem spokojny gos Czekaskiej. Po kilku minutach usyszaem schodzce na d kroki.
Odetchnem z ulg. Za chwil przysza blada, ale umiechnita Czekaska.
Moje obawy nie byy bezpodstawne. To gestapo przeprowadzao kontrol. Wyjanienia Czekaskiej
na szczcie zadowoliy gestapowcw. Jej opanowanie i spokj zrobiy swoje.
Po poudniu, gdy przysza Irka, opowiedziaem jej o tej niespodziewanej wizycie gestapo. Irka
zaniepokoia si.
- Wiesz co, Bolek, trzeba bdzie pomyle jednak o zmianie miejsca. Gestapo nie bez powodu
rozpoczo obserwacj domw, stojcych na uboczu. Widocznie co podejrzewaj. Na pewno nie
bd spuszcza z oczu tego zaktka. Porozumiem si w tej sprawie z kierownictwem Okrgu.
Po tygodniu Irka poinformowaa mnie, e okrgowe dowdztwo GL zdecydowao zlikwidowa
redakcj w Lubartowie i przenie j bezporednio do lasw parczewskich, pod ochron oddziaw
partyzanckich. Przyjdzie po mnie Kazik (Kazimierz Sidor). O Kaziku syszaem ju dawniej. Mody
student biologii pochodzi ze redniozamonej rodziny chopskiej ze wsi Rudka pod Ostrowiem
Lubelskim. Rodzina Sidorw znana bya w okolicy ze swych postpowych pogldw. Starszy brat
Kazika - Bolek, dawny dziaacz Wici, po wybuchu wojny wraz z Kazikiem i kilkoma jeszcze
modzieowymi dziaaczami chopskimi powoali do ycia organizacj modochopsk, pniej
przeksztacon w Bojow Organizacj Ludow (BOL), ktra skupia okoliczn radykalnie mylc
modzie chopsk.
Wraz z powstaniem Polskiej Partii Robotniczej Bojowa Organizacja Ludowa przestaa istnie,
a wikszo jej czonkw z Kazikiem na czele wstpia do partii. Dziki aktywnoci Kazika i jego
przyjaci Rudka i jej okolice stay si w krtkim czasie jednym z powaniejszych orodkw GL na
terenie pnocnej Lubelszczyzny.
Kazik zosta mianowany dowdc Okrgu Lubelskiego GL.

IV. W lasach parczewskich


Ktrego dnia sierpniowego Irka powiedziaa mi, e Kazik ju czeka na mnie w Lubartowie.
Miejscem spotkania miaa by cieka prowadzca do Wieprza przy parku Sanguszkw. Wobec tego,
e nie znalimy si, na spotkanie zaprowadzia mnie Irka. Aeby nie wzbudza podejrze, szedem
kilka krokw za ni. Z daleka ju zobaczyem modego czowieka z rowerem, krccego si
niespokojnie. Domyliem si, e to wanie Kazik.
Od tego czasu Irki, niestety, wicej ju w yciu nie widziaem.

W padzierniku 1943 roku zostaa wraz z siostr Ew aresztowana i po kilkumiesicznym pobycie


na Zamku Lubelskim, po bestialskich torturach, obie bohaterskie siostry zostay zamordowane przez
okupanta. Nie wyday nikogo.
Ca drog usta Kazikowi i mnie nie zamykay si ani na chwil. Bylimy obaj modzi, peni
entuzjazmu i temperamentu. Szybko znalelimy wsplny jzyk i, jak si okazao, wsplnych
znajomych.
Kazik zna midzy innymi Franka, dla ktrego obydwaj ywilimy duo szacunku i serdecznych
uczu. Zna rwnie Len i nieraz, jak ze miechem mwi, dosta si na jej ostry jzyczek.
Po kilku godzinach wiedzielimy o sobie prawie wszystko. On o moich dotychczasowych przeyciach,
a ja o drodze, jak przeby, nim zosta czonkiem PPR i dowdc Okrgu GL. Dowiedziaem si
rwnie, e wraz z nim bior czynny udzia w dziaalnoci Gwardii Ludowej dwie jego siostry
Marysia i Jzia. Trzech braci, szwagra i rodzicw zamordowali hitlerowcy.
Szlimy do Rudki, do jego wsi rodzinnej, ktra, jak mwi nie bez szczeglnej dumy, prawie caa jest
po naszej stronie. Gwardzici poruszaj si po niej bez obawy, e ktokolwiek doniesie Niemcom.
Kady dom stoi dla nich otworem.
Opowiedzia mi rwnie, e niedaleko Rudki, w gszczu lasw parczewskich, znajduje si obz
uciekinierw ydowskich z okolicznych gett, ktrymi si opiekuje miejscowa ludno, no i oczywicie
oddziay Gwardii Ludowej oraz organizacja partyjna. Tak rozmawiajc doszlimy do Rudki.
Wie otaczay dookoa lasy, od pnocy duy masyw lasw parczewskich, od zachodu za lasy
gromadzkie. Rudk przecinaa niedua rzeczka Bobrwka. Po obu jej stronach stao koo czterdziestu
domw, okolonych sadami, olchami i brzozami. Na wschd i poudnie rozcigay si wioski - Jedlanka
Stara i Nowa, w ktrych znajdoway si rwnie silne garnizony GL. Kazik zaprowadzi mnie do
swego domu. By to duy, kryty blach budynek. W mieszkaniu zastalimy obie siostry, Marysi i
Jzi, ktre zajy si mn bardzo serdecznie, tak e po krtkim czasie czuem si jak u siebie
w domu.
Bylimy obaj wygodniali i z przyjemnoci zjedlimy przygotowany przez Marysi smaczny obiad.
Ze szczeglnym apetytem pochaniaem deser - jabka w ciecie. Dawno ju nie jadem tak smacznie
przyrzdzonej potrawy.
Gdy tak siedzielimy przy stole, miejc si i docinajc sobie nawzajem, do pokoju wszed mody
gwardzista i powiadomi Kazika, e do Jedlanki przybyli poborcy podatkowi. Natychmiast
postanowilimy, e Edek (Edward Szczsny) - tak si nazywa w mody gwardzista - uzbrojony w
Visa, i ja z moj harmat przegnamy poborcw, zniszczymy dokumenty i skonfiskujemy
pienidze, przeznaczajc je na cele organizacyjne.
Do Jedlanki na przeaj byo moe kilometr. Przebieglimy ten odcinek szybko i weszlimy do wsi
w chwili, gdy dwaj modzi ludzie, siedzc przy stole wyniesionym na ulic, przyjmowali od chopw
podatki. Nie zauwaeni podeszlimy do otoczonego przez chopw stolika. Nasze pojawienie si
z broni w rku zrobio wstrzsajce wraenie na poborcach. Na danie natychmiastowego
przerwania czynnoci i zniszczenia dokumentw podatkowych poborcy drc ze strachu popiesznie
zabrali dokumenty i zniszczyli je ku zadowoleniu obecnych przy tym chopw.
Rowery zatrzymalimy, a im kazalimy si szybko wynosi ze wsi. Poborcy zaczli ucieka.
Ostrzeglimy ich, e nastpnym razem, jeli ich gdziekolwiek spotkamy w podobnej roli, skoczy si
to dla nich tragicznie.

Jak si pniej dowiedzielimy, przestraszeni poborcy zrezygnowali ze swoich funkcji i wynieli si


z terenu powiatu. Pierwszy dzie mojego pobytu w Rudce rozpocz si nie najgorzej.
Gwnym celem jednak mojego przybycia byo zorganizowanie redakcji okrgowej gazetki GL. Kazik
poinformowa mnie, e na razie redakcja mieci si bdzie w opuszczonej gajwce, niedaleko Rudki.
Partyzanci otrzymali zadanie zdobycia maszyny do pisania, powielacza, woskwek i papieru. W tych
dniach mieli wanie dokona napadu na gmin. Po akcji sprzt zostanie mi dostarczony.
Kazik zaproponowa, abym si na razie zapozna z yciem partyzanckim w lasach parczewskich.
Zetkn si tam z poszczeglnymi aktywistami partii i Gwardii Ludowej, a przede wszystkim z dowdc
oddziau partyzanckiego im. Mickiewicza Fiodorem (Teodor Albert) i jego zastpc Kirpicznym
(Jan Hood), o ktrych Kazik mwi wprost z uwielbieniem.
Zgodziem si z radoci na jego propozycj. Wieczorem poszlimy na miejsce postoju partyzantw.
Zastaem tam oddzia kilkudziesicioosobowy dobrze uzbrojony, skadajcy si z Polakw i onierzy
radzieckich, zbiegych z niewoli hitlerowskiej. Po chwili ju rozmawiaem z Fiodorem i Kirpicznym.
Mia racj Kazik, wystarczyo kilkanacie minut bezporedniej rozmowy, aby zrozumie, e s to
ludzie na mier i ycie oddani sprawie walki z okupantem.
Fiodor, dowdca oddziau, mia okoo trzydziestu lat. redniego wzrostu, o wyrazistej, inteligentnej
twarzy i rozumnych czarnych oczach, tryska energi i si ycia. By to oficer radziecki, lejtenant,
z pochodzenia Niemiec. Szko wojskow ukoczy w Woroneu. Ranny w bitwie pod Brzeciem
Litewskim w 1941 roku dosta si tam do niewoli. Uciek z obozu razem z kilkoma towarzyszami.
Sformowa may oddziaek z onierzy radzieckich, rwnie uciekinierw z niewoli, i prbowa wraz
z nimi przedosta si za Bug. Prba si nie udaa. Fiodor krc po okolicznych wsiach i lasach
zetkn si z Kirpicznym i razem zorganizowali oddzia partyzancki, ktry po nawizaniu kontaktu z
Gwardi Ludow sta si oddziaem GL im. A. Mickiewicza.
Jan Hood urodzi si na Lubelszczynie we wsi Rusiy w powiecie wodawskim w roku 1909 jako syn
maorolnego chopa. W 1915 roku matk wraz z Jankiem i dwiema siostrami ewakuowano do umskiej
guberni. Po rewolucji wadze radzieckie zaopiekoway si dziemi i skieroway je do komuny
dziecicej.
W 1921 roku Janek wrci z matk do Polski. W ojczynie mody Hood rozpoczyna walk o byt.
Pami o wasnych przeyciach na ziemi radzieckiej, wspomnienia rewolucyjnych dni, ktrych by
wiadkiem jako dziecko, straszliwie ndzna egzystencja maorolnego chopa i racy wyzysk
czowieka pracy w wczesnej obszarniczo-kapitalistycznej Polsce skaniaj modego Janka do czynnej
walki o lepsze jutro. Ju jako szesnastoletni chopiec wsppracuje z Komunistyczn Parti Polski. W
1931 roku, powoany do wojska, kontynuuje swoj dziaalno rewolucyjn wrd onierzy. Na
skutek prowokacji zostaje aresztowany. Sd skazuje go na osiem lat wizienia. W 1938 roku
zwolniony na mocy amnestii wraca do rodzinnej wsi.
Po klsce wrzeniowej 1939 roku znalaz si na terenie Zwizku Radzieckiego. Pracuje pocztkowo
w zwizkach zawodowych, a pniej obejmuje stanowisko kierownika duego zespou cegielni. Std
jego pseudonim - Kirpiczny (kirpicz - po rosyjsku cega).
Po napaci hitlerowcw na Zwizek Radziecki wraca w swe rodzinne strony. Nie siedzi spokojnie.
Skupia dookoa siebie modzie chopsk, paajc chci walki z okupantem. Na pocztku 1942 roku
po zetkniciu si z Fiodorem formuje oddzia partyzancki.

W przeciwiestwie do tryskajcego energi i yciem, ale rwnoczenie wybuchowego Fiodora,


Hood by spokojny i zrwnowaony. Czuo si w nim od razu dowiadczonego dziaacza
rewolucyjnego. Obaj bardzo si ucieszyli z mojego przyjazdu. Z radoci suchaem ich sw uznania o
Trybunie Ziemi Lubelskiej. Ich zdaniem naleao jak najszybciej przystpi do wydawania gazetki
partyzanckiej, ktra by zajmowaa si specjalnie yciem i dziaalnoci wci rosncego ruchu
partyzanckiego na Lubelszczynie. Trzeba wicej pisa o bojowych akcjach przeciwko okupantowi,
aby unaoczni wszystkim, e mimo potgi hitlerowskich si zbrojnych mona i naley z nimi walczy.
Pomoc techniczna bdzie okazana, nie zabraknie te materiau faktycznego z ycia partyzantw.
Obiecaem, e z chwil gdy uzyskam techniczne moliwoci, natychmiast przystpi do wydania
pierwszego numeru Partyzanta.
- O to si nie martw - z umiechem powiedzia po polsku Fiodor. - Zaopatrzymy twoj redakcj we
wszystko, co ci bdzie potrzebne. Przyspieszymy planowan akcj. Ju jutro otrzymasz maszyn do
pisania, powielacz i wszystko inne.
- A ja - powiedziaem - postaram si przy pomocy Kazika w cigu kilku dni wyda pierwszy numer.
Kazik spojrza na mnie z ukosa.
- Te, Bolek, nie myl, e bd twoim wsppracownikiem i bd pisywa dla ciebie artykuy, mam co
innego na gowie. Najwyej mog ci da piosenk, ktr u nas w parczewskich lasach piewaj
partyzanci.
Zobowizaem si, e za trzy dni pierwszy numer Partyzanta ujrzy wiato dzienne.
Zabraem si do pisania. Szo mi wyjtkowo lekko. W cigu jednego dnia udao mi si zmontowa
pierwszy numer, ktry skada si z artykuliku wstpnego, omawiajcego potrzeb utworzenia Armii
Ludowej, oraz z szeregu informacji o akcjach bojowych Gwardii Ludowej w caym kraju i na
Lubelszczynie, ze szczeglnym uwzgldnieniem akcji przeprowadzonych przez partyzantw
zgrupowanych w lasach parczewskich. Zamieciem rwnie piosenk, ktr mi da Kazik:
Pjdziemy w bj polskiego ludu syny,
Nie straszny nam krzyacki krwawy kat,
Za morze krwi przelane z Niemcw winy
Damy odpowied godn polskich chat.
Wic gotuj bro, niech lni w niej blask zwycistwa,
Pjdziemy w bj, niech dry krzyakw rd.
Niech z serca ludu buchnie pomie mstwa,
Zgoreje w nim faszystowski pd.
Poszlimy w las, by rzuci w wiat wyzwanie,
Zniesiemy zo, bl, krzywd, pacz i zy,
A z morza krwi wiat nowy nam powstanie,
Spenimy szarych mas roboczych sny.
Wprawdzie tekstowi piosenki mona byo wiele zarzuci, ale w tym czasie nie odgrywao to adnej
roli.
Piosenka wyraaa prawdziwe nastroje partyzantw i w krtkim te czasie staa si ulubion piosenk
gwardzistw Lubelszczyzny.

W pewnej mierze do jej spopularyzowania przyczyni si i nasz pierwszy numer Partyzanta.


Fiodor dotrzyma sowa. Gajwka zostaa zaopatrzona w sprzt: kilka maszyn do pisania, dwa
powielacze, papier, woskwki, nawet rylec. Na brak techniki nie mogem narzeka.
Po raz pierwszy w konspiracji wydawaem gazetk w atmosferze pewnoci i bezpieczestwa, i tak
bogato zaopatrzony.
Zgodnie z przyrzeczeniem pierwszy numer Partyzanta wyszed na czas i kilkaset egzemplarzy
nowego organu Gwardii Ludowej w mig rozchwytano. Zwrotw oczywicie nie byo. Postanowilimy
wydawa Partyzanta raz w tygodniu.
Gajwka, w ktrej miecia si redakcja, otoczona gstymi zagajnikami, w krtkim czasie staa si
rwnie gwn kwater dowdztwa Okrgu. Tu odbyway si narady dowdcw oddziaw,
posiedzenia kierownictwa partyjnego, tu zgaszali si cznicy. Miaa jednak pewn wad. Niedaleko
niej biega do uczszczana droga do kozerskiego lasu. Postanowilimy wic zbudowa ziemiank
w gszczu zagajnikw o kilkaset metrw od gajwki.
Czulimy si bezpieczni i zajmujc si budow naszej ziemianki bardzo czsto pozostawialimy
gajwk bez ochrony.
Pewnego dnia zdarzy si wypadek, ktry ja osobicie szczeglnie mocno przeyem.
Do Rudki przyby sformowany przy pomocy naszych towarzyszy z Przypiswki koo Lubartowa oddzia
radzieckich onierzy zbiegych z niewoli, aby poczy si z oddziaami Gwardii Ludowej. Do gajwki
przyszli w chwili, gdy znajdowalimy si przy budowie ziemianki.
Gajwka wygldaa niczym jaki urzd. Stoy, maszyny do pisania, uoone porzdnie woskwki,
papier, kaamarze, pira. Przybysze przypuszczajc, e natrafili na urzd niemiecki - nie mogo im
nawet przyj na myl, e partyzanci maj tak urzdzon kwater - przystpili z miejsca do
skrupulatnego niszczenia sprztu. Gdy na odgos tuczonych maszyn przybieglimy na miejsce, oczom
naszym ukaza si aosny widok. Z takim trudem zdobyty sprzt lea rozbity i zniszczony, papier
zdeptany, powielacze poamane, i co najgorsze - przygotowane do odbicia woskwki z nowym
numerem Partyzanta porwane na skrawki i porozrzucane. Zo i al ogarny mnie rwnoczenie.
- Co wycie, do cholery, najlepszego zrobili! - krzyknem.
Zawstydzony i zdezorientowany dowdca tumaczy si, e myla, i to uczredienie hitlerowskie.
Prawie ze zami w oczach zbieraem rozrzucone papiery, prbowaem je skada, dopasowywa.
Pierwsza zo mina. Chopcy zaczli si mia z mojego zmartwienia i z moich prb dopasowania
skrawkw papieru. Usiowaem odtworzy jako tekst.
Noc ten sam oddziaek zaatakowa gmin pod Radzyniem i zdoby trzy due maszyny do pisania,
powielacz i woskwki. Mona byo kontynuowa nasz prac wydawnicz.
Rudka i okoliczne wsie stanowiy ju w tym czasie tak zwany kraj partyzancki. Cae rodziny bray
udzia w walce, oddajc do dyspozycji Gwardii siebie i swj majtek. Do takich rodzin, poza
oczywicie Sidorami, naleay rodziny Gajusiw, Gruszczykw, Szymankw, Dadunw, Tkaczykw
i wiele innych. Z nich rekrutowali si wanie najbardziej oddani gwardzici, ich mieszkania suyy za
przyjazdwki dla cznikw i czonkw dowdztwa, ich spiarnie stay zawsze otworem dla
wygodniaych partyzantw, a ony, crki i siostry reperoway odzie.

W poowie sierpnia Kazik otrzyma wiadomo, e dyrektor szpitala w Lubartowie dr Burko


podejrzewa Irk o wspprac z komunistami. Doktor Burko, jeden z przywdcw nacjonalistw
ukraiskich na terenie Generalnej Guberni, by znany jako wsppracownik gestapo. Naleao ajdaka
szybko zlikwidowa, nim zdoa o swoich podejrzeniach zawiadomi gestapo.
Plan wykonania wyroku opracowa Murzyn (Ryszard Postowicz), ktry obj kierownictwo akcji.
Uczestnikami byli Stach (Stanisaw Gaju), Jzef Gruszczyk i Kubu (Jzef Ozon). Caa czwrka
pojechaa pocigiem do Lubartowa. O godzinie sidmej rano byli ju na miejscu. Kubu i Jzef
ubezpieczali budynek, a Murzyn, ktry dobrze zna jzyk niemiecki, wraz ze Stachem udali si do
mieszkania doktora. Burk zastali jeszcze w ku. Murzyn, byy marynarz, wysoki, postawny,
elegancko ubrany blondyn powiedzia, e jest gestapowcem i e przyszed aresztowa Burk za
rzekom wspprac z bandytami.
Lekarz tumaczy si, e to chyba nieporozumienie, i dla poparcia swoich sw pokaza dokument,
stwierdzajcy, e jest rzeczywicie wsppracownikiem gestapo. Murzyn odpowiedzia, e ma
rozkaz dostarczenia doktora do siedziby gestapo w Lublinie, tam si wszystko wyjani. Po czym
zada od Burki, aby go zaprowadzi do garau. Jego samochodem pojad do Lublina.
Burko posusznie ubra si i zaprowadzi gwardzistw do garau. Po drodze zorientowa si jednak, e
rzekomi gestapowcy nie s nimi naprawd. Wykwintnie ubrany Murzyn zapomnia po prostu
woy skarpetki. Szczeg ten upewni doktora, e ma do czynienia z mistyfikacj. Chcia si cofn,
ale przystawiony do boku pistolet zmusi go do posuszestwa.
Caa pitka wsiada do samochodu. Wz prowadzi Stach. Trzeba pecha, e po przejechaniu kilkuset
metrw, w samym centrum Lubartowa, motor zgas. Stach prbowa go naprawi, ale bez skutku.
Korzystajc z chwilowego zamieszania Burko wyskoczy z samochodu i z okrzykiem: Bandyci,
bandyci! - zacz ucieka. Murzyn zdecydowa si szybko i strzeli trzykrotnie w kierunku
uciekajcego. Kilkanacie metrw od samochodu do rynsztoka potoczy si trup prowokatora. Na
ulicy zrobi si popoch. Chopcy tymczasem pozostawili samochd i bocznymi uliczkami wyrywali z
Lubartowa. Zarzdzony pocig ju ich nie dosign.
Po poudniu wrcili wszyscy do Rudki. Murzyn by niepocieszony, e nie udao mu si sprowadzi
Burki do kwatery dowdztwa. Zadanie zostao jednak wypenione. Irka moga kontynuowa swoj
dziaalno.

W gbi lasw parczewskich, w trudno dostpnym miejscu, znanym tylko partyzantom, znajdowao
si obozowisko, gdzie kilkaset starcw, kobiet i dzieci ydowskich, uciekinierw z pobliskich
miasteczek, spdzao swoje trwone dnie i noce pod opiek miejscowej organizacji PPR i oddziaw
partyzanckich Gwardii Ludowej. Teren obozowiska, popularnie wrd braci partyzanckiej zwany
bazarem, suy rwnoczenie za miejsce spotka gwardzistw, partyzantw radzieckich, wymiany
informacji, literatury itp.
Czsto z Kazikiem i Hoodem przychodzilimy do obozowiska i rozmawialimy z mieszkacami,
dodajc im otuchy i nadziei.
W pierwszych dniach sierpnia zebray si tu oddziay partyzanckie GL i oddziay radzieckie, dziaajce
na terenie pnocnej Lubelszczyzny celem omwienia planw wsplnych operacji, ktre wymagay
cilejszego i bardziej precyzyjnego wspdziaania poszczeglnych oddziaw.

Weszo w zwyczaj, e posiki na bazarze spoywane byy wsplnie. Tym razem do skromnej
partyzanckiej kolacji przy ognisku zasiado okoo piciuset osb. Wrd partyzantw znajdowali si
ludzie najrozmaitszych narodowoci: Polacy, Rosjanie, Ukraicy, Biaorusini, ydzi, Tatarzy, Gruzini,
synowie dalekiego Kazachstanu. Wszystkich ich poczya wsplna walka z hitleryzmem.
Pikna sierpniowa noc, tajemniczo szumice stare drzewa, ognisko i wzgldne poczucie
bezpieczestwa - wszystko to razem wyczarowao niezwyky wprost nastrj. Myli pobiegy daleko do
rodzinnej ziemi, ku najbliszym - rodzicom, onie, dzieciom, ukochanej dziewczynie. Stwardniae
serca partyzanckie ogarno wzruszenie. Popyny tskne piosenki o kraju rodzinnym, o matce i o
najdroszej, piosenki polskie, ukraiskie, rosyjskie, ydowskie, gruziskie, ktrych tre mimo
rozmaitoci jzykw zrozumiaa bya dla kadego. A na koniec nasze najmilsze piosenki partyzanckie.
Czulimy, jak wzmacnia si i pogbia czca nas wszystkich wi.
Po piewach przy ognisku rozpoczy si tace narodowe, z icie partyzanck werw odtaczono
kozaka, lezgink, oberka i wiele piknych tacw wschodnich. Nazw ich nie pamitam, ale pamitam,
e oczaroway nas swym piknem i dynamik.
Zapomnielimy, e znajdujemy si na gbokich tyach wroga, e niedaleko stacjonuje silny garnizon
hitlerowski. Czulimy si bezpieczni, niezwycieni. Nastrj ten udzieli si rwnie staym
mieszkacom bazaru, bezbronnym starcom, kobietom i dzieciom, ktrzy yjc cigle pod groz akcji
pacyfikacyjnych niemal stracili zdolno wzruszania si. Jednake atmosfera braterstwa i przyjani
obudzia w nich gbokie uczucia. Widziaem, jak mody rosyjski partyzant podszed do stojcego
z dala od ogniska starca, ktry przyglda si zazawionymi oczyma tacom, obj go serdecznym
uciskiem i powiedzia:
- A u mienia takoje dieduszka, za niewo i tiebia budu bit gitlerowcow, tak cztoby my wsie mogli it
w mire.
Ten czysto ludzki odruch modego partyzanta jako dobrze oddawa najgbsze nasze uczucia. Tak,
walczylimy po to, abymy wszyscy mogli y w pokoju.
Wsplnie odpiewan Midzynarodwk zakoczy si w niezapomniany dla mnie sierpniowy
wieczr 1943 roku w lasach parczewskich. Wzruszeni wracalimy do Rudki. Milczelimy dugo
pogreni w swoich mylach. Kady z nas gboko przey ten wieczr.
Milczenie przerwa Hood.
- Nic nie jest w stanie zmc si, ktre walcz o godno czowieka i jego lepsze jutro - powiedzia z
arem w gosie i po chwili zacz snu wspomnienia ze swojej bogatej przeszoci rewolucyjnej.
Zasuchani w sowa Kirpicznego, nie zauwaylimy wcale, jak weszlimy do Rudki.
U Kazika w domu zastalimy goci. Tego wieczoru, gdy bylimy na bazarze, do Rudki przyszli
Mietek, Dugi Janek i jeszcze jaki nie znany mi mczyzna. Przywitaem si serdecznie z
Mietkiem i Dugim Jankiem. Gdy podaem rk nieznajomemu, ten klepn mnie po plecach, a
si zatoczyem.
- To ty jeste nasz redaktor? - spyta. - Ja jestem obecnym sekretarzem Obwodu - przedstawi mi si. Dugi Janek wraca do Warszawy, zosta czonkiem KC. Dobrze, e ci zapaem, bratku, mam dla
ciebie sporo materiau. Trzeba bdzie rozszerzy kampani w sprawie tworzenia Narodowych
Komitetw Walki, a tu rola naszej prasy jest ogromna.

- Daj mu chwil spokoju - odezwa si Mietek - pniej pogadamy o robocie, a teraz siadajmy do
stou. Marysia ju przygotowaa smakowite zakski, a ja was poczstuj moj specjalnoci. Jeszcze
czego podobnego nie pilicie.
Usiedlimy do stou. Mietek z dum nalewa do kieliszkw t, gst ciecz.
- Co to takiego? - pytam.
- Pij, nie mdrz si - odpowiedzia Mietek.
Z nieufnoci podniosem do ust kieliszek, aby po chwili jednym tchem wychyli go do dna. Napj by
rzeczywicie znakomity.
- Niebo w gbie - wtrci Dugi Janek. - Daj no jeszcze jeden.
Bya to mieszanina miodu, jajek i spirytusu. Mietek przed naszym powrotem powici kilka godzin
na przygotowanie tego napoju. Sukces by zupeny.
Odtd kiedykolwiek spotykalimy si z Mietkiem i mielimy moliwoci zdobycia jajek, miodu
i spirytusu, na stole pojawia si nasz partyzancki jajeczny koniak.
W wiele lat po wyzwoleniu zobaczyem na wystawie w Delikatesach butelk jajecznego koniaku
znanej firmy holenderskiej. Kupiem i sprbowaem. Daleko mu do tego napoju, ktry Mietek
sporzdza wtedy, na podstawie jemu tylko znanej i zazdronie strzeonej recepty.
Przy stole toczya si oywiona rozmowa. Z ciekawoci przysuchiwaem si temu, co opowiada
Gruby Jan. Mwi po polsku z dziwnym akcentem, miesza sowa hiszpaskie, francuskie, czasem
niemieckie. Opowiada o walkach w Hiszpanii, o ruchu wyzwoleczym we Francji, o walkach
komunistw francuskich z okupantem, o udziale emigracji polskiej w tej walce, a mwi tak
sugestywnie i obrazowo, e z zapartym tchem suchalimy go wszyscy.
Marysia, zawsze uwana i gocinna gospodyni, tak si zasuchaa, e nie zauwaya nawet od dawna
oprnionych talerzy. Dopiero go, lubicy dobrze podje, artobliwie zwrci uwag, e ka mu na
godnego opowiada. Zawstydzona Marysia pobiega czym prdzej do kuchni.
Jan Sawiski, Gruby Jan, najczciej znany pod pseudonimem Tyfus (ilekro mwi
o hitlerowcach lub faszystach hiszpaskich, nieodmiennie dodawa: A niech ich najwitszy tyfus
wemie!), by synem maorolnego chopa z Podhala. Zaledwie kilkunastoletniego chopca bieda
wygnaa z kraju. Powdrowa za chlebem na obczyzn, do Francji. Dosta robot w kopalni wgla.
Ciko pracuje, oszczdza kady grosz i posya ojcu, ktry pozosta w kraju i y wraz z ca rodzin
w skrajnej ndzy. Mimo cikiej pracy i ndznych warunkw bytowania Jan zabiera si do nauki.
Z czasem zaczyna pracowa w fabryce maszyn. Zostaje czonkiem Komunistycznej Partii Francji
i pracuje aktywnie wrd wychodstwa polskiego. Reakcyjne wadze francuskie wtrcaj go do
wizienia. Nie zaamuje to modego Sawiskiego. Z wizienia wychodzi jako jeszcze bardziej
zahartowany bojownik komunizmu.
Na wie o wybuchu wojny domowej w Hiszpanii Sawiski spieszy z pomoc walczcym
z faszyzmem. By zastpc do spraw politycznych dowdcy kompanii, pniej zastpc dowdcy
batalionu. W jednej z bitew zostaje ciko ranny.
Po zwycistwie generaa Franco kilka lat siedzi w obozie w pobliu Marsylii. Po rozbiciu Francji przez
Hitlera udaje mu si zbiec. Bierze czynny udzia w walce podziemnej ludu francuskiego. Cignie go
jednak do kraju. Pijc wino mwi: ni mi si polski kwas chlebowy.

Wraz z Jzkiem Balcer akiem, rwnie dbrowszczakiem, przedostaje si do Polski. Partia skierowaa
ich na Lubelszczyzn.
Przesiedzielimy przy stole kilka godzin.
Rozmow przerwa Kolka (Mikoaj Meluch), mody partyzant z okolicznej Tymienicy, ktry
przyszed do Kazika z wiadomoci, e jeden z robotnikw folwarku Jedlanka Stara wskaza miejsce,
gdzie znajdowaa si bro, zakopana jeszcze w 1939 roku, po kampanii wrzeniowej, i e chopcy
wykopali wietnie przechowany ciki karabin maszynowy z du iloci tam i amunicji.
Bya to dla nas nadzwyczaj radosna wiadomo. W tym czasie mielimy bardzo mao rcznej broni
maszynowej i automatycznej, o cikiej broni maszynowej nawet nie marzylimy, a tu prawie
nowiusieki cekaem wpada nam w rce.
Kazik zaproponowa, abymy urzdzili zasadzk na oddzia andarmw, ktry ma jutro przejeda
przez Tymienic i Babiank.
Kazik z Kolk, znajcym dokadnie kad drk w tej okolicy, usiedli nad planem zasadzki,
a reszta posza oglda nowy nabytek. Bro lnia, a oczy si do niej miay - chopcy doprowadzili j
do idealnego stanu. Jeden z gwardzistw, Anatol, byy cekaemista, wzi go pod swoj opiek.
O drugiej w nocy wyruszylimy. Byo nas okoo dwudziestu, uzbrojonych w karabiny, kilka automatw
i w nasz nowy cekaem, amunicji mielimy mao. Jedna tama do cekaemu i po kilkanacie do
karabinw. Caoci dowodzi Kazik. O wicie przybylimy na miejsce zasadzki, niedaleko kolonii
Tymienickiej, na drodze do Babianki. Miejsce byo znakomicie wybrane. Rozmiecilimy si na skraju
lasu. Przed nami byo pole, porodku przecinaa je droga, ktr mieli jecha hitlerowcy.
Podzielilimy si na dwie grupy. Pierwsza grupa z cekaemem usadowia si po jednej stronie drogi,
druga za, w ktrej i ja byem, po drugiej.
Dookoa panowaa cisza, nic nie zwiastowao nadchodzcej walki. Zmczony, pooyem si koo
drzewa i, ukoysany uspokajajcym szumem lasu, usnem. Nie wiem, jak dugo spaem. Obudzio
mnie szarpnicie za rk i okrzyk: Niemcy!
Soce byo ju wysoko. Przetarem oczy, przytomno wracaa powoli. Spojrzaem na drog,
rzeczywicie w odlegoci okoo dwustu metrw od nas jechay furmanki, na ktrych wyranie wida
byo zielone mundury andarmw. Zajem wraz z innymi pozycj. Niemcy zbliali si powoli.
W napiciu oczekiwaem serii z automatu - znaku rozpoczcia bitwy.
Niemcy podjechali tu, tu, najwyej o sto metrw od naszych pozycji, wyranie sycha byo ich
szwargotanie. Silne nerwy ma Kazik - pomylaem - e dopuszcza tak blisko do nas andarmw.
Ledwie przemkna mi ta myl, a ju pene napicia oczekiwanie przerway jedna za drug dwie serie
z automatu. To Kazik dawa znak rozpoczcia.
Las zagrzmia odgosami strzaw. Niemcy, byo ich kilkunastu, szybko zeskoczyli z furmanek
i rozproszyli si po polu, przypadajc do ziemi. Po chwili w naszym kierunku zacz si sypa deszcz
ognia z automatw, karabinw i erkaemw. Nasz cekaem dotychczas nie bra udziau w walce,
zaczem si niepokoi. Czyby Anatol, dowiadczony cekaemista, nie mg sobie i z nim da rady?
Mielimy mao amunicji i gdyby walka si przeduya, akcja nasza, mimo dogodnej pozycji
i zaskoczenia, moga si zakoczy niepowodzeniem.
Obserwowaem pole, co chwila nasz celny strza unieruchamia ktrego z andarmw, ale ich
erkaemy wci jeszcze nie milky. Obejrzaem si. Jak dotychczas wszyscy nasi cali. Chciaem wsta

i podbiec do Kazika, dowiedzie si, co si stao z naszym cekaemem, gdy nagle rozlego si
miarowe - du du du...
Z radoci obserwowaem spustoszenie, jakie nasz cekaem czyni wrd hitlerowcw. Po chwili ogie
nieprzyjacielski usta. Doskoczyem do lecego erkaemisty, schwyciem jego erkaem i szczliwy ze
zdobycia broni maszynowej, wrciem do lasku.
Po chwili odezwaa si jednak we mnie redaktorska yka. Naleao przecie zabra dokumenty,
zobaczy, moe znajd si jakie ciekawe informacje, ktre przydadz si naszemu wywiadowi,
a rwnoczenie posu za materia do gazetki. Pozostawiem wic erkaem pod opiek jednego
z partyzantw, sam za wrciem po dokumenty. Zdyem zrewidowa zaledwie trzech, gdy Kazik
wyda rozkaz natychmiastowego odwrotu. Najwyszy czas, kada chwila zwoki grozia
niebezpieczestwem. Odgosy strzaw na pewno doszy do pobliskich garnizonw hitlerowskich
i lada chwila mona si byo spodziewa pocigu.
Przypieszonym krokiem, gsiego, oddalilimy si od miejsca boju. Szedem obok Kazika, dzielc si
wraeniami, a o erkaemie zapomniaem zupenie. Dopiero po przejciu kilkuset metrw
przypomniaem sobie o zdobyczy i zapytaem idcych za mn, czy zabrano erkaem. Zapewniono
mnie, e tak. Chciaem pobiec na koniec kolumny, ale Kazik mnie uspokoi.
- Nie bj si, erkaemu nikt nie zostawi, na pewno go zabrali.
Po dwch godzinach znalelimy si w Rudce. Zaczlimy sprawdza upy. Broni byo sporo, ale
erkaem tylko jeden, nikt nie wiedzia, gdzie si podzia drugi. Okazao si, e w ferworze bitwy
towarzysz, pod ktrego opiek go zostawiem, zapomnia o nim.
Strata bya powana. Czuem si jak zbity pies. Nie ulegao wtpliwoci, e ja gwnie zawiniem.
Zdobyem, naleao go pilnowa. Towarzysze rwnie byli rozgoryczeni, widzc jednak moje
wzburzenie, uspokajali mnie. Ja jednak nie mogem znale sobie miejsca, nie mogem patrze
towarzyszom w oczy. Chciaem wrci na miejsce boju, poszuka nieszczsnego erkaemu - Kazik
jednak si nie zgodzi. Wreszcie uleg moim natarczywym naleganiom i przydzieli mi przewodnika,
miejscowego partyzanta Bimberka (Bolesaw Drabik).
Tym razem nie szlimy ju drog. Przedzieralimy si przez las, przystajc co chwila i nasuchujc, czy
nie zbliaj si Niemcy. Po przeszo godzinnym przedzieraniu si przez gszcz, nagle usyszelimy
gone renie konia. Czyby Niemcy? Krok za krokiem, wstrzymujc prawie oddech, zbliamy si do
miejsca, skd dobiega nas renie. Gdy podeszlimy jeszcze kilka krokw, renie si powtrzyo, ale
tym razem gos dochodzi z bardzo bliska. Zaczlimy si czoga, a po chwili, gdy wysunlimy gowy
zza konarw drzew, oczom naszym ukazaa si maa polanka i na niej dwa przewrcone wozy
i spokojnie pasce si konie. Cisza, spokj, ani ladu czowieka. Ostronie, w obawie zasadzki,
zbliamy si do wozw... Na ziemi le rozsypane plecaki, chlebaki z granatami, adownice z amunicj
karabinow i do automatw.
Widocznie podczas zamieszania bitewnego przestraszone konie poniosy i ucieky w gb lasu, a do
tej polanki, ktra, zdaniem Drabika, oddalona bya o mniej wicej p godziny drogi od miejsca boju.
W jaki sposb przedostay si przez gszcz leny, do dnia dzisiejszego nie rozumiem.
Drabik chcia, abymy z t nieoczekiwan zdobycz wrcili, ale nie zgodziem si na to. Jestemy ju
tak blisko, podejdmy, moe i erkaem si znajdzie. Po duszej dyskusji przekonaem Drabika
i poszlimy w kierunku miejsca naszej zasadzki. Po uciliwym marszu - kady z nas mia na sobie
kilkanacie kilogramw adunku - znalelimy si na wzgrku, skd rozpociera si widok na
pobojowisko.

