Professional Documents
Culture Documents
Zamiast wstpu
Polecenie redaktora naczelnego, abym na lamach naszego czasopisma przedstawi dzieje i przeycia
wyprawy doktora Kamenika, wprawio mnie w powane zakopotanie. Przede wszystkim dlatego, e
w ostatnich tygodniach i miesicach napisano o niej setki, a moe nawet tysice artykuw
i sprawozda, poza tym radio i telewizja przyniosy obszerne i szczegowe relacje. O ile mi wiadomo,
w najbliszym czasie na ekranach naszych kin pojawi si film, stanowicy monta wielu dziesitkw
zdj dokonanych przez sprawozdawcw kroniki filmowej. Moje opory byy tym bardziej zrozumiae,
e dziedziny nauki, do ktrych rozwoju przyczynia si zdumiewajca podr czworga badaczy, w
adnej mierze nie wi si z zawodem dziennikarza. Jedynie rzadka askawo i uczynno dr.
Kamenika spowodowaa, i odwayem si podj prb wywizania si z powierzonego zadania
i konsekwentnego opisania w kilku rozdziaach nie tylko przey wyprawy, ale i wszystkich istotnych
wydarze, jakie j poprzedziy. Aby unikn ewentualnych niedokadnoci, za wiedz redakcji
rozstrzygnem spraw jak krl Salomon: nagraem mianowicie na tam magnetofonow relacje
wszystkich osb, ktre miay jakie zwizki z wypraw i mogy udzieli wyjanie dotyczcych
zwaszcza zdumiewajcych czy te niemal niewiarogodnych punktw sprawozda, analizowanych iv
tych dniach na amach prasy fachowej i specjalistyczno-naukowej. Swoje uwagi i wyjanienia
dodawaem jedynie tam, gdzie byo to - moim zdaniem - niezbdne, zwaszcza tam, gdzie moje
askawe ofiary uyway w toku penej emocji opowieci zupenie niezrozumiaych wyrazw,
odkrywajcych swoje znaczenie jedynie przy uyciu encyklopedii i sownika wyrazw obcych. Nie
musz chyba dodawa, e do poszczeglnych relacji nie wprowadzaem adnych zmian prcz
drobnych poprawek jzykowych i stylistycznych, oczywistych w takich wypadkach. Staraem si te
zachowa specyficzny styl i charakter wypowiedzi kadego narratora.
O mnie. Rozumie pan, e mnie to zainteresowao, czowiek chtnie si czego o sobie dowiaduje oczywicie, jeli to ma gow i nogi. Artyku w nie odpowiada tym warunkom. Nazwano mnie w nim
rycerzem przypadku...
Jaki tam ze mnie rycerz, panie redaktorze, a przede wszystkim: gdzie tu przypadek? Nie ma mowy
o przypadku - niech pan to, bardzo prosz, napisze i trzy razy podkreli!
Waciwie to nawet spotkanie z doktorem Bjelke nie byo przypadkowe. Przejeda przez Prag
w drodze na odbywajcy si w Wiedniu kongres psychiatrw, pielgnowa w sobie dobrze ju
zastarzae zapalenie wyrostka robaczkowego, o ktrym - rzecz zupenie zrozumiaa - jako lekarz
doskonale wiedzia, ale mwi sobie tak jak kady lekarz, e jeszcze jako wytrzyma, no i w Pradze
wynieli go na noszach z wagonu i byskawicznie przewieli do szpitala. A e mu wyrostek pk, to te
nic w tym dziwnego - gdy mu go po dwu godzinach usunem, wyglda jak szmatka i pkn musia,
rozumie pan? A e operowaem wanie ja? Kt inny mg mie dyur w sobot wieczorem? Modsi
koledzy jed do swoich domkw weekendowych, tacz te, jak si one nazywaj, madisony i twisty
- a Kamenik pracuje, a si kurzy. Ale to nic! C zreszt miabym robi? W szpitalu bywa noc spokj,
mog sobie co poczyta, wiele spraw przemyle, a gdy przychodzi pacjent i trzeba go zoperowa, to
go operuj piknie, spokojnie i bez popiechu, tak jak to lubi. No i niech pan sam powie: gdzie tu
miejsce na przypadek?
Szczerze mwic, wiele pociechy to z nowego pacjenta nie miaem. Lekarze to bowiem najgorsi
pacjenci pod socem: nie suchaj, wstaj z ek, maj mnstwo wasnych pomysw i sposobw
leczenia, ktre na og rni si niemal zawsze od moich - krtko mwic: jestemy najszczliwsi,
kiedy pacjentowi-lekarzowi wypisujemy zwolnienie ze szpitala i kiedy si za nim uroczycie zamyka
brama.
A Bjelke by nie tylko lekarzem, ale i cudzoziemcem, Islandczykiem. Nigdy w yciu nie widziaem
jeszcze ywego Islandczyka nawet z daleka, a c dopiero od rodka, na stole operacyjnym, ale to nie
ujmowao mi wcale tremy, jak zawsze w takich wypadkach odczuwam. Rozumie pan, e zaley nam
na dobrym imieniu czeskiej medycyny, staramy si wszystko robi jak najlepiej, zoci nas kady
nadtuczony garnuszek na herbat, popdzamy siostry i salowe, aby szanowny go z zagranicy
widzia, e wszystko potrafimy... co tam zreszt bd panu opowiada!
Przez pierwsze dni po operacji doktor Bjelke zachowywa si - wiadoma rzecz - zupenie spokojnie,
tak jak wszyscy inni pacjenci, grzecznie pi herbat i ilekro musia przewrci si na drugi bok,
pojkiwa troszeczk, ale ju w rod wieczorem przyczapa do mnie do pokoju lekarzy. Wida byo,
e si nudzi. Pocztkowo chciaem go przepdzi na sal, ale po chwili zrobio mi si go al,
usadowiem go wic w fotelu, oboyem swoimi poduszkami, a sam usiadem na ku - z niedobrymi
przeczuciami co do przebiegu naszej rozmowy. Islandzkiego ani duskiego w szkole mnie nie uczono.
- How are you, doctor? - zapytaem, jak mu si powodzi.
- Well - odpowiedzia, e dobrze, ale skoro go tylko usyszaem, wiedziaem, e po angielsku si nie
dogadamy. Wymawia angielskie sowa starannie jak na wiczeniach fonetyki w szkole - a to jest
zawsze wiadectwem sabej znajomoci jzyka. Po angielsku trzeba mamrota, jakby si miao
w ustach gorcy kartofel - ale prosz mi wybaczy, redaktorze, e odbiegem od tematu.
Krtko mwic: zostalimy obydwaj przy jzyku niemieckim i jako to szo.
Zapytaem go - to pytanie zadaje si zawsze kademu cudzoziemcowi - jak mu si podoba Praga, on
za odpowiedzia bardzo uprzejmie, e ogromnie, a ja za chwil miaem ochot wymierzy sobie kilka
wczeniej zwolni -- za rewersem. Przyszed do mnie na sal, gdy myem si wanie przed operacj.
Stojc na progu dzikowa mi i jakby mimochodem powiedzia, e ma tam u siebie, w Islandii, w
Hafnarfjrur - to ci dopiero nazwa, nie? - przyjaciela, znanego przewodnika po grach i jaskiniach, i
e zapyta go o jakie chrzszcze dla mnie. I ju go nie byo. Nie zdyem mu nawet powiedzie, aby
nie zawraca sobie tym gowy, e nie jest to a tak istotne.
Prawd mwic, nie wziem tej obietnicy powanie. W wikszoci wypadkw chorzy po operacji
bardzo dzikuj, a na ulicy to nawet pana nie poznaj. Jestemy do tego przyzwyczajeni, wcale nam
to nie przeszkadza i nie oczekujemy adnych podzikowa za swoj prac. Ja sam te nie kaniam si
do ziemi, kiedy mi mieciarz wyprni pojemniki na mieci albo dozorca zamiecie przed domem.
Kady robi to, co potrafi, a jeli tkwi w nim odrobina przyzwoitoci, robi to najlepiej, jak potrafi. Ale
oto co si zdarzyo: za miesic, moe za dwa, przysza bardzo elegancko zapakowana
i zapiecztowana paczuszka z ogromn iloci znaczkw i pieczci. Z Islandii...
Opakowanie ze znaczkami natychmiast zagrabi kolega Rek, zagorzay filatelista, a dla mnie
pozostao pudeko. I lepiej na tym wyszedem. Uoono tam piknie i fachowo - w delikatnych
trociczkach skropionych odrobin kreozolem - najbajeczniejsze okazy: kilka malutkich, niezwykle
cennych przedstawicieli rzdu Leptoderina, niewiele wikszych od mrwek, jeden Astagobius
i wreszcie na samym spodzie zoty gwd - nie znana dotychczas odmiana Speleoplana, sowem:
wystarczajca ilo materiau do szczegowych studiw. W miesic po tym ukaza si, prosz: oto
Pismo Towarzystwa Entomologicznego, tu, na pierwszej stronie, artyku: Osignicie czeskiego
kolekcjonera. Ten kolekcjoner, prosz pana, to ja. A ten chrzszcz na rysunku to Speleoplanes
giganteus var. Kam. To Kam. - to od mojego nazwiska...
Krtko mwic: Bjelke odwdziczy mi si po krlewsku. Na szczcie udao mi si jeszcze wydrze
Rkowi skrawek opakowania z adresem nadawcy i dziki temu mogem mu nie tylko podzikowa,
ale take posa rne ksiki o Czechosowacji, o Pradze, pikny drewniany czerpak z ludowym
ornamentem i inne drobiazgi. On mi si rewanowa publikacjami o Islandii, pantoflami ze skry
renifera - mam je na nogach, pewnie pan zauway - najbardziej niecierpliwie jednak oczekiwaem
zawsze maego drewnianego pudeeczka z chrzszczami. I przyzna musz, e nigdy nie czekaem
dugo. Leif Thorgunn, tak nazywa si przyjaciel doktora Bjelke, by tak gorliwym zbieraczem, i
podejrzewaem go, czy aby nie przeszed na wiar chrzszczy. Przynajmniej raz w miesicu co tam
znajdowa - wprawdzie ju nie nowe gatunki - byoby zgoa nieskromnoci co takiego wymaga - ale
mimo to moje zbiory znacznie si wzbogaciy, zainteresowao si nimi Muzeum Narodowe i przyszed
je obejrze pan profesor Obenberger. Poklepa mnie po ramieniu i stwierdzi, e jaskinie Islandii mam
najpeniej reprezentowane spord wszystkich ^europejskich zbieraczy i e jeli nastpnym razem
ten doktor Bjelke dostanie w Pradze zapalenia wyrostka robaczkowego, to abym go askawie odstpi
preparatorowi Muzeum Narodowego. On to te potrafi niezgorzej usuwa, no a muzeum zyska
wspaniae nabytki. Musi pan wiedzie, e od razu napisaem o tym doktorowi Bjelke: aby przekona
si, e przyja potrafimy ceni.
Pewnego jednak razu rozpakowawszy pudeeczko osupiaem i siedziaem nad nim bezradnie.
W trociczkach leay - jak zawsze do tej pory - Leptoderiny, dziesi sztuk, ale ju goym okiem
spostrzegem, e s wrd nich osobniki czterech rnych wielkoci. Oznaczenie miejsca znalezienia
byo jednak to samo: Sneffels. Co mi si tutaj nie zgadzao! To po prostu nie moga by prawda!
Ach tak, pan nie rozumie, redaktorze. No to musz panu zrobi w kilku sowach wykad z entomologii.
Wie pan z pewnoci przynajmniej tyle, e chrzszcz nie ronie jak dziecko, e si przepoczwarza
i zmienia, ale kiedy ju jest dojrzaym drgalem, nie uronie ani na wos. Jeli wic spotka pan kiedy
na miedzy dwa czarne chrzszcze, jednego wikszego, drugiego za troch mniejszego, niech pan
pamita, e to nie tata z synem wyszli na przechadzk, ale e spotkay si przypadkiem dwa zupenie
rne gatunki, moe tego samego rodzaju, ale na pewno nie z jednej rodziny. My odrniamy gatunki
na podstawie kadego milimetra, a u tych brzdcw rnic stanowi nawet p milimetra. I nigdy si
nie mylimy. C jednak z tego, dlaczeg nie miaoby y obok siebie kilka gatunkw chrzszczy
rnicych si rozmiarami - doprawdy, dlaczeg by nie? Oczywicie, panie redaktorze, i to jest
istotne: nie w przypadku Leptoderinw! W kadej jaskini yje tylko jeden, najwyej - i to ju wyjtek dwa gatunki. Trzy - nigdzie na wiecie. Moe mi pan wierzy, api chrzszcze pod ziemi ju prawie
dwadziecia lat.
Istniao kilka moliwoci. Albo nieznajomy przyjaciel i dobroczyca Thorgunn pomyli co i umieci
w jednym pudeku okazy znalezione w rnych miejscach, albo te w Sneffels - Bg jeden wie, co
to takiego, wwczas jeszcze tego nie wiedziaem - to takie miejsce, gdzie nie obowizuj prawa
entomologii. Jeli tak, to znajdowabym si na tropie jeszcze wikszego odkrycia ni Speleoplanes
giganteus var. Kam.
Trzeciej moliwoci, i nie s to wcale gatunki, ale co cakiem innego, nie dopuszczaem wtedy nawet
we nie. Tumaczy mnie troch fakt, e nie pomyleli o tym take panowie z Towarzystwa
Entomologicznego, ktrym chrzszcze pokazaem, nie zdradzajc im jednak, skd je mam. To
oczywicie ju przejaw ostronoci idiotw, ktrym wydaje si, e s na tropie odkrycia...
Szczyt wszystkiego mia dopiero nastpi, kiedy po jakim czasie przyszed znowu Sneffels
z czterema Leptoderinami: trzy z nich naleay do gatunku nadesanego w ostatniej przesyce, czwarty
za do innego, rnicego si rozmiarami gatunku, czyli - oglnie rzecz biorc - do pitego.
Zupenie zrozumiae, e miaem zamiar natychmiast napisa do doktora Bjelke, przedstawi mu ca
t histori i poprosi o sprawdzenie miejsc znalezienia chrzszczy i o blisze szczegy. Nim jednak ze
wzgldu na nawa zaj i najrozmaitsze sprawy zabraem si do tego pewnego wieczora, zadzwoni
dzwonek u drzwi i na progu stan sam doktor Bjelke.
Uciskaem go, jakby nalea take do plemienia sowiaskiego o czuym sercu, a nie by
Islandczykiem, ale nie wzi mi tego za ze. Wprost przeciwnie - ucieszy si, e mnie widzi i e mi
moe opowiedzie wicej, ni si da w listach napisa, i to listach do czsto podrujcych z Pragi
do Islandii i z powrotem. Tym razem przyjecha wprost do Pragi. - W klinice psychiatrycznej - mwi udoskonalono jak aparatur suc do badania uszkodze mzgu, ulepszony elektroencefalograf,
i islandzkie Ministerstwo Zdrowia posao wanie doktora Bjelke, aby na miejscu zaznajomi si
z dziaaniem urzdzenia, przyjrza si mu i nauczy z nim obchodzi, a jeli okae si przydatne zakupi dla kliniki w Reykjavik. Pobyt jego mia trwa dwa miesice.
Natychmiast zrezygnowalimy telefonicznie z pokoju hotelowego, ktry doktorowi Bjelke przydzieli
edok, ja przeprowadziem si z ka na tapczan i rozpoczlimy wsplne ycie. Jak kady
porzdny stary kawaler miaem w domu jaki tam rondel, korkocig, kubeczki na herbat
i popielniczk. Nic wicej nie potrzebowalimy. Bjelke by zadowolony, a ja miaem przed sob cae
dwa miesice towarzystwa wspaniaego czowieka. W trzy dni pniej siedzielimy pod wieczr na
tarasie petrzyskiego Nebozizka. Bya wiosna, strahowski park kwitn, Praga pod nami leaa
w pmroku i tylko wiee wynurzay si z tej lekkiej mgy unoszcej si znad Wetawy - prosz mi
wierzy, panie redaktorze, e taki widok chwyta za serce nawet urodzonego praanina, ktry do
takich widokw jest przyzwyczajony, a c dopiero cudzoziemca! Bjelke, chocia widzia Londyn,
Rzym, Pary i inne miasta Europy, by wzruszony. Nie mg wyj z podziwu, a ja mu oczywicie w tym
nie przeszkadzaem, nawet kiedy zaczo mi by porzdnie zimno. Jemu nie - rozumie pan:
Islandczyk! W szczerej rozmowie podzikowaem mu naprawd z caego serca za jego przyja
i upominki. Machn tylko rk. Mog przecie - nie jemu, ale jego ojczynie - atwo si odwdziczy:
niechaj po prostu napisz - kiedy uznam, e mam wystarczajc ilo materiau porwnawczego ksik o chrzszczach jaskiniowych Islandii. Bjelke postara si o jej wydanie w Reykjavik - i rachunki
midzy nami zostan wyrwnane. Jednym sowem - proponowa mi i nadal ofiarowywa swoj
przychylno i yczliwo.
Propozycj - oczywicie - odrzuciem. Nie czuem si dostatecznie przygotowany do takiego zadania
i nie wydawao mi si to uczciwe.
- Nie ma o czym mwi! Postpibym podobnie jak Jules Verne, ktry - nie bdc nigdy w Islandii napisa o niej ca ksik: Wyprawa do wntrza ziemi.
Bjelke machn rk.
- Jyrry - mwi mi po imieniu, tylko e nie potrafi wymwi poprawnie czeskiej formy imienia Jerzy:
Jii - ty si cigle nie doceniasz. Kompleksy, wietnie to rozumiem, jestem przecie psychiatr. A jeli
idzie o Vernea, to te nie masz racji. Islandi bowiem odwiedzi, wiem o tym z ca pewnoci.
Nie podjem sporu, ale myl ta nie dawaa mi spokoju. Verne - mj ulubiony pisarz - w Islandii? Nie
czytaem o tym nigdy i nigdy nie syszaem. Bjelke jednak nie wraca ju wicej do tej sprawy. Patrzy,
jak zapalaj si wiata Pragi, jak odbijaj si w Wetawie i zaamuj na jazach, sucha piewu ptakw
w gaziach pobliskich drzew i milcza. By to wyjtkowo pikny wieczr, redaktorze, jeden
z najpikniejszych, jakie nam Praga ofiarowaa.
O Islandii i Verneem jednak nie zapomniaem. Na drugi dzie Bjelke mia spotkanie z technikami z
Chirany, gdzie wanie wyprodukowano ten aparat, tak e mogem po pracy pj do biblioteki
uniwersyteckiej i w czytelni przewertowa ze smakiem wszystkie dostpne yciorysy sawnego
francuskiego marzyciela. Oczywicie - nie myliem si; Jules Verne nigdy nie by w Islandii. Odwiedzi
bardzo rne kraje, ale na wyspie o mrocej nazwie Ziemia Lodowa nigdy nie by, a w adnym
wypadku przed napisaniem powieci: Wyprawa do wntrza ziemi, to znaczy przed 1864 rokiem.
Naley wyjani, dlaczego Jyrry Kamenik zwraca si do doktora Bjelke po nazwisku, a nie
uywa jego imienia: Gudmundur. Doktorowi Kamenikowi wydawao si ono nieco za dugie
i nie brzmiao do serdecznie - natomiast doktor Bjelke nie yczy sobie, aby jego imi
zdrabniano na - Gud, Dur czy wreszcie Mundur, no i dlatego pozostano przy formie: Bjelke.
Oczywicie kontakty midzy przyjacimi nie stay si przez to mniej serdeczne.
Sprawdziem te twierdzenie doktora Kamenika, jeli idzie o pobyt Jules Vernea w Islandii.
Nie wiedzieli nic o tym nawet biografowie francuscy (M. Allotte de la Fuye: Jules Verne, sa
Vie, son Oeuvre; Bastard Georges: Jules Verne i inni), a co dopiero niemieccy (J.J.
Honneger: Jules Verne; Gerda Schmokel: Die Belebtheit des Stils in der Darstellungsart
Jules Verne) czy czescy (na przykad J. M. Maatka: Nieznany Jules Verne). Nic nowego nie
przyniosy te poszukiwania w wielkich encyklopediach powszechnych i literackich, chocia
przejrzaem takie publikacje jak Encyclopedia Britannica, Wielka Encyklopedia Radziecka,
Larousse Universelle i tym podobne. Wszystkie rda zgadzay si na tak oto kolejno
podry Vernea:
1859 - podr do Szkocji i pobyt w Londynie;
1861 - podr do Skandynawii odbyta wraz z przyjacielem Hignardem, pobyt w Danii i
Norwegii. Z podry tej Verne powrci szybko do Francji w zwizku z urodzinami swojego
pierworodnego syna.
Nastpn podr do Stanw Zjednoczonych podj Verne dopiero w 1866 roku na pokadzie
najwikszego w owych czasach kolosa morskiego, na statku Great-Eastern, gonym midzy
innymi i dlatego, e on to wanie przecign transatlantycki kabel z Irlandii do Ameryki.
A potem - a do koca ycia - Verne odbywa jedynie krtsze wyprawy swoimi jachtami,
noszcymi nazwy: wity Micha I, wity Micha II i wity Micha III, przewanie po
Morzu rdziemnym.
O Islandii nigdzie ani sowa. Mia wic doktor Kamenik pene prawo ywi wtpliwo co do
prawdziwoci twierdzenia doktora Bjelke, wygoszonego z tak niezachwian pewnoci.
Przyp. red.
Bjelke z umiechem przyj moje sprawozdanie z poszukiwa historyczno-literackich.
- Ale, Jyrry, nie twierdzibym przecie czego, czego nie wiem z ca pewnoci. Przekonam ci, skoro
tak bardzo ley ci na sercu sprawa bada dotyczcych Vernea. Ale najpierw powiedz mi, czy ty
waciwie czyta jego Wypraw do wntrza ziemi?
- Oczywicie! Co za pytanie?! Nie tylko czytaem, ale wraz z Jzkiem, moim dugoletnim koleg,
przeywalimy j zupenie serio. Zwrot: O, cudowny geniuszu2 sta si niemal naszym hasem, ktre
powtarzalimy dotykajc palcem czoa przy kadej moliwej i niemoliwej sposobnoci.
Bjelke upi may yk kawy - nie mg si przyzwyczai do tych przeraajcych iloci, ktrymi my, prascy
lekarze, systematycznie si zatruwamy, i bysnwszy mdrymi ciemnymi oczyma, zwrci si do mnie:
- Jyrry, czy mgby mi odwiey w pamici jej tre. Ot, tak, prosz ci, w kilku sowach...
- A wic suchaj: hamburski naukowiec, profesor Lidenbrock, znajduje w jakiej starej ksidze skrawek
pergaminu zapisany staroislandzkim pismem, runami. Pergamin podpisany jest nazwiskiem znanego
uczonego islandzkiego yjcego w XVI wieku, Arne Saknussemma. Czy istnia w ogle kto taki?
- Oczywicie - zapewni mnie Bjelke. - To posta historyczna. y naprawd i nasze dzieci ucz si
o nim w szkole.
- W porzdku. A wic ten Arne Saknussemm ukry w zaszyfrowanym czterowierszu wiadomo, e
wcibstwo pozwolio mu dotrze przez jaki krater do rodka ziemi. Bratanek profesora Lidenbrocka Axel i profesor idc ladami Arne Saknussemma dostaj si przez krater jakiej islandzkiej gry do
wntrza ziemi. Rzecz dzieje si w Islandii, przedtem ju bowiem opisa Verne ten kraj i jego lud. Do
rodka ziemi nasi podrnicy nie docieraj, ale znajduj si w jakiej olbrzymiej pieczarze, spotykaj
z prehistorycznymi zwierztami, a w kocu z jakim praczowiekiem pascym stado mastodontw, po
nieszczliwym za podoeniu adunku wybuchowego porywaj ich wody wewntrznego oceanu
i unosz do gardzieli wulkanu, ktry poprzez krater Stromboli we Woszech wysadza ich grzecznie na
wiato dzienne. Krtko mwic sci-fi wedug wszelkich regu.
- Co to znaczy?
- Wybacz. Sci-fi to powszechnie uywany skrt science-fiction, czyli innymi sowy: powie
fantastyczno-naukowa.
- Aha. Posuchaj no, Jyrry, czy ten profesor tylko z bratankiem zszed w gb krateru?
- No wiesz, masz racj. To bardzo nieadnie z mojej strony, e zapomniaem o twoim rodaku, ktremu
Verne powierzy rol Anioa Stra Lidenbrocka i Axela - o zawsze spokojnym, mdrym i dzielnym
Hansie.
Cytaty z polskiego wydania Wyprawy do wntrza ziemi w anonimowym przekadzie z 1909 r. pt. Podr do
rodka ziemi.
Aha, tu to mamy:
... ta surowa, milczca i flegmatyczna figura nosia nazwisko Hans Bjelke... - oto dosowny cytat z
Vernea.
Bjelke! A wic to dlatego!
Mj towarzysz, jak si okazao, lepiej zna powie Vernea ni ja i nie chcia sobie odmwi
przyjemnoci obserwowania mojego zdumienia, wywoanego zbienoci nazwisk. Miaem go ju
zamiar porzdnie - oczywicie na arty - zwymyla, ale Bjelke by powany, tylko oczy moe bardziej
mu ni zwykle byszczay. Nim zdyem co powiedzie, on sam si odezwa:
- Widzisz, Jyrry, ten Hans Bjelke z powieci Vernea to mj rodzony dziadek. Dlatego chciaem ci
troszk ukara. Ale nie gniewasz si, prawda, Jyrry? I moesz tu jeszcze co sprawdzi, czego wczoraj
nie wiedzia. Nazw krateru, przez ktry powieciowa trjka zstpia w gb ziemi.
Pospiesznie przewracaem kartki.
Sneffels! Miejsce, skd pochodziy owe zagadkowe okazy Leptoderinw. Dlatego ta nazwa wydawaa
mi si skd znajoma...
mogo ono powsta jak ba czy legenda po przeczytaniu powieci Vernea, wydanej i u nas w 1890
roku - mam te, oczywicie, dowody nie do zakwestionowania. Oto one.
Doktor Bjelke przynis z biblioteki mae pcienne ramki, w ktrych - umocowana czterema
paskami tektury - znajdowaa si fotografia modego mczyzny o rozoystej brodzie
i kdzierzawych wosach. Sta z zaoonymi rkoma na tle draperii.
Fotografia bya stara, wyblaka ju nieco, a jej szczeglny brzowy odcie i ksztat prostokta
wielkoci wizytwki na twardym kartonie wskazyway bez wtpienia na ubiege stulecie.
Bjelke wyj fotografi z ramek i odwrci. Na drugiej stronie ozdobnym pismem
wydrukowano nazw firmy: Nadar. Tak, to by dowd przekonujcy: fotografia bezwzgldnie
przedstawiaa Jules Vernea. A co wicej: modego Vernea. Wedug tej fotografii znany
ilustrator ksiek francuskiego pisarza, Riou, wykona jedyny jego portret, pojawiajcy si
w powieciach: posta profesora Arannaxa, bohatera powieci: Dwadziecia tysicy mil
podmorskiej eglugi. Fotograf Nadar o prawdziwym nazwisku Gaspar Felix Tournachon,
krl fotografw i aeronautw, by wiernym przyjacielem Vernea... w marzyciel i fantasta
przyczyni si nawet w niemaej mierze do sukcesw yciowych Vernea. Nie majcego
powodzenia modego autora przecitnych powiecide o straszliwych tytuach, takich jak:
Zamane dba czy Zamki na lodzie zaznajomi on w 1861 roku na zebraniach w Kku
czasopism naukowych z zasadami eglugi powietrznej. A za rok, w jesieni, gotowa ju bya
powie, dziki ktrej Jules Verne stal si sawny: Pi tygodni w balonie. Jako wzr balonu
doktora Fergussona, bohatera ksiki, posuy olbrzymi balon Nadara Geant (Gigant)
przygotowujcy si wanie do pierwszych lotw.
Jules Verne te wedug zasug uwieczni swojego przyjaciela Nadara - najsympatyczniejsz
postaci powieci Wok ksiyca jest ...ruchliwy Paryanin, ducha rwnie bystrego jak
i dzielnego... imieniem Micha Ardan. Nie trzeba mie tak wiele sprytu, aby rozpozna w tej
postaci Nadara. Rytownik Riou i w tym wypadku wierny by modelowi i przekaza nam
w ilustracjach do ksiki: Wok ksiyca twarz Nadara wprawdzie nie nadzwyczaj pikn,
ale poczciw i inteligentn.
Gwnym dowodem by jednak francuski napis u dou zdjcia, pisany drobnym ostrym
pismem, tak jakby kada literka stanowia drzewce sztandaru. Napis brzmia: Dzielnemu
Hansowi Bjelke za pomoc i uratowanie ycia - wdziczny Jules Verne. 27 lipca 1861 roku.
27 lipca 1861 roku! A wic akurat starczyo czasu, by Verne wsiad na statek i - przeskakujc
po dwa schodki w biegu do swojego studenckiego mieszkania dzielonego z maonk
Honorat - zdy na urodziny swojego syna pierworodnego, ktry przyszed na wiat w dniu
3 sierpnia.
Doktor Bjelke, ktry po wszystkich wydarzeniach wok Dziury witego Patryka sta si
znakomitym i cenionym znawc ycia i twrczoci Jules Vernea, potwierdzi wszystkie moje
domysy.
Przyp. red.
Widzi pan wic, e miaem pene prawo spiera si z Jyrrym do ostatka, chocia zupenie nie
wiedziaem, dokd nas caa ta polemika wok yciorysu Vernea zaprowadzi.
Oczywicie, nie miaem wcale zamiaru Jyrrego kara, wprost przeciwnie: chciaem go leczy.
Stwierdziem bowiem - dziki temu, e jestem lekarzem chorb psychicznych - i mj praski przyjaciel
jest bardzo wyczerpany. Jego naczynia zaczynay si - e tak powiem - starze szybciej, ni wskazywa
na to jego wiek. Pi zbyt wiele czarnej kawy, bardzo mao sypia, yka cigle najprzerniejsze proszki
- wie pan doskonale, e kady lekarz ma je pod rk: jedne, eby zasn, drugie, eby nie zasypia,
inne znw od blu gowy albo na uspokojenie... Nowoczesna nauka przyniosa obok ogromnych
zdobyczy i t rozpust. Wydaje mi si, panie redaktorze, e za jakie sto lat bd ju wytpione
wszystkie grone miertelne choroby, nawet grulica i rak, ich miejsce natomiast zajmie jedna jedyna:
choroba spowodowana naduywaniem lekarstw...
Postawiem diagnoz i jednoczenie zaproponowaem rodki terapeutyczne: Jyrry na kilka tygodni
musi oderwa si od swoich lekarskich zmartwie i - jeli to moliwe - zmieni otoczenie.
W przeciwnym wypadku z tych pierwszych ostrzegawczych objaww - jak niepokj, chorobliwe
drenie rk, zanik pamici - rozwinie si duga i cika choroba. Objawy te stwierdziem ju zreszt
podczas swojej pierwszej przymusowej wizyty w szpitalu, kiedy to Jyrry zaopiekowa si mn jak
dotychczas nikt jeszcze nigdy w yciu. Doskonale umiem rozrni, ile troski powicono mi jako
lekarzowi, a do tego jeszcze cudzoziemcowi, a ile Jyrry doda od siebie jak czowiek czowiekowi i postanowiem, e postaram mu si odwdziczy za jego askawo i dobro, ktre zreszt
zaobserwowaem take u innych lekarzy i pielgniarek.
Jeszcze przed drugim pobytem w Pradze rozmawiaem z ministrem owiaty naszej maej republiki przypadkiem to mj przyjaciel, rwnie lekarz - i otrzymaem od niego zobowizujce przyrzeczenie:
jeli specjalici przyrodnicy z uniwersytetu w Reykjavik uznaj prac Jyrrego o owadach jaski
islandzkich za waki wkad i przyczynek do poznania naszej ojczyzny, zostanie on zaproszony przez
rzd islandzki na kilkutygodniowy, a moe nawet kilkumiesiczny pobyt w Islandii w celu zbadania
chrzszczy jaskiniowych.
A poniewa wiedziaem z gry, e Jyrry bdzie si broni, powoujc si na swoje obowizki, na brak
lekarzy na oddziale chirurgicznym, krtko mwic, e bd mia niemae kopoty z uzyskaniem jego
zgody na wyjazd do mojej ojczyzny, staraem si znale jak najwicej interesujcych powodw, ktre
by t podr uzasadniay i czyniy bardziej atrakcyjn. Prcz naszej przyjani, oczywicie...
No i prosz sobie wyobrazi: udao si. Ale to ju zasuga wypadkw, ktre stany po mojej stronie.
Jyrry chwyci przynt. Odezwa si w nim mionik najrozmaitszych zagadek, tym bardziej e wanie
przygotowywa prac o islandzkich owadach z vernowskiego krateru Sneffels, skd to mj stary
przyjaciel, Leif Thorgunn, posya mu te przedziwne mrwki (czy co to waciwie byo). Mnie za rzecz jasna - interesowa problem pobytu Vernea w Islandii jako fragment dziejw mojego rodu, a
do tej chwili jasny - z jednym jednak powanym znakiem zapytania. Chciaem dowiedzie si prawdy
choby dlatego, e dziadek Hans stanowi zarwno dla mojego ojca, jak i dla mnie wzr mczyzny
odwanego, zmagajcego si z natur i przeciwnociami losu nie ze wzgldu na siebie samego, ale by
pomc swojej rodzinie i ssiadom w rybackiej osadzie Lundur.
Rozpoczlimy wic akcj VAI - to znaczy Verne a Islandia - jakemy j p artem, p serio nazwali.
A rozpoczlimy j - w myl wspaniaego planu Jyrrego - od uprzejmego listu do profesora
Srenssena, ktry na uniwersytecie w Reykjavik wykada gramatyk jzyka staroislandzkiego i by
znakomitym lingwist oraz znawc pisma runicznego i historii literatury islandzkiej.
Nazajutrz list nasz odlecia na pokadzie samolotu SAS do Reykjaviku, a po tygodniu mielimy ju
odpowied.
Ale o tym najlepiej poinformuje pana sam list profesora Srenssena. Znajduje si w Pradze, wczony
do archiwum VAI - wanie wwczas Jyrry zaoy je z troskliwoci waciw wszystkim specjalistom
od chrzszczy... Albo wie pan co? Jeszcze lepiej: chodmy wprost do profesora.
Wyobraaem sobie uczonego, ktry zasyn na caym wiecie jako odkrywca i tumacz nie
znanych dotychczas fragmentw pnocnonordyckich, islandzkich poda Eddy i pieni o bogu
Tuicie, synu Ziemi, i jego synu Manie, jako brodatego starca, pogronego w starych
pergaminach i rkopisach. Tym bardziej wic zdziwiem si, kiedy za drzwiami z ma
mosin tabliczk z napisem: Kierownik katedry zastaem stosunkowo modego
mczyzn w sportowym swetrze z norweskim wzorem, opalonego na ciemny brz i w
ciemnych okularach w grubej oprawie.
Pniej stwierdziem e:
1. Profesor Srenssen nie jest taki mody, na jakiego wyglda;
2. Nosi okulary, chocia tak bardzo ich nie potrzebuje, aby wyglda na swoje lata
i wzbudza szacunek wrd studentw.
Prawd powiedziawszy, nie w peni mu si to udawao, tym bardziej e na biurku obok
ksiek, sownikw, maszyny do pisania i telefonu leay czci wiza do nart, ktre pan
profesor za pomoc rubokrtu stara si usilnie poczy z powrotem w jedn cao. Poza
tym pokj - oczywicie peen kwiatw i ksiek - by ogrzewany centralnie wod z gorcych
rde. Midzy oknami wisiaa rzeba ludowa: mityczny siacz Gretti z islandzkich poda,
a naprzeciw niego fotografia Amundsena, synnego badacza polarnego, opartego o skrzydo
swojego samolotu.
- God dag! - przywita mnie po dusku, ale przypomniawszy sobie zaraz, kim waciwie jestem
(doktor Bjelke zapowiedzia telefonicznie moj wizyt) zacz mwi pynnie i czysto po
rosyjsku. By to pretekst do nawizania przyjacielskiej, nieoficjalnej rozmowy. Srenssen
wyjani mi, e wanie jzyki rosyjski i polski stanowiy dla bram wiodc do odkrycia nie
znanych fragmentw staroislandzkiego pimiennictwa, ktre wraz z wyprawami Wikingw dziwnymi i zagadkowymi drogami dotary na brzegi Batyku i do portw pnocnoruskich.
Przyp. red.
- Nasz przyjaciel Bjelke jest najlepszym, jakby z podrcznika szkolnego zaczerpnitym przykadem
zwizkw Islandii z krajami sowiaskimi. Nieprawda, panie redaktorze? - zauway. - Nie uda mu si
ukry, e ktry z jego przodkw by Sowianinem o jasnej karnacji - bieyj, biay - czym rni si od
smagych nordyckich wojownikw. Najprawdopodobniej na Ziemi Lodow dosta si z Jomborga,
synnej siedziby Wikingw u ujcia rzeki Odry, pooonego niedaleko dzisiejszego Szczecina.
Wikingowie z Jomborga to byy dzielne zuchy... Mgbym panu o nich opowiada takie historie, e
wosy by panu staway ze strachu na myl o przygodach tych berserkierw o herkulesowej sile,
ktrych zapa i obojtno na rany i bl staa si przysowiowa na caym wiecie. Mwi si, e
berserkierowie rzucali si w bj w szczeglnym stanie ducha: z dzik wciekoci i pian na ustach
oraz z wilczym wyciem. Po drodze amali drzewa, gryli brzegi tarcz i walczyli, nie zwaajc na
odniesione rany dopty, dopki nie padli martwi... No, nasz miy Bjelke nie jest do nich zupenie
podobny. Na szczcie. Nie byli to szczeglnie mili kompani... I tak oto dochodzimy do przyczyny pana
wizyty u mnie. Jules Verne, aby zgodnie z prawd przedstawi swj pobyt w naszym kraju, uy
prawdziwego nazwiska Hansa Bjelke - ale nie bardzo mu ono - by tak powiedzie - odpowiadao.
Brzmi ono bowiem mao prawdopodobnie: nie po islandzku - powiedziabym. Celowo go wic unika.
Gdyby nasz dobry i dzielny Hans nosi nazwisko: Thornsson, Olafsson, Greiflund czy te jako
podobnie, z ca pewnoci czciej pojawiaoby si ono na kartach powieci. Ale to tylko uwaga na
marginesie.
Ale pan z pewnoci chce si czego dowiedzie o licie, jaki mniej wicej przed rokiem otrzymaem
od doktora Bjelke i jego praskiego kolegi, doktora Kamenika, prawda? Z pocztku byem nie tylko
zdziwiony, ale i nieco zdenerwowany i zy, e bd musia dla jakich tam niemdrych bahostek
oderwa si od powanej pracy. To przecie zrozumiae, e kiedy jako chopak czytaem Wypraw
chrzszcze, ale dopiero, kiedy bdzie jaka nadzieja ich znalezienia, a wic w lecie. A mymy si
bardzo niecierpliwili. Na szczcie udao si nam zdoby informacje wczeniej, ni si spodziewalimy.
I jeszcze - abym nie zapomnia wtku - sprawa chrzszczy... Te pi gatunkw Leptoderinw z jaskini
krateru Sneffels, redaktorze, stanowio kolejn zagadk. Najwiksz ze wszystkich. Tylko wtedy nie
wiedzielimy jeszcze, e i ona wie si cile z poprzednimi dwoma...
sobie poczeka na mnie po pracy przed Akademi. No, roboty naprawd miaam pene rce.
Jechaam do Francji, aby sfotografowa cae mnstwo rzeczy, przede wszystkim synny zbir motyli
Neuffelta do wielkiego atlasu przygotowywanego przez chrzszczarzy Akademii. Pakowaam wanie
aparaty, przybory fotograficzne, obiektywy, elektronowe lampy byskowe, pyty, reflektory, sznury,
a wszystko to na wszelki wypadek ukadaam w wacie, t z kolei w wacie drzewnej, wat drzewn
w papierze, papier w pudekach, pudeka w skrzyniach - wie pan, jak si to robi, prawda? Pewnie si
pan te domyla, e o doktorze Kameniku na mier zapomniaam. Siedziaam tu do szstej i omal nie
umaram ze strachu, kiedy na mnie fukn. Czeka na mnie niczym cierpliwy amant na filmie
i bohatersko opanowa gniew, e czeka ju niemal dwie godziny, chocia najchtniej - jak sam potem
przyzna - rozdeptaby mnie jak mij. Co robi? Musiaam biedaka jako usatysfakcjonowa,
zacignam go wic do Riviery - to taka kawiarenka w pobliu Akademii - i cierpliwie wysuchaam.
O wszystkim, co mi opowiada, ju pan sysza, prawda? To wietnie! Zaoszczdz sobie duszego
gadania. Krtko mwic - przyrzekam, e postaram si w Amiens znale Muzeum Jules Vernea,
a jeli je znajd, to sprawdz, czy nie ma tam adnej wzmianki o pobycie pisarza w Islandii okoo 1861
roku. Doktor Kamenik by po prostu wspaniay, pali si z niecierpliwoci i z jego oczu mona byo
wyczyta, e najchtniej widziaby mnie ju z powrotem z caym mnstwem informacji. Potem
opowiada mi o swoich chrzszczach, o podrach w poszukiwaniu coraz to nowych okazw,
o szpitalu i o swoim islandzkim koledze... Zachowywa si w stosunku do mnie, jakbym bya gwiazd
fotografiki i wywiadczaa mu Bg wie jak ask, i wcale nie zwrci uwagi na to, e wanie tam, przy
tym marmurowym stoliku, nad filiank czarnej kawy, zaczam go kocha. Napenio mnie to lkiem
- wie pan, Jurek ma ju na skroniach wiele siwych wosw i niemal czterdziestk na karku - ale
wkrtce przyzwyczaiam si do tego i nie auj. Za miesic odbdzie si nasz lub. O tym pan nie
wiedzia, prawda?
Jurek mia zreszt niemao szczcia, e si w nim zadurzyam, w przeciwnym bowiem razie
o muzeum Vernea pewnie bym nawet nie pomylaa. Nie wiedziaam, do czego si najpierw zabra,
z caego Amiens to waciwie znam tylko pokj preparatora muzeum miejskiego, w ktrym
rozoyam si obozem i fotografowaam od rana do wieczora trzydzieci tysicy motyli Neuffelta.
W nocy wywoywaam prbne zdjcia - wie pan, kolorowa fotografia jest bardzo kapryna
i wymagajca, wystarczy troszk nisze napicie w sieci, wiato zmieni odcie barwy, czowiek wcale
na to nie zwrci uwagi, a fotografia jest ju czerwona - zupenie jakby j polano sosem
pomidorowym...
Na Vernea przeznaczyam poniedziaek, bo tego dnia muzeum miejskie jest zamknite, a jego
portier, preparator i kustosz stanowczo odmwi zmarnowania dla zwariowanej fotografki wolnego
przedpoudnia. Muzeum znajduje si w domu Vernea na rogu ulicy Karola Dubois i bulwaru
Longueville. Szczerze mwic: za adne skarby wiata nie chciaabym tu mieszka. Ten Jules Verne
mia przedziwne pomysy. Dom wyglda raczej jak zamek, ma nawet wie, grujc nad obu
pitrami. I tam wanie, w okrgym pokoiku na wiey, umieci Jules Verne swj gabinet. Zachowany
jest w takim stanie, jak wyglda za ycia pisarza - licznie za taki gabinet dzikuj! Bardziej
przypomina cel klasztorn - krzeso, byle jak wyheblowany st, lampa, kaamarz i to ju chyba
wszystko.
W caym domu znajduj si ksiki Jules Vernea, fotografie autora, jego rodziny i jachtw,
powikszone ilustracje podobne jak dwie krople wody do zdj z czeskiego filmu Diabelski
wynalazek, przedmioty, do ktrych pisarz by przywizany, i wszystkie publikacje, jakie ukazay si
o nim na caym wiecie. Take te chiskie i japoskie, turkmeskie i inne, pisane rnego rodzaju
zygzakami, jemu s powicone - jak mi to wyjani stareki kustosz muzeum. Mia wprawdzie
wychodne, ale mimo to znajdowa si w muzeum, i kiedy zastukaam do drzwi, odkurza akurat
modele witych Michaw - I, II i III (tak wanie - eby pan wiedzia - nazyway si jachty Vernea).
Najpierw usiowa udawa gronego i wyranie chcia si mnie pozby, ale kiedy nie ustpowaam,
wpuci mnie jednak do rodka. A jak mu powiedziaam, e przyjechaam z Pragi, z Czechosowacji,
gotw by mi przynie wszystko, czego tylko bym zadaa.
Rzuciam si przede wszystkim na szczegowy yciorys Vernea umieszczony w jednej z gablotek
ciennych.
Nie - o Islandii ani sowa. Tylko Ameryka, Dania i Norwegia, ale o tym mi ju Jurek mwi.
Wytumaczyam dziadkowi, o co mi chodzi. Krci gow tumaczc, e to zupenie zbyteczny wysiek,
bo Verne w Islandii nie by nigdy w yciu... A szkoda, e nie by - mwi. Bo mgby napisa powieci
jeszcze pikniejsze ni Wyprawa do wntrza ziemi i Zoty wulkan. Aebym si w peni przekonaa,
e mwi prawd, pokae mi skarb niedostpny przypadkowym gociom i turystom. Podrepta dokd
i po chwili przynis pokan ksig w wiskiej skrze o wytartej oprawie i nieco pozaginanych
rogach. By to wasnorcznie przez Vernea pisany dziennik, ktry zacz pisarz prowadzi w 1855
roku i prowadzi a do samej mierci.
Dziadek ostronie - czubkami palcw - przerzuca karty, a dotar do roku 1861, roku podry Vernea
do krajw skandynawskich. Czytalimy razem. Tak - to wanie to. Linijki piknego, wyranego pisma,
od niechcenia rzucane uwagi, ktre autor na pewno rozumia i ktre zawieray dla cay szereg
przey i dowiadcze.
Kilka zda o Danii, o Kopenhadze, spotkanie z jakim starym znajomym nazwiskiem Trappe na molo
przy promie do Szwecji, nastpnie Sztokholm i okolice, wyrazy podziwu na widok
najnowoczeniejszego tartaku parowego w lasach koo Borklandu, a nawet rysunek zabawnej
maszyny parowej - olbrzyma, przewyszajcego rozmiarami sam budynek tartaku. I na tym koniec.
Dalsze notatki odnosiy si ju do okresu po urodzeniu syna Michaa, do ktrego niedobry Verne
ledwie zdy na czas przyjecha.
- No i widzi pani - uali si nade mn staruszek. - A przecie ja to wszystko od razu panience
powiedziaem Pan Jules i Islandia, nie, to niemoliwe... Musiabym co o tym wiedzie...
- Jeszcze chwileczk, panie kustoszu! - wstrzymaam szybko staruszka zamierzajcego natychmiast
odnie dziennik do jakiej skrytki. - Czy nie zechciaby pan by tak uprzejmy i pokaza mi raz jeszcze
t kart, ktr czytalimy jako ostatni...
Mj przewodnik wzruszy lekko ramionami, ale odpowiednie miejsce przewracajc ostronie karty
odnalaz. Tak - tutaj co si nie zgadzao! Przede wszystkim to: Jules Verne - przynajmniej zgodnie
z tym, jak mi go Jurek, wielbiciel pisarza, przedstawi - by umysowoci jasn, naukow, starann tak samo jego dziennik by wprost wzorem przejrzystoci i pieczoowitej troski o ad i w ogle
wszystkiego, czego mnie brakuje. A mimo to rozdzia o pierworodnym synu, peen czuych sw
i planw, jakie w stosunku do tego pdraka ywi, zaczyna si wprawdzie na osobnej stronie, ale
dopiero od drugiej linijki. Nad ni znajdowao si jeszcze tylko jedno jedyne sowo, koczce
opowie o Skandynawii. Czyby nie dao si go wcisn w ostatni werset na przedniej stronie? zapytaam si w duchu. - Nie, nie dao si wcisn. Nie byo tam dosy miejsca. Oczywicie, nie
chciao mi si wierzy, aby Jules Verne, ktry jako pisarz musia si przecie doskonale orientowa
w iloci liter swego rkopisu - choby ze wzgldu na honorarium, ktre - jak wiadomo - jeszcze dzisiaj
oblicza si na podstawie iloci liter - nie potrafi skoczy zdania rwno ze stronic. To - po pierwsze.
Po drugie w dzienniku nie byo nawet wzmianki o spodziewanym powikszeniu si rodziny, milcza
te pisarz jak grb o drodze powrotnej - opis Skandynawii koczy si na tartaku parowym koo
Borklandu. Koniec i kropka. A przecie na pokadzie statku musia pan Verne mie dostatecznie duo
czasu, aby o tym wszystkim przynajmniej par sw w dzienniku napisa.
Najwiksz rado sprawio mi jednak odkrycie trzeciej sprawy: ostatnie sowo opisu skandynawskiej
wyprawy na nowej stronie napisane byo innym atramentem ni poprzednie zdania. Rzucao si to
w oczy nawet po stu latach, kiedy atrament nie by ju czarny, ale jasnoszary. No - krtko mwic kiedy wyglda ju jak stuletni atrament. Sowa tego nie napisa wic Verne rwnoczenie z caym
zdaniem, ale kiedy indziej, najprawdopodobniej ju przy notatkach odnoszcych si do maego
Michaka.
Czuam si - sowo daj - jak Sherlock Holmes. Ogarna mnie detektywistyczna gorczka. W pewnej
chwili uwiadomiam sobie, e ostatnie zdanie skandynawskiego notatnika nie byo kiedy ostatnim,
e dalszy fragment tekstu cign si na nastpnej stronie, a moe nawet na kilku, ktre zostay
wyrwane i zniszczone.... Jules Verne dopisa nastpnie to jedno jedyne sowo, aby zdanie nie stracio
sensu, i kontynuowa swoje notatki.
Numeracja stron w dzienniku bya prawidowa - to jednak, rzecz jasna, o niczym nie wiadczyo.
Bardzo moliwe, e spaginowa je staranny bibliotekarz dopiero pniej, po mierci pisarza.
Potwierdzio to jeszcze moje okropne podejrzenia - zeszyt bowiem liczy 284 strony. Ta dziwna liczba
nie chciaa mi wyj z gowy: dlaczego wanie 284? Dlaczego nie 300? Albo te 250? Po chwili jednak
zdaam sobie spraw z faktu, e Francuzi z ogromn rozkosz uywaj do dzisiaj tuzinw, kop i
w ogle rozmaitych skomplikowanych i podstpnych miar ze wszystkich innych prcz jednego
waciwego systemu dziesitnego - i byam od razu w domu. Zeszyt liczy pierwotnie 288 stron, dwa
grosy. Brakowao wic czterech stron!
Opamitaj si, dziewczyno! - podszeptywa mi rozum. - Przecie moga si po prostu przed stu laty
pomyli dziewczyna liczca w introligatorni kartki. By moe Verne wyrwa zupenie inne strony, bo
zrobi na nich kleksy, kt to wie? Doktor Kamenik ci po prostu zawrci w gowie i widzisz zagadki
nawet tam, gdzie ich nie ma...
Na wszelki wypadek poprosiam jeszcze - olniona nag myl - zacnego dziadka, aby mi askawie
znalaz notatki Vernea odnoszce si do okresu przed lubem, wypenionego zalotami w Amiens.
Umiechnam si przy tym do niego najpontniej, jak potrafiam, aby przypadkiem nie straci
cierpliwoci i nie wyrzuci mnie za drzwi. To pomogo. Po chwili pochylalimy si nad kart zapisan
samymi Honoratami. Honorata wystpowaa w kadym zdaniu przynajmniej dwukrotnie. Jules Verne,
przyszy genialny i znany na caym wiecie pisarz, wypisywa o swojej wybrance rwnie niemdre
i banalne zdania jak kady normalny zakochany chopak.
Ale chwileczk! Tu, na kocu karty, co bardzo starannie wytarto tward gumk albo nawet
wyskrobano scyzorykiem. Wanie w owym miejscu raz jeszcze pojawia si Honorata, tym razem dla
odmiany bardzo pikna w biaej sukni. By moe, i wmawiaam to sobie, ale i tu atrament
wydawa si innego koloru i bardzo przypomina mi ten, ktrym Verne napisa ostatnie sowo
swojego skandynawskiego notatnika. Zwrciam uwag dziadka na wyskrobane miejsce. Poprawi
okulary i niemal dotkn nosem karty, ale pismo rzeczywicie usunito bardzo dokadnie - jedynie
chropowata powierzchnia papieru wskazywaa na dawn ingerencj. I ja nie miaam wicej szczcia!
C robi? - powiedziaam sobie - musisz teraz, dziewczyno, musisz teraz uy caego swojego uroku
i zdolnoci dyplomatycznych...
Uf, miy panie redaktorze, nieatwe to byo zadanie. Najtrudniejsze chyba, jakie zdarzyo mi si
speni w swoim niedugim yciu - ale w kocu udao mi si dziadka przekona, e wcale nie
zamierzam zniszczy ani te ukra wspaniaego dziennika, skarbu wszystkich badaczy ycia
i twrczoci Vernea, ale chc tylko to jedno jedyne miejsce sfotografowa, i to oczywicie w jego
obecnoci. Drepta wok mnie, lkliwie si rozglda na wszystkie strony, czy tego przypadkiem nie
widzi ktry spord jego przeoonych i czy z powodu swojego heroicznego czynu nie bdzie mia
jakich nieprzyjemnoci. Na szczcie wszystko si dobrze skoczyo. Za chwil bylimy w hotelu,
w ktrym mieszkaam. Miaam jednak nosa, e zostawiam tam na wszelki wypadek swoj Exact a nu mi si uda znale chwil wolnego czasu i sfotografowa co innego ni motyle!... No, wie pan,
jak to jest z fotografiami! Wlokam ze sob cae mnstwo rozmaitych - przewanie niepotrzebnych rzeczy, a pord nich take tak zwany czarny filtr, przepuszczajcy tylko niewidzialne, infraczerwone
promienie, i odpowiedni bon. Pooyam dziennik na oknie (dziadek umiera ze strachu, e moe
spa z smego pitra na d, na bruk ulicy), zaoyam filtr i na wszelki wypadek zrobiam a
dwadziecia zdj owego fatalnego miejsca.
Kiedy wreszcie skoczyam te swoje zabiegi, dziadek przycisn dziennik do piersi niczym od
dziesitkw lat opakiwanego syna pierworodnego, i zamierza jak najszybciej znikn wraz ze swoim
skarbem. Ale tak od razu go nie puciam. Najpierw musiaam si przekona, czy zdjcia si uday,
czyli wywoa film w naprdce zaimprowizowanej ciemni, ktr bez pozwolenia dyrekcji hotelu
urzdziam sobie w azience, ebym niekiedy moga wywoa jeszcze kilka zdj po powrocie do
hotelu z muzeum, gdzie koo godziny pitej wszyscy pracownicy zaczynali na mj widok zgrzyta
zbami. Nie trwao to duej ni p godziny. W pokoju za drzwiami panowaa cisza, nie syszaam
adnych odgosw. Czyby dziadek uciek? - pomylaam. Ale nie uciek - kiedy wreszcie z wywoanym
i utrwalonym filmem opuciam swoj azienk-ciemni, najspokojniej sobie spa, pogrony
w fotelu...
Infraczerwona fotografia, jak posuguj si dzi wszyscy kryminolodzy na caym wiecie, a take
naukowcy i technicy, znakomicie spenia swoje zadanie. Widzi j pan zreszt tam na cianie w ramce.
Oprawiam j z jednej strony dlatego, e bya wiadkiem naszej prawdziwej znajomoci z Jerzym,
z drugiej za ze wzgldu na to, e miaa powane znaczenie w caej tej historii Dziury witego
Patryka. Przeczytaam na niej to samo, co pan teraz czyta. Przepikn Honorat rzeczywicie
dopisano pniej. Pod ni znajdowa si pierwotny napis, waciwie jedno tylko zdanie. Odczytaam je
bez trudu nawet z t swoj arcyndzn francuszczyzn:
Zajmujcy kawaek starego pergaminu z jakim tajemniczym pismem - zobaczymy!
No i waciwie to ju wszystko. Rozumie pan, e natychmiast popdziam na poczt i wysaam do
Jurka depesz, za ktr zapaciam z pienidzy kieszonkowych, przeznaczonych na zakup poczoch:
Przypuszczenia potwierdzaj si stop rzeczywicie znalaz pergamin z napisem stop karty o
Islandii chyba z dziennika wyrwane
Kralwna
Najchtniej bym jeszcze dopisaa:
Chciaabym jak najszybciej rzuci te motyle i by z Tob. Okropnie tskni - Alena.
Ale wwczas by si chyba niczego nie przeczuwajcy Jurek - wtedy waciwie to jeszcze dla mnie pan
doktor Kamenik - miertelnie przestraszy. Telegram by wic na szczcie krtki i wystarczyo mi
take na poczochy.
Mniej wicej za tydzie skoczyam fotografowa motyle, spakowaam graty i ruszyam w podr do
kraju, wypeniona po brzegi informacjami dla Jurka.
myliwsk, jak przey w dniu, ktry w caoci powici owieckim gonitwom i ktrego ofiar sta si
w 1859 roku przestrzelony w Pikardii kapelusz andarma... By moe ta cecha charakteru stanowia
obron przed moliwoci drwiny - Verne bowiem mia nerwowy tik, sprawiajcy, i nastpowa
skurcz poowy twarzy, a do takiej reakcji obronnej - zwaszcza w modym wieku - czowiek niezwykle
atwo si przyzwyczaja. Kt to wie? Nie bd jednak mczy pana wykadem z dziedziny psychiatrii.
Krtko mwic: panna Kralwna rwnie si mylia.
Odrzucilimy rwnie kolejn moliwo - na przykad jaki romansik, ktry safandua Jules chciaby
ukry przed Honorat. Verne do koca ycia gorco kochajcy swoj maonk na pewno o czym
podobnym nigdy by nie pomyla, tym bardziej w okresie, kiedy modzi maonkowie oczekiwali
pierwszego maego Vernea-juniora.
W kocu zgodzilimy si, e Verne znalaz w Islandii, i to prawdopodobnie w kraterze opisanym
w pergaminie Saknussemma, co, o czym wiat nie powinien si dowiedzie. Problemu, dlaczego wic
w ogle powstaa powie Wyprawa do wntrza ziemi lub dlaczego Verne nie zmieni zasadniczej
czci rkopisu, nie przenis akcji na inny kraniec wiata lub choby na inny kraniec Islandii,
oczywicie nie moglimy w Pradze rozwiza. Po nie koczcych si rozmowach z Jyrrym, a niekiedy
te z pann Kralwn, zadowolilimy si nastpujcym przypuszczeniem: odkrycie byo tego rodzaju,
e pisarz nie mg si zdecydowa na cakowite jego zatajenie i pozostawi dalszy bieg wypadkw losowi. Jak si pniej okazao, przypuszczenie to byo trafne.
Nie mog ukry pewnej doniosej okolicznoci - chocia jestem w kopocie, jak si do tego zabra.
Wierz, oczywicie, panie redaktorze, e nie naduyje pan mojego zaufania! Zauwayem, e
w przeciwiestwie do Jyrrego, panna Kralwna nie szuka naszego towarzystwa i nie zajmuje si
problemem VAI tylko z samej ciekawoci czy te z powodw historyczno-literackich. Panna Kralwna
po prostu si w Jyrrym zakochaa. Wcale si jej zreszt nie dziwiem - doktor Kamenik to wspaniay
czowiek. Ciekawe jednak, e absolutnie nie zdawa sobie z tego sprawy, chocia panna Kralwna
i jemu bardzo si podobaa, o czym mi niejednokrotnie mwi.
Jako przyjaciela Jyrrego ten rozwj wypadkw ogromnie mnie radowa - Jyrry tego wanie
potrzebowa! Mam wraenie, e ju mwilimy o oznakach wyczerpania nerwowego i rozdranienia,
ktre ostatnio u niego zaobserwowaem. No - stan jego nie polepsza si, ale wprost przeciwnie.
Napicie nerwowe przy pracy zwizanej z opisywaniem i opracowywaniem nowych okazw owadw
jaskiniowych, wyczerpujce rozmylania o naszej akcji VAI i noce spdzone nad stertami ksiek
Vernea i jego biografii, nie liczc oczywicie jego wasnej pracy lekarskiej w szpitalu, wszystko to
wywierao na Jyrrego swj wpyw. Wiedziaem, e jeli jego rozdranienie nie ma przemieni si
w cik chorob, musi bardzo szybko zdecydowa si na zmian otoczenia i trybu ycia.
Postanowiem wwczas przyspieszy swj plan i w zwizku z now sytuacj rozszerzy go nieco.
Czasu nie pozostawao wiele. Aparat, ktry wyprbowaem i zamwiem dla swojego kraju, by ju
gotowy. Wanie odbyway si ostatnie prby. Za dziesi dni, najpniej za dwa tygodnie bd
musia swj pobyt w Pradze zakoczy - waciwie to czekaem ju tylko na ukoczenie prb, aby mc
aparat osobicie eskortowa w czasie podry przez Morze Pnocne. W adnym wypadku nie
mogem swojego pobytu, opacanego z bardzo skromnych funduszw naszego Ministerstwa Zdrowia,
przeduy.
Udaem si wic z wizyt do konsula, pana Lundborga, ktry zna ju odkrycia Jyrrego w naszych
jaskiniach, a nawet postara si o dokonanie przekadw jego artykuw naukowych na nasz jzyk
ojczysty, aby mogy by w Reykjavik ocenione.
Przyniosem z sob take prbki zdj panny Kralwny, ktre udao mi si od niej pod jakim
pretekstem poyczy, i po chwili pan Lundborg by ju cakowicie przekonany, i udzia
dowiadczonego fotografa albo - rzecz jasna - fotografki znajcej specyfik fotografowania drobnych
owadw nie tylko powanie wzbogaci moliwoci planowanych bada doktora Kamenika, ale i
w istotny sposb przyczyni si do rozpropagowania osobliwoci przyrodniczych naszego kraju na
caym wiecie. Zacny pan Lundborg, chocia przerwaem mu piln prac, przeglda bowiem czesk
pras, co stanowi cz regularnych obowizkw personelu wszystkich placwek dyplomatycznych,
natychmiast zacz dziaa. Na drugim kocu drutu, jeli dobrze zrozumiaem, znajdowa si jaki
Knud - nawet w najmielszych marzeniach nie przyszo mi do gowy, e w Knud to Prezes Rady
Ministrw Islandii - i e go pan Lundborg przy pomocy istotnych i mniej istotnych argumentw
przekonuje wanie o koniecznoci mojego projektu.
Po chwili konsul przybieg z pokoju zasapany, ocierajcy chusteczk pot z czoa, ale promienny
i zadowolony.
- Niech pan si cieszy, doktorze. Docignlimy to ju pod dach! - woa szukajc w szafce na cianie
kieliszkw i butelki. - To trzeba obla! Udzia tego paskiego kolegi, doktora Kamenika, zosta ju
aprobowany i wydano zezwolenie... Nasi entomologowie s jego odkryciami po prostu zachwyceni.
A teraz wanie Knud - chciaem powiedzie pan premier... wie pan, jako chopcy codziennie
porzdnie si tuklimy nawzajem, mieszkalimy bowiem przy jednej uliczce - przyrzek mi
zobowizujco udzia jeszcze jednego pracownika niezbdnego dla dokumentacji, i to wedug wyboru
doktora Kamenika. No i co: jest pan zadowolony? Potrafi co tata Lundborg zaatwi czy nie?
nasza czeska pogoda. A poza tym piknie by Ministerstwo Zdrowia wygldao, gdyby zwariowani
lekarze jedzili na koniec wiata szuka chrzszczy.
Bjelke wysucha mnie, pokiwa gow i zwrci uwag na zacznik do listu, na ktry w tym
zdenerwowaniu nie zwrciem uwagi: Islandzkie Ministerstwo Szkolnictwa i Nauki rwnoczenie
z tym zaproszeniem zwraca si do rzdu Czechosowackiej Republiki Socjalistycznej pismem z dnia
itd., na podstawie umowy o wsppracy kulturalnej i naukowej zawartej midzy Czechosowack
Republik Socjalistyczn a Republik Islandii. No, powiedziaem sobie, to ju o tym wie nawet i rzd!
A kiedy si dowie o tym jeszcze nasz ordynator, to nieatwo bdzie ten taniec zataczy.
Bjelke cigle kiwa gow. Mwi, e szkoda i z jednej strony z powodu Islandii, z drugiej - nowych
gatunkw owadw - kto wie, co si stao z Thorgunnem. Dosta wiadomo, e ley w szpitalu chory
na jak dziwn chorob i przez duszy czas nie bdzie przysya chrzszczy. Z tego powodu jest mu
wanie przykro, e nie uda nam si razem zbada krateru Sneffels i przekona si, czego tam
waciwie staruszek Verne szuka...
Jakby we mnie grom strzeli! Ju od dwu niemal miesicy nie mwi o niczym innym i nie myl
o niczym innym jak o naszym problemie VAI i teraz wanie zupenie o nim zapomniaem. No
oczywicie - rozwizanie tajemnicy na miejscu...
I nagle wszystko zaczo mi si przedstawia w rowym kolorze. O dwa miesice nie ma co robi
haasu. Jeden wezm sobie jako urlop i niech diabli porw w tym roku poudniowofrancuskie jaskinie
wraz z ich chrzszczami. A ten drugi miesic jako beze mnie przeyj. Obiecam Rkowi worek
znaczkw islandzkich, byle tylko wzi za mnie ze dwa dyury, co tam mgby odpracowa Kulich a ordynatorowi jako to wyjani. Przecie w kocu po dwunastu latach pracy mam chyba prawo...
Nieprawda, panie redaktorze?
A wic krtko mwic zdecydowaem, e pojad. Zostawa jeszcze jeden problem - kogo wzi ze
sob jako fotografa. Bjelke, rzecz jasna, nic nie mg mi poradzi i tylko wzrusza ramionami.
W pewnej chwili przysza mi do gowy wspaniaa myl:
- Suchaj, Bjelke, dlaczego waciwie nie mogaby jecha Alena?
Bjelke odpowiedzia na to, e nie wie, czy panna Alena Kralwna jest do zrczna, e musi to by
naprawd specjalista najwyszej klasy, ebym w kocu nie aowa. I czy to w ogle nie bdzie dla niej
zbyt mczce i co tam jeszcze.
Dopiek mi tym do ywego. Specjalista najwyszej klasy. Wiadoma rzecz, e Alena jest u nas
specjalistk pierwszej klasy. Mwi to przecie sam profesor Obenberger, a on ma ju niemae
wymagania, jeli chodzi o ilustracje do jego artykuw i ksiek! Tylko czy Akademia zgodzi si na jej
wyjazd? To wcale nie drobiazg! Mog sobie znw przypomnie o jakim zbiorze motyli i egnaj,
Islandio! Musi si zgodzi - postanowiem. - O siebie i swoje sprawy nie potrafi walczy, ale kiedy
chodzi o kogo innego, panie drogi, warto mnie posucha! Panna Kralwna po prostu pojedzie do
Islandii, chobym nawet mia stan na gowie - niech Bjelke wie, jak niewaciwie j oceni.
I basta!
- Czy znam pann Kralwn? Co za pytanie - jake bym nie mg nie zna naszej Alenki? Czy jeszcze
pamitam, jak odjedaa? W t sawn podr?
No, to zrozumiae! Tak ebym j naprawd widzia, jak odjedaa, to nie widziaem, ale tego dnia,
kiedy si o tym dowiedziaa, przyszed do niej ten jej kawaler. No, wie pan, ten doktor. Nie wiem ju,
jak si nazywa, ale zawsze zapomina podstemplowa sobie przepustk i musia stante pede raz
jeszcze wspina si na czwarte pitro. al mi go byo, ale porzdek musi by, nieprawda?
A wic ten doktor przyszed to Alence powiedzie. I zaraz po obiedzie wybiega z gmachu, zadyszana
z podniecenia, oczy byszczay jej jak dwie gwiazdeczki.
- Dokd to, Alenko, dokd? - zapytaem.
- Niech pan zgadnie, stryjku! - szczerzya zby.
- Do cukierni - zgadywaem - albo na randk.
- Skde! Pudo, stryjku. I to jeszcze jakie! Niech pan sobie wyobrazi: jad do Islandii!
- Naprawd, Aleno? Co te pani mwi? A nie bdzie tam pani zimno?
- Niech si pan o mnie nie obawia. Potrafi si zagrza! - rzucia mi przez rami i ju jej nie byo!
Ladaco!
No, to byoby wszystko, co wiem o podry naszej Alenki do Islandii, panie redaktorze. To ju starczy?
Tym lepiej!
swoich zamiarw przezornie nazwali now ojczyzn Groenlandem - Zielon Ziemi. Rzecz jasna niewiele tu zieleni znaleli. Mimo to jednak przetrway tam gospodarstwa pierwszych mieszkacw
przez niemal sto lat i dziki okresowym podrom midzy Islandi i Grenlandi szaleczo odwany
Leif Eriksson na kilkaset lat przed Kolumbem odkry Ameryk. Jego odzie przybiy do brzegw Nowej
Fundlandii, pniej za nawet znacznie dalej na poudnie - do Wirginii.
Od niegu wiono chodem i Alena podniosa konierz futrzanej kurtki, ktr jej poyczya przezorna
matka doktora Bjelke. Ja sam take nieomal szczkaem zbami - Bjelke natomiast oczarowany
spoglda wok siebie, Thorgun za jakby naumylnie rozpi wiatrwk. Islandczycy!
Niedaleko std znajdowa si kamienny budynek stacji benzynowej. Z komina unosi si dym. Bjelke
zamierza zostawi tu na parkingu swj samochd i dlatego zajechalimy wprost przed chat.
Stwierdzilimy, e mona tu kupi nie tylko benzyn, ale i kaw, herbat, konserwy, pocztwki
z widokiem wulkanu i najrozmaitsze drobne pamitki - figurki z lawy, wyszywane woreczki ze skry
i miniaturowe niegowce. Podczas gdy Bjelke rozmawia z wacicielem parkingu, Alena zastanawiaa
si, czy warto czy te nie warto wyda kilka aurarw na niezbyt urodziwego krasnala z lawy, uniosa
si nagle sterta kocw lecych na ku w rogu izby i spojrzaa na nas staruszka - najprawdziwsza
staruszka z bajki, liczca co najmniej sto lat. Bjelke wprawdzie mwi pniej, e nie moga mie
wicej ni siedemdziesit, e ludzie tu z powodu cikiej pracy szybciej si starzej - ale ja tam wiem
swoje. Co zakrakaa. Dzierawca stacji chcia j - jak si zdawao - uciszy kilku sowami i skoni do
powrotu na ko, ale uprzejmy Bjelke - rzecz jasna - co babce odpowiedzia, ta za rozgadaa si na
dobre. Mwic koysaa ciaem do przodu i do tyu i skandowaa rytmicznie, jakby recytowaa jaki
wierszyk. Na prno syn (a moe wnuk?) usiowa jej przerwa. Skoczywszy, wrcia do ka
i ponownie otulia si kocami.
Bjelke mia tak min, jakby si nic nie stao, za to Leif trzykrotnie splun na boku. Dobrze to
zauwayem. Alena nic z tego nie rozumiaa. Staa w kciku z szeroko otwartymi oczyma. Bya do tego
stopnia zaskoczona, e nawet w ulubiony sposb nie strzelia z boku swoj Exact.
Bjelke uzgodni w kocu zaparkowanie samochodu na drodze przez torfowisko za stacj benzynow,
da wacicielowi jakie pienidze i zabieralimy si do odejcia. Najpierw wypakowalimy bagae,
nastpnie za Bjelke podjecha Iz na miejsce i wrci do nas. Alena chciaa si dowiedzie, co
waciwie ta stara kobieta mwia, ale Bjelke machn tylko rk. Ja take byem ciekaw. Nie dawao
mi to spokoju i podczas skadania namiotu, pakunkw i lin oraz ekwipunku Aleny zbliyem si do
Leifa i spytaem szeptem.
- Niech pan posucha, Leif, co to...
Leif na wszelki wypadek raz jeszcze trzykrotnie splun i owiadczy krtko:
- Czarownica. Opowiadaa tak jedn star bajk.
- Jak to bajk? I dlaczego wanie nam?
- Nie wiem. Nawet ja jej dobrze nie rozumiaem. Jacy ognici mowie gboko pod ziemi, mier
sabych i kowal...
Bjelke usysza nasz rozmow i powiedzia:
- Przypadek dla Srenssena, Jyrry. Prawdziwa, niekamana saga islandzka w dwudziestym wieku.
Musz go tu posa z magnetofonem.
Po czym pochyli si znowu nad bagaami. Nie byo tego mao, zwaszcza jeli wzi pod uwag fakt,
e mielimy waciwie przeprowadzi jedynie wstpne dwudniowe badania przed rozpoczciem
zbierania owadw, ale troskliwy Bjelke nawet tu zapewniby nam najchtniej wygod jak w swoim
mieszkaniu, a Leif w milczeniu przytakiwa, gdy wkada do plecakw dodatkowe torebki z sokiem
pomaraczowym, a potem jeszcze puszk brzoskwi i na wszelki wypadek jeszcze jedn konserw
woow, zastanawiajc si przy tym nadal, co by tu jeszcze wybra.
W kocu jednak bagae jako tako rozdzielilimy - najwiksz czci mimo naszych protestw
obarczy si Leif Thorgunn. Dla Aleny pozostay tylko aparaty fotograficzne i moje szklane naczynie do
umiercania owadw. Wyjanilimy jej pospiesznie, e waciwie niesie najwicej, bo z tymi
delikatnymi przyrzdami nie wolno jej pod adnym pozorem upa.
A potem wyruszylimy w drog do upragnionego miejsca, gdzie zagadka VAI miaa znale swoje
rozwizanie.
Byem przygotowany na trudn wspinaczk, ale mimo wszystko Islandia nie powinna mi bya
wypata takiego figla. Wdrapywalimy si na setki gazw, wcigajc si nawzajem i pomagajc sobie
Czekanami. Szczyty, ktre z samochodu wydaway si pozornie blisko, w zasigu rki, po godzinie
znajdoway si rwnie daleko, jeli nie dalej ni na pocztku wyprawy. Tak si nam przynajmniej
wydawao. Bjelke szed z zacinitymi zbami, Alenie wystpiy na czoo krople potu, ktrych nawet
lodowaty wicher nie zdoa wysuszy. Leif - oczywicie - kroczy w milczeniu, jak gdyby nigdy nic.
O sobie wol nie mwi. W kocu Leif da znak do odpoczynku. Znajdowalimy si wanie na jakim
szerokim, skalnym tarasie, na paskowyu, z ktrego wznosiy si obydwa wierzchoki Sneffelsu.
Widok by po prostu boski - miaem jednak z niego may poytek. Z rozkosz zwinem si w kbek
na skale porosej mchem i zrzuciem plecak z ramion. Nie opodal spa zmczony Bjelke. Rzecz dziwna:
pierwsza przysza do siebie Alena.
- Doktorze, machn tu kilka zdj... Nie moemy przecie pozwoli, aby nam to umkno...
- Aha - powiedziaem sobie - znowu obudzi si w tobie namitny fotograf niedzielny... Ale w kocu
dlaczeg by nie?... Jeli masz ochot, fotografuj sobie!
Alena rozgldaa si za swoimi przyborami fotograficznymi... Leif podskoczy z galanteri, chwyci
statyw i olbrzymi aparat pytowy, przez chwil wyrywali sobie nawzajem te przedmioty, po czym
obydwoje zgodnie zniknli za najblisz ska.
Bjelke zwrci si w moj stron i wsparty na okciu spyta:
- Wiesz, Jyrry, co ta baba mwia?
- Jeszcze o tym nie zapomniae? - zdziwiem si.
- A nie zapomniaem! I powiem ci zaraz, dlaczego. U nas w Islandii trzeba myle nieco odmiennymi
kategoriami ni w Europie. Przez blisko tysic lat ylimy tylko dla siebie, may dzielny nard, ktremu
w nieustannej, rozpaczliwej walce o ycie i chleb powszedni dodaway otuchy pieni bohaterskie.
Podobnie jak staroytnym Grekom... Tylko oni mieli cholernie atwe warunki ycia! Te pieni, Jyrry,
nie zostay przez nikogo zapisane, nikt bowiem poza najwyszymi kapanami nie umia pisa.
Przechodziy wic z pokolenia na pokolenie w postaci ustnych poda... Musz ci tu przypomnie
Homera: zanim Iliada i Odyseja zostay po raz pierwszy spisane, pan Homer ju dobrych parset
lat spoczywa pod darni... No i ta staruszka wanie piewaa jak obkan przypowie - tylko e
miejscami brzmiao to po staroislandzku. Sama tego pewnie nie rozumiaa, tylko suchajc nauczya
si sw od swojej matki albo nawet od babki.
z nas z osobna, ofiarnie dwiga co najmniej poow bagau... A mimo wszystko na dnie krateru, gdzie
mymy si z trudem dowlekli, wyglda zupenie wieo.
- Na Boga, Leifie - wychrypiaem, kiedy wreszcie mogem wcign mrone powietrze i odetchn
nim bez ciaru plecaka - czy po te chrzszcze chodzi pan a tutaj?
Leif zapalajc fajk przytakn.
- Z turystami?
Pokrci gow.
- No chyba... A ja ju mylaem, e i tutaj przychodz turyci, aby wypisa swoje czcigodne nazwiska
na pobliskich skaach. A wic z kim?
- Dwukrotnie. Z geologami. A potem z pewnym astronomem: szuka najdogodniejszego miejsca.
Budowa nowego obserwatorium. I kilkakrotnie sam. Ot, tak sobie. Z ciekawoci.
Z ciekawoci osiem godzin drogi tam i osiem z powrotem - przeraajce!
- Co pana tu cigno?
Wysoki i wytrway Islandczyk w skupieniu i z powag zapala fajk: w zapadajcym zmierzchu ognisty
refleks pad na ostry nos i jakby z granitu wykute koci policzkowe.
- Ludzie boj si tu chodzi - odpar z rozwag. - Taki jaki gupi przesd. Chciaem pokaza, e nie ma
si czego ba. A tym bardziej jakiej Dziury witego Patryka.
Obaj z doktorem Bjelke nastawilimy uszu.
- Co... Dziury witego Patryka? To przecie o niej mwia ta starucha na dole!
Teraz dla odmiany zdziwi si Leif.
- Naprawd? No, moliwe. Ja tam rozumiaem ledwie pite przez dziesite.
- A co ludzie mwi o Dziurze witego Patryka?
Leif przesun plecak, opar si o wygodnie, zamyli i w kocu wyjani: podobno to zejcie do
piekie. wity Patryk, biskup irlandzki, ktry dziaa rwnie w Islandii, tam wanie uderzy w nocy
lask o ziemi i ziemia si otworzya. Kiedy nad Dziur witego Patryka stanie nw ksiyca, sycha
uderzenia motw i jki mczonych dusz. Ich przeklestwa odbijaj si od ksiyca i spadaj
z powrotem na ziemi w postaci wielkich czarnych kotw z ognistymi oczyma. Oto co mu opowiadaa
babunia i bardzo si gniewaa, kiedy pewnego razu jeszcze jako may chopak uciek z domu i pody
do Dziury witego Patryka. A kiedy wkrtce potem zachorowa, powiedziaa, e to kara za obuzerski
wybryk...
- Oto jakie s te bajeczki... - zakoczy Leif z wiele mwicym spojrzeniem, po czym wyczyci fajk
i zacz rozpakowywa namiot i piwory.
Nie opodal siedzia na kamieniu Bjelke niczym jaki grski skrzat z gow wspart na doniach.
- Strzecie si maych ptakw i lodowych byskw, nim was pochonie Dziura witego Patryka...
Tak to jako brzmiao, prawda, Jyrry? Posuchaj, Leif, gdzie ty waciwie znalaz te chrzszcze dla
doktora Kamenika? Te ostatnie, ktre wszystkie wyglday jak mrwki!
- Wanie tam, w Dziurze witego Patryka. Byem wtedy z astronomem, ale nie miaem zbyt wiele
czasu - wyjani Leif. Alena tymczasem z caej siy nadmuchiwaa malutk pompk gumow podog.
Bjelke zeskoczy z gazu. Ruchy mia nerwowe, niespokojne.
- Ty, Jyrry - chwyci mnie za rami - nie pochodzisz std. Nie rozumiesz... - machn rk, jakby co
odgania albo rezygnowa z wyjanie.
- Panno Aleno, Leifie, zaniechajmy tego. Wracajmy. Mamy pochodnie magnezjowe i latarki... Koo
pnocy bdziemy przy samochodzie i zdymy jeszcze wypi co gorcego u dzierawcy stacji
benzynowej.
Alena nie zrozumiaa, co Bjelke ma na myli.
- Gorca kawa bdzie za chwil. Po co tyle haasu z powodu garnuszka lury?
Leif jednak przerwa prac, podpar maszt namiotu zoony z kilku aluminiowych rurek paru bryami
granitu i zbliy si do nas. Po chwili stalimy wszyscy obok siebie w pmroku niczym widma na
najbardziej pustym miejscu wiata, na tle ponurych kulis czarnych cian, gazw i okrgych kraterw
wulkanu, otwierajcych si w odlegoci okoo dziesiciu metrw.
Bjelke przez chwil milcza, po czym przesun doni po czole.
- Wiem - powiedzia z wahaniem - e to szalone, kiedy ja, lekarz-psychiatra... Ale, bagam, nie mylcie,
e jestem tchrzem, e boj si ciemnoci lub strachw czy te krakania pomylonych starych bab. Nie
o to chodzi... Ty wiesz, Leifie, e nie o to chodzi, prawda?
Leif zapewne przytakn w ciemnoci ruchem gowy, lecz tego nie zauwayem.
- Wiecie, przyjaciele, ty, Jyrry, i pani, panno Aleno, zwracam si do Leifa, bo to take Islandczyk i ma
we krwi to samo co ja, instynkt, ktry naszym przodkom umoliwia utrzymanie si przy yciu na
najbardziej niegocinnej ziemi, na jakiej ludzie osiedli. Prosz ci, Leifie, powiedz, dlaczego - tak
naprawd - przychodzie tutaj, do krateru, chocia wcale nie musiae i cho ci matka zabraniaa?
Thorgunn zamyli si.
- Dlaczego, e si tu baem... - wyzna w kocu.
- Tak, tego si spodziewaem - powiedzia cicho Bjelke. - Bae si. Tutaj kady si boi... cae pokolenia
maj to widocznie we krwi. Ale dlaczego, Leifie? Dlaczego, Jyrry? Ludzie boj si celowo, to instynkt
samozachowawczy czowieka, ktry jeszcze nie dors do tego, aby stawi czoo niebezpieczestwu.
Nasi przodkowie bali si ciemnoci, bo - pena zwierzt o ostrych kach i pazurach - grozia im
niebezpieczestwem. Czyhay w niej gady i przepacie. A my, nierozsdni potomkowie, dysponujcy
asfaltowymi szosami i noszcy w kieszeni latarki, wymiewamy si z nich. Bali si zych urokw, bo nie
wiedzieli, e to bakterie przenosz choroby, obawiali si poudnicy, zjawiajcej si w poudnie
i zabijajcej, bo nic nie wiedzieli o udarze sonecznym... Czego mieli si strzec mowie o mocnych
tarczach, ludzie, ktrych nie przeraay nawet burze morskie i ktrzy miali si mierci w twarz
i stokrotnie j wzywali? Co to s te mae ptaki i lodowe byski?
- Bzdury! - wyrwao mi si. C robi, nie mogem ju tego wycofa i zrobio mi si nieprzyjemnie. Za
tak znakomit tyrad Bjelke zasuy sobie na wikszy aplauz publicznoci. Zgarbi si, chwil milcza,
po czym powiedzia:
-- A wic - bzdury! Moe masz racj, Jyrry. Pozostawmy wic na boku przesdy i psychologiczne
dywagacje. Zastanwmy si nad faktami, aby zdoby pewno. Leif przyszed tu po raz pierwszy jako
chopiec... A potem si rozchorowa. Byo tak, Leifie?
- Skd pan to wie? - spyta przestraszony Leif.
- Sam pan to przed chwil powiedzia, panie Thorgunn! - uspokoia go Alena.
- Wanie, przed chwil to powiedziae. Ostatni raz bye tu z uczonym, astronomem. Zbierae
chrzszcze dla Jyrrego. A nastpnie prawie cay miesic leae w szpitalu. Zgadza si?
- Tak, ale... - zacz wyjania zdziwiony Leif.
- Wiem, wiem, przezibie si. Astronom nie zachorowa, prawda!
- No tak! Bo on nie szuka chrzszczy! - broni si Leif i nie patrzy na mnie, jakby si wstydzi, i
wyszo na jaw, e waciwie to zachorowa przeze mnie.
- Nie, nie szuka. Nie by w Dziurze witego Patryka, mwic cile. Ale mj dziadek chyba tam by.
Wiem od swojego ojca, e akurat po odjedzie Jules Vernea dugo, bardzo dugo chorowa. Nie mg
ju oprowadza cudzoziemcw po grach ani pomaga geodetom. y jeszcze dugie lata, zajmujc si
wdzeniem dorszy. Wbija je za skrzele na hak i wiesza w wdzarni...
- Do ju tego, Bjelke! - przerwaem mu. Nie wierzyem wasnym uszom. Zawsze spokojny, rozsdny
i umiechnity czowiek - a teraz wszdzie wok siebie dopatruje si strachw.
- Zreszt nie wiesz nawet, czy rzeczywicie chodzi o Dziur witego Patryka. Tyle tu tych dziur co
w serze ementalskim, a mnie prcz chrzszczy interesuje tylko jedna jedyna, wanie ta, ktr
delikatny cie tego oto draba - wskazaem rk wierzchoek Skartarisu, wzniesionego nad nami
niczym czarny palec na tle nieba usianego ju gwiazdami - ucauje jutro w poudnie. Wprawdzie nie
mamy akurat pierwszego lipca, ale nie bdziemy przecie czeka bez maa rok... Jaki tam jeden metr
nie powinien robi rnicy.
- Oczywicie, masz racj, Jyrry - oywi si Bjelke. - Zaraz to sprawdz.
- Ohoho! - ucieszya si Alena. - Przywoa pan soneczko? wietnie, doktorze, z pana swj czowiek...
- No, niezupenie, niestety... - umiechn si Bjelke. - Zrobi to cakiem prosto. Sposobem, na ktry
waciwie powinien ju by wpa czcigodny profesor Lidenbrock. Tu oto - sign do kieszeni
i wycign kawaek papieru - mamy pooenie soca na firmamencie dokadnie w samo poudnie
w dniu 1 lipca. A tu - z drugiej kieszeni wyj co co w mroku przypominao korkocig - poczciwy
marynarski sekstant, wypoyczony z Muzeum eglugi w Reykjavik. W Instytucie Fizyki ofiarowywali
mi wspaniaomylnie daleko lepsze instrumenty, pene soczewek, skal i zegarw, ale na pewno nie
umiabym sobie z nimi poradzi, a ponadto byy cikie e a strach. - Nastpnie owietli
kieszonkow latark may, delikatnie cyzelowany przyrzd z mosidzu, lecy na doni.
Byy to w zasadzie dwa ktomierze, ustawione prostopadle wobec siebie. W poziomym znajdowa si
umocowany ozdobny kompas.
- Zadanie geometryczne jest wic tak atwe, e zrozumie je nie tylko znakomita nasza fotografka doktor Bjelke ukoni si Alenie - i przewodnik grski, ale nawet dwaj absolutnie nie znajcy tej
dziedziny nauki lekarze, ktrzy na stare lata ledwie umiej liczy.
Wedug pergaminu Saknussemma wejcie do rodka ziemi znajduje si na przedueniu linii prostej
czcej soce i wierzchoek Skartarisu. Wystarczy wic znale miejsce, z ktrego wida odnony
wierzchoek pod tym samym ktem i w tym samym kierunku jak soce w dniu pierwszego lipca - i ju
jestemy w domu! Proste, prawda? Mam nadziej, e bdzie to rwnie atwe i w praktyce.
Chwileczk - w blasku wiata latarki nastawia skal. - I ruszamy. Wedug sekstantu to powinno
znajdowa si w tym kierunku - powiedzia, spojrzawszy na niebo przez okienko w przesuwanej
rameczce prostopadego ktomierza.
Leif siln lamp akumulatorow, ktr wyj z plecaka, owietla drog. Nie bez powodu - dno krateru
usiane byo gazami, ostrymi bryami, a w kilku miejscach otwieray si bezdenne przepacie
wygasych kominw wulkanicznych.
Alena towarzyszya wyprzedzajcemu nas o kilka krokw Leifowi Thorgunnowi.
Bjelke zwrci si do mnie szeptem:
- Jyrry, czy zdajesz sobie spraw, co to oznacza, jeli rzeczywicie promienie soca wpadaj
pierwszego lipca do Sneffelsu? Jeszcze jedno potwierdzenie naszego przypuszczenia co do bytnoci
Jules Vernea...
Nie odpowiedziaem.
Doktor Bjelke znowu patrzy przez okienko sekstantu.
- Dalej ju nie trzeba - zawoa do Leifa i do Aleny - a teraz bardziej na prawo!
Cofnlimy si a do ciany otaczajcej stromym waem krater.
Bjelke, oparty o potny gaz, wci co uwanie mierzy. W kocu odj sekstant od oka, zoy go
i schowa do kieszeni.
- Jestemy na miejscu. A gdzie ta synna Dziura witego Patryka?
Leif mimo woli sign rk do garda, zakasa i powiedzia cicho:
- Dokadnie za panem, doktorze...
Bjelke odwrci si z wolna.
Smugi wiate naszych latarek jak na rozkaz skieroway si na nisk pokrg szczelin,
przypominajc uk starodawnych sklepie, otwierajc si w murze skalnej fortecy.
roboty, jak siedzie na skale i patrze w gwiazdy, obserwowa wiateka samolotw przelatujcych co
chwila po niebie. Islandia jest bowiem jednym z najwikszych wzw lotniczych na wiecie i tak to
wygldao, jakby te wszystkie samoloty umwiy si na randk wanie nad Dziur witego Patryka.
W aden jednak sposb nie odpowiadao to sytuacji. Gdyby na krawdzi krateru pod Skartarisem
pojawi si Wiking z dug wczni, mieczem, tarcz i bawolimi rogami na przybicy, bardziej by
harmonizowa z krajobrazem.
Ale za duo mwi, prawda?
Waciwie - to o tym wieczorze nie bardzo jest co opowiada. Zupenie nic, a to troch, co mona by
opowiedzie, dotyczy mnie i Jerzego. Ale dlaczeg bym nie miaa tego panu wyzna - przecie to taki
liczny may drobiazg.
Przez chwil siedzielimy milczc, nie mwic ani be, ani me. Wreszcie Jerzy westchn i powiedzia:
- Wie pani, Alenko - nie mog sobie tej jaskini darowa, ju choby z powodu tych bestii
Leptoderinw. Do koca ycia miabym wyrzuty sumienia, e taki szmat wiata przemierzyem i w
kocu uciekem tu przed samym celem. Ale pani bardzo, bardzo prosz, niech pani zostanie jutro
na zewntrz, tutaj... Przecie tam naprawd nie ma co fotografowa w takich ciemnociach. No nie?
Prawda, e zrobi to pani dla mnie?
Nim zdaam sobie spraw z jego sw, zapytaam zdziwiona:
- Na mio bosk, dlaczego, doktorze? Przecie ja ju dzisiaj niemal umieram z ciekawoci.
- No, wie pani - wierci si Jerzy i raz po raz zmienia pozycj, jakby go ten kamie gnit - Bjelke to
mdry czowiek i by moe tam rzeczywicie jest co szkodliwego. Rozumie pani, wulkan, opary, gazy
siarkowe - no, co tam bd pani tumaczy...
- Niech pan da spokj, doktorze - ja na to - a mrwkom te gazy nie szkodz?
- Jezus, Maria - jkn Jerzy -- ile razy mam pani mwi, Aleno, e to nie s mrwki tylko chrzszcze,
i niech ju pani z tymi mrwkami da spokj, przecie to po prostu obraza nauki... i... w ogle...
Obraony uderzy okutym obcasem w ska, ale mwi dalej: - To nic nie znaczy, e mrwkom...
cholera, ju tak mwi jak i pani, chciaem powiedzie, e to chrzszczom nie szkodzi. One s
przyzwyczajone do trudnych warunkw ycia. Pod wod, pod ziemi, w starych gnijcych grzybach,
a pani nie. No widzi pani?
- Niech si pan nie boi, doktorze, gdzie pan wytrzyma, tam i ja wytrzymam.
Jurek nie dawa za wygran.
- Wie pani, Aleno, bybym niepocieszony, gdyby si tam pani co stao... Bagam, nich pani bdzie
rozsdna...
Redaktorze, zbierao mi si na pacz, ale tak jako mio. Natychmiast daabym Jurkowi buziaka, tu,
pod tymi chodnymi gwiazdami. Wie pan, e nawet nie mrugaj tak jak u nas?
- Kolego doktorze medycyny Jerzy Kameniku - odpowiedziaam rwnie grobowo ponurym gosem - ja
take byabym bardzo nieszczliwa, gdyby si panu tam co stao i dlatego wol pana pilnowa. Tak
bdzie bezpieczniej.
Nagle Jurek zelizn si z gazu jak jaszczurka i stan przede mn.
- Naprawd, Aleno?
- Naprawd, Jurku!
A potem znad kuchenki rozleg si gos Leifa:
- Gulasz! - hukn.
I ruszylimy do namiotu potykajc si o kamienie. Wzilimy si za rce jak Ja i Magosia
i zapomnielimy w odpowiedniej chwili od siebie odskoczy, tak e, obawiam si, Bjelke to zauway.
Zreszt - mielimy to obydwoje wypisane na czole. Kiedy pniej nalewa do garnuszkw herbat,
poklepa Jurka po ramieniu, a mnie pogadzi po rce i powiedzia:
- To dobrze, to bardzo dobrze...
Do dzi dnia nie wiem na pewno, co mia na myli, ale zaczerwieniam si, jakbym miaa pitnacie
lat.
No a potem spalimy po krlewsku w przyjemnym cieple puchowych piworw. Rano obudzi nas
oczywicie Leif - ktry ju si pluska w jakiej deszczowej kauy w zagbieniu skay. Namiot
pozostawilimy na miejscu - dzisiaj zamierzalimy przeprowadzi tylko pierwsze pobiene badania
przy wejciu do jaskini i zabralimy z sob jedynie pochodnie magnezjowe, manierki z herbat, jakie
suchary i jedn albo dwie konserwy. Przewiesiam przez rami Flexaret, a do torby woyam
Exact z kolorowym filmem. To dopiero Jurek trafi kul w pot mylc, e nie bd fotografowaa.
Zobaczymy!
Jurek przez chwil biega po dnie krateru i oglda skay. Szuka inicjaw Saknussemma, ktre wedug
Vernea miay by gdzie tutaj wyryte na skale. Po chwili jednak poniecha tego, zdenerwowany
cigym pokrzykiwaniem Bjelkego i Leifa, ktrzy si za nim obracali jak chorgiewki i pilnowali, aby
nie zgin w ktrym z kominw.
W kocu wyruszylimy.
Tu przed Dziur witego Patryka Bjelke zatrzyma si.
- Teraz naprawd ju po raz ostatni, przyjaciele. Wchodzimy, czy nie? Nie mog si pozby niemiego
uczucia... Oczywicie nie mona nie przeprowadzi bada, ale na pewno naleaoby je podj dopiero
wwczas, kiedy bdziemy lepiej wyposaeni. Jurku, ty jeste dowiadczonym grotoazem, Leifie zwraca si to do jednego, to do drugiego.
Jurek bawi si swoim entomologicznym przyrzdem na mrwki - ale nie, prosz mi wybaczy, tego
wieczoru zdecydowaam, e ju nigdy nie bd go zoci -- na chrzszcze, Leif zwija cienk, ale
bardzo mocn alpinistyczn lin. Mielimy j z sob ot tak, na wszelki wypadek. Leif opisa nam ju
przedsionek Dziury witego Patryka jako olbrzymi jaskini, waciwie rodzaj sali, ktr zamyka
w gbi bezdenny, prostopady, nie zbadany jeszcze komin. Tak daleko nie mielimy zamiaru si
zapuszcza, ale dzisiejszy dzie mia by powicony polowaniu na Leptoderiny i zbadaniu jaskini.
Doktor Bjelke czeka jeszcze chwilk, nikt si jednak nie odezwa.
- A wic dobrze, idziemy!
Leif wszed pierwszy ze swoim niezmiennym:
- Fort!
Za chwil wszyscy weszlimy do Dziury witego Patryka.
dziwny pas metalu wkuty bd te w jaki sposb wtopiony w spoisty granit, by wizerunkiem
zupenie szczeglnego rodzaju zwierzcia. Mimo stosunkowo drobiazgowego odtworzenia wszystkich
czci ciaa nie mia na przykad oczu, jego szczki - byy to rzeczywicie szczki, nie dzib - zdaway
si by uzbrojone szeregiem drobnych zbw; rwnie upierzenie niewiele przypominao pira
ktregokolwiek ptaka znanego z zoologii.
Nie mogem, niestety, dokadnie obejrze wizerunku. Na ska ju si wspinaa panna Alena,
wszystkim nam przydzielia rol chopcw z pochodniami, a sama przez nastpne kilka minut
fotografowaa przedziwny symbol (domylaem si wtedy, e moe to by jaki znak lub symbol) ze
wszystkich stron: najpierw w caoci z okalajc ska, a nastpnie jego poszczeglne czci. Kiedy
skoczya i nasze pochodnie wypaliy si ju prawie do koca, Jyrry zaproponowa, abymy poszli
nieco dalej, ku wewntrznemu kominowi Dziury witego Patryka.
Przyznam si panu, panie redaktorze, e szedem tam niechtnie, ale nie mogem przecie - rzecz
oczywista - okaza swoim przyjacioom, e ogarn mnie bez powodu nieuzasadniony lk, ktry
mona by nazwa przesdem albo - co gorsze - tchrzostwem. Leif bardzo ostronie szed na
przedzie. Ale po jaki stu pidziesiciu krokach - jaskinia tymczasem zwzia si w tunel - doszlimy
do komina otwierajcego si na dnie jaskini. Spada w gb prostopadle, jego otwr by wygadzony,
przypomina marmur i mimo woli pomylaem o marmurach grobowcw i katafalkw. Jyrry odsun
Alen za siebie, przyklkn ostronie, po czym pooy si na brzuchu i usiowa w wietle pochodni
zajrze jak najgbiej w przepa. Nie udao si to ani jemu, ani nam, ktrzy staralimy si tam zajrze
po nim. Pochodnie bowiem bardzo olepiay i obleway sinawym wiatem raczej nas ni wntrze
Dziury witego Patryka. Leif wycign jedn z ostatnich pochodni, zapali j na caej jej dugoci
i wrzuci do przepaci. Uderzajc o ciany, rozpryskiwaa snopy iskier, a w kocu zatrzymaa si na
wystpie skalnym kilkadziesit metrw pod nami. Moglimy teraz obejrze dokadnie Dziur
witego Patryka.
Gadki by tylko skraj otworu, nad ktrym stalimy. Kilka metrw gbiej zaczynay si w skale jakby
schody, nierwnomierne wystpy, ktre umoliwiay trudne wprawdzie, niemniej jednak realne
zejcie w gb.
Przypuszczam, e my obaj, ja i Jyrry, owietleni widmowym wiatem z gbi, uywanym na scenach
teatrw dla straszyde i poczwar, mylelimy o Jules Verneem. Komin odpowiada dokadnie opisowi
pierwszego etapu schodzenia do rodka ziemi profesora Lidenbrocka i jego bratanka oraz Hansa.
Dziura witego Patryka bya rzeczywicie wejciem do tajemnic podziemia, nie za tylko jednym
z licznych kraterw znajdujcych si na dnie Sneffels...
Wkrtce nasze przypuszczenie miao si potwierdzi. Jyrry przez chwil rozmawia cicho z Leifem, po
czym opasa si lin i zsun z brzegu przepaci.
- Jerzy, prosz ci, nie! - zawoaa panna Alena, ale Jyrry ju znikn w gbi, owietlonej jeszcze
dopalajc si gboko pod nim pochodni. Zawsze spokojny Leif ostronie popuszcza lin,
przerzucon na krzy przez rami, i wsparty o gazy granitu obserwowa, czy cienki sznur nylonowy,
na ktrym wisiao zdrowie, a moe nawet ycie Jyrrego, nie ociera si o ostr krawd skay.
Jyrry zreszt nie opuci si zbyt gboko. Ledwie odwino si kilka metrw liny, odezwa si jego
gos, zwielokrotniony potnym echem, jakby dochodzi rwnoczenie ze wszystkich ktw jaskini.
- Halo, Bjelke! Znalazem ju co! W skale jakim ostrym narzdziem wyryto litery, wyglda to jak
runy, i jeli si bardzo nie myl, to wasnorczny podpis Saknussemma. Ten sam, ktrego mielimy
wedug Vernea szuka na gazie na grze. Co ty na to?
Zaproponowaem Jyrremu, aby wraca jak najszybciej na gr i abymy nasze badania kontynuowali
dopiero wwczas, gdy powrcimy do Sneffels lepiej wyposaeni.
- Chwileczk, tu jeszcze co jest - dudni potny gos z przepaci. - Bjelke, chopie, znalazem jeszcze
jednego ptaka. Wisz akurat przed nim. Tylko e tego namalowano - waciwie to wyciosano czy jak dziobem na d, w gb Dziury witego Patryka. Zupenie jakby wskazywa drog. A poza tym wydaje
mi si troch mniejszy. Hej, Leifie, opu mnie jeszcze kawaek! Pode mn jest jaka pka skalna.
Lina zelizna si kilkadziesit centymetrw i zwiotczaa. Jyrry widocznie sta na skale.
- Cakiem tu przytulnie - zawoa. - Stanowczo przyjemniej ni w Vjeternicy czy w Barazdalae. Tylko
adnych chrzszczy tu nie widz. Mam zej jeszcze niej? Wyglda to zupenie moliwie.
Tego byo ju dla mnie troch za wiele. Wsadziem gow niemal do przepaci i przy pomocy panny
Aleny i - co dziwniejsze - nawet i Leifa, ktremu takie nie przygotowane badania speleologiczne mimo
wszystko wyday si szalestwem, namawialimy Jyrrego do powrotu na gr. Ledwie zdylimy
dotrze do wyjcia, zanim dopalia si ostatnia pochodnia. Prosz mi wierzy, panie redaktorze, e
elektryczne latarki s doskonae w drodze po schodach do domu, ale w terenie penym zdradzieckich
przepaci, ska i kamieni, ktre jakby naumylnie pchaj si pod nogi, wygodniej jednak polega na
starej wyprbowanej pochodni, nieco tylko zmodernizowanej i ulepszonej.
W Dziurze witego Patryka i w jaskini wiato pochodni wydawao si nam olepiajcym blaskiem.
Gdy jednak wyszlimy na wiato dzienne, mimo e niebo nad kraterem Sneffels byo tego popoudnia
zacignite gstymi biaymi chmurami, mruylimy oczy jak plepe, nowo narodzone kocita.
Byem bardzo szczliwy, e nic si nie zdarzyo, panna Alena wiergotaa niby ptaszek i rozwijaa
swoje teorie co do pochodzenia zagadkowych rysunkw, Jyrry co chwila z mioci zaglda do
probwki, gdzie w spirytusie pywao kilka rzadkich i prawd powiedziawszy wcale niepowabnych
chrzszczy. Nawet Leif pogwizdywa przygotowujc nasze drugie niadanie, bdce jednoczenie
obiadem, a prawdopodobnie i kolacj. W jaskini bowiem o jedzeniu nawet nie pomylelimy.
Tego wieczoru nie osignlimy porozumienia, jak wyjani odkrycie tych niezwykych wizerunkw.
Wydawao si dziwne, e dotychczas nikt na nie nie zwrci uwagi. Chronio je wprawdzie nie
rzucajce si w oczy i trudno dostpne miejsce, a z pewnoci take i zabobon. Razem z Jyrrym
rysowalimy plan przedsionka Dziury witego Patryka, na ktrym po naradzie z Leifem i pann Alen
zaznaczylimy take miejsce znalezienia wizerunkw przedziwnych ptakw, podpisu Saknussemma
(ktry mg by rwnie zaczerpnitym z Vernea dowcipem jakiego zwiedzajcego, z czego
zdawalimy sobie spraw), jak i miejsc, w ktrych Jyrry znalaz rzadkie Leptoderiny.
Nazajutrz, ulegajc uporczywym namowom Jyrrego, chcielimy przeprowadzi dokadniejsze badanie
studni Dziury witego Patryka i w miar moliwoci sfotografowa runiczny napis i nastpny
wizerunek na skalnej cianie. Kadlimy si spa w znakomitym humorze, rankiem natomiast nasz
may obz przypomina raczej szpital.
Panna Alena bez wtpienia miaa gorczk i skarya si na ble gowy i staww, podobne
dolegliwoci odczuwa Jyrry. A nawet ja czuem si jako niewyranie. O zejciu do Dziury witego
Patryka nie byo co myle.
Jyrry nalega, abymy jeden dzie odpoczli. Twierdzi, w kocu nie bez racji, e starczy nam ywnoci
i e skoro moemy jutro przeprowadzi przedwstpne badania bez trudu i zmczenia, gupot byoby
wspinanie si na szczyt Skartarisu, a potem schodzenie w d do mojego samochodu.
Oczywicie mia racj. Ale mnie bez przerwy chodzi po gowie ten przedziwny chmurny wiersz,
zapowiadajcy, e mier skosi pasterzy owiec i owcw ptakw... W niespena godzin namiot by
zoony, baga spakowany, a my podalimy przez lodowe pola i zwaliska granitowych ska
z powrotem na brzeg krateru.
Tym razem by to marsz trudniejszy i aosny. Alena nie moga nie nawet swoich przyrzdw
fotograficznych, Jyrry przezwycia si, chocia na blad twarz wystpoway mu krople potu,
i dzielnie par naprzd, ale syszc jego ciki oddech nawet nie lekarz poznaby, e znajduje si ju
u kresu si. W istocie wdrwka nasza wygldaa tak, e Leif przenosi prawie sam z moj - obawiam
si mao wydatn - pomoc wszystkie pakunki o kilkadziesit metrw dalej, po czym wraca, aby
pomc Jyrremu i pannie Alenie, i znowu bra cz pakunkw, i w ten sposb w limaczym tempie
posuwalimy si naprzd. W czasie drogi kilkakrotnie zatrzymywalimy si na duszy odpoczynek.
Leif za kadym razem wyjmowa czajnik i przygotowywa z rozpuszczonego lodu herbat.
Gdy doszlimy do stacji benzynowej, dawno ju mina godzina, kiedy powinien nastpi zachd
soca - tylko e my znajdowalimy si w Islandii i czerwona kula soca toczya si po niebie, by zaj
na kilka zaledwie godzin dopiero gdzie koo pnocy. Jyrry i Alena zwalili si bezwadnie na tylne
siedzenie, ja - niczym w jakim przedziwnym nie - wczyem silnik i zagrzewaem go, podczas gdy
Leif pakowa bagae. Nagle z kamiennego domku wysza przez niskie bardziej do tunelu podobne
drzwi nasza znajoma starucha i zbliya si z wolna do nas.
- Powrcili dzielni mowie ze strzaami i motami, widzieli mae ptaki? Grzalicie je w doniach? - Nie
czekajc na odpowied rozemiaa si piskliwym starczym miechem, ktry brzmia nam jeszcze
w uszach, kiedy zjedaem serpentynami nad Budir na drog wiodc wzdu zachodniego wybrzea
do Reykjavik.
stolic przelecia jak burza - bez przeszkd zreszt. Na ulicach znajdoway si tylko koty i kilku
spnionych marynarzy, ktrzy zatrzymali si duej w gospodzie, a take grupy gwidcych
i pokrzykujcych amerykaskich boys, nie wiedzcych, co zrobi z czasem i nadmiarem energii
pyncej ze spoycia konserw i gumy do ucia. No i po chwili bylimy ju w Hafnarfjrur,
pokrcilimy si po porcie i zakotwiczylimy midzy olbrzymimi gazami, rozsianymi w tej
podmiejskiej dzielnicy, w willi doktora Bjelke. Leif zosta w domu w Reykjavik. Czu si zupenie
dobrze i przyrzek, e nazajutrz si w Hafnarfjrur pokae.
Pamitam bardzo niewyranie, co si z nami dziao. Wiem, e Alena opieraa gow o moje rami, e
matka doktora Bjelke ugotowaa nam co bardzo gorcego i bardzo sodkiego - a potem zapadlimy
w sen. Miaem przedziwne sny, w ktrych zbate granitowe ptaki przemieniay si w rozwcieczone
staruchy i w we runicznego pisma, ktrego za adne skarby wiata nie mogem przeczyta.
Nastpnie rozkoysao si we mnie olbrzymie wahado: w t i tamt stron, ruchy zwikszay si
nieustannie i w kocu stay si ju tak wielkie jak wiat, a ja broniem si rozpaczliwie i na prno.
Czuem, e zostan rozdarty i run w Dziur witego Patryka, i bd pali si tam jak magnezjowa
pochodnia... I znowu w t i tamt, w t i tamt stron...
Rano wszyscy czulimy si troch lepiej. Blady Bjelke w czerwonym szlafroku krzta si midzy
pokojem, gdzie leaa Alena, a tym drugim, w ktrym ja leniuchowaem, i stara si nas przekona, e
naley pozosta w kach. Oczywicie, na prno. Lekarza nie tak atwo w ku utrzyma, a Alena,
no, Alena po prostu trzymaa ze mn i wstawaa rwnie, cho obydwoje sanialimy si
i przytrzymywali ek jak wzajem si wspierajce towarzystwo stuletnich staruszkw.
W poudnie odbyo si posiedzenie rady wojennej, w ktrym bra udzia take i Leif. Przyjecha
autobusem z Reykjavik w dobrym humorze i znakomitej kondycji. Bjelke take czu si zupenie
dobrze. Tylko Alena i ja czulimy jeszcze na plecach ogromny ciar i sabo w caym ciele.
Pierwszym punktem byo odkrycie przedziwnych ptakw. Nikt z nas nie potrafi wyjani ani ich
pochodzenia, ani techniki, przy ktrej pomocy dawny ich twrca umieci je w granitowej skale. e
stao si to bardzo dawno, by moe przed wielu wiekami, nikt z nas nie mia wtpliwoci - wiadczyy
o tym wyranie zwietrzae skay wok i oksydowana powierzchnia nieznanego metalu. Bjelke
przynis z biblioteki olbrzymi ksik o sztuce ludw pierwotnych - nie znalelimy jednak nic, co by
cho w przyblieniu przypominao wizerunki w jaskini.
Bjelke zastanawia si nad problemem, dlaczego ptaki na wizerunku nie miay oczu. O ile pamitam,
to miay oczy - a take ich upierzenie nie wydawao mi si wcale tak dziwne. Przez chwil rysowalimy
je na arkuszu papieru i spieralimy si o ich rzeczywiste ksztaty, ale Alenie przysza szczliwa myl
do gowy: wywoa filmy, na ktrych ptaki s utrwalone, przynajmniej jeden i bdzie po kopocie.
I mimo lekarskich zastrzee ze strony doktora Bjelke znikna szybko wraz ze swymi przyborami
w azience, zawiesia okno kocem (nie ma pan pojcia, jakimi mistrzami w swoim zawodzie s
dowiadczeni fotografowie i jak niewiele im potrzeba!) i zostawiajc nas za drzwiami prosia, abymy
krzyknli, kiedy minie dziesi minut - tak dugo bowiem film powinien lee w wywoywaczu i nastpne trzy - bo dopiero wtedy bdziemy mogli popatrze.
Niestety, nie pomoga nam. Otworzya drzwi i wysza z azienki trzymajc w palcach mokry, kapicy
jeszcze film - zupenie sczerniay i nie do uycia, plamisty, tylko tu i tam noszcy niewyrane lady
rysunku.
- Ale ze mnie idiotka! - krcia gow Alena. - To mi si jeszcze nigdy w yciu nie zdarzyo! W azience
jest przecie ciemno, ciemniutko, aparat mam wielokrotnie sprawdzony, film rwnie - a po
wywoaniu wyglda tak, jakby by przewietlony... Czy nie ma tam jakiego zagadkowego
czarodziejskiego wiata, ktre w Dziurze witego Patryka przenika na wskro aparaty, mdrzy
panowie doktorzy? A moe to duchy Wikingw przeladuj wcibskie fotografki? - zwrcia si do
Bjelkego.
Rozemielimy si, a Bjelke pociesza Alen, e nic si nie stao, e do jaskini i tak wrcimy jeszcze i e
moemy znowu fotografowa, a Leif si krzywi i usiowa na przewietlonym filmie odnale swoj
twarz.
Naraz Bjelke przerwa w poowie zdania, otworzy szeroko oczy i wybieg do ssiedniego pokoju. Po
chwili zjawi si z powrotem ubrany tak jak w dniu wyprawy do Sneffels.
- Leifie, musz wyjecha na kilka godzin. Pojedziesz ze mn?
Zawsze spokojny i obojtny Leif kiwn tylko gow.
To zrozumiae, emy wraz z Alen protestowali, chwytalimy obydwch za rkawy, wskazujc okno,
za ktrym z szarych chmur spyway strumyczki wody. Na prno. A potem ju tylko moglimy
patrze, jak Iza doktora Bjelke rozpryskujc gbokie kaue przed domem zmierzaa w kierunku
Reykjavik.
Na poegnanie poleci nam Bjelke, abymy si jak najlepiej z Alen bawili, nie wychodzili na dwr, nie
przemczali si i nie wycierali jego mamie naczy, boby si bardzo gniewaa! No - oczywicie wcale
si nie obrazia, kiedymy si krcili wok stou ze cierkami, chocia nasze porozumiewanie si byo
dosy kopotliwe. Starsza pani umiaa zaledwie kilka sw po niemiecku, my po islandzku nie
rozumielimy wcale, i nie pozostao jej nic innego, jak zabawia nas jak ju wielu goci przed nami:
pokazywaa nam album z fotografiami rodzinnymi. Na pokych prostoktach defilowali ojciec
i dziadek doktora Bjelke, przewodnik Vernea, stryjkowie i ciotki, przewanie rybacy, marynarze,
robotnicy z kamienioomw i myliwi. Tylko sam Bjelke (w albumie znajdoway si jego zdjcia:
golutkie niemowl na biaej skrze, ucze, student i, oczywicie, wieo promowany doktor)
sprzeniewierzy si rodzinnej tradycji -- zosta lekarzem. Na tym zabawa si skoczya, starsza pani
usiada naprzeciw nas w fotelu na biegunach i po chwili ju drzemaa.
Mymy wzili z niej przykad, tym bardziej e Alena poblada i marzya o tym, eby jak najszybciej
znale si w swoim pokoju i pooy spa.
Dugo nie mogem zasn. Czekaem na doktora Bjelke. Na prno. Ostatni rybacki stateczek
odgwizda swoje obowizkowe pozdrowienie, ostatni autobus ze stolicy przetoczy si na pobliskiej
szosie z Eyrabakki, najbardziej wysunitego na poudnie cypla wyspy, ostatni spnialscy egnali si
gonymi okrzykami. A potem szumiay ju tylko niedalekie fale i do okien w regularnych odstpach
czasu wpadao wiato latarni morskiej, znajdujcej si na kocu molo. Bjelke nie przyszed.
Zbudzi mnie dopiero wczesnym rankiem - przemoczony, z potarganymi wosami. Sta objty
blaskiem witania na tle prostoktu drzwi jak zjawa: cichy i milczcy. Woda ciekaa po
nieprzemakalnym paszczu, sczc si na podog. Nie zwraca na to uwagi.
Z nieprzytomnym spojrzeniem usiad w fotelu i pooy na stole midzy przyborami do szycia matki
a wazonem ze wieymi kwiatami jaki bardzo dziwny przyrzd - skrzynk z tarcz, od ktrej bieg
przewd do metalowego prta wielkoci probwki.
Wielcy mowie z mocnymi strzaami i miotami nie zgin, nie mier skosi pasterzy owiec
i owcw maych ptakw. Strzecie si maych ptakw...
Mwi raczej do siebie i cigle patrzy gdzie poza mnie. Wyskoczyem z ka i szybko woyem
szlafrok.
- Na Boga, co z tob? Gdzie bye, Bjelke?
- W Sneffels. W Dziurze witego Patryka.
- Nie wygupiaj si! Teraz? W nocy?
- Nie - bylimy tam z Leifem ju wieczorem... zaraz wrcilimy... To straszna wyprawa! Z dziesi razy
nieomal e nie spadem, a Leif trzykrotnie. Ubezpieczalimy si nawzajem lin... Ale, Jyrry, rozumiesz,
musiaem tam pj! Od wczoraj rana ju to przeczuwaem i musiaem si upewni - ze wzgldu na
ciebie i na pann Alen...
- Cigle nic nie rozumiem. Co si waciwie stao, Bjelke?
- Nic, tylko to, e wielcy mowie w karacenach, w pancerzach i za mocnymi tarczami z drzewa
obitymi metalem nie zginli - ale mier skosia pasterzy w achmanach. Tylko to, e film w kasecie
by przewietlony, Leif po pierwszej wizycie w jaskini zachorowa, a przed kilku miesicami ponownie.
e ty, Alena, a take troch i ja, wszyscy, ktrzy przybliylimy si do tych dziwnych wizerunkw na
cianie, zazibilimy si! Zazibilimy? Nonsens!
W kocu zrzuci z siebie mokry paszcz, schwyci przyrzd lecy na stole i podsun mi go pod nos.
- Wiesz, co to jest, Jyrry?
- Nie mam pojcia.
- To ja ci powiem. Geiger. Licznik Geigera-Mllera wskazujcy ilo radioaktywnych czsteczek. Nie
patrz na mnie z przeraeniem. Te powabne, pikne i niezwyke ptaszki s radioaktywne. S
radioaktywne, i to tak silnie, e nieco duszy pobyt w ich pobliu oznacza mier. No - teraz ju wiesz.
by to pasterz owiec, a nie rycerz, Wiking, opancerzony jak konserwa i dziki temu w jakim stopniu
chroniony przed dziaaniem zgubnych promieni. Potem odkrycie poszo w zapomnienie, moe
z przyjciem chrzecijastwa, i przetrwao jedynie w ustnie przekazywanej sadze, opowieci, ktr
wykrakaa starucha spod Sneffels.
- Obiecae, Bjelke, posa do Sneffels profesora Srenssena - przypomnia Jerzy.
Bjelke wbrew swoim zwyczajom zapali papierosa z pudeka, ktre ju nie wiadomo jak dugo leao
na stoliku z przyborami do palenia.
- Obiecaem, Jyrry! Ale nie pol. Przemylelimy to z Leifem dzisiejszej nocy w czasie drogi
powrotnej. Rozwa, Jyrry - ty jeste komunist, prawda? Wiem, mwilimy przecie o tym u ciebie w
Pradze. Powiedziaem ci wtedy, e nie jestem komunist, i byem ci bardzo wdziczny za to, e mnie
nie usiowae przekonywa, nie sprzeczae si ze mn i pozostalimy przyjacimi. Pamitam jak
dzi, co mi wtedy powiedziae: Komunizm to nie towar na eksport, Bjelke. Trzeba go sobie stworzy
wasnymi rkoma tam, u was, w kraju!. Powiedziae mi tak, nieprawda?
Jurek w milczeniu kiwn gow.
- Wiele o tym mylaem, nawet wtedy kiedy rozmawialimy o Verneem i chrzszczach. Praga, twj
kraj i ty, Jyrry, powanie zachwialicie moj wiar w zbawcze tradycje naszego narodu, ktrych
podobno musimy si trzyma i w miar monoci zawsze i wszdzie opiera si na nich. Widzisz,
Jyrry, Althing zasiada pod goym niebem tak jak przed tysicem lat, nasz prezydent, tak samo
zwizany tradycj, nie urzduje w Reykjavik, gdzie mieszka niemal poowa ludnoci naszego pastwa,
ale w wiosce Bessastadir, tak maej, e nie znajdziesz jej na mapie. I mona by tak wylicza
w nieskoczono. Nasze tradycje, nasze zwyczaje, wiadomo narodowa i duma chroniy nas przez
tysic lat - niestety, nie duej. Spjrz, Jyrry, widzisz?
