You are on page 1of 152

Rzeczy minione

Wiesaw Grnicki

Spis treci
Wyjanienie autora ................................................................................................................................. 3
Wsplny nam dom zburzono ............................................................................................................... 4
Sen po polsku .......................................................................................................................................... 6
Orze ...................................................................................................................................................... 10
Krl Ubu i sprawa polska ....................................................................................................................... 13
Pomys na zy i gupi film telewizyjny .................................................................................................... 21
Koncert na trupol i grobofon ............................................................................................................... 29
Babka Jadwiga opowiada ...................................................................................................................... 33
Dwa yciorysy ........................................................................................................................................ 38
Krucjata dziecica .................................................................................................................................. 46
Turbator chori........................................................................................................................................ 51
Gupia sprawa po przerwie.................................................................................................................... 54
Pamitka z ulicy Foksal .......................................................................................................................... 57
Dziwne myli .......................................................................................................................................... 59
Requiem ................................................................................................................................................ 64
Jak ukradlimy nadziej wiata ............................................................................................................. 65
Czy Polacy mog si wybi na niepodlego? ...................................................................................... 75
Tkanka ................................................................................................................................................... 83
Apel........................................................................................................................................................ 88
Do utrudzonych ..................................................................................................................................... 89
yciorys .................................................................................................................................................. 91
Polska - ale jaka? ................................................................................................................................... 95
Gorycz .................................................................................................................................................. 109
Uczta u Wierzynka ............................................................................................................................... 118
W rod przychodz Francuzi .............................................................................................................. 122
Modziakowie trzymaj si mocno ...................................................................................................... 133
Los starszego brata .............................................................................................................................. 139
Krtki i jasny powd, dla ktrego opaca si y ................................................................................. 146

Trzydzieci lat przy maszynie ............................................................................................................... 149

Wyjanienie autora
Zebrane w tym tomie szkice publicystyczne pochodz z lat 1969-1980. S to wycznie pozycje
zatrzymane w caoci lub czciowo znieksztacone przez rnych dysponentw i nadzorcw prasy,
cenzur, redakcje lub samego autora.
Wszystkie zmiany wprowadzone w tekcie podwczas wydrukowanym w stosunku do tekstu
oryginalnego s w obecnej ksice zaznaczone podkreleniem.
Znalazy si tu rwnie teksty, ktrych autor z rnych przyczyn nigdy dotychczas nie przedkada do
druku.
Nie trafiy do tego zbioru artykuy do niegdy gone, ktre daway pocztek oywionym, cho
w rezultacie niepotrzebnym dyskusjom prasowym; ani takie, w ktrych ingerencje redakcyjne lub
cenzuralne byy nieznaczne. Nie jest to wic autoantologia ani pospne epitafium, uoone na
okoliczno rozstania si z zawodem po trzydziestu trzech latach jego uprawiania. Jest to raczej
fragmentaryczny remanent minionego dwunastolecia, ukazujcy na szczegowych przykadach
mechanizm ogranicze, jakim w latach siedemdziesitych podlegaa polska publicystyka polityczna,
i to rwnie taka, ktrej generalna zbieno z preferowanym przez wadze punktem widzenia bya
oczywista, jak to bezspornie wynika z zebranych tu tekstw. Chodzi po prostu o udokumentowany
przyczynek do najnowszych dziejw polskiego ycia umysowego, jakiekolwiek byo po mojej stronie
miedzy.
By moe tak drobiazgowa egzemplifikacja przyda si na co w przyszoci. Jeli si za nie przyda, co
jest bardziej prawdopodobne, to w kadym razie jest rzecz stosown, aby wrd tumu krnbrnych,
niezawisych i niepokornych znalaz si cho jeden autor przyznajcy si ex post do czego, co
nazwano konformizmem politycznym, i nie ukrywajcy swej wiernoci dla niemodnych prawd,
goszonych w pocie czoa przez minione lata.
Sporzdzajc ten dziwaczny remanent, autor nie zamierza oczywicie dowodzi, e w istocie by
bardziej przenikliwy i mielszy w diagnozach, ni to wynika i wydrukowanych niegdy, okrojonych
tekstw. Ingerencje i skrelenia s rzeczywicie w wielu wypadkach niedorzeczne bd w ogle
trudne do racjonalnego wyjanienia, w niczym jednak nie podwaaj zasadniczego trybu
rozumowania. Std te autor nie chciaby sprawia wraenia, e uwaa si za nieszczsn ofiar
cenzury i samowoli redaktorw naczelnych. Ory o podcitych skrzydach snuj si dzi ulicami
polskich miast, napeniajc rodzimy przestwr klangorem nie spenionych zamierze; ten aobny
chr osiga czasami granic nie zamierzonego komizmu, wobec czego bdzie rzecz w lepszym
gucie, jeli autor, porzucajc z wasnej woli zawd dziennikarza, wypowie swoje finalne caeterum
censeo w sposb moliwie rzeczowy, a w kadym razie wolny od niewczesnych biada.
Dziennikarstwo w kadym kraju wiata oznacza midzy innymi dobrowolne przyjcie do wiadomoci
regu uprawiania tego zawodu. S one rne w rnych systemach, lecz naiwnoci jest twierdzenie,
do ostatnio nagminne, jakoby gdziekolwiek mona si byo od nich uwolni. Ryzyko zawodowe jest

ich sta czci skadow. Jedna z jego form polega na tym, e nie wszystko, co w dziennikarskiej
duszy gra, ukazuje si w kocu na amach prasy - tu czy gdziekolwiek indziej. Autor niniejszego zbioru
na wasn odpowiedzialno wybra niegdy swj zawd, a tym samym i zwizane z nim ograniczenia;
sam wic odpowiada przed czytelnikiem za to, co napisa, i za to, czego nie napisa. Bilans strat
i zyskw jest po trzech dziesicioleciach wystarczajco wymowny, aby z niego wycign racjonalne
wnioski. W tej sprawie nie trzeba si odwoywa a do potomnych; gosy wspczesnych w zupenoci
wystarcz.
Autor pragnie z naciskiem wyjani, e manuskrypt niniejszego zbioru zosta zoony w wydawnictwie
26 lutego 1981 roku. Wszystkie pniejsze wydarzenia w Polsce nie miay wpywu na obecny ksztat
tej ksiki.
Feci quod potui. Faciant meliora potentes.

Wsplny nam dom zburzono1


Z polskich miast i miasteczek nie sycha ju krzykw rozpaczy, padli, jak hufiec bojowy, warszawscy
obrocy getta... To ju wier wieku, yciorys caego pokolenia, ale nam, ktrzy widzielimy wtedy
czarn chmur peznc nad miastem i wysoki pomie strzelajcy w ciepe, wiosenne niebo - wydaje
si, jakby to byo dopiero wczoraj. Widzimy cigle - jake wiernie, jake dokadnie - Franciszkask,
Pawi i Mi, dzielnice ydowskich ndzarzy; mur wzdu Leszna, najeony tuczonym szkem
i ostrzeeniami przed tyfusem; dzieci o twarzach starcw, ebrzce o glon zeschnitego chleba; ludziszkielety z gwiazdami Dawida, wlokcych na Okopow poskrcane z godu zwoki nieznanych.
Syszymy nierwne, desperackie salwy onierzy Anielewicza i szczekanie dziaek ustawionych na
Muranowskiej przez rozwcieczonych, upokorzonych esesmanw Jrgena Stroopa. A potem ju tylko
martw, cmentarn cisz ydowskiej dzielnicy mieszkaniowej, kiedy Warszaw mona byo ogosi
jako Judenrein - woln od ydw.
To tu, na bruku naszego miasta, na ulicach, gdzie codziennie stpamy, rozegraa si ta krtka, lecz
znana caemu wiatu walka, ktr historyk brytyjski nazwie ydowskimi Termopilami. Warszawski
Wielki Tydzie 1943 roku pozostanie na zawsze w naszej przede wszystkim, polskiej pamici, na
rwni z gorycz Wrzenia i uniesieniem powstaczego Sierpnia, jako integralna cz polskiej,
odwiecznie polskiej epopei. Jako wielki i pikny fragment naszej trudnej historii XX wieku. Naszej - to
znaczy tych wszystkich, bez wzgldu na wiar, narodowo i kultur, ktrzy na tej ziemi yli
i pracowali.
Tylko na pozr te prosie zdania brzmi jak okolicznociowy bana. Wszyscy mielimy wtedy jedn
ojczyzn i jedno ycie do stracenia. Ci, ktrzy nie pojli tej prawdy wwczas - nie zrozumieli jej ju
nigdy potem.
Pisa Broniewski na wie o powstaniu w warszawskim getcie: Oto co trzeba nam wyry, jak w gazie,
w polskiej pamici: wsplny nam dom zburzono i krew przelana nas brata. Te sowa rewolucyjnego
poety brzmi po wierwieczu jak czysta i mdra prawda, sumujca w jednej frazie wielkiego wiersza
istot owych kwietniowych dni. Ludzie polskiej lewicy znali t prawd ju wtedy - i ona to kierowaa
ich dziaaniami - wewntrz getta i poza jego murami.

Tekst ten w okrojonej formie ukaza si w zbiorze Tu i teraz, Czytelnik, Warszawa 1970.

Lecz przecie w epos Machabeuszw, rozgrywajcy si w sercu stolicy Polski, spowodowa te


przemiany postaw w rodowiskach odlegych od tradycyjnej lewicy spoecznej. Od tego momentu
przestaway si liczy pogldy polityczne, uprzedzenia, wychowanie domowe, wpywy religijne;
pozostawao elementarne, najprawdziwsze czowieczestwo, ktre albo osigao apogeum
powicenia, albo gino bez reszty, do ostatka. Trudno o bardziej sugestywny opis tego zjawiska ni
arcydzieo polskiej nowelistyki, Wielki tydzie Jerzego Andrzejewskiego. T nowel powinnimy
wprowadzi na zawsze do spisu obowizkowych lektur szkolnych. Jest wstpem do nauki
o czowieku.
Nikt z nas, warszawiakw, nie zapomni dumy i radoci, jak budzi widok spalonego przez ydowskich
powstacw czogu i kryjcych si za rozwalonym murem niemieckich kanonierw w czarnych
mundurach. Jedzio si wtedy siedemnastk przez plac Krasiskich po kilka razy tam i z powrotem,
aby nasyci oczy tym symbolem niemieckiej poraki, widomym dowodem, e opr uciemionych
i skazanych na mier od cyklonu przynosi i taki rezultat. Nie byy to tylko uczucia; posza za nimi
konkretna pomoc na miar realnych moliwoci polskiego podziemia.
Kiedy skadamy dzi hod bohaterom warszawskiego getta, dobrze jest przypomnie sobie owe
najprostsze reakcje ludzkie, jakich dowiadczalimy przed dwudziestu piciu laty, ledzc z zapartym
tchem nierwny pojedynek w pnocnej dzielnicy naszego miasta. Byy to reakcje bardziej
autentyczne ni zdawkowe hody skadane przez ludzi posiadajcych o okupowanej Polsce wiedz
wtrn, wyobrani - przytpion.
Prawda o powstaniu w getcie warszawskim jest czysta i prosta, jak kada wielka tragedia. Zrodzia j
rozpacz tych, ktrym odmwiono od razu prawa do ycia, i solidarno tych, ktrym wykonanie
wyroku biologicznej zagady odroczono o kilkanacie miesicy.
Trzeba uchroni t prawd od cynicznej eksploatacji przez tych, co ukrywajcym si ydom nie podali
nawet szklanki wody, a dzi maj czelno udziela poucze moralnych. Trzeba t prawd uchroni
od ndznego politykierstwa spod ciemnej gwiazdy, od hien, ktre na ydowskich trupach jeszcze
i dzi pragn zrobi interes, od siewcw kamstwa i rycerzy kastetu. Trzeba t prawd przechowa
w pamici wspczesnych z t sam powag i rzeteln troskliwoci, z jak chronimy tradycje
wszystkich naszych walk wolnociowych.
Stajc dzi przed pomnikiem Bohaterw Getta, wrmy na chwil myl do tamtych kwietniowych
dni, kiedy w ogniu i socu umierali onierze Anielewicza. Byli z nas, z polskiego ruchu oporu,
z polskiej mki i walki. Im, co bez cienia nadziei podjli walk we Wrzeniu zaczt, przysuguje
poczesne miejsce w polskim Panteonie - honory wojskowe, salwy i apele polegych. Winnimy im t
sam miar szacunku, co wszystkim innym, ktrzy padli w walce o prawdziw, ludzk wolno tej
ziemi i jej sprawiedliwszy dzie powszedni (i jej dzie dzisiejszy). A spogldajc na bruk Muranowa,
na miasto kiedy obrcone w popi przez teutosk furi - zawoajmy do ludzi nikczemnych
i podych: ciszej nad tym grobem! Powstacy warszawskiego getta nawet po mierci potrafi obroni
si sami i da dowd pogardzie, jak budzi wczorajszy oprawca i jego dzisiejszy, poktny sojusznik,
niezalenie od pretekstw, jakie sobie dzi obiera.
Tu, na tej ziemi, wrd ludzi mylcych, obdarzonych wiern i wraliw pamici, niczyich nauk nie
potrzeba. A ju najmniej nauk od takich, co powinni dugo i pokornie milcze.
ycie Warszawy, 19 kwietnia 1968

Sen po polsku2
Polacy za krtko pi. Nasze nerwice, ktliwo i w tak charakterystyczny dla nas stan
wewntrznego rozdygotania maj liczne i skomplikowane przyczyny, ktrych nie chciabym
sprowadza do zbyt prostych wyjanie natury jedynie medycznej. W kadym razie trudno
w istniejcych warunkach wszystkie te przyczyny analizowa w druku. Nie ulega wszake wtpliwoci,
e jedn z wanych przyczyn tego stanu rzeczy jest po prostu niedostateczna ilo snu. Lekarze,
dokonujc diagnozy owych niejasnych i trudnych do opisania dolegliwoci, jakie nas coraz czciej
nawiedzaj, z reguy ju zaczynaj od wypytywania o sen. I oni te najgoniej upominaj si dla
swych obecnych i przyszych pacjentw o najbardziej deficytowe lekarstwa w Polsce - o cisz,
odpoczynek i sen.
Dlaczego tak si dzieje? Sdz, e jednym z powodw naszego chronicznego niewyspania jest
utrzymujca si u nas niezgodno midzy rytmem funkcjonowania grupy spoecznej, waciwym dla
rozwinitych krajw przemysowych, a zbyt wczesnymi godzinami rozpoczynania pracy.
W miar postpw cywilizacji przemysowej godziny rozpoczynania pracy zazwyczaj stopniowo
przesuwaj si w d. W Stanach Zjednoczonych, dla przykadu, poranna zmiana w przemyle zaczyna
si najwczeniej o godzinie 7.00, czciej o 7.30. Biura podejmuj prac na og o dziewitej.
Nowoczesny przemys, z jego wyrubowan wydajnoci, skomplikowan aparatur, nadzwyczaj
kosztownym uzbrojeniem stanowisk i koniecznoci pobierania wakich decyzji na kadym niemal
stanowisku roboczym, wymaga od pracownika maksymalnej koncentracji i penej sprawnoci
psychofizycznej, ktr moe osign tylko czowiek odpowiednio wypoczty i poddany w cigu nocy
gbokiej regeneracji.
U nas tymczasem utrzymuje si nadal tradycja z czasw cywilizacji rolniczej, kiedy to wit na
folwarcznym majdanie by sygnaem do podjcia pracy. Wikszo polskich zakadw przemysowych
rozpoczyna prac midzy godzin 6 i 7. Latem do czsto zdarza si, e pierwsza zmiana rozpoczyna
prac nawet o pitej. Jeli doliczy do tego redni czas dojazdu, okae si, e co najmniej dwie trzecie
polskich robotnikw wstaje midzy godzin 4 i 5 rano przynajmniej przez sze miesicy w roku.
Gdyby ci ludzie chcieli zachowa prawidow norm biologiczn omiu godzin snu na dob, musieliby
udawa si na spoczynek o godzinie 20, a w kadym razie nie pniej ni o 21. Wszyscy wiemy, e tak
nie jest. Byoby to po prostu niemoliwe i sprzeczne z normalnym rytmem ycia spoecznego. Nieco
lepiej, ale niewiele lepiej, przedstawia si bilans snu pracownikw umysowych, w tym take
konstruktorw, technologw i projektantw, ktrych pena sprawno umysowa ma trudne do
przecenienia nastpstwa w sferze bezporednio produkcyjnej. W rezultacie najbardziej twrcza cz
narodu, od ktrej w najwikszej mierze zaley nasza przyszo, jest chronicznie niewyspana.
Lekarze wiedz, co to znaczy. Brak dostatecznie dugiego i gbokiego wyhamowania czynnoci
mzgu prowadzi do zaburze psychosomatycznych caego organizmu. Obnia si w sposb trway
wydajno umysowa jednostki i jej podatno na do w kocu abstrakcyjne cigi rozumowania,
jakich si oczekuje od czynnych uczestnikw yciu spoecznego. Rodz si zalki tajemniczych
nerwic, nawet niezalenie od stosunkw w miejscu pracy. Pleni si choroba wrzodowa, spada po
pewnym czasie sprawno psychomotoryczna, sabn postawy czynne. W czowieku zagnieda si
apatia, chroniczne zmczenie i trwae znuenie wszystkim, ycia osobistego nie wyczajc.
Pracownik, mwic najkrcej, tpieje, starzeje si przedwczenie i przez najlepsze lata swego ycia
2

Tekst pocztkowo w caoci wstrzymano, nastpnie jednak wyraono zgod na druk pod warunkiem
dokonania uwidocznionych powyej skrtw i zamieszczenia artykuu w rubryce Wolna Trybuna.

pracuje ze zmniejszon wydajnoci. Trudno oczekiwa, aby w takiej sytuacji znikna wkrtce
przeklta przez Marksa alienacja z powodu pracy.
Zdawaoby si, e wobec tylu przeciwwskaza najprostszym wyjciem byoby wydanie
odpowiedniego zarzdzenia, przesuwajcego w d godziny rozpoczynania pracy, eby ludzie mogli
si wyspa. Ale po to wanie to wszystko pisz, aby podway celowo spoeczn tego rodzaju
rozporzdze i zakwestionowa pewien nawykowy tok mylenia w wielu organach naszej
administracji, z centraln wcznie.
Zauwamy przede wszystkim, e ilo snu i jego umiejscowienie w cigu doby nie s wartoci sta,
lecz uwarunkowan rodowiskowo, socjologicznie i genetycznie, a take zalen od charakteru pracy.
Inne nawyki fizjologiczne wykazuje pracownik od pokole yjcy w wielkim miecie, inne zatrudniony w przemyle dopiero od kilku lat i pochodzcy ze wsi. Pierwszy ma tendencj do
intensywnego wykorzystywania pnego wieczoru, drugi zazwyczaj woli wsta bardzo wczenie
i chodzi do ka z kurami. Ludziom koo szedziesitki z powodzeniem wystarcza sze godzin
snu na dob, dwudziestolatkom czsto i omiu godzin za mao. Frezer, kierowca lub traser okrtowy,
ktrego praca absorbuje przez wiele godzin wysze czynnoci nerwowe, potrzebuje zazwyczaj
duszego snu ni tzw. opaciarz bez kwalifikacji. Mody grnik musi spa duej ni jego rwieniczka
pracujca na poczcie.
Sen, ktrego czowiek potrzebuje tak samo jak powietrza, wody i poywienia, jest wic spraw
zarazem jednostkow i spoeczn. Poniewa jest spraw jednostkow - nikt, na adnym szczeblu
administracji, nie moe wiedzie z gry i raz na zawsze, jaka norma snu i jaka godzina rozpoczynania
pracy odpowiada indywidualnym potrzebom kadego pracownika z osobna. Poniewa jednak sen jest
zarazem spraw spoeczn - istnieje obiektywna konieczno takiego uregulowania godzin pracy, aby
moliwie optymalnie mona byo godzi indywidualne potrzeby z naleycie pojtym interesem
spoecznym.
Ta na pozr mao istotna kwestia moe stanowi punkt wyjcia do rozleglejszych, a rzadko u nas
podejmowanych refleksji na temat wanych spraw spoecznych. Chodzi bowiem o to jedno swko:
optymalnie.
aden rzd na wiecie nie podj jeszcze decyzji, ktra zadowoliaby wszystkich obywateli bez
adnego wyjtku. Mona jednak i trzeba dy do tego, aby decyzje wadz na kadym szczeblu
odpowiaday indywidualnym potrzebom moliwie najwikszej liczby ludzi, i to niezalenie od
istniejcego ustroju. W systemie socjalistycznym powinno to by (jest to) bez porwnania atwiejsze,
przynajmniej w teorii.
Pozostamy przy naszym przykadzie: w jaki sposb mona podj tak optymaln decyzj co do
godzin rozpoczynania pracy? Na pozr wydaje si, e jest to waciwie niemoliwe; e nie ma metody,
ktra mogaby rzeczywicie zredukowa sprzecznoci interesw pomidzy czonkami tego samego
zakadu czy tej samej brany. Niezalenie od wyliczonych wyej czynnikw fizjologicznych wystpuje
przecie jeszcze silniejsze zrnicowanie przesanek indywidualnych, zwizanych z trybem ycia
i jednostkow organizacj dnia.
Gdyby np. ustali pocztek pracy w fabrykach na godzin sm, pierwsza zmiana koczyaby prac
o szesnastej. Dla pracujcych matek byaby to uciliwa komplikacja. Dla modych, samotnych
mczyzn, zwaszcza latem, dzie byby waciwie stracony. Dla domatorw godziny zacisza
domowego skurczyyby si gwatownie. Dla amatorw sportu zabrakoby czasu na ogldanie
meczw. Zreszt, jak naleaoby wtedy ustala prac drugiej i trzeciej zmiany, jak zorganizowa
transport, dojazdy, prac handlu, godziny zebra partyjnych i zwizkowych?

Na krtk met owa zbawienna dla ludzkiej fizjologii reforma, przeprowadzona na polecenie z gry
i za jednym zamachem, przyniosaby zapewne wicej niezadowolenia, kwasw i kopotw ni system
istniejcy obecnie. Ludzie bowiem s bardzo dziwnym gatunkiem zoologicznym: nie lubi by
uszczliwiani na si, nawet wtedy, gdy pewne decyzje zapadaj w ich najoczywistszym, atwo
sprawdzalnym (obiektywnym) interesie.
Czyby wic rzeczywicie nie byo adnego sposobu, aby w tej akurat sprawie powzi ow
optymaln decyzj?
Bardzo wielu dziaaczy i pracownikw wyszych ogniw administracji odpowie z gbokim
przewiadczeniem, e jedynym wyjciem jest ustalenie sztywnych godzin rozpoczynania pracy,
najlepiej w formie rozporzdzenia premiera, aby w razie niezadowolenia zaogi mona si byo na nie
powoa i rozoy rce: gra tak ustalia. Odruch taki nie zawsze musi by (nie jest) przejawem zej
woli czy krtkowzrocznoci. Wynika raczej z rzeczywistego przekonania, e sprawa jest zbyt
skomplikowana, aby j puszcza na ywio, bo jak raz si zaczn dyskusje na temat godziny
rozpoczynania pracy, to rycho przenios si na wszystkie inne sprawy rwnoczenie.
Myl, e to przekonanie, nie odnoszce si przecie tylko do snu pracownikw, jest jednym
z najgroniejszych hamulcw demokracji socjalistycznej w Polsce. Po prostu nie mamy w sobie
dostatecznie gboko ugruntowanego nawyku rozstrzygania rnych kwestii spoecznych poprzez
odwoywanie si do elementarnych mechanizmw demokratycznych.
Nie twierdz, ze ustawiczne referendum narodowe na wszystkie moliwe tematy jest akurat tym,
czego najbardziej teraz potrzebujemy. Sdz te, e pewne sprawy musz by rozstrzygane na
szczeblu centralnym bez ogldania si na ich pen akceptacj spoeczn - i tym zapewne rni si
od wielu demokratycznych piknoduchw. yjemy w okrelonym wiecie i okrelonej epoce, zreszt
dowiadczenia polskie lat 1918-1926 ka z najwiksz ostronoci odnosi si do pewnych
teoretycznych modeli superpluralizmu, ktre w naszych warunkach nigdy jeszcze nie zday egzaminu.
Ale wanie dlatego, e nie o wszystkim moemy rozstrzyga poprzez plebiscyty, powinnimy t
praktyk przyjmowa wszdzie tam, gdzie to tylko moliwe. Nie dlatego, eby tworzy dobrze
funkcjonujce zawory bezpieczestwa, cho i to nie jest bez znaczenia, lecz dlatego, aby si po
prostu cierpliwie uczy trudnej sztuki wsprzdzenia, a zwaszcza oswaja spoeczestwo
z niezmiernie kopotliwym pojciem demokratycznej wikszoci. W naszym dzisiejszym yciu
spoecznym istnieje mnstwo realnych, konkretnych problemw, ktre mona skutecznie
i optymalnie rozwiza wycznie poprzez odwoanie si do rzeczywistych, demokratycznie
wyraonych pogldw duej grupy spoecznej. Plebiscyty, referendum, tajne gosowanie s nadal
najbardziej niezawodnymi instrumentami w tym wzgldzie. Przecie nie tylko Szwajcarzy powinni
syn z organizowania kantonalnego referendum w sprawie budowy byle mostka.
Nie ma i - co waniejsze - nie moe by jednej generalnej odpowiedzi na pytanie, o ktrej godzinie
Polacy powinni przystpowa do pracy. Kada decyzja tego rodzaju, powzita bez dostatecznie
wnikliwego rozeznania faktycznych potrzeb i postulatw ludzkich, musi by nieuchronnie bdna lub
nawet szkodliwa. Przypuszczam, e gdyby t kwesti przedstawi do rozstrzygnicia w drodze
referendum zaogom wszystkich przedsibiorstw i zakadw, do szybko wykrystalizowaby si
samorzutny i wanie optymalny model. Budowlani gosowaliby zapewne za moliwie
najwczeniejszym rozpoczynaniem pracy, a fabryki elektroniczne - za pniejszym. Zakady
z przewag kobiet gosowayby inaczej, a biura projektw - inaczej.
Oczywicie, e w kadej brany i w kadym zakadzie z osobna pozostaliby nadal niezadowoleni,
a nawet rzeczywicie pokrzywdzeni decyzj wikszoci. Sdz jednak, e ich liczba mieciaby si
w granicach prawidowego marginesu statystycznego, ktrego unikn nie sposb. Przewaajca

wikszo zag mogaby mimo to odnale w stworzonym przez siebie modelu to, co nazywam tu
optymaln satysfakcj, cho mwi tylko o bardzo wskim wycinku rzeczywistoci i mam pen
wiadomo, e na satysfakcj skada si jeszcze wiele innych, duo waniejszych czynnikw. Z takich
przede wszystkim odczu rodzi si klimat spoeczny - zjawisko, o ktrym zbyt rzadko si myli przy
podpisywaniu rozporzdze i podejmowaniu decyzji. Nie ma chyba podstaw, aby si obawia, e taka
zmiana doprowadziaby do rozregulowania si transportu czy do powszechnej dezorganizacji. Ludzie
pozostawieni samym sobie z reguy wykazuj wiksze poczucie odpowiedzialnoci i instynktowne
niejako rozumienie interesu spoecznego.
Istniej, powtrz, decyzje ekonomiczne i spoeczne, ktre mog by pobierane tylko na szczeblu
centralnym i musz by wprowadzane w ycie niezalenie od potrzeb indywidualnych, po prostu
dlatego, e ycie w zbiorowoci wymaga od jednostki wyrzecze i wielu ustpstw. Przykadem
reforma urlopowa, zmiany systemu pac i zarzdzania, czy zwaszcza programy szkolnictwa, ktre
przecie nie uwzgldniaj indywidualnych rnic psychologicznych u uczniw. Zarazem jednak
istnieje rozlega sfera rozmaitych kwestii spoecznych, co do ktrych szczebel centralny, nie tylko
rzdowy, rzecz prosta (centralny i redni) nie ma i nie moe mie wszechstronnego, ostatecznego
rozeznania.
To, co tu nazywam narodowym bilansem snu, wydaje si szczeglnie sugestywnie ilustrowa ow
sfer ycia spoecznego, w ktrej nie ma adnych gotowych recept i ktr mona usprawni tylko
przez swobodny wybr samych zainteresowanych. Praktyka spoeczna dzie w dzie przysparza
nowych problemw, nie zawsze moe wielkiej wagi, lecz zawsze jednakowo wanych dla
prawidowego funkcjonowania organizmw spoecznych. O ktrej godzinie zamyka sklepy
w centrum, a o ktrej na peryferiach? Jak dzieli fundusz zakadowy? Czy rejonizacja suby zdrowia
zdaje egzamin? Czy, przy zaoonym metrau, lepiej budowa: jeden pokj wikszy czy dwa mniejsze?
(Tu akurat warto podnie zasug wadz miejskich Warszawy, ktre przeprowadziy na ten temat
szczegow ankiet).
Nie chc przez to powiedzie, ze vox populi powinien si wypowiada tylko w sprawach tak
marginesowych. Myl tylko, e nauk demokracji socjalistycznej trzeba, jak kad inn, zaczyna od
elementarza. Jest to w ogle sztuka trudna, dla rzdzcych i rzdzonych jednakowo, i dlatego jej
pocztki trzeba otacza szczeglnie troskliw opiek.
Nie dostrzegam nic ywioowego ani niebezpiecznego w wypytywaniu spoeczestwa o zdanie
w takich kwestiach, ktre ju teraz mog by rozstrzygane w sposb optymalny, zgodnie z yczeniem
wikszoci. Niedostatek rzdw jest rwnie szkodliwy dla spoeczestwa jak nadmiar rzdw; brak
silnej i energicznej wadzy rwnie atwo prowadzi do dezintegracji spoecznej, jak istnienie wadzy
nadmiernie zachannej na decyzje.
Chciabym by waciwie zrozumiany. Mwi wycznie o socjotechnicznym niejako usprawnieniu
istniejcego u nas modelu podejmowania decyzji i nie dopatruj si w nim adnych wad
zasadniczych. (O modelu ekonomicznym miabym ju inne, surowsze zdanie). w niedostatek
samorzdnoci i zarazem brak dostatecznego zaufania do mdroci wielkich grup spoecznych jest
u nas prawdopodobnie nie tyle skutkiem uroje pseudodoktrynalnych, co raczej cech mentalnoci
narodowej, wynikajc z odlegych i zoonych rde historycznych: z dugoletniego braku wasnej
pastwowoci, z niefortunnych dowiadcze polskiego parlamentaryzmu, niekiedy z sarmackiego
warcholstwa, a najczciej - po prostu z braku dostatecznej praktyki.
Pora, abymy wszyscy, na kadym szczeblu ycia zbiorowego, oswoili si z przewiadczeniem, e
demokracja socjalistyczna, a wic najszerzej pojmowany interes spoeczny, powinna by okrelana
przez sta syntez i centralizmu, i demokratycznych mechanizmw podejmowania decyzji.