Trupw nieprzyjaciela nigdzie nie wida. Sprztnite. Dookoa spokj. Upewniwszy si, e Niemcw
nie ma, szybko skoczyem tam, gdzie rano pozostawiem erkaem. Ku mojemu zmartwieniu znikn
bez ladu. Nie byo rady, wracamy bez erkaemu. Udao nam si chocia zdoby troch amunicji
i granatw. Nie zastpi to erkaemu, ale zawsze to ju co. Wracalimy do Rudki, zadowoleni, e
przynajmniej nie z pustymi rkami i e nie na darmo ryzykowalimy ycie. Powrt nasz, i to z duym
zapasem zdobycznej amunicji, ucieszy wszystkich.
Wprawdzie przez duszy czas drczyy mnie wyrzuty sumienia z powodu tej historii - ale wydawao
mi si, e cho troch si zrehabilitowaem. Nie byo zreszt czasu na rozpamitywanie. Kady dzie
przeyty w tych czasach rwna si miesicom...

Oddziay Gwardii Ludowej rosy z dnia na dzie. Wstpowaa do nich modzie z okolicznych wsi; do
lasu, do partyzantki garnli si modzi, ktrych okupant usiowa wywie na roboty do Niemiec,
zgaszali si czonkowie AK i BCh, ktrym ciyo haso stania z broni u nogi.
Przychodzili do nas, by razem z nami walczy przeciwko okupantowi, rni ludzie: wiadomi swej
drogi komunici i ludowcy, synowie biednych chopw, ktrych instynkt klasowy wid do naszych
szeregw, szli chopcy bez okrelonego wiatopogldu politycznego, dni walki z najedc. W walce
ksztatowa si charakter i wiadomo polityczna gwardzistw. Ogromn rol odegraa w tym
organizacja partyjna. Peperowcy - najbardziej wiadomy element w szeregach Gwardii Ludowej swoj postaw moraln, entuzjazmem, oddaniem bez reszty sprawie walki o wyzwolenie narodowe
i spoeczne, dawali przykad modym gwardzistom.
Wrd rnorodnej masy ludzi, ktrzy wstpowali do oddziaw partyzanckich, trafiay si, na
szczcie nieliczne, ale przysparzajce nam wiele trosk i kopotw jednostki zdemoralizowane.
Zdarzay si teraz w naszych szeregach wypadki pijastwa, tym groniejsze, e za przykadem
zdemoralizowanych osobnikw w nag ten wpadali niektrzy wartociowi, dzielni partyzanci. Partia
i dowdztwo Gwardii Ludowej wypowiedziay ostr walk temu niebezpieczestwu tak gronemu
zwaszcza w warunkach walki partyzanckiej.
Poza prac wychowawcz, poza akcj polityczn, w ktrej udzia brali wszyscy czonkowie partii,
dowdztwo stosowao ostre rodki dyscyplinarne wobec tych gwardzistw, ktrzy naduywali
alkoholu, zwaszcza wobec tych, ktrzy swoim zachowaniem przynosili wstyd naszej organizacji.
Niepoprawnych pijakw usuwalimy z Gwardii Ludowej.
Szczeglnie wry mi si w pami taki wypadek. Pewnego dnia, o ile sobie przypominam, byo to
w kocu sierpnia 1943 roku, gdy stacjonowalimy w Rudce, do Mietka zgosili si chopi z pobliskiej
wsi ze skarg na jednego z naszych partyzantw, ktry po pijanemu wywoa awantur i z automatu
strzela do dziewczt wracajcych z pola. Chopi mwili:
- Nie al nam niczego dla was, z radoci witamy was w naszych domach, ale nie moemy patrze
spokojnie, gdy gwardzista zachowuje si jak bandyta.
Zbledlimy, sowa chopw smagay nas jak biczem. Mietek zwrci si do chopw z pytaniem, czy
poznaj tego partyzanta. Kiwnli gow.
Zarzdzono zbirk caego stanu osobowego. Stanlimy wszyscy w szeregu. Chopi przeszli przed
frontem przypatrujc si bacznie kademu z nas. Wreszcie zatrzymali si. Oto on - wskazali palcem
na jednego z gwardzistw.

Bylimy wstrznici. By to jeden z dzielniejszych partyzantw. Dowdztwo wielokrotnie udzielao


mu pochwa za udane akcje. Na swym koncie mia niejednego hitlerowca. Wiedzielimy, e lubi wypi
od czasu do czasu, ale nikt si nie spodziewa, e jest zdolny do takiego chuligastwa. Mietek a
zsinia z wraenia. By to jego ulubieniec.
Chwil stalimy w milczeniu. Przerwa je rozkaz Mietka:
- Natychmiast rozstrzela!
Zgodnie z jego rozkazem trzech partyzantw wzio oniemiaego gwardzist i zaprowadzio do
najbliszego drzewa.
Skazany sta blady, nic nie mwi, ramionami jego wstrzsa szloch. Nie mia spojrze nam w oczy.
Gdy chopi si zorientowali, e w wyniku ich skargi gwardzista ma zosta rozstrzelany, zaczli prosi
Mietka, aby darowa mu ycie: Gdybymy wiedzieli, e grozi za to mier, nie skarylibymy si.
Skoczyo si przecie na strachu...
Na interwencj chopw Mietek, nie bez oporu, zgodzi si na darowanie kary gwardzicie.
- Dobrze - powiedzia, po czym zwrci si do skazaca: - Musisz swj czyn okupi. Jutro pjdziesz do
Ostrowia i zlikwidujesz szpicla.
Odetchnlimy wszyscy.
Nazajutrz w biay dzie w Ostrowiu, niedaleko posterunku policji i andarmerii, uaskawiony
gwardzista wystrzaem z pistoletu pooy hitlerowskiego agenta.
Od tego czasu zmieni si nie do poznania. Czsto dochodziy do mnie wieci o jego zuchwaych
wypadach na hitlerowcw i ich sugusw.
Wypadek ten sta si gony w caym terenie.
Sztab Gwny Gwardii Ludowej wyda rozkaz - znany jako rozkaz Walki o chleb - aby zmobilizowa
wszystkie siy do walki z kontyngentami, nie dopuszczajc do grabienia chopw. Ani jedno ziarno
w rce wroga! - haso to rozbrzmiewao w caej Polsce.
Urzdzalimy napady na punkty zwzek kontyngentu. Zatrzymywalimy furmanki ze zboem,
likwidujc hitlerowsk ochron. Ziarno rozdawalimy chopom, niszczylimy maszyny rolnicze
i podpalalimy sterty zboa w majtkach niemieckich, sowem zadawalimy hitlerowcom ciosy
w jedno z najczulszych miejsc.
Okupant wprowadzi stan wyjtkowy na okres niw i mocki. Nie na wiele mu si to zdao. Gwardzici
wraz ze zboem likwidowali i ochron. Co noc uny i strzay wiadczyy o tym, e znalaza si w Polsce
sia, ktra potrafia przeama nastroje biernoci, doprowadzajc wroga do biaej gorczki.
W tym samym czasie, gdy my z broni w rku walczylimy z okupantem, gdy w obozach
koncentracyjnych, wizieniach i egzekucjach ulicznych giny tysice Polakw, Narodowe Siy Zbrojne
skieroway cay swj wysiek na walki bratobjcze w imi obrony Polski przed komunizmem. W tym
samym czasie, gdy uny nad Lubelszczyzn mwiy caemu wiatu, e Polska walczy, dosza do nas
straszna, wprost nie do wiary wiadomo o mordzie pod Borowem.
9 sierpnia 1943 roku w lesie koo Borowa pod Kranikiem oddzia NSZ pod dowdztwem Zba,
podajcy si za oddzia AK, wymordowa podstpnie dwudziestu szeciu gwardzistw z oddziau GL

im. Kiliskiego wraz ze znajdujcymi si w gocinie u partyzantw trzema chopami, mieszkacami


okolicznych wsi.
Zgin midzy innymi czonek Okrgowego Komitetu PPH - Sp (Wacaw Dobosz), z ktrym tak
niedawno przemierzaem ziemi lubelsk, udajc si na odpraw partyzanck w Ludmiwce.
Sp otrzyma polecenie wyjazdu do pow. kranickiego w celu przygotowania terenu dla majcych
nastpi zrzutw broni. Tymczasem zgodnie z wytycznymi partii nawizywa kontakty z bechowcami
i akowcami, by porozumie si w sprawie utworzenia wsplnego frontu walki z okupantem.
Zetkn si midzy innymi z oddziaem Zba, ktry podawa si za oddzia AK. Sp i dowdca
oddziau im. Kiliskiego Sowik (Stefan Skrzypek) nawizali przyjazne stosunki z dowdztwem tego
oddziau. Nie podejrzewali perfidnego podstpu.
Gdy gwardzici, zaproszeni na wspln partyzanck kolacj, znajdowali si w obozowisku rzekomych
przyjaci, zostali otoczeni i wycici w pie. Jedynie dwm udao si uciec.
Wiadomo ta wstrzsna nami. Rwalimy si do odwetu. Do spokoju doprowadzi nas gos partii.
Komitet Centralny PPR wyda odezw pitnujc ten barbarzyski czyn reakcji polskiej i wezwa
gwardzistw do wzmoonej czujnoci, ale rwnoczenie przestrzega przed rozptaniem walk
bratobjczych. Zwary si nam pici, rozumielimy, e walka bratobjcza jest wod na myn
okupanta. W Gwardzicie ukaza si przejmujcy wiersz podporucznika Borowego, ktry da
najlepszy wyraz naszych uczu.
Przyszli do nich brata si
oficerowie,
z Polsk na ustach,
z Bogiem,
a z palcami na spustach.
Przyszli walczy razem o Wolno,
mwili sowo Ojczyzna,
mieli soce i umiech na twarzy,
a w sercu
zimny spokj mordercw.
Gwarzyli, a z nimi sosny,
chopi pachncy jeszcze mock,
co przyszli uwierzy w Wojsko,
pogaska granaty,
nacieszy si Polsk.
I nagle gwar usta
pod lufami ich pistoletw.
Nie wierzyli, eby Polacy...
A poczuli ow w piersiach,
son mier na ustach.
Bestwili si nad nimi z prusk luboci.
Szczliwi co skonali w por,
bo rannych opluli i skopali

i aujc im kul
rbali toporem.
Tych, ktrzy poszli w bj najpierwsi
z picioma nabojami, a z furi w piersi,
ktrzy czuwali pod wsiami do witu,
dzielnych, smagych chopcw
bandytw.
Zdrajcy! Nie udcie si!
Nie bdzie w wojnie - wojny domowej!
Kiedy wrg nam wsie ciche pali,
my musimy walczy o wolno,
wy - habi si dalej.
Ale sd nad wami bdzie straszliwy
i bliski,
nie boski - ludowy,
kiedy na kikutach drzew spalonych,
u haby szczytu,
powiesimy prawdziwych bandytw.
Zapamitamy onierze Gwardii Ludowej
trzydziestu naszych towarzyszy,
niepokonanych w walce,
zamordowanych podstpem
na rozkaz rodakw potworw.
Mord ten wstrzsn rwnie opini caego kraju. Dowdztwo AK odegnao si od mordercw,
potpiajc ich. Nie przeszkodzio to jednak generaowi Borowi -Komorowskiemu wita w kilka
miesicy pniej w szeregach Si Zbrojnych w kraju chwa okrytych onierzy Narodowych Si
Zbrojnych (rozkaz nr 116/1 z dnia 15.IX.1943). My na mord borowski odpowiedzielimy wzmoonymi
akcjami.
W tym czasie braem udzia w wielu akcjach, zaniedbujc si ku niezadowoleniu Kazika i Hooda
w pracy wydawniczej. Obaj zrzdzili, e zamiast pisa, wcz si, jak to okrelali, po polach i lasach.
Nie mogem spokojnie usiedzie na miejscu.

V. Za Bugiem
Coraz czciej dochodziy do nas wiadomoci o olbrzymich radzieckich jednostkach partyzanckich,
dziaajcych za Bugiem. Fama gosia, e miay wasne lotniska, samoloty i artyleri. Powtarzay si
wci nazwiska Kowpaka i Fiodorowa. Pewnego dnia, gdymy siedzieli przy obiedzie w domu
Kazika, wartownicy wprowadzili uzbrojonego w nowy dziesiciostrzaowy karabin radzieckiego
partyzanta, ktry si dopytywa o komandira Mieteka. By to cznik-zwiadowca ze zgrupowania
partyzantw ukraiskich pod dowdztwem Bohatera Zwizku Radzieckiego generaa Fiodorowa,

z listem adresowanym do Mietka. W licie tym genera Fiodorow pozdrawia polskich partyzantw
i proponowa nawizanie cisej cznoci i wsppracy.
Ucieszylimy si bardzo. Od dawna zastanawialimy si nad sposobem nawizania cznoci
z wikszym zgrupowaniem partyzanckim, z lunymi mniejszymi oddziaami radzieckimi
utrzymywalimy sta czno.
Mody partyzant-zwiadowca, z srebrnym medalem partyzanckim na piersi, z dum opowiada nam
o swoim zgrupowaniu. Potwierdzi pogoski, e od czasu do czasu na lotniskach partyzanckich lduj
samoloty i e zgrupowanie posiada kilka dziaek oraz sporo modzierzy i broni przeciwpancernej.
Postanowilimy wysa wraz ze zwiadowc delegacj dowdztwa Obwodu GL, ktra by zawioza
generaowi Fiodorowowi odpowied Mietka i na miejscu omwia szczegy wsppracy. Przede
wszystkim zaleao nam na otrzymaniu pomocy w materiaach wybuchowych, chcielimy bowiem
skuteczniej uderza na transport wroga.
Ja zostaem przewodniczcym delegacji. Ze mn skierowano Czeka (Czesaw Gaju) i walczcego
w naszych szeregach Borysa Baachowca, byego onierza radzieckiego, ktry uciek z obozu
jecw.
Byem bardzo zadowolony z otrzymanego zadania, chocia zdawaem sobie spraw
z niebezpieczestwa, ktrym grozia ta trzystukilometrowa wyprawa na tyach wojsk hitlerowskich
wrd gstych garnizonw banderowcw. Zwiadowca, nasz przewodnik, powiedzia, e najwiksz
trudno sprawi odcinek do Bugu i przeprawa. Za Bugiem wejdziemy ju w kraj partyzancki i tam
bdziemy mogli swobodniej porusza si nawet w dzie.
Poegnaem si serdecznie z towarzyszami. Mietek na poegnanie uraczy nas swoim wymienitym
jajecznym koniakiem, zrobilimy grupow fotografi i 17 wrzenia 1943 roku ruszylimy w drog.
Od Bugu dzielio nas okoo pidziesiciu kilometrw. Przeprawa miaa si odby niedaleko
Sawatycz. Stamtd pjdziemy w kierunku lasw niewirskich, w okolice Kamienia Koszyrskiego, gdzie
stacjonoway najbardziej wysunite oddziay partyzanckie zgrupowania Fiodorowa.
Nastpny i ostatni etap podry to droga do Lubieszowa, gdzie si mieci sztab Fiodorowa. Mielimy
j odby pod ochron partyzantw radzieckich.
Mietek przydzieli nam dziesiciu partyzantw, ktrzy nas odprowadz do Bugu i zapewni
bezpieczestwo przeprawy. Odcinek do Bugu przebylimy spokojnie. Szlimy, oczywicie, nocami. Na
miejscu przeprawy, w lasku rosncym tu nad rzek, znalelimy si okoo jedenastej w nocy.
Zwiadowca uda si do pobliskiej wsi, w ktrej znajdowali si czonkowie Gwardii Ludowej. Mieli oni
zaj si naszym przewozem. Oddaliem si od towarzyszy wyprawy i usiadem nad brzegiem rzeki.
Noc bya jasna, ksiycowa, cisza panowaa dookoa. Spogldaem na byszczce fale rzeki i myli
moje uleciay ku ukochanej Narwi, nad ktr spdziem dziecistwo. Gdy tak oddawaem si
marzeniom i wspomnieniom, wrci zwiadowca wraz z dwoma gwardzistami-przewonikami.
Wycignli z zagajnika dwa kajaki i znieli je na brzeg. Poegnalimy si z nasz ochron, yczc sobie
wzajemnie powodzenia, i po chwili bezszelestnie popynlimy na drugi brzeg. Bro trzymalimy
w pogotowiu, przeprawa jednak mina szczliwie.
Wedug informacji naszego przewodnika dzielia nas od kraju partyzanckiego przeszo godzina drogi.
Spiesznie wic zaczlimy si oddala od rzeki, kierujc si na wschd. Po dwugodzinnym marszu
napotkalimy wysunite placwki radzieckiego oddziau im. Woroszyowa. Odtd szlimy ju utartym
szlakiem od jednego oddziau radzieckiego do drugiego. Przewodnik nie wprowadzi nas w bd,

dalsz podr odbywalimy bez przeszkd, w dzie, nie stosujc prawie adnych rodkw
ostronoci.
Opniaa nasz marsz jedynie gocinno przyjaci radzieckich, musielimy w kadym oddziale wypi
par kieliszkw za przyja polsko-radzieck, za zwycistwo. Towarzysze radzieccy zaopatrywali nas
w ywno na drog, w rodki lokomocji i przewodnikw.
Po siedmiu dniach dotarlimy do lasw niewirskich. Na terenach tych dziaao silne zgrupowanie
partyzantw biaoruskich, tzw. zgrupowanie piskie. W sztabie zgrupowania przyjto nas serdecznie,
rozpytywano o szczegy naszej walki z okupantem, interesowano si i cieszono naszymi sukcesami.
Odczuwalimy, e jestemy wrd przyjaci. Dowdca zgrupowania zaproponowa nam, abymy po
drodze odwiedzili wie Wielka Gusza, zamieszka przez ludno polsk, gdzie stacjonowa oddzia
polskich partyzantw im. T. Kociuszki, stanowicy cz skadow brygady dowodzonej przez Iwana
Szubikidze. Brygada podporzdkowana bya dowdztwu zgrupowania piskiego. Z radoci
przyjlimy propozycj.
Przybylimy do wsi wieczorem. Dowdca oddziau Warchocki przyj nas z niezwyk serdecznoci.
Jeszcze tego samego wieczoru zorganizowa spotkanie z ludnoci wioski i czonkami oddziau.
W spotkaniu uczestniczyo ponad piset osb. Zebrani ze wzruszeniem wysuchali wiadomoci
o sytuacji w Polsce, o barbarzystwie hitlerowcw, o walce niezomnej Warszawy, o partyzantach
Lubelszczyzny i o powstaniu w getcie warszawskim.
Miaem przy sobie kilka numerw Gwardzisty i Trybuny Wolnoci, rozdaem je najbliej stojcym
z prob o przekazanie dalej po przeczytaniu. Gdy zobaczono polskie gazetki, zrobi si gwat
okropny. Tum zacz napiera na szczliwych posiadaczy. eby uspokoi podnieconych ludzi,
musiaem przeczyta gazetki na gos, i to od deski do deski.
Po wysuchaniu moich informacji i odpowiedzi na liczne pytania wystpili miejscowi partyzanci
i mieszkacy. Opowiedzieli o gehennie, jak przeyli Polacy na tych terenach, o mordach, jakich si
dopuszczali Niemcy i ukraiscy nacjonalici, o polskich wioskach wyrnitych w pie. Partyzanci
mwili z dum o utworzeniu samoobrony polskiej, a z wdzicznoci o pomocy radzieckich
partyzantw. Dowiedzielimy si, e duo Polakw walczy w oddziaach radzieckich.
Wsplnym posikiem w gronie partyzanckim i odpiewaniem polskich i radzieckich pieni
partyzanckich zakoczyo si moje pierwsze zetknicie z Polakami zza Bugu.
Nazajutrz wyruszylimy w dalsz drog, tym razem do najbardziej na wschd wysunitego oddziau
zgrupowania generaa Fiodorowa.
Sztab zgrupowania znajdowa si w odlegoci okoo szedziesiciu kilometrw od naszego miejsca
postoju. Dalej i bez ochrony byo niebezpiecznie. W okolicach Kamienia Koszyrskiego grasoway
bandy nacjonalistw ukraiskich zwanych popularnie bulbowcami albo banderowcami, z ktrymi
czste walki stacza wanie goszczcy nas oddzia.
Postanowiono, e zostaniemy kilka dni, a potem pjdzie z nami pluton partyzantw, ktry wybiera si
do sztabu po amunicj i materiay wybuchowe.
Jak we wszystkich oddziaach, tak i tu, czulimy, e jestemy u przyjaci. Charakterystyczn cech
oddziau by wysoki poziom dyscypliny wojskowej. Miaem wraenie, e znajduj si nie w oddziale
partyzanckim, ale w dobrze wyszkolonej jednostce wojsk regularnych. Przestrzegano tu nawet
uroczystego ceremoniau przekazania suby przez oficera dyurnego garnizonu. Gdy opowiedziaem
o swoich wraeniach dowdcy oddziau, ktry z zawodu by (ku mojemu zdziwieniu) buchalterem, ten

wyranie ucieszony moimi spostrzeeniami podkreli, e wysoki poziom dyscypliny wojskowej jest
waciwy wszystkim oddziaom zgrupowania generaa Fiodorowa.
- Jestemy czci integraln Armii Czerwonej - mwi - wikszo naszych akcji jest cile
zsynchronizowana z dziaalnoci jednostek regularnych.
Z niecierpliwoci i zrozumia trem oczekiwaem spotkania z legendarnym Aleksiejem
Fiodorowiczem Fiodorowem.
Podr do sztabu przesza bez przeszkd. Wjechalimy do Lubieszowa, stolicy fiodorowcw.
Miasteczko zostao niedawno wyzwolone z rk okupanta. Kilkusetosobowy garnizon hitlerowski
musia si wycofa, wyparty przez radzieckich partyzantw. W Lubieszowie rzdzia wadza radziecka.
Dziwne wraenie sprawiao to miasteczko na gbokich tyach hitlerowskich: na domach dumnie
powieway czerwone flagi, ycie toczyo si normalnie, a po gwnej ulicy modzi uzbrojeni partyzanci
spacerowali z dziewcztami.
Sztab mieci si kilkanacie kilometrw za miasteczkiem, w gbi lasu. Jechalimy len drog, nic nie
wskazywao na to, e w pobliu znajduje si sztab zgrupowania partyzanckiego liczcego kilka tysicy
onierzy. Na przesiece zatrzyma nas wartownik i po wymianie hasa i odzewu skierowa w bok od
gwnej drogi. Kilkadziesit metrw uciliwej krtej drki - i znalelimy si w obozie. Gdyby nam
towarzysze nie powiedzieli, e jestemy na miejscu, to bym w pierwszej chwili nie zauway
doskonale zamaskowanych ziemianek.
Przewodnik zaprowadzi nas do pomieszcze zwiadu, gdzie zaopiekowali si nami zwiadowcy.
Umieszczono nas w schludnej ziemiance i zaproszono do wsplnej kolacji. Nazajutrz mielimy si
zgosi do dowdcy zgrupowania, generaa Fiodorowa.
Rano gocinni gospodarze zaprowadzili nas do ani, a potem do fryzjera. Urzdzenia obozu budziy
nasz podziw: przecie to gbokie tyy nieprzyjaciela. W duej ziemiance znajdowa si warsztat
krawiecki i kunierski, obok szewski, niedaleko bya radiostacja i duma fiodorowcw - chata
sprowadzona z pobliskiej wsi. Mieszka w niej dowdca wraz z komisarzem i szefem sztabu, mieci
si tam rwnie sztab. Wszystko, rzecz jasna, znakomicie zamaskowane. W tyle za chat sztabow
znajdowa si szpitalik z ambulatorium, kilka krokw dalej dua ziemianka-czytelnia, za ni ziemianka
wydziau propagandy i redakcja oraz drukarnia Radiaskiej Ukrainy, organu KC KP Ukrainy.
Zapoznanie si, z grubsza oczywicie, z obozem zajo nam ponad trzy godziny.
O jedenastej mielimy si zgosi do sztabu.
Wykpani, ogoleni, wyczyszczeni i nakarmieni, czulimy si wietnie. Zapomnielimy zupenie
o wyczerpujcej dwutygodniowej drodze.
W chacie, przy stole, oczekiwao nas dowdztwo. Na nasze przywitanie wsta potnie zbudowany
mniej wicej czterdziestopicioletni mczyzna z duymi wsiskami. W oczach migotay mu wesoe
byski. Wygldalimy przy nim jak uomki. Fiodorow, bo on to by, wycign do nas do i z
umiechem zapyta tubalnym gosem:
- No jak, towarzysze, wypoczlicie, nie skrzywdzili was nasi zwiadowcy? - Po czym wskaza rk: - To
s moi pomocnicy, komisarz Druynin, szef sztabu kapitan Rwanow i mj zastpca do spraw zwiadu.
Usiedlimy przy stole. Wrczyem list od Mietka i zaczem opowiada o sytuacji na Lubelszczynie,
o walce Gwardii Ludowej, o dziaalnoci Polskiej Partii Robotniczej, o udziale licznych towarzyszy
radzieckich w naszym Ruchu Oporu.

Obecni suchali z wielkim zainteresowaniem. Opowiedziaem o naszych moliwociach i trudnociach,


wynikajcych z braku broni, a przede wszystkim materiaw wybuchowych.
W odpowiedzi Fiodorow przyrzek w imieniu ukraiskich partyzantw udzieli pomocy oddziaom
Gwardii Ludowej. Powiedzia przy tym, e na terenie dziaalnoci jego zgrupowania jest sporo wiosek
polskich, ktrym dopomg w organizacji samoobrony przed banderowcami. Wielu Polakw walczy
w poszczeglnych oddziaach zgrupowania. Kilka kilometrw od mp sztabu zgrupowania formuje si
polska Brygada Partyzancka im. Wandy Wasilewskiej. Brygada w najbliszym czasie ma pj za Bug,
na Lubelszczyzn, i poczy si z oddziaami Gwardii Ludowej.
- Dobrze by byo - zwrci si do mnie komisarz - abycie wy, towarzyszu, jako pracownik polityczny
Gwardii Ludowej, dopomogli nam w formowaniu brygady, zwaszcza w organizowaniu pracy
polityczno-wychowawczej. Chcielibymy rwnie, abycie pojechali do okolicznych wiosek polskich,
przekazali pozdrowienia od walczcego ludu polskiego i opowiedzieli o tym, co si za Bugiem dzieje.
- auj bardzo - wtrci Fiodorow - e nie moemy w tej chwili przekaza wam materiaw
wybuchowych, gdy oczekujemy transportu uzupeniajcego. Budujemy w tym celu lotnisko.
W najbliszych dniach udaje si za Bug oddzia pod dowdztwem lejtenanta Borysa (Koaszenko),
ktry nawie czno z Dowdztwem Obwodu GL i udzieli pomocy w przeprowadzeniu kilku akcji na
transport. Po zorganizowaniu i odpowiednim przeszkoleniu wyruszy na Lubelszczyzn do dyspozycji
waszego kierownictwa Brygada im. Wandy Wasilewskiej. Brygada ta bdzie wyposaona w bro,
materiay wybuchowe i czno radiow. Tymczasem idcie, towarzysze, i odpoczywajcie. Was,
towarzyszu Bolku, prosz, bycie si udali do naszego wydziau propagandy, drugi towarzysz moe
pj do Brygady im. Wasilewskiej, trzeci do zwiadu.
Przyjlimy propozycj generaa i poegnalimy si z obecnymi. Druynin zaofiarowa si zaprowadzi
mnie do ziemianki propagandzistw i zapozna z towarzyszami.
Ziemianka, w ktrej mieci si wydzia propagandy, bya obszerna. Dzielia si na dwie czci.
W pierwszej, przy drzwiach, ustawione byy prycze - w drugiej st, aparat radiowy, kasety
z czcionkami drukarskimi, maa paska drukarenka przenona i maszyna do pisania. Zastalimy tam
tylko radiotelegrafist. Druynin przedstawi mnie i poleci jego opiece, po czym wyszed.
W kilka minut potem ukaza si kierownik wydziau wraz z szefem gospodarczym, odpowiedzialnym
za zaopatrzenie i gospodark wydziau. Obaj przywitali si ze mn serdecznie. Szef gospodarczy,
starszy, okoo szedziesitki, byy partyzant z okresu wojny domowej, od razu zakrztn si koo
mnie. Przydzieli prycz, bielizn i mydo. Kierownik wydziau propagandowego zgrupowania, byy
pracownik aparatu partyjnego obwodu czernihowskiego, zacz si dopytywa o stosunki panujce na
Lubelszczynie i o si ruchu partyzanckiego. Gdy zaczem opowiada, przerwa mi:
- Nie bdmy samolubni, za godzin przyjd na obiad wszyscy mieszkacy naszej ziemianki. Wtedy
opowiecie, z duym zainteresowaniem posuchaj. Przyda im si w robocie.
Po pewnym czasie ziemianka si zapenia. Przy stole zasiedli: redaktor gazety Igor Serbin, zecer,
pomocnica zecera, tumaczka z niemieckiego i polskiego Tamara Avalian, kucharka Maryna, ona
szefa gospodarczego, no i moi nowi znajomi. Po chwili czuem si jak w rodzinie, tym bardziej e Igor
Serbin, byy sekretarz Zwizku Dziennikarzy Radzieckich w Kijowie, zna wielu polskich pisarzy
i dziennikarzy, midzy innymi Wiktora Grosza, z ktrym si szczeglnie przyjani.
Redaktor, jak to redaktor, od razu zamwi u mnie artyku o walkach na Lubelszczynie. Kierownik
wydziau za zaproponowa, abym zapozna z walk Gwardii Ludowej poszczeglne oddziay
stacjonujce w pobliu. Oczywicie na wszystko wyraziem zgod.

Najbardziej cieszya si z mojego przybycia Tamara.


- Nareszcie - powiedziaa - bdzie tumacz z prawdziwego zdarzenia.
Gdy zaprotestowaem mwic, e znam sabo jzyk rosyjski, rozemiaa si i owiadczya, e woli
tumaczy z mojego sabego rosyjskiego ni z polskiego.
Tamara bya rzeczywicie niezwykle zdoln lingwistk. Znaa wspaniale niemiecki, francuski
i angielski, nie mwic ju o jej ojczystym ormiaskim. Wcale te niele mwia po polsku. Do niej
naleao tumaczenie na uytek sztabu dokumentw zdobytych podczas walk.
Po kilku dniach pobytu wrd propagandzistw wydawao mi si, e ju znam ich wszystkich od lat.
Wieczorami do ziemianki czsto zagldali Druynin i Fiodorow. Ten ostatni, witajc si z nami,
nieodmiennie pyta:
- Jak si czujecie, sowiecka inteligencjo?
Ulubion rozrywk mieszkacw ziemianki, a take Fiodorowa, bya gra w karty, w popularn
rosyjsk gr, durnia. Towarzysze szybko nauczyli mnie zasad tej nieskomplikowanej gry, no
i oczywicie musiaem bra udzia w zabawie. Przegrany nie paci pienidzmi, pienidze
w partyzantce nie miay adnego znaczenia. Nadstawia gow i otrzymywa od kadego tyle
prztyczkw, ile punktw przegra.
W pierwszym okresie ku uciesze wszystkich przegrywaem sromotnie. Z jednej i drugiej strony czoa
wyrosy mi guzy, ktre wyglday jak rogi diaba na obrazku. Po pewnym jednak czasie i ja z odbiorcy
prztyczkw staem si ich egzekutorem.
W Radiaskiej Ukrainie ukaza si mj artykulik. Napisaem go po polsku, Tamara wsplnie ze mn
przetumaczya na rosyjski, a Igor na ukraiski, gazeta bowiem wychodzia w jzyku ukraiskim. I tak
oto pojawia si daleko za Bugiem korespondencja Bolka z Lublina o walce narodu polskiego
z okupantem. Igor zaangaowa mnie do pisania cotygodniowych przegldw sytuacji
midzynarodowej i sytuacji na frontach. Codziennie chodziem na miejsce postoju Brygady im. W.
Wasilewskiej, gdzie wygaszaem pogadanki o sytuacji na frontach i pomagaem kierownictwu
w organizowaniu poszczeglnych jednostek.
Dowdc brygady by przedwojenny wachmistrz Wojska Polskiego, Szelest, komisarzem za
dowiadczony partyzant, Kremieniecki.
Brygada skadaa si przewanie z Polakw z okolicznych wiosek i osiedli. Byli tam i chopi, i robotnicy,
byo rwnie troch inteligencji - kilku nauczycieli, aptekarz, kilku byych uczniw gimnazjalnych.
Ogem brygada liczya w owym czasie ponad trzystu partyzantw.
onierze brygady z niecierpliwoci oczekiwali wymarszu za Bug. Niecierpliwo ich wzrosa znacznie
po moich pogadankach o dziaalnoci Gwardii Ludowej i o tworzcym si narodowym froncie walki.
Tymczasem poszczeglne kompanie i plutony brygady bray udzia w akcjach wraz z oddziaami
radzieckimi, nabierajc dowiadczenia. Najczciej uczestniczyy w akcjach grupy minerskie,
przygotowujc si u boku dowiadczonych minerw radzieckich do samodzielnych akcji
dywersyjnych. Kilkakrotnie braem i ja udzia w wysadzaniu pocigw.
adna akcja partyzancka nie dawaa tyle satysfakcji, co dywersja przeciwko transportowi
nieprzyjaciela. Wymagaa ona szczeglnej ostronoci i napicia. Szo si terenem specjalnie
chronionym przez placwki wroga i prawie pod ich nosem ukadao miny. Ale jaka za to bya rado,
gdy w bysku wybuchu dawa si sysze przenikliwy syk pary uszkodzonego kota, trzask i omot

gwatownie zatrzymanych wagonw, jk i krzyk hitlerowcw. Jak radosna bya wiadomo, e dziki
twoim wysikom na jakim odcinku frontu Niemcy nie doczekaj si posikw i zaopatrzenia i e, by
moe, w pewnej mierze przyczyniasz si do przeamania gdzie obrony hitlerowskiej, do przegrania
przez nich jakiej bitwy i przybliasz w ten sposb dzie wyzwolenia swojej Ojczyzny.
W jednej z takich akcji bra rwnie udzia niedawno przybyy z Moskwy operator filmowy Glider,
ktry mia nakrci film o yciu i walce partyzantw.
Gdy pocig, wiozcy hitlerowcw na front, wylecia w powietrze i oddzia zacz si wycofywa, Glider
z paczem prawie zatrzymywa chopakw, gdy nie zdy wykona zaplanowanych zdj. Dowdca
skl siarczycie operatora, ale w kocu uleg jego natarczywym probom i mimo grocego
niebezpieczestwa zatrzyma partyzantw przez kilkanacie minut, umoliwiajc Gliderowi
dokonanie zdj. Z trudem udao nam si go oderwa od poncego pocigu i zmusi do powrotu.
Przez ca drog zrzdzi, e z powodu naszego tchrzostwa nie udao mu si nakrci caego filmu.
Uspokoi si dopiero wwczas, gdy dowdca obieca, e zabierze go z sob na nastpn akcj i nie
tylko pozwoli na robienie zdj, ale nawet dostosuje si do ycze operatora.
Braem kilkakrotnie udzia rwnie w dalszych wyprawach grupy zwiadowczej zgrupowania.
Dochodzilimy a pod sam uck, gdzie nasi zwiadowcy mieli swoj sie informatorw wrd kolejarzy,
ktrzy zbierali na caej linii wiadomoci o transportach wroga i o skutkach akcji dywersyjnej
partyzantw.
Po drodze zatrzymywalimy si w wioskach polskich, ktrych mieszkacy cile wsppracowali
z partyzantami zgrupowania Fiodorowa. Wyglday one jak twierdze otoczone przez wrog ludno
ukraisk. Bandy nacjonalistw napaday na mniejsze i nie uzbrojone wioski wyrzynajc w bestialski
sposb mczyzn, dzieci i kobiety. Wszyscy byli tu uzbrojeni, w dzie i w nocy trwaa gotowo
bojowa. Partyzantw radzieckich, ktrzy spieszyli z pomoc, witano zawsze jak drogich goci.
Wielu mieszkacw polskich wiosek walczyo w szeregach partyzantki radzieckiej.