Bjelke podszed do okna wychodzcego na zachd: wida std byo przysta, a dalej wzburzony
Faxafjord, pokryty spienionymi falami. Wskaza mi skay biegnce tarasami coraz wyej i wyej, po
czym ukiem wycignitym jak chciwa rka i tworzcym wski pwysep obejmujce poudniow
cz Faxafjordu. Tam w oddali wida byo wanie punkcik ldujcego samolotu odrzutowego
z grzybkiem hamujcego spadochronu za nim, a kiedy si dobrze przyjrzaam, dostrzegam pasiaste
biao-czerwone rkawy wskazujce kierunek wiatru, jakie widuje si na lotniskach.
- To Keflavik - baza bombowcw o dalekim zasigu, Jyrry. Islandia, jak wiesz, naley do NATO i od
roku 1951 istnieje na naszym terenie jedna z najwikszych baz USA na wiecie.
Dotychczas s tylko w Keflavik, na obszarze trzydziestu kilometrw kwadratowych ziemi, ktr nasi
pradziadkowie i ojcowie wydarli skaom, obsieli, skd wasnymi rkoma odcigali gazy... Teraz
wyrosy tam koszary, bary i hangary. Ale Jyrry - Bjelke chwyci Jurka za rami i tak je cisn, e a
grymas blu skrzywi mu twarz - czy potrafisz sobie wyobrazi, co si stanie, kiedy gazety podadz
sensacyjn wiadomo o przedziwnym radioaktywnym metalu, ktry promieniuje cae stulecia, dzisiaj
ju moe z mniejsz si, ale nieustannie? I o pozostaych tajemnicach, ktre - by moe - kryje Dziura
witego Patryka? Jeli nie potrafisz, to ja ci powiem: za kilka dni Sneffels otocz kby drutw
kolczastych, a wewntrz bd pracoway grupy nie czeskich czy islandzkich, ale zupenie obcych
naukowcw, i nie w celu wyjanienia nie znanych jeszcze tajemnic przyrody i znalezienia odpowiedzi
na stojce przed nami dalsze znaki zapytania, ale w celu zbudowania jeszcze doskonalszych bomb
i innych rodkw masowej zagady. Czy potrafisz wyobrazi sobie jaki skutek miayby pociski i odamki
granatu z metalu, zabijajcego nie tylko przez zranienie, lecz take zdradliw mierci, rozpadem
czerwonych ciaek krwi, czy potrafisz wyobrazi sobie lekko rannego chopca czy mczyzn
duszcego si i sinymi wargami apicego powietrze...
- Dosy, na lito bosk, dosy, doktorze!... - przerwaam doktorowi Bjelke, zatykajc sobie rkoma
uszy. - Jurku, on ma racj. Nie moemy do tego dopuci. Ale co mamy robi?
- Dzikuj pani, panno Aeno, za pomoc. Wiem, e mi jej uyczy kady przyzwoity czowiek na wiecie.
Co zrobimy? No, mymy z Leifem ju si zdecydowali. Jutro Leif postara si o kilka kilogramw
materiau wybuchowego. Nie wiem jeszcze, gdzie i w jaki sposb, i nie martwi si o to - ale wierz,
e go zdobdzie. Pojutrze w nocy tam, gdzie dzisiaj jeszcze znajduje si przedsionek Dziury witego
Patryka, bdzie ju sto tysicy ton granitowych gazw. Sneffels pogrzebie niebezpieczestwo
zagraajce wiatu, a tym samym i, miy Jyrry - Bjelke umiechn si nieco smtnie - i nasz zagadk
VAI. No i ty przez kilka nastpnych tygodni bdziesz mg cakowicie powici si swoim
chrzszczom!
- A ty? Czy to dopuszczalne: ni std, ni zowd w cywilizowanym kraju wysadza jaskini w powietrze?
Bjelke machn rk.
- Wybuchu nie bdzie prawie sycha, ale gdyby nawet, bdziemy ju z Leifem dawno w samochodzie.
Tym razem zostawi go na wrzosowisku pomidzy Budir a Stapi. Nikt si o naszym przyjedzie
i odjedzie nie dowie i nie wiadomo, ile lat upynie, zanim przypadkowy podrnik odkryje, e wejcie
do jaskini jest zawalone...
Jurek przemierza pokj z kta w kt, od okna z widokiem na morze do stou, przy ktrym
siedzielimy: Bjelke z oczyma jak w gorczce, spokojny Leif i ja z szeroko otwartymi oczyma, ledzca,
co si wok mnie dzieje.
Wreszcie Jurek zatrzyma si przed doktorem Bjelke.
- Gudmundurze - po raz pierwszy syszaam, jak zwrci si do doktora po imieniu - masz racj
i bardzo ci za to szanuj. By moe, e i ja nie postpibym inaczej. Przyrzekam, e ze wszystkich si
pomaga ci bd w deniu, aby odkrycia w jaskini Dziury witego Patryka nie zostay nigdy przez
nikogo niewaciwie wykorzystane - ale musimy tam wrci. Syszysz, musimy! To nasz: obowizek:
sprawdzi, czy tajemnica, ktrej mdry Jules Verne nie przekaza wiatu, nie powinna by dzisiaj
ujawniona!
- Mwisz gupstwa, Jyrry! Przecie w jaskini kryje si mier - i to prawdopodobnie nie pod jedn
postaci.
Jurek pokrci gow.
- Nie przypuszczam, eby byo a tak le. Wrcilimy przecie - trzeba przyzna, troch
napromieniowani, ale chyba nie niebezpiecznie. Leif powrci, Jules Verne rwnie, wrci te nawet
Arne Saknussemm, i to w okresie, kiedy - wedug wszelkiego prawdopodobiestwa - promieniowanie
nieznanego metalu byo jeszcze silniejsze. Przecie radioaktywno w miar upywania czasu maleje.
Co wykrye przy pomocy licznika Geigera?
Bjelke popatrzy na Leifa. Ten kreli palcem po obrusie, oczy mia spuszczone.
- No tak, masz racj. Licznik zacz tyka zaraz po wejciu do jaskini, ale strefa niebezpiecznego
promieniowania - nawet jeli przebywa si w jego zasigu kilka minut - zaczyna si dopiero
w odlegoci jednego do dwch metrw od wizerunku. Mimo to...
- Poczekaj, Bjelke. Ja wiem. Jestem przecie take lekarzem, a nie ryzykantem. Nigdy mi nie przyszo
do gowy naraa kogokolwiek na niebezpieczestwo i to wanie teraz - Jurek popatrzy na mnie
bardzo czule - ani siebie. To zupenie zrozumiae. Przyjaciele, musz powiedzie wam co, co
dotychczas zostawiem dla siebie. Nie z powodw egoistycznych. Nie chciaem was sposzy ju na
samym pocztku bada.
Niedaleko komina Dziury witego Patryka oprcz drugiego wizerunku ptaka znajduje si jeszcze inny
rysunek, czy jak tam go nazwa, wykonany t sam technik - pas jasnotego metalu wtopiony
w ska. Przez chwil nie mogem rozpozna, co przedstawia - bardzo to uproszczone, zaledwie kilka
linii. Dopiero pniej si zorientowaem: lecy szkielet ludzki!
Musicie mi przyzna, e to ponure odkrycie - w nastroju tajemniczych wrb i szumu dobiegajcego z
Dziury witego Patryka - nie zachcioby nas zbytnio do prowadzenia dalszych bada. Dlatego te
pozostawiem t wiadomo dla siebie. Nie wiedziaem wtedy, co oznacza - teraz ju wiem. Ten, kto
umieci w granitowej cianie wizerunki ptakw, ostrzega przybyszw: uwaga, tu czyha na czowieka
mier! Rozumiecie teraz, prawda?
- Czemu twierdzisz, e na czowieka? - zapyta Bjelke. - Czy innym istotom radioaktywno nie
szkodzi?
- Nie, wcale tak nie myl. Ale poczekaj jeszcze chwilk. Czy zauwaylicie, jak umieszczono
wizerunek ptaka w przedsionku Dziury witego Patryka? - Jerzy zwrci si z tym pytaniem do nas
wszystkich.
- Dziaanie zabjczych promieni obejmuje - wprawdzie stosunkowo mao intensywnie - ca
powierzchni jaskini. Sam to potwierdzie, mwic o tykaniu licznika Geigera ju przy samym
wejciu. Dlatego te w odleglejszych zaktkach jaskini powstay nie nowe rodzaje - jak
przypuszczaem pocztkowo - ale mutacje Leptoderinw, waciwie osobniki zwyrodniae pod
wpywem dziaania promieni radioaktywnych, ale mimo to zdolne do dalszego rozwoju
i prawdopodobnie rozmnaania. Naukowcy potrafi bombardowaniem czsteczkami
radioaktywnymi czy te promieniami Rentgena wywoa bardzo wiele mutacji nie tylko muszek
bananowych, ale wikszych i bardziej zoonych tworw. Widzisz - Bjelke - nauka nie kamie! Kilka
gatunkw Leptoderinw naprawd nie yje obok siebie w jaskini - ta zasada nie uwzgldnia jednak
ptakw z jakiego promieniujcego metalu.
Ale wracajmy ad rem! Aleno - jak mylisz: jakie inne wiato mogoby jeszcze owietli z tego miejsca
wszystkie kty jaskini?
- No, oczywicie lampa! - strzeliam.
- Tak, przyjaciele. Alena ma racj. Lampa. Zwrcie uwag, e znajdujemy wizerunki ptakw wanie
tam, gdzie bymy umiecili reflektory albo te jakie inne rdo wiata. Ma si rozumie, nie
wydziela ono widzialnego wiata - lecz promienie radioaktywne, ktrych czowiek nie dostrzega
oczyma, ale - jak zauway Bjelke - ptaki na wizerunkach s lepe! Nie maj oczu, przy ktrych
pomocy mogyby widzie nasze ludzkie wiato.
No - a do tego stwierdzenia dochodz dalsze: wizerunki s wykonane metod absolutnie nie znan
czowiekowi yjcemu w XX wieku. Prawdopodobnie wykuto przy pomocy odpowiednio ostrego
przyrzdu otwr gbokoci kilku centymetrw - posuono si zapewne wskim diamentowym
wiertem lub ultradwikami, kto wie? Na pewno i dzisiaj takie zadanie byoby bardzo trudne - jeli
nie niemoliwe - do wykonania. Teraz jednak nastpuje rzecz najwaniejsza: w szczelin powsta
w skale wtopiono, wkuto lub Bg wie co zrobiono, krtko mwic, wypeniono j twardym metalem.
Nie mona byo tego dokona bez udziau artysty czy rzemielnika - a czowiekowi przebywajcemu
w pobliu metalu grozi po kilkudziesiciu minutach niechybna mier.
Nie spuszczalimy wzroku z ust Jurka - jeden tylko Bjelke zdawa sobie chyba spraw, do czego
zmierza. Podnis si z wolna zza stou, a my - nie wiedzc, dlaczego - wstalimy rwnie. Nawet Leif
uczyni to samo.
- Jyrry, a wic ty mylisz?... - bkn Bjelke.
- Tak, jestem nawet przekonany. Przyjaciele, Jules Verne i my idc jego tropem odkrylimy lady
pobytu goci, ktrych ojczyzn nie jest i nigdy nie bya nasza planeta.
- Oczywicie. I tak na przykad bardzo interesujcy materia przynioso badanie starych legend.
Wemy - dajmy na to - Bibli, ktra nie jest niczym innym jak zbiorem legend i opowieci narodw
osiadych przed tysicami lat na terenach pooonych wok Morza Martwego. Zna pan cz Starego
Testamentu dotyczc zagady Sodomy i Gomory? Do mieszkaca jednego z miast, pana Lota, przyszli
wedug Biblii jacy posowie z ostrzeeniem. Dosownie brzmiao to tak.
Docent Holub wycign z podrcznej kartoteki arkusz zapisany cytatami, z kilku nalepionymi
wycinkami.
Zachowaj dusz twoj: nie ogldaj si nazad ani postawaj we wszystkiej krainie: albo na grze
zachowaj si, by i ty pospou nie zgin...3
Pan Lot odpowiedzia przeraony:
I na grze nie mog by zachowany, by mi snad nie zachwycio ze i nie umar.
Niewiele brakowao, by i jemu przytrafio si nieszczcie. Doszo do katastrofy:
Tedy Pan ddy na Sodom i Gomor siark i ogniem od Pana z nieba. I wywrci miasto te,
i wszystk wok krain: wszystkie obywatele miast i wszystko, co si zieleni na ziemi.
- Nie musz panu, panie redaktorze, tumaczy ani wyjania, e teksty te niebawem bardzo
zainteresoway badaczy zajmujcych si zagadnieniem moliwoci midzyplanetarnych odwiedzin na
naszej planecie. Posowie chcc zachowa Lota radz mu ukry si w bezpiecznej kryjwce, w jaskini.
Lot wie, e zo moe go zachwyci i e jest w stanie go umierci. Zreszt i opis supa dymu z ziemi,
ognia i zniszczenia moe zupenie dobrze odpowiada rzeczywistym wydarzeniom: startowi rakiety
kosmicznej i odlotowi, na ktry zaoga jednak zdecydowaa si po widocznie niezbyt skutecznym
ostrzeganiu zabobonnych mieszkacw.
Jeszcze bardziej interesujce materiay odkryto przypadkiem w roku 1947 w postaci tzw. rkopisw
znad Morza Martwego, znalezionych w jaskini Antylibanu. Pojawiy si one w godny uwagi sposb.
Arabscy koczownicy oprcz caego szeregu pamitek, sucych do wycigania pienidzy z kieszeni
turystw, wycignli kilka wygldajcych prawdziwie kawakw rkopisw na papirusie. Teksty te
dostay si do rk znawcw, ktrzy stwierdzili ponad wszelk wtpliwo, e powstay one dawno,
przynajmniej przed dwoma tysicami lat, a co wicej, fragmenty te informoway o jeszcze starszych,
przechowanych jedynie w ludowych opowieciach, wydarzeniach. Po niesychanie dugich
przesuchaniach, domysach i aktach przekupstwa udao si wreszcie odkry pierwotne rdo owych
rkopisw: kilka glinianych dzbanw przechowanych tak szczliwie, e ich zawarto nie ulega
zniszczeniu ani na skutek dziaa wilgoci, ani pleni. Znalezione legendy roj si wprost od wzmianek
o istotach, ktre przybyy z nieba na ziemi i na odwrt: o ludziach, ktrzy uniesieni zostali do nieba.
Niech pan sam osdzi, panie redaktorze. Prosz posucha:
Ci, ktrzy spadli z nieba, byli na ziemi w owych dniach i pniej, kiedy przychodzili synowie Boga...
Albo tutaj:
I przyjani si Enoch z Bogiem, i nie byo go, bowiem Bg go zabra do siebie...
Ukoronowaniem tych przypuszcze i odkry byo znalezienie baalbeckiego tarasu wanie w jednej
z niezliczonych dolin w grach Antylibanu niedaleko Bejrutu, w pobliu ruin staroytnego Heliopolis.
Jest to waciwie pyta, zbudowana z olbrzymich blokw kamiennych. Niektre z nich maj
dwadziecia metrw dugoci i wa kilkadziesit milionw kilogramw.
Specjalici zgadzaj si, e nawet poczonymi siami wszystkich mieszkacw okolicznych pastw nie
zdoano by nawet poruszy takich gazw, a co dopiero mwi - jeli si wemie pod uwag
prymitywne rodki, jakimi dysponowano przy budowie wczesnych domw, wity i piramid o zgromadzeniu ich i uoeniu w rwn pyt.
Przez duszy czas nie moglimy sobie da rady z problemem baalbeckiego tarasu. Dopiero
rozpoczty niedawno okres lotw kosmicznych pozwoli na nowe spojrzenie na t zagadk: czy nie
jest to pole startowe albo te kosmodrom pojazdw midzyplanetarnych ldujcych tu w drodze
z dalekiego wszechwiata? wiadczyyby o tym teksty znalezione w glinianych dzbanach. A wic nie
byoby nic dziwnego w tym, e gocie zabrali z sob czowieka, w tym wypadku pana Enocha, jako
przedstawiciela mieszkacw Ziemi, podobnie jak Kolumb przywiz krlowej Izabeli wzorki
tubylcw z Wysp Zachodnioindyjskich.
- Paskiego opowiadania, panie docencie, sucha si jak powieci. Co mi si jednak nie zgadza: czy
jest w ogle moliwe, eby spotkanie z istotami na takim poziomie cywilizacji technicznej pozostao
bez wpywu na mieszkacw Ziemi?
- Prosz zrozumie wczesne czasy. Ludzie yli w wsplnocie pierwotnej, co najwyej w okresie
niewolnictwa, byli zabobonni, niewyksztaceni, oddawali cze byskawicom, gromom, socu,
ksiycowi i niewiele mieli wsplnego z ewentualnymi przybyszami z bardziej rozwinitych planet.
Ale tak zupenie bez ladu ta wizyta nie pozostaa.
Pojawiy si rysunki. Do dzi dnia nie potrafimy wyj z podziwu. Prosz, niech pan spojrzy, tu mamy
jeden z nich, znaleziony w Chakaskim Obwodzie Autonomicznym w ZSRR u podna Ataju, w grnym
biegu Jeniseju. Interesujce, e archeologowie radzieccy umieszczaj je w przyblieniu w tym samym
okresie co baalbecki taras i rkopisy z dzbanw. Przypuszczam, e nie musz panu wyjania, e
postaci z ptasimi gowami po boku rysunkw maj wyranie egipski charakter. Prosz sobie
wyobrazi, Egipcjanie we wschodniej Syberii! Czy to nie nacigane? Wanie Egipcjanie,
znienawidzeni przez wszystkie okoliczne narody... Tak daleko mogli dotrze tylko drog powietrzn.
Najbardziej interesujca jest oczywicie posta wyryta porodku. Stalimy przed ni zakopotani. Do
niedawna okrelano j jako wizerunek boka podnoci. A co pan o tym myli?
- Najbardziej przypomina mi gow czowieka w skafandrze.
- Absolutnie tak, w peni si z panem zgadzam. Tylko e naukowcy tego zupenie oczywistego
podobiestwa nie odwayli si stwierdzi, obawiajc si miesznoci. Tak samo dziwne wizerunki
postaci z kulistymi gowami, znalezione w skalnej galerii jaski na Saharze w Tasili i w abbarenie,
zostay nie bez zakopotania okrelone jako dziea z epoki upadku sztuki pustynnej. A moim zdaniem
nie szo o nic innego jak o sportretowanie dawnych astronautw w hermetycznych skafandrach
z hemem chronicym gow.
- Bardzo moliwe, choby z mojego laickiego punktu widzenia, wspieranego tsknot za romantyk,
e ma pan, panie docencie, racj. Miaem jednak na myli inne dowody: na przykad jakie
wiadomoci czy te umiejtnoci, ktre stojcy na tak wysokim poziomie gocie pozostawili swoim
zacofanym ziemskim braciom.
- Oczywicie. I takie znaki zapytania tu mamy: jeli pan chce, nic nie stoi na przeszkodzie, aby czy je
z wizyt ze wszechwiata.
pingpongowej, o wadze zaledwie 100 gramw, zdolny jest przy upadku wywoa takie spustoszenie
jak pocisk artyleryjski o wadze tysica ton, a meteoryt tunguski, jeli zaoymy, i jego waga wynosia
50 000 ton, osign przy upadku si rwn eksplozji 3 000 000 ton nitrogliceryny. Nic wic
dziwnego, e nie pozosta z niego nawet pyek.
Przeom w badaniu upadku meteoru tunguskiego spowodowa nie uczony, ale autor powieci
fantastycznych, Aleksander Kazancew. Napisa, nie przypuszczajc z pewnoci, ile wrzawy to
wywoa, opowiadanie: Wybuch, w ktrym przedstawi katastrof tungusk jako katastrof pojazdu
midzyplanetarnego z innej planety, ktry dostawszy si nieoczekiwanie w gste warstwy atmosfery
ziemskiej, co spowodowao rozarzenie si powierzchni statku kosmicznego, usiuje zmniejszy
mierteln szybko przy pomocy hamowania rakietami odrzutowymi, ale bez skutku. Nad miejscem
katastrofy wybuchy zapasy paliwa jdrowego planetolotu rozbijajc go na atomy i molekuy.
Wspaniaa myl, prawda, panie redaktorze? I wyobrania godna zazdroci. Tylko e yjemy w okresie
sztucznych satelitw, pojazdw midzyplanetarnych i bohaterw-kosmonautw. Pomys Kazancewa
przyj si. Wyjania bowiem cay szereg spraw, ktrych - przyjwszy, i by to meteoryt - nie dao si
wyjani. Choby to na przykad, dlaczego w samym miejscu wybuchu drzewa stoj i yj? Wroski
znalaz tam modrzewie - bliniaki i jeden z nich ci. Liczy on dokadnie 140 lat.
Uczeni nie traktowali Kazancewa zbyt powanie - a do 20 lutego 1958 roku, kiedy przedstawi swj
pogld, wwczas ju zmieniony i uzupeniony, na posiedzeniu Wszechzwizkowego Towarzystwa
Astronomicznego w Moskwie. Rozptaa si wtedy ogromna burza. Kazancewa oskarono
o wprowadzanie w bd modziey, o przedstawianie fantastycznych domysw powieciopisarza jako
faktw naukowych i Bg jeden wie, o co jeszcze. Biedny Kazancew! Powani, pracowici, pogreni
w swoich liczbach i rwnaniach fizycznych astronomowie ruszyli do walki - a warto byo. Wreszcie
nawet czasopismo Technika Modziey musiao stan w obronie pisarza.
Rzd radziecki zauway spr wok meteoru tunguskiego, ktry rozpala przede wszystkim
wyobrani modziey, pasjonujcej si myl o posach z dalekiego wszechwiata, i w porozumieniu
z Akademi Nauk wysa na miejsce przypuszczalnego upadku meteorytu szereg ekspedycji, bez
porwnania lepiej wyposaonych ni wyprawa Kulika. W stosunku jednak do tamtej znajdoway si
one w sytuacji pod jednym wzgldem gorszej - zjawiy si na miejscu upadku dopiero po
pidziesiciu latach, kiedy to bujne i niepowstrzymane ycie tajgi zataro ju niemal lady katastrofy,
a wok centrum wybuchu rosy ju pidziesicioletnie modrzewie, brzozy i wierki...
Dlatego te wyniki s i takie, i owakie.
Zwolennikw teorii pojazdu midzyplanetarnego rozentuzjazmowao odkrycie lekarza z Tomska,
Plechanowa, ktry owiadczy, e wok miejsca upadku mona stwierdzi podwyszon
radioaktywno gleby.
Ich przeciwnicy natychmiast wykazali, e wanie w tym miejscu znajduj si na powierzchni
bazaltowe skay wulkaniczne, ktre s nosicielami naturalnej radioaktywnoci.
Ci, ktrzy pamitali wypadek, Ewenkowie, opowiadali, i wiadkowie wybuchu, ktrzy znaleli si
owego tragicznego poranka w pobliu, umarli wkrtce na nieznan chorob, chocia nie znajdowali
si bezporednio w zasigu wybuchu... Meteorytowcy dodawali, e szamani Ewenkw mieli wtedy
dugie, chciwe palce i do wpywu, aby kad chorob wytumaczy jako wynik gniewu boego za
niedostateczne posuszestwo i szczodro swoich owieczek, a niekiedy dla wywoania wikszego
efektu je truli...
oknie, nudzi si i pozornie nie interesowa si nasz rozmow. Wkrtce jednak przekonaem si
o swojej omyce. Ten nudzcy si pan przy oknie by najwaniejsz osob w biurze.
Inspektor po sprawdzeniu mojej tosamoci zapyta, czy jestem wacicielem niebieskiego
samochodu marki Borgward-Isabella, numer rejestracyjny IS-1705. Potwierdziem. Aha - przyszo mi
na myl - moja szalona jazda przez Reykjavik dotara do wiadomoci policji, ktra za kar dowcipnie
uly mojej portmonetce... Rozmowa jednak przybraa inny obrt.
- Czy przed czterema dniami by pan, panie doktorze, w towarzystwie dwch mczyzn i jednej
kobiety w okolicach Sneffels? - wypytywa mnie dalej pan inspektor.
- Tak, oczywicie. Ale po co zadawa pytanie, skoro doskonale wie pan o tym? - powiedziaem
cierpko. - Nie zwykem spowiada si policji ze swoich wycieczek i podry.
Inspektor mrugn do mnie ostrzegawczo i wskaza oczyma mczyzn stojcego pod oknem. Ten
aktorski wystp inspektora oznacza, e powinienem uwaa.
- Niech si pan uspokoi. Bardzo prosz. Wszystko si wyjani. Sprawa jest - jeli wolno si tak wyrazi
- do nieprzyjemna...
- Niech pan przestanie owija w bawen i zapyta wprost, co tam, do diaba, robi! - hukn od okna
a do tej chwili spokojny i nie rzucajcy si w oczy suchacz w zwyczajnym szarym ubraniu. Mwi po
islandzku niemal bez bdu. Podkrelam to niemal - poniewa bez wtpienia nie by rodowitym
Islandczykiem, a jego warczcy akcent wskazywa raczej na przedstawiciela narodu anglosaskiego.
- Sysza pan, panie doktorze? Czy moe nam pan wyjani swoj tam obecno? Jestem pewien, e
nie sprawi to panu najmniejszej trudnoci, prawda? - zakopotany inspektor usiowa zagodzi
nerwowy ton swojego towarzysza.
- Odpowiem, gdy dowiem si, kim jest w pan i co ma wsplnego z moim przesuchaniem.
Inspektor pokrci si na szerokim fotelu, spojrza w kierunku okna i zacz wyjania:
- To jest - mister...
- Bez nazwisk - zabrzmiao od okna. - Wyjani to doktorowi sam. Jak pan zapewne raczy pamita,
szanowny panie, Islandia wstpujc do Paktu Atlantyckiego przyja pewne zobowizania, a wrd
nich oczywicie i to, e nie dopuci, aby komunistyczni agenci zwiedzali wane z punktu
strategicznego obszary, i to jeszcze oprowadzani askawie przez islandzkich dziaaczy publicznych.
Aby takim rzeczom zapobiec, poniewa taka sytuacja, cho to dziwne, moe zaistnie, z policj
islandzk lub z... co wy tu macie - przy tych pogardliwych sowach inspektor opuci wzrok na biurko,
ale nie powiedzia ani sowa - wsppracuje kontrwywiad, ktrego jestem pracownikiem. Czy to panu
wystarczy?
- Cakowicie... - odparem.
- dam, aby pan dokadnie opisa wszystko, co robilicie od chwili zaparkowania wozu w stacji
benzynowej w pobliu Budir a do chwili powrotu do samochodu o godzinie 20.40 dnia nastpnego.
Pracownik stacji benzynowej poinformowa wic o naszym podejrzanym towarzystwie policj zdaem sobie spraw - a moe nawet bezporednio organa amerykaskie.
- Zapewniam pana, e nasza wyprawa na Sneffels miaa charakter i przebieg czysto naukowy powiedziaem i zamierzaem udzieli mu bliszych wyjanie, ale agent odwrci si od okna, uderzy
rk w oparcie fotela i przerwa mi w p zdania:
Wracaem powoli, krok za krokiem. Co powiem moim przyjacioom? Jak bd mg spojrze w oczy
Jyrremu, ktry przyjecha do Islandii, aby pomaga naszym naukowcom? Co powiem Leifowi, ktrego
mimo woli wcignem w ca t histori, ktra kto wie, jaki bdzie miaa epilog? e CIC o czym
zapomni - nie wierzyem w to ani przez chwil.
Nie byo innego wyjcia. Wyjaniem Jyrremu, Alenie i Leifowi, ktry ju czeka na mnie ze starannie
zapakowan paczk, ca prawd. Przyjli t wiadomo spokojnie, Jyrry poklepa mnie po ramieniu
i powiedzia, i jest to najlepsze rozwizanie, poniewa nie wiadomo, co by nas z Leifem spotkao
podczas awanturniczego przedsiwzicia z materiaem wybuchowym. I e z pewnoci przecenilimy
troch wczorajsze odkrycie - niezwykego, radioaktywnego metalu. Idzie pewnie o zupenie naturaln
radioaktywno i uczeni wymialiby nasze odkrycie... Jyrry wyprowadzi mnie z rwnowagi - takiego
atwego pogodzenia si z cakowit ruin naszych planw si po nim nie spodziewaem. Nawet
opanowany Leif zakl tak wciekle, e nie odwayem si w obecnoci Aleny jego sw przeoy,
i zacz si gono tupic przechadza po pokoju jak lew w klatce.
Panna Alena usiowaa przeciwstawi si Jyrremu, czytaem w jej oczach, e pena jest
kontrargumentw i uwag, ale on w do ostry sposb przeci spr: jego celem jest zbieranie
owadw w Islandii. Czas jego pobytu zblia si ku kocowi i lepiej bdzie pozostawi odkrycia
w wewntrznym kominie Dziury witego Patryka bardziej do tego powoanym fachowcom ni
psychiatra, chirurg, przewodnik grski i fotografka... Choby nawet tak adna i dzielna - doda, aby
zagodzi swoje bezwzgldne sowa.
Panna Alena potrzsna gow i obraona wysza do kuchni, do mojej matki. Te dwie kobiety
wietnie si rozumiay, chocia do dnia dzisiejszego nie wiem, jak to moliwe i jak si ze sob
porozumieway. Leif wzi swj pakunek pod pach i zamierza odej.
- Poczekaj! - zatrzymaem go. - Zostaw to tutaj. Musimy ca t spraw przemyle w spokoju.
Ukryem materia wybuchowy pod kiem w swoim pokoju - wydawa mi si tam wietnie schowany
i zupenie bezpieczny - i poegnaem si z Leifem. Zostalimy sami z Jyrrym. Kiedy za Leifem
zatrzasny si drzwi, zmieni si nie do poznania. Chwyci mnie za rami i posadzi w fotelu.
- Bjelke, musimy co robi! Rozumiesz to przecie! Ale nie wolno nam teraz, kiedy w gr wchodzi
wizienie, a moe nawet utrata gowy - wciga w to Leifa i Aleny. Nie zamierzamy przecie
przekroczy praw obowizujcych w twoim kraju ani dopuci si adnego przestpstwa - ale
odkrycia w Dziurze witego Patryka musz nalee do caego wiata, a nie suy wojskowym celom
jednego jedynego mocarstwa. Popatrz - wsadzi mi w rk angielskie naukowe czasopismo
przyrodnicze, ktre od lat abonuj, z zakrelonym fragmentem.
Naukowcy ju od kilku lat pracuj nad stworzeniem tak zwanej czystej bomby neutronowej
o potnej sile niszczycielskiej, dziaajcej jednak tylko na ywe istoty. Fabryki i inne urzdzenia
przemysowe pozostayby nie uszkodzone. W zbudowaniu tej niezwykle korzystnej broni przeszkadza
brak transuranw, niezwykle radioaktywnych metali z rodziny uranw, otrzymywanych dotychczas
jedynie w dowiadczalnych reaktorach w iloci kilku miligramw lub te mikrogramw. Produkcja
bomby neutronowej wymaga przynajmniej kilkuset gramw tych bardzo rzadkich pierwiastkw...
- Rozumiesz, Bjelke? Pamitasz metal, z ktrego wykonano wizerunki ptakw? A jeli to ktry
z transuranw? Cae kilogramy transuranu? Nie jest to jedynie nage, nierozsdne przypuszczenie ale zupenie logiczne rozumowanie. Posuchaj, jakie tarcze mieli kiedy Wikingowie, silni mowie
z mieczami i motami?
- No - okrge... Ale dlaczego pytasz? - zdziwiem si.
Spotkanie z biaymi niedwiedziami byoby bardzo nieprzyjemne. Nie mielimy, oczywicie, adnej
broni, a i dynamit (czy co tam waciwie Leif przynis) spoczywa, jak przypuszczalimy, na dnie
Faxafjordu. Bjelke owiadczy, e jest wolnym obywatelem wolnego pastwa, e Sneffelsu dotychczas
nikomu nie wynajto ani te nie sprzedano i e nic na wiecie nie jest w stanie zabroni mu zejcia
w gb krateru. No, ja miaem troch wicej dowiadczenia z licznymi wolno i nie wolno z czasw
okupacji faszystowskiej w naszym kraju. W kocu udao mi si go przekona, e podejmiemy prb
dostania si na Sneffels po kryjomu. Stwierdzilimy bowiem, e wok caego masywu grskiego
patroluj albo onierze, albo te celnicy, i e w budynku stacji benzynowej, koo ktrej
przemknlimy jak najszybciej wypoyczonym samochodem z zacignitymi zasonkami, nudzi si
kilku cywilw o uderzajco nieislandzkim wygldzie. Moralne, karne, midzynarodowe i Bg wie jakie
jeszcze prawo byo bez wtpienia po naszej stronie - ale za to sia i przewaga znajdoway si bez
wtpienia po stronie wartownikw staruszka Sneffels. Bjelke uzna to wreszcie i - acz niechtnie przyzwyczai si ostatecznie do roli szpiega, skradajcego si podstpnie wrd niebezpieczestw we
wasnym kraju. Zabawne, co, panie redaktorze?
Alenie i Leifowi powiedzielimy, e jedziemy a na drugi kraniec wyspy, do jaski niedaleko
Vopnafjrur, i e za trzy, cztery dni bdziemy na pewno z powrotem. Murowane! Na wszelki
wypadek zostawilimy jednak u notariusza w Hafnarfjrur zapiecztowany list zaadresowany - na
yczenie doktora Bjelke - do rektora uniwersytetu w Reykjavik, w ktrym dokadnie i bez ukrywania
czegokolwiek opisalimy swoje przeycia i zamiary. Nie wyczajc przypuszcze o transuranach
i moliwoci ich naduycia. Jelibymy nie wrcili w cigu dziesiciu dni, list mia zosta dorczony
adresatowi, a Bjelke wierzy, e profesorowie wiedzieliby, jakie przedsiwzi kroki i jak dalej
postpowa, nawet gdyby si z nami co stao.
Z Alen poegnaem si jakby nigdy nic - mylaem, e nic nadzwyczajnego nie zauwaya.
No - ale do dygresji.
Co byo robi? Nie moglimy wiecznie stercze na brzegu ani te niemal przez ca dob oczekiwa
nadejcia nastpnej chwili ciemnoci. Mniej wicej dwa kilometry przed nami wyaniaa si jakby
wprost z morza ciana Sneffels, zakoczona bia czap pnocnego wierzchoka, mlecznego brata
Skartarisu. Wydawaa si niedostpna, ale Bjelke zapewni mnie, e nie bez trudw wprawdzie
i niebezpieczestw - mona j - mimo wszystko zdoby.
Przywierajc jak najcilej do skalnej ciany, zamykajcej usiane gazami wybrzee, i przeskakujc
z kamienia na kamie zblialimy si do celu. Prosz mi wierzy, redaktorze, bya to prawdziwa droga
przez mk, chocia nie mielimy z sob cikiego bagau i ekwipunku. Nielimy tylko wyprbowan
lin nylonow kilka pochodni, latarki, Czekany i haki, licznik Geigera-Mllera, ktry Bjelke pod jakim
bardzo skomplikowanym pretekstem poyczy z zakadu fizyki, a ja miaem w kieszeni may aparat
fotograficzny, Mikrom, w kasecie z cienkich oowianych pytek. No i to ju wszystko, jeli nie liczy
notesw, kilku opatrunkw i dwch piworw. Tym razem postanowilimy y po spartasku adnych kompotw, adnych przysmakw. W kilku malutkich paczuszkach mia kady z nas w plecaku
i w kieszeniach dehydrowane poywienie w kostkach, wycig misny, glukoz, par torebek z sokiem
pomaraczowym, a jedyny luksus, na jaki sobie pozwolilimy, stanowio kilka tabliczek czekolady.
Krtko mwic: nie byo tego zbyt wiele - ale niech pan sprbuje skaka jak kozica z plecakiem na
plecach i czekanem w rku.
Te dwa kilometry brzegiem do Sneffels zabrao nam przynajmniej dwie godziny. Pod samym
pnocnym szczytem zatrzymalimy si na odpoczynek i odwieenie, polegajce na wypiciu kilku
ykw wody deszczowej. Zapomniaem panu powiedzie, e wzorem profesora Lidenbrocka nie
mielimy z sob ani kropli wody. Podczas drogi do krateru moglimy liczy na pola lodowe, wewntrz,
w Dziurze witego Patryka... no, zobaczymy!
A potem zaczlimy t wspinaczk. Trzy kroki naprzd, dwa kroki w ty... Ani ja, ani Bjelke nie
uczszczalimy nigdy do wyszej szkoy alpinistycznej - a teraz cholernie by si nam przydaa... Moje
speleologiczne dowiadczenia odnosiy si raczej do waenia do wszelkiego rodzaju dziur i jaski
i przyday mi si pniej, ale na polach lodowych i na niemal pionowej cianie nie czuem si jak
u siebie w domu. Ze sto razy egnaem si ju z yciem i ze sto razy miaem ochot zawrci. Bjelke
przyzna si pniej, e dowiadcza takich samych uczu. Naprzd para nas tylko jedna myl:
zapobiec mierci dziesitkw tysicy, a moe milionw ludzi. Taka myl, redaktorze, posiada
niebywa si, wytwarza co w czowieku niczym reaktor. Przecie, aby ocali choby jedno tylko
ycie ludzkie, prawdziwy mczyzna narazi wszystko, nawet wasne ycie - a c dopiero, kiedy chodzi
o ca ludzko.
Nie bd pana mczy, wspinaczka trwaa cae przedpoudnie, ale wreszcie znalelimy si
u pierwszego celu, w siodle pod pnocnym wierzchokiem Sneffels.
W tym miejscu musz przerwa opowiadanie doktora Kamenika i uzupeni to, co on kwituje
kilku zaledwie sowami.
Inynier Borgland, dowiadczony taternik i kawaler wielu midzynarodowych odznacze
alpinistycznych, owiadczy w jednym z wywiadw radiowych, e najbardziej zdumiewajcym
epizodem caej historii wok Dziury witego Patryka jest wanie pokonanie pnocnej
ciany przez ludzi nie posiadajcych dowiadcze alpinistycznych. Zdaniem Borglanda
pnocna ciana Sneffels to przynajmniej szstka, jeli chodzi o trudnoci wspinaczki, teren,
ktry w normalnych warunkach mog pokona jedynie dowiadczeni reprezentanci tego
sportu, i to po dugich przygotowaniach i przy doskonaym ubezpieczeniu.
Przyp. red.
Nie wygldalimy bardzo okazale i bohatersko - leelimy na brzuchach na zlodowaciaej skale,
z trudem chwytajc oddech i patrzc na kamyki, mchy i mrwki przy samym nosie z zachwytem
i nadziej ludzi, ktrzy po raz wtry si urodzili. Kiedymy troch odetchnli i schrupali tabliczk
czekolady, chciaem rozejrze si po okolicy. Bjelke mnie jednak bezwzgldnie powali na ziemi.
I dobrze zrobi.
Na szczycie Skartarisu obracaa si maa posta i w pewnej chwili przy jej twarzy co zalnio - to
promienie soca odbiy si w szkach lornetki.
Teraz kada dobra rada liczya si na wag zota. Spodziewalimy si, e acuch stray bdzie tylko
u podna Sneffels naprzeciwko drogi, tam gdzie krater by dostpny i ktrdy prowadzia trasa
bardzo zreszt rzadkich wypraw naukowych. Wartownik na szczycie Sneffels zauwayby nas
natychmiast, ledwie bymy przebyli kilka metrw, jak mrwki w pustej umywalce - tak bowiem
wygldalibymy na lodowych polach wewntrznej ciany krateru. Mia on na pewno poczenie
telefoniczne albo radiowe z niemiymi cywilami usadowionymi w stacji benzynowej, wystarczyoby
kilka sw - i egnaj na zawsze, Dziuro witego Patryka!
- Musimy poczeka, a si ciemni, Jyrry - wyszepta Bjelke, jakby onierz mg nas usysze
z odlegoci tych dwch kilometrw, jakie go od nas dzieliy.
- Nic nam to nie pomoe - odparem. - Noc trwa zaledwie dwie godziny, a w cigu tego czasu moemy
zej na d jedynie w charakterze dwch bezksztatnych truposzy. Zejcie zajmie nam przynajmniej
cztery godziny, a prcz tego w chopak na szczycie Skartarisu ma bez wtpienia infralornetk...
Bjelke, z sinymi z zimna ustami i olbrzymim guzem na czole, stwierdzi, e nasze aparaty s
w porzdku - jedynie szko w liczniku Geigera nie przetrwao bez uszczerbku naszego dramatycznego
zejcia i deszczu kamieni. Uderzenia burzy staway si rzadsze i zmieniy si w cigy deszcz, ktry
z wolna przeksztaci dno krateru w archipelag jeziorek spywajcych strukami przez kilka
wulkanicznych kominw pod ziemi. Naraz w ciszy, potgowanej srebrnymi dzwonkami spadajcych
kropli, zachrzci kamie. Po chwili raz jeszcze. Do diaba! Kto szed ostronie w pobliu.
Kroki przybliay si. Wcisnlimy si w nasz niedostateczn kryjwk. Bjelke wojowniczo cisn
kamie w rku.
- Nie wygupiaj si! - syknem.
Zza zasony deszczu wyoniy si dwie postacie i zatrzymay si przed nami.
Hafnarfjrur do Reykjavik. Wie pan ju, e nic si nie stao i wszystko poszo jak z patka. Bez
kopotw dostalimy si do domu Leifa. Mieszka on w pokoju na poddaszu z oknami wychodzcymi
na morze, o cianach ozdobionych fotografiami z jego wysokogrskich wypraw, szcztkami nart,
czekanami i tym podobnymi trofeami, w ktrych zaklte byo co najmniej dziesi lat jego
milczcego ycia.
Ze stosu plecakw Leif wycign najwikszy i spokojnie, z rozwag wpakowa do niego
niewiarygodn ilo konserw, manierek, latarek i pochodni. Na samym wierzchu pooy jeden z tych
potwornie bajecznych puchowych piworw, w ktry owin niebezpieczn skrzynk. Podnis
plecak, sprawdzi, czy dobrze wywaony, i zadowolony odoy go na miejsce. Nastawi wod na
kaw.
Nie mogam zrozumie, dlaczego tak zwleka, skoro Jurek z doktorem Bjelke pewnie dochodz ju bez
maa pod Sneffels, i przekazaam to panu Thorgunnowi w taki sam sposb jak wierny i inteligentny
wilczur: to znaczy pocignam go za rkaw do drzwi. Ale Leif uroczycie pokrci gow.
- Doktor Bjelke, Jyrry - morze. d. Czas - oznajmi swoj do marn niemczyzn.
Zapytaam go sowami, rkami, oczyma, skd wie o tym.
Odsun firank, waciwie kawaek cienkiej sieci rybackiej, i wskaza drug stron zatoki, wybrzee.
Przez chwil nie wiedziaam, na co mam waciwie patrze, czy na pomnik Ingolfa Arnassona, czy na
fabryk konserw rybnych, czy te na ogromn reklam HRPU-SILKI (Bg wie, co to za towar),
i dopiero po chwili zauwayam niebieski punkt, w ktrym po dokadniejszym przyjrzeniu si
poznaam samochd, a gdy popatrzyam przez lornetk - Iz Bjelkego zaparkowan przy molo
zastrzeonym dla maych rybackich kutrw motorowych. Wyrniaa si tam pord szop i wdzarni
jak ananasowa konserwa midzy ziemniakami. Jeszcze jeden dowd, jak bardzo mczyznom
potrzebny jest rozum kobiecy. Bjelke nie mg swojego wozu gorzej ustawi. Policja portowa musiaa
sobie doskonale zdawa spraw, e waciciel wozu wsiad na ktry ze statkw eglugi przybrzenej.
Leif widocznie mimo to uwaa pomys obu awanturniczych doktorw za wspaniay.
- Doktor Jyrry - doktor Bjelke - Sneffels od strony morza. Tam nie ma stray - popuka si z uznaniem
w czoo (u nas ma to zupenie odwrotne znaczenie, ale co kraj, to obyczaj...). - Ale gra. Bardzo.
Bardzo le!
A potem wyjani mi tak samo kwiecicie - nalewajc kaw - e odzi mona dotrze na pnocn
stron Faxafjordu najwczeniej za dwadziecia godzin, podczas gdy autobusem, mimo e objeda
wielkim ukiem, jedzie si tam zaledwie sze. Wystarczy wic, jeli po poudniu pojedziemy
autobusem staej linii Reykjavik-Stapi. No i pojechalimy, Leif niemal niewidoczny zza olbrzymiego
plecaka ukoronowanego puchowym piworem, w ktrym ukry dynamit. Mimo e byam
zdenerwowana jak przed matur, usnam panu Thorgunnowi na ramieniu jako dodatek do plecaka.
To wcale nie drobiazg - 300 kilometrw w autobusie - nawet tak cudownym i czyciutkim jak kostka
cukru.
Wysiedlimy na przystanku przed Stapi - waciwie by to tylko postj na polu lawy zalewajcej
wgbienia pomidzy dzikimi gazami i skaami wietrzejcymi na deszczu i wietrze. Std prowadzia
droga do trzech zaronitych domkw, ktre na wszelki wypadek wspieray si o siebie, jakby chcc
wsplnie przeciwstawi si jesiennym wichrom lub te przygnbiajcej samotnoci. Nie opodal
domkw - wyglday jak dziecinne zabawki i musiaam je obejrze, chocia Leif chmurnie spoglda na
zegarek - znajdowa si maleki, niemal kieszonkowy kociek. I to wszystko.
Chciaam ten zarodek wioski zobaczy z bliska, ale Leif skrci w jaki wwz midzy skaami,
omijajcy to odludzie i prowadzcy przez drogi i bezdroa w kierunku gry Sneffels, rysujcej si na
tle zarowionego nieba kilka kilometrw przed nami. Widocznie zna t drog i szed ni nie po raz
pierwszy. Poznaam to choby po tym, e ostrzega mnie mrukliwym Gif akt! przed kad
z rozpadlin, jak wyobiy dopywy Hvity w skale lub te ruchomymi gazami chwiejcymi si przy
lada dotkniciu.
Soneczko stoczyo si bardzo nisko nad bazaltowe morze ska, kiedy zbliylimy si do podna
wulkanu. Leif zatrzyma si za grup gazw, wyj z bocznej kieszeni bezdennego plecaka lornetk
i wcinity w szczelin midzy dwustutonowymi kamyczkami uwanie i strasznie dugo obserwowa
teren przed nami. Zatrzyma mnie skinieniem rki, abym, bro Boe, nie wychodzia z ukrycia.
- Strae. onierze. Musimy czeka do zmroku. Niedugo! - owiadczy, spokojnie usiad sobie, wyj
z kieszeni jabko i zacz je. Nie zwraca uwagi na moje protesty, skrzynk z materiaami
wybuchowymi postawi na kamieniu, jakby to byo pudeko herbatnikw, i okry mnie a po szyj.
Szczerze mwic broniam si tylko tak sobie, aby nie myla, e jestem zbyt ulega. Od pl
lodowcowych, polniewajcych teraz czerwono na zboczach Sneffelsu, cigno chodem jak na
Matk Bosk Gromniczn, mimo e pnocne lato byo wanie w peni.
Wreszcie soce ukryo si za skaami i nieboskon szybko ciemnia. Leif zasznurowa plecak,
z przepraszajcym spojrzeniem zabra mi piwr i po kilku minutach bylimy gotowi do drogi. Mino
jeszcze co najmniej p godziny, nim da znak do wymarszu.
Teraz droga bya o wiele trudniejsza. Potykaam si co chwila i nierzadko siarczycie klam. Leif nie
mrucza ju: Gif akt, ale mwi ostrym szeptem, a kiedy to nie pomagao, ujmowa mnie za rk
i prowadzi wci w gr, na szczyt. Kilkakrotnie zatrzymywa si i nasuchiwa uwanie. Raz
usyszelimy nie opodal chrzst kamieni - Leif przyoy usta niemal do mego ucha i szepn:
- Strae. Teraz uwaga. Bardzo cicho.
Staraam si jak mogam by bardzo cicho i wedug obiektywnych norm - pord kamieni, blokw
skalnych, niskich krzeww i jeyn, chwytajcych za nogi jak omiornice - udawao mi si to wspaniale,
w porwnaniu jednak z niestrudzonym Leifem poruszaam si mimo to jak czog przy Tatrze 603.
Na szczcie danie: Bardzo cicho nie trwao dugo. Ju po kilkuset metrach Leif zauway
pgosem:
- Dobra. Strae tam - wskaza palcem do tyu. Po dwugodzinnej nocy wida ju byo troch
w porannym pmroku.
- A teraz bardzo szybko pod Skartaris. Tam jeden - tak.
Za pomoc pantomimy wyjani, co znaczy: jeden - tak. Przysoni mianowicie doni oczy, jakby
patrzy w dal, i obraca si na obcasie we wszystkie cztery strony wiata. Zrozumiaam doskonale - ale
dlaczego mamy i bardzo szybko pod Skartaris, a nie jak najdalej od niego, zrozumiaam dopiero po
rozpaczliwie mczcej wspinaczce, ktrej bez Leifa nigdy w yciu bym nie wytrzymaa. Jakim
gbokim lebem, wgbieniem w skale, pozornie niedostpnym, ale w rzeczywistoci w niektrych
miejscach niemal tak wygodnym jak schody, wspilimy si a na szczyt Skartarisu. Gdzie indziej
jednak leb to sobie wynagradza i tam wanie Leif trzyma mnie na linie jak kota.
Istotne byo to, e skay zasaniay nas przed obserwacj ze szczytu Skartarisu, a co wicej, gdy
cakiem ju rozedniao, siedzielimy z Leifem mniej wicej pidziesit metrw pod miejscem, gdzie
Leif widzia podobno przez lornetk onierza, ktry robi tak.
i. Musiaam i dalej, tam gdzie Jurek by moe zabi si spadajc z tych potwornych ska, ktre sam
Leif uwaa za bardzo niebezpieczne. I musiaam tam i mimo to, e nie bylimy z Jurkiem
maestwem, waciwie to nawet nie powiedzielimy sobie wyranie, e si kochamy. Nie mielimy
na to czasu. Ale bylimy ludmi - a o to wanie chodzio. Rozumie mnie pan, redaktorze?
Leif przekonawszy si, e potrafi by uparta jak mu, zrezygnowa wreszcie z dalszej perswazji.
Zawin skrzynk w piwr, zarzuci plecak na ramiona, przekrzycza swoim: Gif akt! ryk, huk,
grzmot i plusk mistouru i ruszylimy.
Wartownik na Skartarisie nie mg nas widzie - chyba eby si pooy na brzuchu na gzymsie
skalnym i patrza prosto przed siebie. Nie byo to zbyt prawdopodobne - wiedzielimy o tym. Zreszt
Leif i tak nie dba zbytnio o ostrono i schodzi na dno krateru tamtdy, ktrdy wioda najbardziej
dostpna droga.
Jakie byo to zejcie? Nie wiem, drogi panie redaktorze. Nie mylaam o tym. Mylaam o Jurku, o
Gudmundurze i o lepych ptakach, ktre w rku mordercw mogyby zabija matki i mae dzieci.
Mylaam o dynamicie w skrzynce Leifa, czy nie zaszkodziy mu te nawanice deszczu i czy bdziemy
mogli w nocy wykona swj plan: zniszczenie wejcia do Dziury witego Patryka, aby nigdy ju nie
ginli pasterze owiec ani owcy maych ptakw.
Krtko mwic - jako zeszlimy na d, krztuszc si pumeksowym pyem, ktry lgn do nas jak
kasza i strukami cieka po twarzy i ubraniach. Musielimy przedstawia bardzo zabawny widok.
Wygldalimy jak kiepscy klowni po prysznicu - ale nie mielimy si.
Ledwie zeszlimy na dno krateru, mistour raz jeszcze pokaza, co potrafi. Ulewa zabbnia o skay
i huczc spadaa w wulkaniczne kominy. Leif cign mnie za sob do wejcia jaskini. Dochodzilimy
ju, kiedy puci mnie nagle. Jego rka signa do pasa, gdzie w skrzanej pochwie tkwi n
myliwski. Teraz ju i ja dostrzegam dwie postaci w rozpadlinie skalnej.
- Strae! - krzykno co we mnie. - Cay wysiek, ofiary Jurka i doktora Bjelke, wszystko daremne,
wszystko na nic.
Wtem jedna z postaci runa - w dosownym tego czasownika znaczeniu - ku nam i obja mnie za
ramiona, wyciskajc pocaunek na policzku, wymazanym botem, kurzem i zami, powtarzajc wci
tylko:
- Alenko, Alenko, Alenko...
Druga posta chwycia Leifa. Nie wiem, czy i on dosta buziaka, ale wiem, e wszyscy bylimy okropnie
szczliwi, e znw jestemy razem, e udao si nam przedrze przez piercie stray, i e uczynimy
teraz to, co naley zrobi.
Byo nas czworo - zdaj sobie spraw, panie redaktorze, e to nie tak wiele - ale wydawao si nam,
e tworzymy ca armi.
Licznik Geigera niemal milcza. Stwierdzilimy, e wizerunki drugiego lepego ptaka i szkieletu ukryte
s jakby w gbokiej niszy skalnej i e promieniowanie ogranicza si do stosunkowo wskiego stoka
i do nas nie dociera. Znalelimy take napis runiczny pod nisz - nie by to jednak podpis Arne
Saknussemma, ale inna wskazwka napisana nie znanymi nam znakami.
Alena zaproponowaa, e napis przerysuje w celu pniejszego odczytania przy wspudziale
i wsppracy profesora Srenssena, Jyrry jednak wycign z kieszeni maleki czechosowacki aparat
fotograficzny, Mikrom w oowianej kasecie, i poda go pannie Alenie.
- Ach, Jurku, jeste cudowny! - ucieszya si i natychmiast schwycia aparat, ktrym niewtpliwie
umiaa si lepiej ni my posugiwa. Kiedy zrobia ju zdjcia, ruszylimy w dalsz drog.
Zejcie nie byo trudne. Nie mielimy moliwoci dokadniejszego okrelenia gbokoci, na jakiej
znajdowalimy si pod powierzchni dna krateru, ale myl, e nie brakowao wiele do stu metrw,
kiedy Leif, idcy na przedzie, krzykn:
- Uwaga! - I szybko cofn si.
- Co si stao? - Skupilimy si wok niego.
- Wizerunek na skale. Znowu szkielet. Dwa kroki przed nami.
Ostronie wysunem za wystp jonizacyjn komrk Geigera. Nic. Wyjrzaem wic sam. Blask
pochodni rzeczywicie pad na taki sam chmurny symbol, jaki znalelimy w pobliu otworu Dziury
witego Patryka - ten jednak nie przejawia ani ladu radioaktywnoci.
Wiadoma rzecz, e skorzystalimy z tego we waciwy sposb i ogldalimy wizerunek ze wszystkich
stron. Wykonano go w identyczny sposb jak wszystkie dotychczas odkryte: pas metalu wkuto albo
te inn metod wprawiono bez najmniejszej choby szczelinki w granit. I pooenie szkieletu byo
identyczne, poziome - ten jednak wyciga rk, jakby wskazywa pewne miejsce w cianie. Alenie
przyszo na myl szczegowiej zbada cian przepaci w tym miejscu. Nim upyno par chwil,
zawoaa:
- Halo, znalazam nowy korytarz albo co takiego! - I ju pchaa si do okrgego otworu ukrytego
midzy granitowymi blokami. Jyrry wcale nie skpic siy odcign j lin do tyu.
- Aleno, nie wariuj. Poczekaj na pomiar radioaktywnoci.
Potem zwrci si w moj stron i szepn kcikiem ust, tak aby ani Alena, ani Leif nic nie syszeli:
- Bjelke, czy licznik w porzdku? Ten metal wyglda tak samo jak na grze.
Serce niemal e przestao mi bi ze strachu. Nie przyszo mi to do gowy - wszyscy pochylalimy si
nad wizerunkiem, a nawet dotykalimy go. Czyste szalestwo!
- Nie wiem. Jak chcesz to sprawdzi?
- Czy kto z was nie ma przypadkiem zegarka z fosforyzowanymi cyframi? - zwrci si do nas Jyrry.
Leif i Alena pokrcili gowami.
- Nie zajmuj si teraz zegarkami, Jurku! - owiadczya. - Bjelke, niech pan zmierzy tym swoim cudem
nowo odkryt jaskini Aleny Kralwny, aby Jurek nie dra o ycie narzeczonej.
Woyem licznik Geigera w otwr jaskini. Zacz tyka niczym sposzony budzik. Kamie spad mi
z serca.
Nim zdyem powiedzie cho jedno sowo - Jurek odcign pann Alen jeszcze dalej od jaskini
Aleny Kralwny. Jego przytomno umysu zapobiega pierwszemu powanemu wypadkowi.
Podczas dalszej drogi jeszcze kilkakrotnie spotykalimy podobne ostrzeenia - chyba tylko to bowiem
mogy te szkielety oznacza. Zagadkowi mieszkacy Dziury witego Patryka przy pomocy
zrozumiaych znakw ostrzegali goci z ziemi przed miertelnym niebezpieczestwem, wszdzie tam
gdzie ono zagraao. Mniej wicej na gbokoci stu pidziesiciu metrw znalelimy - ostrzeeni
najpierw wizerunkami szkieletw i licznikiem Geigera-Mullera wejcia do dwu nastpnych silnie
radioaktywnych pomieszcze oraz dwa radioaktywne wizerunki ptakw. Obok ostatniego musielimy
przebiec. Przepa zwaa si lejkowato i granitowe schody, o ktrych Leif twierdzi, e
w niebezpiecznych miejscach zostay kiedy z grubsza ociosane, zmieniy si w rodzaj cieki, stromo
opadajcej w gb. Ostatni ptak na wizerunku nie wskazywa dziobem w d, ale w kierunku skalnej
wnki, zasypanej odamkami kamieni i gazami.
Na prno szukalimy jakiego wejcia. Ruszylimy wic dalej. Wkrtce jednak cieka koczya si
albo - cilej mwic - zmieniaa si w oddalone od siebie stopnie nad przepaci. Po kilku
karkoomnych skokach z kamienia na kamie Leif stan na ruchomej pycie granitu, ktra przechylia
si pod jego ciarem. Wystarczyo mu tylko czasu na okrzyk:
- Uwaga!
Niewiele brakowao, abym i ja - pocignity brzemieniem spadajcego ciaa Leifa - run w przepa.
W ostatniej chwili chwyciem si wystpu skalnego. Czuem, jak ostre krawdzie granitu rani mi
donie do krwi - ale ju lina nade mn napia si: to Jyrry i panna Alena, zamykajcy nasz pochd,
natyli wszystkie siy. ycie Leifa wisiao na cienkiej nylonowej nitce - wytrzymaa. Po chwili sta ju potuczony i blady - koo nas. Dopiero teraz uwiadomilimy sobie, e gdzie strasznie gboko pod
nami rozbrzmiewaj w mroku uderzenia gazu, wci jeszcze spadajcego coraz to gbiej i gbiej.
- Bjelke... a moe to naprawd dziura... do rodka ziemi... - szepn Jyrry, opierajc si o cian
i wycierajc pot z czoa.
- Uwaaj na Leifa! - krzyknem chwytajc naszego przyjaciela za ramiona. Leif zatacza si na
krawdzi przepaci, jakby go przycigaa, i wydawao si, e lada chwila zemdleje. Pooylimy go
w miar moliwoci jak najwygodniej na ostatnich metrach skalnej pki. Oczy mia zamknite, twarz
blad - tylko z rozcitego czoa sczyo si kilka kropli krwi. Przejrzaem kieszenie jego
niewyczerpanego plecaka i znalazem banda, mogem mu wic zaoy prowizoryczny opatrunek.
Otworzy oczy, umiechn si do nas usprawiedliwiajco, po czym odwrci si na bok i zacz
wymiotowa.
Spojrzelimy z Jyrrym na siebie. Zrozumielimy si bez sw. Prawdopodobnie podczas
nieszczliwego upadku Leif dozna wstrzsu mzgu. O dalszym schodzeniu nie byo mowy, a tym
bardziej o drodze powrotnej.
Ostronie odprowadzilimy Leifa kilka krokw z powrotem do skalnej wnki, ktr wskazywa
czwarty, ostatni lepy ptak. Leif wprawdzie twierdzi, e nic mu nie jest, e za chwil bdziemy mogli
ruszy dalej, ale zwisa nam w ramionach niemal bezwadnie i jego potykanie si wiadczyo o tym, e
ukrywa rzeczywisty stan i uczucia. Mielimy z Jyrrym nadziej, e obraenia nie s powane, e
czaszka nie zostaa uszkodzona i e nie nastpi wylew krwi do mzgu.
Siedzielimy wok Leifa przy blasku jednej pochodni - oszczdzalimy wiato. Kto wie, jak dugo
bdziemy musieli zosta pod ziemi. Jyrry tymczasem sprawdza zawarto plecaka Leifa. Oczywicie
jako pierwsza wpada mu w rce owinita w piwr skrzynka z dynamitem.
powstaym przy wybuchu i drapicym w gardle. Wreszcie wszystko uspokoio si - tylko tu i tam
zachrzci drobny kamie, toczcy si z miejsca wybuchu.
Nagle Jyrry krzykn:
- Bjelke, widzisz? Nasze pochodnie!
Magnezjowe pochodnie, ponce dotychczas w stojcym martwo powietrzu nieruchomo niczym
kocielne wiece, zaczy niespokojnie migota. I na twarzach poczulimy chodny powiew.
- Przyjaciele, udao si! - ucieszy si Jyrry i niecierpliwie ruszy w d. My za nim.
W kamiennej cianie, zbudowanej zapewne przed dawnymi laty przez zabobonnych mieszkacw
z gazw i muszelek, wybuch zrobi wyrw dostatecznie du, by mg si przez ni przecisn
czowiek. Trzeba byo tylko odwali ostre kamienie, sterczce w wyomie niczym druty w puapce na
myszy. Z podziemnej jaskim tchn wilgotny chd.
Jyrry pochyli si nad wyrw i usiowa przenikn wzrokiem w gb,
- Niech pan zgasi wiato! - rzuci przez rami do Leifa, ktry trzyma na p wypalon pochodni
w rku. - Szybciej, myl, e...
Magnezjow pochodni zgasi mona, oczywicie, jedynie przez zanurzenie jej w wodze - a wic
Leifowi nie pozostawao nic innego ni rzuci j w przepa. Zakrelia ognisty uk uderzajc
o przeciwleg cian Dziury witego Patryka, trysna fajerwerkiem iskier, po czym znikna
w otchani.
Znalelimy si nagle w mroku pord niepokojcej ciszy.
- Co?... - Panna Alena chciaa zada pytanie, ale umilka.
Teraz widzielimy ju wszyscy, dlaczego Jyrry chcia zgasi bezcenn pochodni: z otworu we wntrzu
skay wydobywao si sabe, ale widoczne bkitnofioletowe wiato. W miar jak nasze olepione
ostrym wiatem oczy stopniowo si akomodoway, blask wzmaga si, tak e rozpoznawalimy ju
wasne twarze pochylone nad otworem. Miay widmowy siny kolor i zmieniay nas czworo
w topielcw. Wewntrz jaskini co si znajdowao. Pierwsza rozpoznaa to panna Alena. Krzykna i
ukrya twarz w wiatrwce Jyrrego. Potem i my to zobaczylimy: wok otworu, wyrwanego
materiaem wybuchowym, stay pkolem ogromne postaci o niebieskich wosach i patrzyy na nas,
nieruchome i milczce.
i przylepionych peruk. Cae sporzdzone byy z jednej, Bg wie jakiej masy plastycznej, do pewnego
stopnia prnej jak kauczuk i tak mocnej, e nie poddawaa si nawet ostrzu noa myliwskiego Leifa
i prbom oderwania w celu bliszego zbadania piercienia wosw czy te rogu koronkowego
konierza. Kolory oddano wiernie - niebieskie wosy, ktre tak nas przeraziy, gdy po raz pierwszy
spojrzelimy w gb jaskini, w rzeczywistoci byy - rzecz jasna - albo jasne, albo ciemnokasztanowate,
a u Eskimosa czarne. To tylko widmowe wiato, jakie rzucaa wielka paszczyzna ciany
o nieokrelonym ksztacie, zabarwio je tym niezwykym odcieniem. Znikn, skoro tylko przynielimy
do jaskini pochodnie i zapalili je.
Leif zacz co opowiada Bjelkemu po islandzku, podniesionym gosem - ale ten pokrci gow.
Wyjani nam potem, e Thorgunn przypomnia stare islandzkie przesdy o trupach straszcych
w pobliu gry Helgy, o czycu pod wulkanem Hekla i o potnych walkiriach, pboginkach,
ppannach lenych, ktre potrafi przy pomocy straszliwych zakl runicznych przemieni czowieka
w posg. Myl, e usiujemy oderwa wsy ywemu potomkowi Wikingw, bya wprawdzie nieco
wstrzsajca, ale naleaa raczej do redniowiecza albo do bani. To z pewnoci nigdy nie byli ywi
ludzie.
Alena znalaza lepsze wyjanienie. Przyszo jej do gowy, e te figury mogy by wykonane doskona
metod fotoreliefow, ktra jest powszechnie uywana przy sporzdzaniu kopii posgw. Po
przedmiocie, ktry ma by odtworzony, biegnie cieniutki promie wiata, notowany na caym
szeregu zdj fotograficznych. Poszczeglne drogi punktu wietlnego tworz na przedmiocie rodzaj
poziomic, a jeli zastpi klisze grubymi pytami, na przykad z tworzywa sztucznego, i zlepi je
w odpowiednim porzdku, otrzymuje si w wyniku do dokadny model przestrzenny
fotografowanego przedmiotu, wymagajcy tylko kosmetycznego zabiegu, polegajcego na
wygadzeniu powierzchni i usuniciu ladw pocze poszczeglnych pyt.
Przypuszczenie Aleny brzmiao zupenie rozsdnie - tym bardziej e przy wnikliwszym zbadaniu
stwierdzilimy, e kada z figur ma jaki mankament - Eskimosowi brakowao lewego ucha, czci
ramienia i rki, plecy pasterza nie nosiy ladw ostatecznego opracowania, przypominay pask
pyt, a policzki i suknia mieszczki byy bardzo nieprawdopodobnie zielone, wygldao to mniej wicej
tak jak na nie cakiem udanej fotografii kolorowej. Zdecydowalimy wic, e figury uwaa bdziemy
na razie za nieudane prby przedstawienia mieszkacw naszej Ziemi. Rozlega jaskinia, tak wielka,
e ani blask pochodni, ani snop wiata latarek elektrycznych nie siga przeciwnej ciany, obiecywaa
inne jeszcze odkrycia.
Chcielimy przede wszystkim zbada, w jaki sposb i waciwie dlaczego wieci przeciwlega ciana.
Bjelke na przedzie jak Indianin na ciece wojennej z wycignitym przed siebie licznikiem Geigera, za
nim Alena i ja, wspierajcy Leifa, zblialimy si do zdumiewajcego rda wiata. Licznik Geigera
niekiedy cichutko zatyka, ale radioaktywno nigdzie nie przekraczaa niebezpiecznej granicy. Nasze
przypominajce wieczne pira dozomierze chemiczne, z biaymi supkami wewntrz, przybierajcymi
w miar iloci przyjtego promieniowania coraz to bardziej intensywnych odcieni czerwieni,
ostrzegajce posiadaczy, aby natychmiast opucili obszar zagroenia, tymczasem pozostaway niemal
bez zmiany.
Bjelke zbliy si do bkitnego wiata i wykrzykn zdziwiony:
- Jyrry, Leif, chodcie tu!
No - tak zaraz to w wypadku Leifa nie wchodzio w rachub, ale - wiadoma rzecz, e pospiesznie
podeszlimy i podobnie jak Bjelke patrzylimy szeroko otwartymi oczyma: za bkitnym szkem - jeli
to byo szko - mniej wicej pidziesit metrw pod nami przeleway si fale Faxafjordu, a blisko
horyzontu kilka kutrw rybackich poawiajcych dorsze zarzucao wanie sieci. Przylepilimy si do
niebieskiej szyby jak muchy, zdawao si nam, e znowu jestemy na wiecie, e powrcilimy
z wyprawy w odlege czasy albo z innej planety. Co pan woli, panie redaktorze!
Leif na pierwszy rzut oka pozna miejsce, gdzie si znajdowalimy. Bya to pnocna ciana Sneffelsu,
niemal na samym kocu pwyspu, wychodzca na Breidifjord. Daleko przed nami, na widnokrgu,
wynurza si z morza szczyt wzgrza, pokryty lodem - zdaniem Leifa, podne wiecznie biaego GlamJkullu.
- Nie rozumiem! - Leif pokrci gow. - Par kilometrw std, moe trzy, najwyej pi kilometrw,
znajduje si stara wioska Olafsvik. Jake mogli stamtd nie zauway wprawionego w ska kawaka
niebieskiego szka... Gdzie tam musii prowadzi droga do latarni morskiej w Ondverdarness, no tak,
kilka metrw pod nami.
- Czy Sneffels jest dostpny z tej strony? - zapyta Bjelke Leifa.
- Nie. Zbocze jest agodniejsze, ale pola morenowe, gazy run na d przy najlejszym dotkniciu.
- wietnie. Wobec tego nie bdzie tu stray. Popatrzymy sobie na d. Nic nie poradzimy - jako gocie
powinnimy wprawdzie zachowywa si grzeczniej, ale kawaek szyby mimo wszystko le na tym
wyjdzie... - Bjelke podnis duy kamie i zanim zdyem mu w tym przeszkodzi czy te co
powiedzie, uderzy ostr krawdzi w rg bkitnego okna.
Nic.
Uderzy silniej. I znowu nic. Kamie odbi si jak od litej skay.
Teraz ju Bjelke rozpdzi si i rzuci z caej siy kamieniem wprost w rodek szyby, tak e w jaskini
zadudnio. Przez bkitn pyt jakby przebiega fala, podobna do krgw, jakie powstaj na ubodzie
po wrzuceniu kamienia, ale oprcz niemal cakiem nieznacznego zadrapania, widocznego jedynie
z bardzo bliska, zagadkowemu szku nic si zupenie nie stao.
Nie wygldalimy zapewne specjalnie inteligentnie, kiedymy na siebie popatrzyli ze zdumieniem.
Alena rozemiaa si.
- Widzi pan, panie Thorgunnie, e z tym szkem i tymi chopakami z Olafsvik to nie taka prosta
sprawa. Kto wie, jak to wyglda z drugiej strony - by moe jak najzwyklejsza w wiecie skaa. Przecie
zwierciadlane okulary soneczne te s z kadej strony inne. A poza tym - jak grube jest mniej wicej
to szko?
Bjelke przyjrza si uwanie miejscu, gdzie niebieska, przejrzysta pytka czya si z granitem, i z
zakopotaniem zanurzy palce we wosach.
- Nie wida ladw wprawiania, adnej ramy ani najmniejszej nawet szparki - powiedzia. - Wyglda
to tak, jakby naprawd sam granit pod wpywem czego sta si przejrzysty. Widzicie - wskaza pewne
miejsce, gdzie agodne przejcie byo szczeglnie widoczne. - O tu skaa szarzeje, staje si przejrzysta,
a w kocu przemienia si waciwie w szko okienne. A grubo? Ma pani racj, panno Aleno - moe
metr, a moe i wicej. Nie mona tego rozbi kamieniem. I wystrzaem z armaty te chyba nie!
- Proponuj narad wojenn - powiedziaa Alena. - Co robi dalej?
- Na razie nasuwaj si dwa nie cierpice zwoki pytania - Bjelke przyj jej propozycj i usiad na
gazie. Leif z widoczn ulg opuci si na ziemi obok niego. - Po pierwsze: czy mamy zapuszcza si
dalej w gb i czy odkryte ju czci jaskini wystarcz do podjcia ostatecznej decyzji, co
przedsiwzi: zawali wejcie do Dziury witego Patryka i w ten sposb zagrodzi j na zawsze, czy
te wybra inny sposb ocalenia przed niewaciwym uyciem metalu, z ktrego sporzdzono
wizerunki lepych ptakw? A po drugie: czy dotychczasowe wyniki bada pozwalaj na wycignicie
jakich wnioskw?
- Drugie pytanie odpowiada waciwie na pierwsze - powiedziaem. - Myl, e absolutnie nie
pozwalaj. To panopticum - wskazaem figury, odwrcone od nas niegrzecznie plecami - nie jest
adnym dowodem wizyty z innego wiata. I ptaki - ostatecznie - te nie. By moe, e w Islandii
znajduj si gdzie zoa to-biaego promieniotwrczego metalu i e wszystko wyjani si zupenie
naturalnie, krtko mwic - radz i dalej. Oczywicie zdaj sobie spraw z trudnoci. Przede
wszystkim woda i... - przerwaem z odrobin zakopotania, nim odwayem si mwi dalej - i Leif.
Nie czuje si dobrze.
Leif natychmiast usiad - lea ju bowiem - i opierajc si na okciu stara si przybra min zdrowego
czowieka, ale wszyscy wiedzielimy, e nie czuje si jeszcze dobrze.
- Jeli idzie o wod - powiedzia - myl, e tymczasem nie musimy si spieszy z powrotem do
Sneffels. Jest tu przecig. Albo jaskinia jest otwarta, albo gdzie blisko znajduje si komin. Tam moe
by woda.
- A wic jutro idziemy dalej? - zapyta Bjelke patrzc pytajco na kadego z nas.
Alena gorliwie kiwna gow, Leif oczywicie take. No i ja, aby powiedzie szczerze, rwnie byem
gotw przez jaki czas jeszcze znosi pragnienie. Przecie nie zobaczylimy jeszcze nawet tego, co
Jules Verne... Jules Verne - chwileczk!
Natychmiast wyjaniem swoj myl pozostaym. Dlaczeg by Verne zadawa sobie trud ukrywania
i wydrapywania wzmianek w dzienniku o pobycie w Islandii, gdyby widzia tylko to, co mymy
dotychczas zobaczyli? Odkrycie smki uranowej, to znaczy polonu i radu, pani Maria SkodowskaCurie ogosia dopiero w 1898 roku, a przed ni w 1896 roku na dziaanie uranu na pytk
fotograficzn zwrci uwag francuski uczony Becquerel. Verne wic nie mg nawet przewidywa
rzeczywistego dziaania bladozotego metalu i nie mg czy choroby Hansa Bjelke, dziadka
Gudmundura, z jego wpywem. Wedug naszych dotychczasowych bada - nie mg nawet dosta si
do jaskini t drog co my. Kamienna ciana, zagradzajca dostp do Groty Figur, jak tymczasem
nazwalimy t cz jaskini, miaa na pewno wicej ni sto lat, sdzc po zwietrzaych muszelkach,
z ktrymi pomieszane byy kamienie.
Bjelke wyrazi przypuszczenie, e Verne by moe znalaz inn drog i dosta si groty Figur nie przez
ten otwr. Sdzc po przecigu tak silnym, e a przykrym, gdzie tu naprawd musiaa by jaka
dziura. Wszyscy jednak bylimy ju bardzo zmordowani: zegarki wskazyway godzin, kiedy porzdni
ludzie ju pi, a my wszyscy mielimy za sob nie przespan noc. Bjelke znalaz kt, gdzie licznik
Geigera nie wskazywa praktycznie adnego promieniowania. Tam te si uoylimy. Temperatura
bya zupenie znona, zdecydowanie wysza ni na grze, w przedsionku Dziury witego Patryka pewnie gdzie w pobliu ogrzewao skay gorce rdo, reykir, w ktre Islandia jest tak bogata.
Alena owiadczya, i jest tak ciekawa, e na pewno wcale nie unie albo przynajmniej strasznie dugo
bdzie jeszcze siedziaa bezsennie. Wymawiajc ostatnie sowa ju spaa. Rwnie Bjelke, bardzo
zmczony, z podkronymi oczyma, zasn natychmiast. Ja pamitam jeszcze wieccy w mroku
czerwony pomyk fajki Leifa - bo tam po drugiej stronie niezwykego okna zachodzio wanie soce.
A potem i ja zapadem w sen gboki jak otcha.
i upragniona studnia oazy, mimo to jednak bylimy okrutnie rozczarowani, kiedy Leif nabrawszy wody
w donie, skosztowa j, po czym wyplu z krtkim wyjanieniem:
- Sona, morze.
Tak, rzeczywicie byo to morze i tu za wschodnim kracem jeziora odkrylimy kolejny otwr czcy
podziemny labirynt ze wiatem. By to rodzaj tunelu, ledwie p czy trzy czwarte metra wysokoci,
ograniczony ska i tafl wody, lekko falujcej a tu, w podziemiu, od uderze przypywu. Niewyrany
poblask, dobrze widoczny, gdy zasonio si blask pochodni, wskazywa na poczenie jeziorka ze
wiatem zewntrznym - wylot tunelu, nie rzucajca si zupenie w oczy dziura, ukryty by
prawdopodobnie gdzie pord dziesitek tysicy ska otaczajcych brzegi Faxafjordu i Breidifjordu.
Leif, teraz ju, przynajmniej na pierwszy rzut oka, w doskonaej kondycji fizycznej, pytajco spoglda
wok siebie i zrzuci plecak z ramion.
- Mam przepyn?
Jyrry zaprzeczy ruchem gowy.
Nie, panie Leif. Na razie to zbyteczne, a sdzc na podstawie moich dowiadcze nawet
niebezpieczne bez gumowej odzi pneumatycznej albo jeszcze lepiej aparatu do nurkowania.
Zadowlmy si tym, e wiemy, ktrdy w najgorszym wypadku mona si wydosta na powierzchni
ziemi - chocia droga to nieco zimna i mokra. Co ty na to, Bjelke?
Oczywicie, e zgodziem si - jedyn osob, ktrej nasza niedostateczna ochota na awanturnicze
wyskoki si nie podobaa, bya - rzecz dziwna - skdind trzewa panna Alena.
- Mylicie, e Verne i dziadek Bjelkego tdy weszli do jaskini? - spytaa nie ukrywajc wtpliwoci. A wic szukajcie, panowie. Musieli przecie zostawi tu przynajmniej nazwiska wyryte na skale jak
wszyscy uczciwi turyci, no nie?
Panna Kralwna w przeciwiestwie do nas ani na chwil nie zapomniaa o tym, komu waciwie
zawdziczalimy odkrycie podziemnego labiryntu, a nawet - i to wyznaj panu, redaktorze, ze
wstydem - o moim dziadku Hansie. Ja, Jyrry i Leif mielimy gowy pene lepych ptakw
i transuranw.
Zabralimy si do szukania. Tym razem nie trwao to dugo. Ledwie owietlilimy pochodniami brzeg
podziemnego jeziorka (waciwie raczej zalewu), Jyrry przywoa nas do siebie. Klcza i wygrzebywa
z drobnego wiru - zasypan a po szyjk butelk. Wilgo zniszczya etykiet, ale szo niewtpliwie
o butelk po winie, a sdzc po wysmukym ksztacie i dugiej szyjce - najprawdopodobniej po winie
reskim. W rodku wszyscy dostrzeglimy zwinity papier, wsunity do flaszki zaopatrzonej
w szczelny korek, a ponadto noszcej lady zawizania szyjki papierem albo te skrawkiem tkaniny,
ktre ju dawno zgniy w wilgotnym powietrzu jaskini.
Jyrry wyj z kieszeni n z korkocigiem i usiowa wycign zetlay korek, ktry jednak osuwa si
coraz gbiej w d szyjki, groc uszkodzeniem znajdujcego si wewntrz pisma.
- Do diaba z tak robot! - uly sobie Jvrry. - Nie jestemy przecie kolekcjonerami upominkw.
I wziwszy kamie, pooy butelk na jednym z gazw i rozbi j ostronymi uderzeniami. Kilka
duych odamkw szka z chrzstem upado na wir. Skupilimy si wszyscy wok Jyrrego, ktry
trzyma w rku kilka gsto zapisanych arkuszy papieru. Wzruszenie ciskao mi gardo, gdy zagldajc
mu przez rami czytaem francuski tekst, pisany niewtpliwie rk sawnego powieciopisarza.
Wszystkie wtpliwoci rozproszy podpis pod ostatnim wierszem: Jules Verne. I niej drc doni
postawiony drugi - Hans Bjelke. Mj dziadek!
Panna Alena ostronie wzia rkopis do rki, w obawie, e w najbliszej chwili moe rozpa si
w proch i py. Leif zgasi w jeziorku wszystkie pochodnie prcz jednej. Stan za pann Alen,
nieruchomy i zupenie spokojny, tak e wiato padao na rkopis i na jego twarz o ostrych rysach,
ogorza od lodowatych wichrw. A zreszt naleeli do siebie: on, Islandia i tajemnica, u ktrej progu
stalimy wanie.
Wzmiankowany pergamin Arne Saknussemma zawid mnie na Islandi, co stanowio niewielkie tylko
odchylenie od trasy mojej skandynawskiej podry. Celw i powodw swojej podry na Islandi nie
zdradziem nawet swojemu przyjacielowi Hignardowi - bo i po c omiesza si niepotrzebnie
niemdrymi pomysami wanie w krgu rodziny, gdzie drwina bywa najtrwalsza i najtrudniejsza do
zapomnienia? Opuciem si - dokadnie w myl zalecenia - kominem zwanym tu Dziur witego
Patryka, z ktrym wie si cay szereg niemdrych przesdw - znalazem jednak tylko kilka
dziwnych wizerunkw inkrustowanych w skale blach metalow lub drutem. Przedstawiay jakie
ptaki i prymitywne postaci, przypominajce szkielety. Droga jednak wkrtce zgina i jedyn zdobycz
oprcz odkrycia wizerunkw na skalnej cianie by fragment zamanego miecza i wietnie obrobiony
mot kamienny, pochodzcy widocznie z bardzo odlegych czasw. Pierwotnie miaem zamiar odda
oba znalezione przedmioty muzeum w Nantes - le teraz przede mn - podobnie jak kawaek metalu
jednego z ptakw, ktry po dugiej i uciliwej pracy udao si Hansowi odama i ktry ma teraz
w swoim plecaku - wkrtce jednak rzuc to wszystko w morze. Czytelnik - jeli znajdzie si taki zrozumie niebawem, dlaczego.
Mj przewodnik, milczcy, a jednak inteligentny i zdumiewajco wyksztacony Islandczyk, Hans
Bjelke, po pewnym wahaniu zdradzi mi jednak, e zna jakie wejcie do podziemnych jaskini, przez
ktre dotrzemy do upragnionego celu atwiej i szybciej ni przez Dziur witego Patryka. Odkry je
przypadkowo podczas ktrej z swoich wypraw rybackich. Na drugi dzie bylimy wypoyczon odzi
na miejscu. Hans umylnie wynaj jak najmniejsz d, tak e wystarczyo obciy j kamieniami,
aby zanurzya si a po brzegi, i pooy si na dnie, aby mc odpychajc si domi o skalne
sklepienie - przepyn poprzez krty tunel a do jeziorka podziemnego, nad ktrym spisuj t
informacj i gdzie te j ukryj.
Ostrzegam ci, czytelniku, nie id dalej! W gbi jaskini - mniej wicej dwiecie krokw std na
poudnie - ukryte s cuda, obrazy przedziwnych maszyn, przypominajce w pewnej mierze fotografie,
daleko jednak doskonalsze, ywe i ruchome. Kt wie, jakie nieznane plemi pozostawio tu, w gbi
Islandii, wiadectwo swojej technicznej doskonaoci, o ktr ludzko - jak dotd bezskutecznie walczy. Moe Atlantydzi, mieszkacy zagadkowego krlestwa opisywanego przez Platona w dialogach
Krytiasz i Timajos? Nie wiem nikt przecie z uczonych czy te marzycieli, umieszczajcych
kwitnce pastwo Atlantydw na Morzu Azowskim, na Wyspach Kanaryjskich, w Andaluzji, Maroku,
Nigerii afrykaskiej czy wreszcie na Spitsbergenie - nie pomyla o bezludnej wulkanicznej Islandii...
I rzeczywicie - stokrotnie atwiej doszukiwa si ladu szczliwej epoki Atlantydw w oazach
urodzajnej niegdy Sahary, jak tego prbuje dowie powany uczony Berlioux z uniwersytetu w
Lyonie, ni tu, gdzie skpa natura ledwie umoliwia swoim dzieciom utrzymanie si przy yciu.
Ju raczej jaki tajemniczy wadca ziemskich gbin, yjcy z daleka od wiata nieznany geniusz,
tworzy tu przez cae lata dziea niezrwnanej doskonaoci i polotu, ktrych nie chcia powierzy
mao dotychczas przebudzonemu pokoleniu ludzkiemu. Przekonaem si na wasne oczy, e ten
twrca moe rwnie atwo lata w powietrzu jak pywa pod powierzchni morza albo porusza si
z niezwyk i niesychan szybkoci po ldzie. Pan wiata. Zdobywca.
A wic ty, podrniku i czytelniku tych kart, w ktrym chyba wbrew woli wzbudziem tymi sowami
ciekawo i pragnienie poznania dotychczas nie znanego - zastanw si i rozwa! Stoisz u progu
odkry, ktre obdarz ludzi niezwyk potg - jeli oczywicie nasi uczeni wykorzystaj je
inteligentnie - albo te wtrc ich w straszliwe klski wojenne. Zdumiewajce maszyny mog suy
tak samo spokojnemu yciu i zbadaniu nie poznanych dotychczas kracw kuli ziemskiej jak
i zrzuceniu straszliwych granatw i min na miasta i witynie.
Nie wiem, z jakiego dziesiciolecia czy wieku pochodzisz. Moe na wiecie powiewa ju sztandar
wolnoci, rwnoci i braterstwa. Moe okrty wojenne dawno ju zatopiono, a dziaa przetopiono na
dzwony i pugi. Jeli tak - to id dalej i otwrz przed ludzkoci wrota skarbca, ktrego ja nie
odwayem si otworzy w latach, kiedy nad wiatem gromadziy si chmury grocej wojny.
Jules Verne - Hans Bjelke
25 lipca 1861 roku
PS. Przeczytaem i przeoyem powysze sowa swojemu przewodnikowi i przyjacielowi Hansowi
Bjelke, ktrego stan z godziny na godzin si pogarsza. Z trudem i ciko oddychajc poprzysig
wanie tak samo jak ja, e nikt si nigdy nie dowie o tym, comy w tej jaskini ujrzeli. Na dowd tego
doczy i on swj podpis. Nie pozostaje nam nic innego jak zatrze wszelkie lady naszego pobytu,
pozby si metalu, miecza i mota, zniszczy wszystkie notatki w dziennikach, a potem niech decyduje
OPATRZNO!
jviljinn - zorg
manifestacyjne wystpienia ani wiecowanie - ale dodao nam to ducha. To uczucie, e kieruje nami
jedna myl, e nawet tu, w tej przeraajcej pustce, w wiecznym mroku, nie jestemy sami, e
zwizani jestemy z milionami, tam, na ziemi. Rozumie mnie pan, prawda?
Zdecydowano, e na wiat powrci wyprbowana ekipa przemytnikw: Leif Thorgunn i ja. O drodze
powrotnej przez Dziur nie mona byo nawet myle. Musielibymy wspina si w gr po cianie
Sneffelsu, a to rwnaoby si natychmiastowemu zameldowaniu si panom z CIC w domku stacji
benzynowej. Mielimy nadziej, e Leif znajdzie drog poprzez skalisty brzeg na szos, skd ju jako
si do Reykjavik dostaniemy. By zreszt niezbdny w kontaktach z redakcj Woli Ludu - nasze
informacje rzeczywicie wyglday straszliwie nieprawdopodobnie i towarzysze w redakcji mieliby
waciwie pene prawo myle, e chcemy zaszkodzi ich pismu podpuszczajc im ogromn
midzynarodow kaczk dziennikarsk i okry je wstydem. No i aby zupenie na pewno i na wasne
oczy przekonali si, e nie zwariowalimy i dostalimy wrd lodowcw Sneffelsu poraenia
sonecznego, miaam i ja wraz z Mikrom, i cennymi zdjciami. A moe te i dlatego, aby swoj
wymow uzupenia telegraficznie zwizy styl Leifa, ktrego sw wystarczyoby akurat na
jednowierszowe podpisy pod zdjcia. A my mimo wszystko wyobraalimy sobie, e bdzie tego
troszk wicej.
Nie daam po sobie pozna, przynajmniej mi si wydaje, e nie daam, ale nogi si pode mn ugiy na
myl, e Jurek i doktor Bjelke - co tu ukrywa, powiem szczerze: przede wszystkim Jurek - pjd sami,
bez Leifa, t straszn drog wrd przepaci z powrotem na dno Sneffelsu. Leif take zdawa sobie
z tego spraw, dugo i szczegowo wyjania co doktorowi Bjelke w swoim jzyku ojczystym,
pokazywa mu sztuki z lin ratownicz i hakami i rysowa na wirze jakie zygzaki, ktre chyba miay
by planem najtrudniejszych odcinkw wspinaczki. Nie zwracaam na to specjalnej uwagi.
Spogldalimy z Jurkiem na siebie i chocia nie odezwalimy si ani sowem, powiedzielimy sobie
w tej chwili bardzo wiele.
Leif podzieli zawarto plecakw. Wzilimy z sob tylko dwie konserwy i mniejszy zwj nylonowej
liny. Ca reszt zostawi Jurkowi i doktorowi Bjelke. Potem zdj ubranie, umocowa plecak na gowie
i ruszy poprzez jeziorko, aby zbada jego gboko. Na szczcie wody byo najwyej po pas jeziorko stanowio jak pytk kiesze, taki jzyczek sigajcy do jaskini. Nie mino kilka chwil od
zniknicia Leifa w niskim tunelu, gdy rozleg si jego gos, jakby dobiegajcy z piwnicy albo skd
z bardzo daleka:
- Jestem ju na zewntrz. Wszystko w porzdku. Niech pani idzie za mn, panno Aleno.
C miaam robi? Poszam.
O psiakrew, to ci bya woda. Lody przy niej to co rozkosznie ciepego. Mylaam, e nogi mi odpady.
Nie czuam w ogle ostrych kamieni i kiedy w pewnej chwili omal nie rozbiam sobie palcw o gaz,
wydawao mi si, e kopnam co nie swoj nog albo protez. No - wreszcie si to skoczyo i oto
staam z guzem na gowie (zapomniaam si w tunelu dostatecznie pochyli) znowu na wiecie, na
brzegu pord ska. Leif wkada za gazem ubranie i woa do mnie cicho, abym si pospieszya, e
wie ju, gdzie jestemy i e mog si tu znajdowa posterunki.
Nie musia mnie dwa razy popdza. Szczkaam zbami, tak e musiao to by sycha a na szczycie
Skartarisu...
Droga poprzez gazy i zwaliska wzdu brzegu do nieco bardziej dostpnego stoku bya bardzo trudna,
ale pana to nie interesuje, prawda? To zwyczajne przeycia turystyczne, ktrych zaznaje w Islandii
prawie kady. Za to kiedy ju wdrapalimy si niemal na drog, adnych par kilometrw od gry
lad panny Kralwny, lekko falowao wydajc przy tym mlaszczcy odgos, gdy poprzez wski tunel
docieraa a tu fala przypywu.
Wkrtce jednak zaczo nam take bardzo brakowa Leifa. Po kilkudziesiciu krokach rwne dno
jaskini zmienio si w spltany labirynt trachitowych gazw, oddzielonych od siebie gbokimi
szczelinami, przypominajcymi raczej mae przepaci. Wie pan, panie redaktorze, sowo gaz ma
w mowie potocznej swoj ludzk miar, ludzki wymiar - wyobraamy sobie kamie wielkoci, no
powiedzmy czowieka, albo namiotu czy te - ostatecznie - domu, ale to, na co my z Jyrrym
wspinalimy si - przekraczao te tradycyjne wymiary. Znajdoway si tu gazy-katedry, gazy-piramidy
- bo ja wiem, z tymi piramidami to moe troch przesadziem, ale i tak... Najgorsze byo to, e te
potne bloki chwiay si, koysay pod naszymi nogami i nie mogem si pozby wraenia, e te
gigantyczne bryy kamienia, wace tysice ton, zwal si na nas przy nieostronym kroku i pogrzebi
nas niczym niepodanych intruzw w krlestwie podziemi, ktrego strzegy. Nie sysza pan nigdy
o poczuciu alienacji, jakiego podobno doznaj piloci samolotw stratosferycznych? Mwi si (ale
aden z kosmonautw dotychczas tego nie potwierdzi), e na wysokoci dwunastu tysicy metrw
ogarnia pilotw dziwny, niewytumaczalny niepokj, poczony z zawrotami gowy, z uczuciem
przeraenia i niemonoci powrotu na Ziemi, ktra wydaje si ju niemal niedostrzegalna pod
kbami chmur, niczym porysowana waza o uniesionych brzegach. Nie pomaga poczenie radiowe
z lotniskiem, monolog, rozmaite lekarstwa - i niech mi pan wierzy, e lotnicy wanie nas psychiatrw,
niemao o nie namczyli! - tylko jak najszybszy powrt na d, na lotnisko albo przynajmniej
towarzystwo innego pilota w innej maszynie, ale w zasigu wzroku.
No i widzi pan, panie redaktorze: taki lotnik otoczony jest absolutnie niewtpliwymi wytworami
ludzkiej pracy i ludzkiego geniuszu. Ufa im. Powierzy si swojej maszynie, dziesitkom zegarw,
kombinezonowi cinieniowemu, aparatowi do oddychania... Syszy w suchawkach hemu
wielojzyczny gos Ziemi, a mimo to... my bylimy w gorszej sytuacji - nawet jelimy, oczywicie, nie
gderali.
Poruszalimy si w przedziwnym, troch przeraajcym wiecie nieznanych istot, tworzcych dla
niezrozumiaych nam celw ludzi z masy plastycznej, przyozdabiajcych ciany dziwnymi wizerunkami
ptakw i szkieletw i zakaajcych przestrzenie jaskini cich, nie zwracajc uwagi i niewidzialn
mierci radioaktywn... A wic i my take przeywalimy chyba na wasnej skrze poczucie
wyobcowania. Skrzypienie ogromnych blokw skalnych doprowadzao nas do szalestwa. Wydawao
si, e karkoomna wyprawa, jak mody Jules Verne odby w towarzystwie mojego dziadka, nigdy si
nie skoczy. Albo e dawno ju minlimy miejsce, opisane w relacji pisarza, i e ladami Arne
Saknussemma zstpujemy gdzie do rodka ziemi.
Dyszelimy, wspinajc si na dachy i gzymsy kamiennych katedr, chwytalimy oddech i - chocia nie
byo to najrozsdniejsze - nieustannie rozmawialimy. Chcielimy zaguszy tysicletnie milczenie,
jakie przetrwao tu, pomidzy ogromnymi blokami trachitu, przetykanego yami szpatw i porfiru,
i delikatne skrzypienie piasku, ktrym poruszao morze gboko pod nami... Miliardy ziarenek
szlifowao podstawy kamiennych blokw, a przemienio je w chwiejce si gazy, koyszce si nawet
pod ciarem ludzkiej mrwki.
Droga zdawaa si nie mie koca, poniewa liczne obejcia i wspinanie si na grzbiety coraz to
nowych i nowych kamiennych fal znakomicie znieksztaciy nam rzeczywist odlego od
podziemnego jeziorka.
Wreszcie skoczyy si gazy. Znajdowalimy si na szerokim gzymsie skalnym, cigncym si w obu
kierunkach wzdu pionowej ciany jaskini a tam, dokd nie siga blask naszych pochodni. Jyrry,
blady, z trudem chwytajcy oddech - z pewnoci nie wykaraska si jeszcze ze swojej choroby
odna (jeli byy to ywe istoty) albo podprki (jeli to byy maszyny). Przesuway si przy pomocy
dziwnych, urywanych skokw, nie poruszajc przy tym ani jednym z tych odny. Wygldao to tak,
jakby odbijay si przy pomocy mocnych spryn albo te miay napd odrzutowy. Podskakiway po
ciemniejszym pasie ziemi za maszyn, zatrzymyway si i znw odskakiway z pola widzenia. adna
z nich nie przybliya si na tyle, bym mg na ciemnym i bardzo niewyranym obrazie rozpozna
dalsze szczegy.
Podziemne, jaskiniowe kino - czy te telewizja - byo tak zdumiewajcym odkryciem, e zapomniaem
o czasie. Podczas jednego z zakce obrazu przez rj wieccych robaczkw witojaskich
spojrzaem wreszcie na zegarek. Rany boskie! Za pi minut miaem si przy naszych plecakach
spotka z Jyrrym.
Majc cakowicie usprawiedliwion nadziej, e mi program nie ucieknie przez t chwil,
chwyciem pochodni i pospieszyem z powrotem, wypeniajc grot tysickrotnym echem krokw
i oskotem bry skalnych. Myl, e zbliyem si bardzo do rekordu wiata w terenowym biegu
jaskiniowym, gdyby oczywicie istniaa taka dyscyplina. Dobiegem do plecakw na miejsce naszego
umwionego spotkania z trzyminutowym zaledwie opnieniem - ale Jyrrego, zawsze punktualnego
co do sekundy, nie zastaem. Nadsuchiwaem. Nigdzie nie rozleg si nawet szelest czy chrzst
spadajcego kamyka. Minuty pyny. Po chwili zawoaem:
- Jyrry!
Nic. Tylko nie koczcy si szept ruchomego piasku w olbrzymich przestrzeniach podziemia.
Po upywie pitnastu minut nie mogem ju usta w miejscu, zarzuciem swj plecak na ramiona
i udaem si na poszukiwanie Jyrrego. Teren by tu taki sam jak w okolicy zdumiewajcego telewizora
- niedugo jednak galeria zacza spiral schodzi w d. Uwiadomiem to sobie, chocia
w migotliwym wietle magnezjowej pochodni widziaem tylko w promieniu niewiele metrw wok
siebie, wnioskujc z trudnoci marszu, uciliwszego z powodu koniecznoci hamowania na do
stromym zboczu. Woaem jeszcze kilka razy. Bez skutku. Chciaem owietli sobie wiksz
przestrze, sprbowa przenikn wzrokiem ciemnoci i znale chociaby najmniejszy lad wdrwki
Jyrrego. Podniosem pochodni wysoko nad gow - i przyznam si panu, redaktorze, chocia nie
wiadczy to o zimnej krwi ani odwadze czy te innych cechach charakteru bohaterw
midzyplanetarnych utopii - krzyknem przejty zgroz.
Kilkadziesit metrw przede mn nad porozupywanymi gazami unosio si olbrzymie cielsko, wielkie
jak balon do eglugi powietrznej, gigantyczna, potworna omiornica, przebierajca mackami
i poruszajca si w przedziwny, urywany sposb w gr i w d. Ten ruch przypominajcy jak
ogromn wodn ameb, tak, to przecie byo to nie nazwane z zielonego telewizora, jedna z istot
albo narzdzi, jakie wynurzyy si ze limakowatego pojazdu. Teraz po raz pierwszy mogem oceni
ich rzeczywiste rozmiary. Przed telewizorem tym skaczcym meduzom, nie wiem waciwie dlaczego,
przypisywaem ludzkie wymiary, a tymczasem...
Odsuwaem si na drcych nogach do tyu a do chwili, gdy uderzyem bolenie plecami o skaln
cian. Potworne cielsko czuem raczej przed sob, ni widziaem - wypeniao si, a nastpnie
rytmicznie zmniejszao jak misie sercowy, jeli pozwoli pan na takie porwnanie. Nagle w miejscu
pod pokrgym sklepieniem, gdzie u meduz na ekranie telewizora spostrzegaem niewyranie
janiejszy pas, zapalia si zielona tarcza, zamrugaa i zgasa. Jednoczenie za moimi plecami rozleg
si cichy trzask. Odskoczyem od ciany jak ukszony przez jadowit mij. Przypuszczaem bowiem,
e za mn znajduje si drugi potwr, ale na prawo i na lewo cign si spoisty masyw skalny. Znowu
zapalia si zielona tarcza niczym smocze oko - i znw trzask. Dopiero teraz uwiadomiem sobie
w czym rzecz.
Licznik Geigera-Mllera w plecaku. Ta bestia atakuje promieniami radioaktywnymi! Ale dlaczego?
Przecie jestem wobec niej jak mrwka wobec piki do gry w futbol. Bezsilny, lepy, na wskim
chodniku nad otchaniami i przepaciami skalnego labiryntu. Wystarczyby jeden ruch i...
Pulsujcy ruch usta. Cielsko przede mn zaczo si zmniejsza, stawa si paskie i po kilku chwilach
znikno. Wydawao mi si, e midzy potnymi blokami skalnymi, nawarstwionymi bez adu i skadu
w jaskini, jeszcze na chwil zapono sabo zielonkawe wiato, e licznik Geigera jeszcze raz za
moimi plecami niemiao tykn - ale moe rzeczywicie tylko mi si zdawao. Zjawa znikna.
Pozostaa groza, niezrozumiae zdziwienie i nagle chwyci mnie za gardo strach - o Jyrrego. Moe
potna meduza zabia go, uniosa gdzie w gbiny.
Przestaem martwi si o siebie. Zawoaem jeszcze raz ze wszystkich si i - wstrzymujc oddech
nasuchiwaem. Tam - tam przede mn rozlego si westchnienie. Kilkoma susami znalazem si przy
postaci lecej w skulonej pozycji na wystpie skalnym. Jyrry! Przewrciem go na plecy i szybko
rozpiem koszul. Kilka guzikw oderwao si - ale nie zwaaem na to! Suchaem serca Jyrrego i odetchnem z ulg. Bio - wprawdzie bardzo szybko, ale mocno i rytmicznie. Wyrwaem z kieszeni
na piersiach dozomierz i odetchnem z ulg po raz wtry. Biay supek, okrelajcy zabarwieniem
cakowit dawk napromieniowania, zrowia wprawdzie nieco, ale daleko mu jeszcze byo do
barwy okrelajcej dawk powodujc lekk chorob popromienn. Oko omiornicy oszczdzio wic
Jyrrego tak samo jak i mnie.
Jyrry poruszy rk, odetchn gboko, otworzy oczy i natychmiast zamkn je z powrotem,
olepiony blaskiem pochodni.
- To ty, Bjelke? Ach, jak to dobrze!...
Zwily jzykiem spieczone wargi. Pospiesznie odnalazem w plecaku jedn z ostatnich torebek
z sokiem pomaraczowym, oderwaem rg i przytrzymaem u jego ust. Jyrry zakrztusi si, kiwn
gow i usiad.
- Widziae to take, Bjelke?
- Widziaem.
- Rzuciem w to pochodni. Wyonio si z przepaci tu obok mnie i straszliwie mnie trzepno.
Mylaem, e ju po mnie. A co byo dalej, nie wiem.
- Gdzie ci uderzyo, Jyrry? Nie jeste ranny?
- Wcale mnie nie uderzyo, mwi ci przecie wyranie, e trzepno. Porazio prdem elektrycznym
albo czym takim. Wycigno do mnie mack, zamrugao i ju to dostaem, to znaczy to trzepnicie.
Gdzie to teraz jest?
- Nie wiem. Znikno pord ska jak przekuty balon. Moesz chodzi?
- Chyba tak, sprbuj.
Jyrry zatacza si troch, ale poganiao nas obu pragnienie znalezienia si jak najszybciej moliwie
najdalej od miejsca przeraajcego spotkania. Po chwili bylimy z Jyrrym koo plecakw. W kilku
sowach opowiedziaem mu o przedziwnym telewizorze z nieprzerwanym programem.
wrzecionowaty. Porusza si stosunkowo szybko na odnach, ktre wysuwa, jak si nam zdawao,
z dowolnego miejsca swojego szklistego ciaa, tam gdzie wanie ich potrzebowa. Ruchy jednak miay
przedziwny, mechaniczny charakter, czy te jak pniej Jyrry susznie okreli - chemiczny, jakby przed
nami dokonywao si bardzo szybko pcznienie i wysychanie. Na ekranie pojawiay si jakie
niezrozumiae wzory i linie. Zastpi je po chwili obraz ldu. Strug wody byo ju daleko mniej.
Znikny drzewa o galaretowatych koronach. Zamiast nich pojawiy si inne rodzaje, podobne do
anten telewizyjnych. Po ekranie przebiegay cienie. Mylelimy, e idzie tu o zakcenia - dopiero po
chwili zrozumielimy swj bd: byy to powiewy piaskowej albo te nienej burzy, tak si nam
przynajmniej wydawao. W ziemi, gdzieniegdzie nagiej, dostrzec mona byo kilka otworw.
Wydawao si, e co si w nich porusza, co jakby larwy chrzszczy w swoich piaskowych
pancerzach, ale obraz by bardzo niewyrany. I znowu wzory przypominajce wykresy albo pismo
geometryczne. Kiedy pojawio si nastpne zdjcie ziemi, teraz ju cakowicie pozbawionej drzew,
jedynie z niskimi dbami trawy, podobnej do kbw drutu (albo z kbami drutu, podobnymi do
trawy, moe pan sobie wybra), Jyrry jkn:
- Bjelke, ju wiem! Patrzymy na dzieje innego wiata. Rozumiesz - stopniowe wysychanie, rozwj
rolin w kierunku gatunkw wytrzymalszych. Teraz powinnimy zobaczy wiat zwierzcy tamtej
epoki!
I jak na zawoanie tak si wanie stao. Z dziur, ktre zauwaylimy w poprzedniej czci programu,
wysuny si najpierw jakie odna, a potem... nie, naprawd nie potrafi tego, redaktorze, opisa.
Niech pan poczeka raczej na obszerne sprawozdanie, ktre jest wanie opracowywane i ktre
wkrtce ukae si drukiem we wszystkich jzykach wiata wraz z materiaem ikonograficznym. Wie
pan - z grubsza biorc wygldao to jak dwie poczone z sob rozgwiazdy.
Cztery ramiona dolnej czci suyy do poruszania si po ziemi, grnymi za ten przedziwny stwr
zrywa dba trawy. Nie udao si nam stwierdzi, co z nimi robi. Jakby znikay gdzie pomidzy
grnymi koczynami. Tam zapewne znajdowaa si jego jama ustna. I znw rzucay si w oczy ruchy chemiczne wedug okrelenia Jyrrego. Ramiona czy czuki tych przedziwnych istot nie posiaday
koci, ale nie poruszay si take jak podobne koczyny ziemskich omiornic. Nie byy niezgrabne wprost przeciwnie - ale ruchom nie dostawao pynnoci. Wie pan - kady ruch skada si
z nawizujcych do siebie, ale mimo to oddzielnych midzyruchw - krtko mwic byo to
naprawd co jakby zoone pcznienie, podlege celowej woli oraz inteligencji i przez nie kierowane.
Aha, inteligencja - widzi pan: te istoty nie miay gowy! Sprawiao to odrobin przeraajce wraenie jak rycerze bez gowy - celowa dziaalno, zbieranie rolin, a przy tym brak gowy.
I znowu obraz na ekranie si zmieni. Krajobraz wysech zupenie, zmieni si w monotonn
wypraon paszczyzn od horyzontu do horyzontu. Tylko tu i wdzie wida byo kilka jakich
szczecinek przycinitych do ziemi, a midzy nimi nasze stare znajome otwory dla rolinoernych
podwjnych rozgwiazd. Jedna z nich wanie wysuwaa si z otworu. Na pierwszy rzut oka byo jasne,
e zmienia si, udoskonalia, chocia si te chyba jednoczenie zasadniczo zmniejszya. Czuki
wydaway si bardziej zoone, na kocach bardziej rozgazione, odna, przy pomocy ktrych stwr
si porusza, stay si silniejsze i pokryy si - jak byo mona przypuszcza - rodzajem rogowatych
pytek. Teraz cao nie wygldaa ju jak dwie niemal identyczne rozgwiazdy, ale - wedug naszej
skali porwnawczej - znacznie bardziej celowo. Stwr wanie zbliy si do jednego pku rolinnych
dziebeek, kiedy na ekranie mign czarny cie i rzuci si wprost na niego.
Ja i Jyrry na pierwszy rzut oka poznalimy ptaka, waciwie, panie redaktorze, prosz to raczej napisa
w cudzysowie, to znaczy ptaka z Dziury witego Patryka. Linie krzywe, ktre uwaalimy za
ornament, i to ornament arabski, byy przynajmniej w czci rzeczywistymi ksztatami istoty, ktra
zaatakowaa podwjn rozgwiazd. W adnym wypadku nie szo tutaj o ptaka - brakowao
mianowicie rozpostartych skrzyde, chocia na wizerunkach je wyobraono - i stworzenie to
poruszao si w powietrzu w jaki zupenie inny sposb, ktrego nie udao si nam okreli. Podwjna
rozgwiazda zaja przedziwn pozycj obronn: poczya grne koczyny rozdzielonymi, chwytnymi
kocami i wymierzya je w napastnika. Ptak unika dotknicia tych czuek, ktre iskrzyy drobnymi
byskami, i usiowa rwanym lotem napa rozgwiazd z odkrytej strony. Wreszcie udao mu si
dosign tuowia. Wzniesione obronnie koczyny opady, caa podwjna rozgwiazda zwina si
jak kawaek szmaty. Podczas upadku dostrzeglimy midzy wiecem ramion co niby gow albo
raczej wze, rnicy si zabarwieniem od reszty ciaa. Ptak znikn - pewnie - wedug naszych
ziemskich wyobrae - poera swoj ofiar. Wkrtce resztki podwjnej rozgwiazdy znikny zupenie,
a z miejsca, gdzie odegraa si walka, wyleciay dwa ptaki.
Nie - nic nie rozumielimy.
I znw nastpia zmiana obrazu. Bylimy w podziemnym pomieszczeniu (przynajmniej wygldao jak
jaskinia), owietlonym nierwn paszczyzn na jednej cianie. Znajdowao si tu kilkadziesit
podwjnych rozgwiazd - znw o nieco zmienionych ksztatach. Rytmicznymi ruchami zbliay si do
byszczcego wielokta i chwil tam stay. Potem zmierzay do przeciwlegego rogu ku czemu, co
przypominao maszyny. Obraz powikszy si, przybliy. Ze skomplikowanej aparatury, najbardziej
przypominajcej chyba urzdzenia fabryki chemicznej, wydostaway si race szklistych kul
z jdrem w rodku, podobne do tych, ktre przed kilku godzinami widzielimy na ekranie telewizora.
Zaczem rozumie - chocia byo to niewiarygodne.
- Suchaj, Jyrry, te podwjne rozgwiazdy to... ludzie!
- Nie wygupiaj si, Bjelke!
- Zrozum mnie dobrze! Istoty inteligentne! Spjrz: nosz te szklane piki do promieniujcej ciany.
I teraz jdra rosn, widzisz, wypeniaj ju niemal ca kul i teraz - na mio bosk, Jyrry - wylgaj
si z nich latajce omiornice, takie same jak ta, z ktr przed chwil si spotkalimy.
Obaj jednoczenie rozejrzelimy si z przeraeniem wok siebie.
- Hoduj omiornice jak zwierzta domowe...
- Albo jak maszyny - odpar Jyrry. - Dlaczego by maszyny nie mogy si wylga z jajek, skoro mog
lata odrzutowe ptaki, ktre po smacznym obiedzie rozdzielaj si na dwa egzemplarze? Dlaczego by
maszyny nie mogy rozwija si z jajeczek, skoro naadowane elektrycznoci mog lata w powietrzu
jak balony?
- Chyba masz racj. Tu nie obowizuj nasze ludzkie prawa. Ale patrz teraz!
Tymczasem obraz si zmieni. Znajdowalimy si znw na powierzchni, na jaowej rwninie.
W powietrzu (jeli oczywicie byo tam powietrze) unosio si kilka ptakw. Jeden z nich zatrzyma
si tak blisko, e wypeni niemal cay ekran. Rzeczywicie by lepy, to znaczy - cile mwic - nie
mia oczu ani nic przypominajcego oczy. Mimo to natychmiast run na jeden z otworw, jaki si
wanie otwiera. Tylko e w otworze nie pojawiy si czuki podwjnych rozgwiazd, ale kopua:
latajca omiornica.
W mgnieniu oka napado na ni kilka ptakw - bez widocznego skutku. Z wolna wynurzaa si
z otworu caa i pomau - lekko urywanymi ruchami - uniosa si nieco ponad nim. Pas wok kopuy
zacz byszcze. Nastpny ptak gwatownie rzuci si na przeciwnika. Przez ekran przelecia bysk
jeden, drugi, trzeci - i na ziemi wok otworu leao kilka nieruchomych ptakw. Rozpaday si
w oczach na drobne, czarne ksztaty, ktre pospiesznie wwiercay si w ziemi.
- Do! - wykrzykn Jyrry. - Ja chyba zwariuj, Bjelke! To nieprawda! To kiepski art, sprzeciwiajcy
si prawom biologii, logiki i dowiadczeniom...
Nie moglimy si jednak oderwa od telewizora. Obraz nastpowa po obrazie. Przed nami na
bezkresnej jaowej rwninie rozgrywaa si walka z jakimi przedziwnymi maszynami, toczcymi si
jak ogromne piki. Z wozu wystaway maszty wysyajce iskry i byskawice... Nie... - i teraz te nic nie
rozumielimy - ale wkrtce wdrwka poprzez histori innego wiata (jeli miaem racj) dotara do
miejsca, ktre prawdopodobnie ujrza na ekranie Jules Verne.
Latajce maszyny poruszajce skrzydami, z pionowymi migami, podobne do Albatrosa Robura
z powieci Vernea. Na wiecie, ktrego ycie ogldalimy, istnieje wic przynajmniej jaka atmosfera
gazowa, ktra umoliwia lot migowy.
Maszyny przypominajce czogi jechay po rwninie rozrywanej wybuchami. Przedziwne konstrukcje
wieowe, rzucajce przeciwko sobie wizki niszczcych promieni z obrotowej kopuy, w jednej chwili
kryj si w ziemi jak robaki.
Obrazy wojny, zniszczenia.
- Mylisz, e kady wiat musi przej przez tak epok? - spyta cicho Jyrry.
Wzruszyem ramionami.
- Nie wiem, ale powinnimy ju i. Mamy przed sob dug drog powrotn przez Dziur witego
Patryka. I brak nam wody - przypomniaem Jyrremu.
Podnielimy si i zarzucilimy na ramiona pasy plecakw. Niechtnie oddalalimy si od telewizora,
gdzie przez kilka godzin bylimy wiadkami cudw.
- Jeszcze rozejrzmy si troch wok, Bjelke. Chod! - Jyrry unis pochodni nad gow i ruszy galeri
przed siebie. Ja za nim. Przeszlimy zaledwie kilka krokw, kiedy Jyrry wykrzykn podnieconym
gosem i pokazywa skaln cian. W blasku pochodni zjawia si metalowa pyta wielkoci niemaej
bramy pokryta delikatnym, niezwykle skomplikowanym ornamentem k, wzorw i rysunkw. Biay
metal! Wosy ze strachu podniosy mi si na gowie i czym prdzej wyjem z plecaka licznik Geigera...
Nie, na szczcie milcza, tylko niekiedy cicho tykn, rejestrujc naturalne promieniowanie
znajdujcych si wok nas mineraw.
(Nawiasem mwic - ksika, ktr czytacie, jest take radioaktywna. Sowo daj. I biurko, na
ktrym ley, i wy sami. Oczywicie, bardzo, ale to bardzo nieznacznie, posiadajc tak zwan
naturaln radioaktywno. Na szczcie. Nie trzeba si wic obawia.
Przyp. red.
Badalimy bardziej szczegowo rysunki na pycie. W grze znajdowa si niewtpliwie obraz Ziemi rozpoznawalimy zarysy ldw, Azji i Afryki. Kula ziemska otoczona bya atmosfer, wycignit nieco
fal przypywu w stron Ksiyca, wyrytego nie opodal. (Dopiero teraz zdaem sobie spraw, e tak
musi by naprawd). Inny cypel zmierza z atmosfery w kierunku na d, ku delikatnym kkom
uoonym w skomplikowany wzr na caej pozostaej powierzchni pyty.
Stalimy bezradnie przed rysunkami i nic mdrego nie przychodzio nam do gowy nawet wwczas,
gdy Jyrry stwierdzi, e rodek kadej powierzchni wsprodkowej z najrozmaitsz iloci kek
mona wcisn niczym przycisk do rodka. Wiadoma rzecz, e - nieco wylknieni, co te sta si
moe? - naciskalimy. Ale nic, ale to zupenie nic si nie zdarzyo.
Zaczem ju odczuwa niepokj. Rzeczywicie by ju najwyszy czas, aby uda si w drog
powrotn. No tak, uczeni bd mie z pewnoci wiksze szczcie ni my i odkryj tajemnic,
oczywicie, jeli uczeni tu dotr... Jeli Alenie i Leifowi nie uda si speni zadania, my bdziemy
musieli wykona swoje i tajemnic Dziury witego Patryka na zawsze zasypi miliony ton gazw.
wiat nigdy si nie dowie o cudach pod Sneffelsem... Nie mogem o tym myle bez drenia. Taka
strata dla nauki, ale transurany, bomba neutronowa, miliony zabitych kobiet i dzieci...
Przeszlimy kilkaset metrw, kiedy Jyrry zapa mnie za rkaw i z podnieceniem szepta, spogldajc
ostronie poprzez mrok w kierunku, gdzie znikna latajca omiornica.
- Bjeke, idziemy z powrotem. Wydaje mi si, e zrozumiaem t pyt. Wci o tym mylaem, wiesz?
Nie mogem si pozby myli o tym. Chod.
- Ale, Jyrry, stracimy znowu co najmniej p godziny...
Doktor Kamenik by nieugity. Cign mnie za sob z powrotem ku zagadkowym wzorom, pochyli
si nad nimi, po czym odtaczy przed moim zdziwionym wzrokiem prawdziwy niekamany taniec
indiaski.
- No widzisz, tak wanie mylaem. Tu jeden elektron, jeden proton - wodr. Tu hel, fluor, tu - liczba
atomowa szesnacie - tlen. Bjelke, rozszyfrowalimy to. Kka oznaczaj ilo elektronw, a te
punkciki wewntrz to protony w jdrze atomu. Jest to co jakby niedostpna kasa pancerna na haso:
wystarczy nacisn odpowiednie pierwiastki, rozumiesz? A wic - atmosfera, powietrze pierwiastki... powietrza. No szybko, nasze szkolne wiadomoci - tlen, azot... Cae szczcie, e
musiaem si kiedy za kar nauczy na pami caej tablicy Mendelejewa: ukadu okresowego
pierwiastkw wraz z liczbami atomowymi.
Jyrry z zapaem rzuci si ku tablicy i naciska guziki pierwiastkw atmosfery, pomrukujc przy tym:
- Tlen, argon, neon, krypton, azot, ksenon, hel... wci nic? A wic jeszcze dwutlenek wgla - tlen ju
mamy, wgiel, ciar atomowy sze, gdzie go mamy - aha, tu. Dobrze!
Nic si nie stao. Jyrry powtrzy raz jeszcze ca manipulacj. Na prno.
- Suchaj, Jyrry - odwayem si wtrci - to chyba zaley te od kolejnoci, w jakiej naley naciska
guziki, jeli si, oczywicie, nie mylisz. Tak samo jak przy gwarantowanych zamkach kas pancernych...
- Masz racj! - Jyrry wzburzony otar sobie pot z czoa (chocia w jaskini wcale nie byo tak gorco!). Sprbujemy raz jeszcze. A wic: - azot - liczba siedem, tlen - osiem. Argon - osiemnacie. Tylko czy
dobrze to pamitam - no, ale miejmy nadziej. Na czym stanem? Aha, argon. Teraz neon - dziesi,
krypton - trzydzieci sze, ksenon - pidziesit cztery, a moe pidziesit pi? Nie, na pewno
pidziesit cztery, pidziesit pi ma cez. Tak. Hel - dwa. Tu si nie mog myli...
Nie dokoczy. Skaa zadraa nam pod nogami, od stropu jaskini spad deszcz drobnych kamieni.
Rozleg si oskot i dudnienie, jakby caa jaskinia si walia. Przycisnlimy si do siebie przy skalnej
cianie, aby uchroni si przed spadajcymi kamieniami.
- Na mio bosk, co si stao - szepn Jyrry. Zanim zdyem cokolwiek powiedzie, obaj
oniemielimy. Nad metalow tablic w miejscu, gdzie jeszcze przed chwil z ca pewnoci
znajdowaa si jednolita szara skaa, powoli zapala si dalszy ekran, jakby z gbi zbliao si
olniewajce zielone wiato. Tym razem obraz nie by ciemny i niewyrany, ale wspaniale jasny.