Centralizmu surowszego moe ni u innych narodw, bo chroni nas przed recydyw anarchii
i bezhoowia; demokratyzmu, bo wciga do rzdzenia i zarzdzania najaktywniejsze grupy i warstwy
spoeczne. Kucharki, niestety, nie potrafi rzdzi pastwem, ale w takim kraju jak nasz znajdzie si
na pewno kilka milionw ludzi, ktrym zaufa mona i trzeba.
e znw marzenia z polskiego sennika? Moliwe. Ale lekarze twierdz, e kto zbyt dugo tpi w sobie
marzenia senne, ten po pewnym czasie traci zdolno do marzenia na jawie.
ycie Warszawy, 7 czerwca 1969

Orze
Przyszedem na wiat na rozdrou wiatw i czasw, kultur i wiar, warstw i narodw...
Kiedy si czyta te zdania, wykute w zotej polszczynie, pachnce jeszcze burzanami dalekich stepw
i sodycz wiekowych lip u dworskiego ganku, dzwonice zamglonym echem cerkiewnej sygnaturki- mona dozna fizycznego niemal poczucia, e tu wanie, w takiej prozie, bije wieczne i czyste rdo
polskoci. Nie tej sarmackiej, lepej i swarliwej, co kazaa ogupiaym szlachetkom wodzi si za
podgolone by na sejmikach, pali ksiki i podnosi rokosze, lecz polskoci wiatej, mdrej
i dalekowzrocznej - tej, ktra zawsze bya siostr tolerancji i matk rzeczywistego patriotyzmu,
wydaa wielkich mw stanu jagielloskiej Rzeczypospolitej i rodzia przez dugie wieki rozumn
trosk o interes wielonarodowego rzdnego i bogatego pastwa.
Mona te frazy czyta bez koca, uczy si ich na pami i znw do nich powraca, jak zawsze
wracamy do ksiek, ktrym zawdziczamy wiedz, namys i godzin wzruszenia. Przez wszystko, co
ten czowiek napisa w cigu dwudziestu zaledwie lat swej twrczoci, przewija si bezustannie w
znajomy, bezcenny dla nas motyw krytycznej refleksji nad losami ojczystymi. Ten sam, ktry od
Orzechowskiego po Lelewela goci na najwietniejszych stronicach naszego pisarstwa politycznego
i wiadczy, e sta nas byo na co wicej ni litanie i zawarto intelektualna Trylogii.
To wanie przy takich lekturach z najwiksz natarczywoci nasuwa si pytanie: dlaczego mier tak
zachannie dopada akurat Mochnackich. Pruszyskich i Borowskich, zanim jeszcze u szczytu zotych
lat swego ycia zd powiedzie wspczesnym to, do czego sposobili si wczeniejsz twrczoci.
Jake dobrze by byo wanie dzi, teraz, zanurzy si w lektur jakiej nowej Karabeli z Meschedu
lub posucha, co miaby do powiedzenia syn starego Lazara Gitmana, jeli cudem przey; odetchn
czystym powietrzem publicystyki Pruszyskiego; zaduma si nad dalszym cigiem dziwnych przygd
Wazelinera i Cmokiewicza, tej niemiertelnej pary, co jak zapluty karze wlecze si przez polskie
dzieje, zmieniajc maski, obozy i hasa, bo przecie nie mamy prawa utrzymywa, e znikna
z naszego horyzontu. I posucha, co miaby do powiedzenia o kluczowych sprawach naszego dnia
powszedniego - on, ktrego tytu do polskoci jania jak diament wprawiony w gard starej szabli.
Ksawery Pruszyski by Polakiem mylcym. To wyjania jego zdumiewajc drog yciow. Ten po
kdzieli potomek Chodkiewiczw, majcy w rodowodzie hetmaskie buczuki i senatorskie krzesa,
przeszed ewolucj zupenie niezwyk jak na klas, ktra go wydaa: wstpowa w ycie jako
prawicowy konserwatysta, umiera jako dyplomata socjalistycznej Polski, sojusznik byych fornali,
gorcy rzecznik porozumienia z rewolucj rosyjsk. Ale nigdy nie byo w tym nawet cienia paskiego
oportunizmu. Pruszyski doszed do swych wnioskw znacznie wczeniej, nim pewnym ludziom takie
same wnioski zaczy popaca. Waciwie dopiero teraz mona oceni, jak wiele ludzi tamtego

pokolenia postanowio wwczas przesi si po prostu na nowego konia, nawet bez pozorw
zmiany oporzdzenia. To ci, dla ktrych wdzido i kantor stanowi o istocie uprzy.
Pruszyski myla, to wszystko. I, jak to zwykle u nas, zapaci za to gorzk, polsk cen. Nie pierwszy,
me ostatni. W Polsce - napisze z gorycz - dobrze zorganizowane s nie wojny, lecz nagonki.
Rozlegoci horyzontw, orlim lotem myli, wielkoci talentu zdoby sobie w dziejach
pimiennictwa polskiego miejsce, ktrego cigle jeszcze nie umiemy doceni. Moe dlatego, e by
w swoim trudzie czowiekiem przeraliwie samotnym. Nie mieci si w adnym obozie politycznym,
nie by czyim czowiekiem, stroni od sezonowych komilitonw. A nade wszystko mia przykry
i zawsze u nas znienawidzony zwyczaj jtrzenia ran narodowych i drenia sprchniaych witoci.
Nikt w pierwszych latach wojny nie przeprowadzi surowszego obrachunku z sanacj ni on, ktry w
Buncie Modych sam niegdy podnosi potrzeb mylenia w kategoriach jednoci narodowej
i pogrzebania dawnych podziaw. Szuka swojej prawdy na wasn rk, uporczywie, latami, po
caym wiecie. Nigdy nie cofa si przed stawianiem pyta, choby byy najboleniejsze. Gardzi
bogoojczynianym bekotem, ktrego ywotno wydaje si u nas niezniszczalna, lecz siga zarazem
po mistrzowsku do najczystszego nurtu dziejw narodowych. Nicowa zwietrzae frazesy, odrzuca
kade tabu nakadane polskim umysom, a my przecie co pokolenie zakadamy wok siebie nowe
pola minowe, jak gdyby nie do byo tych, ktre istniej naprawd. To wystarczyo, eby si sta
niewygodny dla wszystkich. Poskpiono mu laurw, zaszczytw i orderw, a chyba do dzi nie ma we
wasnym kraju ulicy swego imienia. Nigdy tutaj nie lubilimy krnbrnych, nietypowych i nieznonych;
nie byli apostoami populizmu i piewcami naszych irracjonalnych fobii.
Kiedy w latach kryzysu wdrowa po kurnych chatach Woynia i woa o elementarn sprawiedliwo piewcy mocarstwowoci do spki z zaczadziaymi nacjonalistami woali, e oczernia Najjaniejsz i
bolszewizuje. Kiedy pod Terruelem i Guadalajar odnajdowa w sobie najprostsz, czowiecz
solidarno z kastylijskimi chopami - tpy kleryka zarzuca mu bezbono, a taki zarzut zawsze u nas
oznacza wyrok mierci cywilnej. Kiedy w dramatycznym reportau stawia znak zapytania nad
przyszoci Gdaska - urzdowy publicysta wycza go poza nawias spoeczestwa z powodu
niedostatecznej wiary w geniusz Komendanta. Kiedy podnis gos przeciw pacyfikacjom ludnoci
ukraiskiej - odmwiono mu po prostu uczu patriotycznych, jak gdyby to wojewodowie
i trzeciorzdni posugacze propagandy reymowej mieli monopol na wydawanie patentw na
patriotyzm. A kiedy w zwrotnym punkcie wojny, wiedziony instynktem i najgbsz trosk o los kraju,
opublikowa w Londynie swj najgoniejszy i dotd szerzej u nas nie znany artyku Wobec Rosji mali, ndzni ludzie wrcz okrzyknli go zdrajc i agentem.
Ile mdroci i wyobrani politycznej trzeba byo w sobie odnale, aby wanie wtedy,
w najtrudniejszym i najbardziej nabrzmiaym emocjami okresie stosunkw polsko-radzieckich
wystpi z tez tak mia i tak dalekowzroczn. Kto wie, jak potoczyyby si dalej nasze losy, gdyby
go wwczas w Londynie usuchano. Ile charakteru, odwagi i uczciwoci trzeba byo okaza, aby
znie t fal potwarzy, afrontw, oskare i nikczemnych pomwie. To spotykao u nas niemal
kadego, kto mia co nowego do zaproponowania i nie chcia grzzn w beznadziejnych rojeniach
o wskrzeszaniu przeszoci. Wielu - a czsto byy to pira wybitne - milko na zawsze, poniewa trzeba
niepospolitej odpornoci psychicznej i niezachwianej wiary w suszno wasnej wizji, aby
przetrzyma rwnoczesne cinienie populistycznej wciekoci i urzdowej manipulacji. Z kadym
z tym ciarw z osobna mona si jako upora, lecz ich skoncentrowanego dziaania przetrzyma
prawie nie sposb. Pruszyski przetrzyma, cho nigdy nie prawi swym czytelnikom tanich duserw
i trzyma si z dala od rozdawcy rzdowych faworw.

W tym wanie by postaci tak fascynujc. Jego biografia nigdy nie kcia si z pogldami, jakie
wypowiada w druku. Wykrci si od stukania obcasami w adiutanturach Hotelu Rubens, gdy
zawsze ywi nieodpart odraz do salonowych bohaterw. Skorzysta z pierwszej sposobnoci, aby
jako prosty onierz pj od Cotquidan przez Narvik i Szkocj do Francji i Holandii. Nie dekowa si
na froncie, jak Cmokiewicze, nie handlowa zotem, nie dyskontowa swych onierskich czynw,
ktre uwaa za naturalny obywatelski obowizek. Dwukrotny Krzy Walecznych by jego zwiz
milczc odpowiedzi dla etatowych nadzorcw patriotyzmu, ktrzy tylekro odmawiali mu prawa do
zabierania gosu w wielkich sprawach narodowych.
A kiedy wojna si skoczya - wrci do kraju niemal natychmiast, poniewa zawsze by wierny swym
przekonaniom. Lecz i wwczas nie tai, e w nowej Polsce nie zrezygnuje ze swej niezalenoci
spojrzenia. Jego Lot do Polski, arcydzieo polskiego reportau, jest jednym z najbardziej
przejmujcych dokumentw tamtych dni. By natur tward, lecz wraliw. Lepiej nie myle, co
staoby si z jego pisaniem we wczesnych latach pidziesitych. Nie mona wykluczy, e podzieliby
los Borowskiego lub przynajmniej zamilk, jak tylu przed nim i tylu po nim. W tym kraju nie tylko
strzela si do wroga z diamentw; zbyt czsto odbywa si tu rwnie proces spalania diamentw na
popi.
Wdrowa po obcych krajach, pisa o rnych sprawach, lecz temat jego pisarstwa by jeden,
niezmienny, stale ten sam: Polska. By w nim rozmiowany jedyn wielk mioci swego ycia. Tropi
jego lady w Samarkandzie, Brukseli i Saragossie, nie rozstawa si z nim w konwoju do Murmaska
ani potem, kiedy sucha nocami polskich opowieci z dalekich ziem. W noweli Ksidz Uas i w
krtkim opowiadaniu o kanadyjskich wilkach zepnie, jak klamr ze starego zota, dwie formuy
wizw z ojczystym krajem; t racjonaln, zatroskan o ksztat i los pastwa, pen autokrytycznej
refleksji - i t silniejsz od czowieka, zakodowan w genach, zakotwion w pejzau, jzyku
i zbiorowym yciorysie, od ktrego uciec nie mona.
Rzadko wdawa si w marginesowe utarczki, spieszy si zawsze, aby znale odpowied na pytanie,
ktre sam sobie postawi w niezapomnianej Pucinie czasw saskich: jak to si stao, e pastwo
tak wielkie, tak mone i tak szczliwe, stao si nie Chrystusem, lecz Hiobem narodw, ndzarzem na
wasnej ziemi, wygnacem na obcych kach.
By czowiekiem prawym, mdrym i odwanym, ktrego krtkie ycie nie kamao sowom i ktrego
talent szed w parze z ostroci racjonalnego mylenia o sprawach kraju. To tacy jak on, i tylko tacy,
byli prawdziw ark przymierza midzy dawnymi i nowymi laty. Takim jak on zawdziczamy
wieczn cigo naszej kultury narodowej i to, co skrtowo, niezdarnie nazywamy dziedzictwem
czystego nurtu naszej historii. Albowiem polsko skadaa si zawsze i skada si rwnie dzi
z dwch przeciwbienych nurtw. Czy tego chcemy, czy nie - zawsze musimy midzy nimi wybiera.
Walczy, myla, boryka si z polskim losem. Osign taki stopie utosamienia si z interesami
caego narodu, nie dzielonego na rasy i wiary, e jego hetmaskie parantele i woci na Ukrainie
straciy znaczenie dla plebejuszy, z natury rzeczy nieufnych wobec paniczw, co czasami socjalizuj,
pki musz lub pki to modne. By jednym z tych, ktrych zawsze bdzie tu za mao. Starczyoby na
dawn, zawsze jednakowo wzruszajc formu oniersk, e Ksawery Pruszyski dobrze zasuy si
ojczynie.
Wbrew temu, co sam kiedy z gorycz napisa, bysk szabli nie jest Jedyn form narodowego
wysiku, jaka zdolna jest skupi na sobie uwag Polakw, Bywa czasem tak, e do epitafium onierza
i pisarza mona wpisa taki oto cytat z jego dzie: Polska zapacia bardzo grubo za to, e uwaaa
mylenie i wolno sowa za luksus. Polski nie sta na luksus megalomanii narodowej. Polski nie sta

na luksus tromtadracji narodowej, na luksus kadzidlarstwa, na luksus wazeliny. A wreszcie nie sta
Polski na luksus niemylenia.
ycie Warszawy, 17 czerwca 1969

Krl Ubu i sprawa polska3


Jest w III akcie Krla Ubu, owej przekltej sztuki, z ktr nigdy nie chcemy si pogodzi, poniewa
dzieje si w Polsce, czyli nigdzie, pewna scena, gdzie chciwy i gupi Ubu przesuchuje pojmanych
szlachcicw polskich, zamierzajc zagrabi ich bajeczne posiadoci. Czkajc z przepicia, Ubu pyta
szlachcica nr 5, kim jest.
- Jestem margrabi Torunia w palatynacie poockim - odpowiada dumnie Polak, poprawiajc pawie
piro na rogatywce.
Zaraz potem urzdnik krlewski odczytuje list prowincji, ktre Ubu zabra Polakom. S to: udzielne
ksistwo podolskie, Wielkie Ksistwo Poznaskie, ksistwo kurlandzkie, hrabstwo sandomierskie,
hrabstwo witepskie (tak wanie, przez p, eby podkreli absurdalno nazwy), palatynat poocki
oraz wielka marchia toruska.
Od osiemdziesiciu lat cudzoziemska widownia wybucha w tym miejscu spazmatycznym miechem,
gdy komizm tej wyliczanki jest dla niej nieodparty. Przypuszczam, e podobne wraenie na nas
mgby sprawi kacyk plemienny znad Limpopo, wyliczajcy z namaszczeniem nazwy swych woci
w buszu.
Ale tutaj jest mowa o nas. Nie potrafmy dostrzec nic rozmieszajcego w fakcie, e ten zuchway
szczeniak myli beztrosko Pock z Poockiem i kpi sobie w ywe oczy z nie istniejcego ju wtedy
polskiego imperium. Nie sta nas na dystans, poniewa sztuka Alfreda Jarry, niezalenie od
wszystkich jej wartoci literackich, jest cynicznym szyderstwem z naszego najwikszego nieszczcia
narodowego i godzi w nas wszystkich jednakowo.
O Krlu Ubu pisuje si u nas regularnie co pewien czas, zawsze w tonacji najwyszego cis: od zgrozy
i witego oburzenia po cielcy zachwyt nad szalecz, surrealistyczn drwin - i z powrotem. Nie ma
sensu wszczyna tego sporu na nowo. Bez wzgldu na rnic zda co do tego, czy cudzoziemcy
rzeczywicie mogli tak wanie ocenia nasz histori - zgodzimy si chyba wszyscy, e Krl Ubu jest
najbardziej antypolskim tekstem w caej literaturze wiatowej, nawet gdyby wzi pod uwag
pniejsz sztuk Werfla, ksiki Sharpa i Lattimorea czy pewne publikacje hakatystw. Przy czym
nie jest to tekst antypolski w potocznym, czsto naduywanym znaczeniu. Sztuka Jarryego po prostu
skutecznie omieszya nas jako nard w oczach kilku ju pokole Zachodu, gdy mniej wicej co
dekad odkrywa si j na nowo; jest rzeczywicie znakomicie napisana i bardzo zabawna.
Dlaczego to akurat my posuylimy modemu Francuzowi za temat tego szaleczego wygupu? O
Wgrach, dla przykadu, o Finach, Chorwatach lub Macedoczykach nikt nigdy nie napisa podobnie
przemiewczego tekstu. Skd wanie my?

Tekst przeznaczony byt do druku w tygodniku Polityka, jednak redakcja nie wyrazia zainteresowania jego
publikacj. Po dokonaniu skrtw i uwidocznionych powyej skrele fragmenty tekstu ukazay si na amach
ycia Warszawy.

Naley wykluczy, aby Jarry spenia czyjekolwiek zlecenia propagandowe. To mieszne zdanie jest,
niestety, niezbdne. Zawsze ilekro obcy napisz o nas co przykrego, dopatrujemy si w tym rki
diaba, w gorszych przypadkach - nawet zowrogiego spisku, wymierzonego w ogle w samo nasze
istnienie. Jednak o tym zwariowanym modzieniaszku nawet obsesjonaci, ktrych tak wielu ostatnio
widujemy, nie mogliby powiedzie, e pozostawa na czyich usugach.
Pod koniec ubiegego stulecia istnienie Polakw mao komu ju przeszkadzao, jako e pastwa
polskiego nie byo na mapie Europy, za rzecznikw polskiej irredenty, zawsze jednakowo
uciliwych, do skutecznie zaguszyli po powstaniu styczniowym rzecznicy trjlojalizmu. Jarry by
zreszt produktem rozochoconego drobnomieszczastwa francuskiego, ktre w epoce fin de sicleu
stanowio gwne podglebie paryskiej bohemy. Nie miao ono adnego szczeglnego powodu, aby
sympatyzowa z zaborcami Polski lub pastwi si nad ofiarami caratu, w odrnieniu np. od Woltera
czy Diderota, ktrzy takie powody natury pekuniarnej miewali. Naley wic raczej przyj, e Jarry,
moe nawet podwiadomie, posuy si po prostu najzabawniejszym spord bdcych w obiegu
stereotypw, aby jego wyzywajcy manifest mia moliwie czytelny klucz. Taki stereotyp na nasz
temat uksztatowa si u schyku XVIII wieku, a w wieku nastpnym uleg jeszcze pogbieniu. Czy
nam si to podoba, czy nie - istnienie takiego stereotypu byo przez jakie sto pidziesit lat faktem
bezspornym i niezmiernie ywotnym.
Jego rda s do zoone, lecz mona je ustali bez wikszego trudu. Europa XIX wieku - a wic
w praktyce cay wczesny wiat - znaa nas gwnie z nieudanych powsta, wiecznie skconej
emigracji i zupenie egzotycznej literatury, ktra zreszt docieraa do warstw owieconych w postaci
znieksztaconej i trudnej do zrozumienia. adna z tych przesanek nie moga nam przyczyni prestiu
lub popularnoci, a fantasmagorycznego epizodu Wiosny Ludw nie naley jednak przecenia.
W cigu tych rozstrzygajcych stu lat, kiedy ksztatoway si nowoczesne narody europejskie, a wraz
z nimi obiegowe stereotypy na temat innych narodw, rnice mentalnoci midzy nami i zachodem
Europy okazyway si waciwie niemoliwe do przezwycienia. Najwikszy poemat narodowy
Polakw opowiada o wydarzeniach do absurdalnych, jak na trzewe rozumowanie mieszkacw
Zachodu. Na pewien rejon wczesnej Polski, ktry zreszt, nie wiadomo dlaczego, nosi nazw Litwy,
cign nieprzyjacielskie wojska. Tymczasem Polacy, zamiast zaj si przygotowaniem do obrony,
wdaj si w zwad midzy sob na tle jakich starych ruin zamkowych. Koczy si to, jak byo do
przewidzenia, pojmaniem Polakw, notabene picych lub pijanych. Po czym cao kocz ochocze
tany. Najwikszy poeta polski uwaa to wszystko za rzecz godn opisania wierszem, a dzieci po dzi
ucz si na pami opisu tych surrealistycznych troch wydarze.
Dwukrotnie wszczynaj Polacy powstania przeciw zaborcom. Mimo niedostatkw organizacyjnych
maj one szanse na sukces, a znana wszystkim waleczno polskiego onierza mogaby uczyni
zwycistwo realnym. C, kiedy pierwsze powstanie upada, bo jego kolejni dyktatorzy boj si
rozgniewa cara, przeciw ktremu si zbuntowali, drugie za koczy si klsk, gdy polska szlachta
nie chce uwaszczy polskich chopw, co na Zachodzie jest ju faktem od dawna dokonanym.
I jeszcze w obu wypadkach Polacy gorzko si skar na Zachd, e ich opuci, jak gdyby kiedykolwiek
istniao co takiego, jak europejskie stowarzyszenie pomocy niezaradnym narodom.
Mao tego: przegrane powstania i okrutne represje, jakie potem podejmuj zaborcy, daj Polakom
asumpt nie do trzewej analizy bdw, lecz do opiewania wasnych nieszcz w kategoriach niemal
mistycznych: wspomniany tu poeta porwnuje Polakw do Chrystusa, a inny do Winkelrieda
narodw. Dla bourgeois francuskiego lub brytyjskiego nie jest to wic nard zupenie serio, a w
kadym razie nard sam w najwikszej mierze winien swoim niepowodzeniom.

Ten sposb mylenia przetrwa a do czasw II wojny wiatowej. Historyk brytyjski Gordon WheelerBennett skomentowa wydarzenia 1939 roku nastpujc uwag: Polska to jest bardzo sympatyczny
kanarek, ktry bezskutecznie, cho nie bez wdziku, usiuje pore dwa ssiadujce z nim koty, liczc
przy tym na pomoc jastrzbi. Franz Werfel uj to zwilej: Polacy - najdoskonalsze umysy
pitnastego stulecia.
Taka jest geneza wspomnianego stereotypu4. A byli przecie jeszcze i ci synni polscy hrabiowie,
rzucajcy zotem po Nicei i Ostendzie, co musiao by tyle rozmieszajce, co budzce politowanie
wrd mieszkacw republik mieszczaskich Zachodu albo i konstytucyjnych monarchii, gdzie
mieszczaskie cnoty byy jednak w cenie. By wyndzniay bandos, cigncy na Zachd
w poszukiwaniu najczarniejszej roboty, nie najlepiej przecie wiadczcy o poziomie cywilizacyjnym,
owiacie i yciu spoecznym Polakw. I nieustanna ekspatriacja talentw - Domeyki i Chopina,
Skodowskiej i Modrzejewskiej. Ci ludzie zdobyli saw tylko dlatego, e na ni zapracowali za granic.
Ludzie klasy Staszica, Lelewela czy Norwida, a wic umysy wybitne na skal europejsk, nigdy
waciwie nie mogli si przedrze przez barier jzykow, intrygi wasnych rodakw i mur
wspomnianego tu stereotypu, mimo e dwaj ostatni spdzili cz swego ycia na Zachodzie. To
wszystko, co sobie czasem pisujemy na pocieszenie o Gzowskim czy Strzeleckim, jest oczywicie
prawdziwe, lecz przeraliwie mato znaczce z punktu widzenia statystycznej recepcji stereotypu.
Nawet stosunkowo oczytani przedstawiciele opinii publicznej na Zachodzie, wolni od jakichkolwiek
uprzedze antypolskich, po prostu nie mieli pojcia, e jeszcze po najtragiczniejszym ze wszystkich
polskich powsta trwao tu oryginalne i bogate ycie umysowe, wychodzio kilkaset niezych pism,
yli jacy Nakowscy i Abramowscy, tworzyli pisarze rangi Prusa i malarze nie gorsi od Piotra
Michaowskiego.
W poczeniu z nieustannymi polskimi pretensjami do hrabstwa witepskiego wszystko to istotnie
musiao dawa efekt troch komiczny. Od drugiej poowy stulecia poczwszy myli si o nas w
Europie mniej wicej tak, jak my dzi mylimy o Portugalii, ktra chodzi w achmanach i przymiera
godem, ale twierdzi, e zachowaa swe wspaniae imperium kolonialne z XVI wieku. w Polak
w rogatywce, troch zuchway szwoleer, troch ofiara anachronicznej donkiszoterii, niepoprawny
w marzeniach o restytucji utraconego imperium, cudownie irracjonalny, klerykalny i anarchiczny,
staje si konterfektem nie tylko potwierdzonym przez histori, lecz i przez wasne dowiadczenie
kolejnych pokole. Jeszcze przecie w roku 1904 jeden z rzecznikw polskiej irredenty, Jzef
Pisudski, wybiera si do Tokio, aby zdumionym oficerom japoskiego sztabu generalnego
zaproponowa - drobnostka - powszechne powstanie na zachodnich rubieach Rosji, to znaczy na
obszarze obejmujcym okoo miliona kilometrw kwadratowych. Jego aktywa wynosz wwczas
czterystu ludzi, okoo pitnastu browningw i pewn ilo piorunianu rtci. Do tego wszystkiego
Pisudski przez przypadek spotyka si w Tokio ze swym zaciekym adwersarzem, Romanem
Dmowskim, ktry na wie o zamierzonym wyjedzie Pisudskiego sam pospieszy na Daleki Wschd,
aby wyperswadowa Japoczykom popieranie nieodpowiedzialnych awanturnikw. Dla nas cay
ten epizod ma swoje podteksty i nie tak cakiem irracjonalne uzasadnienia; dla kadego cudzoziemca
z osobna stanowi tylko powd do wzruszenia ramionami. Tym bardziej e jeszcze w p wieku po tym
tokijskim epizodzie Polacy nadal ostro rnili si midzy sob w ocenie historycznej roli obu tych
politykw. Ci, ktrzy skadali kwiaty na grobie Dmowskiego, uwaali Pisudskiego za posta miern,

Polemici zwrcili mi uwag, e na Zachodzie kry rwnie stereotyp sympatycznego Polaka. Nie przecz.
Po pierwsze jednak, dajmy spokj rozwaaniom, o ile by tosamy z wizerunkiem poczciwego niedojdy i
pechowca. Po wtre, wspomniany stereotyp nigdy jako nie pojawia si w pamitnikach mw stanu. A po
trzecie - co z tego?