Nadszed 7 listopada 1943 roku - 26 rocznica Wielkiej Padziernikowej Rewolucji Socjalistycznej.


Partyzanci ukraiscy witali ten dzie ze szczegln radoci. W przeddzie wita przysza wiadomo
o wyzwoleniu Kijowa.
Genera Fiodorow zosta odznaczony powtrnie Gwiazd Bohatera Zwizku Radzieckiego. Bohaterem
Zwizku Radzieckiego zosta rwnie komisarz Druynin awansowany rwnoczenie na pukownika.
Wielu partyzantw otrzymao wysokie odznaczenia bojowe oraz srebrne i brzowe medale
partyzanckie.
W tym uroczystym dniu onierze Brygady im. Wandy Wasilewskiej skadali przysig partyzanck.
Na polance ustawili si w czworoboku wszyscy onierze. Dookoa rozsiedli si gocie - partyzanci
radzieccy z innych oddziaw zgrupowania, a wrd nich cae dowdztwo z Fiodorowem i
Druyninem na czele.
Glider ze swoim aparatem biega jak nieprzytomny.
Dowdca brygady Szelest amicym si ze wzruszenia gosem czyta rot przysigi, a my wszyscy
gono j powtarzalimy. Przysigalimy wierno Polsce i gotowo walki a do ostatniego tchu, tak
dugo, dopki nie zniszczymy faszystowskiego najedcy. Przysigalimy, e pozostaniemy wierni

przyjani z radzieckimi towarzyszami broni - przyjani przypiecztowanej krwi przelan przez


polskich i radzieckich partyzantw w walce za Wasz i nasz wolno.
I w tej chwili przeniosem si myl w przeszo. Rok 1942. Opoczyskie. Skadam wraz z braci
partyzanck uroczyst przysig. Przed moimi oczami staj jak ywi: Wilk, Czarny Antek,
Zenek... Co si z nimi dzieje?... Staem w milczeniu, pogrony we wspomnieniach. Nagle podszed
do mnie jaki partyzant. - Oto, towarzyszu, prawdziwy internacjonalizm... - powiedzia po polsku.
Spojrzaem na niego ze zdziwieniem.
- Nie znacie mnie, Maks jestem, niedawno przyjechaem do sztabu, jestem w oddziale zgrupowania
Fiodorowa, stacjonujemy do daleko std, przyjechalimy na wito. Chciabym z wami pogada,
mwiono mi, e jestecie zza Bugu i e tam wracacie.
Maks (Jzef Sobiesiak) okaza si starym kapepowcem z Lubelszczyzny, ktrego losy wojny zagnay
na tereny Zwizku Radzieckiego.
Zaczem mu opowiada o tym, co si dzieje w kraju, o Gwardii Ludowej, o Polskiej Partii Robotniczej.
Maks sucha ze wzruszeniem.
- Chciabym by razem z wami, ale Fiodorow nie pozwala mi si std rusza, kilkakrotnie zwracaem
si do niego. Syszaem niedawno, e w lasach pisowickich, w Baandyczach pod Piskiem, zostaa
zrzucona dua grupa polskich towarzyszy, ktrzy w najbliszym czasie maj przeprawi si przez Bug,
aby si wczy do walki w kraju.
Zatopieni w rozmowie, nie zauwaylimy, jak podszed do nas Fiodorow z Druyninem. Domylajc si
widocznie, o czym dwaj Polacy mog ze sob mwi, Fiodorow, z umiechem patrzc na nas,
powiedzia:
- Ju niedugo wrcicie do ojczyzny.
Genera z komisarzem odeszli, a my jeszcze dugo gawdzilimy o kraju.

Przygotowaem si do powrotu. Brygada miaa ju niedugo wyruszy, a wraz z ni i ja.


Niespodziewane wypadki przeduyy jednak mj pobyt za Bugiem. Front zblia si szybko, do
niedawna dalekie tyy staway si stref przyfrontow. Obecno partyzantw na przyfrontowych
terytoriach utrudniaa Niemcom organizacj obrony, rzucili wic na tereny, na ktrych operowao
zgrupowanie, due siy zmotoryzowane i lotnictwo. Kilka dywizji hitlerowskich zaatakowao lasy,
gdzie rozmieszczone byy zarwno jednostki Fiodorowa, jak i oddziay podlege innym zgrupowaniom.
Partyzanci byli przygotowani na to uderzenie. Wywiad partyzancki donosi o ruchach nieprzyjaciela,
wiedzia nawet dokadnie, ktrego dnia rozpocznie si ofensywa. Zwiadowcy przyprowadzili jzyka,
niemieckiego oficera sztabowego, u ktrego znaleziono dokumenty, cile okrelajce miejsce
koncentracji oraz termin rozpoczcia ataku.
Dowiadczeni dowdcy postanowili zmyli nieprzyjaciela. Do ostatniej chwili dowdztwo nie wydao
rozkazu likwidacji obozu ani nie zaprzestao budowy lotniska, szerzc pogoski o pozostaniu na
miejscu. Hitlerowcy przyjli to za dobr monet, byli pewni, e nas zaskocz.
W przeddzie niemieckiego ataku Fiodorow wyda rozkaz przygotowania si do marszu. Okoo
godziny czwartej po poudniu wszystkie oddziay ruszyy w kierunku moczarw. Ca noc wleklimy
si pchajc wozy i dziaka, ktre raz po raz zapaday si po osie. O wicie znalelimy si kilkanacie

kilometrw za nieprzyjacielskim piercieniem. Nad ranem, gdy ju bylimy daleko, Niemcy uderzyli
trafiajc oczywicie w prni.
Rozbilimy si na mniejsze oddziaki i rozpynlimy si w lasach. Oddziay dywersyjne, mimo
wzmocnienia ochrony ze strony hitlerowcw, nie przestay dziaa ani na chwil, dezorganizujc
w dalszym cigu transport nieprzyjaciela.
Ja znajdowaem si w oddziale sztabowym.
Sztab przez ptora miesica zmienia prawie codziennie miejsce postoju. Oddziay nasze walczyy
z mniejszymi oddziaami hitlerowskimi. Raz stoczylimy kilkudniow zwycisk, ale krwaw bitw z
banderowcami.
W poowie stycznia rozpocza si nowa ofensywa radziecka. Zgrupowanie wrcio na stare
legowisko. Okazao si, e jest ono zupenie zrujnowane. Hitlerowcy, ktrzy spodziewali si zaskoczy
partyzantw, a zastali puste ziemianki, rozjuszeni tym zniszczyli je doszcztnie. Rozpoczlimy
budow na nowo. Ciko nam to szo, gdy by mrz i ziemia porzdnie stwardniaa. W niedugim
jednak czasie obz zosta odbudowany. Partyzanci przytransportowali nawet now chat dla sztabu.
Ale krtko odpoczywalimy. Front znw si zblia. Fiodorow otrzyma rozkaz wyruszenia na zachd,
pod Kowel.
Do Brygady im. Wandy Wasilewskiej nadszed dugo oczekiwany rozkaz - za Bug, do Polski!
Fiodorow, Druynin, Serbin i cay kolektyw wydziau propagandy serdecznie si ze mn poegnali.
Kapitan Rwanow przygotowa dla mnie oficjalne podzikowanie za wspprac, ktre wrczy mi
genera Fiodorow.
W podniosym nastroju ruszylimy na zachd. Posuwalimy si noc, szlakiem partyzanckim. W dzie
odpoczywalimy. Gwn przeszkod - silnie chronion przez hitlerowcw lini kolejow Brze Kowel - minlimy bez przygd. Przeskoczylimy j na pnoc od miasteczka Maoryte i zbliylimy si
do Bugu na odlego pitnastu kilometrw.
Dowdztwo postanowio zaoy obz w lasach i przez pewien czas dziaa grupami wypadowymi,
ktre by si przeprawiay przez Bug, dokonyway zamachu na transport i wracay.
W drugiej poowie lutego 1944 roku pierwsze dwie grupy zostay wysane z zadaniem wysadzenia
czterech pocigw na linii Biaa Podlaska - Brze. Zaszczytne to zadanie otrzymaa pierwsza
kompania pod dowdztwem Andrysiaka. W akcji tej i ja wziem udzia jako zastpca dowdcy do
spraw zwiadu. Caa kompania miaa sforsowa Bug, po czym na drugim brzegu rozdzieli si na dwie
grupy. Jednej powierzono dokonanie dywersji na odcinku Brze - Biaa Podlaska, drugiej za na
odcinku Biaa Podlaska - Midzyrzec Podlaski.
Pierwsz grup, w ktrej si znajdowaem, dowodzi Andrysiak, drug za oficer polityczny kompanii.
Przerzut przez Bug nastpi szybko i bez adnych komplikacji. Niedaleko rzeki dziaaa grupa oddziau
im. Woroszyowa, ktrej zadaniem byo przewoenie i zabezpieczanie grup partyzanckich idcych za
Bug. Wszystko mieli przygotowane do tego celu - odpowiednio zamaskowane odzie, przewodnikw
i dokadne informacje o ruchach Niemcw po obu stronach rzeki.
Zatrzymalimy si na jeden dzie w okolicznym lasku, a nastpnego wieczora ruszylimy pod Bia
Podlask, od ktrej dzielio nas okoo dwudziestu kilometrw. Obliczylimy, e mniej wicej
o dziesitej bdziemy na miejscu, a o pnocy po przeprowadzeniu akcji wycofamy si do daleko.

Przeczekamy dwa dni we wzgldnym bezpieczestwie, po czym znw zaatakujemy pocig w innej
miejscowoci.
Niestety obliczenia nasze zawiody. Zaczlimy bdzi. Zmuszeni bylimy wzi przewodnika
z pierwszej lepszej wsi. Wystraszony przewodnik prowadzi nas do celu okln drog, tak e na torze
znalelimy si o godzinie trzeciej nad ranem. Na szczcie linia kolejowa przechodzia niedaleko
lasku. Usiedlimy tam, aby si zastanowi, co robi. Za p godziny mia przejeda tdy pocig
towarowy, zdajcy na front. Zdecydowalimy si nie rezygnowa z okazji. Nasz specjalista od min,
siedemnastoletni syn aptekarza z Lubieszowa, i dwaj partyzanci uzbrojeni w erkaemy wyskoczyli na
tor. Mieli stosunkowo nieduo czasu. Lec na skraju lasu o jakie pidziesit metrw od toru
ledzilimy z zapartym oddechem prac naszych towarzyszy.
Jak te chopak da sobie rad? Bya to pierwsza samodzielna praca naszego minera. Najmniejszy bd
czy nieuwaga groziy mierci.
Nagle z daleka da si sysze przecigy gwizd i przytumiony miarowy turkot wagonw. Pocig zblia
si coraz bardziej, a chopcy jeszcze nie skoczyli roboty. Nie wytrzymaem nerwowo, podskoczyem
do nich, sdzc, e pochonici prac nie dosyszeli zbliajcego si pocigu. Gdy dobiegem do
minera, ten odwrci si i spokojnie powiedzia: Ju koczymy, nie ucieknie nam, nie bjcie si,
towarzyszu! Zbieglimy razem z toru.
Jeszcze kilka chwil napicia, i nagle straszliwy huk i bysk zmusi nas do zamknicia oczu; przywarlimy
do ziemi. Po paru sekundach zobaczylimy skutki eksplozji. Dziesitki wagonw na ziemi, niektre si
pal, sycha krzyki: Hilfe! Hilfe!
Zblia si wit, a my wci jestemy obok toru. Biegiem oddalilimy si o jaki kilometr od miejsca
wybuchu. Co teraz robi? W dzie posuwa si jest niebezpiecznie, zosta na miejscu te niedobrze.
Z dwojga zego, wiedzeni intuicj partyzanck, przeszlimy jeszcze kilometr i weszlimy do stojcej na
uboczu chaty. Bya to chata kolejarza. Zabronilimy przestraszonym gospodarzom wychodzi z domu
przez cay dzie, sami za z broni przygotowan do walki przesiedzielimy w napiciu do wieczora.
Jak si okazao, hitlerowcy byli przekonani, e oddalilimy si co najmniej o dziesi kilometrw
i rozpoczli pocig, kierujc go na drogi oddalone od toru o blisko pitnacie kilometrw.
Tymczasem szykowalimy hitlerowcom drug niespodziank. Tej nocy prawie w tym samym miejscu
wysadzilimy drugi pocig. Ostrzelalimy go i wycofalimy si bez strat a pod sam Bug. Wykonalimy
zadanie o dzie wczeniej, ni to byo przewidziane.
Druga grupa jeszcze nie wrcia. Postanowilimy wykorzysta woln noc i zaatakowa posterunek
policji granatowej we wsi, niedaleko miejscowoci Tuczna. Ze wzgldu na blisko Bugu
i niebezpieczestwo groce ze strony partyzantw posterunek by wzmocniony. Liczy dwunastu
policjantw. Mielimy informacje, e policjanci nie nocuj w domu, ale barykaduj si w budynku
posterunku. Chcielimy reszt materiau wybuchowego, jaki nam pozosta, uy do wysadzenia drzwi
posterunku i wtargn do wntrza. Zaskoczenie si jednak nie udao. Gdy weszlimy do wsi, kto
widocznie nas zauway i uprzedzi policjantw. Ci przestraszyli si i uciekli. Natknli si po drodze na
nasz stra przedni i rozpocza si strzelanina. Nim udao si nam przyj z pomoc, policjanci
uciekli, pozostawiajc dwch zabitych. Jeden z naszych, dowdca stray przedniej, zosta ranny.
Po nieudanym wypadzie ruszylimy na spotkanie z drug grup. Wrcia ona z akcji nazajutrz. Zadanie
wykonali. Wysadzili w powietrze, rwnie w okolicy Biaej Podlaskiej, dwa pocigi wojskowe. Jeden
z nich wiz sprzt na front wschodni, drugi urlopowiczw z frontu wschodniego. Straty Niemcw
byy znaczne.

Tej samej jeszcze nocy przeprawilimy si ju bez przygd przez Bug i wrcilimy do brygady. Czekaa
mnie niespodzianka. W brygadzie od dwch dni znajdowa si partyzant z lasw parczewskich,
Wadek (Krzemiski). Wadek ujrzawszy mnie w pierwszej chwili stan jak wryty, po czym
uradowany wykrzykn:
- Bolek, wic ty yjesz? A u nas mwiono, e w drodze powrotnej zamordowali ci banderowcy.
Chopcy serdecznie ci aowali.
- Jak widzisz, yj - odpowiedziaem - zego diabli nie bior. Opowiadaj prdko, co sycha w kraju nagliem.
- Czekaj, spokojnie, niech ci si przyjrz, nie bd w gorcej wodzie kpany, nagadamy si jeszcze Wadek, jak zawsze, by opanowany. - Nie poznasz Lubelszczyzny, taki ruch si tam zrobi.
- Gwardii Ludowej ju nie ma, jestemy, jak widzisz, onierzami Armii Ludowej - Wadek z dum
pokaza mi furaerk z czerwonym trjkcikiem z napisem AL i orem bez korony. - Wielu
bechowcw, a nawet akowcw walczy z nami w Armii Ludowej. Z lunych jednostek, oddziaw i grup
tworz si bataliony i brygady. Ilo partyzantw wzrosa wielokrotnie. Otrzymujemy czsto zrzuty
broni radzieckiej, tak e i na tym odcinku si poprawio. Popatrz, jak mam fajn tetetk i pepeszk!
- No, ja te mam bro wprawdzie nie tak, ale za to zdobyczn - pochwaliem si nie bez dumy.
- Mietek zosta mianowany majorem, Kazik wszed w skad delegacji Krajowej Rady Narodowej,
ktra wyjechaa do Moskwy. Naley do niej rwnie czonek Dowdztwa Gwnego AL Marek
(Marian Spychalski). W tej chwili s ju za Bugiem, maj przy pomocy radzieckich partyzantw przej
lini frontu.
- Krajowej Rady Narodowej? - przerwaem Wadkowi.
- Prawda, ty jeszcze nic o tym nie wiesz. W Warszawie powsta podziemny parlament narodu
polskiego, w ktrego skad, poza PPR, wchodz lewicowi pepesowcy, lewicowi ludowcy,
przedstawiciele inteligencji pracujcej, zwizkw zawodowych itp. Wanie Krajowa Rada Narodowa
powoaa Armi Ludow. Na jej czele stoi genera Rola, szefem sztabu jest Witold. - Co si stao z
Frankiem, pomylaem, przecie on by szefem sztabu GL. - Kazik zosta wybrany
przewodniczcym podziemnej lubelskiej Wojewdzkiej Rady Narodowej, z tego te tytuu bierze
udzia w delegacji. Zapomniaem ci jeszcze powiedzie, e w Ostrowiu Lubelskim Niemcw nie ma.
Garnizon hitlerowski zmusilimy do opuszczenia miasteczka. Ju miesic nasi tam urzduj.
Opowiadanie Wadka wprowadzio mnie w stan podniecenia. Chciaem ju jak najprdzej znale
si wrd swoich w Rudce i Ostrowiu. Zwrciem si do Szelesta z prob, by pozwoli mi przeprawi
si przez Bug. Szelest obawia si puci mnie samego, ale miaem szczcie. Akurat przeprawia si za
Bug oddziaek partyzantw radzieckich pod dowdztwem kapitana Gory, skorzystaem wic z okazji
i przyczyem si do niego.
W pierwszych dniach marca 1944 roku po serdecznym poegnaniu si z przyjacimi z Brygady im. W.
Wasilewskiej ruszyem w kierunku lasw parczewskich.
Po raz czwarty w cigu ostatnich szeciu miesicy i ostatni w czasie wojny przeprawiaem si przez
Bug.

VI. Powrt
Przemarsz by do utrudniony. Front zbliy si ju do Bugu i teren nadbuaski sta si terenem
umocnie hitlerowskich. Musielimy i bardzo ostronie ocierajc si prawie o wysunite placwki
hitlerowskie. Czsto szlimy przez wsie tyem, aby lady nasze nie wskazyway waciwego kierunku
marszu.
Wreszcie zaczlimy si zblia do lasw parczewskich. Z niecierpliwoci oczekiwaem spotkania
z przyjacimi.
Oddzia zatrzyma si na duszy postj w lasach parczewskich w odlegoci mniej wicej dziesiciu
kilometrw od Rudki. Kapitan Gora przydzieli mi cznika-zwiadowc, ktry mia nawiza kontakt
z dowdc Obwodu AL Mietkiem.
Do Rudki pojechalimy konno. Pod wsi spotkaem znajomego partyzanta, ktry serdecznie si ze
mn przywita, szczerze uradowany z mojego przyjazdu. On te sysza o mojej rzekomej mierci.
Poinformowa nas, e Mietek uda si niedawno furmank z Rudki do Ostrowia. Jeeli si pospiesz,
to go jeszcze zapi na drodze.
- Droga bezpieczna. Ostrw i okolice znajduj si w naszych rkach - powiedzia partyzant.
Pognalimy konie. Po pitnastu minutach dogonilimy furmanki. Mietek jecha w pierwszej, za nim
trzy z partyzantami. Z radoci w gosie i ze le skrywanym wzruszeniem zawoaem: Towarzyszu
majorze! Melduj swj powrt zza Bugu!
- Bolek! - krzykn zdziwiony nieoczekiwanym moim pojawieniem si Mietek. Po chwili znalazem
si w jego objciach.
- Zsiadaj z konia, wa na wz, jedziemy do Ostrowia. Dobrze, e wrci. Widzisz, jak my yjemy?
- Co z Tyfusem, Kirpicznym? Gdzie oni s? - zapytaem, nie widzc ich na adnej z furmanek.
Mietkowi twarz poszarzaa. Spojrza smutnymi oczyma na mnie i rzek:
- Nie ma ju Tyfusa i Kirpicznego. Jaki s...syn eneszetowiec naprowadzi na nich andarmw.
Kirpiczny zgin 6 stycznia 1944 roku pod Ostrowiem wraz z Szymankiem i Tkaczykiem, a Tyfus
niedawno, 3 marca, w Kaznowie.
Wiadomo ta uderzya we mnie jak obuchem. Nie mogem wprost uwierzy, e Tyfusa i
Kirpicznego ju nie ma wrd nas.
- Tak, Bolek - powiedzia Mietek - jeszcze niejeden z nas padnie, zanim bdzie Polska Ludowa.
A najgorsze s te rodzime kanalie wsppracujce z okupantem. Nie wiem, czy ju sysza, e
eneszetowcy wymordowali cay oddzia Janusza (Janusz Dadun).
- To i Janusz zgin? - szepnem. - Tak si cieszyem, e pjd do Rudki i zobacz si ze wszystkimi
przyjacimi, a tu masz, nie ma Tyfusa, Kirpicznego, Janusza!
Po chwili bolesnego milczenia znw zaczem rozpytywa :
- Co w Centrali? Bye chyba niedawno w Warszawie, co si tam dzieje? Co robi Franek?
- Franek jest szefem sztabu AL.

- Jak to? - zdziwiem si. - Wadek mi powiedzia, e szefem jest Witold.


Mietek umiechn si pod wsem.
- Franek, Witold, Ojciec to jeden i ten sam czowiek.
- A kto to jest genera Rola?
- Przedwojenny genera, wysoko kwalifikowany specjalista wojskowy. W Komitecie Centralnym te s
zmiany. Pawe (Pawe Finder) i Jasia (Magorzata Fornalska) zostali aresztowani przez gestapo.
Sekretarzem generalnym zosta Wiesaw (Wadysaw Gomuka).
Wiadomo o stracie Pawa i Jasi wstrzsna mn gboko. Dopiero po chwili mogem pomyle
o drugiej nowinie.
O Wiesawie syszaem bardzo duo, jeszcze podczas mojej dziaalnoci na terenie Warszawy.
Opowiaday mi o nim Krystyna (Kowalska), Barbara (Sowiska) i inni, ktrzy bezporednio si
z nim stykali w pracy konspiracyjnej. Wiedziaem, e jest dowiadczonym, penym energii i silnej woli
dziaaczem KPP i dugoletnim winiem sanacyjnym. By jednym ze wsporganizatorw Polskiej
Partii Robotniczej i czonkiem Komitetu Centralnego. Cieszy si du popularnoci i szacunkiem
wrd braci partyzanckiej.
Mietek, widzc, jakie wraenie na mnie wywara wiadomo o aresztowaniu Pawa i Jasi,
pooy mi do na ramieniu.
- No c, Bolek, trzeba si otrzsn. Czeka nas jeszcze cika walka. Ale zwycistwo bdzie po
naszej stronie. Bdzie Polska naszych marze - wolna, niepodlega, robotniczo-chopska.
Zblialimy si do Ostrowia. Miasto yo normalnym yciem. Widocznie ludzie ju si przyzwyczaili do
tego, e nie ma tam hitlerowcw. Na rynku oywiony targ, chopi spokojni, e nikt im produktw nie
zabierze, handluj swobodnie. Na ulicy przechadzaj si uzbrojeni partyzanci.
Wieczorem poszlimy do Bujek, gdzie stacjonoway nasze gwne siy. Po drodze Mietek
opowiedzia mi, e zosta utworzony batalion, ktremu nadano imi Hooda. Dowdc batalionu
mianowano kapitana Zemst (Aleksander Skotnicki), byego oficera kawalerii, docenta wydziau
weterynaryjnego Uniwersytetu Lwowskiego, ktry niedawno przyby wraz z grup partyzantw zza
Bugu.
Mietek zaproponowa mi, abym obj stanowisko zastpcy do spraw polityczno-wychowawczych
dowdcy tego batalionu. Zgodziem si bez wahania. Na drugi dzie Mietek przedstawi mnie
Zemcie ju jako oficera owiatowego batalionu. Tak w tym czasie nazywano zastpcw do spraw
polityczno-wychowawczych.
Zabraem si z zapaem do pracy.
Batalion liczy okoo czterystu ludzi, skada si z czterech kompanii. Postanowiem przede wszystkim
wytypowa oficerw owiatowych dla poszczeglnych kompanii. Pomogliby mi i prowadziliby sta
prac wychowawcz w swoich oddziaach.
W tym czasie zza Bugu, z partyzantki radzieckiej, przybyli z zadaniem przedostania si do Warszawy
byy kazetempowiec yciowiec i wizie Berezy - Anatol (Wodzimierz Gensiorski) oraz Emil
(Emil Lewandowski), byy podoficer WP z Przemyla. Szybko si z nimi zaprzyjaniem i przyrzekli mi,
e bd ze mn pracowali jako oficerowie owiatowi kompanii, dopki nie otrzymaj za

porednictwem paszportwki Dowdztwa Gwnego AL dokumentw umoliwiajcych im


poruszanie si po Warszawie.
Szczeglnie zyem si z Anatolem. W krtkim stosunkowo czasie stalimy si nierozczni.
Chopcy mwili:
- Szukajcie Bolka tam, gdzie jest Anatol, i odwrotnie.
W okresie tym wydalimy wsplnie z Anatolem szereg odezw do ludnoci, jak rwnie do Polakw
czstokro si wcielanych do Wehrmachtu. Wzywalimy ich, aby opuszczali szeregi armii
hitlerowskiej i zgaszali si do partyzantki.
Do Bujek w tym czasie przyjecha przedstawiciel Komitetu Centralnego PPR czonek KC Igna
(Ignacy Loga-Sowiski). Omwiem z nim program pracy politycznej w batalionie, uzyskujc szereg
cennych rad i wskazwek.
Idc za rad Ignasia przeprowadziem pogadanki w poszczeglnych kompaniach, uwzgldniajc
przy opracowaniu ich tematyki specyfik skadu osobowego kadej kompanii.
Tak si jako skadao, e w drugiej kompanii sporo byo dawnych bechowcw i akowcw, szczeglny
wic nacisk w pogadankach dla tej kompanii kadlimy na demaskowanie reakcyjnej roli przywdcw
AK i emigracyjnego rzdu oraz na podkrelenie znaczenia Narodowego Frontu Walki dla szybszego
wyzwolenia Polski.
W trzeciej kompanii natomiast znakomit wikszo partyzantw stanowili towarzysze pochodzenia
ydowskiego. W pogadankach dla nich szeroko omawialimy zagadnienie stosunkw
narodowociowych w Armii Ludowej i w wyzwolonej Polsce. Z ca moc podkrelalimy, e w Polsce,
ktra powstanie i o ktr walczy PPR, wszyscy bd rwni, bez wzgldu na narodowo i wyznanie.
Zblia si 1 i 3 maja 1944 roku. Zaczlimy si przygotowywa do uroczystego obchodu obu tych
wit.
Anatol, wszechstronnie uzdolniony, zorganizowa kko artystyczne. Skupi wok siebie
utalentowanych partyzantw - piewakw, tancerzy, recytatorw, muzykw, i jakim cudem zdoby
dla nich instrumenty muzyczne. Po upywie krtkiego czasu owiadczy, e moe zmontowa
czterogodzinny program artystyczny. Anatol i Emil wraz z grup partyzantw-rysownikw
przygotowali piknie ilustrowan, satyryczn gazetk cienn zwizan z yciem partyzantw.
Praca wychowawczo-polityczna nie odrywaa nas od powszedniego dnia partyzanta. Tote bralimy
udzia we wszystkich akcjach bojowych batalionu. Nasze jednostki w promieniu dziesitkw
kilometrw niszczyy hitlerowcw, organizoway zasadzki na mniejsze jednostki nieprzyjacielskie,
ktre odwayy si wysun nos poza miejsce postoju swoich garnizonw. Grupy dywersyjne
wysadzay w powietrze pocigi, mosty, ostrzeliway samochody. Na szosie pod Ostrowiem
przychwycono nawet ambulans pocztowy, ktry przez pewien czas obsugiwa nasze oddziay. Przed
jego wyjazdem w teren konni posacy musieli uprzedza nasze placwki, e bdzie tdy przejeda
samochd partyzancki. W przeciwnym wypadku byby ostrzeliwany.
W okresie tym czsto otrzymywalimy zrzuty broni radzieckiej. Przede wszystkim zaopatrywano
w bro oddziay lene.
W tym czasie wielkiego rozwoju naszego ruchu na Lubelszczynie przyby do lasw parczewskich na
inspekcj Dowdca Gwny Armii Ludowej genera Rola. Pocztkowo tylko nieliczni czonkowie
dowdztwa wiedzieli o jego pobycie, ale tajemnicy nie dao si utrzyma. Partyzanci dowiedzieli si,

e wrd nich znajduje si genera. Genera Rola, redniego wzrostu, dobrze zbudowany,
o okrgej, wesoej, budzcej zaufanie twarzy, ubrany skromnie, w biaym prochowcu i kaszkiecie,
szybko zdoby sobie szacunek partyzantw swoj bezporednioci i znajomoci rzemiosa
wojennego. Pobyt generaa na terenie lasw parczewskich, jego czste odwiedziny w poszczeglnych
oddziaach podcigny znacznie dyscyplin wrd partyzantw. Zaczlimy si czu jak onierze
regularnych jednostek.
Przyczyniy si te do tego nominacje na oficerw i podoficerw Armii Ludowej oraz pierwsze
odznaczenia Krzyem Grunwaldu.
Midzy innymi i Mietek otrzyma nominacj na podpukownika AL.

Nadszed dzie 1 Maja 1944 roku. We wsi Bujki - odwitna atmosfera. Na polance na skraju lasu
udekorowana estrada. cignito z pobliskich wsi awki i krzesa dla honorowych goci. Na
uroczysto przybya okoliczna ludno, rodziny partyzantw, przedstawiciele AK, BCh i partyzantw
radzieckich, wolni od suby onierze batalionu. Wikszo partyzantw dziaaa w tym czasie na
torach i drogach, czynami bojowymi wicc 1 Maja.
Przybyli te Dowdca Gwny AL, dowdca Obwodu, dowdca Okrgu AL, wiceprzewodniczcy
i czonkowie podziemnej Wojewdzkiej Rady Narodowej. Razem zebrao si blisko osiemset osb.
Po moim zagajeniu na mwnic po kolei wchodz wiceprzewodniczcy Rady Narodowej Niwa
(Zygmunt Goawski) i dowdca Obwodu Mietek. Obecni z entuzjazmem przyjli depesz, ktr
odczyta Zemsta.
Naczelne Dowdztwo Armii Czerwonej pozdrawiao w niej z Moskwy partyzantw polskich
walczcych o woln Polsk.
Uroczysto zakoczya si koncertem naszego kka artystycznego. Salwy miechu wywoywao
kade wystpienie Anatola, ktry by konferansjerem.
W dwa dni pniej wicilimy dzie 3 maja. Obchd zakoczy si piknym akordem.
Okoo dziesitej rano, kiedy przygotowywalimy si do akademii, przyby goniec z pobliskiego
garnizonu AK z wiadomoci, e w odlegoci mniej wicej pitnastu kilometrw od Bujek oddzia
akowski toczy nierwn walk z Niemcami. Zemsta wyda natychmiast rozkaz, aby trzecia
kompania ruszya na odsiecz akowcom. Z kompani wyruszyem i ja.
Konno i na furmankach popieszylimy na pole walki. Czas ju by najwyszy. Oddzia akowski pod
dowdztwem porucznika Zbyszka (Zbigniew Stpka) toczy od kilku godzin zaarty bj
z przewaajcymi siami hitlerowcw. Piercie nieprzyjacielski zaciska si coraz bardziej. Z marszu
rozsypalimy si w tyralier i zaatakowalimy pozycje nieprzyjacielskie. Hitlerowcy nagle znaleli si
w okreniu.
Bylimy wietnie uzbrojeni w bro maszynow i automatyczn.
Pod nawa naszego ognia hitlerowcy zrezygnowali z walki i pozostawiajc kilku zabitych wycofali si
jak niepyszni. Oddzia Zbyszka zosta uratowany. Razem ze Zbyszkiem i jego sztabem wrcilimy
do Bujek.
Uroczysto jeszcze trwaa. Z estrady powiadomiem obecnych o wsplnej zwyciskiej walce.
Wiadomo zostaa przyjta przez obecnych z entuzjazmem.

Na zakoczenie obchodu odbya si zabawa. Pukownik Czorny, dowdca stacjonujcych


w ssiedztwie partyzantw radzieckich, zaprosi generaa Rol wraz z najbliszymi jego
wsppracownikami na uroczysty obiad, ktry mia si odby 5 maja.
Nastpnego dnia Czorny przysa zaproszenie na pimie. Na przyjcie do radzieckich przyjaci udali
si poza generaem - Mietek, Zemsta, Franek i ja. Przed obiadem genera zwrci si do nas:
- Pamitajcie, chopcy, partyzanci radzieccy na pewno uracz nas moskiewsk wdk, byby wstyd,
gdyby ktry z nas nie wytrzyma tempa.
- Nie ma obawy, generale - odpowiedziaem - jako damy rad, mamy troch dowiadczenia.
- Ej, Bolek, nie bd taki mocny i nie przechwalaj si zbytnio - wtrci Mietek - jak ci poczstuj
czystym spirytusem, a syszaem, e ostatnio otrzymali ca baryk, to nie wiem, czy nie ty wanie
bdziesz pierwsz ofiar.
- No zobaczymy. - Straciem ju troch pewnoci siebie.
Udalimy si do kwatery Czornego. Wszystko ju byo przygotowane na nasze przyjcie. St by
zastawiony wspaniale. Oczy nam si wieciy do dawno nie widzianych przysmakw. Wspaniaa
kiebasa moskiewska, konserwy rybne i misne, czekolada, wiey chleb, ciasto i, jak przewidywa
Mietek, spirytus. Niespodziank bya orkiestra, ktra na nasze przywitanie zagraa polskiego marsza
generalskiego. Pukownik Czorny i jego oficerowie ze znan rosyjsk gocinnoci witali nas na progu.
Usiedlimy. Koo kadego z nas stay ju napenione dwie szklanki, w jednej by spirytus, w drugiej
woda, ktr si zapijao alkohol. Siedziaem midzy Zemst a Mietkiem. Czorny wznis toast za
przyja naszych narodw. Wychyliem szklank ze spirytusem jak wszyscy do dna, po czym wypiem
szybko prawie p szklanki wody. Orkiestra zacza gra Jeszcze Polska, a mnie mao oczy z orbit nie
wylazy, tak si zakrztusiem. Palio mnie, jakbym pokn ogie. Ledwo wytrzymaem do koca
hymnu i wybiegem ku zdziwieniu obecnych z chaty. Kilka minut trwao, nim przyszedem do siebie.
Okazao si, e w drugiej szklance zamiast wody znajdowa si rwnie spirytus. Zapiem spirytus
spirytusem.
Gdy wrciem, towarzysze zaczli si mia ze mnie, e nie wytrzymaem nawet pierwszego toastu.
Broniem si, mwic, e omykowo zamiast wody wypiem drug szklank spirytusu.
- Sprbuj - powiedziaem do Mietka, ktry si najbardziej ze wszystkich mia.
Mietek wzi szklank z reszt pynu, wychyli i nawet si nie skrzywi.
- Przecie to woda - mwi krztuszc si dalej ze miechu.
Spojrzaem zdziwiony.
- Jak to woda, przed chwil piem, tam by spirytus.
- No to sprawd - powiedzia Mietek.
Wziem podan mi szklank i z niedowierzaniem sprbowaem. Poczuem smak wody. Po oczach
obecnych poznaem, e co si stao, o czym wszyscy wiedz, a ja nie. Zaczem wic robi dobr
min do zej gry i mia si wraz z innymi.
Niejeden toast pniej wychyliem, ale za kadym razem sprawdzaem ju, co si znajduje w drugiej
szklance. Obiad przeszed w bardzo wesoym nastroju. Po wyjciu Mietek ze miechem si przyzna,
e chcc oduczy mnie samochwalstwa, zamieni szklank z wod na szklank ze spirytusem.