Midzy gwiazdami powoli obracaa si jasna kula, planeta. Biorc pod uwag charakterystyczn
rzeb powierzchni i dwa mae ksiyce, na pierwszy rzut oka obaj poznalimy Marsa. Oddala si
w wszechwiat i po chwili by ju wielkoci jabka. Wtedy na ekranie pojawia si inna planeta Ziemia. Obroty ustay i pomidzy obiema planetami powstao czce je pasmo, niczym most nad
niezmierzon przepaci wszechwiata, lina utkana z najdelikatniejszej koronki, olniewajca
kolorami tczy.
A potem obrazy obu planet poruszyy si, zaczy zblia si do siebie i zatrzymay si w bliskim
ssiedztwie.
I w ten sposb, miy panie redaktorze, gboko pod ziemi Jyrry - nie zdajc sobie z tego sprawy dziki naciniciu kilku guzikw wyekspediowa ze szczytu gry Sneffels kosmicznego wysannika.
odlego mniej wicej piciuset metrw. Wydawao si, ze jego trasa skrzyuje si z nasz i bez
manewru unikowego zderzenie bdzie nieuniknione. Drugi pilot od razu przeczy stery na mnie.
Dokoczyem ostrego zakrtu w prawo. Podwiadomie syszaem brzk porcelany i szka za drzwiami
oddzielajcymi kabin pilotw od pomieszcze pierwszej klasy - bo stewardessa wanie przed kilku
minutami zacza roznosi obiad...
Nie wiem, panie redaktorze, czy pojmie pan stan mojego ducha. By moe nie interesowa si pan
dotychczas problemem latajcych talerzy. By moe tu i wdzie czyta pan wzmianki o nich
w gazetach, ale u nas, a take w pastwach zachodnich, zwaszcza przed kilku laty, tak zwane UFO
wypeniay cae strony czasopism. Oczywicie, nie traktowaem powanie wiadomoci o talerzach
latajcych nad armi Cromwella ani opowieci najrozmaitszych idiotw czy te raczej oszustw,
opisujcych nawet spotkania ze szlachetnymi istotami wysiadajcymi z midzyplanetarnych rodkw
komunikacyjnych o ksztacie latajcych talerzy - my, lotnicy, musielimy si jednak zastanowi nad
wypadkiem kapitana Mantella. Na pewno sysza pan o tym, ale mimo to kilka sw o tej sprawie: 7
stycznia 1948 roku z amerykaskiego lotniska Fort Knox zaobserwowano ponad wszelk wtpliwo
trzy latajce talerze. Dowdca lotniska pukownik Hix wyda rozkaz cigania obiektw latajcych.
Wystartoway trzy samoloty myliwskie najnowszego typu F-51 pod dowdztwem kapitana Mantella.
Jego pierwszy raport zoony podnieconym gosem dyspozytorowi lotniska brzmia nastpujco:
Zbliam si do przedmiotu. Jest bezporednio nade mn. Jego szybko rwna si mniej wicej
poowie mojej. Przedmiot wydaje si metalowy i jest potwornie wielki! Pozostaym dwu myliwcom
latajce talerze znikny w chmurach. Tylko kapitan Mantell ciga je nadal i o godzinie 15.30 donosi:
Przedmiot unosi si w gr, nabiera prdkoci i leci z szybkoci 600 kilometrw na godzin.
Wznios si na wysoko 7000 metrw i jeli go nie docign, zrezygnuj z pogoni.
To byy ostatnie sowa, jakie wiat usysza od kapitana Mantella.
Komendant lotniska natychmiast wysa do akcji ca eskadr myliwcw w celu ochrony pierwszych
maszyn. Dwa myliwce wrciy, kawaki samolotu kapitana Mantella znaleziono rozrzucone na
powierzchni kilkudziesiciu kilometrw kwadratowych. A bya to maszyna migowa, nie odrzutowa.
I przyczyny katastrofy, prawdopodobnie wybuchu w powietrzu, s zupenie niepojte...
Wierzy mi pan chyba, e to wszystko przemkno mi przez myl, kiedy obserwowaem, jak do mojego
Convaira penego podrnych zblia si obiekt o ksztacie talerza majcego przynajmniej sto metrw
rednicy, gadki i srebrzycie lnicy. Dziki manewrowi unikowemu przeleciaem o jakie 300
metrw od ciany talerza. Przypomina dysk i na jego obwodzie wszyscy widzielimy kilka okienek,
ktre jakby fosforyzoway zielonymi byskami. Charakter lotu by szczeglny. adnych migie, turbin,
silnikw odrzutowych. Wydawao si, e ten przedziwny statek powietrzny spada w gb
wszechwiata. Zwyciya we mnie yka myliwska. Wbrew wszelkim przepisom, rozkadom lotu
i ostronoci skierowaem maszyn w stron latajcego talerza. Przez kilka sekund wzbijalimy si
obok siebie z t sam szybkoci. Potem - chocia wszystkie cztery turbiny Convairu wyy na
najwyszych obrotach - dysk bez najmniejszego trudu zacz oddala si i po kilku chwilach znikn na
firmamencie jak nieznaczny srebrny punkcik. Przypuszczam, e wielu podrnych go nawet nie
dostrzego. Zbyt byli zajci wymylaniem z powodu kawy i zupy rozlanej na spodnie i spdnice.
Jeli pan sobie yczy, mog panu suy zaprzysionym wiadectwem drugiego pilota, nawigatora
i radiotelegrafisty.
W chwili, kiedy zaniechaem pocigu za przedziwnym przedmiotem, nawigator zameldowa
o zblianiu si dwu amerykaskich myliwcw odrzutowych typu Starfighter z bazy z Keflavik. Moe
miay wicej szczcia - nie wiem.
Dziadek zmieni si jak pod dotkniciem czarodziejskiej paeczki. Krzaczaste brwi uniosy si
niewiarygodnie wysoko, usta rozcigny si w umiechu i siwa gowa kiwaa ze zrozumieniem:
- A, a, Tohuhun, Tohuhun...
A wic tak to naprawd brzmiao. I jak tu si w takich warunkach porozumie. Ruszylimy tak
gwatownie, e tylna cz mojego ciaa w do nieprzyjemny sposb spotkaa si z siedzeniem. Jak
si do tego odniosy baki z mlekiem za nami, nie wiem, ale omotay, ile si tylko da.
Po chwilce - bo Reykjavik jest waciwie tak troch wiksz adn wiosk - bylimy ju na miejscu,
przed dwupitrowym domem o czerwonym dachu.
- Tohuhun - potwierdzi dziadek i jeszcze pomacha mi z okienka na poegnanie. Naprawd by to
Tohuhun, to znaczy - prosz, mi wybaczy - Thjodviljin, a Leif pogrony by ju w pracy.
Na pierwszy rzut oka redakcja Thjodviljinu nie sprawia na mnie wielkiego wraenia. Z ca
pewnoci nie wygldaa na czarodziejsk kuchni, skd w cigu kilku godzin mogyby popyn na
cay wiat sensacyjne wiadomoci ocalajce odkrycia w grze Sneffels dla ludzkoci i nie pozwalajce
wykorzysta ich w niewaciwy sposb. Wyobraaam sobie niczym idiotka co jak elbetonowy
drapacz chmur peen spieszcych si dziennikarzy, gocw i redakcyjnych fotoreporterw, stukajce
dalekopisy, setki telefonw, windy pospieszne... Jak Boga kocham, chciao mi si paka, kiedy
wchodziam do tego domku z rzebionymi gzymsami. Pachnia kaw, star farb olejn i dymem
z papierosw. Na skrzypicych schodach zamiast najrozmaitszych redakcyjnych specjalistw
zobaczyam tylko staruszk - sprztaczk z kubekiem i szmat. A w samej redakcji - wstyd
powiedzie. Nie idzie tu o baagan, jaki zawsze i wszdzie panuje w redakcjach, ale o to, e baagan
ten czynio okoo dziesiciu osb, przewanie modych dziewczt i chopcw, skupionych wok
Leifa i gorliwie z nim debatujcych. Kilka starych biurek, ktre wanie opucili, w niczym nie
przypominao stalowych, szklanych i plastykowych wspaniaoci dziennikarskich cudw techniki.
W rogu pomieszczenia siedzia chmurny modzieniec w swetrze w kratk nad stosem gazet, a nie
opodal zatyka sobie z rozpacz uszy inny, tym razem w czarnym swetrze, skrelajcy i wpisujcy
niebieskim owkiem poprawki na wieo wydrukowanych kolumnach pierwszych odbitek
szczotkowych.
Ujrzawszy mnie Leif radonie skin obu rkami i rozgarn stojc wok siebie grupk, aby mc
rzuci si mi naprzeciw. Zanim jednak mu si to udao, rzuci si na mnie inny mody czowiek (dla
odmiany mia na sobie sweter biay z czarnymi i czerwonymi jeleniami) i wyla na mnie cay
wodospad midzynarodowej wymowy:
- Alena Kralova, nicht wahr? Sprechen Sie deutsch, gawaritie po ruski, do you speak English, parlez
vous franais? Yes?
- Ja - jawohl... da... yes, a little... si, to znaczy oui... - jkaam przeraona, tak e oboje rozemielimy
si. Z takim bogactwem znajomoci jzykw obcych porozumiaam si z nim, oczywicie, bez kopotu.
Nazywa si Jon Gunarsson, po dziesiciu minutach ju zwracalimy si do siebie: towarzyszu Jonie
i towarzyszko Aleno, a po nastpnym kwadransie ju tylko: Jonie i Aleno.
Stwierdziam nie bez zdziwienia, e Leif sporo ju powiedzia, ja wic tylko uzupeniaam
i odpowiadaam na pytania, ktrymi Jon mnie dosownie zasypywa. Kiedy trwao to ju chyba z p
godziny, sumienie nie pozwolio mi nie zapyta si:
- Suchaj, Jon, dlaczego nie robisz sobie choby notatek. Czy masz tak dobr pami?
tylko ziarnka piasku, ale nigdy nie usyszelimy dwiku towarzyszcego osigniciu dna. Diabelska
otcha!
Podczas jednej z ostatnich chwil odpoczynku, na jakie pozwalalimy sobie po kadej godzinie
wspinaczki, zapytaem w kocu:
- Bjelke, a co waciwie zrobimy na grze?
Wzruszy ramionami.
- Zobaczymy. Bdziemy si starali nie dopuci do tego, aby przedsionek Dziury witego Patryka
opanowali zainteresowani specjalici wojskowi, zanim nie zjawi si tu uczeni i przedstawiciele
naszego rzdu, jeli oczywicie powiedzie si pannie Alenie i Leifowi.
- A jeli si nie powiedzie?
- Wwczas jeden z nas zostanie na miejscu, a drugi bdzie usiowa dotrze, gdzie trzeba.
- No dobrze - powiedziaem i wolaem nie wspomina o tym, e nie mamy ju nic do picia, a do
jedzenia tyle, e lepiej nie mwi. - Ale w jaki sposb zamierzasz zabroni onierzom i policjantom
wstpu do jaskini, powiedz, prosz! Oczywicie, jeli zechc tam wazi.
- Musimy si z tym liczy, skoro tylko wiadomo o naszych odkryciach pojawi si na amach
Thjodviljinu. Zalee to bdzie wanie od tych kilku godzin, jakie upyn midzy opublikowaniem
wiadomoci, ktra oczywicie w cigu kilku minut dotrze drog telefoniczn czy te inn do
policjantw wok gry Sneffels i na szczycie Skartaris, a moliwociami ingerencji narodu i
organizacji postpowych. Przede wszystkim bdziemy starali si ich przekona, wskaemy na
niebezpieczestwo radioaktywnoci... Wiesz, Jyrry, nasi onierze i policjanci s rozsdni. Wierz, e
mamy moliwoci przekonania ich.
- A ci z bazy w Keflavik? Military Police, elitarne jednostki armii amerykaskiej?
- Zobaczymy, Jyrry...
A wic dobrze. Skoro zobaczymy, to zobaczymy.
Z cierpliwoci i samozaparciem wspinalimy si dalej. Teraz ju naprawd przed nami witao.
Jaskinia, przedsionek Dziury witego Patryka, ktra po wejciu ze wiata dziennego wydawaa si
nam na dnie krateru Sneffels absolutnie ciemna, teraz, po trzech dniach spdzonych w podziemiach,
ukazywaa nam mimo wszystko yczliw ziemsk twarz, kiedy oczy nasze przywyky do
najmniejszego nawet przebysku wiata. Zapomniaem bowiem doda, e od przedziwnych
telewizorw w jaskini ruchomych gazw nie uywalimy ju pochodni magnezjowych, ale latarek
elektrycznych i parafinowych uczyw, ktrych blask by wprawdzie znacznie sabszy, ale nas nie
olepia.
Pozostawao jeszcze kilkadziesit metrw. Zatrzymalimy si na skalnej paszczynie przy napisie
runowym, ktry znalazem podczas pierwszego - lekkomylnie nie przygotowanego - badania wejcia
do Dziury witego Patryka. (Kt zreszt mg przypuszcza, e te lepe bestie s radioaktywne?) Po
kilku nieudanych prbach zapalimy lin, zostawion tu na gazie w pobliu zejcia, i ostatkiem si,
dyszc i klnc, wspinalimy si w niebezpiecznym, ale nieuniknionym pobliu jednego
z radioaktywnych ptakw, tego, ktry dziobem wskazuje drog w gb przepaci. Licznik Geigera
w plecaku Bjelkego zacz szatasko tyka jak budzik o zepsutym wosie (albo co tam w budzikach
jest, aby si nazbyt nie spieszyy), ja ze swoim pechem zapltaem si oczywicie nog w lin akurat
koo tego lnicego srebrzycie paskudztwa i mino kilka nie koczcych si sekund, zanim udao mi
si wyplta i ruszy dalej. Czuem zupenie niczym jasnowidz, jak rowy supek w dozomierzu,
wskazujcy caociow dawk napromieniowania, powoli czerwienieje. Akurat teraz najbardziej mi
potrzeba choroby popromiennej - powiedziaem sobie. Hej rup! ostatni wysiek, przy ktrym a
pociemniao mi w oczach, wzorowe gimnastyczne podcignicie si na ramionach... i ju leaem na
krawdzi otworu Dziury witego Patryka obok Bjelkego, ktry wcale lepiej ni ja nie wyglda.
Na dworze chyba zachodzio wanie soce. Od wschodu przedostawao si tu z jaskini rowe
wiato pene chodnej wieoci nienych pl i lodowcw, przesiewane przez lekkie chmury nad
Faxafjordem i jakby dotykajce delikatn rk szorstkich, porozrzucanych byle jak gazw w jaskini.
Nadsuchiwalimy - cisza. Wydawao si, e w jaskini nie ma nikogo.
Ruszylimy w stron wejcia do jaskini, gaszc na wszelki wypadek pochodnie. Bjelke ostronie
wybiera drog kierujc si jonizacyjn komrk licznika Geigera, tykajcego w deszczu promieni
wysyanych przez lepego ptaka niemal pod sklepieniem jaskini, teraz zaczajonego podstpnie
w gstym cieniu. Ukrywalimy si za gazami, lelimy na czworakach poprzez skalne kaniony,
obtukujc sobie kolana i zgodnie przeklinajc idiotyczne pomysy: instalowanie urzdze
radioaktywnych w miejscach - nazwijmy to tak - turystycznie dostpnych.
Nie mylilimy si. Soce rzeczywicie zachodzio. Zbliaa si pnoc. Za kilka minut zapadnie krtka,
jakby polana mlekiem noc islandzka. Ostronie wychyliem gow z otworu jaskini. Dno krateru - jak
daleko sigalimy wzrokiem - byo puste, ale za to na wierzchoku Skartarisu panowa ruch. Szczyt
mia nieco zmieniony ksztat - wwczas nie wiedzielimy jeszcze, dlaczego, i w adnej mierze nie
czylimy tego z guzikami, pierwiastkami atmosfery i wstrzsem, jaki odczulimy po odkryciu
tajemnicy biaej tablicy. Sam wierzchoek znikn, zamiast tego szczyt gry zakoczony by
paszczyzn, na ktrej pord jakich konstrukcji i wysokich masztw roiy si ludzkie postaci. Na t
odlego nie rozpoznalimy nawet koloru ich mundurw - ale na podstawie szybkiej bieganiny
i gwatownych gestw mona byo przypuszcza, e na pewno stao si co nadzwyczajnego.
Obdarzony bystrzejszym wzrokiem Bjelke zwrci si w moj stron i w rowym wietle zachodu
soca spostrzegem, e jest blady i przeraony.
- Jyrry - odezwa si przytumionym gosem - Jyrry, pewniemy tam w dole, w jaskini, wiesz,
naciskajc te guziki spowodowali wznowienie wulkanicznej czynnoci gry Sneffels...
- Ale, prosz ci, co za nonsensy! A jeli nawet, to ze Skartarisu unosiby si przynajmniej dym i z ca
pewnoci nie krcioby si tam tyle ludzi.
- To prawda, ale wierzchoek... Widzisz przecie, e uleg zmianie!
- No tak, zmieni si. No i co z tego. Przynajmniej zajm si tym wierzchokiem, a nam dadz spokj.
- To prawda, Jyrry, ale - Bjelke kurczowo chwyci mnie za rkaw - czy nie pamitasz? Wanie tam, na
szczycie Skartarisu, sta przecie na warcie ten onierz...
O psiakrew, zupenie zapomniaem! e te przyszed mi do gowy ten idiotyczny pomys bawienia si
guzikami i prezentowania swojej wynalazczoci i znajomoci tablicy Mendelejewa! Dlaczego nie
poczekalimy na uczonych, na specjalistyczne badanie jaskini? Ta nie usprawiedliwiona donkiszoteria
moga kosztowa ycie ludzkie...
cisno mi gardo niczym powrozem.
- Bjelke, chodmy tam! Musz wiedzie... - podnosiem si ju z ziemi, zamierzajc wyj na dno
krateru.
Znieruchomia przezornie w powietrzu na wysokoci kilku metrw nad kamienn rwnin, wybra
sobie miejsce do ldowania i usiad mniej wicej trzydzieci metrw od jaskini, w ktrej wgbieniu
siedzielimy z Bjelkem na gazach. Wyskoczy ze oficer w mundurze pukownika amerykaskiego
lotnictwa, modzieniec w kombinezonie z radiometrem albo jakim podobnym instrumentem
w torbie na ramieniu i oczywicie andarm z krtkim pistoletem maszynowym. Pilot nie opuci
swojego miejsca w kabinie. Widzielimy przez panoramiczn przeroczyst obudow kabiny, e
natychmiast wycign jakie czasopismo i zagbi si w jego lekturze, nie zdradzajc absolutnie
zainteresowania otaczajcym go wiatem.
- Mw ty, Jyrry, znasz lepiej angielski - szepn Bjelke. - Ja wiem, e nie jest to najlepsze rozwizanie,
nie jeste obywatelem islandzkim, ale nic si nie da zrobi. Przede wszystkim - graj na zwok.
Pukownik w towarzystwie onierza z urzdzeniem do pomiarw promieniowania, nioscym przed
nim komrk jonizacyjn na dugim uchwycie niczym krzy przed procesj, ostronie stpa po
ostrych odamkach granitu. Zbliywszy si do nas, zasalutowa.
- Czy mwi pan po angielsku? - zapyta, wymawiajc kad sylab jasno i zrozumiale.
- Tak - odpowiedziaem.
- Pan doktor Kamenik, jeli si nie myl? - pukownik obj mnie spojrzeniem od stp do gw i ukoni
si lekko. - A tam - spojrza ponad moim ramieniem, gdzie nie zwracajc na nic uwagi siedzia na
gazie i kiwa nogami drugi obroca twierdzy - paski kolega, doktor Bjelke, prawda?
- Nie myli si pan, panie pukowniku - powiedziaem rwnie uprzejmie. - Czemu zawdziczamy
pask wizyt?
Oficer umiechn si z uznaniem.
- Dotychczas przypisywaem sense of humour, poczucie humoru, tylko narodom anglosaskim. Widz,
panie doktorze, e obdarzeni s nim nieskpo rwnie Sowianie. Paskie pytanie miao by,
spodziewam si, artem?
- Ale wcale nie! - ja na to. Wydawaem si sobie bramkarzem, ktry rozsdnie i pomalutku odbija
rk pik, potem zmienia: zdanie, jeszcze raz cofa si do tylu i wreszcie podaje j krtkim strzaem
do obrocy. Krtko mwic: graem na zwok, liczya si kada sekunda; tylko e w bramkarz
z porwnania wie, e go za trzydzieci sekund oswobodzi gwizdek sdziego. My nie wiedzielimy.
Koniec spotkania mg nastpi za godzin, dwie, dziesi godzin albo dla nas ewentualnie nigdy.
- No to skrmy t rozmow. Jestecie na pewno zmczeni, wyczerpani drog, ktra uczyni panw
sawnymi w caym naukowym wiecie. Gratuluj panu, doktorze... - Zarwno gos, jak i spojrzenie
pukownika nabray twardszego wyrazu. - Wzywam jednak panw, abycie w moim towarzystwie
opucili natychmiast teren bazy radarowej Stanw Zjednoczonych - Sneffels. W zwizku z tym, e by
moe w chwili wejcia do podziemi nie wiedzieli panowie o uyczeniu tego terenu naszym siom
zbrojnym, nie aresztuj panw od razu. Ani chwili jednak nie bd si waha z uczynieniem tego, jeli
bd panowie stawia opr. Prosz bardzo! - Wskaza rk helikopter. - Pjd panowie za mn.
Wysadz panw, gdziekolwiek panowie zechc w odlegoci piciu kilometrw od krateru.
- Bardzo pan askaw, pukowniku - teraz ja si ukoniem. - Tylko niech pan pozwoli, abym ustrzeg
pana od nieprzyjemnoci. O ile mi wiadomo, rzd Republiki Islandii nie podpisa jeszcze dokumentu
o wynajciu okrgu Sneffels jednostkom amerykaskim - do tego uprawnione jest wycznie
posiedzenie poczonego Althingu. To po pierwsze. Po drugie prosz wzi pod uwag, e grob
aresztowania uwaam za akt bezprawia z pana strony. Jestem obywatelem Czechosowackiej
- Nie bj si. Bd uwaa. Ale co pewno, to pewno. Nie mam jak ty tej niezachwianej wiary
w cudown potg czerwonych czasopism i wol przygotowa dynamit.
- Poczekaj no tylko, to czerwone pismo ci przekona! - odciem si w chwili, kiedy na szczycie
pojawi si cay szereg nowych postaci, jedna obok drugiej, ktre jakby trzymajc si za rce
wybiegay pionowo wprost z drogi a pod Skartaris. Wzdrygnem si: posiki. Ale nie - ci ludzie
machali rkoma i woali, tak e a tu, do pas, dochodziy z dou przytumione gosy.
- Bjelke, chod tu prdko! Bjelke!
- Co si stao?
- Nie wiem. Dlatego chc, eby tu przyszed.
Bjelke wynurzy si z jaskini, mruc oczy w olepiajcym wietle, i spojrza w gr, gdzie wanie
w tej chwili wzbio si w niebo stado biaych gobi. Nie, to nie byy gobie, ale ulotki, ktre ze
szczytu Skartarisu kto penymi garciami zrzuca na zbocza krateru. Widzielimy, jak niezdecydowane
postaci, ktre przed chwil zatrzymay si w p drogi do nas, zbieraj je. Kilka z nich wiatr zrzuci na
stok nie opodal.
- Poczekaj, Bjelke, pjd tam - powiedziaem i zamierzaem wczoga si na pierwsze gazy zwaliska
pod stokiem, kiedy ziemia zacza si pode mn przedziwnie koysa.
- Znowu co leci... albo zaczyna dziaa wulkan Skartaris... schowaj si - powiedziaem nieposusznym
jzykiem i usiowaem utrzyma rwnowag. Bjelke chwyci mnie od tyu za ramiona.
- Co si stao, Jyrry? Odpocznij sobie, usid, o tak...
Opar mnie jak lalk o gaz i sam ruszy po ulotk.
Ziemia uspokajaa si powoli, mino te to paskudne uczucie mdoci i zbliajcych si torsji. Skd
rozlegy si dwiki kapeli - wie pan, panie redaktorze, takiej czeskiej kapeli, Bg wie skd si tu miaa
wzi i kto tak ofiarnie wlk si tu po skaach z lenymi rogami, trbami, bombardonem i bbnem.
Na wargach zjawiy si wiersze:
Ach, Czechy - pikna ziemia mia
w karczmie ukryte wygrywaj,
w karczmie, co si przed wzrokiem skrya,
ach, Czechy - pikna ziemia mia Czechy, najcudowniejsze w maju.
Na Boga, czyj to utwr? Nezvala, Halasa, Hrubina? Z wysikiem usiowaem sobie przypomnie (ziemia
znw lekko zadraa, ale ja nie zwrciem na to uwagi, tylko mocniej chwyciem si gazu) i nagle
uwiadomiem sobie, e Bjelke jest znowu przy mnie z kartk zadrukowanego papieru i co ze
wzruszeniem czyta.
Sawa nauki naszej modej republiki... przyspieszy rozwj ludzkoci o cae stulecia albo cofn go
wstecz... odpowiedzialno narodu... wzywamy do natychmiastowego marszu pokoju na gr
Sneffels, czego nam, wolnemu narodowi niezawisej republiki, nikt nie moe zabroni... Wzywamy
wszystkich studentw i uczonych, robotnikw i marynarzy, przedstawicieli narodu w Althingu...
wzywamy artystw, kada minuta jest droga... ocalcie uczestnikw najwspanialszej wyprawy, jaka
kiedykolwiek na wiecie bya podjta... nie pozwlcie zniszczy... kierowcy autobusw, waciciele
samochodw ciarowych...
Kiedy koysanie na chwil ustao, zdoaem przeczyta w nagwku duymi literami Thjodviljin. Aha,
wydanie specjalne... I znw w lodowatym powietrzu odezwaa si kapela... Tylko gdzie si, u diaba,
ukrya?
- Oto masz, Bjelke, cudown potg czerwonych czasopism... To, mj chopcze, wanie to: nie sta
samotnie. Wiesz, Bjelke, nie sta po prostu samotnie. Na tym to wanie polega - powtrzyem
uparcie i popatrzyem na tum ludzi, ktry dotar ju niemal a do nas. Nie byy to ju postaci onierzy
i policjantw - chocia i ich rozpoznalimy w pochodzie (teraz to ju naprawd by
najprawdopodobniej pochd) - szli razem z innymi, z karabinami odrzuconymi na rami, pomagajc
sobie nawzajem na trudniejszych przejciach. A kapela, kapela im przygrywaa, lecz wci nie byo jej
wida...
- Jyrry! - Bjelke chwyci mnie za rkaw, omal go nie odrywajc. - Widzisz, ile ludzi przyszo po nas?
Cay Reykjavik... uniwersytet... tam idzie rektor... A ten w swetrze w krat to przecie profesor
Srenssen, no wiesz, ten, ktry napisa do nas list o runach...
- I marynarze - mwiem z trudem. - Widzisz marynarzy, Bjelke? Pikni s, co? Ja bardzo lubi
marynarzy. I suchaj - pochyliem si ku niemu konfidencjonalnie - gdzie waciwie gra ta kapela?
- Jaka kapela, Jyrry?
- Nie zadawaj gupich pyta, prosz ci bardzo. No przecie ta kapela. Przecie syszysz: traratatata,
trara...
Dlaczego ten Bjelke tak dziwnie na mnie patrzy?
Pochd dzielio od nas na dnie krateru zaledwie kilkaset metrw. Najzrczniejsi przeskakiwali ju
z gazu na gaz i biegli do nas, ale Bjelke nie zwraca na nich uwagi i patrzy wycznie na mnie, jakby
to we mnie byo co szczeglnie interesujcego. No - moe rzeczywicie byo. W krtkim przebysku
penej wiadomoci zobaczyem Bjelkego tak, jak w istocie wyglda: bladego jak ciana,
zaronitego, brudnego, straszliwie obdartego i wychudego. Ja chyba wygldam tak samo pomylaem. Para wczgw w achmanach bdzie wita dostojnikw uniwersyteckich i piknych
marynarzy.
Nagle z bkitnego, bezchmurnego nieba zacz pada nieg. Pomidzy mnie a wiat spada biaa
kurtyna. Wszystko znikno w wirowaniu patkw niegu, ktre - rzecz dziwna - nie chodziy, ale
przyjemnie grzay. A kapela bya ju niemal tu, graa, wygrywaa: trara, ratta. Chciao mi si taczy.
Puciem si gazu.
- Jyrry, na mio bosk, Jyrry! - woa gdzie za patkami niegu Bjelke i nagle wszystko zawirowao,
po czym wiat rozpyn si bez reszty w nicoci. No, a potem, panie redaktorze, obudziem si
w szpitalu. Przy ku siedzieli Alena i Bjelke, ktry take mia na sobie szpitalny szlafrok.
nasza wyprawa bya przedsiwziciem diabelnie ryzykownym i e jedynie cudem skoczya si tak
szczliwie.
Na pity chyba dzie, kiedy ju cakowicie przyszedem do siebie po kryzysie nerwowym i fizycznym Jyrry wtedy jeszcze spa, i to spa jak pica Krlewna (przypuszczam, e wy, Czesi, take t ba
znacie, prawda?) - przyszed do mnie ordynator kliniki, w ktrej obaj z Jyrrym leelimy, profesor
Thordarsson. Usiad przy ku ze stosem gazet z informacjami o naszej wyprawie i odczytywa
monotonnym gosem drukowane wikszymi czcionkami tytuy, jakby sumowa poszczeglne pozycje:
choroba popromienna, brak snu, sensacyjna wspinaczka po pnocnej cianie Sneffelsu, wdrwka
podczas mistouru do krateru, zejcie Dziur witego Patryka, kolejna dawka promieniowania,
nieustanne podniecenie nerwowe, pragnienie, brak poywienia, i znw promieniowanie podczas
powrotu, znowu pragnienie, znowu brak snu...
- Niech pan posucha, Bjelke, wie pan, czym jestecie? - spyta w kocu ze zmarszczonymi brwiami. Pan i doktor Kamenik?
Wolaem nie zgadywa - mylaem, e nas profesor Thordarsson zakwalifikowa jako dwch
wariatw, ale, niestety, tak nie byo. Pooy mi gazet na kodrze - po raz pierwszy przez cay ten
czas, gdy dotychczas surowo zakazywa nam jakiegokolwiek wzruszenia i podniecenia - poprawi mi
troch poduszk, z czego wywnioskowaem, jak bardzo jestemy: Jyrry, Alena, Leif i ja sawni,
popatrzy na mnie surowo, a w kocu mi wyjawi:
- Jestecie dwoma prawdziwymi mczyznami.
Przyjem wyrazy uznania z zakopotaniem i natychmiast po wyjciu profesora rzuciem si
niecierpliwie na gazety. Co si dzieje ze Sneffelsem? Czy nasz trud nie poszed na marne?
Ledwie przeczytaem pierwsz stron, miaem zamiar wyskoczy spod kodry i potrzsn Jyrrym,
lecym na ssiednim ku, bladym, ale oddychajcym regularnie. Nie byo to daremne,
niepotrzebne i gupie bohaterstwo.
Cay okrg wok gry Sneffels zosta objty przez narodowy rezerwat islandzki pod patronatem
uniwersytetu w Reykjavik, Rzd nasz zwrci si do wszystkich narodw wiata z apelem
o wspprac w kompleksowym badaniu labiryntu jaski - skoro tylko mody fizyk, inynier Borgland,
pobienie zweryfikowa prawdziwo naszych informacji. Inynier Borgland zosta take na
kierowniczym stanowisku pord pracownikw prowadzcych badania, ktrych postp miaa
kontrolowa mianowana przez rzd komisja midzynarodowa.
O pretensjach Keflaviku do gry Sneffels i o stacji radarowej ju si nie mwio. Jak wynikao
z informacji, inynier Borgland zabra si do pracy z ca energi. Korzystajc z dokadnych informacji
Leifa, uzupenionych zdjciami i szkicami, zszed w towarzystwie dwch dowiadczonych
przewodnikw grskich do Dziury. Leif, ktry oczywicie proponowa swoj kandydatur, zosta
niemiosiernie odrzucony przez komisj lekarsk ze wzgldu na napromieniowanie, jakiemu
w minionych dniach uleg. Tygodnik ycie, wychodzcy w Reykjavik, odrzucenie to dowcipnie
skomentowa: Rzd Islandii w najbliszym czasie - natychmiast po zakoczeniu wstpnych bada
naukowych - udostpni pomieszczenia podziemnego labiryntu wszystkim naszym obywatelom
i gociom zagranicznym - z jednym tylko wyjtkiem: waciwych odkrywcw. Grupa specjalistw,
lekarzy i fizykw atomowych, podczas caonocnego posiedzenia ju na pocztku prac badawczych
ustalia zasady wyboru kandydatw z setek tysicy, ktrzy ju dzi zgaszaj si dobrowolnie do prac
specjalistycznych i pomocniczych. Zasada numer jeden: nikt, kto w minionym roku mia jaki kontakt
z radioaktywnoci, nie moe przekroczy wejcia do Dziury witego Patryka... Biedni odkrywcy
bd wic skazani na informacje kroniki filmowej i telewizyjnej...
Zadaniem wyprawy Borglanda byo zainstalowanie systemu owietleniowego i jednoczenie
zmniejszenie niebezpieczestwa radioaktywnoci w miejscach krytycznych. Wizerunek ptaka
znajdujcy si tu pod otworem Dziury zosta zakryty pyt oowian i poduszk z masy plastycznej,
pochaniajc neutrony, pozostae miejsca przysonito foli z laminatu i farbami antyradiacyjnymi.
Pierwszy z ptakw w przedsionku jest wanie poddawany szczegowej analizie. Za kombinowan
oson, ochraniajc pracownikw, ktrzy zmieniaj si co kwadrans, urzdzono doskonale
wyposaone laboratorium radiologiczne, gdzie nie brakuje nawet sztucznych rk, dostarczajcych
narzdzi i najrozmaitszych prbek w bezporednie poblie wizerunku i oddzielajcych przy pomocy
karborundowych i diamentowych pilnikw drobniutkie czstki biaawego metalu do dalszej analizy.
Wyniki bada nie zostay jeszcze opublikowane, wedug wstpnych wypowiedzi komisji naukowej
idzie tu jednak o metal nie wystpujcy gdzie indziej na kuli ziemskiej, nie znany dotychczas
i niezwykle interesujcy, ktrego waciwoci, jak si wydaje, przyczyni si w powany sposb do
gbszego poznania budowy materii jako takiej.
Na razie udostpniono badaczom drog a do podziemnego jeziorka Listu Vernea. Obecnie grupa
grnikw pracuje nad poszerzeniem dostpu od strony morza, aby mona byo wygodniejsz drog
przetransportowa instrumenty naukowe i inne narzdzia w moliwie najblisze ssiedztwo
przedziwnych telewizorw. Inynier Borgland owiadczy, e badania nie bd dalej prowadzone,
dopki nie zostanie dokadnie zbadana istota Czarnej Omiornicy, owego potwora zgodnie
opisywanego przeze mnie i Jyrrego, i groce z jej strony niebezpieczestwa. Zdecydowa si na
przetransportowanie w elementach na galeri skaln w pobliu telewizorw rodzaju jakiej
twierdzy ze stalowych pyt pancernych, pokrytych warstwami izolacyjnymi oowiu i gumy, z ktrej
to twierdzy ma zamiar podj prb bardziej szczegowej obserwacji potwora.
I tak dalej, i dalej. Gazety byy tego pene, redaktorze, i to nie tylko nasze, ale wszystkie: europejskie,
amerykaskie, w ogle wszystkie. Dziennikarze przecigali si w sensacyjnych przypuszczeniach co do
Czarnej Omiornicy, latajcego talerza, biaego metalu, figur w Bkitnej Grocie i w zalenoci od
fantazji i temperamentu umieszczali ojczyzn midzyplanetarnych goci na Marsie, na Wenus i na
innych oddalonych planetach obcych ukadw gwiezdnych.
- Wie pan, co sprawio mi najwiksz rado? Wywiad z onierzykiem, ktry sta na wierzchoku
Skartarisu w chwili, kiedy startowa latajcy talerz. Zdrowy by jak rydz i jeli mu czego brakowao, to
prawdomwnoci.
Skoro tylko ziemia drgna, zmyka, e a si kurzyo, ale reporterowi New York Herald Tribune
mimo to udzieli raczy informacji o piknych powowosych istotach, ktre yczliwie skiny
pozdrawiajc go z kosmicznego pojazdu.
Szczerze mwic - nie by to nawet najidiotyczniejszy wymys spord wszystkich, a uczestniczyli
w ich wymylaniu nawet uczeni o gonych nazwiskach.
No, poczekamy, redaktorze, prawda? Skoczya si, aby si tak wyrazi, pionierska, zdobywcza era
Sneffelsu, ktr zapocztkowa przed trzystu laty Arne Saknussemm, ktr kontynuowa przed stu
laty Jules Verne, a ktr my waciwie zakoczylimy. Teraz nastpi cierpliwe, mrwcze zbieranie,
wartociowanie i prby odkrycia prawidowoci. Niemal zawsze bywa tak w dziedzinie nauki... Ale
jestem zadowolony, e bylimy przy tym... Wierzy pan? Ja, Jyrry, Leif i Alena, zupenie zwyczajni
ludzie. Zreszt - zupenie zwyczajni ludzie w wikszoci wypadkw decyduj o losach wiata.
jako prawdziwe cuda, nieporwnanie doskonalsze ni wszystko to, co ludzko nie tylko zdoaa
stworzy, ale co kiedykolwiek w najbliszej przyszoci zdolna bdzie stworzy. Myl, e jestemy nie
tylko niesprawiedliwi w stosunku do naszej wiedzy, ale te mylimy si w do istotny sposb.
Jestemy przecie dopiero na progu bada otaczajcego nas wszechwiata. Ludzko ma dzisiaj bez
wtpienia warunki zdobycia Ksiyca i pobliskich planet, poznania ich i dostarczenia szczegowych
i wiarogodnych o nich informacji. To badanie musi by - nie potrafi sobie tego inaczej wyobrazi pierwszym etapem zdobycia wszechwiata, to znaczy wykorzystania jego rde na rzecz ycia. By
moe Ksiyc kiedy w przyszoci dostarczy nam potnych diamentw krystalicznych do wiercenia
szybw gbinowych i cignicia najcieszych drutw, z Marsa automatycznie kierowane rakiety
dostarcza moe bd transporty pierwiastkw radioaktywnych dla reaktorw atomowych - kto wie?
Ale badania - pierwsze wyprawy s ju dzisiaj na horyzoncie i twierdz, e jakakolwiek cywilizacja, czy
to ziemska czy marsjaska - jakakolwiek - z ca pewnoci rozpocznie te badania przy mniej wicej
takim poziomie wyksztacenia technicznego, jakie my, mieszkacy Ziemi, posiadamy w tej chwili. Nie
musimy si wic absolutnie spotyka w jaskiniach pod gr Sneffels z niezrozumiaymi cudami, na
ktre bdziemy patrze - za przeproszeniem - z rozdziawion gb jak dzikusy do lusterka na
pokadzie karaweli Kolumba, ale spotkamy si raczej z maszynami i ladami cywilizacji cakowicie nam
wprawdzie obcej, ale - jeli idzie o poziom - wcale nie tak oddalonej. Rozumie mnie pan?
- Tak, oczywicie, wyjania pan wszystko bardzo mdrze, ale... No, na przykad latajcy talerz,
tajemniczy UFO?
- Widzi pan, panie redaktorze, i pan znajduje si pod wpywem kiepskich powieci utopijnych!
Tajemniczy latajcy talerz! Dlaczego tajemniczy? Czy nie wydaje si panu znacznie bardziej
tajemniczy ten niewiarygodnie skomplikowany zwizek krzemu wskazujcy, e poza nasz Ziemi
mogo si rozwija ycie - i prawdopodobnie rozwijao si - na zupenie odmiennej zasadzie
biologicznej? Bardzo podobny latajcy dysk mgby panu dzi zaprojektowa i skonstruowa kady
zdolny konstruktor lotniczy. Zgodnie z yczeniem. Albo jako pojazd unoszcy si przy pomocy jednego
lub kilku migie, ukrytych w korpusie, albo te o napdzie odrzutowym. To prawda, e nie byby to
prawdopodobnie pojazd rwnie dobry jak ten, ktry wzbi si z wierzchoka gry Sneffels, na pewno
nie tak szybki i tak stabilny - ale nic poza tym. Latajcy talerz ukrywa w sobie trzy inne podstawowe
zagadki:
1. Dlaczego zosta wypuszczony?
2. W jakim kierunku zosta wypuszczony?
3. Jaki mia napd?
Pierwsze pytanie jest najatwiejsze.
Myl, e cay wiat zgadza si na odpowied, e latajcy dysk jest dla odbiorcy sygnaem, i
ludzko osigna poziom cywilizacyjny umoliwiajcy ewentualne poczenie si z ni i wspprac.
Jego wypuszczenie mianowicie przekae tam, dokd doleci, informacj, emy co najmniej odkryli
subteln struktur materii, elektrony, protony i neutrony oraz zbadali skad naszego wiata.
Trudniejsze pytanie: dokd zmierza? Tu, niestety, nie mona odpowiedzie jednoznacznie, chocia
myliwce z bazy w Keflavik obserwoway go a do granic stratosfery i chocia przez cay czas przy
pomocy radiolokatorw okrelano jego pooenie. Kierunek pocztkowy odpowiada z grubsza
Marsowi albo Uranowi.
- Dlaczego wci pan myli tylko o planetach, panie docencie? Czy gocie przybyli do Sneffels nie
mogli wystartowa z innych systemw gwiezdnych?
- Drogi panie redaktorze, prosz askawie sta na gruncie rozumu, nie fantazji. Do najbliszej gwiazdy
- Proxima Centauri - jest troch za daleko - mniej wicej cztery lata wietlne. Przy szybkoci 30
kilometrw na sekund - a jest to maksymalna szybko, jak mog osign dzi nasze rakiety gocie nasi podrowaliby w przestrzeni kosmicznej 40 000 lat na Ziemi i nastpnych 40 000
z powrotem. Nie ma na razie powodu przypuszcza, e dysponuj urzdzeniami wielokrotnie
doskonalszymi ni my, ale zamy. Powiedzmy - stokrotnie. Pozostaje wic podr trwajca czterysta
lat. Przypumy, e yj dziesiciokrotnie duej ni my, jak pan widzi, panie redaktorze, wychodz
panu naprzeciw we wszystkich moliwych kierunkach. A wic podr trwaaby cae aktywne ycie, od
dojrzaoci a po wiek starczy w ziemskim tego sowa znaczeniu. Czy to moliwe? By moe - tak, ale
naturalnie nie mona zakada, e powtrzyliby go dla samego badania wicej ni jeden raz. A teraz
liczmy dalej i dam panu inne jeszcze fory: zamy moliwo wizyty z rejonw kosmosu jeszcze
bardziej odlegych - do dziesiciu lat wietlnych. Tak blisko (albo jak pan woli tak daleko) od naszego
Soca znajduje si okoo pidziesiciu gwiazd... W idealnym wypadku, powiedzmy, kada z nich
mogaby mie dwa zamieszkae satelity o cywilizacji umoliwiajcej rekordowe, jeli idzie o odlego,
loty kosmiczne. Ogem wic od powstania ycia na Ziemi, a wic - powiedzmy dla uproszczenia - na
przestrzeni miliarda lat, znalazoby si na kuli ziemskiej sto wypraw. Nada pan za mn jeszcze,
panie redaktorze?
- Usiuj.
- A wic: przecitnie zaszczyciaby nas jedna wizyta na dziesi milionw lat. Gdybymy wic mieli
zaszczyt goci tak wanie w Sneffels, poprzednia wypadaby akurat w czasach, kiedy
w trzeciorzdzie yli pierwsi prapradziadowie czowieka, pramapoludy... Wierzy pan jeszcze, e to
prawdopodobne?
- Nie, ale... Ale jeli kosmiczne statki mog si porusza z szybkoci blisk szybkoci wiata?
- Wie pan, panie redaktorze, rzemioso prorokw ju dawno si przeyo, ale nie chciabym si myli,
wydaje mi si jednak, e tak daleko chyba nie sigaj moliwoci. Oczywicie, wierz w rozum ludzki
i postp, ale wierz take w prawa fizyki i zasad wzgldnoci, ktra jednoznacznie udowadnia, e
wraz z szybkoci ronie zarwno ciar, jak i bezwadno materii. Nie jest to zreszt tylko teoria.
W cyklotronach, przyspieszajcych ruch czsteczek, udaje si nam w ruchu koowym za pomoc pola
magnetycznego przyspieszy kwanty tylko do okrelonej skrajnej szybkoci i na tym koniec. Materia
ich wzronie na tyle, e nasze rodki s sabe i niewystarczajce. Takie zmiany miayby bez wtpienia
bardzo powany, jeli nawet nie zgubny, wpyw na ycie. A prcz tego rakiety fotonowe, napdzane
promieniami wiata - o takich pan myla, prawda? - istniej na razie jedynie na papierze, a i tam
wygldaj nieprawdopodobnie, na pewno nie dojrzelimy do ich skonstruowania. Zreszt - i tu
przechodzimy do trzeciego pytania, do problemu napdu latajcego dysku.
- No i widzi pan, znowu zdziwienie! I raz jeszcze mwiby pan o tajemniczym napdzie - a przecie nie
jest on ju dzisiaj dla ludzkoci pod adnym wzgldem niezrozumiay. W 1957 roku na odbytej w
Stanach Zjednoczonych konferencji, powiconej zagadnieniom przycigania ziemskiego, rozwina
si dyskusja, ktra trwa do dzi. Krtko mwic: cz fizykw przypuszcza, e materia kryje w sobie
obok protonw, elektronw, neutronw i innych czstek atomowych rwnie grawitony, nie odkryte
dotychczas kwanty, ktre decyduj o przyciganiu i wadze cia. Jeli istniej, moliwe jest chyba
poprzez ich wyeliminowanie zlikwidowanie przycigania, zlikwidowanie ciaru cia. Jest chyba
rwnie moliwe stworzenie materii antygrawitacyjnej, ktra bdzie na przykad odpycha ziemi
zamiast j przyciga. No, a jak nam si wydaje, mielimy z tym do czynienia w wypadku latajcego
talerza i Czarnej Omiornicy, unoszcej si jak balon.
My, ludzie, nie dotarlimy jeszcze - to prawda - tak daleko, ale w laboratoriach nasi fizycy pracuj ju
nad tym i osigaj pierwsze rezultaty. A wic i w tej dziedzinie, prosz mi wierzy, drogi redaktorze,
nie jestemy dzikusami przed lusterkiem.
- Podziwiam pask wiedz, panie docencie, ale zapomnielimy o czym zasadniczym, a mianowicie
o paskim osobistym pogldzie na temat, skd przybyli kosmiczni gocie.
- Chtnie go panu wyjawi, oczywicie zastrzegajc si, e to rzeczywicie mj osobisty pogld, ktry
trzeba bdzie skrupulatnie przeanalizowa.
- Mam wraenie, e poda mi pan tytu caego paskiego reportau - jak on brzmi dokadnie?
- Tajemnica lepych ptakw.
- No z tymi ptakami nie bardzo mog si zgodzi, ale niech bdzie. Znajdujemy si od razu przy
pierwszym filarze wspierajcym moje przypuszczenie. Ani ptaki na ekranie telewizora, ani twory
podobne do podwjnych rozgwiazd nie maj adnego widocznego organu, ktry mgby spenia rol
oka. Reagowanie jedynie sam skr na bodce wietlne, w jakie wyposaone s na przykad nasze
ddownice, w wypadku tak rozwinitych i skomplikowanych organizmw nie jest ani troch
prawdopodobne. Jaki wniosek wyprowadziby pan z tego?
- Nie wiem.
- Nie jest to wcale trudne. Istoty te pochodz ze wiata, gdzie blask soneczny jest saby albo gdzie
widzialne wiato soneczne nie jest gwnym rodzajem promieniowania, gdzie nie gra praktycznie
adnej roli i nie umoliwia istotom ywym orientacji. Moemy wic spokojnie wyczy z krgu
rozwaa Merkurego, przynajmniej jego stale owietlon pkul, Wenus i Marsa...
- A wic pan nie wierzy, e idzie o goci z Marsa? Przecie...
- Chwileczk, zaraz wyjani. Z przedstawionego powyej punktu widzenia wchodzi w rachub Jowisz,
otrzymujcy dwudziestosiedmiokrotnie mniej wiata ni nasza Ziemia. Niech pan, panie redaktorze,
spojrzy z okna przez to szko. To szary filtr fotograficzny, wymagajcy trzydziestokrotnie duszego
nawietlenia bony ni przy zdjciu bez niego, czyli zniajcy blask soneczny do wartoci bliskiej
stosunkom na Jowiszu. Co pan widzi?
- Nic. Mrok. No, teraz zaczynam troch rozpoznawa kontury owietlonych budowli, ale bardzo
niewyranie.
- Widzi pan, a mamy pikny soneczny dzie wiosny.
Kolejna planeta, Saturn, otrzymuje jeszcze czterokrotnie mniej yciodajnego blasku Soca: kry
w przyblieniu dwa razy dalej od Soca: niemal dwa i p miliarda kilometrw. Uran i Neptun, nie
wie, jest motorem yciowym naszej Ziemi. Bez niego nie mogyby si rozwija roliny, bez rolin
wyginyby zwierzta rolinoerne, skazane na pokarm rolinny, i misoerne, skazane z kolei na
miso rolinoernych. ycie zanikoby. Ucichyby wiatry, rzeki by wyschy i martwa Ziemia kryaby
bez celu we wszechwiecie, dopki by nie przycigna jej do swojej gorejcej paszczy jaka odlega
gwiazda. Inne wiaty musz mie rwnie taki motor yciowy, najprawdopodobniej
promieniowanie innego typu ni soneczne. I tu przychodzi nam z pomoc nowa dziedzina
astronomii, badajca firmament nie przy pomocy lunet, ale olbrzymich mis radioteleskopw, coraz to
wikszych i doskonalszych. W 1954 roku dwaj amerykascy naukowcy, Burke i Franklin, nadaremnie
amali sobie gow nad urzdzeniem, przy pomocy ktrego badali si promieniowania radiowego
Mgawicy Kraba w gwiazdozbiorze Byka. Co chwila musieli przerywa obserwacj, poniewa raz po
raz sia uderzenia wyrzucaa z oyska piro krelce lini na arkuszu rejestracyjnym. W kocu obaj
zorientowali si, o co chodzi: rdem zakce by Jowisz. Ta olbrzymia planeta, najwiksza w caym
systemie sonecznym, jest silnym rdem promieniowania radiowego, sigajcego dwoma pasami
daleko poza tory ksiycw Galileusza. Jego rdem s potne burze, miliard razy gwatowniejsze
ni nasze letnie gromobicia. Trudno to sobie wyobrazi, redaktorze, ale tak jest. Chmury
zamarznitego amoniaku pdz przecie na rwniku Jowisza z szybkoci dwunastu kilometrw na
sekund, a wic z szybkoci rakiet kosmicznych. Podczas takich burz powstaj podobnie jak na
Socu (Jowisz znajduje si bowiem - wedug najnowszych bada - na pograniczu midzy gwiazd
a planet) oprcz promieniowania radiowego take wszystkie inne rodzaje promieniowania.
Widzialne wiato pochonite zostaje przez gste chmury - na ksiyce jednak przenika silna wizka
promieniowania niewidzialnego, takiego, jakie daje aparat rentgenowski, uran i inne ziemskie rda
promieniowania. To jest - albo co najmniej moe by - panie redaktorze, motorem yciowym
naszych goci.
- Ale to niewiarygodne! Przecie promieniowanie tego rodzaju - wprost przeciwnie - zabija wszystko
ywe, przecie...
- Ma pan racj, panie redaktorze, ale niezupenie. Mae dawki pewnego rodzaju niewidzialnego
promieniowania sprzyjaj nawet rozwojowi rolin, a niektre wodorosty s bardzo wytrzymae nawet
na dawki silniejsze. Oczywicie, czowiekowi takie promieniowanie szkodzi i wybuchy jdrowe wraz
z bojowymi substancjami radioaktywnymi stanowi najwiksze niebezpieczestwo dla ludzkoci. A do
zabicia czowieka, prosz pana, wystarczy energia promienna, ktra przemieniona w ciepln rwna
si zaledwie maej filiance ciepej herbaty... Widzi pan wic, e radioaktywno nie uszkadza tkanek
i organw w tak prosty, atwy do wyjanienia sposb. Wydaje si, e w komrkach znajduje si jaka
molekua, powiedzmy, tarcza, ktra znalazszy si w zasigu leccej czstki czy te promienia umiera,
a wraz z ni caa komrka, milion razy wiksza. To dotyczy ycia na Ziemi, czowieka, rolin i zwierzt.
Ale przecie gdzie we wszechwiecie mogy rozwin si ywe organizmy, ktre nie tylko nie maj
w komrkach (jeli w ogle skadaj si z komrek) owej tarczy, ktra umiera pod dziaaniem
promieniowania radioaktywnego, ale wprost przeciwnie - czerpi z niego potrzebn energi? Nie
byby to zy sposb - przecie na przykad roliny z caego wiata sonecznego zuytkowuj jedynie
mniej wicej jedn pidziesit, najaktywniejszych za promieni o najwikszej energii nie s zdolne
wykorzysta, lecz wprost przeciwnie - gin pod ich wpywem.
Te pozornie fantastyczne przypuszczenia w naszym wypadku znajduj potwierdzenie od razu w caym
szeregu faktw.
A wic przede wszystkim wizerunki ptakw w Dziurze witego Patryka mogy rzeczywicie spenia
rol urzdze owietleniowych, lamp. To znaczy, e istoty, ktre je umieciy w skale i uyway ich,
byy nie tylko wytrzymae na dziaanie promieniowania radioaktywnego, ale uyway go, tak jak my
uywamy wiata sonecznego: aby widzie. To wyjaniaoby take, dlaczego nie znajdujemy na nich
nigdzie oczu czy te podobnych organw: s po prostu ukryte w gbi, chronione przed
uszkodzeniem. Przecie promienie przenikaj do nich nawet przez naskrek rozgwiazdowych
stworw i lepych ptakw.
Bardzo istotnym potwierdzeniem mojego przypuszczenia s take wizerunki ludzkich szkieletw
oznaczajce niebezpieczne miejsca o zwikszonej radioaktywnoci. Doktor Kamenik i wszyscy jego
przyjaciele wyjaniali je sobie jako ponure znaki ostrzegajce przed niebezpieczestwem mierci.
Myl, e prawda bdzie zasadniczo prostsza ju choby dlatego, e gocie z Kosmosu nie mog
przecie zna przeraajcych wyobrae i historyjek czcych si z t cakiem niewinn czci ciaa
ludzkiego: przedstawili raczej czowieka, tak jak go widzieli w wietle promieni radioaktywnych,
przenikajcych przez ciao jak promienie Rentgena. W podobny sposb przedstawione s te ptaki,
jak z du odwag nazywa pan te stwory. Przedziwne linie krzywe w ich rysunku w jaskini nie s wedug zgodnej opinii biologw i innych specjalistw - ornamentem, ozdob jedynie, ale
rzeczywistym obrazem pewnych czci ich ciaa, jakiego szkieletu. Bardzo prosz, niech pan
askawie wszystkie te wyrazy opatrzy cudzysowem - uywam ich dlatego, aby zbliy te rzeczy
paskim czytelnikom. Nie znaczy to, oczywicie, e tam, skd przybysze pochodz, spotykamy si
naprawd z ptakami podobnymi do ziemskich.
I po trzecie: napd maszyn tej cywilizacji jest zupenie inny ni nasz. W atmosferze ojczystej planety
naszych goci z wszechwiata brak tlenu, a co za tym idzie - ognia. Silniki spalinowe, maszyny parowe
- wszystko to jest im nie znane. Rozwinli i udoskonalili zupenie odmienne zasady, by moe
wykorzystanie sztucznej siy miniowej.
I to take nie jest nam tak zupenie obce. Na wystawie wiatowej w Brukseli EXPO 58 w nie rzucajcej
si w oczy probwce umieszczony by jeden z najbardziej interesujcych przedmiotw: sabe
wkienko, ktre kurczyo si poruszajc ciarkiem, zalenie od tego, jaki by skad roztworu, ktry je
opywa. Sztuczny misie - rozwizanie wielkiej tajemnicy ycia... Oto gdzie, panie redaktorze,
znajduje si i dla mieszkacw tej Ziemi przyszo techniki, niech mi pan wierzy albo nie wierzy.
Aparaty projekcyjne s rwnie potwierdzeniem mojego przypuszczenia. Szczegy obrazw ujawniy
si dopiero na filmach czuych na ultrafioletowe, niewidzialne promienie, chocia nieznani przybysze
usiowali, jak sir; zdaje, przy pomocy wprowadzenia fosforyzujcych ekranw, przypominajcych
telewizyjne, uczyni obraz widzialny dla wzroku ludzkiego.
I jeszcze ostatni dowd: obraz Marsa, o ktrym mwilimy ju, jest wprawdzie bardzo dokadny
i wyrany, ale jednoczenie w do powany sposb rni si od naszych fotografii tej planety.
Podobny jest wanie do zdj dokonywanych przy pomocy promieni ultrafioletowych. Podkrelam podobny. Uczeni zgadzaj si, e prawdopodobnie przedstawia planet tak, jakby widziana bya przy
uyciu promieni o jeszcze krtszej dugoci fal, a wic nieuchwytnych przez nasze urzdzenia
astronomiczne.
- Przypomina mi pan, panie docencie, najwaniejsze pytanie: dlaczego wanie Mars, dlaczego
planeta znajdujca si tylko dwa razy dalej od Soca ni Ziemia, skoro pan sam umieszcza ojczyzn
goci z wszechwiata na Jowiszu albo te na ksiycu Saturna? Moe chodzio o zdobycie caego
systemu sonecznego?
- Nie. Myl, e chodzio o ucieczk.
- O ucieczk?
- Tak, o ucieczk. Niech pan posucha.
Ju w XVII i XVIII wieku zaczy si na Jowiszu pojawia zapowiedzi katastrofy. W poudniowej strefie
rwnikowej, dotychczas pokrytej rwnomiernie pasami chmur, skadajcych si prawdopodobnie
z amoniaku, metanu i wodoru, zacz si tworzy jaki niejasny oboczek, obiegajcy wok ca
olbrzymi planet. W 1831 roku nagle urs, sta si dobrze widzialny. Decydujcy by rok 1878, kiedy
pozornie niewinny oboczek w jednej chwili przemieni si w Czerwon Plam o dugoci 50 000 km
i 10 000 km szerokoci, w ceglastoczerwon formacj, mknc z niewyobraaln szybkoci. Nie
wiemy, czym jest Czerwona Plama, raz niemal cakowicie niknca, jak na przykad w latach 1915 i
1938, kiedy indziej znw intensywna i widoczna na pierwszy rzut oka. By moe potny kawa jakiej
materii unoszcy si w atmosferze, kto wie, czy nie lad gigantycznych wybuchw wulkanicznych...
W kadym razie na Jowiszu pojawio si co nowego o niezmiernej wielkoci, co musiao w wyrany
sposb wpyn nie tylko na sam planet, ale i na jej satelity. Czerwona Plama nie jest jedyn
tajemnic. W 1905 roku na Jowiszu nie wiadomo skd pojawia si szara poduna chmura, nazwana
przez ziemskich astronomw - Welonem, pozornie cigajca Czerwon Plam i uderzajca w ni
w przyblieniu co dwa lata, przyspieszajca jej ruch i opywajca j tak jak woda opywa kamie
w korycie rzeki. I po trzecie: ju cztery lata wczeniej, w roku 1901, znowu w pobliu Czerwonej
Plamy pojawia si Wielka poudnikowa perturbacja tropikalna, znowu szybsza i - jak si zdaje podobnie jak Plama pynca pod grnymi warstwami atmosfery, uderzajca w ni i wci
przyspieszajca jej ruch. Interesujce, prawda?
- Bardzo. Ale wci jeszcze nie rozumiem, jaki zwizek moe mie Czerwona Plama ze Sneffels.
- Zaraz pan zrozumie. Niech pan tylko zwrci uwag na daty, zestawione tu jakby w tabliczce
chronologicznej:
XVII i XVIII wiek - pierwsze lady Czerwonej Plamy;
Schyek XVIII wieku - trzsienie ziemi i zaraza na Islandii;
1861 - Jules Verne znajduje lady pobytu pod Sneffels;
1862 - satelity Marsa nie byy widzialne mimo najlepszych warunkw;
1877 - cay szereg astronomw odkrywa satelity Marsa;
1878 - naga intensyfikacja Czerwonej Plamy;
1901 - pojawienie si Wielkiej poudniowej perturbacji tropikalnej;
1905 - pojawienie si Welonu;
1908 - meteoryt tunguski;
Jeli uoy si tak tabliczk i zrobi uytek z wyobrani, oczywicie majcej mocne oparcie w faktach,
ktre stwierdzilimy w gbi Sneffels i przedtem, mona doj do takiego oto na przykad
przypuszczenia: inteligentni mieszkacy satelitw Jowisza odwiedzili w okresie przed mniej wicej
2000 laty Ziemi. Zbudowali taras baalbecki w Antylibanie, usiowali przekaza ludziom pewne
wiadomoci, oczywicie bezskutecznie. Ze wzgldu na szczeglne warunki swojego ycia, toczcego
si, jak si zdaje, przewanie w pomieszczeniach zamknitych i wymagajcych silnych rde
promieniowania, wybrali sobie jako baz nie zamieszkan Islandi i jaskini w gbi Sneffels. W XVII
wieku pojawia si straszna groba - Czerwona Plama - z ktr nie umieli sobie poradzi. Dlatego
zostaa wysana na Ziemi kolejna wyprawa, ktra ponownie stwierdzia, e warunki nie s dla
dalszego ycia tych istot przychylne, zwaszcza e nie mona liczy na pomoc i wspprac ludzi.
Zbudowano urzdzenia projekcyjne i pozostawiono latajcy talerz jako znak, e ludzko osigna
stopie techniczny, odpowiadajcy moliwoci wzajemnych kontaktw. Ta wyprawa popenia przy
starcie bd ldowaniu jaki bd: nie przewidywanym nastpstwem jego byo potne trzsienie
Ziemi, ktre oderwao wielkie obszary Islandii od macierzystej wyspy i otwaro paszcze wulkanw.
Oprcz tego doszo do zakaenia czci wyspy materiaami radioaktywnymi - choroba popromienna
osabia ludno, ktra nastpnie atwo zapadaa i umieraa na zupenie zwyczajn gryp. To, panie
redaktorze, bya, moim zdaniem, owa zaraza. Z pewnoci wie pan, e termin zaraza do niedawnych
czasw oznacza po prostu niosc mier chorob bez wzgldu na to, o jak chorob rzeczywicie
szo. I tak przez Europ przeszy zarazy - czarnej ospy, grulicy, grypy, rzeczywistej zarazy, czyli
dumy, tyfusu plamistego i tak dalej.
Tymczasem na Jowiszu katastrofa przybliaa si. Okoo 1870 roku zostay pospiesznie zbudowane
w pobliu najbliszej planety, Marsa, dwa sztuczne satelity, na ktrych osiedlia si co najmniej cz
mieszkacw ksiycw Jowisza. Przesiedlenie nastpio we waciwej chwili. W roku 1878 ksiyce
ogromnej planety byy ju nie do zamieszkania. Doszo do prby podjcia walki z Czerwon Plam
i zniszczenia jej. Wysana na Jowisza wyprawa wywoaa ogromn burz - bya to Wielka poudniowa
perturbacja tropikalna z 1901 roku. W cztery lata pniej doszo do nastpnej prby. Zbudowano
paszczyzn o milionach kilometrw powierzchni - Welon. Ale i tym razem walka z Czerwon
Plam okrajc Jowisza z szybkoci statku kosmicznego nie zakoczya si sukcesem. Wyprawa,
powracajca z Jowisza na Marsa, zostaa zniszczona przy awaryjnym ldowaniu na Ziemi w 1908 roku.
Tak, panie redaktorze, meteoryt tunguski zmierzajcy tras bezporednio przez Sybir do Islandii...
Dopiero po wyczerpaniu wszystkich rodkw i prb stworzenia warunkw powrotu na ojczyste ciaa
niebieskie przystpiy owe istoty do kolonizacji od dawna ju gasncego Marsa. Plama Laokoona jest
pierwszym ladem widzialnym z Ziemi. Wybuch jdrowy, widzialny z Ziemi w 1956 roku, jeli nie by
sygnaem dla Ziemi, stanowi cz niwelacji powierzchni Marsa, by moe drenia niezbdnych
pomieszcze podziemnych.
- No i jake si to panu podoba?
- Ogromnie - to ciekawsze ni powie przygodowa. Jeli zaoymy, e pan, panie docencie, ma racj:
czy moliwe bdzie nawizanie z tymi istotami kontaktu, a nawet i wsppracy? Wikszo uczonych
zachowuje wobec takiej moliwoci stosunek peen niedowierzania.
- Wydaje mi si e tak. Wie pan, nie wierz wprawdzie w moliwo braterskiego padania sobie
w ramiona we wszechwiecie, w istoty podobne jak dwie krople wody do ludzi, a jeszcze mniej
w istoty wprawdzie do ludzi niepodobne, ale za to mylce w podobny sposb i zdolne przy pomocy
jakich cudownych cybernetycznych maszyn elektronicznych rozmawia pynnie z naszymi
astronautami nie tylko o pogodzie, ale i o sprawach daleko bardziej skomplikowanych. Wszystko
jednak wskazuje na to, e w wypadku istot z jaskini pod Sneffels mimo diametralnej rnicy ich
objaww ycia spenione s dwa gwne, zasadnicze warunki kontaktu: podobny rytm czasu i ruchu
w czasie i przestrzeni.
- Czy nie zechciaby pan wyjani tego bliej naszym czytelnikom?
- Sprbuj. Niech pan posucha, panie redaktorze, ycie efemerydy, cilej, dojrzaego owada,
ogranicza si do jednego dnia. W cigu tego jednego dnia wylga si z larwy, dojrzewa, przeywa
okres godw, skada jajeczka i umiera. Cae ycie zgszczone jest do kilku godzin, przebiega dziesi
tysicy razy szybciej ni u czowieka. Czas efemeryd biegnie wic dziesi tysicy razy szybciej ni czas
ludzki. Czas bakterii by moe miliony razy szybciej. Ale nawet czas ludzki nie zawsze jest identyczny.
Jeden jedyny dzie rocznego dziecka jest 1/365 jego ycia, dzie dziesicioletniego dziecka jest ju
dziesiciokrotnie mniejsz czci ycia z dziesiciokrotnie mniejsz dawk nowych przey, a u
mczyzny pidziesicioletniego taki sam dzie oznacza ju tylko jedn pidziesit tego, czym by
kiedy, gdy mia zaledwie jeden rok. Niech pan nie myli, e to moje wymysy. I tak na przykad rany,
zadrapania i otarcia maych dzieci goj si niemal w oczach, rany za ludzi starych daleko wolniej.
Dziecku wydaje si, i dzie nie ma koca, starcom za lata uciekaj niewiarygodnie szybko.
I na odwrt. Zna pan olbrzymie wie z Galapagos? Znajduj si take w praskim ogrodzie
zoologicznym. Wiek najwikszego spord tych zdumiewajco powolnych stworze oblicza si na
trzysta lat. Czas wi wic pynie w porwnaniu z ludzkim pi razy wolniej.
Nadziej porozumienia ma czowiek tylko w wypadku istot, ktre maj w przyblieniu podobny rytm
czasu. Rozumie pan to przecie, prawda? A ruch w czasie i przestrzeni? No niech pan sobie wyobrazi a moe pan to sobie wyobrazi zupenie dobrze - istoty, ktrych ruch jest tak wolny jak ronicie
drzewa albo tak szybki jak lot bka, osigajcego na krtkich dystansach niemal szybko
ponaddwikowego samolotu myliwskiego: 1300 kilometrw na godzin. Ruch sam w sobie niewiele
by jednak znaczy, ale jest jednoczenie wyrazem oglnego rytmu ycia, moe nawet mylenia,
percepcji, tworzenia opinii i sdw. Jest do nich przystosowany i zharmonizowa si z nimi w miar
rozwoju.
Inne jeszcze perspektywy otworzy nam trzeci telewizor. Wydaje si, e przynajmniej niektre z istot,
ktre mogyby by nosicielami inteligentnego ycia, yj, podobnie jak ludzie, yciem towarzyskim,
w grupach o wikszej iloci jednostek. A jest to, panie redaktorze, sprawa bardzo istotna dla
wzajemnego zrozumienia, a by moe take dla moliwoci kontaktu.
- Ale... ale ludzie... i bezgowe rozgwiazdy...
- Czyby oczekiwa pan licznotek z Marsa? Nieche pana nie znam, redaktorze! Kolekcja ludzkich
wyobrae o mieszkacach innych planet jest humorystycznym przegldem naiwnoci, a take
w pewnym stopniu ignorancji nie istniejcej wwczas jeszcze astrobiologii.
- No, ale dosy tego. Powrmy do wykadu serio. Bez wzgldu na zupenie odmienn prawdopodobnie - podstaw ycia goci z Sneffels - ich ksztaty, a by moe i psychologia, s
zdumiewajco podobne do naszych. I to jest wanie rdo najwikszej nadziei.
- Jeszcze ostatnie pytanie, panie docencie: kiedy pana zdaniem dojdzie do prb nawizania kontaktu?
- Gdyby doszo do tego dzisiaj wieczorem, wcale bym si nie gniewa. Ju choby dlatego, e taka
akcja wymaga bdzie zapewne poczonych wysikw caej ludzkoci, wie pan, co podobnego jak
lata geofizyczne. A takie poczone wysiki to wanie przedwit czasw, kiedy wreszcie ludzie stan
si ludmi: zjednoczonymi obywatelami naszej planety.
pnocnym szczycie buduj wanie ogromny betonowy fundament, podstaw pod potny
radioteleskop, ktry ma przewysza najwikszy - jak na razie - przyrzd tego rodzaju w Jodrell-Bank
koo Manchesteru.
Wszystko to wiem z cakowit pewnoci - bo akurat wczoraj byem tam, aby obejrze swoje
laboratorium. Na razie dm tam wiatry, bo nawet cian jeszcze nie wzniesiono, tylko narone
kolumny i rusztowania ze stalowych rur, ale bez wtpienia jest to ju moje laboratorium,
laboratorium badania psychologii mieszkacw innych planet. Dziwny zawd: astropsycholog,
nieprawda? No, nie tak znw zupenie dziwny. Odkrycia w grotach gry Sneffels przyniosy nam
ogromn ilo materiau najrnorodniejszego rodzaju. Teraz tkwi w nich po uszy cae ekipy
biologw, chemikw, astronomw i fizykw atomowych - zgodnie jednak doszo do gosu pragnienie
systematycznego badania psychologii przybyszw ze wszechwiata. Ostatecznie materiaw jest
dosy. Obrazy aparatw projekcyjnych, ich monta, ukad i porzdek, przedstawianie samych
wydarze z reakcjami obronnymi, walk i scenami roboczymi, transpozycja rzeczywistoci na obrazy
bd to rysowane, bd inkrustowane biaym metalem i tak dalej, i dalej - krtko mwic, mamy tego
na lata, a moe nawet dziesiciolecia. Obok tego program mojego wydziau - jeli mona tak dumnie
ju dzisiaj go nazwa - jest daleko szerszy. Chcemy wraz ze wszystkimi wsppracownikami raz jeszcze
dogbnie przeanalizowa stare opowieci i legendy, zweryfikowa i porwna nawzajem relacje
wiadkw o talerzach latajcych, szuka w baniach i ludowych klechdach, stara si odnale dalsze
nici w opowiadaniu Ewenkw o meteorycie tunguskim - czy mam dalej wylicza, aby Ci skusi?
Powstaje tu zupenie nowy wydzia astrobiologii dowiadczalnej. To take nowo. Astrobiologia bya
dotychczas w wikszej lub mniejszej mierze skazana na wyniki obserwacji astronomicznych
i porwnywanie ze stosunkami ziemskimi. Dzisiaj otworzyy si przed nami kolejne drzwi. Cay szereg
przypuszcze naley sprawdzi dowiadczalnie, pierwsze wnioski i domysy biologw czekaj na jak
najsurowsz krytyk... no, to ju sobie chyba sam potrafisz wyobrazi. Upowaniono mnie, abym ci
zaproponowa stanowisko w tym wydziale, gdzie spotkasz si z przyjacimi kilku narodowoci, ale
ywicych jedno jedyne pragnienie: rozwiza wszystko, co wydaje si dzi nie do rozwizania.
Zniszczy zagadki w ten sposb, e si na nie odpowie.
Tobie przecie nigdy o nic innego nie chodzio, prawda. Jyrry? W wypadku gdyby przyj moj
propozycj, ktra jest jednoczenie i yczeniem, i prob, przyjed mniej wicej za dwa miesice
z ekip innych naukowcw czechosowackich, ktrzy bd pracowa w naszym instytucie. Wierz, e
spotkam si z Tob na przynajmniej jeden jedyny rok staej wsppracy - w Tobie przecie za powan
twarz chirurga kryje si biolog i zamiowany kolekcjoner owadw, entuzjasta tajemnic i przygd.
Przyjedziesz?
Twj Gudmundur Bjelke
Hafnarfjrur 10 maja 1963 roku
PS. Jeli znasz przypadkiem jakiego fotografa (moe to by nawet i kobieta), przywie go z sob. Ma
tu zapewnion posad i roboty powyej uszu.
przyjedziemy z alen stop musimy stop od czasu gdy na moj cze zmieniono nazw dziury witego
patryka na jaskini kamenika nie mog w pradze wytrzyma stop koledzy nie nazywaj mnie inaczej
jak witym patrykiem stop
jerzy i alena
Znak jedca6
albo te przedzieralimy si przez wierchy skalne, grone i osmalone, z ktrych i dym jakowy
si wydobywa, tak e a wosy na gowach przeraenie nam unosio, po czym jechalimy
przez miejsca straszliwe, wygorzae i jaowe tudzie przez bagniska i moczary tak ogromne, e
do wiary niemal niepodobne...
Daniel Strejc: Islandia albo te krtkie opisanie wyspy Islandii, gdzie rzeczy dziwne
i niezwykle w krajach naszych, niewidziane, na wasne oczy zobaczono, inne za od obywateli
tej wyspy wiarogodnie usyszano i prawdziwie zapisano,
Nakadem wasnym roku Paskiego 1613
Zamiast wstpu
yczliwa uwaga, z jak spotka si zbir wywiadw Tajemnica lepych ptakw zawierajcy
reportae o wdrwce doktora Kamenika, doktora Bjelke, Aleny Kralwny i Leifa Thorgunna poprzez
labirynt skalny pod Sneffelsem, w adnej mierze nie wpyna na mojego redaktora naczelnego.
Pozosta wierny elaznej zasadzie, e czonkw zespou redakcyjnego nie naley rozpieszcza i e
dostatecznym powodem do pochwa jest dopiero przyznanie Nagrody Nobla, co zreszt w jego
trzydziestoletniej praktyce dotychczas si nie zdarzyo...
Nim si spostrzegem - od ladw pobytu goci z przestrzeni midzyplanetarnej, od wysyajcych
zabjcze promienie lepych ptakw, od niezwykych figur i nie rozszyfrowanych dotychczas
programw na ekranach telewizorw w Jaskini Ruchomych Gazw powdrowaem z powrotem do
dziau krajowego, do swojego biurka i do problematyki rolniczej, ktra bardzo mnie pochaniaa i w
ktrej uchodz za specjalist, poniewa jako jedyny redaktor naszego pisma umiem autorytatywnie
odrni yto nie tylko od pszenicy, ale te - a jest to rdem zawici kolegw - od jczmienia.
Pogodziem si z tym, e Tajemnica lepych ptakw zamkna pierwszy rozdzia bada grot i komr
skalnych czcych si z Dziur witego Patryka i e dalszym wydarzeniom, ktre - mwic krtko musiay nastpi, bd si jedynie przyglda z Pragi jako wprawdzie peen entuzjazmu i nieco
wtajemniczony, ale mimo to tylko daleki widz. C tu ukrywa - aowaem. Nie tylko dlatego, e nie
mogem by nadal wiadkiem przygody stulecia - jak nazwa odkrycia pod Sneffelsem New York
Herald Tribune, ale tskniem te troch za ca sawn czwrk, a take za profesorem
Srenssenem, za matk doktora Bjelke - sowem: za przyjacimi pord oceanu, w Islandii.
Pewnego dnia redaktor wezwa mnie do swojego gabinetu.
- Co ty tu waciwie robisz? - zacz ostrym tonem.
- No... pisz ten reporta, ktry mi wczoraj... - przypomniaem mu nie bez zdziwienia.
- Chwileczk! Chc wiedzie, co robisz tu w Pradze? Dlaczego nie jeste w Islandii, do licha? Czy z was,
chopcy, nigdy nie wyrosn prawdziwi dziennikarze?! Zawsze pierwsi na miejscu! A teraz bd musia
powtarza za kim informacje...
(Jakbymy kiedykolwiek robili co innego - pomylaem.)
Rzuci przede mn na biurko kilka dziennikw.
Wszystkie miay wyrnione tustym drukiem tytuy i wszystkie przynosiy t sama. wiadomo:
SNEFFELS ZNW PRZYCIGA UWAG CAEGO WIATA!
Dla zaspokojenia ciekawoci i dla porzdku przytaczam poniej fragmenty niektrych artykuw
w dosownym brzmieniu.
Rud pravo z 26 lipca:
Czyby dalszy cig odkry w Islandii?
Jak donosi agencja TK - autorzy odkry w jaskiniach pod Sneffelsem w Islandii:
uczony czechosowacki dr Kamenik, jego maonka Alena Kamenikowa i obywatele
islandzcy dr Bjelke i Leif Thorgunn znowu znaleli si w centrum zainteresowania.
Po stwierdzeniu niewtpliwych ladw pobytu goci z obcej planety - uczeni
obiecuj zdradzi inne jeszcze tajemnice jaski...
I tak dalej.
Mlad fronta z tego samego dnia (artyku redakcyjny):
Kolejne telewizory kosmiczne u progu
Oczywicie, mowa tu o kolejnych telewizorach skalnych, na ktrych nasz uczony
doktor Kamenik i jego przyjaciele znaleli lady pobytu goci z przestrzeni
midzyplanetarnej w Islandii. Do dnia dzisiejszego - a mino ju dwa lata od
fantastycznego odkrycia figur z silonu, straszliwej Czarnej Omiornicy
pozostawionej przez przybyszw z kosmosu i innych ladw pobytu obywateli
wszechwiata na naszej planecie - nie ucich gwar wok odkrycia doktora
Kamenika i jego przyjaci. Wczoraj otrzymalimy z Islandii wiadomo, e inynier
Borgland, kierujcy techniczn stron bada, odkryj dalszy system jaski i nowe
dowody bezcennej wprost wartoci. Jednoczenie dowiadujemy si, e inne lady
wizyty z przestrzeni midzyplanetarnej odkry dr Bjelke podczas swojej niedawnej
podry do Ameryki Poudniowej.
Czy nie za duo tego wszystkiego naraz?
- j Warto podkreli, e autor notatki, ukrywajcy si pod znakiem - j - niewaciwie uy tu
rzeczownika: silon. Figury ludzi pod Sneffelsem wykonano z niezwykle skomplikowanego
zwizku krzemianowego, ktry prcz zawartoci Si nie mia z silonem nic wsplnego.
Przyp. red.
I jeszcze jeden wycinek, tym razem z Frankfurter Allgemeine Zeitung, wydanie poudniowe z 27
lipca:
SNEFFELS ZNW W CENTRUM ZAINTERESOWANIA CAEGO WIATA
(Od naszego specjalnego wysannika)
O odkryciach w Islandii nie musimy naszym czytelnikom przypomina.
Uczestniczyli w nich w cyklu reportay naszego specjalnego wysannika Horsta
Hammera. Wraz z lekarzami i ich pomocnikami weszli przez Dziur witego
Patryka w gb ziemi, wraz z nimi poszukiwali ladu - domniemanego - pobytu
Vernea w Islandii i byli - przynajmniej w wyobrani - uczestnikami odkrycia
krzemianowych figur, tajemniczej Czarnej Omiornicy, wysyajcej promienie
radioaktywne, i telewizorw z nieprzerwanym programem informacyjnym z innej
planety. Ekspert od spraw lotnictwa, prof. Purlitz, informowa ich o latajcym
talerzu, wypuszczonym przypadkiem gdzie w wszechwiat przez doktora
Kamenika i doktora Bjelke jako prawdopodobny sygna dla oddalonych
adresatw, sygna, e ludzko osigna stosunkowo wysoki poziom cywilizacyjny
i e moliwe jest nawizanie z ni kontaktu.
Zainteresowanym zwracamy uwag, e reportae Horsta Hammera i studium
prof. Purlitza ukazay si jako oddzielna broszura z wielu oryginalnymi zdjciami.
Kilka ostatnich egzemplarzy znajduje si jeszcze w administracji naszego pisma...
I tak dalej.
Informacje, jakie otrzymalimy, zmobilizoway nie tylko naukowcw, ale
i dziennikarzy. Wczoraj dwaj specjalni wysannicy naszego pisma odlecieli do
Reykjaviku. W chwili, kiedy czytacie t wiadomo, znajduj si ju niewtpliwie
u celu i ju przygotowuj dla was nowy cykl informacji o nowych sensacjach.
Prosimy wic: nie przeoczcie i nie zapomnijcie...
I temu podobnie.
Specjalny wysannik Horst Hammer i ekspert od spraw lotnictwa prof. dr Purlitz s - jak to
ju dawno stwierdziem - zrczn, ale nie majc nic wsplnego z prawd bajeczk jakiego
pomysowego redaktora. W ksice telefonicznej Frankfurtu nad Menem nie ma po nich ani
ladu, a oddzielna broszura z wielu oryginalnymi zdjciami to po prostu swobodne
w mesie zaczli go uywa. W dwudziestu znanych i mniej znanych jzykach wiata nikt ju inaczej
tego potwora nie nazywa.
Beetle, czyli ebrak, by - aby raz jeszcze uy okrelenia Aleny - danaowym darem Usafu, czyli US Air
Force, amerykaskiego lotnictwa wojskowego. Kiedy bowiem uczonym entuzjastom wydawao si, e
s o krok od praktycznego zastosowania energii atomowej w lotnictwie i e ju jutro za grudk uranu
mona bdzie lata bez koca wok zatroskanej matki-ziemi, postanowili zabawi si w wielkich
panw. Badania i dowiadczenia z samolotami atomowymi kosztoway do tej pory bagatelk - p
miliarda okrgych i twardych dolarw, dlaczeg by wic aowa jeszcze ndznych dwch milionw
na ebraka. Pozosta, biedaczek, jedynakiem. Way niemal sto ton, ma pidziesiciotonow kabin
wyoon trzydziestocentymetrow warstw oowiu i trzema centymetrami stali, umieszczony jest na
podwoziu samojezdnego dziaa z motorem o sile piciuset koni i wystaj ze niczym dwa czuki
manipulatory zdolne - przynajmniej wedug zapewnie szlachetnych ofiarodawcw - wykonywa
prac tak jak para zrcznych ludzkich rk. Albo i jeszcze lepiej. Inynier Borgland tak sobie, dla
treningu, odkrca metalow koczyn jedn jedyn rub przez trzy i p godziny i wylaz zza
siedmiotonowych drzwi wcieky jak wszyscy diabli i spocony jak mysz. Owiadczy, e do tej trumny
pki ycia nie wejdzie. ebrakiem zaja si wic grupa monterw, takich modych ludzi, co to
wszystko potrafi: jedzia na nim gdzie po wybrzeu fiordu w pobliu Stapi i uczya si prowadzi
pojazd i posugiwa si metalowymi apami. Po kilku tygodniach przysza do inyniera Borglanda
trzyosobowa delegacja z rudym Szwedem na czele (Bg jeden wie, jak si on nazywa!) i owiadczya,
e umie si ju posugiwa i obchodzi z ebrakiem (tylko e wwczas jeszcze wszyscy nazywalimy go
uprzejmie: Beetle i patrzylimy na z podziwem, jaki si susznie naley najwikszemu robotowi na
wiecie), i e podjaby si rozebrania go na czci i przetransportowania w ten sposb przez Dziur
do jaskini. Mnstwo tam byo radioaktywnoci i dlatego musiano j tymczasem zamurowa.
W podobnym celu zreszt ebraka zbudowano - mia grzeba w atomowych reaktorach samolotw,
a take chroni zaog przed zbyt du dawk promieniowania.
Inynier chcia modych ludzi po prostu wyrzuci, ale rudzielec si nie da. Wycign wykresy
i obliczenia. Przesiedzieli nad nimi ca noc i wypili wszystk kaw, ktr nierozsdna dziewczyna
z kantyny zostawia ot tak: w nie zamknitej szufladzie. Rano inynier - z sinymi krgami pod oczyma
i krawatem opuszczonym do poowy masztu - zjawi si w miejscu pracy ekipy przygotowujcej
wygodniejszy i atwiejszy dostp od strony morza i skierowa j ca do budowy potnego dwigu.
We dnie i w nocy w kominie przedsionka Dziury witego Patryka byskao si jak w przedsionku
piekie - to pracowali spawacze. Poszlimy tam pewnego razu z Alen i doktorem Bjelke, aby na to
popatrze, ale po chwili na widok modych ludzi siedzcych okrakiem i bez widocznego
zabezpieczenia na trawersach nad bezdenn przepaci zaczo si nam krci w gowie. Wolelimy
raczej ustpi pola.
Tymczasem Beetle warczc i oskoczc wspi si niczym prawdziwy chrzszcz a na skraj krateru pod
Skartarisem. Stamtd inynier Borgland opuci go na stalowych linach w d, gdzie brygada rudego
Szweda rozebraa go na czci: jakie blachy i prty, koa i pasy tudzie takie rne inne rzeczy, na
ktrych wcale si nie znam, a potem z mrwcz wytrwaoci taszczya je do dwigu.
Po miesicu zaczo si to naprawd.
Rozumie pan, panie redaktorze, e nasz Instytut to nie jaka szkolna pracownia czy te kunia.
Z caego wiata posyano nam najsubtelniejsze aparaty i najczulsze instrumenty, astronomowie
z sekcji planetarnej omal e wypdzaj z krateru kadego, kto goniej zakaszle czy te nawet sobie
tupnie, paleomagnetycy za wyrzuciliby kady gwd i kad sprzczk od szelek do morza, aby im
nie przeszkadzay w badaniu odlegej przeszoci magnetyzmu ziemskiego. Para z Teksasu, John
Fulton i Irving Davis z Instytutu Mikrobiologii w Randolf Field, chodzcy ku nieopisanemu alowi
Aleny w biaych fartuchach, a nie w sombrerach i spodniach z frdzelkami, zajmuje si hodowaniem
fasoli, grochu i mrwek w warunkach, jakie powinny istnie na pobliskich planetach. Badaj wszelkie
zjawiska yciowe i mierz wszystko, co tylko si da - jeli idzie o mrwki i fasol - zmierzy, co jest prosz to podkreli - bardzo mudn prac! Wystarczy, bym przypadkiem potrci w laboratorium
probwk albo jak inn kolb, a ju w drzwiach zjawia si albo John, albo Irving, zaamujc rce i z
penym wyrzutu spojrzeniem znika... By moe za chwil sam pan to na wasne oczy zobaczy. No, ale
po co waciwie ja to wszystko panu opowiadam. Po rozpoczciu akcji Beetle wszystkie przyrzdy
i aparaty powarioway. Stutonowy potwr wprawi w drenie cay Sneffels.
Oczywicie wcale tak dosownie nie byo. Proste i zawodne zmysy czowieka w ogle nic nie
dostrzegay, za to wskazwki i strzaki aparatw trzepotay si jak w gorczce.
Powani brodaci uczeni gonili inyniera Borglanda niczym podczas zabawy w ciuciubabk, wciekle
przy tym byskajc okularami, i w dwudziestu jzykach naszego maego islandzkiego Babilonu
dowodzili, e wszystkie te nonsensy pod ziemi musz si, do licha, natychmiast, ale to natychmiast
skoczy! Biedny Borgland! Wyjania, e Beetle toruje wanie drog do nie zbadanych jeszcze grot
i jaski, ktre prawdopodobnie rwnie gociy przybyszw z przestrzeni midzyplanetarnej, i e idzie
tu o komory bardzo silnie skaone, gdzie zapewne znajduj si inne formacje biaego radioaktywnego
metalu. Usiowa ich nawet uagodzi fantastycznymi teoriami o jakich promieniotwrczych
kpielach mieszkacw Marsa czy satelitw Jowisza. - Oczywicie na prno. Pan, panie redaktorze,
nie zna witego oburzenia naukowcw, kiedy im kto przeszkodzi w pracy! To trzeba zobaczy
i przey! W kantynie, w laboratoriach, na korytarzach i na tarasach obserwatorium
astronomicznego, dokd chodzilimy z Alen, aby popatrze na wzburzone fale Breidafjordur, nie
mwiono o niczym innym jak o przekltym, ndznym, godnym politowania i w ogle wstrtnym
ebraku i o karygodnej obojtnoci Instytutu wobec najpowaniejszych bada. Nietrudno, rzecz
jasna, zgadn, e kady - oczywicie - mia na myli swoje wasne!
W kocu Borgland rozwiza to w sposb godny krla Salomona: owiadczy, e trzeba usun
z jaskini materiay radioaktywne, ktre tymczasem ebrak i jego rudy operator narbali, e grozi
pono rozproszenie radioaktywnego metalu przy ewentualnej katastrofie zdalnie kierowanego
migowca, przenoszcego na dugiej linie skrzynki z biaym metalem w bezpieczne miejsce, i e
wobec tego cay Instytut naley na mniej wicej dwa, a moe nawet trzy tygodnie zamkn. Bez
pardonu i bez wyjtku.
Uczeni od razu zaczli szemra jeszcze goniej - nagle skonni byli pogodzi si z tymi trzepoczcymi
si wskazwkami, ale decyzja dyrekcji bya jasna i nieodwoalna. Rozpoczo si co w rodzaju
powszechnego urlopu. W Sneffelsie pozosta jedynie inynier Borgland, brygada rudego Szweda
i kilku oficerw lotnictwa ze swoimi przyrzdami do zdalnego kierowania helikoptera
transportowego. I na tym koniec.
Spotkalimy si wwczas z Alen i doktorem Bjelke w jego gabinecie, od podogi a po sam sufit
wypenionym ksikami, pismami i notatkami. Nad Sneffelsem trwaa gwiadzista noc. Przez okno
widzielimy ogromn czterdziestometrow mis radioteleskopu, umieszczonego na skraju krateru.
W oknach obserwatorium astronomicznego palio si wiato. Na wskiej wiodcej do drodze
byskay niekiedy reflektory samochodu ktrego z astronomw odjedajcego na przymusowy
urlop.
- A wic co? - Bjelke podnis na nas czarne oczy i spojrza kolejno na Alen i na mnie. - Dokd
pojedziemy? Oczywicie, serdecznie zapraszam was do Hafnarfjrur, jeli wystarczy wam moja
skromna gocina. W przeciwnym razie moecie pojecha z Leifem Thorgunnem na wycieczk -
chociaby do Vatnajkull. Warto! W kocu za, jeli macie na razie do Islandii, pomylcie prosz
o dwch tygodniach urlopu gdzie w mniej kamienistych okolicach.
Alena z roztargnieniem patrzya na swoje paznokcie, poke od cigego moczenia w wywoywaczu.
- Mnie jest to zupenie obojtne, doktorze! Pojad tam, dokd zechce Jurek. Bardzo by mi
odpowiadao spdzenie dwch tygodni u pana matki w Hafnarfjrur. Cigle patrze na to sito wskazaa gow widoczny przez okno owietlony radioteleskop - to jednak troch nudne.
- A ty, Jyrry? - zwrci si Bjelke do mnie. - Jak wida, wszystko tu zaley od ciebie, ty egoistyczny
panie stworzenia! Powiniene si wstydzi!
- Czego miabym si wstydzi? - ja na to. - Nic dziwnego, e Alena zawsze i wszdzie kieruje si rad
swojego mdrego maonka. To wiadczy tylko i wycznie o jej zdrowym rozsdku. Auu! Aleno, nie
kop mnie! Najpierw jednak racz mi askawie wytumaczy, co rozumiesz przez te moecie, macie,
pomylcie i wszystkie te cieciecie. Czy masz zamiar rozbi nasz miy zesp?
Bjelke odpowiedzia dopiero po duszej chwili.
- Wiesz, Jyrry, ja waciwie sam jeszcze nie wiem. Najchtniej bym polecia... ale nie! To nie ma sensu.
I tak bym nie zdy...
- Mama mnie zawsze bardzo bolenie przekonywaa - rzucia Alena ot tak, bez adresata, w kierunku
stosu notatek e to bardzo niegrzecznie rozpocz co i nie dokoczy.
Bjelke umiechn si i zdj z nosa okulary, co sprawio, e od razu odmodnia o dziesi lat.
- Ma pani racj, pani Alenko. A wic w imi grzecznoci spraw wyo do koca: najchtniej
pojechabym do Ameryki Poudniowej. Na rwnik. Mam tu taki jeden znak zapytania, ktry zasuguje
na odpowied. Dokadnie mwic: dwa znaki zapytania. Kady z nich sam w sobie jest zagadk,
a razem wzite stanowi rwnanie o dwch niewiadomych. A takie rwnanie - jak wiadomo - wcale
nie tak atwo rozwiza...
- Na mio bosk, Bjelke, nie bd taki tajemniczy! - przerwaem mu wwczas, jeli dobrze
pamitam, w p zdania. - Mamy ju zagadek a po dziurki w nosie! Dlaczego wic komplikujesz sobie
ycie nastpnymi, ktrych nie ma w planie?
- To nie s wcale jakie nastpne zagadki, Jyrry. - Bjelke ponownie woy okulary, spowania
i postarza si. - To cigle te same. Wci idzie tu o wizyt goci z przestrzeni midzyplanetarnej...
tylko e tym razem na innym kocu wiata. Wiecie co, przyjaciele? Spjrzcie sami. Oto macie!
Chciaem obie te fotografie zachowa jeszcze przez jaki czas tylko dla siebie, dopki... Ale tak bdzie
chyba lepiej. Prosz bardzo!
Otworzy szuflad i wyj dwa zdjcia, nieco ju na rogach ponadamywane.
Od tych fotografii, panie redaktorze, wszystko si zaczo. Nieche jednak opowie panu o nich sam
doktor Bjelke.
Doktor Kamenik przypuszcza, e jego koleg, doktora Bjelke, zastan w ssiednim
laboratorium. Postawi nawet wod na kaw, liczc si z moim rychym powrotem. Stao si
inaczej. Doktora Bjelke nie zastaem - odjecha wanie do Reykjaviku. Wywiad z nim
nagraem na tam magnetofonow dopiero po kilku dniach, kiedy to zbieraem
dokumentacj, fotografie i notatki, a przy okazji szukaem restauracji, gdzie za rozsdn
czstk pozostaych pienidzy (vide ycie i luksus szejka Kuwejtu, przewidywane przez
mojego redaktora naczelnego!) mgbym sobie podje. Nie by to czas stracony.
Przyp. red.
Oczywicie patron Gereksson napisa swj list po islandzku - usiowaem odda w przekadzie
cay urok jego szczeglnej ortografii i sownictwa.
Przyp. red.
Wcale mnie nie zdziwio, e patron zna moje nazwisko i adres. Po powodzi reportay, kronik
filmowych i relacji telewizyjnych, jakie nastpiy natychmiast po odkryciach w jaskiniach Sneffelsu - za
Jyrrym, pann Alen, Leifem i mn ludzie ogldali si na ulicach i pokazywali nas sobie palcami. Pan,
panie redaktorze, rozumie chyba, e po podobnych dowiadczeniach z wcale nie upragnion
popularnoci jakie tam tajemnice w ogle mnie nie interesoway. Chciaem si powici w miar moliwoci spokojnej i nie przerywanej - pracy naukowej w wydziale astropsychologicznym
Instytutu. Ale w tym pokym, przesiknitym malari czowieku tkwio co... co... wie pan, nie
potrafi tego waciwie okreli. Z pewnoci wiele w yciu przey, wiele widzia i przeszed. Zreszt
w Islandii czowiek za adne skarby nie nabawi si malarii, nawet przy najlepszej woli. I ta jego
twarz... Z ca pewnoci nie wyglda na czowieka, ktry atwo ulega gorczkowym majakom.
Krtko mwic - tego dnia byem ju do niczego. Chodziem z kta w kt laboratorium, nic nie robic.
Po poudniu wsiadem do Izy i pojechaem do Reykjaviku.
Po drodze nie mogem si opdzi od myli o Spenderze. Samo nazwisko nic jeszcze nie mwio.
Niemiec, Anglik, Kanadyjczyk, by moe Belg, Szwed, Holender - kto to wie? Aby nie zaprzta sobie
gowy jaowym rozmylaniem - nastawiem radio. Przez Stapi przejechaem przy dwikach symfonii
Brahmsa; w Budir towarzyszya mi pogadanka o rybowstwie, a przed knajpk patrona Gerekssona
rozleg si marsz aobny. Byo to cakiem na miejscu. Spenderowi nie pozostao ju wiele ycia.
W cigu tych kilku tygodni, kiedy go nie widziaem, policzki zapady mu si gboko, nos zaostrzy si
i wyduy. W niemal bezwadnym ju ciele yy tylko jasnobkitne oczy, wci jeszcze bystre
i uwane. Nie przypuszczaem, aby fantaz uderza mu do gowy, jak to podejrzewa patron.
Na moje pierwsze sowa, e natychmiast musi pj do szpitala, machn tylko sabo rk.
- Nonsens, amigo mo... Mam to ju za sob. A teraz adnych zbdnych sw. Maana ser otro da jutro zobaczymy... - mwi z trudem, chrapliwie. Miesza do duskiego hiszpaskie sowa, a nawet
cae zdania.
Spytaem, czy jest Hiszpanem.
Pokrci przeczco gow.
- Nie, z Hamburga... Reeperbahn... ale to byo cholernie dawno. Que hago yo - co robi? Prosz mi nie
przerywa, doktorze. Ten - wskaza na pier, unoszc si ciko i opadajc w rytmie urywanego
oddechu - ten budzik przestaje ju chodzi, seor mo. Prosz posucha...
No i, panie redaktorze, w malutkim przypominajcym kajut okrtow pokoiku opowiedziano mi
najprzedziwniejsz histori, jak zdarzyo mi si w yciu sysze.
Z opowieci Spendera wynikao, e by jednym z wielu obieywiatw, ktrych druga wojna wiatowa
rozrzucia po wszystkich kracach wiata. Jako niemieckiego marynarza internowano go w ktrym
z poudniowoamerykaskich portw, skd udao mu si uciec. Bg wie w jaki sposb i z jakimi
dokumentami przewdrowa przez wszystkie mae pastewka rodkowej Ameryki; zbiera bawen w
Meksyku, pracowa na polach naftowych w Wenezueli i w kopalniach cyny w Panamie. W kocu
zatrzyma si w Brazylii jako kucharz i mechanik na motorowych odziach wypraw myliwskich
udajcych si do bezkresnych i dotychczas nie zbadanych puszczy w dorzeczu Amazonki.
Podwin rkawy brudnej poatanej koszuli. Wychude rce pokryte byy bliznami.
- Japur... Ro Negro... Ro Branco... Dziwi si pan, doktorze, co? Maczeta, gnijce wrzody, a to
pamitka z Ro So Manoel - aligator... Z ostatniej wyprawy przywiozem jednak jeszcze co innego.
Chc da to panu. Manos a la obra - do roboty. Prosz mi poda tamt paczuszk, tak, t spod lustra.
Gracias.
Bylimy z wypraw... ale to waciwie pana nie obchodzi. Ro Xing... kilkadziesit kilometrw od
ujcia. Tam widziaem jeziora pene tych ryb... wie pan, doktorze, takich ryb jak te na dole... wstrzsn nim ostry duszcy kaszel.
- Rozumiem, tam na dole, w akwarium. Skalary... - wtrciem podajc umierajcemu szklank wody.
Przekn kilka kropel i dugo odpoczywa.
- Vive Dios... Musz si spieszy. Tak, skalary. W Xing jest ich mnstwo. apalimy je dla handlarzy z
Ro i Porto de Jes. Dotarlimy do tubylcw po tygodniu drogi przez bagna, jeziora i ramiona rzeczne,
przykryte lianami jak dachem. Voto a Lucifer! Nigdy nie widzieli biaego czowieka. Samoloty staej
linii komunikacyjnej z Ariki do Belm uwaali za boskie ptaki i oddawali im cze, por los claves de
Christo, jak mi Bg miy!... Mieli bstwo, durnie, wyrzebion w skale ryb czy te d albo Bg wie,
co to waciwie byo... i lepili z gliny kary... Jeden z nich, najwikszy, tkwi na otarzu, na jego
podobiestwo lepili wszystkie inne, mniejsze. Potrafili to ju niemal na olep. Ms feo que Picio strasznie brzydkie te kary...
Znowu zacz kasa. Wypiwszy yk wody cign szybko, jakby si obawia, e nie zdy.
- Szef wyprawy fotografowa... un ladrn y un borracho... zodziej i pijak... kopn te kary. Tubylcy
burzyli si... por vida de... mieli zatrute dmuchawki, ndznicy, rozumie pan, doktorze? Byli szybsi ni
nasza motorwka. Wspinali si po gaziach wok nas i nad nami jak mapy... pues, seor... W kocu
i jego dosigli. Kiedy niewiele mu ju brakowao, kaza mi odda filmy i notatki jego kompanowi w
Belm. Jego ostatnie sowa brzmiay tak: e odkry co wspaniaego... admirable... I diabli go wzili.
As anda el mundo... tak to ju bywa na wiecie... - Jego mowa staa si znw urywana.
Zaproponowaem, e skocz po jakie lekarstwa, ale Spender chwyci mnie kurczowo za przegub.
- Vamos a cuentas, seor! Do rzeczy. Czytaem te jego notatki. Tam le. Niech je pan wemie. Moe
pan jest waciwym czowiekiem... tam s pienidze... ogromne pienidze... A teraz prosz odej.
Chc zasn...
Zamkn zmczone oczy, jakby stawia kropk nad i. Sam pan rozumie, redaktorze, e nie mg to by
koniec rozmowy.
Otarem mu czoo i twarz wilgotn chustk. Otworzy oczy. Miay teraz szklisty, nieprzytomny wyraz.
- Przecie te notatki nie nale do mnie, panie Spender. Ani do pana! Mia je pan odda kompanowi
tamtego czowieka.
Niebieskie oczy przez chwil przesuway si bez celu po cianach pokoju, wreszcie spojrzenie
Spendera zatrzymao si na mnie.
- Descansadamente... niech si pan nie martwi... tal otro... ten drugi... czu pienidze na cae mile...
Nie chciaem... amigo... nie znam nikogo.. Do diaba z nimi... z karami... I ryby... zote i srebrne... nie
nad Ro... Xing... Hace fresco... jak zimno... punto de Ilegada... cel... quita... all... niech pan ju
idzie...
- Ale to przecie...
- Mylisz, e to nie kobieta, prawda? No, kt to moe wiedzie. Ale haniwy tak czy inaczej szybko
straciy swoje pierwotne znaczenie i przeznaczenie. Znajdowao si ich w grobach cae dziesitki
i setki, w grobowcach bogaczy - nawet tysice. Te z epoki pniejszej przedstawiaj ju rne zawody
- sokolnikw, rycerzy, muzykw, a take - zwierzta. W szstym lub sidmym wieku masowa
produkcja haniw urywa si i koczy. Wwczas bowiem przestano grzeba umarych w ziemi. Palono
ich. Mimo to jednak haniwy powiedziay nam o yciu staroytnej Japonii wicej ni jakiekolwiek inne
zachowane zabytki.
Co tak na mnie patrzysz, doktorze? Czy stao si co?
- Japonii? Naprawd powiedziae: Japonii, profesorze?
- No oczywicie. A co w tym dziwnego?
- I wiesz na pewno, e ta figurka - uderzyem palcem w fotografi - nie pochodzi na przykad z
Ameryki Poudniowej?
Z twarzy profesora znikn natychmiast wyraz yczliwoci.
Rozumie pan, panie redaktorze, kady uczony jest zazdrosny o swoj saw naukow i dobre imi,
niechtnie wic sucha, gdy kto podaje je w wtpliwo. Choby w najgrzeczniejszy sposb.
- Drogi kolego Bjelke - zacz ze sodziutk ironi - rozumiem, e studia nad romantyczn
problematyk midzyplanetarn tak ci pochaniaj, e nie starcza ci czasu na gbsze poznanie
podstawowych form orientalnej sztuki ludowej... - Zaczerpn oddechu i cign podniesionym
gosem: - To jednak w niczym nie zmieni faktu, e dokadna znajomo ceramiki z epoki domon
i chan naley do najbardziej elementarnych wiadomoci, jakich wymagam od swoich studentw
drugiego, a od bardziej zdolnych - nawet ju pierwszego roku studiw. Jest wic rzecz dosy
obraliw podawa moje orzeczenia w wtpliwo...
- Nigdy nawet we nie nic takiego nie przyszo mi do gowy - uspokajaem oburzonego badacza. - Co
mnie tylko zaskoczyo. Wybacz mi, profesorze! Bagam o przebaczenie!
Profesor ju si uspokoi i aby tym bardziej okaza mi swoj przewag, wyj z moich rk drug
fotografi.
- Zajmujce. Naprawd. Ale dla orientalisty jeszcze atwiejszy orzeszek, waciwie - pestka,
rozumiesz? Tak rzecz mona rozpozna samym tylko dotykiem, z zamknitymi oczyma. A wic
suchaj: to odbicie waka pieczciowego, sporzdzonego kiedy bardzo dawno temu, przed tysicami
lat, midzy Eufratem a Tygrysem, w Mezopotamii. Mam racj?
- Tak, tak - wyjkaem. Nie miaem ju odwagi sprzeciwia si.
- A wic widzisz! Jeszcze przed powstaniem porzdnego alfabetu istnia ju ogromny popyt na
pieczci obrazkowe. Uywali ich Akadowie, Babiloczycy, Asyryjczycy i Achemenidzi. Ciesz si, drogi
doktorze, e interesujesz si tymi klejnotami sztuki Bliskiego Wschodu. Bdzie to dla mnie wielki
zaszczyt, jeli pozwolisz, e zadedykuj ci swoj publikacj, ktra powstaa przy wsppracy znanego
asyriologa z Muzeum Brytyjskiego, D. J. Wisemana.
- Dzikuj. Naprawd bardzo dzikuj, profesorze...
Ukoniem si i sam nie wiem, w jaki sposb wydostaem si z sali posiedze uniwersytetu, gdzie
odbywaa si nasza rozmowa.
Japoski posek nagrobny i wakowa piecz perska albo babiloska - nad Ro Xing, wrd
biaoskrych Indian i skalarw!
Troch tego za duo jak na mnie jednego!
Mam nadziej, e nie dziwi si pan, panie redaktorze!
Zna pan przecie rwnie dobrze jak ja setki obrazw aglowcw o wysokim jak gry, penym
oaglowaniu, stare statki parowe z potnymi koami napdowymi, kontrtorpedowce z grzebieniem
piany za rub. A take - drogi i szanowny przyjacielu (i to niech pan szczeglnie dobrze zapamita) cae mnstwo starych rycin przedstawiajcych rzymskie, greckie, kartagiskie, egipskie i Bg sam wie
tylko jakie jeszcze statki wiosowe - z kadym wiosem oddzielnie i z ogromn troskliwoci
wyrysowanym albo wyrzebionym. Wiosa stanowiy przecie si napdow i rda szybkoci odzi.
No, a czy na odzi z fotografii Spendera widzi pan choby jedno wioso? Albo agiel, o rubie ju
oczywicie nie mwic. Aha! S tam za to dwa inne niezwykle zajmujce szczegy: szereg wypukych
tarczy na burtach i jakie niezwyke, z ogromn dokadnoci wyrzebione wstki czy te frdzle na
podwyszonym dziobie i na rufie. Bjelke, a wraz z nim my, Alena i ja, od pocztku amalimy sobie
gowy nie tyle nad tym, co obie te ciekawostki wyobraaj, ile nad tym, co jeszcze mogyby
przedstawia...
Ach, co te nam nie przychodzio do gowy!
W rezultacie jednak nie doszlimy do niczego.
Wypuke tarcze na bokach odzi nie mog przecie by niczym innym jak szeregiem bojowych
pawy, zawieszonych na krawdziach burt. Z przypuszczenia, e mog to by jakie ornamenty,
okienka czy nawet dziaa - musielimy od razu zrezygnowa. Na burcie odzi wisi jednym sowem
dziesi tarcz, zaoga odzi liczy co najmniej czterdziestu mczyzn-wiolarzy, po dwch na kade
wioso. Jest to wic d dua - o dugoci, powiedzmy, dwudziestu, dwudziestu piciu, ale raczej
trzydziestu albo i wicej jeszcze metrw. Jej ksztat co do joty odpowiada, jak to z doktorem Bjelke
stwierdzilimy, tylko jednemu jedynemu ksztatowi dawnych odzi. Nie babiloskiemu, asyryjskiemu,
krtko mwic: nie bliskowschodniemu. Tam - nawet na tej prawdziwej pieczci wakowej, ktr
wmawia doktorowi Bjelke profesor... - odzie wyglday zupenie inaczej. Ich ksztat w adnym
szczegle nie przypomina naszej odzi na fotografii, nawet w oglnym zarysie. Zgadza si jednak
znakomicie co innego: to!
Tak, tak, panie redaktorze! Niech pan nie patrzy na mnie z takim przeraeniem! Ogromnie mi pan
przypomina biednego doktora Bjelke w chwili, kiedymy to skonstatowali. Rozumiem, to dla pana
szalone zaskoczenie: znale upiesk smocz d norweskich czy te islandzkich Wikingw,
pochodzc mniej wicej z przeomu tysicleci, wyrzebion w skale dziewiczej puszczy
poudniowoamerykaskiej! Ale prosz zachowa spokj. Usyszy pan historie jeszcze bardziej
zdumiewajce. Przekona si pan!
Poniewa nic bardziej inteligentnego nie przyszo, bo i przyj nam nie mogo do gowy, zgodzilimy
si na robocz hipotez, e jest to d Wikingw. Na razie nie mielimy odwagi zastanawia si,
skd, jak i ktrdy znalaza si w dorzeczu Amazonki. Pochona nas druga zagadka: te dziwne
wstki czy te frdzle na dziobie i na rufie odzi. A w zwizku z tym jednoczenie pytanie: dlaczego
smoczej odzi brak wiose?
Bandery, wstgi, proporce i tym podobne rzeczy czy ozdoby musielimy od razu wykreli. W czasach,
kiedy po morzach pyway smocze odzie Wikingw (albo te kiedy paskorzeba nad Ro Xing zostaa
wyrzebiona, jeli zaoy, e mylimy si co do Wikingw), nic podobnego si na odziach nie
znajdowao. Zaogi wojennych odzi wolnych jarlw, krlw morza, ledwie si na falach spotkay,
z zapaem zaczynay si obrzuca kamieniami z proc i katapult, a po abordau - ciy si mieczami
i toporami - bez wzgldu na bander, bez wzgldu na to: ssiad to czy nie ssiad.
Jak zwykle - przyszed mi do gowy wietny pomys. Te dziwne frdzle przypominay mi pomienie.
Zaproponowaem nastpujce rozwizanie: ognie sygnalizacyjne na dziobie i na rufie albo poar
odzi.
Udalimy si w komplecie po rad do naszego wsplnego znajomego, profesora Srenssena.
Ognie sygnalizacyjne profesor z oburzeniem odrzuci.
Ogie na odziach Wikingw, nasyconych tuszczem wielorybim, przepojonych smo i uszczelnionych
tustymi pakuami by rwnie surowo zakazany jak palenie papierosw w koszu balonu wypenionego
wodorem. Najskuteczniejsz obron spokojnych nadbrzenych wieniakw przed nieoczekiwanymi
wizytami morskich zbjw w rogatych hemach stanowio pono strzelanie ognistymi strzaami do
zbliajcych si odzi. Zazwyczaj czym prdzej zmykay jak zajce, niekiedy za staway w pomieniach
jak wiechcie somy. A zreszt: co i komu mieli morscy rabusie sygnalizowa za pomoc ognia? Pynli
cicho i ostronie nie opodal brzegw, nocami zarzucali kotwic albo te powierzali swj los
dowiadczeniu sternika, ktry na podstawie smaku wody morskiej rozpoznawa blisko ldu,
a nawet miejsce, gdzie si d akurat znajduje. Kosztowanie to nie byo wprawdzie przyjemne, ale za
to - przynajmniej wedug twierdzenia profesora Srenssena - stosunkowo miarodajne.
Jeli idzie o poar, profesor Srenssen i tutaj nieufnie krci gow. Oczywicie cakowicie odrzuci go
nie mg, ale zrobilimy to sami. Jest co prawda moliwe, e nieznany artysta chcia na wieczn
pamitk katastrofy utrwali w skale poar odzi, ale w takim wypadku uczyniby to w sposb bardziej
dramatyczny: ogie byby naprawd ogniem. Tych sze ndznych pomykw Wikingowie potrafiliby
ugasi goymi rkoma. A mieli je od wiose twarde jak podeszwy.
I wiosa... Widzi pan, dopiero teraz o nich pomylaem. Fakt, e ich brakowao, wydawa mi si
w ogle najdziwniejszy. Profesor Srenssen sdzi zreszt tak samo. d Wikingw bez wiose nie
tylko jest niepena i bezbronna, ale co wicej - jest zbezczeszczona; dla dzikich i prymitywnych dzieci
krwioerczego boga Odyna wioso stanowio co witego. Sama nazwa Wiking jest podobno zoona
ze sw: wik wioso i ing - up. Wiosowa mogli jedynie wolni mowie, wojownicy. Jeli dotkn
wiosa niewolnik (bo pan zupenie wyjtkowo - gdy chodzio o jego gow - pozwoli mu wiosowa) stawa si natychmiast i na zawsze wolnym czowiekiem. Sowem: wioso, krew i ycie odzi, nie
mogo wieci nieobecnoci na adnym porzdnym obrazie smoczego korabia!
Jeli to wszystko teraz jak w bajeczce mojej babci zbierzemy do worka i dodamy do tego jeszcze ten
drobiazg, e wyrzebiona d nie ma masztu, na ktry mona by wcign agle, i e rylec rzebiarza
pomin wiosa najwidoczniej zupenie wiadomie i z wakiego powodu, dochodzimy do jedynego
moliwego wniosku: d miaa cakiem inny napd albo te wcale go nie miaa.
Co prawda Wikingowie mieli pono rwnie przyczepne odzie towarowe, cignite na linach ze skry
wielorybiej za smoczymi statkami. Tylko e, drogi chopcze, odzie przyczepne miay zupenie inny
ksztat, a do tego jeszcze kierowali nimi niewolnicy, przykuci do steru. aden dbajcy o swj honor
zabijaka z druyny jarla nigdy by nie wszed na tak przyczepn kryp, jeli by sobie potem ng nie
umy. Nie jest wic zbyt prawdopodobne, aby kto stara si przedstawi takie wanie nie nazbyt
czcigodne czno.
Sowem, panie redaktorze, pomienie owe d napdzay. Nic innego bowiem sucego w tym celu
nie miaa. Szo zapewne o napd odrzutowy. A wic pomienie wytryskuj w absolutnej zgodzie
z przepisami w kierunku przeciwnym do kierunku jazdy. Przedni silnik rozsdnie i waciwie pod
wzgldem technicznym umieszczony jest powyej poziomu pokadu. Dzisiejszy inynier te pewnie
nie rozwizaby tego inaczej.
Rozumiem, redaktorze, rozumiem. My rwnie mwilimy sobie, e z nas dwaj idioci, histerycy,
zwariowane ofiary zawodu i wiele jeszcze innych i gorszych rzeczy. Zastanawialimy si dniem i noc,
szukalimy innych, rozsdniejszych i bardziej moliwych do przyjcia wyjanie. No i widzi pan - nie
znalelimy. Wgrylimy si wobec tego w drug zagadk: tego przekltego kara w skafandrze.
Tu ju z gry byo wiadomo, e kade rozsdne wyjanienie jest niemoliwe i e tak czy owak
bdziemy wygldali jak para wspierajcych si nawzajem pomylecw - bez wzgldu na to, co
wymylimy.
Bjelke chwyci si somki: zgromadzi stos ksiek o japoskich figurach nagrobnych. Profesor...
ofiarowa mu radonie pen ich narcz. Ucieszy si pono ogromnie, e znw udao mu si nawrci
jedn duszyczk na swoj orientalistyczn wiar. Szkoda, e nie widzia doktora Bjelke w chwil
pniej. Wciekle przewraca kartki, kl, chocia zazwyczaj tego nie robi, i z pasj cisn o st nawet
tak dostojnym tomem, jakim jest na przykad Krtkie wprowadzenie do podstaw oznaczania figurek
glinianych z epoki domon, ktre to Krtkie wprowadzenie do podstaw liczy sobie penych
siedemset stron, i to jeszcze dla oszczdnoci wydrukowanych petitem.
Nie chc jednak podnieca paskiej ciekawoci: nic, co choby w przyblieniu przypominao kara
znad Ro Xing, nie znalelimy ani w Japonii, ani w sztuce ludowej Ameryki Poudniowej. W kocu
mimo moich protestw udalimy si do Aleny. Twierdziem, e przywita nas z nadsan mink, ale
Bjelke jak zawsze mnie przekona. Ju na progu fotograficznej nory Aleny przyozdobi twarz
najrozkoszniejszym umiechem i Alenko to, Alenko tamto - i co myli o tym pdraku?...
- Ma utrcon nog i wyglda jak nurek - owiadczya niepewnie moja ukochana maonka.
- To sami wiemy od pocztku - nie darowaem sobie tej faktograficznej uwagi.
- Chwileczk, Jurku - powstrzymaa mnie Alena. - Nie mam na myli nurka w skafandrze z tymi
wszystkimi akcesoriami z mosidzu i gumy na sobie... Mam na myli... no, choby petwonurka,
sportowca... Wiesz, w takich okularach chronicych oczy przed wod.
Milczelimy, bo i co mielimy powiedzie. Nie byo to niemoliwe.
- Szyj ma jak aba, na gowie jaki meszek czy co takiego - mwia Alena do siebie. - Kurtk ma
zapit na klamr, ale moe to by take rodzaj zamka byskawicznego. Spjrzcie no, chopcy. Skraj
kubraczka jest zupenie wyranie zbkowany jak suwak. Nie sdzicie?
- Sdzimy, pani Aleno. Ale niech pani mwi dalej, prosz... - szepn Bjelke grzecznie, jakby sucha
swojego profesora matematyki.
- No tak... dalej! Ale co dalej? Najbardziej mnie dziwi ta dziura midzy oczyma.
- Jaka dziura? - Obaj z doktorem Bjelke jednoczenie pochylilimy si nad fotografi.
- No ta! - Alena wskazaa palcem. - Czybycie jej dotychczas nie widzieli?
Teraz widzielimy j ju obaj.
- Co tam mogo by? - zastanawia si Bjelke gono. - Pewnie co, co wypado albo co zostao wyjte.
Ale przecie ludzie nie maj nic midzy oczyma...
- Nos - przypomniaa z powag Alena. - Albo brodawk. Znaam kiedy, Gudmundurze...
- O Jezu, Aleno, ty znowu zaczynasz! - usiowaem raz jeszcze ratowa powag sytuacji. Oczywicie na
prno.
- Nie wtrcaj si, Jurku! Musz to koledze dokadnie wyjani. Ot znaam czowieka, ktry akurat
nad nosem mia tak ogromn brodawk, e mg sobie na niej zawiesi latarni. Serio, jak Boga
kocham!
Nagle Bjelke otworzy szeroko oczy.
- Chwileczk, Aleno. Co pani powiedziaa? Latarni? Lamp? Co podobnego jak grnicy albo
laryngolodzy... A wic reflektor czoowy, prawda? Co takiego miaa pani na myli, prawda?
Teraz z kolei Alena staa z szeroko otwartymi oczyma.
- Ja... nie, nic nie miaem na myli, waciwie to miaam na myli, ale nie reflektor... Ja tylko tak, dla
zabawy! Jurku, pom mi, prdzej: jak bdzie po niemiecku latarnia stajenna?
Ale Bjelke ju nas nie sucha. Z okciem wspartym o st akurat w miejscu, gdzie lnia kaua
wywoywacza, wpatrywa si uparcie w fotografi obrzydliwego kara.