a moe nawet zowrog i vice versa. Niepojty nard, westchnie korespondent brytyjski, ktry jako
jeden z pierwszych po latach zimnej wojny odwiedzi Polsk.
Trudno si dziwi, e cudzoziemcy tracili czasem cierpliwo, kiedy sprawa polska ktry tam raz
z kolei stawaa na porzdku dziennym. Labourzystowski pose z okrgu Forest of Dean, niejaki pan
Price, uj to bardzo adnie w swoim wystpieniu w Izbie Gmin w dniu 5 padziernika 1944 roku5:
Sdz, e nadszed czas, aby mwi troch szorstko. Nasza cierpliwo do tego kraju (tzn. do Polski przyp. W. G.) doprawdy nie jest niewyczerpana... Zakrawa to na odwieczn tragedi, ale faktem jest,
e wszystkie wielkie reformy dla Polakw przeprowadzali cudzoziemcy. Nie jest to rzecz powszechnie
znana. Na przykad poddastwo w Polsce zostao zniesione przez Napoleona, cesarza Austrii i krla
Prus. Nie kto inny, lecz car rosyjski Aleksander II uwolni chopw od paszczyzny, gdy chopi w roku
1864 stanowili przewaajc cz ludnoci na ziemiach stanowicych obecnie Polsk. Sami Polacy
walczyli bardzo bohatersko w wielkiej rebelii roku 1863 o wolno, ktrej sami sobie nie umieli
zapewni. Jest to tragedia Polski, odnoszca si rwnie do dnia dzisiejszego. To wanie Komitet
Lubelski (tzn. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego - przyp. W. G.) pod wpywem rosyjskim czyni
to, co Polacy ju dawno powinni zrobi sami. ...Czas ucieka. Wyglda na to, e raz jeszcze jestemy
wiadkami kolejnej polskiej tragedii, poniewa wydaje si, e Polacy s narodem zdolnym tylko do
apania cienia i tracenia substancji.
Nieco wczeniej, 29 wrzenia tego samego roku, konserwatywny pose z okrgu Altrincham, Sir
Edward Grigg, stwierdzi w swym przemwieniu w Izbie Gmin: Nie koczce si bagna, rozcignite
midzy Batykiem na pnocy i Morzem Czarnym na poudniu, dzielce wielkie narody Rosji i Niemiec,
byy w cigu wiekw przedmiotem walk, podziaw i ponownych podziaw. Mona dowie
absolutnie wszystkiego, jeli chodzi o pretensje do ich wasnoci, dlatego nie sprawiaj na mnie
szczeglnego wraenia cytaty z takiego czy innego porozumienia, z takiej lub innej deklaracji.
Nie koczce si bagna midzy Batykiem i Morzem Czarnym... granica midzy Niemcami i Rosj...
Czy Alfred Jarry by rzeczywicie taki najgorszy?
To cielce zapatrzenie na Zachd, na takich wanie Griggw i Price'w, bardziej chyba ni wszystkie
nasze miesznostki przyczynio si do utrwalenia owego nieszczsnego stereotypu na nasz temat.
Infantylna wiara w mityczny Zachd jako naturalnego sojusznika polskich aspiracji budzia najwicej
niesmaku i zakopotania wanie w kancelariach dyplomatycznych Zachodu, poniewa raz po raz
zmuszaa zachodnich politykw do odsaniania swego cynizmu, czego nikt w kocu nie lubi. Trudno
o lepszy przykad ni Winston Churchill, ktry wielokrotnie wypowiada si o Polakach ze
wciekoci. Prawda bowiem bya taka, e zawsze bylimy Zachodowi najidealniej obojtni jako
nard. Los pastwa polskiego nigdy tam nikogo nie obchodzi serio. Chyba o tyle tylko, o ile mogo si
ono przyda w zawiych rozgrywkach midzy mocarstwami jako pion do bicia: ja tobie dam Polsk,
a ty przyjmiesz do wiadomoci mj gambit (na przykad midzy Monachium i lipcem 1939), albo
inaczej - ustp troch w Polsce, ja ci ustpi na Bakanach.
Oczywicie, e na prawach pamfletu upraszczam sobie troch rda naszej mitologii. Jeeli opozycj
logiczn Zachodu mia by Wschd, to znaczy carska Rosja w tej postaci, jak znalimy w
Kongreswce, to rzeczywicie trudno byo i z tej strony wyglda zbawienia. Dla nas nie bya to
przecie Rosja dekabrystw, Hercena, Czernyszewskiego. Wrcz na odwrt - bya to Rosja Hurki,
Apuchtina, Murawiewa, Stoypina, w najlepszym razie ksicia Imeretyskiego. Pominwszy krtki
i niejasny epizod z Aleksandrem I oraz sympatyzujce z Polakami ruchy demokratyczne, skdind

Wszystkie cytaty z debat w parlamencie brytyjskim pochodzi) z ksiki British Parliament on Poland. Verbatim
Reports of Parliamentary Debates on Poland, 1939 1940. London 1945. Polish Fortnightly Review.

rozpaczliwie sabe, carska Rosja miaa nam do zaofiarowania tylko kibitki, ochran, cyrkuy i gupie,
nikczemne priewoschoditielstwa. Trzeba koniecznie pamita, ze cztery pokolenia Polakw w XIX
wieku zawieray nie chcian znajomo z najgorszymi elementami, jakie wielki nard rosyjski niejako
instynktownie wyrzuca na margines. Kadra urzdnikw carskich w Krlestwie, a potem w
Priwislinskim Kraju, skadaa si niemal wycznie z ludzi gboko zdemoralizowanych
i skorumpowanych. Na stanowiska nauczycielskie do Krlestwa wysyano odpady, ktre nie mogy
zagrza miejsca w Noworosyjsku czy Tomsku. Dowdcy garnizonw i szefowie andarmerii
rekrutowali si z najbardziej bezwzgldnych ludzi o usposobieniu dozorcy niewolnikw; ich
normalna droga subowa wioda z Azji rodkowej przez Kaukaz na Litw, a potem do Priwislinskiego
Kraju. Jeli nas dzi dziwi przyja Wokulskiego z Suzinem, to dlatego, e mamy zakodowany
w pamici pokoleniowej zupenie inny, oparty na polskim dowiadczeniu, lecz historycznie mylny
obraz Rosjanina tych lat: albo rewolucjonista, albo ciemiyciel. A w kocu ojciec Lenina te by
urzdnikiem carskim, i to nie najmniejszej rangi. Carat postpowa wobec Polakw dokadnie tak
samo jak Francja wobec krajw Maghrebu i Holendrzy wobec Indii Wschodnich: ziemie polskie
stanowiy swoisty kana utylizacyjny dla kadr niszej wartoci czy wrcz dla ludzi z pogranicza
marginesu.
Nie ma wic powodu, aby omiesza zapatrzenie w Pary i Londyn, odwieczn sabo do Wochw i
Hiszpanw, nawet niewytumaczaln mio do Ameryki, dopki mowa o tendencjach kulturalnych
i normalnej ludzkiej tsknocie do jakiej miary wolnoci. Poza Wgrami naprawd nie mielimy czego
szuka w naszej czci kontynentu.
Mitologi nazywam co innego. Ow absurdaln, koaczc si przez tyle lat nadziej, e Zachd
wystpi ornie w obronie Polski i Polakw po prostu dlatego, e nas lubi albo e na to zasugujemy.
Budowanie zawiych konstrukcji dyplomatycznych, ktre miay w rezultacie przynie co w rodzaju
pospolitego ruszenia narodw Europy w celu restytucji pastwa polskiego, oczywicie na naszych
warunkach i w granicach, jakie nam wydaj si naleyte.
Za kadym razem, od Jea-Mikowskiego przez Dmowskiego do Mikoajczyka, to polskie chciejstwo
koczyo si tak samo, to znaczy uderzeniem gowy o mur. Im pniej, tym uderzenie byo dotkliwsze.
Wystarczy przypomnie sobie tragikomiczne, lecz jake w kocu przejmujce i pouczajce dzieje
rzdu emigracyjnego podczas II wojny wiatowej. A zwaszcza po jej zakoczeniu. Nie byo
upokorzenia, ktrego tym ludziom oszczdzono, ani szyderstwa, ktre by ich nie spotkao, cho
przecie wychodzili z siebie, aby dowie, e oni, tylko oni, s najwierniejszym i najbardziej
niezawodnym sojusznikiem Zachodu. A potem musieli wysuchiwa takich na przykad sw jak te,
ktre we wspomnianej tu debacie w Izbie Gmin wypowiedzia pose Price: S dwie cechy
narodowe, z ktrych Polacy syn. Pierwsz jest ich bezprzykadna waleczno. Drug jednak jest
kompletna niemono wyrwania si z urojonego wiata, w ktrym pewni - nie mwi, e wszyscy Polacy yj. Byo to ich gwne niepowodzenie w XVIII wieku i ono to doprowadzio do rozbiorw
Polski, ktre zatruway polityk europejsk przez ponad sto lat. Chodzi tu o urojony wiat, w ktrym
Polacy yj ze szczeglnym upodobaniem. Myl oni, e potrafi uwieczni t w najwyszym stopniu
sztuczn i przejciow dominacj, zarwno dyplomatyczn, jak wojskow, ktrej zaywali w Europie
Wschodniej pomidzy wojnami.
Warto by kiedy udostpni polskiemu czytelnikowi stenogramy owych debat w Izbie Gmin i Izbie
Lordw z lat II wojny wiatowej. S nieocenionym zacznikiem intelektualnym do myli, ktre
przywiecaj autorowi niniejszego szkicu.
Boe, jaka duga jest lista tych polskich upokorze! Sebastiani, zapewniajcy parlament francuski po
powstaniu listopadowym, e porzdek panuje w Warszawie. Dygnitarz watykaski, krzyczcy na

Dmowskiego: Niepodlega Polska? Ale to marzenie, to cel nieziszczalny! Palmerston, kombinujcy


z nieopisanym cynizmem, jak by tu wykorzysta krew polsk w rozgrywce o osabienie wpyww
rosyjskich na Bakanach. Lloyd George w Wersalu, targujcy si jak przekupka o kady skrawek ziemi
lskiej przypadajcy Polakom. Marcel Dat z jego jake modnym, jake popularnym wrd
Francuzw okrzykiem: Nie bdziemy umiera za Gdask. Churchill wreszcie, w synnej scenie
z zapakami, a take potem, kiedy kiwniciem tustego palucha pomiata polskim wysikiem zbrojnym.
Woodrow Wilson by tu zapewne wyjtkiem, ale nawet jego gest zosta przekrelony trzydzieci lat
pniej. Pierwsza wielka akcja midzynarodowa dyplomacji amerykaskiej zacza si przecie od
stuttgarckiej mowy Byrnesa, kwestionujcej nasze granice zachodnie. W praktyce mogo to oznacza
tylko ponowne wtoczenie nie dobitej Polski w granice jakiego nowego Ksistwa Warszawskiego. Tak
zwanej linii Curzona aden rzd zachodni nigdy przecie nie kwestionowa, a potpienie polskich
wypraw za t lini byo zawsze zupenie jednomylne, natomiast haniebny udzia Polakw w
rozczonkowaniu Niemiec, jak to sformuowano w Izbie Gmin jeszcze na osiem miesicy przed
zakoczeniem wojny, budzi gosy witego oburzenia. We wspominanej ju tu debacie w Izbie Gmin
w dniu 29 wrzenia 1944 roku (przypomnijmy, e wanie wtedy dogorywao powstanie warszawskie)
labourzystowski pose z robotniczego okrgu wyborczego Ebbw Vale nazwiskiem Aneurin Bevan
(posta gona pniej w polityce midzynarodowej i bynajmniej wrogo do Polski nie usposobiona)
sformuowa te zastrzeenia w nastpujcy sposb: Nie wierz, eby byo rzecz rozsdn
rozczonkowywanie Niemiec i rozdawanie na prawo i na lewo tych czci terytorium niemieckiego,
o ktrych sami Niemcy susznie twierdz, e s niemieckie. Nie sdz, eby naprawa wiata moga si
dokona poprzez wiartowanie narodw. To o Niemcach, nie o nas.
Miewalimy na Zachodzie pojedynczych, wiernych i bezinteresownych przyjaci w rodzaju ksidza
Lammenais czy Georga Herwegha. Powicano nam wspaniae Polenlieder Bettiny von Arnim,
doczekalimy si wielu serdecznych i naprawd przyjaznych komentarzy w prasie, z ktrych mona by
uoy cakiem opas antologi. Problem polega na tym, e nigdy waciwie nie mielimy silnych
i wpywowych sojusznikw wrd zachodnich elit wadzy; przynajmniej takich, na ktrych mona by
byo polega.
By okres, kiedy z poparciem dla polskich postulatw wolnociowych deklaroway si radykalne ruchy
demokratyczne, a pniej rewolucyjne, ale i to nie byo poparcie bezwarunkowe, wynikajce z samej
tylko sympatii dla nieszczsnych Polakw. Ani na burzliwych wiecach Wiosny Ludw, ani na
konferencjach I Midzynarodwki nie wyraano przecie aprobaty dla odbudowy krlestwa polskiego
w granicach z 1772 roku. Miao ono nie najlepsz reputacj w Europie, poniewa zryw Konstytucji
trzeciego maja nastpi zbyt pno, aby mg by zauwaony. Polskie aspiracje niepodlegociowe
doczekiway si solidarnoci tylko pod warunkiem bardzo gbokich, wrcz drastycznych zmian
spoecznych i ustrojowych. w polski szwoleer by dobrze znany rwnie XIX-wiecznym demokratom
i rewolucjonistom. Mogli oni sympatyzowa z niedol narodu polskiego, mogli nie ukrywa - jak
Marks czy Hercen - swej wrogoci wobec zaborcw, ale nie znajdziemy u nich postulatu penej
restytucji pastwa polskiego w jego historycznym ksztacie terytorialnym i spoecznym. Po prostu
nikt, nikt w ogle, nie popiera polskich marze o powrocie do status quo ante. A tak si skadao, e
wanie nienaruszalne status quo ante utosamio si w oczach wielu Polakw z utracon wolnoci.
Stosunkowo pno zaczlimy zdawa sobie spraw, e w poniajcy stereotyp z Krla Ubu
i zapatrzenie w Zachd maj jednak pewien wsplny mianownik. Mona by go okreli jako
chroniczny brak realizmu w ocenie zjawisk historycznych i w myleniu o wasnych interesach
pastwowych. adna porozbiorowa Polska nie moga si odrodzi, a tym bardziej utrzyma,
w oparciu o Zachd. I dlatego, e samo istnienie pastwa polskiego byo Zachodowi najczciej
zupenie obojtne, chyba e chodzio o montowanie jakiego cordon sanitaire, ale wtedy zachodni

patron rezerwowa sobie wszystkie prawa, wcznie z rozkazodawstwem, vide rok 1920. I dlatego, e
lista priorytetw dyplomatycznych wszystkich stolic zachodnich uwzgldniaa Polsk dopiero na
bardzo odlegych miejscach, nad czym trudno wydziwia, poniewa nigdy nie bylimy ani
dostatecznie nccym rynkiem, ani wystarczajco atrakcyjnym hinterlandem. I dlatego wreszcie, e
popieranie Polski z reguy pocigao za sob antagonizowanie kogo i wpltywanie si w jakie
zagmatwane afery, na co nie wszystkie kraje miay ochot, vide Skandynawowie. Trwajce przez
prawie sto lat rachuby na pomoc Zachodu w spenieniu naszych postulatw niepodlegociowych
miay mniej wicej t sam doz realizmu co okrzyki ministrw rzdu emigracyjnego w Londynie, e
Anglia nie pozwoli lub Ameryka nie dopuci. Dowiadczenie wskazuje, e zawsze pozwalay
i zawsze dopuszczay. Do wszystkiego. Byo naiwnoci oczekiwa, e bdzie inaczej.
Wszystko, o czym tu pisz, budzi czasem u czytelnikw tzw. mieszane uczucia, a bardziej krewkich
skania do pisania gniewnych listw. Gwny zarzut, jaki w tych listach pada, ma nie tyle zwizek z XIX
wiekiem, lecz z bardziej wspczesnymi fobiami i urazami. Autorzy tych listw, czsto nie przebierajc
w sowach, pisz, e wspczesna publicystyka krajowa wiadomie przemilcza pewne bolesne sprawy
w stosunkach polsko-radzieckich, przejaskrawiajc zarazem niechtne nam lub wrogie postpki
pastw zachodnich.
Mog na to odpowiedzie tylko tak, e osobicie wiem wszystko, co naley wiedzie o historii
politycznej Polakw w cigu ostatniego trzydziestolecia, i zakadam, e wiedz to rwnie wszyscy
ludzie mojego pokolenia, cigle jeszcze stanowicy ponad poow caego narodu. Fakty maj to do
siebie, e istniej niezalenie od tego, czy nadalimy im form opisow w druku. Pragn tylko
zapyta: no to co? Jakie praktyczne wnioski zamierzaj panowie wycign na dzi, nie na wczoraj,
z faktu, e nie o wszystkich fragmentach historii najnowszej pisujemy jednakowo obszernie? Zreszt,
jeeli chodzi o podstawowy zrb faktw, to z atwoci mog wskaza kilkanacie ksiek,
wydanych w Polsce w ostatnich latach, gdzie nawet o bardzo bolesnych sprawach mwi si rzeczowo
i w miar dokadnie. Podejrzewam, e autorom tych zacietrzewionych listw wcale nie chodzi
o pewn niezbdn sum wiedzy spoecznej o faktach, lecz o propagand w bardzo wyranie
okrelonym kierunku. Jeli tak - to beze mnie, poniewa staram si myle o prawdziwych
problemach polityki polskiej i realnych uwarunkowaniach istniejcego realnie pastwa w jego
obecnym ksztacie. Mam nadziej, e wyraam si dostatecznie jasno, cho przyznaj, e wolabym
uywa celniejszych argumentw i bardziej precyzyjnych sformuowa.
Nie sdz, ebym tu wojowa z wiatrakami. Pene zrozumienie bdu nr 1 (bezsensu) naszej
dotychczasowej polityki i konieczno obrcenia si na wschd dokonay si u nas pno i nie bez
oporw, ale za to z niebywa gwatownoci. Sam nale do pokolenia, ktre na skutek dowiadcze
wojennych i powojennych przeszo w swoim czasie przez okres ostrej wrogoci wobec Zachodu, a i
dzi okrelibym swj stosunek do niego jako, w najlepszym razie, powcigliw nieufno. Spdziem
jednak na tyme Zachodzie kilka lat swego ycia i moje konkluzje nie pochodz z drugiej rki. Po
prostu dobrze wiem, co si tam o nas naprawd myli i co jest warta sezonowa atrakcja, ktr co
pewien czas stanowimy. Jestemy o tyle interesujcy, o ile nie wywoujemy nowych napi, kiedy
Zachd ich nie potrzebuje, lub na odwrt - jeli moemy stanowi zarzewie nowego napicia, kiedy to
ley w planach politycznych Zachodu. Raz chwali si nas za realizm i zimn krew, innym razem
padaj niedwuznaczne komplementy o tradycyjnej walecznoci Polakw lub ich niegasncym
umiowaniu wolnoci. Tylko ludzie bezbrzenie naiwni mogliby t gadanin bra za dobr monet.
Albowiem prawda jest taka, przynajmniej na dzi, e z punktu widzenia Zachodu moemy sobie
umrze z godu, wyemigrowa na Ksiyc, zagry si nawzajem lub rozpa si na szedziesit
udzielnych ksistewek. Byle tylko nie znikn polski wgiel i polska siarka.

Nie chc przypisywa tej cechy caym spoeczestwom Zachodu, ale tak - i tylko tak - wyglda
naprawd polityka polska zachodnich kancelarii dyplomatycznych. I dlaczego waciwie miaoby by
inaczej? W stosunkach midzynarodowych altruizm nie wystpuje prawie nigdy; kalkulacja wasnego
interesu jest zawsze i wszdzie punktem wyjcia przy ustalaniu zaoe polityki zagranicznej. Nie ma
wic powodw do oburzenia. Chodzi raczej o wycignicie odpowiednio racjonalnych wnioskw na
dzi i na jutro, gdy mylenie o dniu pozajutrzejszym przekracza horyzonty obecnego pokolenia.
Nigdy wicej nie chc by owym aosnym margrabi toruskim i nie mam zamiaru obnosi na
piersiach wywieszki ze spisem naszych zasug wobec wiata, a take cierpie i krzywd, ktrych
niewinnie doznalimy. Doznaj czsto osobliwej satysfakcji, kiedy po duszej dyskusji zadaj swym
zachodnim znajomkom realistyczne i bardzo dla nich kopotliwe pytanie: co mianowicie maj nam
panowie do zaoferowania? W czym konkretnie wyraa si wasza nieodparta sabo do Polski?
Dlaczego miabym zamienia siekierk na kijek i przystawa na pewien ukad, ktry raz ju, i to wcale
nie tak dawno, zawid nas tak strasznie?
w zwrot w myleniu politycznym Polakw relacjonuj w czasie przeszym dokonanym, cho nie jest
to przecie proces cakowicie zakoczony. Na odwrt. Obawiam si, e okresami czkawka owej
mitologii czyni wrd czci z nas niepokojce spustoszenia umysowe. Trafiaj si dotd ludzie po
prostu nie do oczytani w najnowszej historii lub infantylnie naiwni, ktrzy nie wyzbyli si jeszcze
niepoprawnych zudze na temat Zachodu, a kade sowo z Monachium lub Londynu traktuj prima
facie, cho przecie dziecko powinno wiedzie, e kto za te sowa paci i ma jaki cel w ich
kolportowaniu. Ci ludzie samym swym istnieniem potwierdzaj wszystkie szyderstwa zawarte w
Krlu Ubu, a do bolesnego przysowia o Polaku mdrym po szkodzie dopisuj cig dalszy: niektrzy
Polacy grzesz nadal gupot rwnie przed szkod.
Zwrot w myleniu, o ktrym tu mowa, stanowi zapewne jedn z najdoniolejszych przemian w naszej
mentalnoci narodowej, nawet gdyby przyj, e nie wszystkich do dzi obj. Po prostu dlatego, e
nie by dzieem przypadku ani koniunkturaln wolt taktyczn. Wynik z gbokiego namysu nad
now sytuacj kraju i trzewej analizy strat oraz perspektyw. Dali mu w zasadzie pocztek komunici
polscy, byoby jednak bdem okrela t historyczn reorientacj jako wyczn domen obozu
lewicy. (Abstrahuj w tym miejscu od caego kompleksu przesanek ideologicznych i modelowych; s
zbyt zoone i zbyt delikatne, aby je dyskutowa w gazecie codziennej.) Jeszcze w latach wojny
trudno o wymowniejszy przykad ni publicystyka Ksawerego Pruszyskiego - zacza nawet
w rodowiskach konserwatywnych, katolickich, nawet wrcz nacjonalistycznych dojrzewa
wiadomo faktu, e nowe, oboplnie korzystne uoenie stosunkw Polski ze Zwizkiem
Radzieckim, mimo wszelkie trudnoci i urazy, musi stanowi podstaw podstaw powojennej polityki
polskiej. Ci ludzie, niezbyt, niestety, liczni w pocztkowej fazie, musieli wycign z wydarze
wojennych mniej wicej identyczne wnioski jak te, ktre 25 maja 1944 roku sformuowa wicehrabia
Samuel podczas debaty w brytyjskiej Izbie Lordw:
Historia ostatnich dwustu lat dowioda, e Polska nie moe przey, jeli znajduje si w stanie
wrogoci i z Rosj, i z Niemcami. Gdyby moga si zaprzyjani z obydwoma ssiadami, byoby to,
oczywicie, najlepsze rozwizanie. Jednake dla Polski jest spraw zasadnicz, aby miaa dobre
stosunki przynajmniej z jednym z tych krajw. Poniewa w obecnej sytuacji jest rzecz oczywist, e
nie moe by mowy o przyjani i dobrej woli midzy Polsk i Niemcami - problem najistotniejszy dla
Polski wyglda tak, e musi ona osign przyjazne porozumienie z Rosj, nawet za cen znacznych
powice.
Tego punktu widzenia parlament brytyjski nie zakwestionowa od pierwszego do ostatniego dnia II
wojny wiatowej. Nie uczyni tego rwnie Kongres Stanw Zjednoczonych ani Komitet Wolnych

Francuzw. Wszelkie inne rozumowanie mogo by ju wwczas tylko przejawem desperacji lub
irracjonalnego uporu.
Jeli nawet zwrot, o ktrym tu mwi, nie by pocztkowo aprobowany przez opini publiczn bez
waha, to przecie jego nieodparta logika i przemawiajce za nim argumenty polityczne przyniosy
stosunkowo szybko skutki dostatecznie trwae i rozlege pod wzgldem spoecznym, aby mona je
byo okreli mianem przeomu. Najwikszym bdem, jaki mogliby popeni nasi przyjaciele na
Wschodzie i wrogowie lub obojtni na Zachodzie, byoby traktowanie tego zwrotu jako operacji
wymuszonej lub koniunkturalnej. Takie sojusze s diaba warte w chwilach prby, a kto jak kto, lecz
Polacy wiedz najlepiej, czym s papierowe sojusze. I nie chodzi tylko o t doz realizmu, jak
odnajdujemy w naszych dokumentach rzdowych Myl raczej (zarazem) o tej formie mdroci
politycznej, ktra nareszcie uwalnia nas od zarzutu o brak realizmu i tkwi ju w ogromnej wikszoci
Polakw (w kadym Polaku z osobna), zastanawiajcych si nad polityk w sposb wiaty
i odpowiedzialny. Nie chodzi o to, e ju wszyscy bez wyjtku wyzbyli si fobii, zudze, chciejstwa
i fantastycznych koncepcji. Chodzi o to, e w realizm i rozwaga zwyciyy wrd najwaniejszych,
opiniotwrczych warstw spoecznych i maj intelektualne pierwszestwo przed rnicami pogldw
na wszystkie inne kwestie.
Zdaje si, e stereotyp Polaka z Krla Ubu zaczyna w kocu zamiera. Nieliczni, ktrzy jeszcze z ca
ostentacj nosz swoje pawie pira przy rogatywce, przypominaj mi troch owych amerykaskich
separatystw z gbokiego Poudnia, ktrzy do tej pory nie pogodzili si ze zwycistwem jankesw
i nie uznaj adnych tam uzurpatorskich rzdw w Waszyngtonie. Gupcy i dziwacy snuj si po
historii kadego kraju, ale po wierwieczu byoby pomyk uwaa ich za co wicej ni margines,
chwilami zreszt do malowniczy.
A powd, dla ktrego co pewien czas przypominamy sobie dzieje owego wielkiego przeomu
w myleniu polskim, jest - jak zwykle, jak od dwustu lat - zawsze ten sam. W ostatniej scenie tej
obmierzej sztuki krl Ubu na pustej scenie mwi tak: Drodzy panowie... przecie gdyby nie byo
Polski, nie byoby rwnie Polakw.
Jest to jedyne zdanie z tej sztuki, z ktrym moemy, a nawet musimy si zgodzi.
ycie Warszawy, 9-10 sierpnia 1970

Pomys na zy i gupi film telewizyjny6


Sobota, 16 sierpnia 1939 roku. Nie wczeniej, bo prawdopodobiestwo wojny byoby jeszcze zbyt
mae. Nie pniej, tzn. w nastpn sobot, ze zrozumiaych wzgldw. Ale koniecznie w sobot, gdy
rzecz dzieje si w eleganckim pensjonacie (najlepiej Jastrzbia Gra, ale moe by Orowo, Wisa,
Jaremcze, Zaleszczyki, Naczw lub Druskienniki), gdzie Modziakowie wydaj przyjcie dla
Modziakw. To znaczy nie przyjcie waciwie, lecz kaffeeklatsch dla pa, brydyka dla panw,
a gwnie wywczasowy fajf dla modziey, eby panny miay si po kim rozejrze. Id cikie czasy,
kto wie, czy tym licznym, zadbanym pannom nie trzeba ju teraz znale mczyzny, ktry pomoe
i otoczy opiek.

Tekst dotychczas nie publikowany.

Stroje sportowo-urlopowe, oglna tolerancja i nowoczesno. Panny lekko bufiaste, panowie


w pumpach, panie w skromnych akiecikach rodem z Mojej Przyjaciki, jedna tylko wbia si, nie
wiadomo po co, w sukni z ciemnej tafty od Hersego. Faux pas, oczywicie, ale czasy pani Dulskiej
naprawd si skoczyy, nikt na ten temat nie plotkuje i nie wyciga adnych uwaczajcych tej pani
wnioskw.
Na stole wdki Baczewskiego, malutkie marynowane rydzyki, zebrane wasnorcznie a pod sam
granic niemieck koo Zoppotw lub pod granic sowieck nad Prutem albo pod granic czesk, t
now. To znaczy pod granic z Protektoratem Czech i Moraw. Maso kupione dzi rano od kobiety
(ach, prosz popatrze, tu jeszcze lad chrzanowego licia), matjasy z Polmoru, troch chudej
szyneczki, pi rodzajw musztardy Schweitzera, wieo wdzony wgorz lub pstrg kupiony wprost
od Kaszuba lub Hucua (ach, Musiu, ja go w ogle nie mogam zrozumie, a oni przecie s Polacy,
nieprawda?).
Na cianach kilimy, Stryjeska, Skoczylas, Bartomiejczyk. Obraz olejny z natury: Zamek w Mirze.
Take podkolorowana fotografia: Bunio na nocniczku. Czcigodna babunia, napis cyrylic: foto-atelje
Rienesans, W. Stiefanowskij, g. Warszawa, Dugaja ulica d. 54. Dziewi porcelanowych soni na
etaerce. Bajadera. Fajka z wypalanym napisem Zakopane 1937. Trzaska, Evert i Michalski. Axel
Munthe. Alexis Carrel. Zegadowicz upchnity boczno-grnie, na tyle blisko, eby byo wida, e jest,
ale na tyle gboko, eby nie ku w oczy. Ostrobramska nad drzwiami od werandy. Kalendarz
Rodziny Wojskowej na rok 1939. Na stoliczku niedbale Illustrated London News, dzi waciwie
kady ju w towarzystwie mwi po angielsku, francuski staje si jak gdyby odrobink dmod.
Kiepska reprodukcja Kossaka: uan i dziewczyna. Podoga z rwnych, sosnowych desek a lni,
poniewa wypastowano j niezawodn past dobrolin. To po prostu wida; adna pasta nie zapewni
ci tak wspaniaego poysku jak dobrolin z koziokiem. Jeli chodzi o obrus na stole, to rwnie nie
ulega wtpliwoci, e wyprano go w radionie, ktry sam pierze.
Z patefonu Paillarda, ktry trzeba nakrca tylko co trzeci pyt, Faliszewski piewa o czerwonych
rach, Ordonka o bubliczkach, Fogg o zamszowej bluzeczce. Dwa razy po kolei lambethwalk,
najnowszy taniec z Ameryki. Kroczek naprzd, kroczek w ty. Modzi szalej, a pani Natalia woa,
eby Krysia zarzucia szal, bo si przezibi, a od dziecistwa przecie ma skonno do influenzy
i migreny. Potem Tango milonga. Modzie zatyka uszy, ojej, skoczcie z t starzyzn, kt to dzi
taczy tango? Panie si rozmarzaj, mj Boe, przecie to nasza modo. Pamitasz, Kociu, jak wtedy
taczylimy to tango w Poanowicach? Bolszewicy stali pod Radzyminem, fornale ju ostrzyli siekiery,
a my taczylimy, jakby wiat mia si za chwil skoczy. Kocio potwierdza, e nawet wuj Ambroy,
ktry cudem przey rewolucj na Ukrainie i nie tolerowa adnych tacw, sam wtedy zachca
modzie, aby taczya do upadego.
Waciwie mona by ju siada do podwieczorku, ale trzeba poczeka jeszcze na ksidza kanonika,
ktry zapowiedzia, e si troch spni. Nie wiadomo waciwie dlaczego, bo ksidz kanonik
przebywa tu na wywczasach i nie ma o tej porze adnych zaj, chyba e partyjk szachw
z miejscowym wikarym. Ksidz kanonik jest stryjecznym wujem ktrej z pa i sam sw osob
potwierdza dowodno starego przysowia, e kto ma ksidza w rodzie, tego bieda nie ubodzie. Od
wielu lat gospodaruje na wspaniaej prebendzie: pitnacie wk yznej, kujawskiej ziemi, sad i ogrd
warzywny, pasieka, hodowla karpi i udziay w pobliskiej cukrowni. Ksidz kanonik ma wietne
stosunki z samym biskupem, jest wybitnym dziaaczem Stronnictwa Narodowego, wszyscy s
przekonani, e wkrtce zostanie praatem, moe posem, a moe... moe nawet biskupem, kiedy
skoczy szedziesitk.