W pierwszej chwili byem zy na niego, ale po kilku minutach miaem si wraz z innymi z mojej
przygody.
Ju od pewnego czasu dochodziy do nas wiadomoci, e Niemcy wzmacniaj swoje garnizony w
Lubartowie, Wodawie, Parczewie. Budzio to w nas niepokj. Nie moglimy mimo wysikw ze strony
naszego wywiadu ustali, jakie s zamiary wroga. Czy myli o pacyfikacji na du skal, czy te
zwiksza obsad garnizonw, aby zapewni maksymalne bezpieczestwo transportom idcym na
front. Dowdztwo zdecydowao si przeprowadzi prbny nalot na Parczew, ostrzela budynki,
w ktrych znajduj si Niemcy i policja, i wycofa si. Akcja ta miaa nas zorientowa w siach wroga
i jego bojowoci.
Do Parczewa skierowano druyn pod dowdztwem sieranta Ludwika (Ludwik Borowski)
i wzmocniono j kilkoma partyzantami pochodzcymi z Parczewa, znajcymi kad drk i kady
dom w miecie. Uzbrojenie: cztery rczne karabiny maszynowe, automaty i karabiny. Poszedem
razem z druyn.
W dzie dotarlimy do lasku, odlegego od Parczewa o trzy kilometry, gdzie czekalimy
z niecierpliwoci na nadejcie ciemnoci. Pod wieczr, gdy zaczlimy si szykowa do wymarszu
i jeszcze raz sprawdzalimy bro i amunicj, zacz pada deszcz. Szybko zrobio si ciemno. Zbliamy
si do miasta. Ciemno cho oko wykol. Prowadzi nas Kajtek, may przysadzisty chopak rodem z
Parczewa. Nagle Kajtek zatrzymuje si. Nasuchujemy, wyranie sycha czapanie krokw po
bocie. Kto idzie. O tej porze i w tak pluch, podejrzane!
Po chwili czapanie si zblia, sycha rozmow. Od strony Plebaskiej Woli nadchodzi dwch
mczyzn. Zatrzymalimy ich. Byli to chopi, ktrzy szli do Parczewa z meldunkiem do policji.
Meldunek przejlimy - donosi o pobycie partyzantw w ich wsi. Chopi tumaczyli si, e zanosz ten
meldunek na polecenie sotysa. Nie mielimy czasu na wyjanienie. Wzilimy ich pod stra
i zabralimy do Parczewa.
Zachowujc wszelkie rodki ostronoci wchodzimy do miasta. Na ulicach puciutko. Skierowalimy
si do magistratu. Wycignlimy z ka dozorc, znanego szpicla. Pod lufami automatw szybko si
ubra. Otworzy drzwi do magistratu. Wamalimy si do szaf i wysypalimy wszystkie akta
kontyngentowe, rejestry byda, spisy kandydatw na wysyk do Niemiec, ksigi podatkowe. Zebrao
si tego sporo, kilka stosw. Podlalimy benzyn i po chwili - ku naszej uciesze, magistrat pon.
Szybko wyszlimy z poncego budynku i pomaszerowalimy w kierunku budynku Schutzpolizei.
Podeszlimy tu pod gmach i rozpoczlimy strzelanin. Strzelalimy kulami zapalajcymi. Niemcy
z okien zaczli odpowiada strzaami, od czasu do czasu wylatywa granat. Znajdowalimy si pod
oson i nic sobie ze strzelaniny hitlerowcw nie robilimy.
W pewnym momencie, moe w dwadziecia minut po zaatakowaniu przez nas gmachu Schutzpolizei,
usyszelimy wybuch i zauwaylimy bysk ognia w jednym z okien. Widocznie nasze kule zapalajce
zrobiy swoje. P godziny ostrzeliwalimy gmach Schutzpolizei. Niemcy znajdujcy si w innych
budynkach zabarykadowali si i na ulic nie wychodzili.
Przez dwie i p godziny Parczew znajdowa si w naszych rkach. Pocigu za nami nie byo.
Nastpnego dnia wywiad donis, e wrd Niemcw byli zabici i ranni. Hitlerowcy na prawo i lewo
mwili, e kilka tysicy partyzantw atakowao w nocy Parczew. mielimy si do rozpuku z tych
pogosek.

Niemniej wiadomoci o koncentracji wikszych si hitlerowskich, i to jednostek frontowych,


dochodziy do nas codziennie z rnych rde.
Na wsplnej naradzie z partyzantami radzieckimi postanowiono opuci tereny parczewskie
i przenie si do lasw janowskich.
7 maja 1944 roku oddziay Armii Ludowej w sile okoo omiuset onierzy, dobrze uzbrojonych,
opuciy lasy parczewskie. Z kierownictwa pozosta jedynie Marian (Marian Czerwiski), sekretarz
Okrgu PPR.
Po dwch dniach marszu zatrzymalimy si we wsi Dbrwka na pograniczu powiatu lubartowskiego
i puawskiego w rejonie lasw kozowieckich.
Genera Rola wyjecha furmank do najbliszej stacji kolejowej, a stamtd pocigiem do Warszawy.
Wraz z nim uda si i Igna. Dzie przeszed spokojnie. W nocy wyruszylimy dalej. Tabor nasz liczy
ponad sto pidziesit furmanek.
Wreszcie przybylimy do Amelina. Rozmiecilimy si tam w lasku i okolicznych chatach. Nagle okoo
poudnia syszymy gwatown strzelanin od strony Samoklsk. Strzelanina stawaa si coraz
gwatowniejsza, chwilami sycha byo huki rozrywajcych si granatw.
Mietek zdecydowa si wyruszy z grup liczc blisko stu pidziesiciu partyzantw w kierunku
strzaw, aby si zorientowa, co si tam dzieje i, o ile zajdzie potrzeba, udzieli pomocy. Z
Mietkiem poszli Franek, Biay, Maciek, adiutant Mietka - Kolka i jeszcze kilku oficerw.
Zemsta, ja i Anatol zostalimy na miejscu z reszt ludzi. Mietek mia od czasu do czasu przysya
nam goca z wiadomociami.
Z niecierpliwoci czekalimy na wieci. Strzelanina nie ustawaa. Po kilku godzinach oczekiwania
przyjecha konno goniec od Mietka. Okazao si, e Niemcy zaatakowali oddzia radziecki kapitana
Czepigi, Mietek idzie im z pomoc. Rozkaza, bymy w kadej chwili byli gotowi do wymarszu.
Z rozkazem wymarszu mia przyby drugi goniec. Nikt jednak nie nadchodzi. Z niepokojem
przysuchiwalimy si odgosom bitwy. Gdy zastanawialimy si, czy czeka czy nie, strzay zamilky.
Bitwa widocznie si skoczya, ale czyim zwycistwem?
Wieczorem nasi wrcili z wiadomoci, e Niemcy, wzici w dwa ognie, wycofali si. Wraz z
Mietkiem przyby oddzia radziecki. Mieli kilku zabitych i rannych. Rannymi zaopiekowali si nasz
lekarz Emil (dr Herman Beer) i sanitariuszki.
Po przybyciu do Amelina oddziau radzieckiego siy nasze wzrosy do tysica ludzi.
Postanowilimy zosta na miejscu dwa dni.
Zgodnie z niepisanym prawem partyzanckim podczas pobytu oddziaw na wsi nikomu, kto si w niej
znajdowa, nie wolno jej byo opuci. Stali mieszkacy byli do tego przyzwyczajeni, natomiast
przyjezdni handlarze z Warszawy i Lublina okropnie si denerwowali. Ale i oni musieli si zastosowa
do elaznego prawa wojny. Zrezygnowani zaczli si interesowa naszym yciem, uzbrojeniem. Bd
mieli co opowiada w Warszawie.

Nadszed 10 maja 1944 r.


Okoo godziny dziewitej rano zwiadowcy zameldowali, e od strony Lublina zbliaj si powane siy
hitlerowskie. Postanowilimy spotka nieprzyjaciela w lasku ameliskim. Niemcy, chcc nas

nastraszy, rozpoczli gwatown, ale nieceln strzelanin z cekaemw, modzierzy i karabinw.


Wyczekalimy kilkadziesit minut. Gwatowno ognia troch si zmniejszya. Wtedy rozpoczlimy.
Ogie z naszej strony by celny, Niemcy szybko wycofali si ze swoich pozycji.
Nastpia przerwa, ale widocznie gwne siy hitlerowskie nadeszy, bo rozpocz si nowy atak, tym
razem gwatowniejszy. Pod ochron drzew oczekiwalimy szturmu hitlerowcw na las, chcc ich
dopuci jak najbliej i wtedy dopiero przywita ogniem. Ale szturm jako nie nastpowa.
Wraz z szefem sztabu batalionu Zbyszkiem obchodziem nasze skrzyda, sprawdzajc, jak trzymaj
si nasi chopcy. Gdy tak bieglimy od stanowiska do stanowiska, jedna z gsto wiszczcych nad
naszymi gowami kul rania Zbyszka w rk. Zrobiem mu prowizoryczny opatrunek i wziwszy pod
rami skierowaem si do wsi, gdzie stay nasze odwody i mieci si sztab. Na skraju lasu
zobaczylimy siedzcego partyzanta z automatem w rku. Zbliylimy si do niego. Nawet nie zwrci
uwagi na trzask amanych gazek. Podchodz tu do niego i widz, e to zatopiony w mylach
porucznik ukasz, nasz redaktor (Stanisaw Jerzy Lec).
Pytam si, co tu robi. A on na to:
- Popatrz, jaka pikna sarna stoi i nie boi si nas.
Spojrzaem, rzeczywicie o pidziesit krokw od nas staa sarenka. Sklem siarczycie ukasza
wraz z jego sarn. Miejsce byo niebezpieczne i znajdowao si pod ostrzaem, a ten sobie sarny
oglda.
Poszlimy do wsi. ukasz, dziwnie zamylony, szed wraz z nami, a na moje pyskowanie nie
reagowa ani sowem.
Za to po latach w swoim wierszu Bj pod Amelinem rozprawi si ze mn i tak opisa nasze
spotkanie:
...Z lasu w zielone yto
jak kropla krwi przecieka
bitw sposzona sarna.
Jak batogami gnana
przez samotne wystrzay
wraca, rzuca mi stajc
wzrokiem par orzechw.
Sarnie oczy. I trwa tak
kiedy zza ciszy dbu
wpad ospowaty Bolek
klnc poet i sarn.
wity oficer (wioski
tak nazyway tutaj oficera owiaty)1.
Rzeczywicie wrd partyzantw czsto nazywano mnie witym oficerem. Radzieccy partyzanci,
gdy im si przedstawiem jako oficer owiatowy, w pierwszej chwili nie rozumieli znaczenia tego
sowa. Myleli, e to znaczy swiatoj oficer, i uwaali mnie za co w rodzaju partyzanckiego
kapelana. Anatol pierwszy zwrci na to uwag i ju ku mojemu utrapieniu stale zwracano si do
mnie towarzyszu wity oficerze.

St. J. Lec, Notatnik polowy, Warszawa 1946.

Gdy zapad zmrok, postanowilimy oderwa si od nieprzyjaciela. Pod oson ognia z erkaemw
nasze gwne siy zbieray si do wymarszu. Kady z nas zabra z sob odpowiedni ilo amunicji (po
500 do 1000 sztuk) i z wysunitym do daleko ubezpieczeniem przednim i tylnym ruszylimy
w kierunku na Rblw.
Noc bya ciepa, majowa i... krtka. Naleao si spieszy, aby jak najdalej odskoczy od nieprzyjaciela.
Ranek 14 maja zasta nas koo wsi Rblw. Budynki gospodarskie folwarku stay na wzgrzu, droga do
nich wioda gbokimi jarami. Wydawao si nam, e posuwamy si gbokim tunelem, tylko e nad
nami janiao bkitne niebo i coraz mocniej grzao soce. U stp wzgrza rozciga si may
rblowski lasek. Dookoa panowaa uspokajajca cisza. Nic nie zwiastowao zbliajcej si burzy.
Wikszo jednostek rozlokowaa si w dolinie, na skraju lasu. W budynkach folwarcznych
rozmiecia si kompania gospodarcza i sztab batalionu. Na podwrku stay zamaskowane wozy
z amunicj.
Okrutnie zmczeni dwudniowymi walkami i forsownym marszem, rozoylimy si pokotem na trawie
i natychmiast zapadlimy w kamienny sen. Zbudzi nas coraz bardziej rosncy miarowy warkot
silnikw samolotowych.
Okrzyk: Lotnik, kryj si! - postawi nas wszystkich na nogi. onierze z kompanii gospodarczej
podbiegli do pascych si spokojnie koni, aby je skry przed okiem lotnikw. Pod kuchni zgaszono
ogie, by dym nie przyciga ich uwagi. Wszystko jednak na prno. Samoloty nadleciay nad budynki
folwarku i zaczy nad nami kry.
W pewnym momencie, widocznie po upewnieniu si, e maj do czynienia z partyzantami, piloci
obniyli lot i zaczli nas ostrzeliwa z broni pokadowej, obrzuca granatami oraz bombami maego
kalibru. Leelimy bezradni. Broni przeciwlotniczej nie mielimy.
Godzin, ktra wydawaa si nam wiecznoci, ostrzeliway nas samoloty nieprzyjacielskie. Jedna
bomba trafia w zamaskowane wozy z amunicj, rozleg si oguszajcy huk, odamki zabiy dwch
partyzantw.
Wreszcie samoloty si oddaliy. Odetchnlimy. Naleao si spodziewa lada chwila ataku si
ldowych. Mietek przej dowdztwo nad caoci. Podporzdkoway mu si rwnie oddziay
radzieckie, znajdujce si razem z nami.
Zosta powoany sztab obrony. Przenielimy si wszyscy do lasku i postanowilimy broni dojcia do
niego. Kapitanowi Zemcie, mnie i porucznikowi Anatolowi powierzono obron odcinka
pnocnego.
Kapitan Franek, porucznik Kolka, porucznik Maciek (Jan Wjtowicz) i porucznik Biay (Jan
Biaek) mieli broni odcinka wschodniego, partyzanci radzieccy odcinka poudniowego.
Odcinek zachodni by wzgldnie bezpieczny, gdy dojcie z tej strony byo niezwykle trudne, t cz
lasku otaczay bagna i moczary. Tam te umieciy si nasze odwody, sztab obrony, ranni i lekarz.
Niemcy uderzyli od strony pnocnej. Jak na doni wida byo hitlerowcw idcych w naszym
kierunku. Wkrtce na las posypay si pociski z modzierzy. Przeszo godzin trwa gwatowny ogie,
po czym nastaa cisza. Zorientowalimy si, e hitlerowcy szykuj si do szturmu na las.
Rzeczywicie po kilkunastu minutach zobaczylimy pochylone postacie onierzy hitlerowskich, ktrzy
tyralier szli w naszym kierunku. Rkawy mieli zakasane. Z przymruonymi oczyma, z palcami na
spustach oczekiwalimy zblienia nieprzyjaciela.

Hitlerowcy widzc, e nie strzelamy, zaczli poczyna sobie coraz odwaniej. Ju nie pochylali si, nie
padali co kilka krokw, ale szli na pewniaka. Z niecierpliwoci czekalimy na rozkaz Zemsty do
rozpoczcia ognia.
Hitlerowcy zbliyli si do naszych pozycji na odlego okoo pidziesiciu metrw, nagle poderwali
si i z okrzykiem pobiegli ku nam. Byli ju prawie przy nas, gdy pad rozkaz: Ognia. Tysice pociskw
z erkaemw, karabinw, automatw poleciao na spotkanie wroga. Dziesitki hitlerowcw pado na
miejscu, cz zalega, a cz wpada do lasu. Rozpocza si walka wrcz.
Pierwszy atak zosta zwycisko odparty. Ale Niemcy nie zaniechali zamiaru zniszczenia nas i wyparcia
z lasu. Walka z rnym nateniem na poszczeglnych odcinkach trwaa cay dzie.
Dzie mia si ku kocowi. Bj cigle trwa. Zmotoryzowane jednostki dywizji SS Wiking, wyposaone
w artyleri i lotnictwo, coraz gstszym piercieniem opasyway las. Nieprzyjaciel od czasu do czasu
otwiera nkajcy ogie z modzierzy, obsypujc nas rwnoczenie z powietrza wizkami granatw
i bombami. W przerwach, na przemian to z poudnia, to z pnocy, rzuca do szturmu pijanych
esesmanw. Atak za kadym razem koczy si niepowodzeniem. Esesmani pod nawa naszego
ognia z automatw i rcznych karabinw maszynowych uciekali, a si kurzyo, pozostawiajc na
przedpolu lasu ciaa swoich kamratw. Nieliczne wyomy w naszej obronie likwidowalimy
przewanie w walce wrcz.
Hitlerowcy bez przerwy kierowali na nas strumienie ognia z modzierzy. W powietrzu wiroway ze
wistem odamki rozrywajcych si pociskw. Grzechot karabinw i automatw, detonacje bomb,
wycie szturmujcych esesmanw oraz donony okrzyk idcych do kontrataku partyzantw: Niech
yje Polska, zleway si w jeden potny zgiek bitewny.
Zbyt pewny siebie lotnik hitlerowski, ktry zniy swj lot, aby celniej razi nas bombami i ogniem
z broni pokadowej, zosta zestrzelony strzaami z rusznicy przeciwpancernej przez naszych
radzieckich towarzyszy walki. Gromki okrzyk hura towarzyszy widokowi spadajcego, spowitego
ogniem i dymem nieprzyjacielskiego samolotu.
Z wdzicznoci ciskalimy do sprawcy tego niezwykego sukcesu. Koledzy zestrzelonego pilota
widocznie nie chcieli podzieli jego losu, poczuli przed nami respekt. Nie zniali si ju wicej, co
oczywicie miao duy wpyw na celno i skuteczno ich ognia. No i my przestalimy czu si
bezradni wobec ognia z powietrza.
Mimo jednak sukcesw osiganych w walce, mimo e odparlimy dotychczas wszystkie szturmy na
nasze pozycje, mimo duych strat nieprzyjaciela, zdawalimy sobie spraw z tego, e wczeniej czy
pniej bdziemy musieli ulec przewadze, o ile nie uda si nam przedrze przed otaczajcy nas
piercie i oderwa si od wojsk hitlerowskich na przyzwoity dystans. Rosy rwnie nasze straty
w zabitych i rannych. Sanitariuszki dwoiy si i troiy, aby pod huraganowym ogniem artylerii
i lotnictwa udzieli pomocy rannym. Mimo, wydawaoby si, beznadziejnoci naszej sytuacji nie
upadalimy na duchu, zdecydowani walczy a do koca. Z niecierpliwoci oczekiwalimy nadejcia
naszego sprzymierzeca - nocy. Jedynie pod przykryciem ciemnoci mielimy jakie takie szanse
wyrwania si z okrenia.
Na naradzie sztabu obrony, wychodzc z zaoenia, e wikszym oddziaom trudniej bdzie si
przerwa, postanowiono rozdzieli poszczeglne oddziay na mniejsze grupy pod dowdztwem
dowiadczonych partyzantw. Grupy te, na ktrych czele stali m.in. kapitan Zemsta, porucznik
Stach (Stanisaw Gaju), porucznik Kolka (Mikoaj Meluch), porucznik Maciek (Jan Wjtowicz),

porucznik Janek (Jan Litko), porucznik Biay, porucznik Anatol (Wodzimierz Gensiorski), miay
si przedrze, kada inn drog, kierujc si na poudnie do lasw janowskich.
Grup sztabow dowodzi Mietek. W grupie tej skadajcej si z przeszo szedziesiciu
partyzantw znajdowali si m.in. dowdca okrgu kapitan Franek (Franciszek Woliski), zastpca
przewodniczcego podziemnej Wojewdzkiej Rady Narodowej Niwa (Zygmunt Goawski) z on,
cztery dzielne dziewczta - siostry Kazika Marysia i Jzia (Sidorwny), siostra Stacha Irka
(Irena Gaju) oraz nasza sanitariuszka Wiera, Rosjanka, ktra ucieka z niewoli hitlerowskiej
i walczya w naszych szeregach. W tej grupie znajdowaem si rwnie i ja.
Czekao nas wszystkich trudne zadanie przedarcia si w miar monoci bez walki na zewntrzn
stron piercienia nieprzyjacielskiego i zniknicia z jego pola widzenia.
Mietek udzielajc nam wskazwek w obrazowy - jak zwykle - sposb przedstawi oczekujce nas
zadanie.
- Winnimy - mwi - znikn tym s...synom, tak aby im si wydawao, e cay dzie z duchami
walczyli.
Gdy zmrok zapad, rozesalimy zwiadowcw, miejscowych partyzantw, znajcych kad cieyn,
dla rozpoznania najdogodniejszych punktw wyjcia z lasu.
Hitlerowcy z nadejciem zmroku przerwali ogie artyleryjski, znikny rwnie nkajce nas
bezustannie samoloty. Wrg oczekiwa ranka, aby zaatakowa nas ze zdwojon si. W to, e
potrafimy si przedrze, hitlerowcy widocznie nie wierzyli.
Tymczasem, korzystajc ze wzgldnego spokoju, zajlimy si najbardziej bolesn czynnoci oddaniem ostatniej posugi i ostatniego hodu polegym towarzyszom broni. Straty byy due, zgino
czterdziestu siedmiu partyzantw. Midzy innymi: Emil - (Emil Lewandowski), byy podoficer WP z
Przemyla, dzielny i odwany onierz, ostatnio peni funkcj oficera owiatowego drugiej kompanii
batalionu im. Hooda, i Jurek (Jerzy Lubicz), dziewitnastoletni bojowy partyzant, ktry przeszed do
nas z AK i w krtkim czasie da si pozna jako nieustraszony zwiadowca.
oniersk salw z automatw i karabinw poegnalimy drogich przyjaci i kolegw. Dugo stalimy
z pochylonymi gowami, mitoszc w rkach czapki. Ilu jeszcze - pomylaem - padnie w walce, aby
moga powsta wolna i sprawiedliwa Polska?
Tymczasem wrcili zwiadowcy przynoszc niezbyt pomylne wiadomoci. Niemcy ustawili na drogach
i przesiekach, w nieduych stosunkowo odlegociach, gniazda karabinw maszynowych. Drogi
i przesieki patroluj onierze uzbrojeni w automaty, od czasu do czasu rakietami owietlajc teren.
Pozostaa jedyna rada: korzystajc z ciemnoci, naleao w przerwie midzy jedn a drug rakiet
bezszelestnie, najbliej planowanego przeskoku, sprztn patrolujcych onierzy i szybko przej.
Caa trudno polegaa na tym, e nie wolno byo uy broni palnej.
Mielimy kilku wyprbowanych specjalistw od zdejmowania wartownikw, rozdzielilimy ich
midzy poszczeglne grupy. Czasu na medytacje nie byo, kada chwila ciemnej nocy jest cenna i nie
wolno jej marnowa. Rozkazy wymarszu zostay wydane, poegnalimy si z towarzyszami, nie
wiedzc, czy kiedykolwiek si jeszcze spotkamy. Poszczeglne grupki, idc gsiego, jak cienie znikay
w czeluciach lasu.
Oddziaek dowodzony przez Mietka mia wyruszy w p godziny po wyjciu ostatniej grupy.
Sytuacja jego bya szczeglnie trudna, gdy w skad grupy wchodzio rwnie kilkunastu rannych,

w tym czterech ciko, oraz kilku nie uzbrojonych czonkw terenowej organizacji PPR, ktrzy si
znaleli wraz z nami w Rblowie. Dla ciko rannych spreparowalimy nosze z gazi i paszczy.
Po wymarszu ostatniej grupki z napiciem nasuchiwalimy, czy si gdzie nie rozlegnie strzelanina,
znak, e ktremu z oddziakw nie udao si przerwa. Minuty cigny si w nieskoczono, co
chwila spogldaem na wiecc tarcz zegarka. Dziesi minut, pitnacie... Wedug naszych
oblicze pierwsza grupa winna bya znale si ju na wysokoci pozycji nieprzyjacielskich. Mino
dwadziecia minut, trzydzieci... - absolutna cisza dookoa, a w uszach dzwoni. Sycha tylko
przypieszone bicie naszych serc.
- Widocznie przeszli - szepn stojcy obok mnie i tak samo z niepokojem nasuchujcy Mietek. No, idziemy.
Oddziaek powoli ruszy. Tym razem Mietek nie przypomina o koniecznoci przestrzegania
bezwzgldnej ciszy. Kady z nas zdawa sobie spraw z tego, e od cichego marszu zalene jest
powodzenie naszej wyprawy, no i nasze ycie.
Stra przedni stanowiem ja i jeszcze jeden towarzysz. W odlegoci okoo stu metrw za nami
posuwaa si grupa czoowa, tu za ni w odlegoci dwudziestu metrw dziewczta, ranni i ochrona.
Posuwamy si wolno naprzd. Szlimy drog, ktr maszerowaa grupa Zemsty. Ciemno cho oko
wykol. Staram si porusza bez haasu. Such i minie napite do maksimum, najmniejsze
przeoczenie moe si dla nas skoczy katastrofalnie. W pewnym momencie towarzysz, idcy o krok
za mn, lekko si potkn, zachrzcia pod stopami gazka. W ciszy otaczajcej nas dookoa trzask
ten wyda nam si straszliwie gony. Stanlimy jak wryci w miejscu. Nagle z boku, z prawej strony,
syszymy przytumiony gos: - Hans, du?
- Ja, ich - odpowiedziaem bez namysu. Zaczlimy si szybko wycofywa w kierunku czoowej grupy.
Przybieglimy do niej prawie bez tchu.
- Nie mona i dalej! - krzyknem przytumionym gosem. - Przed nami Niemcy!
Wrcilimy wszyscy do punktu wyjciowego. Po krtkiej naradzie Mietek zadecydowa, e
bdziemy si przedzierali nie przesiekami, ladem poprzednich grup, ale najniebezpieczniejsz,
wydawaoby si, drog - otwartym polem midzy Stanisawk a Rblowem. Z punktu widzenia taktyki
wojskowej byo to istne szalestwo. Oddzia w razie odkrycia go przez nieprzyjaciela, ostrzelany na
otwartym polu, nie miaby adnej szansy ocalenia.
Niejednokrotnie jednak w praktyce partyzanckiej najniebezpieczniejsze, z punktu widzenia teorii
wojskowej cakowicie pozbawione szans powodzenia, wyjcie z sytuacji okazywao si najlepsze.
Decydowa instynkt i dowiadczenie dowdcy oraz postawa partyzantw. Tak si te stao i tym
razem. Niemcy przekonani, e bdziemy si przedziera przez las, obstawili gst sieci placwek
i patroli wszystkie drki i przesieki, nie zwracajc zupenie uwagi na odsonite pola.
Oczywicie liczylimy na to, ale musielimy si rwnie liczy z tym, e w kadej chwili otrzemy si o
pozycje wroga. Bylimy gotowi, gdyby doszo do walki, drogo okupi nasze ycie. Cicho, prawie
bezszelestnie, wysunlimy si z lasu. Szlimy gsiego, krok za krokiem.
Noc bya chmurna, bezksiycowa, zaczyna kropi deszcz. Z daleka na tle dogorywajcych pomieni
rysoway si kikuty kominw. Sycha byo charakterystyczny trzask palcych si suchych belek
w zbombardowanych chatach. Wleklimy si krok za krokiem, miertelnie znueni caodzienn walk.
W uszach szumiay jeszcze echa rozrywajcych si z przeraliwym wistem pociskw artyleryjskich
i bomb lotniczych. Serca ciska bl na wspomnienie towarzyszy broni, ktrzy polegli w tej walce.

Nastrj tego koszmarnego pochodu znakomicie odda poeta Stanisaw Jerzy Lec, ktry rwnie
uczestniczy; w boju pod Rblowem:
...Jakby kto niebo wyyma, tak pada deszcz
nasi chopcy wracali z Rublowa w rozsypce
Trudno byo milczenie w zbach ponad wodami nie
i bro zdobyczn chroni na sercu jak skrzypce....2
Posuwalimy si coraz dalej na poudnie, po bezdroach i wertepach, nogi grzzy w bocie. Nikt si
sowem nie odzywa. Od czasu do czasu wyrywa si cichy, przytumiony jk z ust rannego. Jeden
z nich, ranny w brzuch odamkiem pocisku, wijc si na noszach z blu, rozdzierajcym serce szeptem
prosi nioscych go partyzantw, aby go dobili i skrcili jego mki. Staralimy si go uspokoi, ale
z niepokojem mylelimy o tym, czy zdoamy dotrze w cigu nocy do jakiego skupiska drzew, gdzie
moglibymy przetrwa do nastpnej nocy. Jak dotychczas nie napotkalimy po drodze najmniejszego
lasku, a dzie nieuchronnie si zblia. Gdyby wiato dzienne zastao nasz oddzia w otwartym polu,
mogoby nas wyledzi lotnictwo nieprzyjaciela, ktre na pewno bdzie nas poszukiwao. Na szczcie
w mroku, ju rozjaniajcym si w przedwit, zauwaylimy ciemn cian lasu. Przypieszylimy
kroku i zdylimy si zagbi w gszcz na krtko przed witem.
Mietek nie pozwoli nawet na kilkuminutowy odpoczynek. Niebezpieczestwo, mimo e
oddalilimy si o jakie dwadziecia kilometrw od Rblowa, wci jeszcze wisiao nad nami. Naleao
zabezpieczy si przed ewentualnymi niespodziankami. Wystawilimy warty, ktre miay
obserwowa przedpola lasu, rozesalimy zwiadowcw, by si rozejrzeli, czy nam nic nie grozi z gbi
lasu, i zabralimy si wszyscy do zamaskowania naszego nowego miejsca postoju.
Nasza dzielna sanitariuszka Wiera, mimo e sama ranna i zmczona, krztaa si koo rannych. Kilku
z nich czuo si bardzo le. Niezbdna bya szybka pomoc lekarska. Wiera zwrcia si z tym do
Mietka. Zafrasowany Mietek wezwa mnie, aby si naradzi, co mona by byo w tej sytuacji
zrobi.
Gdy tak zastanawialimy si obaj nad tym trudnym do rozwizania problemem, nagle nasz uwag
zwrcili dwaj zwiadowcy, ktrzy biegiem, wyranie czym podnieceni, wracali z rozpoznania.
- Co si stao? - spyta Mietek.
- Zasadzka - odpowiedzia, ciko dyszc, jeden z nich. - Na drugim kocu lasu, okoo kilometra std
chyba, zamaskowali si Niemcy.
- Czy was zauwayli? - spyta spokojnie Mietek.
- Wydaje si, e nie.
- Bolek - zwrci si do mnie Mietek - we dziesiciu chopakw i jeden erkaem i zorientuj si, co
naprawd tam si wici, jako nie wyglda mi to na niemieck zasadzk. Gdyby to rzeczywicie byli
Niemcy, staraj si unika walki i wr. Pomylimy wwczas co dalej. Tymczasem nie robi paniki ostrzeg zwiadowcw - nikomu nic nie mwi.
Szybko zebraem dziesiciu chopakw i ostronie, starajc si sprawia jak najmniej haasu,
ruszylimy z jednym ze zwiadowcw we wskazanym przez niego kierunku. Przeszlimy jakie
osiemset metrw, gdy nagle zatrzyma nas okrzyk: - Stj, kto idzie?

St. J. Lec, Notatnik polowy, Warszawa 1946.

Zza drzewa wysun si skierowany w nasz stron radziecki automat. Trzyma go ku mojemu
zdziwieniu Kajtek, ktry opuci Rblw w grupie Zemsty.
- Nie strzelaj, Kajtek! - krzyknem. - To ja, Bolek. - Automat pochyli si ku ziemi, zza drzewa
wyszed rwnie jak ja zdziwiony Kajtek, a za nim jeszcze jeden uzbrojony w automat partyzant. Byli
tak wietnie zamaskowani, e gdyby nie twarze i ywo byszczce oczy, mona by ich byo wzi za
krzewy.
- Co tu robicie, skdecie si tu wzili? Gdzie Zemsta? - zasypaem ich pytaniami.
- S wszyscy, le zamaskowani na skraju lasu, my stoimy tu na warcie. Nasi zwiadowcy wzili was za
Niemcw, przygotowalimy si do obrony.
- Prowad nas do Zemsty - przerwaem potok sw Kajtka, ktry ucieszony spotkaniem, chcia od
razu, z miejsca podzieli si wraeniami z nocnego przemarszu. Do Mietka wysaem cznika
z wieci o radosnym spotkaniu, sam za po chwili znalazem si w objciach Zemsty i Anatola.
Witalimy si, jak bymy si odnaleli po dugiej nieobecnoci. Po kilkunastu minutach przyszed
Mietek.
- Oto s ci Niemcy - powiedziaem ze miechem, szczliwy, e nasze obawy si rozwiay.
Z daleka, od strony Rblowa, sycha byo przytumione odgosy bombardowania, widocznie
hitlerowcy szykowali si do szturmu na las.
- Wciekn si chyba - powiedzia Anatol - gdy wejd do lasu i zamiast nas znajd trupy swoich
onierzy i oficerw.
Po deszczowej nocy wstawa upalny majowy dzie. Sytuacja nasza, mimo e zdoalimy si przerwa,
nie bya atwa. Naleao si liczy z tym, e teren zosta gsto obstawiony jednostkami hitlerowskimi i
e trzeba bdzie dobrze manewrowa, aby si nie natkn na nie. Pooenie nasze pogarsza fakt, e
nie mielimy z sob zapasw ywnoci, a co gorsza nie mielimy nic do picia. Do ssiedniej wioski nie
moglimy teraz i - naleao czeka do wieczora. Mielimy wprawdzie kilka manierek z wod, ale
przeznaczona ona bya dla rannych. Prbowalimy kopa, sdzc, e si nam uda dobra choby do
podskrnej wody, ale niestety grunt by piaszczysty i wysiki nasze spezy na niczym. Kadlimy
wilgotny piasek w brudne, przepocone chusteczki do nosa, ktre raczej przypominay onuce,
i przykadalimy do ust, zwilajc w ten sposb spkane od gorca i pragnienia wargi.

VII. Oddzia specjalny AL


O zmierzchu oddziay miay wyruszy dalej w drog. Zamierzalimy zatrzyma si tylko na kilka minut
w najbliszej wiosce, aby uzupeni nasze zapasy ywnoci i wody. Zemsta z ma grupk
partyzantw wraca do lasw parczewskich.
Cigle jednak drczy nas problem, co robi z ciej rannymi, dla ktrych dalsze niewygody marszu
byy rwnoznaczne ze mierci. Zwrciem si do Mietka z propozycj, aby pozostawi mi
kilkunastu ludzi oraz rannych. Sprbuj wyzyska kontakty organizacyjne, ktre nawizaem podczas
mojej poprzedniej dziaalnoci w okolicy Puaw, i odpowiednio rannych rozlokuj, zapewni im przy
tym pomoc lekarsk. Niezalenie od tego rozpoczn w powizaniu z miejscowymi organizacjami PPR
i dowdztwem Armii Ludowej dziaalno partyzanck i propagandowo-polityczn.

Liczyem rwnie na moliwoci zmontowania na tym terenie wsplnego frontu walki z okupantem
przy pomocy bechowcw, z ktrymi dawniej utrzymywaem przyjazny kontakt.
Mietek zgodzi si na moj propozycj. Wydzieli dwudziestu dowiadczonych partyzantw,
a wrd nich, trzech z oddziau im. E. Plater, znajcych doskonale te tereny. Zastpc moim mianowa
Mietek Anatola, serdecznego mojego przyjaciela, wspaniaego czowieka i dowiadczonego
partyzanta. Byy szef kompanii batalionu im. Hooda Skiba (Wincenty Heinrych), dzielny i odwany
partyzant, byy podchory AK z Warszawy, rwnie zosta ze mn. Mianowalimy go szefem sztabu
naszej maej jednostki. Zdecydowalimy, e wyruszymy wraz ze wszystkimi i po zaprowiantowaniu si
w najbliszej wiosce skierujemy si do rejonu wsi Bielsko, gdzie w swoim czasie przebywaem
i wydawaem terenow gazetk GL.
Znaem tam sporo oddanych i ofiarnych ludzi, liczyem na ich pomoc w ulokowaniu naszych rannych.
Bielsko odpowiadao nam rwnie i z tego powodu, e leao na uboczu od gwnej szosy, poza tym
wie otaczay bagniska. Niemieckie ekspedycje zaglday tam rzadko. Ponadto w niedalekiej osadzie
Zagoba by lekarz, ktry mgby udzieli pomocy naszym rannym. Wprawdzie rok ju prawie min
od chwili, gdy opuciem okolice Puaw, ale byem przekonany, e towarzysze nie zapomnieli mnie
jeszcze i powitaj nasz oddzia z radoci. Z pewnoci te udziel naszym rannym jak najdalej idcej
pomocy.
Mielimy tej nocy przej okoo dwudziestu kilometrw. Ciej rannych umiecilimy na dwch
furmankach, dobrze wymoszczonych som. Poegnalimy si z towarzyszami. Mietek poleci nam,
abymy po jakich trzech tygodniach przybyli do bazy w lasach janowskich dla zoenia przed
kierownictwem partyjnym i wojskowym sprawozdania z naszej dziaalnoci i opracowania dalszego
planu akcji naszego oddziau.
Ostatni ucisk doni, i ruszylimy. My do Bielska, reszta do lasw janowskich. Jedynie Zemsta wraz
ze swoj grup wraca do lasw parczewskich. Widziaem go wtedy ostatni raz. Jak si pniej
dowiedziaem, natkn si on pod Syrnikami na znaczne siy hitlerowskie i po kilkugodzinnym boju
zgin bohatersk mierci wraz z towarzyszcymi mu partyzantami.
Nam droga przesza gadko. W odlegoci dwch kilometrw od lasu stanlimy. Rannych wzilimy
na nosze, a furmanki odesalimy z powrotem. Lepiej, eby wonice nie znali dokadnie naszego
miejsca postoju. Po zagbieniu si w gszcz uzgodniem z Anatolem, e on tu pozostanie, a ja
pjd do wsi, aby nawiza kontakt z naszymi towarzyszami z miejscowego garnizonu Armii Ludowej.
Nie chcc budzi podejrze, zostawiem automat, a zabraem z sob jedynie pistolet i granat. Wraz ze
mn posza sanitariuszka Jula (Gronczewska). Mielimy udawa kupcw z Warszawy, ktrzy w tych
czasach byli czstymi gomi na wsi lubelskiej.
W Bielsku, jak si zreszt spodziewaem, przyjto mnie bardzo serdecznie. Pytaniom nie byo koca.
Szybko zebrao si kierownictwo miejscowe PPR i AL. Przedstawiem nasz sytuacj. Towarzysze
przyrzekli ulokowa rannych u czonkw partii i sympatykw. Dla ochrony i cznoci z oddziaem przy
rannych mieli pozosta poza sanitariuszkami dwaj uzbrojeni partyzanci. Mielimy tylko wtpliwoci,
czy lekarz z Zagoby zechce pojecha do lasu. Postanowiono go sprowadzi do Bielska do rzekomo
chorego czonka naszej organizacji, a stamtd, jeeli si nie zgodzi dobrowolnie, to pod eskort
sprowadzi do oddziau.
Gospodarz mieszkania, w ktrym si zebralimy, wyszed zaprzga konie. Mia natychmiast pojecha
po lekarza. My za w towarzystwie komendanta miejscowego garnizonu AL poszlimy do lasu. Gdy
przybylimy do oddziau, od razu rzucio si w oczy, e co musiao zaj podczas naszej nieobecnoci.