- Tak, w tym miejscu model tubylczego rzebiarza mia co tak rzucajcego si w oczy, e nie mona
byo tego pomin. Miao to zapewne taki ksztat, e nie dawao si ulepi z gliny, ale wymagao
metalu, drzewa czy te czego podobnego. Zamy - Jurku, bagam ci, uwaaj, jeste przecie, do
licha, astrobiologiem - e naprawd nosi tam reflektor. e na przykad w promieniach naszego soca
nie widzia. Tak. I co ty na to?
- I znw grzeczniutko znalelimy si pod Sneffelsem, nieprawda? - natychmiast przejrzaem sens
jego uwag. - Zamiast wiata mia na czku odrobin transuranu i patrzy przez te okulary, aby mc
widzie... To chciae powiedzie?
- Prawie. Istotnie, chciaem powiedzie, e nie s to okulary chronice przed wod, ale przed
socem. Zasaniaj widzialne promienie. Zatrzymuj je, pochaniaj.
- Tak jak na przykad filtr przy fotografowaniu promieniami infraczerwonymi - zauwaya mdrze
Alena.
- Tak. Nie wiem, pani Aleno. To pani dziedzina. Ale pewnie tak jest, skoro to pani mwi.
- A ten akiet, ktry wyglda jak nieudany dres, to skafander cinieniowy... - rzuciem dla odmiany ja.
- Tak, tak! To wanie to! - zawoa Bjelke. - I co ty teraz na to?
- Nic - owiadczyem bezlitonie. - Zbieranie chrzszczy oraz Fulton wraz z Davisem, ktrzy kln przy
kadym ukuciu, nauczyli mnie raczej milcze. Suchaj, przecie to wszystko nie ma sensu. Pod
Sneffelsem znalelimy lady pobytu goci, ktrym dzi mdrzy ludzie daj za ojczyzn Marsa czy te
ksiyce Jowisza. Ani tu, ani tam atmosfera nie jest z pewnoci tak gsta, aby panowie
z wszechwiata musieli nosi skafandry cinieniowe. Wprost przeciwnie. A poza tym: gdzie i kiedy na
ekranach telewizyjnych pod Sneffelsem widziae co, co choby w przyblieniu tylko przypominao
czowieka? Rozgwiazdy, omiornice, lepe ptaki i najrozmaitsze robactwo, owszem. Ale dwie rce,
dwie nogi i gowa, a na niej kukuryku z porostw...
- Tak, naturalnie, masz racj, Jyrry... - Bjelke wci jeszcze mwi bardziej do siebie ni do mnie, nie
spuszczajc ani na chwil oka z fotografii. - Ale ta d Wikingw, nawet jeli odrzucimy napd
odrzutowy...
- Dla uproszczenia - zauwayem zoliwie.
- Ale tak, dla uproszczenia! Ju ona sama jako taka jest zagadk jak... jak... Jak si to u nas mwi?...
No i za cztery dni stalimy z Alena na lotnisku i patrzylimy, jak doktor Bjelke z Leifem Thorgunnem
wchodz po schodkach pomostu do czterosilnikowego transoceanicznego Viscounta.
A teraz, redaktorze, rzuci si pan ju pewnie na Leifa albo na doktora Bjelke!
- Pewnie lecia z nami kto bardzo wany! Spjrz, Leifie, ilu dziennikarzy!
Leif popatrzy najpierw przez okienko, a potem badawczym spojrzeniem obj towarzyszy podry.
W kocu stwierdzi, e dziennikarze czekaj najprawdopodobniej na siwego, pospnego i brodatego
pana, ktry przez ca drog siedzia nieruchomo jak posg i ani razu nie zada sobie trudu rzucenia
okiem na morze czy na cudown sceneri wybrzea.
Po chwili jednak siwy, brodaty i pospny pan na naszych oczach z trudem przedar si przez zwarty
szyk reporterw. Nie przejawili ani dba zainteresowania jego osob. Z lodowat uprzejmoci
przepucili nawet bardzo pikn seorit, ktra cakiem dobrze moga by gwiazd filmow,
obojtnie pozwolili przej zwalistemu oficerowi, caemu w zocie, co najmniej brazylijskiemu
generaowi albo marszakowi. (Pniej stwierdziem, e by to plutonowy majcy za sob dugoletni
sub.)
Oywili si natomiast wyranie, kiedy na stopniach trapu zjawilimy si ze skromnymi walizkami my,
to znaczy ja z Leifem. Flesze bysny salw, przestraszony Leif zakry sobie rk olepione oczy, a ja nic nie rozumiejc - odwrciem si, by zobaczy, jaka to sawa idzie za nami. W drzwiach samolotu
staa ju tylko adna stewardessa o platynowych wosach i z pierwszorzdnym umiechem
pracownicy pierwszorzdnej linii lotniczej. Ale wanie rzucili si ku reporterom trzej policjanci i mimo
gonych protestw odsunli ich na bok. Przebieglimy kusem do gmachu dworca lotniczego.
- Co to byo, Gudmundurze? - Leif ociera czoo, kiedy sadowilimy si ju w takswce.
- Bg jeden wie. Pewnie pomyka. Moe wzili ci za premiera.
Leif krci gow, ale milcza. Jak zwykle.
Ulokowalimy si w urzdzonym z grzesznym przepychem hotelu Excelsior Copacabana przy
avenida Atlantica. Napisaem kilka sw do Kamenikw i do domu, do mamy w Hafnarfjrur,
i zaczem si rozglda za najblisz skrzynk pocztow. Po chwili wypytywania ugrzeczniony portier
hotelu wyjani mi, e w Rio znajduje si tylko jedna skrzynka pocztowa, i to w Muzeum cznoci.
Z kadym listem trzeba si osobicie pofatygowa na poczt.
Taka fatyga, rzecz jasna, nie dla goci hotelu Excelsior. Portier wyrazi gotowo przywoania
czonka umundurowanej armii boyw, ktry zamiast mnie pognaby w ten poudniowy skwar - ale
podzikowaem. Ostatecznie Rio bardzo mnie interesowao. Poszedem wic wedug wskazwek
wspaniaomylnego portiera alej Nossa Senhora de Copacabana i odwanie rzuciem si w chaos
ruchu ulicznego, w ktrym - jak mi si wydao - aden kierowca nie dawa si sygnaom wyprowadzi
z rwnowagi. Wspaniaym zoto-biaym policjantom na wysokich kamiennych wysepkach wcale to nie
przeszkadzao. Przed poczt usadowi si kiosk ulicznego sprzedawcy gazet, papierosw i tanich
powieci sensacyjnych. Okadki mieniy si wszystkimi kolorami, tak e a oczy bolay, tytuy za - na
ile je przy swojej nieznajomoci jzyka portugalskiego rozumiaem - byy odpowiednio przeraajce:
Zjawa z bagien, Mordujca mumia, Bractwo powieszonych... Przegldaem kiepsko wprawdzie
narysowane, ale za to tym bardziej mroce krew w yach tytuy tych kiczowatych powieci i nagle
co we mnie jkno: na widocznym miejscu - zapewne celowo - umieszczono szczeglnie jaskrawy
komiks pod wiele obiecujcym tytuem: Potwr z Islandii. Na okadce jaki ogromny pajk rzuca si
na pikn blondynk - to by jeszcze nie byo najgorsze - ale tu pod tytuem, wydrukowanym
czerwonymi literami, znajdoway si w owalnych medalionach cztery gwki. Przy odrobinie
wyobrani rozpoznaem Jyrryego, Alen, Leifa i siebie... Panie redaktorze, rozumie pan chyba, e nie
zdoaem si powstrzyma i wydaem rozpustnie dwadziecia cruzeirw, aby mc sta si dumnym
wacicielem Potwora z Islandii.
W najbliszym parku, waciwie na jakiej wysepce pomidzy dwoma ramionami bezkresnej rzeki
trbicych samochodw, pogryem si w lekturze. Szczerze mwic, w Potworze z Islandii,
ktrego autor dajc wyraz niezwykej skromnoci wola pozosta anonimem, niewiele byo do
czytania, sowa ograniczay si w wikszoci wypadkw do okrzykw: Ugggh!, Whhhuum! i tym
podobnych, niekiedy za nawet zastpowano je oszczdnie gwiazdkami, wykrzyknikami i innymi
w tym rodzaju znakami dla mniej oczytanych czytelnikw. Rzeczywiste wydarzenia potraktowano po
macoszemu, a i z nazwiskami nie byo lepiej.
Jyrry nazywa si George Camanec, Alena zmienia si w pikn Helen, a ja w - Boba Beelke.
Najgorzej jednak przypaci oszoamiajc wyobrani autora Leif. Wyglda jak szef bandy
gangsterw i nazywa si Flegmatyczny Larry.
Szczytem wszystkiego bya ilustracja naszej maej przygody z helikopterem na dnie krateru. Zamiast
eleganckiego i wytwornego pukownika amerykaskiego pdzia ku nam horda krwioerczych
szalecw o mongolskich rysach z epoletami armii carskiej. Pikna Alena-Helena bronia si przed
nimi drgiem, Bob, to znaczy ja - pistoletem automatycznym... A nad tym wszystkim niczym anioki
unosiy si latajce talerze.
Z wciekoci wcisnem Potwora z Islandii do kieszeni i ruszyem w drog powrotn do hotelu.
Szybkobiena winda wyrzucia mnie byskawicznie na dwunastym pitrze, gdzie mieszkalimy razem z
Leifem.
Wpadem do pokoju.
- Ciao, Larry! - krzyknem. - Co si tak gapisz na swojego starego Boba, h?
Leif otworzy szeroko oczy, fajka wypada mu z ust.
- Uggh! I c porabia pikna Helena, Larry? Whhhuum!
Biedak. Zerwa si z fotela, z ktrego obserwowa przez ogromne okno ruch uliczny w alei Fernao
Mendes, zmoczy rcznik w umywalce i rzuci si w moj stron, aby zacz leczy skutki udaru
sonecznego, ktremu - wedug jego byskawicznej diagnozy - niewtpliwie ulegem.
- Chwileczk, Leifie, a raczej Flegmatyczny Larry. Po co si denerwujesz? Spjrz tylko!
Rzuciem na st Potwora z Islandii.
Odetchn z ulg. I aby mi si odwzajemni poda mi plik gazet. O jornal, Diario de noticias, O
globo, a nawet socjalistyczny i na pierwszy rzut oka do skromny O povo. Zapewne
zapobiegliwo administracji hotelu, przewidujcej naturaln doz zarozumiaoci i pychy u swoich
klientw sprawia, e w kadym spord czasopism gdzie midzy informacjami z toru wycigowego,
sprawozdaniami z meczw piki nonej i rozrywkowymi serialami zakrelono wikszy albo mniejszy
artykulik o naszym przyjedzie.
Jeli dobrze zrozumiaem, wszystkie gazety skorzystay z informacji konsula brazylijskiego w
Reykjaviku, ktry przekaza agencji prasowej wszystko, czego si ode mnie dowiedzia. Zreszt dlaczego miaby milcze? Nie prosiem go o dyskrecj i nie powiedziaem mu nic poza tym, e mam
zamiar bezporednio w Rio zebra informacje o niezwykym biaoskrym plemieniu Indian lepicych
godne uwagi figurki. A dotd - wszystko byo w porzdku. Mniej w porzdku byy - oczywicie zmiany, jakie - prosz si nie obraa, panie redaktorze - wprowadzili pascy koledzy. Przecigali si
nieomal w pomysowoci. Diario de noticias pisa o latajcych talerzach nad Ro Xing, Jornal do
comercio o kopalniach transuranw, ktrych pono zamierzamy szuka. O globo jednak osign
najwysze szczyty. Niech pan sam popatrzy! Wyciem artyku na pamitk. Jak pan widzi,
redaktorowi nie wystarczyy nasze fotografie, jakimi opatrzono inne informacje i informacyjki - O
globo posuy si nawet Potworem z Islandii.
A oto dosowny przekad artykuu z O globo. Dokonaa go urzdniczka konsulatu
brazylijskiego, pani Hurst, ktrej na tym miejscu skadam serdeczne podzikowanie.
Przyp. red.
DWAJ MIDZYPLANETARNI POSZUKIWACZE PRZYGD W DRODZE DO BRAZYLII
Jak dowiadujemy si od naszego specjalnego korespondenta w stolicy Islandii,
Reykjaviku, w najbliszych godzinach przylec do Rio dwie popularne osobistoci,
bohaterowie dobrze znanych wydarze w podziemnych jaskiniach i uczestnicy
potyczek z marsjaskimi potworami - Bob Beelke i Flegmatyczny Larry,
poszukiwacz przygd bez nazwiska.
Poufne i wiarogodne informacje, jakie udao si naszemu pismu zdoby, wskazuj
na to, e obaj nierozczni przyjaciele s na tropie kolejnego, jeszcze wikszego
odkrycia. Jak si dowiadujemy, zamierzaj oni z wielk ekspedycj uda si
w dorzecze rzeki Xing do Indian, ktrych profesor Bob Beelke uwaa za
bezporednich potomkw Marsjan, zmieszanych z pierwotn ludnoci tubylcz.
Na lad tego sensacyjnego stwierdzenia naprowadziy go wiadomoci o robotach,
ruchomych figurkach, ktre wykonuj za wszystkich prac. Czonkowie plemienia
dokonuj jedynie obrzdw magicznych, za ktrych spraw zdematerializowane
dusze odwiedzaj czasami swoj ojczyzn - planet Mars. Profesor Beelke
spodziewa si, e uda mu si skoni Marsjoindian do dokadnego przedstawienia
ycia na ojczystej planecie ich odlegych przodkw. Niewtpliwie pomoe mu
w tym czowiek bez nerww i bezwzgldny osiek - Flegmatyczny Larry.
yczymy powodzenia, profesorku!
Kiedy artyku ten przeoyem jak umiaem najlepiej bezwzgldnemu osikowi, Leifowi, wbrew
opinii artykuu okaza si on czowiekiem o porzdnych, i do tego bardzo podranionych nerwach.
Wytrwale dopytywa si o adres redakcji O globo, a z jego nie dajcych si tu powtrzy sdw
atwo byo wywnioskowa, co zamierza zrobi z autorem wyej wzmiankowanej informacji!
Humoru nie poprawia mu te fotografia - we wszystkich dziennikach niemal identyczna. Redaktorom
nie zabrako tu poczucia humoru: na stopniach pomostu stoi na tle samolotu Leif, zakrywajc sobie
twarz jak schwytany przestpca, ja kryj si za nim z szeroko otwartymi oczyma, a wyej umiecha si
wyrozumiale jasnowosa stewardessa... No, przynajmniej napad na lotnisku znalaz wyjanienie.
Potwr z Islandii spopularyzowa nas tu naleycie.
- Chwileczk, Leifie - agodziem jego wite oburzenie. - Na gowie mamy waniejsze sprawy.
Pozostao nam ju tylko dziesi dni urlopu. Dlatego jeszcze dzi musz pj do Muzeum
Narodowego w Quinta da Boa Vista. Chod ze mn!
Flegmatyczny Larry machn rk i poszed.
Muzeum znalelimy bez trudu, a w nim ogromnie yczliwego dyrektora zbiorw. Jego imionami
i nazwiskiem mona by obdzieli co najmniej trzech normalnych ludzi. A ponadto obejmoway one
szmat historii powszechnej. Dyrektor bowiem - jak mi Bg miy! - nazywa si Comenio Franklin
Guttenberg da Fonseca Vasconcellos. Ten Comenio-Komensky powinien panu, panie redaktorze, by
szczeglnie miy. Dyrektor skonny by przewrci dla nas do gry nogami cae muzeum - i zrobi to
nawet, ale bez rezultatu. Z dorzecza Ro Xing znalelimy jedynie pikn wprawdzie, ale od dawna
znan ceramik, miejscowe tkaniny, wyrabiane na prymitywnych rcznych krosnach, piropusze
stanowice cz odwitnego stroju wodza plemienia, kilka oszczepw, strzay - i na tym koniec.
Comenio Franklin Guttenberg i tak dalej, i tak dalej by niepocieszony. Wlk nas w straszliwym upale
- Bg jeden wie, dlaczego muzea s tu otwarte jedynie w porze najwikszej spiekoty: od dwunastej
do pitej po poudniu - z sal powiconych etnografii do gablot z kwiatami i wypchanymi zwierztami.
Ale nawet tu nie odkrylimy nic, co mogoby nas zaciekawi. Nie pozostao nam nic innego, jak
poegna si z panem dyrektorem i wrci do hotelu Excelsior, by zmieni tam przepocone koszule.
Ledwie weszlimy do hallu, rzucio si ku nam i natychmiast nas otoczyo kilkunastu reporterw,
z ktrych kady macha nam przed nosem mikrofonem. Widocznie wywszyli ju, dokd umknlimy
im z lotniska. Leif, zapewne dlatego, by nie przynie ujmy renomie Flegmatycznego Larryego,
w milczeniu i z uporem przebi si przy pomocy okci w stron windy. Opinia bezwzgldnego osika
budzia jednak szacunek.
Ale ja sam, biedny profesorek Beelke, musiaem si ju okupi kilku zdaniami. Usiowaem im
wyjani, e nie szukam ani transuranw, ani bazy latajcych talerzy, a tym bardziej
Indianomarsjan, ale zupenie po prostu dalszych kamykw do mozolnie ukadanej mozaiki wiedzy
wydziau astropsychologicznego naszego Instytutu. Brzmiao to bardzo powszednio i szaro, i szczerze mwic - nie bardzo wierzyem w jakie nadzwyczajne skutki swojego owiadczenia. Ju
poranne wydania gazet przekonay mnie, e wcale si nie myliem. Transurany i Indianomarsjanie
straszyli tam wesoo nadal.
Nazajutrz siedziaem w poczekalni Urzdu Ochrony Indian. Leifa za zaproszono do Klubu
Wysokogrskiego i nawet ucieszy si na myl o rozmowie z klubowymi przyjacimi. Z nudw
przygldaem si brzowemu popiersiu twrcy Urzdu, marszaka Candida Mariana da Silva Rondona
z wyrytym hasem: W subie mona umrze, ale nigdy nie wolno zabija.
Urzd zajmuje cae pitro wieowca przy avenida Graa Cerenha - tu znajduje si jego serce i mzg.
Palce, nerwy i oczy rozsiane s na omiu i p milionach kilometrw kwadratowych powierzchni
Brazylii. Placwki opiekucze - posto do atrao, placwki tubylcze - posto indgena i liczne
inspektoraty dbaj o bardziej ludzkie traktowanie niezliczonych plemion Indian, jeszcze do niedawna
wcale przez prawo nie chronionych i zabijanych bezkarnie jak dzikie zwierzta. Aby wzbudzi
i utrzyma zaufanie Indian, pracownicy Urzdu chodz w zasadzie bez broni i staj si dziki temu
atw ofiar ludzi biaych - wacicieli plantacji i zbieraczy kauczuku. W Urzdzie widz oni swojego
wroga numer jeden. Jeszcze w 1945 roku zbieracze kauczuku zamordowali brazylijskiego etnografa
i znawc jzykw indiaskich - Niumendaj, ktry usiowa jako inspektor Urzdu nie dopuci do
niesychanego wprost wyzysku plemienia Tukana...
Wydao mi si, e wyszy funkcjonariusz Urzdu pan Jesus Beltran cieszy si ze spotkania ze mn. By
ju poinformowany o celu naszej podry i widocznie si do mojej wizyty przygotowa. Zasypa mnie
wprost wiadomociami o najrozmaitszych plemionach mieszkajcych w dorzeczu Ro Xing - Gwato,
Kukura, Oti, Bororo, Tapirape, Munduruku, Arara, Tembe... Huczao mi w gowie. Takich komplikacji
naprawd si nie spodziewaem. Pod wpywem czytanych w chopicych latach powieci indiaskich
wierzyem, e istniej trzy plemiona, odpowiedniki Apaczw, Siuksw i Komanczw - a tymczasem
z kartoteki wysypyway si coraz to nowe i nowe kartki, a kada z nich oznaczaa jedno plemi
mieszkajce w pobliu Xing: Koaja, Maszubi, Bakairi... Niektre szczepy budziy moje
zainteresowanie i natychmiast nastawiaem uszu. Wymarli Aruanowie wyrabiali pono jakie szare
naczynia i figurki w ksztacie gw zwierzcych, ryb, a take garbatych, nieforemnych postaci. Mj
askawy rozmwca nie mia wprawdzie pod rk adnych fotografii, ale natychmiast sobie zanotowa,
e ma to zaatwi; w muzeum miejskim w Santaren znajduje si podobno kilka figurek i ich fotografie
zostan mi odwrotn poczt nadesane. Plemi Szawante, koczujce midzy rzekami Araguaia i
Xing, jest bardzo wojownicze i do dzisiaj - jak si twierdzi - zagraa osadnikom. Na jego terytorium
udaj si niekiedy owcy rybek akwariowych (czy akurat skalarw, nie byo Urzdowi wiadome).
Rwnie szczep Munduruku, owcw gw, oddajcych cze swoim psom i grzebicych je z honorami
przysugujcymi wodzom, do dobrze odpowiada chaotycznemu opisowi Spendera.
Chaos nad chaosami!
Wieczorem odbyem z Flegmatycznym Larrym narad. Leif zaskoczy mnie awanturniczym
projektem: dlaczego by nie polecie samolotem brazylijskiej linii krajowej nad Ro Xing, choby do
Gurupa. Mia ju nawet - zapewne nie bez pomocy kolegw z Klubu Wysokogrskiego - zanotowane
czasy odlotu i przylotu samolotw. Cakiem susznie przypuszcza, e wanie tam moemy si
najwicej dowiedzie. Ku mojemu zupenemu zdziwieniu przyzna, e jego wierny i nieodczny
plecak zawiera oprcz niezbdnych krawatw i koszul rwnie niezwykle przydatne wyposaenie:
poobtukiwan apteczk, lin nylonow, kilka aluminiowych wysokogrskich klamer wraz z motkiem
alpinistycznym, miniaturow lornetk - wszystko to z naszego wyposaenia na wypraw do jaskini
pod Sneffelsem. Krtko mwic - Leif gotw by choby zaraz ruszy w gb puszczy. Natychmiast
przypomniaem sobie powie Karola Maya o Winnetou wrd Beduinw. Islandzki alpinista wrd
poudniowoamerykaskich Indian stanowiby zapewne jeszcze bardziej interesujcy temat...
W kocu postanowilimy raz jeszcze porozmawia z przedstawicielem Urzdu Ochrony Indian
i nazajutrz rano udalimy si w kierunku stadionu Maracana. Wbrew wszelkim oczekiwaniom wcale
nie przyjto nas yczliwie. Wprost przeciwnie. Dyrektor Jesus Beltran przekonywa nas
z temperamentem, e nigdzie w caym kraju nie zgromadzono tylu informacji o Indianach jak wanie
tu i e podr do jakiej samotnej fazendy speniajcej jednoczenie rol placwki opiekuczej byaby
tylko niepotrzebn strat czasu. I w ogle lepiej podobne myli wyrzuci z gowy. Nieomal na
klczkach i ze zoonymi rkoma baga nas, abymy okazali si rozsdni. Kady kolejny incydent z
Indianami biaego podrnika albo badacza utrudnia bardzo prac Urzdu. W prawicowych gazetach
pojawia si natychmiast cae mnstwo artykuw (opaconych przez plantatorw i zbieraczy
kauczuku) domagajcych si twardej rki i skutecznego cywilizowania, co w przekadzie na
bardziej zrozumiay jzyk nie oznacza niczego innego jak niewola.
Kiedy w 1957 roku znikna w zagadkowych okolicznociach pord niezbadanych puszcz i midzy nie
znanymi plemionami nad rzek Jatapu austriacka badaczka Wanda Hanke wraz ze swoimi
przewodnikami i odzi motorow i kiedy kosztowne poszukiwania, w ktrych uczestniczyy nawet
samoloty wojskowe, nie day rezultatu, pozycja Urzdu staa si niemal nie do utrzymania.
- Przecie pan, doktorze Bjelke - nie mwi do mnie, jak pan widzi, doktorze Beelke, ani tym bardziej
Bobie - przecie pan nawet nie wie, jak z Indianami postpowa. Nie znosz krzyku ani podniesionego
gosu. Sami s bardzo spokojni i zdyscyplinowani, tak e kady gwatowniejszy ruch uwaaj za atak i rzecz naturalna - broni si. Santa Maria - ile ju wyniko nieszczliwych nieporozumie! A na
dodatek nad Ro Xing nie mieszkaj takie plemiona jak na przykad Guato, tak spokojne i miujce
pokj, e nawet nie znaj wyrazu oznaczajcego wojn, chocia s synnymi i nieustraszonymi
owcami jaguarw! Tam, drogi panie doktorze, jeszcze przed kilkudziesiciu laty dziaali Caadores
de Bugres! Czy pan w ogle co o nich sysza?
Pokrciem gow.
- Po niemiecku nazywano ich Bugerjger - owcami Indian z plemienia Bugre. Ju pan rozumie?
Nareszcie! Kolonie niemieckich osadnikw chciay po prostu oczyci zajte tereny od ich
poprzednich i prawowitych mieszkacw i wynajmoway sobie hordy bandytw, ktrym pacono od
sztuki za kadego zastrzelonego Indianina. Kobieta, dziecko, mczyzna - bez rnicy. A do
interwencji marszaka Rondona nawet prawo stao po stronie mordercw - a dziao si to, panie
doktorze, w dwudziestych latach naszego stulecia. Cena cywilizowanych w ten sposb obszarw
wzrosa, oczywicie, niemal dziesiciokrotnie... Nic dziwnego, e cae plemiona uciekay w gb
nieprzebytych puszczy i do dzisiaj nie chc mie z biaymi nic do czynienia. Na nieszczcie robimy
wszystko, aby ich w tym postanowieniu utwierdzi. Niech pan posucha: wanie tam, gdzie zamierza
si pan uda - na co panu, prosz mi wybaczy, nie pozwol i uyj wszystkich dostpnych rodkw,
aby do tego nie dopuci - mieszkali Indianie plemienia Ywapare. Po raz ostatni widzia ich witej
pamici zamordowany Niumendaj w 1912 roku. Potem na ich terenach osiedlili si biali, optani
bezlitosn mani pozbycia si Indian albo te uywania ich jako niewolniczej siy roboczej na
plantacjach kauczuku. Ywaparowie zniknli, jakby si pod nimi zapada ziemia. Mylelimy, e bd
wyginli, bd te poczyli si z innym szczepem - kiedy nagle w 1949 roku - tak, doktorze, po
upywie penych trzydziestu siedmiu lat - pojawia si grupa nagich Ywaparw koo osad japoskich
plantatorw kawy u podna pasma grskiego Dourados i znw znikna. Wygldao to na zabaw
w chowanego. Japoczycy urzdzali na Ywaparw prawdziwe polowania, ale dopiero w 1952 roku
udao si im wzi do niewoli jednego modzieca. Przekazali go dziennikarzom w Rio.
No i jak pan myli, doktorze, co si z nim stao?
Niech pan nie zgaduje, doktorze Bjelke, i tak by pan nie zgad. Zbito go niemal na mier podczas
przesuchiwania, kiedy jego drczyciele usiowali dowiedzie si, czy Ywaparowie nie odkryli gdzie na
zboczach Dourados... zota...
Niech pan si poegna z myl o wyprawie nad Ro Xing. Podr do ktrego z miast na jej brzegach
nie miaaby sensu, a w gb puszczy, w teren, jak my tu w Urzdzie mwimy, nie mog pana puci.
To moje ostatnie sowo - prosz mi wybaczy.
Mam nadziej, e doktor Bjelke nie bdzie si na mnie gniewa - ale nie mogem w jego
opowie uwierzy. cilej mwic nie wierzyem w to, czego dowiedzia si od dyrektora
Urzdu Ochrony Indian - pana Jesusa Beltrana. Tym boleniej odczuem pniej cakowite
potwierdzenie tych informacji przez moich askawych wsppracownikw i konsultantw,
spord ktrych chc szczeglnie gorco podzikowa czeskiemu podrnikowi
i znakomitemu znawcy jzykw i narzeczy indiaskich, panu doktorowi Czestmirowi
Loukotce. Caadores de Bugres, niewolnictwo jeszcze w 1952 roku (!) i umczony chopiec
z zaginionego plemienia Ywaparw - to wszystko prawda!
Przyp. red.
No i skoczyo si!
Wracalimy do biaego szecianu hotelu Excelsior Copacabana zamyleni i przygnbieni. W
Excelsiorze - biorc pod uwag ceny w karcie - mogli jada kolacje jedynie maharadowie
i radowie, podczas gdy my z Leifem bylimy zaledwie dami. Poszlimy wic do jadodajni ludowej.
Bez entuzjazmu przeuwaem brazylijsk potraw narodow feijoada (czytaj: fejoada), czyli czarn
fasol, ry, szpinak, ziemniaki, makaron i w ogle cay przegld tygodnia, z twardym misem pod
warstw soli, podczas gdy bardziej skonny do przygd Leif da pierwszestwo krwawej poldwicy
woowej opieczonej na mieczu (churasca), ktry patron z potnym rozmachem wbi w st przed
Leifem, tak e a szyby w oknach zabrzczay. Sdzc po ogromnym wysiku mini poruszajcych
uchw Leifa, miso byo jedynie odrobin bardziej mikkie ni miecz.
W hallu hotelu zatrzyma nas wspaniay portier i wskaza wzrokiem mczyzn siedzcego w fotelu
pod palm w najodleglejszym kcie.
- Czeka ju na panw, senhores, co najmniej od dwch godzin. O nie - wycignitymi przed siebie
rkoma odsun tak pode insynuacje - to nie dzienni-_ karz. Niech panowie bd spokojni. Podobno
chce pomwi z panami w bardzo istotnej i absolutnie prywatnej sprawie.
Byszczcy zotem szamerunku portier lekkim wzruszeniem ramion i uniesieniem brwi da wyraz
swojemu zdumieniu, e tak wybitni ludzie jak Bob Beelke i Flegmatyczny Larry mog mie co
wsplnego z czowiekiem pod palm, po czym majestatycznie odpyn.
Na dziennikarza w czowiek rzeczywicie nie wyglda. Dla dziennikarzy zreszt stracilimy ju
zupenie warto, zdyli ju o nas zapomnie. Potwr z Islandii i jego gwni bohaterowie,
wycinici przez dziennikarzy jak cytryna, nie byli godni uwagi.
Mczyzna mia - jake by inaczej? - krawat i marynark, jedno i drugie bardzo ju znoszone i wytarte,
rce spokojnie zoone na kolanach, rce due, cikie, poronite rudawymi woskami, okrg
gow z krtko ostrzyonymi wosami, potn doln szczk i szerokie ramiona.
Podszedem do niego, Leif o krok za mn.
Podnis oczy i zerwa si z fotela ze zwinnoci u tak zwalistego chopa nieoczekiwan.
- Herr Doktor Bjelke? Herr Thorgunn? - spyta po niemiecku.
Oho, po dyrektorze muzeum dopiero drugi czowiek w Brazylii, ktry zna waciwe brzmienie
naszych nazwisk - pomylaem.
Skinem gow.
- Ja... prosz mi wybaczy, e do panw przychodz... - Nieznajomy szuka sw. Nie wyglda na
zakopotanego. Jego niemczyzna wydaa mi si doskonaa, ale obawiam si, e nie jestem w tym
zakresie dostatecznie dowiadczonym arbitrem. - Musz panom powiedzie co niezwykle wanego.
To znaczy... wanego dla panw. Ja sam, oglnie rzecz biorc... Tak, idzie raczej o panw. Ale nie
tutaj, prosz bardzo. Czy mog panw odprowadzi do pokoju?
Zgodziem si. Wierzyem, e bezwzgldny osiek Leif ochroni mnie przed ewentualnym zamachem.
Nieznajomy zatrzyma si na chwil przy oknie, w zamyleniu uderza krtkim silnym palcem w szko,
po czym spojrza na mnie i zupenie spokojnym gosem powiedzia:
- Byem ze Spenderem nad Ro Xing, Herr Doktor. Wanie u tych Indian, ktrych panowie poszukuj.
- Byem ze Spenderem nad Ro Xing. Tak. U plemienia, ktrego panowie poszukuj. Skd wiem? Mj
Boe, nic prostszego na wiecie. Oczywicie od tego grubego faceta w Reykjaviku, patrona - jake si
on nazywa? - Gersson, Gereksson albo jako podobnie. Spender mieszka u niego do koca swojego
przekltego, nieudanego ycia.
A zreszt pan to wie lepiej ni ja, Herr Doktor!
Dziwi si pan, dlaczego mwi o yciu Spendera: przeklte? No to chyba nie wie pan, kim Spender by
naprawd.
Ju od pocztku wojny ci troch sprytniejsi nazici przygotowywali sobie furtk na wszelki wypadek:
dobr kryjwk za wielk wod. Aby jeden o drugim nic nie wiedzia, przekazywali kradzione
w caej Europie pienidze na prywatne konta w chilijskich, argentyskich, peruwiaskich czy
brazylijskich bankach. Spender by jednym z drobnych agentw, ktrzy te sprawy w Brazylii zaatwiali.
To bzdura z tym marynarzem z internowanego okrtu. Mein Gott, Spender i marynarka! Czasami
pywa, to pewne, ale nigdy nie interesowaa go harwka pod pokadem przy kotach albo na
pokadzie: ze szczotk ryow w rku i zgitymi w p plecami. Dziwi to pana? Naprawd?
Pan Hertwig myli si. Podczas podry subowej do Hamburga w czerwcu 1964 roku
znalazem w archiwum portowym Urzdu Morskiego kartk z kartoteki Towarzystwa HAPAG
z danymi Heinza Spendera, urodzonego 19 sierpnia 1911 roku w Hamburgu; pywa on jako
drugi, a nastpnie pierwszy palacz na statkach Towarzystwa, przede wszystkim na statku
pasaerskim Bremen. W 1934 roku wstpi do NSDAP. W dniu 24 listopada 1938 roku
pracodawca zwolni Spendera na jego wasne yczenie. Karta numer AF 36 742 wskazuje wic
zupenie niedwuznacznie, e Spender jednak by kiedy marynarzem.
Przyp. red.
Tu przed kocem wojny udao si dotrze do Brazylii tylko niektrym spord tych, ktrzy t
ucieczk z hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy dawno ju planowali. Wiele kont osierociao i nasz sprytny
znajomek Spender wiedzia, jak zaatwi, aby pienidze znalazy si w kocu pod waciwym adresem,
to znaczy - jego wasnym. To sprawio, e znalaz si midzy motem a kowadem: z jednej strony
w kadej chwili mg mu nastpi na pity nasz rzd, ktry, jak pan wie, znajdowa si w stanie wojny
z Niemcami. O tu, widzi pan, Herr Doktor, ta blizna. Maa pamitka, e i my, Brazylijczycy, te
walczylimy za wasz Europ. Z drugiej za niebezpieczni stali si zbiegli - w rozmaity sposb przywdcy nazistowscy. Urzdzili si w Poudniowej Ameryce jak u siebie w domu i bardzo niechtnie
widzieli obok siebie kogo - zwaszcza maego i nic nie znaczcego - kto zaglda im w karty i yje
z pienidzy ich Parteigenossen.
Nie, ja nie jestem Niemcem, jestem Brazylijczykiem. y tu ju mj dziad i ojciec, tylko e oni byli
dobrymi rzemielnikami w Rio i Paranie. Ja poszedem w puszcz. Tam jest swobodniej. Tam te
poznaem Spendera. Pomagaem mu jako Niemiec z pochodzenia Niemcowi, wierzyem w te
wszystkie jego bajaczki o tuaczce po wiecie, o internowaniu statku, sowem, w to wszystko, co
prawdopodobnie i panu opowiada. Pewnego razu wybraem si na fazend swojego brata. Osiedli
si mniej wicej szedziesit kilometrw od mojej fermy i y, jak si dao. Fazenda bya spalona,
brata - zamordowano. Niemao wysiku kosztowao mnie znalezienie odpowiedzi na pytanie:
dlaczego? Powiem to panu w kilku sowach: mj brat trafi na lad jednego z najwyszych w hierarchii
nazistowskiej przywdcw, ktrych numery porzdkowe na licie zbrodniarzy wojennych s najwyej
dwucyfrowe. Mimo wysikw wpywowych przyjaci nie uznano tego brunatnego bonz za
zmarego, chocia kilku wiadkw zeznao pod przysig, e widzieli jego znieksztacone zwoki obok
poncego czogu gdzie na Friedrichstrae w Berlinie. Sd mia dobrego nosa. Ten czowiek y i nie
zosta nawet dranity: brudn harwk wojenn zawsze wola zostawia innym. A ten biedak na
Friedrichstrae by prawdopodobnie jednym z jego sobowtrw. Pewnie kaza go zabi, aby znikn
jak najdokadniej i nie by zmuszonym do skadania wyjanie w sprawie masowych mordw
i egzekucji. Mj brat zdecydowa si wyda go w rce sprawiedliwoci. Nim zdy to zrobi, odwiedzi
go wyndzniay mczyzna o krtko ostrzyonych wosach i z wielu bliznami na obu rkach. Najpierw
zjad kolacj, potem brata zastrzeli, a fazend podpali. Moe zmuszono go do tego - nie wiem.
Szedem za nim przez p Brazylii. Pozostawiem ferm pod opiek ony i dzieci, a sam
przesiadywaem w marynarskich knajpach, spotykaem si z oszustami, z prawdziwymi zbiegami i prosz mnie osdzi zgodnie ze swoimi przekonaniami - take z faszystami. W kocu trafiem na
wiey trop. Wyjecha do Hamburga. Ja za nim. I tam udao mi si nawiza przerwan ni. W
Reykjaviku poszukiwania si skoczyy. Sam pan, Herr Doktor, wie najlepiej, dlaczego. Mczyzn
o krtko ostrzyonych wosach i z bliznami na rkach by Spender.
W czasach, kiedy mu jeszcze wierzyem, pomagaem mu w przedsiwziciach, ktre stanowiy dla
urzdw przykrywk jego dochodw. A byy one zdecydowanie wysze ni innych marynarzy bez
pracy...
Wtedy urzdza wypraw nad Xing po nowy transport tropikalnych rybek do akwarium. Od nas - ja
bowiem mam ferm wanie nad Ro Xing - popynlimy motorwk, a potem canoe kilkadziesit
kilometrw w gr rzeki, aby dotrze do owiska, o ktrym Spender Bg jeden wie, jak si dowiedzia.
Rybek nie naowilimy duo, co zreszt wcale Spendera nie zmartwio. Transportowa je po wodzie
dwa tysice kilometrw do najbliszego hurtownika to oczywicie zupeny nonsens. Prawdziwe
wyprawy owieckie pracuj przy pomocy hydroplanw ldujcych bezporednio na jeziorach albo na
do szerokich odnogach rzeki.
Troszk si na tym znam.
I tam natrafilimy na plemi, ktrego pan poszukuje, Herr Doktor.
Skoro tylko przeczytaem w gazetach, e jedzie pan do Brazylii szuka biaoskrych Indian, od razu
wiedziaem, z ktrej strony wiatr wieje. To nic trudnego: poczy Reykjavik, paski Instytut w Islandii
i Spendera. auj, e nie mogem powiedzie panu o nim nic lepszego.
A teraz porozmawiajmy o naszym biznesie. Nie, niech pan nie krci gow, dla mnie to naprawd
biznes. Nie przyleciaem tu znad Ro Xing po to, aby opowiedzie panu o Spenderze albo z czystej
bezinteresownoci zaproponowa swoje towarzystwo. Wie pan, Herr Doktor, my, ludzie z puszczy,
nie mamy na bezinteresowno ani czasu, ani ochoty, ani - przede wszystkim - rodkw. Musz uda
si ponownie do biaoskrych Indian. Moe uda mi si znowu zdoby od nich jakie figurki, ozdobn
bro, kilimy albo przynajmniej naczynia. To wszystko mona sprzeda turystom na wag zota.
Ostatnio nie wiedzie mi si nadzwyczajnie. Dlaczego miabym to ukrywa?! A wyruszy samotnie nie, nie mog podj takiego ryzyka. Urzdowi na og udaje si takie wyprawy wyledzi i groziaby
mi utrata fermy. Jako paski przewodnik uszedbym prawdopodobnie kary. Widzi pan, Herr Doktor kad karty na st zupenie otwarcie.
Jeli pan chce, zaprowadz pana do biaoskrych Indian. Jutro rano moemy odlecie z Rio.
Oczywicie, nie lini pastwow, ale prywatnym samolotem mojego przyjaciela. Jego koncesja
lotnicza jest w zupenym porzdku, troch gorzej jest z samolotem. Wylata ju swoje w subie
Instytutu Geograficznego i teraz pracuje nadprogramowo, chocia od dawna powinien by na
emeryturze. Ju przed piciu laty z jego pokadu szukaem miejsca na swoj ferm.
C mam panu jeszcze powiedzie?
Ale prosz si nie obawia! Nad Xing dolecimy. To jedyna moliwo dotarcia szybko
i niepostrzeenie tam, gdzie pragnie si pan dosta.
Zgadza si pan?
A wic umowa stoi.
Wrc mniej wicej za dwie godziny. Zaatwi co jeszcze, odnajd w ktrej z knajpek pilota i jutro
rano moemy lecie. Ma pan, Herr Doktor, do czasu, aby kupi wszystko, co bdzie panom
potrzebne.
H. ma motorwk; trzy osoby i kilkadziesit kilogramw adunku. Wicej nie mona zabra - benzyna.
Motorwk mona si wybra na dwudniow wypraw w gb puszczy. Nie jest to zupenie
bezpieczne, ale H. twierdzi, e to najlepsza dla nas moliwo. Indianie nie s tak napastliwi, jak nam
mwiono w Rio. Pragn tylko y w pokoju i mie spokj. Zrozumiae. Miejmy nadziej, e tak jest
w istocie.
Druga moliwo: wyprawa z tubylczymi tragarzami - co najmniej na miesic.
Obaj z Leifem odrzucilimy j natychmiast. Nie mamy na to czasu ani pienidzy.
H. zgodzi si. Zaprowadzi nas do zamknitej komrki z broni. Cay troskliwie naoliwiony arsena
broni myliwskiej, przy pomocy ktrej zdobywa si poywienie dla robotnikw i ropuch. Niekiedy
trzeba te strzela do jaguarw, jaguatirica i dzikw, ktre zagraaj i cururu, i ludziom. H. wybiera
sobie ciki dryling, Leif po chwili namysu lejszy sztucer. Mwi fachowym jzykiem, nic z tego nie
rozumiem. Stanowczo sprzeciwiam si i nie przyjmuj broni. Wobec tego bior jeszcze strzelb
myliwsk, dubeltwk (przynajmniej wydaje mi si, e to co w tym rodzaju, bo ma dwie lufy)
i pudeko naboi. H. odchodzi, by przygotowa d i prowiant.
Gasz. A jutro? Zobaczymy!
23 maja 1963, godz. 11,00
Niewygodnie pisa. d koysze si. Bd zwizy.
Pltanina odng o szerokoci kilku metrw, niekiedy moemy dosign lian i orchidei na obu
brzegach. Leif sprbowa - spodoba mu si biay kwiat w czerwone kropki. Czerwone kropki jadowite mrwki. Natychmiast przeprowadziy si na Leifa. W rekordowym czasie by ju bez koszuli.
Gorco, powietrze martwe jak przed burz, ale niebo jasne. Na pycinie idealnie oczyszczony szkielet
tapira. H. kiwa gow - piranhas, misoerne i niezmiernie napastliwe ryby. W cigu kilku sekund
potrafi oczyci kade zwierz (i czowieka) do nagich koci. Gdyby poczuy krew, woda wkoo nas by
si gotowaa.
Wolimy nie zanurza rk do wody.
Tego samego dnia, godz. 16,00
- Dym - szepcze H. i wskazuje palcem nos. Nic nie czuj. Silnik milczy. d stoi pomidzy dwiema
zielonymi cianami puszczy. Widz zaledwie na pi-sze krokw. Dookoa w wodzie wrd lici
rolin wspaniae rnokolorowe rybki, cae ich awice wygrzewaj si na mieliznach. Skalary, brzanki,
bojowniki, mieczyki. Tu Spender mg przyjeda bez puda, na pewniaka. Poza tym na razie nic si
nie dzieje - mog pisa.
Koo poudnia opucilimy gwny nurt Xing i wpynlimy cakiem jak w tunel. Krzyczce papugi,
waki, szaracza, wielkie niebieskie uki. H. zatrzymywa niekiedy silnik, odpycha si drgiem od
korzeni i splecionych lian, szuka drogi. W kocu w przewicie puszczy ujrzelimy Palec Boy i
Kamienny Dzwon. Palec nie wyglda zbyt palcowato. Dzwon - a nieche mu bdzie!
Przed chwil H. znw wyczy silnik, wzi do rki karabin, odbezpieczy... Rozglda si teraz
ostronie wok siebie. Leif pytajco wzrusza ramionami, chce zapyta H., co si stao. Wci jeszcze
nie czuj dymu. L. drapie si wciekle po rce, gdzie mu w sk...
Na dnie odzi ley metrowa strzaa!...
Tu dziennik doktora Bjelke si urywa. Dalsze losy trzyosobowej wyprawy nie s wic opisane.
Aby je odtworzy, ruszyem - z magnetofonem na ramieniu - ich ladami. Najpierw udaem
si do pani Kamenikowej.
Przyp. red.
Alena Kamenikowa opowiada o tym, co si tymczasem dziao (a raczej nie dziao) pod Sneffelsem
- A wic znowu przysza na mnie kolej, panie redaktorze? No to moje uszanowanie!
C mam z panem zrobi? Wobec tego zabieramy si do roboty, chocia Gudmundur albo Jurek czy
te Leif z pewnoci powiedzieliby panu wicej ni ja. W tym wypadku waciwie tylko Jurek, bo
Gudmundur i Leif znajduj si akurat gdzie na drugim kocu wiata.
O tym pan ju wie? Aha.
Waciwie to nie powinnimy tu zostawa - ani Jurek, ani ja. Inynier Borgland, szef i tyran caego
Sneffelsu, ogosi powszechny i bezwarunkowy przymusowy urlop. Kiedy jednak w dzie po odlocie
doktora Bjelke i Leifa siedzia na kawie w naszym niemal kieszonkowym mieszkaniu subowym
i kci si z Jurkiem zaarcie na temat jakich wiatoburczych zagadnie chrzszczowych (on bowiem
jest take entomologiem, ale skdind to porzdny czowiek), powoli wyszo szydo z worka: okazao
si, e bdzie bardzo zadowolony, jeli tu oboje zostaniemy. Oczywicie nie sami, ale z brygad
rudego Szweda, przystojnymi oficerami lotnictwa, o ktrych Jurek by strasznie zazdrosny, i - rzecz
zrozumiaa - z nim, Borglandem.
- Mwic midzy nami, pani Aleno - mrucza pod wsem - z tymi promieniowaniem i zwaami
materiaw radioaktywnych nie jest wcale tak le. Dotychczas zawsze wystarcza tu Willys
z oowian skrzyni i wiadomo, e nadal by wystarczy. Chciaem jednak mie tutaj cakowity spokj
przede wszystkim ze wzgldu na prace eb... hm... Beetlea. Przypuszczam, e moemy odkry co
ogromnie zajmujcego. Pani wsppraca, askawa pani, bardzo by nam si przydaa. Stopniowe
fotografowanie znalezisk i tak dalej, rozumie pani? Dla spokoju sumienia chtnie zgodz si rwnie
na obecno maonka, to znaczy Jerzego. Z caego mnstwa uczonych z dyplomem lekarskim chyba
tylko on jeden potrafi zaoy opatrunek na skaleczony palec i tym podobne rzeczy... Pozostali
bardziej interesuj si wzorami chemicznymi i matematycznymi albo bakteriami i rolinami.
- A kowboje maj znw te swoje mrwki - dodaam jak zawsze nie w por.
- Kowboje? Nie rozumiem pani, madame - Borgland na to.
- No przecie nasi Teksaczycy. Doktorzy Fulton i Davis.
Borgland mia strasznie zdziwion min.
- Fulton i Davis byli kowbojami, madame? Serio? To naprawd niezwyke!
W duchu wymylaam sobie soczycie, e znw pozwoliam sobie na art w obecnoci Islandczyka.
Jurek, a to wstrciuch!, mia si i ani myla mi pomc.
- Ale nie - wyjaniaam rozpaczliwie. - To oczywiste, panie inynierze, e nie byli prawdziwymi
kowbojami.
Borgland odetchn z ulg.
Wiadoma rzecz, e nasz miy pan inynier nie podda si tak od razu. Owiadczy, e Omiornicy nie
ma ju w Jaskini Ruchomych Gazw i e po prostu zmienia miejsce pracy. Taka bestia nie moga si
przecie tak atwo rozpyn w powietrzu - chocia Jurek i tego przypuszczenia nie odrzuci.
Przypomnia Borglandowi podwjn rozgwiazd i nalot lepych ptakw, ktre zaatakoway
rozgwiazd na ekranie tego fioletowego kina w Jaskini Ruchomych Gazw. Podwjna rozgwiazda
zupenie zwyczajnie rozsypaa si tam w mnstwo czarnych gsienic, ktre czym prdzej zakopay si
w ziemi. Domysy Jurka strasznie Borglanda denerwoway - jego ukochana Omiornica miaaby si
rozsypa w gar gsienic! Zacz wierzy - jak nam tamtego wieczora wyzna - e gdzie midzy
ruchomymi gazami znajduje si ukryte przejcie do dalszych, nie odkrytych jeszcze grot labiryntu
jaski pod Sneffelsem i e tam wanie Omiornica si schowaa.
Dlaczego - tego na razie nie potrafi wyjani.
Docinki i aluzje Jurka o nie zimowym, o zalegym urlopie czy kuracji zdrowotnej z oburzeniem
odrzuci, nie wykazujc przy tym ani odrobiny poczucia humoru. Za to omale nie rzuci si mojemu
mowi w ramiona, kiedy ten pokaza mu list od profesora Srenssena.
Kochany profesor nie zapomnia o nas. Cigle interesowa si akcj VAI, zwaszcza za runami
zagadkowego Saknussemma. Ani rusz nie mg o nich zapomnie!
Srenssen napisa do Jurka, ale wie pan co, redaktorze? Niech pan sobie sam ten list przeczyta.
Znajdzie go pan w teczce Akcja VAI. Zna pan j przecie jak wasn kiesze. A potem niech pan
znw do mnie przyjdzie - rozkrciam si ju z tym opowiadaniem! Nieche wic raz kto inny pocierpi,
a nie ten biedaczysko Jurek
Zwaszcza e nieliteracka forma aciskiego swka co - kod (poprawnie oczywicie quod) nie
jest jedynym grzechem sprytnego alchemika obraajcym wspaniay jzyk Wergilego, Katulla i
Owidiusza! Wprost przeciwnie! Jest tam co niemiara bdw i redniowiecznych barbaryzmw.
Wszystkie razem wzite wskazuj, e Saknussemm zna acin bardzo kiepsko. Czsto szuka
widocznie i nie bez wysiku odpowiedniego swka i wcale bym si nie zdziwi, gdyby w razie potrzeby
nie znany sobie wyraz zastpi jakim przynajmniej w przyblieniu odpowiadajcym mu synonimem.
Takie zmiany, ktrych zreszt mg si dopuci nawet wiadomie: dla pynniejszego rytmu
i gadszego wersu swoje rymowanki, oglnie rzecz biorc nigdzie by nie zmieniy jej sensu.
Zgodzilimy si na taki przekad:
Jeli zstpisz do tego krateru, ktry
cie Skartarisu pocauje pierwszego lipca,
dotrzesz, dzielny podrniku, do rodka Ziemi.
Co uczyniem. Arne Saknussemm.
Widzi pan, panie redaktorze, e waciwie nic by si nie stao, gdyby na przykad dzielnego
podrnika zastpi nieustraszonym wdrowcem, cie pocauje - zwrotem cie dotknie i tak
dalej. Tylko w jednym jedynym miejscu istotna tre caego napisu zmieniaby si zasadniczo - i tam
wanie acina Saknussemma jest najgorsza, najmniej pewna i najbardziej nacigana.
...terrestre centrum attinges...
...dotrzesz do rodka Ziemi...
Czy rzeczywicie Saknussemm chcia przypadkowemu znalazcy swojego przesania przekaza ten
oczywisty nonsens i niewtpliwe kamstwo?
Jestem gboko przekonany, e nie. Miy panie doktorze, nie mam usposobienia detektywa i wcale si
nie chc miesza do spraw Instytutu w Sneffels. Prosz mi wybaczy, jeli si myl i jeli bez
uzasadnienia przedstawiam domys, ktrego potwierdzenie zmienioby waciwie cay pogld oglny
na powie Vernea, na testament Saknussemma, a by moe - raz jeszcze prosz o wybaczenie - na
cay problem jaskini pod Sneffelsem. Paskie teorie - mam na myli teorie pracownikw Instytutu musiayby zapewne w jakiej czci ulec rewizji. Przyznam si panu, e w imieniu niedocenianego
jzykoznawstwa przyjbym to z pewn satysfakcj.
Niech pan sam osdzi.
Sowo terrestris oznacza po acinie przede wszystkim ziemski, ponadto te ldowy - na przykad
jednostki ldowe. Jako lekarz znajcy acin wie pan zapewne, e przymiotnik ten pochodzi od
rzeczownika terra, a wic ziemia, gleba, kraj - to ostatnie znaczenie niech pan, prosz bardzo,
zapamita.
A wic mielibymy takie znaczenie: terrestre centrum - rodek kraju, co wydaje mi si
zdecydowanie suszniejsze ni rodek Ziemi, przynajmniej w okropnej gwarze Saknussemma.
W poprawnej acinie rodek Ziemi przeoono by na centrum terrarum, centrum telluris,
centrum globi terrae albo - i to jest najbardziej prawdopodobne - centrum mundi - rodek
wiata...
Zreszt i samo sowo centrum oznacza jeszcze i dzi rodek znaczeniowy, najwaniejsze miejsce,
a nie rodek w pojciu geometrycznym. Nie wtpi, e w paskim jzyku ojczystym pod pojciem
centrum administracyjnego czy centrum przemysowego rozumie si to samo co i u nas,
a mianowicie - wane miejsca, a nie rodki geometryczne. Dla ich okrelenia acina -- jaki to bogaty
jzyk! - ma osobny wyraz: medium.
I na tym koniec suchych uwag. Krtko mwic: przypuszczam, e waciwy rzeczowo przekad
odpowiedniego wersetu zaszyfrowanego napisu Saknussemma nie brzmi:
...dotrzesz do rodka Ziemi... ale zupenie inaczej, a mianowicie:
...dotrzesz do centrum (do jdra, do serca) tego kraju, to znaczy Islandii...
Takie tumaczenie bardziej odpowiada fizycznym i w ogle dla zdrowego rozsdku zrozumiaym
warunkom ni fantastyczna i pod wzgldem technicznym absolutnie niewykonalna podr do rodka
Ziemi.
Pozwalam wic sobie do niezliczonych hipotez dotyczcych Waszych odkry dorzuci jeszcze jedn,
nazwijmy to tak, opart na prawdopodobiestwie teori robocz: Saknussemm nie schodzi a do
rodka Ziemi, ba, wcale nie usiowa tego zrobi, ale pod Sneffelsem odkry co tak wartociowego, e
swoje odkrycie okreli jako centrum, serce caego naszego kraju.
Co pan na to?
Ja wiem - powstaje natychmiast cay szereg pyta i zastrzee, spord ktrych najwaniejsze brzmi:
dlaczego wic alchemik zaszyfrowa wiadomo o swoim odkryciu na skrawku pergaminu, dlaczego
dotychczas pod Sneffelsem nic podobnego nie znaleziono i wiele, wiele innych, Ale nad tym amcie
ju sobie gowy wy w Instytucie. Ja ju po raz drugi powiciem Saknussemmowi czasu wicej ni
dosy.
Przesyam panu, drogi przyjacielu, serdeczne pozdrowienia i mam nadziej, e mimo wszystko pokae
si pan niebawem u nas. W przeciwnym razie stanie si z pana na Sneffelsie prawdziwy pustelnik!
cz ucisk doni
Paski
Srenssen
Pani Kamenikowa kontynuuje swoj opowie, tym razem tylko o tym, co si rzeczywicie dziao
- Byoby zapewne zrczniej, gdybym teraz, po licie Srenssena, zacza na przykad tak:
- A to ci bomba!
Albo powaniej:
- List wywoa yw dyskusj.
A tu ani bomba, ani dyskusja. Jurek przebieg go najpierw popiesznie oczyma, co mrukn i woy
list do kieszeni. Przej si wypraw doktora Bjelke i Leifa, ktrzy ju niemal od dwch tygodni byli w
Brazylii, a dotychczas wysali jedynie widokwk, i to w dniu przyjazdu, zdrajcy! Po chwili jednak list
mimo wszystko z kieszeni wycign i przeczyta raz jeszcze, znowu co mrukn, a w kocu ruszy na
poszukiwania Borglanda. Wieczorem opowiedzia mi, jak si to skoczyo. Borgland od razu zachwyci
si pomysem Srenssena. Powiedzia, e od pocztku sdzi, e Sneffels jest poprzewiercany
jaskiniami i podziemnymi grotami jak ser ementalski i e przypuszczenie Srenssena w dobitny
sposb potwierdza jego teorie o znikniciu Czarnej Omiornicy. Gotw jest da gow, e tam wanie
si ukrya. Tam gdzie znajduje si to tajemnicze centrum kraju. Krtko mwic, od tej chwili
Beetlea skierowano do walki przede wszystkim po to, aby to cudowne miejsce odnalaz.
Pocztkowo Borgland zamierza ustawi ebraka bezporednio midzy ruchomymi gazami, ale nie
dao si. Nie miaby w podziemnym labiryncie do miejsca, nie mgby si nawet obrci, a poza tym
nie by przystosowany do brodzenia w sonej wodzie. Wedug opinii biegego - a by nim rudy Szwed Beetle nie nadawa si do mokrej roboty, co zreszt jest zupenie zrozumiae. Trudno bowiem
wyobrazi sobie, aby na lotniskach dla samolotw atomowych pluskay morskie fale!
W kocu rozoony na czci i znw zoony Beetle znalaz si na galerii biegncej wok Jaskini
Ruchomych Gazw. Zacz pracowa mniej wicej w tym miejscu, gdzie dwa lata temu Jurek mia
przyjemno pozna Czarn Omiornic od nie najlepszej strony. Radiologowie stwierdzili tam
dodatkowo obecno kilku nie rzucajcych si w oczy nisz, ktre promienioway jak sto diabw,
chocia nigdzie w okolicy nie spostrzeono ani biaego metalu, ani wizerunkw lepych ptakw,
krtko mwic: nic prcz nagiej, mokrej i brzydkiej skay z gazami, ktre tarasoway dalsz drog.
Dopki na galerii nie znalaz si ebrak, nie mona byo da sobie z nimi rady. Robotnikw z kilofami
i taczkami Borgland nie dopuszcza do rde promieniowania bliej ni na sto metrw, a o
transporcie cikich oowianych, plastykowych i drewnianych tarcz, jakie w bogatym wyborze mona
zobaczy w przedsionku Dziury witego Patryka, trudno byo nawet marzy. Dopiero ebrak zabra
si do pracy jak naley.
Przy tym byam ju obecna. Przewanie jednak trzymam si z daleka. Borgland niezomnie wierzy
w sukces ebraka i chcia mie zdjcia dokumentalne z przebiegu prac - dlatego te balansowaam na
szczeglnie niewygodnym ruchomym gazie z kominkiem teleobiektywu na aparacie fotograficznym
i dla pouczenia przyszych pokole co chwila naciskaam zwalniacz.
Wiadoma rzecz, panie redaktorze, e przeylimy przy tym najrozmaitsze zabawne i szarpice nerwy
przygody. Pewnego razu rudy Szwed tak dokadnie zarubowa si w ebraku, e za adne skarby
wiata nie mg od rodka otworzy klapy. A z zewntrz nie da si tego zrobi. Przekaza nam przez
radiotelefon wiadomo, e w zbiornikach ma ju tlenu tylko na dwie godziny. I jeli go stamtd jak
najszybciej nie wytniemy za pomoc palnika acetylenowego, nie zostanie mu nic innego, jak zacz
dyktowa listy poegnalne. Nie wygldao to najlepiej, bo i jak tu dostarczy natychmiast palnik, ale
Borgland - spryciarz! - w kocu wykorzysta skuteczn i przez wieki sprawdzon metod: porzdnym
motem kaza postuka w krawdzie opornej klapy. No i otworzya si jak gdyby nigdy nic. Szwed
wytoczy si z kabiny z oczyma na wierzchu gowy. Mia min, jakby si po raz wtry urodzi. Co
oczywicie wcale mu nie przeszkodzio po dwch godzinach zarubowa si w ebraku ponownie...
Wszystko widziaam na wasne oczy. Wanie pobiegam wwczas na ruchome gazy, eby zabra si
do fotografowania ebraka, tak jakbym ju nic innego przez cae ycie nie chciaa robi. Tam na grze,
na wiecie, grasoway bowiem drobniutkie bestyjki, ktre miejscowi obywatele nazywaj bitvargur,
a Jurek - fachowo - mustykami, czyli - chwileczk, nauczyam si nawet tego na pami, aha: Simulium vittatum. Ksay jak optane, tak e nawet tubylcy, skdind strasznie grzeczni i uprzejmi,
klli jak szewcy.
Przez te przeklte mustyki byam w Jaskini Ruchomych Gazw przy grzmicym ebraku rwnie
wwczas, kiedy si to wszystko wydarzyo.
ebrak wgryza si wanie w ska tu nad galeri i poszerza otwr, z ktrego wydobywao si
radioaktywne promieniowanie. Nagle zaskrzypia, pochyli si gwatownie i nie natrafiajcym nagle na
opr przodem z hydraulicznymi mackami i manipulatorami zjecha gdzie w ciemno. Widziaam to
wszystko jak na doni, bo patrzyam wprawdzie z uczciwej odlegoci, ale za to przy pomocy
tylko blaszki, ale monety. I na dodatek - zote, chocia bardzo stare i raczej brunatnozielone ni te.
Wystarczyo jednak zaledwie pocign paznokciem, aby znowu zabyso czyste zoto.
Manipulator ebraka wci jeszcze koysa si przede mn i podsun mi si niemal pod sam nos.
Dopiero teraz spostrzegam, e z jednej z yek co zwisa. Zdjam to ostronie. By to ciki i gruby
naszyjnik ze zota, ozdobiony ornamentem i skadajcy si ze zotych wisiorkw i ogniw z kamieniami
o prostym szlifie. Rudy Szwed chcia zapewne podkreli jeszcze bardziej sensacyjno chwili i da
wyranie do zrozumienia, e dentelmeni nie wymarli nawet w Jaskini Ruchomych Gazw pod
Sneffelsem. Zapali jeden z reflektorw i skierowa snop wiata wprost na zoty naszyjnik, ktry
trzymaam w rku.
wiato rozproszyo si i zalnio na skaach wszystkimi kolorami tczy. Nie byy to jakie zwyczajne
kamienie, jakie mona uzbiera wok Sneffelsu.
- A jeli nawet ja si na tym poznaam, to - panie redaktorze - na pewno miay swoj warto!
lepymi ptakami z radioaktywnego metalu, rodzonymi lub przyrodnimi brami tych tam na grze,
w przedsionku Dziury witego Patryka. Rudy kapitan ebraka najpierw zgodnie ze wskazwkami
inyniera przekona si, czy metal, z ktrego ptaki wykonano, jest taki sam jak na grze. Potem znowu w myl wskazwek Borglanda - pneumatyczn wiertark wyci ska wok obu piskltek
i wraz z niebezpiecznym metalem umieci j w oowianej skrzyni. Na dworze czeka ju migowiec:
po chwili ju go nie byo, a wraz z nim skrzynki zawieszonej na dugiej linie. Polecia do Vatnajkull,
gdzie porodku pola lodowcowego magazynowano tymczasem radioaktywne materiay. No
i mielimy spokj. Zota Jaskinia promieniowaa znacznie poniej dopuszczalnej normy. Mona byo
rozpocz badania.
Borglandowi przez duszy czas nie bardzo chciao si do tego zabiera. Potrafi nawet bez pomocy
wyobrani, ktr zreszt tak czy inaczej nadmiernie nie grzeszy, wyliczy na palcach, co si tu bdzie
dziao, ale nic si nie dao zrobi. Przedmiotw znalezionych w jaskini nie mona ju byo przesun
ani o milimetr. Archeologowie wosy by sobie wyrywali z gowy, gdyby zastali znaleziska
porozrzucane i rozproszone. Baniowe mnstwo zota, ktre pono zaoga Beetlea widziaa, nie
mogo rwnie lee tak sobie w otwartej jaskini. Nie moglimy przecie peni przy niej na przemian
warty jak stranicy przed skarbami Banku Narodowego.
Borgland z westchnieniem wprost z ka zatelefonowa do stolicy, na uniwersytet. Nie wiem, z kim
rozmawia i co mwi, ale w rekordowym czasie przyjechaa do nas na Sneffels caa karawana
samochodw, wyadowanych profesorami, asystentami, studentami - rzecz jasna - take
dziennikarzami, a ponadto rwnie rozmaitymi cudownymi przyrzdami, jakich pono archeologowie
- jak mona przypuszcza - do prac swoich potrzebuj.
To jednak tylko pocztek!
Ju nazajutrz albo nastpnego dnia ukazay si specjalne wydania wszystkich stoecznych gazet: od
Althydhbladhidh poprzez Visvir a po Morgunbladhidh, i to - rzecz jasna - z tytuami na ca
szeroko kolumny. Nawet nasz stary znajomy Thjodviljin nie darowa sobie i donis wiatu, e
odkrycie przez Carnarvona i Cartera grobowca Tut-ench-Amona blednie wobec Zotej Jaskini - by
jednak troch bardziej przezorny od innych gazet, ktre pisay o tonach zota (Morgunbladhidh) i o
drogich kamieniach godnych krlewskich koron (Visvir) i tak dalej i temu podobnie w tonie
jarmarcznego przekupnia albo handlarza zotem. Nawet dla zwykego laika - takiego jak ja - od
pocztku nie stanowio tajemnicy, e naukowa i artystyczna warto odkrytego skarbu
nieporwnanie przewysza warto zota i drogich kamieni, ktre zreszt nie byy ani zbyt liczne, ani
zbyt pikne.
Obawiam si, e doktor Kamenik jest w bdzie. Nie tylko laikw, ale nawet
wtajemniczonych, zalepia czsto waga zota i wielko drogich kamieni. Bardzo wiele
bezcennych i niepowtarzalnych zabytkw kultury zniszczono, roztopiono, rozproszono czy po
prostu ukradziono bez wzgldu na warto artystyczn - jedynie z powodu... zota...
Przyp. red.
Oprcz artykuw dziennikarskich, w mniejszym lub wikszym stopniu przesadnych, ukazay si
niebawem rwnie czysto fachowe prace uczonych badaczy, ktrzy zjechali si zewszd do Sneffels.
U nas, w Instytucie, nie mogli zamieszka - a wic rybacy z Sandur, Stapi, Stadastadur, a nawet
z odlegego Stykkisholmur przeywali tygodnie niespodziewanego i nie znanego dobrobytu. Powani
archeologowie skonni byli zapaci kad cen za malusieki pokoik, byle mia tylko dobrze
uszczelnione okna. I pacili, panie redaktorze! Pacili, a si kurzyo! I nie stracili na tym!
Zota Jaskinia ujawnia skarb, o jakim nikomu z nas nawet si nie nio. Znajdoway si tu
w rozpadajcych si skrzyniach tysice zotych monet wszelkiego rodzaju i o wszelkich wymiarach,
mnstwo bransolet, naszyjnikw. Rudy Szwed w ataku przejciowego zamienia zmysw jeden z nich
poda Alenie i zosta za to przez inyniera Borglanda straszliwie zwymylany - najrozmaitsze drogie
kamienie i ozdoby, zbroje, tarcze, miecze, uki, sowem, drogi redaktorze, nie da si tego wszystkiego
jednym tchem wyliczy. Arne Saknussemm - jak mi Bg miy - mia zaiste powody, aby napisa o
centrum kraju i ca spraw zatai. Trudno powiedzie, czy przywaszczy sobie jak cz skarbu.
Najprawdopodobniej tak, ale zostao tego jeszcze ogromnie duo. A zreszt, czy nie wolaby si pan
raczej skonsultowa ze specjalist?
Ja wiele ju panu nie powiem. Sam w Zotej Jaskini nie byem. Archeologowie nie wpuszczali na prg jeli oczywicie otwr w skale moe posiada prg - ani ywego ducha. We dnie i w nocy
fotografowali, rysowali, inwentaryzowali, zbierali i na miejscu skadali, sklejali i konserwowali kad
deseczk i kad strza. Widzi pan - zapomniaem o strzaach, byo ich tam te niemao, a poza tym
bera i sztaby zota, i piercienie, i kute rogi do picia wina, i srebrne koty, i... I niech pan mi da ju
wity spokj. Krtko mwic: w Zotej Jaskini znajdowao si najbogaciej zaopatrzone muzeum
kultury staroskandynawskiej ze wszystkim, co do niej naley, z eksponatami zachowanymi w takim
stanie, e brodaci uczeni zacierali rce z radoci. Moe przyczynio si do tego suche powietrze
w jaskini, moe - i to jest bardziej prawdopodobne - radioaktywno, ktra nie pozwolia na rozwj
pleni i wszelkiego innego niszczcego zbiory plugastwa.
I ebym nie zapomnia, redaktorze: Czarna Omiornica chyba naprawd wanie przez Zot Jaskini
odmaszerowaa gdzie na mniej przez turystw uczszczane, sabiej - uyjmy tu tego piknego
wyrazu - sturystyfikowane odcinki podziemnego labiryntu. Zota Jaskinia czy si bowiem z grotami
i komorami poniej ruchomych gazw, a rozgazione ramiona cign si jeszcze dalej... Tylko e
Borgland kaza je na razie zagrodzi betonowymi cianami. Tak jest bezpieczniej. Niech pan sobie
wyobrazi to okropne zamieszanie, gdyby nad pogronymi w dociekaniach gowami archeologw
zjawia si nagle Czarna Omiornica.
W kilka dni po masowym najedzie na Zot Jaskini - dziennikarze wymusili urzdzenie konferencji
prasowej. W najwikszej auli uniwersytetu w Reykjaviku! Wiadoma rzecz, w adnym innym
pomieszczeniu nie zmieciby si ten tum reporterw! Sam tylko Reuter przysa - jeli si nie myl chyba z dziesiciu dziennikarzy.
W sali panowa straszny harmider. Jeden przekrzykiwa drugiego, przynajmniej poowa zebranych
gono domagaa si wstpu do jaskini. Chwytali za poy organizatorw i cignli do kta
archeologw, ktrzy powicili si i na konferencj przybyli. Kady chcia wymc przynajmniej
piciominutowy pobyt w jaskini. Profesor Havarsson, przewodniczcy konferencji prasowej,
znajdowa si w ogromnie trudnej i kopotliwej sytuacji. Siedziaem chyba w trzecim rzdzie, a mimo
to docierao do mnie ledwie co drugie sowo. Zachrypnity Havarsson krzycza ponad gowami
fotoreporterw usiujcych zdoby chociaby tylko jego zdjcie jako ndzn namiastk fotografii
skarbw ze Zotej Jaskini.
- Wydaje si wic, szanowni panowie - koczy profesor swj wykad, nie biorc pod uwag obecnoci
dwch czy trzech dziennikarek - e w jaskiniach pod Sneffelsem po niewtpliwych ladach obecnoci
istot z przestrzeni midzyplanetarnej znaleziono kompletny i nie naruszony skarb z bogatej siedziby
ktrego ze znaczniejszych jarlw, rozbjniczego krla mrz. wiadczy o tym - zaznaczam tu
wyranie, e skarby opisano na razie tylko pobienie, a wic w sposb niewystarczajcy - obecno
monet pochodzcych najpniej z drugiej poowy dziewitego wieku. Niezwyky przypadek sprawi,
e Wiking w znalaz si w bezporednim pobliu bazy goci z przestrzeni midzyplanetarnej. Nie
znaleziono ani odzi, ani szcztkw ludzkich. Mona wic przypuszcza, e jarl, ktry ukry swj skarb
pod Sneffelsem, odpyn i nigdy po zostawione tu mienie nie powrci. Dlaczego tak si stao i gdzie
si podzia, pozostanie, niestety, na zawsze nieodgadnion dla nauki tajemnic.
Na tym, szanowni panowie...
- Nie zostanie! - rozlego si z drugiego koca sali. Haasujcy suchacze natychmiast umilkli i jak na
rozkaz odwrcili gowy.
W drzwiach auli sta doktor Bjelke z przerzuconym przez rami paszczem ortalionowym, a obok
niego niezachwianie spokojny Leif Thorgunn. Obaj wygldali zupenie dobrze i byli zadowoleni.
Niewiele brakowao, abym rzuci si im naprzeciw.
- Nie zostanie, panie profesorze - powtrzy doktor Bjelke.- Odkrylimy lady pobytu Wikingw tam,
skd wanie wracamy. Zwizek midzy znaleziskiem w Zotej Jaskini a naszym odkryciem jest
niewtpliwy.
W auli panowaa taka cisza, e spadajca na podog szpilka wywoaaby oskot. Owki dziennikarzy
spiesznie poruszay si po blokach. Profesor Havarsson gwatownym ruchem zdj okulary i szuka
spojrzeniem intruza.
- Doktor Bjelke! Ale to jest... Oczywicie, uznaj paskie zasugi, miy panie kolego, oczywicie... ale
nie jest pan dostatecznie poinformowany. I - prosz mi wybaczy - paskie badania id w zupenie
innym kierunku ni archeologia! Jak wic moe pan co podobnego twierdzi?
Bjelke przeszed midzy rzdami awek w stron katedry. Wygldao to na wystudiowan z gry
scen - nawet najlepszy reyser nie wymyliby bardziej efektownego wejcia. Zatrzyma si przed
podwyszeniem, otworzy teczk i wyj plik fotografii, ktry poda profesorowi Havarssonowi.
Profesor woy ponownie okulary i spojrza na fotografie.
- Zoty rg z Gellehaus, oczywicie, ale... Co? - wykrzykn nagle zaskoczony. - Fotografia? W takim
razie to musi by imitacja, falsyfikat! Wszake ten najcenniejszy skarb - jeli oczywicie nie liczy
odkry pod Sneffelsem - zosta w 1802 roku skradziony z krlewskiego skarbca i stopiony. Sta si
pan, doktorze, ofiar przykrej mistyfikacji!
W sali szumiao - niezadowoleni dziennikarze mieli wreszcie o czym pisa.
Bjelke nie traci spokoju.
- Panie profesorze, prosz jeszcze raz popatrze na te zdjcia.
Tej zachty mg sobie doktor Bjelke spokojnie oszczdzi, Havarsson jedzi niemal nosem po
fotografiach i przerzuca je ze wzburzeniem tak szybko, e kilka spord nich spado na podog
i stao si natychmiast upem dziennikarzy.
- Tak, tak, ale to... to wprost niewiarogodne! Panowie - Havarsson zwrci si do dziennikarzy, aby u
nich szuka pomocy - to nie jest rg z Gallehus. To zupenie inny rg, chocia figury s bardzo
podobne, tak samo jak robota - tak, tu prawdopodobnie mamy dwa wilki Wotana, Geri i Freki,
oszczep Gungnir, Loki, drzewo Yggdrasil, smoka Nhggr... Niewiarogodne! Doktorze Bjelke, gdzie
si ten skarb znajduje?
- W Rio de Janeiro, profesorze. W skarbcu Muzeum Pastwowego.
- W Rio de Janeiro? - profesor z trudem chwyta oddech. - wity zoty rg, jedyny dzi na wiecie, w
Brazylii?
- Tak. Jest wasnoci pastwa, na ktrego terenie zosta znaleziony. Odkry go brazylijski hodowca
ropuch w grobowcu wyoonym drzewem nad rzek Xing. Wanie stamtd wracamy. Dokadne
odlewy i caa reszta dokumentacji dla naszych uczonych znajduj si ju w drodze.
- Xing... Brazylia... hodowca ropuch... - szepta zdumiony profesor.
- No dobrze, ale dlaczego, do wszystkich diabw, Zota Jaskinia miaaby mie co wsplnego
z brazylijsk rzek Pingu, Mingu czy jak si tam ona nazywa, doktorze? - rozleg si niezadowolony
gos z przepenionych awek.
Bjelke zwrci si do pytajcego.
- Dlatego, e rg znalelimy take pod wizerunkiem lepego ptaka, panie i panowie - rzek powoli i
z rozwag.
Widzi pan, redaktorze: nawet w chwili, o ktrej za kilka godzin maszyny drukarskie wyrzucay
wiadomoci na cay wiat, Gudmundur zachowa si wobec trzech obecnych w auli dam jak na
dentelmena przystao, nie sdzi pan?
Doktor Kamenik ma wspania pami. Porwnaem jego wypowied z zapisem dwikowym
z konferencji prasowej, przechowywanym w archiwum Towarzystwa Radiowego w
Reykjaviku. Nadawao ono sprawozdanie z przebiegu caej konferencji. W imi cakowitej
dokadnoci musiaem poprawi jedynie kilka sw - reszt doktor Kamenik zapamita
bezbdnie.
Przyp. red.
- Teraz musimy czeka. Patrol uda si do wioski po dalsze wskazwki. Przede wszystkim, Herr Doktor,
prosz mwi cicho i porusza si ostronie. Gdyby zaatakowali nas naprawd, byoby z nami bardzo
le. Mam nadziej, e nie dojdzie do tego.
- Ale Spender opowiada mi o dmuchawkach i o zatrutych strzaach...
- Na pewno Spender nie opowiedzia panu wszystkiego. On, a zwaszcza jego boss, ktry organizowa
ca wypraw, ordynarnie oszukiwali Indian i usiowali nawet obrabowa ich wit czarodziejsk
chat, gdzie mieszka Onoenrrodi, najwyszy duch plemienia. To oczywicie oburzyo Indian, tak e
si zwrcili przeciwko nim. Ale nawet potem nic by si nie stao - Trumajowie chcieli tylko pozby si
ich jak najprdzej bez przelewu krwi, boss jednak zacz strzela z krtkiego karabinka. Ze strony
Indian bya to wic zupenie zrozumiaa obrona.
- Trumajowie?
- Tak, nazywali si Trumajami. Bardzo dziwne plemi. Na wodzie czuli si jak w domu. Budowali
odzie zgrabniejsze i sprawniejsze ni w stoczniach w Sanataremie i wypywali nimi - jeli si,
oczywicie, nie przechwalali - bardzo daleko. Setki kilometrw. Czego takiego nigdzie indziej w
Brazylii nie widziaem - Indianie boj si przewanie rzek i jezior jak diabe wiconej wody i nie
umiej pywa. A jeli ju potrafi zrobi jak d - to tylko takie upinki z kory albo skry napitej
na wierzbowych prtach.
- Tego przecie nie wystrzelono z dmuchawki, prawda? - spytaem podnoszc strza z dna odzi.
- Oczywicie e nie. To strzaa myliwska z drewna drzewa alauate, wypuszczona z potnego uku.
Sdzc po brzeszczocie - moe to by spotkanie z plemieniem Szawante. Wiele ich szczepw koczuje
tutaj: od Araguaia a do Xing. S wprawdzie troszk dzicy i popdliwi, ale mona doj z nimi do
porozumienia. Znam kilka sw w ich jzyku - przed chwil posuyem si nimi. Niekiedy przychodz
bowiem na ferm i wymieniaj ryby i surowy kauczuk na puszki po konserwach. Su im do
gotowania - sami jeszcze nie dojrzeli do garncarstwa.
- Ale pan, panie Hertwig, mwi przed chwil, jeli sobie dobrze przypominam, o plemieniu
Trumajw?
- Tak, kto jednak wie, gdzie ich dzi szuka?! Tu jest Brazylia, panowie, a na dodatek - puszcza.
Wystarczy najazd mrwek albo termitw, niedostatek zwierzyny ownej czy te nieprzychylna
wrba, a plemi ju pakuje si i wdruje dalej. Ale zawsze co zostaje - rysunki na skaach i kamienne
otarze. Za chwil zobaczymy. Wydaje mi si, e patrol ju wraca.
Naprawd nie wiem, skd to Hertwig wiedzia. W puszczy nie rozleg si aden - dla moich
europejskich uszu - podejrzany dwik, tylko bajecznie kolorowe papugi skrzeczay i ze zgorszeniem
krciy nad nami czubatymi ebkami. Kurtyna lian i lici jednak rzeczywicie si rozchylia i kilka
metrw przed dziobem naszej odzi stan mody wojownik - pierwszy prawdziwy Indianin, jakiego w
yciu widziaem. Oczywicie nie liczc tych z przedmie Rio.
By to rosy mody mczyzna odziany, jeli - rzecz jasna - godzi si nazwa to odzie, w wsk
opask z yka. Bg wie, jak w tym plaowym stroju przedziera si przez kolczaste krzewy i dzikie
pokrzywy, ktre osigaj tu dwumetrow wysoko. W rku trzyma wygldajc niebezpiecznie
drewnian maczug, mniej wicej metrowej dugoci. Hertwig wyjani, e suy ona do zabijania
zwierzt zowionych w potrzaski. Twarz wprawdzie szpecia mu tembeta, czyli koek przekuwajcy
doln warg, ale min mia yczliw i przyjazn. Gestami dawa nam do zrozumienia, e mamy i za
nim w gb puszczy. Aby podkreli swoje pokojowe intencje, woln rk wskazywa dugi oszczep
z twardego drewna, chakaranda, wbity ostrzem w ziemi nie opodal ledwie dostrzegalnej cieki.
Wymienilimy z Flegmatycznym Larrym spojrzenia pene zakopotania. Wanie wczoraj wieczorem
Hertwig opowiada nam o nie najpikniejszych obyczajach dzikich Indian, ktrzy na przykad kad na
ciece kawaki skry z cierniem napuszczonym trucizn albo te z niezwyk zrcznoci
przygotowuj w odpowiednich miejscach pomysowe zasadzki: najrozmaitsze duszce ptle czy te
spadajce znienacka pnie. Ale Hertwig przybi ju odzi do brzegu i pociesznie pociera nosem o nos
modego wojownika, co w tych puszczach jest wyrazem wielkiej przyjani.
Nie bd, panie redaktorze, przedua swojego opowiadania. Bez adnych niespodzianek wygodnie
przeszlimy kilkaset metrw cieki i okazao si, e zbliamy si do tubylczej wioski. Mae papuki
pirikito kryy nad nami jak samoloty wywiadowcze. Spostrzeglimy nawet maego rozgniewanego
szopa kwati, ktry zdziera pazurami kor z drzewa. Papugi i szopy s towarzyszami Indian i ich
naprawd wiernymi ssiadami.
Puszcza urwaa si nagle. Znalelimy si na poronitej traw i niskimi krzewami polanie. Palec Boy
i Kamienny Dzwon - ukryte dotychczas za nieprzejrzyst kopu zieleni - wynurzyy si nagle
i niespodziewanie po lewej i po prawej stronie. Znajdowalimy si niemal pomidzy nimi. Hertwig
odwrci gow i szepn do mnie przez rami:
- Jestemy na miejscu. Tu przed kilku laty mieszkali Trumajowie. To, naturalnie, plemi Szawante.
Postaram si dowiedzie, co si stao ze szczepem Trumai. Niech pan bdzie cierpliwy, Herr Doktor!
Ze wszystkich stron zbliali si do nas mczyni i kobiety w odwitnych strojach, ktre w razie
potrzeby bez trudu zmieciyby si w pudeku od zapaek. Nie pieszyli si ani te nie okazywali
przesadnego zainteresowania. Godnie stali krgiem wok nas i milczeli, dopki nie zjawia si
najwaniejsza osobisto - czarownik. Na nasz cze woy paradny strj, zdobiony ptasimi pirami,
ogonami jaguarw i koatkami z jelenich kopytek, umocowanymi za pomoc skrzanych rzemykw
pod kolanami. Na szyi wisiay mu goda zwizku zawodowego czarownikw: pazury ogromnego
pancernika, tak rzadkiego, e w Europie wikszo uczonych uwaa go za gatunek bezpowrotnie
wymary. Czarownik by bardzo stary, ale porusza si nadzwyczaj wawo. Zaprowadzi nas do
najwikszej budowli w wiosce, do domu mw. Chat trzydziestometrowej dugoci pokrywao
kilka warstw lici palmowych, po to, aby tak sporzdzony dach opar si nawet najobfitszym
tropikalnym ulewom. Tu, w dorzeczu Amazonki, opady przypominaj bardziej wodospad ni uczciwe
europejskie deszcze. Kobiety odeszy do swoich zaj, a mczyni wci milczcy i peni godnoci
zgromadzili si, aby wzi udzia w naszym powitaniu.
Chwilami przypominao to raczej przesuchanie. Czarownik nieustannie naciera na Hertwiga
pytaniami, a ten z wysikiem szuka sw i mczy si odpowiedziami do tego stopnia, e pot z czoa
kapa mu na koszul w kratk. Wreszcie indagacja dobiega koca. Wydawao si, e Szawantowie
pogodzili si z naszym przyjazdem. Czarownik wyszed na prg domu mw i klasn w donie.
Natychmiast zjawiy si niewiasty, niosc misy z jadem. Hertwig pgosem ostrzega nas przed
pominiciem ktrego z da. Odmawiajc - dopucilibymy si miertelnej obrazy plemienia, co
z kolei mogoby doprowadzi do przykrych komplikacji.
Leif na wszelki wypadek zamkn oczy i z widocznym wstrtem grzeba trzema palcami w misie
zrobionej z twardego okwiatu palmy. Ja - jako lekarz - mam bd co bd bardziej odporn natur,
a wic patrzyem. Rozpoznaem jakie surowe owoce i dzikie warzywa oraz kawaki na wp
surowego misa, ktrego przeucie wymagao nie lada wysiku. Na deser podano opiekane larwy
jakiego owada. Mimo silnego postanowienia to danie jednak opuciem. Mam nadziej, e nikt tego
nie spostrzeg. W kocu zjawi si na stole lekko wyskokowy napj, przyrzdzony z zakwaszonego
soku owocw jaboticaba. Nie smakowa mi, ale miaem pragnienie i uczta dobiegaa ju, na szczcie,
koca.
Puszcza nie pozostawia swoim dzieciom zbyt wiele czasu na prniacz bezczynno. Mczyni udali
si na polowanie, aby strzela do zwierzt i ptakw, zwala drzewa z gniazdami dzikich pszcz lub te
owi ryby. Kobiety opuciy uczt natychmiast po przyniesieniu mis. Zosta z nami czarownik.
Wyprowadzi nas z wioski. Hertwig po drodze wyjani, e idziemy na miejsce, gdzie przed laty spotka
si z Trumajami. Szawantowie pono uwaaj resztki ich obozowiska za miejsce przeklte i zakazane,
ktrego granice przekroczy moe jedynie najwyszy czarownik plemienia. Na szczcie doszli do
wniosku, e przeklestwo to nie obejmuje biaych. Przekonali si zapewne, e nawet najszczersze
przeklestwo nie pomogo odpdzi osadnikw docierajcych na ich tereny owieckie i e ludziom
o bladych twarzach nie mona zaszkodzi magicznymi praktykami czarownikw...
Wioska znikna za zakrtem strumienia, wypywajcego z sioda midzy Palcem Boym a Kamiennym
Dzwonem. Po prawej stronie wznosio si strome kamieniste zbocze. Tu, w bagnistej puszczy
poudniowoamerykaskiej - stanowio to niezwykle rzadki wyjtek: kamie jest tutaj materiaem
niemal nieznanym. Hertwig zatrzyma si nagle, chwyci mnie za rami i podniecony wskazywa mi
ska. Tak, znajdowalimy si we waciwym miejscu. Hodowca ropuch nie wodzi nas za nos. Na
granitowej pycie, kilka metrw dugiej i rwnie niemal wysokiej, wykuta bya paskorzeba
przedstawiajca d z pomieniami na dziobie i na rufie, ta sama, ktrej fotografi znalazem
w rzeczach pozostawionych przez Spendera. Dopiero teraz przekonaem si o jej rzeczywistych
wymiarach i musiaem raz jeszcze umiechn si w duchu na myl o przypuszczeniu profesora, e
jest to piecztka z Mezopotamii. Tej piecztki nie unisby nawet najpotniejszy dwig.
- I co pan na to, Herr Doktor? - spyta Hertwig przygnbionym gosem. - Tu my rozbilimy swj obz,
a o sto metrw dalej znajdowali si Trumajowie. Tam s ich otarze z tymi obrzydliwymi figurkami.
A tdy... tdy uciekalimy pniej, kiedy sypa si na nas deszcz zatrutych pociskw z ich dmuchawek.
Nie lubi tego wspomina, mein Gott! - Wzdrygn si nieznacznie.
Czarownik z plemienia niecierpliwie przestpowa z nogi na nog, tak e zawieszone pod kolanami
koatki odzyway si kocianym oskotem. Widocznie najchtniej znalazby si z powrotem w domu
mw - wyprawy do miejsc zakazanych nie bardzo mu odpowiaday.
Hertwig uwanie rozglda si wok siebie i niekiedy rozgarnia butem wysok traw. Zrozumiaem,
e szuka ladw pobytu plemienia Trumai, zwaszcza takich, ktre mgby w miastach portowych
korzystnie sprzeda turystom. Nie przeszkadzaem mu, chocia raz po raz zostawa w tyle za nami.
Czarownik mrucza co koo mnie, najprawdopodobniej zaegnywa ze duchy, i gorliwie potrzsa
nieywym jastrzbiem. Trzyma go za nogi w odpowiedniej odlegoci od ciaa. Nic dziwnego.
agodnie mwic - ptak w wcale nie pachnia. Pniej dowiedziaem si, e w czarodziejskich
praktykach poudniowoamerykaskich Indian jastrzb ma szczeglnie wane znaczenie i e ponadto
jest jednym z gwnych rodkw leczniczych tubylczych szamanw.
Znalelimy si u celu. Pod nawisem skay zbudowano z grubo ciosanych kamieni rodzaj otarza, na
nim za stay - prosz mi wybaczy, ale rzeczywicie wyglday jak gipsowe kary ogrodowe - okropnie
brzydkie figury, podobne do siebie kubek w kubek i identyczne z karem w skafandrze, nad ktrego
fotografi zastanawialimy si w Reykjaviku. adna figurka nie wisiaa w powietrzu, jak twierdzia
pani Alena.
Wprawdzie to nie naley do rzeczy, ale wyznam panu, e dopiero teraz, w tej chwili, uwierzyem
w peni w istnienie biaoskrych Indian. Dugo wydawali mi si zbyt fantastyczni, zbyt powieciowi...
kopi cmentarzyska w Jelling. Ono rwnie ley pomidzy dwiema grami i otoczone jest kamiennym
murem, a na granitowych bramach, gazach i komorach grzebalnych, odkrytych i zupionych ju w XVI
wieku, widniej znaki runiczne. Tak, to wanie to: Jelling krla Gorma, jego maonki Thiry i krla
Haralda, zdobywcy Danii i Norwegii.
Z pewnoci w tej chwili miaem niezbyt mdr min. Leif zmierzy mnie badawczym spojrzeniem.
Nawet Hertwig, niestrudzenie przetrzsajcy okolic, zatrzyma si nagle koo nas i czeka na
wyjanienie.
- Jelling - powiedziaem. - Dawne cmentarzysko Wikingw, rozumiecie? Te wzgrza obok, pnocne
i poudniowe... Na szczycie poudniowego powinien znajdowa si kamie runiczny. Mniejszy - jeli
dobrze pamitam. A tu gdzie, tu za murem, wikszy.
Leif troskliwie uj mnie za przegub.
- Wiesz, co, Gudmundurze? Usid na chwilk. Piekielnie tu gorco. Przynios ci wody z potoku,
dobrze?
Stary, poczciwy Leif.
- Nie, nic mi nie przyno, Leifie. Nic mi nie jest. Suchaj, a i pan niech posucha, panie Hertwig: ten
mur, wzgrza i brama w uderzajcy sposb przypominaj siedzib krlewsk Jelling, najgoniejsze
znalezisko z dawnych wiekw w caej Skandynawii. A do tego wszystkiego ta runa na bramie,
paskorzeba odzi Wikingw... Ja wiem, to pewnie zbieg okolicznoci, ktry wyjani si w zupenie
naturalny sposb - ale dla spokoju sumienia prosz was o chwil wsppracy. Szukajcie gazu
z wyrytymi rysunkami lub ruin domu.
Znalelimy jedno i drugie, -panie redaktorze. Znalelimy te nastpn, niemal nie uszkodzon
bram - ale to ju pan wie lepiej z informacji w gazetach, z radia i z telewizji. W ten sposb chcc nie
chcc i bez wikszej waciwie osobistej zasugi ubieglimy Helge Ingstada, ktry przez caych
dwadziecia lat szuka i w kocu jednak znalaz niewtpliwe lady Wikingw w Nowej Fundlandii.
Znajdoway si tu nie tylko dobrze zachowane fundamenty siedziby, ale i pokryty napisami
runicznymi kamie, przewyszajcy nawet swj odpowiednik z Jelling. Tam, gdzie na kamieniu z
Jelling wyryty jest wizerunek bajecznego zwierzcia duszonego przez wa, znalelimy dokadn
posta naszego wstrtnego kara, tyle e precyzyjniej wykonan i zdradzajc to, czego nie moglimy
rozrni na niedoskonaym zdjciu Spendera: rzeba przedstawiaa czowieka albo istot do
czowieka podobn, odzian w jaki lekki skafander i hem z duymi otworami umoliwiajcymi
patrzenie. Otwr na czole - waciwie na wysokoci czoa w hemie, gdzie wraz z Jyrrym i pani Alen
zdecydowalimy si umieci lamp, latarni, krtko mwic: jakie rdo wiata - rzeczywicie
suy podobnemu celowi. Wedug paskorzeby na wschodniej paszczynie kamienia przypominao
to raczej anten, chocia oczywicie twrca tego dziea nie mg nawet przeczuwa jej rzeczywistego
sensu i znaczenia. Na drugiej paszczynie kamienia widnia bardziej prosty obraz: krzy, wok
ktrego owija si napis runiczny wpisany w rysunek wa. Inny napis runiczny oplata posta
w skafandrze.
Z caego naszego trzyosobowego grona - nie licz czarownika z plemienia Szawante, ktry peen
zapau w odlegoci kilkudziesiciu metrw od nas ledwie ju dysza - ja byem najbardziej wzburzony.
Chocia nie jestem specjalist, potrafiem sobie przynajmniej w przyblieniu wyobrazi, co dla nauki
oznacza odnalezienie staroskandynawskiego cmentarzyska w puszczach Poudniowej Ameryki i jak
wywoa w wiecie sensacj. Leif dziki swojej flegmatycznej naturze by spokojniejszy, a Hertwig
mierzy wielotonowy gaz obojtnym spojrzeniem. Tej pamitki turystycznej nie mona byo w aden
sposb wykorzysta...
Obawiam si, e na chwil zapomniaem cakowicie o gociach z przestrzeni midzyplanetarnej i o
celu naszej wyprawy. Istota w skafandrze wyglda wprawdzie kosmicznie, ale znalezienie murw,
bramy, ruin siedziby i samego kamienia runicznego stao si teraz o wiele waniejsze. Nie bez wysiku
staraem si przypomnie sobie, jak byy rozmieszczone poszczeglne obiekty na terenie
rzeczywistego Jelling, tak jak go sobie zapamitaem na podstawie drzeworytu w ksice Wimmera:
De danske Runemindesmaerker, ktra stanowia kiedy moj ulubion lektur. Tajemnicze runy,
menhiry, wzburzone fale lodowatych mrz, a na nich skorupki smoczych odzi Wikingw... Rozumie
mnie pan, panie redaktorze, prawda?
W Jelling, jak sobie przypominam, na pocztku XIX wieku (cile mwic: w 1820 roku - przyp. red.)
znaleziono komor grzebaln wykopan w ziemi i umocnion kilkoma warstwami pni i desek. By
moe by to obrabowany grobowiec krla Gorma. Ale na ktrym z dwch szczytw? Za wszelk cen
staraem si odtworzy w pamici - od czasu, kiedym po raz ostatni przeglda zniszczony tom ze
starymi drzeworytami, upyno ju dobrych par dziesitkw lat. Tak, na pewno na pnocnym,
waciwie pnocno-zachodnim pagrku. By moe dlatego, e dusze bohaterw po mierci
odchodziy drog mnych synw fiordw do Walhalli po uku tczy, wspinajcym si ze wschodu na
zachd, aby tam pi wino z nie wysychajcych pucharw, polowa na dzik zwierzyn, walczy
i znowu umiera a do Ragnark, ostatniej bitwy, oznaczajcej koniec wiata.
Widzi pan, panie redaktorze, dawne banie pamitam tak dokadnie, jakbym je czyta wczoraj. Nie
nudz pana? Naprawd nie? A wic w tej ostatniej bitwie, w Ragnark, potyka si bd siy za,
prowadzone przez demona Loki, wilka Fenrira i wa Migarsormra, z bogami i martwymi
bohaterami. Bj bdzie straszny i nieskoczony, dzicy berserkowie, ogarnici wojennym
szalestwem, i skaldowie, ognici piewacy sag bohaterskich, brodzi bd po kolana w krwi. Chmury
strza i glinianych pociskw z proc zakryj soce, nim wreszcie wszyscy polegn. Zginie te najwyszy
bg Wotan - Odyn. A potem krwawy wiat zatonie w morzu. Jak pan widzi, skandynawskie banie nie
s specjalnie krzepice - ale mimo to wskazyway na pagrek pnocno-zachodni. Postanowilimy
przeszuka go, a potem nie zwlekajc wrci do wioski indiaskiej i jak najszybciej powiadomi rzd
brazylijski o naszych odkryciach. Musiay przecie by za wszelk cen zabezpieczone i zbadane przez
specjalistw.
Nie chciao si nam przedziera przez kolczaste krzewy, gdzie mogo nas niemile zaskoczy spotkanie
z jaguarem czy wem. Wolelimy raczej wynurzy si z krzakw i zbliy do naszego cudownego
obrocy. Stary czarownik ledwie ju dysza, tak uczciwie odpdza od nas moce ciemnoci. Zdechego
jastrzbia zastpiy ju bardziej widocznie skuteczne czarodziejskie instrumenty, a mianowicie dua
koatka z jelenich kopytek. Czarownik podnosi j raz po raz do gry i potrzsa ni w stron nieba,
w stron ziemi i w stron obu pagrkw. Pod ochron aski istot nadprzyrodzonych bez wikszych
trudnoci wspilimy si do poowy zbocza Palca Boego. Gszcz dzikich drzew kauczukowych, hewei,
palm, lian, orchidei i paproci, sigajcych nam powyej gowy, nie zdoa si wedrze powyej
podna. Strome kamieniste urwisko, wznoszce si coraz gwatowniej a po kamienist iglic
szczytu, ktry najprawdopodobniej nada wzgrzu nazw, poronite byo jedynie gst traw
i rzadkimi kpami krzakw. Spod naszych ng rozpierzchay si na wszystkie strony kolorowe
jaszczurki, z drogi leniwie odpezo kilka wy - poza tym jednak nie znalelimy nic ciekawego. By
moe wrcilibymy z niczym, gdyby nie Leif. Tu przed skaln barier przechodzc ju w nag
i strom ig chwyci mnie nagle za po paszcza' i cign w d tak gwatownie, a si zachwiaem
i niemal nie stoczyem ze zbocza.
No i w ten sposb, panie redaktorze, Hertwig odnalaz zoty rg, ktrego zdjcia wywoay tak
sensacj na konferencji prasowej w Reykjaviku.
Dalej nie ma ju waciwie co opowiada.
Jeszcze tego samego dnia wrcilimy do fermy Hertwiga, a nazajutrz popynlimy Ro Xing do
najbliszego miasteczka posiadajcego urzd pocztowy. Zapomniaem ju cakiem, jak si nazywao.
Poczyem si z uczynnym, chocia nieco nieufnym dyrektorem muzeum w Rio i zamieszkawszy
w wygodnym hotelu w Belem czekalimy na komisj specjalistw-archeologw. Wszystkie
znalezione przedmioty nale - rzecz jasna - do rzdu brazylijskiego. Hertwig otrzyma wysok
nagrod za znalezienie zotego rogu - ja za zastrzegem sobie, e kamie runiczny i zoty rg zbadaj
i opisz jako pierwsi nasi uczeni, ktrzy zreszt s do tej pracy najbardziej powoani i przygotowani.
A potem - z fotografiami, rysunkami i odlewami - pojechalimy do Europy.
Waciwie to nie - chwileczk, panie redaktorze. Jest co jeszcze!
Urzd Ochrony Indian natychmiast rozpocz intensywne poszukiwania zaginionego plemienia
Trumai. Szawantowie, w ktrych oczach mona byo wyczyta lk i niepokj, a take pobone
yczenie, aby jak najprdzej znikn w puszczy przed masowym najazdem biaych, przez duszy czas
nie chcieli sysze o zagadkowym plemieniu eglarzy o bladych twarzach. Dopiero kiedy przekonali
si, e uczeni nie maj nic wsplnego z caadores de Bugres i e nie skpi podarkw, przyznali, e
Trumajowie nie powinni by zbyt daleko. Podobno nawet w ciemne bezksiycowe noce przychodz
niekiedy do kamiennego otarza za wiosk, aby odda cze obrzydliwym karom. Szawantowie nie
lubi spotka z nimi. Nie chc mie z Trumajami nic wsplnego i dlatego wol raczej unika tej czci
swoich wasnych terenw.
Komisja przyja wypowied Szawantw z lekkim niedowierzaniem. Indianie bowiem maj niezwykle
bogat wyobrani i tajemnicze wizyty z puszczy albo te sama tylko wie o nich moe stanowi - i to
ogromnie atwo - podniet do stworzenia kolejnej spord niezliczonych puszczaskich legend. Kiedy
jednak wracaem spod Palca Boego i Kamiennego Dzwonu pync po Ro Xing, przeyem co...
Waciwie nie wiem, czy to rzeczywisto, czy te tylko zudzenie. Bdzie chyba lepiej, jeli ten
fragment mojego opowiadania opuci pan, panie redaktorze, bd te przedstawi jako wypowied
sporn i niepewn.
Co niniejszym czyni.
Przyp. red.
Kiedy wic wracalimy, sternik motorwki komisji archeologicznej mia nieoczekiwane trudnoci
z wypltaniem si z sieci odng i ramion, w ktre Ro Xing obfituje. Trwao to dosy dugo.
Musielimy kilkakrotnie cofa si, d co chwila wiza w gmatwaninie lian i za kadym razem trzeba
j byo nie bez wysiku uwalnia. Na swobodniejszym nurcie znalelimy si dopiero po zachodzie
soca - a tam na dobitek jak na zo popsu si silnik. Mechanik klnc zamkn dopyw paliwa
i usiowa w ciemnoci po omacku znale uszkodzenie. Reflektor na dziobie odzi wieci jedynie przy
pracujcym silniku, a aden z nas, jak si okazao, nie mia latarki. Kiedy naprawa przecigaa si
i trwaa ju ca wieczno, a chmary komarw postanowiy definitywnie zrobi sobie z nas smaczn
kolacj, wydao mi si, e wrd tysica odgosw puszczy usyszaem rytmiczny plusk wiose. Ani
mechanik, zajty bez reszty opornym silnikiem, ani dwaj inni czonkowie ekspedycji, znajdujcy si na
pokadzie motorwki, nic nie zauwayli. Uderzenia wiose zbliay si. Szczliwym zbiegiem
okolicznoci naprawa dobiega wanie koca i silnik krztuszc si zacz pracowa. W blasku
reflektora, ktry zapali si z wahaniem, zobaczyem, waciwie nie zobaczyem, ale wydao mi si, e
widz ciemny cie odzi lizgajcej si po wodzie mniej wicej sto metrw przed nami, ktra na
pierwszy warkot silnika byskawicznie znika w mroku przy brzegu. Wszystko to zdarzyo si w cigu
jednej chwili, by moe to tylko owoc podnieconej wyobrani, ale mimo wszystko nie mog si
pozby wraenia, e tajemnicza d swoim ksztatem, zwaszcza za uniesionym dziobem i ruf
w uderzajcy sposb przypominaa smocze odzie Wikingw, chocia - oczywicie - nie dorwnywaa
im wielkoci. Wydawao mi si nawet, e widz szereg wiose, jednoczenie unoszcych si
i opadajcych po obu burtach odzi.
Nikt z moich towarzyszy podry nie zauway ciemnego cienia, szybkiego i cichego jak nartnik. Ja
jednak, panie redaktorze, wierz niezachwianie, e spotkaem jedn z odzi Trumajw, plemienia
niezwykych Indian o bladych twarzach, pywajcych po ramionach i dopywach Amazonki i po
bezkresnej rwninie samej Matki Wd jak ongi - moe pan si z tego mia, jeli ma pan ochot - ich
przodkowie po morzach koo ojczystych fiordw...
Na krtko przed oddaniem maszynopisu do wydawnictwa dotara do mnie z Urzdu Ochrony
Indian odpowied na pytanie, czy ustalono jakie dalsze szczegy odnonie plemienia
Trumai. Pan Jesus Beltran donosi mi askawie, e na razie wszelkie wysiki poszy na marne,
chocia na dawnej fazendzie Hertwiga (waciciel sprzeda j natychmiast po otrzymaniu
nagrody za znalezienie zotego rogu) pracuje ekipa specjalistw Urzdu, ktra przedsiwzia
cay szereg ekspedycji w okolice obozowiska Szawantw.
Ta cz opowiadania doktora Bjelke pozostaje wic nadal sporna.
Przyp. red.
wielkiej kryjwki, ktrej mimo to jednak nikt by nie mg odnale. Islandia do tego celu nadawaa si
wprost idealnie. A jeli na dodatek Ottar postpi wzorem swoich dobrodusznych przodkw,
i wszystkich, ktrzy skarb do jaskini przenosili i wiedzieli o nim, pomordowa, mg spa spokojnie.
A dlaczego go ukry? Miy i naiwny panie redaktorze, dla historyka to pytanie zbyteczne, raczej
retoryczne! Jarl Ottar mia na swoich odziach band ludzi wyjtych spod prawa, skazanych na mier
i zdolnych do wszystkiego - do wszystkiego bez wyjtku - na wiecie. Dzisiejsi gangsterzy albo te
wczorajsi rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu to przy nich zasmarkane niemowlta. Niech pan
posucha...
Tu profesor Srenssen opowiedzia o rozmaitych bestialstwach i zbrodniach rozbjniczych
Wikingw. S to szczegy tak drastyczne i krwawe, e wolaem, je opuci. Naprawd nic na
tym nie stracilicie, moi mili czytelnicy.
Przyp. red.
... jest zupenie prawdopodobne, e po wyldowaniu na nieprzyjacielskim brzegu Wikingowie Ottara
duo wczeniej i duo bardziej zainteresowali si penymi zota skrzyniami swojego wodza ni ubogim
upem z pobliskiej okolicy. Chytry i przewidujcy jarl pokrzyowa plany swojej zaodze. Ukry skarby
w chwili, kiedy nie mogli si go pozby, cilej mwic, kiedy nie mogli si obej bez jego
nawigatorskich dowiadcze i umiejtnoci. Bez wskazwek Ottara nikt nie odwayby si odpyn
od nieznanego brzegu i ruszy na nie znane morze.
- A wic paskim zdaniem jarl Ottar po opuszczeniu swoich rodzinnych i ojczystych stron skierowa
si najpierw do Islandii, gdzie ukry skarb gromadzony przez dugie lata, i dopiero potem uda si do
Francji, aby tam zdobywa now ziemi i nowych poddanych. Czy tak?
- Dokadnie tak! Przypuszczam, e jarl zostawi sobie tylko tyle pienidzy i broni, ile bezwzgldnie
potrzebowa dla siebie i dla swoich wojownikw...
- Wspaniale. A teraz, panie profesorze, paski pogld na kolejne kiedy i dlaczego - mam na myli
odkrycia nad Ro Xing.
- Znw mam zabawi si w Norn? Sprbuj.
Odpowied na pytanie: jak - jest z grubsza rzecz biorc, jasna. W Brazylii Ottar, ktrego znak jedca
i zoty puchar w ksztacie rogu tam odkrylimy, znalaz si na pewno po swoim pobycie w Anglii, to
znaczy w okresie swojej siedmio- czy omioletniej nieobecnoci, drugiej z kolei. Nie trzeba tu by
wcale Sherlockiem Holmesem: na kamieniu z napisem runicznym znajduje si znak krzya. Oznacza to
bez wtpienia, e Ottar przyj ju wwczas chrzecijastwo. Z kronik wiemy, e ochrzczono go
dopiero na dworze anglosaskiego krla Alfreda Wielkiego. Nie dlatego, by stary rozbjnik dba o
Chrystusa bardziej ni o Odyna, Tora, Frej, Baldura czy te inne potne bstwa starogermaskiego
nieba, bro Boe! Chrzest stanowi dla spraw czysto polityczn. Do Kraju Fiordw jako wyjty spod
prawa banita nie mg ju nigdy wrci, a reszta Europy traktowaa pogan bardzo surowo. Krtko
mwic: nigdzie ich chtnie nie widziano. No i jarl Ottar, przez cae dziesitki lat zaopatrujcy
Walhall w martwych bohaterw, sta si na stare lata wyznawc krzya. Dlatego na kamieniu
runicznym zamiast legendarnych zwierzt - na przykad wa Migarsormra - znajduje si krzy.
- A wic Ottar zjawi si nad Ro Xing - kiedy mwi to na gos, rzecz brzmi jak kiepski dowcip wprawdzie po odjedzie z Anglii, ale zanim sta si ze seigneur de Bray. Czy mam racj?
- W peni. Z tym kiepskim dowcipem zgadzam si tylko czciowo - tak le jednak nie jest. Niech pan
posucha: zakadamy, e jarl Ottar, pan na Nidaros, czu si na Haddingu, czyli na Morzu Pnocnym,
jak u siebie w domu. Zna drog do Islandii. Przecie blask grenlandzkich lodowcw dobrze wida
z zachodniego cypla Islandii. Dla mieszkacw Holohalandu musia on stanowi niewtpliwy znak, e
ziemia blisko. Zna prawdopodobnie rwnie Grenlandi, lec na zachd od Islandii. Dlaczeg by
ku pnocnym brzegom Ameryki Pnocnej, do Labradoru albo do Nowej Fundlandii, nie mia
wyruszy jako pierwszy miaek nie Leif Ericsson, ale wanie jarl Ottar? Gdzie przebywa przez
siedem lub osiem lat po swoim znikniciu znad Loary? Z ca pewnoci nie w Europie - kroniki by
o tak krwawym zbju nie zapomniay. Nie by te w Kraju Fiordw, w Norwegii, gdzie czeka go
katowski topr. Jego posiado w Nidaros zreszt ju dawno zostaa darowana wierniejszym
poddanym krla o przydomku Krwawy Topr. Gdzie si kry? Pozostaje niewiele moliwoci - na
przykad Islandia. Ale dlaczego w takim razie nie ruszy swojego skarbu? Z Francji wprawdzie wydusi
dosy zota, ale majtkiem ukrytym pod Sneffelsem nawet krl by nie pogardzi.
- Jeli pan pozwoli, panie profesorze, zaproponuj kilka odpowiedzi. Przed chwil wanie przyszy mi
do gowy.
Pierwsza: Ottar odkry w jaskini, gdzie ukry skarb, goci z przestrzeni midzyplanetarnej. Choby
tylko Czarn Omiornic. Potrafi sobie doskonale wyobrazi, jak rzuci wszystko, co mia w rku, i co
si w nogach zmyka w stron swoich odzi.
Teoria ta, oczywicie, ma liczne mankamenty: liczy na przypadek, na zbieno w czasie wizyty goci
z kosmosu i wyprawy Ottara na Islandi. Nie mam do tego rodzaju przypadkw zbytniego zaufania.
A zreszt - to wcale nie wyjania dugotrwaej nieobecnoci jarla Ottara. Wie pan co? To
przypuszczenie lepiej od razu wykreli.
Drugie wydaje mi si lepsze. Niech pan sam osdzi: Ottar znad Loary kieruje si do Islandii - i mija j.
Przy wczesnym poziomie nawigacji morskiej nie ma w tym nic dziwnego, zwaszcza gdy Hadding
rozgniewa si i zaatakowa jego smocze odzie porzdn burz. Jarl wraz z towarzyszcymi mu
odziami zosta - nawet bez powaniejszych strat i szkd - zagnany a do wybrzey Ameryki Pnocnej.
Byy one rwnie jaowe i niegocinne jak Holohaland, a do tego wszystkiego pozbawione jeszcze
bogactwa fok, ryb i kaszalotw. Nie mieszkali tu nawet Lapoczycy, z ktrych by mona uczyni
niewolnikw i zagarn ich stada reniferw. Ziemia bya pusta i bezludna. Dzioby smoczych odzi
obrciy si wic ku upragnionemu, ciepemu, sonecznemu poudniowi, gdzie ronie winna latorol
i gdzie soce wschodzi rwnie w zimie, zachodzi za - rwnie w lecie.
Ottar przez kilka lat pyn na poudnie, co roku zatrzymywa si na zimowisko i za kadym razem
budowa dla siebie i dla swoich Wikingw dom z kamienia i z drewna. lady jego zimowiska znalaz
Helge Ingstadt. Pyn stale w d, wci na poudnie... Puste tundry z samotnymi kpami
skarowaciaych wierzb ustpiy w kocu miejsca niezmierzonym lasom i kom, na ktrych pasy si
stada dziwnych i gronych zwierzt, przypominajcych troch tury. Wikingowie polowali na nie przy
pomocy ukw i cikich oszczepw. Wielu wojownikw umaro. Jedni z wycieczenia, inni ulegli
w walce z oceanem. Tych, ktrzy szemrali najgoniej i domagali si powrotu, uciszy na pustym
pokadzie sztylet Ottara i pochono morze. Kiedy ilo Wikingw tak zmalaa, e nie starczao ju
ludzi nawet na dwie niezbdne zmiany przy wiosach, powrt okaza si nieunikniony. Ottar odby
narad z najbardziej dowiadczonymi sternikami. Na gadkich deskach pokadu wyrysowali kawakiem
opalonego drewna zarys brzegw i kierunek eglugi, liczyli dni, tygodnie i miesice, ktre spdzili
w podry na poudnie, na zachd i znw na poudnie. W kocu zgodzili si, e Islandia, Kraj Fiordw,
Anglia i Francja, gdzie pozostawili twierdz nad Loar, ley gdzie na wschd od nich. Ottar wspi si
na pagrek nad morzem, wycign ciki miecz i wbi go a po jelce w ziemi na znak, e
podporzdkowuje j sobie na zawsze. Jednoczenie przekl j: t bogat, urodzajn ziemi, ktr
Wikingowie nazwali Winnlandi, ziemi wina, poniewa musia j opuci wanie w chwili, kiedy na
grach i w gbi kraju zaczynay si pojawia dymne sygnay tubylcw i kiedy wojownicy z jego
druyny zobaczyli nawet rosych mczyzn o ciemnej skrze, polujcych wrd stepw. A wic
Winnlandia obfitowaa nawet w niewolnikw dla Nowego Nidaros... - A on - musi odej...
Przysig na Odyna i na Boga chrzecijan, ze powrci. Skierowa smocze odzie na wschd, na
bezgraniczny przestwr oceanu. Rzuci si naprzeciw niemal pewnej mierci i zwyciy. Po omiu
latach pojawi si znowu u brzegw Europy.
- Psiakrew, ale ma pan wyobrani, panie redaktorze. Tylko wci jeszcze nie wiem, do czego pan
zmierza. Musimy seora Ottara ulokowa jako w Brazylii, w dorzeczu Ro Xing, tam jednak droga
nie prowadzi mimo wszystko przez Labrador. Nie sdzi pan?
- Nie. Albo moe tak. Przysza mi bowiem na myl interesujca koncepcja: zakadamy, e pierwsz
podr do Ameryki przedsiwzi Ottar z Islandii, prawda?
- Susznie!
- No tak. W drug jednak wypraw ruszy z Anglii. Znowu zwoa na narad sternikw smoczych odzi,
okreli z grubsza kierunek i popynli. Nie ryzykowa niepotrzebnie, nie leao to w jego naturze.
Dopki bezpieczne wybrzee, umoliwiajce uzupenianie zapasw wody i jedzenia, a take
urzdzenie tu i wdzie dla rozrywki jakiego napadu, cigno si nie opodal wytyczonego szlaku
podry, eglowali wzdu niego. W ten sposb dotarli z Anglii a do pnocno-zachodniego cypla
Hiszpanii - drog, ktr zreszt doskonale znali z wizyt na Morzu rdziemnym. Stamtd za ruszyli
ju prosto na zachd, niemal dokadnie wytyczajc drog karawelom Kolumba. Nic dziwnego, e
wwczas nie dotarli ani do Grenlandii, ani do Nowej Fundlandii, ale na Morze Karaibskie, a moe
nawet dalej na poudnie, do brzegw Ameryki Poudniowej.
W szeset lat pniej roio si tam ju od dziesitkw i setek statkw Hiszpanw, Portugalczykw,
Anglikw, a take piratw i bukanierw. Pod wzgldem technicznym byy one na pewno doskonalsze,
ale z ca pewnoci nie miay bardziej wytrwaych i dzielnych zag.
Ottar mia czasu co niemiara. Jego nieobecno w Europie przecigna si jeszcze o siedem - osiem
lat. Gdyby pyn na poudnie, mgby bez trudu i w znacznie krtszym czasie znale si przy ujciu
Amazonki. Jednego tylko dotychczas nie wiem - i to jest luka w mojej teorii - z jakiego powodu tam
popyn i dlaczego posuwajc si w gr rzeki dotar wanie a do Ro Xing.
- Jeli tylko to pana, panie redaktorze, gnbi, bd chyba mg panu pomc. Podr na poudnie
moga by po prostu wyrazem zuchwalstwa Ottara. Opowiadaj o nim, e chcia zjednoczy
wszystkich Wikingw i zdoby cay znany wwczas wiat. Odway si napa na potny Nowgorod,
usiowa opanowa jego terytoria nadmorskie i - to bardzo wane - dotar tak daleko na pnoc jak
aden inny. Wiking przed nim i jak nikt jeszcze dugo po nim. Jego smocze odzie mkny po falach
tam, gdzie skaldowie, piewcy sag, umieszczali tgarar, koniec wiata, posiadoci zamieszkiwane
przez zego demona - Loki. Nie byoby wic nic dziwnego, gdyby zechcia w swojej nieujarzmionej
i nigdy nieokieznanej bucie dotrze rwnie najdalej na poudnie. Pobudki wyprawy na poudnie
mogy te by zupenie proste i zwyczajne: nie podobay mu si nadbrzene dungle pene
dokuczliwych owadw i dzikich zwierzt. Szuka ujcia wielkiej rzeki, aby pync pod prd dotrze do
bardziej gocinnych terenw wewntrz ldu.
Pyta pan, dlaczego miaby pyn pod prd, w gr rzeki, prawda? Na tym wanie polegaa typowa
metoda Ottara. Jego smocze odzie byy nawet specjalnie przystosowane do eglugi po pytszych
wodach. Czyby pan zapomnia, e napad na terytorium Nowgorodu pync wanie pod prd Dwiny,
e osiedli si na wyspie porodku Loary i wyprawia si w gr rzeki: sto, a nawet dwiecie
kilometrw w poszukiwaniu upu i e jego smocze odzie zarzuciy w kocu kotwice wewntrz kraju w Bray? Nad Ro Xing znalaz po prostu miejsce, ktre przypado mu do gustu.
- Doktor Bjelke opowiada mi, e rzeb terenu bardzo przypomina Jelling.
- Naprawd? Nie wiedziaem o tym. No i widzi pan - jeszcze jeden powd wyboru Xing. Ottar nie
zbudowa wwczas jedynie przejciowego obozu, tymczasowego schronienia dla siebie i swojej
druyny, ale zaoy - i jak si wydaje, nie dokoczy - rozleg wielkopask siedzib. Na podstawie
zachowanych ruin mona przypuszcza, e w obrbie kamiennych murw obok zwyczajnych
budynkw mieszkalnych sta te drewniany kociek, a na poudniowo-wschodnim pagrku
drewniana wiea stranicza. A zreszt - pracowicie wyrzebiony kamie runiczny i cenny zoty rg
mogy zdobi tylko bogat wielkopask siedzib.
- Tak. I to, panie profesorze, zarazem przedmiot mojego ostatniego pytania: czego dowiedzielimy si
z kamienia runicznego znad Xing i ze zotego rogu?