Kanonik jednak si spnia, wic panowie o polityce. Ten Hitler, prosz pana, daleko nie zajedzie.
Bdzie ar, ar, a pknie. Liga Narodw nie pozwoli. Lew brytyjski ju zacz mrucze. Nieco ju
zramolay profesor czego (prawa? historii ustroju?) wspomina, zacigajc z rosyjska, e on ju przed
wojn przewidywa taki rozwj wydarze. Ginie moralno, sztuka, religijno. Oglny upadek
ludzkoci musia doprowadzi do pojawienia si tego, panie, Hitlerka. Na wiadka swojej
przenikliwoci profesor bierze swego bratanka, ale mody czowiek yska zotym zbem, umiecha si
szyderczo i odpowiada zuchwale, e przed wojn zacz dopiero uczszcza do pierwowo kassa
gorodskowo ucziliszcza, wic nic ju nie pamita. Sprytna sztuka. Bratanek ledwo przeskoczy
trzydziestk, a ju jest podprokuratorem okrgowym. Wypyn na sporej sprawie komunistycznej,
teraz siad na karku Rusinom. Najchtniej da kary mierci i zadziwiajco czsto wygrywa sprawy.
Sam minister Grabowski zwrci na niego uwag. Bratanek na pewno ma przed sob wietn
przyszo. Ju dzi ma omiopokojowe mieszkanie na Smolnej, samochd i niewielki majteczek koo
Ostroki. Pastwowiec, przedstawia si zawsze, wymieniajc swe nazwisko. Jego ulubione sowa
to czyn, suba i dyscyplina. Zebrane dzi panny nie przepadaj za panem podprokuratorem, ale
musz przyzna, e co w nim jest, jaka osobliwa sia czy brutalno. No i pewno siebie. Przecie
ten pan ktrego dnia moe zosta nawet premierem.
Major Jastrzb-Krupa opowiada - zdaje si, e po raz szedziesity w tym towarzystwie - jak to pod
Kirlibab czy Kostiuchnwk wyskoczy samotnie z transzei i rzuci si z szabl na szwadron
nacierajcych Kozakw. Rzecz dopiero teraz zostaa opisana w odpowiednich wydawnictwach
historycznych.
Ale daleki krewniak pani domu, Bohdan, jasnowosy chopiec z kosmykiem (odziany w czarn koszul
z mnstwem zagadkowych naszywek, bryczesy w kolorze khaki, buty z cholewami wyglansowane tak,
e oczy bol), pyta z gupia frant, dlaczego piechota w Legionach nosia szable. I po co. I na czym
mianowicie mia polega geniusz militarny p. Pisudskiego, skoro pozwala, aby samotny piechur
atakowa w pojedynk cay szwadron nieprzyjacielski. Szwadron enpla, poprawia si Bohdan,
poniewa bynajmniej nie jest mu obca fachowa terminologia wojskowa.
Major zaperza si, wypowiada bardzo cierpkie uwagi pod adresem dzisiejszej modziey, ktra od
Komendanta dostaa ojczyzn w prezencie i nie potrafi doceni przelanej krwi. Bohdan replikuje,
z wyranym zamiarem wzbudzenia zachwytu u panien, e Legiony byy zaydzone i ju u zarania silnie
zbolszewizowane. Poow czoowej kadry stanowili notoryczni bolszewicy z Organizacji Bojowej PPS,
zreszt i sama PPS to rne przecie Mendelsony, Perlowie, Konowie, Sachsy, Horwitze. To ju dzi
dobrze wiadomo. A, powiedzmy, te wszystkie Neugebauery i Greccy w Legionach? No i sam
Komendant pod Rogowem te si podobno troszczy o nie swoje pienidze.
Major Jastrzb-Krupa zrywa si, krzyczy, e w jego towarzystwie wara od witoci. Major nie wie,
doprawdy, za co przelewa krew - za ten nard idiotw, jak to kiedy Komendant z gorycz
powiedzia? Moe pan jeszcze powie, mody czowieku, e kwatera Komendanta bya poczona
tajnym telefonem ze sztabem Tuchaczewskiego? I e Komendant ukrad klejnoty koronne? A w ogle,
mody czowieku, niech pan najlepiej pojedzie od razu do Berlina i wstpi sobie do Hitlerjugend, lepiej
si pan tam poczuje.
Bohdan na to, e ugrupowanie, ktre on tu reprezentuje, lekcji patriotyzmu nie potrzebuje, bo go
dzi dowodzi czynem (to znaczy rozbijaniem ydowskich straganw, wtrca wzburzony major).
Natomiast taka lekcja przydaaby si panom z tak zwanego obozu niepodlegociowego, poniewa
jest on przearty przez masoneri i agentury Judeopolonii. Hitler ma oczywicie swoje wady i jeeli
bdzie trzeba, udzieli mu si stosownej nauczki. Ale nie wolno zamyka oczu na jego zasugi dla caej
Europy. Ostatecznie oczyci Niemcy z ydw i komuny, rozgromi masoneri, stworzy kult wartoci

najwyszych, to znaczy krwi i ziemi. Ju dzi wiadomo, kto mia racj: Hitler czy paczliwe ydki
w rodzaju Rathenaua, ktre stworzyy Republik Weimarsk. Major powiada, e Sawoj nie uchyla si
przecie od walki z ydostwem. Popar bojkot ekonomiczny, mimo niesmacznego incydentu podczas
pogrzebu Komendanta dokona zblienia z Kocioem, a w kocu to z jego inicjatywy stworzono
Berez. Bohdan wybucha miechem. Bereza? Bereza? Ale to typowo polska namiastka, mydlenie
oczu, przylepianie plasterka na broczc ran. W tym kraju trzeba dziesiciu albo dwudziestu obozw
karnych i koncentracyjnych, ale takich, eby sama ich nazwa napawaa strachem ydokomun.
Bohdan pragnie zapewni, e kiedy obz radykalno-narodowy obejmie tu wadz - a dzie jest
niedaleki, nard si wreszcie przebudzi - rozprawa z wrogami narodu bdzie straszna. Co do tego
nikt nie powinien mie adnych zudze. Odpowiednie kadry ju przechodz przeszkolenie. (Pan
prokurator jest wprawdzie urzdnikiem pastwowym i nie powinien wysuchiwa pogldw, ktre
stanowi jak gdyby zapowied zamachu stanu, ale jest tu w kocu na urlopie i moe sobie pozwoli
na chwil prywatnoci. Ot cakiem prywatnie pozwala sobie zauway w wypowiedzi pana Bohdana
kilka interesujcych elementw. Nieszczciem Polski bya zawsze saba i niezaradna wadza,
osabienie autorytetu pastwa, lk przed elazn rkawic, rne takie demokratyczne mrzonki,
ktre w tym kraju po prostu nie znajduj zastosowania.)
Dziewczta suchaj dyskusji z umiarkowanym zainteresowaniem, wolayby jeszcze potaczy.
Szepcz midzy sob, pokazuj sobie jakie fotografie z wycieczek nad Prutem. Ten Bohdan pewno
przypuszcza, e sw czarn koszul i marsow min sprawia na dziewcztach piorunujce wraenie,
ale okropnie si myli. Dziewczta dostrzegaj przede wszystkim pryszcze na jego nosie, chude
ramiona pod koalicyjk i troch jednak koguci, zaamujcy si gosik. Poza tym - kim waciwie
mgby zosta, kiedy narodowcy dokonaj przewrotu? Komendantem obozu koncentracyjnego? Nie
jest to adna kariera dla panny z dobrego domu.
Pan domu prbuje agodzi spr, opowiada jakie mieszne anegdoty, wyczytane, niestety, w
Wiadomociach Literackich. Organicznie nie znosi faszystw, buczucznych smarkaczy, brzku
ostrg i beztroskiego gadania o cudzej krwi. Zoci si nawet w duchu na on, e zaprosia tego
antypatycznego Bohdana, ale z gry ju wie, co Zosia powie: mj drogi, id trudne czasy, nie mona
si wiza tylko z jednym obozem, skd wiesz, czy ten Bohdan nie zostanie jakim znanym
czowiekiem?
W tym momencie - troch to deus ex machina, ale w filmach telewizyjnych nie takie kiksy si zdarzaj
- uchylaj si drzwi, przez ktre zaglda niejaki mecenas Rosen, specjalista od spraw spadkowych.
Mieszka w tym samym pensjonacie o pitro niej i pozwoli sobie wpa do szanownych pastwa
z pytaniem, czy nie mogliby poyczy jakiej ksiki do czytania. Przywiz ze sob tylko tom
orzecznictwa sdowego, ale jako go to nagle znudzio. Pani Zofia w popiechu wrcza mu Alexisa
Carrela, o ktrym tyle si teraz mwi. Pan Rosen - jego dykcja jest absolutnie bezbdna, maniery godne Wersalu, a ubir przynisby zaszczyt ksiciu Walii - ociga si jeszcze przez sekund, liczc, e
zostanie zaproszony do towarzystwa. Spostrzega jednak mundur wojskowy, a nastpnie czarn
koszul Bohdana i rozumie, e nie jest tu osob podan.
C to, powiada Bohdan, kiedy za Rosenem zamkny si drzwi, ciotunia parchw u siebie przyjmuje?
A Talmud we do apy, gudaju. No, no. Widz, e ju nawet w porzdnym katolickim domu nie
mona unikn spotkania z ydakami. Nie szkodzi. Ju niedugo ich mecenasowania i doktorowania.
Przepraszam, a moe ciotunia ma jeszcze w zapasie jakiego Rusina?
Podprokurator yska zbem i z rozbawieniem prostuje, e Rusinw trzeba nazywa Ukraicami, co
budzi oglny miech. Nowy nard si znalaz! U-kra-i-cy!

Wacicielka pensjonatu, pani Hala, ktr naleao zaprosi na dzisiejszy podwieczorek, poniewa jest
osob z towarzystwa, zreszt przyjacik pani Zofii jeszcze z pensji, owiadcza ni w pi, ni
w dziewi, e ani ona osobicie, ani jej m nieboszczyk nigdy specjalnie nie przepadali za
Dziadkiem, poniewa oboje zawsze gboko wierzyli w demokracj. Kiedy jednak pani Hala syszy dzi
tak mwicych modych ludzi, zaczyna aowa, e Komendanta nie ma ju midzy yjcymi,
poniewa on jeden mgby zatrzyma postpy faszyzmu, a faszyzm w Polsce jest czym, czego pani
Hala nie chciaaby doy. Pani Hala studiowaa przed wojn na kursach Baranieckiego w Galicji,
jedzia do Szwajcarii i Francji, wic trudno si dziwi, e przesikna miazmatami. Ale z drugiej
strony ma za sob pikn kart w POW, zwaszcza w roku dwudziestym, kiedy to dwukrotnie
przechodzia z bibu i rozkazami przez lini frontu. Tak ju jest z Polakami, yciorys wiecznie si nie
zgadza z pogldami.
Jakby tego wszystkiego nie byo dosy, do rozmowy wtrca si milczcy dotd doktor Pu: ysina do
krzya, czytelnictwo Wiadomoci Literackich wypisane na okrgej buzi, binokle na zotym motylku,
aseptyka, racjonalizm i higiena pciowa. Doktor Pu powiada z caym spokojem, jak gdyby w ogle nie
sysza sporu midzy majorem i Bohdanem, e jedyne wyjcie dla Polski widzi w demokratycznym
socjalizmie typu, powiedzmy, brytyjskiego, czy moe lepiej skandynawskiego. Rzeczpospolita
Spdzielcza, wolne zrzeszenia wytwrcw, kooperatywy wociaskie, potna sia owieconej klasy
robotniczej, oczywicie zwalczanie nacjonalizmu. W pierwotnej ideologii Komendanta byo wiele
z tych mdrych zaoe. Niestety, zostay znieksztacone przez Jego niegodnych interpretatorw.
Socjalizm jest tendencj przyszoci, faszyzm wkrtce upadnie. Doktor Pu studiowa te kwestie
podczas swego ostatniego pobytu we Francji i myli, e Blum ma jednak sporo racji, zwaszcza po
lekcji hiszpaskiej. W warunkach polskich naleaoby rozpocz od zjednoczenia i porozumienia
wszystkich si demokratycznych...
Expos doktora Pucia wywouje prawdziwe pandemonium. Major Jastrzb-Krupa nie moe tolerowa
wypowiadania w jego obecnoci pogldw jawnie antypastwowych, bo czym w kocu jest postulat
tak zwanego zjednoczenia si demokratycznych, jeli nie umizgiem pod adresem Frontu Morges,
masonerii, a w kocu i komunistw? Podprokurator pozwala sobie zauway, e jednoczenie owych
si demokratycznych szoby panu doktorowi z ogromnym trudem i mogoby si skoczy wycznie
triumfem jaczejek komunistycznych, jak to ju nieraz w przeszoci bywao. Podprokurator zajmowa
si ostatnio z obowizku subowego sytuacj wrd fornali w rejonie Przemyla i moe z ca
stanowczoci stwierdzi, e jest to element cakowicie skomunizowany i antypastwowy. Na uwag
doktora Pucia, e partia komunistyczna zostaa ju rok temu rozwizana, podprokurator tylko kiwa
gow, poniewa doktor Pu jest, niestety, naiwny jak mae dziecko i po prostu nie wie, do czego
bolszewicy s zdolni. Tu major interweniuje jeszcze raz i demaskuje rdo szkodliwych pogldw
doktora Pucia. S to, oczywicie, Wiadomoci Literackie, ktre nie tak dawno publicznie zniewayy,
pirem tego Uniowskiego, siy zbrojne Rzplitej i kadr naszego wojska.
Co si tyczy Bohdana, to mody czowiek w czarnej koszuli a si gotuje ze zoci i liczc, e nikt tego
nie widzi, wyciska gigantyczny wgier pod szczk. Daby mu setnik, gdyby tak koledzy donieli, e
Bohdan bez protestu wysuchiwa gadaniny o foksfroncie. Bohdan przybiera wic kilka kolejnych min
wiadczcych o bezbrzenej pogardzie, a nastpnie owiadcza niedbale, e z tymi paczkami od
spdzielczoci te si zrobi porzdek. Pastwo - tylko pastwo bdzie decydowa, co jest dobre, a co
szkodliwe dla narodu. W Polsce nie ma miejsca na ydowskie mrzonki o spdzielczoci. e nie
ydowskie? A czyje niby? Czy pionierem tego mylenia nie by przypadkiem ten cay Abramowski? e
Polak i do tego szlachcic? Zawracanie gowy. adna polska szlachta nie nosia ydowskich nazwisk.
W kocu chyba pastwo czytali Giertycha i wiedz, e nawet Jan Amos Komensky by przechrzt. e
Giertych wcale tak nie pisze? No, takiej dyskusji prowadzi ju nie bdziemy.

Ale oto otwieraj si drzwi i wchodzi, waciwie wkracza, ksidz kanonik. Wyglda to na kiepski
dowcip, lecz ksidz kanonik jest udzco wprost podobny do doktora Pucia. Te same binokle bez
oprawy, ta sama buka okrga i rumiana, ta sama ysina nawet. Dziewczta pierwsze rzucaj si do
rk kochanego stryja, major staje na baczno i regulaminowo pochyla gow, doktor Pu niechtnie
wyciga rk na powitanie i zaraz j cofa. Podprokurator wstaje ze swego miejsca, siada, gdy ksidz
kanonik dziaa w opozycji, a on, podprokurator okrgowy, reprezentuje tu jednak karzc do
Rzplitej, ale za chwil wstaje, gdy program Obozu Zjednoczenia Narodowego przewiduje stosowne
miejsce dla uwiadomionego narodowo kleru, zwaszcza wyszego.
Pani Hala wprowadza ksidza kanonika w tok przerwanej rozmowy i pozwala sobie wypowiedzie
swj wasny pogld. Oczywicie, e spdzielczo, owszem, pikny cel, zwaszcza wobec wyzysku
uprawianego przez hurtownikw. Ale jest przecie jeszcze armia, ktr trzeba uzbroi, i dyplomacja,
ktra kosztuje, no i przemys, o ktrym ostatnio tak ciekawie pisa Wakowicz. Spoem tego
wszystkiego nie zaatwi.
Bohdan znw wzrusza ramionami - przemdrzay, niegrzeczny chystek - i nazywa Wakowicza
krypto-bolszewikiem oraz urzdnikiem sanacyjnej propagandy. Ostatecznie to on, byy ziemianin,
zachwyca si Sowietami w Opierzonej rewolucji. Pani Hala prostuje, bardzo stanowczo, jak na ni,
e spostrzee Wakowicza nie mona nazwa zachwytami, po prostu stara si by obiektywny. Na
to major Jastrzb-Krupa, zupenie wyjtkowo, przycza si do Bohdana. Jeli chodzi o Sowiety, to
rzeczywicie nie ma tu miejsca na obiektywizm lub wywaanie proporcji. Jest to jeden z odcinkw
narodowego frontu propagandy, pisarze winni zachowa dyscyplin jak onierz w boju. Major nie
moe tu zdradza tajemnic sztabowych, pragnie jednak zapewni wszystkich zebranych, e gdyby
przyszo do wojny, to tym razem nie zatrzymamy si pod Kijowem. Skd ta pewno? No, to chyba
jasne. Ameryka wesprze, Anglia si przyczy, Francja dostarczy broni.
Ksidz kanonik pragnie jeszcze wrci do poprzedniego wtku. Spdzielczo, jeli oparta na
chrzecijaskich zasadach, nie jest oczywicie niczym zdronym. p. praat Bliziski w Liskowie dawno
ju organizowa wocian i z Bo pomoc piknie t sawn obecnie wie rozbudowa. Jednak
w dzisiejszych czasach stoj przed Polsk inne, waniejsze zadania. Polsk zalewa fala ydokomuny,
pornografii, wyuzdanych sztuczyde, filmw i powieci, bezbonictwo szaleje, szerz si choroby
(ksidz chcia powiedzie, e weneryczne, ale w ostatniej chwili przez wzgld na panny gryzie si
w jzyk), upada autorytet Kocioa, rodziny, szkoy. Bardzo susznie skomentowano to w Maym
Dzienniku: destrukcja ydowska i spiskowanie jaczejek komunistycznych nie przypadkiem wystpuje
najsilniej tam, gdzie zapomniano o Bogu i Kociele. Dlatego te ksidz kanonik z uwag czytuje
owiadczenia rzdu, ale w tym gronie moe powiedzie z ca otwartoci, e ani deklaracja
programowa OZN, ani obecna praktyka tego obozu nie speniaj postulatw chwili. Cigle jeszcze
koacz si echa potpionego przez Koci liberalizmu, dekret Pana Prezydenta o rozwizaniu l
masoskich wykonywany jest opieszale, sdy wydaj humorystycznie niskie wyroki na komunistw i
wywrotowcw, a o prasie zatruwajcej mode umysy i deprawujcej pseudoliteraturze w rodzaju
Zegadowicza a wstyd mwi w porzdnym chrzecijaskim domu.
Major Jastrzb-Krupa, ktremu za modu odmwiono w Kielcach rozgrzeszenia, gdy biskup osiski
uzna wszystkich legionistw za wojsko Antychrysta, pozwala sobie na uwag wprost niesychan,
ktrej zreszt za chwil auje. Powiada mianowicie, e arcybiskup warszawski, Popiel, podczas wojny
rosyjsko-japoskiej wzywa wiernych, aby si na ochotnika zgaszali do wojska carskiego, a to w celu
ratowania chrzecijaskiej monarchii. Major wie o tym od swego ojca. Sam natomiast niele pamita,
jak arcybiskup Kakowski w Radzie Regencyjnej upatrywa w kajzerze rwnie obroc
chrzecijastwa. Dlatego major pozwala sobie nie przyj do wiadomoci krytycznych uwag ksidza
kanonika na temat Obozu Zjednoczenia Narodowego. Co si za tyczy bolesnej niewtpliwie kwestii

ydowskiej, to w kocu chyba minister Beck powiedzia wystarczajco dobitnie, e dyplomacja polska
aktywnie pertraktuje w sprawie podjcia akcji kolonizacyjnej ydw na Madagaskarze.
Ciekawe, e tym razem i Bohdan zgadza si z majorem. ydw trzeba co prawda wysa nie na aden
Madagaskar, lecz do porzdnego obozu pracy, jednake uwagi ksidza kanonika na temat OZN
rzeczywicie budz zastrzeenia. (Doszo ju do tego, e ten bezczelny smarkacz odpyskuje nawet
osobie duchownej, ktra - ze wzgldu na rnic wieku - mogaby by jego ojcem). OZN jest
w dalszym cigu zdominowany przez elementy sanacyjne, paramasoskie, a nawet wrcz ocierajce
si o foksfronty i internacjonay. S jednak ludzie nowego pokolenia, jak choby minister Grabowski
czy wreszcie sam Pan Marszaek migy-Rydz, ktre pozwalaj modym Polakom ufniej patrze
w przyszo.
Doktor Pu zaczyna si stroszy i prycha, e nic nie stoi na przeszkodzie, aby zawiza sojusz
wojskowo-policyjno-klerykalny, w kocu jest to odwieczne marzenie caej polskiej reakcji. Wojsko
bdzie strzela do strajkujcych, policja dowie si o kadym sowie, a kler naoy kaganiec na myli.
Brzmi to tak jako wulgarnie, e zapada chwila milczenia i gocie karc wzrokiem pani Zofi, e
zaprosia na tak miy wieczr jakiego zwariowanego socjaa.
Koci, replikuje ksidz kanonik, nie miesza si do polityki i nie jest jego rzecz ustanawianie
jakiegokolwiek porzdku doczesnego, jeli ten, ktry istnieje, nie sprzeciwia si prawom Boym. Na to
doktor Pu, e Koci ju ze trzydzieci razy w cigu biecego stulecia zmienia swe pogldy w tej
sprawie. Kto bogosawi wojska woskie idce na front abisyski, jeli nie kardyna Schuster? Kto
popar rebeli nacjonalistyczn w Hiszpanii, jeeli nie cay episkopat?
Wzmianka o Hiszpanii dziaa jak iskra. Teraz dopiero zanosi si ju nie to, e na dyskusj, ale na
awantur, bardzo zreszt polsk, bo z udziaem wojska i duchowiestwa. Panie zaamuj rce; jeeli
tak dalej pjdzie, za chwil padnie tu przykad, ktry wszystkich jednakowo pogry w rozterce,
niezalenie od przekona. Chodzi oczywicie o t smutn afer sprzed czterech lat, kiedy to ksi
metropolita krakowski, kardyna Sapieha, odmwi zgody na pogrzebanie zwok Pisudskiego
w krypcie w. Leonarda, razem z Kociuszk i ksiciem Poniatowskim. Przecie a premier musia si
wtedy poda do dymisji wraz z caym rzdem. Ale teraz s wakacje, podwieczorek gotowy, prosimy
do stou.
Napicie opada raptownie, poniewa na widok wspaniale zastawionego stou Polacy zapominaj na
chwil o wszystkich waniach. Nawet dr Pu wykonuje jaki kurtuazyjny gest wobec ksidza kanonika.
Wreszcie panowie, nie wyczajc ksidza kanonika, ale wyczajc Bohdana, ktry z przyczyn
narodowo-radykalnych nie bierze nigdy alkoholu do ust, wychylaj duszkiem po pidziesitce zimnej
wdki, woajc do siebie nawzajem chaim! siulim!, co z miejsca przyprawia wszystkich o dobry
humor. Nawet Bohdan, usyszawszy ten toast, poprawia koalicyjk i podsuwa kieliszek. Prawda jest
taka, e alkoholu zabronili mu lekarze z powodu wady nerek, ale wyrzeczenia zawsze jako lepiej
wygldaj, kiedy si je ponosi w imi idei.
Panie wypijaj po naparsteczku winiwki - ale, Kociu, tylko kropelk, przecie wiesz, e mi to
szkodzi! - a potem dugo krzywi usta na znak, jakie to niedobre. Dziewczta otrzymuj po kieliszku
czerwonego wina, przy czym pani Zosia upewnia si u kanonika, czy nie ma w tym nic zdronego.
Ledwo podwieczorek si koczy, dyskusja o polityce wybucha na nowo, ku przeraeniu pa
i smutkowi dziewczt, ktre chciayby jeszcze potaczy. Nic z tego. W sprawie Hitlera i Sowietw
panowie dziel si na dwa, waciwie trzy, a na dobr spraw nawet cztery obozy, ktre w aden
sposb nie mog znale adnego punktu stycznego, poza jednym, e Polska to wielka rzecz. Nikt

z zebranych nie ma po prostu nawyku cierpliwego wysuchiwania argumentw adwersarza, pragnie


tylko moliwie gono wypowiedzie swj wasny punkt widzenia, ktry zreszt najczciej jest i tak
od kogo zapoyczony. Na stoliku brydowym zaczyna si krelenie schematycznych map, pojawiaj
si strzaki przypuszczalnych ofensyw i elipsy domniemanych rejonw koncentracji. Bezwzgldny
prym dziery tu oczywicie major Jastrzb-Krupa jako sztabowiec i wojownik z urodzenia. Mniej
wicej po kwadransie wojna z Niemcami i Rosj zostaje wygrana, dyskusje tocz si ju tylko nad
podziaem zachodniej Syberii i nad wysokoci reparacji niemieckich.
Ostatni nadziej pa pozostaje teraz ju tylko pan Karol, ktry do tej pory ani razu nie zabra gosu.
Jest to posta taka sobie, niby troch zagadkowa, a w gruncie rzeczy denerwujca. Ojciec pana Karola
wraz z siedmiorgiem czy tam dziesiciorgiem innych dzieci gospodaruje gdzie pod Przasnyszem,
o czym pan Karol opowiada nie bez rozbawienia w niezmiernie u niego rzadkich chwilach
rozmownoci. No, z chopw, krtko mwic. Ale pan Karol podkochuje si w pannie Joasi, a e jest
inynierem, pracuje w przemyle zbrojeniowym i zarabia podobno krocie w Zakadach Ostrowieckich
S. A., wic zaproszono go dzisiaj, bo czasy id trudne, z rnymi ludmi trzeba mie do czynienia,
a skd wiadomo, czy Joasi taki m nie bdzie akurat potrzebny? A e z chopw... pewnie, e to nic
miego. Ale w dzisiejszych czasach nie zwraca si ju takiej uwagi na pochodzenie, zreszt w panu
Karolu, oprcz tej, powiedzmy, bardzo ludowej twarzy i przeraliwej maomwnoci, trudno si
dopatrzy jakich szczeglnie odraajcych wad. Tak, to prawda, e wywiad rodzinny zebra troch
niepokojcych informacji. Pan Karol na przykad przyjani si z pewnym lusarzem, swym byym
koleg gimnazjalnym. Podczas studiw nalea do Wici. Ale z tego mgby si wyleczy, grunt, e nie
pije, doskonale zarabia, jest oszczdny, no i na pewno nie bdzie zdradza ony.
Niestety, pan Karol mimo wszystkich przymila nadal nie zabiera gosu. Jako poredni, ale w kocu
prawdziwy przedstawiciel ludu, staje si adresatem kolejnych ofert. Najpierw zwraca si do niego
major z daniem, aby potwierdzi, e Komendant zawsze dba o wocian. Profesor powiada, e on
ju przed wojn stawia na warstwy ludowe, jakkolwiek bolszewizm kae mu obecnie zachowa
wiksz powcigliwo w ocenach. Potem jasnowosy, tonem bezwzgldnej pewnoci, powouje si
na zdrow dusz narodu, nie skaon miazmatami. Nawet doktor Pu bka, e w swoim czasie
praktykowa w pewnym maym miasteczku, w zwizku z czym z wasnego dowiadczenia zna ycie
polskiej wsi, jej bogat kultur i wspaniay obyczaj, e wspomni o jasekach, marzannie i turoniu.
Oczywicie klerykalizm tamuje obecnie naturalne tendencje rozwojowe modego pokolenia wsi, lecz
to potne rdo...
Ksidz kanonik uderza widelcem w kieliszek, co biesiadnicy przyjmuj jako zapowied ostrej polemiki
z doktorem Puciem, zasuonej zreszt, bo kt to przy kanoniku mwi o klerykalizmie. Jednake
ksidz kanonik proponuje, aby wypi za zdrowie ludu polskiego, za jego wierno Kocioowi, za jego
pene zwycistwo w walce z bolszewizmem, bezbonoci i wichrzycielskimi wpywami.
Pan Karol kiwa gow potakujco, ale nadal nie wyraa swojej ludowej, rdzennej aprobaty dla
adnego z wypowiedzianych dotd pogldw. Bawi si od niechcenia suwakiem logarytmicznym, a na
jego rdzennie ludowej twarzy pojawia si jak gdyby cie ironii. Zramolay profesor powiada
w zwizku z tym - pewno uwaa to za wietny dowcip - e pana inyniera w ogle nie obchodzi
polityka, jego obchodz tylko armaty i pewna moda, he-he, moda i adna osbka. Panna Joasia poni
si, nie tyle ze wstydu, co ze zoci, gdy nie znosi pana Karola, zoci si na mam za te niewczesne
swaty, marzy o podchorym kawalerii lub przynajmniej o lotniku. Ale wszyscy znajomi
podchorowie s teraz w wojsku, wstrzymano przepustki, cofnito urlopy. Panna Joasia ma
poczucie, e jej ycie mija w straszliwym tempie, e nie ma ju ucieczki przed staropaniestwem lub
zampjciem za pana Karola. Panna Joasia skoczya niedawno dziewitnacie lat i trudno si
dziwi jej rozpaczom.