Partyzanci, zamiast jak zwykle po mczcym marszu lee i odpoczywa, stali grupkami w penym
uzbrojeniu, gorczkowo o czym rozprawiajc. Anatol przywita nas rwnie uzbrojony po zby.
- Co si stao? - zapytaem zaniepokojony. - Wyglda na to, e si przygotowujecie do walki. Wracamy
ze wsi i po drodze nie zauwayem nic takiego, co by nam mogo grozi niebezpieczestwem.
- Za to ciebie niebezpieczestwo zauwayo - odpowiedzia nie bez ironii Anatol. - Masz duo
szczcia, e po drodze do wsi nie zatrzymano ci i nie zlikwidowano.
- Ale kto? Na miy Bg! - krzyknem. - Przecie wszdzie wok spokojnie, nie widzielimy nikogo.
Czyby Niemcy byli w pobliu?
- Nie Niemcy - powiedzia wzburzony Anatol. - Mielimy goci, otoczyo nas kilkunastu akowcw,
uzbrojonych w karabiny i steny. Zadali zoenia broni, gdy rzekomo bez ich zgody aden oddzia
nie ma prawa przebywa na tym terenie. Nasi chopcy porwali si do broni i ju chcieli otworzy
ogie, ale wstrzymaem ich, chocia w pierwszej chwili miaem ochot da nauczk tym
zarozumiaym modzieniaszkom.
- No i co dalej?
- Stalimy tak naprzeciw siebie z podniesionymi lufami i palcami na spustach. Widocznie pewno
siebie naszych chopcw, no i nasze diegtiarowki i pepesze wstrzymay ich zapdy. Palnem im
mwk, a wiesz, jak nie lubi przemawia, o bezsensie walk bratobjczych, o koniecznoci wsplnej
walki z okupantem itd. i w kocu zaproponowaem im, aby zamiast strzela do Polakw, poszli wraz
z nami na akcj przeciwko hitlerowcom. Widocznie podziaao, opucili bro i nawizali z nami
rozmow. Argumenty jak zwykle te same: PPR - patne pachoki Rosji, komunici nie chc
niepodlegej Polski i tego rodzaju bzdury. Bya to grupa akowcw z oddziau porucznika Argiela.
Dopiero od dwch tygodni w lesie. Opowiedzielimy o naszym ostatnim boju pod Rblowem i o
przerwaniu si przez piercie hitlerowski. Oczy im si wieciy. Dobre chopaki, tylko le wychowane.
Mwili rwnie, e widzieli ciebie z Jul, jak wychodzilicie z lasu, i od razu zorientowali si, e
jestecie wysannikami wikszej grupy. Pocztkowo mieli zamiar was zatrzyma, ale zrezygnowali.
- No dobrze - niecierpliwie przerwaem Anatolowi - czym si to wszystko skoczyo? Gdzie si
podziali?
- A poszli sobie, rozstalimy si w przyjani.
- Wiesz Anatol, to si nam moe przyda, a nu uda si naprawd przeprowadzi kilka wsplnych
akcji. Pomyl, jaka byaby to wspaniaa propaganda naszego hasa wsplnego frontu walki
z okupantem. Przecie partia wci wzywa do zjednoczenia si.
Wiedziaem wprawdzie, e oddziay akowskie s negatywnie ustosunkowane do oddziaw alowskich
i e nawet gdzieniegdzie dochodzi do bratobjczych walk, niemniej dzisiejsza historia budzia otuch.
Moe jako znajdziemy wsplny jzyk z AK, a zwaszcza z ich oddziaami lenymi. W kadym razie
zdecydowani bylimy, zgodnie z wytycznymi naszej partii, robi wszystko, co w naszej mocy, aby ten
wsplny jzyk znale i wsplnie tuc hitlerowcw, gdzie tylko si da.
Podczas tej oywionej rozmowy podeszli do nas dwaj alowcy z naszego garnizonu, prowadzc
bladego i wystraszonego lekarza. Jeden z eskortujcych nis walizeczk z przyborami lekarskimi.
Widok brudnych, nie golonych mczyzn, w rnorodnych ubraniach i mundurach, uzbrojonych po
zby wzbudzi w biednym lekarzu najgorsze przeczucia. By przekonany, e wpad w rce bandytw i
e ywy z lasu ju nie wyjdzie. Dopiero sowa moje, Anatola i Skiby oraz widok znanego mu

z widzenia dowdcy garnizonu AL uspokoiy lekarza. Zrozumia, e znajduje si nie wrd bandytw,
ale wrd partyzantw. Ochon troch, chykiem wypi podan mu w manierce wdk, rozemia
si i przystpi z ca skrupulatnoci do badania naszych rannych. Naoy opatrunki lej rannym
i wykona szereg do skomplikowanych zabiegw czterem ciej rannym. Asystoway mu nasze
sanitariuszki Wiera i Jula. Dopiero wieczorem zmachany lekarz wysapa:
- No, nareszcie skoczyem. Ale to nie koniec, opatrunki trzeba zmienia, a wasze zaopatrzenie
sanitarne jest, jak wida, marne, postaram si je uzupeni - umiechn si do nas
porozumiewawczo.
Podzikowalimy serdecznie za trud i przeprosilimy za porwanie. Dr Ossendowski mia si razem
z nami ze swojej przygody. Posiek zjedlimy w przyjacielskiej atmosferze. Podczas rozmowy okazao
si, e dr Ossendowski jest czonkiem AK i e po raz pierwszy styka si z partyzantami AL, o ktrych
mia dotychczas mylne wyobraenie, jak z zaenowaniem przyzna. Przyrzek nam pomoc i dalsz
sta opiek nad rannymi. Sowa dotrzyma. Pozyskalimy w nim szczerego przyjaciela i troskliwego
opiekuna naszych rannych i chorych. Nie aowa te wasnych materiaw opatrunkowych i lekarstw.
Do dzi z wdzicznoci wspominam doktora, szczerego patriot, czowieka o zotym sercu.
Pnym wieczorem odprowadzilimy naszych rannych towarzyszy do szpitali. Zostay z nimi nasze
dziewczta i dwch partyzantw dla ochrony i cznoci z nami.
Oddzia ruszy dalej w drog do Kpy Piotrowiskiej (gm. Kamie), gdzie mieszka sekretarz
puawskiej powiatowej organizacji PPR - Bruzda. Maego, poprzedniego sekretarza, zamordowali
hitlerowcy krtko po moim przeniesieniu si do Lubartowa.
Z Bruzd zaprzyjaniem si podczas mojego poprzedniego pobytu w Puawach. Stary,
dowiadczony i oddany dziaacz chopski, byy kapepowiec, by jednym z pierwszych organizatorw
ruchu oporu na Lubelszczynie. Gdy powstaa partia, od razu przystpi do pracy. Znano go
i szanowano w caej okolicy. By popularny nie tylko w koach naszych czonkw i sympatykw, ale
i wrd ludowcw i bezpartyjnych chopw.
Mielimy szczcie zastajc Bruzd w domu, by w nim bowiem rzadkim gociem. Gospodarstwo
prowadzia ona i dwaj kilkunastoletni synowie. Przywita si ze mn bardzo serdecznie. Wyszlimy
z chaty do pobliskiego lasku, gdzie biwakowa mj oddzia. Bruzda z przyjemnoci patrzy na
naszych chopcw uzbrojonych w pepesze i diegtiarowki.
- eby to mie troch takiej broni w garnizonach, cay rejon Puaw postawilibymy na nogi! Chopaki
rw si do walki, ale c z tego, kiedy za mao mamy karabinw - westchn z zazdroci Bruzda.
Ucieszyem go wiadomoci, e otrzymujemy obecnie znaczne zrzuty broni radzieckiej i bdziemy
mogli wkrtce zaopatrzy w ni wszystkich naszych chopcw.
Ciekaw byem, co sycha w terenie, jak wyglda rozpoczta jeszcze za moich czasw wsppraca
z miejscowymi bechowcami. Zaczem wypytywa Bruzd. Powiedzia mi, e wrd bechowcw
panuje wzburzenie. S wciekli na wadze AK za dyskryminowanie w przydziale broni ze zrzutw z
Londynu. Placwki i oddziay BCh prawie nic nie otrzymay. W zwizku z wydanym przez Komend
Gwn AK rozkazem scalenia BCh z AK i podporzdkowania oddziaw bechowskich dowdztwom
miejscowym AK - bechowcy w terenie jawnie protestuj przeciwko temu, nie chcc, jak mwi, i na
sub do panw. Chtnie by z nami wsppracowali, gdyby mogli liczy na otrzymanie od nas broni.
Umwilimy si z Bruzd, e nasz oddzia zostanie w tym rejonie na pewien czas. Tymczasem
Bruzda zorganizuje szereg spotka kierownictwa partyjnego i wojskowego z wadzami BCh. Nasza

obecno doda wagi rozmowom, a uzbrojenie naszego oddziau bdzie dodatkowym argumentem:
przecie i oni otrzymaj tak bro, o ile skieruj j razem z nami przeciwko hitlerowcom.
Najblisze dni spdzilimy bardzo pracowicie. Anatol, cho tak si zastrzega, e nie lubi mwi,
paln niejedn mwk, a przemawia tak ywo i plastycznie, argumentowa z tak elazn logik, e
trafia do przekonania wikszoci suchaczy.
Po tygodniu moglimy si poszczyci pierwszym sukcesem. Przy naszej pomocy zawarte zostao we
wsi Wolica oficjalne porozumienie midzy wadzami piciu gmin BCh a kierownictwem powiatowym
AL.
My, kierownictwo powiatowe AL na powiat puawski i przedstawiciele BCh z terenu gmin
Karczmiska, Opole, Szczekarkw, Wwolnica, Naczw, pow. puawskiego, zebrani na
wsplnej naradzie wraz z dowdztwem grupy specjalnej AL w sprawie organizacji walki
czynnej z niemieckim okupantem, stwierdzamy pen zgodno naszych pogldw i de
w walce z naszym wsplnym wrogiem hitlerowskimi Niemcami o Woln, Niepodleg,
Ludow, Demokratyczn Polsk oraz potrzeb zadokumentowania tego stanowiska przez
zorganizowanie wsplnych akcji zbrojnych przeciw okupantowi w najbliszych dniach i
w przyszoci a do penego zwycistwa i wygnania wroga z naszej Ojczyzny.
Podobne porozumienia zostay zawarte na terenie innych gmin powiatu. Przeprowadzilimy kilka
udanych wsplnych akcji z grupami bechowskimi. Wielk przeszkod by jednak brak broni.
Postanowilimy wic wyruszy po ni do lasw janowskich, tym bardziej e zblia si podany nam
przez Mietka termin. Wrcilimy na dzie do Bielska i odwiedzilimy naszych rannych. Wikszo
z nich ju wyzdrowiaa, rwali si do oddziau. Jeszcze tylko trzech wymagao dalszej opieki,
zostawilimy ich wic w garnizonie i ruszylimy na poudnie.
Po trzydniowym, a waciwie trzynocnym marszu przybylimy na miejsce. Lasy janowskie ttniy
yciem, roiy si od partyzantw polskich i radzieckich. Co kilka dni samoloty radzieckie dokonyway
zrzutw sprztu i broni. Wyldowao te sporo spadochroniarzy z batalionu szturmowego 1 Dywizji
im. Kociuszki. Nie miecio si w gowie, e to gbokie tyy wroga.
Mietka zastaem w sztabie. Tego dnia miao si odby posiedzenie Komitetu Obwodowego PPR,
miaem wic na nim zoy sprawozdanie z naszej dziaalnoci i podzieli si dowiadczeniem pracy
propagandowej na terenie pow. puawskiego.
Wieczorem w szaasie, gdzie krlowaa nasza radiotelegrafistka Irka (Michalska) i redaktor
onierza Lubelszczyzny Szymon (Szymon Krakowski), odbyo si rozszerzone zebranie Komitetu.
Stawi si prawie cay aktyw wojewdzki. By Mietek, Micha (Kazimierz Wyrwas), sekretarz
obwodu PPR, Kot (Stanisaw Szot), oficer propagandy Obwodu, stary dziaacz KPP i jeden
z wybitniejszych organizatorw ruchu oporu na Lubelszczynie, major Grab (Jan Wyderkowski),
zastpca dowdcy Obwodu, Pola (Wacawa Marek), sekretarz Okrgu Lubelskiego PPR, Ali, Im
(Wacaw Czyewski), oficer informacji Obwodu i inni.
Po omwieniu stanu pracy w poszczeglnych powiatach i oddziaach oraz po przeanalizowaniu
sytuacji na terenie Lubelszczyzny towarzysze wysuchali mojego sprawozdania z dziaalnoci naszej
grupy. Z zadowoleniem przyjto do wiadomoci fakt jednoczenia si w walce oddziaw BCh i AL,
postanowiono dowiadczenia naszej grupy przenie na inne powiaty.
Zaproponowano zwikszenie naszej grupy i utworzenie oddziau specjalnego AL, ktry by czy
dziaalno wojskow z propagandow, wprowadza w ycie wraz z kierownictwem miejscowym

partii i AL program PPR. Gwnym naszym zadaniem byoby tworzenie zjednoczonego frontu
narodowego do walki z okupantem.
Instrukcja dla naszego oddziau zostaa opracowana przez Kota i Graba.
Oddzia specjalny pod dowdztwem porucznika Bolka i zastpcy dowdcy porucznika
Anatola zostaje skierowany na teren okrgu 4 i powiatu puawskiego (okrg 5)
z nastpujcym zadaniem:
1. Uzupeni oddzia specjalny do stanu 2 penych plutonw, postawi sekcj dywersyjn
i uzbroi go.
2. Dowdztwo oddziau wsppracuje cile z dowdztwem OK AL i kierownictwem OK PPR.
Na terenie powiatu puawskiego ma prawo dawania dyrektyw dowdztwu wojskowemu
i kontrolowania ich wykonania.
3. Kady oddzia AL przechodzcy przez teren powiatu Puawy winien skontaktowa si
z niniejszym dowdztwem w celu otrzymania wyjanie z terenu i bez porozumienia si
i uzgodnienia ze sztabem specoddziau wzgl. dowdztwem powiatowym AL nie moe
stosowa adnych krokw militarnych ani politycznych.
4. Oddzia specjalny winien rozszerzy swoje wydawnictwa i kolportowa je po caym
terenie swojej dziaalnoci. Oddzia winien zorganizowa i postawi na odpowiednim
poziomie prac polityczno-propagandow w garnizonach i w oddziaach polowych, jak
te zorganizowa kurs dla propagandzistw.
5. Oddzia specjalny winien zorganizowa sztafet organizacyjn z pnocy na poudnie.
6. Oddzia specjalny podlega wycznie dowdztwu II Obwodu AL.
7. Sprawozdania naley skada 1 i 15 kadego miesica.
Do oddziau skierowano dodatkowo dwudziestu dowiadczonych partyzantw, przewanie czonkw
PPR, oraz przydzielono wspaniae uzbrojenie, skadajce si z pepesz i szeciu erkaemw. Nie
rozwizywao to jednak gwnego zadania zaopatrzenia terenu naszej dziaalnoci w bro oraz nie
dawao moliwoci powikszenia naszego oddziau. Gdy zwrciem na to uwag, zdecydowano
przydzieli nam radiostacj z szyfrem, tak e moglimy utrzymywa sami czno z Polskim Sztabem
Partyzanckim i otrzymywa bezporednio zrzuty broni zgodnie z naszym zapotrzebowaniem. Ochron
zrzutw mielimy zorganizowa wsplnie z miejscowymi garnizonami.
Ucieszylimy si ogromnie, przede wszystkim okazanym nam zaufaniem i uznaniem.
Nazajutrz wyruszylimy z powrotem. Z du serdecznoci poegna si ze mn Mietek. Jak si
okazao, opuszcza on Lubelszczyzn, aby obj dowdztwo Obwodu AL Kielce. al mi si zrobio, e
znw egnam tego czowieka, do ktrego w cigu ptorarocznego intensywnego ycia bardzo si
zbliyem i ktrego polubiem jak brata.
Mietkowi rwnie ciko byo opuszcza Lubelszczyzn i ludzi, z ktrymi y i walczy. Zdawaem
sobie spraw z tego, e Lubelszczyzna traci w tym modym robociarzu dzkim jednego z najlepszych
swych organizatorw i dowdcw.
Mietek powiedzia mi w zaufaniu, e jego nastpc ma by jeden z bardziej znanych i szanowanych
na Lubelszczynie dowdcw partyzanckich Grzegorz (Korczyski), byy uczestnik walk w Hiszpanii
i byy dowdca grupy operacyjnej im. T. Kociuszki, ktry ostatnio peni funkcje szefa wydziau
operacyjnego Sztabu Gwnego AL w Warszawie.
Jeszcze raz ucisnlimy sobie rce. Wszyscy moi chopcy, stare wygi partyzanckie, znali Mietka
bardzo dobrze i z uczuciem nie ukrywanego alu egnali swego dowdc:

Do zobaczenia w wolnej, ludowej Polsce!


Ruszylimy w drog.
Lubelszczyzna bya w tym czasie najpotniejszym orodkiem walk partyzanckich w Polsce. Lasy
Lubelszczyzny ttniy yciem, duo w nich byo jednostek partyzanckich Armii Ludowej, Batalionw
Chopskich i oddziaw radzieckich. W wioskach i miasteczkach znajdoway si dobrze zorganizowane
garnizony podziemnego ruchu oporu: Armii Ludowej, Armii Krajowej i Batalionw Chopskich. Nie
byo prawie dnia, aby w wyniku akcji dywersyjnej nie leciay w powietrze mosty drogowe, kolejowe
i pocigi. Transport, gwne ogniwo wroga, stale by przez nas paraliowany. Na Lubelszczynie
powstawa drugi front dla hitlerowcw.
Kraj partyzancki, zupenie wyzwolony od hitlerowskich garnizonw, cign si na dziesitki
kilometrw, z kadym dniem obejmujc coraz wiksze tereny. Lasy parczewskie na pnocy, lasy
janowskie, zamojskie, hrubieszowskie na poudniu oraz nawet mniejsze masywy lene cignce si
dookoa Lublina, Puaw i Kazimierza stay si niedostpne dla hitlerowcw.
Tworzya si i krzepa podziemna wadza ludowa - rady narodowe: wojewdzkie, powiatowe
i gminne, w ktrych skad wchodzili przedstawiciele PPR, BCh, niektrych terenowych ogniw AK i nie
zrzeszeni chopi. Po wsiach odbyway si masowe manifestacje z okazji wit narodowych, wiece
i maswki.
Wiadomoci o klskach hitlerowcw na froncie wschodnim wzmagay pd do bezporedniej walki
z okupantem. Nie mg te usiedzie spokojnie z broni u nogi onierz akowski. Nie odpowiadaa
mu rwnie nowa formua akowskiego dowdztwa - walka ograniczona. Wci tworzyy si nowe
oddziay partyzanckie AL, do ktrych garno si coraz wicej chopw, czonkw AK i BCh.
W skad batalionu im. Hooda wchodzi kilkudziesicioosobowy oddziaek AK, a jego dowdca
porucznik Zbyszek (Stpka) peni funkcj szefa sztabu batalionu. Modzie akowska zorganizowana
w garnizonach rwaa si do walki, czstokro braa udzia w poszczeglnych akcjach cznie
z alowcami i bechowcami pomimo zakazu dowdcw i bez ich wiedzy.
Wadze akowskie na Lubelszczynie pod naciskiem masy onierskiej, zwaszcza modziey, rwcej si
do czynu, zaczy organizowa oddziay lene, traktujc je raczej jako baz mobilizacyjn
i szkoleniow oraz punkty ochronne dla spalonych dziaaczy AK.
W takich obiektywnie dla nas korzystnych warunkach mia rozpocz sw dziaalno nasz oddzia
specjalny Obwodu Lubelskiego. Zasig tej dziaalnoci by do duy, obejmowa bowiem poow
wojewdztwa lubelskiego, postanowilimy jednak przede wszystkim skoncentrowa j na powiecie
puawskim, a dopiero stamtd dokonywa wypadw na tereny ssiednie.

VIII. Razem na Niemca


Gwnym celem naszej dziaalnoci bya praca propagandowa i montowanie narodowego frontu
walki z okupantem.
Miadce ciosy koalicji antyhitlerowskiej, a zwaszcza Armii Czerwonej, stumione odgosy
zbliajcego si frontu, nerwowo okupacyjnych urzdnikw i kolaborantw - wszystko to
zwiastowao szybkie nadejcie tej tak dugo oczekiwanej chwili wyzwolenia i potgowao wol walki
i jednoci w walce.

Wczeniej ni w innych czciach Polski odczua to Lubelszczyzna i oczywicie powiat puawski.


Szczliwie si zoyo, e moglimy obecnie uzbraja wielu ludzi chtnych do walki. Radiostacja
umoliwiaa nam czno z Polskim Sztabem Partyzanckim, mielimy rwnie czciej otrzymywa
zrzuty broni.
Zdawalimy sobie spraw, e aby osign sukces w naszej pracy, musimy urozmaici jej formy.
Zdecydowalimy si prowadzi szerok dziaalno wydawnicz: wydawa ulotki, gazetk
tygodniow, prowadzi na szerok skal akcj wiecow, dociera do kierownictw poszczeglnych
organizacji podziemnych i prowadzi rozmowy w sprawie koordynacji akcji bojowych oraz
organizowania wsplnej walki z okupantem. Nasza baza techniczna dla wydawnictwa bya, prawd
powiedziawszy, adna. Nie mielimy ani maszyny do pisania, ani powielacza, ani papieru, ani farby
i woskwek. Naleao to wszystko zdoby. Postanowilimy zaatakowa wsplnie z miejscowym
garnizonem urzd gminny w Kamieniu.
Akcja bya nieskomplikowana. W nocy pitnastoosobowa grupa pod dowdztwem Smyka (Jan
Bida) wtargna do urzdu, spalia akta kontyngentowe oraz podatkowe i zabraa z sob maszyn do
pisania, powielacz rczny, troch farby i papieru. Na pierwsze ulotki starczy. Towarzysze z organizacji
miejscowej zobowizali si dostarczy z Puaw albo z Lublina farb i woskwki.
Pierwsz wydan przez nas ulotk bya odezwa generaa eligowskiego do narodu polskiego,
wzywajca do jednoci wszystkich Sowian w walce przeciwko odwiecznemu ich wrogowi, Niemcom.
Na drugiej stronie ulotki Anatol narysowa trzymajce si za rce postacie, symbolizujce narody
sowiaskie - Polakw, Rosjan, Biaorusinw, Ukraicw, Jugosowian, Bugarw.
Do wykonania rysunku na matrycy konieczny by specjalny rylec. Nie mielimy takiego rylca. Ta,
wydawaoby si, nie do przezwycienia w naszych warunkach przeszkoda nie zniechcia Anatola.
Zacz ry na matrycy zwyk szpileczk, wetknit w kawaek drzewa. Trwao to do dugo, zepsu
dwie matryce, nim wreszcie si udao. Trudno opisa nasz rado, gdy spod waka powielacza
ukazaa si pierwsza ilustrowana odbitka.
Natchno to Anatola myl ilustrowania wszystkich naszych ulotek i odezw oraz gazetki, ktr
mielimy zamiar wydawa. Dwie nastpne odezwy zostay zilustrowane nowymi figurkami
przedstawiajcymi gwne organizacje ruchu oporu w Polsce AL, BCh i AK.
Ulotki nasze, w duej mierze dziki ich atrakcyjnej formie, cieszyy si ogromnym powodzeniem.
Zwracali si po nie towarzysze z ssiednich powiatw, prosili chopi we wsiach, w ktrych
stacjonowalimy, upominay si o nie placwki AK i BCh. Ich popularno staa si dla nas bodcem do
szybszego wydania pierwszego numeru naszej gazetki. Do kolegium redakcyjnego wcignem, mimo
oporu z ich strony, Anatola i Skib.
Na pierwszym posiedzeniu kolegium z udziaem sekretarza powiatowego PPR Bruzdy i dowdcy
powiatowego AL Ora (Jan Nowak) ustalilimy najblisz tematyk naszego pisma. Towarzysze
z miejscowego kierownictwa zobowizali si zaopatrywa redakcj w papier, woskwki i farb oraz
zorganizowa sie korespondentw po wsiach.
Pisanie wikszoci artykuw i notatek oraz caa techniczna strona wydawnictwa spada na mnie.
Pozostao ustalenie tytuu dla naszej gazetki. Zaczy si sypa propozycje: Trybuna Ziemi
Puawskiej, Gos Partyzanta, Gos Ludu, onierz Puawszczyzny itp. Jako aden z nich nie
przypad nam do serca. Zaczlimy si gorczkowa, jedynie Anatol spokojnie siedzia przy stole
i nie zwracajc na nas uwagi rysowa co na skrawku papieru.

- No, moe i ty co zaproponujesz! - zwrciem si do Anatola. - My si tu biedzimy, a ty nabrae


wody w usta, jakby ci to nic nie obchodzio.
Anatol spojrza na mnie z umiechem.
- Nie gorczkuj si - odpar spokojnie. - Wanie dlatego, e si gorczkujecie, to adna rozsdna myl
nie wpada wam do gowy. A ja ju od dawna mam tytu i jestem przekonany, e si wam spodoba, bo
od razu mwi, czego chcemy i z czym przychodzimy do czytelnika.
- No powiedz ju - przerwaem zniecierpliwiony tym wykadem.
- Razem na Niemca.
Spojrzaem ciepo na Anatola, zawsze zaskakiwa mnie swoim spokojem i elazn logik, faktycznie
lepszego tytuu nam nie trzeba. Bez namysu przyjlimy jego projekt.
- Spjrzcie teraz na to - Anatol poda nam arkusz papieru. - Mam ju nawet projekt winietki
nagwkowej i pierwsz ilustracj. To jest mj udzia w pierwszym numerze. Teraz kolej na was.
Ley przede mn wygnieciony, pierwszy numer gazetki Razem na Niemca. Patrz na poky papier
i zatarte litery. Przypominam sobie dokadnie chwile narodzin kadego numeru. Z jak radoci i
dum ogldalimy wyskakujce spod powielacza pachnce farb stronice gazetki. Z jak satysfakcj
i zadowoleniem stwierdzalimy, e nasz trud nie idzie na marne, e sowa partii wzywajce do walki
i jednoci docieraj do serc i umysw czytelnikw.
Bojowe akcje prowadzone przez nasz oddzia przewanie cznie z bechowcami i miejscowymi
garnizonami AL, szeroka akcja polityczna, zaopatrywanie w bro tych, ktrzy si zgaszali do walki
z okupantem, bezwzgldna walka ze sugusami hitlerowskimi, oczyszczanie okolicznych wsi
z pozostaych jeszcze posterunkw policji granatowej i andarmerii oraz bezwzgldna walka
z rabunkiem i bandytyzmem w krtkim czasie zdobyy due uznanie nawet naszych przeciwnikw z
AK. Oddzia szybko rs. Otrzymalimy kilka zrzutw broni. Miejscowe organizacje partyjne i
poszczeglne dowdztwa terenowe Armii Ludowej kieroway do nas najbardziej wiadomych
i oddanych ludzi.
Z Warszawy przyjechao omiu zetwuemowcw, robociarzy z Targwka. Chwila ich przybycia do nas
szczeglnie wrya mi si w pami. Jeden z nich osiemnastoletni Tomek (Tomasz Pawowski),
wygldajcy na lat czternacie, z zaenowaniem wrczy mi list, mwic, e matka jego prosia, aby go
wrczy dowdcy oddziau, do ktrego zostanie przydzielony. Z zaciekawieniem otworzyem
zapiecztowan kopert.
Matka Tomka, stara dziaaczka komunistyczna i aktywny czonek PPR na terenie Warszawy, zwraca
si w licie do przyszego dowdcy swego syna z prob o opiek nad jedynakiem. Chce, aby syn jej
w szeregach Armii Ludowej speni swj patriotyczny obowizek wobec Ojczyzny i klasy robotniczej,
eby poszed w lady ojca, rwnie dziaacza robotniczego.
Czytaem gorce sowa matki i czuem zy pod powiekami. Przed oczyma stana mi jak ywa moja
wasna matka, ktra jakby przeczuwajc, e widzi swego syna po raz ostatni, ze zami mnie egnaa,
gdy opuszczaem w soneczny ranek 22 czerwca 1941 roku rodzinne miasto - om. Wyjem
chusteczk do nosa i dugo wycieraem oczy, udajc, e co mi tam wpado.
Poprosiem Skib, aby si zaj chopakami, sam za wyszedem poza wie. Czuem, e musz by
sam ze swoimi mylami i wspomnieniami. Po godzinie wrciem na kwater. Zaniepokojeni Anatol i
Skiba pytali, co si stao, ale nawet im, swoim najbliszym przyjacioom, wstydziem si przyzna, e

po prostu stskniem si za matczyn pieszczot, za widokiem ojca i kochanych sistr Fani i Mani.
Niestety, nie miaem ju nigdy ich zobaczy. Nie dowiedziaem si nawet, gdzie s ich groby.
Rodzice moi zostali w 1941 roku zamordowani przez Niemcw w omy, a Mania i Fania, starsze ode
mnie o kilka lat siostry, zginy w krematorium Owicimia.

Ochotnicy wci napywali. Midzy innymi przyby do oddziau czterdziestokilkuletni robociarz z


Ostrowca Kieleckiego Tata (Adydan) wraz ze swoimi synami Zygmuntem i Zdzisawem.
Tata, zdyscyplinowany onierz, spokojny, dzielny, okaza si rwnie wesoym gawdziarzem i w
krtkim czasie zdoby sobie powaanie wszystkich partyzantw naszego oddziau. Specjalnie przypad
do serca naszym najmodszym - cznikowi sztabowemu, szesnastoletniemu Kazikowi i Tomkowi z
Warszawy. Tata opiekowa si nimi jak swoimi rodzonymi chopakami. Po pewnym czasie, gdy
ostrowiacy zadomowili si w oddziale, zwrci si do nas modszy Adydan z prob, aby mu udzieli
kilkudniowego urlopu, chciaby bowiem sprowadzi do oddziau swoich kolegw alowcw z
Ostrowca. Obieca im, e ich cignie, gdy tylko dostanie si do nas. Zgodzilimy si. Rzeczywicie po
kilku dniach wrci z dwunastoma chopakami w wieku mniej wicej od siedemnastu do dwudziestu
lat. Rozmow przeprowadzilimy z kadym z osobna.
Do partyzantki pchaa ich nienawi do wroga i modziecza nadzieja przeycia wielkiej przygody
w owianych legend szeregach chopcw z lasu. Nie zawiedlimy si na nich. Nie sprzeniewierzyli
si uroczystym sowom przysigi partyzanckiej. Byli zdyscyplinowanymi i dzielnymi onierzami.
Utworzylimy druyn ostrowiakw, a dowdztwo przekazalimy Tacie.
wiey napyw ochotnikw do naszego oddziau urozmaici jego struktur socjaln. W jednym
oddziale rami przy ramieniu walczy chop z Lubelszczyzny, robociarz z Warszawy i Ostrowca,
omyski prawnik, inynier i student z Warszawy. W tym czasie przyczy si do nas dotychczas
walczcy samodzielnie oddziaek alowcw pod dowdztwem Marynarza (Owczarz). Nie udao nam
si jednak, mimo ostronoci, unikn penetracji wroga do naszego oddziau.
W poowie czerwca 1944 roku otrzymaem od dowdztwa Obwodu AL szyfrowan depesz,
zawiadamiajc nas, e w naszym oddziale od kilku tygodni znajduje si agent gestapo. Jest nim
Wadysaw Juszczyk z Gbokiego, ktry przyby do naszego oddziau z lasw parczewskich z batalionu
im. Hooda. Informacje te uzyskao nasze kierownictwo z danych wywiadu, ktry przechwyci wykaz
informatorw gestapo woj. lubelskiego.
W pierwszej chwili oniemiaem z wraenia. Po namyle postanowiem podzieli si t wiadomoci z
Anatolem i Skib.
Obydwaj nie mogli w to uwierzy. Wyrwali mi kartk z rki i kilkakrotnie j przeczytali.
Sytuacja bya grona. Wrg w naszych szeregach! Naley go natychmiast zdekonspirowa, kada
chwila grozi zagad caemu oddziaowi. Nie wiedzielimy od czego zacz. Nie znalimy nazwisk
naszych onierzy. Wzgldy konspiracyjne wymagay, aby partyzanci posugiwali si pseudonimami.
Znalimy nazwiska tylko niektrych. Juszczyka wrd nich nie byo. Daem Skibie polecenie, aby
sprawdzi, czy wszyscy chopcy s na miejscu, czy nikt nie oddali si z oddziau, ja za z Anatolem
zaczlimy obmyla sposb ujawnienia Juszczyka. Mino moe pitnacie minut. Wchodzi
zdenerwowany Skiba.
- Nie ma Wadka - mwi - nikt nie wie, kiedy i dokd poszed.

Tkno nas. Wadek by naszym podoficerem ywnociowym. Czsto pod pozorem poszukiwania
ywnoci oddala si z oddziau i wraca pod dobr dat. Zagrozilimy mu, e go wyrzucimy, jeeli bez
zezwolenia bdzie si oddala z miejsca postoju. Czy to przypadkiem nie Wadek? Jak si tego
dowiedzie?
- A moe sierant Kuba zna jego nazwisko? Zdaje si, e pochodz z jednej wsi - podda myl
Skiba.
- Racja - powiedzia Anatol - porozmawiam z Kub.
Kuba, dowdca druyny, stary dowiadczony partyzant, mia na swoim koncie niejednego
hitlerowca i w przeciwiestwie do Wadka by zdyscyplinowanym i kulturalnym onierzem.
Anatol poszed. Z niecierpliwoci czekalimy na wynik rozmowy. Po kilku minutach Anatol
wraca. Tak, to Wadek, Kuba pochodzi z tej samej wsi, z Gbokiego.
Trzeba byo co postanowi. Nie wiedzielimy, czy Wadek nie poszed na spotkanie
z gestapowcami i nie poinformowa ich o naszym miejscu postoju. Zarzdzilimy alarm oddziau. Po
kilku minutach wszyscy partyzanci byli gotowi do drogi. Na miejscu zosta Anatol z druyn pod
dowdztwem podporucznika Goca. Bd czeka na Wadka, gdyby zauwayli zbliajcych si
Niemcw, wycofaj si, by doczy do nas. Z niepokojem oczekiwaem powrotu Anatola z druyn
na nowym miejscu postoju w lesie oddalonym o pi kilometrw od poprzedniego naszego
obozowiska. Wrcili pn noc. Prowadzili zwizanego sznurem Wadka.
Pi dni prowadzi Anatol ledztwo. Juszczyk nie chcia si pocztkowo do niczego przyzna.
Twierdzi, e nic wsplnego z Niemcami nie mia. Tymczasem otrzymalimy bardziej szczegowe
informacje dotyczce Wadka. Juszczyk pojecha na pocztku okupacji jako ochotnik na roboty do
Niemiec. Po jakim czasie wrci do kraju na urlop. Niedugo potem zosta aresztowany przez
Niemcw i po kilku dniach wypuszczony. Nic o tym Anatolowi nie mwi. Dopiero gdy Anatol mu
powiedzia, e wie o tej historii, Wadek si zaama. Przyzna si, e rzeczywicie nie wrci
z urlopu, i gdy Niemcy aresztowali jego siostr, odda si sam w rce gestapo. W dalszym cigu nie
przyznawa si jednak, e Niemcy go zwerbowali. Twierdzi, e uciek z punktu etapowego w Lublinie.
Pniej przyzna si, e utrzymywa kontakt z Turkmenami, ktrych Niemcy rzucali do walki
z partyzantami, i e przed bojem w Amelinie pi wraz z nimi we wsi Dbrwka i dlatego nie bra
udziau w tym boju.
Teraz ju wiedzielimy, skd Niemcy czerpali wiadomoci o miejscach postoju naszych oddziaw.
Mieli informatora, ktry dawa im jak najdokadniejsze dane.
Wyrokiem sdu partyzanckiego Juszczyk zosta skazany na kar mierci. Wyrok wykonano dnia 19
czerwca 1944 roku.