- I znw odwrc porzdek paskich pyta, panie redaktorze. Ju choby z szacunku dla znaczenia
odkrytego przedmiotu, ktrego strat uczeni opakiwali przez wier tysiclecia z gr.
- Opakiwali?
- Zaraz pan zrozumie. Zaczo si to w 1639 roku. Wiejska dziewczyna Krystyna Svensdatterwna,
wracajc z chrustem z lasu spostrzega, e z ziemi wystaje co niby korze. Uderzya w to kijem
i posza swoj drog, do wioski Gallehus, gdzie mieszkaa wraz z rodzicami. Po tygodniu znw znalaza
si w tym samym miejscu, tym razem z dwiema przyjacikami. Dziwny korze troch bardziej
wystawa z ziemi. Krystyna spostrzega to i postanowia przyjrze mu si z bliska. Odgarna rkoma
ziemi - przyjaciki tymczasem dobrze si ju oddaliy - iw kocu wysiki jej zostay - by wyrazi si
bardzo profesorsko - uwieczone powodzeniem. Wydobya z ziemi duy ciki rg, cay ubocony
i zaniedziay. Radonie pokazaa go towarzyszkom. Nie byy wcale zachwycone i szczerze jej radziy,
by to stare i nic niewarte elastwo wyrzucia. Czy nie wystarczy jej i tak do ciki adunek drewna?
Chce si jej jeszcze wlec ten stary wyrzucony rg myliwski?
Krystyna chyba rzeczywicie nie miaa do ciaru drewna. Rg zaniosa do domu i chocia rodzice
przejawiali rwnie mae nim zainteresowanie, dziewczyna rg umya i wyczycia. Pojawio si
mnstwo najrozmaitszych postaci pokrywajcych ca powierzchni rogu. Nie - nie by to zwyczajny
rg myliwski... Zarwno kolor jak i ciar - Krystyna baa si dokoczy t myl! Wzia jedno z luno
wiszcych kek, przypominajce bransolet na rk olbrzyma, i zaniosa je do zotnika w miasteczku
z prob, aby powiedzia, z jakiego to metalu. Zotnik dugo obraca w palcach cikie grube kko,
pociera je kamieniem probierczym, po czym owiadczy miej Krystynce, ze przyniosa mu niemal
czyste zoto. Krystyna, oczywicie, nie ukrywaa swojego szczcia. Wie o zotym rogu, ktry
w opowieciach rybakw, chopw i mieszczan rozrs si do mamucich rozmiarw, obiega ca
Dani. Wkrtce o rogu dowiedzia si sam krl i wadca - Krystian IV. Wezwa mi Krystynk i po
niedugiej chwili Krystynka wracaa od krla wprawdzie bez zotego rogu, ale za to z najmiociwsz
krlewsk pochwa i kilku dukatami najmiociwszej nagrody. Rg way z gr trzy kilogramy, a wic
najmiociwiej panujcy krl nie wyszed le na tym interesie. Oczywicie, trzeba tu zrobi jedno
zastrzeenie - krl Krystian IV wcale si nie zastanawia nad historyczn czy artystyczn wartoci
zotego rogu! Ofiarowa go swojemu synowi, ksiciu Krystianowi, ktry kaza rg zamkn w skrzyni
i uywa go... jako troch wikszego rozmiarami pucharu. Taki jest pierwszy rozdzia tej historii.
Drugi odegra si niemal w sto lat pniej i by do pierwszego kubek w kubek podobny. Biedny
chaupnik Jerk Lassen znalaz kopic glin drugi rg, nieco mniejszy, ale za to ciszy. Lea mniej
wicej trzydzieci centymetrw pod powierzchni ziemi w pobliu miejsca, gdzie ju Krystyna
Svensdatterwna jeden rg znalaza. Jak z tego wynika, nikomu wwczas nie przyszo do gowy
miejsce to przeszuka.
Jerk Lassen wyszed na tym tak jak Krystyna. Rg powdrowa do waciciela tych gruntw, hrabiego
Schacka, od niego za do najmiociwiej panujcego krla i wadcy - znowu Krystiana - tym razem
jednak ju VI. I tu opuszczamy kurtyn nad rozdziaem drugim.
Rozdzia trzeci, szanowny panie redaktorze. Sceneria: burzliwa jesienna noc 1802 roku, wycie wichru,
ewentualnie - dla wikszego efektu - pioruny i byskawice. Cikie okute elazem drzwi skarbca
krlewskiego otwieraj si z wolna milimetr za milimetrem. W dziurce od klucza tkwi wytrych. Jako
inteligentny czytelnik powieci detektywistycznych zgad pan bezbdnie, e idzie tu o wamanie.
Zodziej ukrad oba rogi i z obawy przed pochwyceniem - ktremu zreszt nie uszed - ndznik oba
zote rogi natychmiast po powrocie do domu stopi... Najcenniejsze i najrzadsze zabytki historyczne,
jakie kiedykolwiek powstay w Danii, zmieniy si w ogniu w zwyczajny zoty zom. Smutny i krtki
rozdzia trzeci dobieg koca. Kurtyna.
Czwarty rozdzia rozpocz doktor Bjelke i pan Thorgunn, a waciwie to ten niemiecki farmer.
Nazywa si Hertwig, prawda? Przynajmniej jeden zoty rg jest znw na wiecie. Mam nadziej, e
rzdowi brazylijskiemu uda si uchroni go przed zodziejami - chocia gdyby chodzio o zdobycie go
dla nas, dla Islandii, nawet ja sam dopucibym si kradziey...
- Chyba nie bdzie to potrzebne, panie profesorze. Odlewy znajduj si ju we wszystkich muzeach,
a wanie wczoraj wieczorem syszaem, e uniwersytet w Reykjaviku zamwi u nas w Czechosowacji
precyzyjn zot kopi rogu Ottara. Nigdy jednak nie syszaem o odlewach dwch pierwszych rogw.
- Bo te i nie mg pan sysze. Nigdy ich nie sporzdzono. Wszystko, co wiemy o obu rogach, wiemy
jedynie z ksiki Anglika Stephensa: Old Northern Runic Monuments. Autor mianowicie odrysowa,
jak umia najlepiej, poszczeglne pola obu rogw wraz z figurkami. Mam dzieo Stephensa w swojej
bibliotece. Poka je panu. Choby jutro, jeli pan sobie yczy.
Ma si rozumie - skorzystaem z uprzejmoci profesora Srenssena. Dowiedziaem si przy
okazji o zaciekych sporach, jakie rogi wywoyway i jeszcze dzi wywouj - a to z powodu
najrozmaitszych prb interpretacji poszczeglnych postaci i rysunkw. Mdrzy i powani
archeologowie skakali sobie do oczu z nieoczekiwanym temperamentem. Ile gw, tyle
rnych domysw i przypuszcze. Naleao - jeli mona si tak wyrazi - do dobrego tonu,
aby kady, kto zaj si archeologi skandynawsk, dorzuci swoje polanko do ognia dyskusji.
Niektrzy badacze widzieli w figurkach posta czowieka upadajcego, lamentujcego
i wzywajcego pomocy bogw, w zwierztach doszukiwali si ucielenienia namitnoci
i wystpkw. Inni odnajdowali w rysunkach ukryte tajemnice zotodajnej sztuki, alchemii,
jeszcze inni znw - mity chrzecijaskie. Nie brako te uczonych czy pseudouczonych
udowadniajcych, e rogi s oryginalnym rodzajem kalendarza, obrazow galeri
skandynawskich bogw i demonw: od najwyszego boga - Odyna i jego zwierzcego orszaku
- wilkw Geri i Freki, jelenia Eikyrnira, a nawet i kozy imieniem Heidrun, a po smoka
Nhggra pod witym drzewem Yggdrasil. Krtko mwic: wiemy, e nic nie wiemy.
Jeliby ktrego z bardziej dociekliwych czytelnikw tych reportay pocigaa tajemnica
zotych rogw i skaniaa do zastanowienia (co uwaam za moliwe, jeli nie
prawdopodobne), polecam zaznajomienie si z nastpujc literatur przedmiotu: Olaus
Worm: Monumenta Danica, liber V; Atlas de l'Archologie du Nord, Kopenhaga 1857;
George Stephens: The Old Northern Runic Monuments, Kopenhaga 1866 i wreszcie
- Prosz mi wybaczy, ale nie sdz. Z Jelling do Nidaros w Holohalandzie jest zbyt daleko. Nie
bdmy marzycielami!
- Dobrze. Obiecuj, e nigdy ju marzycielem nie bd. Ale dlaczego, panie profesorze, podkrela pan
na uytek naszych czytelnikw wano wzoru?
- Dlatego e tworzc t figurk na drugiej stronie kamienia...
- Aha - kara w skafandrze!
- Niech pana Odyn skarze za paskie blunierstwa przeciwko sztuce staroskandynawskiej, redaktorze!
Ale niech bdzie. A wic tworzc kara w skafandrze - to straszne! - nie mia odpowiedniego wzoru
pod rk ani w pamici i dlatego widocznie przej pewne rysy z figurek bokw pogaskich.
W owych czasach w Danii, Szwecji i Norwegii byo ich jeszcze mnstwo. Kto wie, czy nadworny
rzebiarz jarla Ottara nie mia w modych latach udziau w ich masowej produkcji. No i w ten sposb
figurka ta jest mniej wystylizowana ni inne postacie. Jest zadziwiajco realistyczna i wyrzebiona
w kamieniu - w twardym kamieniu! - z najdrobniejszymi szczegami. Oznacza to dla sztuki
skandynawskiej zasadniczy przeom.
-- A jej sens, jej znaczenie? Co miaa przedstawia?
- Mnie pan o to pyta, redaktorze? Czy jestem autorem powieci fantastycznych albo astrobiologiem?
To ju zdecydowanie przekracza ramy mojej skromnej dziedziny naukowej.
- Teraz pan si zdradzi, panie profesorze! Zalicza pan kara w skafandrze do dziedziny utopii albo
astrobiologii. Krtko mwic: umieszcza go pan poza dowiadczeniami ziemskimi, chocia - jeli si
orientuj - szereg uczonych przypuszcza, e idzie zupenie po prostu o figurk myliwego w masce
przeciwko komarom, o ktre z bstw ze skandynawskich legend, o strj lubny panny modej i tak
dalej i temu podobnie - wszystko jednak bez odwoywania si do utopii i astrobiologii. Jest pan
niepoprawnym marzycielem!
- Touch! Wyrwnane - jeden jeden. Ale pozostan marzycielem egoistycznym i - jeli pan pozwoli nie zagbi si w tumaczenie swoich marze.
Powrmy raczej do problemu kamienia runicznego znad Ro Xing. Myl, e interesuj pana przede
wszystkim napisy wok krzya i wok figurki... tego paskiego kara w skafandrze. Nie byo to
wcale atwe - odczyta je, na szczcie przyday si tu dowiadczenia z Jelling. Tamte inskrypcje
bezbdnie rozszyfrowa kolega Wimmer. Znam je oczywicie na pami - dla profesora jzykw
staroskandynawskich to po prostu obowizek. Pierwszy z napisw gosi, e Krl Gorm wznis ten
pomnik dla uczczenia pamici Tyry, swojej maonki, dla ocalenia Danii. To ocalenie Danii jest
dotychczas rzecz sporn i sam Wimmer nie bardzo umia sobie z tym poradzi. Drugi, duszy napis
brzmi jak nastpuje: Krl Harald poleci wznie ten pomnik dla uczczenia pamici swojego ojca
Gorma i swojej matki Tyry, ten sam Harald, ktry podporzdkowa sobie ca Dani i Norwegi i z
Duczykw uczyni chrzecijan. Jak pan widzi, mamy tu zaszczyt mwi o dziele Haralda
Piknowosego, ktry tak jak rewolucjonici kubascy nie goli brody i nie strzyg wosw tak dugo,
dopki w jego kraju biega na wolnoci choby jeden swobodny jarl.
Przeczytane przez Wimmera inskrypcje umoliwiy odczytanie napisw znad Ro Xing, oczywicie
pozostay pewne niejasne punkty. W jzykach od dawna martwych nierzadko si to zdarza. Mniejszy
napis pod krzyem zadowala si stwierdzeniem, e Jarl Edom pod opiekuczym znakiem krzya
pokona bezmiar wd - tu nie ma niejasnych miejsc, drugi za - bardziej zagadkowy - mwi o
najdzielniejszych spord dzielnych, ktrzy przeszli przez wod, aby w ogniu osioda powietrze,
wadajce ziemi. To mj przekad, panie redaktorze. Inni przypuszczaj, e suszniej jest mwi o
najdzielniejszych spord dzielnych, ktrzy przepynli wod, aby spon w ogniu, oczyszczajcym
powietrze dla matki Ziemi. Jak pan widzi, oba przekady wyliczaj cztery ywioy: ogie, wod,
ziemi i powietrze. Drugi przekad, ktrego broni kolega Gram, ma by napisem z okazji uroczystego
obrzdu spalenia zwok na stosie. Ja przypuszczam, e prawda jest bardziej zoona, mimo i nie
odwaam si jej wyjania.
-- Jest tu jaka sprzeczno, panie profesorze. Sdziem, e nad Xing by jarl Ottar...
-- ... a ja przeoyem na napisie: Edom, prawda? Cakiem pan ju zapomnia, e we Francji Ottara
nazywano Oddem, Eudem albo Edomem? Nic dziwnego, e pozostawi sobie to imi, ktre powstao
w nowo zdobytej ziemi, gdzie chcia si osiedli.
Pozostawao jeszcze kilka godzin do chwili, kiedy przed naszymi oczyma pojawiy si dwie
latarnie morskie portu w Reykjaviku. Przejrzelimy raz jeszcze to wszystko, co tu zostao
napisane, a nastpnie na wszelki wypadek jeszcze raz, i to jak najdokadniej. Przeszkadzaa
nam tylko reja fokagla, lizgajca si niebezpiecznie blisko naszych zamylonych gw.
Jestem niemal pewien - i z dum dziel si t pewnoci z czytelnikami - e rozmowa
z profesorem Srenssenem zostaa zanotowana waciwie i w miar moliwoci dokadnie.
Przyp. red.
Widzi pan? Nawet pan zapomnia. Nie wszystko! Zapomnielimy o najwaniejszym, o czym, co czy
si z histori doktora Bjelke w Brazylii i odkryciem skarbu: o figurach. Figurach, ktre day nazw caej
grocie, poniewa znajdoway si na samym jej skraju, tu koo Dziury witego Patryka. Pamita pan
chyba: Eskimos, niewiasta w stroju miejskiej damy, rolnik i pasterz. Figury te mwiy kilka rzeczy
naraz. Nie - przedziwny materia, z jakiego je wykonano, zostawmy na razie na uboczu. Niech si o to
troszcz szemicy, jak z upodobaniem nazywa chemikw Alena.
Mnie idzie o co cakiem innego.
O dowd, e:
1) Gocie z przestrzeni midzyplanetarnej odwiedzili Ziemi - i dlatego j znali, a zwaszcza kraje
skandynawskie - w okolicach roku 900, w epoce Wikingw. To fakt. Poczwszy od wierszyka
babci w garau pod Skartarisem poprzez muszelki zagradzajce wejcie do Groty Figur a po
znalezienie skarbu - mamy na to mnstwo dowodw.
2) Gocie z przestrzeni midzyplanetarnej znali Eskimosw, ktrzy zamieszkuj obszary
w szerokim pasie arktycznym wok Bieguna Pnocnego. Z ca pewnoci nie siedzieli wic
na mackach czy te co tam oni maj, ale podejmowali z Islandii pikne wycieczki w okolice.
3) Gocie z przestrzeni midzyplanetarnej byli jeszcze albo znowu byli - tego jeszcze dzisiaj nie
wiemy - z wizyt w okresie, kiedy kobiety odzieway si zgodnie z mod w Grocie Figur.
Specjalici twierdz, e to XVIII wiek.
Mam nadziej, e w poprzedniej swojej ksice o naszych przygodach zajmowa si pan ladami,
ewentualnymi ladami, dawniejszych wizyt: Baalbek, rkopisy znad Morza Martwego, przedziwne
rysunki gdzie na Syberii. Nie myl si? No, widzi pan. Krtko mwic: wszystko wiadczy o tym, e
gocie przebywali tu do dugo i e dobrze si wok rozejrzeli. Ich spotkanie z Wikingami to tylko
epizod, tylko drobna notatka w dzienniku pokadowym, jeli oczywicie podwjne rozgwiazdy
dziennik pokadowy prowadziy i jeli w ogle podwjne rozgwiazdy z ekranw telewizyjnych pod
Sneffelsem to waciwi i gwni gocie z wszechwiata. Na razie wiemy o nich bardzo mao - cigle to
doktorowi Bjelke powtarzam. Za co mu waciwie Instytut paci? Niech pan sam powie, redaktorze!
Nastpnie mamy tu trzy pytania: gdzie si gocie z przestrzeni midzyplanetarnej podzieli, dlaczego
tak szybko powiedzieli nam: egnajcie czy - jak sdz - do widzenia i jaki przebieg mia w epizod z
Wikingami. Mam na temat tego wszystkiego wspania teori. Jeli miosiernie przemilczy pan jej
sabe strony, to swj czowiek z pana i dostanie pan o jedn ekstra specjaln kaw wicej. Jak Boga
kocham! A ma ich ona, mwic midzy nami, sporo. Tych sabych stron, nie kaw. Mimo to niech pan
posucha.
Wszystko zaczo si tak, jak to przedstawi panu - a potem zreszt w niedzielnym wydaniu pisma
Althydbladhidh (to ci dopiero tytu!) opisa - kolega Srenssen.
Ten kolega jest tu absolutnie na miejscu. Doktor Kamenik bowiem otrzyma honorowy tytu
profesora nadzwyczajnego na nowo powstaej katedrze astrobiologii uniwersytetu w
Reykjaviku. Oprcz tego zosta czonkiem Brytyjskiego Towarzystwa Naukowego,
Amerykaskiego Towarzystwa Naukowego, Akademii Francuskiej, doktorem honoris causa
uniwersytetw w Warszawie, Lipsku i Bolonii, czonkiem korespondentem Akademii Nauk
ZSRR i tak dalej i dalej. Mwi o tym ogromnie niechtnie i natychmiast ucieka z towarzystwa,
ktre wspomni o jego naukowych godnociach. Ten kolega Srenssen na pewno wymkn
si mu przypadkiem w rozmowie, ale na tamie magnetofonowej w moim archiwum
zachowa si niezawodnie.
Przyp. red.
Ottar ukry swj skarb w Islandii, dokazywa we Francji, po czym podczas wyprawy do Islandii
omykowo dotar do Ameryki Pnocnej, gdzie spdzi kilka lat i gdzie tak mu si spodobao - a teraz
prosz uwaa, panie redaktorze - e zdecydowa si tam osiedli na stae. Epizod z krlem Alfredem
Wielkim to tylko jaki odpoczynek zdrowotny i etap przygotowa. Ottar budowa wwczas odzie
w znakomitych angielskich warsztatach szkutniczych - w Norwegii, rzecz jasna, nie mg si
pokazywa - i werbowa zaogi. Chcia gdzie w Winnlandii zaoy Nowy Nidaros, siedzib, jaka
zapewniaby mu wadz nad krajem, ktrego bogactwa przeczuwa, podobnie jak otwierajce si tu
perspektywy.
Tym razem wyprawa Ottara nie przypominaa zwyczajnego upieskiego wypadu. W smoczych
odziach nie siedzieli tylko ogorzali, osmagani wiatrem i son wod morsk Wikingowie wiosujcy
domi stwardniaymi na podeszw, ale take kobiety i dzieci. Nowy Nidaros wszake potrzebowa
potomstwa - siy roboczej i nastpnych pokole wojownikw. Myl, redaktorze, e z Anglii wyruszya
spora flotylla: moe dziesi, a moe nawet jeszcze wicej odzi cigncych za sob doczepne barki.
W smoczych odziach mowie przy wiosach, w doczepnych barkach - kobiety, dzieci, niewolnicy i
majtek ruchomy, niezbdny przy budowie nowej siedziby, cznie z najcenniejszym przedmiotem
inwentarza - zotym rogiem. Jarl, rzecz oczywista, nie mg sobie odmwi przyjemnoci woenia go
ze sob. Nie zostawi go pod Sneffelsem, cho rzecz godna bya zastanowienia, lecz wozi go po
Europie, a obecnie pyn z nim nawet do Ameryki...
Rodzaj konwoju mia bez wtpienia wpyw na plan podry. eglugi poprzez surowe lodowate morza
do Islandii, Grenlandii i wok Labradoru oraz Nowej Fundlandii do wynionej Winnlandii nie
przeyyby na pewno ani kobiety, ani dzieci. Nie wytrzymaoby jej rwnie - i to by moe byo dla
Ottara decydujce - ziarno i bydo. Zdecydowa si na ryzyko - ktry to ju raz? Jak dugo si dao,
pyn wzdu wybrzey, a gdy stao si to niemoliwe - hura, wprost przed siebie: prost drog i w
agodnym klimacie do Winnlandii.
Nie mia pod rk nawet atlasu szkolnego, a tym bardziej porzdnych map eglarskich - no i zamiast
do Winnlandii przybi do brzegu gdzie w Ameryce rodkowej. Stamtd do ujcia Amazonki ju tylko
jeden skok... Ja wiem, panie redaktorze, e skok to niemay, ale wojownicy Ottara byli to chopi na
schwa, z elaza i ze stali. Wiosowa wok caej Europy - z pnocnej Norwegii a do Italii - stanowio
dla nich po prostu zabaw i rozrywk. A wic nie ma o czym mwi!
Ottar w kocu zarzuci kotwic na Ro Xing, midzy Palcem Boym a Kamiennym Dzwonem. Znalaz
tam dobry kamie budowlany, zbudowa swj wymarzony Nowy Nidaros i zamierza podbi okoliczne
plemiona. Wie pan, panie redaktorze, to wcale niegupi pomys. W ostatnich czasach okazuje si
bowiem, e nawet tam, gdzie dzisiaj yj rozproszone grupki Indian-koczownikw, istniay dawniej
cae dobrze zorganizowane narody. Jak na przykad w Ameryce rodkowej albo w Meksyku Majowie, Aztekowie, Inkowie... Wemy Afryk! W Timbuktu, gdzie przed kilkudziesiciu laty
znajdowaa si tylko brudna oaza i kilka rodzin koczownikw, w XV i XVI wieku istnia uniwersytet o
kilku wydziaach i miasto o stu bramach! Ottar wcale sobie tego wszystkiego le nie obliczy, prosz
mi wierzy.
Potem jednak zdarzyo si nieszczcie - nad Ro Xing zjawili si przybysze z przestrzeni
midzyplanetarnej. Prosz mi nie przerywa, redaktorze, z pocztku ja sam te w to nie wierzyem.
Dopiero gdy to wszystko przemylaem i dodaem jedno do drugiego, doznaem olnienia: wszystko
si ze sob znakomicie zazbiao!
Niech pan posucha!
Przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej, podwjne rozgwiazdy czy jakie inne robactwo, dotarli do
Islandii dopiero po spotkaniu jarla Ottara w gbi puszczy. wiadczy o tym mnstwo rzeczy, cznie
z muszelkami, jakie znalelimy w Dziurze witego Patryka. W Islandii musieli by podczas wizyty
przynajmniej jacy mieszkacy ju choby dlatego, e usiowali zamurowa niezrozumiae straszyda
w ich norze przy pomocy magicznych sztuczek i czarw. Dalszy dowd: skarb w jaskini nie przejawia
adnych ladw gnicia czy pleni. Nawet drewno jest znakomicie zachowane.
Przez jaki czas chronia go - powiedzmy - warstwa wielorybiego tuszczu i oleju, ktrym pierwotnie
przedmioty zabezpieczono... Pniej jednak z ca pewnoci pojawiy si w jaskini lepe ptaki i ich
promieniowanie nie pozwolio na rozwj bakterii, pleni i grzybw pasoytniczych. Przed ukryciem
skarbu na pewno ich tam w jaskini nie byo - w przeciwnym razie Ottar, ktry zapewne dugo
z luboci i z alem oglda swj skarb, musiaby odej do Walhalli z powodu najzwyklejszej
w wiecie choroby popromiennej jak zwyczajny przedstawiciel plebsu spord mieszkacw
Hiroszimy czy Nagasaki. Nie odszed - wprost przeciwnie: jeszcze przez kilkadziesit lat w najlepszym
zdrowiu gnbi swoich blinich. A po trzecie: w napis runiczny. Nie ten o pokonaniu ywiou
wodnego czy co tam napisano - ten pamitkowy wierszyk Ottar kaza wyry w kamieniu natychmiast
po znalezieniu miejsca pod Nowy Nidaros - ale ten drugi, duszy, o ziemi i wodzie oraz ogniu
i powietrzu. Wie pan, mam wraenie i w aden sposb nie mog si go pozby, e zdarzyo si tam
co niedobrego, najprawdopodobniej jaka katastrofa podczas manewru przy ldowaniu statku
kosmicznego przybyszw z przestrzeni midzyplanetarnej, ktra pocigna za sob mier czci
ludzi Ottara. Ku ich pamici wyrzebiono naprdce drug stron kamienia.
Wyjanienie doktora Kamenika wydao mi si - po zakoczeniu wywiadu - troch za bardzo
cignite za wosy. Jak statek kosmiczny przybyszw z przestrzeni midzyplanetarnej znalaz
Ottara w gszczu puszczy, gdzie nie wida nawet na kilka krokw? Jaki potny przypadek moliwo jedna na miliard - kaza spotka si nad Ro Xing norweskiemu Wikingowi (!)
z przybyszami z przestrzeni midzyplanetarnej? Doktor Kamenik nie przedstawi
zadowalajcego wyjanienia - a przecie leao ono niemal jak na doni: odzie Ottara byy
jedynymi statkami na caym niezmierzonym obszarze oceanu i po prostu nie mogy uj
uwagi ani samych goci z kosmosu, ani - powiedzmy - automatycznej stacji obserwacyjnej,
jak zapewne umiecili na orbicie wokziemskiej. Cztery pite powierzchni naszej planety,
pokryte morzem, byo cakowicie bezludne - jeli nie liczy eglugi przybrzenej. Ottar
wprawdzie na falach Atlantyku by rwnie drobny jak mrwka na lnicym parkiecie, ale
jednoczenie tak samo rzucajcy si w oczy. Przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej
ledzili go zapewne a do dorzecza Ro Xing. I jeszcze jeden zajmujcy szczeg: wszystko
wiadczy o tym, e doktor Kamenik nie myli si, jeli idzie o kamie runiczny. Obu paszczyzn
nie pokryto znakami rwnoczenie, i co wicej - druga strona jest dla pracy kamieniarskiej
mniej dogodna, bo nierwna. A ponadto napis o ziemi, wodzie, ogniu i powietrzu wydaje
si wyrzebiony jeli nawet nie naprdce, to na pewno mniej starannie.
Przyp. red.
Gocie z wszechwiata zamieszkali w ssiedztwie Ottara. To jasne, e nie byo to zbyt przyjemne
towarzystwo. Ottar wola spakowa swoje lary i penaty, zaadowa odzie, posadzi ludzi, ktrzy mu
pozostali, przy wiosach i ruszy do domu. Pewnie usiowa wymkn si cichaczem po Ro Xing i po
Amazonce i znikn bez haasu, ale przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej nie spuszczali go z oka.
Biorc pod uwag ich technik - nie przedstawiao to dla nich adnej trudnoci. A zreszt nieco
udoskonalony radar take by tu zupenie wystarczy. Biedni Wikingowie wiosowali ile si w rkach
i nie przypuszczali, e nie udao im si ani na milimetr uciec z ekranu i e ulotnienie si po angielsku
jednak im si nie udao. Skde mogli, biedacy, wiedzie cokolwiek o ekranach telewizorw? Nie
sdzi pan?
Kt moe wiedzie, dlaczego przybysze z kosmosu interesowali si Ottarem? Moe znaleli si na
naszej ziemi po raz pierwszy i nie spotkali si jeszcze z innymi ludmi, moe - i to wydaje si bardziej
prawdopodobne - wyprawa Ottara stanowia przykad najbardziej pod wzgldem cywilizacyjnym
zaawansowanej ludzkoci. Niech si pan nie umiecha, redaktorze! Ja wiem, co pan myli: dziki
rozbjnik morski i cywilizacja! Ale ten rozbjnik sta ju obiema nogami w redniowieczu, przewozi
misterne wyroby - prosz sobie tylko przypomnie zoty rg, prosz pomyle o zbrojach i o samych
smoczych odziach - podczas gdy inne prbki ludzkoci, z ktrymi przybysze z przestrzeni
midzyplanetarnej poznali si nad Xing, w Baalbek czy te na Syberii, stanowiy typowe okazy istot
epoki kamiennej. Czemu wic si dziwi, e tak bardzo interesowano si Ottarem?
Po roku, powiedzmy, albo co najwyej po dwch latach Ottar dotar ponownie do Islandii. Zna
kierunek drogi, zna brzegi amerykaskie od Meksyku czy od Przesmyku Panamskiego a do Amazonki
i od Wirginii do Karoliny a do Labradoru. Wybrzea europejskie mia calutkie w maym palcu i kto
wie, czy nie mieci si tam rwnie niemay odcinek brzegw zachodnio-afrykaskich. Mg wic
wrci do Islandii stosunkowo atwo, skoro tylko znalaz skrawek znanego ldu. Wie pan, redaktorze,
ja to - by moe - troch upraszczam, to wina mojego chopskiego, entomologicznego, a przede
wszystkim ldowego rozumu, ale tak mniej wicej musiao to rzeczywicie wwczas wyglda. W
Islandii Ottar nie mg sobie pozwoli na zabranie caego skarbu z tego samego powodu, z jakiego go
przed dziesiciu laty nie przywiz w caoci do Francji. Poza tym by teraz wodzem bez powodzenia,
o bardzo zapewne nadszarpnitym autorytecie. Caymi latami wczy si ze swoj druyn Wikingw
po wiecie, obiecywa im zote gry - a w kocu wraca z garstk ludzi, bez upw i bez kobiet, ktre
musia pozostawi nad Xing. Zmieszay si tam z ktrym spord ssiednich plemion indiaskich,
ktre zaopiekowao si nimi i w ten sposb ocalio je waciwie przed niechybn mierci. Ich
potomstwem jest plemi Trumai, Indianie o niezwykle biaej skrze, znajcy si na egludze. Wie pan,
ja doktorowi Bjelke wierz, jeli idzie o to jego nocne przeycie na Xing. Tajemnica budowy odzi,
jak kiedy Trumajowie posiedli, nie moe zagin nawet za tysic lat... Przechodzi z pokolenia na
pokolenie - znamy to zreszt z drugiego koca wiata: Polinezyjczycy, Wikingowie Oceanu
Spokojnego. Ale wrmy raczej do Ottara. Potrzebowa co najmniej tyle zota, by uspokoi burzc
si zaog odzi. Wiedzia, e ju niebawem, skoro tylko uka si znajome brzegi, nie bd go
potrzebowa i e jest do prawdopodobne, e wobec tego wyrzuc go za burt. Dlatego zatrzyma
si pod Sneffelsem, zapewne tam, gdzie doktora Bjelke i mnie wysadzia wita Gizela, nakama
zaodze, e idzie na spotkanie z Odynem, Torem czy te chrzecijaskim Panem Bogiem, i znikn
pomidzy gazami. Po kilku godzinach wrci z kieszeniami wypchanymi zotem. Wcale bym si nie
zdziwi, gdyby pod pach nis oba zote rogi, ktre pniej stay si sawne, by wkrtce potem
skoczy niesawnie w tyglu. Rzecz jasna, i takiego wodza to grzech utopi. Ottar liczy si z tym. Z
Islandii skierowa si wprost do Europy, gdzie kokon morskiego pirata i krwawego rozbjnika z
Nidaros pk nagle i spjrz tylko: narodzi si seigneur de Bray... C z tego, e nie my si ani troch
czciej i e nie przyszo mu nawet do gowy, by zdj rogaty hem i odpasa miecz? Przez ca reszt
ycia wybiera si do Islandii - nie tak atwo odaowa majtek nagromadzony przez ojca i ojca ojca!
Dabym gow, e nawet wyprawa do Anglii stanowia waciwie sprytnie obmylony manewr
maskujcy podr do Islandii. yli chyba jeszcze niektrzy czonkowie jego starej zaogi, ktrzy nie
bardzo wierzyli w hojno istot nadprzyrodzonych i jak kobuzy czyhali czekajc chwili, kiedy seigneur
de Bray znw wycignie nog w stron Islandii. Krtko mwic - Ottar musia znale jak
wymwk: jako pretekst posuya mu zbjecka wyprawa do Anglii. Tam nasz drogi jarl troch
przesadzi, nie opar si woaniu rogu wojennego, odpowiedzia na jego zew i zgin jak Wikingowi
przystao z mieczem w rku w jarym wieku dziewidziesiciu lat, opakiwany przez pogron
w nieutulonym smutku rodzin seigneurw de Bray juniorw. Rodzina nie przypuszczaa, e mdry
i przezorny ojciec nie powierzy jej tajemnicy caego ycia, tajemnicy ogromnego skarbu, a z kolei jarl
Ottar nie przypuszcza, e wkrtce po nim do jaskini zajrz rwnie przybysze z przestrzeni
midzyplanetarnej. Pocztkowo moe rzeczywicie obserwowali jedynie smocze odzie Ottara - w
Islandii jednak, jak si zdaje, znaleli co wicej ni przewidywali: pierwszorzdn baz. Urzdzili si
tu jak u siebie w domu, rozwiesili radioaktywne lampy w postaci lepych ptakw, zainstalowali je
rwnie w Zotej Jaskini, zbudowali telewizory, swoim gmeraniem spowodowali znane katastrofy
naturalne: trzsienie ziemi i zaraz w Islandii w 1783 roku, po czym zniknli. Kt moe wiedzie:
kiedy i dokd? Data zgadza si nawet zupenie dobrze ze strojem postaci w Jaskini Figur, ale co
wicej: pierwsze oznaki podziemnych niepokojw ujawniy si w Islandii w latach tu po mierci
Ottara. W 940 roku z Piekielnego Jaru Eldgja wytrysno tyle lawy, e pokrya ona ziemi na
przestrzeni okoo 70 000 hektarw. A w roku 1783 znw wanie koo Piekielnego Jaru otworzy si
szereg kraterw Laki i chlusn strumieniem lawy o dugoci osiemdziesiciu, a szerokoci dwudziestu
kilometrw. Popi wulkaniczny - niech pan uwaa, panie redaktorze - zatru, rozumie pan, zatru
pastwiska w cay kraju, tak e bydo i ludzie umierali jak muchy.
Tak, redaktorze! I ma tu pan wszystko razem - Xing i Islandi, zoty rg i skarb, a na dodatek - jeszcze
goci z jakiej dalekiej planety.
A teraz napijemy si tej obiecanej superspecjalnej ekspresowej! Co pan na to?
Oglnie rzecz biorc, nic na to nie powiedziaem. Opowie doktora Kamenika bya z punktu
widzenia logiki nie do podwaenia wanie dlatego, e wysnuto j ze znakomicie wicego
si acucha domysw, w wikszoci wypadkw niczym nie uzasadnionych, ale jednoczenie
niczym nie podwaalnych. Nawiasem mwic bya najrozsdniejsza ze wszystkich, jakie si
wwczas w prasie caego wiata ukazyway. Na wszelkie moliwe sposoby staraem si
namwi pana doktora, aby swoj teori opracowa i opublikowa w naszym pimie. Niestety
bez skutku. Oburzony owiadczy, e ma wolnego czasu zaledwie tyle, by mu starczyo na
uporzdkowanie rosncej stale kolekcji chrzszczy jaskiniowych. Teraz dostarcza mu ich nie
tylko Leif Thorgunn, ale te nieznani wielbiciele z caego wiata. O artykule wic nie ma
mowy.
Zamierzaem ju zakoczy drugi cykl wywiadw i wrci do Pragi, by zasi z powrotem za
swoim biurkiem i zaj si problematyk rolnicz. Napisaem nawet w tym sensie do
redaktora naczelnego. Potem jednak dotar do Sneffels ten wycinek, nie wiem, czy nie
powinienem napisa: nieszczsny wycinek, ktry wywrci wszystko do gry nogami i dopisa
porednio do Znaku jedca fina tak sensacyjny, jakiego bym przy swoich do
ograniczonych moliwociach nie wymyli do koca najduszego ycia.
Najlepiej nam jednak opowie o tym pani Alena Kamenikowa.
Przyp. red.
w peni twierdzenie, e tak strasznie inteligentna to ja jednak nie jestem. Najpierw tylko suchaam,
jak Jurek z Gudmundurem krzycz na siebie i sprzeczaj si o ruiny nad Ro Xing, o Zot Jaskini,
o zoty rg - krtko mwic: dla uproszczenia i na wszelki wypadek - o wszystko. Wyraajc si
dokadnie - krzycza tylko Jurek. Doktor Bjelke by jak zawsze spokojny i umiechnity i mia min
wyrozumiaego psychiatry, cierpliwie przytakujcego twierdzeniu, e siedzcy naprzeciwko niego pan
to waciwie jajko i e przy najbliszym uderzeniu pknie.
Moe pan sobie chyba wyobrazi, jak to Jurka irytowao!
Najbardziej si zoci, kiedy Gudmundur spokojnie i rzeczowo zbija niektre punkty jego teorii, tak,
tej samej, ktr przed chwil po raz tysiczny ju chyba wysuchaam z tamy paskiego
magnetofonu. Bjelke opiera si na kilku argumentach. Przede wszystkim domaga si, aby mu Jurek
wyjani znaczenie karw w skafandrach i skalnej paskorzeby przedstawiajcej statek odrzutowy.
Trwa przy tym nieubaganie, a kiedy chcia Jurkowi szczeglnie dotkliwie dokuczy, zaczyna mu
z ca powag mwi o moralnych zobowizaniach wobec przedmiotw, ktre sprawiy, e udalimy
si nad Ro Xing. W oczach mu przy tym byskay wesoe ogniki, a Jurek pokrzykiwa sobie dla
uspokojenia nerww. Obie strony byy zadowolone. Tylko sprawa statku i karw pozostawaa nadal
nie wyjaniona.
Zdaniem Gudmundura kolejn zagadk stanowi zoty rg i miejsce, gdzie zosta znaleziony. Szo
bowiem niewtpliwie o komor grzebaln, tak sam jak w Jelling w Danii, oczywicie o komor
grzebaln - jeli nie bra pod uwag zotego rogu - zupenie prn i pust. Gudmundur
zdecydowanie odrzuca przypuszczenie Jurka, e Ottar tak cennego przedmiotu po prostu w Nowym
Nidaros zapomnia albo te pozostawi jako ofiar dla bogw. Podern gardo kozie albo
niewolnikowi, nala w fale troch wina - to owszem, na to Ottara byo sta przy jego stosunku do
najrozmaitszego rodzaju bstw, ale zostawi cztery kilogramy zota, i to na dodatek pokrytego
rzebami mistrza nad mistrze? Bjelke krci jedynie gow i z powtpiewaniem wzrusza ramionami.
Dalsze zastrzeenia mia co do odczytania przez Jurka runicznego napisu na kamieniu... no, ale nie
warto chyba tego przedua. Jednym sowem: nie doszli do porozumienia.
Gudmundur stawa si, nawiasem mwic, coraz bardziej nerwowy i niespokojny. Co go gryzo.
Mylelimy, e ma jakie zmartwienia na swoim wydziale, ale tam wszystko, nie liczc nieuniknionych
okresowych kopotw, funkcjonowao zupenie dobrze. Matka take czua si zdrowo, bkitna Iza
pdzia jak wszyscy diabli (Gudmundur by z niej niesychanie dumny jak kady zwariowany
automobilista!), a on sam przysiga, e nie jest zakochany: ani szczliwie, ani nieszczliwie.
Owiadczy to z dwoma palcami wzniesionymi ku mojemu najwikszemu powikszalnikowi
Jzefowi - a to jest strasznie uroczysta przysiga.
W kocu jednak przyzna si: amie sobie gow, co stao si z latajcym talerzem, ktry przy ofiarnej
wsppracy z Jurkiem wypucili ze szczytu Skartarisu, o mao nie pozbawiajc przy tym ycia stojcego
na warcie onierzyka. Od chopcw z dziau maszyn cybernetycznych wycign wszelkie moliwe
i niemoliwe rozkady jazdy podobnych rodkw komunikacyjnych ze stacjami docelowymi takimi jak
Mars, Jowisz, a nawet Wenus i Ksiyc, doda do tego odpowiednio rozsdny okres czasu
potrzebnego na stworzenie midzyplanetarnej komisji i powoanie podkomisji oraz dla
przygotowania podobnego rodka na odpowied, podr powrotn, postj na piwo gdzie w strefie
asteroidw - ale wszystkie terminy ju miny. Nic si nie dziao. Adresat latajcego talerza uparcie
milcza.
Bjelke zdradzi nam take, i caymi nocami czyta najrozmaitsze naukowe i nienaukowe czasopisma
i szuka najmniejszego choby ladu odpowiedzi. Zewszd przychodziy do informacje powielaczowe
z sekcji meteorycznych wszelkich towarzystw astronomicznych o upadkach wielkich meteorw
i meteorytw, w kcie jego gabinetu rosa sterta czasopism radiotechnicznych referujcych - jak nam
wyjani - o nadzwyczajnych i niezwykych zakceniach w odbiorze fal radiowych. Najwicej nadziei
wiza jednak z astronomi i w agencji wycinkowej w Reykjaviku zaabonowa sobie wszelkie
informacje o planetach, bez wzgldu na to, czego by dotyczyy. Biedak - opaca abonament z wasnej
kieszeni i sono do swojej gorliwoci dopaca. Codziennie znajdowa na biurku co najmniej kilogram
niekiedy nawet dwa kilogramy wycinkw. Nigdy by si pan, panie redaktorze, nie domyli, ile ludzi
obserwuje Marsa, Jowisza i Ksiyc i tak dalej i ile najrozmaitszych nowoci tam dostrzega! Nie wie
pan przypadkiem, kiedy waciwie sypiaj? Zastanawiaam si nad tym strasznie dugo, zanim
doszam do wniosku, e czasami przecie niebo jest zachmurzone i mog sobie odpocz. Dopiero
wtedy przestaam si nad nimi uala.
Przez duszy czas Gudmundur stara si wycinki porzdkowa, opisywa i przechowywa, pniej
jednak zacz je po przeczytaniu wyrzuca prosto do kosza. A kiedy tak pewnego razu przeczytane
materiay wyrzuca - trafi mu do rk pasek papieru wycity z niemieckiego pisma astronomicznego
Urania. To stwierdzi natychmiast, agencja wycinkowa bowiem na kadym artykuliku to podaje.
Pozna rwnie, e autorem jest pracowity amator, poniewa pisa on o kanaach na Marsie, a to jest
sprawa, z ktr aden astronom z prawdziwego zdarzenia nie chce mie nic wsplnego i woli trzyma
si od tego z daleka, byle tylko oszczdzi sobie wstydu.
Gudmundur ju-ju, jak nam pniej opowiada, zamierza wyrzuci wycinek do kosza. Zatrzyma si
jednak, co go zainteresowao. Ten modzieniec z Drezna pisa bowiem, e zaobserwowa na Marsie
w Lacus Solis zupenie wyrane kanay. Widzia je pono jako cienkie jak wos linie, ciemne na
jasnobkitnoszarym tle plamy pokrywajcej ca okolic. Przyzna, e obserwuje Marsa ju od
szeregu lat i e kanaw tych a do tej nocy nigdy przedtem nie widzia. Jego luneta jest zreszt tak
maa, e o czym podobnym nawet nie myla i e jest ich odkryciem niezmiernie zaskoczony. Na
wszelki wypadek (i zupenie rozsdnie) nie prbowa nawet niezwykego zjawiska tumaczy.
Bjelke duma przez chwil, po czym uda si do dyrektora obserwatorium astronomicznego - Navoia.
Ten umiechn si wyrozumiale i odnalaz w dzienniku obserwacyjnym dzie, a waciwie noc, kiedy
to w modzieniec zobaczy marsjask kanalizacj.
Zacza si seria szczliwych przypadkw, ktre od czasu do czasu komu si przytrafiaj.
Navoi w t noc bowiem rwnie spoglda na Marsa. Nic by w tym zreszt nie byo dziwnego. Na
punkcie Marsa nasz Instytut jest po prostu zbzikowany i mwi si o nim nawet przy obiedzie, nawet
wtedy, kiedy na stole jest ryba i kady ostrony czowiek woli przezornie milcze. Nasi kowboje Fulton
i Davis maj ju niemal prawo do honorowego obywatelstwa Marsa i tak dalej i dalej, ale Navoi
wwczas nie tylko na Marsa patrzy, co pono jest nadal najlepszym sposobem badania planet, lecz
take fotografowa. Po fotografiach Marsa szczeglnie duo obiecuj sobie ci, ktrzy nic nie
rozumiej. Ja jestem tu troch specjalistk i wiem, e z malukiego krka o rednicy kilku
dziesitnych milimetra na negatywie z ca pewnoci nic wiatoburczego nie da si powikszy. A w
adnym wypadku nic, co choby w przyblieniu przypominao Marsa na ekranie ostatniego
telewizora w Jaskini Figur. No - by paskiej cierpliwoci nie wystawia na tortury - Navoi mimo to
jednak fotografowa. Twierdzi, e z tym fotografowaniem planet s kopoty z powodu ruchliwoci
powietrza. Gdyby udao si - mwi - astronomowi trafi na t ogromnie rzadk chwil, kiedy
powietrze nie dry i jest spokojne - to by dopiero wszyscy szeroko otworzyli oczy!
Aby wic trafi na t wymarzon chwil, na koniec lunety, przez ktr zazwyczaj patrzy, naoy
aparat nie fotograficzny, ale filmowy i robi jedno zdjcie po drugim. Wiadoma rzecz, e tam u nas w
Instytucie jestemy jako tako wyposaeni i e luneta pobiega za Marsem posusznie jak piesek, tak e
Navoi mg tylko naciska zwalniacz. Powstaa z tego rolka filmu z mnstwem maciupekich zdj
portretowych Marsa. Jedne z nich byy lepsze, inne gorsze, ale adne nie dorwnywao nawet
w przyblieniu tym, jakie robi choby na Pic du Midi w Pirenejach albo na Mount Palomar. No i t
rolk pan Navoi Gudmundurowi przynis. Niech sobie doktor Bjelke - powiedzia - popatrzy na te
zdjcia pod mikroskopem, moe zobaczy tam jakie kanay. Pokaza mu take dziennik, gdzie
notowano wyniki obserwacji - ani ladu adnej sensacji. Mars nadal wyglda jak czerwona kulka
unoszca si - ku gniewowi i zakopotaniu astronomw - we wszechwiecie.
Bjelke nawet nie prbowa filmu oglda, na tyle bowiem zna si na astronomii, ale - kolejny
szczliwy przypadek - opowiada nam o swoim niepowodzeniu, przy czym pozwoli sobie na
dygresj, przypominajc jak historyjk z okresu swojej suby wojskowej. Mnie nagle bysno co
w gowie i zaczam si zastanawia: dlaczego waciwie Mars? Nie, to nie to. onierze? Tak, ale
w jakim sensie? Filmy, fotografie? Strasznie namczyam swoj zmartwion gow, zanim
zrozumiaam.
Przecitny onierz austriacki.
To wprawdzie zabawne, panie redaktorze, ale przecitny onierz austriacki by wanie tym, co
mczyo moj gow. Jaki jest wsplny mianownik Marsa, filmu i przecitnego onierza
austriackiego?
Zaraz pan usyszy.
Austriackim panom oficerom za czasw starusiekiego monarchy Franciszka Jzefa przyszo pewnego
razu do gowy sprawdzi, jak waciwie wyglda przecitny onierz austriacki. Jest to - za
przeproszeniem - yczenie tak idiotyczne, e nadawaoby si raczej do anegdoty, ale fotografia je
jednak mimo wszystko rozwizaa. Fotografowie zrobili szereg zdj rnych onierzy i negatywy
wszystkich zdj powikszyli na jednym jedynym arkuszu papieru. Pojedynczy onierz eksponowany
przez uamek sekundy w ogle by na papierze nie wystpi, chyba e jedynie jako ledwie dostrzegalny
cie, ale kiedy rzucono ich na papier kolejno dwudziestu, pidziesiciu, stu - no to ju inna para
kaloszy! Pojawiy si wyranie wsiki i taka zupenie nijaka paska niczym placek twarz - krtko
mwic: przecitny c.k. onierz.
Bjelke dysponowa rwnie wiksz iloci zdj Marsa i zaleao mu na tym, aby wydoby z nich
jeden jedyny szczeg, co jakby te wsy. By moe na kadym zdjciu byy ledwie zaznaczone, niemal
niedostrzegalne, moe tworzyo je jedynie nieznaczne zagszczenie srebrnych ziarenek...
Aleno, pomoesz przyjacielowi! -.powiedziaam sobie i wypoyczywszy od Navoia t rolk filmu,
zabraam si do roboty.
Prosz mi wierzy, e bya to praca galernicza. Musiaam pracowicie ustawi powikszalnik - mojego
poczciwego Jzefa - aby z milimetrowego krka zrobi obraz ogromny jak talerz, dwukrotnie
wszystko skopiowa - ale po co mam pana nudzi suchymi szczegami technicznymi. W kocu jednak
wytoczyam si z ciemni z fotografi tego wanie skrawka Marsa, gdzie zdaniem Navoia znajduje si
Jezioro Soneczne. Nic interesujcego na zdjciu nie spostrzegam, tylko jakie niewyrane smugi
i plamy, i miaam co najmniej ze sto razy wielk ochot wszystko wyrzuci, ale potem mimo to
poszam do obserwatorium astronomicznego. Navoi spojrza na to szkaradziestwo raz, potem drugi
i trzeci, podrapa si za uchem i pobieg do biblioteki po atlas Marsa. Przez chwil co porwnywa,
potem rzuci si na mnie, tak e jknam z przeraenia, i ciska mnie tak, jakby mia po mnie
dziedziczy.
- Pani Aleno - owiadczy uroczycie - metoda, ktrej pani uya, jest wprawdzie od dawna znana potrafi pan sobie wyobrazi, jak miaam w tej chwili inteligentn i radosn min - ale nikt dotychczas
nie osign takiego rezultatu. Jak to pani zrobia, prosz powiedzie? Niech pani spojrzy, szybko!
Widzi pani - kanay s tu zupenie dobrze widoczne.
- Gdzie? - spytaam. Wydawaam si w tej chwili chyba bardzo naiwniutka.
- No przecie tutaj! - zachwycony Navoi jedzi palcem po fotografii, ale ja nadal rozpoznawaam
jedynie smugi i plamy. Przytaknam, aby mu zrobi przyjemno.
- To musi zobaczy kolega Bjelke. I to natychmiast! - zdecydowa Navoi i skoczy do telefonu.
Po chwili doktor Bjelke by ju z nami i pochyla si take nad fotografi. Zapewne widzia te kanay
lepiej ni ja, bo przytakiwa z daleko wikszym zrozumieniem i mia zdecydowanie inteligentniejsz
min. Jedzi nawet po nich palcem tak samo jak Navoi.
No, a potem si to stao.
Bjelke zblad jak ciana, zachwia si i chwyci stou. Mylaam, e zrobio mu si sabo i chciaam
odegra rol siostry miosierdzia, ale Gudmundur ju znowu trzyma fotografi w rku. Zby mia
zacinite, wszystka krew odpyna mu z twarzy.
- Spodziewaem si tego - powiedzia powoli nieswoim gosem. - Tak. Spodziewaem si tego od
chwili, kiedy tylko obejrzaem zoty rg. Waciwie to powinienem wiedzie. To... to fantastyczne!
Straszne!
- Co? - zapytalimy oboje z Navoiem rwnoczenie jak dobrze zgrany duet.
- Co? - powtrzy Bjelke, ktry dopiero teraz uwiadomi sobie, e w pokoju znajduj si take nasze
skromne osoby. - Musicie to sami zobaczy! Obrcie t fotografi do gry nogami!
Zrobiwszy to Navoi nie wyglda wcale mdrzej.
Doktorowi Bjelke krew ponownie napyna do twarzy. Otar czoo i jeszcze raz przejecha palcem po
smugach, ktre pono byy wanie obrazami kanaw.
- Czybycie byli lepi? To przecie runa rider - znak Ottara!
Taki szacunek tubylcze plemiona wszystkich piciu kontynentw okazuj jedynie bogom, witym
albo przodkom. Bogw moglimy tu bez kopotw wykreli - oddawa cze mogliby wobec tego
tylko figurze na kamieniu runicznym. Powielanie karw przynajmniej kiedy musiao mie jaki
sens i powd.
W kocu mi zawitao: osb, ktre maj kary wyobraa byo wicej, moe nawet bardzo wiele,
cze wic naley si im wszystkim na rwni. Powiedzmy, e idzie tu o ca liczn grup czonkw
wyprawy Ottara. Dobrze, ale co dalej? Figurki karw nie mogy chyba wyobraa niewiast, ani
nawet mczyzn, ktrych jarl Ottar pozostawi nad Xing. Czczenie samych siebie nie ley
w charakterze narodw skandynawskich, a przecie historia oddawania boskiej czci karom datuje
si niewtpliwie od pobytu Ottara w Ameryce Poudniowej. Narzuca si atwe rozwizanie: figurki
przedstawiay druyn Ottara, ktra powrcia do Europy i ktrej pami w ten sposb czczono.
A jednak nie! To nie mogo by prawd, panie redaktorze! Ci, ktrzy zostali w puszczy, na pewno jarla
nie czcili. Zostawi ich przecie na pastw niemal pewnej mierci. Wyrzdzi im straszliw krzywd.
Potrafi sobie zupenie ywo i wyranie wyobrazi scen jego odjazdu: d odpywa jedn z odng
Xing, Wikingowie siedzcy na awach wiolarskich jeszcze tarczami odpychaj krzyczce kobiety,
ktre chwytaj si burt odzi, i staraj si nie sysze straszliwych przeklestw starcw stojcych
bezsilnie na brzegu. Nie, ci ludzie na pewno jarla Ottara dobrze nie wspominali.
Zastanowiwszy si nad tym wszystkim doszedem do wniosku, e istniaa jeszcze trzecia grupa, ktra
ani nie zostaa nad Ro Xing, ani nie udaa si z Ottarem w jego awanturnicz i niepewn podr do
domu, do starej Europy. Miaa widocznie co wsplnego z karami w skafandrach, ktre j zapewne
wyobraay, i z odrzutowym statkiem. To jasne jak dwa i dwa to cztery, a nie przyszo nam
wczeniej do gowy tylko dlatego, e podobna myl - biorc na zdrowy rozum - jest niewiarygodnie
niemdra: trzecia grupa Wikingw Ottara odleciaa kosmicznym statkiem przybyszw z przestrzeni
midzyplanetarnej.
Szalone, niewiarygodne, mieszne - nieprawda, panie redaktorze? Tylko na szczcie - albo na
nieszczcie, jak pan woli - mamy cay szereg porednich i bezporednich dowodw.
Jeden po drugim nas przede wszystkim przekonuj, e mylilimy si w istotny sposb w podstawowej
i dla ludzkoci ogromnie wanej sprawie: w ocenie stosunku przybyszw z przestrzeni
midzyplanetarnej do mieszkacw Ziemi. Przypuszczalimy, e nie doszo midzy nimi i nie mogo
doj do porozumienia. e stosunek stojcego wyej pod wzgldem techniki i kultury gocia
z kosmosu do libaskiego pasterza, syberyjskiego koczownika, pramieszkaca Sahary, a nawet do
najbardziej zaawansowanego z nich w rozwoju, jarla Ottara, przypomina najprawdopodobniej
stosunek czowieka do mrwki. e przybysze studiowali ludzi z punktu widzenia naukowcaentomologa i kto wie, czy nie przy pomocy identycznych metod.
Panie redaktorze, straszliwie obraalimy goci z przestrzeni midzyplanetarnej. A co gorsza
udowodnilimy, jak mao w nas prawdziwej ludzkoci, o ktrej stale mwimy. Tak mao, e nie
przychodzi nam nawet na myl w chwili, kiedy mogaby stanowi klucz do rozwizania zagadki.
W gbi duszy wstydz si za siebie i za wszystkich, ktrzy nie od razu to zrozumieli. A jest nas
absolutna wikszo. Niech pan to napisze, bardzo pana prosz. To cz mojej pokuty.
Prosz posucha - przecie my waciwie nie zdajc sobie z tego sprawy mijalimy jeden dowd po
drugim. Wszystkie wskazyway jasno jak soce, e przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej nie
tylko nawizali kontakt z ludmi, ale e ich cae dziaanie na Ziemi okrela bezspornie - ja wiem, e to
niezwyke uy tego wanie sowa w odniesieniu do goci z kosmosu, ale inne nie przychodzi mi
akurat do gowy - stosunek czowieczestwa.
Cay ustp w Biblii o Locie i o przestrodze, jakiej udzielili mu dwaj anioowie, informujc go o losie
Sodomy i Gomory, nie jest niczym innym jak dowodem kontaktu midzy przybyszami z przestrzeni
midzyplanetarnej a mieszkacami Ziemi, a jednoczenie znakomicie ilustruje charakter tych
kontaktw. Ma pan samochd, panie redaktorze? Tak? To niech mi pan powie, czy ostrzega pan
mrwki, zanim przy manewrze cofania wozu wjedzie pan na ich pracowicie zbudowane miasto?...
Widzi pan, przybysze z wszechwiata tak wanie postpili! Usiowali przekaza ludzkoci
przynajmniej te najbardziej podstawowe wiadomoci z dziedziny astronomii, chemii, fizyki... A nawet
i ogniwo elektryczne! Jak przypuszczam, pisa pan o tym w Tajemnicy lepych ptakw.
W abarenie i w Tasili na obszarach skalnej galerii wielcy bogowie marsjascy nie wystpuj jako
zabjcy czy intruzi. Spokojnie przechadzaj si pomidzy stadami byda i wrd ludzi, ktrzy si im
kaniaj, gdy tymczasem reszta galerii obrazw przepeniona jest bitewnymi scenami z walk
plemiennych. Marsjanie nie maj w rku niczego: ani broni, ani jakiego innego narzdzia. Jakiego
jeszcze dowodu pokojowych intencji i chci uniknicia konfliktw mona wymaga?
Myl o kontaktach przybyszw z przestrzeni midzyplanetarnej z ludmi po raz pierwszy przysza mi
do gowy na przyjciu u pastwa Srenssenw. Profesor oburza si, e nie ma odpowiednio
wysokich funduszy na kontynuowanie prac wykopaliskowych w islandzkiej Pompei. Sysza pan
o tym? Naprawd nie? To jest, prosz mi wybaczy, nieco zaskakujce, przecie w swoim czasie,
mniej wicej okoo 1940 roku... Ach tak, przepraszam! Mielicie wtedy inne kopoty - wojna, okupacja
niemiecka... Zapewne wiadomo o tym odkryciu wcale do paskiej ojczyzny nie dotara.
A wic: na zachodnim wybrzeu Islandii, w pobliu Reykholt, pod kilkumetrow warstw popiou
wulkanicznego, lawy i magmy znaleziono ruiny najstarszego osiedla w Islandii: fundamenty i ciany
kilku domw. Katastrofa, ktra zniszczya kwitnce osiedle, bya prawdopodobnie kubek w kubek
podobna do tej, ktra na cae wieki ukrya przed ludzkim wzrokiem Herkulanum i Pompej - z t
rnic, e winowajc nie by tu Wezuwiusz, ale ktry z czynnych wwczas wulkanw islandzkich.
By moe zdarzyo si to podczas wielkiego wybuchu w 940 roku. Chmury gorcego popiou, gazy
niosce zagad, eksplozje wulkanicznych bomb i rozarzone bryy wulkanicznego ulu dokoczyy
szybko dziea zniszczenia. Samo osiedle - tak jak Pompeja - znakomicie si pod popioem zachowao.
Znaleziono tu cay szereg przedmiotw i narzdzi domowego uytku, na przykad rodzaj szachownic
z figurkami, przy ktrych pomocy zapewne nudzcy si mieszkacy miasta skracali sobie dug
podbiegunow zim. Krtko mwic - wszystko jak w Pompei, ale z jedn istotn rnic. W Pompei
ulice, ktre dzi archeologowie odkrywaj, s dosownie usiane trupami: matki trzymajce dzieci
w ramionach, mczyni, ktrzy w ostatniej chwili usiowali dosta si w jakie bezpieczne miejsce,
a nawet cae grupy tulce si do siebie i w ten sposb szukajce ocalenia. W islandzkiej Pompei nie
znaleziono ani jednego czowieka, ani jednego cennego przedmiotu. Raz jeszcze podkrelam, e i na
osiedle pod Reykholt klska - z ca pewnoci - spada byskawicznie. Wszyscy specjaliciwulkanolodzy s co do tego absolutnie zgodni.
Co z tego, panie redaktorze, wynika? Ludzie zostali ostrzeeni i zdyli uciec. Duo czasu nie mieli wiele rzeczy zostawili na miejscu, ale ocalili ycie i zwierzta gospodarcze, ich szcztkw bowiem
take nie znaleziono.
Waciwie to rzecz dziwna, e faktem tym nikt dokadniej si nie zaj, nawet sam profesor Monnet,
ktry w latach 1940-1941 kierowa pracami wykopaliskowymi. Chyba nikt nawet o tym nie myla a przecie ta oczywista rnica domaga si po prostu wyjanienia. Oczywicie moemy si zadowoli
nieprawdopodobnymi przypuszczeniami. Choby tym, e popi i lawa zasypay osiedle ju dawniej -
z takich czy innych powodw - opuszczone. Daleko bardziej prawdopodobny jest jednak domys, e
kto, czyja wiedza w zakresie wulkanologii i rodki dorwnyway co najmniej wiedzy i rodkom
dzisiejszej wiatowej wulkanologii - ostrzeg mieszkacw w sposb tak przekonujcy, e posuchali
go i pospiesznie si wyprowadzili. Kt tysic lat temu w Islandii mg by t istot? Nikt inny tylko
gocie z przestrzeni midzyplanetarnej.
Mgbym cign to wyliczanie bez koca.
I tak na przykad, drogi panie redaktorze, dalszym dowodem potwierdzajcym moje twierdzenie
o stosunku goci z kosmosu do ludzi s figury pasterza, rybaka, mieszczki i Eskimosa w Grocie Figur.
Zupenie bez trudnoci zgodzilimy si, e przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej sporzdzili je
w jaki dotychczas bliej nieokrelony sposb jako - powiedzmy - modele robocze, panopticum,
krtko mwic: okazy ludnoci ziemskiej. Gdyby nawet ich rodki techniczne stay na nie wiadomo jak
doskonaym poziomie, na pewno produkcja podobnej figury nie odbywaa si atwo i bez kopotw.
Nieudane egzemplarze w Grocie Figur s tu niezaprzeczalnym dowodem. Myl, e s to odpady
ostatniej tylko kolekcji, sporzdzonej gdzie w XVIII wieku. Kt moe wiedzie, ile podobnych figur
przetransportowano ju do ojczyzny goci z kosmosu? Widzi pan - a jednak przybysze z przestrzeni
midzyplanetarnej t prac podjli. Czy nic to panu nie mwi?
Niech pan wic sprbuje zapyta naszego wsplnego przyjaciela Jyrryego Kamenika, czy dla swojej
sawnej kolekcji chrzszczy jaskiniowych zadowala si modelami, fotografiami albo te czym w tym
rodzaju? A wic widzi pan! Jyrry z cakowit oczywistoci, ktrej mu - rzecz jasna - nie mam za ze
i nie wytykam, bo wszake inaczej nie mona, zabija swoj zdobycz, a martwe owady przechowuje.
Czy nie sdzi pan, e ten sposb rwnie przybyszom z przestrzeni midzyplanetarnej nastrczaby
mniej trudnoci?
Rysunki szkieletw w Dziurze witego Patryka, wskazujce wejcia do pomieszcze zakaonych
radioaktywnoci, nie byy zrobione z materiaw promieniotwrczych i niebezpiecznych dla
czowieka. Dlaczego? Dlatego e miay suy jako znaki ostrzegawcze dla ludzi, panie redaktorze!
Gociom z wszechwiata na pewno znacznie lepiej by si pracowao z biaym metalem, z ktrego
sporzdzone s wizerunki lepych ptakw, ju choby dlatego, e dla nich sam ten metal ju wieci.
A jednak ze wzgldu na czowieka uyli innego materiau. Nawet odkryty przez Leifa lepy ptak na
skale nad Ro Xing nie jest radioaktywny, chocia tak przypuszczalimy i chocia w tym sensie, jeli
dobrze pamitam, wypowiadaem si na pierwszych konferencjach prasowych.
Krtko mwic: przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej nie zjawili si na Ziemi w charakterze
zdobywcw, przeladowcw czy te Marsjan z Wojny wiatw Wellsa, mordujcych ludzi na
powitanie. Zachowywali si raczej jak peni rewerencji gocie i co najmniej kilkakrotnie nawizywali
kontakty z mieszkacami Ziemi. W Baalbek, w Sodomie, w Tasili i nad Kio Xing, skd ich Ottar - sam
o tym nie wiedzc - zaprowadzi do Islandii. Tu znaleli w kocu odpowiedni baz, nie zagraajc
ludzkoci. Jeli mimo to doszo do niedopatrze, jeli rzeczywicie dziaalno przybyszw
z przestrzeni midzyplanetarnej wywoaa trzsienie ziemi, otworzya kratery wulkanw i zakazia
Islandi radioaktywnoci, czego konsekwencj bya zaraza, po prostu epidemia choroby
popromiennej, to stao si to wbrew ich woli, przez pomyk. Na terenach gciej zaludnionych
konsekwencje byyby bardziej powane.
Wydaje mi si, e ju zbyt dugo mwi o stosunku goci z kosmosu do ludzi. Jest on przecie zupenie
jednoznaczny i nie trzeba przedstawia dalszych dowodw. Jeli zastanowi si pan nad tym gbiej,
z ca pewnoci odkrywa pan bdzie coraz to nowsze i nowsze argumenty, ktre my mielimy
nieustannie przed oczyma, a obok ktrych przechodzilimy jak lepi. Niech pan uzupeni nimi moj
opowie. Bardzo o to prosz - aby czytelnicy pascy zostali cakowicie przekonani i nie mieli adnych
wtpliwoci. To bardzo wane, panie redaktorze!
Nie speniem yczenia doktora Bjelke. Przypuszczam, e najbardziej powoanym,
a jednoczenie najbardziej zapalonym obroc przybyszw z przestrzeni midzyplanetarnej
jest wanie on sam i e argumenty, jakie przedstawi, wystarcz nawet najgorszym
niedowiarkom.
Mnie przynajmniej wystarczyy zupenie.
Przyp. red.
Wszystko, co tu dotychczas powiedziaem, miao jeden jedyny cel: wykazanie moliwoci
porozumienia midzy gomi z innej planety a ludmi w ogle, a z zaog jarla Ottara nad Xing
w szczeglnoci. Jak doszo do porozumienia - nie wiem i nie mam na razie adnej zadowalajcej
koncepcji. Nie wiemy nawet przecie, jak przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej wygldaj. Czy
przypominaj wielkich bogw marsjaskich z abarenu, a wic - w pewnej mierze - ludzi, czy te
natura obdarzya ich moe dziwacznym dla nas i wielce wymylnym ksztatem podwjnych
rozgwiazd z ekranw telewizorw w jaskiniach pod Sneffelsem. Jako bezstronny astrobiolog musz
przyzna, e wprawdzie posta podwjnej rozgwiazdy nie przyniosaby nagrody na konkursie
piknoci, ale e podobny ksztat ciaa moe by cakiem sprawny i uyteczny.
Idmy jednak dalej!
Przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej porozumieli si najprawdopodobniej z czci zaogi, ktr
jarl Ottar pozostawi nad Ro Xing i ktra znajdowaa si w rozpaczliwej sytuacji. W obcym dzikim
kraju, bez zapasw ywnoci, bez elaza i bez nadziei powrotu Wikingowie z pewnoci bardziej byli
skonni do jakiejkolwiek przygody i ryzyka ni u siebie w domu, w Nidaros, przy stoach uginajcych
si pod ciarem jada i napojw albo te pord zdobytych ziem nad Loar. Musimy zaoy pewn
wspprac. Figurki karw w skafandrach nie s wprawdzie, jak pan ju, mam nadziej, powiedzia,
adnymi karami, ale tych skafandrw nie mona tak atwo wykreli. Figurki z ca pewnoci
posiadaj rodzaj jakiej lekkiej maski, przyrzdu do oddychania, sowem: czego, co nie naley do
uzbrojenia Wikingw. Otrzymay to na pewno od goci z przestrzeni midzyplanetarnej, a powd
moe by tylko jeden: zabezpieczenie na okres podry w statku kosmicznym, ktry oczywicie nie
by przystosowany do potrzeb ludzkich i w ktrym brakowao niezbdnej do oddychania atmosfery
i widzialnego wiata. By moe gocie z kosmosu oddychaj zupenie innym zwizkiem gazw ni
powietrze na Ziemi. Jest to nawet prawdopodobne, chocia wcale nie jestem zwolennikiem teorii
o istotach rnicych si w sposb zasadniczy od schematu ycia na Ziemi. Cigle sobie myl, i ycie
we wszechwiecie ma wprawdzie tysice, a nawet miliony czy miliardy form, ale istnieje jedna jedyna
wsplna zasada biaka i nukleoproteidw. Nie wierz w ycie krzemowe. Dopki nie przekonam si
o czym innym - wol. pozosta przy acuszkowych wzorach starego dobrego wgla.
Kady transport ma swj punkt pocztkowy - ten znamy: kamienne osiedle nad rzek Xing,
w pobliu kamienia runicznego - i swj cel. Z pocztku, troch pod wpywem nieustannego szukania
i uzupeniania dowodw przyjacielskiego stosunku przybyszw z przestrzeni midzyplanetarnej do
ludzi, skonny byem wierzy, e przynajmniej cz grupy osieroconej nad Ro Xing gocie
z kosmosu zawieli do domu, do Islandii albo do Norwegii. e po prostu dostarczyli im szybkiego
i bezpiecznego rodka lokomocji - zamiast Ottara, ktry ze wzgldu na brak si nie mg albo te moe
nie chcia przyj swoich ludzi na pokad. Wkrtce jednak musiaem t myl porzuci. I to z kilku
powodw naraz.
Wikszo ludzi Ottara bya w Skandynawii banitami wyjtymi spod prawa. wczesne prawo krlw
duskich byo twarde i niemiosierne - w inny sposb wadcy nie poradziliby sobie nigdy
z rozbjnikami morskimi, wolnymi jarlami - i na Wikingw czekaa w domu mier jeszcze pewniejsza
ni w puszczach nad Xing. Nie mogli te wrci do Francji, nad Loar. Najlepszych wojownikw jarl
Ottar zapewne zatrzyma przy sobie, a garstka kilkuset Wikingw bez dowiadczonej rki jarla
musiaaby wkrtce ulec gniewowi rozwcieczonej ludnoci. Bardzo powanym argumentem
wiadczcym przeciwko domysowi o powrocie do Skandynawii stanowi te zupeny brak tego wtku
w baniach i podaniach ludowych czy sagach. Wieci o tak niezwykym wydarzeniu z ca pewnoci
rozeszyby si szeroko. Pracownicy naszego Instytutu tylko w Finlandii znaleli opowieci o
latajcych mach z ognistymi ogonami. Poszlimy tym ladem. Nie mona byo odrzuci
przypuszczenia, e Wikingowie znad Xing dotarli tu, w bliskie ssiedztwo Ziemi Fiordw, na swoje
wasne yczenie. Poszukiwania jednak skoczyy si niepowodzeniem. Fiscy latajcy mowie nie
maj nic wsplnego z kosmonautyk. Idzie tu o ludowe wierzenie w pomiertne ycie dusz
unoszcych si do nieba, ku Socu, ktre Finowie czcili jako najwysze bstwo.
Gdzie wic, u wszystkich diabw, podziay si ywe wzory karw w skafandrach? Przyznam si
panu, panie redaktorze, e przez duszy czas nie przychodzio mi na myl waciwe rozwizanie.
Wci obracaem si w bdnym kole: Skandynawia, Francja, Ameryka Poudniowa. Rozwizanie,
a waciwie - drog do niego - wskaza dopiero zoty rg.
Klasycznym przykadem pomyek, jakich si dopuszczamy, jest przyjcie bez sprawdzenia pozornie
niewtpliwych faktw. Jyrry, a za nim oczywicie wszyscy pozostali specjalici uwaali za pewne, i
zoty rg zosta wykonany w Nidaros, e by jednym z trzech znanych dzi egzemplarzy i e Ottar
przywiz go ze sob z Europy nad Ro Xing - bd jako rg wojenny, bd te jako nieco
pojemniejszy puchar.
Bd, panie redaktorze!
Bd tym powaniejszy, e sprowadzi do mylnej interpretacji figurek na samym rogu. Profesor
Srenssen opowiada ju panu, jak wiem, o mnstwie mniej lub bardziej trafnych domysw co do
znaczenia dwch pierwszych rogw. Uczeni przypuszczali, e ogromna ilo hipotez dotyczcych
dwch pierwszych rogw z powodzeniem wystarczy i dla rogu trzeciego, a to tym bardziej e powsta
w tym samym miejscu i w tym samym czasie jako dzieo tych samych rk.
Z tych trzech przypuszcze prawdzie odpowiada tylko jedno: ta sama rka twrcy. Znaleziony rg
bowiem zosta sporzdzony dopiero po odlocie grupy, ktra powierzya swoje ycie statkowi goci
z przestrzeni midzyplanetarnej, a wic nie w tym samym czasie i nie w Nidaros w Holohalandzie, lecz
na drugim kracu wiata.
Wyobraam sobie mniej wicej tak: mistrzem-zotnikiem by wolny czowiek albo te niewolnik,
w okresie podziau ekipy Ottara ju stary, chory czy te wdrwk po wiecie tak zmczony, e jarl
odaowa go i zostawi na miejscu. Z podobnego powodu nie sta si czonkiem grupy, ktra
skorzystaa z zaproszenia --jestem pewien, e byo to zaproszenie, a nie przymus - goci z kosmosu
i wsiada na ich statek. Pozosta w trzeciej grupie: z mczyznami, kobietami i dziemi, ktrzy
nastpnie dali pocztek indiaskiemu szczepowi eglarzy - Trumai - o niezwykle biaej skrze.
Wyprawa Ottara z pewnoci nie liczya mniej ni tysic, a moe nawet dwa tysice osb. Jeli dwie
odzie po stu wojownikw powrciy do Europy i tyle samo odleciao z przybyszami z przestrzeni
midzyplanetarnej, nad Xing pozostaa jeszcze stosunkowo liczna zaoga Nowego Nidaros, a wrd
niej mistrz nad mistrze, nasz zotnik. Postanowi uczci pami najmniejszych bohaterw spord
Westfoldingw, ktrzy bez lku weszli do cudownego statku obcych istot, aby saw plemienia
fiordw zanie jeszcze dalej ni koniec wiata tgarar, gdzie morze w dzikim wirze spada
w przepa zamieszkan przez zego demona Loki, i wyej ni Walhalla, gdzie bogowie wraz
z bohaterami setek tysicy bitew zasiadaj przy jednym stole podczas nie majcej koca uczty.
Zotnik zgromadzi odpowiedni ilo zota z zapasw, jakie mu si pewnie udao zdoby od Ottara
albo te jakie otrzyma bezporednio na miejscu od tubylcw, i przygotowa si do swojego
yciowego dziea. Narzdzia mia - oczywicie - ze sob, w przeciwnym razie na nic by si Ottarowi nie
przyda.
Bardzo prosz, panie redaktorze, niech pan wemie do rki reprodukcje ornamentw wszystkich
trzech rogw. Ten z 1639 roku nazwiemy pierwszym, z 1734 roku - drugim, a ostatni - znad Ro Xing
- trzecim. Dobrze?
Trzeci rg podobnie jak drugi skada si z piciu pl i obrczy na kocu, ozdobionej powtarzajc si
run rider - znakiem Ottara.
Zacznijmy od obrczy.
Najpierw trzeba wyjani, dlaczego zotnik swoje mistrzowskie dzieo oznaczy, ju po odjedzie jarla,
znienawidzonym znakiem?
Odpowiedzi jest kilka. By moe zmuszono go do tego. Moe Ottar obieca, e z ca pewnoci wrci
po reszt wyprawy. Moe zostawi w Nowym Nidaros wiernego sternika, strzegcego majtku pana,
aby Ottar po powrocie, w ktry sam niezachwianie wierzy, znalaz wszystko w jak najlepszym
porzdku?
Bardziej prawdopodobne jest jednak inne wyjanienie: znak jedca czy si nierozerwalnie nie tylko
z Ottarem, nalea przecie najpierw do jego ojca, Rkina, ale z caym Nidaros, i znajdowa si jako
znak rozpoznawczy na kadym przedmiocie nalecym do majtku osiedla.
Stanowi znak rozpoznawczy nie tylko wojownikw Ottara, ale i odzi oraz towaru z Nidaros, oznacza
miejsce pochodzenia i nikt nie zastanawia si nad jego zwizkiem z jarlem. Jeli produkt by
przeznaczony dla kogo spoza Nidaros, uywano jego jedynie jako prby, jako stempla - na przykad
na obrczy drugiego rogu przed dwoma dzielcymi znakami na samym kocu nie odczytanego
dotychczas napisu runicznego. Poza tym za stanowi oczywist cz ornamentu - iw takim wanie
charakterze artysta go uy.
Pierwsze pole zotego rogu znad Ro Xing zawiera te same figury, jakie znajdujemy ju na pierwszym
i na drugim rogu, tylko e w zupenie odmiennym ukadzie i w innej sytuacji. I znw mamy tu dwa
rodzaje ozdb: wyryte i dodatkowo przylutowane. Wyryte s gwiazdy w grnej poowie pola
przeplatajce si niekiedy z wizerunkiem soca. Odpowiednik tego pocztkowego ornamentu
znajdujemy tylko jeden jedyny raz na dwch pozostaych rogach - a mianowicie na samym pocztku
rogu drugiego. Widzi pan?
Nastpne wyrzebione ozdoby to ryby w dolnej poowie pola - zarwno na pierwszym, jak i na dwch
pozostaych polach drugiego rogu, a midzy nimi ledwie zaznaczone pezajce stwory, we albo
wgorze, niektre z ludzkimi gowami i ramionami. Patrzc uwanie znajdzie pan podobne na drugim
i na trzecim polu pierwszego rogu. Jak wida - artysta nie wysila si specjalnie na wymylanie
nowych elementw i rzebi - by si tak wyrazi - z gotowego. Podobnie poczyna sobie przy pracy
nad figurkami przylutowanymi.
Pierwsza jest niemal identyczna z pierwsz figurk drugiego rogu i bez wtpienia przedstawia
wojownika-Wikinga. Reszt zapeniaj cztery potwory powtarzajce si z trzeciego pola pierwszego
rogu: istota podobna do centaura i dwie postaci ze zwierzcymi gowami i z siekierami w rku,
a wreszcie trzygowy stwr z drugiego pola drugiego rogu. Na tym kocz si ornamenty pierwszego
pola.
Wie pan co, panie redaktorze? Przedstawi panu od razu swoj interpretacj tego pola, abymy si
nie nudzili i aby pan atwiej zachowa cigo narracji dla swoich czytelnikw.
PYNLI BARDZO DUGO PRZEZ MORZE PENE POTWORW, KTRE POKONALI.
Jasne?
Moemy wic przej do drugiego pola.
W grnej czci powtarza si tylko wyryty ornament soca. Gwiazdy znikny. Na powierzchni
przeplataj si przylutowane we, naga figurka z kijem i z siekier, podobna do lewej figurki
czwartego pasa pierwszego rogu, przedziwne zwierzta, a wreszcie dwie bardzo interesujce postaci,
ktre znajdujemy ju na pitym polu pierwszego rogu. Zamiast jagnicia jest pod nimi co jakby
grudka.
Oto jak to odczytaem:
POD PALCYMI PROMIENIAMI SOCA I W WALCE ZE ZWIERZTAMI I DZIKIMI LUDMI ZBUDOWALI
OSIEDLE I POSTAWILI KAMIE RUNICZNY.
Tak, panie redaktorze, dwch figurek trzymajcych niezwyky kwadrat w rku nie uwaam za
grskich olbrzymw zagraajcych nieustannie siedzibie bogw, jak twierdzi na przykad Worssae,
a kwadratu owego za zwierciado prawdy, w ktrym przeglda si czowiek, ktry zniy si do
stanu na poy zwierzcego, jak przypuszcza Ole Worm, ale za plan przyszego osiedla na drewnianej
pycie. Pod nim na pierwszym rogu znajduje si zwierz ofiarne, na trzecim - kamie runiczny, serce
Nowego Nidaros. Trzecie pole zaczyna si od takiej samej figurki, a waciwie - dwch poczonych ze
sob figurek, tak jak trzecie pole rogu drugiego, jego kontynuacj na wikszej czci powierzchni pola
stanowi wyryty ornament fal, jaki znajdujemy tylko na ostatnim polu pierwszego rogu.
A zakoczenie? C za niezwyka zgodno! Rysunek dwch koci wraz z kwadracikami
przeniesionymi z tego samego pola pierwszego rogu.
Interpretacja:
PODZIELILI SI. CZ ODPYNA Z BRONI DALEKO ZA MORZE. CZ ZOSTAA BEZ BRONI NA
MIEJSCU. OCZEKIWAA ICH PEWNA MIER.
Co oznacza kwadracik z trzema kkami - nie wiem. Wedug Ole Worma bram mierci, ale nie
wydaje mi si to waciwe. By moe odnosi si to do podziau wyprawy na trzy czci.
Czwarte pole - ju zasadniczo mniejsze - cae pokryte jest wyrytymi symbolami gwiazd - bez jednego
chociaby soca. Pojawia si na nim - jake to wanie przez tak dugi czas mogo uchodzi naszej
uwagi?! - posta kara w skafandrze, a dalej trzy gowy o dziwnych ksztatach, ktre moe maj by
gowami goci z kosmosu, i znw dwie figurki, przecinajce si na krzy, tylko e bez broni, a wreszcie
kwadrat zoony z wielu drobnych jamek wyrytych w zocie jakim ostrym narzdziem. cznie jest ich
187.
Moje wyjanienie:
ZNOWU PODZIELILIMY SI. NIEMAL DWUSTU NASZYCH DRUHW OPUCIO NAS Z DZIWNYMI
NIEZNANYMI ISTOTAMI. WOYLI HEMY, KTRE ZASANIAY IM TWARZE...
Opowie na tym polu jest nie dokoczona... Jej kontynuacj znajdujemy na ostatnim najmniejszym
polu, gdzie przedstawiono reszt informacji. Na tle wyrzebiono soce, w przedzie widzimy
pomienie, ostrze strzay, takie samo, jakie znajdujemy na przedostatnim polu pierwszego rogu,
i wreszcie - jeden nad drugim - wizerunki ryb, jakiego czworonoga i ptaka. Na samym kocu znw
mamy run rider. Myl, e co do znaczenia ostatniego pola nie mona mie wtpliwoci.
...I ODLECIELI W POMIENIACH JAK STRZAA WYPUSZCZONA W NIEBO. NIECH CHRONI ICH YWIOY
WODY, ZIEMI I POWIETRZA. MY, KTRZYMY POZOSTALI: NIEWIASTY I MOWIE Z NIDAROS, NIGDY
NIE ZAPOMNIMY O TYCH BOHATERACH.
Uf, napracowaem si setnie. Ale waciwie na tym ju koniec.
Rg by pikny i na pewno budzi powszechny podziw. Ci, ktrzy pozostali, pod ska, gdzie przybysze
z przestrzeni midzyplanetarnej umiecili wizerunek lepego ptaka na znak swojego pobytu albo
moe jako latarni morsk, wykopali komor grzebaln, kubek w kubek podobn do krlewskiej
komory grzebalnej w Jelling. Wyoyli j rwnie kilkoma warstwami pni i desek, tylko e pozostawili
j... pust...
Ci, na ktrych cze zbudowano krlewski grb bohaterw, na zawsze std odlecieli. Zamiast zwok
zoono do grobu zoty rg, cenn ofiar, a jednoczenie przedmiot zastpujcy niejako tych, ktrzy
odlecieli. S przecie wszyscy na rogu przedstawieni wraz z caymi swoimi dziejami.
Jak pan widzi, panie redaktorze, warstwa chrzecijastwa, ktre Ottar i wszyscy jego poddani przyjli,
okazaa si rzeczywicie jedynie bardzo cienk skorupk. Pka natychmiast po odjedzie Ottara do
kraju. Ofiarowanie najcenniejszego przedmiotu, jaki pozostawieni nad Xing mieszkacy posiadali,
oddawanie czci karom w skafandrach i druga - nowsza - paszczyzna kamienia runicznego wszystko to wiadczy o cakowitym i radosnym powrocie do pogastwa. Nie ma si czemu dziwinieprawda?
Przeledzi pan cierpliwie, krok za krokiem, moje myli, opinie i domysy. Zapewne sam pan doszed
do podobnego wniosku: cz ludzi jarla Ottara odleciaa z przybyszami z przestrzeni
midzyplanetarnej. Powtrzya si przygoda biblijnego Enocha, wniebowstpienie wielu
mieszkacw Ziemi opisane w rkopisach znad Morza Martwego, o ktrych opowiada pan ju
w pierwszym tomie swoich reportay. Mieszkacy Ziemi odlecieli do ojczyzny goci z kosmosu. Nie
wydaje mi si, aby przybysze z przestrzeni midzyplanetarnej zabrali ich na pewn mier:
w rodowisko, gdzie czowiek nie moe y, gdzie nie ma wody, powietrza, gdzie nie mona znale
odpowiedniego poywienia. Mamy prawo przypuszcza, e gocie z wszechwiata ju od dawna znali
zupenie dokadnie warunki yciowe czowieka.
Dlatego tak niecierpliwie i niespokojnie oczekiwaem odpowiedzi na odlot latajcego talerza ze
Skartarisu. Dokd dolecia? Kto odpowie? Czy ludzie, ktrzy dotarli na obc, nieznan planet,
wyginli? Czy odpowiedz nam sami mieszkacy kosmosu, czy i oni take zniknli?
Gdyby potwierdzia si teoria waszego uczonego, docenta Holuba, nie byoby to niemoliwe. Jeli
bowiem mieszkacy ksiycw Jowisza yli na wygnaniu na sztucznych satelitach Marsa, to kto wie,
co w cigu stu lat ich przypuszczalnego istnienia mogo si wydarzy... Albo moe - i takie jest moje
gorce pragnienie, a jednoczenie rdo mojego niepokoju - odpowiedz z dalekiej planety... ludzie?
Przeyli tysic lat straszliwej rozki, pokolenie za pokoleniem, przyswoili sobie technik obywateli
kosmosu, moe bd zdolni do odpowiedzi? Czy sygna, jaki stanowio wypuszczenie latajcego
talerza, by przeznaczony dla nich, czy dla mieszkacw kosmosu?
Czy w ogle dowiedz si o nim?
I dlaczego ju wczeniej nie odwiedzili Ziemi, dlaczego nie wrcili? Przecie przybysze z przestrzeni
midzyplanetarnej ze znakiem lepego ptaka przynajmniej jeszcze raz - w XVIII wieku - bez wtpienia
wyldowali w Islandii.
Pytania, pytania i jeszcze raz pytania! Huczay mi w gowie, mylaem o nich nawet w nocy, kiedy
kady przyzwoity czowiek przyzwoicie sobie chrapie. I widzi pan, panie redaktorze, doczekaem si.
Wiadomo przysza stamtd, skd nam j zapowiedzia ju waciwie ekran telewizora nad tablic
z guzikami oznaczajcymi poszczeglne pierwiastki w Jaskini Ruchomych Gazw - z Marsa! A wic to
tam znajduje si ojczyzna goci z przestrzeni midzyplanetarnej i tam - dlatego tak zbladem
w gabinecie kolegi Navoia - tam yj ludzie! Utrzymali si przy yciu, nie wyginli i co wicej - wiedz
o Ziemi, o swojej pierwotnej ojczynie. Maj szerokie moliwoci techniczne. wiadczy o nich sygna,
jaki udao im si wysa, ale wszystko jednoczenie wiadczy te o tym, e sami nie mog przeby
przepaci milionw kilometrw i wrci do nas. Czekaj na nas, panie redaktorze, rozumie pan? Oni
czekaj. Niech pan napisze o tym, gdzie pan moe, niech pan krzyczy, mwi to kademu na
powitanie, tak jak ja to mwi: na Marsie, w rejonie Sonecznego Jeziora, yj ludzie, ktrzy zdoali
przey tysic lat wygnania, odnieli zwycistwo nad wszechwiatem i czekaj. Przesiali nam
wiadomo. Jest naszym obowizkiem, obowizkiem mieszkacw Ziemi, nawiza z nimi czno
i pomc im, jeli potrzebuj pomocy. A jeli ju nic innego, to powinnimy przynajmniej nowymi
wyprawami zasili ma ludzk koloni, pierwszy i niespodziewany patrol, awangard czowieka na
drodze stopniowego poznawania wszechwiata.
Znak jedca, ktrego rysunek przesali na Ziemi, powiedzia nam o nich waciwie wszystko. Wiemy,
o kogo idzie, kiedy odlecieli i z kim. Dziki Bogu za szczliwy przypadek, ktry zaprowadzi mnie nad
Ro Xing, to oczywiste, ale i bez niego znalelibymy znak jedca na przedmiotach ze skarbu pod
Sneffelsem albo po prostu w historii Skandynawii. Ludzie znad Sonecznego Jeziora wiedzieli o tym.
Wysali wiadomo z przekonaniem, e na pewno j odbierzemy. Nie pozostaje nam, panie
redaktorze, nic innego ni przedsiwzi wypraw do nich.
byo troch si o priorytet pokci. No - udao si. Nauka czechosowacka ma znw - jeli mona si
tak obrazowo wyrazi - o jedno piro w piropuszu wicej.
- Ale przyczyny, przyczyny, panie docencie!
- Niech pan posucha, drogi przyjacielu, za paskim askawym pozwoleniem musz jutro o smej
godzinie rano siedzie w najwikszym audytorium Uniwersytetu im. Humboldta i sucha referatu
pana profesora Kuipera. To znaczy, e mamy zaledwie czternacie godzin czasu. Na pewno nam nie
starczy! Teorii bowiem jest troszk za duo. Wie pan co, ja panu niektre - te bardziej znane - wylicz.
Bez komentarza. Niech pan posucha.
Zmiany na powierzchni Marsa powoduje:
topnienie szronu,
zudzenie optyczne...
- Dlaczego miaby pan nie mc? I tak nie mam co robi a do godziny smej i wykadu profesora
Kuipera. Fotografie, jakie wykonaa pani Kamenikowa, s wyjtkowo udane, niezwykle jasne
i nadzwyczajnie wyrane, chocia laikowi wcale si tak nie wydaje i widzi tylko gmatwanin
niejasnych paszczyzn i linii. Mars, drogi panie redaktorze, wymaga wiernoci. Lata obserwacji, lata
dowiadcze - i dopiero potem nadchodz wyniki. Pani Kamenikowej trafio si to, bez obrazy, jak
lepej kurze ziarno. Jej szczcie! Ale nie dziery palmy pierwszestwa. Ju w 1962 roku Slipher mg
si pochlubi fotografiami Marsa, sporzdzonymi w zupenie identyczny sposb z piciu negatyww.
Obejmuj one kanay, ktre na Ziemi pojawiaj si pod ktem 0'2, co oznacza rzeczywist szeroko
okoo 250 km. Na zdjciach pani Kamenikowej s uchwycone jeszcze mniejsze szczegy i obraz jest
znacznie wyraniejszy. W czasie, kiedy profesor Navoi robi seryjne zdjcia Marsa, w Sonecznym
Jeziorze rzeczywicie co si dziao. Potwierdza to rwnie cay szereg innych obserwatoriw
astronomicznych. Run rider - znak jedca - odnaleziono te na zdjciach Camichela z Pic du Midi i to jest bardzo istotne. Dotychczas na Pic du Midi udao si zrobi seri okoo 400 wybranych zdj
obejmujcych szczegy pojawiajce si najwyej pod ktem 0'4 - a wic mniej wicej czterokrotnie
wiksze. Nie ma innego wyjanienia prcz tego, e sie kanaw, tworzcych run rider, bya tak
kontrastowa i jaskrawa, jak nigdy przedtem. Oczywicie, moe to by tylko przypadek - ale
w taki przypadek nie mog uwierzy. Dopuszczam go jedynie z ostronoci.
- A wic pan, panie docencie, wierzy, e na Marsie yj istoty rozumne, zdolne zmienia dowolnie
stosunkowo due obszary powierzchni Marsa?
- Powoli, powoli... Tylko nie tak odwanie, przyjacielu. Kazachski sektor astrobotaniczny, zaoony
przez Tichonowa w Ama-Acie, i School of Aviation Medicine w USA, stworzona przez ucznia
Tichonowa, Strugholda, to instytuty najbardziej kompetentne do udzielania odpowiedzi na paskie
wszeteczne pytanie, mimo to zadowalaj si rozwaaniami o rzsach i porostach. Jedynie w chwilach
najwikszego optymizmu mwi si w Alma-Acie o karowatych krzewach iglastych. O istotach
rozumnych na razie nie mwiono. Ale jestemy tu sami, nikt nas nie syszy: nieche wic bdzie, jak
pan chce. Wierz!
- Przypuszcza pan wic, e sygna wysali Marsjanie, a nie ludzie z naszej planety, ci sami Marsjanie,
ktrzy kiedy, po raz ostatni przed okoo stu albo dwustu laty, odwiedzili nasz Ziemi?
- Nie. Przypuszczam, i sygna wysali ludzie albo - cilej mwic - istoty, ktre na przestrzeni tysica
lat od wyprawy Ottara rozwiny si na Marsie z ludzi. Mniejsze przyciganie i zupenie inne warunki
ycia nawet w cigu tak krtkiego - z punktu widzenia biologii, oczywicie - okresu czasu na pewno
nie zostay bez wpywu. Czemu siedzi pan tak drtwo, panie redaktorze?
- Po prostu zabrako mi oddechu, panie docencie. Przypuszczaem, e wanie w panu koncepcja ycia
ludzi na Marsie znajdzie najgortszego przeciwnika. Przecie rozmawialimy ju raz o Marsie i ja
uczciwie przekazaem czytelnikom paskie sowa w Tajemnicy lepych ptakw. Mrz, brak wody
i tlenu...
- Tak, wszystko si zgadza i odpowiada naszym domysom co do powierzchni Marsa. Tylko jedno
jedyne miejsce jest wyjtkiem. Prosz zgadn: ktre?
- Jezioro Soneczne?
- Tak, Jezioro Soneczne. Gdyby znak runy rider pojawi si gdzie indziej, w Syrtach, w ktrym z
mrz, krtko mwic: gdziekolwiek indziej, spokojnie i bez problemw poszedbym sobie spa. Tam
naprawd ludzie y nie mog - gsto atmosfery jest tam rwna mniej wicej gstoci naszej
ziemskiej atmosfery na wysokoci 13 000 metrw, co z trudem znisby nawet zahartowany tragarz
himalajski. Nie jest rzecz prawdopodobn - i nic podobnego nie odwayby si twierdzi nawet
najbardziej niepowany autor powieci fantastycznych - e druyna Ottara i jej potomkowie yli przez
tysic lat w skafandrach. Musieli znale powietrze - i 'to powietrze o odpowiedniej zawartoci tlenu
i pod takim cinieniem atmosferycznym, aby umoliwiao oddychanie i dotlenianie krwi. Na caym
Marsie jest to prawdopodobne albo - cilej mwic - moliwe wanie tylko w Solis Lacus.
- Nie rozumiem pana, panie docencie. Dlaczego wanie w Jeziorze Sonecznym? Oczywicie, wiem, e
nie jest to wcale prawdziwe jezioro...
- Naturalnie, e nie, tak samo jak na Ksiycu nie ma wcale mrz, chocia tak nazywa si ciemne
paszczyzny. Za to wanie na miejscu, gdzie znajduje si Solis Lacus, jest co innego: gboka
rozpadlina. Rozumie pan ju?
- Niezupenie.
- Powierzchnia Marsa nie jest tak rwna, jak do niedawna przypuszczalimy. Sdzc na podstawie
pokrywy szronu s tam miejsca wznoszce si ponad poziom otoczenia o dwa do trzech tysicy
metrw, a wic zupenie przyzwoite wzniesienia. I na odwrt - gdzie indziej s miejsca, ktre w aden
sposb nie chc zamarzn i pokry si niegiem czy szronem albo czym, co tam na Marsie w zimie
jest biae... S to rozpadliny, gbokie doliny, ktrych gboko ocenia si na kilka tysicy metrw.
By moe - jak przypuszcza na przykad kolega Tombaugh - s to ukady tektoniczne podobne do
ksiycowych rwnin i kraterw. By moe powstay tak samo jak zrnicowana powierzchnia
Ksiyca - w wyniku bombardowania Marsa ogromnymi meteorami w okresie, kiedy jeszcze po jego
orbicie kryo ich wystarczajco duo. Wystarczyaby gboko okoo dwch tysicy metrw pod
przecitnym poziomem pozostaej powierzchni Marsa - i ju gotowe! Mamy tu gsto atmosfery
odpowiadajcej gstoci atmosfery ziemskiej na wysokoci 3000 metrw, gdzie zdrowy czowiek
moe zupenie dobrze oddycha i zaaklimatyzowa si. Wioski Szerpw w Nepalu i wiele tybetaskich
i himalajskich klasztorw ley o jak setk metrw wyej.
- A co z tlenem, ktrego dotychczas nie znaleziono w atmosferze Marsa? A woda?
- Ma pan ze albo przynajmniej przestarzae informacje. Niech pan zrozumie, e analizy
spektroskopijne atmosfer planetarnych przeprowadzamy z ogromnymi trudnociami i znaczn
niedokadnoci. Astronom na Marsie na przykad uznaby zapewne nasz Ziemi za planet
absolutnie nie zamieszkan, poniewa stwierdziby, e jej atmosfera skada si z ozonu,
uniemoliwiajcego - ze wzgldu na swoje dziaanie fizyczne i chemiczne - powstanie ycia. A e ozon
jest tylko zupenie cieniutk warstewk na samym skraju atmosfery? Tego ju instrumenty i przyrzdy
nie zdradz. Podobna sytuacja moe istnie na Marsie. A woda? 4 marca 1963 roku wypuszczono w
USA ogromny balon, ktry wznis si na wysoko 24 kilometrw z potnym teleskopem o lustrze
rednicy 94 cm. Oprcz innych rzeczy dowiedzielimy si std, e na Marsie jest okoo 1% pary
wodnej, co przy niskiej temperaturze panujcej na wikszej czci powierzchni czerwonej planety
stanowi ilo niebah i znaczn. Nie jest niemoliwe, e na Marsie znajdziemy rzeczywiste,
prawdziwe morza - oczywicie zamarznite i pokryte warstw pyu.
- A temperatura w Solis Lacus, panie docencie?
- Bajeczna. Zupenie jak w Cortina dAmpezzo. W lecie temperatura przy powierzchni Ziemi, pardon,
Marsa, wynosi okoo + 30 Celsjusza, w zimie nie spada nigdy poniej -20 Celsjusza.
- A wic to znaczy...
- A wic to nic nie znaczy, szanowny przyjacielu. Musimy czeka. Miejmy nadziej, e ludzko bdzie
na tyle rozsdna i mdra, i powici przynajmniej cz swoich nieograniczonych moliwoci na
nawizanie kontaktu z istotami w Solis Lacus, bez wzgldu na to, kim one s, czy wygldaj jak ludzie,
czy te jak podwjne rozgwiazdy. Wszechwiat jest w programie, redaktorze. Nic na to nie mona
poradzi. A teraz niech pan ju da mi spokj z pytaniami i napijmy si jeszcze po filiance kawy. Tu w
Berlinie nie parz jej tak jak w Pradze. Na pewno paskie serce wytrzyma!
Wierz, e wbrew burczeniu redaktora naczelnego napisz trzeci i ostatni tom reportay
o bohaterach akcji VAI, ktry zamknie Tajemnic lepych ptakw i Znak jedca. Pracuj nad
nim ju dzisiaj. Na moim biurku gromadz si cae stosy papierw i papierkw...
Wanie teraz, kiedy - przyznaj: z pewnym alem - pisz ostatnie zdania tej ksiki, aby doczy je
do gotowych odbitek szczotkowych, na samym wierzchu znajduje si wycinek z francuskiego
tygodnika Paris Match.
... ostatni wchodzi do zbudowanej w laboratorium kabiny doktor Kamenik. Jak wszystkich
pozostaych uczestnikw przyszej wyprawy na Marsa - i jego czeka dwutygodniowy pobyt
w pomieszczeniu o bardzo ograniczonej powierzchni i bez jakiejkolwiek cznoci z otaczajcym
wiatem. Psychologowie uwaaj t prb za najtrudniejsz i nazywaj j do trafnie: kurcz
w jajku.
Doktor Kamenik zwraca si do lekarzy i technikw znajdujcych si koo kabiny. Ma nieco oszronione
skronie, za to ruchy, oczy i temperament dwudziestoletniego modzieca.
- Jeli nie znajd tam - wskazuje stalowy walec o dugoci zaledwie trzech, a wysokoci dwch
metrw - lenego krajobrazu, basenu i promenady (a wszystko to wedug porzdnych powieci
fantastyczno-naukowych powinno si w rakiecie znajdowa), to nie lec. Bez basenu - ani na krok,
modzi ludzie!
Mczyni w biaych fartuchach stojcy wok kabiny miej si i podaj doktorowi Kamenikowi rce.
Po chwili znika wewntrz kabiny. Cika stalowa klapa opada. Zapalaj si ekrany aparatw
telewizyjnych ledzcych za pomoc ukrytych kamer kady ruch przyszego kosmonauty.
Roztaczyy si wskazwki instrumentw lekarskich, ktre przez nie koczce si dwa tygodnie bd
bada szybko ttna, oddechu i wszystkie inne czynnoci organizmu.
Jeden z lekarzy pokazuje mi aparat notujcy bicie serca doktora Kamenika. Bije mocno, regularnie.
Na ekranie widz jego twarz. Umiecha si lekko, spojrzenie utkwi gdzie przed sob... Wiele dabym
za to, eby wiedzie, co wanie teraz myli...
Kolega z Paris Match jest bez wtpienia dobrym dziennikarzem - nie odgad jednak, o czym doktor
Kamenik wtedy myla.
Ja wiem.
O pani Alenie, o doktorze Bjelke i o Leifie Thorgunnie, o tych, ktrzy wysali na Ziemi swj sygna,
o podry poprzez gwiadziste niebo ku oddalonemu Marsowi - krtko mwic: o yciu.
O yciu wielkim, sawnym i niemiertelnym.
Jezioro Soneczne7
...kady z nas by czym bezcennym, ycie ludzkie miao najwysz warto tam, gdzie nie
mogo mie ju adnej, gdzie tak cienka, nie istniejca niemal bonka oddzielaa je od koca.
Wystarczy byle wistwo, byle przepalony drucik w aparatach cznoci - i ju. Gdyby jeszcze
ludzie mieli zawodzi w tych warunkach, wyprawy byyby samobjstwem, rozumie pan?
Stanisaw Lem: Powrt z gwiazd
Przedmowa
Za kilka minut skocz pisa przedmow, ktra - jak to wie pewnie kady czytelnik - bywa zazwyczaj
pisana na kocu, i zamkn trzeci i ostatni tom reportay publikowanych w naszym pimie,
a nastpnie w kolejno zebranych tomach Tajemnica lepych ptakw i Znak jedca.
Dzi ju jest oczywiste, e moje wrby i przepowiednie, ktrym daem wyraz w epilogu Znaku
jedca, na og si nie speniy. No c - nie mogem przewidzie, e sondy, wysane w latach 1964 i
1967 w kierunku Marsa, przeleciay - wida naumylnie - przez jakie okienka czy dziury w strefie
Longschampsa, ktra grozi miertelnym niebezpieczestwem wszystkiemu, co ywe, ze wzgldu na
ogromne dawki intensywnego promieniowania, a ktrej istnienie stwierdzia dopiero automatyczna
stacja kosmiczna Kondor. Jej powierzchnia, jak si wydaje, nie rzdzi si star, dobr i mniej wicej
zbadan aktywnoci soneczn, ale czym zupenie odmiennym i na razie absolutnie nie znanym.
Teorii jest wiele - ja jednak zupenie si na nich nie znam i obawiam si, e nie bybym powoanym
i waciwym interpretatorem.
Nie mogem przygotowujc do druku tom reportay Znak jedca nawet przypuszcza, e przyszo
kryje nieprzyjemny i ostatecznie cakiem niepotrzebny incydent morski w pobliu Belmonte, celowo
rozdmuchany przez ludzi, ktrzy tylko na co podobnego czekali. Obok innych konsekwencji (o
ktrych z wystarczajcym rozgoryczeniem i oburzeniem pisaa szczegowo prasa na caym wiecie)
oznaczao to praktycznie kilkumiesiczne wstrzymanie midzynarodowej wsppracy przy budowie
statku kosmicznego Rider i powane trudnoci ze strony Banku Midzynarodowego.
Po trzecie za jako czowiek o przysowiowym pechu w odgadywaniu przyszoci bliskiej i dalekiej
(niemniej jednak niezachwiany optymista) nie przewidywaem wcale, e ostatni akt historii
rozpocztej w Islandii Tajemnic lepych ptakw i prowadzcej dr. Kamenika, Alen Kralwn, dr.
Bjelke i Leifa Thorgunna poprzez Dziur witego Patryka do nawizania pierwszego kontaktu
z nieznan cywilizacj rozegra si w tak dramatycznych, skomplikowanych, a w kocu rwnie
tragicznych okolicznociach.
Usprawiedliwiam si wic i oddaj gos bezporednim uczestnikom. Podobnie jak w dwch
poprzednich tomach i tu mj udzia ograniczy si jedynie do pracy redakcyjnej, uporzdkowania
materiau i normalnych w takich wypadkach poprawek stylistycznych w wypowiedziach nagranych
w wikszoci wypadkw na tam magnetofonow. A waciwie - na strun...
Pastwowe Wydawnictwo ,.Iskry - Warszawa 1972 r. Wydanie I. Nakad 30 000+260 egz. Ark. wyd. 13,4 Ark.
Druk. 22. Papier druk. m/g. kl. III, 70X100. Druk ukoczono w lutym 1972 r. Zakady Graficzne w Gdasku. Zam.
nr 2555. - W-3 Cena z 16.Tytu oryginau czeskiego Slunen jezero (Cesta slepch ptk III)
Okadk projektowa JERZY TREUTLER
Redaktor HELENA MADANY
Redaktor tecliniczny JANUSZ KULIGOWSKI
Korektor AGATA BODOK
jest ogrodem botanicznym i e niemal pitnacie miesicy w bardzo ciasnym pomieszczeniu to i tak
galery, choby skazacw od rana do wieczora karmiono kawiorem i modymi kuropatwami,
i jzyczkami sowiczymi, i... Profesor Tombaugh, ten wielki smakosz i mionik dobrego jada,
wymieni jeszcze dziewi innych przysmakw. Omlet z rzsy trzy razy dziennie - nie, przy takim
menu nie wytrzymaby podry kosmicznej nawet - za przeproszeniem - ko. Wszyscy przyznalimy
mu racj, szczeglnie gono Jyrry i Alena. Tak wic w magazynie Ridera, znajdujcym si na razie
w baraku z falistej blachy w pobliu boosteru, zaczy si gromadzi dziesitki ton rozmaitych dobrych
i niedobrych rzeczy w konserwach z caego wiata, pakowanych specjalnie dla warunkw stanu
niewakoci, a przede wszystkim bardzo wyranie oznaczonych nazwiskiem producenta.
Jyrry zoci si i gdera, kiedy na posiedzenia komisji, ktrej powierzono badanie przydatnoci
poszczeglnych produktw i opakowa, wdzierali si co chwila natrtni fotoreporterzy i kiedy pniej
pojawiy si tu i wdzie w prasie wiatowej caostronicowe reklamy, a na nich osoba czcigodnego
przewodniczcego komisji, to znaczy Jyrryego, trzymajcego niczym tomahawk na przykad
czekolad Sucharda czy pudeko zup w kostce Knorra, poniej za ogromnymi literami napis:
ZDOBYWCA MARSA DOKTOR KAMENIK OWIADCZA:
BEZ CZEKOLADY SUCHARDA
(albo bez zup Knorra, albo jeszcze czego innego)
NIGDY NIE OPUCIBYM ZIEMI!
Zdobywca Marsa, wysiadujcy nieustannie na nie koczcych si konferencjach i zebraniach gdzie
w pobliu Cap Kennedy, skd mia Rider wystartowa, niekiedy nie wytrzymywa i rzuca
w fotoreportera tym, co mia akurat w rku, ale niewiele to pomagao...
Kiedy w kocu zdecydowano, e liczba uczestnikw wyprawy skurczy si do niespena poowy,
w dziewicioosobowym kolektywie zacz si ruch i gwar. Pomysowy hamburski Stern ogosi
nawet co w rodzaju waszej loterii - jake si to nazywa, aha: toto-lotek! - z wysokimi nagrodami dla
tego, kto odgadnie ostateczny skad zaogi. Niewielu znalazo si szczliwcw, dla nas jednak od
samego pocztku byo z grubsza wiadome, kto bdzie si musia z podr da wasajcych si
w kosmosie dzieci Hollohalandu poegna, a kto nie. Pierwszy pilot McLaughin mia zapewnione
miejsce. Zgodnie z wyprbowan metod, uywan jak daleko siga pami, a dokadniej mwic od
drugiej wojny wiatowej, przez fabryki lotnicze, bra - podobnie jak piloci dowiadczalni najszybszych
maszyn - udzia we wszystkich pracach projektowych i konstrukcyjnych, zaznajomi si z kad rubk
najpierw na planie, a potem w fabryce. Nie mia atwego ycia! Co to - to na pewno nie. Kabin
Ridera produkowano w Zwizku Radzieckim i Mac McLaughin w cigu niecaych dwch lat
przygotowa nalata si przez ocean tyle kilometrw, ile na Marsa i z powrotem. W kocu by ju na
ty ze wszystkimi stewardessami i na ulicy w Taszkiencie, gdzie przeprowadzano monta czci kabiny,
co dwadziecia metrw skada podpis w co najmniej jednym pionierskim pamitniku. Tego
kocistego amerykaskiego Irlandczyka znali z amw czasopism, z filmw i relacji telewizyjnych
chyba nawet australijscy buszmeni.
Nastpnym niewtpliwym kandydatem by Iwan Maksymycz Ostapienko, przysadzisty, krtko
ostrzyony Ukrainiec, inynier i jeden z gwnych projektantw. Poza swoj - nazwijmy j tak kosmiczn specjalnoci by take geologiem, mineralogiem, meteorologiem, poza tym mia za sob
dwa lata pobytu w radzieckiej stacji Mirnyj na Antarktydzie i na drugim kracu wiata - na Ziemi
Franciszka Jzefa, na Pnocnym Oceanie Lodowatym. Podczas opracowywania statutu wyprawy
zdecydowalimy, e Ostapienko bdzie dowdc, komendantem. Jego powany, spokojny sposb
postpowania, autorytet i ogromne dowiadczenie w kierowaniu maymi zespoami w izolacji i w
bardzo cikich warunkach stanowiy rkojmi, e dokonalimy susznego wyboru.
Wszystko to - Ostapienko z grymasem szyderstwa, pan profesor Tombaugh za z kamienn twarz przyjli do wiadomoci i zatwierdzili.
Nie powinienem jednak przeciga, prawda, panie redaktorze?
Krtko mwic w kocu musia ustpi Wisper, w ktrego elektroniczne cuda dla okrelania i zmiany
kursu Ridera i wszystkich innych moliwych ewentualnoci, gdzie mogaby mie zastosowanie
matematyka i logika matematyczna, zacz si przy pomocy szefw i wiceszefw z General Electric
wciga Ostapienko; Mac Mac McLaughin - widzi pan, mwi ju jak pani Alena - obieca, e cigle
bdzie ywy i zdrowy, nierdzewny i kuloodporny i w ogle i e drugi pilot nie bdzie potrzebny odpad wic w ten sposb Pietrow. Od chwili, kiedy Mac dowiedzia si o tym, od rana do nocy
siedzia u trenerw, pozwalajc rozkrca si w centryfugach na Cap Kennedy i tej wikszej w
Bajkonurze, gdzie wybiera si czasami, dopki mu Jyrry nie nawymyla, e jeszcze si rozchoruje,
zanim sidzie w Riderze w fotelu pilota.
Semantyka Sintona uznano za niezbdnego. Nawizanie kontaktu byo bowiem gwnym i waciwie
jedynym zadaniem wyprawy. Bez Sintona albo by w ogle do tego nie doszo, albo te - z wielkim
trudem. Fred wysucha tej wiadomoci jednym uchem, pokiwa gow, jakby niczego innego nie tylko
nie oczekiwa, ale nawet nie mg oczekiwa, i znw znikn za stosami ksiek, tam
magnetofonowych i ekspandorw sprynowych pitrzcych si na biurku o rozmiarach
znormalizowanego stou do gry w tenisa stoowego. Ekspandorw uywa jako dopenienia i
przeciwwagi swojej siedzcej profesji i musz powiedzie, e zupenie niele. Wyglda raczej na
kulturyst ni na oschego jzykoznawc.
No a potem pewnego piknego dnia stalimy na molo w porcie i patrzylimy w stron widnokrgu,
gdzie szaroniebieskie morze czyo si z niebieskoszarym niebem, na malutki punkcik, z ktrego
wylga si najpierw dziecica deczka, potem stateczek, a w kocu ogromny statek wiozcy na
pokadzie w specjalnym domku z pyt plastykowych nasz statek kosmiczny, kabin Ridera. Alena
fotografowaa, nowo upieczeni artyci-fotograficy Jyrry i Mac rwnie, mv, to znaczy ja z Leifem,
Wisper i Pietrow, spogldalimy nieco melancholijnie, a kordon policjantw odsuwa w ty tysice
widzw, aby pozosta skrawek miejsca dla nas, a przede wszystkim dla oficjalnej delegacji NASA
(Urzdu do Spraw Kosmonautyki), ktra olniewaa bkitem mundurw i umiechami. Jak mona
przypuszcza - Belmonte dawno ju poszo definitywnie w zapomnienie, zapomniano te o nie
koczcych si sporach nad ujednoliceniem dokumentacji technicznej, nad decymalnym
i withwortowskim gwintowaniem rub oraz tysicem innych dyskusyjnych problemw.
Przedstawiciele kosmonautyki radzieckiej nie dawali si - jeli idzie o jako umiechw i ich ilo zawstydzi i caa uroczysto posza jak po male, nie liczc deszczu, ktry spad nagle i rozpdzi
porednich i bezporednich uczestnikw tej parady do kawiarni i bufetw w najbliszej okolicy. Tak
wic w kocu Ridera, a waciwie jego cz, zaadowano na specjaln przyczep z potnym
cignikiem jedynie w asycie zmoknitych policjantw na motocyklach, a wic zupenie spokojnie
i bez nerww, jakby zapewne powiedziaa pani Alena.
A czas, panie redaktorze, pyn coraz prdzej.
Nie mwilimy wprawdzie o tym, ale codziennie przynajmniej na chwilk podjedalimy tak blisko
boosteru, jak na to pozwala drut kolczasty i tumy ludzi dokoa, i obserwowalimy, jak ronie kadub
Ridera, jak niczym grzyby po deszczu wyrastaj wok niego pomocnicze zbiorniki na materiay
pdne, jak w kocu na sam wierzchoek wysokiej na siedemdziesit metrw rakiety wcigana jest
pozornie malutka kabina kosmiczna... Dalej i dla nas wejcie byo wzbronione. Musiaa nam
wystarczy dokadna makieta kapsuy. Przedualimy wsplne wieczory, jak tylko si dao - i
Ostapienko nawet tak bardzo nam nie wymyla.
Siadywalimy z Jyrrym, Alen, a niekiedy take z Leifem w kciku messy i niestrudzenie
rozmawialimy o Marsie i o tym, co tam ekspedycja znajdzie albo te i nie znajdzie.
- Jyrry, a co bdzie, jeli si okae, e to wszystko w kocu tylko pomyka i na Marsie bd tylko jakie
porosty i mchy; jeli runa rider w rejonie Jeziora Sonecznego to jedynie przypadkowy ukad jakich
zupenie naturalnych formacji? - pewnego razu odwayem si wreszcie wypowiedzie gono to, co
mczyo mnie ju niemal dwa lata.
Jyrry ypn na mnie oczyma i przez chwil milcza. Potem machn rk.
- W takim wypadku, Bjelke, pomylimy o tobie i zaliczymy to na twj rachunek. e rzuci urok,
rozumiesz? A mamy ju, drogi chopcze, niejakie dowiadczenia z islandzkimi czarownicami!
- Potraktuj to serio, Jurku! - Pani Alena stana po mojej stronie. - To dobrze, e Gudmundur podj
ten problem. Ja take wci o tym myl, tylko e nie taki ze mnie jak z niego bohater. To by ci
dopiero bya heca! W samych tylko dolarach Rider kosztowa ju, psiakrew, niemal osiem
miliardw!...
- ... a w rublach niemal dwa razy tyle, o nieufna i maowierna! Jakbym o tym nie wiedzia! Gazety
przypominaj nam to codziennie jak tatu koszt nowej teczki wyrodnemu synkowi, ktry za wszelk
cen chce jedzi na niej jak na sankach. Ale czy my, na mio bosk, chcemy czego takiego?
A zreszt gdybymy znaleli i przywieli tylko te porosty i mchy, i jeszcze jakie robactwo, to i tak by
to bya wspaniaa zdobycz! Rozumiecie?
Jyrry, panie redaktorze, by wwczas tak poirytowany, e a Ostapienko z drugiego koca messy
popatrzy ciekawie: dlaczego i o co tak si kcimy? To trzeba widzie na wasne oczy: Jyrryego, kiedy
ogarnie go sprawiedliwy gniew.
- No, dobrze ju, dobrze, ty krzykaczu! - nie ustpowaa pani Alena. - Tak mylisz ty. I Gudmundur.
I choby ja. Ale ludzie oczekuj jakiej sensacji. I w kocu - maj do tego prawo. Przecie za Ridera
zapacili. Kady czowiek na kuli ziemskiej poczwszy od prezydenta, a skoczywszy no... no choby na
mamie doktora Bjelke, da na niego uczciwych osiem dolarw. Rozumiesz, Jurku? I za te osiem
dolarw...
Jurek zapa si za gow.
- Alenko, bagam ci: skocz ju z tym. Ja wiem! Za te osiem dolarw moesz sobie kupi dajmy na to
srebrn puderniczk albo pajacyka na sprynce, albo jeszcze jednego okropnego sonia do tej swojej
obrzydliwej kolekcji...
- Nie, Jurku, o tym akurat nie mylaam - przerwaa mu Alena. - Tylko tak na wasny uytek
policzyam, ile za te osiem dolarw mona kupi na przykad ryu albo chleba. Wiesz, e na wiecie s
jeszcze ludzie, moe by w to nie uwierzy, ale s jeszcze na wiecie ludzie, ktrzy potrzebuj kawaka
chleba albo woreczka ryu bardziej ni pajacyka na sprynce.
Drogi Jyrry, skoro to tylko usysza, natychmiast zrobi si taki malutki.
- Wybacz... ja wiem... Ja tylko tak... sami wiecie...
Chwilk si zastanawia, po czym pochyli si do nas konfidencjonalnie:
- Sam bym si dugo namyla, czy warto niemal ptora roku by, Alenko, bez ciebie, gdybym nie by
pewien, e na Marsie s nie tylko mchy i jakie inne zielone czy raczej czerwone odyki, ale te
bardziej interesujce rzeczy!
- A ty jeste pewien? - powiedzielimy niemal jednoczenie z pani Alena.
Jyrry ciszy gos niczym teatralny intrygant.
- Tak, jestem pewien. Nie chciaem si z tym przed wami zdradza, ale przycisnlicie mnie do muru...
- przekn lin i z wyrzutem spojrza na mnie i na pani Alen - ...zarzucajc mi brak zrozumienia
ludzkich potrzeb.
Przez chwil zgodnie i jednogonie protestowalimy, ale Jyrry machn rk i natychmiast cign
dalej, e naprawd jest pewien i e ma dowd na istnienie na Marsie wysoko rozwinitej cywilizacji.