Spod sterty pyt roztrzepana panna Misia wyciga jakie prastare dziwo z kolorowym uanem na
okadce. O mj rozmarynie, rozwijaj si! Przybyli uani pod okienko! Nastrj nagle si zmienia, major
Jastrzb-Krupa klepie doktora Pucia po kolanie i krzyczy: do diaba z polityk, jeeli temu Hitlerowi
przewrci si we bie, bdziemy bi a ku, a mordowa! Rwnie jasnowosy ulega na krtko
nastrojowi chwili, mruczy troch do siebie, a troch do dziewczt, e krwi, oczywicie, aowa nie
bdziemy.
Panie znw zaamuj rce, prosz na herbat, wzywaj, eby da ju spokj tym rozmowom o wojnie.
Przecie to niemoliwe, eby Hitler rzuci si jednoczenie na Polsk, Angli i Francj, to znaczy trzy
najwiksze mocarstwa Europy. No, nie liczc Sowietw.
Tace, ciszone spory, ksidz kanonik krci palcami mynka na brzuszku, major szkicuje kierunki
polskich kontrofensyw na Prusy Wschodnie.
Tu przed dziesit kto woa, aby wczy radio. Bdzie dziennik, a w wiecie dzieje si dzi tyle
wanych rzeczy, e trzeba by dobrze poinformowanym. Panny protestuj, chciayby jeszcze troch
potaczy, lecz modzi ludzie - ostatecznie musieli niedawno uporzdkowa swoje sprawy w
Rejonowej Komendzie Uzupenie - stanowczo domagaj si dziennika.
Kiedy cichnie dwik sygnau Warszawy I, rozlega si mikki, nieco zdenerwowany gos Tadeusza
Bocheskiego:
- Tu Polskie Radio Warszawa. Podajemy wiadomoci. Dzi nadeszy z Berlina sensacyjne wiadomoci.
Kanclerz Rzeszy, Adolf Hitler, zosta zamordowany w wyniku zamachu stanu dokonanego przez bliej
jeszcze nie znane siy opozycyjne. mier ponieli take premier pruski Gring oraz gauleiter Berlina
Josef Goebbels. Razem z Adolfem Hitlerem zgin szef kancelarii partyjnej, Bormann oraz minister
sprawiedliwoci Rzeszy, doktor Hans Frank. Partia hitlerowska w praktyce przestaa istnie. Zdaniem
obserwatorw dyplomatycznych we wszystkich gwnych stolicach Europy, niebezpieczestwo wojny
europejskiej zostao definitywnie zaegnane. Wielka Brytania i Francja odwoay podjte w ubiegym
tygodniu kroki mobilizacyjne. Owiadczenie rzdu RP oczekiwane jest dzi w nocy.
- Bogu niech bd dziki - egna si ksidz kanonik. - Teraz wreszcie bdziemy mogli zaj si
porzdkowaniem wasnego domu.
Wrzesie 1970

Koncert na trupol i grobofon7


W tygodniku Prawo i ycie (nr 378 z 18 padziernika 1970) ukaza si artyku pt. Zbawienie
w piosence? pira Kazimierza Kretowicza, powicony generalnej rozprawie z polskim
piosenkarstwem. Podobnie jak autor tego artykuu, nie znam si ani na muzyce, ani na
piosenkarstwie, ani na kulturze masowej. Wystarczajco dobrze znam si jednak na prasie, aby
zgosi swoje stanowcze weto wobec wywodw p. Kretowicza i zaduma si przez chwil nad
punktem, do ktrego doszlimy w dyskusjach ostatnich lat.
Z wywodw Kretowicza wynika, e organizowane u nas festiwale piosenki s nastpstwem
bezwolnego ulegania wpywom amerykaskiej propagandy socjologicznej i wiadcz o panoszeniu
7

Tekst w caoci nie dopuszczony do druku.

si w Polsce zgniego, obcego socjalizmowi sposobu ycia. Jest to pogld nieco, powiedzmy,
dyskusyjny. Gdyby go potraktowa serio, musiaby nasun przeraajce wnioski co do stanu
umysw w kraju. Ostatecznie festiwalami piosenki fascynuje si u nas co roku kilka milionw ludzi.
Gdyby rzeczywicie wroga propaganda socjologiczna miaa u nas czyni takie postpy...
Pozwalam sobie nie podziela tego katastrofizmu, cho martwi si, oczywicie,
niebezpieczestwami natury laryngologicznej, jakie niesie ze sob moda na big-beat. Jestem rwnie
daleki od zachwytu nad licznymi wyjcami, ktrzy za brak suchu, kultury i skromnoci s wynagradzani
hojniej ni ciko pracujcy ludzie. Nie upatruj te - eby ju wszystko byo jasne - w festiwalach
piosenki adnego lekarstwa na rzeczywiste kopoty, z jakimi mamy do czynienia.
Co wicej, musz przyj do wiadomoci, e nadesza na nas w ogle nieszczeglna pora, ktr
mogliby chyba objani tylko astrolodzy. Od kilku ju lat czytujemy z osupieniem teksty, ktrych
kaleka polszczyzna idzie w parz z pogard dla wszelkiej logiki rozumowania, a zwaszcza dla kilku
prostych pewnikw, ktre byy ju znane francuskim encyklopedystom, nie mwic o tym, co byo
pniej. Mam tu na myli nie tyle moe spory o rozrywk, co raczej owe zdumiewajce studia
z zakresu historii najnowszej, e wspomn tylko pomnikowe dziea pp. Ryszarda Gontarza, Leszka
Moczulskiego czy Edmunda Grzybowskiego. Musz to przyj do wiadomoci, skoro dobrowolnie
usiuj si utrzyma w tej brany; nie sdz, aby to bya pora na bardziej wnikliwe analizy. Mam
nadziej, e i na to przyjdzie kiedy czas.
Jeli wic zabieram gos w sprawie artykuu Kretowicza - a czyni to poruszony do gbi - to wycznie
z powodu sformuowa, jakich uy pod adresem najwikszej wspczesnej pieniarki amerykaskiej,
Joan Baez.
Nie jestem w stanie poj, dlaczego czowiek zabierajcy si do pisania artykuu na taki temat nie
zada sobie trudu, aby posucha cho jednej jedynej ballady w wykonaniu pieniarki, o ktrej -pisze,
choby miao to pocign za sob wydatek na tumacza. A potem ma jeszcze czelno okrzykn
Joan Baez prorokiem demoralizacji i bez zmruenia powiek zarzuci dywersj polityczn
organizatorom festiwalu sopockiego, ktrzy t pieniark do nas zaprosili. Kretowicz pisze dosownie:
Joan Baez jest (tej) nihilistycznej ideologii wytworem i misjonark. Jeli sopoccy menaerowie tego
nie wiedzieli, dowodzi to kompletnej ignorancji, braku rozeznania rynku piosenkarskiego, braku
kwalifikacji fachowych.
Myl, e powinnimy najpierw dugo i dociekliwie popyta o kwalifikacje fachowe pana Kretowicza
i jego rozeznanie rynku piosenkarskiego. A potem moe jeszcze o kwalifikacje polityczne i moralne,
ktre go upowaniaj do zabierania gosu w sprawach, o ktrych nie ma, jak wynika z tekstu, nawet
przyblionego pojcia.
Joan Baez nigdy nie miaa NIC WSPLNEGO z hippisami ani z komercjaln muzyk modzieow.
NIGDY nie piewaa ADNYCH modnych przebojw. ANI RAZU na jej niezliczonych koncertach nie
doszo do adnych ekscesw. NIE JEST boyszczem dugowosych obdartusw, narkomanw
i obibokw. Jej bogaty repertuar skada si NIEMAL WYCZNIE ze starych ballad ludowych,
z melancholijnych pieni antywojennych, z ocalonych od zapomnienia dumek kowbojskich.
Najczciej i najchtniej piewa smutne pieni braceros, meksykaskich robotnikw rolnych, ktrzy
co roku cign przez zielon granic do Teksasu po swj ndzny zarobek przy bawenie i ryu.
Joan Baez - o czym mona si przekona z kadej jej pyty i na kadym jej wystpie - pierwsza signa
do czystego nurtu amerykaskiej kultury plebejskiej, zanim jeszcze modny obecnie styl country
obrs w komercjaln tandet i setki naladowcw. Pierwsza spopularyzowaa na nowo wrd
modego pokolenia stare songi murzyskie i gorzkie ballady robotnicze z pocztkw stulecia. To ona

po wielu latach ponownie odkrya modym Amerykanom synn pie Szesnacie ton, a jej gorzka,
surowa Donna, donna jest symbolicznym wrcz wyrazem sumienia i wraliwoci tej innej, lepszej
Ameryki.
Wytrwale, przez cae lata, walczy Joan Baez z wszechwadz komercjalnej tandety z Broadwayu, stara
si utrwali gince teksty i melodie, tak nachalnie wypierane przez wrzaski sezonowych idoli. Jej
cudowny, delikatny, troch matowy gos, jej olniewajca muzykalno, osobista skromno i wdzik,
prostota ubioru, konsekwencja w doborze repertuaru - zyskay jej niezmiern popularno wrd
modych Amerykanw, a take zasuony i ogromny rozgos na poudnie od Rio Grand, o co artycie
z Pnocy nie jest tam doprawdy atwo.
A teraz w polskiej prasie pisze si o Baez z wrogoci i pogard. Wielka szkoda, e p. Kretowicz nie
rozumie ani sowa po angielsku. Gdyby rozumia, moe pojby sowa prostej i piknej pieni, z jak
Baez zwrcia si do polskiej widowni w Sopocie. Mwiy o tym, e ludzie powinni si porozumie; e
mamy tylko jedno ycie i jedn ziemi; e wojny nios ze sob nie tylko mier onierzy, lecz i mier
sw.
Ale moe to wanie tak niesychanie rozmikcza Kazimierza Kretowicza? Nasze koa dobrze
poinformowane doszy ostatnio do granicy swoistej paranoi: ilekro kto z Zachodu mwi o pokoju
lub o potrzebie wzajemnego porozumienia, tylekro zaczyna si podnosi wrzask o dywersji lub,
w razie taryfy ulgowej, oskaranie o buruazyjny pacyfizm. A ju nie daj Bg, eby brzmienie nazwiska
takiego rozmikczacza nie przypado naszym poinformowanym do gustu. Natychmiast przeczytamy
elaborat z rodowodem do Jozuego wcznie. Co prawda nie wszyscy jeszcze podzielaj t
pawowowsk reakcj, bo np. niej podpisany wysuchuje tych okropnych rzeczy z ca satysfakcj.
Ale jeeli dobrze pjdzie, Kazimierz Kretowicz bdzie wkrtce ustala nie tylko repertuar piosenek
radiowych (bo oba festiwale naturalnie zlikwiduje), lecz zacznie wydawa nam zezwolenia na
posiadanie wasnych gustw. Wcale nie jest powiedziane, eby to mia by tylko ponury art. Takie
wypadki s znane.
Co si za tyczy motywacji politycznych, to nie wiem, co jeszcze mogaby Joan Baez uczyni, eby
znale ask w oczach pana Kretowicza. Przed kilku laty o jej postawie pisaa caa prasa
amerykaska, ktrej Kretowicz, jak widzimy, nie czytuje nawet w polskich streszczeniach, zapewne
z lku, e mgby przesikn miazmatami.
Joan Baez jest zdecydowan przeciwniczk wojny wietnamskiej. Trzy lata temu odmwia pacenia
takiej czci przypadajcego na ni podatku dochodowego, jak rzd Stanw Zjednoczonych
przeznacza z budetu pastwa na finansowanie wojny w Wietnamie. Sum t przeznaczya
natychmiast na pomoc dla ofiar teje wojny. Ochrona skarbowa wniosa spraw do sdu i w pierwszej
instancji Baez oczywicie spraw przegraa, poniewa nie byo precedensu, aby patnicy podatkw
mdrzyli si na temat polityki militarnej. Baez wniosa jednak apelacj, potem drug, w kocu sprawa
opara si a o Sd Najwyszy, gdy obrona argumentowaa, e wydatki na wojn wietnamsk s
sprzeczne z konstytucj (wojna ta nigdy nie zostaa formalnie ogoszona, a Kongres nigdy nie
autoryzowa wysyki wojsk amerykaskich do Indochin). Rozpocza si duga i pasjonujca debata
legalistyczna, w ktrej ju wwczas chodzio o sprawy znacznie powaniejsze ni pieniarstwo.
Nie stawiam nikomu specjalnie wygrowanych wymaga, zdaje si jednak, e wyspecjalizowane
pismo prawnicze mogoby w kocu wiedzie cho troch o jednym z najgoniejszych procesw
politycznych ostatnich lat w USA. To jasne, e skoro Kretowicz otrzyma zadanie, aby zdemaskowa
dywersyjne poczynania Joan Baez na terenie PRL, nie moe zaprzta sobie gowy faktami. Nie on
jeden i nie tylko w tej sprawie. Czy wszake redakcja pisma nie powinna okaza cho odrobiny
namysu akurat przy tej okazji, skoro nie starcza jej namysu przy innych, bliszych nam kwestiach?

Nie dostrzegam adnego specjalnego powodu, aby polskie pismo, i to jeszcze tak haaliwe, miao
wspiera moralnie Departament Stanu, Pentagon, ochron skarbow w USA i co bardziej
awanturniczych jastrzbi. Gdyby tekst o podobnej wymowie politycznej pojawi si przez
niewytumaczalny przypadek na amach jakiegokolwiek innego pisma polskiego, id o zakad, e po
pimie i autorze nie byoby ju co zbiera, a w nekrologu po latach napisalibymy, e w tej materii
Prawo i ycie magna pars fuit.
Ideologia, jakiej hoduje Joan Baez, rzeczywicie nie jest ani rewolucyjna, ani marksistowska. Nie
mam nawet pewnoci, czy Baez w ogle wyznaje jakkolwiek ideologi. Jest po prostu arliw
przeciwniczk kadej wojny, w tym zwaszcza wojny wietnamskiej. Wystpuje - gratis, panie
Kretowicz, bez adnych honorariw! - na niezliczonych manifestacjach pokojowych. Skada pokane
dotacje na leczenie poparzonych napalmem dzieci wietnamskich. Nie uchyla si przed adnym
ryzykiem, ilekro wiece studenckie lub manifestacje pokojowe staj si obiektem atakw policji. Jest
znienawidzona przez birchystw i rozwcieczon kotuneri, domagajc si mskiej rozprawy
z komunizmem, w ktrym to pojciu mieci si rwnie dobrze Joan Baez, jak pan Kretowicz do spki
z niej podpisanym. Sam Spiro Agnew powici jej niedawno jedno ze swych sawetnych
przemwie, zarzucajc pieniarce dziaanie na rzecz nieamerykaskich tendencji. Mam nadziej,
e pan Kretowicz cho w przyblieniu wie, kim jest wiceprezydent Agnew, do czego zmierza i jakie siy
reprezentuje.
Taka oto jest owa nihilistyczna ideologia, ktrej Joan Baez jest wytworem i misjonark. Takie s
te przestpcze poczynania wobec polskiej widowni, podjte przez pieniark, ktrej jedna ballada
jest wicej warta ni dziesi lat produkcji rnych rozdtych idoli, nie wyczajc, i tych, ktrych
cwaniactwo zapewnia im poczesne miejsce w poczcie honorowym Prawa i ycia. Pomijam ju fakt,
e Kretowicz nie potrafi nawet rozrni stylu Joan Baez od wszystkich innych i nawet mu piro nie
zadry, kiedy zrwnuje j z Hendrixem. Gdyby porwna orkiestr z Chmielnej z Harnasiami
Szymanowskiego, byoby to rwnie sensowne.
Nie powiem, eby styl pop, czy jak si to nazywa, spenia wszystkie moje marzenia w zakresie
kultury masowej. Skoro mam jednak wybiera midzy drobnomieszczask subkultur komercjalnych
chaturszczykw i stylem pop - z pewnoci wybior ten ostatni. Ostatecznie to z niego wyrs Bob
Dylan, ktrego gorzkie i mdre pieni stanowczo powinny by u nas lepiej znane. I Pete Seeger,
ktrego elementarny radykalizm spoeczny tak rozwcieczy niedawno wiceprezydenta Agnew.
I znakomite trio Peter, Paul and Mary, ktre odkryo, e oryginalna subkultura Dalekiego Zachodu
bya czym wicej ni akompaniamentem muzycznym do westernw. I zesp Brothers Four, ktry
bywa czasem zbyt sodki i zbyt wesolutki, ale to on przecie, jako jeden z pierwszych, przyczyni si do
uniewanienia Doris Day i Binga Crosbyego jako supergwiazd piosenkarskich wszystkich czasw.
A przede wszystkim sama Joan Baez, ktra swym niepospolitym talentem i pracowitoci
znobilitowaa najczystsze plebejskie rda amerykaskiej kultury ludowej.
Byoby to naprawd rozmieszajce, gdyby nie byo takie smutne. By moe nie ma sensu uera si
na amach powanego tygodnika o sprawy tak w kocu mao istotne jak piosenki. By moe. Ale moe
by i tak, e notoryczna bezkarno Kretowiczw doprowadzi z biegiem czasu do zupenego
ogupienia czytelnikw. Takie przykady s rwnie znane.
Nawiasem mwic, ten sam repertuar poajanek syszelimy ju kiedy przy okazji jazzu, dopki nie
zostao Najwyej stwierdzone, e jazz jest w istocie muzyk murzyskich warstw pracujcych. Ale
nawet wtedy wolno nam byo piewa Szesnacie ton, t sam piosenk, ktr Kretowicz uwaa
obecnie za dywersyjn, a weso ludow pie Down on the River Side zalecono za moich czasw
nawet na uytek ZMP, co dzi, jak wida, jest po prostu nie do pomylenia.

Chciabym moliwie gono i moliwie serio zapyta: czy naprawd musimy si tak omiesza przed
caym wiatem, publikujc teksty, ktrych niedomogi intelektualne - pozostamy przy tym okreleniu
walcz o lepsze z dobrowolnym nieuctwem? Przecie kto to w kocu czyta oprcz nas, tumaczy,
analizuje, wyciga wnioski o nas wszystkich, wcznie z tymi, ktrzy w milczeniu wzruszaj
ramionami.
I co ma waciwie znaczy caa ta poktna ideologia dorabiana na wasn rk przez wszystkich
Kretowiczw razem wzitych, ten obmierzy koncert na trupol i grobofon? Ci piewcy zupy z kota
i koszarowej monotonii ludzkiego ycia powinni si wreszcie opowiedzie, skd czerpi te swoje
niepojte aksjomaty i dlaczego z tak zajadoci tpi w naszym yciu wszystko, co im osobicie nie
przypada do gustu - teksty, ksiki, piosenki, filmy, a w kocu i ywych ludzi. Przeraa mnie ten wiat
namaszczonego pidrzenia, wszenia za domnieman dywersj, sztamy i sitwy, ponurej szarzyzny,
w ktrej czuj si jak ryba w wodzie, poniewa mtna woda najlepiej suy ich interesom.
Nic nie wiem o panu Kretowiczu i wcale mi nie spieszno, aby t luk w edukacji uzupeni. Ale znam
go przecie z innych wciele. Na pewno krci si niedaleko od naszego, socjalistycznego podobno,
pana aszcza, co sobie ortalionow deli podbi prawomocnymi wyrokami za oszczerstwo. I obok
publicysty, ktrego dziea kojarz mi si z przedwojennym wydawnictwem Wiem wszystko, jeli
chodzi o poziom, i z rynsztokow argumentacj Westbrooka Peglera, jeli chodzi o tre.
Namnoyo si u nas takich figur nie wiadomo kiedy. Obsiedli wzy chonne organizmu spoecznego,
przywaszczyli sobie tytu do orzekania o wszystkim, nie legitymujc si przy tym adnym
sprawdzalnym tytuem wasnym. S jednym z najobrzydliwszych, a zarazem najbardziej
niebezpiecznych produktw destylacyjnych ostatnich lat. To oni najskuteczniej potrafi ludziom
obrzydzi socjalizm i podway nawet takie jego skadniki, ktre od stulecia uchodziy za jego
niezbywaln cech. Zawsze zaczynaj od piosenki, sportu, filmu lub prywatnego rzemiosa, aby, po
wykazaniu si dyspozycyjnoci, bez przeszkd ju przeskoczy do jedynego tematu, jaki ich
naprawd interesuje. Brzmi on z grubsza tak, e ten gupawy i rozwarcholony nard usucha kadej
bredni i podda si kadej dywersji, wobec czego musi mie grono twardych i zahartowanych
opiekunw duchowych. Na ktre to stanowisko ci dentelmeni nadaj si najlepiej.
Beze mnie, panie Kretowicz. Jeeli sowa maj jeszcze cokolwiek znaczy, musimy we wasnym
interesie broni si przed operacj, ktr nastolatki okrelaj jako robienie wody z mzgu. Tylko jak to skutecznie uczyni?
Padziernik 1970

Babka Jadwiga opowiada8


Babka Jadwiga skoczya wanie osiemdziesitk i coraz bardziej przypomina starego, zgorzkniaego
sonia. Jej mae oczki, taksujce ludzi, ustroje i epoki, patrz bystro i nieufnie. Zbyt wiele widziay.
Wstydu nie maj, mwi babka, wygldajc na podwrze, po ktrym spaceruj rozchichotane podlotki
w krtkich spdniczkach. Wstydu nie maj, goym tykiem wieci, o, majtki wida, Pana Boga obra,
jeszcze jaka wojna znw bdzie, a ja ju o trzeciej rano w kolejk po chleb nie pjd, oho! Po tamtej

Tekst dotychczas nie publikowany.

wojnie te jakie kiecki za kolana wymyliy, e ni to chop, ni to baba. I co, nie mwiam? Bya wojna.
Kazia, czy ja nie mwiam, eby soli i soniny kupi? Ale wy mnie nigdy nie posuchacie.
Babka spluwa w doniczk, eby nie pobrudzi wieo pastowanej podogi, i wraca na swj kolawy
fotel z wyranym zamiarem odprawienia niedzielnego monologu o Leninie. Bo znaa Lenina osobicie.
W pitnastym roku jako ona kolejarza z guberni siedleckiej zostaa ewakuowana do Tuy czy
Tambowa, nigdy si w tym nie mona poapa. Tam wanie spotkaa Lenina. Tak przynajmniej
twierdzi. Odkd siga rodzinna pami, trzeba co niedziel wysucha jej opowieci, co roku troch
barwniejszej. Opowiadaam za sanacji, to bd opowiada i teraz, odburkna kiedy synowi, ktry
wola obejrze mecz w poyczonym od kolegi telewizorze.
Wnuk Roman, co to szkoy pokoczy, dogaduje babce, e Lenina w ogle wtedy w Rosji nie byo. Co
ty tam wiesz, szczylu, replikuje babka. Nie ma w tym nawet zoci, raczej zdziwienie, czego to w tych
szkoach dzisiaj ucz. O, tak sta ode mnie, pokazuje babka, tak jak ty. Pozdrawlaju, Jadwiga
Kazimirowna, powiada do mnie. A ja na to, e wsio charaszo, tawariszcz Lenin. To co, ja bym miaa nie
pamita? To tobie, Roman, w gowie si plcze od tych mdroci. Dawno mwiam, za robot si
jak we, u ojca fachu si poducz albo handlem si zajmij, nie tam to bazgranie, psu na bud zdatne.
Patrz ja na ciebie, oj, patrz. Kolejarskiej rodziny si wstydzisz, kapeluszowym panem umylie
zosta. Nic, tylko te jakie bazgroy, ani zrozumie. W Ekspresiaku pisali, e jeden chop aeroplan
zbudowa, a potem go do czubkw zabrali. eby to chocia jeszcze na inyniera si kierowa...
Ojciec Romana, Zenek, czuje si zmuszony do interwencji, poniewa dotknito jego czuej struny.
Mama znw te swoje, mwi ze zoci, odkadajc Przegld Sportowy. O Leninie to mama co
niedziel opowiada, a jak na uniwersytet idzie syn robotniczy, to niedobrze? ebym ja na szeciu
oddziaach nie skoczy, toby jeszcze mama zobaczya. I nie bazgroy adne Roman wypisuje, tylko
pismo takie. Arabskie. Taki nard jest i pismo swoje ma. No i dobrze, niech si uczy. Po obcemu
zaszwargocze i na swoje wyjdzie, nie to co ja, cae ycie w tym brudzie po kolana. I do partii go pol
te.
Czyja co na parti mwi? - dziwi si babka.- Mao to ja zdrowasiek za dusz Lenina zmwiam?
cierk Zakrzewskiej wtedy nie prasnam, jak na Stalina wygadywaa? Nasz ssiad, Paculak,
w pitym roku brauling do nas przynis, eby schowa, bo za nim ochrana goni, szpicel oko na niego
ma. To co, mylisz, e ja do cyrkuu poleciaam? Na Zbkowskiej wtedy mieszkalimy, lat pitnacie
miaam. Pranie byo jak raz, a w oficynie mieszkalimy, to ja ten brauling buch do balii z kolorami. e
si zamoczy? Ja tam nie wiem. Starej babce kaden dogry potrafi, a ja medal powinnam za
rewolucj dosta. Zaraz, zaraz, a jak ten list do Bieruta pisali, eby pokj by, w jakie pi lat po tej
wojnie, to go moe nie podpisaam, chocia baby jazgotay, e ksidz zabrania? Ja tam nie wiem. Ja
za robotnicz spraw zawsze byam i ty sobie matk gby nie wycieraj.
Ty mnie, Zenek, o partii nie opowiadaj, mwi z kuchni ona Kazia, szczkajc garnkami. Premi za
kwarta przyniose? Dziak ci dali, eby chocia pomidorw nasadzi? Na mieszkanie lat jedenacie
czekae, czy nie? I dali ci - komrk na krliki. A Wjcik em cztery dosta, chocia chleje jak winia
i dzieciaka pasem na mier zakatowa. Ty swojego nosa patrz, lepiej bdzie. Dziaacz si znalaz. Prg
by lepiej przybi, bo cugi id. Hak wbij porzdnie do witego obrazka.
Cicho, baby, krzyczy Zenek, niech bdzie cicho, do cholery! Chocia w niedziel pytlowa przestacie.
Obiad kiedy bdzie? A mama z tym Leninem to ju mogaby skoczy. Jak yj, nie widziaem takiego
pomieszania. Z kocioa mama nie wychodzi, zotwki z domu na tac podkrada, z babami od rana do
nocy plotkuje, a Leninem to mama straszy. Pisudskiego portret to po nocy musiaem do piwnicy
wynosi, bo w dzie mama pieko robia.