Prawie codziennie zmienialimy miejsce postoju. W wielu wsiach odbyway si wiece i maswki przez
nas organizowane. Na wiecach niejednokrotnie wystpowali mieszkacy wsi, czonkowie BCh i AK,
wzywajc do wsplnej walki i jednoci, potpiajc walki bratobjcze.
Organizacja partyjna i nasz oddzia powierzyy mi prowadzenie wiecw. Wprawdzie Anatol
w przyjacielski sposb kpi z moich penych patosu przemwie, ale musia przyzna, e trafiay one
na wdzicznych suchaczy. Czstokro, gdy mwiem o martyrologii naszego narodu

i barbarzystwach okupanta, o wolnej, niepodlegej Polsce, o sprawiedliwoci spoecznej, czuem, jak


zacienia si wi ze suchaczami, wydawao mi si, e gono wyraam ich nadzieje i myli.
Zdarzao si, e moje arliwe sowa wyciskay zy z oczu suchaczy i nawet przekorny Anatol ulega
nastrojowi, do czego niezbyt chtnie si przyznawa. Ale to nie moje krasomwstwo byo tego
przyczyn. Po prostu mwiem to, co kady czu i w co gboko wierzy. Podczas wiecu wyzwalao si
poczucie godnoci narodowej, tak brutalnie deptanej przez okupanta, pragnienie wolnoci i wiara
w jej osignicie.
Polska Partia Robotnicza zdobya sobie w terenie olbrzymie zaufanie dziki bezkompromisowemu
stanowisku wobec okupanta, dziki konsekwentnej polityce jednoci narodu w walce o Polsk
Ludow. Fakt, e bylimy przedstawicielami tej partii i gosicielami jej idei, uatwia nam dojcie do
mas i znalezienie waciwego jzyka. Rosa wic nasza popularno na wsi lubelskiej.
Wiece koczyy si spontanicznymi okrzykami: Niech yje Polska!, Niech yje Armia Czerwona!,
Niech yj alianci!, Niech yje jedno narodu! Penym gosem, nie zwaajc na to, e niedaleko
znajdoway si garnizony hitlerowskie, piewano Jeszcze Polska nie zgina i tak aktualne Nie bdzie
Niemiec plu nam w twarz, i Gdy nard do boju...
W tym czasie postanowilimy nawiza blisz czno z terenowymi wadzami AK i dziaajcym na
terenie powiatu puawskiego oddziaem lenym AK porucznika Argiela (Frontczak).
W Niedwiadzie Duej, gdzie czsto przebywalimy i skd wywodzi si rwnie wczesny komendant
powiatowy AL Orze, mieszka inynier wodno-melioracyjny Wodarczyk. Podczas postoju nieraz
prowadzilimy z nim rozmowy i dowiedzielimy si przy okazji, e Wodarczyk styka si
z kierowniczymi ogniwami AK w powiecie puawskim. Zaproponowalimy mu, aby zorganizowa
spotkanie midzy nami a dowdztwem powiatowym AK. Pocztkowo wzdraga si, wreszcie,
widocznie po uzgodnieniu, obieca, e pozna nas z jednym z czonkw kierownictwa AK. Spotkanie
miao si odby za kilka dni w Niedwiadzie Maej.
Tymczasem, zgodnie z naszymi zasadami, aby dugo w jednym miejscu nie przesiadywa,
przenielimy si do Wojciechowa. Gdy bylimy ju blisko wsi, podbieg do mnie najmodszy syn
Bruzdy i zasapany, przejty rol cznika (chopak mia dwanacie lat) melduje, e w lasku
wojciechowskim obozuje oddzia endekw (tak miejscowa ludno nazywaa oddziay akowskie)
i ojciec wysa go z poleceniem ostrzeenia nas o grocym niebezpieczestwie. Ze sw chopca
zorientowalimy si, e jest to oddzia AK Argiela. Postanowilimy pj we trjk, to jest Anatol,
Skiba i ja, do obozu akowskiego, aby przeprowadzi rozmow z Argielem i jego sztabem. Oddzia
zostawilimy pod dowdztwem starszego sieranta Kuby, zakazujc mu rusza si z miejsca, dopki
nie otrzyma innych instrukcji. Gdyby grozio nam niebezpieczestwo, dwaj cznicy, ktrzy mieli i za
nami i ukry si w pobliu, natychmiast go zaalarmuj.
Pojechalimy konno do wskazanego nam miejsca postoju akowcw. Zostawilimy konie pod opiek
cznika i weszlimy do lasu. Po drodze zatrzyma nas wartownik okrzykiem: Rce do gry!
Stanlimy.
- Zaprowad nas do dowdcy - mwimy mu - jestemy przedstawicielami Armii Ludowej.
Ale wartownik nie kwapi si do wykonania naszego polecenia. Zaczo nas to gniewa. Popdliwy
Skiba mia ochot ju wraca. Na nasz gon rozmow zareagowa jednak stojcy w pobliu jaki
onierz, ktry uspokoi wartownika i poszed zawiadomi dowdc o naszym przybyciu. Po
kilkunastu minutach oczekiwania zjawi si cznik ze sztabu, ktry nas zaprowadzi do gajwki.

Ulokowao si tam dowdztwo oddziau. Widzielimy nieufne spojrzenia, jakimi nas obrzucili modzi
mczyni, siedzcy przy stoach w doskonale skrojonych mundurach z polskimi odznakami.
Na nasze powitanie podnis si oficer z odznakami porucznika. Przedstawilimy si i wyjanilimy cel
naszego przybycia. Oficerowie wyrazili zdziwienie, e mwimy po polsku, byli bowiem przekonani, e
dowdcami AL s wycznie oficerowie radzieccy. Po pewnym czasie nieufno znika i przy stole
wywizaa si oywiona dyskusja na temat walki z Niemcami, przyszoci Polski, taktyki walk
partyzanckich, stosunku do ZSRR i do aliantw zachodnich. Uderzya nas ignorancja polityczna
oficerw akowskich, operowali ograniczonym zespoem antyradzieckich frazesw. Jedn rzecz
odczuwao si jednak wyranie - pal si do walki z hitlerowcami.
Z zainteresowaniem przygldali si naszym radzieckim lekkim automatom, porwnujc je do swoich
angielskich stenw. Z zazdroci w gosie przyznawali, e radzieckie automaty s broni lepsz
i skuteczniejsz ni ich steny. Wprawdzie amerykaskie automaty s nie gorsze od radzieckich, ale
niestety otrzymuj znikome ich iloci.
Nim si spostrzeglimy, mino poudnie. Rozmowa trwaa ju cztery godziny. Naleao przystpi do
gwnego celu naszego przybycia. Zaproponowalimy zorganizowanie wsplnych akcji przeciwko
hitlerowcom. Argiel owiadczy, e chtnie by si na to zgodzi, ale wpierw musi uzyska zgod
swych wadz zwierzchnich. Obieca, e si porozumie z nimi i udzieli nam odpowiedzi. Na tym
chcielimy zakoczy rozmow i poegna si, ale Argiel, a zwaszcza jego oficer gospodarczy
zaczli nalega, abymy zostali u nich na obiedzie.
Zasiedlimy do stou, oficer gospodarczy z dum wskazywa na kiebas, chwalc si, e to wasny
wyrb. Nagle do chaty wpad mody, wyranie zdenerwowany oficer. Melduje porucznikowi
Argielowi, e obz jest otoczony przez znaczn ilo uzbrojonych ludzi domagajcych si wydania
Bolka i Anatola.
- To tak - zwrci si z wciekoci w gosie do nas - mwicie o wsplnej walce, a sami montujecie
prowokacj.
Zdziwieni i zdetonowani spojrzelimy na siebie.
- Poruczniku - powiedziaem do Argiela - uspokjcie si, nie jestemy prowokatorami, musiao zaj
jakie nieporozumienie. Przyszlimy w najczystszych intencjach. Poprocie tu dowdc tych
partyzantw, wyjanimy, o co chodzi.
Spokojny ton i szczere zdziwienie malujce si na naszych twarzach uspokoio troch Argiela.
Po kilku minutach napicia do chaty weszo dwch uzbrojonych alowcw, jednym z nich by dowdca
oddziau AL, Olszynka (Ryszard Smolik). Obaj widzc nas ywych i zdrowych, siedzcych spokojnie
przy stole, szczerze si ucieszyli. Wyjanili, e wpyn meldunek, jakoby dowdztwo oddziau
specjalnego znajdowao si w rkach akowcw i rzekomo grozi mu niebezpieczestwo. Stacjonujcy
w okolicy oddzia partyzancki AL pod dowdztwem Olszynki natychmiast pospieszy nam z pomoc.
Po wyjanieniu sprawy uspokoilimy chopakw. Argielowi wytumaczylimy, e nie ma czemu si
dziwi. Mamy za sob tragiczne dowiadczenie Borowa, gdzie cay oddzia Gwardii Ludowej zosta
wycity w pie przez eneszetowcw, podajcych si za akowcw, wanie w chwili gdy
pertraktowano w sprawie organizowania wsplnych akcji przeciwko okupantowi.
- Nasze przyjcie do was - powiedziaem na zakoczenie - miao na celu zlikwidowanie panujcych
jeszcze gdzieniegdzie nastrojw borowskich i stworzenie atmosfery, w ktrej Polacy walczcy
o wolno kierowaliby bro tylko przeciwko hitlerowcom.

Wszyscy odetchnli z ulg. Po wypiciu kilku kieliszkw bimbru mielimy si z tego nieoczekiwanego
zajcia.
Pniej dowiedzielimy si, e Mewa (Wach), ktry w obawie o nasze ycie zmobilizowa wszystkich
okolicznych alowcw, posa rwnie gocw na poudnie do lasw janowskich, do bazy,
z wiadomoci, e wpadlimy rzekomo w rce akowcw.
Znajdujcy si w tym czasie na inspekcji naszych oddziaw Dowdca Gwny AL, genera Rola,
wyda rozkaz porucznikowi Cieniowi (Bolesaw Kowalski) natychmiastowego wyruszenia na odsiecz.
Chopcy nie dokoczyli obiadu i popiesznie opucili baz. Wysany przeze mnie cznik z meldunkiem
uspokajajcym zasta porucznika Cienia wraz z oddziaem ju na terenie powiatu puawskiego. Po
rozmowie z Argielem wrcilimy do oddziau. Kuba i chopcy z niepokojem oczekiwali naszego
powrotu.
Wobec tego, e oddzia akowski zaj nasze stae obozowisko w lesie, rozlokowalimy si we wsi.
W naszej kwaterze, jak zwykle, gdy obozowalimy w Wojciechowie, zjawio si prawie cae
kierownictwo gminne partii i AL, a wic: sekretarz gminny PPR Janek, komendant gminny AL
Tygrys (Koacz) mieszkajcy w pobliu w Kpie Piotrawiskiej, sekretarz powiatowy Bruzda,
wierkosz i wielu innych.
Towarzysze poinformowali nas, e od duszego czasu grasuje w powiecie wysiedleniec z
Poznaskiego niejaki Bronisaw Kozowski, obecnie zamieszkay w Kamieniu, ktry szantauje
chopw ukrywajcych ydw i udzielajcych im pomocy.
Najbardziej da si we znaki wsi Niedwiada, w ktrej chopi od dawna opiekuj si kilkoma rodzinami
ydowskimi z Opola Lubelskiego. Kozowski grozi chopom, e wyda ich w rce Niemcw.
Przestraszeni mieszkacy okupuj si ajdakowi, czym mog. Midzy innymi leniczy z lenictwa
Godno, Stanisaw Stankiewicz, ktry ukrywa w lesie rodzin ydowsk, musia okupi milczenie
Kozowskiego metrem szeciennym drzewa, szecioma kilogramami cukru i stu kilogramami kartofli,
da mu te trzysta zotych gotwki.
Postanowilimy sprowadzi Kozowskiego do oddziau i przekaza go sdowi partyzanckiemu. Na
posiedzenie sdu zaprosilimy jako wiadkw kilku chopw z Niedwiady i kilku przeladowanych
przez Kozowskiego ydw.
Po Kozowskiego posalimy do Kamienia czterech dowiadczonych chopakw. Wedug informacji
Tygrysa Kozowski znajdowa si w domu. Chopcy do odlegego o kilka kilometrw od
Wojciechowa Kamienia pojechali konno i po kilku godzinach przywieli zwizanego draba.
Tymczasem przybyli rwnie wiadkowie.
Wieczorem odby si sd. Blady ze strachu, chlipicy i ebrzcy o lito Kozowski budzi odraz. Gdy
jeden z przeladowanych przez niego, Elfos z Opola, skada obciajce go zeznania, Kozowski rzuci
mu si do stp, proszc o przebaczenie. Tumaczy, e robi to w stanie nietrzewym i e nie mia
zamiaru odda go w rce hitlerowcw. Chcia tylko nastraszy, aby otrzyma pienidze na wdk.
Z obrzydzeniem patrzylimy na to pozbawione czowieczestwa indywiduum.
Sd, biorc pod uwag niski poziom intelektualny Kozowskiego i fakt, e nie przekaza on jednak
gestapo miejsca pobytu ukrywajcych si ydw, oraz jego pijackie skonnoci, zdecydowa
zastosowa jedynie kar chosty i wymierzy Kozowskiemu pidziesit batogw na oczach caej wsi.
Wyrok wykonano. Kozowski wraz z rodzin szybko wynis si z Kamienia. Od tego czasu such o nim
zagin.

Nazajutrz opucilimy Wojciechw i udalimy si do Niedwiady Duej. Zakwaterowalimy si


w majtku Godno niedaleko wsi. Chopcy zajli czworaki. Sztab ulokowa si w mieszkaniu
administratora majtku, gdzie moglimy wygodnie przystpi do wydania kolejnego numeru Razem
na Niemca.
Gospodarz mieszkania niezbyt by szczliwy z naszego najazdu. Stara si jednak nie okazywa tego
zbyt ostentacyjnie. Crka jego, moda, liczna dziewczyna, wyraaa nam swoj niech i pogard na
kadym kroku. Na pytania odpowiadaa pgbkiem, unikaa spotkania z nami. Nawet Anatol,
przystojny chopak, cieszcy si duym powodzeniem u kobiet, nie zdoa przeama jej wrogiego
stosunku do nas. Czulimy si w tym domu niezbyt dobrze. Przyzwyczajeni bylimy do serdecznej
atmosfery chopskich domostw. W duchu przyrzekaem sobie, e w przyszoci bd unika
kwaterowania w paskich domach.
Naleao si zabra do roboty. Kazik przynis maszyn do pisania, powielacz i matryce. Zaczem
przy jego pomocy odbija gotow ju pierwsz stron numeru. Nie skoczyem jeszcze, gdy cznik
zameldowa, e warta zatrzymaa dwch uzbrojonych w steny osobnikw, ktrzy konno przyjechali,
aby si ze mn zobaczy. Poleciem ich sprowadzi.
Po chwili weszo dwch modych oficerw, w nowych mundurach stalowego koloru i, ku mojemu
najwyszemu zdumieniu, w biaych rkawiczkach. Byli to czonkowie sztabu oddziau AK Argiela.
Przybyli, aby nam zoy oficjaln rewizyt. Jak za przedwojennych czasw suby garnizonowej.
Zakopotany i zaenowany wasnym niechlujnym wygldem - miaem na sobie tylko koszul nie
pierwszej czystoci i spodnie - przeprosiem ich na chwil, eby przynajmniej woy wytart,
wysuon marynark, no i przy okazji poprosi Anatola i Skib, aby mi pomogli przyj goci.
Obaj siedzieli w drugim pokoju. Widzieli przez okno przechodzcych oficerw i nie mogli si
powstrzyma od uszczypliwych uwag na temat ich racej w naszych warunkach elegancji.
Poprosiem, aby si uspokoili i weszli przywita si z gomi. Obaj kategorycznie odmwili.
- Jestemy zbyt nieokrzesani na takie towarzystwo - odpowiedzieli. - Ty to co innego, prawnik, no
i dowdca oddziau.
Zy rzuciem im wizank aciskich kwiatw i klnc rwnoczenie w duchu nieproszonych goci
wrciem do nich. W pokoju zastaem ich flirtujcych z crk naszego gospodarza. Uszczliwiona
wytwornym towarzystwem zdobya si nawet na przyjaniejsze spojrzenie na mnie. Wczyem si do
rozmowy. Po chwili czuem, e mam do, znudzio mnie powtarzanie gupich miejscowych plotek,
wizyta si przecigaa, a na mnie czekaa jeszcze robota. Przeprosiem wic moich goci
i zaproponowaem, eby zobaczyli, jak drukuj gazetk. Zrozumieli - i poegnali si.
Po wyjedzie oficerw atmosfera w domu cakowicie si zmienia. Caa rodzina zacza dookoa nas
si uwija, wyciga z icie polsk gocinnoci przysmaki domowej roboty i oczywicie wdki.
Okazao si, e tak ojciec, jak i crka naleeli do AK i fakt zoenia nam wizyty przez oficerw
akowskich podnis nas w ich oczach.
Z niecierpliwoci oczekiwalimy spotkania z przedstawicielami kierownictwa powiatowego AK.
Nastpnego dnia po zoeniu nam wizyty kurtuazyjnej przez oficerw Argiela przyby cznik od
Ora z wiadomoci, e w mieszkaniu Wodarczyka oczekuje na nas czonek kierownictwa
powiatowego AK Gral (Stanisaw Winiewski). Poszlimy z Anatolem do Duej Niedwiady.
Inynier Wodarczyk przedstawi nam Grala. By to niewysoki czowiek w rednim wieku.
Zadziwiajco czarne i dugie wsy, spod ktrych poyskiway biae zby, nadaway jego twarzy dziwny,

trudny do okrelenia wyraz. W przeciwiestwie do Argiela okaza si dowiadczonym politycznym


dziaaczem przedwojennych sanacyjnych zwizkw zawodowych (ZZZ). Reprezentuje, jak twierdzi,
w onie kierownictwa AK lewicowo-demokratyczne pogldy, jest czonkiem Zwizku Syndykalistw
Polskich.
Po kilku sowach na temat oglnej sytuacji na frontach i perspektyw drugiego frontu
zaproponowalimy Gralowi w imieniu kierownictwa Obwodu II AL wspprac, organizowanie
wsplnych akcji przeciwko hitlerowcom, zaniechanie wzajemnych napaci w terenowej prasie,
wzajemn pomoc w razie ataku hitlerowcw i skoncentrowanie wysikw na mobilizacji caego
terenu do walki.
W odpowiedzi owiadczy, e na tak szeroko zakrojon wspprac AK pj nie moe, gdy zgodnie
z dyspozycjami swojego kierownictwa poza dywersj, i to specjalnymi grupami, bezporednich walk
partyzanckich w zasadzie nie prowadz. Gromadz siy, aby w odpowiednim - oznaczonym przez
dowdztwo - czasie zorganizowa powstanie w caym kraju. Oddziay lene prowadz ograniczone
operacje. Angaowanie ich do wikszych akcji nie wchodzi w rachub. Zastrzeg si jednak, e
w zasadzie kierownictwo powiatowe moe na pewn wspprac si zgodzi. Musiaby si w tej
sprawie porozumie z inspektorem. Postanowilimy odoy nasze rozmowy na kilka dni, obiecalimy
na razie opracowa projekt ewentualnego wsplnego owiadczenia w tej sprawie.
Po tygodniu spotkalimy si znowu z Gralem.
Przedstawilimy mu projekt wsplnego owiadczenia nastpujcej treci:
Ze wzgldu na to, e
1) Jedynym wrogiem Narodu Polskiego w chwili obecnej s hitlerowskie Niemcy,
2) e walka zbrojna z Niemcami jest jedyn drog, ktra wrci moe Narodowi Wolno,
3) e w walce tej, by bya skuteczna, musi wzi udzia cay Nard Polski,
4) e zasadniczym warunkiem powodzenia tej walki musi by jednolity i zharmonizowany
wysiek zbrojny caego Narodu, tzn. wszystkich Polakw bez wzgldu na przekonania
polityczne,
5) e rozbijanie przez kogokolwiek i w jakikolwiek sposb jednolitoci wysiku zbrojnego
moe przynie tylko szkod Narodowi, przedstawiciele AK i AL na obszar powiatu
puawskiego postanawiaj:
1) nie zwalcza si wzajemnie zbrojnie czy propagandowo,
2) w wypadku walki z Niemcami wzajemnie nie sobie zbrojn pomoc.
3) dla uniknicia nieporozumie midzy oddziaami ustala wsplne hasa,
4) kady wypadek wystpienia przeciwko powyszym postanowieniom z tej lub drugiej
strony komunikowa sobie wzajemnie dla ukarania winnych i usunicia wszelkich
przyczyn nieporozumienia.
Poza tym obie strony tpi bd wszelki bandytyzm, rabunek, zodziejstwo oraz czynne
wysugiwanie si Niemcom (szpiclowanie, donosicielstwo, zbyt gorliwa, szkodzca interesom
Narodu praca na rzecz Niemcw).
W zasadzie Gral wstpnie zaakceptowa ten tekst. Musia jednak uzyska aprobat inspektora.
W cigu najbliszych dni miaa si odby wymiana penomocnictw i podpisanie owiadczenia.
Tymczasem zaszy wydarzenia, ktre odsuny na pewien czas sfinalizowanie umowy. Otrzymalimy
z dowdztwa Obwodu rozkaz natychmiastowego wyruszenia na poudnie i zgoszenia si
w partyzanckiej Moskwie (wie Rzeczyca, powiat Kranik).

Ruszylimy nie czekajc nadejcia nocy. Gdy zbliylimy si do lasw janowskich, onierze
garnizonw AL, z ktrymi po drodze utrzymywalimy czno, opowiedzieli nam o dramatycznych
chwilach, jakie niedawno przeyli. Niemcy rzucili due siy celem spacyfikowania terenu. Kilka dywizji
otoczyo lasy, chcc zamkn w kotle znajdujce si tam oddziay partyzanckie. Walki trway przeszo
dwa tygodnie. Do szczeglnie zacitej bitwy doszo 14 czerwca 1944 roku nad rzeczk Branwi.
W lasach janowskich w tym czasie znajdowao si ponad trzy tysice partyzantw polskich
i radzieckich. Przebywa tam sztab Obwodu AL, Komitet Obwodowy PPR i przedstawiciel KC PPR
Dugi Janek (Hilary Chechowski).
Zaarte boje zakoczyy si duymi stratami dla hitlerowcw. Zgino ponad dwa tysice faszystw.
Ale i nasze straty byy dotkliwe, przeszo dwustu zabitych i siedemdziesiciu rannych.
W walkach tych zginli: wspredaktor onierza Lubelszczyzny, byy dziaacz KPP, wizie
sanacyjny i wizie obozu w Berezie Szymon (Szymon Krakowski), oraz jeden z przywdcw Ruchu
Oporu na Lubelszczynie, sekretarz obwodowy PPR Micha (Kazimierz Wyrwas).
Ciko przeyem wiadomo o mierci Michaa. Micha pochodzi z tego samego miasta co ja,
wywodzi si ze znanej w omy i okolicy komunistycznej rodziny Wyrwasw. Niejednokrotnie za sw
dziaalno w KPP by aresztowany przez wadze sanacyjne. Za organizacj duego strajku w omy
zosta skazany na osiem lat wizienia. Podczas zawieruchy wojennej znalaz si w Zwizku
Radzieckim. Rwa si do kraju - do walki. W 1943 roku zosta wraz z grup aktywistw partyjnych
zrzucony na tyy hitlerowskie w okolicach Piska, skd wraz z nimi w grudniu tego roku przyby na
Lubelszczyzn. Od razu rzuci si w wir pracy partyjnej. Gdy w walce z okupantem zgin bohatersk
mierci sekretarz Obwodu PPR Tyfus, Micha przej odpowiedzialn funkcj kierownika
politycznego Lubelszczyzny. W krtkim czasie zdoby mio i zaufanie partyzantw. Podczas biwakw
partyzanckich nieraz snulimy obaj wspomnienia o naszym miecie rodzinnym, o Narwi i wsplnych
towarzyszach walki. Marzylimy o tym, aby pierwsze kroki po wyzwoleniu skierowa do omy.
Niestety, ju nigdy nie mia do niej powrci.

Ale czas nagli. Skracajc postoje do minimum, szybko ruszylimy do Rzeczycy. Nad ranem
przybylimy na miejsce. Ja z Anatolem udalimy si do wsi, zostawiajc oddzia pod opiek Skiby.
W czerwonym, murowanym budynku spdzielni zastalimy prawie cay sztab Obwodu. By tam
i major Grab (Jan Wyderkowski), zastpca dowdcy Obwodu AL, Kot (Stanisaw Szot), oficer
propagandy, Znachor (Micha Temczyn), szef suby zdrowia, Im - oficer informacji, Ali sekretarz obwodowy PPR. Przy powitaniu nie obeszo si oczywicie bez kielicha bimbru.
Towarzysze wyjanili nam, w jakim celu zostalimy tu tak nagle wezwani. Ot w wyniku pobytu
delegacji KRN z udziaem Marka (Marian Spychalski), czonka Dowdztwa Gwnego AL, Zwizek
Radziecki oficjalnie uzna KRN za przedstawicielstwo narodu polskiego i zaprosi do Moskwy drug
delegacj. Na jej czele stoi genera Rola.
W skad delegacji poza generaem Rol wchodzili Stanisaw Kotek-Agroszewski i Jan Czechowicz
Wiadomo ta ucieszya nas ogromnie. A wic Krajowa Rada Narodowa uzyskaa oficjalnie uznanie.
Kontury pastwa robotniczo-chopskiego zaczy si wyania coraz wyraniej.
Tego popoudnia ruszylimy w okolice wsi Szczecin pod Annopolem, gdzie znajdowaa si delegacja.
Natychmiast po przybyciu zameldowaem si u generaa Roli.

Generaa znaem jeszcze z czasw jego inspekcji w lasach parczewskich. Nic si od tego czasu nie
zmieni. Jak zwykle umiechnity, w tym samym paszczu i kaszkiecie.
Przyj mnie bardzo ciepo i serdecznie. Wysucha uwanie sprawozdania z naszej pracy. Zwrci
uwag, e zasigiem naszej dziaalnoci nie obejmujemy pnocnej czci Lubelszczyzny.
- Tam - powiedzia - potrzebna jest wzmoona dziaalno polityczna. Dowdca Okrgu 4 kapitan
Franek jest bardzo dzielnym oficerem i partyzantem, ale brak mu dowiadczenia politycznego.
Dowdztwo Gwne mianowao was oficerem propagandy Okrgu 4, wanie w celu niesienia
pomocy kapitanowi Frankowi w dziaalnoci propagandowej i politycznej, a wy jako unikacie
spotkania z nim.
Zaczerwieniem si. Genera trafi w sedno. Musiaem przyzna, e mimo wielkiego szacunku dla
dzielnoci kapitana Franka i jego graniczcej wprost z zuchwalstwem odwagi wsppraca z nim
jako mi si nie ukadaa.
Franek mia dziwnie nieprzyjemny, arbitralny sposb traktowania z gry swoich
wsppracownikw, razi mnie i denerwowa.
Genera Rola oraz towarzyszcy mu Kot i Grab postanowili wobec tego cakowicie uniezaleni
mnie od kapitana Franka. Miaem zgodnie z pisemnym rozkazem skierowanym do Franka
wypeni w Okrgu 4 specjalne zadanie: dozbroi garnizony i oddziay, postawi na odpowiednim
poziomie prac polityczn w oddziaach polowych oraz uruchomi miejscowe wydawnictwo.
Wanie w czasie omawiania tej sprawy do szaasu sztabowego wszed szyfrant i wrczy generaowi
depesz. Genera rzuci okiem na telegram i twarz mu si rozjania radosnym umiechem.
- Dzi odlatujemy, samolot wylduje tu w nocy. Towarzysze Grab i Im zajm si przygotowaniami,
a wy poruczniku - zwrci si do mnie genera - idcie z oddziaem na pozycj, ktr wam wskae
major Grab.
Odmeldowalimy si i wrcilimy do oddziau.
Oddzia otrzyma rozkaz ochrony poudniowego dojcia do ki, ktra miaa suy za lotnisko.
Pomaszerowalimy tam natychmiast, aby jeszcze za dnia zorientowa si w pooeniu i odpowiednio
rozstawi siy. Nieraz ju bralimy udzia w ochronie zrzutu, ale po raz pierwszy mielimy by obecni
przy ldowaniu samolotu.
Podnieceni bylimy wszyscy. Zdawalimy sobie spraw z grocego nam niebezpieczestwa. Samolot
bdzie ldowa w odlegoci zaledwie kilkunastu kilometrw od Annopola i Kranika, a miejscowoci
te obsadzone byy przez mocne garnizony hitlerowskie.
Samolot mia przylecie okoo godziny jedenastej w nocy. Polane benzyn stosy chrustu i somy
otaczay z dwch stron pole startowe. Miay one zapon w chwili zidentyfikowania samolotu,
w czasie jego ldowania natychmiast zostan zgaszone. Obok stosw leay przygotowane w tym celu
gry piasku.
Zblia si wyznaczona godzina. Lada chwila usyszymy warkot nadlatujcego samolotu. Noc bya
ciemna i chmurna. Ksiyc na mgnienie oka wychyli si spoza chmur, zrobio si widniej. Gdy skry si
z powrotem, ogarna nas jeszcze wiksza ciemno. Wok cisza, przerywana jedynie rechotaniem
ab w pobliskim bagnisku. Co chwila zadzieramy gowy do gry, chciwie nasuchujc
charakterystycznego warkotu.

Nagle dobieg mnie daleki szum. Czy mi si zdaje? Ale nie, nerwowy szept otaczajcych mnie
chopcw potwierdzi, e si nie myliem. Niewyrany zrazu szum, przypominajcy raczej brzczenie
owadw, stopniowo przeksztaci si w rytmiczny pomruk. Tak, nie mielimy ju adnych wtpliwoci,
zblia si tu samolot. Ale czy wanie ten oczekiwany? Czy przypadkiem nie inny, moe z broni dla
oddziaw radzieckich, a moe to, co gorsza, samolot hitlerowski wypatruje z gry sygnaowych
wiate, aby obrzuci oczekujcych na zrzut partyzantw gradem bomb i granatw?
Ciemnoci przeszywa nagle wiato wystrzelonej ze rodka ki rakiety. Mijaj dugie sekundy
oczekiwania i niepewnoci. Odpowie umwionym sygnaem czy te nie?
Syszymy nad naszymi gowami rytmiczne warczenie motorw. Po chwili od niewidocznego na tle
ciemnego nieba samolotu odrywa si czerwona rakieta. Odetchnlimy, tak, to ten oczekiwany.
Prawie rwnoczenie zapalaj si stosy i wkrtce pord poncej drogi lduje transportowy
dwumotorowy Douglas, kouje kilkaset metrw i staje. Podbiegamy, drzwi s ju otwarte. Z samolotu
wyskakuje umiechnita zaoga. Po raz pierwszy dotknli nog polskiej ziemi. Witamy ich ze
wzruszeniem, ciskamy serdecznie donie. Dotykamy jak mae dzieci samolotu. Patrzymy z radoci
na czerwon gwiazd namalowan na kadubie.
Czas jednak nagli. Noc jest krtka. Samolot czeka, niebezpieczna jest droga przez linie frontu.
Wyadowujemy przywiezion dla nas bro i amunicj. Krtkie poegnanie. Genera Rola, KotekAgroszewski i Czechowicz wsiadaj do samolotu. Wnosimy na noszach dwch rannych partyzantw
radzieckich. Zamykaj si drzwi kabiny. Warcz motory. Czekamy kilka minut, samolot jako nie rusza.
Z niepokojem spogldamy na siebie. Co si stao?
Po chwili otwieraj si drzwi kabiny i zdenerwowany lotnik pokazuje na koa. Niedawno paday
deszcze, ziemia nie wyscha dostatecznie i koa buksuj, samolot nie moe ruszy z miejsca.
Chopcy galopem pojechali konno do najbliszej wsi i cignli deski. Tymczasem wymocilimy drog
gaziami i chrustem. Znowu prba. Wreszcie po godzinie cikiej pracy motorw, na krtko przed
witem samolot wzbi si w powietrze. Odetchnlimy. Czy aby jednak przedrze si przez linie
nieprzyjacielskie naszpikowane broni przeciwlotnicz? Nie zdylimy ochon, gay nagle samolot,
ktry si wznis na wysoko stu metrw, opad na ziemi. Zaczepi, jak si pniej okazao, tylnymi
sterami o rw i zerwa je. Rzucilimy si wszyscy do lecego bezwadnie samolotu. Czy yj, czy nic
im si nie stao?
W otwartych drzwiach kabiny sta genera Rola ywy i sdzc z wygldu nie potuczony. Wszyscy
poza nim i lotnikami byli powanie poturbowani.
Naleao szybko co postanowi. O tym, eby samolot wylecia, mowy by nie mogo. Ze cinitym
sercem spalilimy go. Rannymi - Agroszewski by powanie potuczony, a Czechowicz mia zaman
nog - zaopiekowali si Im i Znachor. W biay dzie, mijajc po drodze posterunek policji
granatowej, przewieli rannych do odlegej o kilkanacie kilometrw wsi Zagrze. Genera Rola
wraz z oddziaami ubezpieczajcymi, w skad ktrych wchodzilimy i my, przeszed na poudnie
w okolice wsi zka.
Po kilku dniach, na nowym miejscu, tym razem sprawdzonym przez fachowcw-lotnikw, ju bez
przygd wyldowa samolot, ktry zabra z sob delegacj i dzieln zaog spalonego samolotu.
Jedynie Czechowicz ze wzgldu na zaman nog musia zosta na miejscu.
Tej nocy poegnalimy si z towarzyszami i ruszylimy z powrotem w okolic Puaw. Noc bya ciemna,
chmurna, szlimy drog bez specjalnego ubezpieczenia. Przecie to kraj partyzancki. Gdy przeszlimy
jakie pi kilometrw, nagle zagray automaty i w naszym kierunku posypa si grad pociskw.

Chopcy bez rozkazu rozbiegli si po obu stronach drogi. Na szczcie nie ulegli panice i nie
odpowiedzieli strzaami, czekajc na rozkaz. Po chwili strzelanina ustaa i usyszelimy okrzyk: Kto
idzie? Zorientowaem si, e to swoi, i odkrzyknem: Oddzia AL, Bolka. W odpowiedzi
usyszaem:
- Tu Cie.
Ogarna nas wcieko, pobieglimy kilka krokw i natknlimy si na Cienia i dawno ju nie
widzianego Dugiego Janka.
Na widok Dugiego Janka zo szybko mina, uciskalimy si serdecznie. To ju przecie prawie
rok od naszego ostatniego spotkania. Nie mogem si jednak powstrzyma od ochrzanienia Cienia
za tak skonno do strzelania. Nie sprawdzi nawet, kto idzie. Wytumaczy mi, e to jeden z mniej
dowiadczonych partyzantw zobaczy na drodze jakich ludzi i zamiast powiadomi dowdc, strzeli
w kierunku domniemanych wrogw. Stojcy obok niego chopcy posali rwnie kilka serii.
Po krtkiej wymianie zda poegnalimy si. Noc ju si koczya, a chcielimy jeszcze pod jej oson
przej kilkanacie kilometrw.
Nad ranem doszlimy do Niedwiady Maej. Nie zdylimy si jeszcze usadowi na nowym miejscu
postoju, gdy nieoczekiwanie zgosi si na nasz kwater Gral. Pyta, czy bdziemy kontynuowali
rozmowy.
- Jestem upowaniony do sfinalizowania naszych rozmw i podpisania owiadczenia - oznajmi. Kierownictwo Inspektoratu wyrazio zgod na zasadnicze punkty, uwaajc jednak za zbdny
proponowany wstp, ktry zdaniem dowdztwa AK ma charakter deklaracji o wsppracy politycznej,
a na to zgodzi si nie moe.
Odpowiedziaem, e musz si przedtem porozumie z moimi przeoonymi. O naszym stanowisku
powiadomimy go za porednictwem inyniera Wodarczyka.
Nastpnego dnia zwoalimy towarzyszy z miejscowego kierownictwa partyjnego i wojskowego, aby
si naradzi nad propozycj akowcw. Doszlimy do wniosku, e naley owiadczenie podpisa i nie
rezygnowa z prb konsolidacji si antyhitlerowskich na naszym terenie. Rozumielimy bardzo dobrze,
e dowdztwo AK niechtnie idzie na wspprac z nami, a czyni to jedynie pod naciskiem
szeregowych akowcw.
O stanowisku kierownictwa AK najjaskrawiej wiadczy fakt, e w aden sposb nie chciao si ono
zgodzi na sformuowanie, e wsplnym naszym wrogiem s hitlerowskie Niemcy i e w zwizku
z tym naley wszystkie siy narodu zjednoczy w walce przeciwko nim.
W zamian za to kierownictwo akowskie proponowao: Celem zapewnienia spokoju i bezpieczestwa
w terenie. Zdecydowalimy zrezygnowa z naszej propozycji i zaakceptowa wersj proponowan
przez Grala.
Zawiadomilimy inyniera Wodarczyka, e gotowi jestemy podpisa owiadczenie i oczekujemy
Grala z penomocnictwami.
10 lipca 1944 roku w Niedwiadzie Duej doszo do oficjalnej wymiany penomocnictw midzy mn a
Gralem i do podpisania nastpujcej deklaracji:
Celem zapewnienia spokoju i bezpieczestwa w terenie dowdztwo Obwodu Lubelskiego
Armii Ludowej oraz Komenda Inspektoratu powiatw puawskiego i janowskiego AK
postanawiaj:

1.
2.
3.
4.

Nie zwalcza si wzajemnie.