Wszyscy zastyglimy w bezruchu. Zauwayem, e nawet pani Alena wygldaa - jak by to sama
okrelia - niczym wystraszona mysz.
Pierwszy - rzecz dziwna - odzyska mow na og milczcy Leif Thorgunn. Wyj z ust t swoj
wiecznie poobgryzan fajk, z ktr nie rozstawa si ani na chwil od czasu, kiedy zdecydowano
definitywnie, e jednak nie poleci, i rzuci:
- To jest... bardzo interesujce. Na caym wiecie wanie tylko ty... - I znw przysoni si milczeniem
i chmur bkitnego dymu Zotego runa, ktre bez ca, a wic absolutnie nielegalnie, zdobywali dla
rosyjscy uczestnicy projektu Rider.
- Nie tylko ja! Przypadkiem wie o tym take Ostapienko! - broni si Jyrry. - A teraz wiecie to rwnie
wy i mam nadziej, e przynajmniej do startu Ridera zachowacie to dla siebie. Postanowilimy z
Iwanem Maksymyczem, e na razie nie bdziemy robi paniki.
Zapytaem, jak panik ma na myli.
- Zaraz si dowiecie! Chodmy na chwil do nas - Jyrry na to.
Wymknlimy si chytrze i cicho jak Indianie na ciece wojennej, ale nie udao si nam uj penemu
wyrzutu wzrokowi Iwana Maksymycza Ostapienki, ktry spojrza na zegarek i znowu popatrzy na nas.
Jyrry przez chwil grzeba w swoich wiecznie porozrzucanych, niemniej jednak absolutnie
nietykalnych stertach papieru, i wycign w kocu kilka reprodukcji, wycitych wida z jakiego
czasopisma. Ze wzgldu na to, e na zdjciach znajdoway si - jako zawodowiec poznaem to na
pierwszy rzut oka - synne fotografie powierzchni Marsa dokonane przez sond Mariner IV, a na
ostatniej stronie uniwersalny dwumetrowiec Zeissa z obserwatorium w Tautenburgu, mona byo
przypuszcza, e to specjalistyczne pismo astronomiczne. Na podstawie za czeskiego tekstu - dzisiaj,
panie redaktorze, potrafibym go ju nawet jako tako przetumaczy - stwierdziem, e periodykiem
tym byo praskie Krlestwo gwiazd. Jyrry t moj detektywistyczn dedukcj potwierdzi.
- A wic patrzcie, wy, wy... z waszymi porostami i mchami! - I podsun nam pod nos pierwsz
fotografi obejmujc cz Mare Sirenum z wysokoci okoo 1000 km. Jeli dobrze pamitaem,
najwikszy krater na zdjciu ma okoo 50 km rednicy. W lewej grnej czci fotografii mniej wicej
do poowy dostrzegao si zatarcie rastra - poza tym nic nadzwyczajnego nie widziaem, tym bardziej
wic, oczywicie, nic nadzwyczajnego nie mogli widzie ani pani Alena, ani te Leif, ktrego wiedza
astronomiczna koczya si gdzie na Koperniku.
Pani Alena osuna si w fotelu.
- Suchaj no, Jurku... - powiedziaa nieco zmienionym gosem - wic ty naprawd mylisz, e tam...
wiesz, tam, w grze, mog istnie jakie maszyny zdolne zagrozi Riderowi?...
- Co te ci przychodzi do gowy, kochanie! - Jyrry klepn j po plecach. - Wanie przed chwil
przekonaa mnie absolutnie, e to tylko dranicie paznokciem. Zostamy wic przy tym, zgoda?
No i zostalimy przy tym, panie redaktorze, a do startu Ridera.
innych rzeczy. Aha, jeszcze jedno: nie mielimy robotw suchajcych polece i wykonujcych
wszystkie moliwe i niemoliwe prace, podczas gdy kosmonauta krci sobie palcami mynka na
brzuchu. Niestety, i one na razie nale jedynie do wiata fantazji, ale powiem panu, e niekiedy
cholernie by si nam przyday... Musielimy posugiwa si wasnymi rkoma. No... ale nie
uprzedzajmy wypadkw.
W kocu szczliwie wydostalimy si z atmosfery, robaczki witojaskie za iluminatorami pomau
rzedy, a wreszcie znikny zupenie. Rider kry wok Ziemi po elipsie na wysokoci mniej wicej
300 km. Byo to pierwsze z czterech okre, ktre miay by rodzajem prby generalnej majcej
wykaza, czy wszystko jest w naleytym porzdku, czy te Mac Mac Mac powinien raczej zwrci
spiczasty nos - oczywicie Ridera, nie swj - w przeciwnym kierunku. Iwan Maksymycz pozwoli
zdj hemy skafandrw - cinienie tlenu wytoczyo dwutlenek wgla, ktrym dla bezpieczestwa
wypeniona bya kabina, i moglimy przynajmniej podrapa si w nos. Nie uwierzy pan, redaktorze, co
to za przyjemno! Podczas czterech okre nic szczeglnego si nie dziao, poza tym, e praktycznie
zaznajamialimy si ze stanem niewakoci, e Fredowi owek polecia pod sufit, tak e
zdenerwowany chwyta go niczym much, ale co takiego przydarzyo si ju - jeli dobrze pamitam
- Gagarinowi, i e na wasne oczy przekonalimy si o widzialnoci drg i wiate miejskich na
pogronej w mroku pkuli, statkw na oceanach i innych rzeczy, ktre ju przed nami kosmonauci
widzieli, a ktre - biorc pod uwag wszelkie teoretyczne przewidywania - nie powinny by
absolutnie dostrzegalne goym okiem.
No, ja panu tego, redaktorze, nie bd wyjania. Jak Boga kocham, nie wiem, jak si to dzieje.
A potem zacza si ju waciwa podr na Marsa. Nie powiem panu o niej nic poza tym, e trwaa
dobrych par miesicy. Przemiana materii w kadym z nas musiaa by znacznie zwolniona. Z jednej
strony oszczdzalimy w ten sposb tlen, wod i ywno, z drugiej za - zmniejszao si przez to
niebezpieczestwo choroby popromiennej podczas przelotu przez stref Longschampsa.
Rozdawaem wic najrozmaitsze rodki uspokajajce i nasenne i drzemaem jak wszyscy pozostali
koledzy prcz biedaka - albo szczciarza, ma pan do wyboru - ktry wanie peni sub i ktrego
zasadniczym obowizkiem w wypadku jakiego nieszczcia w kabinie albo te na ekranie radaru
meteorycznego byo obudzenie przy pomocy zastrzyku katosilu najpierw McLaughina, po nim
Ostapienki i trzeciego picego rycerza. Wyprbowalimy katosil na ziemi. Wydaje mi si, e
obudziby i doprowadzi do stanu penej sprawnoci nawet mumi Tutenchamona.
Niekiedy syszaem, jak na ssiednich siedzeniach zmienionych w kuszetki Fred rozmawia z Iwanem
Maksymyczem i wprowadza go w rozmaite jzykoznawcze tajemnice. Jeden zwrot pamitam,
poniewa odnosi si do Islandii: Heimskt er heimaali barn, czyli Gupie jest dziecko, ktre ronie
w domu. Do zawartej w tym islandzkim przysowiu rady zastosowalimy si wic w stu procentach.
Niekiedy te czytaem przez chwil; na zmian - pod komend Ostapienki albo te naszego kulturysty
Freda - gimnastykowalimy si troch w miar moliwoci i miejsca albo te suchalimy programw
specjalnie dla nas przygotowanych przez kilka rozgoni na Ziemi. Odbir by tak kiepski, e Iwan
Maksymycz dzikowa za ogromne walory raczej dlatego, aby nie sprawi przykroci tym
gorliwcom, ktrzy wymylali dla nas najrozmaitsze rozrywki: od prastarych anegdot i programw
estradowych a po koncerty muzyki konkretnej i elektronowej. Jedynie gosw najbliszych, ktrzy
zostali w domu, na Ziemi, suchalimy w napiciu i cichutko jak myszki, a im bardziej si oddalalimy
i im trudniej je Iwan Maksymycz apa swoj krtkofalwk, tym byy nam drosze. Ale opowiadam
tu panu, redaktorze, rzeczy zupenie banalne, ktre pewnie nikogo nie interesuj, prawda?
Daj sowo - nic niezwykego si nie przydarzyo! Nie spotkalimy adnego roju meteorytw, chocia
zgodnie z wszelkimi powieciowymi reguami powinno si to zdarzy i osona Ridera powinna
przynajmniej w trzech miejscach zosta przebita, i ktry z nas z naraeniem ycia powinien j
z zewntrz zaata - tylko e midzy Ziemi a Marsem tych meteorytw jest tyle, ile za grosz uranu,
a na domiar zego s tak drobne, e na tungstenkarbidowej osonie Ridera zostawiyby ledwie
dostrzegalne otworki. Nie bylimy przygotowani do igraszek poza kabin w kosmosie, a jeli nawet, to
i tak nie moglibymy nic zrobi, chyba tylko zapaka nad dziur w Riderze - spawanie bowiem
specjalnie prasowanych stopw za pomoc naszych marniuchnych rde energii elektrycznej
moliwe jest jedynie i wycznie w powieciach...
Od dnia, kiedy sokolooki Fred Sinton stwierdzi, e ogieniek Marsa, widoczny w bocznym
iluminatorze, jest ju czerwonaw tarcz, nie wieccym wprawdzie, ale ju do jasnym punktem podr zacza mija troch prdzej. Oczywicie, natychmiast dostrzeglimy to wszyscy - obawiam si
jednak, e pragnienie dodawao tu bystroci wzrokowi. Dugotrway stan niewakoci zaczyna ju
nam bowiem dziaa nie tylko na nerwy - to by jeszcze czowiek wytrzyma. Przede wszystkim jednak mimo wszelkie rodki i lekarstwa, ktrymi zgodnie z zaleceniami wiatowych powag i specjalnych
tablic profesora Tombaugha szpikowaem sumiennie kadego z nas - zacz oddziaywa na organ
rwnowagi; daway o sobie zna dolegliwoci odkowa, a od pitego miesica podry, czyli od
momentu, kiedy do celu pozostawao jeszcze uczciwe dziesi tygodni lotu, rwnie choroba
skafandrowa. Trzeba by znale na ni jaki sposb, redaktorze, tylko nie wiem, jaki, nie wie te tego
aden z mdrych i brodatych profesorw medycyny kosmicznej - przynajmniej na razie. Po prostu
skra nie wytrzymuje bez odparze tak dugiego hermetycznego zamknicia, nawet jeli skafander
jest w najbardziej pomysowy sposb ogrzewany, wietrzony i suszony. Wiadomo, e nie sterczelimy
w skafandrach bez przerwy - ale co najmniej przez poow podry nie zdejmowalimy ich z siebie.
Zgodnie z obowizujcym bezwzgldnie regulaminem pokadowym dwaj spord nas musieli by
w staym pogotowiu, w penym rynsztunku, z hemami pod rk, aby mc je zaoy w cigu
dwch-trzech sekund. Pozostali dwaj mogli tymczasem odpoczywa w fotelach - w stroju
domowym. Tu Iwan Maksymycz nie ustpi ani o wos. A wic najpierw wszyscy drapalimy si,
a potem jczelimy przy kadym ruchu, ja za prowadziem dugie i pouczajce rozmowy
konsultacyjne z mniej wicej poow klinik dermatologicznych na Ziemi, niestety jednak kada z nich
miaa na t spraw diametralnie rny pogld. W kocu t nasz dolegliwo leczylimy na swj
rozum. Najgorzej nam si za to dostao od Aleny - znajdowalimy si wwczas ju jakie dziesi
milionw kilometrw od tej kulki, ktr ludzie nazywaj Ziemi. Zwymylaa nas, e jestemy jak
dzieci i powinnimy przesya na Ziemi bardziej interesujce informacje ni to, e co nas gdzie
swdzi i piecze... Iwan Maksymycz strasznie chichota, a Fred Sinton owiadczy, e dopiero teraz
rozumie, dlaczego tak si na Marsa pchaem. A to dra!
W tym miejscu gwoli uczciwoci musz wspomnie o pewnej drobnej sprawie.
W pierwotnym tekcie boczny iluminator, o ktrym wspomina doktor Kamenik na pocztku
akapitu, zastpiem przednim iluminatorem. Statek Rider mia bowiem cztery
iluminatory. Przypuszczaem wic - zgodnie z naszymi ziemskimi wyobraeniami - e cel
mona osign jedynie wtedy, jeli poruszamy si w jego kierunku, i e doktor Kamenik po
prostu si przejzyczy. Mj askawy wsppracownik jednak podczas korekty sprowadzi
rzecz do waciwych wymiarw i wyjani mi dokadnie zasady kosmicznej nawigacji, podczas
ktrej dwa ciaa zbliaj si do siebie pod najodpowiedniejszym ktem. Szybko, z jak Mars
kry wok Soca, jest taka, e Rider w porwnaniu z nim jest zwyczajnym limakiem, no
i oczywicie o wycigach nie ma co myle. Dlatego istotnie Mars zjawi si w bocznym
iluminatorze.
Ofiarny doktor Kamenik udokumentowa mi ten fakt caym mnstwem planw lotu
i projektw dotarcia do Marsa poczwszy od Candera i Ciokowskiego poprzez Ary
Szternfelda a po trasy obliczone przez nowoczesne maszyny elektronowe. Musz przyzna,
e ani Cander, ani maszyny elektronowe nie byy tak naiwne jak ja - ale przyznaem si ju do
tego, mam wraenie, we wstpie, kiedy to nie rozmijajc si absolutnie z prawd
owiadczyem, e nie jestem powoany do fachowych wyjanie na temat strefy
Longschampsa. Nic nie poradz. Tym bardziej wic staram si o dokadno powtrzenia
wypowiedzi moich daleko bardziej poinformowanych ofiar.
Przyp. red.
No a potem czerwonawa tarcza Marsa zacza si powiksza, tak e wygldaa jak zdjcie
astronomiczne, a wok niego na czarnym niebie wieciy gwiazdy. Widzi pan, o tym jeszcze nie
mwiem, redaktorze. Wie pan co? Niech pan to sobie gdzie przeczyta i opisze w tej swojej ksice
owe efekty z czarnym niebem i ognistym wzem Soca, ktre wygldao jak ognie sztuczne na Boe
Narodzenie, oczywicie, e troch janiej, otoczonym strzpami korony i tak dalej i dalej. I tak to ju
kady czyta gdzie co najmniej dziesi razy!
Wanie z tego powodu nie przyjem propozycji doktora Kamenika.
Przyp. red.
W kocu zaczlimy mie co do roboty - rzecz jasna Rider podczas lotu wypenia rwnie
najrozmaitsze zadania przewidziane w tej czci programu: mierzy gsto mikrometeorytw,
promieniowanie kosmiczne i Bg wie co jeszcze, ale bya to bd fuszerka, bd te robiy to za nas
w caoci urzdzenia automatyczne, ktre dane zapisyway - co, co wymagao troch mylenia,
a niekiedy te wzicia rzeczy we wasne rce, oczywicie, o ile w kabinie jakie czynnoci fizyczne byy
w ogle moliwe. Chrapacylina, jak tabletki nasenne w przyblionym przekadzie na nasz jzyk
nazwa Fred (a ma on, redaktorze, ogromny talent do tworzenia nowych straszliwych sw, co wie
si pewnie z t jego semantyczn profesj!), definitywnie powdrowaa ju do apteczki. Ostapienko
obstawa przy uczciwych omiu godzinach uczciwego snu na dob. Na Marsie dzie ma tylko
o czterdzieci siedem minut wicej ni na Ziemi i ziemskie zwyczaje znakomicie si nam tam
przydadz. Sam pan rozumie, e z pocztku szo nam bez chrapacyliny nieatwo, bardzo si do niej
przyzwyczailimy, ale po kilku dniach - Mars tymczasem wyglda jak zupenie niczego sobie placek spalimy ju znowu na zmian jak zabici. Pewnego piknego dnia przyrubowalimy na powrt hemy
skafandrw i do kabiny Ridera zacz z sykiem napywa ze zbiornikw dwutlenek wgla.
Zblialimy si do gazowej powoki Marsa, ktry wisia pod nami jak ogromny puchar, tak, redaktorze,
gboki puchar. Nie mielimy wcale wraenia, e jestemy ju tu-tu nad niemal wypuk kul - ale to
z pewnoci wie pan take, poniewa pisa o tym kady niemal kosmonauta, kiedy na stare lata chcia
sobie dorobi tak czy inn ksik...
Ostapienko popatrzy na nas przymruonymi oczyma. Wygldalimy chyba nieszczeglnie, ale z wolna
i stopniowo przyzwyczajalimy si do tego, a wic nie robio to na nas wikszego wraenia. Nie, nie
to, redaktorze, oczywicie bylimy ogoleni, nie udawalimy zaogi odzi podwodnej, a zreszt nie
kosztowao nas to wiele wysiku. Firma Phillips dziki czterem leciutkim maszynkom marki
Spaceshaver zrobia sobie wspania reklam i zarobia miliony. A zreszt - dlaczego nie? Goliy
bajecznie. Mielimy tylko krgi pod oczyma, cer blad jak pdraki, a wosy jak nieco ju podtatusiay
zesp bigbeatowy.
Nie odezwa si. Tylko kolejno - jednego po drugim - dotkn rk, jakby nas poklepywa po ramieniu.
Fred Sinton umiechn si przyjanie, Mac Mac Mac zachcajcym ruchem unis w gr kciuk, a ja...
waciwie to nawet nie wiem, redaktorze, co ja... Pewnie tylko siedziaem z bblem skafandra na
gowie, zasznurowany pasami deceleracyjnymi, wdychaem tlen z helem, syczcy cichutko w wentylu
bezpieczestwa przewodu doprowadzajcego, i mylaem o tych, ktrzy zostali na Ziemi: o Alenie,
o dr. Bjelke, o Leifie. A take o tym, dokd to nas waciwie w kocu zaprowadziy: caa akcja VAI oraz
kilka zatartych sw w dzienniku Julesa Vernea.
Za iluminatorami ukazay si pierwsze robaczki witojaskie, pierwsze iskierki, drobinki
roztopionej warstwy termoizolacyjnej chronicej powok Ridera. Mac McLaughin nacisn jeden
z zupenie niepozornych guziczkw na tablicy rozdzielczej - ale wbrew tej niepozornoci mielimy
wraenie, e wpad na nas parowz pocigu pospiesznego. Oczywicie nic takiego si nie stao - bo
skde by znowu na Marsie jaki parowz, no nie? - o przecieniu te nie ma co mwi, zaledwie
jakie dwie albo trzy atmosfery, a i to kto wie, czy tyle, ale to pierwsze wczenie silnikw
rakietowych, przy pomocy ktrych Mac McLaughin rozpoczyna manewr wejcia na orbit - dziwi si
pan, redaktorze, e si tak fachowo wyraam, co? - natychmiast pouczyo nas namacalnie, jak bardzo
zdziadzielimy w cigu tych kilku miesicy stanu niewakoci.
Fred, siedzcy czy te lecy obok mnie w pozycji deceleracyjnej, spojrza na mnie i z przeraeniem
ypn oczyma. Rozumielimy si bez sw. Rozmowy zreszt tak czy inaczej byy zabronione poczenie telefoniczne skafandrw mia zastrzeone dla siebie nasz pan szef - Ostapienko. Wanie
pracowicie naciska klawisze kalkulatora pokadowego i szo mu to bardzo dobrze - wida naprawd
si tego nauczy. Na podstawie zwizych meldunkw Maca przeprowadza korekt kursu i oblicza
nowe parametry orbity.
Robaczki witojaskie niezwykle si rozmnoyy i - praktycznie - iluminatory przysonia ognista
zasona, w ktrej tylko od czasu do czasu - i to jedynie na uamek sekundy - otwieray si
wrzecionowate okienka. Powierzchni Marsa widzielimy wic znacznie gorzej ni choby Ranger IV
i - o ile moglimy to stwierdzi - na og wygldaa tak jak na zdjciach, ktre nam askawie przekaza.
Kratery, agodnie sfadowane rwniny o nieokrelonej brunatnoczerwonej barwie. Tu i wdzie
migna przed nami ciemna linia - niczym rzeka albo rozpadlina czy wwz. W tych warunkach
polowych nie moglimy, rzecz jasna, da gowy ani za jedno, ani za drugie, ani za trzecie.
- Suchaj no, Mac - Iwan Maksymycz zwrci si do McLaughina swoim spokojnym, troch jakby
nonszalanckim gosem. - Atmosfera jest tu osiem i p raza gstsza ni na tej wysokoci
przewidywano. Jeli bdziemy schodzi zgodnie z pierwotnymi planem, spalimy si w tym sosie jak
meteor. Przytrzymaj go jeszcze na orbicie i nie przekraczaj szstki. Pniej otworzymy parasol.
W przekadzie na niekosmonautyczny jzyk oznaczao to, redaktorze, e Mac Mac ma wstrzyma
dalsze schodzenie Ridera, zmniejszy szybko orbitaln do szeciu kilometrw na sekund, co
umoliwi wczenie urzdze hamujcych, jakich tam klapek zwalniajcych lot poprzez tarcie
o atmosfer. Rozumie pan? Naprawd? Sowo honoru?
atwo si mwi, tylko e - ale co ja tam bd panu wyjania! W kocu znalelimy si na krytycznej
wysokoci nad powierzchni Marsa - a mianowicie tak blisko, e uczciwa gra ziemskiej produkcji
formatu mniej wicej Mount Everestu mogaby Ridera roztrzaska i rozproszy jego szcztki na
obszarze rwnym rednio duemu i dobrze prosperujcemu pastwu. Nie znaczy to, e
spodziewalimy si na Marsie takich pagrkw, wprost przeciwnie, ale diabe nie pi. Mac McLaughin
mimo skafandra z regulacj temperatury by spocony jak mysz, Iwan Maksymycz za nie naciska ju
guzikw kalkulatora, tylko obserwowa wszystkie trzydzieci dwa zegary na tablicy rozdzielczej
Ridera. W miar jak wskutek dziaania parasola - by moe uszkodzonego w wyniku straszliwego
przecienia - malaa staa szybko, kabina wibrowaa, draa i trzeszczaa. Ekrany radiolokatorw
wyglday jak rebusy dla szaradzistw - chmury jonizowanych gazw, otaczajce rozarzon oson
Ridera, uniemoliwiay dziaanie anten nadawczych i odbiorczych.
Najbardziej z nas wszystkich wstrzsy te dokuczay chyba Fredowi.. Usta mia fioletowe i zacinite
w wsk lini. W kocu nie wytrzyma i wychrypia w mikrofon:
- Do cholery, Mac, jak dugo to jeszcze potrwa...
- Cicho! - warkn Ostapienko. - Przygotowa si do twardego ldowania!
Twarde ldowanie, redaktorze, to - aby pan wiedzia - w kosmonautycznym argonie co bardzo
nieprzyjemnego, bliskiego katastrofie.
Ekrany pojaniay troch i stay si mniej zagadkowe. Zagldajc Macowi przez rami spostrzegem,
e wskazwka szybkociomierza niekosmicznych prdkoci, majcego podziaki a do piciu M,
zadraa lekko. Ekrany radiolokacyjne ukazyway rozcigajc si pod nami rwnin, beznadziejn
i nieskoczon... A jednak nie. Chwilami migay jakie formacje i pasy, ujrzaem nawet w pewnej
chwili janiejsz plam o ciemnych brzegach. Co jakby tajca zamarznita kaua, jeli pan pozwoli.
Tak mniej wicej wygldaa.
Ekran nad urzdzeniem sterowniczym zamigota, zgas i znowu si zapali. Teraz obraz by troch inny
- jakby powierzchnia Marsa odskoczya nagle od nas przynajmniej na czterokrotn odlego. Iwan
Maksymycz wczy panoramiczny radar.
Odniosem wraenie, e temperatura w kabinie wzrasta - pewnie ulego uszkodzeniu urzdzenie
klimatyzacyjne skafandrw. Teraz oczywicie nie mona byo o naprawie myle. Cinienie
deceleracyjne wycigao nas z foteli, tak e a pasy wrzynay si w ciao. Usyszaem w suchawkach,
jak Ostapienko mwi do Maca:
- Uwaga, to podgrze Edom i Zatoka Rwnikowa. Orbita niemal idealnie w porzdku. Staraj si
skierowa go o mniej wicej p stopnia na pnocny zachd.
Ostapienko i McLaughin budz wprost podziw, redaktorze! W tym zamieszaniu wiedzieli nawet, gdzie
si znajdujemy. Wyobraziem sobie map Marsa - znalimy j doskonale na pami. Do Jeziora
Sonecznego brakowao zaledwie dziesitej czci obwodu rwnika Marsa - wydawao si jednak, e
Riderowi za to brakuje wiele, bardzo wiele.
Temperatura w skafandrach stawaa si nie do zniesienia, a do wstrzsw doczyy si jeszcze jakie
uderzenia o paszcz rakiety, jakby kto rzuca garciami grochu na blaszany dach. Miaem ogromn
ochot zapyta Iwana Maksymycza, co to jest, ale obawiaem si, e w tej chwili z ca pewnoci by
mnie ugryz. Bez wzgldu na hem skafandra. Zreszt po chwili sam si domyliem: przez iluminator
wida byo tawe strzpy przesuwajce si koo nas z ogromn szybkoci, tworzce wiry, to znw
rozpadajce w mnstwo drobnych oboczkw i czstek. Pyowa, a waciwie - kamienna burza.
Pierwsza, jak przeylimy na Marsie. Co w rodzaju islandzkiego mistouru, jeli pan, redaktorze,
jeszcze pamita. Tam, na Sneffelsie!...
- Za dwadziecia sekund wczamy silniki hamujce - rozleg si w suchawkach gos McLughina. Prosz si przygotowa. Dziesi, dziewi, osiem, siedem, sze, pi, cztery, trzy, dwa, jeden... ju!
Po raz drugi ju stukn nas parowz pocigu pospiesznego. Tu przy twarzy wisn mi niczym bicz
pas urwany z fotela Freda, ktrego wyrzucio do przodu jak kamie z procy - na szczcie drugi pas
wytrzyma - tak e Fred zwin si w dziwnej pozycji w miejscu, gdzie przed chwil mia nogi. Ja
miaem wraenie, e pas przetnie mnie w p albo sprawi, e przez reszt ycia bd mia osi tali.
Pociemniao mi w oczach. Niczym w pnie usyszaem, jak Mac Mac Mac chrypi w mikrofon:
- ...aga, obrt!...
A potem wiat obrci si do gry nogami, na szczcie jednak nasze sprytnie pomylane fotele
przewidziay to i obrciy si razem z nami, tak e teraz ja ze zwinitym w kbek nieruchomym
Fredem Sintonem siedzielimy na parterze Ridera, Ostapienko za z McLaughinem na pierwszym
pitrze, nad nami. Dolne krawdzie ich foteli mielimy akurat przed nosem, ja za w cigu tej
sekundy zdyem zauway delikatn pajczyn pkni na lakierze fotela Maca. Jemu te na pewno
porzdnie si dostao, ale wytrzyma. Gdzie tam, redaktorze, cybernetycznym maszynom rwna si
z czowiekiem!...
Podczas gdy dokonywao si obrcenie wiata, o ktrym wanie mwi, Mac wczy silniki
hamujce, tak e parowz trci nas po raz trzeci, tym razem ju nie tak intensywnie, a wkrtce
potem uczucie cienia i cinienia znikno, jak noem uci. Stalimy na pomieniu, ktry smaga
i topi grunt pod nami. Grunt? Brzmi to do dziwacznie, nieprawda, redaktorze, kiedy mwic o
Marsie uywamy terminw grunt czy ziemia. No c, trzeba co wymyli. Albo wymyli co Fred
Sinton, gotw jestem zaoy si, e raz dwa si do tego wemie...
Bardziej przeczuwalimy ni czuli, jak caa ogromna masa Ridera, zbiorniki paliwa pod nami,
w ktrych zmieciby si zupenie przyzwoity statek powietrzny, wiece silnikw odrzutowych,
sowem: cae te tysice ton metalu, z wolna, metr po metrze, opuszcza si na powierzchni Marsa.
I raczej przeczuwaem ni wiedziaem naprawd, jak ogromnego wymaga to od Maca wysiku - mimo
e pomagaj mu - rzecz jasna - yroskopy, repulsory automatyczne i jake si tam te wszystkie
wynalazki nazywaj - aby tego potwora delikatnie i szczliwie sprowadzi na d. Gdzie daleko pod
nami skrzypn metal, jakby otwieray si nie oliwione wrota - to obok stabilizatorw wysuny si
trzy teleskopowe ramiona z potnymi sprynami hamujcymi i szerokimi talerzami podpr.
Pomienie silnikw odrzutowych huczay nierytmicznie - w miar jak je automaty (a moe sam Mac
Mc-Laughin?) wczay.
Potem nastpi lekki, ledwie odczuwalny wstrzs. Rider natychmiast pochyli si o kilka stopni,
silniki odrzutowe zawyy, pochylenie - przy wibracjach i skrzypieniu kaduba - powoli wyrwnywao
si, jeszcze jeden wstrzs, tym razem do silny, tak e Fred wspinajc si z powrotem na swj fotel,
opad znw na czworaki i nadal wisia na zapasowym pasie, jaki oskot i trzaski pod nami - i cisza.
Tylko w osonie Ridera co cichutko postukiwao - by moe to tylko kurczyy si stygnce dysze.
Przed iluminatorem i przed ciank hemu znajdowao si co, czego nie mogem dobrze rozpozna,
waciwie to z pocztku miaem trudnoci z akomodacj wzroku - zna pan to uczucie, redaktorze?
W kocu blask zachodzcego przed nami, ale poza polem widzenia iluminatora soca owietli to
nieco: pojawia si brunatnoczerwona sie, nieregularnie spleciona, tu i wdzie rozszerzajca si
w jakie kuliste, jakby lodowe narola. Sigaa wida bardzo wysoko - najwysze oka sieci widziaem
zaledwie par metrw pod nami, a wic co najmniej szedziesit metrw od podstawy.
Po niebie z absolutnie nieziemsk szybkoci pyny absolutnie nieziemskie bkitno-te chmury,
przypominajce raczej dymy z jakiej fabryki chemicznej ni nasze poczciwe chmurzyska.
A potem jakby kto nagle przekrci kontakt - zapada ciemno, czego zreszt ze wzgldu na
rzadko atmosfery i rwnikowe pooenie Jeziora Sonecznego oczekiwalimy i co profesor
Tombaugh z pewnoci siebie przepowiada.
Nie zauwayem nawet, e nie ma ju w kabinie dwutlenku wgla, dopki nie usyszaem jakby
z daleka zmczonego troch wprawdzie, ale spokojnego gosu Iwana Maksymycza:
- Moecie zdj hemy. Jestemy na miejscu.
No i rzeczywicie, redaktorze, bylimy na miejscu. Tam, na Marsie.
Zdaj sobie spraw, e moja opowie nie bya romantyczna, nie wystpuj w niej piraci kosmosu ani
podstpne meteory - ale chcia pan przecie prawdy, no nie?
A teraz z przyjemnoci wypij jeszcze jedn kaw. No, redaktorze, jazda! Wspominajc to, co
rozpoczo si po chwili, bardzo jej bd potrzebowa!
Spjrzcie! - Wycign rk i powoli przewija pasek midzy palcami. Co kilka centymetrw powtarza
si w prawidowych interwaach ostry zygzak krzywej.
- Co to znaczy, Iwanie? - Fred pochyli si. - Bdziesz nam musia chyba to wyjani.
Ostapienko zastanawia si chwil, popatrzy na mnie, po czym umiechn si do siebie.
- No dobrze. Moe si to przyda. Jako bodziec i zachta... Chocia... A wic suchajcie: na tym pasku
mamy zapis czynnoci urzdzenia automatycznego, ktrego obecno na Riderze uwaaem za
zbyteczn. Jest to udoskonalona i oczywicie odpowiednio zminiaturyzowana wersja antyradarowego
lokatora dowiadczalnego wykrywajcego promienie radarowe w chwili, kiedy padaj na anten.
Dzisiaj - o ile si orientuj - bardzo to w siach zbrojnych modne i takie maszynki s w samolotach
dowiadczalnych jeszcze bardziej szanowane ni wychodzce ju po trosze z mody kamery
fotograficzne. Nasz detektor radarowy obejmuje cae spektrum fal, jakie zna nasza ziemska
elektronika: od milimetrowych a po metrowe. Wczy si samoczynnie mniej wicej p miliona
kilometrw od Marsa.
O tu - widzicie? - Nawin odcinek czystego paska, dalej by kleks, spowodowany wibracj lecego
elementu piszcego, za nim za rwna ciga linia. Szybko przesuwa midzy palcami wstk
podobn do paska zapisu telegraficznego. - W odlegoci 382 000 kilometrw od powierzchni Marsa
detektor po raz pierwszy zanotowa - nazwijmy to tak - audycj na falach krtkich. Po dziesiciu
sekundach kierowany stoek fal ustali si, musia to bowiem by stoek kierowany, moecie mi jako
elektronikowi wierzy, i nie opuci ju Ridera ani na chwil. Dopiero tu przed ldowaniem
przyrzd umilk. Albo uszkodzia go wibracja, albo te - i to wydaje mi si bardziej prawdopodobne Ridera przysonio jakie wzniesienie, albo po prostu zaamanie powierzchni Marsa midzy nami
a tym nadajnikiem. Oto co - teraz ju wiecie.
Pierwszy przyszed do siebie Fred.
- A wic to znaczy...
- To znaczy - Mac McLaughin klepn go po ramieniu - e jednak bdziesz tu mia, Fredzie, co do
roboty. Chtnie poznam tutejszych kolegw-pilotw, a ty bdziesz peni obowizki tumacza.
W przeciwnym razie po co bymy ci tu wlekli tyle kilometrw?!
Na tym dyskusja si skoczya, redaktorze. Wszystkim nam huczao w gowie od pyta, ale mielimy
na tyle rozsdku, aby zdawa sobie spraw, e na razie nie potrafimy na nie odpowiedzie. Wolelimy
pooy si spa. Nie wystawialimy stray. W tej sytuacji przypominaoby to bowiem zabaw w
Indian. Nie ykalimy te chrapacyliny.
I pan niech ju take idzie do ka. Jutro po obiedzie moe mnie pan znw odwiedzi i zaczniemy
dalszy cig woltyerki.
Ziemia, tu Rider!
Nie wiem, szanowni czytelnicy, jak was, ale mnie z caego Robinsona Crusoe najbardziej
wzrusza spis przedmiotw, jakie nieszczsny rozbitek ocali z wraku statku. Po prostu fakty,
fakty i tylko fakty - bez upiksze, takie, jakie naprawd byy. Na og zupenie to wystarcza.
Przy pracy nad tym rozdziaem posuyem si metod zgoa nieliterack. Wykorzystaem
w dosownym brzmieniu teksty radiogramw wysyanych na Ziemi przez zaog Ridera po
wyldowaniu. Miao to - nie przecz - dobre strony, ale odpowiadao rwnie duchowi
ksiki, ktra nie chce by romantyzowaniem wydarze i tak wystarczajco romantycznych.
Radiogramy przyjmowano bd w obserwatoriach radioastronomicznych w Jodrell Bank, w
Symeis na Krymie bd te w Adelajdzie w Australii. Oczywicie, e poza tym chwytano gosy
z Marsa gdzie si tylko dao: robili to amatorzy i obserwatoria, ale ostateczny tekst by
zredagowany i opublikowany przez koordynatorw projektu na podstawie wersji tych trzech
orodkw, dysponujcych dostatecznie czuymi przyrzdami. W Jodrell Bank znajduje si
najwikszy - jak na razie - ruchomy radioteleskop o rednicy anteny 60 metrw, w Adelajdzie
troch mniejszy, a w Simeis tak zwany krzy Millsa o ramionach dugich na dwa kilometry.
Dokadne brzmienie radiotelegramw zawdziczam przede wszystkim profesorowi
Lowellowi, dyrektorowi radioobserwatorium w Jodrell Bank i jemu w tym miejscu skadam
podzikowanie. Informacji z gazet nie wykorzystaem; jak si okazao, nawet najgoniejsze
agencje prasowe dodaway od siebie cae zdania i akapity.
Przyp. red.
drugi dzie pobytu dziewita trzydzieci miejscowego czasu pokad ridera stop
ldowanie odbyo si stosunkowo gadko stop rider stoi niemal pionowo z odchyleniem zaledwie
czterech stopni na zboczu niewielkiego wzgrza otoczony wknist rolinnoci nieznanego gatunku
stop spektrograficznie stwierdzono maximum w pamie czerwonym albedo zero dziesi stop
temperatura zewntrzna o sidmej czasu miejscowego plus trzy stopnie Celsjusza o dziewitej zero
zero plus sze i p stopnia Celsjusza cinienie atmosfery pi zero dwa mm stop przeprowadzamy
analiz i badania bakteriologiczne stop promieniowanie radioaktywne przewysza mniej wicej
trzykrotnie ziemskie i jest znacznie poniej normy okoo zero zero zero trzy mr stop niebo
jasnoczerwone chmury w zasigu spektralnym pi zero sze angstremw na wysokoci okoo
tysica piciuset metrw szybko poruszania si okoo dziewidziesiciu siedmiu kilometrw na
godzin stop porywisty wiatr ktrego szybko obliczamy na dwanacie balw niesie z sob ziarnka i
grudki twardej substancji rodzaj kamykw o ciarze w granicach od jednego do dziesiciu gramw
stop
form zwierzcych dotychczas nie stwierdzono stop bardzo szybkie ledwie dostrzegalne ruchy midzy
wknami porostu osigajcego wysoko okoo szedziesiciu metrw stop w miar poprawy
warunkw wietlnych sprbujemy nakrci zwolniony film stop
uwaga cile tajna cz sprawozdania wycznie dla orodka koordynacyjnego stop w ostatniej fazie
lotu rider znalaz si w zasigu stoka promieni fal krtkich w strefie czstotliwoci urzdze
radiolokacyjnych stop po wyldowaniu kontakt usta stop innych oznak cywilizacji na razie nie
odkryto stop szcztki formacji geometrycznej w margaritifer sinus wsprzdne aerograficzne plus
pitnacie minus dziesi zaobserwowane przez jednego czonka zaogi i nie zweryfikowane stop
koniec cile tajnej informacji wycznie dla orodka koordynacyjnego stop
zaoga zdrowa przeprowadza rehabilitacj sprawnoci miniowej w warunkach grawitacji i wstpne
rozpoznanie stop jutro opuszczamy kabin ridera stop
ostapienko
trzeci dzie pobytu dziewita dwadziecia sze miejscowego czasu pokad ridera stop
temperatura zewntrzna w porwnaniu z wczorajsz bez. zmian stop niebo niemal pogodne na
wysokoci okoo czterech tysicy metrw lnice perowo oboki o zwracajcych uwag - ze wzgldu
na swoj konsystencj i nieruchomo - ksztatach stop bardzo mao czerwonych chmur stop wynik
analizy atmosfery pitnacie zero pi tlenu szedziesit trzy siedem azotu jeden zero osiem helu
zero dziesi dwutlenku wgla lady argonu kryptonu amoniaku i olejkw organicznych stop
przewidujemy moliwo oddychania stop na poywkach wyroso kilka gatunkw bakterii wikszo
wyranie o charakterze saprofitonitryfikacyjnym stop dwie kolonie patogenetycznych rozkadajcych
agar okazay si wraliwe na szerokospektralne antybiotyki stop pozwalam dwm czonkom zaogi
opuci kabin w lekkich skafandrach przy wzajemnym ubezpieczaniu lin stop z kabiny wyjd
dowdca wyprawy i doktor kamenik stop akcja rozpocznie si o dziesitej zero zero stop niewidoczne
szybko poruszajce si przedmioty (cz informacji znieksztacona w wyniku zakce
atmosferycznych) a do kolejnego pojawienia si stop
cile tajny dodatek dla orodka koordynacyjnego stop
detektor fal radiowych ponownie stwierdzi e rider znalaz si w zasigu stoka promieni tym razem
o czstotliwoci dwadziecia sze pi mm i dwadziecia dziewi zero mm stop kontakt zanotowany
zero trzydzieci sze miejscowego czasu i szsta zero siedem miejscowego czasu z powodu
nieprzeniknionych ciemnoci nie mona byo optycznie okreli rda stop
ostapienko
trzeci dzie pobytu dwunasta zero zero osiem miejscowego czasu pokad ridera stop
wstpne rozpoznanie terenu pomylnie (informacja znieksztacona w wyniku zakce
atmosferycznych) przeprowadzono sterylizacj przy pomocy... o wysokiej czstotliwoci... (dalsze
znieksztacenia) promienie stop pierwsze analizy mikroskopijne wskazuj na struktur komrkow
o wyranych odchyleniach od ziemskiego typu stop wydaje si e jdra komrek s... (znowu
znieksztacenia) nie nastpi nawet po dugotrwaym nawietlaniu krtkofalowymi promieniami
ultrafioletowymi o charakterystyce spektralnej... (zakcenia) ...zdumiewajca jest zdolno
regeneracyjna... (zakcenia) ...bez skafandrw stop
cile tajny dodatek dla orodka koordynacyjnego stop
radiolokacja ridera powtrzya si o dziewitej szesnacie miejscowego czasu i trwaa...
(znieksztacenia) ...ciao stop ze wzgldu na szybkie poruszanie si wrd chmur nie dao si
stwierdzi, czy jest to... (znieksztacenia) ...pojawiy si odbicia naszych fal stop to dziwne stop adna
z sond ani inne urzdzenia ridera nie odkryy ladw warstwy heavisidea albo innych paszczyzn
zdolnych odbi fale elektromagnetyczne... was bardzo le stop potwierdcie... (znieksztacenia)... albo
defekt aparatury stop zamierzamy emitowa fale elektromagnetyczne na tej samej czstotliwoci
co... (znieksztacenia) ...szeregi arytmetyczne i symbole stop koniec (znieksztacenia)
Czwarty przyjty komunikat by jednoczenie ostatnim. Do ogromnych parasoli anten w
Jodrell Bank dotaro wwczas jedynie kilka sw.
Przyp. red.
Czarne na stosunki ziemskie ogromne... zupenie dobrze moliwe... bezbronni raczej... kilkadziesit
kilometrw na zachd gdzie opada... szczeglna symbioza rolin jeli oczywicie...
dodatek dla...
widocznie napd odrzutowy ale dla tak ogromnego... deszcz kamieni o wymiarach... nie przejawiay
wrogich zamiarw...
Nazajutrz wszystkie radiotelegraficzne uszy zwrcone byy w stron Marsa. Profesor Lowell
dokona - wraz ze swoimi wsppracownikami - w cigu jednej nocy rzeczy wprost niewiarygodnej:
wczy na szczycie najwikszego radioteleskopu maser, wzmacniacz molekularny, ktrego
superprzewodnictwo, wywoywane przez pynny hel, zapewniao tysickrotne wzmocnienie
najsabszych nawet sygnaw. Oczywicie - szumu, niestety, take.
Nic si nie odezwao. Tylko jeden uczony z Obserwatorium Jodrell Bank, dr Hemmelin, przekaza
pismu New Scotchman informacj, z ktrej wynikao, e w kanonadzie zakce i wrd odgosw
dalekich burz usysza dwa sowa:
...opuszczamy... powrt...
Profesor Lowell nie potwierdzi wprawdzie tych domysw, lecz mimo to stay si one skromnym
wprawdzie, ale zawsze akomym kskiem dla wszystkich gazet i periodykw na wiecie.
Od tej chwili Rider definitywnie zamilk.
Jak Bozi kocham, nie wierzyam w takie koszaki-opaki, ale e nie wpyway na popraw mojego
nastroju, to take jasne. T interesujc siwizn we wosach mam wanie od tego czekania,
redaktorze; wydawaam si sobie on wilka morskiego i z przeraeniem wydzieraem kartki
z kalendarza, kiedy... Hej tam, Jurku, zmykaj std! Wiesz, e masz jeszcze lee w ku!
Niech mi rodzina Kamenikw wybaczy, e przepisaem dosownie ostatnie zdanie
stenogramu... W drzwiach bowiem pojawi si godnie dr Kamenik w szlafroku, wida
stanowczo zdecydowany sucha wraz ze mn, aby dowiedzie si w kocu, co tu na Ziemi
pani Alena w cigu tych dugich miesicy przeywaa. Jak na tak gonego uczonego - zosta
nad podziw szybko i atwo wyprawiony z powrotem do sypialni, wywiad za trwa nadal.
Przyp. red.
Na czym to skoczyam? Aha - na wydzieraniu kartek z kalendarza! No tak, strasznie szybko zbliaa
si data, kiedy Rider mia wodowa na Oceanie Spokojnym. Podobno gdzie tam, gdzie Rosjanie
dokonywali prb z rakietami midzykontynentalnymi, ale nie wiem na pewno. Zmierzay tam ju
okrty, helikoptery i samoloty, nie mwio si o tym zbyt wiele - wszystko wygldao na to, e
inicjatorzy caego przedsiwzicia maj jedno gorce yczenie: aby o Riderze jak najszybciej
i cakowicie zapomniano. Rzecz zrozumiaa - przecie to na ich zmartwione gowy spado wwczas
mnstwo zarzutw i pyta, na ktre przy najlepszej woli nie mogli odpowiedzie.
Kiedy skromnie wraz z Bjelkem pytalimy odpowiednie Instancje, czybymy i my, biedne panny na
wydaniu, nie mogli przypadkiem uda si w rejon wodowania, otrzymalimy ze wszystkich stron mas
wymijajcych odpowiedzi o niewygodach i o burzach i tak dalej, i dalej... Bjelke nie wytrzyma.
Ktrego dnia odwiedzi mnie i powiedzia mi wprost, e lepiej, abym sobie nie robia zbyt wielkich
nadziei. e radiolokatory spenetroway cae mnstwo rozmaitych moliwych i niemoliwych tras, po
ktrych Rider mia i mg powrci na Matk-Ziemi i e na razie - jak si wydaje - adna maszyna z
Marsa nie znajduje si w drodze. Potem obrci si do okna i strasznie dugo patrzy na sitko radaru,
ktre i tak widzia od rana do wieczora, a oczy mia pene ez. Rzecz jasna, beczaam i ja, tylko e nie
tak subtelnie.
Zapewne po to, aby mnie rozerwa, przynis mi po dwch czy trzech dniach z biblioteki Instytutu
numer Sterna, Lifeu albo Quicku, krtko mwic takiego jakiego pisma z mnstwem reklam
i barwn okadk.
- Niech pani sobie wyobrazi, Alenko - powiedzia - e na wiecie istniej jeszcze inne zagadki, nie tylko
i wycznie te nasze, midzyplanetarne. Widzi pani? Znowu na tapecie pojawi si czowiek niegu.
- Hm... - mruknam tylko tak sobie, aby nic mi nie mona byo zarzuci, i objam spojrzeniem
rozkadwk, gdzie obok archiwalnych zdj jakich pagrkw pod niegiem znajdowa si rysunek
czego, co przypominao skrzyowanie gangstera z Chicago z praczowiekiem i potrzsao maczug. Niech si pan, Gudmundurze, nie gniewa, ale wanie teraz nie mam ochoty na ludzi: ani nienych,
ani lenych, ani adnych innych...
Biedny Bjelke oddali si bezszelestnie. Jak szakal.
Ja, redaktorze, wcale si nad tym artykuem nie zastanawiaam. Waciwie nie wiem, co tam pisano.
Nie byam zdolna do mylenia. Ale gdybym mylaa, a ja to naprawd czasami potrafi, to z ca
pewnoci wiedziaabym, e to znw jaka kaczka dziennikarska i e mamy wanie sezon ogrkowy,
kiedy kady w morski czy dwugowe ciel albo ziemniak w ksztacie statku powietrznego jest dla
redakcji prawdziwym bogosawiestwem. Czytelnik przeczyta sobie o tym z przyjemnoci, i tak w to
nie uwierzy, czego zreszt nikt od niego nie wymaga - i obie strony s zadowolone. A po kilku dniach
o sensacji nie szczeknie nawet pies z kulaw nog. Czy nie mam racji? Niech si pan przyzna! Pan
przecie te pracuje w tym fachu!
I rzecz dziwna, do znaczna cz tej zaimprowizowanej na poczekaniu przepowiedni nie spenia si
jednak: czowiek niegu z amw gazet nie znikn. Wprost przeciwnie: niemal co dzie mrugaa na
mnie jaka wiadomo zawierajca coraz to nowe szczegy, tak e w kocu zaczam je naprawd
czyta i z chaosem w zatroskanej gowie udaam si do doktora Bjelke. I ze skruch, wiadoma rzecz!
- I co pan na to, Gudmundurze? - spytaam go podsuwajc mu pod nos Thjodviljin, ktry
w rzucajcy si w oczy sposb opublikowa wiadomo za ktr z indyjskich czy nepalskich gazet.
Pisano tam, e pono Szerpowie, lud grski, yjcy na pograniczu Tybetu i Nepalu, opuszczaj
masowo swoje wioski, poniewa na pobliskich lodowcach pojawi si nie jeden yeti, ale od razu cae
grupy ludzi niegu, czego widocznie delikatne nerwy Szerpw nie wytrzymay. Podobno nawet
musiano posa pomoc ywnociow do stoecznej wioski Szerpw, do Namcze Bazar, zeszo si tam
bowiem ludzi jak na odpust, a na okolicznych lodowcach jak na zo nic do jedzenia nie roso.
Wiadomo, o ktrej mwi pani Kamenikowa, to materia agencyjny India News,
przekazany przez korespondenta z Katmandu. Jako pierwsze opublikowao j pismo The
Observer. Za sprawdzenie tego szczegu dzikuj dr. Kubeszowi z Wydziau
Dziennikarskiego Uniwersytetu Karola w Pradze.
Przyp. red.
Gudmundur wzruszy ramionami.
- Nie wiem. Pewnie t panik wywoao jakie stado niedwiedzi albo par map... Ja tam
w przeraliwych ludzi niegu nie bardzo, pani Alenko, wierz... A Szerpowie s pewnie zabobonni.
Bg jeden wie, czego si przestraszyli...
W imi sprawiedliwoci musz twierdzenie dr. Bjelke - mimo caego szacunku, jaki dla niego
ywi - sprowadzi do waciwych wymiarw. Szerpowie nie s ani troch zabobonni, a do
tego wszystkiego s to tubylcy jak na stosunki nepalskie a nazbyt obojtni na sprawy religii.
Yeti, ktrego nazywaj te mir-ko albo mirgod, szupka czy te jeszcze inaczej, uwaaj za
niemie, niekiedy nawet niebezpieczne zwierz. Cay problem zreszt pozostaje nadal
otwarty.
Przyp. red.
- Myli pan, e to takie atwe: zwin manatki i opuci ognisko domowe? - zauwayam.
- Z tym ogniskiem domowym to w Himalajach nie jest chyba tak le - zamia si znowu doktor Bjelke.
- Pewnie nie przeczytaa pani jeszcze wszystkich informacji. Peno ich w gazetach. Chce pani pras
z zeszego tygodnia? Zaraz zatelefonuj do biblioteki.
- Niech si pan nie trudzi, Gudmundurze! - podniosam si. - Tak strasznie mnie to znw nie
interesuje...
Jeszcze nie dopowiedziaam tego zdania do koca, kiedy nagle na korytarzu rozleg si tupot i buch!
buch! do drzwi jak w balladzie Erbena, ale kiedy stara, to znaczy ja, otworzyam, nie leao tam ciel
bez gowy i gowa bez cielcia, nie leao tam w ogle nic, ale sta tam stary pocztowiec - w Islandii
nie nazywa si ich jeszcze dorczycielami, redaktorze - ze Stapi, okutany w szale i rozmaite paszcze
jak prawdziwy czowiek niegu. Po tej wyprawie motocyklem serpentynami a tu do nas nawet szron
na brwiach mu nie roztaja! Chwyci doktora Bjelke za rkaw i wycign z pokoju na korytarz.
Bjelke mia troch zdziwiony wyraz twarzy, potem jednak wymamrota jakie przeprosiny i wyszed.
Syszaam szepty i rozmow, a nastpnie czapanie przemarznitego pocztowca: odbywa swoj
zwyk tras do kuchni instytutu, eby zje co ciepego na rozgrzewk.
Gdzie jest Gudmundur? - zadaam sobie pytanie. Jego kroki bowiem zdyam w cigu tych lat
pozna.
Otworzyam drzwi i krzyknam przeraliwie, bo w tej samej chwili Gudmundur wpad mi wprost
w ramiona, a take dlatego, e mia wytrzeszczone oczy i wyglda jak... no po prostu wyglda bardzo
dziwnie. W rku trzyma jaki papier z czerwonym nadrukiem.
- Na mio bosk, Gudmundurze, co si z panem dzieje? Stao si co? A moe dosta pan... zajknam si - jak wiadomo o Riderze?...
Bjelke otar doni twarz, jakby ciera pajczyn.
- Nie... nie... Alenko... prosz mi wybaczy... musz... - i troch niepewnie wyszed, po czym
przyspieszy kroku, a na kocu korytarza bieg ju jak szalony. Po chwili usyszaam, jak warkn
rozrusznik jego bkitnej Izy - i ten dwik znam jak wasn kiesze - ale nie znaam jeszcze
rozpaczliwego pisku opon, z jakim ruszy spod naszego Instytutu na szos do Stapi. Jakby bra udzia
w Rallye Monte Carlo albo Monza, tylko e na takie wyskoki droga bya zbyt liska, mimo e drogowcy
z Budiru dbali o ni z macierzysk wprost czuoci. Na zakrcie pod obserwatorium
astronomicznym zobaczyam po biaego fartucha przytrzanit drzwiami Izy. Nie woy nawet
marynarki...
Pokrciam gow i poszam do ciemni. Tam przynajmniej panoway mrok i praca, i cisza. Tam
mogam mimo wszystko cho przez chwil myle o czym innym, nie o Jurku.
Mam nadziej, redaktorze, e mnie nie syszy!
Nadby si jak dtka samochodowa!
Doktora Bjelke nie byo przez trzy dni. Po prostu nie istnia - ale do Reykjaviku szczliwie dojecha.
Rozmawiaam telefonicznie z jego matk w Hafnarfjrur. Teraz ju dziki mojej czechoislandczynie
rozumiaymy si zupenie dobrze. Przebra si pono w strj galowy i dokd pobieg.
A na trzeci dzie powtrzyo si niemal dosownie to, co ju strasznie dawno mielimy za sob - wie
pan, redaktorze, w ten dzie, kiedy Bjelke powrci z szaleczej nocnej wyprawy do Sneffels i kiedy
dowiedzielimy si po raz pierwszy, e lepe ptaki promieniuj i przynosz mier pastuchomzuchom. Koo pnocy kto zaomota do drzwi laboratorium, gdzie krztaam si jeszcze koczc
jakie reprodukcje redniowiecznych rkopisw dla naszego orodka dokumentacyjnego. Bg jeden
wie, na co si im to moe przyda?! Strasznie si przestraszyam.
- Prosz! - powiedziaam.
I wwczas wpad do mojej fotojaskini Bjelke w rwnie godnym poaowania stanie jak wtedy.
Nawet si nie rozebra i tak jak by w gumowym paszczu i z rkoma w smarach - Iza to ju bd co
bd starsza pani i raz po raz zatrzymuje si gdzie przy drodze - rzuci si na fotel. To by pierwszy
wstrzs. Drugi nastpi natychmiast, skoro tylko poprosi mnie o co do picia, przy czym z tonu
wynikao niedwuznacznie, e wcale nie tskni specjalnie za wod. Bjelke! Zawsze z Jurkiem
mylelimy, e doktora Bjelke mona by napoi alkoholem jedynie w sytuacji powieciowej, to znaczy
kiedy byby nieprzytomny, a my bymy rozchylili mu noem szczki i wlali do ust kilka kropli wdki.
Zna pan to z powieci Vernea, nieprawda?
Nalaam mu niez porcj Larsena, Bjelke wla j w siebie, okropnie si skrzywi, z trudem zapa
oddech, po czym zacz kaszle. Po chwili usiad wygodniej, opar brod na rkach i badawczo patrzy
na mnie czarnymi oczyma z zupenie twarzowymi sinymi krgami zmczenia.
- Wie pani, musz pani wyjani swoje zachowanie sprzed trzech dni, Alenko... - zacz.
- Ale to wcale niepotrzebne, Gudmundurze - zapewniam go pospiesznie. - Wyglda pan na
doskonale dojrzaego albo nawet przejrzaego do ka. Czy nie powinien pan raczej pj si
pooy?
Bjelke pokrci gow i znw przetar twarz doni, tylko e tym razem nie zdejmowa nie istniejcej
pajczyny, ale zmczenie i senno.
- Otrzymaem wtedy - opowiada chrapliwym i strasznie znuonym gosem - niezwyky wprost list.
Zaszyfrowane pismo z konsulatu angielskiego, waciwie za jego dosowny odpis z komentarzem.
Chwileczk... - szuka po kieszeniach; wycign notes, scyzoryk, star gazet, a w kocu plik
papierw. - Ja pani to przeczytam. Prosz posucha.
Pani Kamenikowa suchaa. Dziki uprzejmoci archiwum Instytutu Midzynarodowego w
Sneffels mogem przepisa wszystkie materiay zwizane z podr dr. Bjelke do Reykjaviku.
Poniej zamieszczam dokadny przekad wspomnianego listu.
Przyp. red.
Konsulat
Jej Krlewskiej Moci
w Reykjaviku ;
Nasz nr 008569/67 otwarte
dr Gudmundur Bjelke
MIBM - Sneffels, p. Stapi
Szanowny Panie,
mam zaszczyt donie Panu, e przed kilku godzinami Ministerstwo Spraw Zagranicznych Jej
Krlewskiej Moci poinformowao nas o zaszyfrowanym pimie, jakie nasz konsulat w Katmandu
przekaza za porednictwem telegramu dyplomatycznego. Informacja nosi wczorajsz dat i po
wyraeniu zgody przez Jego Ekscelencj Pana Ambasadora podaj j Panu do wiadomoci w penym
brzmieniu:
Do Urzdu Konsularnego Ambasady Jej Krlewskiej Moci w Katmandu przyby dzi o godzinie 9.30
obywatel Nepalu pan Mingma-Tharke, przewodnik grski z plemienia Szerpw, przygotowujcy
w tym czasie w Katmandu ekwipunek szwajcarskiej ekspedycji himalajskiej. Pan Tharke poinformowa
dyurnego urzdnika, e krewny przekaza mu list do ktrejkolwiek europejskiej placwki
dyplomatycznej. Krewny wzmiankowanego pana Tharke podrowa z prowincji pnocnych do
Katmandu ze zdwojon szybkoci, poniewa przywizuje do listu niezwyk wag. Nie ulega
wtpliwoci, e odegraa tu te rol psychoza paniki, jak wywoay w tych dniach wrd Szerpw
pogoski o tak zwanych ludziach niegu. List napisany jest na odwrocie jakiego zdjcia mczyzny
i kobiety, widocznie fotografii lubnej, i jest bardzo lakoniczny. Powtarzaj si w nim tylko dwie linijki
w jzykach angielskim, francuskim i rosyjskim:
Rider okoo 265 SP i 8330 DW. Sytuacja bardzo za. Pilnie potrzebujemy ywnoci i lekw.
Natychmiastowa pomoc niezbdna. Podpisu brak.
Ze wzgldu na absolutne nieprawdopodobiestwo sytuacji, aby statek kosmiczny Rider uznany o ile mi wiadomo - za zaginiony od zeszego roku, mg wyldowa w podobnym miejscu, a wic
mniej wicej w okolicy lodowca Khumbu na poudniowy zachd od Mount Everestu, uwaamy ca t
histori za prowokacj i z naciskiem ostrzegamy przed przedwczesn publikacj. Jakiekolwiek
przejawy zwikszonego zainteresowania czy nawet nieprzemylana akcja w bezporednim
ssiedztwie granicy mog doprowadzi do powanych skutkw polityczno-dyplomatycznych.
Orygina listu odesano natychmiast - jak zwykle - dyplomatyczn poczt lotnicz do Delhi.
Prosz o dyrektywy, jak w przedstawionej powyej sytuacji dalej postpowa.
David Foster
Pierwszy sekretarz.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Jej Krlewskiej Moci nie przywizuje do wzmiankowanego listu
adnej wagi i przypuszcza, i idzie tu albo o art nie na miejscu, albo o oszustwo. Mimo to
zdecydowao si poinformowa Pana o nim w caej rozcigoci, co te niniejszym czyni.
Z wyrazami prawdziwego szacunku
Sir G. T. Knight, BA, FRGS
radca konsularny
Sporzdzono w dwch egzemplarzach.
Egzemplarz pierwszy otrzymuje p. dr G. Bjelke.
Przypuszczam, redaktorze, e w cigu jednej sekundy wygldaam tak samo, jeli nie gorzej, jak
Bjelke. Najpierw krew ucieka mi z gowy, a po chwili napyna z powrotem - nie zdarzyo mi si to
jednak w takich okolicznociach po raz pierwszy. Podobnych informacji od rnych ludzi - majcych
cakiem dobre i cakiem ze intencje - otrzymalimy ju cae mnstwo.
- No i? - Chwyciam doktora Bjelke za rami i potrzsnam nim. - Nieche pan wreszcie mwi,
Gudmundurze!
Bjelke pokiwa gow.
- A wic jak pani wie, wskoczyem do Izy i pojechaem do Reykjaviku, gdzie zmobilizowaem
wszystkich swoich znajomych od profesora Srenssena zaczynajc, a na starym poczciwym grubasie
Lundborgu z rady ministrw koczc. Raz nam ju pomaga: w przyjedzie Jyrryego do Islandii,
pamita pani, Alenko?
- Ale oczywicie, inkwizytorze! Ale, bagam, niech pan przejdzie do rzeczy!
- Ju, ju. No i wszyscy razem rzucilimy si na sir Knighta, ktry jest bardzo miym panem i wbrew
swojemu do ju zaawansowanemu wiekowi okaza si zdumiewajco dziarski.
- Gudmundurze! - jknam bagalnie.
- Rozumiem, rozumiem... Ju mwi. Sir Knight natychmiast kablem Intercomu poczy si
telefonicznie z Delhi i ubaga swojego koleg, z ktrym, na szczcie, studiowa przed dawnymi laty
w Oxfordzie czy w Cambridge, czy te w Eton albo jeszcze gdzie indziej, aby natychmiast otworzy
worek poczty z samolotu Katmandu-Delhi, znalaz w list, wsiad w samochd i poleci agencji IndiaPress wysa go jako telefoto, obie strony, zdjcie i tekst, do Reykjaviku. Ten miy pan w Delhi
strasznie lamentowa, e moe go to pono kosztowa karier dyplomatyczn, ale potem powiedzia
sobie, e w jego wieku i tak jest to ju prawie obojtne, no i w kocu dokona prawdziwych cudw. Za
godzin, najdalej za dwie telefonowao Delhi - taka odlego, Alenko, niech sobie pani wyobrazi...
Miaam straszn ochot kopn doktora Bjelke, redaktorze, tylko prosz mu tego nie mwi. By
wspaniay.
- Sir Knight dopuci si straszliwej zbrodni czc si za porednictwem nietykalnej i witej linii
dyplomatycznej z telefoto agencji prasowej Island-News - ale innej moliwoci nie byo. Po raz
pierwszy w dziejach wysano kablem Intercomu telefoto z Delhi a do Islandii. Nie potrafi sobie pani
wyobrazi, ile paczek reprezentacyjnych papierosw kosztowao to siwowosego sir Knighta, zanim
udao mu si obudzi i zacign w piamach do agencji wszystkich potrzebnych pracownikw... No
a tu s zdjcia. Tekst wyglda do ndznie, fotografia rwnie, ale moe... Niech pani spojrzy!
Wsun mi do rki dwa zdjcia. Rce dray mi tak, e tekst fruwa mi przed oczyma jak motylek i nie
zdoaam przeczyta ani linijki, za to fotografi poznaam na pierwszy rzut oka. Bo jakeby inaczej bya to przecie nasza fotografia lubna: ja ze starannie uczesanym Jurkiem, ktrego strasznie cisn
konierzyk, przed drzwiami Urzdu Stanu Cywilnego w Staromiejskim Ratuszu...
I znw krew zacza mi biega na trasie nogi-gowa i z powrotem.
- Gudmundurze... ale to... to przecie - zaczam si jka.
Bjelke uspokaja mnie jak ma dziewczynk.
- Spokojnie, Alenko... tylko spokojnie, bardzo pani prosz. Bo znowu bdzie pani zawiedziona
i rozczarowana. adnych wielkich nadziei. I lepiej niech mnie pani wysucha do koca.
Z sir Knightem wszystko poszo jak po male. Ale potem zaczy si trudnoci. W kocu wycignlimy
z ka tak wysokiego urzdnika pastwowego, e wol pani nie zdradza jego nazwiska, i zaczlimy
do niego mwi wszyscy jednoczenie. Kiedy wreszcie przekonalimy go, e nie ucieklimy z domu
wariatw i e to wszystko prawda, od razu zabra si do roboty. Mam wraenie, e tej nocy
obudzilimy przynajmniej poow wszystkich mw stanu Azji. Telefony, dalekopisy, wszystko latao.
Pewien minister obrony narodowej chcc pomc nam w naszej akcji postawi w stan gotowoci
bojowej cae lotnictwo - iw rekordowym czasie dwudziestu czterech godzin wszystko byo zaatwione.
Zgoda ssiednich pastw na loty w strefie przygranicznej i strona techniczna, to znaczy samoloty
i piloci zdolni dokona rekonesansu nad miejscem okrelonym w licie. Lotnictwo nepalskie nie mogo
si tego podj - dysponuje zaledwie kilku maszynami starszego typu na liniach komunikacji
wewntrznej. Wie pani, wpuci nad stref pograniczn obce samoloty z kamerami fotograficznymi
to znowu nie taka baha sprawa, pani Alenko. Kiedy jednak spotkaj si ludzie, prawdziwi ludzie,
wszystko w kocu mona zaatwi.
Ostatni wiadomo otrzymalimy z Delhi. e w kierunku Katmandu wystartoway ju dwa samoloty i
ebymy czekali. A wic czekalimy.
Niemal dwa dni, Alenko! Mj Boe - to byy najdusze dni w moim yciu... Wszystko wprawdzie
przebiegao cile tajnie i u nas, i tam, w Himalajach, ale gdyby okazao si, e...
- Bjelke... - przerwaam mu niegrzecznie w p zdania - znaleli ich czy nie?
Gudmundur wysczy ostatni kropelk koniaku z dna kieliszka.
- To wcale nie jest takie proste. W Himalajach zacza si wanie pora monsunw, przecze s
niedostpne. Licho wie, jak si w ogle ten list do Katmandu dosta i jak dugo wdrowa. Pierwszego
dnia ze wzgldu na niski puap chmur nie mona byo fotografowa. Dopiero nazajutrz pogoda si
poprawia i jeden z pilotw, niejaki kapitan Radid Singh, znalaz co w tym straszliwym i chyba nie
zmapowanym jeszcze labiryncie, co, co warte byo fotografii. I tym razem przesano j za
porednictwem dyplomatycznego kabla. Pewnie ju si do tego przyzwyczajono!
Bjelke przyjrza mi si uwanie, pogrzeba w papierach i wyj powoli prostokcik telefoto. Wyrwaam
mu go z rki, cudem tylko mu jej przy tym nie amputujc. Musiaam pooy fotografi na stole, tak
bardzo trzsy mi si rce.
Zdjcie byo - jak my, fachowcy, to okrelamy - ostre jak yletka. Pod wysok, czciowo pokryt
niegiem i jakim lodowcem cian skaln lea na boku na wp zasypany Rider. Z ca pewnoci.
Suce przy ldowaniu apy byy pokrzywione, kadub pogity, a w jednym miejscu, tam gdzie
znajdoway si zbiorniki, ziaa nieregularna dziura, przez ktr przejechaby piciotonowy samochd.
Wok potnej masy Ridera wida byo na niegu kilka punkcikw - ale szczegw ju nie
rozpoznawaam, bo oczy miaam pene ez i to wszystko podpyno mi do garda duszc mnie
i dawic. Ledwie zdoaam wykrztusi:
- yj... yj, Bjelke?
Bjelke unis si w fotelu. I on rwnie wyglda tak, jakby zaraz mia si rozpaka.
- yj, Alenko. Przed kilku godzinami kapitan Singh zrzuci im pierwsze zapasy i radiostacj. Tak
przynajmniej sdz. Taki by program. A dzi w nocy gazety otrzymay informacje. Rano przeczytaaby
to pani sama, ale wolaem sam z tym przyjecha...
- Ale dlaczego mwi pan o rozczarowaniu i o nadziei... co si stao?
- Nic, Alenko. Dlatego przyjechaem. Aby nie dowiedziaa si pani zbyt nagle. Wie pani, skoro ju
jestem psychiatr... Aleno! - krzykn naraz i zerwa si z miejsca, ale ja ju przepisowo padaam na
ziemi jak pierwsza naiwna z powieci, kiedy ukuje si w palec. Biedny Bjelke musia mnie nie przez
cay dugany korytarz a do mojego pokoju i tam przy pomocy rozespanych kowbojw z Teksasu
Fultona i Davisa cuci wasn wod kolosk.
A wic w kocu zosta mimo wszystko za to drczenie mnie i przeciganie przykadnie ukarany.
dziennikw. Najbardziej cieszy si z tego pan Pederssen, waciciel fabryki papieru w Borgarnes,
dokd ostatecznie dociera kady skrawek makulatury z caej Islandii.
Szanowni czytelnicy moe nie wiedz, e w stosunku do iloci mieszkacw Islandia wydaje
najwicej ksiek na wiecie. Poniewa nie ma lasw, papier stanowi jedn z najwaniejszych
pozycji na licie towarw importowanych. Jako skromne lekarstwo na t narodow
dolegliwo zbirka makulatury od dugich ju dziesitkw lat uwaana jest za wity
obowizek kadego Islandczyka. Pan Pederssen, ktrego poznaem przypadkiem za
porednictwem profesora Srenssena w reykiavickim jacht-clubie, yje sobie dziki temu
cakiem nie najgorzej; jego jacht - Wiewirka (do dziwna to nazwa dla odzi!) wygra ju
wiele regat i uwaany jest za jeden z najlepszych w caej Skandynawii.
Przyp. red.
Cieszyem si z tego w kocu take i ja, mogem sobie bowiem w spokoju i ciszy spord caych gr
mokncych na podwrzu Instytutu gazet wybra to, czego potrzebowaem do prywatnego archiwum
akcji VAI. A moe woli pan napi si kawy i wskaza artykuy, ktre pana interesuj? Natychmiast
ka je sfotografowa, nasz wydzia mikrofilmw jako to zmieci w budecie, i bdzie pan mg
zabra je ze sob do Pragi? Nie sdzi pan?
Nie bardzo miaem na to ochot. Po wydaniu zbiorw wywiadw Tajemnica lepych
ptakw i Znak jedca otrzymaem wiele listw, w ktrych czytelnicy zarzucali mi, e
uatwiam sobie prac, e nie interesuje ich to, co ju dawno czytali w gazetach, i e chc si
dowiedzie czego, co dotychczas nie byo publikowane. Staram si, jak mog, speni te ich
dania - dlatego te, aby zdoby wywiady, ktre zebraem w tomie Jezioro Soneczne,
zjedziem niemal p wiata. Nie mog jednak, rzecz oczywista, sprzeniewierzy si
zamiarowi absolutnie dokadnej rekonstrukcji wydarze - jak wynika z moich dowiadcze,
czytelnicy skaryli si nawet w prezydium Czechosowackiej Akademii Nauk i gdzie indziej na
drobne pomyki w swobodniejszych przekadach niektrych materiaw.
Dlatego wybraem kompromis - bieg wydarze natychmiast po odnalezieniu Ridera
przeledzimy w oparciu o kilka cytatw z prasy wiatowej, po czym znw oddamy gos
bezporednim uczestnikom.
Za dostarczenie mi obszernej dokumentacji dzikuj doktorowi Bjelke, za bardzo staranne
tumaczenia za wyraam wdziczno pracownikom sekcji przekadowej Praskiego Biura
Informacyjnego, ktrzy tak chtnie spenili moj prob.
Przyp. red.
INDIA-NEWS. Delhi (wiadomo t przedrukowaa nastpnie niemal caa prasa wiatowa)
Katmandu. Statek kosmiczny Rider, uznany przez specjalistw za zaginiony, znw na widnokrgu.
Jak donosi nasz specjalny korespondent, zaginiony statek kosmiczny Rider, ktry przed dziesiciu
miesicami wyldowa na Marsie i z ktrego czteroosobow zaog niemal natychmiast po tym
stracono czno, pojawi si w niepojtych i zagadkowych okolicznociach na lodowcu jednego
z najbardziej niedostpnych rejonw Himalajw. Statek odkryto na poudnie od nie zdobytego
dotychczas szczytu Pumori na cyplu lodowca Khumbu, a na pnoc od szerpijskiej wsi - Lobude.
Pierwsz wiadomo o nieoczekiwanym wprost znalezieniu statku Rider przyniosy do stolicy
Katmandu jednostki grskich oddziaw armii nepalskiej, rozmieszczone na tym przygranicznym
obszarze.
Tu informacja rozmija si z faktami.
Przyp. red.
Po tajnych naradach dyplomatycznych na najwyszym szczeblu zainteresowanych rzdw do
Katmandu uday si dwa samoloty obserwacyjne lotnictwa indyjskiego. Po uzupenieniu zapasw
DELHI-NEWS, AGENCJA INDIA-PRESS: Zamieszczamy zdjcia zrobione przez majora Sinhga podczas
lotniczego rekonesansu nad masywem lodowca Khumbu. Na fotografii, ktrej jako obnia raster
pozostawiony przez przekaniki telefotograficzne, mona bez trudu rozpozna kadub Ridera,
suce przy ldowaniu apy teleskopowe oraz kilka postaci wok statku kosmicznego. Zdaniem
specjalistw - jest tam pi osb - chocia zaoga Ridera liczya ich tylko cztery. Zapewne kwesti t
mona bdzie rozstrzygn po poczeniu radiowym z Riderem, ktre ma nastpi w najbliszych
godzinach. Major Singh zamierza bowiem zrzuci w rejonie ldowania - na podstawie fotografii
wyglda ono na katastrof - zapasy ywnoci i nadajnik radiowy o takim zasigu, ktry obejmowaby
nie tylko lotnisko w Kotang, ale take Katmandu, Dardyling i Patna.
AFP: Profesor Tombaugh odmwi odpowiedzi na inne pytania dziennikarzy.
- Zdjcie to mistyfikacja. Nie mam tu nic wicej do powiedzenia! - owiadczy.
Podobne pogldy wyraa cay szereg specjalistw kosmicznych oraz konstruktorw Ridera. Jeden
z nich, Pietrow, ktry mia lecie jako drugi pilot Ridera, oznajmi telefonicznie, naszemu
korespondentowi w Bajkonurze:
- Gdyby Rider wyldowa na skale, nie znalelibymy nic, absolutnie nic. Nie mg on w chwili
ldowania lecie wolniej ni pocisk z karabinu. Nie mona w ogle mwi o moliwoci zetknicia si
przy tej prdkoci z ldem staym i pozostaniu przy yciu, a co dopiero mwi o ocaleniu statku
kosmicznego. Nie mog w to uwierzy.
FLYING SAUCERS REVIEW: Informacje o wyldowaniu Ridera w Himalajach naley traktowa ze
znaczn rezerw. Nie przypuszczamy, aby po stwierdzeniu istnienia ogromnych statkw
powietrznych, poruszajcych si w bezporednim pobliu Marsa i po przypuszczalnym konflikcie
z nimi (patrz numery zeszorocznego rocznika - 6, 7 i 8 - w ograniczonej iloci mona je jeszcze
zamwi w administracji naszego pisma) pozostawaa jakakolwiek nadzieja, i spotkamy si jeszcze z
Riderem i jego zaog. Wbrew twierdzeniom, ktre to wanie nam zarzucaj, pismo nasze od
pocztku swojego istnienia unikao starannie wszelkiej sensacyjnoci i przynosio jedynie dokadnie
sprawdzone informacje, czego nam wielu UFOfobw nie moe wybaczy.
Jak wiadomo - nawet sami organizatorzy ekspedycji nie wierz w moliwo powrotu Ridera. Ju
dawno ostrzegalimy: cywilizacje kosmiczne, znacznie przewyszajce poziomem nasz ziemsk
cywilizacj, nie s tylko czczym wymysem i bajk. Tragiczne wydarzenia wok Ridera udowodniy
to cakiem niedwuznacznie.
Ostatniej informacji nie naleao traktowa tak zupenie serio ze wzgldu na nieco szczeglny
i wyjtkowy charakter pisma, ale i pozostae przedstawiay si dla Ridera i jego zaogi - by
tak powiedzie - niewesoo. Oczywicie, musiao to oddziaa rwnie na nastroje w Sneffels.
Zapytaem o to wprost dr. Bjelke.
Przyp. red.
Ma pan, panie redaktorze, absolutn racj, tylko e to wierzenie-wtpienie i niepewno trway na
szczcie stosunkowo krtko. Ju mniej wicej po upywie dwch db od odkrycia Ridera dziki
stanowczej interwencji komisji koordynacji kosmicznej UNESCO zaczto wiadomoci dla prasy
filtrowa i rozpowszechnia za porednictwem orodka prasowego powstaego w Katmandu, dokd
natychmiast udao si kilku czonkw naziemnego sztabu projektu Rider. Agencjom prasowym nie
pozostao wic nic innego ni publikacja i komentowanie oficjalnych informacji biura prasowego albo
te snucie - w miar moliwoci: bogatszych czy te uboszych - fantazji.
Robiy i jedno, i drugie - a po trzecie podniosy ogromn wrzaw wok rzekomego ograniczania
swobody informacji i tak dalej, i dalej. Zna pan to przecie, prawda? Komisji koordynacyjnej nie szo,
rzecz jasna, o ograniczanie wolnoci informacji, ale wprost przeciwnie: o szybkie dostarczenie tych
informacji, a przede wszystkim o wiarogodno. Nie moe pan zapomina, e wszystko odgrywao si
na bardzo gorcym - chocia w rzeczywistoci pokrytym warstw lodu - skrawku wiata. Kady krok
uznany susznie czy niesusznie - przez ktre z pastw lecych w bezporednim ssiedztwie: Indie,
Chiny, Nepal, Sikkim, Bhutan czy te Pakistan - za niezrczny, mg powanie skomplikowa sytuacj.
Kapitan Singh dwukrotnie startowa z Kotang - na prno. Nie dotar dalej ni gdzie na poziom
szczytw Ambu Gjab en i Ama Dablam, a wic mniej wicej na p drogi midzy wiosk szerpijsk
Namcze Bazar a miejscem, gdzie znajdowa si Rider. Gwatowna burza monsunowa, mgy
i powoka lodowa na krawdziach skrzyde zmusiy go do powrotu do Kotang.
Nazajutrz wystartowa ponownie w eskorcie drugiego samolotu, pilotowanego przez porucznika Rao.
Tym razem warunki atmosferyczne byy korzystniejsze. W kocu po najrozmaitszych komplikacjach jeli pan sobie yczy, redaktorze, mog panu poyczy U.S. News and World Report, gdzie pniej
opublikowa w odcinku wspomnienia o caej tej akcji - dotar nad lodowiec Khumbu. Porucznik Rao,
jak przypuszczam, rwnie, mimo i mia kopoty z silnikiem; Rao fotografowa, Singh stara si zrzuci
w pobliu Ridera kilka odpowiednio zapakowanych i opatrzonych spadochronami zasobnikw.
Podczas gwatownej wichury nie byo to wcale atwe i w rozmowie z dziennikarzami Singh
przyznawa, e nie mia zbyt wiele czasu, by rozglda si wok siebie. Podobno jednak mimo
wszystko widzia jakie postaci w pobliu Ridera. Nie wie dokadnie, ile mogo ich by, moe pi,
moe sze - ale by moe tylko cztery. Po zatoczeniu kilku krgw udao si Singhowi zrzuci na
paszczyzn lodowca w pobliu Ridera paczk ywnoci, zaopatrzon w kolorow wiec dymn,
kaset z lekarstwami i witaminami niezbdnymi w przypadkach choroby wysokogrskiej, cztery
komplety urzdze tlenowych z zapasowymi butlami i - rzecz najwaniejsza - krtkofalowy nadajnik
radiowy bardzo prosty w obsudze. Ten, niestety, chybi celu i Singh widzia jeszcze, jak wiatr znosi go
na lodowiec znacznie niej od statku kosmicznego. Nadcigajca szybko znad Mount Everestu mga
zmusia oba samoloty do odwrotu - Singh wic wyrazi wtpliwo, czy zaodze Ridera uda si
nadajnik z rozpadliny lodowca wydoby.
Orodek koordynacyjny zadowoli si krtk informacj:
Dzisiaj w godzinach porannych udao si dostarczy w rejon przypuszczalnego ldowania statku
kosmicznego Rider (charakterystyczna jest wielka ostrono sformuowa - przyp. red.) zapasy
ywnoci, lekarstw i innych przedmiotw, ktre zostay tam zrzucone przez samolot pilotowany przez
kapitana Singha. Druga maszyna, ktr pilotowa porucznik lotnictwa indyjskiego Rao, dokonaa
kolejnych zdj.
Nic wicej - mimo wysikw korespondentw wszystkich agencji prasowych wiata, ktrzy wypenili,
zazwyczaj na wp pusty, samolot z Patny do Katmandu i przyjechali drk czc indyjskie miasto
Raksaul ze stolic Nepalu i ktrzy robili, co tylko mogli. Do Singha i Rao w Kotang nie mogli,
oczywicie (na szczcie) dotrze - byo to lotnisko wojskowe.
Chocia Singh wypowiada si do sceptycznie o moliwociach dotarcia przez zaog Ridera do
nadajnika, zniesionego wiatrem daleko w d lodowca, to jednak od chwili jego powrotu dziesitki
radiotelegrafistw siedziao ze suchawkami na uszach przy aparatach nastawionych na fal
zrzuconego nadajnika. To absolutnie nie jest moja wizja poetycka, redaktorze! Przypadkiem
rozmawiaem z jednym modym czowiekiem z komitetu koordynacyjnego, tak e mam wiadomo
z pierwszej rki.
Przez dugie, przeraliwie dugie godziny nie dziao si absolutnie nic - w suchawkach tylko rozlegay
si szmery i trzaski, jaka stacja na bliskiej czstotliwoci nadawaa big beat, a potem pogldy
szczeglnie kosmonautyce wrogiej gazety z Akry, wedug ktrych Rider widocznie nigdy nie opuci
Ziemi i e po prostu ukry si w Himalajach, aby potem w chwale powrci, co mu si z jakich
przyczyn technicznych nie udao (i t informacj dziki dr. Kubeszowi znalazem - opublikowao j
wychodzce w Ghanie pismo Atlantic News w numerze 275), kiedy wreszcie o godzinie 00.14
w suchawkach odezway si szmery, stukanie w mikrofon, a potem chrapliwy, zmczony, urywany
gos, ktry czasami zanika, znieksztacony a do granic niezrozumiaoci. Natychmiast puszczono
w ruch wszystkie magnetofony - moe pan zreszt sam posucha. Redaktorze, to jest po prostu
wstrzsajce...
Doktor przez chwil szuka w pudekach z tamami magnetofonowymi na pce nad biurkiem,
zdumiewajco szybko znalaz waciw szpul, zaoy j i wczy magnetofon. Po chwili rozleg si
szmer i stukanie - i przenielimy si niemal o rok wstecz i o dziesitki tysicy kilometrw od miejsca,
gdzie znajdowalimy si obecnie.
- ... attention, here is Rider, the cosmical ship Rider, do you hear me... people?
- ... wnimanje... wnimanje... goworit kosmiczeskij korabl Rajder... kosmiczeskij korabl
Rajder... syszytie mienia... wy syszytie mienia?...
Odezwa si sygna stacji przeczanej z nadawania na odbir, chwila ciszy, a potem gwar
podnieconych gosw mwicych, krzyczcych i szczebioccych w piciu co najmniej jzykach. To
zgaszali si zdenerwowani radiotelegrafici. Nagle pewien gos wzbi si ponad inne i z miejsca
uciszy ten chaos.
- Prosz o cisz. Silence, please. Dont chatter! Stop talking. Mwi kierownik orodka
koordynacyjnego, Struve. Tylko ja bd prowadzi rozmow.
Halo, Rider, syszymy was. Jestemy szczliwi, e nawizalimy z wami czno. Przekacie nam
informacje o waszym pooeniu i o potrzebach. Zrobimy wszystko, abycie jak najprdzej znaleli si
wrd nas. Koniec. Przechodz na odbir.
- Halo, Struve... jak si masz... tu... Kamenik... Bardzo le z nami... nie mamy lekarstw... to, co
zrzucilicie, nie wystarczy... s tu z nami czterej mczyni z kolonii Ottara... wszyscy chorzy na
odoskrzelowe zapalenie puc... polijcie przede wszystkim antybiotyki... i tlen... i jeszcze kilka
aparatw tlenowych z zapasowymi butlami... strasznie tu marzniemy... Wylijcie do nas wypraw
ratunkow... oni... nie mog zej niej... zbyt wysokie cinienie atmosferyczne... co w rodzaju
choroby kesonowej... dorczyciel naszego listu ju nie yje... Struve... pospieszcie si... Odbir.
- Halo, Rider. Zrozumielimy, natychmiast wylemy wam wszystko, czego potrzebujecie. Trzymajcie
si, Jerzy, musicie wytrzyma. Musicie! Natychmiast zawiadomi wasze rodziny. Ekspedycja
ratunkowa wyruszy, jak tylko bdzie to moliwe. Sprbujemy wprowadzi do akcji helikoptery.
Moesz jeszcze mwi? Odbir.
- Tak... krtko, przepraszam ci, mam gorczk... jestem strasznie wyczerpany...
- Rozumiem, Jerzy. Podaj informacje o stanie zaogi... po potwierdzeniu przerywamy nadawanie na
osiem godzin. Odezwiemy si ponownie punktualnie 0 20.00. Czekam na potwierdzenie. Odbir.
- Rozumiem... o dwudziestej zero zero znw si odezwiecie... Iwan Maksymycz Ostapienko... poleg...
mierci... walecznych... Fred Sinton pozosta... na Marsie... Z zaogi jestemy tylko my dwaj. Struve...
Mac McLaughin i ja... znajdujemy si u kresu wytrzymaoci... Odbir.
- Rozumiem, Jerzy... - Struve milcza chwil, jakby co go dawio w gardle. - Zrobimy wszystko.
Kocz, Jerzy. Cay wiat jest z was dumny!
Glosy umilky, szpula obracaa si cicho, dopki czerwony ogonek tamy nie wykrci si ze cieki.
Doktor Bjelke wyczy magnetofon.
Wie pan, redaktorze, e nikt spord dziennikarzy, dla ktrych ten zapis odtworzono, nie odway si
odezwa, cho wszyscy wprost pkali od nadmiaru pyta, ktrymi byli naadowani. Nawet si temu
tak bardzo nie dziwi...
Nazajutrz zapis ten nadaway wszystkie stacje radiowe na caym wiecie. I znw rozdzwoniy si
telefony i telegrafy. Wbrew majorowi Whiteowi z Himalayan Clubu jeszcze tego samego dnia na
bezporednie polecenie nepalskiego rzdu krlewskiego i parlamentu indyjskiego zaczto w
Dardylingu organizowa wypraw zoon z najdzielniejszych i najbardziej wykwalifikowanych
tygrysw wysokogrskich, jacy kiedykolwiek wyruszali w Himalaje. Obok modych miakw rwnie stare i mocno ju wyleniae tygrysy. Dowiadczenie i sawa zastpoway to, co zabray lata:
Tenzing Norkey, Ang Tharke, Dawa Thondup, Ang Cchering, Phu Tharke i inni, ktrych nazwiska s we
wszystkich alpinistycznych klubach wiata wymawiane z najwikszym szacunkiem. Ze wszystkich
stron zlatywali do Katmandu czonkowie wyprawy, ktrej zadaniem byo przedostanie si po raz
pierwszy w dziejach Himalajw poprzez przecze w najmniej odpowiedniej porze roku,
zabezpieczenie tyw grupie wspinaczy, przygotowanie opieki lekarskiej i jeszcze chyba dziesiciu
tysicy innych rzeczy.
Tego dnia, panie redaktorze, nie bylimy ju w Islandii. Ani ja, ani Leif Thorgunn, ani pani Alena.
Siedzielimy obok siebie na trzech fotelach samolotu Tu-114 linii Moskwa-Kalkuta, skd mielimy
poczenie lotnicze do Patny i dalej do Katmandu. Leif owiadczy, e dostanie si do pierwszego
samolotu, nawet gdyby musia sobie drog do niego wystrzela z pistoletu. Nie byo to potrzebne. Dla
Ridera na caym wiecie zapalono - jeli si tak mona wyrazi - zielone wiato i wystarczyo tylko
napomkn, kim jestemy i czego chcemy, aby otwieray si przed nami Wszystkie drzwi. Wcznie
z drzwiami tego Tu-114.
I znw cofnlimy si odrobin: a do samego niemal pocztku historii Tajemnicy lepych ptakw...
Pamita pan jeszcze, jak nas, to znaczy mnie i Jurka, szukali w kraterze Sneffelsu pani Alena wraz z
Leifem, by przyj nam z pomoc w kopotach? Teraz z kolei wszyscy troje szlimy po Jurka, troszk
dalej, to prawda, ale to nie miao znaczenia.
Wszystkim nam wydao si nagle, e nic si w ogle nie zmienio; e cofn si tylko czas, a wszystko
pozostao tak, jak byo. Stara wiatrwka Leifa, spowiay plecak, mimo protestw stewardessy
wsunity pod fotel, a nawet ta stara poobgryzana fajka.
A przede wszystkim postanowienie dokonania czego, redaktorze, choby wiat mia run na gow.
A to bya - jak sdz - rzecz najwaniejsza.
Nie woli pan poczeka na Wstpn ocen materiaw ekspedycji Rider? Ukae si mniej wicej
za p roku tu, u nas, a liczy sobie ni mniej, ni wicej tylko uczciwy tysic stron w czterech tomach...
No c - rzecz jasna - nie popsuj panu tej ostatniej ksiki o akcji VAI. Niech pan siada i od razu
przystpmy do rzeczy.
Jak widz, powinienem zacz od drugiego dnia pobytu na Marsie. Informacja, jak odebrano na
Ziemi, jest bardzo skpa, a jeli pamitam jej rzeczywiste brzmienie - a nie pamitam go prawie wcale
- to na domiar zego jeszcze tu i tam faszywa. Ale to nic nie szkodzi.
Tu doktor Kamenik wyj z kieszeni gruby kalendarz z pogniecionymi rogami i z napisem
SPOFA na plastykowej oprawie.
Przyp. red.
Oto mj dziennik bojowy. Bdzie nas prowadzi niczym pan Wszdobylski w Labiryncie
Komeskiego.
Na czym to ja?... Aha. A wic ten dzie rozpocz si od zaj nadprogramowych, by uy terminu
wojskowego, zreszt ma pan to rwnie w przyjtym radiogramie. O 10.00 ja wraz z Iwanem
Maksymyczem woylimy znw z absolutn niechci skafandry i ruszylimy na pierwszy rekonesans,
na razie z bardzo skromnym zadaniem: mielimy rozejrze si wstpnie w otaczajcej Ridera
gstwinie wkien, przynie ich prbk jako materia do analiz i najpniej za godzin by
z powrotem w domu. Oczywicie, jeli kabin statku midzyplanetarnego mona nazwa domem w danej sytuacji za chyba tak. Prbki atmosfery mielimy ju - przedstawiaa si cakiem przyzwoicie,
mniej wicej tak jak na Ziemi na wysokoci 8000 metrw, co jeszcze by jako tako od biedy uszo i jeliby sobie czowiek od czasu do czasu ykn troch tlenu - powinno wystarczy do ycia. Tym
bardziej e obniona grawitacja uatwiaa poruszanie si i czowiek tak si tu nie mczy. Mimo to na
pierwsz wypraw ruszylimy w skafandrach. Na moje wyrane yczenie - podkrelam! Wie pan, ja
tam nie lubi zbytniej fanfaronady, a dopki nie wiedzielimy na pewno, z jakimi bakteriami
bdziemy mieli zaszczyt zawrze znajomo i co to waciwie jest: te zapachy, ktrymi przesiknita
jest atmosfera Marsa, nie chciaem ryzykowa.
Dokadnie w oznaczonym czasie odrubowalimy ju z Iwanem Maksymyczem chyba co koo miliona
rub mocujcych paszcz ochronny przy wejciu do kabiny Ridera i czekalimy, a sobie Fred i Mac
szczelniej dokrc hemy. Patrzyli na nas z zazdroci. Jak my patrzylimy na nich, nie mogli
stwierdzi. Nasze skafandry, przeznaczone do poruszania si poza kabin, byy bowiem zupenie inne
ni podrne, lejsze, przestronniejsze, z ciemn oson hemu jako ochron przeciwko promieniom
ultrafioletowym. Ze wzgldu na rzadk atmosfer byo ich na Marsie znacznie wicej ni na Ziemi.
Mogem wic zupenie bez ryzyka pokaza Mac Mac Macowi jzyk! Wzilimy ze sob kilka probwek
do pobrania prbek, a na wszelki wypadek zarzucilimy na rami Skorpiony, miniaturowe pistolety
maszynowe made in SSR. Jedynie to made in..., redaktorze, pozwala mi na pojednanie z nimi...
Skdind jestem, jak panu wiadomo, prawdziwym antytalentem wojennym. Nawet t rakiet pod
Sneffelsem musia odpali Bjelke!
Drzwi uchyliy si. Syszelimy zupenie wyranie, jak gstsze powietrze syczy uciekajc z kabiny na
zewntrz. Iwan Maksymycz wycign ze schowka pod stropem kabiny rodzaj wiszcego trapezu,
waciwie raczej rodzaj takiego troch tylko uksztatowanego i na metr i wier dugiego nic,
przypominajcego wycig narciarski, na ktrym konstruktorzy postanowili zaoszczdzi jak najwicej
surowca. Od siedzenia cigny si w gr dwie napite liny stalowe, nawinite na walec, wprawiany
w ruch przez dwa guziczki.
Chwycilimy si z Iwanem Maksymyczem tego nic i odepchnli w pustk przed otwartym wazem
rakiety, walec zacz zwalnia lin i my, cinici obok siebie, zaczlimy si powoli opuszcza wzdu
kaduba Ridera, noszcego tu i wdzie lady aru, a take spotka z meteorytami. Nie by ju gadki
jak lustro - przypomina raczej garnek po niezbyt dugim, ale intensywnym uywaniu w kuchni.
Pod naszymi nogami w oparach pyu, pozwalajcych widzie zaledwie na kilkadziesit metrw,
koysaa si pltanina nitek, sznurkw i woskw o niezwykej czarnobrunatnej barwie, przechodzcej
miejscami w odcie zieleni. Wkna nie byy jednak spltane byle jak, w ukadzie ich istniaa
prawdopodobnie jaka regularno i prawidowo, ale tak bardzo skomplikowana, e nie bylimy
zdolni odkry ich na pierwszy rzut oka. Iwan Maksymycz opuci trapez, na ktrym koysalimy si nad
szedziesiciometrow przepaci, a nad same wkna - mimo woli podkurczyem nogi, aby si
w nie nie zaplta - i ostronie dotkn ich czubkiem buta. I w odrnieniu od uczciwych powieci
fantastycznych - nie stao si absolutnie nic. Wkna nie chwyciy go za nog, nie cisny si - krtko
mwic zachoway si jak zupenie zwyczajne sznurki. Zreszt mielimy szczcie. Rolinno, jeli
mog to tak nazwa - przylegaa do kaduba Ridera tylko tam wanie, gdzie si opuszczalimy.
Wszdzie dokoa bya spalona ogniem z dyszy silnikw hamujcych i rozpada si w kupki czarnobrunatnych strzpw pdzonych wiatrem tam i z powrotem.
Jako dalszy punkt programu - Iwan Maksymycz prbowa mocnym kopniciem przerwa najciesze
wkno, jakie znajdowao si w zasigu nogi. Niewiele brakowao, a spadby z siedzenia. I spadby
z ca pewnoci, gdybymy nie byli ubezpieczeni pasami ochronnymi. Wkno bowiem nie pucio!
- Widzisz? - rozlego si w goniku radiotelefonu wbudowanego w mj hem. - To wistwo jest
mocne i spryste jak drut. Waciwie to raczej jak guma. Sprbuj to przeci.
Ostapienko wyj z pochwy u pasa dugi n. Na Ziemi polecano go nam jako niezwykle przydatne
narzdzie i bro, chocia wyglda absolutnie niekosmicznie i bardziej nadawa si na pas Old
Shatterhanda ni kosmonauty. Z wasnego dowiadczenia wiedziaem, e jest ostry jak brzytwa.
Kiedy w kabinie bawiem si nim z nudw i porzdnie skaleczyem si w palec. Iwan Maksymycz
chwyci odyg i zacz dydoli. Trwao to bardzo dugo, nim udao mu si wreszcie przeci wkno
gruboci zapaki.
- Uff! - uly sobie. - Mam nadziej, e nie wszystko jest tu z tak solidnego materiau.
- Co tam macie, chopcy? - zainteresowa si z kabiny Mac Mac Mac. - Czy naprawd nie moecie
nada porzdnego reportau z pierwszych krokw po Marsie? Pomrzemy tu z ciekawoci!
- No to umierajcie - Ostapienko na to. - A przede wszystkim nie mwcie na naszym pamie. Moecie
tylko sucha.
-No, no, no - usyszaem w odpowiedzi pomruki Mac McLaughina. W kocu jednak posusznie zamilk.
Z przecitych kocw odygi nie sczya si adna ciecz, aden sok. Byy absolutnie suche - z okrgym
otworem w rodku. Waciwie bya to raczej rurka. Iwan Maksymycz zacz znw z powiceniem
dydoli o kawaek dalej, aby cz rurki odci. Kiedy to mu si udao, zwinwszy j umieciem
w jednej z probwek. Stawiaa opr, jakby rzeczywicie bya gumowa, miaa skonno do
prostowania si.
- Mam nadziej, e te pajczyny nie sigaj a do ziemi - burcza Ostapienko. - Nie wiem, jak bymy
si przez tak gstwin przedostali...
Pomanipulowa przy guziku, ktry sterowa nawijaczem. Trapez znw zacz opada. Nogami
i rkoma odpychalimy wkna, aby dosta si o metr czy dwa niej. Stawao si to, redaktorze, coraz
trudniejsze. Te przeklte odygi nie miay ju gruboci nitki czy zapaki, ale palca, a w kocu rki. Na
szczcie byo ich za to coraz mniej i mniej i nagle - o jakie dziesi metrw nad ziemi - znalelimy
si w zupenie wolnej przestrzeni, w oceanie czerwonobrunatnego wiata, ktre tu - na d przenikao poprzez pltanin odyg nad nami niczym przez jaki nadzwyczajny klosz na lampie.
- Chyba te sznurki, Iwanie Maksymyczu, nie wisz sobie, ot tak, w powietrzu?! - powiedziaem
zdziwiony, a take po to, aby usysze swj glos. Wygldao tu troch tak jak w teatrze kukiekowym
na jakim budzcym groz przedstawieniu. Zna pan te dekoracje ze smocz jam, prawda?
- Chyba nie wisz, Gieorgij - wyrazi przypuszczenie Ostapienko. - Zaraz si dowiemy.
Tempo opadania trapezu przyspieszyo si znacznie, tak e obawiaem si, czy aby co nie popsuo si
w urzdzeniu sterujcym, ale w kocu tu nad ziemi zatrzymalimy si mimo wszystko pynnie.
Odpilimy pasy. Celowo nie opuszczaem siedzenia i uwaaem, aby nawet noskiem buta nie
dotkn czerwonej gbczastej warstwy pod nogami. Iwan Maksymycz jest dowdc i kierownikiem
wyprawy, niech wic on stanie na Marsie jako pierwszy czowiek! - powiedziaem sobie. Podobnie
zapewne myla Ostapienko, tylko e on z kolei mnie chcia odstpi pierwszestwo...
- Niepotrzebnie si kopoczesz, Gieorgij - zamia si Iwan Maksymycz. I ja - chocia nie widziaem
przez ciemny wizjer jego twarzy - usyszaem jego miech w radiotelefonie. - My nie jestemy wcale
pierwszymi ludmi na Marsie. Spnilimy si, przyjacielu, o dobrych kilkaset lat. Jakie wic tu
zaszczyty, no nie! Idziemy - ale ostronie. Wyglda to troch jak bagno. Na razie trzymaj si trapezu.
Zeszlimy jednoczenie obaj. Nogi zanurzyy si nam po kostki w mikkiej warstwie, a spod butw
uniosy si ogromne kby czerwonego pyu. Wygldao to tak, jakbymy stpnli na purchawk - py
by delikatny, rozpywa si w oboczki i w nieruchomym powietrzu, jakie dziki obnionej grawitacji
trwao pod wknist kopu, uderzajco powoli opada na d. Jedyn budzc zaufanie i solidn
rzecz byy tu szeroko rozstawione trzy teleskopowe apy i kawaek kaduba Ridera z dyszami,
w grnej czci przecity pasem brunatnoczerwonej rolinnoci.
Dopiero teraz na wasnej skrze poczulimy, co to znaczy zmniejszone o poow przyciganie, ale
w przeciwiestwie do opisw w ksikach wcale nie czulimy si jako szczeglnie lekko - wprost
przeciwnie: po dugich miesicach przebywania w stanie niewakoci wydawalimy si sobie
niezgrabni, cicy i sabi, ale o tym ju panu, jak mi si zdaje, opowiadaem, prawda?
Nic na to nie mogem poradzi - a jak Boga kocham, wcale nie jestem zabobonny ani te szczeglnie
strachliwy - ale, redaktorze, miaem wraenie, e pod t kopu, ktra w jaki niezrozumiay
i sprzeczny z prawami natury sposb unosia si nad naszymi gowami, e pod t kopu kto na nas
nieustannie patrzy. Zna pan to uczucie? Przeszedem kilka krokw po gruncie, ktry ustpowa pod
nogami, z gow w hemie zwrcon ku grze. Podobnie chyba jak wtedy, kiedy z Jos i Hertwigiem
wdrowalimy z lotniska do Filadelfii i uwaalimy na jaguatrici. Moje wysiki obserwatorskie zostay
w kocu nagrodzone wedug zasugi. Tu pod najgrubszymi i idealnie walcowatymi rurami co
migno. Ruch by tak szybki, e ledwie zdoaem go zarejestrowa. Nieco dalej - znowu. I jeszcze raz.
- Hej, Iwanie Maksymyczu - szepnem, jakby dwik radiotelefonu mg to co ogromnie szybkiego
sposzy i w czym mu przeszkodzi. - A c to lata nam nad gowami?
Ostapienko zatrzyma si i przez chwil patrzy w gr. Tu i wdzie ruch si powtrzy. Wygldao to
tak, jakby kto strzela z procy kulami wielkoci piki nonej, ktre z ogromn szybkoci wpaday
w spltan gstwin czerwonobrunatnych lin i tam giny. Zrobiem na lepo kilka fotografii.
Ostapienko wzruszy ramionami, w obokach pyu zbliy si do miejsca swojego czynu i t blach,
kor czy upin albo co to tam byo, przygi z powrotem, tak e przez szczeliny wydobyway si tylko
ledwie widoczne oboczki.
Przez chwil patrzylimy na to puf-puf-puf. Byo jasne, e nie dowiemy si niczego wicej ni
dotychczas. Chcielimy ju ruszy dalej, kiedy Iwan Maksymycz chwyci mnie za rami i ponownie
wskaza automatem w gr. Tam, gdzie przed chwil przelatywaa tu i wdzie jedna pika, teraz si
wprost roio. Dziesitki, setki kulistych cia przelatywao szybko jak strzay wok gwnej kolumny
wspierajcej, jeli mona tak srebrzysty walec nazwa, migay jedno za drugim i nikny w cieniu
midzy pltanin odyg. Bezszelestnie. Nasze mikrofony nie rejestroway adnego dwiku, prcz rzecz jasna - stumionego puf-puf-puf w miejscu przecicia kory filara.
- Widzisz? - Iwan Maksymycz ciska moje rami. - Lataj ukiem. Skrcaj koo tego filara. To nie s
nasiona. Maj wasne rdo ruchu i orientacj. S ywe...
Czstotliwo latajcych kul szybko saba. W cigu kilkudziesiciu sekund wszystko znw si
uspokoio. Tylko niekiedy gwatowny ruch przecina pmrok. Bezwiednie zwrciem si w stron
srebrnej kolumny. Puf-puf-puf ju cakowicie ucicho, cicie znikno. Z bliska wida byo jedynie
ledwie widoczn rys na powierzchni kolumny - jak dawno zagojona blizna po operacji.
- Ma zdolnoci regeneracyjne, Iwanie Maksymyczu. Regeneruje si diabelnie szybko. Jak w bajce
o wodzie ycia. Ale nawet woda ycia nie odwayaby si chyba leczy blach.
- A wic to pewnie nie bdzie blacha - owiadczy Ostapienko. - Powinnimy byli wzi prbk, ale
teraz lepiej ju nie poszy tych kul. Chodmy jeszcze kawaek, Gieorgij. Wydaje mi si, e troch si
przed nami rozwidnia.
Pomau, ostronie i nie bez trudu brnlimy dalej w pyle, zostawiajc za sob podwjny raniec
ladw. Prosz si ze mnie, redaktorze, nie mia, ale obejrzaem si na nie i byem wcale dumny. Nie
z siebie. Z ludzi. e a tu sigaj nasze lady. A teraz idziemy pod gronym, nieznanym
i prawdopodobnie wrogim firmamentem - a mimo wszystko idziemy...
Wiem, wiem - dosy liryki. Pan nie chce powieci, ale reportau...
Minlimy jeszcze trzy srebrzyste kolumny - jedna znajdowaa si od drugiej o dobrych dwiecie
metrw. Wytrzymao tych odyg i wkien musiaa by wprost ogromna, zdecydowanie wiksza ni
choby zbrojonego betonu. Potem rzeczywicie rozjanio si przed nami i stanlimy pod sam
krawdzi urywajcego si nagle sklepienia. W drobnych wirach powietrznych unosi si
czerwonobrunatny py, a na ziemi spada nieustanny deszcz kamykw i grudek, do nas jednak
powiewy docieray rzadko. Chronia nas gsto spleciona kopua.
Niekiedy warstwa pyu przerzedzaa si, otwierajc widok na krajobraz u naszych stp. Wydawao si,
e stoimy na jakim wzniesieniu, a cilej mwic - u podna gr otaczajcych dolin opadajc
nierwn rzeb terenu coraz dalej i gbiej, a gina w chmurach pyu, a moe i mgie, unoszcych
si jak z kota czarownic. W odlegoci mniej wicej dwustu czy trzystu metrw sterczaa na zupenie
rwnej, opadajcej w d paszczynie jaka pryzma wysokoci dwch-trzech metrw, na wp
zawiana pyem i piaskiem. Jej wierzchoek by niezwyky, niejednolity, jakby skada si z belek czy te
poskrcanych blach. Zauwaylimy to obaj.
- Iwanie Maksymyczu, jestemy ju niemal trzy kwadranse poza Riderem! - i ja zdecydowaem si
cho raz odezwa pierwszy.
- Ubezpieczaj mnie, Gieorgij - odpowiedzia cakiem nie na temat Ostapienko, cisn w rku may
pistolet automatyczny i ruszy dugimi susami, jakie umoliwiaa wanie tylko grawitacja Marsa,
w stront, kopczyka. Ju po kilku metrach ogarny go wiry powietrzne, wida byo, jak rzucaj nim, od
hemu odskakiway mu kamyczki i grudki jak grad od parapetu okiennego. Chwilami znika zupenie w
obokach pyu. Potem zobaczyem go: sta w rozkroku na szczycie pagrka i wyrywa co oburcz
z ziemi. Wrci pochylony pod ciarem tego brzemienia, a w suchawkach hemu syszaem wyranie
jego zdyszany oddech.
- Jakie ruiny... Sztuczna materia czy co! Zobaczymy pniej. Teraz idziemy z powrotem, Gieorgij.
Sprbuj poczy si z Riderem...
Sprbowaem - bez skutku. Rider nie odpowiada. Zblialimy si ju niemal do teleskopowych ap
statku, kiedy wreszcie w suchawkach zaczo si rozlega dalekie woanie Mac McLaughina, ktry
widocznie nie wytrzyma nerwowo, chocia do umwionej godziny pozostawao jeszcze dwie czy trzy
minuty.
- Daj spokj, Mac - westchn Iwan Maksymycz. - Postawisz na nogi p Marsa. Ju idziemy.
I znw usiedlimy ciasno jeden obok drugiego na aweczce wiszcej windy, znw przeciskalimy si
przez sie odyg i wkien, tym razem z wikszym trudem, bo najdrosza zdobycz Ostapienki
przypominaa z grubsza migo, bya ogromnie nieporczna i z wyrafinowan konsekwencj
i pomysowoci przeszkadzaa w transporcie. Odetchnlimy z ulg, dopiero gdy winda uniosa si
ponad ostatnie warstwy niemal jak pajczyna ju cienkich wkienek i zatrzymaa si z nami przy
wejciu do Ridera, ktre niczym w zaczarowanym zamku albo nie zaczarowanych willach
z fotokomrk otworzyo si przed nami. Po niezbdnej sterylizacji promieniami ultrafioletowymi
skafandrw i przyniesionego upu z ulg zdjlimy hemy.
- Co tak haasowa? - spytaem Mac McLaughina. - Nie jestemy maymi dziemi.
- Wiecie... - Mac w skupieniu bawi si owkiem - my tu tymczasem widzielimy jakie miejscowe
manewry lotnicze. A poza tym znowu maj nas na lokatorach. Popatrzcie!... - Wyj z kieszeni zmity
pasek jecy si od nieregularnych linii, ktre przechodziy w regularn, lekko sfalowan krzyw,
niewtpliwy lad promieni radarowych.
Fred Sinton nie zwracajc na nas uwagi notowa co w swoim dzienniczku.
- A wic o co waciwie idzie? Co si stao? Dowiem si wreszcie? - spyta Iwan Maksymycz troch
podranionym tonem.
- No... waciwie to nic, szefie. Tylko midzy tymi perowymi chmurami spostrzeglimy paski obiekt.
Rozmiarw ani koloru nie udao nam si okreli, ale by tam jak dwa razy dwa jest cztery...
- Semiologicznie rzecz biorc mona by uy trafniejszego porwnania, ale i tak nie oddaoby ono
istoty rzeczy - wtrci si niespodzianie Sinton. Mac i ja zgodzilimy si, e latajcy talerz, ktry nas
obserwowa, mia kilkaset metrw rednicy. Przepraszam, e przerwaem... - I znw pochyli si nad
swoim notesem.
- Ju-ju wydawao si, e zniknie za chmur (przewit by stosunkowo wski, powiedzmy: dwa-trzy
stopnie), ale nagle zatrzyma si...
- W miejscu? Natychmiast?
- Tak. Widocznie wymodli sobie u Pana Boga wyjtek od prawa bezwadnoci. Biorc pod uwag
szybko, z jak si porusza, musiay w nim w jednej chwili zosta zahamowane setki g...
- I co dalej?
- Dalej? Dalej nic. Okry Ridera. W odlegoci okoo szeciu-siedmiu kilometrw. Chwilami ledwie
go widzielimy. Bo tu...
- Py. Wiem - dokoczy Ostapienko. - Zauwaylicie jakie szczegy?
- Tu! - odezwa si ponownie Fred i dotkn notesu, ktry widocznie nie by tak zupenie pozbawiony
zwizku ze witem lotniczym wok Ridera. - Rozmiary... o tym ju mwilimy. A wic
przystpmy do innych wtpliwoci. Na grnej paszczynie o ksztacie wycinka koa byszczca
wypuka narol. Kabina pilotw? Znak zapytania. Za statkiem powietrznym przez kilkadziesit sekund
pozostaje biay lad, ktry szybko rozpywa si na wietrze. Smuga kondensacyjna? Znak zapytania.
Dolna paszczyzna najwidoczniej paska, tak e ciao ma w przyblieniu ksztat poczonej paskowypukej soczewki. Pod nim znajduje si kilka wisiorkw w ksztacie kul poczonych na stae
z dyskiem. Ich rednica rwna si mniej wicej jednej dziesitej rednicy caego statku. Zbiorniki
paliwa? Znak zapytania. Wystarczy? Znak zapytania.
- Na razie tak! - Iwan Maksymycz skrzywi si.- A co nasze radary?
- Nie patrzylimy na nie - przyzna si Mac. - Dalimy pierwszestwo starym wyprbowanym oczom.
Ale moemy popatrze na zapis radaru panoramicznego. Co tam powinno by.
Bd si troch skraca, redaktorze, dobrze? Nic tam nie byo. Jakby wok Ridera wcale nie kry
placek wielkoci przepisowego stadionu do gry w pik non, ale duch. No a poniewa w duchy nie
wierzylimy, Mac i Fred nie sprawiali wraenia wieo postrzelonych, alkohol za na Riderze
wystpowa jedynie w zbiornikach materiaw pdnych, by wic absolutnie niedostpny, musielimy
przyj do wiadomoci, e konstruktorzy latajcego talerza znaj jaki sposb na radary,
zdecydowanie lepszy ni nasze ziemskie wstki staniolowe, odbijacze ktowe, pozorne cele i jak si
tam te wszystkie wojskowe wynalazki nazywaj. Dla radaru po prostu ich maszyny nie istniej.
To, redaktorze, wyjania wiele rzeczy. e ksztat dysku jest dla statku kosmicznego szczeglnie
korzystny, o tym wiedzielimy ju dawno. Rotacja ogranicza koysanie i skuteczno hamowania jest
przy tym ksztacie najwiksza - tylko e na Ziemi nikt w informacje o latajcych talerzach nie wierzy
przede wszystkim dlatego, e - prcz rzadkich wyjtkw - nie uchwyciy ich radary, penice dzisiaj
stra wszdzie i rejestrujce nawet kadego wrbla. Bo jake by je mogy uchwyci?!
W kocu powiedzielimy sobie, e i tak nic nie wymylimy i zabralimy si do pracy nad zdobytym
trofeum. W komunikacie przesanym na Ziemi co nieco ju zasygnalizowalimy. Owa tak oporna
nitka skadaa si z komrek - w zasadniczej wic koncepcji przypominaa w znacznym stopniu
ziemskie - ale komrki te po pierwsze czyy si ze sob przy pomocy licznych mostkw, co
wyjaniao niezwyk spoisto i trwao, po drugie - nie miay jder. Waciwie miay, ale
rozproszone w substancji zasadniczej, co odpowiadaoby niezwykle prymitywnemu stopniowi
rozwoju, na to za z kolei ta puszcza pod nami ani troch nie wygldaa. Rozwizalimy t zagadk
dopiero znacznie pniej: komrki bez jder s na Marsie zjawiskiem zupenie normalnym. To
ochrona przed radiacj. Wie pan, co to jest czua objto jdra komrki? Nie? Niech wic
zarezerwuje pan sobie jedno cae popoudnie, a ja panu to zupenie gratis i franco wyjani.
Wspaniaomylnej propozycji doktora Kamenika na razie nie przyjem i zadowoliem si czego mi, mam nadziej, czytelnicy nie wezm za ze - zapewnieniem, e komrka ze
zorganizowan w ten sposb mas jdrow ma daleko wiksze moliwoci opierania si
promieniowaniu ni komrka z jdrem wyspecjalizowanym i bardzo atwym do uszkodzenia.
Przyp. red.
w powyginany prt, ktry Iwan Maksymycz wyrwa z przysypanej pyem gmatwaniny ruin - czy co to
tam byo - na skraju naszego pajczynowego lasu, lea ju widocznie do dugo na miejscu. Cho by
oszlifowany piaskiem i pyem, rzucao si w oczy, e to fragment przedmiotu, ktrego zewntrzne
i wewntrzne ciany byy kiedy idealnie gadkie - w miejscu zaamania jednak materia mia drobne
pory. Przypomina poddan niedbaej polimeryzacji syntetyczn ywic, ale na to z kolei wyda si
zbyt ciki. Jego ciar waciwy okrelilimy mniej wicej na bliski elazu, metalu jednak nie
przypomina. Zagadka, redaktorze!
- Nie potraficie sobie wyobrazi ksztatu ciaa, z ktrego si to uamao? - nalega Iwan Maksymycz. Nawet ty nie, Mac? No to jaki tam z ciebie potrjny inynier, czowieku. Pamitaj, aby po powrocie
zwrci wszystkie dyplomy!
- Potrafi sobie wyobrazi wszystko, co zechcesz! - Mac Mac Mac pogmera w swojej rudej czuprynie,
opadajcej mu ju malowniczo na ramiona. - Tylko nie potrafi tego opisa. Jedynie w symbolach
geometrii przestrzennej, a to i tak na nic si nie przyda. Wyobra sobie, Iwanie... no... choby
Marsjanina, ktry w oparciu o zasady geometrii usiuje wyrazi nasz poczciw yeczk. Zupenie
zwyczajn yeczk do kompotu. Zapisze pidziesit stron terminami, symbolami i wzorami i w
kocu - mimo tych wszystkich paraboli i hiperboli, nie bdzie ani troch mdrzejszy i ani o krok nie
zbliy si do zrozumienia, e toto wkada si do ust. Nie sdzisz?
- Nie wiem! - Ostapienko wzruszy ramionami. - Oglnie rzecz biorc, masz chyba racj. Tylko nie
wiedzie zupenie nic...
Fred Sinton przecign si i zacz bbni palcami w cian kabiny.
- Nie wiedzie zupenie nic to zreszt normalne zjawisko przy maksymalizacji redniej wartoci funkcji
uytkowej, jeli wzi pod uwag niepen znajomo prawdopodobiestwa, i to do tego wszystkiego
jeszcze z przypadkowym horyzontem... - Patrzylimy na niego, redaktorze, jak ciel na malowane
wrota, ale on to naprawd mniej wicej tak cybernetycznie powiedzia. - Co jednak jest daleko
istotniejsze, to fakt, e nasze informacje zwrotne zdradzaj lady blokowania.
To zrozumiaem nawet i ja.
- Blokowania? Jakiego blokowania? - Ostapienko wpad w przejcie midzy fotelami i stan wprost
nad Fredem.
- Cakiem interesujcego! Podczas przylotu nie stwierdzilimy przecie ani ladu jakiej warstwy
jonizacyjnej, odbijajcej fale elektromagnetyczne, to samo zreszt stwierdziy zarwno nasze jak
i radzieckie sondy. Teraz jednak zaczynamy mie dla caego spektrum zupenie przyzwoity dach. Co
w rodzaju warstwy Heavisidea, tylko e to nie przepuszcza ju fal o adnej czstotliwoci. Wszystko
powraca z wysokoci okoo 150 kilometrw. Na razie ten parasol ma jeszcze do duo dziur, ale
z czasem prawdopodobnie zgstnieje.
- Co to za wsplnego z blokowaniem informacji? - Ostapienko wzruszy ramionami. - Warstwa
Heavisidea ma te zwizek z nastpstwem dnia i nocy oraz z aktywnoci soca - to wie kade mae
dziecko. Ale jestemy na Marsie. Kto wie, co...
- To jednak nie jest zjawisko naturalne - odezwa si nagle Mac Mac Mac. - Nie chciaem was ju dzi
tym nudzi, dopki nie stwierdzimy co i jak - ale w parasol, jak to nazwa Fred, znajduje si
dokadnie tylko midzy nami a Ziemi. Nieustannie. A poniewa Mars si obraca, to i ten parasol
wdruje. To z ca pewnoci rezultat jakich zabiegw technicznych z dziedziny elektroniki, i to
zabiegw wymierzonych przeciwko nam. Thats all. No tak, teraz ju wiesz...
- Teraz ju wiem - burkn Ostapienko, po czym wyprostowa si i umiechn zupenie tak jak wtedy,
gdy Rider sta na boosterze i gdzie w dole pod nami zaczynay sycze wczniki silnikw
rakietowych. - A wic suchajcie, chopcy: od -tej chwili ogaszam natychmiastowe pogotowie
pierwszego stopnia. Mac Mc Laughin bezzwocznie skontroluje i sprawdzi bro. Ty, Gieorgij,
przygotujesz apteczk, filmy i porcje ywnoci na trzy do piciu dni. Jutro wyruszamy na wypraw
eksploracyjn. Fred Sinton jest odpowiedzialny za ogln organizacj bada przy pomocy wszelkich
dostpnych rodkw. Musimy teraz uzyska znacznie wicej wiadomoci... i to bez przypadkowego
horyzontu - doda z umiechem. - Dalej: jeden z nas bdzie peni stale wart, we dnie i w nocy. Wcz
wszystkie automaty, Mac, chocia na razie nie wida na nich tych waszych latajcych nalenikw...