Pisudski wielki czowiek by, powiada bogo babka, kontenta niezmiernie, e przecie jaka rozmowa
si nawizuje. Na katordze z Okrzej siedzia. Prostego czowieka broni. Rzdowi kra nie pozwala.
on ydwk mia, nie powiem, ale mu to Pan Bg wybaczy, bo prostego czowieka szanowa.
Pamitam, jak si spakaam na jego pogrzebie. Na Powzkach tok by taki, e ani-ani szpilki nie
wsadzisz. A kwiatw, a wieczek, a zniczw! Crki w welonach czarnych, wojskowi z szablami. Albo
jak, ten zamach majowy Pisudski robi. Ojciec twj na brankardzie jedzi, ja na szsty posterunek
pieszkom z Pragi id ojcu wawk zanie. A tu fiu-fiu-bach, kulki koo mnie lataj. Kulomiot widz.
Ja swoje przeyam. I wiem, co trzeba.
Wnuk Roman mruczy znad ksiki, e Pisudski na Wawelu, w Krakowie znaczy, pochowany. Babce si
pewno z Dmowskim pomylio, ale i ten na Brdnie ley, nie na Powzkach.
O, widzicie go, mdrala zasrany, odrzuca babka pogodnie, nawet na chwil nie dopuszczajc myli,
eby si moga myli, przecie pamita to wszystko, jakby byo wczoraj. Aj-waj, panie student, szkoda
tak gow do takie gupie gadanie. Pisudskiego to z bliska ja widziaam, jak jeszcze nawet twojego
ojca na wiecie nie byo. Takswk jecha, tak czarn, czapk si ludziom kania. Dobrego czowieka
ja zawsze poznam, nie bj si. A o adnym Dymowskim nie syszaam. Dymsza by, owszem. Aktor
taki. W kinie przedstawia.
A niech sobie do partii idzie, czy ja co mwi? - bulgocze z kuchni Kazia, majc na myli syna. Czy
mnie tutaj kto kiedy sucha? Wda si Romeczek w tatusia, oj, wda si. Gazet poczyta, mdroci si
naumie, bazgrokw ponawiesza na cianach, owszem. Ale w kolejce po miso stan albo okna
umy - nie, na to partyjnych w domu nie ma. Wszystko na matk. Niech na pysk padnie. Pjd ja do
sekretarza, zobaczysz, i wszystko powiem, jak jest. A jeszcze do KC napisz. Niech wiedz. Ale i tam
jedna klika, frajerw tylko szukaj.
Co ty znowu, Kazia, mityguje synow babka Jadwiga. Zenek taki najgorszy nie jest. Mj Bolek
nieboszczyk gorszy by, jak mia te lata. Jak si z socjaami wda, to nieraz przez trzy tygodnie do
domu nie zajrza, nie wiedzia czowiek, czy go na Sybir zabrali czy u Fajnbluma pije. Jeden mody
wikary od witego Floriana kaza mnie nowenn do witego Antoniego odmwi, eby si Bolek
odmieni. I patrzaj, Kazia, jak pomogo. Bolek po pijanemu z brankardy zlecia, nog zama i na durch
pi przesta. Na Kercelak poszam, szmalcu psiego do smarowania kupiam. U yda na Wileskiej
mrwkowy spirytus wziam, dwa zote i groszy pitnacie wydaam. A Bolka ju z roboty wyrzuci
chcieli, tylko e go towarzysze wybronili. Miaam ja ycie, oho! Co ty wiesz, Kazia, jakie ycie dawniej
byo. A jak wtedy Bolek na wojn szed, o tej drugiej mwi, to mu eberka z kapust zrobiam, bo
lubi. Medalik do kieszeni mu wsunam, z Czstochowsk. I taki obrazek, co ojciec w pitym roku od
towarzyszy dosta: Okrzeja na barykadzie, krew mu z piersi leci, sztandar czerwony w rku trzyma.
Zenek becza, a w krtkich majtkach jeszcze chodzi i spodnie mia takie z szeleczkami, do goego by
ostrzyony, bo mu wrzody jakie gow obsiady. Tato, powiada, ja te chc na wojn. I kto by to
pomyla, e ju Bolka wicej nie zobaczymy. Kula go niemiecka zabia. Wieczne odpoczywanie.
A niech sobie idzie do partii, powtarza Kazia z kuchni, przerzucajc schabowe na patelni. Niech idzie.
Prefesorem zostanie. onusi wemie te, co to parle-franse, ale tyka dzieciakowi nie podetrze,
statkw nie pozmywa, koty z podogi pod szaf zamiecie. Pewnie, do partii, dlaczego nie. Za granic
pojadzie. Samochd kupi. Matk star za prg nie wpuci, bo z hooty pochodzi i parle-franse nie
potrafi. Sekretarzem zostanie. Prosz bardzo, niech sobie idzie do partii. Ja na Brzesk nie polec i nie
rozpowiem, e syna mam w partii. Ju si dosy wstydu najadam, jak mi ma delegatem wybrali
i jeszcze w gazetach opisali. Kobiety zy ze miechu ocieray, a ja czerwona, oczu nie mam gdzie
podzia. Ty, delegat, moe by do piwnicy poszed, ogrki do obiadu przynis?

Przestaaby mama, denerwuje si Roman. Mamie nie wstyd tych gupich przekupek sucha? Jakby
nie partia...
To co, panie prefesorze, to co? Z godu by umar? Pod mostem by mieszka? Roboty by dla ciebie
nie starczyo?
Mamy ojciec przed wojn winiami w Karczewiu handlowa, to wam dobrze byo, odpala Roman. Za
Niemcw te z granatowymi pi, andarmom wieprzka odpali. Co to, ja nie wiem, jak byo? Kolegw
nie mam, co te swoich starych maj? Ale jak robotnicy yli, to ojciec wie najlepiej. Do pierwszej klasy
dwa lata pniej poszed, bo w domu jedne buty byy na czworo. A ja tobym uniwersytet na obrazku
oglda. Czapk bym przed janie panem zdejmowa.
Daj spokj, Roman, co si bdziesz z ciemnot uera, mwi ojciec. Matce by futro kupi, limuzyn
z szoferem podstawi, lo w operetce, kuchty ze dwie, a i to by mao byo. Bab nie znasz?
Kazia wychodzi z kuchni z durszlakiem w rku, przybiera poz umierajcego abdzie i odpiewuje
swoj ari o urodzie ycia. A ten twj Waniewski, syczy, to futra onie nie kupi? Subowym
samochodem jej nie wozi? Bachorw na wczasy do NRD nie wysya? Co to, ja gorsza od
Waniewskiej, brakuje mi czego? Kole twj przecie, razem ecie na Targwku zaczynali, za darmo
prawie, za yk zupki. Ale on olej w gowie ma, nie to co ty. On wie, co mu si od partii naley.
Skadek za darmo nie paci.
Waniewski Stasiek technikum zaoczne skoczy, po nocach nad ksikami siedzia, politechnik
w pi lat zrobi. Inynierem jest. Jego prawo samochodem jedzi.
Inynier? - rechocze Kazia. - Inynier! Takie ambaje to babce opowiadaj, nie mnie. Taki on inynier,
jak ja baletnica. Wiedzia, gdzie posmarowa, i tyle. Do ktrej dzidzi kwiatka zanie, z ktrym
derektorem przez bufet spraw przeprowadzi.
Duym zakadem kieruje, szeset ludzi. Zaoga go lubi. Co wida umie.
Kazia macha rk, poniewa rozmowy z mem stanowczo kosztuj j zbyt wiele nerww. Z kuchni
dobiega trzask udrczonych garnkw i jk spadajcych pokrywek.
Sucham ja was, mwi babka Jadwiga dubic zapak w uchu, sucham i nadziwi si nie mog. Jezu,
eby to tak Lenin usysza! Waniewski Stasiek mnie ma na romatyzm przynis, sowa zego o nim
nie powiem. Ale ja nie o tym. W jedenastym roku albo w dwunastym to byo, jak mojego ojca
z roboty zwolnili, to matka raz dziennie jagy zgotowaa, a jak kto skwark w nich znalaz, to w ciemny
kt ucieka, eby zje, zanim odbior. Wujenka moja, Zosia, za palaczem jednym bya, Kluczewska
z ma, to ran na rkach dostaa od prania w miecie odzi. A znowu jak ja do posugi poszam, na
Nowomokotowsk ulic, to mnie taka jedna hrabinia co dzie po gowie tuka, tak natur ju miaa.
Co ja ez wylaam! Na Annopolu bezrobotny jeden on i dzieci szecioro naft obla i sam si te
podpali. A ty, Kazia, na parti wygadujesz, e futra nie masz.
Jakby partia Zenkowi daa, co mu si naley, tobym ja pierwsza za parti bya. I nie o futro idzie, ale e
mieszkanie jak kurnik i w kolejce sta trzeba.
Ty, Kazia, pami krtk masz, kiwa gow babka Jadwiga. Ten dom drewniany na Zakroczymskiej
ulicy, co w nim do powstania z matk mieszkaa, to paac moe jaki by? Grzyb na cianach, podoga
przegnia, smrd jak z prewetu. Raz tylko u was ze szmuglem nocowaam i pamitam, oho! A kolejek
przed wojn nie byo, fakt, ale wiele to razy stawaam ja na Targowej przed sklepem i mylaam, dla
kogo towary takie drogie? Nie dla robotnika przecie.

Ale przed wojn to mama konierz z lisa nosia i do fotografii chodzia. Wszystko teraz dobre, a przed
wojn to nic dobrego nie byo.
A czy ja mwi, e nie nosiam? - zdumiewa si babka. - Niech mnie Bg broni, ebym ja przed
mierci komu skamaa. Bolek nieboszczyk przed sam drug wojn dobrze zarabia zacz, pi
prawie nic nie pi. Na pospieszne si dosta, biae rkawiczki do drogi wkada. Lusterko z gralem z
Zakopanego mnie przywiz, Kazia, miso ci si przypala. Wic dobrze byo, za tyle lat biedy. Lisa
miaam, nie powiem, W kinie byam. Ale potem wojna przysza. Sama jak palec z dzieciakami
zostaam. Dom spalony. Kocielska czajnik jeden poyczya, Dworakowska garnek pogity. Ojciec na
wojnie poleg. Ledwomy przeyli, Zenek. Junakami handlowae, lat pitnacie jeszcze nie miae.
Wgiel Niemcom krade, po siano dla krlikw to a na plac Szlenkierw biegae, dobry dzieciak
bye, nie powiem. I dziecistwa nie miae adnego, tylko gd i brud. Ty, Kazia, zapamitaj sobie:
rzeczy szczcia nie dadz. Meble te, pal si atwo. Samochd wojsko zabierze. Skd wiesz, czy
znw wojny jakiej nie bdzie? Japoczyki znowu si zbroj, na ruskich napadn, krew si poleje. W
Ekspresiaku nawet pisali. Ojciec nieboszczyk w Mandurii z Japoczykami si bi, to wiem, co
opowiada, jakie to bitne, a bez jedzenia miesic wytrzyma, traw si karmi jak kozy. A jak wojny nie
ma, to o swoim myle trzeba. Wadzy nie przewalczysz, wiata nie odmienisz. Wiele to ja takich
widziaam, co z braulingiem na cara albo na rzd si porywali i zaraz ziemi gryli. Wujo Kluczewski na
barykadzie zgin w pitym roku, sodat w samo serce go kul trafi, w miecie odzi. Dzieciakw troje
zasmarkanych zostawi, na ebry poszy. Ssiad jeden, Majerczak, przed wojn za komunizm na
Cytadeli rozstrzelany. Bronki siostrzeniec, Wadek, przez Niemcw za pepeer na Targwku
powieszony. Oho, jakby Niemiec wrci, tobycie zobaczyli. Dlatego ja za Bierutem byam i za
Gomuk jestem. A ciotki Anki syn, ten najstarszy, w pepeesie tyra, a tu, patrze, suchoty i do piachu
w kwiecie wieku. Ludmierskiej brat sze lat na witym Krzyu przesiedzia. A stryjo mj,
Mieczysaw, to na katordze w archangielskiej guberni w kajdanach nie by? Co ja mwi - a to
przecie i ojciec twj od bolszewikw wyzywany by przez frakw, a nigdy z bolszewikami nie trzyma,
tyle co w modoci rewolucj robi. Mwi ci, wiata nie odmienisz, ciesz si z tego, co jest,
a najgorzej nie jest.
Syn Zenek ociera usta, bo wypi przed obiadem pidziesitk domowej nalewki na winiach
i spirytusie, powiada od niechcenia, raczej do syna ni do babki Jadwigi, e gadania takiego ju
sucha nie moe. Ginli ludzie, prawda. Ale sprawa robotnicza wygraa. Panw przegnali,
i robotnicz wadz ustanowili. Godno czowiekowi pracy dali. adna hrabina ju kuchty po bie tuc
nie bdzie, bo MO czuwa w razie czego.
Ty, Zenek, gupi bye zawsze, powiada Kazia wnoszc talerze z zup, ale na staro to ju sucha
ciebie nie da rady. Robotnicza wadza! A gdzie ty masz tutaj robotnika, co rzdzi? Same derektory
i prezesy, w telewizji zobacz, robolu durny. Robotnicza wadza! A dziak dostae? Talon na pralk
kiedy dadz? Premi ci obcili, bo plan nie wykonany, a planu kto nie wykona, ty moe, sieroto
upaprana? Gupim mnie mem Bg skara. Ty tylko robota i robota, dom za nic, o swoje si
upomnie nie potrafi, wszystko na Kazi, niech na pysk padnie. A padn, padn. Zobaczycie wtedy.
Wic mwi ci, Kazia, cignie babka, jakby zupenie nie syszaa tej rozmowy, e tyle twojego, co tego
chopa masz, i syna, eby si tylko tych bazgrow wyzby. Robotnik ma aby te dwie rce i fach, jak go
umie. Co zje i wypije - to jego. Syna odchowa, crk za m wyda - i tyle jego szczcia. Wszystko inne
przychodzi i odchodzi, to ci powiem. A najwicej to rzeczy, nic one niewarte. Niemiec przyleci, bomb
rzuci, i po rzeczach. Lat osiemdziesit przeyam, to wiem, co mwi. Swoje ja ju widziaam.
No to po diaba czowiek yje, prycha Roman. Harowa tylko, zere, na imieniny pj, wiartk
wypi - i to ju, to wszystko? To ju lepiej nie y w ogle, ni y tak, jak babcia mwi. Ja tam si do

takiego ycia nie nadaj. Ojciec to przynajmniej do partii naley, na zebranie pjdzie, ze wiata co
rozumie. Na konferencj by delegatem, wiata zobaczy. On wie, po co yje. A wy co? A ci z Brzeskiej,
co kadej wadzy gardo by podernli, bo kra nie pozwala? A stryj Wiesiek, co w niedziel
poniedziaku doczeka si nie moe?
Masz, znw si mdrala odezwa, mwi z gniewem babka. Pana Boga zapytaj, po co czowiek yje. Do
spowiedzi by lepiej poszed, szczylu. Ale prawda, nikt tobie rozgrzeszenia nie da. No to id, w partii
popytaj, po co czowiek yje.
Listopad 1970

Dwa yciorysy9
Rodzi si czowiek - nagi, bezbronny, wydany na zimno i gd, niezdolny do przetrwania nawet jednej
doby bez matczynej opieki. Wszystkie niemowlta s do siebie podobne; w pierwszych tygodniach
ycia ich pozbawione wyrazu oczy s jednakowo puste i nikt nie potrafi powiedzie, czy z tej wtej
kruszynki wyronie zbrodniarz czy dobroczyca ludzi, geniusz czy otr.
Niemowl zamienia si w dziecko, dziecko - w modego czowieka. Pyn lata, znajduje ujcie instynkt
prokreacyjny, kumuluje si wiedza i dowiadczenie, pojawiaj si pierwsze bruzdy na twarzy
i pierwsze niedomogi ciaa, a potem, ktrego dnia, staje utrudzone serce i biako ulega rozkadowi.
Jest to caa historia rodu ludzkiego, yciorys kadego z nas, suma indywidualnych dziejw wszystkich
pokole i narodw.
A przecie ta bezwzgldna powtarzalno cyklu biologicznego nie oznacza wcale, e wszystkie
yciorysy s identyczne. Przeciwnie. Nie ma i nigdy na wiecie nie byo nawet dwch ludzi, ktrych
przypadki yciowe, budowa anatomiczna i ycie psychiczne byyby identyczne. Przeraajco rzadko
mylimy o tym prostym fakcie. Naduywajc liczby mnogiej, bezustannie zapominamy, e narody,
klasy, spoeczestwa i caa ludzko w kocu skadaj si tylko z okrelonej iloci niepowtarzalnych
i nieodtwarzalnych jednostek.
Midzy tymi dwoma biegunami czowiek dokonuje kiedy wyboru, rozstrzygajcego o jego miejscu
w spoeczestwie. Zostaje pilotem lub piekarzem, decyduje si pisa wiersze lub budowa mosty. Co
dzie podejmuje jakie czstkowe decyzje, wynikajce z wasnej koncepcji ycia, to znaczy
z przekona, jeli ich naby, lub z instynktowego wyboru, jeli jego zdolno do autorefleksji jest
ograniczona.
A czasem zostaje politykiem - czyli tym, ktry z nadania lub z niezbitego przewiadczenia o wasnej
charyzmie bierze na siebie odpowiedzialno za losy innych. Tylko w bardzo naiwnych broszurkach
demokracja polega na tym, e wszyscy decyduj o wszystkim; praktyka surowego, cienionego
wiata jest zazwyczaj taka, e kto niemal zawsze decyduje o czym za nas, przynajmniej w niektrych
kwestiach.
Rodzi si wtedy polityk - i jego dalsze losy przebiegaj wedle tego samego schematu: na pocztku
drogi znw kryje si niepewno. Kiedy polityk wygasza swe pierwsze przemwienie lub podejmuje
9

Tekst by pocztkowo przeznaczony dla tygodnika Polityka, jednake z powodu objtoci redakcja nie
wyrazia zainteresowania jego publikacj. W silnie skrconej i znieksztaconej formie ukaza si na amach
ycia Warszawy.

pierwsz decyzj - ani on sam, ani nikt inny nie potrafi przewidzie, dokd ten czowiek zajdzie pod
koniec swego yciorysu - czy zostanie wielkim mem stanu, ktremu wznios pomniki i muzea, czy
te wkrtce po mierci utonie w mroku i milczeniu dziejw. Kady kto si wybiera w wielki wiat
profesjonalnej polityki, kto czyni sobie zawd lub powoanie yciowe z podejmowania decyzji
w imieniu innych lub wrcz za innych, powinien waciwie stale mie w pamici przypuszczalne
reakcje tych, ktrzy przeczytaj jego nekrolog. Nie wszystkich zapewne sta na tak refleksj i nie
wszystkich chyba mogaby ona odwie od irracjonalnych namitnoci. Zreszt wiadome dziaanie
polityka sub specie aeternitatis rzadko kiedy przynosi wspczesnym naprawd korzystne rezultaty;
ludzie zapatrzeni we wasny pomnik najszybciej staj si tyranami. Tyle tylko, e refleksja nad
znikomoci chwilowych triumfw przydaje czasem politykom pokory i trzewoci w ocenach.
A zwaszcza rozwagi w doborze wsppracownikw, poniewa nie istniej mowie stanu, ktrym nie
mogliby zaszkodzi mylnie dobrani ludzie ze cisego krgu.
Kt dzi pamita imiona rzymskich dworakw, byszczcych z aski cezara przez jeden sezon?
Wszechpotnych niegdy kurfrstw, wezyrw i bojarw, dow weneckich, nepotw Filipa
Piknego, oprycznikw Iwana Gronego, szare eminencje u dworu Ludwika XIV? Ci ludzie byli
przewiadczeni, e stanli u szczytu wadzy, sawy i znaczenia. e osignli waciwie wszystko, co
w warunkach wczesnego ycia spoecznego mona byo osign. Czsto od jednego ich skinienia
zaleay losy rywali, ycie i mier onierzy, wolno lub niewola narodw. Jedna ich intryga
przynosia niekiedy rozlege acuchy nastpstw, cigncych si nieraz przez stulecia, a dworskie
intrygi i poktne obmowy stanowi zasadnicz regu gry w tych rejonach elity wadzy.
A przecie, mimo pysznych nagrobkw i wieczystych mszy, zakupionych ze zrabowanego zota, mimo
pochlebczych panegirykw, jakie sobie zamawiali u pozbawionych sumienia i sowicie patnych
kronikarzy - ci ludzie dosownie sczeli w pamici potomnych, a czsto i wspczesnych. I to ju
nazajutrz po upadku u dworu, a w najlepszym razie nazajutrz po mierci. Czsto nie zdoali si nawet
przedrze przez mur przypisw nonparelem w fachowych przyczynkach historykw. Jeli za istotnie
zdobyli sobie trway rozgos, to mona go porwna tylko do sawy Herostratesa. Panegirystw
zawsze omieszy uczciwy i dociekliwy historyk, dym kadzide w kocu opadnie. Nawet tych, ktrzy
w panicznej trwodze niszczyli w archiwach kompromitujce ich dokumenty - a jest to zabieg duo
czstszy, ni si na og sdzi - lub mordowali zbyt elokwentnych wiadkw, te kiedy dopada
wiato reflektora.
Ferdynand Corts i Adolf Hitler rzeczywicie weszli po zwaach trupw do historii, lecz na tej samej
zasadzie pozostali w kronikach swego czasu Kuba Rozpruwacz czy Jessie James. Wystarczy zabi,
podpali, wszcz przeladowania, popeni pierwsze lepsze okruciestwo, aby cign na siebie
uwag wspczesnych. Nie o tak jednak saw chodzio monym tego wiata. Nawet najokrutniejsi
z nich, niekiedy dotknici czytelnym ladem paranoi, pragnli uchodzi za dobroczycw i zawsze
dorabiali do swych zbrodni jak mitologi, ktra je miaa usprawiedliwi. Trudno byoby przytoczy,
moe poza wyjtkami w rodzaju Talleyranda, przykad cho jednego polityka, ktry nie
pretendowaby do miana dobroczycy ludu. Nieraz dopiero w pamitnikach, wydobytych na wiato
dzienne w dziesitki lat po mierci autora, mona odnale brutalnie szczere wyznania. Niewielu
jednak politykw pisze pamitniki.
Nikt nie mg przewidzie, e Galileusz lub Jan Hus doczekaj si w setki lat po mierci pomnikw
i studiw historycznych, podczas gdy mao kto, poza specjalistami, bdzie zna imiona ich sdziw
i oprawcw. Historia jest kapryna i cierpliwie szydzi z sezonowych wielkoci. Potrafi wynie na
wyyny skromnego dziennikarza nazwiskiem Ulianow i zarazem pogrzeba w niepamici cae dynastie
krlw Sycylii czy nowoytnej Grecji. A ju szczeglnie bezlitonie obchodzi si z tymi, ktrzy umylili
sobie dokona na niej gwatu. Kto za sto lat bdzie pamita o Rafaelu Trujillo, ktry w poowie XX

wieku zakatowa na mier pitnacie tysicy przeciwnikw politycznych, wznis sobie mauzoleum
za ycia i mianowa generaem swego ulubionego konia? Historia jest kapryna, to prawda, ale
przecie nie jest pozbawiona racjonalnych motyww.
To naprawd pasjonujce pytanie: co waciwie rozstrzyga o wielkoci polityka i ma stanu? Nie tej,
ktr zawsze mona wymusi w nagwkach i pochlebczych komentarzach, nie tej, ktra pozornie
wynika z samego sprawowania wysokiego urzdu, nie tej, ktr bez trudu mona pozorowa poprzez
liczne wizyty oficjalne i towarzyszce im enigmatyczne komunikaty, lecz tej, ktr dobrowolnie
uznaj wspczeni i potomni, ktra skania do pochylenia gowy nawet udzi mylcych inaczej. To
pytanie nabiera jeszcze wikszej wartoci, jeeli mowa o politykach tej samej klasy spoecznej,
dziaajcych w tym samym okresie historycznym i obdarzonych podobnymi dyspozycjami
przywdczymi. Znane s przecie liczne przypadki, e dwaj politycy o niemal identycznych
zapatrywaniach politycznych i zblionym lub tosamym rodowodzie klasowym staj si nagle, mimo
wczeniejszej wsppracy, miertelnymi adwersarzami na reszt ycia. Ktry z nich jest naprawd
wielki?
Oto przykad: dwaj ludzie tej samej narodowoci, o tych samych koneksjach klasowych, odlegli od
siebie o jedno zaledwie pokolenie - Filip Ptain i Charles de Gaulle.
Pierwszy, skazany na mier za zdrad stanu, uaskawiony tylko ze wzgldu na wiek i dawne zasugi,
dokona ycia na wyspie dYeau w habie, niesawie i pogardzie. Nikt, oprcz najnikczemniejszych
kolaborantw, nie powici temu czowiekowi jednego dobrego sowa. Nawet gdyby przyj
karkoomn hipotez, e Ptainem kieroway tak zwane dobre zamiary i e pragn swym rodakom
oszczdzi niepotrzebnego przelewu krwi, suma jego bdw nie zmniejszy si przez to ani troch.
Dobre intencje nie s adnym alibi dla polityka. Niemal kady ma dobre zamiary i w jakim okresie
swych rzdw rzeczywicie czyni troch poytecznych krokw. Ostatecznie Hitler te zlikwidowa
bezrobocie i zbudowa wietne Autobahny, a Franco zaprowadzi porzdek w totalnym chaosie
ostatnich lat Republiki.
De Gaulle natomiast, gdyby nie jego wasny testament, spoczywaby dzi na pewno u boku
Bonapartego, u Inwalidw. Zmar jako bohater narodowy, ktrego zasug nie kwestionowa nikt
w kraju i na wiecie. Ocali wasny kraj przed znalezieniem si w obozie pokonanych sojusznikw III
Rzeszy, a gniew aliantw byby straszny. Da wasne imi pewnemu nurtowi w polityce wspczesnej,
przywrci Francji godno i wac pozycj w wiecie, cho zanosio si na to, e la douce France
stanie si jeszcze jednym z byych mocarstw.
Nawet ci, ktrzy kwestionowali jego metody rzdzenia i odrzucali jego koncepcje polityczne, nie
odmwi mu wielkoci. To znaczy zasuonej sawy, rzeczywistych zasug dla wasnego kraju,
wdzicznoci potomnych - i tej szczeglnej umiejtnoci patrzenia w mrok nadchodzcych
dziesicioleci.
Gdzie leaa ta rozstrzygajca, zasadnicza rnica midzy nimi? Ptain i de Gaulle byli przecie synami
tej samej klasy. Przejli ten sam, surowy i purytaski katolicyzm. Wyznawali te same,
konserwatywno-patriarchalne pogldy w dziedzinie polityki wewntrznej. Obaj mieli za sob twarde,
nie mijajce bez ladu lata podchorwki w St. Cyr, okopy I wojny, sub w prowincjonalnych
garnizonach. Obaj byli od urodzenia do mierci zwizani ze rodowiskiem bogatego mieszczastwa
i prawicy wojskowej. Obaj byli stanowczymi przeciwnikami radykalnych zmian spoecznych, nie mieli
nic wsplnego z lewic, uwaali, e to, co jest - jest najlepsze. Podobiestwo ich drg yciowych jest
do pewnego momentu uderzajce, ale jake dramatycznie rni si salda ich dokona, jaka
przepa zalega midzy zmarnowanym haniebnie yciem zdrajcy i yciem czowieka, ktrego
opakiwano najszczerzej w tylu krajach wiata.

Myl, e istniej trzy gwne kryteria, jakie mog si przyda w tych rozwaaniach: patriotyzm,
realizm i umiejtno przewidywania gwnego kierunku rozwoju historii, przynajmniej na kilka
najbliszych dziesicioleci. Samo jednak nazwanie poj nie wyczerpuje sprawy. Bodaj kady polityk
na wiecie uwaa si za patriot i realist, a co drugi od wiekw powouje si na to, e historia
przyzna mu kiedy racj. Dlatego kilka ucile jest niezbdnych.
Patriotyzm wielkiego ma stanu nie polega oczywicie na deklamacjach, zwaszcza kabotyskich.
Zreszt na poetyckich te nie. Emocjonalne zwizki z ojczystym krajobrazem, obyczajem i kultur s
oczywicie rzecz cenn, lecz stanowi warunek wstpnej tosamoci dla wszystkich waciwie i nie
wystarczaj, aby na ich podstawie przypisywa mowi stanu szczegln posta patriotyzmu.
Podobnie te naley si bardzo uwanie przypatrywa politykom, ktrzy z hasem jednoci
narodowej i kilkoma liczmanami w rku uprawiaj dziaalno zmierzajc w gruncie rzeczy do
dezintegracji narodowej. Odnosi si to przede wszystkim do nacjonalistw, ale nie tylko do nich.
Prawdziwy patriotyzm ma stanu polega chyba przede wszystkim na tym, e w epoce przeomu,
a ju zwaszcza w momencie gronego kryzysu, potrafi przeoy interes caego narodu, caej
zbiorowoci etniczno-kulturalnej nad partykularny interes jednej grupy, warstwy czy klasy. Ptain
dzielnie wojowa pod Verdun i cho nigdy nie zapomniano mu bestialskiego wystrzelania kilkuset
zbuntowanych onierzy, jego tytu do patriotyzmu nie by przez nikogo kwestionowany. Wystarczyo
jednak kilku miesicy w roku 1940, aby wyszo na jaw, e patriotyzm Ptaina ma nader prozaiczn
wykadni. Co jest dobre dla Schneider-Creusota i dla Comit de Forges, ma by dobre dla Francji.
Zdemoralizowana ju w czasach generaa Gallifet, prawie wyzbyta wizi narodowych (czego brudne
geszefty I wojny dowiody ponad wtpliwo), skorumpowana wewntrznie, podatna na kade, byle
hojnie patne matactwo (nigdzie wicej agentury hitlerowskie nie mogy si poszczyci takimi
sukcesami jak we Francji pod koniec lat trzydziestych) - wielka buruazja francuska od pierwszej
chwili po kapitulacji zacza robi kokosowe interesy z Niemcami, a bawia si weselej ni
kiedykolwiek za czasw Frontu Ludowego.
To wystarczyo, aby Ptain uzna za moliwe, a nawet konieczne, stworzenie kadubowego pastewka
na terytorium askawie pozostawionym przez Hitlera. I aby udzieli swego imienia i znacznego
wwczas autorytetu moralnego tysicom maych otrzykw, ktrzy nie mieliby najmniejszych szans
na zrobienie kariery w normalnych warunkach, ale w cieniu Gestapo mogli wreszcie pokaza, jacy s
mocni i patriotyczni. Sowo La Patrie znajdowao si przecie w oficjalnym zawoaniu herbowej
L'tat Franais. Dla Ptaina Francja bya po prostu zwizkiem bankw, paru reakcyjnych biskupw
i grona starych hrabin o piknych nazwiskach. Owych otrzykw nie zauwaa i nie chcia zauway.
De Gaulle postpi odwrotnie. Rzucajc haso oporu przeciw najedcy, zwrci si do wszystkich
Francuzw, cho byo przecie wrd nich tylu libertynw, wrogw Kocioa, ludzi lewicy. Wicej: de
Gaulle wycign pniej rk nawet do komunistw, ktrych zawsze uwaa za przeciwnikw
politycznych i ktrym nie szczdzi wyjtkowo gwatownych zarzutw pod koniec 1939 roku. Nie
pomyli si jednak w tej stawce na cay nard, poniewa zawsze i wszdzie jest to stawka
niezawodna. Takie zdanie brzmi moe troch zbyt okrgo - w kocu niemal kady polityk przysiga,
e jest z caym narodem - ale tak i tylko tak mona ustali to pierwsze, podstawowe kryterium.
Nard, przynajmniej w Europie, jest zjawiskiem bardzo niejednorodnym; trzeba niemaego talentu
politycznego, odwagi, mdroci i prawdziwego umiowania, aby znale w najmniejszy wsplny
mianownik, ktry w chwili prby naprawd potrafi zjednoczy wszystkich. A ponadto trzeba mie
w sobie ogromn si charakteru i nie ba si wasnego narodu, aby mc zwrci si naprawd do
wszystkich, nie za do wskiej grupy, takiej lub innej, penicej obowizki narodu.