W wypadku walki z Niemcami nie sobie pomoc.
Celem uniemoliwienia nieporozumie midzy oddziaami AK i AL ustala wsplne hasa.
Kady wypadek wystpienia przeciwko powyszym postanowieniom z tej lub drugiej
strony natychmiast komunikowa sobie wzajemnie dla ukarania winnych i usunicia
wszelkich przyczyn nieporozumienia.
5. Nie dopuszcza do bandytyzmu, rabunku, zodziejstwa.
Owiadczenie to zostao podpisane przeze mnie i Grala w obecnoci kierownictwa powiatowego
PPR i AL oraz komendanta Obwodu AK - Komarowicza, inspektora AK Jastama (Kucharski),
porucznika Argieia (Bolesaw Frontczak) i in. Wodarczyka. Ustalilimy te od razu hasa dla
oddziaw akowskich i alowskich na miesic lipiec i sierpie 1944 roku.
Na lipiec ustalilimy haso Augustw, a odzew Armata; na sierpie - Wisa, odzew Warta.
Skromnym partyzanckim posikiem, zakrapianym rzecz jasna bimbrem, zakoczyy si przeszo
miesic trwajce rozmowy z AK. O zawarciu umowy i ustalonych hasach zawiadomilimy natychmiast
dowdztwo Obwodu, ktre wydao odpowiednie rozkazy podlegym sobie jednostkom.
Komendant Okrgu 5 AL Lis (Tadeusz Szymaski) wyda na podstawie podpisanej umowy rozkaz nr
19/44, w ktrym zarzdza:
1. Oddziay AK lotne i jednostki polowe AL poruszaj si po terenie bez przeszkd, nie
zaczepiajc siebie i nie strzelajc do siebie.
2. Osoby legitymujce si przynalenoci do AK przepuszcza swobodnie.
3. W razie zagroenia jednostek AK przez Niemcw najblisza jednostka poowa lub
garnizonowa AL udziela pomocy bdcej w niebezpieczestwie i na odwrt.
4. Traktowa organizacj AK jako onierzy walczcych tak jak my o wolno Narodu.
5. W razie nieporozumie mogcych mie miejsce w przyszoci zaatwia sprawy przez
dowdztwo obwodowe AK i dowdztwo powiatowe AL.
6. Ludzi pojedynczych lub mae grupki, co do ktrych zaistniay wtpliwoci co do ich
przynalenoci organizacyjnej, rozbroi i aresztowa. Po wyjanieniu zwolni. Bro wraca do
organizacji AK, jeli dochodzenia ustal, e s to rzeczywicie czonkowie AK.
7. O mogcych mie miejsce zajciach midzy czonkami jednej lub drugiej organizacji skada
natychmiast meldunek drog subow do swego dowdztwa wyszego celem wyjanienia
nieporozumienia i ukarania winnych.
8. Porozumienie to nie dotyczy czonkw i grup polowych NSZ. Rozkaz powyszy obowizuje od
dnia 19 lipca 1944 r.
Gdy podczas ostatniego pobytu Ignasia na Lubelszczynie informowaem go o naszych rozmowach z
AK, powiedzia mi, e Komitet Centralny PPR i Dowdztwo Gwne AL ze szczegln uwag ledz
wzrastajce w terenie tendencje wrd akowcw do wsppracy z AL; jeeli uda si nam zakoczy
pozytywnie rozmowy, to mamy natychmiast bezporednio zawiadomi Dowdztwo Gwne AL.
Zgodnie z zaleceniem wysalimy przez specjalnego cznika Spa (Roman Piekarczyk) meldunek do
Warszawy.
Wszyscy bylimy zadowoleni z pozytywnego zakoczenia rozmw i zlikwidowania przynajmniej
w pewnym stopniu nastrojw borowskich.
Dugotrwae rozmowy z przedstawicielami AK, wsplne narady z bechowcami, wiece, wydawanie
ulotek, odezw i gazetek oderwao nas w ostatnim czasie od bezporednich akcji bojowych. Do tego

doszo dosy czste obsugiwanie zebra organizacji partyjnych. W tym celu skierowano na pewien
czas do naszego oddziau czonka Komitetu Okrgowego PPR Leona (Jan Pytel). Wprawdzie
zdawalimy sobie spraw z politycznego znaczenia naszej pracy propagandowej, niemniej jednak
kady z nas pragn przede wszystkim walczy z broni w rku.

IX. Bez Anatola


O hierarchii w wiecie partyzanckim decydowaa ilo i jako akcji bojowych i nasz obwodowy
oddzia specjalny Armii Ludowej nie mg przecie pod tym wzgldem pozostawa w tyle za innymi
oddziaami alowskimi.
W czasie naszego krtkiego pobytu w lasach janowskich do liegenschaftowego majtku w aziskach
pod Opolem Lubelskim, ktry by nasz baz zaopatrzeniow, hitlerowcy skierowali na odpoczynek
onierzy z Wehrmachtu. Mieli oni rwnoczenie by postrachem dla bandytw i udaremni im
wszelkie napady na majtek. Pobyt hitlerowcw by nam nie na rk nie tylko dlatego, e utrudnia
akcje ywnociowe, ale rwnie z tego powodu, e wywoywa obawy wrd okolicznych
mieszkacw wsi. Przyzwyczaili si ju, e hitlerowcw w okolicy nie ma.
Postanowilimy wic zorganizowa wsplnie z okolicznymi garnizonami AL nalot na majtek. Celem
byo zabranie caego inwentarza i nastraszenie pensjonariuszy tak, eby si bali wysun nos poza
teren majtku.
Akcja bya nieatwa, gdy zabarykadowani w murowanym dworku Niemcy mogli si dugo broni
majc rwnoczenie due pole ostrzau, ktre utrudniao dojcie do chlewu, stajni i stodoy. onierze
garnizonw mieli obsadzi i ubezpieczy drogi do majtku, jak rwnie przerwa czno
telefoniczn. Pierwszy pluton pod dowdztwem Anatola mia trzyma pod staym ostrzaem
hitlerowcw w dworku i ochrania drugi pluton, ktry pod dowdztwem Skiby opanuje budynki
gospodarcze, wyprowadzi inwentarz oraz podoy miny pod dworek.
Niestety, w tym czasie odnowiy si moje rany na nogach. Nieoceniony dr Ossendowski naoy mi
opatrunki i kaza na tydzie pooy si do ka. adna sia nie moga mnie jednak zmusi do
zupenego wyczenia si z udziau w boju. Dowdztwo przej Anatol, ja za pojechaem za
oddziaem na wozie i stanem w odlegoci piciuset metrw od majtku na czele grupy odwodowej.
Ustalilimy z dowdcami poszczeglnych grup garnizonowych hasa, odzewy, punkty spotkania oraz
sygnalizacj rakietow. W akcji uczestniczyli alowcy z Niezdowa, Niedwiady Maej i Duej, z
Wojciechowa i kilku jeszcze wiosek. Midzy innymi brali udzia niektrzy funkcjonariusze organizacji
powiatowej z komendantem Orem, czonkami dowdztwa brami Szafranami, Smykiem,
Spem i innymi aktywistami-organizatorami.
Aktywici w zasadzie nie powinni byli bra udziau w tego rodzaju akcjach. Ich gwnym zadaniem
byo organizowanie naszych komrek partyjnych i wojskowych. Zadanie to byo o wiele
niebezpieczniejsze ni walka w oddziaach partyzanckich. Towarzysze ci, przewanie bezbronni,
czstokro o godzie i chodzie szli samotnie od wsi do wsi, od chaupy do chaupy, agitujc za
wspln walk z okupantem, tworzc i obsugujc garnizony AL i komrki peperowskie, naraeni na
mier nie tylko z rki hitlerowcw i policji granatowej, ale i ze strony eneszetowcw. Partyzanci
z szacunkiem nazywali ich apostoami albo Chrystusami.

Byli to przewanie starzy komunici, ludzie gotowi do najwikszych powice dla partii. Dziaali
w najtrudniejszych, najniebezpieczniejszych sytuacjach. Ich wkad by ogromny. Kade partyzanckie
zwycistwo byo okupione krwi tych naszych kochanych Chrystusw.
Wielu z nich ponioso straszn mier w kazamatach gestapo, wielu zgino z bratobjczej rki
eneszetowskiego bandyty.
Mimo zakazu wcigania do akcji bezporedniej apostow, nie moglimy odmwi ich probom.
W oddziale, jak zwykle przed akcj, panowao podniecenie. Chopcy przegldali skrupulatnie bro,
czycili j do poysku, zdajc sobie spraw z tego, e w walce partyzanckiej sprawno broni
czstokro decyduje o yciu lub mierci...
Zdarzay si niestety nieraz wypadki, e zaniedbana bro w najwaniejszym momencie odmawiaa
posuszestwa. Przewanie koczyo si to tragicznie.
Starzy, dowiadczeni partyzanci ze szczegln trosk przygldali si przygotowaniom ostrowieckiej
druyny, pomagajc w doprowadzaniu broni do idealnego porzdku i udzielajc rad, jak naley si
zachowa w boju. Bya to bowiem dla niej pierwsza powaniejsza akcja.
Gdy zapad zmrok, ruszylimy. O godzinie dwudziestej drugiej przybylimy na umwione miejsce.
W pitnacie minut pniej rakiety miay nam da zna, e grupy ubezpieczeniowe s na miejscu i e
czno telefoniczna zostaa przerwana.
Pluton pod dowdztwem Skiby podczoga si pod parkan, okalajcy budynki gospodarcze.
Anatol ze swoim plutonem uoy si wzdu niskiego murku, majc pod ostrzaem wszystkie okna
zajtego przez hitlerowcw dworku. Wedug danych zwiadu byo ich dwudziestu, mieli jeden ciki
karabin maszynowy, kilka rcznych i pistolety maszynowe. Iloci ludzi oraz si ognia
przewyszalimy ich znacznie. Ale oni znajdowali si za murami, naleao si te liczy z tym, e
odgosy strzaw mog sprowadzi odsiecz z pobliskiego Opola.
Zdenerwowany, z niecierpliwoci spogldaem co chwila na zegarek. Czas jak zwykle w podobnych
okolicznociach wlk si straszliwie powoli. Wreszcie ukazaa si w grze rakieta zielona, po chwili
czerwona i znw biaa. Tak, wszyscy s na stanowiskach wyjciowych. Teraz czas na Skib i
Anatola. Nastaa cisza, denerwujca cisza. Siedziaem na wozie z daleka od miejsca akcji i nie
wiedziaem, co si dzieje. Posaem najpierw jednego cznika, po kilku minutach drugiego. Wtem
zagray automaty i erkaemy. Wyranie rozrniaem guche rytmiczne ta, ta, ta naszych diegtiarowek.
- Zaczo si - powiedziaem gono do chopcw. Pilnie nasuchiwaem odgosw bitwy, chcc
zorientowa si w jej przebiegu. W pewnej chwili zdaem sobie spraw, e nie sycha naszych
diegtiarowek, a wkrtce potem umilky i pepeszki. Jazgotay tylko krtkie serie hitlerowskiego
cekaemu. Co si stao? Zaniepokojony, powlokem si z Kazikiem w stron majtku, nie mogc si
doczeka cznikw z wiadomociami.
Wtem znowu zagray nasze automaty, erkaemy milczay nadal. Nic nie rozumiaem. Czyby Anatol
zrezygnowa z ich uycia? Nagle z ciemnoci wyania si charakterystyczna posta Kajtka, ktry ju
z daleka woa:
- Poruczniku Bolku, Anatol zabity.
Stanem jak wryty. Nie chciaem wierzy. Kajtek ze zami w oczach powtarza:
- Zabity, zabity, seri z karabinu maszynowego.

Nie mogem si pogodzi z t myl. Nie zwaajc na bl nogi pobiegem w kierunku majtku, a za
mn Kajtek i Kazik. Nie zdyem przebiec 200 metrw, gdy naprzeciwko pojawia si druyna
erkaemistw sieranta Grzybka. Na paszczu nieli ciao Anatola.
Wic to jednak prawda! zy popyny mi z oczu. Nie mogem si opanowa. Wraz ze mn pakali
wszyscy partyzanci.
Zmienionym gosem zapytaem:
- Jak si to stao?
Sierant Grzybek, ktry podczas boju by najbliej Anatola, zacz opowiada:
- Leelimy cicho, Anatol nie pozwoli strzela bez rozkazu. Mielimy zacz dopiero, gdy usyszymy
strzay z jego automatu. Obserwowalimy przedpole, widzielimy, jak Skiba i jego chopcy przea
przez pot i biegn w kierunku obory. Ju dobiegli, drzwi obory byy zamknite na kdk. Zaczli si
z nimi szamota. Zwrcio to widocznie uwag hitlerowcw, bo posypay si z okien strzay na
naszych chopcw. Wwczas Anatol da znak, zaczlimy ostrzeliwa z erkaemw i automatw
okna dworku. Hitlerowcy przenieli ogie w nasz stron. Kule odbijay si jednak o murek albo
przelatyway nad naszymi gowami. W pewnej chwili sysz siarczyste zaklcie Anatola, pytam, co
si stao. Anatol na to: Zaci mi si - cholera - automat, nie mog dysku wprowadzi. Nim
zdyem cokolwiek odpowiedzie, Anatol wsta, aby widocznie w wygodniejszej pozycji naprawi
automat. Trwao to kilka sekund, gdy nagle z okna zaterkota cekaem i Anatol bez sowa osun si
na ziemi.
Opowiadanie Grzybka przerway odgosy strzelaniny. To widocznie Skiba znalaz si w ogniu.
Daem rozkaz sierantowi, by natychmiast wrci na stanowisko i ostrzela hitlerowcw z erkaemw,
a sam pokutykaem do Skiby. Gdy przybyem na miejsce, chopcy podpalali ju stodo. Konie
i winie zostay wyprowadzone. Jedna druyna podesza pod dworek i rzucia przez okno wizki
granatw. Strzay ze strony hitlerowcw zamilky. Poleciem Skibie wezwa chopcw i zakoczy
bj.
Skiba i chopcy chcieli koniecznie szturmem zdoby dworek i rozprawi si z mordercami Anatola.
Nie chcc jednak narazi oddziau na wiksze straty, zarzdziem odwrt. Ruszylimy w kierunku
Chodlika.
Zamierzony cel osignlimy - hitlerowcy skoro wit uciekli z azisk, zabierajc ze sob dwch
zabitych i piciu rannych. Wszyscy bylimy jednak wstrznici mierci Anatola. Stracilimy
wietnego dowdc, oddanego przyjaciela i towarzysza.
Wie o bohaterskiej mierci Anatola rozesza si po okolicy lotem byskawicy. Do Chodlika zaczy
napywa tumy z okolicznych wiosek. Midzy innymi przybyli przedstawiciele AK i BCh, by zoy nam
kondolencje. Mieszkacy Chodlika zaproponowali, aby Anatola pochowa za wsi, w miejscu
szczeglnie szanowanym przez okoliczne wioski - uwiconym krwi kilkunastu chopw
zamordowanych przez okupanta.
Na pogrzeb Anatola przybyo okoo tysica ludzi. Poegnali go sowami penymi blu jego
towarzysze broni - Skiba, Orze i ja. Mogi pokryy stosy kwiatw. Na zakoczenie uroczystoci
aobnej oddalimy trzykrotn salw i odpiewalimy hymn narodowy i Midzynarodwk.
Tego wieczoru opucilimy Chodlik i zgodnie z naszymi planami skierowalimy si na pnoc do lasw
parczewskich. Nastpnego dnia, na najbliszym miejscu postoju, przystpilimy do wydania kolejnego

numeru Razem na Niemca. Tym razem ju bez Anatola. Stron ilustracyjn gazetki przej
Skiba. Cay prawie numer powicony by pamici naszego towarzysza broni.
Ogosilimy rwnie tekst wsplnego owiadczenia AL i AK o wsppracy, wzywajcy do rozszerzenia
jej na inne powiaty Lubelszczyzny. Byo to jak gdyby podsumowanie naszej trzymiesicznej
dziaalnoci, w ktrej tak du rol odegra Anatol.
Chopcy zwrcili si do mnie z propozycj, aby uczci pami Anatola, nadajc naszemu oddziaowi
imi Wodzimierza Gensiorskiego.
Z propozycj t zwrciem si do dowdztwa Obwodu.

18 lipca otrzymalimy depesz ze Sztabu Partyzanckiego z wiadomoci, e w nocy z 19 na 20 lipca


otrzymamy zrzut broni w miejscu poprzedniego zrzutu, w okolicach Niedwiady.
Trzeba byo przerwa nasz marsz na pnoc i szybko wraca do Niedwiady. Termin by krtki,
a odlego do znaczna. Musielimy si zdecydowa na forsowny marsz. Szlimy w dzie i w nocy
z krtkimi przerwami na odpoczynek.
Przed wieczorem dotarlimy na miejsce. Zdylimy przygotowa stosy chrustu dla oznaczenia pola
zrzutu i jak zwykle z niecierpliwoci oczekiwalimy tej zawsze dla partyzantw podniecajcej chwili,
gdy w powietrzu zawisn rozwijajce si spadochrony z zasobnikami.
Zrzut mia nastpi okoo godziny dwudziestej trzeciej. Dwie godziny wczeniej bylimy ju na
miejscu.
Z daleka dobiegay przyguszone wprawdzie, ale regularne odgosy detonacji. Z radoci
przysuchiwalimy si im, zwiastoway przecie bliskie wyzwolenie. Rwnoczenie staralimy si
spord tych odgosw wyowi warkot zbliajcego si do nas samolotu, naszego samolotu!
Rozoylimy si na skraju lasu. Wok stosw uwijali si chopcy, ktrzy mieli je zapali
w odpowiednim momencie. Nagle usyszaem charakterystyczny, rytmiczny dwik, zbliajcy si
coraz bardziej, ale jaki inny ni zwykle, obcy i grony. Ju wyranie mona byo odrni ciki warkot
bombowcw.
Nad nami przelatyway jedna za drug eskadry. Co si dziao, o czym my nie wiedzielimy. Ale co si
stao z naszym samolotem? Ju pnoc, a cigle jeszcze sycha nieprzerwany pomruk przelatujcych
nad naszymi gowami bombowcw. Okoo godziny pierwszej zapanowaa w powietrzu cisza,
przerywana tylko bardzo dalekimi odgosami detonacji.
Zaczlimy traci nadziej. Widocznie co nieprzewidzianego stano na przeszkodzie i nasz samolot
nie przyleci. Postanowilimy czeka do drugiej w nocy.
Nagle wyczulonym uchem zowiem charakterystyczny szum zbliajcego si samolotu. Po chwili
pomruk motorw rozlega si tu nad nami. Tak, to chyba on, wypuszczamy rakiet rozpoznawcz.
Samolot odpowiedzia, zapalajc rakiet zielon. Zdziwio mnie to i nawet przez chwil zaniepokoio.
Umwionym znakiem bya rakieta czerwona, ale moe lotnik si omyli. Co by tu zreszt robi inny
samolot? Rozkazaem zapali ogniska rozpoznawcze i na ce zapono pi olbrzymich ogni. Samolot
zniy lot, szykuje si widocznie do celnego zrzutu. Nagle zacz si na nas sypa grad wieccych kul
z broni pokadowej. Przypadlimy do ziemi, nic nie rozumiejc. Nad nami szala hitlerowiec,
przelatywa z wciekym warkotem motorw prawie nad naszymi gowami, na kilka sekund znika
i znowu wraca, czstujc nas now porcj kul.

W przerwie midzy jedn a drug seri ochonem.


- Zgasi ognie! - krzyknem do znajdujcych si przy ogniskach chopcw. Ale dowiadczeni
partyzanci ju zasypywali ogie przygotowanym zawczasu piaskiem.
Zapada ciemno. Rozjaniay j raz po raz ognie pociskw z samolotu. Wreszcie hitlerowiec znik tak
samo nagle, jak si zjawi. Sycha byo oddalajcy si warkot motorw. Odetchnlimy wszyscy,
gdymy stwierdzili, e mimo zaskoczenia i dugotrwaego ognia nikomu nic si nie stao. Od razu
humor si poprawi.
Chopcy zaczli si przekomarza z naszymi sanitariuszkami, miejc si, e najbardziej one s
poszkodowane. Zrzutu nie ma - nie bd miay jedwabiu na szmatki. Materia spadochronowy
wietnie si nadawa na damsk bielizn.
Noc ju uciekaa. Trzeba byo mimo zmczenia i przebytych niecodziennych wrae ruszy w drog.
Poszlimy naszym starym szlakiem partyzanckim w kierunku Woli Przybysawskiej.
Nazajutrz rano zameldowa si u mnie cznik z dowdztwa powiatowego AL z wiadomoci, e
nawizano kontakt z grup stu szesnastu wasowcw z lejtenantem na czele, ktrzy w penym
uzbrojeniu uciekli z Opola i chc si do nas przyczy.
Wiadomo ta szczerze nas uradowaa. Musi by ju bardzo kiepsko z hitlerowcami, jeeli taka dua
zorganizowana jednostka ucieka im sprzed nosa z broni w rku. Poleciem gocowi przyprowadzi
uciekinierw do nas. Rwnoczenie przypomniaem mu, aby za kadym razem, gdy bdzie si zblia
do jakiej wsi, uprzedza nasze garnizony, e nie s to hitlerowcy, lecz kandydaci na partyzantw.
Wieczorem, ku uciesze caej wsi, uprzedzonej rwnie o tym niecodziennym wydarzeniu, wszed
uzbrojony oddzia hitlerowcw. Wyszlimy ze Skib na ich spotkanie. Widzc nas dowdca
odwrci si do kolumny, wyda gono rozkaz i kolumna przesza koo nas krokiem defiladowym. Po
chwili zatrzymaa si. Dowdca, mody lejtenant w wehrmachtowskim mundurze, podbieg, stan
przed nami na baczno i gono zameldowa o swoim przybyciu i podporzdkowaniu si.
Od razu rzuci si nam w oczy nowiutki ekwipunek naszych goci. Okazao si, e wikszo z nich to
onierze radzieccy, ktrzy dopiero podczas ostatnich bojw dostali si do niewoli i ktrzy zgosili si
do formowanych przez hitlerowcw jednostek w nadziei, e stamtd uda im si szybko uciec do
swoich. W jednostce byli tylko dwa tygodnie, wyfasowali ekwipunek, no i zwiali.
Postanowilimy nie wcza ich do naszego oddziau. Taka dua jednostka utrudniaaby nam ruchy.
Wydzielilimy druyn, ktra miaa przeprowadzi towarzyszy radzieckich przez kraj partyzancki do
lasw janowskich i przekaza ich do dyspozycji dowdztwa Obwodu. My za ruszylimy dalej na
pnoc. Odgosy frontu zbliay si coraz bardziej. Oddalone huki sycha ju byo nie tylko wrd
nocnej ciszy, ale i w dzie. Nad nami cigle przelatyway samoloty transportowe na wschd,
a bombowce na zachd. Otrzymalimy meldunki, e martwe dotychczas szosy oywiaj si. Coraz
czciej sun na wschd transporty samochodw, widocznie z zaopatrzeniem dla bliskich ju linii
obronnych hitlerowcw. Kolejarze informowali nas rwnie o licznych pocigach sanitarnych,
wracajcych z frontu wschodniego. Ofensywa radziecka bya w peni.
W nocy Z 20 na 21 lipca 1944 roku szlimy forsownym marszem, chcc przeskoczy szos LublinPuawy w okolicy Garbowa. Okoo pnocy, gdy zbliylimy si do peryferii Wwolnicy, nagle
przylatuje do mnie jeden z chopcw ze stray przedniej i melduje, e w pobliu cmentarza
zauwaono podejrzany ruch. Sycha renie koni i ciche rozmowy. Zatrzymalimy si, poleciem
zwiadowcom podej do cmentarza i wyjani, co si tam dzieje. W duchy nie wierzylimy.

Po kilkunastu minutach przybiega cznik i melduje, e na cmentarzu odbywa si pogrzeb trzech


bechowcw, zamordowanych przez band reakcyjn.
Poleciem chopcom i w kierunku cmentarza. Przy bramie cmentarnej zatrzymaa nas warta
uzbrojona w karabiny. Po zorientowaniu si, kim jestemy, wpucia nas na cmentarz. Przyczylimy
si do bechowcw i wraz z nimi oddalimy hod zamordowanym bojownikom wolnoci.
Nad grobem zagrzmiay salwy honorowe naszego oddziau. Po zakoczeniu obrzdw pogrzebowych
podeszli do nas bechowcy, ucisnli nam donie i wyrazili wdziczno za okazan sympati i udzia
w pogrzebie.
W imieniu dowdztwa wojewdzkiego BCh podzikowa nam komendant wojewdzki Jawor
(Pasiak). Znalimy si obaj ze syszenia. Wiedziaem, e Jawor jest przeciwnikiem scalenia z AK
i rzecznikiem wsplnej z nami walki. Umwilimy si, e po powrocie z pnocy spotkamy si dla
omwienia zasad jeszcze cilejszej wsppracy midzy naszymi oddziaami.
Ruszylimy dalej. Jako dziwnie obfita w spotkania bya ta noc. Kilka kilometrw za Wwolnic
natknlimy si na oddzia AK. Po raz pierwszy mielimy mono zastosowania w praktyce naszej
umowy o wsppracy. Po wymianie hase i odzeww rozeszlimy si po przyjacielsku.
Nasz trakt partyzancki, tak dotychczas stosunkowo rzadko odwiedzany, stawa si jak gdyby
bulwarem, na ktrym spotykay si nie tylko oddziay alowskie i radzieckie, ale rwnie oddziay AK i
BCh.
Zblialimy si do szosy.
W odlegoci okoo 500 metrw od niej zatrzymalimy si. Wysaem grup zwiadowcw
z erkaemem, aby utworzyli zason ogniow. Zgodnie z planem mielimy posun si szos okoo
trzech kilometrw.
Zwiadowcy przysali meldunek, e szosy bez boju przej nie mona.
Zostawiem oddzia pod opiek Skiby i podszedem do lecych w krzakach w odlegoci okoo
pitnastu metrw od szosy zwiadowcw.
Kolumny samochodw, wozw i piechurw posuway si szybko na zachd. Przypominay mi si
tragiczne chwile wrzenia 1939 roku, kiedy z rozpacz w sercu patrzyem bezradny na nasze drogi
i szosy, zatoczone cofajcymi si pod naciskiem wroga wojskami. Tym razem rado przepeniaa
moje serce. To cofaa si niezwyciona i butna armia hitlerowska, a jej zorganizowany odwrt na
z gry ustalone pozycje bardzo przypomina chaotyczn ucieczk. Widocznie wojska radzieckie musz
ju by blisko i nastpuj im na pity.
Poleciem zwiadowcom zosta i obserwowa szos, sam za wrciem do oddziau, aby podzieli si
z chopcami radosn wieci. Z przejcia szosy trzeba byo jednak tej nocy zrezygnowa.
Nad ranem wysalimy zwiadowcw do wsi. Wszyscy mieli na sobie niemieckie mundury i niemieckie
uzbrojenie. Sprawiali wraenie niemieckiej jednostki.
Na podstawie zdobytych przez nich informacji zorganizowalimy udany napad na grup niemieckich
esesmanw. Kilkunastu hitlerowcw zostao zabitych. W nasze rce dosta si duy tabor, midzy
innymi wspaniay wierzchowiec z siodem. Zapa go i przyprowadzi jeden z nowo przybyych do
oddziau partyzantw Jastrzb (Lasota).

Pozostawanie blisko szosy stawao si niebezpieczne. Chopcy zapali konie i zaprzgli je do wozw.
Ruszylimy wraz z taborem i zdobyt broni.
Wkrtce po wyruszeniu od zbkanej kuli, ktra trafia w zdobyczny granat zawieszony u pasa, zgin
niedawno przybyy do naszego oddziau partyzant radziecki.
Jeszcze raz zagrzmiay salwy poegnalne. Tym razem ziemi polsk zrosi sw krwi towarzysz
radziecki, ktry rami przy ramieniu walczy razem z nami o wolno naszej ojczyzny.
W nocy udao nam si ju bez przeszkd przej szos. Zatrzymalimy si w duej wsi
Bartomiejowice. Rano przyby do mnie z meldunkiem konny wysaniec od Ora, komendanta
powiatowego AL. Orze zawiadamia, e Niemcy opucili Opole i okoliczne garnizony. Prosi, abym
mu przysa pluton partyzantw do pomocy przy organizowaniu wadzy i zabezpieczaniu przed
ewentualnymi atakami ze strony reakcji.
Niestety nikogo nie mogem mu posa. Musiaem si spieszy, aby jak najszybciej zameldowa si
u oczekujcego mnie komendanta Obwodu II AL Grzegorza.
Podniecony jeszcze walk i peen wrae, posaem Orowi odpowied, ktr cytuj w caoci:
Kom. Pow. Orze.
Meldunek otrzymaem dnia 24.7 o godzinie 8. - Meldunek zasta mnie ju w
Bartomiejowicach. Wczoraj zaatakowaem Niemcw we wsi Cholewianka na szosie. W
wyniku walki 15 Niemcw zabitych. 2 do niewoli. Zdobyem troch broni i tabor skadajcy
si z kilku wozw. Plutonu nie mog Ci posa, bo odliczajc Ruskich u mnie zostanie tylko
pluton, a ja mam rozkaz bezwzgldnego udania si na pnoc.
Pamitaj, Orze, chwila powana. Naley przej wszelkie agendy wadzy. Wraz z BCh
opanowa dwory, tworzy komitety dworskie, ktre si zajm przejciem dworw przez
chopw. - Zmobilizowa wszystkich aktywistw do pracy nad przejciem wadzy przez
chopw, robotnikw i inteligencj pracujc w myl zasad Demokratycznej Ludowej Polski.
Nie pozwala si prowokowa do bratobjczych walk. Trzymaj si.
Bolek
Wiadomoci z frontu byy oszaamiajce. Wydarzenia toczyy si jak lawina. Kada chwila przynosia
zmiany. Sycha ju byo wyranie odgosy artylerii. Podniecenie wrd ludnoci wzrastao z minuty
na minut.
Gdy tak nasuchiwalimy odgosw zbliajcego si frontu, przybieg na nasz kwater goniec
z oddziau bechowskiego z prob o pomoc. Bechowcy zniszczyli tor pod Klimentowicami. Akurat
szed na zachd hitlerowski pocig pancerny. Bechowcy tocz walk i prosz o posiki.
Natychmiast wyruszylimy. Pocig pancerny istotnie nie mg si ruszy ze wzgldu na zepsuty tor.
Bechowcy zalegli wzdu toru i nie pozwalali hitlerowcom wysadzi nosa z pocigu. Zaleglimy wraz
z nimi. Dowdca bardzo si ucieszy z naszej pomocy, mia mao broni maszynowej i automatycznej.
Dwie godziny toczy si bj, a wreszcie hitlerowcy, widzc, e nic nie wskraj, zaczli si
wycofywa. Pocig powoli ruszy z powrotem. No, a tam, to ju radzieccy towarzysze rozprawi si
z nimi.
Poegnalimy naszych towarzyszy walki i poszlimy w kierunku Naczowa. Wysani przedtem
zwiadowcy wrcili z radosn nowin. Droga jest wolna. Ruszylimy zwart kolumn. Do Naczowa
mielimy kilkanacie kilometrw. Przebylimy je, mimo straszliwego zmczenia, w radosnym
upojeniu. Wszdzie witay nas tumy ludnoci i wywieszone flagi biao-czerwone. Bylimy pierwszymi

onierzami polskimi maszerujcymi po wyzwolonej ziemi puawskiej. Pod Naczowem


zatrzymalimy si na kilka minut. Ustawilimy si w czwrki i z pieni partyzanck na ustach,
radoni, weszlimy do miasta. Naczw przywita nas owacyjnie. Mrowie ludzi z kwiatami. Szlimy
szpalerem coraz bardziej gstniejcego, rozentuzjazmowanego tumu. Zachystywalimy si wszyscy
wolnoci.
Gdy doszlimy do centrum, na nasze powitanie wysza dua, kilkusetosobowa grupa. Dziewczta
i kobiety rzucay nam si na szyj i caoway z radoci. Zdejmoway piercionki z orem
i obdarowyway nas tym, co dla nich przez cae lata byo symbolem wolnej Polski.
Zatrzymalimy si. Dookoa nas tum szala z radoci. Wszdzie rozbrzmieway okrzyki: Niech yje
Polska!, Niech yj partyzanci!, Niech yje Armia Czerwona! Z tumu wysun si mody czowiek
w oficerkach, tak charakterystycznych dla akowskich dziaaczy podziemnych, i wygosi
przemwienie. Wita nas w imieniu legalnych wadz Rzeczypospolitej i miejscowej ludnoci.
Zrozumiaem od razu, e jest to przedstawiciel AK, ktry uzurpowa sobie prawo reprezentowania
organw wadzy.
Odpowiedziaem krtko, stwierdzajc, e nie jest przypadkiem, i pierwsi onierze polscy, ktrzy
weszli do Naczowa, to onierze Armii Ludowej, od lat prowadzcy bezporedni walk
z okupantem. Nie jest rwnie przypadkiem, e wyzwolenie przychodzi ze wschodu, za kilka godzin,
a moe minut bdziemy wita bohatersk Armi Czerwon i walczce u jej boku Wojsko Polskie,
ktre wybrao najkrtsz drog do Polski.
Przemwienie moje nie przypado zbytnio do serca przedstawicielowi tak zwanych wadz, ale reakcja
tumu bya entuzjastyczna. Wiec zakoczy si odpiewaniem hymnu narodowego.
Wezwaem ludno, aby posza w zorganizowany sposb wita wkraczajce czogi radzieckie. Z tumu
wynurzy si komendant wojewdzki Batalionw Chopskich, Jawor, z ktrym kilka dni temu
spotkaem si na cmentarzu w Wwolnicy. Ucisnlimy sobie mocno rce i poszlimy razem na czele
tumu wita wkraczajce w pogoni za hitlerowcami oddziay Armii Czerwonej.
Nazajutrz nadesza radosna wie, e Lublin zosta wyzwolony. Postanowiem natychmiast wyruszy
wraz z oddziaem w nadziei, e zastan tam dowdc Obwodu Grzegorza.
Prowadzilimy z sob kilkunastu jecw-hitlerowcw, ktrzy nie zdyli uciec i wpadli w nasze rce.
Widok maszerujcych pod nasz stra hitlerowcw wzmaga entuzjazm witajcych nas mieszkacw
Lublina. Na ulicach peno odamkw szka z rozbitych szyb okiennych, gdzieniegdzie gruzy
rozwalonych domw, z niektrych okien wydobywa si jeszcze dym, widocznie dopiero co ugaszono
poar. Na jezdni - zabite konie, szkielety nieprzyjacielskich czogw, przewrcone samochody, nie
sprztnite trupy onierzy niemieckich. Od czasu do czasu sycha strzay karabinw maszynowych
i automatw, z rzadka wybuch granatu. To grupy Niemcw broni si jeszcze zaciekle w kilku
domach.
Lublin by wolny. Przez miasto przechodziy kolumny onierzy radzieckich, witanych kwiatami przez
ludno. Okrzyki Niech yje Armia Radziecka mieszay si z okrzykami Da Zdrastwujet Swobodnaja
Polsza. Ulice szalay. Mieszkacy Lublina upajali si wolnoci.
Szlimy wrd gstego szpaleru lubliniakw, ktrzy witali nas okrzykami: Niech yj partyzanci!
Dziewczta rzucay nam cae narcza kwiatw. Szlimy jak we nie. Rozradowani. Szczliwi.
Na supach ogoszeniowych czerwieniy si jeszcze mokre od wieej farby, due plakaty. Jaka bya
nasza rado, gdy okazao si, e s to odezwy do ludnoci Lublina podpisane przez dowdc

Obwodu II Armii Ludowej pukownika Grzegorza Korczyskiego. A wic przeczucia mnie nie omyliy.
Grzegorz jest ju w Lublinie. Przyspieszylimy kroku, chciaem jak najprdzej zameldowa si u
Grzegorza.
Przed duym gmachem na Krakowskim Przedmieciu zatrzymalimy si. W mgnieniu oka otoczyy nas
tumy ludzi, wiwatujcych na nasz cze. Szczegln sympati obdarzano naszych najmodszych,
szesnastoletniego Kazika i czternastoletniego, a wygldajcego na dziesi lat, Jaka cznika
Franka, ktry doczy do nas w drodze. Zostawiem oddzia na ulicy pod opiek Skiby, sam za
udaem si na poszukiwanie Grzegorza.
Gmach kipia yciem. Jacy cywile przenosili biurka i krzesa z pokoju do pokoju, po korytarzu szli
szybkim krokiem zaaferowani ludzie. Pytaem ich, gdzie si znajduje dowdztwo Obwodu.
W odpowiedzi wzruszali tylko ramionami.
Pozostawiony sobie, chodziem od pokoju do pokoju w poszukiwaniu Grzegorza. Przed ktrymi
drzwiami na drugim pitrze sta uzbrojony w zdobyczny niemiecki automat onierz w na p
cywilnym, na p wojskowym ubraniu. Chyba partyzant, na pewno mi powie, gdzie si umiecio
nasze dowdztwo. Ku mojej radoci poznaem w stojcym na warcie onierzu gwardzist z lasw
parczewskich. I on mnie pozna.
Grzegorz by wanie w tym pokoju. Oddziay partyzanckie pnocnej Lubelszczyzny pod jego
dowdztwem bray udzia w walkach o Lublin. Teraz Grzegorz zajmuje si organizacj wadzy
ludowej. Obcignem pas, sprawdziem, czy wszystko mam w porzdku, i otworzyem drzwi. Przy
stole, na ktrym leaa kupa papierw i duy pistolet, siedzia Grzegorz. Poznaem go od razu, po
charakterystycznej brdce, o ktrej syszeli wszyscy partyzanci na Lubelszczynie. Zameldowaem si.
Grzegorz obj mnie serdecznie. ywe, ciemne oczy byszczay radonie.
- Wic to ty jeste Bolek! Ju dawno ci oczekiwaem. Raz w lasach janowskich, a drugi
w parczewskich. Jako nie moglimy si spotka. Ale dobrze, e ju jeste. Rozmie chopcw
w domu partyjnym i za dwie godziny zgo si tutaj. Odbdzie si zebranie Komitetu Obwodowego
Partii. Przystpujemy do organizowania wadzy robotniczo-chopskiej.
Odmeldowaem si.