- Jak to naszych? - oburzy si Mac Mac Mac.
- Jako pierwszy obejmuj dzi wacht ja: do pnocy; od pnocy do rana zastpi mnie doktor.
Wszyscy pozostali id spa. I to zaraz!
- Z chrapacylin? - zapyta uprzejmie Fred.
- Bez!
No i poszlimy, redaktorze, spa. To znaczy: zaley jak kto. Ja od pnocy miaem wacht,
przypuszczam jednak, e nikt spord nas dobrze tej nocy nie spa.
Mac ju wyciga z torby, ktr wczoraj tak starannie zapakowaem, licznik Geigera. Wcale mu
widocznie nie przeszkadzao, e pakiety opatrunkw, koncentraty i zwoje filmw lataj przy tym po
caej kabinie. Przekrci kontakt i obrci si na picie z wycignitym przed siebie indykatorem, jakby
si w co bawi.
- Std, Iwanie. Chwileczk... - Zbliy si do tej ciany kabiny Ridera, za ktr teren si wznosi.
Woy rurk indukcyjn do kieszeni na piersiach jak wieczne piro i popatrzy przez iluminator.
- Podajcie mi tu reflektor, chopcy!... Szybko... tu... tu co... lezie...
Mac by widocznie bardzo wzburzony - ledwie go rozumielimy.
Ostapienko przepisowymi noycami przeskoczy posanie, ktre mu stao na drodze, i przyoy do
wizjera przenony reflektor. Patrzyem mu przez rami, a za mn gapi si jeszcze Fred. Wszyscy naraz
i tak bymy si przy okienku nie zmiecili.
Snop wiata przeci pmrok, kontrastujcy ze stosunkowo jasnym niebem, i zatrzyma si na
pomarszczonej, niejednolitej powierzchni czego, co znajdowao si tu za iluminatorem, a wic na
wysokoci okoo siedemdziesiciu metrw nad ziemi, i czego tu wczoraj z ca pewnoci nie byo.
Zanim zdylimy zda sobie spraw z sytuacji i jako na to zareagowa, ju to co gruzekowate
ulotnio si wprost po angielsku. Nie dostrzeglimy ruchu - w jednej chwili to co po prostu byo przed
iluminatorem, w nastpnej - nie. Tak jakby kto sklei dwa odcinki trikowego filmu. Rozumie mnie
pan, redaktorze?
Iwan Maksymycz zatoczy reflektorem szeroki uk. Wkna niezwykego lasu pod nami zalniy
metalicznie, opadajcy py bysn jak iskierki, a w niszych pitrach sznureczkw przemkno
w rnych kierunkach kilka kul. Potem jednak snop wiata zatrzyma si na byskawicznie
poruszajcym si owalnym ksztacie, skaczcym, tak, dosownie: skaczcym tu nad najwyszymi
pdami lasu, i to skaczcym na jakich postrzpionych szmatach. Trwao to moe wier, moe p
sekundy. Na pewno nie duej.
Teraz wiedziaem ju, co nam przeszkodzio, i wiedziaem rwnie, e dozymetr stoi ju w pozycji:
spocznij. I rzeczywicie - sta.
- Ja to znam, Iwanie Maksymyczu - owiadczyem najbardziej obojtnym tonem, na jaki mogem si
zdoby. - To zupenie zwyczajna czarna omiornica. Spotkaem si z jej kuzynk pod Sneffelsem.
Niekiedy przywieca sobie promieniami Rntgena. To jej wrodzona waciwo, podobnie jak wysokie
napicie. Ale skdind to cakiem nieszkodliwe stworzonko. Nie uzgodnilimy jeszcze z Borglandem:
czy to zwierz, czy te maszyna.
Mac Mac Mac uda, e spluwa - prawdziwe splunicie w hemie skafandra okrutnie by si na sprawcy
zemcio.
- licznie dzikuj za takie stworzonko... e te musisz mie tak idiotyczne znajomoci!
Oczywista rzecz, e na tak perfidne oskarenie nie raczyem odpowiedzie.
- O czarnej omiornicy wiemy niemao - powiedzia Iwan Maksymycz. - Nie musimy nawet grzeba
w archiwum mikrofilmw. Przede wszystkim moemy by pewni, e jestemy obserwowani. Najpierw
promienie radaru, a teraz ta poranna wizyta poczona z pobudk... Uwaam za wskazane
natychmiast rozpocz akcj. Ju tylko choby dlatego, aby mie za sob pierwszy kontakt. Co ty na
to, Fred?
- Zgadzam si! - odpar bez wahania semantyk. - Psychologicznie rzecz biorc - i to powinno
obowizywa chyba powszechnie, nie tylko ludzi - niewiadomo jest pierwszym krokiem do
strachu. Jako drugi krok nastpuje albo ucieczka, albo - wprost przeciwnie - atak. I jedno, i drugie to
zy pocztek.
- Dobrze! Postanowione. Dzi zostajemy w kabinie my: ja i doktor. Mac z Fredem udadz si po
naszych ladach a na skraj lasu i umieszcz tam automatyczn radiolatarni. I natychmiast wrc. To
rozkaz, Mac. adnych bada! Moecie najwyej zadowoli si ktr z tych piknych kul, ktre lataj
nam nad gowami. Pocztek akcji o 10.00. Jak tylko wrcicie, wyruszamy wszyscy.
- Wszyscy? - zapytaem. - Nikt nie zostanie w Riderze na stray?
- Nikt. Nikt tu na nic by si nie przyda, a podzia grupy tylko by ca spraw skomplikowa.
- A dlaczego umieszczamy automatyczn radiolatarni akurat na skraju naszego lasku, Iwanie? spyta McLaughin. - Moglibymy j na przykad wcign na wierzchoek Ridera. Syszalno
wyranie by si polepszya, a zasig zwikszy.
- Na pewno! - Ostapienko skin gow. - Ale pod tymi sznurami bdzie za to osonita przed
uderzeniami kamieni i burzy piaskowych. A poza tym...- zamilk na chwil - poza tym... Wiecie, e za
pomoc radiolokatorw mona nie tylko ustali pooenie wszystkiego w przestrzeni, ale take
naprowadza na cel. Na przykad - rakiety. Kto tutaj - nie Wiemy kto, sowem: kto - zna technik
radiolokacyjn, i to nie najgorzej. Jeliby ju miao si co takiego zdarzy, niech to trafi raczej
w urzdzenie sygnalizacyjne. Nie w Ridera.
- Ale ty masz paskudn wyobrani! - powiedzia cicho Fred i zacz zbiera z podogi rozsypane
pakieciki i wpycha je z powrotem do plecakw. - A wic naprzd, Mac! Idziemy!
Po chwili syszelimy ju tylko sporadyczne uderzenia: to od osony Ridera odbija si ciki automat
radiowy z zasilaczem albo - znacznie czciej - Mac lub Fred odpychali si nog od kaduba.
Mniej wicej po dwch godzinach byli ju z powrotem.
- Nadajnik? - spyta Ostapienko, ledwie zdyli zdj hemy z ramion.
- Stoi, skarb najmilszy i dziaa. Wszystko O.K. - odpowiedzia Mac i doda: - Zakotwiczylimy go troch,
gdyby przypadkiem zerwa si wicher. Suchajcie, chopcy, te opowieci o latajcych pikach
i astmatycznych drzewach to dowcip?
Spojrzelimy na niego z Iwanem Maksymyczem nic nie rozumiejc.
- Co si tak gapicie? Nie spuszczalimy oczu z niszych gazi, ale w caym lesie nic si nie poruszyo.
Lnicych kul nie widzielimy wcale. A te pnie milcz jak zaklte. Ju kiedy opowiadalicie o tym
dmuchaniu, nie miaem wtpliwoci, e wodzicie nas za nos. To wpyw tych nieszczsnych broszurek
sci-fi, islandzkich potworw i tak dalej...
- Suchaj no, Mac, daj spokj, dobrze? - wybuchnem. - Ja ju z powodu tego islandzkiego potwora
niejedno przeyem.
- Chwileczk! - Ostapienko energicznie przerwa nasz dyskusj. - Chcesz powiedzie, e w tym, co
nazywamy lasem, nie dostrzeglicie adnego ruchu? adnych lnicych kul? I e drzewa wyranie
i rytmicznie nie oddychaj?
- Nic innego! - odburkn Mac. - A moe ty masz odmienny pogld na t spraw? - zwrci si
o pomoc do Sintona.
Fred tylko w milczeniu pokrci gow i starannie wkada nowy film do hasselblada.
Ostapienko przez chwil bbni palcami o st, gdzie obok dziwnej czci zamiennej leao kilka map
aerograficznych i kartek z notatkami.
- Interesujce. Moe sprawiem to ja uderzajc noem w drzewo? Chocia... taka reakcja wydaje mi
si odrobin... odrobin nielogiczna. Nie na miejscu. Krtko mwic: niecelowa. Wskazuje to
niezbicie na jaki zwizek drzew z latajcymi kulami. By moe, kiedy drzewa przestaj oddycha - to
oddychanie i te drzewa trzeba, oczywicie, umieci w bardzo Wyranym cudzysowie - wtedy
kule przestaj lata. Po prostu brak im energii albo poywienia, albo czego innego.
- Moe to, Iwanie Maksymyczu, byo co cakiem innego - ja na to. - A mianowicie reakcja obronna
i ucieczka z miejsc zagroonych. Rozumiesz przecie, e nasze zajce i wrble te by zapewne ucieky,
gdyby ni std, ni zowd wyldowaa w jakim lesie rakieta kosmiczna.
- To nie ulega wtpliwoci - doda maomwny Fred. - Tylko nie widz powodu, dla ktrego miayby
wygin wszystkie drzewa dookoa. Kto wie, czy to wanie tu si nie zdarzyo? Jeli to oddychanie,
ktre stwierdzilicie, byo podstawowym przejawem ich ycia.
- Na razie nie bdziemy sobie ama nad tym gowy - zdecydowa Ostapienko. - Z ca pewnoci
wymylilibymy za chwil co najmniej dwadziecia interesujcych teorii, jedna adniejsza od drugiej
i jedna od drugiej niepotrzebniejsza. Lepiej wic dajmy temu spokj. Ruszamy... jutro wczesnym
rankiem.
- Dlaczego nie dzisiaj? - zapytalimy wszyscy naraz tymi samymi mniej wicej sowami.
- Poniewa musimy przesa komunikat na Ziemi, skontrolowa ekwipunek i bro. A take dlatego,
abymy mieli do czasu, gdybymy przypadkiem musieli do Ridera wraca. Poza tym...
Posuchajcie!
O zewntrzn oson Ridera uderza teraz istny grad. Za iluminatorami wiroway dziko chmary
kurzu i kamieni. Wyj teraz na zewntrz - naprawd nie byoby to ani specjalnie przyjemne, ani
specjalnie bezpieczne.
No i wysalimy ostatni komunikat, ktry Ziemia jeszcze przyja.
Nazajutrz rano podalimy jeszcze tylko wiadomo, e opuszczamy Ridera na trzy do piciu dni
tyle bowiem umoliwiay nam zbiorniki z tlenem, jeli zaoyo si, e bdziemy uywa go jedynie
czasami, i to raczej jako uzupenienie tutejszej atmosfery - i e zaraz po powrocie bdziemy podawa
informacje codziennie o godzinie 7.00 i 19.00 ziemskiego czasu Greenwich. A wic doktor Hammelin
prawdopodobnie cakiem trafnie odebra te dwa sowa: opuszczamy i powrt.
A potem ten parasol nad nami zupenie si zamkn i nie usyszelimy ju z Ziemi ani sweczka.
I wy od nas take nie, prawda, redaktorze? Byo to przykre - czsto mylaem o Alenie, jak si tam,
biedaczka, zamartwia. Ale c moglimy zrobi, niech pan sam powie...
entuzjazmu powitaj przerw. Niemniej jednak pozwalam sobie wtrci kilka sw - jako wyjanienie
i usprawiedliwienie.
Kolejny wywiad - tym razem z Mac McLaughinem - przeprowadzony zosta, jeli idzie o chronologi,
w kilka miesicy pniej, a jeli idzie o miejsce - o kilka tysicy kilometrw dalej. Aby go
przeprowadzi, udaem si z wypraw MOD, czyli Midzynarodowej Organizacji Dziennikarzy, do
Katmandu. Wywiad, nawizujcy do relacji doktora Kamenika, umieciem w nastpnym rozdziale.
Zanim jednak do niego doszo, udao mi si - dziki pewnemu zbiegowi okolicznoci - zdoby
informacje interesujce przede wszystkim dlatego, e nie trafiy na amy prasy wiatowej (z
wyjtkiem mao znanego tygodnika kopenhaskiego - Hjemmet), s wic, jeli wolno mi tak to
okreli, prapremier wiatow, ponadto za ze wzgldu na swoj waciw zawarto, ktra
wyjania co nieco z gry i co nieco na zapas.
Owym szczliwym zbiegiem okolicznoci, o ktrym wspomniaem, byo moje spotkanie
z korespondentem pisma watykaskiego Osservatore Romano, ksidzem kanonikiem Trezzim.
Okrglutki, zawsze w doskonaym humorze dziennikarz z cygarem, koloratk i wygolon tonsur
bardzo mnie - nie wiem waciwie dlaczego - polubi. Moe imponoway mu moje dziay: krajowy
i rolniczy, ktre w porwnaniu z absolutnie nierolnicz problematyk watykaskiej gazety wydaway
mu si niezwykle egzotyczne i interesujce. W kadym razie trzyma si mnie jak rzep psiego ogona,
co z pocztku wydawao mi si do krpujce - w Katmandu jednak zrezygnowaem od razu
z wszelkich zastrzee. Lama Trezzi - jak go tu powszechnie tytuowano - stanowi wyjtkow
osobliwo naszej dziennikarskiej ekspedycji. Sam fakt, e by ksidzem katolickim, nie dawaby mu,
rzecz jasna, takich przywilejw (w Katmandu, przy ulicy Cziula Toul, znajduje si kilka kociow
najrozmaitszych wyzna chrzecijaskich) - ale jego pochodzenie z europejskiej Lassy, z Rzymu,
otwierao przed nim wszystkie drzwi i miejscowi lamaistyczni wierni w absolutnie niewitym ksidzu
Trezzim widzieli - rzecz niezwyka - czowieka godnego podziwu i witobliwego. Podejrzewam
zreszt, e jaka enigmatyczna midzynarodwka wszystkich kapanw wiata dawno zapowiedziaa
przyjazd ks. Trezzi; ju w pogranicznej twierdzy Chisapani Gargi, na samym szczycie stromego
grzebienia Mahabharet Sakh, dokd wspilimy si z dymicymi chodnicami po karkoomnej drce,
przywitano go ze wszystkimi honorami.
Ju pierwszego wieczora w Katmandu ksidz Trezzi od razu zbliy si do mnie nieznacznie, wyj z ust
swoje nieodstpne cygaro, aby nie wyku mi oka, i szepn tajemniczo, czy nie zechciabym
odwiedzi razem z nim pewnego lamaistycznego klasztoru, dokd go wanie zaproszono na filiank
herbaty.
- Nie znaczy to wcale, e ci poganie mnie interesuj - wyjani natychmiast. - To, kolego, sprawa
czysto zawodowa. Chambo-lama, czyli po naszemu opat tego klasztoru, wie co o licie, ktry
nadszed od zaogi Ridera do Katmandu. Wie pan, o tym licie, w ktry major White ani nikt w ogle
nie chcia wierzy. Moglibymy wic naszym szanownym panom kolegom zdmuchn t
wiadomostk sprzed nosa. Co pan na to?
Rozejrzaem si wokoo po szanownych panach kolegach. Bylimy wanie na przyjciu wydanym
na nasz cze przez pana, ktrego peny tytu brzmi: Ojaswi Radanja Prodiwal Nepal Tara Ati
Prawala Gerkha Dakszina Bahu Protuladhisza Judha Sumszere Jung Bahadur Rana, co w przekadzie
znaczy: krl Nepalu, ktrego tu zastpowa minister informacji. Nie wiem, czy udao mi si cay tytu
zanotowa bezbdnie co do joty, ale podyktowa mi go pomau ssiad, oficer w piknie
szamerowanym mundurze, a wic przypuszczam, e przynajmniej z grubsza odpowiada to
rzeczywistoci. Szanowni panowie koledzy dzielili swoj uwag midzy wielomwne toasty
i absolutnie nieegzotyczne cinzano, ja za i jedno, i drugie znam ju od lat. A wic w nie zwracajcy
- Widz, e mam do czynienia ze znawc. Tumo, czyli grzejcy paszcz bogw, jest istotnie dla
pustelnikw i mnichw nie tylko pewnym stopniem wtajemniczenia, ale take - umiechn si
usprawiedliwiajco - niezwykle praktycznym osigniciem sportowym, jak bycie to wy okrelili.
- Panowie, bagam o przebaczenie - wmieszaem si do rozmowy - ale czy nie moglibycie mi askawie
wytumaczy, o czym mowa?
- Ale oczywicie, prosz mi wybaczy - ukoni si lama i podsun mi tac z twardymi jak kamie
sodyczami, ktre nawet po duszym ssaniu nie chciay si w ustach rozpuci. - A wic aby pan
wiedzia: tumo to zdolno wywoania w sobie ciepa wewntrznego samym tylko wyobraeniem
sobie ognia, zdolno, ktra umoliwia kademu, kto t umiejtno posidzie, spdzenia zimy
w skalnej grocie bez szat albo jedynie w bawenianym habicie, takim oto, jak pan widzi - chambulama rozoy rce jako model - to znaczy w naszym zwyczajnym, stroju. A do tego jeszcze wysuszenia
na ciele w mron noc kilku przecierade zanurzonych w lodowatym jeziorze. Ale to ju, naturalnie,
s raczej niezwykle osignicia, w ktrych ambitni mnisi przecigaj si nawzajem. Rodzaj...
- Rekordw - uzupeniem.
- To wanie chciaem powiedzie, dzikuj. Opanowanie tumo rozpoczyna si od wicze
oddechowych, podczas ktrych mody adept wyobraa sobie, e wchania bogosawiestwo Buddy...
- Bd panu bardzo wdziczny, jeli zechce pan nie wdawa si w szczegy dogmatyczne - odezwa
si ksidz Trezzi spoza kbw dymu. - Jak pan wie, nasze pogldy...
- Ach, bagam o wybaczenie - zawoa uprzejmy chambo-lama i natychmiast obudnie doda: - Nie
przypuszczaem, e chmura nietolerancji moe swoim cieniem przysoni nawet tak wybitnych
przedstawicieli chrystianizmu...
Kanonik Trezzi chrzkn, ale nie powiedzia ani sowa.
Opat zreszt bez zwoki podj opowiadanie.
- Podobnym wiczeniem jak tumo, poprzedzonym oczywicie cakiem odmiennym sposobem
przygotowania i o innych zamierzonych skutkach, jest lung-gom. Niewtpliwie i o tym pan sysza,
nieprawda?
Tym razem lama Trezzi pokrci przeczco gow.
- Teraz ju si nie dziwi, e uszed waszej uwagi jedyny moliwy sposb dotarcia listu spod lodowca
Khumbu a do Katmandu, to znaczy wanie lung-gom.
- Znowu jaka mistyka? - nastroszy si ksidz Trezzi.
- Wielebny ojcze, jeli ojciec sobie tego yczy, mog nie mwi wcale o elemencie wewntrznym,
ktry, oczywicie, jest dla nas niezbdny. Zostanie sam szkielet, ktry dla was, Europejczykw, bdzie
bardziej zrozumiay. A wic mody czowiek, ktry ma zosta lung-gom-pa, przebywa przez trzy lata
i trzy miesice w absolutnym mroku i samotnoci...
- A niech to licho! - wyrwao mi si, ale na szczcie chambo-lama nie zna mojego ojczystego jzyka.
- Przez cay ten czas nie moe zobaczy adnego czowieka. Dlatego te poywienie przynosz mu
w nocy, kiedy pi. Po oczyszczeniu si przy pomocy modlitw, o ktrych na wyrane danie mwi nie
bd, przeprowadza specjalne wiczenia oddechowe. Siedzi mianowicie na grubej poduszce
i oddychajc gboko wyobraa sobie, e jego ciao staje si coraz to lejsze, a przy najgbszym
oddechu podskakuje nie pomagajc sobie wcale rkoma...
- ...tak, na ktrym oskarono trenera, e wpywa na wyniki swoich podopiecznych wanie przy
pomocy hipnozy. Ale bez wzgldu na to, jak byo - i tu wreszcie poprzez grub upin docieramy do
jdra - list do Katmandu naprawd przynis lung-gom-pa, ktry bez odpoczynku bieg z klasztoru
Lobude a do klasztoru Litang tu, w Katmandu. I tam list oddal.
- Czy mog z nim porozmawia? - Kanonik Trezzi niemal podskoczy na stosie poduszek, na ktrych
siedzia, jakby chcia zademonstrowa wiczenie treningu lung-gom.
Chambo-lama agodnie pokrci gow.
- Bardzo auj, ale z lung-gom-pa nikt nie moe rozmawia. Nawet mnisi z klasztoru. Przyjmuje
polecenia jedynie od chambo-lamy i wypenia je. A zreszt ju dawno nie ma go w Katmandu. Skoro
tylko wypeni zadanie, powrci do klasztoru Lobude.
- Kamstwo! Wszystko to zmylenie i oszustwo! - sykn ksidz Trezzi kcikiem ust, tak abym tylko ja
to usysza, a gono zapyta:
- Bez odpoczynku?
- Lung-gom-pa nie potrzebuje odpoczynku - odpowiedzia opat. - Odpoczywa w drodze. Ale prcz
tego pozostaje nam jeszcze jedna ciekawostka: ot list do klasztoru w Lobude przynis bardzo
dziwny posaniec. Mniej wyksztaceni bracia w klasztorze podlegaj w pewnej mierze wpywowi
opowieci ludowych o mi-teh, czowieku niegu, i ci skonni byli w posacu widzie t wanie istot.
Z informacji, ktr jednoczenie przysali, wydaje si jednak wynika, e o mi-teh nie moe by nawet
mowy. Ten mczyzna by bez wtpienia czowiekiem o dugich wosach i brodzie, z potn klatk
piersiow i bardzo cienkimi nogami i rkoma. By zupenie wyczerpany i przypuszczam, e mj drogi
brat chambo-lama klasztoru w Lobude bardzo obciy si win w Krgu Losu, nie proponujc mu
jada ani odpoczynku, tylko pozwalajc odej... Czowiek, ktry dorczy list, by pono uzbrojony jak
dawny wojownik - no plecach mia uk i koczan ze strzaami, a za pasem dugi miecz, ktry w niczym
nie przypomina tybetaskiej broni szlacheckiej.
Wymienilimy z ksidzem Trezzi spojrzenia i zrozumielimy si bez sw: jeden z potomkw druyny
Ottara, czowiek z Marsa...
Kiedy wracalimy do hotelu ulic, owietlon refleksem odbitego od lodowcw na szczytach nad
Katmandu ksiycowego blasku, wzdu ktrej stay posgi, ksidz Trezzi okazywa niezwyk
nerwowo i podniecenie. W kocu nie wytrzyma i wybuchn:
- To ju naprawd ironia losu! Najbardziej sensacyjna wiadomo, a ja j podsuwam wprost pod nos
innemu pismu. Nieche pan nie robi takiej zdziwionej miny - oczywicie paskiemu! Czy wydaje si
panu, czowieku, e mog przyj do Osservatore z bogosawiestwem Buddy i tymi wszystkimi
lamaistycznymi historyjkami?! Ale by mnie konsystorz i cenzura kocielna przewicili! Ho, ho, ho,
drogi panie! Prawdopodobnie przeniesiono by mnie do dziau sportowego, a na to - ksidz Trezzi na
poy z satysfakcj, na poy z niechci popatrzy na swj piknie zaokrglony brzuszek - nie mam ju
ani aparycji, ani wieku. Tak bez adnego wysiku zdoby rewelacyjny materia! Czy kiedykolwiek co
podobnego mnie si przytrafio?!
Oto w jaki sposb pierwszy - i niemal jedyny - zdobyem z pierwszej rki informacje wyjaniajce
punkt, ktry w caej historii odnalezienia Ridera by nie tylko niejasny, ale take sporny
i podejrzany. Redaktor pisma Hjemmet otrzyma wiadomo od ksidza Trezzi, znaczy z drugiej rki.
A wic w wieczr spdziem wcale twrczo! Nie musz aowa ani toastw, ani krlewskiego
cinzano.
A wic do roboty, szefie! Bo chciabym jeszcze dzisiaj posucha sprawozdania z meczu baseballu, jeli
mi ta skrzynka zapie w dzie Hawaje. W nocy dziaa zupenie dobrze. Nasze badania? W takim razie
dla mnie by z caego tortu pozostao wanie cae mnstwo bitej mietanki! O nie! To nie byoby fair.
Zostawi troch papu dla Kamenika. Ja to tylko napoczn... Dobrze? Attaboy! - napijmy si pod to
soczku, przyjacielu! Nic innego mi nie wolno i nic innego zreszt nie mam. W przeciwnym razie
pokazabym, co potrafi, jak mi Bg miy!
Tego ranka, kiedy wanie pakowalimy wszystko do plecakw, znowu przez p godziny lata jaki
talerz. By jak dwie krople wody podobny do tego z poprzedniego dnia. Ostapienko widzia go wtedy
po raz pierwszy. Chodzi za nim od iluminatora do iluminatora, z zbami zacinitymi, tak e mu na
policzkach wyskoczyy guzy jak witej pamici Gary Cooperowi, ale nie odezwa si ani sowem. A ja
ju wtedy zaczem si zastanawia, dlaczego cigle widzimy tylko jeden...
Nie rozumie pan, redaktorze? No tak, pan nie jest pilotem samolotw myliwskich, prawda? No a ja,
widzi pan, tak! Uczciwych osiemset godzin lotw na wszelkich moliwych maszynach, nawet na tych
latajcych trumnach, spacefighterach. A wic niech pan grzecznie sucha, aby si czego nauczy.
Myliwce nigdy nie lataj solo - zawsze przynajmniej w tandemie, w eskadrze. W celu ubezpieczenia,
zastpstwa i rozmaitych innych rzeczy. Gdyby na Ziemi wyldowa jaki nieznany statek powietrzny
i gdyby jego identyfikacj zlecono lotnictwu, z ca pewnoci wystartowaoby jeszcze wicej maszyn.
Kto wie, co moe si zdarzy, prawda? Dowdca, ktry na tak akcj posaby tylko jedn maszyn,
moe z gry postawi wasn niemierteln dusz przeciwko zmarznitemu ziemniakowi, e
w najlepszym wypadku skoczy karier jako kierownik magazynu albo oficer cznikowy gdzie
w fabryce. O lataniu nie miaby co marzy, a co dopiero mwi o decydowaniu o lotach!
Ja wiem, e to stosunki ziemskie, ale e jeden plus jeden rwna si dwa, a dwa to wicej ni jeden
obowizuje zarwno na Ziemi jak i na Marsie, a nawet tam gdzie pieprz ronie, redaktorze! Jako
w niebie tak i na Ziemi. Amen. Fakt, e wok nas krci si cigle tylko jeden talerz, mg oznacza, e
ONI s absolutnie pewni swojej przewagi - a nie mieli po temu adnego rozsdnego powodu, nie
mogli na przykad wiedzie, czy przypadkiem nie wleczemy ze sob zdalnie kierowanej rakiety ziemiapowietrze z gowic atomow. Mg te oznacza, e aden inny talerz nie znajduje si w danej chwili
w pobliu i nie moe by skierowany nad Jezioro Soneczne, gdzie z poczciwin Riderem
wyldowaem. e nie ma go nigdzie na Marsie. Przy szybkoci, jak talerz zdoa na naszych oczach
rozwin, i ze wzgldu na niewielkie rozmiary planety musiaby bowiem z dowolnego punktu Marsa
dotrze w poblie nas w cigu kilku godzin. Z ca pewnoci.
Nie podzieliem si tym z Ostapienk. I to by chyba bd.
Tego dnia wiatr by cakiem znony. Kiedy minlimy radiolatarni i wyszlimy na nag rwnin,
opadajc - jak sign wzrokiem, a w tym pyle nie sigalimy zbyt daleko - nieustannie w d, sypa
si nam na skafandry jedynie delikatny piasek. Po chwili przyzwyczailimy si do tego. Szo si
zupenie dobrze - mimo to jednak ubezpieczalimy si nawzajem lin. Czowiek nigdy nie moe by
niczego pewien. Przy mniejszej o wicej ni poow grawitacji jaki gwatowniejszy podmuch wiatru
mg nas z atwoci porwa albo co najmniej wywrci i porzdnie poturbowa. Skafandry - na razie
- mielimy szczelnie zamknite. Ostapienko zdecydowa, e sprbuje oddycha miejscow atmosfer
dopiero wtedy, gdy bdzie tak gsta jak na Ziemi mniej wicej na wysokoci piciu tysicy metrw.
Nie wiem, czy wyraam si w sposb naukowy, ale taki sens to na pewno miao.
Zbocze stawao si coraz bardziej strome i nudne. Wygldao na to, e Rider wyldowa gdzie na
obwodzie paskowyu otaczajcego ogromny krater, ktry na Ziemi nazywamy Jeziorem Sonecznym.
Po godzinie czy dwch musielimy ju przy schodzeniu przyhamowywa nogami, co wprawdzie
w tych pyowych i piaszczystych wydmach nie byo szczeglnie trudne, ale za to porzdnie dawao si
we znaki miniom. Bardzo odwyklimy od wysiku fizycznego, a poza tym wszyscy mylelimy o tej
harwce, gdy bdziemy si musieli jak mrwki drapa z powrotem... Nikt jednak tego gono nie
powiedzia.
W kocu mielimy tego zupenie dosy. Ostapienko rwnie rozglda si wok szukajc miejsca,
gdzie by mona na chwil wycign nogi i odpocz. Jak na zawoanie w odlegoci okoo piciuset
metrw ukaza si przed nami wrd chmur pyu jaki nieregularny pagrek. Niczym na rozkaz
przyspieszylimy kroku i po chwili bylimy na miejscu.
Ten pagrek, szefie, wcale nie by pagrkiem, ale jakim budynkiem, z ktrego tu i wdzie sterczay
pokrzywione prty czy rury, wpuszczone w ziemi. Komendant Ostapienko jedn rk odpi od pasa
karabinek liny, drug wyj z kabury pod pach Skorpiona i rzuci oschle w mikrofon:
- Mac, ty pjdziesz ze mn. Odlego dziesi krokw. Gieorgij i Fred zostan na miejscu i bd nas
ubezpiecza. Idziemy.
I ruszy. Oto co znaczy musztra w piechocie. Wszystko bardzo proste, eby pan wiedzia.
Szedem za Ostapienk i ju po kilku krokach zauwayem, e potykam si o drobne kpki trawy,
waciwie o pokryte kurzem pcherzyki, rozpadajce si pod dotkniciem buta, tak e wcale to jak
trawa nie wygldao. Wycofuj si wic. Sorry. Ale te wszystkie: jak i podobnie, i niemal nie
bd chyba miay dla kosmonautw wikszej wartoci. To tylko rodzaj namiastek. Dlatego wanie
doktor i ja fotografowalimy na wycigi i przy tej okazji z caego serca kllimy py osadzajcy si na
obiektywach... Bdzie wic mg pan obejrze sobie zdjcia. Lada dzie pewnie Tombaugh i spka
wydadz wreszcie jak ksik.
- Suchajcie, chopcy, tu rosn bratki - powiedziaem przez radiotelefon. Ale usyszaem, jak Freddy i
George zgodnie zachichotali, a Ostapienko mrukn co karcco, wolaem wic ju si nie odzywa.
Komendant zbliy si do domku i ostronie zacz go okra. Przyspieszyem kroku, aby nie straci
go z oczu, ale jak skrciem za rg, Ostapienki tam nie byo. Jk wyrwa mi si z piersi - rozumie pan,
i ja rwnie czytaem takie czy inne budzce groz powieci o Marsie i o Marsjanach... Na szczcie
wanie w tej chwili w radiotelefonie rozleg si jego gos:
- Halo, chopcy! Chodcie no tutaj! Wydaje mi si, e jest tu zupenie pusto. Gospodarze ju do
dawno si ulotnili.
Dopiero teraz zauwayem okrgy otwr znajdujcy si w cianie. Mia okoo dwch metrw
rednicy i doln krawdzi siga w przyblieniu p metra od ziemi. Wok rozpociera si niemal
spoisty dywan suchych dziebe.
Przeskoczyem ten jak na mj gust troch za wysoki prg i wszedem za Ostapienk do rodka.
Wszdzie wzdu cian sterczay prty, rury i jakie walce, rude jak lisie futerko. Chciaem na jednej
z tych rur usi, ale momentalnie rozsypaa si, bestia, w py i drobne okruchy rdzy. Niewiele
brakowao, a usiadbym na ziemi. Byo to cakiem nieoczekiwane.
Po chwili znajdowalimy si ju w rodku wszyscy czterej. Miejsca byo dosy - domek mia ksztat
w przyblieniu kwadratowy o bokach dugoci co najmniej szeciu metrw.
Ostapienko z namysem rozciera w palcach kawaek zardzewiaego metalu.
- Tu znajdowaa si woda... i to wcale nie tak dawno - zauway. - Za kilka lat wszystko rozpadnie si
i z caej tej armatury nie zostanie ani ladu. Moe za kilkadziesit lat, moe bdzie to trwa troch
duej, ale w porwnaniu z tempem zmian geologicznych na Ziemi to i tak jedna chwilka... Dlaczego
tak szybko wyscha?
- Kto to moe wiedzie, komendancie, jak dugo nie ma tu ju wody? - powiedziaem.
- Ale nie! - wtrci si doktor. - Z ca pewnoci bardzo krtko; wydaje mi si nawet, e w pewnych
porach roku jest tu nadal troch wilgoci. Te roliny nie wytrzymayby bez wody duej ni rok czy dwa.
- Mac, ty przecie jeste inynierem - Ostapienko zwrci si do mnie. - Co to za maszyny?
Wcale nie musia mi zadawa tego pytania - i tak ju pilnie krciem si koo rur i rurek i usiowaem
odnale w nich jaki sens. Niestety, nie skoczyem jednak marsjaskiej politechniki, tylko zupenie
zwyczajny wydzia politechniczny w Wichita Falls, a to si tu na niewiele przydawao.
A mimo to po chwili zaczo mi w gowie byska wiateko.
- OK. Ju mam! - owiadczyem Ostapience. - Stacja pomp. Ta rura wpuszczona jest chyba
w wywiercony otwr, to jaka cholernie skomplikowana pompa z systemem filtrw czy co takiego...
Najwaniejsz cz jak na zo przysiadem... A to tu, uamane albo te rozmontowane na kocu, to
na pewno cz wau... Na razie brak mi tu tylko jednego drobiazgu...
- Silnika, nieprawda? - Ostapienko przerwa skomplikowany i trudny manewr picia w skafandrze
soku owocowego przez rurk i obliza wargi. - Po prostu rda energii. Mnie take, przyjacielu.
- Po co mnie egzaminujesz, skoro sam wszystko wiesz? - nastroszyem si. - C my wiemy o tutejszej
energetyce?! Moe chodzio im to na kawaeczku uranu, a sam silnik zmieciby si w kieszonce
kamizelki?
- Noooo - przecign Fred - albo zaprzgali do kieratu par czarnych omiornic i ju im to
pompowao jak sto diabw...
- Mwisz powanie? - spytaem ostronie.
- Nie, oczywicie nie. Jak daleko sigaj moje oglne wiadomoci o energetyce jako formie
zasadniczego uwarunkowania integrowanej sieci informacyjnej...
- O Boe, on znowu zaczyna! - jkn aonie George, ale Fred nie pozwoli sobie przerwa...
- ...kada formacja spoeczna szukaa rde nie tylko najefektywniejszych, ale take w danych
okolicznociach najbardziej ekonomicznych. Krtko mwic: tu najprawdopodobniej mgby to by wiatr. Wieje tu od rana do wieczora. I to wcale porzdnie!
- Wiesz, to cakiem rozsdne... - Ostapienko pokiwa gow, co oczywicie w hemie z determaln
oson nie byo nazbyt widoczne, ale chyba pokiwa, rozumie pan, redaktorze? - Tylko: gdzie i jak?
Wszyscy wic wyszlimy znw na dwr i rozgldalimy si za wiatraczkiem. Nie znalelimy go - tylko
w pobliu budynku walao si kilka pogitych i niemal cakiem przeartych rdz prtw wpuszczonych
w ziemi i kruszcych si przy dotkniciu.
- Tutaj chyba staa konstrukcja z jakim poruszanym wiatrem migem albo koem - wyrazi
przypuszczenie Ostapienko. - Tylko gdzie si... Chwileczk! - powiedzia podnieconym gosem
i bacznie przyglda si kocom zardzewiaych prtw. - Spjrzcie no! To wcale nie jest przearte
rdz! Tu kto posugiwa si pi albo czym w tym rodzaju. Prty s do gadko odcite, widzicie?
Widzielimy, ale nie na wiele nam si to przydao.
Po chwili znw siedzielimy wewntrz, odpoczywalimy i na tyle, na ile pozwalay skafandry poywialimy si nieco.
- Bardzo mnie interesuje, jak wygldaj budowniczowie tej rudery... - powiedzia doktor. - Na pewno
nie jak ludzie. Kto, kto cho w oglnych zarysach podobny jest do czowieka, nie zbudowaby sobie
takiego wejcia. To chyba raczej dla balonw...
- Masz na myli te skaczce sepie czy czarne omiornice, doktorze? - zwrci si do niego Ostapienko.
- Wci jeszcze te ekrany pod Sneffelsem, co? Mnie z kolei interesuje, dlaczego to wszystko ley
w ruinach?
- Prcz talerza - zauwayem. - On wcale na ruin nie wyglda.
- Oczywicie, prcz talerza i radiolokacji Ridera. Wiecie, troch mi to przypomina Alask. Nome,
Teller, Klondyke, budzce groz opustoszae miasta. Byem tam przypadkiem. Tam rwnie latay nad
nami najnowsze samoloty komunikacyjne, a w dole, na ziemi, rozpaday si cae ulice, bary
z sdziwymi orkiestrionami i meble majce pidziesit lat, i tak dalej i dalej... No, idziemy, chopcy!
Moe dalej zobaczymy co bardziej interesujcego i podniecajcego...
Przez komendanta przemwi wwczas duch niemal proroczy! My goodness, redaktorze!
Przede wszystkim nie szlimy ju przez tak beznadziejn pustyni jak dotychczas. Na piasku zaczy
pojawia si prawdziwe roliny. Obok tych pcherzykowatych, rosncych wok stacji pomp,
znajdowalimy przynajmniej trzy inne gatunki. Pierwszy by waciwie pltanin wkien i grubszych
rurek. Przypomina nieco zagajnik koo Ridera. Drugi natomiast by ogromnie podobny do bardzo
ju przejrzaej kapusty woskiej o twardych, jakby krzemowych liciach sterczcych na wszystkie
strony, trzeci za niczym si z daleka nie rni od wysokiej trawy. Z bliska, oczywicie, nie mia
z traw nic wsplnego. Wyglda raczej jak wetknity w ziemi woski makaron, spaghetti: bez
kolanek, bez zwenia na kocu - krtko mwic - woski makaron. I wszystkie trzy odmiany wkniaki, spaghetti i kapusta woska - byy raczej czerwonobrunatne ni zielone. Ziele
ukazywaa si jedynie tu i wdzie na listkach, ktre - wedug ziemskich norm - powinny by
najmodsze.
Cinienie atmosfery wzrastao szybciej ni by to odpowiadao szybkoci naszego schodzenia. Nie
amalimy sobie tym gowy i cieszylimy si, e tak jest... Naszym zadaniem nie byo zreszt badanie
Marsa, ale zdobycie wiadomoci o istotach, ktre wysay na Ziemi znak runy rider. Natomiast
temperatura - mimo e schodzilimy w d - gwatownie opadaa. W naszych skafandrach nie
czulimy tego, oczywicie, ale termometr wskazywa ju poniej zera, podczas gdy koo Ridera byo
o tej porze o kilka stopni wicej. W powietrzu zaczy nawet wirowa patki niegu. Wszyscy
obejrzelimy je dokadnie na rkawach skafandrw - niczym nie rniy si od szecioramiennych
gwiazdek u nas, w domu.
Chwaa Bogu - powiedzielimy sobie w duchu. - Przynajmniej to znamy...
Minlimy jeszcze kilka stacji pomp - wszystkie rwnie opustoszae i przearte wewntrz rdz,
wszystkie bez widocznego rda energii. Teraz ju nawet nie zatrzymywalimy si i nie wchodzilimy
do nich.
Rzeba terenu stawaa si coraz bardziej urozmaicona i interesujca. Pojawiy si tu i wdzie fady,
gdzieniegdzie za, tam gdzie wiatr odsoni przysypany pyem i piaskiem grunt, wystpoway
czerwonawe skalne grzbiety. Wygldao to tak, jakby na pustyni leay smoki z bajek o Jacku
- Jako to idzie!
Po chwili wszyscy stalimy ju bez hemw.
Po tych miesicach w konserwie Ridera i w skafandrze wiee powietrze niemal nas znokautowao.
Wygldao to tak, jakby w puca wgryzaa si pia tarczowa: trzeszczao i gwizdao w nich prawie
zupenie tak samo. Nie byo tu wprawdzie zbyt wiele tlenu, musielimy chwyta powietrze niczym te
zabawne tuste psiaki, ktre wci trzs si i sapi, ale oddycha si dao. Zawrt gowy i bl
w piersiach po chwili miny. Powietrze byo chodne, wiee, czuo si ozon - promienie
ultrafioletowe wykonyway tu wida swoje obowizki ponad miar - i jeszcze co nieokrelonego, co
przypominao wo tlcego si drzewa z domieszk cynamonu. Nie byo to nieprzyjemne. Doktor po
chwili znalaz rdo: to pachniaa ziemia, grunt planety, na ktr lecielimy przez p systemu
sonecznego.
Dokazywalimy jak smarkacze, krzyczelimy do siebie i nie moglimy powstrzyma si od miechu
syszc swoje gosy zabawnie znieksztacone w rzadkim powietrzu.
- A wic zasadniczy argument przeciwko istnieniu ludnoci na Marsie moemy definitywnie wykreli
- owiadczy Fred. - Przynajmniej tu, w Sonecznej Brytfannie.
- Fe! Co za obrzydliwa nazwa! - zaprotestowa doktor. - Obawiam si, e jak wikszo niegustownych
nazw od razu si przyjmie...
- Co to znaczy: niegustowna nazwa? - broni si dotknity Sinton. - Czy brytfanna jest czym gorszym
od sonetu czy ballady? Albo jeziora? Wprost przeciwnie! Przedkadam brytfanny nad jeziora! Niech
yj brytfanny! A jako semantyk protestuj przeciwko pogbianiu i tak ju do aosnej
niedokadnoci naszej mowy przez nadawanie rzeczom nieodpowiednich nazw. Nie znalelimy tu
jeziora, ale co w rodzaju brytfanny. Korzystam wic z prawa odkrywcw i raz na zawsze chrzcz to
miejsce nadajc mu nazw Solis sartago, czyli Soneczna Brytfanna!
- Barbarzyco! Wstrtny przyziemny barbarzyco! - Doktor pogrozi mu pici. - Skoro ju chepisz
si tak t swoj wiedz jzykoznawcz, mgby opuci w nazwie to soce. Niewiele go tu jest!
- Prosz bardzo! - Fred natychmiast podchwyci pomys. - Mam wic to miejsce ochrzci jako Nivis
sartago, czyli niena Brytfanna, czy te Pulveris sartago, czyli Pylna Brytfanna?...
- Daj spokj, Fred, nie denerwuj nam doktora - przerwa mu nagle komendant, ktry sta na skraju
urwiska i uwanie patrzy w d przez lornetk. - Nie skoczye jeszcze... Co byo tym pierwszym
punktem w argumentacji istnienia ludnoci na Marsie?
- Brak powietrza. Tlenu.
- Tak, rzeczywicie moemy go skreli. A inne?
- Brak wody. Podobno gdyby gdzie na Marsie znajdowaa si tafla wodna majca przynajmniej
osiemdziesit metrw rednicy, widzielibymy na Ziemi odbicie w niej Soca jako gwiazd szstej
wielkoci. To znaczy: na granicy widzialnoci goym okiem.
- Nie musisz mi tu, Fred, robi bez odpowiedniego wynagrodzenia wykadw astronomii. To wszystko
wiem i ja. Ten drugi argument mona rwnie wykreli. Woda tu jest. I to pod dostatkiem.
- No... tak... moe - wyjka nieco zdumiony Fred. - Woda podskrna. To zrozumiae. W przeciwnym
razie nie wyrosyby tu nawet te makarony i kapusty woskie, i...
- adna woda podskrna, Fredzie - powiedzia z wolna zamylony Ostapienko. - Na tym wanie
polega pech, e z tym nie liczylimy si...
Wtedy i ja, redaktorze, nie wytrzymaem, i wmieszaem si do rozmowy.
- Iwanie, na mio bosk, co ty znw wymylie? Gdzie tu masz jak wod?
- Tu! - Ostapienko wskaza rwnin u naszych stp. - Drzewa przysoniy wam las, chopaki! Pod nami
znajduje si rzeka... Porzdna rzeka i do tego porzdnie wartka. Albo jeden z kanaw, o ktrych
zupenie niepotrzebnie zapisano tyle papieru. Nie, to nie halucynacje od rzadkiego powietrza! Opdzi si od nas ruchem rki. - Spjrzcie no tylko przez lornetk!
W kocu musielimy przyzna komendantowi racj. Caa rwnina pod nami znajdowaa si w ruchu
z poudniowego zachodu na pnocny wschd, tylko e goym okiem wcale tego nie byo wida. Kiedy
nie bez znacznego wysiku zeszlimy po stromym zboczu na d, zrozumielimy dlaczego.
Ca powierzchni potnego nurtu pokrywaa spoista warstwa drobnego pyu, ktry nie ton, ale
unosi si na wierzchu. Zbadalimy to eksperymentalnie w menace. Tylko tu i wdzie, przewanie
przy brzegu, powstawa may wir, na chwil zalnia ciemna woda, ale znikaa, zanim zdyo si
powiedzie jedno sowo. Wygldao to strasznie dziwnie i troch przeraajco: ta pynca koo nas
bez plusku i fali rzeka pyowa, gadka jak najwietniejsza autostrada. Patrzylimy na ni dugo
w cakowitym milczeniu, pki wreszcie nie odezwa si doktor:
- I masz ci, babo, placek! Obecnie idzie o to, co teraz i co potem, nieprawda?
Powiedzia to ot tak, oglnie, ale wszyscy wiedzielimy, e pytanie skierowane byo do komendanta.
Ale Ostapienko nic, nie odzywa si ani sowem, tylko wci patrzy na t pyow tafl, jakby czego
od niej oczekiwa albo jakby go ten monotonny widok Bg wie jak interesowa.
- Przynajmniej znw dowiedzielimy si czego - mwi dalej doktor, aby milczenie nie rzucao si tak
w oczy. - A mianowicie dlaczego tu, w Sonecznej Brytfan... widzisz, Fredzie, co narobie?! - i w ogle
na Marsie nie widzimy z Ziemi ani skrawka tafli wodnej... Rzeki maj tu czapy z pyu...
- ...i morza take, i jeziora, George. Z uwagi na konieczno precyzji okrele nie uywabym sowa:
rzeki. Jest to bowiem sztuczne koryto. Jeli jest inaczej, gotw jestem ofiarowa na cele dobroczynne
swoje dyplomy inynierskie z Wichita Falls - owiadczyem wspaniaomylnie.
Bya to szczera prawda. Nachylenie brzegw byo zbyt regularne, a koryto zbyt proste. Zapewne wie
pan, redaktorze, e wszystkie rzeki na wiecie, a prawdopodobnie rwnie na wszystkich innych
planetach, ktre obracaj si wok wasnej osi, maj skonnoci do stworzenia sobie z czasem tak
krtego oyska, e nawet ddownica poamaaby sobie w nim krgosup, gdyby go, oczywicie,
miaa. Specjalici od gospodarki wodnej musz to ich upodobanie mie nieustannie na uwadze
i zapobiega temu pracami regulacyjnymi.
Syszc to poczulimy askotanie na karku i chodny dreszcz przebieg nam po plecach, w porwnaniu
bowiem z tak budowl wodn kanay sueski czy panamski s rowkami odpywowymi na jakiej
fermie. Cigle jednak nie wiedzielimy, co teraz i co potem, jak problem trafnie sformuowa doktor.
- W kadym wypadku ma to jedn dobr stron - owiadczy w kocu Ostapienko. - Od pocztku
wiata rzeka jest znakomitym punktem orientacyjnym, a to wanie jest nam tu potrzebne jak sl.
Pjdziemy wic wzdu rzeki i zobaczymy...
Nie wiem, czy ju panu doktor mwi, e na Marsie kompasy nadaj si jedynie do przyozdobienia
wystawy. Pole magnetyczne praktycznie tu nie istnieje, cilej mwic - jest tutaj niemal trzysta razy
sabsze ni na Ziemi i nie poruszy nawet najbardziej iluzorycznej strzaki. No... a Soce pod tym
parasolem pyu i niegu jest te bardzo zawodn i rzadko kiedy wchodzc w rachub pomoc.
I znw sapic - to rzadkie powietrze nie bardzo suy przy cikiej pracy fizycznej - wspilimy si na
stromy brzeg rzeki i na yczenie komendanta zbudowalimy z czerwonych kamieni piramidk,
skrzata, jak go - przypuszczam - nazywaj alpinici, aby w drodze powrotnej znale miejsce, gdzie
zeszlimy nad rzek. Tu zaczo nam ju brakowa tchu. W kocu wic kady cho na chwilk woy
hem, aby z rozkosz ykn sobie troch tlenu...
Chciabym przypomnie poprzedni rozdzia o biegaczach - lung-gom-paach - po pierwsze
jako dowd potrzeby specjalnego treningu i przystosowania si do znacznych wysokoci, po
drugie za ze wzgldu na niewtpliwie godne podziwu osignicia tych niezwykych
sportowcw". Miejsce, gdzie zaoga Ridera dotara do pierwszej rzeki, ley na wysokoci
odpowiadajcej okoo piciu tysicom metrw nad poziomem morza. Innymi sowy:
zawarto tlenu i cinienie powietrza odpowiadaj tam w przyblieniu warunkom na tej
wysokoci na Ziemi. Lung-gom-pa porusza si bardzo czsto o tysic metrw wyej,
oczywicie - bez tego dobrodziejstwa-, jakim jest moliwo yknicia sobie od czasu do czasu
tlenu, i bez potnego uatwienia, jakim jest mniejsza o dwie trzecie sia przycigania.
Przyp. red.
Szlimy nad rzek, pokonujc cignce si wzdu brzegw pagrki, okoo dwch albo trzech godzin sowem: cae popoudnie. Krajobraz wcale si nie zmienia. Py, piasek, nieg, kapusta woska,
spaghetti i wkniste kby, a od czasu do czasu stacje pomp w rnym, ale przewanie bardzo ju
zaawansowanym stopniu rozpadu, z pordzewia armatur. Nigdzie ani ladu ywej istoty, chocia
wypatrywalimy oczy. Wszystkie spostrzeone wrd krzaczkw albo za stacjami ruchy okazyway si
w kocu zudzeniem. Za rzek dostrzegalimy w powietrzu jakie czarne punkty, ale znajdoway si
tak daleko i nawet widziane przez lornet byy tak malutkie, e i co do tego nie mielimy wcale
pewnoci. Biorc to wszystko pod uwag, zrozumie pan, redaktorze, e powoli zaczy nas ogarnia:
zmczenie, niepokj i wtpliwoci. Wydaje mi si, e przeyj to wszyscy, ktrzy znajd si na jakiej
obcej planecie. Ani mnie, ani doktorowi nie bardzo ju chciao si mwi, a co dopiero myle o
jakich tam artach. Wleklimy si noga za nog jak skazacy, wzbijajc chmury czerwonego pyu,
ktry wciska si nam do ust, do nosa i do oczu. Wszystko ciyo nam: butle z tlenem, hemy, plecaki
- chtnie pozbylibymy si tego jak najprdzej! Przynajmniej ja - z najwiksz rozkosz. Sowo daj!
Widzi pan, e nie usiuj gra tu przed panem roli kosmicznego bohatera, Tarzana przestrzeni
midzyplanetarnych. Nie mam w tym kierunku uzdolnie. A zreszt - po co, no nie?
Soce zachodzio z wolna za czerwon pylist mg i nad horyzontem - na poudniu - byskaa blado
tarcza Phobosa. Jego jasno dorwnuje zaledwie naszej Wenus, ale nie jest to blask zoty, ale redaktorze - takie rudawe, nieco widmowe wiato. Wygldao to tak, jakby po niebie toczya si
ogromnie szybko maa rozarzona kulka. Sprawia to chyba znajdujcy si w atmosferze py. Waciwie
- na pewno sprawia to ten py.
W pobliu rzeki natrafilimy na znajdujc si w stosunkowo dobrym stanie stacj pomp. Doktor i
Fred mieli jeszcze tyle si, e wyrzucili przed chaup wikszo zardzewiaych rur i prtw, a kilkoma
innymi - za rad komendanta - zabezpieczyli jako tako owo dziwne kuliste wejcie. Ja zdobyem si na
zerwanie paru garci kapusty woskiej i tych makaronikw. Kruszyy si przy dotkniciu i niemao
si namczyem, zanim udao mi si zanie je do stacji. Kiedy podpalilimy je - pony niskim
bezbarwnym pomieniem i pachniay tak samo dziwnie jak grunt wok nas.
Po chwili na dworze byo ju ciemno jak w worku. Phobos umkn za horyzont, a ani gwiazdom, ani
malusiekiemu Deimosowi nie udao si przebi wiszcego nad nami pancerza kurzu. Ogieniek rzuca
na ciany nasze cienie - zupenie jak w filmie grozy. Doktor usiowa zaparzy w menace kaw, ale
pomie nie dawa zapewne zbyt wiele ciepa, tak e po chwili zaniecha tego i zadowoli si letni
Nescoffee pur soluble, jak - aby oszczdzi akumulatory - pilimy niemal przez ca podr.
- No tak... a teraz serio, Iwanie Maksymyczu - ni std, ni zowd odezwa si nagle w ciszy Fred.
Uderzyo mnie to, poniewa dotychczas tak ceremonialnie i po rosyjsku tytuowa komendanta tylko
doktor. - Jeli sytuacja si nie zmieni - a, niestety, nie zanosi si na to, aby miaa si zmieni, i wcale
bym si nie zdziwi, gdyby ta rzeka po prostu opywaa znaczn cz Jeziora Sonecznego - co wtedy
zrobimy? Czy nie warto by si nad tym zastanowi?
Ostapienko uama li kapusty woskiej, przytrzyma w ogniu i patrzy, jak pomie go spopiela.
- Tak, oczywicie. Jeli jutro nie znajdziemy przejcia przez rzek i nie zdarzy si nic, co mogoby nam
dostarczy dalszych istotnych informacji, po prostu wrcimy do Ridera.
- I zostawimy to wszystko? - doktor niemal krzykn i tak gwatownie rzuci si do przodu, e
pochlapa sobie przy tym czyst i rozpuszczaln namiastk kawy cay skafander.
- Dlaczego do Ridera? - przyczyem si i ja. o ile mi wiadomo, nie liczylimy si z rzekami i nie
wzilimy ze sob adnej dki. A moe udaoby si zrobi tratw z puszek po konserwach?... Nie,
nie... to fantazja!
Ostapienko rzuci resztk opalonego licia do gasncego ogniska.
- Nie, Gieorgij, nie zostawimy tego wszystkiego i nie bdziemy, Mac, budowa tratwy z blaszanek. Po
prostu zaparkujemy Ridera po drugiej stronie rzeki, na rwninie, ktr std wida. Tam mniej
wicej znajduje si rodek Jeziora Sonecznego i jeli ju w ogle mamy co znale, to znajdziemy to
wanie tam.
Obawiam si, e aden z nas trzech nie wyglda w tej chwili specjalnie inteligentnie. Raczej wprost
przeciwnie. Ale ja, redaktorze, aby pan wiedzia, opamitaem si pierwszy.
- Zaparkowa Ridera gdzie indziej? Wiesz, co to znaczy? e nigdy ju nie wrcimy na Ziemi. Rider
to nie samolot czy helikopter. My goodness, bdziemy musieli wywindowa go nad warstw
atmosfery, a nasze zapasy paliwa...
Ale w tej samej chwili, redaktorze, wrzuciem wsteczny bieg i umilkem jak zaklty. Pomie owietli
na chwil twarz Ostapienki z sinymi krgami pod oczyma, z wystajcymi komi policzkowymi na
wychudych policzkach, twarz wyraajc absolutn i bezwarunkow determinacj. Zrozumiaem, e
komendant wie o tym wszystkim - bo jakeby mia nie wiedzie - i e nad t ewentualnoci
zastanawia si ju na dugo przed startem i liczy si z ni, tak samo, jak wiedzia ju w domu, na
Ziemi, o latajcym talerzu...
- Tak... -tak... - powiedzia cicho Ostapienko, jakbymy byli razem na rybach gdzie nad Saskatchewan
i opowiadali sobie artobliwe i dydaktyczne historyjki. - Jak nie wrcimy, to nie wrcimy. Poczekamy
na nastpny pocig. Ale pierwsze zasadnicze zadanie, to znaczy nawizanie kontaktu z tymi, ktrzy
moe - dzi mwi ju: moe, a nie: na pewno - s tu niemal tysic lat, to zadanie spenimy bez
wzgldu na okolicznoci. Nawet gdyby diabe na kozie jedzi, a grom gromem pogania, jak to
mawiaj u nas. No nie?
Milczenie.
Mac Mac Mac (jak nazywa go pani Alena) kontynuuje i tym razem koczy
Nasze spotkanie z McLaughinem nazajutrz o godzinie dziewitej nie doszo do skutku wycieczce MOD zmieniono bowiem nagle program. Ju wczesnym rankiem wybralimy si
ma karawan Willysw do Namcze Bazar, skd trzy helikoptery przetransportoway nas
kolejno w poblie Ridera, gdzie znajdowaa si grupa pracownikw naukowych - ale o tym
bdzie jeszcze mowa.
Krtko mwic z pilotem statku kosmicznego spotkalimy si po raz drugi dopiero po kilku
dniach, tu przed odlotem z Katmandu, tak e policjant mg bez wikszych wyrzutw
sumienia udawa, e o mnie zapomnia, a nawet, e mnie nigdy w yciu nie widzia i zarobi
sobie dziki temu drugi niebieski banknot. Nieche mu pjdzie na zdrowie!
Przyp. red.
- Na czym to skoczylimy, old chap? Aha - na tubylczym big-beacie za rzek. Ju wiem.
Oczywicie wszyscy zerwalimy si na rwne nogi i wybieglimy ze stacji. Nie, nie, redaktorze, z ca
pewnoci nie byy to dwiki naturalne czy te jakiego zwierzcia - i my wiedzielimy o tym.
Moglimy to zreszt obserwowa, bo nagle i nieoczekiwanie noc wok nas wypenia si yciem.
Tu i wdzie rozlega si niezwyky dwik przypominajcy wist pkajcej zbyt mocno napitej struny.
To bliej, to znw dalej co szalenie szybko zaszelecio midzy odygami, raz tak blisko, e niemal
dosign nas strumie wyrzuconego piasku i pyu. Co koo nas stpao i syczao, a kiedy
w powietrzu nad gowami zagwizdao nam dugo i melodyjnie co, co widocznie posiadao zdolno
latania, wszyscy mimo woli pochylilimy si. Snopy wiata naszych latarek biegay po piasku jak
szalone... Tu i wdzie chyba - mwi wyranie: chyba - co w nich migno, ale pord krzakw o do
skomplikowanych ksztatach mona w takich okolicznociach dojrze nawet disneyowskie krasnoludki
wraz z krlewn niek! Sowo daj, redaktorze!
Za rzek bbnienie i uderzenia w metal nie cichy. Ze wzgldu na ten ruch w mroku dokoa nas
wolelimy wycofa si za barykad z zardzewiaych rur, do budynku stacji, i przez szpary
wpatrywalimy si w mrok. Komendant bardzo uwanie patrzy przez lornetk w ciemno.
Kiedy po duszej chwili doktor go w kocu zapyta, czego waciwie wypatruje, odpowiedzia
lapidarnie:
- Ognia!
I patrzy dalej. Bez rezultatu.
Muzykanci nie mogli by zbyt daleko od nas - na Marsie bowiem rozrzedzone powietrze przenosi
dwiki okropnie mizernie - a wiatr d zza rzeki w nasz stron. Najprawdopodobniej znajdowali si
gdzie w pobliu drugiego brzegu.
Komu - myl, e doktorowi - przyszo na myl, e moglibymy da o sobie zna albo przy pomocy
rakiet wietlnych, albo salwy z automatw, w kocu jednak kolektywnie odrzucilimy ten projekt. Kto
wie, jaki by to miao skutek i czy nie wywoalibymy paniki. Zwaszcza Fred by jak najbardziej
przeciwny i uzasadnia to w jaki bardzo skomplikowany sposb. W jaki - dokadnie ju nie pamitam,
ale to chyba nie jest takie wane.
W nocy temperatura znacznie spada i oddychao si nam troch gorzej. Co chwila kady z nas
manipulowa w skafandrze, aby ykn przynajmniej troch tlenu. Oto dlaczego nie bylimy rano
wypoczci - ale za to palilimy si wprost do dalszej drogi. O zaparkowaniu Ridera w innym miejscu
nikt ju nie mwi - wszyscy po prostu wiedzielimy, e w ostatecznym wypadku skorzystamy z tego
rozwizania, e nic innego nie da si zrobi i e potem chcc nie chcc bdziemy musieli poczeka na
jaki nastpny pocig, jak nam to piknie i zwile podsun komendant.
Nazajutrz rano - biorc pod uwag na og bardzo kiepskie warunki atmosferyczne na Marsie - byo
wyjtkowo spokojnie. agodny powiew ledwie unosi mae oboczki pyu, niebo byo tylko lekko
rowawe, a poprzez mg przewityway nie tylko perowe kalafiory, przelatujce jak samoloty
myliwskie wysoko nad nami, ale niekiedy nawet Soce. Przez ochronn szybk hemu moglimy
cho chwil patrze na nie zupenie swobodnie - miao rednic mniej wicej o poow mniejsz ni
na Ziemi.
Teren za rzek lea przed nami jak na doni a po postrzpione gry oddalone w przyblieniu o pi
kilometrw i niknce w brunatnorowym oparz. Wyglda jak skrawek Ksiyca - dopiero teraz
wida byo wyranie, e pagrki i kaniony w wikszoci wypadkw s waciwie resztk sieci
piercieni kraterowych i zagbie o najrozmaitszej wielkoci i bardzo zrnicowanym stopniu
rozpadu. Niektre byy na wp zakryte i przysypane piaskiem, z innych pozostao jedynie kilka
gazw i ska. Za rzek panoway wida korzystniejsze warunki dla rozwoju rolinnoci; na ile
moglimy to zaobserwowa, ziemia pokryta bya niemal spoist warstw jakich czerwonych rolin,
a jeszcze dalej stay nawet tu i wdzie grupki czego, co przypominao supy telegraficzne albo
drzewa, py jednak nie pozawala przyjrze si im dokadniej.
Po niadaniu doktor zacz kry po stacji, jakby szuka czego w piasku.
- Zbierasz grzyby? - przyci mu Fred.
- Wcale nie. Szukam ladw. W nocy, czowieku, byo tu bardzo ruchliwie i ywo...
- Co ty powiesz - Fred na to. - Podczas warty wydawao mi si, e jestem w zamku, gdzie straszy.
I czuem si tak jak chopak, ktry po raz pierwszy w yciu stoi na warcie pilnujc, aby nikt nie ukrad
w nocy wakacyjnego obozu, i w kadej sowie widzi ducha.
Doktor pokiwa gow i szuka dalej. Od czasu do czasu co fotografowa.
- No i co, Gieorgij? - spyta go Ostapienko. - Znalaze co?
- Niewiele - przyzna doktor. - Wyglda na to, e dokazyway wok same mae yjtka. Doek tu,
doek tam... Niewiele z tego rozumiem. A zreszt, mwic prawd, nie jestem wcale jakim
nadzwyczajnym tropicielem ladw. Poza tym py zrobi ju swoje.
- A wiesz przynajmniej, czy miejscowa fauna ma po sze ng? - Tym razem Fred przenis gow znad
pasw plecaka. - W kadej uczciwej powieci o Marsie roi si od szecionogich istot. Bardzo
chciabym to sprawdzi!
- Hm... sze ng to jeszcze nic... Wyobra sobie tylko stworzenie o szeciu nogach, ktre oprcz pary
wielkich oczu po obu stronach gowy ma jeszcze trzy malutkie oczka na czole, uszy na nogach, chodzi
tyem, oddycha - za przeproszeniem - tykiem, a na przedniej parze odny rosn mu szczoteczki, aby
w kadej chwili mogo si wypucowa. Ma te...
- Do! Wystarczy! Masz fantazji na dziesi powieci - owiadczy Fred. - Ogromna, niepowetowana
szkoda, e marnujesz tutaj swj talent.
- To wcale nie fantazja. Skde znowu?! - broni si George. - Wanie opisaem wam jak
najdokadniej bezstronnie zwyczajn mrwk...
Fred spojrza na niego szeroko otwartymi oczyma, po czym zniechcony machn rk i docign
ostatni pasek.
- Jeden zero dla naszego doktora! - umiechn si komendant. - Widzicie, to cakiem interesujcy
przykad wzgldnoci pogldw. Obawiam si, Fred, e to wanie bdzie koci niezgody
i kamieniem obrazy na pocztku kontaktw z miejscow cywilizacj, jeli j tu, rzecz jasna,
znajdziemy. Zapewne bdziemy si im wydawa straszydami!
Sprzeciwiem si, owiadczajc, e wcale nie wydaj si sobie straszydem i e w wypadku mojej
skromnej osoby jestem z osigni matki natury zupenie zadowolony.
- Na tym wanie ta wzgldno polega, Mac - owiadczy komendant - e istoty, ktre nie s do nas
w ogle podobne, z ca pewnoci widziayby w tobie rowe stworzenie z czym niby trawa na
skdind ysej gowie, z wilgotnymi oczyma, ktre poruszaj si i krc, o dziwnym sposobie
poruszania si z miejsca na miejsce, przy ktrym jedn koczyn wysuwa przed drug i nieustannie
Stalimy wok odzi - jak przejte rodzestwo nad nowo narodzonym niemowlciem. Wydawaa si
nam cakiem luksusowa - co w rodzaju angielskiego jachtu krlewskiego - poniewa w odzi tej
spoczyway jedna przy drugiej ogromne szanse pozostawienia Ridera z na wp oprnionymi
zbiornikami materiaw napdowych tam, gdzie jest, i otwieray si moliwoci nieczekania dziesiciu
lat na nastpne pocigi na Marsa.
Skdind zreszt d wcale zbytnio luksusowa nie bya. Zrobiono j z czego, co przypominao
drzewo, ale nie miao ani widocznych sojw, ani skw, ani innych cech uczciwej dechy. Caa d
miaa okoo czterech metrw dugoci, zaostrzony dzib i ruf oraz cztery wiosa, porzucone na dnie.
Wygrzebalimy je dopiero na samym kocu. Ich miejsce byo widoczne we wciciach na burtach
odzi. Deski poczono kokami i jedynie w kilku najbardziej naraonych na trudy miejscach
dodatkowo przytrzymyway je dobrze ju zardzewiae gwodzie.
Kiedy py powoli opad i kiedy zdjlimy z ulg hemy skafandrw i moglimy popatrze sobie w oczy,
najpierw zatrzymaem wzrok na doktorze. Trzyma w rku jedno z wiose i wyglda na bardzo
wzruszonego- Co si stao, George? - spytaem.
- Widzicie, chopcy... tu, to wygadzenie... - Doktor wskaza na uchwyt bardzo niezgrabnego i byle jak
wyciosanego wiosa. - To od rki czowieka. Od ludzkiej rki. Rozumiecie mnie? A i ta d ma ludzkie
wymiary... pierwsze ludzkie wymiary tu, na Marsie. Nie jest to ani ogromny latajcy talerz, ani czarna
omiornica, ani... Wybaczcie, bagam! Ja pewnie... pewnie mwi gupstwa, prawda?... - zaplta si,
siad na burcie odzi i woy do ust przewd tlenowy. Zupenie go to znokautowao.
Bardziej odpornego Freda interesowao przede wszystkim to, czy d nas uniesie. Komendant
opukiwa ju jej boki i sprawdza spojenia desek.
- No... Kontrola techniczna klubu wodnego zapewne by jej nie przepucia, ale moemy zaryzykowa.
Ta warstwa pyu powinna troch pomc. Zatka szczeliny...
Doktor zamkn w kocu dopyw tlenu. Do policzkw znowu napyna mu krew.
- A jeli, Iwanie Maksymyczu, kto jest na tym brzegu, a my mu zabierzemy d? Nie moemy po
prostu tak...
Doktor martwi si niepotrzebnie. acuch, ktrym d przywizano do gazu, by porzdnie
zardzewiay... poszczeglne ogniwa stopiy si ju doszcztnie i amay si w palcach. Skrzane ptle,
w ktre wkadao si wiosa, pokrya warstwa czego, co na Ziemi, podobnie zreszt jak i tu, mogo
by chyba tylko pleni. Doktor odrobin tego zabra do probwki. Waciciel dki na pewno nie
pokazywa si tu od bardzo, bardzo dawna. Najprawdopodobniej co mu si przytrafio i nigdy ju nie
wrci na drugi brzeg.
- A wic, chopcy, wsiadamy! - poleci w kocu komendant i przeszed na przd odzi. Ja z doktorem
zasiedlimy przy wiosach, Fred za odepchn nas od brzegu na wartki nurt, po czym skoczy, potkn
si i upad jak dugi na dno dki, ktra zakoysaa si niebezpiecznie, ale na szczcie nie wywrcia.
Tylko Fred dosta od nas wszystkich porzdn bur.
Waciwie dopiero teraz ocenilimy w peni korzyci pynce ze zmniejszonej o poow grawitacji.
d pyna pod prd cakiem lekko. Nie sprawiao nam wcale trudnoci utrzymanie kierunku wprost
na podwjny domek na przeciwlegym brzegu, chocia nurt by dosy wartki. Py na powierzchni
wody take nie przeszkadza - przd odzi rozcina go bez trudu. Chocia d nie nabieraa wiele
wody, mimo to Fred chcc okupi swoje przewinienie wybiera j gorliwie przy pomocy pokrywki od
menaki.
W kocu dzib odzi dotkn drugiego brzegu, ktry jeszcze przed chwil wydawa si nam absolutnie
niedostpny. Znajdowalimy si okoo stu metrw od domu. Wok nas sami starzy znajomi:
kapusta woska, spaghetti i kbki - a prcz tego co jeszcze, co wygldao, jeli mog si tak,
redaktorze, wyrazi, bardzo niemarsjasko. Chyba jak niski wyczyniec kowy, o odykach ukrytych
u dou w zwinitych listkach, ktre mimo czerwonego odcienia i delikatnej warstwy pyu,
pokrywajcego to wszystko, byy cakiem wyranie i niewtpliwie zielone. Pierwszy zauway to
komendant, pochyli si, wyrwa jedn rolink wraz z korzeniem, obejrza j, powcha, a potem
dugim krokami ruszy w stron domu. My za nim - ja na wszelki wypadek z odbezpieczonym
Skorpionem. Fakt, e w stacjach pomp nigdzie dotychczas nic nie mieszkao i nie rzucio si na nas,
nie oznacza jeszcze, e co podobnego nie moe zdarzy si tutaj.
Przekroczylimy prg, zatrzymalimy si i w cakowitej ciszy rozejrzelimy si wok siebie. Oba domki
czyy si wewntrz w jedno do rozlege pomieszczenie. Dach podpieray kolumny z tego samego
materiau, z jakiego sporzdzono d. Kolumny byy bogato rzebione - ale w tym pmroku nie
moglimy rozpozna, co te rzeby przedstawiaj. Wszdzie leaa warstwa czerwonego pyu, ktry
unosi si w kbach i wirowa pod nogami. Porodku kadej poowy sali znajdowaa si wykopana
w ziemi jama wyoona czerwonymi gazami, wzdu cian cigny si proste zrobione z belek awy,
a przed nimi stay stoy na krzyakach. W pyle walao si kilka czerepw glinianych naczy. Fred
rozgrzeba py i podnis miecz z rkojeci w ksztacie krzya i szerokim ostrzem. Wszyscy
drgnlimy, kiedy rzucony miecz z metalicznym dwikiem upad na st.
Uwiadomiem sobie, e komendant co mwi - by to chyba cytat z jakiej ksiki o kosmonautach na
Marsie - o rakiecie, ale take o pelargoniach i hutawce. Nie suchaem tego od pocztku, do dzi wic
nie rozumiem, jaki to miao z nami zwizek.
Doktor Kamenik pomg mi uzupeni relacj Mc-Laughina - Iwan Maksymycz podobno
cytowa wwczas dosownie fragment z ktrej ksiki pisarza amerykaskiego Raya
Bradburyego. Po dugich i mudnych poszukiwaniach udao mi si znale odnony fragment
w rozdziale Trzecia ekspedycja powieci Kroniki marsjaskie. Oto on w przekadzie:
- Mars! - zawoa nawigator Lustig.
- Staruszek Mars - powiedzia Samuel Hinkston, archeolog.
- A wic jestemy na miejscu - doda kapitan John Black.
Rakieta wyldowaa na zielonym trawniku, na ktrym sta elazny jele. Nie opodal zalany
socem wznosi si wrd zieleni wysoki brunatny dom w stylu wiktoriaskim, cay
ozdobiony kolumienkami i rokokowymi ornamentami. W oknach mia kolorowe szybki:
niebieskie, rowe, te i zielone. Z werandy zwisay pelargonie, a stara hutawka
przymocowana hakami do dachu werandy koysaa si w agodnym, wietrze raz w t, raz
w drug stron. Dom mia wieyczk o oknach z osadzonych w oowiu szecioktnych szybek.
Przez frontowe okno wida byo nuty utworu Pikne Ohio, rozoone na pulpicie.
Dookoa rakiety rozpocierao si mae miasteczko tonce w zieleni i pogodzie marsjaskiej
wiosny. Domy pomalowane byy na biao, byy te domy z czerwonej cegy i wysokie wizy,
koyszce si na wietrze, i wysokie jawory, i dzikie kasztany. I dzwonnice kocielne, a w nich
pozacane milczce dzwony.
Mczyni podeszli do iluminatorw i zobaczyli to wszystko. Wymienili spojrzenia i raz jeszcze
wyjrzeli na dwr. Stali blisko siebie i wydawao si, e nagle nie mog zapa oddechu.
Twarze im poblady.
Nigdy ju nie dowiemy si, czy to ten wanie urywek zacytowa Ostapienko w obliczu
pierwszego domu mieszkalnego na Marsie. Sdzc z opowiadania Mc-Laughina - chyba tak.
W kadym razie fragment wydaje si wyjtkowo dobrze dobrany.
Przyp. red.
Potem odwrci si i podsun nam pod nos ma wtlutk rolink, ktr wci jeszcze trzyma
w palcach.
- Wiecie, co to jest? - spyta, ale widocznie wcale nie oczekiwa odpowiedzi. - To jest, a waciwie by,
jczmie. W cigu tych wiekw, jakie upyny od zasiania pierwszego ziarnka ziemskiego jczmienia
tu, w glebie Marsa, przystosowa si, zmieni, moe nawet zdzicza i sta si na powrt traw, jak by
na Ziemi przed dziesiciu tysicami lat. Ale niewtpliwie jest to jczmie.
- Co mi si wydaje, e jako odkrywcy i zdobywcy przyjechalimy na Marsa za pno - zauway
Sinton, ktry wanie przy jednej ze cian przyglda si czemu, co wygldao jak zbutwiae i zgnie
resztki kutej tarczy. Sign pomidzy odamki, pitrzce si w zakurzonych kupkach na awie,
i zdziwiony zawoa:
- Halo, a c to takiego?
Przynis do wiata wpadajcego przez otwr drzwi trzydziestocentymetrow mniej wicej figurk
z palonej czerwonej gliny. Wygldaa jak... ale co ja tam panu, redaktorze, bd opowiada i strzpi
sobie jzyk. Doczeka si pan fotografii!
McLaughin myli si - niestety. Posek nie tylko nie dotar na Ziemi, ale nawet negatywy
jego fotografii z winy okolicznoci, o ktrych bdzie jeszcze mowa, ulegy niemal cakowitemu
zniszczeniu. Mimo czarodziejskich sztuczek specjalistw Eastman-House nie udao si uzyska
nadajcej si do reprodukcji odbitki. Dlatego te na podstawie niewyranych zarysw na
zniszczonym negatywie i wskazwek doktora Kamenika sporzdzono jak najwierniejszy
rysunek, ktry wywoa wiele haasu i domysw - od powoywania si na kult boga Thora a
po ulubione przypuszczenia o Atlantydzie i o dalszych dowodach zwizkw Wikingw
z amerykaskimi kulturami pnego redniowiecza. To jednak nie naley ju do naszej ksiki.
Przyp. red.
Doktor twierdzi, e to pewnie jaki krwioerczy boek skandynawski, i radzi, abymy sobie tym nie
amali gowy. Mnie si to ani troch nie podobao. Wie pan, panie kolego, ci Marsjanie poerajcy
ludzi maj tradycje... Niech no pan sobie przypomni choby Wojn wiatw Wellsa... Ostapienko
w kocu zdecydowa, e wprawdzie figurka najprawdopodobniej nie ma z sytuacj na Marsie nic
wsplnego, e tu niemal na pewno nie chodz ludoerczy olbrzymi w spiczastych czapkach, ale e na
wszelki wypadek podwoimy ostrono. Na tym sprawa owego brzdca zostaa na razie zaatwiona.
Fred Sinton nie uczestniczy w debacie. Wytar z kurzu kawaek awy i usiad z gow w doniach, jakby
si nad czym gboko zastanawia. W kocu spojrza na nas i w uzupenieniu swoich poprzednich
pesymistycznych uwag powiedzia:
- Ruiny, ruiny, cigle tylko ruiny. Opuszczony dom, zardzewiae maszyny, porzucona i zasypana
piaskiem d... Nie rozumiem tego. I ta dekoracja z wtlutkich, skurczonych przy ziemi rolin
i zwyrodniae zboe... Zaczynam si obawia, czy nie przybylimy tu za pno. Mniej wicej o piset
lat.
- Co w takim razie oznacza runa rider, ktr zaobserwowalimy ze Sneffelsu? I te dwiki dzisiaj
w nocy? - zaprotestowa doktor.
- Runa rider, George? Tak... pomylaem sobie rwnie, e wanie runa rider jest najwaniejszym
argumentem. Tylko e dzisiaj ju przecie w przyblieniu wiemy, co waciwie nakrelio znak runy
rider na Jeziorze Sonecznym...
- Serio? A wic bagam ci, poucz nas! - Doktor podnis gos.
- Po co miabym was poucza... przecie sami to wiecie. Rzeka. cilej mwic: rzeki. Albo - jeli
wolicie - system nawadniajcy zbudowany Bg jeden wie kiedy. By moe w zalenoci od kaprysw
pogody znika tu niekiedy powoka pyu na powierzchni wody albo te - wprost przeciwnie - kanay
nieraz przybieraj i to powoduje intensywniejszy rozwj pasw rolinnoci wok nich. To wydaje mi
si bardziej prawdopodobne. Rzeka, ktr przed chwil przepynlimy, jest wprawdzie do szeroka,
ale przez nasze ziemskie teleskopy mimo wszystko nie moglibymy jej chyba zobaczy.
Spytaem Freda, jak to si stao, e ten jego system nawadniajcy tak to sobie obliczy i narysowa
run rider wanie po wydarzeniach pod Sneffelsem i po starcie latajcego talerza ze Skartarisu?
- A skd, do cholery, wiesz, e to stao si wanie wwczas? - Fred zapomnia na chwil o swoim
dobrym wychowaniu. - A jeli to jest zjawisko periodyczne, powtarzajce si dajmy na to do czsto?
Przecie ona doktora wpada na to przypadkiem, a urzdzenia techniczne, aparaty pozwalajce na
prowadzenie takich obserwacji mamy dopiero od okoo dwudziestu-trzydziestu lat. A i to jest jeszcze
niepewne.
Nie chciaem kapitulowa tak zupenie bez walki.
- I to wszystko, mam na myli ten system nawadniajcy, dziaa tak samo przez si, Fredzie?
Wzruszy ramionami.
- A dlaczeg by nie? W Libanie dziaaj do dzi bez usterek akwedukty, ktre zbudowali tam
starorzymscy architekci...
- Wiecie co? - przerwa nasz spr komendant. - Dajcie spokj. Lepiej rozejrzyjmy si po okolicy. Mamy
jeszcze kilka godzin dnia. Jeli nic lepszego nie znajdziemy, a chyba rzeczywicie nie znajdziemy,
zostaniemy tutaj na noc. Najpniej pojutrze musimy wrci do Ridera, a wic nie tramy
niepotrzebnie czasu!
Pogoda popsua si troch. Wiatr pdzi koo nas chmury i kolumny pyu i wzbija piasek w niezliczon
ilo drobnych piaskowych duchw, wdrujcych niczym procesja potpiecw.
- Dokd wic, Iwanie Maksymyczu? - spyta doktor i zarzuci na rami kabur z miniaturowym
automatem.
- Te... te dwiki syszelimy w nocy moim zdaniem gdzie stamtd, prawda? - Komendant wskaza na
pnoc od brzegu rzeki. - Pjdziemy kawaek w tamt stron. Ze wzgldu na realne moliwoci
kontaktu, o ktrego charakterze nie moemy mie na razie pojcia, zmienimy nieco sposb
posuwania si. Pierwszy pjd ja, doktor i Mac o pidziesit metrw za mn, a Fred pomaszeruje
jako stra tylna. A wic, chopcy, do roboty!
Ruszylimy.
Przeazilimy przez osypujce si piercienie kraterowe, kllimy na spaghetti chwytajce nas za
nogi i powoli zblialimy si do tych przedziwnych przedmiotw przypominajcych ni to supy
telegraficzne, ni to drzewa.
interwa obejmujcy kilka bardzo istotnych dni, ktry wypeni w kocu doktor Kamenik przy
askawej pomocy docenta Holuba, niezastpionego wsppracownika przy powstawaniu
dwch poprzednich ksiek. Te rozmowy jednak przeprowadzono dopiero znacznie pniej.
Dlaczego o tym wszystkim mwi?
Aby samego siebie, a przede wszystkim - rzecz jasna - czytelnika przekona, e tym razem
wolno mi odstpi od wyprbowanej klasycznej zasady jednoci czasu, miejsca i akcji, czyli od
koniecznoci nie-przerywania toku wydarze. Trudno powiedzie, ktry wtek
przedstawianej przez jej uczestnikw akcji VAI, a cilej mwic: ostatniego jej aktu, by
bardziej dramatyczny: czy wyprawa ratunkowa zmierzajca do Ridera na lodowiec
Khumbu, czy te przeycia uczestnikw ekspedycji w Jeziorze Sonecznym. Bez wzgldu na to,
czy przyznamy pierwszestwo temu czy tamtemu wtkowi akcji - a jako skromny kronikarz
czy te w najlepszym razie redaktor otrzymanych materiaw nie uzurpuj sobie do tego
adnego prawa - jedno jest pewne: zbliaj si do siebie a do punktu krytycznego, gdzie
przecinaj si i cz.
Prosz mi wic wybaczy, e w podobny sposb porzdkuj te swoje materiay archiwalne
i tamy magnetofonowe. Tak si wydarzenia wok Jeziora Sonecznego przedstawiay nie
tylko mnie, ale wszystkim, ktrzy je ledzili na podstawie niezbyt obszernych i przesiewanych
przez orodek koordynacyjny informacji prasy czy te radia. Dane i wypowiedzi nadchodziy
raz z Jeziora Sonecznego, kiedy indziej z Nepalu. Tylko dziki poczeniu ich otrzymamy
przynajmniej jako tako peny obraz.
Dlatego te obecnie zabierze gos Leif Thorgunn. Czytelnicy Tajemnicy lepych ptakw i
Znaku jedca wiedz, e tu nie mogo by mowy o nagraniu relacji na tam. Nie
pozostawao nic innego jak w drodze wyjtku posuy si form rzeczywistego wywiadu,
czyli pyta i odpowiedzi.
Przyp. red.
- Natychmiast po sprawdzeniu wiadomoci o znalezieniu Ridera zdecydowa si pan, panie Leifie,
wzi udzia w wyprawie ratunkowej. Paskie pobudki - nazwijmy je tak - uczuciowe s oczywiste
i jasne. Czy mia pan jeszcze inne powody?
- Oczywicie, panie redaktorze! Jako wytrawny alpinista i instruktor Alpin-clubu w Reykjaviku mam
pewne dowiadczenia, wanie jeli idzie o ld. Chc przez to powiedzie: we wspinaczce na lodowce
i w pokonywaniu pl niegowych. Islandzki Vatnajkull z najwyszym lodowcem Kverkfjllem,
Hofsjkull, a ostatnio cieszcy si szczeglnym powodzeniem Lodowiec Myrdallski znakomicie
odpowiadaj charakterem lodowym i nienym szlakom w Himalajach. Wielu alpinistw, ktrzy
przygotowywali si do wyprawy w Himalaje, przeprowadzao treningi i wyprbowywao ekwipunek
wanie u nas... Na przykad Biller, Lerou, Lobbicher, Couzy, Terray i inni.
- Czy paskie przypuszczenia potwierdziy si?
- Czciowo. Od strony technicznej - tak. Okazao si jednak, e techniczny aspekt wspinaczki nie
stanowi najistotniejszego problemu. Znacznie powaniejsz rol gray tu... inne wzgldy.
- Czy mgby pan nam o nich co wicej powiedzie?
- Ludzkie... Tak, tak mona by to nazwa. Ludzkie. Rozumie pan, panie redaktorze, cieki byy czsto
zupenie wygodne, atwo dostpne, ale dajmy na to wisiay nad nimi wiee lodowe-seraki, groce
w kadej chwili runiciem. Bardzo duo czasu tracono - jak by to najtrafniej powiedzie - na szukanie
miejsc, gdzie niektrych uczestnikw wyprawy nie drczyaby obawa o wasne bezpieczestwo.
- Czy ma pan kogo konkretnego na myli?
- Nie, poniewa lepiej ni on potrafiem sobie wyobrazi, co taka wyprawa oznacza. Jednoczenie
jednak z ca pewnoci wiedziaem, e prby odradzania mu tego nie maj adnego sensu. Lekarz
zreszt by dla Jerzego i Maca, i caej reszty osob najwaniejsz. Poza tym...
- Prosz, niech pan dokoczy!
- Gudmundur zdoby poudniow cian Sneffelsu. Sforsowa j wwczas... pamita pan chyba. Bez
hakw, bez lin i przede wszystkim - bez dowiadczenia. Kto potrafi co takiego, potrafi niemal
wszystko na wiecie.
- Dlaczego nie wprowadzono do akcji migowcw?
- Byo to niemoliwe. Zaczy si burze monsunowe. Oznaczaoby to pewn mier. W kocu
zawieszono nawet loty nad Khumbu, chocia major Singh ofiarowywa si podj kolejne prby. Przez
kilka dni lotnicy usiowali zrzuca paczki bez spadochronw z wysokoci gwarantujcej jakie takie
bezpieczestwo. To znaczy nie schodzc poniej wysokoci lotu nad najwyszymi okolicznymi
szczytami. Rozrzut wynosi kilka kilometrw, ani jeden zrzut nie spad - oczywicie jeli w ogle
mona to byo zaobserwowa - tak blisko Ridera, by istniaa choby najmniejsza nadzieja jego
przejcia. Ca akcj utrudniao te to, e monsunowe zawieje niene w cigu jednej tylko doby
zasypay kadub Ridera tak, e znalezienie miejsca ldowania stao si niezwykle trudne.
- Wy jednak uylicie migowca?
- Tak. W pierwszej fazie. Doktor Bjelke, Szerpowie - Ang Nima, Dawa Thondup, Ang Tharke, Da
Namgjal - i ja odlecielimy z Namcze Bazar do bazy wypadowej w Czola. Waciwie jest tylko klasztor
z kilku zabudowaniami dokoa, niemal dokadnie na poudnie od miejsca ldowania Ridera. Midzy
nami a Riderem znajdowa si - rzecz jasna - acuch grski, jedno z bocznych pasm rozgazionego
masywu Czomolungmy, czyli Mount Everestu. Dotychczas nikt przez nie nie przeszed - przynajmniej
w Dardylingu o tym nie wiedziano, ale droga std do Ridera stanowia zaledwie pit cz drogi z
Namcze Bazar.
- Przypuszczam, e trasa, ktr pan wybra...
- ... nie ja, panie redaktorze. Podobnego zdania by rwnie Ang Tharke, ktry urodzi si w regionie
Solo Khumbu.
- Dobrze... A wic czy droga, ktr wsplnie wybralicie, bya wygodniejsza?
- Wprost przeciwnie. Decydowa tylko i wycznie czas. Byem pewien, e przemylana we wszystkich
szczegach i wspaniale dobrana ekspedycja majora Longstaffa w okrelonym czasie dotrze do
Ridera, i to najatwiejsz i najbardziej pewn drog... Tylko...
- Sucham?..
- Tylko e Rider przesta nadawa... Zamilk. Ju po raz wtry. Jak wwczas z Marsa. Wie pan
przecie o tym, panie redaktorze...
Aby nie byo niedomwie - musz przyzna, e rozmowa ta zostaa nieco uadzona,
przeredagowana. W rzeczywistoci potrzebowaem znacznie wicej pyta, aby
z maomwnego i flegmatycznego Leifa wydoby przynajmniej kilka zda. Jej tre jednak
i sens absolutnie odpowiada stanowi faktycznemu, co zreszt potwierdzi sam Leif Thorgunn,
ktremu przesaem kopi wywiadu, zanim zostaa oddana do druku.
Przyp. red.
Bagau i ywnoci mielimy bardzo niewiele. Liczylimy si z krtk, co najwyej cztero- albo
piciodniow wypraw. Aby by w zgodzie z prawd, musz powiedzie, e przewidujco - a przede
wszystkim za rad Leifa - wziem z Instytutu, mimo protestw kierownika magazynu, wszystkie
prbki ywnoci przygotowane kiedy dla zaogi Ridera. Dziki temu dysponowalimy znaczn
iloci niezwykle wydajnych i wartociowych kalorycznie potraw zajmujcych niewiele miejsca
i przewanie bardzo lekkich. Specjalne opakowania dla warunkw stanu niewakoci wcale nie
przeszkadzay - rurka, przez ktr konsumowao si potraw, dawaa si w wikszoci wypadkw bez
trudu odama i wszystko byo w porzdku. Najpierw wraz z Leifem mylelimy, e zaproponujemy,
aby ywno t zrzucono z samolotu zaodze Ridera, ale po zawieszeniu akcji lotniczej
wykorzystalimy j z czystym sumieniem dla naszej ekspedycji.
Zdecydowalimy si wyruszy natychmiast. Na drodze z wioski, otoczonej z obu stron upkowymi
pytami wkopanymi w ziemi i tworzcymi rodzaj niskiego murku, bylimy, oczywicie, przedmiotem
zainteresowania wszystkich wieniakw. Stali w milczeniu w drzwiach swoich biaych domkw.
Sprawiao to dziwne wraenie - na pewno widzieli ju mnstwo wysokogrskich ekspedycji
i prawdopodobnie znali naszych przewodnikw Szerpw; Ang Nima i Dawa Thondup pochodzili
zreszt z najbliszej wioski - Phalong Karpa, lecej na poudniowy wschd od Czoli. Nikt nie odezwa
si do nas, nikt nie pomacha rk. Dopiero na samym kocu wioski, przed rowym klasztorem
o paskich dachach pokrytych upkiem i z lamaistycznym znakiem zamknitego pku lotosu pei-chai
- na najwyszym dziedzicu oczekiwa nas na rodku drogi sdziwy lama w szafranowej szacie.
Przypuszczaem, e zamierza poczstowa nas czark czhangu, sabego, ale za to wyjtkowo
ohydnego alkoholu z prosa, ktry jest w Nepalu i Tybecie ogromnie lubiany wbrew surowym
przepisom lamaistycznej religii zakazujcym wszelkich napojw wyskokowych. Zamiast wznie
symboliczny toast za pomylno wyprawy lama zacz drcym gosem mwi Szerpom co
niezwykle wanego. Ang Tharke i jego koledzy uprzejmie go wysuchali i ukonili si z doni
przycinit do czoa. Dopiero potem ruszylimy dalej. Kiedy na zakrcie drogi zmieniajcej si tu za
wiosk w ledwie dostpn ciek grsk odwrciem si, zobaczyem lam: sta bez ruchu i patrzy
w lad za nami.
Zapytaem Tharka, co kapan mwi.
Wzruszy ramionami.
- Ostrzega nas. Powiedzia, abymy si nie zbliali do Gry-tak-wysokiej-e-nie-przeleci-nad-niaden-ptak. Mwi o straszydach. A take o burzach i o monsunowych lawinach.
Gra-tak-wysoka-e-nie-przeleci-nad-ni-aden-ptak to miejscowa szerpijska nazwa Mount
Everestu, ograniczona jednak wycznie do regionu Khumbu. Nepalska nazwa - Czu-mu-langma znaczy Bogini Matka wiata albo Bogini Matka Wiatrw.
Przyp. red.
- O demonach i straszydach? - ja na to. - Mia chyba na myli yeti?
Ang Tharke i Dawa Thondup, ktrzy z adunkiem na plecach, przytrzymywanym opask na czole, szli
obok mnie tak lekko, jakby nieli po kilka kilogramw, a nie uczciwe p cetnara, popatrzyli na mnie
nie bez zdziwienia.
- Ale nie, sahibie. Skde! Yeti to przecie zwierz. Lamowie opowiadaj, e pod najwyszymi grami
znajduj si podziemne korytarze, a w nich fosforyzujce straszliwe smoki poruszajce si szybko
jak... jak myl. pi w studniach pod klasztorami i panuj w podziemnym krlestwie Agartu, tak
rozlegym jak cay Tybet i Nepal na powierzchni ziemi.
- I wy w to wierzycie?
- My, Szerpowie? Nie, sahibie. Ju dawno nie wierzymy w smoki. Czhi-ling-ngowie (ludzie z dalekich
krajw - przyp. red.) nauczyli nas nie wierzy, a zreszt nigdy w yciu nic takiego nie widzielimy. Ale
w burze i monsunowe lawiny... - nie dokoczy, a ja, panie redaktorze, woaem go nie wypytywa.
Wkrtce znalelimy si na maym lodowcu, cilej mwic - jedynie na jzyku lodowym na pnoc od
Czoli. Mimo jego stosunkowo niewielkich rozmiarw, zaledwie kilka kilometrw kwadratowych,
wdrwka tamtdy bya prawdziwym piekem. Nie mwic, oczywicie, o wysokoci niemal 5000
metrw, ktra nam, to znaczy Leifowi i mnie - a jeli ju mam by zupenie szczery, to przede
wszystkim mnie - dawaa si porzdnie we znaki. Po chwili odczuwaem nieprzepart ch pozbycia
si nawet niewielkiego aparatu fotograficznego...
Lodowiec na pnoc od Czoli z dwoma niebezpiecznymi lodospadami uwaany jest za jeden
z najbardziej niebezpiecznych terenw lodowych na wiecie. Informacje szwajcarskiej wyprawy
Dittera, Lamberta i dr. Chevalleya, przede wszystkim jednak sawnego Shiptona, jakie uzyskalimy
o nim z archiwum w Dardylingu, niewiele pomagay. Lodowiec nieustannie si zmienia, dosownie
z dnia na dzie. Nawet nasi przewodnicy czsto nie mogli sobie da rady. Czym wobec tego jest
przedzieranie si przez dungl? Tam przynajmniej nie wisz nad gow groce w kadej chwili
runiciem seraki-wiee lodowe, gotowe w kadej chwili przysypa nas mas o wadze kilku katedr,
pod nogami za - co nie jest ani troch bardziej przyjemne - nie otwiera si sie przykrytych niegiem
i niewinnie wygldajcych szczelin, bdcych jednak - jak mnie na szczcie w por pouczy Leif stumetrowymi przepaciami.
Po kilku godzinach uciliwego sondowania terenu, kluczenia i pokonywania szczelin wydawao si,
e mamy ju lodowiec za sob. I wanie wtedy doszlimy do tego, czego Leif si najbardziej obawia:
do szerokiej przepaci cigncej si w poprzek caej doliny. Prawdopodobnie tej samej wanie, ktra
zmusia ekspedycj szwajcarsk do powrotu z kwitkiem do Czoli i podjcia prb zdobycia Everestu
z drugiej strony. Albo te innej szczeliny - ale jakie to ma znaczenie? Pech polega na tym, e jej
szeroko uniemoliwiaa przejcie czy te przeskoczenie. ciany lodowca opaday tak stromo, e
o sforsowaniu ich z bagaami nie mogo by nawet mowy. Leif, wciekle gryzc wygas fajk,
wyjani mi, e trzeba by zabezpiecza kady krok wbijanymi w ska hakami i e w ten sposb
dotarlibymy do Ridera najwczeniej na wiosn...
Po trwajcej dusz chwil rozmowie z Szerpami - angielszczyzna Leifa jest, panie redaktorze, wielce
osobliwa i brak sw zastpuje znakomite aktorstwo - Leif opasa si link i kaza opuci si midzy
lodowe ciany na gboko mniej wicej dziesiciu metrw. Nie pojmowaem, co zamierza tam
robi. Szerpowie na polecenie Leifa przestali go opuszcza i Leif odbi si z caej siy nogami od ciany.
Rozhutany jak wahado nad przepaci usiowa w locie wbi czekan w ld po drugiej stronie i w ten
sposb si tam utrzyma - daremnie. Polecia wic z powrotem i musz przyzna, e przebieg mnie
dreszcz, kiedy usyszaem odgos uderzenia o ld jego do kocistego ciaa. Ani druga, ani trzecia, ani
dziesita prba nie skoczya si pomylniej, chocia Leif rozpaczliwie usiowa uchwyci si na
drugim brzegu - czekanem, palcami i elaznymi rakami na butach. W kocu Szerpowie wycignli
go z powrotem. Usiad ponury na lodowym gazie i dyskretnie rozciera sobie miejsca, ktre niezbyt
delikatnie spotkay si z twardym lodowcem.
- I co teraz, Leifie? - spytaem. - Wracamy?
Popatrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma.
przychylniejszej porze roku. Mona zreszt przeczyta artyku na ten temat w oficjalnym
himalajskim pimie alpinistycznym. Himalayan Review (nr 8 z 1968 roku). Ju sam tytu
artykuu kapitana J. X. Thornleya: Miracle on Kansche (Cud na Kaczadundze) jest do
wymowny. Doktor Bjelke jako pierwszy nie-alpinista na wiecie otrzyma honorowy medal
tygrysa himalajskiego. To take mwi samo za siebie, poniewa Klub Himalajski w
Dardylingu z ca pewnoci medalami tymi nie szafuje.
Przyp. red.
Nazajutrz rano na dugo przed wschodem soca obudzi nas chd. Z namiotu Szerpw przewitywa
ogieniek maszynki spirytusowej i po chwili grzalimy ju porzdnie zgrabiae rce na garnuszkach
gorcego soku pomaraczowego. Oczekiwaa nas najtrudniejsza cz drogi - wprawdzie ju nie
dugie i cignce si bez koca podejcie, ale za to nie zbadany grzbiet, w ktrego dostpno wierzyli
jedynie Leif Thorgunn i Ang Tharke.
Poprosiem tu o alpinistyczn ekspertyz pana Thorgunna. Wyjani mi, e
niebezpieczestwo wspinaczki polegao na gwatownej wichurze pnocnej, na ktr ten
rejon, schodzcy ku lodowcom Guanara i Ngodumbo, jest nieustannie wystawiony, przede
wszystkim jednak na moliwoci zejcia lawin wieego jesiennego niegu z poudniowych
i wschodnich stokw. Jak si okazao, przewidywania te sprawdziy si bez reszty.
Przyp. red.
Rano chcielimy jeszcze z malutkiego tranzystorowego odbiornika Leif a posucha najnowszych
wiadomoci, poprzedzonych wypowiedzianymi dziewczcym gosem sowami: Lhasa kujo
dansanloko, czyli Tu mwi radio Lassa. Na nieszczcie nasza znajomo jzyka tybetaskiego
rwnaa si zeru, dlatego te z wiadomoci nie mielimy adnego poytku. Katmandu nie udao si
nam zapa - widocznie przeszkadzay zasaniajce nas pasma grskie. A poza tym - przyznaj si samo krcenie gak wymagao na tej wysokoci niemaego wysiku, w ktrym ze wzgldu na jego
oczywist zbdno wcale nie zamierzalimy przesadza.
Przypicie rakw do butw trwao - jak mi si wydawao - cae godziny, a kady krok coraz to wyej
i wyej po usianym gazami zboczu - minuty. Szerpowie - obarczeni wikszymi ni normalnie
adunkami - z trudem apali oddech; nasza kieszonkowa ekspedycja nie moga sobie bowiem
pozwoli na luksus kilkakrotnego, stopniowego przenoszenia bagau do coraz to wyej pooonego
obozu, tak jak to na przykad planowa i urzeczywistni potem major Longstaff.
Nie spostrzegem nawet, jak znalelimy si na szczycie. Patrzyem w ziemi tu pod nogami i coraz
czciej potykaem si o kamienie, o bryy lodu, o czekan, a niekiedy nawet o wasne nogi. Dziko
postrzpiony grzbiet szybko si zwa. Po obu stronach otwieray si przepacie o stromych
urwistych brzegach, tak e nie utrzymyway si na nich pola niegowe, tylko pasy i plamy
w miejscach, gdzie skay popkay od mrozu i wichur. Tak, panie redaktorze, ta wichura... Kiedy mi si
teraz ni w nocy jaki wyjtkowo przeraajcy i okropny sen, to jestem w nim na grzbiecie midzy
dolinami Guanara i Khumbu i id jak automat w mlecznej mgle skadajcej si z tysica kujcych
i smagajcych lodowych pociskw... Zastpi on budzce groz sny o maturze: e zdaj j po raz drugi
i nie umiem odpowiedzie nawet na najprostsze pytania...
Wszystko odbywao si jak w gorczce. Przypominam sobie, e w pewnym momencie najmodszemu
z naszych Szerpw, Ang Nimie, osuna si noga. Szed o par metrw przede mn po ostrzu grzbietu
i naraz go tam nie byo; pocigany ciarem bagau lizga si po zboczu coraz niej. Szarpnicie
porwao te Dawa Thondupa, ktry szed przed nim i przywizany by do tej samej liny co Ang Nima i
Leif, torujcy drog daleko w przedzie. Dawa Thondup usiowa chwyci si palcami gazu, ale waga
Ang Nimy okazaa si jednak wiksza ni sia jego mini. W uamku sekundy i on zacz osuwa si
w d, coraz niej i niej.
Staem jak sup soli i nawet nie potrafi panu, panie redaktorze, powiedzie, co wtedy mylaem,
jakie myli przebiegy mi przez gow i tak dalej i tak dalej, jak si to zazwyczaj ex post komentuje.
Najprawdopodobniej - nic. Wszystko stao si tak szybko, a ja byem bardzo zmczony. Pamitam
tylko Leifa. On take na krtk chwil zdrtwia, skamienia - potem jednak wykorzysta ten uamek
sekundy, kiedy Dawa Thondup powstrzyma upadek Nimy, byskawicznie wbi ostrze czekana
w szpar midzy gazami, przerzuci przez rkoje ptl liny i ze wszystkich si napar na ni caym
ciarem ciaa. Widziaem, jak nadludzki wprost wysiek napina mu wszystkie minie. A potem to
szarpnicie - lina napia si i malutki czekan z nitk nylonowej linki trzyma gboko pod nami na
niemal pionowym zboczu dwa ciaa wraz z bagaem, na grze za Leifa, ktry lada chwila zostaby
nieuchronnie cignity w przepa.
Rkoje czekana wygia si jak uk, lina brzkna - ale i jedno, i drugie wytrzymao. Po chwili obaj
Szerpowie stali ju z powrotem na ciece, troch pobladli, ale wcale nie jako nadzwyczajnie
wstrznici. Dawa Thondup obojtnie wysysa krew z rozcitej doni i pozwoli j sobie
zabandaowa, Ang Nima za poprawi adunek, ktrego nawet przy upadku nie upuci, szturchn
sahiba Leifa palcem w wiatrwk i owiadczy:
- Tygrys!
I nikt ju o caej tej przygodzie nie powiedzia ani sowa. Szlimy dalej.
Cay ten dzie zatar mi si jako w pamici. Dopiero teraz to sobie uwiadamiam. Nie wiem nawet,
czy jedlimy obiad i gdzie - ale chyba tak. W Himalajach czowiek idealnie traci apetyt i nie odczuwa
potrzeby jedzenia, ale musi si wbrew temu zmusza do jedzenia, aby uzupeni ubytek kalorii. Wielu
alpinistw i badaczy przypacio yciem nieznajomo tej wanie zasady. Zabi ich mrz i choroba
wysokogrska.
Po poudniu zatrzymalimy si pod jednym z bezimiennych szczytw acucha. W sam por.
Wleklimy si ju niczym sze widm. Co chwila pod ktrym z nas uginay si kolana i tylko
szarpnicie lin przez towarzysza, ktry szed z tyu, stawiao nas z powrotem na nogi. I dokonywao
rzeczy pozornie niemoliwej: wprawiao nas znowu w ruch...
Skay chroniy nas nieco przed padajcymi zewszd grudkami niegu. Leif wyj z futerau swoj
lornetk ze zniszczon i w kilku miejscach ponaddzieran opraw i uwanie wpatrywa si w gbi
u naszych stp. Trwao to kilka minut. Musia oprze si okciami o skal - i on by ju porzdnie
zmczony. W kocu zwrci si do mnie:
- Przeszlimy, Gudmundurze! Tam, w dole... - Wskaza rk co biaawego pod nami. - Tam znajduje
si pnocno-zachodni cypel Khumbu. Widz ju te Ridera... Schodzimy.
Przeoyem Szerpom sowa Leifa. Pokiwali gowami i umiechnli si - nic wicej. Wcale nie
wydawao si im dziwne, e jako pierwsi przeszlimy t drog i e w cigu niecaych dwch dni
dotarlimy tam, dokd znakomicie wyposaona ekspedycja, kierowana przez jednego z najbardziej
dowiadczonych znawcw Himalajw, miaa dotrze dopiero po tygodniach. Byli przyzwyczajeni do
wypeniania swoich obowizkw i podporzdkowania si yczeniom sahibw. Nic nie wydawao si
im niezwyke. Krtko mwic: byo to aczczha - w porzdku.
Zapewne wie pan, panie redaktorze, z wasnego dowiadczenia, e schodzenie bywa zazwyczaj gorsze
i trudniejsze ni wspinaczka. Tym razem, na szczcie, nie znalazo to potwierdzenia. W rozrzedzonym
wanie wydobywa spod niegu Da Namgjala. Ciki adunek pocign go w d. Da Namgjal zwisa
wprawdzie bezwadnie na rkach Dawa Thondupa, ale y. Lawina nas oszczdzia.
Na nienym polu znajdowa si jednak jeszcze jeden czowiek.
Przetarem oczy, czy aby to nie zudzenie na skutek zmczenia, wyczerpania i przeytego wstrzsu.
Nie - to nie zudzenie. Szerpowie rwnie skupili si ju wok kontuzjowanego Da Namgjala, jakby
zamierzali go broni.
Sidmy czowiek na nienej rwninie by uderzajco wysoki, szczupy, o potnej klatce piersiowej
i rozwichrzonej rudej brodzie, penej teraz sopli i grudek lodu. Odziany w jaki brunatnoczerwony
kouch, wspiera si na dugiej wczni z prymitywnie wykutym ostrzem. Ciko dysza, oczy
byszczay mu jak w gorczce i wydawao si, e z trudem trzyma si na nogach. Gdyby nie wcznia,
stoczyby si pewnie w d po stoku.
Czowiek zbliy si chwiejnie o kilka krokw do naszej grupki, niespiesznie przyjrza si nam
wszystkim po kolei, po czym zatrzyma si przede mn. Zauwayem, e Leif natychmiast stan obok.
Mczyzna kilkakrotnie otwiera usta, jakby nie mg przemwi, a potem, panie redaktorze, potem
guchym chrapliwym gosem powiedzia:
Jakie twe imi,
dzielny bohaterze,
jake ci zw wojownicy?
Pan ci sna ufa.
skoro stra tu trzymasz
na lnicym dziobie okrtu?
Tak, tu, na lodowcu Khumbu, zabrzmia niemal czysty jzyk staroislandzki, Pie o Helgu, synu
Hjwarda, jedna z najpikniejszych sag literatury skandynawskiej. Uczyem si, jej, oczywicie,
w szkole i jak kady Islandczyk znam j na pami.
Daty powstania tej sagi nie udao si dotychczas - zdaniem profesora Srenssena - ustali.
Wydaje si, e jej powstanie przypada na schyek epoki Wikingw, o wic w przyblieniu na
wiek dziesity. To potwierdzaoby znakomicie teoretyczne przypuszczenia na temat jarla
Ottara i jego Wikingw, przytoczone w poprzednich reportaach zebranych w tomie Znak
jedca. W czasie kiedy cz druyny Ottara odleciaa z przybyszami z kosmosu na Marsa,
Pie o Helgu bya jeszcze zupenie wspczesn literatur.
Przyp. red.
Bya to sytuacja tak absurdalna, tak fantastyczna, e nie zdobyem si na adne rozwaania i niemal
automatycznie podjem:
Nazywam si Atli,
nienawidz olbrzymek.
Na wilgotnym dziobie
stawaem czsto
duszc ten ich motoch...
Widziaem jak pokryte odmroeniami i kurczowo zacinite na drzewcu wczni rce zadray. Wysoki
brodaty mczyzna wyrwa wczni ze niegu, odwrci si i z wolna - niepewnym, ale godnym
krokiem - ruszy w stron Ridera.
My za nim.
lada - nagus z rkoma do gry, Iwan z automatem, a wok my trzej niczym Kacper, Melchior i
Baltazar. Sytuacj znakomicie rozwiza Fred Sinton. Wrd oglnej ciszy powiedzia kilka sw
w jzyku, ktry bardzo przypomina islandzki i ktry rzeczywicie by islandzkim, ale z okresu, kiedy
wojownicy Ottara dotarli tu, na Marsa. Na tyle, na ile dziki podobiestwu do wspczesnego jzyka
islandzkiego (ju go jako tako opanowaem przy pomocy Leifa, doktora Bjelke i jego mamusi, a take
sprztaczek oraz elektrykw w Instytucie oraz kelnerw w Reykjaviku) rozumiaem, Fred mwi co
w tym rodzaju, e nie jestemy wrogami, aby si uspokoi, e z naszej rki nie spadnie mu ani jeden
rudy wos z gowy i takie rne rzeczy, jakie mwi si nawet witecznym karpiom, kiedy wyjmuje si
je z wanny. Mody mczyzna mia wida usposobienie poczciwe i ufne, bo rzeczywicie nieco si
uspokoi.
Kiedy go tak spotkalimy w stroju Adama i z goymi rkoma, oczywicie natychmiast przyszo nam do
gowy, e tu, na Marsie, rd ludzki musia si zdegenerowa, e waciwie przesta ju by rodzajem
ludzkim, bo postrada to, czym na przestrzeni dugich milionw lat czowiek rni si od zwierzcia:
narzdzia i odzie. Pozostaa mu tylko mowa - i to mowa zdumiewajco czysta, jak nam przez rami
rzuci Fred Sinton, pogrony bez reszty w konwersacji z naszym nowym znajomym, ktry przykucn
pod kamiennym piercieniem krateru i przejmujco szczka zbami.
Jak Boga kocham, redaktorze, wargi mia z zimna zupenie sine i broda tak mu si trzsa, e Fred go
ledwie rozumia.
- Suchaj no, Fred - przerwaem im ten snisty dialog - temu czowiekowi jest zimno, za chwil
cakiem nam tu zamarznie. Do zachodu soca jeszcze do daleko, a ju teraz wyglda na jakie trzycztery stopnie mrozu. Pospiesz si wic!
Fred najpierw spojrza na mnie krzywym okiem, po czym przez chwilk o czym z nagusem
w podnieceniu rozprawiali. Przetumaczy nam to potem w tym mniej wicej sensie, e wprawdzie nie
bardzo rozumie, ale czowiek ten zosta wygnany z szerszej - chyba rodowej - wsplnoty, mieszkajcej
w skaach tam, na horyzoncie, a waciwie w jaskiniach skalnych - teraz w zapadajcym ju pmroku
byy ledwie widoczne - i e stao si to w jakim zwizku z nami.
I wydaje mu si, e mimo woli przeszkodzilimy w jakim oryginalnym sposobie egzekucji.
- mier z zimna? Zamarznicie? - zainteresowa si Iwan Maksymycz.
Fred znw wymieni z modziecem kilka zda - ju si do tej staroislandczyzny tak przyzwyczai, e
usta mu si poruszay jak maszyna do szycia i nie chwytaem z tego ani sowa. Brzmiao to cigle
niczym jaka wyliczanka, ale z przegosem w brzmieniu samogosek i z kocwkami ungr, ar, et
powtarzajcymi si w kko. Na przykad jak: nikung bnikar kliket b - a to jest, panie redaktorze,
aby pan wiedzia, staroislandzkie twrcze rozwinicie - eniki, beniki, kliki be!
- Ani z zimna, ani z godu - meldowa Fred. - Powiada, e wie tu gdzie o czym, co moe by ciepym
rdem - nazywa to Biaym witym Kamieniem Kipicej Fali. I w ogle wyraa si jak skald,
staroislandzki trubadur. Bardzo obrazowo, trudno i mtnie. Porozumiewanie wcale nie jest atwe.
Mwi co o Rogheimie, co w dosownym przekadzie znaczy: dom sporw. Ale to, co go dzi w nocy
z ca pewnoci zabije, nazywa si thurs. Bardzo szerokie pojcie. Co w rodzaju diaba albo
straszyda!
Ostapienko siedzia tymczasem na kamieniu rysujc co dbem makaronu w nienym pyle
i zastanawiajc si nad tym czym w skupieniu - tak przynajmniej to wygldao.
- Zapytaj go, Fredzie, jak mona si przed tym diabem czy te straszydem obroni - powiedzia
w kocu.
Miody czowiek zakry sobie oczy w tak straszliwie ludzkim gecie rozpaczy i bezradnoci, e a
wszystko w nas jkno. Potem zacz co Fredowi tumaczy.
- Aha, to ju rozumiem troch lepiej. W Rogheimie pono mona thursy odpdzi hukiem,
bbnieniem i uderzaniem w...
- A wic to wanie syszelimy dzisiaj w nocy... - przerwa mu Mac.
- Chyba. Ale on, jak mwi, nie ma tu witego bbna Ragnira i dlatego thurs go na pewno zabije, jeli
hoenirowie go nie ocal.
- Hoenirowie? - Iwan Maksymycz unis gow,
- Przepraszam, zapomniaem przeoy. Hoenirowie to boscy obrocy. Nazywa si ich te czasem lodurami. On jednak - wskaza spojrzeniem przygnbionego mczyzn - on z ca pewnoci ma tu
na myli nas...
- Ledwie si na Marsie zjawilimy, a ju tu z nas robi bstwa... - rozkoszowa si Mac. - Chopcy, ja...
- Chwileczk! - powstrzyma go Ostapienko. - Najpierw musimy zaatwi te... te... jake si one
nazywaj?... Aha, thursy. Zapytaj go, Fred, czy s widzialne, czy niewidzialne, jak wygldaj, co robi
i tak dalej. I pospiesz si. Za chwil bdzie ciemno.
Fred stara si jak mg. Niekiedy kcikiem ust przekazywa nam, czego si wanie dowiedzia: e
thursy s widzialne, e zabijaj prawdopodobnie przy pomocy zbw, bardzo ostrych zbw, ale tego
nie jest cakiem pewien, i e nasz towarzysz sprbuje takiego thursa narysowa.
Mczyzna rzeczywicie wzi do rki such odyg kapusty woskiej - podobnie jak przed chwil
Iwan Maksymycz - i niepewnymi liniami narysowa co na powoce nienej. Pochylilimy si nad
dzieem. Potem wymienilimy spojrzenia i zrozumielimy si bez sowa. To przecie by lepy ptak
z promieniujcych metalowych paskorzeb pod Sneffelsem i z telewizorw skalnych w Jaskini
Ruchomych Gazw!
- No dobrze, jak thurs, to niech bdzie thurs!... - Ostapienko podnis si energicznie i ponownie wzi
do rki automat, ktry przed chwil woy do kabury. - Wnioskujc z tego, co o nim wiemy, moe by
cakiem nieprzyjemny. Nie mam racji, Gieorgij?
Pomylaem o walce lepych ptakw z podwjnymi rozgwiazdami i omiornicami na zielonych
ekranach i ywo przytaknem. Poczuem nawet chodny dreszcz przebiegajcy po plecach.
Nieznacznie objem spojrzeniem niebo - stonowane w kolorach od jasnorowego a po
ciemnofioletowy - na wschodnim widnokresie zlewajce si niemal z paskorzeb krajobrazu.
Wanie tam, nad pasem fioletu, wschodzia jasna zielonkawa gwiazda, a nie opodal niej - zota iskra.
- Spjrzcie, chopcy, Ziemia! I Ksiyc! - odezwaem si, ale nikt mnie nie sucha. Wszyscy patrzyli na
nagiego mczyzn, ktry klczc kania si nisko wschodzcej Ziemi...
- Nie zapomnieli, jeszcze nie zapomnieli... - powiedzia wzruszony Mac. A Iwan Maksymycz ujmowa
ju za rami naszego nowego towarzysza i dawa mu do zrozumienia, e ma i z nami. Kusem,
a waciwie to jakimi podskokami, odpowiadajcymi tutejszym warunkom grawitacyjnym,
pobieglimy z powrotem na brzeg rzeki do domu, ktry tam odkrylimy. Rzecz dziwna: szo nam to
lepiej ni jemu - nasze ziemskie minie mimo wszystko przyzwyczajone byy do trzykrotnie
wikszego wysiku - ale przynajmniej porzdnie si zagrza.
Kiedy doszlimy do domu, mody mczyzna zacz si nagle opiera. Przez chwil nawet wygldao
na to, e chce uciec i pozwoli si pokornie i bez protestw thursowi pore, byle tylko nie musia
wchodzi do rodka. Wykrzykiwa co, co brzmiao jak: skpnir - ale kto si tam na tym wyzna,
redaktorze!
W kocu jednak wsplnymi siami udao si nam wepchn go do domu, gdzie wywoalimy w nim
drugi wstrzs, kiedy zapaliem latark - z pewnoci wydaa mu si maym wypoyczonym
soneczkiem - i kiedy zabralimy si do rozpalania ognia z kawakw sprchniaych stow i aw, majc
uzasadnion nadziej, e podobny do drewna materia bdzie si podobnie jak drewno pali. Na
widok takiego wandalizmu archeologowie na Ziemi pewnie by zemdleli, ale nie bylimy na Ziemi,
a nasz niespodziewany go wyglda na coraz bardziej przemarznitego. Migotanie pierwszego
pomyczka powita z bardziej zadowolonym wyrazem twarzy.
- Ogie tu znaj - zauway Mac. - Nawet moja zapalniczka jako go specjalnie nie podniecia, chocia
to oryginalny Ronson. Dwadziecia pi dolarw to nie bagatela! - pcha nam pod nos ten swj
cudowny instrument.
- Zostaw to, Mac! - Fred odsun jego rk. - Wiesz, co znaczy skpnir, pisany du liter?
Mac owiadczy, e si poddaje.
- Tu widocznie zachowaa si w krystalicznie czystej postaci caa skandynawska mitologia. Profesor
Srenssen oszalaby z radoci. A wic, chopcy, skpnir znaczy znieksztacony albo ohydny...
- Na pewno ciebie mia na myli - zauway od niechcenia Mac, patrzc w sufit.