Zadziwiajce, e tylu politykw, choby nawet wywodzcych si z ludu, nabiera z biegiem czasu
paradoksalnej antypatii, do wasnego narodu. Moe zreszt nie chodzi o rzeczywist antypati, lecz
o kumulujc si nieufno, przecenianie marginesowych zjawisk, postpujcy brak wyczucia
gwnego nurtu spoecznego. Jest to grona i za kadym razem tak samo szkodliwa sabo, tym
groniejsza, e rozpoczyna si zazwyczaj od trudno dostrzegalnych symptomw. Dotknity t
saboci polityk bardzo szybko dochodzi do wniosku, e masy s gupie, chciwe i niewdziczne ;
midzy niechci do populizmu, ktry rzeczywicie nigdy jeszcze nic dobrego nie przynis, i pogard
dla mas istnieje bardzo cienka granica.
Jeeli z jakichkolwiek przyczyn polityk musi prawi tyme masom jakie komplementy, zdawkowo
jego sw zawsze idzie w parze z grymasem dezaprobaty. Wystarczy ledzi stylistyk wystpie
publicznych polityka, aby ustali, czy pad ju ofiar wspomnianej tu przypadoci. Kiedy przestaje
uywa pierwszej osoby i przechodzi na form bezosobow - to znak, e poczucie omylnoci zaczyna
u niego zanika, a miejsce wasnej refleksji zajmuje ktry z obiegowych dogmatw. Kiedy argumenty
ustpuj komunaom - choroba poczynia ju grone postpy. A kiedy w cikich momentach polityk
przestaje zabiera glos lub zaczyna prawi kazania, kiedy ogranicza swe kontakty do wskiej grupy
potakujcych i staje si po prostu natrtny ze swymi suchymi hasami - jego kariera jest ju
skoczona. W sensie przydatnoci spoecznej, oczywicie, gdy okolicznoci sprawiaj czsto, e byli
mowie stanu latami pozostaj jeszcze na czoowych stanowiskach, nie zdajc sobie sprawy, e ich
czas ju min. Narody pac za to bardzo dotkliwie, a narody na dorobku pac wedug podwjnej
taryfy.
Kt to s ci, ktrzy peni obowizki narodu? Powoany tu przykad francuski dostarcza interesujcej
egzemplifikacji. De Gaulle i Ptain przywizywali jednakowo wielk wag do zwartej,
zdyscyplinowanej, godnej zaufania kadry, zapewne ze wzgldu na swe oficerskie nawyki
i hierarchiczne pojmowanie ycia spoecznego. Ptain szybko przeksztaci swoj cole des cadres
w rodzaj szkoy janczarw, nie tak znw dalekich od faszyzmu kagulardw i mtnej, nacjonalistycznej
ideologii Croix de Feu, ktr Ptain formalnie przed wojn potpia. Ci ludzie mieli si sta elazn
miot, ktra wymiecie z Francji obcoplemiennych, sabych i sceptycznych.
De Gaulle i tutaj postpowa inaczej. Darzc swych wiernych compagnons de la libration
zaufaniem i dozgonn sympati, jeli byo w nim miejsce na jakiekolwiek emocje, nigdy nie pozwoli
im zdegenerowa si w klik, wyzbyt pokory i szacunku wobec wasnego narodu. Nic o, tym lepiej
nie wiadczy ni poczynania de Gaullea po zamachu stanu w roku 1958, kiedy to potrafi si rozsta
nawet z najbliszymi sobie generaami, ktrzy przystali do ultrasw. Moe dlatego kadra bliskich
wsppracownikw Generaa, przyznajc si z dum do walki u jego boku, nie naduywaa swych
tytuw moralnych i nie czynia z nich rozstrzygajcego argumentu politycznego. Twrca
prawdziwego francuskiego Ruchu Oporu nigdy nie pozwoli si omota swym dawnym
podkomendnym; jake czsto bywa na odwrt! Chyba dlatego tylu gaullistw (wrd nich rwnie
obecny premier, Chaban-Delmas, niegdy delegat Generaa na okupowany kraj), piastujc z wyboru
wysokie funkcje rzdowe nie musiao si obawia, e mier Szefa automatycznie pozbawi ich
mandatu i przekreli kariery.
Jeszcze p wieku temu owa grupa najbliszych wsppracownikw skadaa si po prostu
z wykonawcw, czy w kadym razie z eksponentw identycznej koncepcji, ktr mg wynale tylko
wielki polityk. Dzi ci sami ludzie stanowi co prawda cisy sztab fachowy, do ktrego dobiera si
kandydatw wedug prawdziwych lub domniemanych przymiotw umysowych, ale nie s to ju
ludzie pozbawieni wasnych ambicji i dysponujcy sporymi moliwociami wpywania na decyzje
polityka, zwaszcza za na jego oceny, poniewa z reguy monopolizuj w swym rku przepyw
informacji. Wyniosa samotno ma stanu, zjawisko znane jeszcze yjcemu obecnie pokoleniu, jest

ju dzi praktycznie niemoliwa. Jeli przywdca usiuje sam, w pojedynk, decydowa o wszystkim
i wypowiada wice zdanie na kady temat, nieuchronnie ciga katastrof. Na siebie, ale i na tych,
ktrymi rzdzi.
Dlatego dobr ludzi, ktrymi otacza si przywdca, ma dzi tak zasadnicze znaczenie. Znane s
z czasw najzupeniej wspczesnych przypadki, kiedy niewaciwy dobr ludzi nieodwoalnie
rujnowa karier polityka i kad kres jego nadziejom na pomnik. Ale znane s te inne przykady choby krtka, lecz byskotliwa dziaalno Johna Kennedyego - kiedy to troskliwie dobrane grono
doradcw i wsppracownikw mogo mowi stanu zapewni takie przewagi, jakich sam nie
potrafiby zdoby.
Roztrzsany tu przykad francuski wskazuje, e oprcz trafnego doboru doradcw polityk musi
rwnie zwraca uwag na swj wasny stosunek do ludzi, ktrym ufa i ktrych dopuszcza do
wewntrznego krgu doradcw. Dla Ptaina byli oni po prostu szeroko rozbudowan adiutantur,
czym w rodzaju kompanii dowodzenia. Jest to pomys tylko wtedy uzasadniony, kiedy ambicje
polityka nie sigaj poza pewne stanowiska wojskowe. Posuszestwo, dyscyplina, bezwarunkowa
zgodno doradcw z szefem - to wszystko jest cenne, ale mao przydatne w polityce na wielk skal.
Dzi mniej ni kiedykolwiek. Ludzie oduczani od samodzielnoci sdw i nie zmuszani codziennie do
mylenia w kategoriach wariantowych bardzo szybko trac zdolno do mylenia w ogle, a ich
uyteczno maleje z dnia na dzie. Wkrtce polityk dochodzi do wniosku, e tylko on jeden ma racj,
e jego oceny s jednak najtrafniejsze, a koncepcje - jedynie zasadne. Wtedy doradcy przestaj by
w ogle potrzebni. Ci, ktrzy jeszcze omielaj si wypowiedzie swoje caeterum censeo, odchodz
wkrtce na zielone pastwiska, ktrych forma zaley od specyficznej sytuacji w danym kraju, ale
ktre nigdy i nigdzie nie przestaj by bocznym torem. Jeli polityk jest mciwy i dysponuje
moliwociami represji - ci ludzie w ogle znikaj z horyzontu, wskutek czego ulega zniszczeniu
pierwsza z czterech zasad sensownej, obiektywnej polityki kadrowej, to znaczy zasada selekcji
poprzez praktyk.
Ci, ktrzy zostaj, te wkrtce trac sw bezwzgldn lojalno wobec szefa i czsto podwiadomie
czekaj, kiedy wreszcie przestanie on piastowa swj mandat lub funkcj. Bezustannie strofowani,
sfrustrowani, omieszani przez szefa, pozbawieni wpywu na cokolwiek, a odpowiadajcy za
wszystko, traccy w oczach opinii resztki autorytetu - s zawsze jednakowo niebezpiecznym
i zapalnym materiaem. Dla szefa, oczywicie, ale i dla caego spoeczestwa. To wanie wrd nich
najczciej zawizuj si spiski, kamaryle i frakcje pod pierwszym z brzegu pretekstem i byle jakim
hasem.
Jeli polityk zdaje sobie spraw z tej prawidowoci, zaczyna stopniowo wymienia skad swej
najbliszej ekipy, aby, jak to powiada amerykaskie porzekado, obci jastrzbiowi skrzyda, zanim
si rzuci na rk, ktra go karmi. Czciej jednak wymiana taka jest powtrzeniem starych bdw
ni rzeczywist krytyczn autorefleksj. Po pewnym czasie zostaj wok szefa tylko tacy, ktrych nie
sta na odruch niezalenoci umysowej. To wanie oni peni obowizki narodu i staj si namiastk
milionowych mas. Przytakuj, gdzie trzeba, i klaszcz, kiedy si od nich tego oczekuje. Dokonuj
rozwlekej egzegezy wystpie szefa, natarczywie powouj si na jego autorytet i daj, aby ten
autorytet umacnia, w kocu zaczynaj straszy jego imieniem. A jeli i to nie pomaga - odwouj
si do racji patriotycznych. Szefowi nikt przecie nie odmwi patriotyzmu. Tym samym nie mona go
rwnie odmwi jego ludziom. To znaczy e zostali powoani, namaszczeni, dopuszczeni do arki
w wityni Salomona.
Jednym z najwaniejszych znamion wielkoci generaa de Gaulle byo to wanie, e unikn tej
smutnej prawidowoci. da od swych compagnons zgodnoci z nim tylko w bardzo zasadniczych,

fundamentalnych sprawach. Mia zawsze wiadomo, e przynajmniej poowa Francuzw wcale si


nie uwaa za gaullistw i e nawet wrd tych, ktrzy z rnych przyczyn przyznaj si do jego idei,
niemal kady rozumie j troch inaczej. Nie dostrzega w tym nic szkodliwego. Ptain wszy wszdzie
rk Kominternu, bezbono, tajne spiski; de Gaulle nie spdzi ani jednej bezsennej nocy z powodu
rnicy zda, poniewa wiedzia, e nard, spoeczestwo, wielka grupa spoeczna nigdy nie mog
by zgodne we wszystkim i raz na zawsze. Prbowa po prostu znale i wyjani swym rodakom taki
wsplny mianownik, na ktry wszyscy mogli si zgodzi z wasnej woli, a rnice zda przyjmowa za
rzecz oczywist nawet we wasnych szeregach.
Tylko o takim polityku mona powiedzie, e jest naprawd patriot.
Realizm - to rwnie do baamutne sowo. Pozbawiony precyzujcych przymiotnikw, traktowany
jak czarnoksiskie zaklcie lub surowa przestroga, odbierajcy ludziom wyobrani - ile to ju razy
suy za alibi ludziom maego lotu i politykom o astmatycznym oddechu. Ptain te przecie uwaa
si za realist, nie by ani maym szpiclem niemieckim, ani zawodowym germanofilem. Potga III
Rzeszy wydawaa mu si nie do pokonania. Wydedukowany z tej przesanki nakaz realizmu skoni go
do ratowania tego, co mona jeszcze uratowa. A przecie ten rodzaj realizmu mg by po wojnie
przynie Francji niezmierzone wprost nieszczcia: obc okupacj, rujnujce spaty reparacyjne, lata
alianckiego nadzoru. Interesujcy przyczynek do sytuacji, w ktrych haso faszywie pojtego realizmu
pokrywa brak wyobrani lub zwyczajn starcz gupot.
De Gaulle, podejmujc w Londynie z setk zaledwie ludzi walk po stronie aliantw, a zatem rwnie
przeciw pastwu francuskiemu Ptaina, mg si w roku 1940 atwo narazi na zarzut uprawiania
polityki nierealistycznej, nawet awanturniczej, prowadzcej do wykrwawienia narodu. W istocie
argument ten bardzo czsto przewija si w propagandzie vichystowskiej. Jednak ju poczynajc od
Stalingradu mao kto mia wtpliwoci, gdzie przebiega granica realistycznej polityki francuskiej.
Realizm wcale nie polega na wyliczaniu celw, ktrych rzeczywicie osign nie mona. W gruncie
rzeczy potrafi to kady rednio inteligentny czowiek. Raczej odwrotnie: realistyczny polityk ukada
sobie przede wszystkim list celw, ktre w istniejcych warunkach mona i trzeba osign.
Wskazanie drg wyjcia z trudnej sytuacji, skonstruowanie rzeczowej i racjonalnej wizji - oto przywilej
i powoanie polityka z prawdziwego zdarzenia. Cavour i Garibaldi wychodzili z zupenie
przeciwstawnych zaoe ideowych i politycznych, obaj jednak nakrelili wizj, ktra okazaa si
realna. Benito Mussolini by wycznie awanturnikiem, cho przecie te opar si na hale wielkich
Woch.
Dodajmy jeszcze, e opacznie pojty realizm rzadko ogranicza si do jednorazowej decyzji. Jeli na
rozstajach wybrao si myln drog, zazwyczaj trzeba ni brn do koca. Skoro Ptain uzna, e
protektorat Berlina jest niezbdny, logika wydarze musiaa doprowadzi do tego, e policja
vichystowska nadzorowaa transporty ydw francuskich jadce do Owicimia.
To wreszcie, co tu nazwano umiejtnoci przewidywania kierunkw rozwojowych historii, te nie
jest nadprzyrodzonym stygmatem, lecz pewn technik pracy umysowej, sposobem mylenia o
rzeczywistoci, sztuk cigego, nie koczcego si nigdy dokonywania nowych syntez. I wycigania
z nich wnioskw dla biecej praktyki.
Brak wszelkich staych, dostatecznie czytelnych zasad i ndzny, paski pragmatyzm bywa dla
politykw rwnie zabjczy, jak kurczowe trzymanie si anachronicznych, zdezaktualizowanych
zaoe, choby jeszcze przed rokiem byy najsuszniejsze pod socem.

Sam fakt nieustannego rozwoju spoeczestw, a tylko w kiepskich czytankach dla milusiskich
spoeczestwa przechodz z klasy do klasy z pitkami na cenzurce, sam fakt dynamicznych fluktuacji
w stosunkach midzynarodowych i sam wreszcie postp cywilizacji stwarzaj konieczno cigego
rewidowania zbioru aksjomatw, ktrymi m stanu posuguje si w swej praktyce. Jest to dzi
kluczowa chyba przesanka pozwalajca odrni maych, roznoszonych przez pych politykw od
mw stanu z prawdziwego zdarzenia. Ilu widzimy i dzi ludzi, ktrzy wbili sobie w gow jaki
elazny klin, zestaw jakich komunaw albo i suszne, lecz tragicznie przestarzae prawdy dnia
wczorajszego i uporczywie pragn na tej podstawie zbudowa program polityczny, a do tego jeszcze
skrzykn wok siebie miliony zwolennikw.
Ale s przecie i tacy, ktrzy nie odstpujc od swoich pryncypiw czy swego rodzaju wizji
pozytywnej, potrafi bez alu rozsta si ze wszystkim, co utrudnia realizacj tej wizji. Ktrzy
obserwujc dziejc si wspczesno umiej z niej wybra i przyswoi sobie wszystko, co ich wizji
sprzyja, choby nawet byy to sprawy bolenie nowe i nie znane, a ludzie mieli zupenie inny krj
psychiczny ni ten, do ktrego polityk zdy przywykn. Nie jest to wcale operacja atwa i dlatego
tylko naley tu mwi o talencie. W pocztkowym stadium wszystkie wielkie przemiany historyczne
zaczynaj si z reguy od baaganu, nieokrelonoci, od drobnych i chaotycznych scen, ktre bardzo
trudno uoy w logiczn cao. Rwnie i murszenie starych struktur lub doktryn odbywa si
stopniowo, przy czym inercyjny ciar rnych pozornie niewzruszalnych prawd przygina do ziemi
w chwilach przeomu nawet ludzi skdind bystrych i samodzielnych. Rzecz polityka jest dostrzec, co
si nieodwoalnie koczy, a co si rodzi, aby y i trwa.
De Gaulle posiad t umiejtno w stopniu wyjtkowym. Powojenna Francja wydaa licznych
politykw mieszczaskich - Mendes-Francea dla przykadu - o wiele bardziej liberalnych, modszych,
wyksztaconych, reprezentujcych naprawd wysok klas intelektualn i wietn znajomo fachu
politycznego. A przecie aden z nich nie zdoby si na tak gbi obserwacji jak de Gaulle.
Przeciwnie. Brnli z uporem w odmty nieszczsnej wojny indochiskiej i algierskiej, trzymali si
anachronicznych doktryn parlamentarnych, dreptali jak sterane konie w jarzmie tych samych
wyobrae o polityce zagranicznej.
W pierwszych latach powojennych de Gaulle sam dy do moliwie cisych zwizkw wojskowopolitycznych z Ameryk, a take z Angli, ktrej nigdy nie darzy sympati. A jednak to on wanie,
jako pierwszy m stanu w Europie Zachodniej, zakwestionowa kolonizacj zachodniej czci
kontynentu, dokonywan przez jankesw pod pozorem ustanowienia tarczy obronnej.
Wyprowadzi Francj z pwasalnej zalenoci politycznej. Da swym rodakom, ale nie tylko im,
asumpt do nowego mylenia o wspczesnoci i do nowego spojrzenia na sprawy, ktre po stokro
wydaway si ju aksjomatyczne, ostateczne i nieodwoalne. Nie czyni tego z sympatii do
komunizmu, z pewnoci. I nie dla czczej satysfakcji budzenia nowego nacjonalizmu, ktry we Francji
zawsze przybiera na poy gron, na poy komiczn posta. Czyni to raczej dla przyczyn
historycznych. Zrozumia, e podziay zrodzone przez zimn wojn prdzej czy pniej zaczn si
zaciera w rezultacie naturalnej, oboplnie korzystnej wsppracy obu czci rozdartego kontynentu;
chcia, aby w tym procesie Francja odgrywaa szczegln, pioniersk rol. By moe, mwic o
Europie od Atlantyku po Ural, mia rwnie na myli przemiany typu osmotycznego midzy
obydwoma przeciwstawnymi ustrojami; darujmy sobie w tym miejscu polemik z tym zudzeniem.
Waniejsze jest przecie to, e w tym samym czasie inni mwili o Europie od Pacyfiku po ab. To
zapewne troch jeszcze potrwa, moe nawet potrwa bardzo dugo, ale chyba naprawd w tym
kierunku bdzie zmierza historia kontynentu. Powiedzie nie tym, ktrzy pomieszali wwczas
doszcztnie kryterium francuskich interesw narodowych z interesami amerykaskich koncernw
transkontynentalnych; wycign rk do tych, przeciwko ktrym wojowano sowem i nie tylko

sowem od drugiej dekady stulecia; spojrze w bardzo dalek przyszo i dostrzec, e nie
abstrakcyjne dogmaty, lecz ywa, pulsujca tkanka bd rozstrzyga o pragnieniach narodw - oto
prawdziwa miara wielkoci.
Ptain reprezentowa sob jak gdyby zwierciadlan odwrotno cech umysowych de Gaullea.
Jeszcze w poowie wojny komentowa dla najbliszych wsppracownikw osobliw wizj nowej
Europy, to znaczy antykomunistycznej federacji karowatych, pseudoautonomicznych protektoratw
Berlina. Jego doktryn spoeczn wyczerpyway bez reszty nieznone frazesy, w ktre od dawna nikt
nie wierzy, lub pozbawione precyzji hasa, rwnie pojemne, co beztreciowe. Sdzi, e wystarczy
wypisa na sztandarach takie sowa, jak rodzina, ojczyzna, Bg, suba, dyscyplina, aby
trafi do ludzkich serc i czu si zwolnionym z obowizku mylenia o przyszoci.
Ten czowiek oguch i olep na staro. Nic ju nie czyta, nie sucha nikogo, zaperza si z lada
przyczyny, nie tolerowa nawet cienia innoci wok siebie. Zdaje si, e jeszcze wiosn 1945 roku by
najgbiej przewiadczony o trafnoci swego wyboru i nie bra chyba pod uwag moliwoci, e
Rzesza moe przegra wojn. Podzieli w kocu los staroytnych tyranw, ktrzy a do samego koca
nie chcieli nigdy przyj do wiadomoci, e cokolwiek moe si dzia na opak na tym najlepszym ze
wiatw, jaki sobie umylili.
Dwaj ludzie z tej samej klasy, o niemal identycznym rodowodzie i bardzo zblionych motywacjach a jake odmienny bilans yciowy, jake drastycznie odmienna ocena potomnych.
Dwaj ludzie, z ktrych kady mia prawie identyczny punkt startu, a w poowie ycia niemal
identyczn ilo atutw.
C to za temat do rozmyla o sprawach, o ktrych tak rzadko mwimy publicznie.
ycie Warszawy, 22 listopada 1970

Krucjata dziecica
Jeszcze nie wiedz, e istniej inne miasta i kraje, e ludzie mwi rnymi jzykami, a losy czowieka
zale od czego, co nosi nazw historii. Ich wiedza o wiecie ogranicza si na razie do kilku
najbliszych osb i do czterech cian dziecicego pokoju. Ale ju s. Ju yj. Ich tuste rczki poznaj
zadziwiajcy wiat przedmiotw, z mruczenia i gaworzenia przebijaj si pierwsze prawdziwe sowa,
ktrych nauczyy ich matki.
Polskie matki. Niemieckie matki.
Klaus, Dieter i Johann. Wojtek, Andrzej i Janek. Nic jeszcze nie wiedz, e mwili ju Mutti i
Mama, kiedy w Warszawie byy wizie Owicimia i czowiek cigany niegdy przez Gestapo
skadali w imieniu swych rzdw podpisy na pewnym dokumencie, ktry - z waciw jzykowi
dyplomatw oschoci - nazwano zwile Ukadem o podstawach normalizacji. Dowiedz si o tym
dopiero za kilkanacie lat, kiedy w szkole naucz si rozumie mapy i poprzez ow odwieczn osmoz
midzypokoleniow, waniejsz ni wszystkie podrczniki historii, nabd pierwszej, na p jeszcze
instynktownej wiedzy o wasnym miejscu na ziemi.
W pidziesit rocznic wybuchu wojny bd mieli dopiero dwadziecia lat.

Wczenie, bardzo wczenie dotr do nich rodzinne przekazy - o dziadku rozstrzelanym przez
Niemcw pod ulicznym murem, o dalekim stryju, ktrego w Polsce dosigy granaty partyzantw.
Pniej skonfrontuj t wiedz z ksikami. Zapragn dowiedzie si wicej. Kiedy jednak dojd do
peni wieku mskiego i przeyj godzin swoich dojrzaych rozmyla o sprawach Niemcw
i sprawach Polakw - nie bdzie przy yciu ju niemal nikogo, kto z pen wiadomoci uczestniczy
w najwikszej wojnie rodzaju ludzkiego. Zostan tylko nieprzeliczone groby, znieruchomiae w krzyku
pomniki, poke zdjcia onierzy w starych mundurach, i dokumenty pisane szwabach.
I zostanie jeszcze ten wiersz, straszny, dziwny, niepokojcy wiersz niemieckiego poety:
In Polen, im Jahr neununddreiig,
war eine blutige Schlacht,
die hatte viel Stdte und Drfer
zu einer Wildnis gemacht.10
onie m przepad na wojnie,
siostrze - brat.
Dziecko daremnie szukao rodzicw,
w gruzach przepad lad.
W strofach Krucjaty dziecicej Brechta polskie i niemieckie dzieci razem wdruj przez spustoszon
Polsk, kryjc si przed pocigiem niemieckich andarmw, i razem zamarzaj na mier w lesie koo
Bigoraja. Nie tak wygldaa wtedy prawda o polskich i niemieckich dzieciach, lecz jest przecie w tej
balladzie co najgbiej przejmujcego, co tylko talent poety moe zawrze w sowa i przemieni
w wielk, trwa wizj - literacki skrt nieopisywalnego barbarzystwa wojen i zasadniczej wsplnoty
wszystkich ludzkich losw.
Kiedy pierwszy raz przeczytaj ten wiersz i przypomn sobie cay yciorys jego autora, wrc moe
myl do tamtego grudniowego dnia 1970 roku i zapytaj swych sdziwych rodzicw: jak to byo? Co
sobie nawzajem powiedzielicie? Czy moe napisano przy tej okazji jakie sowa, ktrych powinnimy
si nauczy na pami?
Bd pewno zdziwieni, e czowki gazet byy w tym dniu oszczdne w doborze przymiotnikw,
a ludzkie twarze nie zdradzay adnych wyjtkowych emocji.
Jeli zechc naprawd zrozumie, jak to byo, bd musieli sobie odtworzy nie tylko histori
dyplomatyczn, poczynajc od Poczdamu, gdzie tak wiele rozstrzygnito o losach Niemcw i losach
Polakw, lecz i klimat psychologiczny pierwszego powojennego wierwiecza. Owych dugich
dwudziestu piciu lat, kiedy trud oswajania Polakw z sam myl, e istniej inni Niemcy, wzia na
siebie wycznie Niemiecka Republika Demokratyczna, - a cilej ci, ktrzy zdecydowali si j
budowa mimo wszystko i na przekr wszystkiemu. I oni te, w imieniu wszystkich Niemcw,
dokonywali cierpliwych gestw i czynw, ktre w kocu sprawiy, e mody Niemiec (z NRD) i mody
Polak mog ju sobie patrze w oczy bez adnych ukrytych, niewypowiadalnych myli, a jeli nawet
powstaj wrd nich rnice zda, to maj one taki sam charakter, jak rnice zda z jakimkolwiek
innym cudzoziemskim partnerem.

10

W Polsce, w trzydziestym dziewitym,


bya krwawa rze.
Niejedno miasto opustoszao.
Niejedna wie.
(Tum. A. M. Swinarski

A byo to take wierwiecze, w ktrym na zachd od aby nie uczyniono niemal niczego, aby
rozproszy polsk nieufno i polski niepokj. Przeciwnie, czyniono waciwie wszystko, aby
utwierdzi wrd Polakw mniemanie, e pidziesit milionw Niemcw nic nie zrozumiao z nauk
swej historii i nie wyrzeko si zamiaru powtrzenia wyprawy na wschd, tyle e ju w innym
towarzystwie.
Moe dlatego w w grudniowy dzie 1970 roku nie ogoszono wita pastwowego, a twarze ludzkie
nie zdradzay szczeglnej emocji.
Przeszoci aden ukad zmaza nie moe. Zawarte w preambule Ukadu suche, lakoniczne
stwierdzenia nie stoj w adnej proporcji do bezmiaru krzywd, cierpie i strat, jakimi okupia Polska
swe przeycie i zwycistwo. S grzechy, na ktre nie ma absolucji; wspomnienia silniejsze ponad
wszelk racjonaln argumentacj; przepaci, ktrych za naszego ycia nikt i nigdy zasypa nie potrafi.
Tylko czas i odwieczna nieubagana rotacja pokole sprawiaj, e broczca rana pamici moe si
kiedy zablini.
Nawet i to trwa przez pokolenia. Dwustu lat byo trzeba, aby Polacy zapomnieli Szwedom dawne
najazdy i rabunki. Niemal tyle, aby nazwa Turcji przestaa si kojarzy z podstpn napaci, jasyrem
i poog. Stereotypy na temat caych narodw yj w ludzkiej pamici przeraliwie dugo, zwaszcza
gdy dokumenty i pomniki mwi przez cae stulecia najdononiejszym gosem. Nie odnosi si to tylko
do Polakw i Niemcw, ale do nich odnosi si przede wszystkim.
Ukad, ktry wkrtce stanie si wicym dokumentem pastwowym, jest nie tyle zamkniciem
sekwencji wydarze rozpocztych o wicie pewnego wrzeniowego dnia 1939 roku (cho i taki
element w nim wystpuje), co raczej punktem zerowym, od ktrego zaczyna si przyszo. Jego
znaczenie nie ley w paszczynie moralnej; musiaby w takim wypadku mie dziesitki tysicy stron,
czarne okadki i zacznik w postaci szeciu milionw nazwisk. Jego znaczenie ley przede wszystkim
w tym, co sami Niemcy okrelili kiedy jako Realpolitik.
Ci, ktrzy ucz si dzi wymawia pierwsze sowa w obu jzykach i maj jeszcze przed sob lektur
Krucjaty dziecicej, dokumentw norymberskich, pamitnikw Ha i Franka, pierwsz wizyt w
Owicimiu - przynieli ze sob na wiat immanentne, niezbywalne prawo do ycia i do pokoju. Nikt
nie dziedziczy nienawici w swych genach i nie rodzi si ze skaz wrogoci do innych. Jeli pojcie
obowizku wobec przyszych pokole ma rzeczywicie w historii jakikolwiek sens, to mona
powiedzie, e rzdy Polski i Republiki Federalnej Niemiec naleycie go pojy. Dziaay w cigu tych
dugich i trudnych miesicy rokowa w najdosowniej pojtym interesie tych maych Polakw
i maych Niemcw z RFN, ktrzy - kiedy ju dojd do wieku modzieczego - nigdy wicej nie powinni
zaciska palcw na spucie, mierzc w ciao ywego czowieka po drugiej stronie frontu. Ani Niemcy,
ani Polacy nie mog dzi sta si bezporednimi sprawcami wojny, ale jedni i drudzy z atwoci
mogliby sprowokowa taki rozwj wydarze, ktry w pewnym hipotetycznym ukadzie sil wiatowych
musiaby skoczy si konfrontacj.
To oni, modzi Polacy i modzi Niemcy, gaworzc i stawiajc pierwsze niepewne kroki po ziemi, podjli
jak gdyby na nowo t sam krucjat dziecic, ktr Brecht przed trzema dziesitkami lat uj
w przejmujc metafor. To im, Klausom i Johannom, Wojtkom i Andrzejom, chcielibymy zostawi
po sobie wiat w miar uporzdkowany, wolny przynajmniej od najgroniejszych napi na naszym
kontynencie, bezpieczny w rnorodnoci, psychicznie przygotowany na trwao pokoju, a nie na
wypoczynek wojownikw. Nie wszystko ley w naszej mocy. Ale tyle chocia moemy zrobi, eby
polskie i niemieckie dzieci nie musiay ju razem umiera. Ukad, ktry zostanie podpisany w
Warszawie, bdzie pierwszym krokiem na tej drodze. Zaledwie pierwszym. Ale mimo wszystko nareszcie pierwszym.