X. Lublin, Otwock, Praga


Oddzia nasz rozlokowa si w duym domu przy Krakowskim Przedmieciu. Wyszedem na ulic.
Lublin pulsowa yciem. Ze spokojnego, do niedawna prowincjonalnego miasta w cigu jednej nocy
awansowa na kipic yciem stolic.
Ulicami w kierunku na zachd przecigay nie koczce si kolumny radzieckiego i polskiego wojska,
wrd gstego szpaleru rozentuzjazmowanych tumw, wiwatujcych na ich cze i obrzucajcych
onierzy narczami kwiatw.
Co krok spotykaem dawno nie widzianych przyjaci i towarzyszy broni z partyzanckiego szlaku.
Niestety zabrako wrd nich Alego, Szymona i Poli (Wacawa Marek). Wszyscy oni zginli
w ostatnich bojach z okupantem, dosownie w przeddzie wyzwolenia Lubelszczyzny. Ich mier
odczuem szczeglnie bolenie, czyy nas bowiem wizy serdecznej przyjani. Szedem w kierunku

Zamku. ywiem cich nadziej, e spotkam Irk, o ktrej wiedziaem, e w swoim czasie
znajdowaa si w tym wizieniu.
Gdy przybyem na miejsce, oczom moim ukaza si wstrzsajcy widok. Na korytarzach, w celach i na
podwrzu, w kauach jeszcze wieej, ledwo skrzepej krwi, z zastygym na twarzach wyrazem grozy
i przedmiertnego strachu, leay setki trupw mczyzn i kobiet.
Dookoa rozlega si spazmatyczny szloch tych, ktrzy wrd trupw rozpoznali swoich najbliszych.
Przechodziem z korytarza na korytarz, z celi do celi, wszdzie ten sam straszliwy obraz.
Hitlerowcy przed opuszczeniem Lublina wymordowali wszystkich znajdujcych si w tym czasie na
Zamku winiw.
Nie mogem powstrzyma ez.
Zaamany wrciem na kwater.
Coraz wicej byo w Lublinie braci partyzanckiej. Odrnialimy si jaskrawo od onierzy i oficerw 1
armii nie tylko wygldem, ale i demonstracyjnym lekcewaeniem wszelkich objaww dyscypliny.
O oddawaniu honorw wojskowych oczywicie mowy nie byo. Dranio to szczeglnie modych
oficerw 1 armii, ktrzy dopiero co opucili szkoy oficerskie.
Ogoszono dekret Krajowej Rady Narodowej o poczeniu Armii Ludowej w kraju z 1 Armi Polsk
powsta w ZSRR w jednolite Wojsko Polskie.
Cieszylimy si, e stanowimy nieodczn cz Wojska Polskiego. Szczeglnie dumni bylimy z tego,
e Naczelnym Dowdc Wojska Polskiego zosta genera Rola (Micha Rola-ymierski), byy
dowdca Armii Ludowej, a szefem Sztabu Gwnego nasz Marek (Marian Spychalski), pierwszy Szef
Sztabu Gwnego GL oraz czonek Dowdztwa Gwnego AL. Przyjlimy te nominacje jako dowd
szczeglnego uznania dla walki prowadzonej przez GL i AL podczas tych cikich lat okupacji. Do
szczcia brakowao nam tylko mundurw. Z zazdroci spogldalimy na oficerw i onierzy 1 armii,
oczekujc z niecierpliwoci chwili, w ktrej i my bdziemy mogli woy mundur polskiego onierza.
Tymczasem paradowalimy w naszych sfatygowanych i, mwic szczerze, mocno brudnych
ubraniach, w ktrych wyszlimy z lasw. Braki w umundurowaniu nadrabialimy zadzierzyst min
i uzbrojeniem. Niejeden z naszych chopcw nosi za pasem po dwa i wicej pistoletw, oczywicie
niemieckich, nie mwic ju o nieodcznej pepeszce.
Ja miaem na sobie spodnie i buty niemieckie, bluz za uszyt z brezentu, ktry uprzednio suy za
opakowanie dla broni zrzuconej z samolotw. Na gowie nosiem rogatywk, ktr kilka miesicy
przedtem otrzymaem od matki znajdujcego si w oflagu oficera. Za pasem zdobyczny pistolet parabellum.
Oznak oficerskich nie nosiem.
Na czwarty czy na pity dzie po wyzwoleniu Lublina, przechodzc ulic Spokojn, zauwayem
stojc przed naronym budynkiem grup starszych oficerw, a wrd nich kilku z szlifami
generalskimi. Nie spodziewaem si spotka wrd generalicji znajomych, chcc za unikn
koniecznoci oddania honorw wojskowych, przeszedem na drug stron ulicy. Udawaem przy tym,
e ich nie spostrzegem. Nagle sysz: Poruczniku Bolku, chodcie no tu. To wzywa mnie jeden
z generaw.

Chcc nie chcc podszedem, dziwic si w duchu, skd on mnie zna. Dopiero podchodzc poznaem
generaa Rol. Tak, to Rola, ten sam, ktry w kusym paszczyku tak niedawno temu
inspekcjonowa nasze oddziay w lasach parczewskich. Ten sam, ale jaki inny. Generalski mundur
stwarza jak gdyby jaki dystans. Ale wraenie obcoci szybko si rozwiao, gdy Rola z ciepym
umiechem na ustach serdecznie si przywita, obejmujc i caujc si ze mn.
- Oto przedstawiciel naszej partyzanckiej wiary - rzek przedstawiajc mnie otaczajcym go oficerom.
- Z niejednego pieca chleb jad w cigu swojej trzyletniej partyzanckiej kariery.
- Niezbyt ta wiara po wojskowemu wyglda - mrukn do wyranie stojcy obok mnie jeden
z generaw.
Ta uwaga zgasia ca moj rado ze spotkania. Zrzeda mi mina. Zauway to Rola.
- Nie martwcie si, poruczniku Bolku, waszym nieregulaminowym wygldem - rzek. - Przecie
niedawno i ja tak wygldaem. Zreszt wydaem ju rozkaz w sprawie umundurowania onierzy AL.
Zwracajc si do towarzyszcych mu oficerw, genera mwi dalej:
- Partyzanccy dowdcy, chocia na pierwszy rzut oka nie wygldaj zbyt efektownie, stanowi
doskona i dowiadczon kadr dowdcz. S ubiani przez swoich podwadnych, ostrzelani w wielu
bojach, wiadomi celw prowadzonej walki.
Genera Rola ponownie zwrci si do mnie:
- Poruczniku Bolku, zgocie si do kwatermistrzostwa, otrzymacie umundurowanie dla was i dla
waszych chopcw. Nie zapominajcie naszy sobie oznak oficerskich, ale ju tym razem kapitaskich.
Podpisaem wczoraj rozkaz awansowy dla kilku oficerw Armii Ludowej, znajdujecie si wrd nich.
Poegnaem si z generaem i towarzyszcymi mu oficerami i zaskoczony, ale rwnoczenie
uradowany z awansu, no i z tego, e nareszcie otrzymamy dugo oczekiwane mundury,
odmeldowaem si niezbyt przepisowo i szybko poszedem do domu.
Chopcy przyjli nowin o przydziale mundurw okrzykami radoci. Ucieszyli si rwnie z mojego
awansu. Nie obeszo si oczywicie bez tradycyjnego oblania trzeciej, kapitaskiej gwiazdki.
Z wyywieniem byo u nas krucho. Nad zapasami czuwa por. Goc, nasz oszczdny oficer gospodarczy.
Na t okazj jednak znalaza si butelczyna monopolwki, sonina i chleb.
W pewnej chwili Skiba przypomnia sobie, e Igna by tu przed godzin i prosi, abym, gdy tylko
wrc, zgosi si do niego. Ma jak wan i piln spraw.
Udaem si natychmiast do Ignasia, ktry mieszka w ssiednim domu. Ju mnie oczekiwa, troch
zniecierpliwiony, pogdera troch na moje spnienie, ale szybko si udobrucha, gdy opowiedziaem
o spotkaniu z generaem Rol, o awansie i mundurach.
W pokoju znajdowa si nie znany mi mczyzna w rednim wieku. Okazao si, e by to nowo
mianowany prezydent miasta Lublina towarzysz Kadura.
Igna zwrci si z umiechem do mnie:
- Chodmy intronizowa nowego ojca miasta. W Zarzdzie Miejskim usadowili si przedstawiciele
delegatury rzdu londyskiego i uzurpuj sobie prawo do kierowania miastem. Naley ich
w delikatny, ale rwnoczenie stanowczy sposb wykurzy stamtd, a ty jeste przecie znanym
negocjatorem, pomoesz nam.

Poszlimy. Wyjem z kabury pistolet, odbezpieczyem i starym zwyczajem woyem za pas na


brzuchu. Nie miaem zbyt wielkiego zaufania do moich zdolnoci negocjacyjnych.
Przy wejciu do gmachu poinformowano nas, e Rada obraduje w gabinecie prezydenta miasta.
Zgodnie z planem na sal weszli Igna z Kadur, ja za pozostaem przy drzwiach. Igna wyj
z kieszeni dekret nominacyjny podpisany przez przewodniczcego PKWN i odczyta go obecnym,
przedstawiajc towarzysza Kadur jako nowo mianowanego prezydenta miasta. Zaskoczeni radni
przez kilka minut siedzieli bez ruchu, wreszcie jeden z nich, widocznie przewodniczcy zebrania,
owiadczy, e aden PKWN nie ma tu nic do gadania, jedyn legaln wadz jest delegatura rzdu
londyskiego i obecni w jej imieniu sprawuj rzdy w Lublinie. Odwoa moe ich tylko delegat rzdu
na kraj.
Igna po wysuchaniu owiadczenia odsun si od drzwi, w tym momencie wysunem si do
przodu, trzymajc rk na kolbie pistoletu.
Na mj widok obecni zbledli, byli widocznie wicie przekonani, e za mn stoi cay uzbrojony oddzia
i e za chwil rozpocznie si strzelanina. Przewodniczcy, ktry przed chwil z tak pewnoci siebie
odmawia PKWN-owi prawa do mianowania prezydenta miasta, spogldajc na mnie przestraszonym
wzrokiem, wyjka cicho: Ustpujemy wobec przemocy. Odsunem si od drzwi pozostawiajc
wolne przejcie. Pierwszy popieszy do wyjcia sam przewodniczcy, za nim szybko wyniosa si
reszta.
Wygldaem, jak mi pniej owiadczy Igna, bardzo gronie, nie ogolony, nie ostrzyony, miaem
jakoby tak min, e w pewnej chwili i on by w strachu, czy przypadkiem nie zaczn strzela.
Umialimy si porzdnie z moich dyplomatycznych zdolnoci. Bylimy zadowoleni, e
intronizacja przesza tak gadko.
Towarzysz Kadura pozosta w Zarzdzie Miejskim, my za wrcilimy do domu.
Nazajutrz dosza do nas wie o wybuchu powstania w Warszawie. Nie znalimy w pierwszej chwili
szczegw. Bylimy przekonani, e powstanie wybucho w porozumieniu z nacierajcymi w kierunku
Warszawy wojskami radzieckimi i polskimi i e akcja powstacw jest zsynchronizowana z dziaaniami
na tym odcinku frontu. Spodziewalimy si lada chwila wiadomoci, e Warszawa jest wolna.
Niestety, nasze nadzieje byy ponne. Okazao si, e genera Br-Komorowski wyda rozkaz podjcia
walki w Warszawie w chwili najmniej do tego odpowiedniej z punktu widzenia wojskowego i to na
dodatek bez porozumienia si z dowdztwem walczcych na kierunku warszawskim wojsk polskich
i radzieckich.
Wykorzystujc mierteln nienawi ludu Warszawy do okupanta hitlerowskiego, chcia, wywoujc
powstanie, wygra na arenie midzynarodowej ostatnie atuty rzdu londyskiego i postawi wiat,
a przede wszystkim Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, przed faktem, e w stolicy Polski wadz
objli przedstawiciele rzdu emigracyjnego.
Majc wycznie ten cel na oku Br-Komorowski nie wzi pod uwag faktu, e w istniejcych
okolicznociach plan powstania stoi w wyranej sprzecznoci z wszelk logik operacyjn i e
powstanie nie zsynchronizowane z nacierajcymi oddziaami radzieckimi i polskimi, oderwane od
rzeczywistej sytuacji na froncie, jest z gry skazane na zagad i spowoduje hekatomby ofiar wrd
ludnoci i cakowite zniszczenie miasta. Tymczasem bohaterski lud Warszawy, onierze AK, AL oraz
innych organizacji podziemnych toczyli krwawy bj, wicie przekonani, e ich walka na barykadach

stanowi integraln cz bojw o Warszaw, ktr prowadz onierze radzieccy i polscy na jej
przedpolach.
Bylimy wszyscy wstrznici. Na naszych oczach rozgrywaa si tragedia.
Wieczorem 3 sierpnia spotkaem Ignasia. Rozmowa toczya si dookoa powstania - jedynego
zagadnienia, ktrym ylimy w owych dniach. Przed poegnaniem Igna poleci mi si stawi
u siebie nazajutrz wczesnym rankiem. Kaza mi zabra z sob pepeszk z kilkoma dyskami i granaty,
mamy wyjecha poza granice Lublina.
Celu podry, mimo usilnych moich nagabywa, nie chcia mi wyjawi. - To tajemnica partyjna - rzek.
Byem mocno zaintrygowany, tym bardziej e Igna przed rozstaniem zastrzeg si, abym
o planowanym wyjedzie nie mwi nawet swojemu zastpcy.
Nazajutrz o 4.00 rano wyjechalimy wojskow ciarwk. Pogoda bya liczna. Jechalimy poryt
pociskami i pen dziur szos w kierunku Warszawy. Im dalej od Lublina, tym bardziej jazda staje si
uciliwa. Na zachd cign kolumny wojska, duo czogw tarasuje drog, sycha guche detonacje,
to odgosy walk toczcych si na przedpolach Pragi.
Wreszcie po kilkugodzinnej mczcej jedzie dojechalimy do widra. Zjechalimy z szosy
i zatrzymalimy si niedaleko domku z ogrdkiem, z ktrego wanie na nasze spotkanie wychodzi
jaki czowiek. By to Franek, ktrego nie widziaem od kwietnia 1943 r., to jest od chwili, gdy
opuszczaem Warszaw. Przypomniay mi si na jego widok sowa, ktre mi rzuci na poegnanie, gdy
wyjedaem z Warszawy: A nie zblamuj si tam w lesie. Obaj bardzomy si ucieszyli ze spotkania.
Weszlimy do domu. Tajemnica si wyjania. W mieszkaniu znajdowali si czonkowie kierownictwa
partii. Przed kilkoma godzinami znajdowa si tam rwnie towarzysz Wiesaw, ktry okazyjnym
samochodem uda si do Lublina tu przed naszym przyjazdem. Zastalimy towarzyszy Tomasza
(Bolesaw Bierut) i Franka (Franciszek Jwiak - Witold. Wraz z nimi znajdoway si towarzyszki
Zofia (Zofia Gomukowa) oraz Lena (Helena Woliska).
Obecni zasypali nas pytaniami. Byli ciekawi wszystkiego, co si dzieje w Lublinie, my za pytalimy o
Warszaw, ktr towarzysze opucili stosunkowo niedawno, na kilka dni przed wybuchem powstania.
Lena powiedziaa mi, e w ssiednim domku przebywa Heniek z rodzin. Udaem si natychmiast
do nich.
Hekw zastaem przy niadaniu. Byli zaskoczeni. Nie spodziewali si mnie w widrze. Rado ze
spotkania bya ogromna. Oczywicie musiaem opowiedzie z grubsza o swoich partyzanckich
przygodach, Hekowie za o tym, co si dziao przez ten czas w Warszawie. Zapytaem, co z
Wand, gdzie ona w tej chwili si znajduje. Heniek i Halina zamilkli, zrozumiaem, e Wanda
nie yje. By to jeszcze jeden dotkliwy cios. Heniek opowiedzia mi okolicznoci jej mierci.
- Prawie w kadej bardziej niebezpiecznej akcji gwardzistw - mwi - w likwidacji szpiclw,
gestapowcw, rozbrajaniu policjantw i oficerw hitlerowskich braa udzia Wanda. Gestapowcy
wszczli intensywne poszukiwania. Towarzysze radzili, aby si na pewien czas wycofaa z udziau
w akcjach, chciano j wysa na urlop, ale opieraa si mocno. Ktrego dnia wracajc do domu
Wand zatrzyma w bramie syn dozorcy. Prosi, by wstpia z nim do ojca. U dozorcy rzucili si na
ni agenci gestapo i skuli w kajdanki. Z pocztku dochodziy o niej wieci. Siedziaa na Szucha, gdzie j
strasznie katowano. Nie wydaa nikogo.
Byem wstrznity. Nie mogem si pogodzi z myl, e ju nigdy nie zobacz Wandeczki...

Naleao si spieszy. Heniek szybko si zdecydowa. Pojedzie z nami.


Po kilku godzinach towarzysze z kierownictwa partii wraz z nami przybyli do Lublina.
Gdy przybyem na kwater, czekaa mnie mia niespodzianka. Oddzia by ju umundurowany, a
Skiba, oczywicie rwnie w mundurze, ustawi chopcw na podwrzu i zoy mi raport. Szybko
przebraem si. Ogarna mnie fala wzruszenia.
Nareszcie w mundurach. Ten, kto nie przeywa pierwszych dni wyzwolenia, nie jest w stanie wczu
si w nasz nastrj, zrozumie, co to dla nas partyzantw znaczyo mc nareszcie czu si
penoprawnym onierzem ludowego Wojska Polskiego. Przecie o tym marzylimy na naszych
biwakach, z zazdroci spogldalimy na oficerw i onierzy batalionu szturmowego, ktrzy
przybywali do nas na spadochronach w penym ekwipunku wojskowym.
Rado nasz na chwil przymi fakt, e musielimy zda nasz bro, do ktrej przyzwyczailimy si
podczas walk w lesie. Wprawdzie dostalimy nie gorsz - nowe automaty lekkie typu PPS - ale to ju
nie nasze wysuone pepeszki. Zdalimy rwnie nasz cik bro: rczne karabiny maszynowe
i jedynaczk rusznic przeciwpancern, z ktrej bylimy tak dumni. Mundur zobowizywa. Igna
poleci mi wdroy chopcw do dyscypliny wojskowej. Oddzia nasz w niczym nie powinien
ustpowa regularnej jednostce.
Trudna to bya sprawa. W partyzantce panoway swoiste stosunki. Kady partyzant by samodzieln
jednostk wojskow i nie znosi formalnej dyscypliny, ktra stanowi niezbdny element regularnego
wojska.
Tote musztra, wiczenia w oddawaniu honorw wojskowych, w regulaminowym skadaniu
meldunkw i raportw niezbyt radonie byy przyjmowane przez naszych chopakw. Musz si
przyzna, e i ja niezbyt szybko wdraaem si w ycie regularnego wojska.
Zostalimy wczeni do grupy operacyjnej zoonej z byych partyzantw, przewanie gwardzistw
i alowcw, ktra pod dowdztwem pk. Grzegorza miaa wzi udzia w bezporednich walkach
o wyzwolenie Warszawy. Po zakoczeniu walk z hitlerowcami w miecie grupa miaa zaj si
zabezpieczeniem ycia i mienia ludnoci cywilnej, obiektw publicznych i pamitek kultury narodowej
oraz dopomc w organizowaniu wadzy ludowej.
Do zada naszego oddziau, ktry jako zwarta jednostka wszed w skad grupy operacyjnej, naleao
zabezpieczenie pracy polityczno-propagandowej wrd ludnoci. Wytyczne miaem otrzymywa od
Ignasia, ktry z cywila przedzierzgn si w pukownika.
Za kilka dni mielimy wyruszy do Otwocka, na miejsce postoju grupy operacyjnej. Zawsze bliej
Warszawy...
W czasie gorczkowych przygotowa do wyjazdu jeden z naszych partyzantw sprawi nam przykr
niespodziank.
Plutonowy Huragan (Zygmunt Zygado), ktry przyby do oddziau wraz z grup ostrowiakw
i bra udzia w ostatnich bojach naszego oddziau specjalnego, postanowi na wasn rk spieniy
nasz tabor. Spotkawszy na ulicy znajomego chopa zaprowadzi go do stajni, gdzie umieszczone byy
nasze konie i zaproponowa kupno dwch najlepszych. Chop skwapliwie si zgodzi, wpaci
Huraganowi zaliczk, a nazajutrz zgosi si z reszt umwionej kwoty po odbir zwierzt.
Huragan pienidze zainkasowa i uda si do stajni, aby wyprowadzi konie i przekaza je nabywcy.
W stajni znajdowa si Kazik, mj cznik, ktry opiekowa si rwnie taborem. Zaskoczony Kazik
zapyta Huragana, z czyjego polecenia chce konie wyprowadzi i dokd. Na to Huragan

najbezczelniej w wicie odpowiada, e sam dowdca dokona transakcji i poleci mu wyda konie
chopu. Kazik, 16-letni, ale roztropny chopiec, szybko si zorientowa, e co tu jest nie w porzdku
i owiadczy, e koni nie wyda, dopki nie otrzyma osobistego rozkazu od dowdcy. Huragan zacz
si szarpa z Kazikiem, chcc si wyprowadzi konie. W pewnej chwili zacz mu nawet grozi, e
go zastrzeli. Krzyki zwabiy na podwrze por. Goca, oficera gospodarczego oddziau, i wszystko od
razu si wyjanio.
Huragan przyzna si do zawarcia transakcji. Chopa przeprosilimy, oddalimy mu pienidze.
Huragan cz zadatku zdoa ju przehula, musielimy dooy z funduszu przeznaczonego na
doywianie.
Wieczorem odby si sd partyzancki. Chopcy byli oburzeni, niektrzy dali nawet kary mierci za
obuzerski czyn Huragana. Zakoczyo si degradacj i wydaleniem z oddziau. Jeszcze tej nocy
rozbrojony i pozbawiony munduru Huragan opuci oddzia.
Incydent ten dugo jeszcze by przedmiotem dyskusji, zwaszcza wrd ostrowiakw, ktrzy
w pewnej mierze czuli si za Huragana odpowiedzialni.
Otrzymalimy rozkaz wymarszu. 10 sierpnia przybylimy do Otwocka i ulokowalimy si w willi
Kasztelanka. W tej samej willi zamieszkali Igna, kpt. Jzef Kratko, kpt. Walenty Titkow i por.
Konrad Gruda. Pod przewodnictwem Ignasia powsta kolektyw, ktrego zadaniem byo
prowadzenie pracy polityczno-propagandowej wrd ludnoci Otwocka i przygotowanie si do
rozwinicia tej pracy w stolicy z chwil, gdy Warszawa zostanie wyzwolona.
Do oddziau naszego zostaa wczona 25-osobowa grupa czwartakw, ktra niedawno opucia
Warszaw i nie zdoaa wrci w zwizku z wybuchem powstania. Grupa skadaa si z czonkw
ZWM, dzielnych, penych fantazji i ycia chopcw. Przybyli do naszego oddziau oczywicie nie
umundurowani. Podobnie jak my ze wzruszeniem wkadali na siebie mundury. Trzeba przyzna, e
leay one na nich jakby ula. Otwockie dziewczta byy oczarowane, co nam zreszt sprawiao troch
kopotu. Naleao przeksztaci partyzantw w regularne wojsko, a tu dookoa Kasztelanki coraz
wicej narzeczonych.
Nie byo rady, naleao wzmocni dyscyplin.
Jeli jako tako udao nam si wdroy w wojskowy tryb ycia lubliniakw, to z warszawiakami
sprawa nie bya tak prosta. Skierowany do prowadzenia zaj wojskowych oficer 1 armii nie mg
sobie z tymi indywidualistami da rady. Dopiero gdy zagroziem wyrzuceniem z oddziau
i demobilizacj, pomogo.
Dla odmiany chopcy wpadli w drug skrajno. Kasztelanka zacza si rzdzi swoimi wasnymi
prawami. Czwartacy przeksztacili nasze miejsce postoju w warowny obz. Gdy stali na warcie, to
w nocy nikt nie mia si zbliy do willi nawet na odlego kilkunastu metrw. Mieszkacy
ssiednich domw musieli obchodzi Kasztelank, gdy wartownicy kadli kadego, kto nie zna
hasa, na ziemi, pod grob natychmiastowego uycia broni. Dla uniknicia niepotrzebnych
zadranie z ssiadami, musiaem zrezygnowa z wystawiania w nocy wart, skadajcych si
z czwartakw.
Wkrtce czwartacy troch si utemperowali. Zyli si z reszt chopcw i utworzy si zwarty
kolektyw onierski.
Chopcy rwali si do walki. Nie byo dnia, aby ktry nie przychodzi do mnie z najfantastyczniejszymi
propozycjami przedarcia si przez front i poczenia si z oddziaami AL, walczcymi z okupantem po

drugiej stronie Wisy. Uspokajaem ich, jak tylko mogem, obiecujc, e wemiemy udzia jako zwarta
jednostka w szturmie na Warszaw, ktry w najbliszym czasie ma nastpi.
Nie dziwiem si zreszt chopcom. Mnie rwnie cigno do Warszawy. Niejednokrotnie ze Skib
rozwaalimy moliwoci przedarcia si na drug stron Wisy, omawiajc rne warianty tej
ryzykownej wyprawy. Rozsdek, poczucie odpowiedzialnoci za powierzonych nam ludzi i partyjna
dyscyplina zwyciyy.
A tymczasem bralimy udzia w organizowaniu wiecw, zebra oraz spotka z ludnoci Otwocka i
okolic. W akcjach tych poza mn brali rwnie udzia pozostali czonkowie kolektywu, ktrym
kierowa Igna, kpt. Titkow, kpt. Kratko i por. Gruda.
Wszdzie przyjmowano nas serdecznie i kade zebranie koczyo si okrzykami: Niech yje Wojsko
Polskie! i Niech yje Armia Radziecka!
Pobyt w Otwocku przedua si. Z niecierpliwoci oczekiwalimy rozkazu wymarszu.
W Otwocku znajdowaa si wwczas znaczna grupa warszawiakw, ktrzy wyjechali z miasta przed
wybuchem powstania. Miejscem ich spotka bya maa cukierenka z werand. Wpadaem tam od
czasu do czasu na kaw zboow i ciastko. Mundur oficera Wojska Polskiego by magnesem, ktry
przyciga do mojego stolika dnych wiadomoci warszawiakw. Czsto przysiada si do mnie znany
aktor Adolf Dymsza, ktry prowadzi ze mn zawzite dyskusje na temat sytuacji w Warszawie,
przeplatajc je dykteryjkami. Podczas jednego ze spotka Dymsza opowiedzia mi o trudnociach
z uzyskaniem ryu dla jego chorego na biegunk dziecka. Postanowiem mu pomc. Od naszego
oficera gospodarczego wydostaem, nie bez oporu z jego strony, troch cennego na owe czasy ryu i
wrczyem aktorowi. Wdziczno jego nie miaa granic. Kiedykolwiek mnie spotyka i w jakimkolwiek
otoczeniu si znajdowaem, Dymsza opowiada o mojej wspaniaomylnoci.
Pewnego razu, gdy siedziaem w kawiarence z oficerem z kwatermistrzostwa, omawiajc problemy
zaprowiantowania naszego oddziau, przysiad si jak zwykle do stolika Dymsza i zacz mnie
wychwala, jaki to jestem szlachetny czowiek, jak to rozdzielam biednym dzieciom ry i jak midzy
innymi uratowaem jego dziecko od mierci. Na nic si zday moje porozumiewawcze znaki. Dymsza
rozpywa si w pochwaach, ilo rozdanego przeze mnie ryu wzrosa do fantastycznych wprost
rozmiarw. Kwatermistrz spoglda na mnie podejrzliwie, wreszcie spyta, skd mam takie zapasy
ryu. Skoczyo si na tym, e ryu wicej dla oddziau nie dostaem.
Nadszed dugo oczekiwany dzie szturmu Pragi. Oddzia nasz zosta wczony do akcji.
Otrzymalimy zadanie: i do szturmu wraz z atakujcymi wojskami radzieckimi i polskimi i przystpi
ju w czasie walk do rozklejania na murach odezw do ludnoci, Manifestu PKWN oraz plakatw.
Wyruszylimy samochodami w kierunku Anina. Za Aninem wpadlimy pod silny ostrza artylerii
nieprzyjaciela. Kilku naszych onierzy zostao lekko rannych. Zeszlimy z samochodw
i pomaszerowalimy w kierunku Grochowa. Tyraliery radzieckie i polskie posuway si naprzd, my za
nimi.
Po oczyszczeniu terenu przystpilimy, jeszcze pod ogniem artylerii nieprzyjacielskiej, do rozlepiania
odezw, egzemplarzy Rzeczypospolitej i Manifestu PKWN, z satysfakcj zdzierajc z murw resztki
hitlerowskich obwieszcze.
Walki toczyy si cay dzie. W nocy podeszlimy pod sam Prag. Koo nas usadowiy si samochody
ze sawnymi katiuszami. Z dzikim wyciem wylatyway w kierunku nieprzyjaciela jzyki ognia. Po raz

pierwszy widzielimy katiusze w akcji. Widok by wrcz niesamowity. Po kilku salwach artyleria
niemiecka ucicha. Katiusze zrobiy swoje.
Posuwalimy si dalej, skradajc si i przeskakujc od muru do muru. Zbliy si do mnie pk
Grzegorz i kpt. Cie. pieszyli si do mieszkania, gdzie znajdowaa si rodzina Grzegorza.
Udaem si wraz z nimi, pozostawiajc oddzia pod dowdztwem Skiby.
W piwnicy siedziay na materacach, przy palcych si wieczkach, cae rodziny. Obok toboki. Gdy
weszlimy, wszyscy w pierwszym momencie sdzili, e to niemieccy oficerowie. Po chwili Grzegorz
zosta rozpoznany przez ssiadw i rodzin. W piwnicy wszcz si ruch. Podbiegano do nas, zaczto
nas oglda, klepa po ramionach i caowa. Wzruszenie ogarno wszystkich.
Kto wycign butelk wdki; brzkny szklanki. Musielimy jednak wraca do oddziaw.
Walki trway nadal. Nad ranem 14 wrzenia 1944 r. Praga bya wolna. Gdzieniegdzie broniy si
jeszcze niedobitki hitlerowskie. Ludno entuzjastycznie witaa wkraczajce wojska radzieckie
i polskie.
Oddzia nasz zosta rozlokowany w gmachu DOKP przy ul. Wileskiej. Zajlimy jedno pitro na
kwatery. Pod wieczr Niemcy zaczli znowu ostrzeliwa Prag. Pociski wyy w powietrzu. Kilka z nich
trafio w gmach DOKP. Chopcy gasili poary. Trzech partyzantw zostao mocno poparzonych.
Mimo ostrzau ycie na Pradze powoli normalizowao si. Przyby pk Marek, tym razem w roli
prezydenta miasta Warszawy. W dalszym cigu oddzia nasz peni funkcje propagandowe. Chopcy
patrolowali miasto, rozlepiali ulotki i rozdawali gazety.
Zgosi si do mnie znany aktor Mroziski i zaproponowa zorganizowanie orkiestry. Po uzyskaniu
zgody Marka Mroziski rozpocz dziaalno werbunkow. Niebawem w gmachu Rady Miejskiej,
przy ulicy Otwockiej, odby si pierwszy koncert orkiestry symfonicznej. Niestrudzony Mroziski po
udanym koncercie rozpocz montowa teatr. Grupa dziennikarzy utworzya spdzielni i na ulicach
Pragi zaczo si ukazywa ycie Warszawy.
Niemcy wzmogli artyleryjski ostrza Pragi. Nie obeszo si i bez strat w naszym oddziale. Od pocisku
artyleryjskiego zgina Irka (Irena Goszczyska, b. czonek KZM z Powzek), jedna z naszych
dzielnych kobiet-partyzantw, zgin rwnie jeden z czwartakw - Faraon.
Podobny los omal nie spotka mnie i Ignasia. Szlimy ulic Inyniersk. Ostrza od samego rana by
straszny, ludzie nosa ze schronw nie wysuwali, a my szlimy do Grzegorza, przyciskajc si do
murw, jak gdyby to nas mogo uchroni przed pociskami i bombami. Przyspieszylimy kroku, prawie
bieglimy, gdy nagle nad moim uchem rozleg si suchy trzask. Szalony pd powietrza pchn mnie do
tyu. Straciem na moment przytomno. Po chwili ocknem si. Rozgldam si, niedaleko mnie
Igna rwnie powoli podnosi si z ziemi. Na szczcie nic nam si nie stao. Potuklimy si tylko
troch.
Na Pradze przebywalimy do koca wrzenia. W padzierniku oddzia nasz zosta oficjalnie
rozformowany. Wikszo chopcw zostaa skierowana do pracy w Milicji. Skiba zosta
komendantem komisariatu MO. Mnie skierowano do Otwocka, gdzie znajdowaa si Gwna
Komenda Milicji, i przydzielono do pomocy nowo mianowanemu komendantowi MO gen.
Frankowi.
Skoczyy si gorce dni partyzanckie.

Mapa

Mapka terenu z umiejscowieniem akcji bojowych, w ktrych autor bra udzia

Ilustracje

Rysunek 1 Strona tytuowa Wiadomoci"

Rysunek 2 Strona tytuowa Trybuny Ziemi Lubelskiej"

Rysunek 3 Strona tytuowa Partyzanta"

Rysunek 4 Nominacja Gustawa Alefa-Bolkowiaka Bolka" na oficera owiatowego batalionu AL im. J. Hooda

Rysunek 5 Sprawozdania z obchodw 1 i 3 maja, 1944 r. (lasy parczewskie)

Rysunek 6 Sprawozdania z obchodw 1 i 3 maja, 1944 r. (lasy parczewskie)

Rysunek 7 Sprawozdanie z dziaalnoci oficera owiatowego 5 baonu AL im. J. Hooda

Rysunek 8 Pk Czorny zaprasza gen. Rol" na uroczysty obiad partyzancki

Rysunek 9 Raport dowdcy batalionu im. Hooda o akcji bojowej w Parczewie

Rysunek 10 Raport dowdcy oddziau specjalnego AL o porozumieniu z BCh

Rysunek 11 Podziemna rada narodowa powiatu janowskiego dziaa

Rysunek 12 Strona tytuowa Razem na Niemca"

Rysunek 13 Odezwa generaa L. eligowskiego do narodu polskiego

Rysunek 14 Akt oskarenia przeciwko Juszczykowi

Rysunek 15 Raport o przebiegu akcji propagandowej oddziau specjalnego AL na terenie powiatu puawskiego

Rysunek 16 Akt oskarenia przeciwko Kozowskiemu

Rysunek 17 Projekt umowy z AK wedug pierwotnej propozycji AL

Rysunek 18 Rozkaz dowdcy AL gen. Michaa Roli-ymierskiego z zadaniem dla dowdcy oddziau specjalnego AL

Rysunek 19 Upowanienie dla dowdcy oddziau specjalnego AL do zawarcia umowy z AK

Rysunek 20 Upowanienie inspektora AK dla Grala" do zawarcia umowy z AL

Rysunek 21 Raport o mierci Wodzimierza Gensiorskiego Anatola"

Rysunek 22 Faszywa kennkarta Anatola"

Rysunek 23 Karta pracy Anatola"

Obwolut, okadk I rysunek na stron tytuowa projektowa


WALDEMAR ANDRZEJEWSKI
Redaktor WANDA ZBYSZEWSKA
Redaktor techniczny JOLANTA MICHAOWSKA
Pamitnik otrzyma w 1962 roku wyrnienie ministra obrony narodowej
Ksika zatwierdzona przez Ministerstwo Owiaty pismem nr PM2 - 2305/59 z dnia 21.VIII.1959 r. do bibliotek szk licealnych
Cztery tysice siedemset osiemdziesita sma publikacja Wydawnictwa MON
Printed in Poland
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1971 r. Wydanie III
Nakad 10.000+324 egz. Objto (z wklejkami). 11,27 ark. wyd.; 17,13 ark. druk. Papier offsetowy V kl. 70 g., 82x104 cm z Czstochowskiej
Fabryki Papieru. Oddano do skadania w padzierniku 1970 r. Druk ukoczono w czerwcu 1971 r. Wojskowe Zakady Graficzne w
Warszawie. Zam. nr 2725 z dnia 17.XI.1970 r.
Cena z 15.U-92.

You might also like