- Woale nie, banie jeden! Mia na myli ten dom! Bo skpnir to take miejsce, gdzie spotykaj si
bogowie i demony w decydujcej walce, w Ragnark, z ktrej nikt nie wyjdzie z yciem. Wszyscy co
do jednego polegn. A to tu nazywa si skpnir.
- No i co z tego? - wczyem si do dyskusji. - W Pradze s na przykad Gardorzezy i ulica Katowska i
tak dalej... Dlaczego wic co nie moe si nazywa skpnir?!
- Dosy! - Ostapienko wsta od ognia, do ktrego dorzuca wanie kawaki stou. Paliy si
bladoniebieskim pomieniem, bez dymu - jak benzyna. - Bdcie troch rozsdniejsi! Nie wolno nam
popeni bdu. Zwaszcza za bdu niepotrzebnego bdu. Nie idzie tu wcale o nas, ale o wynik
ekspedycji. O ktrej godzinie thursy zaczynaj dziaa, Fred? Zapytaj go, bardzo ci prosz.
Fred zwrci wzrok ku belkom sufitu, skrzywi si rozpaczliwie, po czym wda si w dusz dyskusj.
Mylelimy, e powie nam Bg wie co, a on owiadczy w kocu lakonicznie:
- Koo pnocy. Niekiedy dopiero nad ranem.
- Dobrze, mamy czas. Jedno wejcie zaoymy cakowicie kamieniami, drugie - czciowo, tak abymy
si mogli przez nie przecisn. Takiego otworu mona cakiem dobrze broni, a w razie potrzeby
zabarykadujemy go stoami. Niektre s na szczcie w do dobrym stanie, a opau mamy na razie
pod dostatkiem.
W pomieszczeniu byo ju ciepo, niemal gorco - czulimy to nawet przez skafandry z automatyczn
regulacj temperatury. Lekki py rdzewny i piasek to znakomite przewodniki ciepa. Nasz go
wyranie roztaja. Przesta ju szczka zbami, wci jednak wyglda ogromnie nieszczliwie.
Wiadoma rzecz, ebymy mu chtnie dali co z ubrania, aby nie wydawa si sobie Adamem albo te
sug Pitaszkiem pord Robinsonw, niestety jednak - nie byo co da. Pod skafandrami mielimy
tylko cienk obcis bielizn, ktrej pozbycie si oznaczaoby natychmiastowe nabawienie si choroby
skafandrowej w najlepszym gatunku.
Na szczcie nasz dryblas sam si o siebie troszczy. Chodzi wzdu tylnej ciany pomieszczenia koo
paleniska i uwanie przyglda si ziemi. W kocu nawet przyklkn tam i ostronie odgarnia py
domi. Ostapienko i ja przygldalimy mu si z zainteresowaniem. Mac tymczasem przekonywa
Freda, aby nie by okrutnikiem i aby naszemu nowemu towarzyszowi wyjani, e nie ma si czego
ba, e wszystkie thursy zaatwimy od niechcenia lew rk, i to a do dziesitego pokolenia.
- Posuchaj no, Mac - Fred na to. - Po pierwsze: sam w to nie wierzysz, i ja te nie, chocia tu w bardzo
rzadkim powietrzu i przy zmniejszonej porcji grawitacji nasze Skorpiony bd strzela trzy razy dalej
ni na Ziemi. A po drugie: mam powyej uszu kopotw z porozumiewaniem si nawet
w najprostszym krgu pojciowym. Na wyraenie stanw uczuciowych w rodzaju strachu na razie si
nie odwa.
- To znaczy, e ich jzyk tak bardzo si zmieni? - spyta z drugiego koca pomieszczenia Iwan
Maksymycz, chocia wyglda na bardzo zaabsorbowanego poczynaniami dryblasa.
- Ale nie! - Fred wzruszy ramionami. - Raczej zatrzyma si w rozwoju. Nie mieli tu moliwoci
konfrontacji z innymi jzykami, to zrozumiae. Nowe warunki okreliy jednak zupenie now tre
sw. Spotykam si z tym w kadym zdaniu. Przesunicie znacze, rozumiecie. Jeli wzi pod uwag
aspekt semantyczny, to w stosunku do lingwistyki systematycznej i wzgldnej...
- No dobrze ju, dobrze, Fredzie. Poddajemy si! - mrukn Ostapienko, ale nagle zaostrzy uwag,
a ja - poniewa staem wanie tu obok - rwnie.
Dryblas wygrzeba z pyu mocno osadzony w kamieniu metalowy piercie, stan nad nim
w rozkroku i pocign ze wszystkich si. Kamie nie drgn. Ostapienko odsun go delikatnie i sam
uj piercie w rce. Bez widocznego wysiku podnis kamienn pyt, do ktrej piercie
umocowano. Tak, tak, redaktorze, oto co znacz uczciwe, porzdne ziemskie minie, przyzwyczajone
do zupenie innej grawitacji.
Zanim zdylimy popatrze, co waciwie znajduje si w tej odkrytej przez Iwana Maksymycza
mogice, nasz nagi podopieczny rzuci si tam i zacz z murowanego schowka wyciga kawaki
jakiej tkaniny, krtki szeroki miecz w pochwie i okrg, obit srebrzystym metalem tarcz.
- Podejrzanie dobrze orientuje si tutaj... - zauway Mac.
Fred wda si ju ponownie w oywion rozmow z dryblasem, ktry pospiesznie i z wyran ulg
wkada na siebie odzie znalezion pod pyt. Dziki bardzo suchej atmosferze i warstwie pyu
znajdowaa si w zupenie przyzwoitym stanie. No a Iwan Maksymycz oglda na odmian miecz,
ktry nasz dryblas, odziany teraz w jak dug koszul, przepasan szerokim ozdobnym pasem,
wysokie sznurowane buty i pilniowy paszcz, spity metalow spon, da mu bardzo niechtnie.
- Blaatunga... - powiedzia dryblas i ju wyrywa Ostapience miecz z doni.
- Oddaj mu go, Iwanie - poradzi Fred. - Oni s bardzo wraliwi, jeli idzie o te ich koziki. To znaczy
byli u nas, na Ziemi, bardzo czuli na ich punkcie. Tu, na Marsie, i w Japonii przetrwao to pewnie do
dzi...
Ostapienk interesowao, co znaczy Blaatunga, ale to nawet ja zrozumiaem przy swojej bardzo
skromnej znajomoci islandzkiego. Niebieski Jzyk - to wida nazwa tego miecza. Jeli idzie o mnie,
redaktorze, to skoro armaty nazywaj si Berta czy Ferdynand, a wyrzutnie rakietowe - Katiusze, to
dlaczego miecz nie miaby si nazywa Niebieski Jzyk? Czy nie mam racji?
Na dworze tymczasem bardzo pociemniao. Na ciemnoczerwonym niebie wieciy ju najjaniejsze
gwiazdy, a nieco wyej nad nimi uwija si Phobos. Jak wrcimy do Ridera, bdziemy musieli
przyjrze mu si uwanie przez lunet, aby w kocu nie byo wtpliwoci co do jego naturalnego czy
te sztucznego pochodzenia, co tak do dzi podnieca bardziej romantycznych astronomw! pomylaem sobie.
Nie miaem czasu dalej si nad tym zastanawia. Fred ni std, ni zowd wyda jaki dziwny kwik
i skoczy do stou, gdzie leay nasze pistolety, ale tymczasem Iwan Maksymycz zdy ju wydoby
z kabury swojego Skorpiona. Obrciem si w stron jako tako zabarykadowanych drzwi i te
o mao nie kwiknem. Na kawaku zwapniaej skry, ktra poniewieraa si w kocu pomieszczenia
i ktrej uylimy jako budulca do zaimprowizowanej barykady, siedziao co okropnego. Wygldao to
jak komar wielkoci kondora, ale zamiast ciaa miao jaki obwisy worek, z ktrego w nieregularnych
odstpach sterczao sze ng, a zamiast skrzyde - metrowej dugoci (a prawdopodobnie jeszcze
dusze!) gsie pira poronite delikatnym pierzem. Oczu nie widzielimy, w tym zamieszaniu jednak
nie byo to wcale dziwne. Wydawao mi si, e ten stwr wydajcy niezwyky szum (jak obracajce si
skrzyda wielkiego wentylatora) ma zamiast oczu dwie gbokie ciemne jamki. Nawiasem mwic,
pniej si to potwierdzio.
W pomieszczeniu rozbyso olepiajce wiato. To Mac Mac Mac z waciw sobie przytomnoci
umysu nacisn wyzwalacz swojego hasselblada z elektronicznym fleszem - jakby strzela nie celujc,
z biodra. W chwili kiedy McLaughin robi zdjcie, zaterkota automat Ostapienki. Dziki tumikowi
i rozrzedzonemu powietrzu nie narobi wikszego haasu ni chopcy krccy wielkanocnymi
koatkami - a moe nawet mniejszy. Dlatego nasz dryblas wcale si nie wystraszy, tylko zdziwi, e
z belek koo drzwi i barykady nagle si zakurzyo. Skrzydlaty potwr nie czeka i w tej chwili znikn.
Tak szybko, e wcale nie dostrzeglimy odlotu. Po prostu znikn. Na poegnanie gwizdn
przenikliwie. Ten melodyjny dwik syszelimy ju wczorajszej nocy w stacji pomp.
- Fe, do licha! - splun Mac. Wiadomo, e powiedzia to po angielsku, ale fe, do licha! da si
przecie powiedzie we wszystkich jzykach wiata, prawda, redaktorze? - Fe, do licha, ale
plugastwo! A wic to jest thurs? Zapytaj go, Fred!
Sinton nie musia si wcale trudzi; ledwie dryblas usysza znajome sowo, zacz stanowczo krci
gow, e nie, e to nie thurs, ale - jak Fred w kocu mimo wszystko przetumaczy - fot. Co to jest fot,
Fred nie wiedzia. Jak dugo yje, takiego sowa nie sysza. Moemy za to wcale na niego - oczywicie:
fota - nie zwraca uwagi, jest nieszkodliwy.
Jak pan widzi, redaktorze, chopcy Ottara w cigu tych paru wiekw wyrobili sobie nerwy jak z elaza.
Gdyby taki pikny egzemplarz fota usiad na oknie kogokolwiek z nas, na pewno bymy nie zachowali
zimnej krwi, co pan o tym myli?
To samo, co doktor Kamenik.
Przyp. red.
Kiedy wrzawa wywoana przez fota ucicha, Iwan Maksymycz nagle zastyg w bezruchu, przesta
napenia magazynek Skorpiona z pudeka, ktre kady z nas uczciwie tacha w plecaku, i zwrci si
do nas:
- Wiecie, chopcy, emy go nawet - skin gow w stron dryblasa - nie zapytali, jak ma na imi?
Napraw to natychmiast, Fred.
Tak natychmiast to si znw nie udao. Nasz go nosi zapewne rwnie niezwyke i skomplikowane
nazwisko jak choby popularny Hadi Halef Omar ben Hadi Abdul Abas ibn Hadi Dawud el Gossarag
z powieci Karola Maya. Fred porzdnie si napoci. W kocu jednak mimo rnicy zda zgodzili si,
e bdzie reagowa na imi Sigurd - bez wyliczania wszystkich przodkw.
Iwan Maksymycz mia rzeczywicie wietny pomys, Sigurd bowiem po wzajemnej prezentacji jakby
oy i sta si o wiele bardziej przyjacielski. Zacz sam wymachiwa rkami i mwi - najpierw i my
te go suchalimy, usiowalimy wpada mu w sowo i wycign z Freda Sintona, o czym mowa. Po
chwili zaniechalimy tego. Fred i tak obrzuca nas wciekymi spojrzeniami i sycza, ebymy sobie
poszli bawi si gdzie indziej i e nam w odpowiedniej porze i tak sam wszystko opowie. Mac dorzuca
do ognia i malowniczo si przy tym rozpiera na grujcym nad innymi honorowym fotelu hfdinga,
pana domu. Nie wiem, czy zna staroskandynawskie obyczaje przynajmniej na tyle co ja i czy potrafi
sobie wyobrazi dzikich i haaliwych wojownikw siedzcych na awach wzdu cian, niewolnikw
roznoszcych jado i dzbany z piwem i skaldw piewajcych improwizowane sagi o dawnych bitwach
albo te pieni ku czci gospodarzy. Mwic midzy nami - mam wraenie, e nie.
Oparlimy si z Ostapienk o barykad z pewn doz ostronoci, bo a nu nas jaki fot porwie. Nie
byo ich tu wcale mao - wentylatorowy szum i melodyjne gwizdanie rozlegay si wszdzie dokoa,
a tych kilka najjaniejszych gwiazd, przebijajcych si poprzez czerwon zason kurzu, mrugao i co
chwila znikao - wida przysaniao je co latajcego...
I znw noc wypeniy dwiki, brzczenie, szuranie, pospieszny tupot i krtkie, jakby urywane okrzyki.
Tylko szeroka rzeka przed nami pyna pod pierzyn pyu idealnie bezszelestnie: nie rozlegao si ani
jedno plunicie, nawet takie, kiedy tafli dotyka potka lub oko.
I znw zaczo si - ale tym razem bardzo blisko. Kto uderza w tympany, pomau, rytmicznie, ale
wcale nie jednostajnie. Niekiedy wdziera si w to jasny, ostry dwik metalu. Sigurd zblad i skurczy
si cay na awie koo Freda, co ze wzgldu na jego wybuja posta byo nie lada wyczynem.
- Rogheim... - zrozumiaem go. I jeszcze: - Thursy. - Aha, to w Domu Sporw zacz si nocny koncert
na bbnie Ragnirze odpdzajcym lepe ptaki. No dobrze - pomylelimy pewnie obaj z Iwanem
Maksymyczem i umiechnlimy si nieznacznie. Przyapalimy si bowiem nawzajem na tym, e nie
bez sceptycyzmu patrzymy na nasze gotowe do strzau miniaturowe pistolety automatyczne ze
skadan kolb...
- Wiesz, Gieorgij - powiedzia w kocu Ostapienko tak troch do gwiazd nad Prochow Rzek - kiedy
i tak bd w kosmos lata tylko automaty. Nikogo nie bdzie to interesowa. Nikt ju nie bdzie
nadstawia karku...
- Hm... - ja na to. - Bardzo si ciesz, e jednak zdyem urodzi si w por. Jak dotychczas, bardzo
mnie to interesuje...
A potem zdalimy sobie spraw z tego, jak okropnie zabawnie - na dobr spraw - musimy wyglda
z tymi strzelajcymi zabawkami pord nocy nieznanego i prawdopodobnie wrogiego nam wiata.
Niedaleko od nas, o kilkaset metrw, na pewno nie dalej, Ragnir rozbrzmiewa rytmicznie, a mnie
jego oskot i dudnienie ukaday si - czym tego chcia, czy nie chcia - w najrozmaitsze sylaby.
Najczciej: Jeli-si-to-uda-zabijemy-was! Jeli-si-to-uda-zabijemy-was! Jeli-si-to-uda-zabijemy
was! I tak w kko to samo. Doboszowi nie zbywao na wyobrani i uparcie wystukiwa ten sam rytm.
- Pnoc - powiedzia nagle Ostapienko. - Godzina duchw i thursw. Jak mylisz, czy nie powinnimy
zawoa tu McLaughina i Freda?
- Daj im spokj! - wstawiem si za nimi. - Mac sodko pi w fotelu, bdzie wic mg nas rano
zastpi. A Fred nadal cignie Sigurda za jzyk. Dopki obaj to wytrzymuj, dajmy im szans. Moe si
to nam przyda.
Ostapienko skin gow.
I znowu wpatrywalimy si w czerwono-czarn ciemno i ledzili - na ile pozwalay nam na to
gwiazdy - krce gdzie nad nami foty. Na razie nie podejmoway kolejnej prby zoenia nam
wizyty. Dziki Bogu! Nieustanne dudnienie tego cholernego witego Ragnira cholernie dziaao mi na
nerwy. Tu i wdzie przeci niebo meteor, a niekiedy nawet wietlisty bolid, jaki u nas na Ziemi
widuje si rzadko: jest to nadzwyczajna nagroda jedynie dla szczeglnie wytrwaych obserwatorw.
Tu, panie redaktorze, mieliby uywanie! Wida Mars kry po bardziej uczszczanym szlaku ni dobra
stara kula ziemska i przykleja si do niego wicej tych kosmicznych mieci! A poza tym ma tu za
stodo adny pas planet! Zreszt, te kratery wszdzie wok nas mwiy o tym meteorycznym
bombardowaniu wicej ni cae tomiska. Najpierw spogldalimy po sobie troch nerwowo,
zastanawiajc si, kiedy nas jaki meteor potrci, ale na szczcie nic tak dramatycznego si nie
zdarzyo. Nie zaobserwowalimy te adnego upadku. Absolutnie nie mog powiedzie, aby nas to
cho troch zmartwio...
Jednym uchem usyszaem, e skwapliwa mowa Sigurda staje si coraz bardziej urywana i lakoniczna i
e Fred im dalej tym czciej musi mu zadawa pytania. Sigurd siedzia na awie jak kupka
nieszczcia i przeraony wrodzi wzrokiem po nas i po barykadzie strzegcej wejcia. Barykadzie
zbudowanej zreszt byle jak.
Nagle szepn co Fredowi.
- Posuchaj, komendancie! Sigurd za wszelk cen chce wyj na dwr. Skoro ju raz, powiada, zosta
ofiarowany thursowi, nie yczy sobie, abymy i my przy tym ucierpieli. Po prostu chce wyj
i dobrowolnie da si pore.
- Nonsens! - warkn Ostapienko. - I jak w ogle do tego ofiarowania doszo?
Ale o tym waciwie nie musz ju panu mwi; ma pan przecie, redaktorze, sporzdzony przez
Freda stenogram rozmowy, prawda?
Przenielimy si do jaski. Pola wyjaowiay i zaczo brakowa (brak terminu). Pniej (brak
terminu) znaleli Mae Soce (termin niepewny), a w podziemnych korytarzach rwnie (brak
terminu). Przynajmniej tak mwi. Niekiedy bogowie gbin ofiarowuj nam (kilka terminw
niepewnych), ale ponce kule ju dawno - jeszcze za naszych dziadw - wygasy. Westfoldingowie
skazani s na mier, jeli ich hoenirowie nie odwioz z powrotem na Pikn. Tu w (brak terminu) ju
prawie nie mona y. Podziemni bogowie odeszli gboko (dalsza cz zdania niejasna).
(Uwaga: Jeli idzie o podziemnych bogw, nie mona znale paszczyzny porozumienia. Sens
pozostaje niejasny.)
Pytanie (sens): Ilu Westfoldingw z Nowego Nidaros przebywa tutaj?
Odpowied: W skaach Asgrima czterdziestu (termin niepewny, ale prawdopodobny). Moliwe, e
jeszcze gdzie w (brak terminu) s inne rodziny, ale ze wzgldu na (brak terminw) i na thursy nie
mona (termin niejasny, prawdopodobny sens: nawiza kontaktu).
Pytanie (sens): Kto tu jest wadc?
Odpowied: Bardzo niejasna - w granicach moliwoci porozumienia si mona przypuszcza, e
jakimi absolutnymi wadcami s podziemni bogowie nazywani na przemian imionami z mitologii
skandynawskiej i terminami nie majcymi odpowiednikw, w dalszej kolejnoci za kto, na kogo brak
okrelenia, w kocu za jarl Wisund, to jest Byk. Wszystko to odnosi si widocznie jedynie do
ograniczonej grupy ludzi mieszkajcych w jaskiniach tak zwanych Ska Asgrima.
Pytanie (sens): Kto zamieszkiwa w tym domu, zwanym skpnir? Dlaczego dom zosta opuszczony?
Odpowied: Rybak (? - termin niepewny) Saemund. Nie chcia opuci domu, nawet gdy
Westfoldingowie z innych osiedli schronili si do jaski. Znikn z ca rodzin - odkryli to owcy (brak
terminu).
Pytanie (sens): Jak dawno?
Odpowied: Bardzo niejasna: najprawdopodobniej ju przed wielu laty, ale nie mona tego stwierdzi
z ca pewnoci. Respondent powraca znw do powodw zniknicia rybaka (?) Saemunda i czy to
z thursem.
Pytanie (sens): Co to jest thurs? Dlaczego jest niebezpieczny?
Odpowied: Znowu niemal niezrozumiaa. Nie mona znale paszczyzny porozumienia si
w zakresie nowych sw stworzonych dla okrelenia miejscowych zjawisk. Wydaje si, e thursy s
w jaki skomplikowany sposb zwizane z podziemnymi bogami, ale nie s nimi.
Pytany raz jeszcze potwierdza, e pojawiaj si w nocy, zazwyczaj po pnocy, ktre to pojcie
astronomiczne jest mu dobrze znane, i e mona je odpdzi biciem w bben i tak dalej. Brakuje
caego szeregu niezbdnych kluczowych terminw.
Pytanie (sens): Przypuszczasz, e thurs napadnie nas dzisiaj?
Odpowied: Z ca pewnoci tak. Najlepiej bdzie, jeli wyjd na dwr, aby nie sprowadzi na
hoenirw nieszczcia. Im take thurs zagraa, on zagraa nawet podziemnym bogom (interpretacja
bardzo niepewna ze wzgldu na nieprawdopodobiestwa tego owiadczenia). Wyjd natychmiast.
Ten fragment rozmowy przytoczy doktor Kamenik w swojej opowieci.
Przyp. red.
Pytanie (sens): Dlaczego podziemni bogowie nie nauczyli Westfoldingw walczy z thursami?
Odpowied (na ile zostaa zrozumiana): Dopki podziemni bogowie yli z Westfoldingami w (brak
terminu), thursw nie byo (albo byy rzadkie). Za jarla Swerrira bogowie odeszli do Utgardu
(prawdopodobnie do podziemia) i zostawili (brak terminu) thursom. Podziemni bogowie nie
wychodzili z wntrza ziemi, thursy za (cz zdania niejasna. Brak terminu otwierajcego zdanie z kontekstu wynika, e moe tu chodzi o podwjne rozgwiazdy z ekranw skalnych telewizorw
pod Sneffelsem) ju od dawna nie strzeg w nocy Westfoldingw. Czowiek nie moe walczy
z thursem - powoduje tylko jego rozmnoenie.
Pytanie (sens): Czy s w okolicy jeszcze jakie inne niebezpieczne istoty, zwie
Tu zapis koczy si nagle - w oryginalnym stenogramie Freda Sintona ostr krech, jakby
owek drgn mu w rku. Przyczyny wyjani pilot Mac Mc-Laughin, ktry o nocy thursw
opowiada ju podczas naszych posiedze w Katmandu i ktrego dlatego poproszono
o bardziej szczegow wypowied na ten temat, chocia on sam wolaby opowiada dopiero
o wydarzeniach zwizanych z powrotem Ridera na Ziemi. Wykorzystaem jego
uprzejmo, ile si tylko dao - dr Kamenik nie czu si jeszcze wtedy zupenie dobrze, a z
przyczyn technicznych zbir wywiadw musia by oddany do drukarni.
Przyp. red.
Widzielimy ogromny czarny ksztat opadajcy byskawicznie przed prg, a pniej nie widzielimy ju
nic, poniewa jak taran uderzya w nas ciana pyu, ktra wdara si przez t nasz mieszn barykad
do pomieszczenia i w jednej chwili zdusia ostatni iskierk tlcego si jeszcze ognia. Zrobio si
ciemno jak w worku i w tych egipskich ciemnociach terkotay krtkie serie z automatw
komendanta i doktora. Jaki efekt miaa ta kanonada, nie wiem. Akustycznie rzecz biorc - aden.
Rozrzedzone powietrze, kurz i tumiki wsppracoway icie po bratersku - strzaw niemal wcale nie
byo sycha. Bben Ragnir, mj panie, ten ci gdzie za nami robi zupenie inny haas! Wygldao na
to, e wali we jaki wcieky szaleniec.
Ja osobicie wyszedem z tej pylnej powodzi stosunkowo najlepiej - miaem ju bowiem na nosie
okulary, stanowczo zalecane przy strzelaniu z karabinu laserowego, aby nie nastpio uszkodzenie
wzroku. Mam nadziej, e mwiem ju panu - karabin laserowy dobry jest na wiczeniach...
Szczekanie automatw ucicho na chwil - komendant i doktor wymieniali widocznie magazynki.
Przed nami w chmurze kurzu rzucao si co ogromnego. Miaem wraenie, chocia dusiem si
i kaszlaem, i wypluwaem grudki bota, e czuj przenikliwy zapach pima i e uderza w nas fala
ciepa jak z otwartego pieca chlebowego. Thurs musia by gdzie cholernie blisko.
By Jove, redaktorze! Rzeczywicie - by.
Ryknem na obu strzelcw kurkowych, aby zamknli oczy, i nacisnem czerwony guzik na kolbie
lasera. Miaem nadziej, e ani komendant, ani doktor nie stoj na linii ognia. Olepiajcy promie,
cienki jak iga, przebi mrok. Rozproszy si nieco na czsteczkach pyu i dziki temu zobaczyem a by to widok wielce szkaradny - mniej wicej o p metra od siebie, tak e mgbym spokojnie
sign rk - pikny komplet zbw, ktre byy pewnie ogromnie ostre i niemie. Promie lasera
z sykiem i trzaskiem wgryz si w zbat paszcz, wrd pyu bysno oko wielkie jak spory talerz,
trysny niebieskie pomyki, co upado na ziemi, tak e cay dom zadra i posypa si nam na gowy
kurz z belek stropowych. Potem odniosem bardzo sugestywne wraenie, e tu przed nosem
wybucha mi bomba atomowa albo co najmniej przeciwczogowa mina. Co uderzyo mnie w gow
i upadem na ziemi. Byem wprawdzie na wp przytomny, ale mimo to usyszaem znw terkotanie
Skorpiona. Komendant albo doktor zdyli ju pewnie wymieni magazynki i prayli w kb, ktry
wci jeszcze zwija si i przewala u naszych stp.
Z trudem udao mi si podnie na czworaki i w tej pozycji macaem wok siebie doni: gdzie te si
podziaa moja laserowa flinta? W kocu znalazem j midzy poamanymi nogami i porozupywanymi
deskami stow. Nie bya ju potrzebna. Przed chaup panowaa niemal cakowita cisza - tylko co
tam pezao i ryo ziemi. Doktor z automatem gotowym do strzau wspiera si o futryn drzwi
i wyglda na bardzo zdenerwowanego. Komendant owietla reflektorem chmur pyu, opadajcego
bardzo pomau z powodu tej niewiele wartej grawitacji. Co czarnego i bezksztatnego rozpadao si
tam na wiele kawakw przypominajcych due ddownice, a kada ddownica staraa si jak tylko
moga najprdzej odpezn z zasigu wiata albo te wwiercaa si od razu w ziemi. Strzegc
wejcia barykad potworna sia roztrzaskaa na strzpy i wtoczya na dwa metry w gb sieni. A mnie
na czole, w miejscu, gdzie prawdopodobnie wyrn mnie ktry ze stow, wyrasta wspaniay guz.
Doktor otar doni pot rozmazujc sobie przy tym po twarzy warstw czerwonego pyu, tak e
wyglda jak spryskany krwi. Nie zwraca na to uwagi.
- A wic mamy to na razie z gowy - powiedzia w kocu i usiad na ziemi opierajc si o cian. Thurs raz jeszcze rozoy si na czarne ddownice. Patrzc na to na ekranie pod Sneffelsem mona
byo tylko oszale. A tu z tego wszystkiego zbiera mi si na mdoci... - Zakry usta doni. Widocznie
naprawd byo mu niedobrze.
- Ju po wszystkim, Gieorgij. To... to... - Komendant nie dokoczy, machn tylko rk. - Fredzie, hej,
Fredzie, co z tob? - zwrci si za siebie w mrok.
Fred bez widocznych objaww podniecenia odpowiedzia, e waciwie to nic, e opiekuje si
Sigurdem, ktrego to niele wzio, i e usiuje ponownie roznieci ogie. Po chwili wida ju byo
niebieskie pomyki wystrzelajce ponad rozgrzeban warstw pyu i niebawem ogie zapon jak si
patrzy. Komendant wraz z doktorem starali si doprowadzi do jakiego takiego porzdku barykad,
ale Fred po rozmowie ze miertelnie bladym Sigurdem poradzi im, aby raczej sobie odpoczli, bo na
dzisiaj thurs jest ju zdjty z afisza.
- Jak to? - spyta zdziwiony komendant.
Fred wzruszy ramionami.
- Sam nie wiem i nie bardzo rozumiem. Chopak jest bardzo wystraszony, czemu si zreszt wcale nie
dziwi. Wydaje si, e zoono go w ofierze - jeli wolno mi tu uy tego biblijnego zwrotu - jednemu
tylko okrelonemu thursowi. Jak i dlaczego - nie wiem. Moe s ju bardzo rzadkie albo te maj
swoje cile okrelone rewiry...
- Spjrzcie no: foty! - powiedzia nagle radosnym gosem doktor wskazujc luf automatu Phobosa,
ktry dotar dopiero do zenitu. Caa zabawa z thursem trwaa wic najwyej kilka minut.
W czerwonawym mroku kryy znw - niczym stado niewydarzonych i wyronitych komarw dziwaczne foty. - Wyglda na to, e powracaj idylliczne czasy. Mac, happy days are here again.
- Zapytaj go, Fred, co stanie si z kawakami thursa, ktre rozlazy si wokoo. A przy okazji, skoro
jestemy ju przy tym, niech powie, czy s tu jeszcze Jakie inne zwierzta, ktre by... no, krtko
mwic jakie inne nieprzyjemne zwierzta, dobrze?
Fred wda si w bardzo dug dyskusj z Sigurdem, ktry tymczasem otrzsn si ze strachu
i wyglda na ogromnie szczliwego i zadowolonego.
- Taka to ci i z nim rozmowa - poskary si Fred. - Cigle gada co o powrocie do Rogheimu i o nas,
a take o mnstwie innych rzeczy, ktrych nie rozumiem. Mwi, e adnych innych gronych zwierzt
prcz thursw tu nie ma - przynajmniej poza jaskiniami, jeli, oczywicie, dobrze go rozumiem. A co
stanie si z thursem rozoonym na czynniki pierwsze - nie wie: dotychczas aden z miejscowych ludzi
spotkania z nim nie przey. Podobno jednak w aden sposb nie mona thursa naprawd zabi.
- Widzielimy to!... - Doktor splun z obrzydzeniem.
W powieci, redaktorze, po takich trudach usnlibymy jak zabici, nie sdzi pan? My jednak nie
bylimy powieciowymi bohaterami i chyba dlatego o nie nie moglimy nawet marzy. A i tak zreszt
zblia si ranek. Doktor opatrzy mi guz na czole, przez chwil czycili i odkurzali z komendantem
pistolety, przy czym nieustannie spogldali spod oka na niebo, ktre powoli rozjaniao si na
powitanie nowego dnia. Nad ranem foty znikny, a w tym podnieceniu nie zauwaylimy nawet,
kiedy waciwie skoczy si koncert na bbnie. Panowaa absolutna cisza, tylko zadowolony Sigurd
z mieczem Blaatungiem na onie pochrapywa sobie na awie. Nerwy mia godne pozazdroszczenia -a
by tu wrd nas, czterech mczyzn w zakurzonych skafandrach, z pistoletami automatycznymi,
laserem i wiedz ludzi dwudziestego wieku, niczym gotycki kredens na wystawie wiatowej w
Montrealu... Rano nie znalelimy ani ladu nocnej walki z thursem. Py pokry wszystko, a wiatr
zawia nawet cieki, jakie musiay pozostawi pezajce czarne ddownice...
Rozebralimy barykad i ruszylimy gsiego za Sigurdem, ktry naraz okropnie zwania. Prowadzi
nas szybkim marszem po brzegach kraterw i obok pagrkw w kierunku miejsca, gdzie spotkalimy
si z nim wczoraj wieczorem. Po kilku kilometrach krajobraz zmieni si naraz zupenie.
Stalimy na krawdzi urwiska, opadajcego w gb stromymi, pionowymi niemal cianami skalnymi.
Pod nami rozpocieraa si paszczyzna o niezwykej rzebie terenu. Wygldao to, redaktorze, tak,
jakby umwiy si tu na randk wszystkie grotwrcze siy planety. Skay pitrzyy si jedna przy
drugiej tworzc szerokie masywy, to znw strome urwiska - ale co ja si tu bd mczy, ma pan
przecie fotografie...
- Rogheim - oznajmi z dum Sigurd, jakby to en sam osobicie wyrzebi ten krajobraz. cign
mocniej pas i ruszy w d karkoomn wprawdzie, ale tu i wdzie ju troch wydeptan ciek
midzy skaami. Zejcie uatwiay te do wysokie roliny podobne do anten telewizyjnych
rosncych w pobliu rzeki, o szorstkiej powierzchni, z jakimi dzwonkami czy te kieliszkami,
poczonymi ze sob przy pomocy elastycznego i chyba ywego drewna. Przypumy, e byo to
drewno. Tam, na grze, wszystko mona byo poj i opisa jedynie w przyblieniu...
Sigurd zrcznie chwyta si tych dzwoneczkowych drzewek i schodzi tak szybko, e ledwie za nim
nadalimy. Nagle doktor jkn i upad mi wprost na plecy. Gdyby nie to, e waylimy ledwie kilka
ndznych kilogramw, nie rozmawiabym dzi z panem, drogi redaktorze! Z trudem utrzymaem si
na ciece.
Przeraony George wskazywa jedno z dzwoneczkowych drzewek rosncych przy ciece. Wisiaa tam
kula o rozmiarach mniej wicej piki nonej, wcale jednak nie przypominaa latajcych kul w lesie koo
Ridera. Jej powierzchnia bya pomarszczona jak skra wa lub krokodyla i lnia tusto. Doktor
wytrwale wyciera do o spodnie skafandra. Widocznie przypadkiem dotkn kuli i przestraszy si.
Sigurd wrci do nas, przekona si, co doktora tak bardzo wzburzyo, i rozemia si od ucha do ucha.
A zby mia - mwic nawiasem - godne pozazdroszczenia! Bekota co, e ta kula to fot, ale nam
wydawao si to troch nazbyt cignite za wosy. W kocu wycign z pochwy Blaatunga i jednym
ciosem rozci kul. Niewiele brakowao, a skoczyoby si to dla mnie i dla doktora now katastrof:
z nacicia trysna pod cinieniem biaa pienista ciecz, ktra na powietrzu syczaa i bulgotaa
zastygajc w przedziwne ksztaty. Byo jej coraz to wicej i wicej, na przecitej kuli rosy dziwne
sznurkowate formacje, pojawiy si na nich cztery ciemne punkty, ktre powikszay si nieustannie,
syczenie i bulgotanie ustay, to biae na kuli pczniao, a potem zobaczylimy, jak lgn si tam - to
bezsensowny wyraz, ale aden inny nie przychodzi mi akurat do gowy - a wic jak z tej biaej
mietanki lgn si bez wtpienia od razu dwa foty, jak zaczynaj ju przewraca oczyma,
przemieniajcymi si potem w gbokie jamki i jak zaczynaj wyglda niemal dorole. Jedn faz
tych czarw udao mi si zreszt sfotografowa. Jeli pan sobie yczy - oto zdjcie.
Wszystko dziao si ogromnie szybko, ale nie tak szybko, abymy mogli sobie pozwoli na spdzenie
caego przedpoudnia przy pice nonej i dwch skrzydlatych, a waciwie pierzastych potworach,
ktre urodziy si z bitej mietanki. Schodzilimy dalej - tylko doktor wci jeszcze nieufnie odwraca
si patrzc na dwa nowo narodzone foty, ktre wprawdzie tkwiy jeszcze mocno nogami
w macierzystej papce, ale ju zaczynay porusza si i suszy swoje metrowe skrzyda.
Na dole, pod skaami, zatrzymalimy si. cieka, ktr wanie pokonalimy, bya chyba jedyn drog
dojcia i gdyby nie Sigurd, trudno by nam byo j wypatrzy. Skay wok nas wydaway si
niedostpne.
Nasz przewodnik tumaczy co Fredowi.
- Powiada, e za chwil bdziemy przy jaskini jego plemienia - oznajmi Fred Sinton. - Ju tylko par
krokw.
Obeszlimy wystp skalny.
Pod nami - na sfadowanej i pocitej rozpadlinami rwninie - poruszao si kilkanacie ciemnych
punktw, niewyranych i nikncych czasem w pylnym tumanie.
- Westfoldingowie - powiedzia Sigurd.
Tym razem Fred nie musia tumaczy.
bakteria, podrujca przez cay szereg krlikw, mwic inaczej: przeszczepiana stopniowo
z jednego krlika na drugiego, potrzebuje na to troch czasu. A czas ten jeszcze nie min.
- Mam nadziej, panie docencie, e nasi czytelnicy, jeli oczywicie gbiej i od strony fachowej
interesuj si t problematyk, cierpliwie poczekaj na ostateczn ocen. Bd ogromnie rad, jeli
ju dzi zechce mi pan przedstawi wstpnie i jedynie w oglnych zarysach te cenne informacje, o ile
- rzecz jasna - nie jest to sprzeczne z koniecznoci zachowania w tajemnicy przebiegu obrad w
Sneffels.
- Ale nie! Nie obowizuje nas jak onierzy poufne i cile tajne i nie tyle idzie tu o tajemnic, ile o
ustrzeenie czytelnikw przed gigantycznymi kaczkami dziennikarskimi.
A wic niech pan sucha, redaktorze: najwiksz niespodziank, jak przeylimy przy
sprawozdaniach z Marsa, okazao si stwierdzenie, e waciwie wszystko moglimy z gry
przewidzie i wyliczy sobie na palcach, tylko e to wydawao si cholernie trudne, nikt wic nie
odway si na rozwijanie podobnych teorii. Na nieszczcie - dla niego. Dzisiaj byby bardzo sawnym
czowiekiem, a midzy nami astrobiologami saw numer jeden. Number one - jak mawia si w
Ameryce, gdy chodzi o najlepszego naukowca, gracza w baseball czy te o mark piwa.
I tak przede wszystkim moglimy przewidzie - o czym zreszt niemiao wprawdzie, niemniej jednak
niekiedy przebkiwano - e po osigniciu celu przez Ridera spotkaj si na Marsie cztery zupenie
albo niemal zupenie odmienne postaci ycia.
A wic po pierwsze: miejscowe - bdce widocznie w stanie zaawansowanego obumierania,
reprezentowane jedynie przez najodporniejsze i najlepiej wyposaone organizmy o takiej zdolnoci
adaptacyjnej, o jakiej na Ziemi, odnoszcej si na razie do swoich rolinnych i zwierzcych dzieci
z wspaniaomyln szczodroci, nawet si nie nio.
Po drugie - zabytki cywilizacji, ktra stworzya galeri posgw pod Sneffelsem, jaskiniowe
telewizory, latajcy talerz i tak dalej, ktrym ewentualnie mog towarzyszy niezwyke rzadkie okazy
miejscowych zwierzt i rolin. Wyranie mwi: niezwykle rzadkie, poniewa cywilizacja ta, ktr
cigle jeszcze umieszczam na ogromnych ksiycach Jowisza (a znaczna cz uczonych zaczyna si ze
mn zgadza), widocznie istniaa w warunkach nie sprzyjajcych rozwojowi wikszej iloci gatunkw
i rodzajw organizmw. Prcz tego - jak to pokazaa nam ju pod Sneffelsem - potrzebn do ycia
energi czerpie prawdopodobnie bezporednio z procesw jonizacji. Teoretycznie rzecz biorc - jest
to ogromnie pomysowy sposb, poniewa dziki temu odpada konieczno wleczenia ze sob po
systemie sonecznym wszelkich zapasw - na przykad zajmujcego wiele miejsca jedzenia czy te
zwierzt domowych. A e konstruktorzy latajcych talerzy przywioz na Marsa rwnie thursy, tego oczywicie - nikt nie mg si spodziewa...
- A inne postaci ycia?
- Aha, inne postaci. No na przykad wymierajca populacja Wikingw Ottara, ktrzy przez wiele setek
lat przystosowywania si do nowego i niezwykego rodowiska stali si te waciwie zupenie
odrbn grup, wraz ze swoim aklimatyzowanym zboem i bakteriami istniejcymi w kadym
czowieku. Grup t uwaa za odrbn i samodzieln jedynie cz astrobiologw - profesor Sharpley
wiedzie bojowy szyk przeciwnikw, ktrzy twierdz, e zmiany w organizmie Wikingw s zgoa
niezasadnicze i e nas do podobnych wnioskw nie uprawniaj. Mwi to panu, redaktorze, jedynie
w imi naukowej rzetelnoci i uczciwoci. Skdind bowiem z Sharpleyem - rzecz jasna - ywo si nie
zgadzam i na posiedzeniach nieraz dawalimy temu jawnie wyraz.
- Czym wyrniaj si poszczeglne typy tych - jak je pan nazwa...
- Nie wiem. By moe jest to mechanizm odrzutowy, maj go na przykad mode sepie przelatujce
w powietrzu na odlego dziesitkw metrw na wysokoci kilku metrw nad powierzchni. Moe
wypenione s gazem lejszym od miejscowej atmosfery albo maj urzdzenia napdowe, ktrych
zaodze Ridera nie udao si dostrzec ani przy pomocy wzroku, ani aparatu fotograficznego. Wcale
bym si nie zdziwi, gdyby ze wzgldu na nisk grawitacj powstay na Marsie liczne i rozmaite formy
latajcych organizmw na czysto nieziemskich zasadach.
- A foty? Ten sposb wylgu, ktry przez cay szereg uczonych uznany zosta za absolutny nonsens,
a fotografia McLaughina - tu i wdzie - za zrczny fotomonta?
- Dlaczego? Czy powstanie ziemskiego owada z poczwarki nie jest take cudem? Dlaczeg
wewntrzne siy koordynacyjne rodzcego si organizmu, ktre umieciy na waciwych miejscach
wszystkie organy i stworzyy warunki doskonaego przystosowania si, miayby we wszystkich
okolicznociach i w caym wszechwiecie egzystowa jedynie tygodnie albo miesice? Dlaczego nie
miayby si ujawni choby w cigu kilku minut, jeli jajeczko przygotowane jest do powstania
organizmu i jeli dojrzay wszystkie ywe substancje, z ktrych si skada? Oczywicie uwaam ten
system za bardzo zaawansowany oraz za wynik doskonaego przystosowania si do warunkw. Dziki
temu mody fot nie jest wystawiony ani na dziaanie surowego klimatu, ani na ataki zewntrznych
nieprzyjaci. W cigu kilku minut ze stanu zarodkowego staje si osobnikiem dojrzaym. To przecie
idealne rozwizanie, nie sdzi pan? A fotomonta? Prosz mi wybaczy, redaktorze, ale o tak
oczywistym nonsensie nie musimy tu wcale dyskutowa.
- Zgadzam si z panem, panie docencie, co do joty. A teraz, jeli mona prosi, kilka sw o drugiej
postaci ycia, o podziemnych bogach i o thursie.
- Tu wol by bardzo ostrony i powcigliwy, Z wielu powodw. Przede wszystkim idzie o cywilizacj,
z ktr - jak przypuszczam - albo zostanie w najbliszej przyszoci nawizana czno, albo te
ludzko nie szczdzc si i rodkw bdzie si przynajmniej staraa ten kontakt nawiza. Nie chc
uprzedza prac komisji koordynacyjnej, w ktrej, jak pan wie, obok nas, przyrodnikw, zasiadaj te
filozofowie, ekonomici, planici, a nawet przedstawiciele armii.
Docent Holub mia na myli komisj Narodw Zjednoczonych przy radzie astronomicznej
UNESCO. Jej prace, jak na razie, nie doprowadziy, niestety, do istotniejszych wynikw - ale to
rzecz oglnie znana.
Przyp. red.
Z wielk ostronoci bdziemy musieli ocenia, na czym polega poszerzenie naszej wiedzy
w porwnaniu z informacjami, jakich dostarczyy nam ju skalne telewizory w Jaskini Ruchomych
Gazw pod Sneffelsem. Dzisiaj chciabym powiedzie tylko tyle, e tak naprawd brak nam ju czasu.
Wydaje si, e podziemni bogowie musz opuci wewntrzne planety naszego systemu sonecznego
i wyprowadzi si... Dokd? Nie wiem. Moe na ksiyce Jowisza, skd przybyli do nas, moe na
ktrego z satelitw Saturna...
Wie pan co? Lepiej porozmawiajmy o thursie. Jedno z pyta na posiedzeniu w Sneffels sprowadzao
si do kwestii: dlaczego znajdujcy si na wysokim poziomie rozwoju mieszkacy wszechwiata
zabrali tego stwora ze sob na Marsa? Domysw nie brakowao. Jeden z historykw, ktrego
nazwisko pomin tu milczeniem, mwi nawet o heraldycznym zwierzciu, ktre znajduje si
w herbie podziemnych bogw, tak jak na przykad lew w naszym godle pastwowym. Jego zdaniem
wiadome istoty przywiozy thursa ze sob tak jak Bruncwik przywiz ze sob do nowej ojczyzny lwa.
Profesor Tombaugh wyrazi si o tej zaskakujcej teorii bardzo niegrzecznie, no i mody historyk
miertelnie si obrazi - wydaje mi si, e niesusznie. Na pewno nie mia racji: nie chodzio o to.
Nie wierz te, by cz thursa, zdolna przeksztaci si w dojrzae zwierz, zostaa pomykowo czy
te przypadkiem przetransportowana na Marsa na statku kosmicznym goci ze wszechwiata. Jest to
rwnie absurdalne jak przypuszczenie, e w Riderze, sterylizowanym i kontrolowanym tysic razy,
zostaa przez pomyk sprztaczka albo kot... Nie, to take wydaje si niemoliwe. Nie chc si
wtrca w sprawy etnologw i astropsychologw, ale stosunek mieszkacw wszechwiata do
thursw jest chyba bardziej skomplikowany. Wie pan, wanie wczoraj przyszo mi na myl, e teraz
na przykad zupenie powanie rozwaa si moliwo wykorzystania usug, jakie mogyby wiadczy
czowiekowi delfiny choby przy odnajdywaniu uszkodzonych odcinkw kabli, przy naprowadzaniu
statkw rybackich na szlaki wdrwek ledzi albo te - prosz si nie mia - przy napdzaniu ryb do
sieci. Kto wie, czy thurs nie wywiadcza mieszkacom wszechwiata podobnych usug. Obrazy walki
midzy podwjnymi rozgwiazdami, czarnymi omiornicami i thursami na ekranach to przecie
historia, i to prawdopodobnie bardzo odlega historia. Czowiek te walczy z wilkiem i dzikim turem,
zanim je oswoi dla swoich potrzeb, nie sdzi pan? No i co podobnego chyba - wyranie mwi:
chyba - mogo zdarzy si i w tym wypadku.
- A ten fantastyczny rozpad thursa na czarne ddownice, jak je nazywaj doktor Kamenik i kapitan
McLaughin...
- To tylko, jeli pan pozwoli, dalszy dowd albo co najmniej istotny argument na rzecz mojej teorii. Tu
bowiem spotykamy si z czym, co od podstaw rni si od ycia na Ziemi - przynajmniej jeli idzie o
taki rozmiar organizmu i o tak form. Wie pan, panie redaktorze, my cigle musimy posugiwa si
namiastkami, tymi najrozmaitszymi: jak, w przyblieniu, mniej wicej. Mwimy o istotach
podobnych do omiornic, przypominajcych dwie morskie rozgwiazdy przylepione do siebie
grzbietami, o lepych ptakach, ale to wszystko jedynie pojcia usiujce z wikszym lub mniejszym
powodzeniem albo te tylko nadziej na nie wywoa waciwe, wzgldnie co najmniej niezbyt
znieksztacone wyobraenie rzeczywistoci. lepe ptaki oczywicie wcale nie s ptakami, czarne
omiornice wcale nie s omiornicami, a podwjne rozgwiazdy z ca pewnoci nie s ani troch
bardziej podwjnymi rozgwiazdami ni na przykad podwjnymi soniami czy podwjnymi pchami.
Znacznie suszniej byoby chyba porwnywa nowe formy ycia do ziemskich organizmw
przynajmniej troch do nich zblionych pod wzgldem ukadu wewntrznego i funkcji, choby nawet
zasadniczo rniy si ksztatem. I tak na przykad wknisty las z latajcymi kulami bardziej ni
z lasem znisby porwnanie z porostem powstajcym ze wspycia glonw z grzybami. A lepy ptak,
bardziej ni ptakiem, jest wysoko zorganizowan koloni poszczeglnych wyspecjalizowanych
organizmw zdolnych w wyjtkowych okolicznociach do samodzielnego ycia. Jak na przykad
kolonia rzsy zielonej Volvox albo - to ju zakrawa troch na fantazj - mrowisko.
- Dobrze, panie docencie. Nie rozumiem jednak, co to ma wsplnego z teori o thursie - oswojonym
zwierzciu domowym.
- Uwaga, redaktorze! Niech pan natychmiast wczy bieg wsteczny! Ja, na mio bosk, o niczym
takim nie mwiem i bardzo bym nie chcia czego takiego przeczyta jako swoj wypowied.
Wyranie powiedziaem, e by moe, by moe, wzajemny stosunek midzy podziemnymi bogami
a thursami jest bardziej skomplikowany ni si to nam dzisiaj wydaje. A co to ma wsplnego? Ot
tak wyposaona istota, czca w sobie doskona wspprac poszczeglnych elementw z ich
niewiarygodn wprost samodzielnoci, jest - niech wolno mi bdzie uy tu wyrazu z ziemskiego
sownika technicznego - wyranie wielofunkcyjna. Jak wida, nie ma wraliwych organw bdcych
odpowiednikami organw istot ziemskich - serca, puc i tak dalej. Tak wyspecjalizowane czci nie
byyby z pewnoci zdolne do samodzielnego ycia i - odwrotnie - thurs w adnym wypadku nie
mgby si bez nich obej ani w zoonym, ani w rozoonym stanie. Prawda? Nie dam si przekona,
e jest inaczej. Wcale bym si nie zdziwi, gdyby to mie rozpadajce si stworzonko mogo y take
padao tam, grzmiao i byskao, wiao i nieyo a za bardzo, tak e czerpanie wody z gbi byo
zupenie zbyteczne. Skomplikowane mechanizmy miay - zdaniem Van Dinea - zupenie inny sens:
w sposb, ktry Van Dine wyjania straszliwie zawile, rozkaday zwizki elaziste i elaziane,
z ktrych zoona jest znaczna cz powierzchni Jeziora Sonecznego; cz z nich na powrt
syntetyzoway, a na samym kocu reakcji powstawa uchodzcy w atmosfer wolny tlen. I wszystko
to przebiegao pono ju co najmniej tysice lat przedtem, nim si w Jeziorze Sonecznym pojawi
pierwszy zabijaka z druyny Ottara.
To by take wyjaniao - przynajmniej czciowo i jako jedna z ewentualnoci - wizytacj latajcych
talerzy nad matk Ziemi ju przed bardzo dawnymi laty. Zaznajamiay si ze wszystkimi warunkami
ycia u nas, no a pniej gocie z kosmosu t swoj wiedz wykorzystali po prostu w celu
poprawienia klimatu na Marsie w ogle, a w niecce Jeziora Sonecznego w szczeglnoci.
- To wprost niewiarygodne...
- Tak pan sdzi? Niech pan tak za sto albo za dwiecie lat naumylnie i troch dla zabawy
zmartwychwstanie przynajmniej na chwil - jak krl Jczmionek - i niech pan wtedy popatrzy, co
potrafi zdziaa cywilizacja starsza od naszej jedynie o sto czy dwiecie lat. A mieszkacy kosmosu
mogliby - jak si wydaje - by naszymi praprapraszczurami. Astrobiologowie z pocztku - wiadoma
rzecz - stanli na tylnych apach i wysunli pazury, e jaki chemik przemysowy wtrca si do ich
spraw, ale w kocu musieli przyzna, e w dzisiejszych warunkach czowiek prawdopodobnie nie
mgby si przystosowa do ycia w Jeziorze Sonecznym i e kiedy musiaa tam panowa lepsza
i przychylniejsza sytuacja. Co podobnego zreszt zasygnalizowa te Sigurd w rozmowie z Fredem
Sintonem, ktrej stenogram pan - o ile mi wiadomo - posiada: przedtem byo ludziom na Marsie
lepiej, potem podziemni bogowie odeszli i do gosu doszy znacznie bardziej surowe warunki
klimatyczne oraz arcymie thursy. Kilkaset lat zreszt wcale dobrze odpowiada szybkoci ucieczki
moleku tlenu wymykajcych si z zasigu przycigania Marsa. Wystarczy jeszcze tylko trzydziecipidziesit lat, a w Jeziorze Sonecznym nie pozostanie ani ladu ziemskiej wegetacji.
- A co z ludmi, panie docencie? Co z ludmi?
- No c, bdziemy ich musieli przywie z powrotem na Ziemi, do domu. Nic si nie da zrobi. Nie
mamy na razie rodkw, aby wspaniaomylnie wyprodukowa niezbdne miliardy ton tlenu i w ten
sposb uzupeni zapasy w Jeziorze Sonecznym. Repatriacja - jeli mona si tak wyrazi - potomkw
runy rider na Ziemi bdzie z ca pewnoci atwiejsza, szybsza, a take tasza. Ju choby dlatego,
e niewielu ich pozostao. O ile si orientuj, orodek koordynacyjny przypuszcza, e jest tam
pidziesiciu, co najwyej stu ludzi.
- Mwi pan o ziemskiej wegetacji, panie docencie. Przypuszczaem, e w Jeziorze Sonecznym
znaleziono jedynie bardzo ju zdegenerowany jczmie...
- Skde znowu! Z kilku probwek, jakie przywiz doktor Kamenik i jakie wszyscy uwaalimy za
okazy niekamanej i autentycznej flory Marsa, w kocu, po ostronym przystosowaniu do warunkw
ziemskich, wykluli si jak najbardziej ziemscy reemigranci. Prosz moment poczeka!
Docent Holub grzeba przez chwil w ogromnej teczce cignitej dwoma pasami, ja za
tymczasem obserwowaem eleganckie tace skalarw i nie mniej eleganckie ruchy patrona
Gerekssona przy kuchni. Z ca pewnoci produkowa jaki skandynawski przysmak. Doktor
Bjelke jest tu staym gociem i mwi, e smaczniejszych potraw ni tu nie jad od Narwiku a
po Kopenhag - a doktor Bjelke to nie lada znawca!
zdali sobie w kocu spraw z tego, jak ogromnie korzystna bya caa ta ekspedycja nie tylko dla
rozwoju silnikw statkw kosmicznych, ale przede wszystkim dla ich zag. Iwan Maksymycz
Ostapienko i wszyscy pozostali s nie tylko pierwszymi ludmi, ktrzy z wasnej woli i zgodnie ze
swoimi pragnieniami stanli na gruncie nieznanej planety. Cakiem spokojnie, redaktorze, cakiem
spokojnie mona ich nazwa ojcami kosmonautyki planetarnej. Na wasnej skrze poznali wszystkie
bdy pynce z naszej niewiedzy. Mwi o tym strasznie mao, ale na Marsie wysiedli z kabiny
Ridera w takim stanie, e u nas, na Ziemi, przewieziono by ich natychmiast ryczcymi wniebogosy
karetkami pogotowia wprost do szpitala. Nastpio gwatowne odwapnienie koci, naruszenie
czynnoci serca, wap z koci uszkodzi nerki - na szczcie nie na trwae - a przede wszystkim
ucierpia organ rwnowagi w uchu wewntrznym. To ten przeklty stan niewakoci - co trzeba
bdzie z nim, redaktorze, zrobi. Czy kolega Kamenik albo Mac Mc-Laughin mwili panu, e
w ostatnich tygodniach podry i tu po wyldowaniu zwracali od razu kady zjedzony ks i e
utrzymywano ich przy yciu jedynie zastrzykami z odywek?!
- Nie! Sowo honoru, e ani sowa!
- No widzi pan! Dopiero na posiedzeniach w Sneffels przyznali si do tego, poniewa naleao
wycign wnioski ze wszystkich obserwacji. Ale nawet wtedy doktor Kamenik biega od jednego
uczestnika do drugiego przekonujc ich, aby takie rzeczy publikowano jedynie w tych najbardziej
specjalistycznych czasopismach. e oni wcale nie maj ochoty odgrywa bohaterw. Odgrywa,
redaktorze, rozumie pan? W tym take zawiera si kawaek tego niezniszczalnego, kuloodpornego,
nierdzewnego i niepalnego, krtko mwic - wiecznego ycia, nie sdzi pan?
Sdziem. I uczciwie zapisuj to, czego si od docenta Holuba, ktremu raz jeszcze jak
najserdeczniej dzikuj, dowiedziaem. Mam nadziej, e twardzioszki z Marsa, kapusta
woska i makaron oraz caa ta marsjaska reszta bdzie rosa w laboratorium na
Albertowie co najmniej rwnie piknie jak na Marsie.
A potem ju oddalimy nalene honory czemu, co nam patron Gereksson tymczasem
przyrzdzi. Nazywao si to letsprngt lammebrystet, a jeli domyliem si waciwie,
skadao si z misa jagnicia, jarzyn i cukru i byo bardzo smaczne.
Przyp. red.
Wie pan, czytaem gdzie kiedy jak powie sci-fi o wyndzniaym czowieku, ktry jako
midzyplanetarny tramp i obibok podrowa po caym systemie sonecznym komponujc piosenki.
Saw - wedug bujnej fantazji autora - zdoby mu przede wszystkim szlagier o zielonych zboczach
Ziemi. Strasznie sentymentalny, duo sabszy ni jego trampowskie piosenki o osadzie i ognisku,
i przyjaciooooach, przyjaciooooach, ktrzy ju nigdy nie powrc... I tak dalej i dalej. Rozumie pan?
Nie pojmowaem, jak wok takiego banau mona osnu ca powie. Dopiero u stp Ska Asgrima,
na progu Rogheimu, rozjanio mi si nagle w gowie. Jak Boga kocham! Wanie tam zrozumiaem, e
kiedy - a niebawem si tego doczekamy, gdy bdzie lata si tu, na czerwone pustynie Marsa, na
buchajce arem pustkowia Merkurego, pod wiecznie zachmurzone i smagane burzami niebo Wenus
pokrytej naftowymi jeziorami, a jeli chodzi o mnie, to choby nawet na przejmujcego groz Jowisza
- pojawi si cae mnstwo takich i jeszcze gorszych piosenek i wytrawni kosmonauci bd wieczorami
pociga nosami jak smarkacze syszc o dmuchawcach i bkitnym niebie czy choby o tych
zielonych zboczach Ziemi. No, ale dajmy temu spokj. Skoro s ju sentymentalne piosenki, my nie
musimy by sentymentalni, i to ju teraz, prawda, redaktorze?
W zakolu ska, za ogromnym gazem wielkoci cakiem przyzwoitego domu towarowego w kwitncym
miecie powiatowym, wisiaa na grubo kutym acuchu brya srebrzystego metalu. Nie by
oksydowany, byszcza jak nowy.
- Aha - zauway Iwan Maksymycz - pochodzi z miejscowych z, chopaki! Spotkanie ziemskiego
redniowiecznego rzemiosa z surowcami, ktre tu pozostay po... po podziemnych bogach... Ostapienko umiechn si przepraszajco, e nie znalaz bardziej naukowego terminu.
Najwaniejsze, e wszyscy go zrozumieli.
Nasz przyjaciel Sigurd uj lecy pod tym kawaem metalu i wygadzony niezliczonymi rkoma
kamie i zacz nim wciekle, histerycznie niemal, uderza w to srebro. Jak podczas alarmu
lotniczego.
Postaci tam, w dole, pod nami, zatrzymay si w oka mgnieniu. Widzielimy drobniutkie tarcze
zwrconych w nasz stron twarzy, potem ruch i gwar, i narady... nastpnie za caa gromada
zgodnie ruszya z powrotem ku Skaom Asgrima, gdzie stalimy rzucajc si z daleka w oczy z powodu
naszych skafandrw, pistoletw maszynowych i byszczcej armatury zasobnikw z tlenem.
Zanim ci ludzie doszli do nas, ni std, ni zowd z otwierajcej si na improwizowany gong jaskini
wynurzyli si dwaj inni potomkowie Wikingw Ottara. Sigurd natychmiast zaprzesta muzykowania,
co przyjlimy z ogromn ulg. Kawa metalu wydawa bowiem dwiki, jakie syszelimy ju przez
dwie noce pod rzd na przemian z odgosami witego Ragnira. Z daleka te metaliczne trzaski
sprawiay nawet do interesujce wraenie - z bliska jednak zagraay bbenkom w uszach. Ludzie
musieli tu mie nerwy z elaza, jeli potrafili spa przy takim haasie.
Obaj dziadkowie - a sdzc z siwych brd i starczych zmarszczek byli to dziadkowie - mieli stroje
podobne jak Sigurd, nie nosili tylko mieczy. Nie wydawao si, e nasza wizyta jako szczeglnie ich
zaskoczya. Przyznam si, e zdziwio nas to ogromnie, a chyba te troch rozczarowao - Sigurd by
zupenie inny i zachowywa si dokadnie tak, jak wedug powieci fantastycznych godzi si w takiej
sytuacji i naley.
Zdawao si nawet, e bardziej ich dziwi obecno Sigurda ni nasza. Jeden ze starcw natychmiast
bowiem zala go wodospadem sw, ktre z uwagi na intonacj byy pytaniami. Fred Sinton wyjania,
na ile rozumia, e istotnie pytaj Sigurda, jakim cudem unikn mierci i czy ukry si przed thursem
w skrze zwierzcia, o ktrym Sigurd wczoraj opowiada. Widocznie sprzeciwiao si to reguom gry,
ale drogiemu skazacowi ani troch to nie przeszkadzao. Owiadczam, redaktorze, e z tego powodu
nie sta mi si ani odrobin mniej sympatyczny. Gdyby mnie kto skaza na poarcie przez ten zbaty
samolot myliwski rozkadajcy si na stado ddownic, te bym chyba nie bardzo przestrzega zasad
fair play...
Bardziej interesujce byo to, e ten gadatliwy dziadunio mwi o hoenirach, a wic o nas, e s
pono oczekiwani, poniewa ju wczoraj kilku wojownikw ich widziao. Aha - std ten spokj.
Pniej przekonalimy si, e Westfoldingowie przyzwyczajeni s nie do takich rzeczy. Nie
wyprowadziaby ich z rwnowagi nawet jednoczesna wizyta biaej pani, wilkoaka i druyny jdz na
dodatek - a c dopiero kilku zwykych ludzi w skafandrach...
Pniej Fred wczy si w to swoj uniwersyteck staroislandczyzn, troszk ju wygadzon
i przystosowan do miejscowych warunkw dziki dyskusjom z Sigurdem. Ostapienko przez chwil
mia niezadowolon min. Jeli trafnie odczytaem jego myli, chcia zapewne t o wanie zostawi
w rezerwie i nie zdradza przedwczenie, e jeden z nas rozumie i zna miejscowy jzyk... A zreszt Sigurd by to wczeniej czy pniej i tak mieszkacom Rogheimu powiedzia!
A teraz, szanowny panie, musz panu co wyjani: a mianowicie dlaczego nie rzucilimy si do
Westfoldingw z otwartymi ramionami i dlaczego zachowywalimy si z pewn rezerw. Mielimy
wystarczajce powody. Przyszo pokazaa, emy ich jeszcze nie docenili. Pokazaa to - niestety - a
nadto dobitnie i tragicznie. Od spotkania z Sigurdem wiedzielimy - i na kadym kroku znajdowao to
potwierdzenie - e przynajmniej cz ludnoci Rogheimu obawia si raczej naszego przybycia i e ta
cz, majca na domiar zego wadz w swoich rkach, wolaa raczej ofiarowa thursowi modego
i zdrowego czonka plemienia ni dopuci do rozszerzenia si wiary w przybycie hoenirw z Piknej,
czyli ludzi z planety Ziemia, i ryzykowa utrat prestiu i wadzy. Wprawdzie w tych okropnych
warunkach, jakie panuj na Marsie, wydaje si to szalone i niemal niewiarygodne, ale jeli pan ju
koniecznie chce, przedstawi panu okoo trzystu pidziesiciu podobnych przykadw. Nie z Marsa.
Z naszej miej i yczliwej Ziemi, redaktorze...
Tymczasem obaj staruszkowie zachowywali si bardzo powcigliwie, obserwowali nas spod oka
i wyranie spochmurnieli, kiedy dotar do nas zasadniczy peleton mieszkacw krainy pod Skaami
Asgrima. Znajdowali si tam mczyni i kobiety - wszyscy w wieku powyej osiemnastu lat, jeli,
oczywicie, zdoalimy to bezbdnie odgadn. Dzieci nie dostrzeglimy wcale. By moe w ostatnich
latach w zwizku z pogorszeniem si warunkw w ogle si nie rodziy. Albo umieray. Nie wiem.
Wszyscy Westfoldingowie odziani byli - podobnie jak Sigurd - w dugie do kolan koszule, cignite
szerokimi pasami. Mczyni mieli u pasa krtkie miecze, niektrzy oprcz tego jeszcze dugie
wcznie o ostrzu ze srebrnego metalu, a jeden czy dwch nawet uki i koczany ze strzaami. uki
sporzdzono z jakiego przedziwnego materiau. Z ca pewnoci nie byo to ani drewno, ani metal,
ani zwizana para rogw antylopy jak w Mongolii, ale jaka zupenie szczeglna substancja
najbardziej przypominajca wizk wkien. Ostrza strza byy niezwykle dugie, a niektre
przypominay ksztatem mae harpuny.
Ludzie, zwaszcza kobiety, byli zdecydowanie bardziej wzruszeni i przychylni ni obaj starcy. Niektrzy
rzucali si przed nami na kolana, mamrotali co o hoenirach, obejmowali si nawzajem, podskakiwali.
Patrzc na to wszystko staruszkowie pochmurnieli coraz bardziej, chocia wyranie nie chcieli da
tego po sobie pozna.
W kocu energicznym gestem przerwali ten ludowy festyn przed jaskini i zaprosili nas do rodka.
Westfoldingom i Sigurdowi kazali odej, ale Iwan Maksymycz upar si i za porednictwem Freda
Sintona oznajmi, e Sigurd pjdzie z nami i basta!
- Nie odstpuj go ani na krok, Fredzie, i niech nam w por da zna, gdyby si na co zanosio powiedzia Ostapienko do Freda i pierwszy ruszy za starcami.
Rozleg jaskini owietlao kilka otworw wybitych w skale na stosunkowo duej wysokoci. wiato
przenikao przez wirujce w powietrzu kby czerwonego pyu. Tu przy wejciu lea potny walec
z podun szpar na caej dugoci. uskowat powierzchni przypomina pnie miejscowych drzew,
by jednak kilkakrotnie grubszy. Dwaj mczyni musieliby si porzdnie namczy, aby go obj.
- Ragnir, wity bben - pouczy nas Fred wymieniwszy pgosem kilka sw z Sigurdem. Podstawowy or obrony przeciwlotniczej ziemia-powietrze. Wyglda to tak samo jak lokali
Murzynw afrykaskich, jest tylko od nich troch wikszy.
Zauwayem, redaktorze, e na dwik znajomego sowa jeden ze starcw spojrza na Sigurda, jakby
pragn umierci go zym spojrzeniem. Nie powiedziaem o tym Ostapience ani sowa i prosz mi
wierzy, e do dzi nie mog sobie tego darowa. Przesunem tylko nieznacznie Skorpiona, aby go
mie pod rk.
Na przeciwlegym kracu groty otwiera si w skale nieregularny otwr prowadzcy w gb jakiego
szybu. Owiadczyem wwczas co w tym rodzaju, e powyej uszu mam ju speleologicznych
dowiadcze i e po przeyciach w Dziurze witego Patryka ani troch nie tskni za podziemnymi
labiryntami, ale Ostapienko ju ruszy naprzd. Rzuci mi tylko przez rami, e musimy stara si
nawiza kontakt z mieszkacami wszechwiata, z podziemnymi bogami, i e wobec tego widocznie
bdziemy musieli pofatygowa si w tym celu pod ziemi. Skoro ju raz wleli do jaski pod
Sneffelsem, to chyba i tu zostali wierni swoim narodowym zwyczajom. I ebym zwraca uwag na
dozymetry w hemach. Podziemni bogowie mog mie w Skaach Asgrima rwnie nieprzyjemne
lampki radioaktywne jak w Dziurze witego Patryka.
Przekazaem ostrzeenie Ostapienki McLaughinowi i Fredowi i ufnie pobrnem za komendantem
w gb sztolni. Przed wejciem, ktre dziki niezwykemu kaprysowi si grotwrczych przypominao
swoim ostroukiem gotyck bram, leaa wizka pochodni, a waciwie dugich prostych prtw, co
do ktrych rolinnego pochodzenia miaem pewne wtpliwoci. Omotano je jak wknist materi,
podobn z daleka do kdzieli albo te czesanego lnu. Iwan Maksymycz pooy bliej stojcemu
starcowi do na ramieniu i wskaza reflektor zasilany z baterii skafandra. Zawieci go. Starzec ani nie
pad twarz na ziemi, ani te nie przestraszy si okropnie, pomruga tylko troch oczyma, odoy
pochodni i zanurzy si w gb korytarza.
Rzeczywicie, redaktorze, wygldao tu jak w kopalnianym korytarzu, tylko - rzecz jasna - bez
szalowania. Gdzieniegdzie skay nosiy lady rki ludzkiej: ociosano je i wygadzono, aby uatwi
przejcie - wie pan, stary grotoaz na pierwszy rzut oka pozna takie ingerencje w dzieo natury.
Korytarz nieregularnymi stopniami obnia si o jakie sto albo sto pidziesit metrw.
- Suchaj no, Fred - zwrciem si do Sintona - a gdzie si podziewa ten jarl Wisund, jarl Byk, o ktrym
opowiada twj przyjaciel Sigurd. Nie widziaem go tu dotychczas.
- Mylisz si, przyjacielu - Fred na to. - Ten modszy i brzydszy z tych dwch przystojnisiw, ktrzy tak
bezinteresownie i wida nie bardzo chtnie bawi si w naszych przewodnikw, to wanie w jarl.
- A ten starszy? Brat?
- Tutaj wszyscy s mniej lub wicej brami albo te co najmniej kuzynami, doktorze! Cofnlimy si o
tysic lat do okresu wsplnoty rodowej. Starszy pan - jeli dobrze Sigurda zrozumiaem - jest czym
w rodzaju najwyszego kapana plemienia. Religi tu maj bardzo skomplikowan - troch Odyna,
troch Chrystusa, jeli mona si tak wyrazi, a ponadto jeszcze kult wa, chocia, jak si wydaje, na
Marsie adnych wy nie ma. Na pewno zapoyczyli to od tubylcw znad Xingu, i lepiej nie odwracaj
si co chwila, bo zdefasonujesz sobie ten swj wspaniay nos... Guz Maca niech ci bdzie przestrog!
Fred mia racj. Korytarz stawa si coraz bardziej niewygodny i nieprzystpny. Tak daleko widocznie
zapuszczao si ju niewiele osb.
Po kilkudziesiciu metrach korytarz rozszerza si tworzc rozleg sal.
- Boe, oby tylko nie byo tu ruchomych gazw! - westchnem zupenie szczerze. - Wanie tam si
to wszystko zaczo...
Nie, redaktorze, ruchomych gazw tam nie byo, byo za to co bardziej interesujcego. Wizki
wiata naszych reflektorw odbiy si od czego olepiajco biaego i ogromnego, co spadao
z wysokoci mniej wicej trzypitrowej kamienicy prosto w d niczym lnicy wodospad, ale
wodospad stay i zastygy, a przy tym - jak si zdawao - zupenie nieruchomy.
- Chopaki, jeli to stalaktyt, to jest to najwikszy stalaktyt na wiecie... - zauway Mac. - Ale jeli toto
jest z lodu, to prawdziwy pech, bo nikt nie nazwie tego naszym imieniem... A moe nazwie?... Co ty
na to, Fred?
Fred nic nie powiedzia, ale obrzuci Maca karccym spojrzeniem.
Znajdowalimy si widocznie przy Biaym witym Kamieniu Kipicej Fali, o ktrym mwi ju Sigurd.
Mam tu fotografi, redaktorze. Jeli pan chce, moe j pan wzi do tego swojego reportau.
Niewiele jest warta. To biae lnio jak lustro. Mimo wysiku i powanej wiedzy fotograficznej, jak
zyskaem dziki swojej szanownej maonce - widzi pan, i znw szkoda, e nie ma tu Aleny - jak na
zo nie udao mi si uchwyci na negatywie choby ladu drobnego rysunku na powierzchni tego
czego. Sprawio mi jednak drobn satysfakcj, kiedy na bysk elektrycznego flesza jarl Wisund
i wielebny kapan jednak troszeczk drgnli. Oto do czego prowadzi ignorowanie naszej techniki!
Zdjcie zrobiem przy uyciu obiektywu panoramicznego, redaktorze... Super-Angulon, rozumie pan,
trzydziestka pitka. Popeniem zupenie szkolny bd nie proszc nikogo z obecnych, aby przy tym
stan... Wtedy mona by oceni wymiary. Do wiadomoci pana i czytelnikw: dolna, najnisza cz
Biaego witego Kamienia Kipicej Fali ma dobre trzy metry rednicy. Czowiek na tle tej lnicej
wspaniaoci wyglda jak mrwka na tle... no... na tle buta. A to ju co znaczy!
Dwie najwiksze niespodzianki przeylimy, kiedy podeszlimy do tego bliej. Najpierw mniejsza
niespodzianka, wyranie nieprzyjemna - dozymetry w hemach zaczy arzy si rubinowo. Na razie
nie ponad dopuszczaln norm - te maszynki s ogromnie czule i reaguj nawet na fosforyzujc
tarcz zegarka - ale diabe nie pi i lepiej dwa razy mierzy, a raz kroi, i tak dalej w myl tych
wszystkich ludowych mdroci. Jarl Wisund i kapan bez obawy podeszli do tej rzeczy o nieznonie
dugiej nazwie, jak gdyby nigdy nic, a poniewa nie byli tu zapewne po raz pierwszy, a mimo to
doczekali zupenie przyzwoitego, na miejscowe za warunki nawet godnego pozazdroszczenia wieku,
i my te odwaylimy si ruszy z miejsca - w hemach na gowach i zezujc nieustannie na czerwony
wskanik dozymetru. Intensywno promieniowania radioaktywnego nigdzie nie przekroczya granic
przyzwoitoci, krtko mwic - moglimy koo Biaego przebywa kilka minut, a nawet godzin, to za
wydawao si nam wicej ni dosy. Oczywicie, tylko tak dugo, dopki nie przyjrzymy si
wszystkiemu porzdnie i z bliska. Redaktorze - to pyno! Wprawdzie straszliwie powoli, znacznie
wolniej ni mid, powiedzmy tak dwa-trzy centymetry na minut, ale mimo wszystko pyno. A przy
tym - i to byo najdziwniejsze i Ostapienk, ktry by take geologiem i mineralogiem, niemal zwalio
z ng - lnico biaa substancja bya w rzeczywistoci twarda i przy uderzeniu dzwonia jak prawdziwy
kamie. Przez dugie minuty patrzylimy, jak poszczeglne stalaktyty przeduaj si z wolna
i zbliaj do polepy jaskini, skd rwnie wolno odpywa strumyczek wietlicie biaej masy, aby
znikn w nastpnym zagbieniu skalnym. Rzucilimy w ten potoczek kamie. Substancja Biaego
witego Kamienia Kipicej Fali pochona go z szybkoci - mniej wicej - wskazwki sekundnika.
Znikn.
- Rodzaj materiau parakrystalicznego, metaloidu... licho wie, czego... - Iwan Maksymycz w kocu
zdoby si na jakie przypuszczenie. - Waciwie to zupenie podobnie zachowuje si szewska smoa.
Tak samo cieknie, a przy tym pozostaje niemal tak twarda jak kamie. Albo szko. Tylko e smoa
potrzebuje na to dugich dni, a szko caych tysicleci. No, chopcy, kawaek tego musimy wzi do
domu. To moe okaza si strasznie wane...
Mac natychmiast ruszy ochoczo w stron wiszcego nad nami biaego olbrzyma.
- Nie, nie teraz. Pniej. Fredzie, czy jaskinia koczy si tutaj? Zapytaj Sigurda.
- Ju pytaem, komendancie. Okropnie si ba, ale widocznie jest na jarla Wisunda i arcykapana
potwornie wcieky za to, e skazali go na mier, no i da si w kocu przekona. Tutaj pono
miejscowe atrakcje dopiero si zaczynaj. W dalszej jaskini jest co, co nazywa Maym Socem, i tam
wanie - jak si wydaje - Westfoldingowie mog nawiza kontakt z podziemnymi bogami.
Fred by zdenerwowany. Zaczynao by gorco, redaktorze!
Iwan Maksymycz ruszy w stron czarnego otworu, przez ktry wycieka doem lnico-biay
strumyczek. Jarl Wisund i arcykapan rzucili si ku niemu niespodzianie i zaczli jeden przez drugiego
co papla. Sinton w miar moliwoci tumaczy, e nastpne jaskinie to pono wite miejsca, do
ktrych nie wolno wej nawet hoenirom, gdy podziemni bogowie mogliby si rozgniewa i na
zawsze opuci swoje dzieci z Nowego Nidaros. Mwili te co o poywieniu, od ktrego
Westfoldingowie s cakowicie zaleni i bez ktrego by zginli, ale t cz przemwienia Fred
rozumia jedynie pite przez dziesite i nie odway si jej dosownie przekada.
Barczysty komendant wzruszeniem ramion strzsn rce obu starcw. Na czole, brudnym od
czerwonego pyu i poprzecinanym strukami potu, zjawiy si gniewne zmarszczki.
- Kto wobec tego moe i dalej, Fredzie? Jeli si nie myl, tylko oni, co?
Po krtkiej dyskusji Fred przyzna, e chyba tak.
- Aha! - warkn chmurny Ostapienko. - A wic powiedz im, e... Albo nie! Powiedz im, e podziemni
bogowie w adnym wypadku nie mog si na hoenirw rozgniewa. e jestemy przyjacimi
podziemnych bogw i - krtko mwic - musimy si z nimi porozumie.
Fred obieca zrobi, co tylko si da. Po chwili oznajmi:
- Jarl Wisund twierdzi, e tak czy inaczej dalej si nie dostaniemy. Powiada, e podziemni bogowie
strzeg swojego krlestwa przy pomocy niewidzialnego muru. Otwieraj go jedynie wtedy, kiedy
sami tego pragn i kiedy Westfoldingom wolno przyj po poywienie. Ale tego dokadnie nie
rozumiem - doda Fred.
Iwan Maksymycz ruszy przed siebie, obaj nasi przewodnicy za nim.
Tym razem korytarz by znacznie krtszy ni midzy pierwsz grot mieszkaln w Skaach Asgrima
a jaskini Biaego witego Kamienia. Prowadzi nieco pod gr i skrca pod ktem prostym.
Jarl Wisund powiedzia co - widocznie pod adresem Ostapienki.
- Bardzo jestem ciekaw, jak go wemiesz i gdzie go w Riderze schowamy - zauway jakby od
niechcenia Fred. - A poza tym nie zachowuj si tu jak zdobywca. Ten kamyczek wcale nie pada przed
tob bagalnie na kolana!
- No, no, znowu jakie kazanie... - mrucza Mac. - Ale gdzie s ci podziemni bogowie? O to nie
potrafisz zapyta, co?
Fred nie czekajc na zacht rozmawia ju ywo z Sigurdem, ktrego obecnoci jarl i arcykapan
wyranie i celowo nie dostrzegali. Sigurd jednak nigdy w yciu tu nie by i nawet przy najlepszej woli
nie potrafi poradzi, dokd i. Obaj starcy stali przy Maym Socu z rkoma zaoonymi na piersiach
i odmawiali odpowiedzi na pytania Sigurda. Jarl Wisund w kocu oznajmi lakonicznie, e w witym
przybytku nie powinno si podziemnym bogom zakca wbrew ich woli spokoju. I basta!
- Zachowuj si wobec nas coraz bardziej nieprzychylnie - powiedzia Ostapienko. - Zapewne
popenilimy jaki bd, ale z drugiej strony... wiecie, mam wraenie, e jarl i arcykapan wcale nie s
o wiele przyjemniejsi nawet dla swoich wspplemiecw. Widocznie tych miejscowych bogw
zagarnli dla siebie i korzystaj z tego, jak mog.
Fred wzruszy ramionami i rzuci co o zupenie normalnym i przyjtym wykorzystywaniu toku
zdeformowanych informacji, jeli istniej takie moliwoci. Zamilk dopiero wwczas, kiedy Mac
zacz jcze jak czowiek dotknity nagym blem zbw. Mac zawsze reagowa w ten sposb,
ilekro Fred dosiada swojego semantyczno-cybernetycznego rumaka.
- Sprbuj ich, Fredzie, bardzo grzecznie zapyta, czy Mae Soce znaleli tu, na cokole, i powiedz im,
aby ich udobrucha, e jestemy wprost zachwyceni i e czego tak wspaniaego nigdy w yciu nie
widzielimy. Moe to poskutkuje!
Widocznie Fred stara si, jak mg, bo po jego duszym przemwieniu arcykapan przesta by tak
bardzo ceremonialny, z oczu znikn mu wyraz niechci i raczy odpowiedzie, e nie, e Mae Soce
znaleli w jednej z pobliskich jaski i przynieli je tu ku czci podziemnych bogw. Wok Maego
Soca - mwi - leao jeszcze wiele mniejszych soc.
- Istny Transwal... - zauway Mac. - Wiecie, jakie by to miao znaczenie dla naszych wierce
gbinowych? Albo dla cignicia drutw?... Wyobracie sobie, e kada fabryka moe sobie pozwoli
na kilka diamentw o wielkoci baraniej gowy!
Dobra wola kapana i jarla nie sigay dalej. Ostapienko podj wic penetracj jaskini na wasn rk.
Po kilku zaledwie krokach znalaz to, czego szuka: wski otwr w skale.
- O, tu znw wypywa ten biay kamienny strumyczek - oznajmi. - Po drodze gdzie si nam zagubi.
Nawet tego nie spostrzeglimy. Au!
- Co si stao? - zapytalimy go wszyscy trzej jednym gosem.
- Uderzyem o co... na razie nie widz, o co. Co jakby pyta szklana, ale odrobin elastyczna. Mac...
chod no tu i popatrz... pewnie znw jakie miejscowe cuda i czary...
Tym razem nie byy to, redaktorze, cuda i czary, ale co jeszcze dziwniejszego, co jarl i arcykapan od
dawna znali... Teraz patrzyli na nas drwico, jak usiujemy przej przez otwr i jak odbijamy si od
niewidzialnej przeszkody niczym muchy od szyby okiennej. Waciwie nie jest to tak bardzo cise
porwnanie; ju w okrelonej odlegoci od przeszkody czuo si wyrany opr, odpychanie, ktre
cigle wzrastao i osigao stopniowo tak si, e nie mona jej byo przezwyciy. Przypominao to praktycznie rzecz biorc - bardziej ni pyt szka bon gumow, ktrej opr wzrasta w miar
napinania. Ma pan przynajmniej zielone pojcie, jak to funkcjonowao? Chwaa Bogu! Kiedy tak
krcilimy si wok zagadkowej przeszkody i zastanawialimy si, czy sprbowa uy Skorpiona,
czy raczej Macowego lasera, w pewnej chwili bardzo skutecznie zasonilimy kawaek otworu... Fred
chwyci nas za ramiona.
- Chwileczk... tam jest co w rodzaju siatki! Widziaem to cakiem wyranie. Jak Boga kocham!
Drobniutka siatka, ktrej oka maj rednic mniej wicej centymetra lub dwch... Stacie znw tak,
aby zasoni t dziur przed Maym Socem... No tak... to siatka! Widzicie?
Oczywicie widzielimy. Jakby zawieszona w powietrzu koysaa si i lnia zagradzajc wejcie do
dalszego podziemnego korytarza regularna siatka z zielonkawych, niezmiernie delikatnych kreseczek,
ktre czasami znikay na chwil, by pojawi si znowu, czasem za przesuway si, aby potem wrci
na swoje miejsce. Raz czy nawet dwa razy na uamek sekundy caa siatka gwatownie rozbysa
i spltaa si, ale natychmiast powrcia do pierwotnej postaci. Gdy popatrzylimy z bliska, wydao si
nam, e powietrze wok nitek dry tak, jak w lecie nad rozgrzan szos. Temperatura jednak - na ile
udao si nam zbliy rk - nie wzrastaa. Ale do samej zielonej koronki nie mona byo rki zbliy.
Co najwyej - na pi albo sze centymetrw.
- Wiecie, chopaki, co to przypomina? - odezwa si w kocu Fred. - Zapis oscylacyjny na ekranie.
Nawet kolor tych nitek... Nie wydaje si wam?... I te krtkotrwae zakcenia, kiedy na chwil
wszystko to mota si i plcze, by natychmiast powrci do poprzedniego stanu...
- To twoja dziedzina, Mac. Ty jeste elektronikiem. Waciwie to midzy innymi elektronikiem poprawi si Ostapienko. - A wic ty mylisz...
- Wol zbyt wiele nie myle - wykrci si natychmiast McLaughin. - Tu, na Marsie, teoretyzowanie
prowadzi zazwyczaj do bardzo przykrej kompromitacji. Ale rzeczywicie najbardziej to przypomina
jakie pole siowe o mocnym adunku antygrawitacyjnym. Jego nosicielami s te zielone sznureczki,
ktre jaka maszyna indukuje albo emituje, albo co w tym rodzaju. Ten, kto to zainstalowa, wie
zapewne o grawitacji i o antygrawitacji troch wicej ni my. Uwiadomilimy to sobie zreszt ju
wtedy, kiedy patrzylimy na latajcy talerz krccy si koo Ridera, prawda? Ale skoro ju przy tym
jestemy, to ci dwaj panowie - wskaza gow jarla i arcykapana z zainteresowaniem ledzcych
nasze poczynania - z ca pewnoci wiedz, dlaczego Mae Soce wanie tu przydwigali. Gdyby nie
to, emy przypadkiem t siatk zasonili i e mimo wszystko zwyklimy si odrobin wok siebie
rozglda, nigdy bymy jej nie spostrzegli. Westfolding, ktry tu zabdzi, jeli si na co tak
witokradczego w ogle odway, z ca pewnoci opowiada do mierci, e jakie ze i nieczyste siy
odtrciy go od siebie...
Ostapienko wzruszy ramionami.
- Moe. Ale co teraz? Myl, e na nic si to nie zda, ale mimo wszystko sprbowabym lasera.
Energia wizki fotonw jest z pewnoci skuteczniejsza ni kulki naszych automatw. No, do dziea,
Mac!
McLaughin ochoczo zdj z ramienia karabin laserowy, przez chwil adowa kondensatory, po czym
wycelowa i z bliska - na tyle, na ile mg pokona luf wzrastajcy opr - wypuci ognisty promyczek,
cienki jak iga, wprost w zielonkaw siatk. Zamknlimy oczy, ale ostry blask sprawi nam bl nawet
mimo opuszczonych powiek i dymnego szka wizjerw. Mac powiedzia nam pniej, e obserwowa
to wszystko przez okulary ochronne. Promie uderzy w pole siowe jak strumie wody w tafl szka,
rozprysn si na nim i rozpyn - tak dosownie si wyrazi - na wszystkie strony. Na kilka sekund cay
otwr w skale zalni, wkienka jakby pogrubiay, wzmocniy si i - tego jednak Mac nie by tak
- Tak mylisz, Fredzie? - powiedzia z wolna Ostapienko owietlajc reflektorem wszystkie kty jaskini.
- Ale nie, przyjacielu! Spjrz tylko... I ty rwnie, doktorze. Waciwie ty przede wszystkim. Co si tu z
Biaym Kamieniem dzieje? Widzicie - tu! Zauwayem, e jarl Wisund przy tym caym oddawaniu
pokonw i biciu gow o ziemi uama co i szybko wsun do ust. I arcykapan take przysuwa si
nieznacznie coraz bliej...
Nie bd zwleka, doktorze, i zbyt dugo podnieca paskiej ciekawoci, oczywicie, jeli moja
opowie na tyle pana interesuje, by mona tu mwi o jakim podniecaniu. Wolny, ledwie widoczny
strumie kamiennej substancji tu, w jaskini, jeszcze bardziej zwalnia swj bieg i rozlewa si tworzc
okrge jeziorko pokryte przy ujciu ledwie dostrzegalnymi stalaktytami galaretowatej masy.
Musiaem woy na obiektyw aparatu fotograficznego swoje i Maca piercienie, aby mc
fotografowa z dostatecznie bliskiej odlegoci. Wyglday jak malutkie sople rosnce w gr na
wysoko najwyej p centymetra. Ale niedaleko od ujcia kamiennego potoczka zmieniay si:
staway si matowomleczne i niemal w oczach przybieray najbardziej fantastyczne ksztaty, ktre
pomysowy Fred nazwa celnie karnawaem krasnoludkw. Widzi pan te fotografie - prawda, e to
trafne okrelenie?
W ostatnich szeregach po drugiej stronie jeziorka taczce krasnoludki niemal cudownie oyway.
Zaczynay si zwija i krci, z czapeczek tu i wdzie wytryskiway z cichym trzaskiem mleczne
kropelki (ma pan je na zdjciu) i jeszcze kilkadziesit centymetrw drogi i te mieszne, dziwaczne
figurki rozpyway si w warstw biaawej - o lekko brzowym odcieniu - masy pokrywajcej tafl
jeziorka. Pachniao to przyjemnie - jak karmel albo pieczone miso.
Fred spyta obu starych Westfoldingw, czy to jest w chleb, ktrego im podziemni bogowie
dostarczaj. Przytaknli ywo. Jarl Wisund doda, e bez tego poywienia mieszkacy Rogheimu
dawno by pomarli z godu, zwaszcza w zimie, kiedy nie mona tu nic zebra ani upolowa.
Potem oczywicie i ja t rzecz ostronie skosztowaem - najpierw jedynie odrobin na koniuszek
jzyka, nastpnie za - niewielki ks. W smaku przypominao to troch ekstrakt misny z dodatkiem
grzybw, pozostawiao jednak lekkie pieczenie w ustach. Wcale nie byo to ze, redaktorze! Nie
wydaje mi si, abym sobie t potraw szczeglnie upodoba, tak ebym musia prosi Alen
o przyrzdzanie jej na kady niedzielny i witeczny obiad, ale pod wzgldem kalorycznym bya
zapewne wydajna. Zreszt jadem ju gorsze rzeczy! Jak mi Bg miy! Zapewne bya to jaka hodowla
organizmw na poywce.
Ostapienko naraz zwrci si gwatownie do Sintona.
- Fredzie... dopiero teraz przyszo mi to do gowy... Zapytaj, czy wanie tu spotykali si
z podziemnymi bogami. Szybko! Czowieku, e te nie przyszo mi to wczeniej na myl!
Fred, nieco zdziwiony tym popiechem, unis brwi, niemniej jednak pytanie przetumaczy.
Jarl i kapan wymienili spojrzenia, po czym Wisund, ktry widocznie przemawia w imieniu wszystkich
pozostaych, powiedzia z wahaniem:
- Tak... ju mj ojciec ich tu sysza. My take rozmawialimy z nimi. Nieczsto. Jeli sobie
przypominam, przez cae ycie mwili ze mn chyba pi i pi razy.
Jak pan widzi, jarl w matematyce nie by orem...
Dyskusja za porednictwem tumacza trwaa - mimo przeszkd - nadal. Iwan Maksymycz rzuca jedno
pytanie po drugim - Wisund odpowiada wolniej i bardziej powcigliwie.
z szacunku dla Freda Sintona wyrazi si w jego ulubiony sposb - e nie zostaa
podwyszona semiologiczna entropia ani te informacyjny szum w kanale.
Przyp. red.
(Stenogram rozmowy w jaskini za polem siowym. Respondent prawdopodobnie mechaniczny.)
1. niewyrane dwiki (przygotowanie maszyny?)
2. ... ludzie... trzecia... gwiazda... sowo... sowo... sowo... ludzie... trzecia... gwiazda... czwarta...
gwiazda... nie... wicej... sowo... sowo...
(Prawdopodobne znaczenie: Mieszkacy Ziemi, moemy z wami rozmawia jedynie przy pomocy
tego zasobu sw, jakim posuguj si Westfoldingowie. Terminu planeta i niektrych form
gramatycznych wyranie brak.)
2a. Kto do nas mwi?
3. Ludzie... trzecia... gwiazda... mwi... nie... ludzie... rozum... ostatni... krg... teraz... czwarta...
gwiazda... teraz... tak... nie... jutro... nie... nie...
(Znaczenie niezupenie jasne; prawdopodobnie: Mieszkacy Ziemi, rozmawiacie z rozumnymi
istotami zewntrznego krgu systemu sonecznego (?), ktrzy znajduj si tymczasowo na Marsie, ale
jutro [jutro - prawdopodobnie w przenonym znaczeniu tego sowa] odjad).
3a. Czy moemy si z wami spotka, przyjaciele?
4. ... ludzie... sowa... ludzie... trzecia... gwiazda... sowa... nie... ludzie... czwarta... gwiazda... sowa...
nie... przyyyyyjaciele... sowo... nie... nie...
(Znaczenie: Uywajcie tylko miejscowego zasobu sw! Nie rozumiemy, co znaczy: przyjaciele.)
Widocznie wrd Westfoldingw czstotliwo uywania tego sowa jest minimalna albo wrcz
zerowa. Charakterystyczne!
(Od tej chwili w pytaniach i odpowiedziach przystosowaem si do jzykowych nawykw maszyny.)
4a. My ludzie trzecia gwiazda rozum ostatni krg razem czwarta gwiazda teraz?
5. Nie... kamie... ludzie ogie pomie mier... oko nie... palce nie... mier... rozum... ostatni krg...
mier... nie... ycie... soce... rozum ostatni krg... mae... mae... zwierz... oko nie palce nie...
mier... ludzie... mier nie.
(Znaczenie niemal niewtpliwe: Nie moemy si spotka. Jestemy radioaktywni [niewidzialny
i niedotykalny pomie], co was zabija, a z kolei wasze bakterie [mae, mae zwierz], ktre wam nie
szkodz, nas zabijaj.)
Uwaga: Uyte ju raz sowa maszyna reprodukuje szybciej, bez poprzedzajcych je dugich
interwaw.
Kolejnego pytania nie zadano - maszyna natychmiast podja.
6. ... ludzie trzecia gwiazda... ludzie trzecia czwarta gwiazda teraz... szybko powrt trzecia gwiazda...
statek... pomienie... rozum ostatni krg czwarta gwiazda... szybko ostatni krg... mier czwarta
gwiazda... kamie pomie oko nie... nie... nie... rozum ostatni krg mier... ostatnia lata... (sowo
zaguszaj trzaski) ostatnia lata... (znowu trzaski) ostatni krg... czwarta gwiazda... ludzie trzecia
czwarta gwiazda... w przeciwnym razie... mier... ludzie trzecia czwarta gwiazda.
9. Statek pomienie nie dzi jutro. Woda pomienie mao. Dzi jutro statek pomienie nie trzecia
gwiazda. Dziesi dziesi dziesi dzie statek pomienie dopiero trzecia gwiazda.
(Sens: Nie moemy natychmiast odlecie rakiet, Mamy mao materiaw napdowych. Moemy
odlecie dopiero za trzydzieci dni.)
I to maszyna od razu zrozumiaa.
9a. Statek pomienie wiele woda pomienie... jedna maa cz... podr czwarta gwiazda trzecia
gwiazda tak nie...
(Zrozumielimy, e pytaj [tak, nie], czy zuyjemy duo paliwa w pierwszej czci podry?)
9b. Tak. Statek pomienie duo duo woda pomienie jedna maa cz podr czwarta gwiazda
trzecia gwiazda. Dwa trzy cztery cz mao woda pomienie Potem cz trzecia gwiazda duo.
10. (Sens jasny.) ...ludzie trzecia gwiazda... statek pomienie... natychmiast natychmiast... powrt
trzecia gwiazda... dzi jutro... rozum ostatni krg lata... (trzask) statek pomienie jedna cz podr
czwarta gwiazda trzecia gwiazda nic woda pomienie... kamie pomie oczy niewiele nie... mier
ludzie trzecia gwiazda trzecia czwarta gwiazda nie... natychmiast powrt...
(Ustalony wsplnie sens: Natychmiast wracajcie rakiet na Ziemi. Pomoemy wam przy pomocy
swojej latajcej maszyny przeby pierwsz cz podry bez zuycia materiaw pdnych. Dalsza
cz niejasna; prawdopodobnie: Niewiele radioaktywnoci. Nie zagraa mierci ani wam, ani
Westfoldingom. To z kolei jest niezrozumiae, bo nasze dozymetry nie wykazyway ani ladu
promieniowania.)
11. Sprawdzono przy pomocy kilku powtrnych pyta. Maszyna powtarza to samo w rnych
wariantach. Znowu wzmianki o deszczu kamieni, ktry grozi Riderowi. By moe, periodycznie
zdarzaj si tu deszcze meteorw, o ktrych nie mamy pojcia - moe huragany?
12. Kiedy rozum ostatni krg ludzie trzecia gwiazda razem tak nie?
(Znaczenie: Czy i kiedy si spotkamy?)
12a. Rozum ostatni krg ycie mier teraz... natychmiast powrt... [kilka wyrazw pochaniaj
trzaski]... potem lata (trzaski) trzecia gwiazda... ludzie trzecia gwiazda rozum ostatni krg razem
rozum ostatni krg znak... czas... mier kamie pomie oko nie... nie nie... natychmiast powrt
trzecia gwiazda...
(Prawdopodobne znaczenie: Walczymy teraz o ycie [?]. Musimy natychmiast wraca. Potem
przylecimy na Ziemi, spotkamy si, damy wam znak. Nie lkajcie si radioaktywnoci. Wracajcie
natychmiast.)
Maszyna kontynuuje:
...ludzie trzecia gwiazda... szczliwa szczliwa... podr... trzecia gwiazda... rozum ostatni krg...
ludzie trzecia gwiazda...
(Sens jasny.)
Kolejne pytania pozostay bez odpowiedzi.
Ostatnie sowa brzmiay coraz ciszej, jakby wyczerpyway si rda energetyczne maszyny.
Notowa: Fred Sinton
o lasach i o grach, i o motylach - ja ju tam tego wszystkiego nie pamitam - tak e omal si nie
rozpakaem, kiedy rozejrzaem si dokoa i widziaem t okropn rwnin z zakurzonymi krzakami
i nagimi acuchami ska obnaonych przez meteory. A Westfoldingowie naprawd pakali jak dzieci...
I znowu obejmowali si, i pchali do komendanta, tak e go omal nie zadusili, chcc choby tylko
dotkn jego skafandra. A obok mnie paka wraz z nimi nasz konowa powtarzajc wci, e jednak
nie zapomnieli, Fred za nie mg wydoby z siebie gosu, kiedy patrzy na tych wychudych,
spalonych socem i mrozem ludzi w podartych tunikach, z broni z drewna czy te z grubsza
obrobionego metalu, przy pomocy ktrej potrafili si przez tysic lat broni przeciwko obcej planecie
i yjcym na niej najrozmaitszym potworom.
Na zakoczenie Iwan Maksymycz obieca im, e wrcimy po nich, e zostawimy im tu bro, aby mogli
zdoby poywienie, i eby wybrali spord siebie dwch przedstawicieli, ktrzy ju teraz bd mogli
polecie z nami na Ziemi. Do domu - tak, komendant wanie tak dosownie powiedzia: do domu,
bo oni cigle uwaaj Ziemi za swoj ojczyzn.
Do mierci, redaktorze, do mierci nie przestan sobie wyrzuca, e nawet wwczas nic jeszcze nie
zauwayem. O, jaki osio ze mnie!
Jarl Byk i kapan zaczli co mwi. Fred Sinton tumaczy: twierdzili, e nikt z nami nie moe jecha,
e jestemy zymi duchami i e chcemy ich wzi ze sob do ognistego statku Westfoldingw tylko po
to, aby ich zje po drodze albo rzuci jako ofiar thursom, eby nam pozwoliy odlecie.
Ostapienko strasznie si rozgniewa, ale usiowa nie da tego po sobie pozna. Zwrci si
bezporednio do jarla Byka i za porednictwem Freda Sintona co mu tumaczy. Nie wiem, co - wok
mnie rozlegay si okrzyki wzburzonych Westfoldingw. Widocznie kcili si, czy rzeczywicie
zamierzamy ich zje, czy te nie. Fred Sinton mwi pniej, e jarl poprosi komendanta, aby uda
si za nim, e pokae mu, dlaczego nikt z Nowego Nidarosu nie moe opuci Rogheimu. I ebymy
poszli tam wszyscy.
I to bya, redaktorze, ostatnia przysuga, jak nam i wszystkim ludziom Iwan Maksymycz wywiadczy:
poleci nam zosta przed jaskini i poszed sam. By jeszcze czas, mona byo wszystko uratowa,
widziaem w oczach jarla Byka straszliw wcieko, e nie idziemy za nim; spojrzaem te na kapana
- sta tu obok mnie blady jak ciana, ale udawa zadowolonego. Chciaem co zrobi, ale komendant
wyszed ju z jarlem do jaskini. Tylko na sam jej skraj - wszyscy widzielimy ich. Jarl zbliy si do
ciany skalnej, z ktrej wystawa gruby drg. Ostapienko, z odrzuconym w ty hemem skafandra i z
czupryn jasnych wosw przyprszonych czerwonym pyem, patrzy z niedowierzaniem, co te jarl
zamierza mu pokaza. Jarl chwyci za drg i wszyscy ludzie wok mnie zamarli z przeraenia. A potem
trwao to ju ledwie jedn chwil.
Widziaem, jak Ostapienko chwyci pistolet maszynowy i przycisn go do biodra, ale jarl okaza si
szybszy. Pod star pomarszczon skr nabrzmiay mu niewiarygodne wprost powrozy mini i wtedy
zrozumiaem, dlaczego nazywa si Byk i e to imi nie wzio si ot tak, z niczego. Z ogromn si
napar na drg. Westfoldingowie krzyknli ze strachu, usyszaem, jak zaterkota automat
komendanta, ale nagle caa skalna ciana zakoysaa si, runa, potne, stutonowe gazy leay
w chmurze pyu tam, gdzie przed chwil sta Iwan Maksymycz, nasz Iwan Maksymycz, no i oczywicie - jarl.
To wszystko, redaktorze. Tak zgin dowdca Ridera. Nie w pazurach jakiego midzyplanetarnego
potwora, mierci nie zada mu kosmos; bya to zwyczajna, pospolita zbrodnia, u ktrej rde stay
przesdy, dza wadzy... i... Prosz mi wybaczy. Jedn chwileczk...
z tlenem, krtko mwic - wszystko. Yes, boy! Dopiero pno w nocy, kiedy ju wok ksiycw
mkncych chyo po czerwonawym od kurzu niebie zaczy znw kry foty i kiedy wok nas leaa
ju gruba warstwa niegu, rozbilimy obz w jednym ze stosunkowo mniej zniszczonych budynkw
stacji pomp.
Nie spalimy. Jak Boga kocham - nie zmruylimy nawet oka. Budzilimy si nawzajem, aby ykn
troch tlenu. Westfoldingowie trzli si z zimna - ogieniek z odyg kapusty woskiej nie dawa
niemal wcale ciepa - ale kiedy tak siedzieli spokojnie, oddychao si im znacznie atwiej ni nam
i wcale tlenu nie potrzebowali. W cigu tylu wiekw przyzwyczaili si.
Tak - a o najwaniejszym zapomniabym panu powiedzie: od samego pocztku podry, waciwie
od chwili, kiedy zbliylimy si do Rzeki Prochowej, unosi si nad nami nasz stary znajomy latajcy
talerz, ktry po raz pierwszy ujrzelimy przez iluminator Ridera natychmiast po wyldowaniu. Nasi
koszulaci przyjaciele chcieli pa na ziemi, by odda mu cze, ale odradzilimy im to. Wierzylimy,
e podziemni bogowie (czy jak sami si nazywaj: rozum ostatniego krgu - Bg jeden wie, co to
znaczy) obserwuj nas w przyjaznych intencjach. Moe zamierzali broni nas przed thursami? Talerz
opuci si bowiem, do nisko, powiedziabym: na wysoko jakich dwch-trzech tysicy metrw,
ale w tym pylnym plugastwie widzielimy go jako ledwie dostrzegalny cie, przysaniajcy niekiedy
soce albo gwiazdy. George ca niemal noc przesta przy okrgym wejciu do stacji pomp
i nazajutrz rano twierdzi, e talerz przez ca noc wisia nad nami polniewajc kolorowymi
wiatekami na burtach. Nie wiem. Byem zbyt zmczony i zbyt... Rozumie pan, redaktorze, te gazy,
ktre zabiy Iwana... Sowem: nie interesowa mnie w tej chwili aden talerz na wiecie - - ani latajcy,
ani nie latajcy.
Rano ruszylimy w dalsz drog do Ridera - a ta dalsza droga to zy sen i koszmar. Na ostatnich
kilometrach przed grami, na ktrych Rider osiad, tlen skoczy si niemal zupenie. Musielimy i
powoli, krok za krokiem, aby Westfoldingowie mogli za nami nady. Nogi, owinite jedynie w jak
cienk skr, mieli poranione do krwi i zostawiali za sob czerwony lad niczym rozsypane owoce
porzeczek. Na szczcie radiolatarnia dziaaa: moglimy wic i prosto przed siebie.
Tu przed sznurkowym lasem zerwaa si wichura niosca drobne kamienie. Westfoldingowie
musieli strasznie cierpie. Zakrywali sobie twarze i oczy, padali i podnosili si znw, a my nie
moglimy im pomc. Byo to... po prostu okropne. I niemal tak samo okropny okaza si widok
Ridera, sterczcego ponad tym dziwnym lasem. Pogite i poamane anteny lokacyjne i radiowe,
dziesiciometrowy otwr z jednym z zapasowych zbiornikw, na szczcie pustych, jakby kto rozpru
go noem. Waciwie do dzi nie wiem, co si tam zdarzyo - czy to meteor uderzy w zbiornik, czy
burza kamienna, czy te moe - ale to ju co dla autorw powieci fantastycznych - thurs. Zreszt,
rozmiary otworu na to by wskazyway...
Wymienilimy z doktorem spojrzenia i nie powiedzielimy ani sowa. Bo i o czym tu mwi? Albo uda
si nam tym wrakiem odlecie, albo - i tak jest wszystko jedno.
Fred, jak sdz, niczego nie zauway. Znosi drog najgorzej z nas wszystkich. By moe miaa na to
wpyw myl, e wkrtce nas opuci, by moe by doszcztnie wyczerpany, nie wiem. Ale dajmy temu
spokj!
Pod sklepieniem lasu byo troch lepiej. Wiatr ucich, nie paday take kamienie. Tu i wdzie bysna
nam nad gowami kula jakby z lodu porysowanego i podziurawionego jakimi otworkami. Widziaem
je wwczas po raz pierwszy i mam nadziej, e po raz ostatni... Ale nie, redaktorze, niech pan tego
nie traktuje powanie i nigdzie tego nie pisze! Be so kind! Oczywicie, chtnie polec po raz drugi.
- A wic, chopaki, do widzenia podczas nastpnej wizyty! Piszcie czsto i uwaajcie na siebie! powiedzia Fred z poblad twarz, umiechn si i ucisn najpierw Georgea, pniej mnie. Nie
moglimy wydoby z siebie gosu, a Fred zreszt nie czeka na odpowied. Usiad na trapezie windy;
zawarcza motor pomocniczy i Fred znikn gboko pod nami w gszczu sznurkowego lasu.
Wwczas widzielimy go po raz ostatni.
Zamknem waz do kabiny Ridera i aby co w ogle robi, zaczem sprawdza dziaanie
mechanizmw pokadowych. Nadajnik radiowy milcza - anteny byy uszkodzone. Antenom
lokacyjnym rwnie si niele dostao, ale lokatory zastpcze, a przede wszystkim lokatory na rufie,
wane przy ldowaniu, chronione potn mas Ridera, byy - widocznie dziki temu - w porzdku.
Agregaty komputerw i maszyn liczcych na szczcie chodziy jak zegarek.
Doktor opatrywa Westfoldingw, ktrzy - rzecz dziwna - wygldali z kad chwil coraz gorzej
i gorzej.
Nagle uderzy si w czoo.
- Mac! To choroba kesonowa!
- Jaka choroba?
- Kesonowa. Wywoana nadmiernym cinieniem. Nie s przyzwyczajeni do naszego ziemskiego
cinienia powietrza i do iloci zawartego w nim tlenu. Chwileczk! - Poruszy na tablicy rozdzielczej
czym sucym do regulacji powietrza w kabinie, ktra bya jego krlestwem. Po chwili zaczo si mi
cholernie kiepsko oddycha, popiesznie woyem hem skafandra i yknem sobie tlenu. Za to
Westfoldingowie wyranie okrzepli i oywali w oczach - zaczli si rozglda po kabinie i przejawia
zainteresowanie, czym si tylko dao. George przy pomocy swojej amanej islandczyzny usiowa
porozumie si z nimi przez radiotelefon. Bya to galernicza praca, ale w kocu udao mu si to
w jaki zagadkowy sposb - i wwczas, i podczas caej podry.
A potem czekalimy. Nic innego nam nie pozostawao. Stalimy obaj z Georgeem w skafandrach przy
iluminatorze i zastanawialimy si, ile trzeba czasu, aby t kup zbiornikw z tlenem, lekarstw,
narzdzi i rozmaitych innych rzeczy przenie na skraj lasu - stalimy tak dugo, e w kocu nie mogo
ju ulega wtpliwoci, e Fred znajduje si w drodze powrotnej do skpnir z pierwszym adunkiem
najniezbdniejszych zapasw. Wiatr ucich nieco - jak zwykle pod wieczr - tylko drobny piasek i py
osypywa si ze szmerem po cianach Ridera.
Kilkakrotnie jeszcze widzielimy krcy nad grami latajcy talerz, ale tak daleko, e wyglda jak
czarny punkcik. Powoli zapada zmierzch. George odezwa si do mnie przez radiotelefon:
- Suchaj no, Mac... nie chciaem ci tym nudzi, ale ju od duszego czasu ta myl nie daje mi
spokoju... A jeli tam, wiesz, w jaskini za Maym Socem, wcale nie mwili mieszkacy kosmosu?
Jeli to tylko jaka sztuczka tego drania jarla albo arcykapana? Jeli po prostu chcieli, abymy jak
najprdzej si std wynieli?
Zatkao mnie, redaktorze! Mnie co takiego wcale nie przyszo do gowy!
- Bo zauwa tylko - cign doktor - ta rozmowa nie staa zreszt na zbyt wysokim poziomie; tam
gdzie zaczynay si sprawy fachowe, na przykad dotyczce latania, sowa giny wrd trzaskw
i brzmiay bardzo niewyranie. Pamitasz?
Pamitaem znakomicie. Zreszt, nie dziao si to znw tak dawno - zaledwie o jeden jedyny dzie
wczeniej.
i poczyy z tumanami kurzu. Wygldao to tak, jakby cae niebo przed nami przemienio si
w wirujc dziko koronk, a z tej koronki wynurzyo si naraz co tak ogromnego, e nie potrafi tego
opisa, co, co miao porodku byszczcy olepiajco cylinder z piercieniem jasnego wiata
dookoa, a po bokach co najmniej na kilometr dugie trzy ramiona - jakby skrzyda i ster kierunkowy,
tylko e to wcale nie leciao jak samolot, a przy stosunkowo maej szybkoci, z jak si poruszao,
skrzyda tak czy inaczej nie na wiele by si przyday. Zanim zdylimy to pomyle, koronka
postrzpionych chmur i kurzu wok tej latajcej gry uoya si jakby w linie pola siowego. Nie
potrafi pan sobie wyobrazi tego widoku, redaktorze, powtarzam to panu po raz drugi, mimo i
George zrobi cakiem nieze zdjcie. Ta straszliwa rzecz tworzya i miadya pole siowe wok siebie
jak skorupy, odwracajc do gry nogami grawitacj, tryskaa na wszystkie strony potwornymi wirami
energii. Wie pan, nigdy nie mylaem, e zobacz czyst energi - i oto j miaem. Rzucao nami
w kabinie Ridera, chwilami znajdowalimy si w stanie niewakoci, tysictonowa masa rakiety
draa i wibrowaa, wszechwiat wsysa i wyrzuca par i py, tak jak maszyna rolnicza - jake si ona,
do diaba, nazywa? - wyrzuca i wydmuchuje plewy.
Do kabiny Ridera przenikao tylko ciche warczenie, gbokie i grone, ktre przemienio si
w wiszczcy huk. Wtedy kolos znajdowa si ju nad nami i zasania niebo. Za iluminatorem migay
jak bicze wkna i sznurki lasu, a potem - i to byo najbardziej fantastyczne - czulimy, jak cay Rider
unosi si pomau, jak odlepia si od ziemi, waciwie od Marsa... I e znajduje si w niewoli pola
siowego, ktre trzyma go tak atwo jak jaskka much.
Wtedy te zacz pomrugiwa dozymetr. Zauwaylimy to jednoczenie obaj - doktor i ja.
- Nie obawiaj si - powiedzia doktor niemal szeptem, tak jakby Westfoldingowie mogli nas zrozumie
- wiesz przecie, e nic nam nie grozi. ONI to obiecali.
- A co z filmami, George?
- Do diaba z nimi! S w pojemnikach, a my w skafandrach. Nic wicej nie da si zrobi. Le spokojnie.
To take znakomity rodek na promieniowanie.
Leaem wic spokojnie. No, tak bardzo spokojnie to nie, bo to mrugajce czerwone oko mimo
wszystko troch mnie denerwowao, ale leaem. W kocu zreszt istotnie nie stao si nic
strasznego, tylko ta maa choroba popromienna, a poza tym ucierpiay niektre filmy. A na to nic si
nie da poradzi, redaktorze! Kto si boi, nie powinien chodzi do lasu - waciwie to przysowie nie
bardzo jest tutaj na miejscu, raczej: gdzie drwa rbi, tam wiry lec... Czy nie mam racji?
W kocu skoczyem do tablicy rozdzielczej i nacisnem dwigni zamykajc teleskopy, abymy nie
zaczepili nimi o las i nie rozerwali na p caego statku. Wskazwki przyrzdw nie drgny. Pole
siowe unieruchomio wszystko. Robienie czegokolwiek nie miao najmniejszego sensu. Rzuciem si
ponownie na wsk kuszetk, jaka nam w wyniku nowej organizacji kabiny zostaa, przywizalimy
Westfoldingw z trudem poupychanych w lekkie skafandry, ktre byy dla nich o wiele za krtkie, my
tez si przywizalimy i pilnowalimy porzdku w kabinie - pooenia siedze, zawartoci tlenu,
cinienia i rnych takich rzeczy, ktre ani pana, ani czytelnikw specjalnie nie interesuj. Po chwili
w iluminatorach zalnio soce - znajdowalimy si ju poza stref cienia Marsa.
Wczyem boczne i tylne ekrany lokatorw, a take kamer telewizyjn, jaka nam jeszcze zostaa.
Powierzchnia Marsa zapadaa si pod nami... ale ja ju zaczynam pana nudzi, prawda?
Krtko mwic - mniej wicej po trzech godzinach, kiedy bylimy ju bardzo daleko od tatulka Marsa,
wskazwki nagle drgny i na tarczach wszystkich zegarw ustawiy si w pooeniu roboczym.
Rzuciem okiem od razu na wszystkie dwiecie-trzysta - to ju kwestia refleksu, dowiadczenia, to nic
nadzwyczajnego, za dwadziecia lat i pan si tego z atwoci nauczy. Lecielimy w tej chwili
z szybkoci piciu kilometrw na sekund, a wic akurat odpowiedni na ucieczk z Marsa, i ze
strefy lekkiego przecienia, ktrego niemal nie czulimy i, rzecz dziwna, Westfoldingowie rwnie
(moe powodowaa to tarcza pola siowego) przeszlimy do lotu staego w stanie niewakoci. Teraz
ju - sami.
Przez iluminator widzielimy jeszcze, jak promienie Soca odbiy si od kosmicznego statku
podziemnych bogw, ktry na razie pozostawa na Marsie i ktry za kilka miesicy odleci do
ostatniego krgu. Po powrocie na Ziemi opisaem go jak najlepiej umiaem - ale aden z rysunkw
nie daje wyobraenia o jego rzeczywistych rozmiarach, o tym, jak by ogromny.
No a potem lecielimy jak si patrzy po trajektorii, ktr z trudem udao mi si wyliczy na naszych
maszynkach, tym razem dokonujc ju korekty lotu i kursu przy pomocy wasnych silnikw
rakietowych. Wreszcie wbrew oczekiwaniom wszystko si dobrze skoczyo i nadrobilimy nawet w stosunku do rozkadu jazdy - troch czasu.
Najwiksze zasugi ma George. Wie pan, nie chc si nad tym rozwodzi, ale wietnie nie czulimy si
ani my, ani Westfoldingowie. Przez cae miesice dokuczaa nam bardzo choroba skafandrowa,
zwaszcza nam dwm, doktorowi i mnie. Nie moglimy bowiem ani na chwil zdj skafandrw
cinieniowych - a to po prostu pieko. Gdyby mi kto przed wypraw powiedzia, e mona - raz go
woywszy - wytrzyma w skafandrze adnych par miesicy, rozemiabym si mu w twarz i zaoy
si o wszystko na wiecie, e mwi nonsensy. No a widzi pan - jako si da! Czowiek, przyjacielu, ma
koskie zdrowie!
Skoczya si nam take chrapacylina, ktr dawalimy przede wszystkim Westfoldingom; dwch
z nich mimo wysikw doktora ju podczas lotu zachorowao na zapalenie puc, on sam za nie spa
caymi nocami, dogldajc ich nieustannie i opiekujc si nimi - ale to ju naley do przyjemnoci
kosmonautyki.
Najgorsze byo to, e nie moglimy wodowa na oceanie, jak to pierwotnie zaplanowano. Po pierwsze
Westfoldingowie, nawiasem mwic: ogromne zuchy, strasznie cierpliwi i mili, umarliby w cigu kilku
godzin na chorob, o ktrej Geerge wspomina, po drugie za - ja obawiaem si, e pjdziemy na dno
jak kamie. Bez wzgldu na to, jak liczyem, cigle mi wychodzio, e wody, jaka dostanie si do
dziurawego zbiornika, bdzie o par gupich hektolitrw wicej ni powinno i e przez to statek stanie
si ciszy ni ciar wody przeze wypartej. A co to znaczy, niech panu askawie powie sdziwy
mistrz Archimedes.
Nie pozostawao nam nic innego jak osi na ldzie, a jeli tak - to gdzie tam, gdzie cinienie i skad
powietrza s podobne jak na Marsie, to znaczy gdzie wrd najwyszych szczytw wiata. Z gry
wolelimy nic nie wybiera, chocia oczywicie, opracowalimy kilka wariantw. Ze wzgldu na
podziurawion oson musiaem zacz hamowanie bardzo wysoko i znacznie zmniejszy szybko,
zanim wejdziemy w gste warstwy atmosfery - a tu nie da si co do joty przewidzie, jak si to
skoczy. No i w kocu wyszy z tego Himalaje. Sytuacja bya troch nerwowa, ale w kocu dziki
resztce materiaw napdowych udao si to i wsplnymi siami automatw przy mojej skromnej
pomocy jako tako wyldowalimy. Wie pan, to tak, jak wyldowa helikopterem na zaoranym polu,
ale jak czowiek ma szczcie i jak Pan Bg dopuci, to i z kija wypuci, no nie?
Skromna pomoc udzielona przez kapitana Mac Mc-Laughina automatom to - niech mi
kapitan wybaczy - czyste garstwo. Wedug wykresw wyjtych z zapiecztowanych
mechanizmw Ridera i zgodnej opinii fachowcw ldowanie odbyo si absolutnie bez
pomocy automatw, wycznie przy uyciu rcznego sterowania (!), i to z poamanymi
Koczy - jak wypada i naley - pani Alena Kamenikowa (chocia wcale nie zdaje sobie z tego sprawy)
Wywiad ten - raczej wyjtkowo ni z reguy - przeprowadzono w porzdku chronologicznym
po innych, czyli rzeczywicie jako ostatni. Pani Alena nie przypuszczaa nawet, e rozmow
nagrywam na magnetofon (za co j jak najpokorniej przepraszam) ani e ta rozmowa bdzie
zakoczeniem trzeciego i ostatniego tomu reportay, rozpocztych ongi w Pradze od lepej
kiszki doktora Bjelke i majcych swj cig dalszy w Islandii, w Brazylii, w bazie rakietowej na