Polska, ktra dzi podpisuje ukad z jednym z dwch istniejcych pastw niemieckich, nie jest ju tym
samym krajem, ktry 36 lat temu podpisywa ukad o nieagresji z innym rzdem niemieckim.
Przemiany o charakterze ideologiczno-ustrojowym mog by dla naszych kontrahentw mao
interesujce, jest jednak rzecz niezmiernej wagi, aby w peni uwiadomili oni sobie zasadnicz,
jakociow przemian w tej sferze, ktr mona by nazwa ciarem gatunkowym wspczesnej
Polski.
Midzy Odr i Bugiem - powtrzmy: midzy Odr i Bugiem - istnieje oczywicie naleyte poczucie
proporcji; nikt tu nie twierdzi, e Polska jest mocarstwem czy nawet krajem o jakich szczeglnych
predyspozycjach w tym kierunku. Polska rzeczywicie ma swoje saboci, okresami bardzo dotkliwe:
bywaj tu - jak wszdzie - rzdy lepsze i gorsze, okresy wspaniaych zryww i lata chude. Jak kady
inny nard Polacy rni si te midzy sob pogldami na wiele spraw, i to nie tylko drugorzdnych.
Ale to nie jest ju cherlawe Saisonstaat, rozrywane konfliktami narodowociowymi, w ktrym co
trzeci mieszkaniec nie umia pisa i czyta. Ani tradycyjny hinterland, dysponujcy niespena dwoma
tysicami megawatw mocy zainstalowanej, zapatrzony w cigniki Lanz-Buldoga, czekajcy z czapk
w rku na askawych dawcw kapitau i organizatorw produkcji. Tamtej Polski ju nie ma i nigdy nie
bdzie. Zapewne, ustpujemy Republice Federalnej iw stanie kultury technicznej i w poziomie sil
wytwrczych, i iw wysokoci dochodu narodowego na jednego mieszkaca. eby jednak oceni
prawdziw skal tych rnic, trzeba koniecznie uwiadomi sobie polski punkt startu. Obecny stan
rzeczy jest po prostu fragmentem bardzo dugiego procesu historycznego, nie met.
Co waniejsze, procesu tego nie mona przerwa. W szczeglnie dla Polski niekorzystnych
okolicznociach mona go najwyej spowolni, ale i to, jak wskazuj dowiadczenia lat
pidziesitych, a take fiasko tak zwanej polityki wschodniej kanclerza Erharda, jest operacj
o ograniczonej skutecznoci. Polska, ze wzgldu na ryglujcy ukad swych sojuszw wojskowych, jest
krajem, ktrego nie mona zaatakowa frontalnie bez ryzyka rozptania wojny wiatowej ani te
krajem, ktry mona by zmusi do koncesji - jakichkolwiek koncesji, lecz przede wszystkim
terytorialnych, choby o charakterze symbolicznym. Liczenie na to, e w Polsce co si zawali lub
zmieni na tyle, aby piewcy wstecznego biegu historii mogli na tym skorzysta, jest mniej wicej tak
samo realistyczne, jak lansowana niegdy przez Konrada Adenauera koncepcja wykupienia polskich
ziem zachodnich i pnocnych. W tej jednej sprawie nie popeniono w powojennej Polsce adnego,
nawet najmniejszego bdu, i mona mie zupen, stuprocentow pewno, e bd taki nie zostanie
nigdy popeniony. Nawet wwczas, gdyby koniunktury midzynarodowe nie byy a tak dla Polski
przychylne, jak s obecnie. Nawet wwczas, gdyby wewntrzne kopoty miay raz czy drugi
doprowadzi do przesile czy napi. Po prostu istniej tu sprawy duo wyszego rzdu, w ktrych
wszyscy Polacy mwi jednym gosem.
Tylko ci wrd politykw Republiki Federalnej, ktrzy t prawd pojli, zasuguj na miano realistw.
I tylko oni dziaaj w naleycie pojtym interesie swego kraju.
Nikt nie wie, jak uo si stosunki polityczne w Europie za pidziesit lat, w roku 2020.
Nieznajomo i nieprzepowiadalno historii nikogo jednak nie zwalnia z obowizku mylenia
o przyszoci. Zwaszcza mom stanu - tym, ktrzy wzili na swe barki straszny obowizek mylenia
o losie caych narodw - nie wolno rozumowa wycznie w kategoriach dnia dzisiejszego, cho takie
rozumowanie przysparza najwicej popularnoci. Std te pynie najgbszy, podstawowy sens
Ukadu. Tym, ktrzy yj, przynosi on poczucie zwikszonego bezpieczestwa i staje si miar
sprawiedliwoci historycznej. Tym, ktrzy si dopiero rodz, stwarza szans osignicia we
wzajemnych stosunkach czego wicej ni prosty brak wojny.

Mowa tu tylko o szansie, nie o niepodwaalnych pewnikach. Przyszo stosunkw Polski z Republik
Federaln trudno dzi przewidywa w szczegach. Wrzaski pana Straua, nawroty paranoi
u zawodowych przesiedlecw, kolejne awantury faszyzujcych opryszkw mc nieustannie klimat
zaufania i zdrowego rozsdku, wniesiony do polityki RFN przez kanclerza Brandta i jego
wsppracownikw. Chwiejno ukadw wyborczych i liczne uwarunkowania zewntrzne (bo
w kocu nie brak i poza RFN potnych sil mao zainteresowanych rozbrajaniem pl minowych w
Europie) ka nam way nie tylko intencje, lecz i realne proporcje si w polityce RFN.
Lecz przecie mimo wszystko potrafimy ju dzi wyobrazi sobie, jak mogyby wyglda nasze
wzajemne stosunki przy najlepszym moliwym rozwoju dalszych wydarze. Umiemy ju wyobrazi
sobie z biegiem czasu pen normalizacj stosunkw dyplomatycznych, do wymiany ambasadorw
wcznie, cho moment, kiedy pierwszy ambasador Republiki Federalnej w- Polsce bdzie skada
wieniec u Grobu Nieznanego onierza, cigle jeszcze trudno sobie uzmysowi.
Od dzi poczwszy, mona ju, patrzc w przyszo, dostrzec radykalne oywienie wsppracy
handlowej i gospodarczej, oboplnie korzystnej, lecz nie majcej naprawd nic wsplnego
z rojeniami o pkolonialnym hinterlandzie, w ktrych to rojeniach grznie jeszcze pewna cz
zachodnioniemieckiego establishmentu. I ywsz cyrkulacj dbr kulturalnych obu krajw, nie
ograniczajc si tylko do polskich plakatw I rozwizywanie wyaniajcych si problemw
w zwykym trybie roboczym, jak to czynimy w stosunkach ze wszystkimi innymi krajami. A w dalszej
przyszoci, kiedy ju wymr ostatni urzdnicy III Rzeszy i owi peni bezczelnoci posiadacze
polskiego lska i polskiego Pomorza - moe rwnie szersz wymian turystyczn, niosc ze sob
ten rodzaj zblienia i kontaktw ludzkich, bez ktrego polityka bdzie tylko zimnym, abstrakcyjnym
pojciem.
To wszystko staje si realne, a raczej prawdopodobne. Dla tej prostej przyczyny, e sam Ukad
i wszelkie zwizane z nim rozwaania o przyszej polityce bior za punkt wyjcia rzeczywisty ukad sil
europejskich i nieodwracalne realia, jakie przyniosa II wojna wiatowa. Nikt chyba przy zdrowych
zmysach ani w obu pastwach niemieckich, ani tym bardziej w Polsce nie ywi adnych gronych i
mylcych nadziei na osabienie trwaoci naszych wizi ideowych, politycznych i wojskowych z
Niemieck Republik Demokratyczn. Ani na to, e wsplnota obronna krajw Ukadu
Warszawskiego mogaby w wyniku porozumienia z RFN automatycznie straci racj bytu.
Nie ukrywamy w Polsce ulgi i satysfakcji, e po caym wierwieczu znalazy si nad Renem siy, ktre
zrozumiay wreszcie bezsens dotychczasowej polityki, absurdalno podtrzymywanych roszcze
terytorialnych i niebezpieczestwa wynikajce z przewlekania stanu tymczasowoci.
Ale te nikt w Polsce nie czyni tajemnicy z tego, e Ukad sam przez si nie anuluje za jednym
zamachem wszystkich naszych uzasadnionych obaw i me zwalnia nas z nakazu napitej czujnoci.
Ukad musi si sprawdzi w praktyce politycznej, i to nie w cigu miesicy, lecz wielu lat. Musi
wrosn gboko w rzeczywisto spoeczn obu krajw i w wiadomo caego pokolenia, aby po
lalach mona byo powiedzie z caym przekonaniem, e naprawd da pocztek procesowi, ktrego
punkt docelowy nazwano po niemiecku Vershnung - pojednanie.
Jeli tak si naprawd stanie, jeli w pierwszym roku przyszego stulecia kady Polak bdzie mg
ucisn do kadego Niemca - wwczas powiemy naszym wnukom w testamencie, aby do wypisw
szkolnych wczyli w wiersz Brechta. Tylko my, ktrzymy te straszne lata cudem przeyli, mamy
prawo spisa taki testament. Ufamy, e Ukad stanowi jego pierwsz stronic.
ycie Warszawy, 6-7 grudnia 1970

Turbator chori
Surowe potpienie, z jakiem miarodajna opinia nasza przyja bya nowy wybryk p. Wajdy w postaci
Krajobrazu po bitwie, osobliwie za przenikliwe studyum jednego z najprzedniejszych u nas
ideologw narodowych, p. Kamierza Kosa, ka mi ufa, e potrafimy na koniec gosem penym
przemwi w kwestyach tak drogich sercu kadego obywatela i nalenej udzieli odprawy
potwarcom, dla ktrych plwanie i bezczeszczenie wydaj si juci nie nikczemnem interludium, lecz
zgoa missy ich ywota. W rzeczy samej, brak sw oburzenia, e p. Wajda, tylekro publicznie
ganiony za swe rewizyonistyczne obsessye, tylekro po ojcowsku upominany przez
najszacowniejsze autorytety doby wspczesnej, znw by sobie pozwoli na tak ndzn zniewag
ziomkw swoich i spotwarzenie cnt, co sercu drogie.
Wzdragam si obraz ten opisywa. Tuszy jeno mog, e modzie niewinn bl ten i haba ominy,
bo my starzy, z sarmackiej jeszcze dumy nie wyzbyci, nie takie ju plwactwo znielimy i nie takie na
Matk-Polsk blunierstwa znakiem Krzya w. sprzed cz przepdzalimy, a gdzie bd, gdzie
prawda, dobrze wiemy. Tyle przeto powiem, e panneau p. Wajdy pokazuje po Wojnie Ludw chwil,
gdy losy si ojczyste wa, w nich rodacy umczeni drogi odnajdowa si sposobi, cnota na prb
wystawiona zostaje, ze kusi. Owo artysta nasz te osobliwie momenta sobie upodoba, iby z samej
istnoci duszy narodowej szydzi.
Tem bardziej zamys monstrualny, e prawdziwi Polacy szyki wanie sprawiaj, aby braciom za
kordonem orne wyzwolenie przynie, Septentrionw jak gadzin rozgromi, rzdy motochu
ukrci, choby i ziemia na p rozpa si miaa. Dwiczy ju hasem bojowem surma ojczysta, lubo
na obczynie rozbrzmiewa, szczkaj paasze, co na karki chamstwa zbuntowanego spa maj - i oto
wanie, co p. Wajd tak rozsierdz i do nikczemnego prawdy wykrzywienia powoduje! Bezwstyd
pana artysty wszelkie tu przechodzi koncepta. Nie do, e stron folwarcznych parobkw bierze
przeciw szlachcie polskiej, nie do, e rewolucy jak wmwi nam si wysila i marzenia polskiego
o dworku cichym, lipowym uszanowa nie umie, to jeszcze zdradzieckie komerae imputowa si
omiela tym, co od wiekw za nard mwili i losy jego zawsze sprawowali, a jak sprawowali, to do
ksig sign trzeba, o hetmanach i wodzach wielkich poczyta. Taki to i Polak, co na brata
rodzonego poszczuje i nawet niskiego stanu czowieka spotwarzy, jak w chory poczciwy, jeli ten
po stronie Boga, honoru i Ojczyzny si opowie. Taki to i twrca, co rozdarcia i spory dostrzega tam,
gdzie jeno zgodno powszechna bya, Iza patryjotycznego uniesienia i wieszcza sowa, jak obok
zloty, nad krajem sielskim si unosiy: Z polsk szlacht - polski lud! Mniemaby si p. Wajda
mdrzejszym by od Krasiskiego Zygmunta, tego jeniusza przez nieba Polakom zesanego, co
Homerw i Gietych laurem przewyszy!
Chyl wic czoo, jak starzy mawiali Polacy, przed odwag niepospolit i gbi osdw moralnych p.
Kamierza Kosa. (Nomen omen: wyznam, e lubi takie swojskie, siermine nazwiska, tchnce
szczer prawdziwoci i znajomym zapachem polskiej gleby, co rodzi jeno dorodne kosy, a przenigdy
nie wyda plugawego... kkolu).
P. Kos, nie baczc na szyderstwa, jakie go zapewne nie min w scudzoziemczaych salonach naszych
stoecznych i podwawelskich, miao rzuca potwarcom pytanie: jakiem to prawem szarga si
omielacie najwzniolejsze witoci nasze? Gdzie wasze sumienia, przemiewcy, gdzie konsyderacye
moralne, wzgld na racye wysze albo troska o modzie nasz, ktr tak bardzo trzeba wszak chroni
przed deprawacy i nihilizmem epoki dzisiejszej? Tableau! Ex ungue leonem!

Ogldajc z przykrego obowizku obraz p. Wajdy i ja zadawaem by sobie pytanie, czemu to


w rzeczy samej nasz artysta z takiem upodobaniem nurza si w barwach ciemnych i alluzyach, ktre
przez kurtuazy jeno nazw dwuznacznemi. Wyda si moe, e mierzi go wszystko, co polskie: polski
biskup, polska pie marszowa, co wtrowaa moe hussaryi pod Kuszynem i dzielnej konnicy naszej
u boku Napoleona, polskie sztandary spod Grunwaldu, a ju najbardziej deranuje p. Wajd w
chory, wojak-dusza, prosty zapewne, nieuczony, nie czerpicy nauk od Seneki i Socyna, pewno
i nieobznajmiony w oglnoci z modnemi idejami paryskich i petersburskich pgwkw, co sobie
rewolucy socyaln umylili, lecz przecie, na Boga, w polski odziany uniform, za ktrym przez lata
tsknilimy, w szamerunek narodowy i w rogatywk z godem pastwowem na widocznem uszytym
miejscu.
Negativa non sunt probanda. Wiele mdroci dawnych Rzymian widzi si w tem przysowiu, kiedy
oko ze wzburzeniem spoczywa na rozwizem fresco p. Wajdy! Ju to nie mamy dzi szczcia do
jeniuszy pdzla, orw natchnionych, jak Siemiradzki i Matejko, co pomieniem swego talentu drog
nam owietlali, a doskonaoci formy szczyty nieprzecignione wytyczyli. Ju to Sztuk rodzim
trzeba teraz zwyczajnie sztuk nazywa, jak sztuk perkaliku u handeesa czy sztuk zgrzebnego
ptna wyrobniczej manufaktury. Gdzie wznioso, gdzie talenta niegdysiejsze, gdzie
imponderabiliw narodowych umiowanie? Tylko patrze, jak nam wieszczem okrzykn Norwida
Cypryjana, ktren nie wsawi si, jak niezdatnoci do uoenia jednego godziwego rymu i
szyderstwem z cnt narodowych, a ycie we wczdze przepdzi. Moe i na to przyj, e ka nam
aplauzem obdarza bohomazy p. Boznaskiej, ktre dziecko nieletnie udatniej by sporzdzio, albo
mdroci jakie niedocieczone odkryj w oburzajcych majaczeniach pp. Abramowskich i KellesKrauzw, w ktrych nie wiadomo, co gbiej przygnbia, brak ksztacenia i wiedzy solidnej czy
bezczelne mdrkowanie, jakoby w imi ludu prostego snute. Nie masz ju dzi gupstwa, ktrego nam
pp. krytycy do wierzenia by nie podali. Plaudite, cives!
Lubo wspomniane studyum p. Kosa zaiste w gbi swej nieprzecignione, odwa si i ja, skryba
mizerny, pewn obserwacy poczyni na pracy tej marginesie. Jest, mniemam, jasnem zupenie, e
wyczyny p. Wajdy bior si nie tylko z wadliwego o sprawach narodowych indukowania i nie tylko
z paskoci tego wyobrani, co ju w minionych jego obrazach widocznem byo, lecz wady te
nieszczsne wiod si jednako z tradycji pewnej opakanej, w dziejach naszych nazbyt pewno czstej,
a rzda swe majcej w dobie romantyzmu pierwiastkowego. Niektrzy pisarze nasi, niebacznie (a
moe i nie bez cynicznej kalkulacyi!) na piedestay wyniesieni, przez Kleinerw i Kallenbachw
opiewani, ot pierwsi oni haso rzucili, aby si ze witoci naigrawa i na przecigi szydzi z narodu,
co ich wyda, przyodzia i nakarmi.
Nie mwi tu o Sowackim Juliuszu, paryaninie z Krzemieca, piro albowiem wzdraga si powtarza
sowa, od ktrych krew si w yach burzy i oczy gniewem zalewa. Wielki to wieszcz, nieprawda,
ktren Ojczyzn wasn do... pawia i papugi przyrwna si omiela. A w okrzyczanym utworze pt.
Kordian (kiedy to chopitom polskim imiona takie dawano?) wzywa nas do czyszczenia polskich
podg, alpejskie zaiste osigajc szczyty zego smaku, trywialnoci i nikczemnej insynuacyi, gardzc
wyniole temi, ktrym adna podoga nie doskwiera, jeli polska. Komu poema to Sowackiego
Juliusza przez rk si przewino, ten wie, czego cala konspiracya dotyczy: modzik nieopierzony,
z loa kochanki do tronu papieskiego przez p. poet cudem przeniesiony, krlobjstwo knuje, na
osob NAJJANIEJSZEGO PANA uderzy zamierza; czy trzeba bardziej cuchncego przykadu
rozpasania, ktre racy stanu lekce sobie way? Czy wystawiamy sobie trucizny dziaania, jakie
modym duszom, niedowiadczonym przecie politycznie, miertelne niebezpieczestwo przynie by
mogy, gdyby ten majaczcej wyobrani wytwr bez przeszkd mg w kraju naszym kry?

O, wzniosy to duch, nieprawda, ktren w bezwstydnym epigramacie szydzi nawet z tych, co id ze


witym imieniem na uciech! Nie do mu, e woaj Polska, Polska!; nie, poeta nasz cynicznie, jak
Belzebub wykrzywiony, woa - jaka?, jakby nie sysza i nie wiedzia, e Polska jest jedna. Nie
zostawiajc w spokoju nawet PANA BOGA w mojeszowym krzaku, nie jeste p. Sowacki w prostej
linii preceptorem dzisiejszych potwarcw i modnych ikonoklastw? Nie pierwszy to raz przymiotniki
pewne, lubo znaczenia mtnego, wydaj si naszym modernistom waniejsze ni rzeczownik,
ktremu towarzysz. Suponuj, e i t smutn mod przetrwamy, lecz trudno bl ukry, a serce boli,
a pessymistyczna wizya przyszoci widoki wietlane zatruwa i mci. Jakiej bo Polski doczeka
moemy, skoro i w pimiennictwa narodowego Panteonie tak szalbiercze si dziej praktyki?
A spojrzyjmy jeszcze sine ira et studio na znany utwr p. Mickiewicza Adama, zgrabny niewtpliwie
w rzemiole swojem i w rymach udatnych, lecz jake bluniercze zawierajcy trecie. O c bowiem
chodzi w narracyi o ostatnim zajedzie na Litwie? (Zajazd, e tu nawiasowo napomkn, oznacza
w polskim jzyku remizy dla powozw lub karczm dla postoju podrnych przysposobion;
miaoby z tego wynika, e strudzony wdrowiec nie ma ju gdzie na Litwie gowy na noc zoy? Tak
to si lokalny patryjotyzm wyraa, eby goci Litwy ciekawych od przyjazdw odwie? Ju to i jzyk
ojcw naszych upada, skoro poeci nawet nie wiedz, jak go poprawnie uywa. Nie prno Szyller
mwi, e po jzyku prawd jego poznacie!)
Jakie to Polakw postaci p. Mickiewicz Adam opisuje, jak nas przed wiatem przedstawia?
Owo pijana szlachta dobrzyniecka wszczyna bjk w obliczu nadcigajcych rot nieprzyjaciela. Za nic
im Matka-Litwa, za nic spod Kircholma i Powcw przesanie! Kto na t band hajdamack bacznie
spojrzy, ten nic okrom wzgardy i politowania czu do niej nie moe. Tyle tylko p. Mickiewicz zrozumia
z wielkich kart przeszoci naszej. Tak umia oplu i zniesawi tych, co pohacom na karkach jedzili
i piersi wasn od zaway kraj nieszczliwy zasaniali. Kt inny Polski broni - chop ciemny moe
albo yd w chaacie? Moe kupczyk niemiecki albo suknem ormiaski handlarz? Wie p. Mickiewicz
choby z ojczystego domu (cho o kdzieli poety rnie ludzie mwi...), e to szaraczkowa szlachta
zawsze w potrzebie stawaa i Rzplit ze wszystkich salwowaa opresji. No i za to j splugawi trzeba.
Moda tak dyktuje. Quelle grce!
A owo p. Telimena, o ktrej obyczajnoci przez wzgld na modzie nieletni zamilcze musimy,
ktr to nierzdnic Telimen z sobie jeno znanych przyczyn za jedyny symbol polskich niewiast
podaje. Matron polskich nie zna, panien cnotliwych nie zauway. Owo Hrabia, pgwek, pieniacz
i awanturnik, jakby ywcem z kart szyderczego album wyjty, jakie w Prusiech czsto si na Polakw
wydaje; nie umie, jak rozpowiada o swych zagranicznych (sic!) tryjumfach, a bazeski jego
konterfekt ma pewno p. Mickiewicza zamyle dowcipnoci jego wierszom przydawa. Owo dwaj
debile, Gerwazy i Protazy, majcy w zamyle p. Mickiewicza przedstawia polski prowincyonalizm,
recte polsk gupot, bo wszystek Polak gupi, jako to u romantykw zwyczajnie. Owo polscy
urzdnicy, lojalnie kollaborujcy z sdami Septentrionw, zwizani przysig z IMPERATOREM, lecz
niepewni swych wizi. Mao tego. Owo i mnich, ktren w modoci czowieka usiek, a pokut
odprawia... w konspiracy si bawic, i to, jak mniema mona, przeciw NAJJANIEJSZEMU PANU.
Nigdy, wida p. Mickiewicz Adam mnicha nie spotka, co PANA BOGA w celi samotnej chwali,
sznurem konopnym ciao opasuje i w adne przebrzyde konspiracye przeciw zwierzchnoci od BOGA
ustanowionej si nie wdaje. A osawiony p. Tadeusz, dopiero pod sam koniec romansu udajcy si
pod znaki pukowe, zbyt jest wieloznaczn postaci, aby suy mg za porywajcy dla naszych
modziecw przykad. O pannie Zosi wspomina ju nie trzeba ; jej kurzy mdek i niewyobraalna
w polskiej rodzinie poufao z ydem Jankielem w adnych ju literatury kannonach si nie mieszcz;
prostackie to plugastwo i nastpne niewiast polskich zniesawienie.

Pikna gallerya, ani sowa! Istne panopticum polskich wad i owej sarmackiej gupoty, od ktrej jeno
p. Mickiewicz wolnym si by mniema. A jeli, ku penej blu mierze, przejrzymy w niefortunny
Epilog, poema cae zamykajcy, znajdziemy jadowity paszkwil na wasnych rodakw, umczonych
tuaczk i rozpamitujcych w blu calamitas regni. Wonczas pojmiemy, jakie to ideay autorowi
przywiecay. C bowiem, wedle doniesienia p. Mickiewicza, czyni Polacy w miecie Paryu? Ktnie
i potpiecze swary ich ulubionem zajciem; denuncyacye i przeklestwa wzajemne ycie im
wypeniaj. Czemu to artyst naszego elokwencya na koniec zawodzi, czemu jasno nie powie, za
czym nostalgy odczuwa? Moe za motochu bezkarnoci, co w czasie listopadowych incydentw
niewinnych na sznurze wiesza, a wczeniej jeszcze na samego Prymasa osob targn si omieli?
Moe Miltona raj utracony pan poeta opiewa, w ktrym kaden hoysz wojewodzie mniema si
rwnym? Zaiste, znamienny to sposb patrzenia na spraw narodow! Nie jest on bez zwizku ze
zowrogimi miazmatami Deybel Xawery, o ktrych wiadomi straszne rzeczy opowiadaj. To one,
miazmaty judejskie i kabalistyczne, dusz nam polsk zatruwaj niczem jad skorpiona! Res ipsa
loquitur! Nie w tem rzecz, e pisarczyk z prowincyi obraz Polakw zniesawiony przedstawia, lecz
w tem, e za poet znacznego uchodzi, przez modzie sawiony jest i od obywateli statecznych lub
otumanionych nieraz uznawanym bywa za sprawy narodowej gosiciela.
Postulowabym przeto, aby dzie p. Wajdy nie komplimentowa za ich mnieman oryginalno
ani w nich te samorodnoci nie upatrywa. Stoi ten nasz twrca w jednym szeregu z duchami dawno
sczenitych oszczercw i potwarcw, co z plwania i drwin przemiewczych facecy sobie ulubion
uczynili, za nic sobie majc wznioso i zdrow myl narodow, ktr ja, epopei polskiej chory
pokorny, broni bd contra omnes. Nie wyprze si nasz bohater salonw tych haniebnych paranteli,
i nie zamydli nam oczw - e przy jego trywialnym stylu pozostan - prawem artysty i osobliwoci
rzekomych metafor. A i ten pisarczyk, co w dyskussyi powiedzie si odway, e Wajda sercem
gryzie, wie moe niejedno o ksaniu, lecz mao, jake mao o polskiem sercu.
Nic to! Zotemi zapisze si zgoskami w kultury naszej dziejach pionierskie studyum p. Kosa, bo
najszczersza, obywatelska troska sowa mu dyktowaa, a duch Chrobrych i Jagiellonw piro mu
wid natchnione. Wznijdzie nam jeszcze dzie taki w Polsce, e wielkie szlochanie si rozlegnie,
potwarcy na kolana padn przebaczenia wygldajc, aska Paska na serca grzeszne spynie. My za,
jako bracia po latach odnalezieni, obejmiem si i wyeniemy z polskiego domu - a to ju wszystkich
tem razem, wszystkich, co jak robactwo midzy nas si wkradli i dywersy swoj czynili - ktrzy
gniazdo wasne kalaj i mdrkowaniem niewczesnem lub i oszczerstwem na ducha narodowego,
czystego szlaki nasze anielskie mc.
Wic ta starych Rzymianw maksyma niechaj nam w serca i gowy nasze zapadnie: dum vetant stulti
vitia, in contraria curunt!
Wspczesno, 9 grudnia 1970. Felieton z cyklu Zwierzenia

Gupia sprawa po przerwie11


Z nieopisan ulg i radoci odnalazem na amach mojego ulubionego pisma, tzn. Prawa i ycia,
artyku podpisany penym imieniem i nazwiskiem przez mojego rwnie ulubionego autora, pana
Ryszarda Gontarza. Teraz nie ma ju wtpliwoci, e odnowa nadesza w caej peni.

11

Tekst w caoci nie dopuszczony do druku.

Wyznam, e tskniem za przymiotami, jakimi zawsze odznaczaa si twrczo p. Gontarza. Elegancja


stylu, rycerskie obyczaje polemiczne, oryginalna, acz nie salonowa bynajmniej polszczyzna, wysokie
walory moralne, zwaszcza za zachwycajca bezkompromisowo w walce o najszczytniejsze ideay
humanistyczne i narodowe - wszystko to dawno ju zjednao p. Gontarzowi uznanie mas
czytelniczych oraz zasuony rozgos w kraju i za granic, z niewtpliwym poytkiem dla dobrego
imienia naszego kraju. Myl tu w szczeglnoci o uznaniu krajowych rodowisk twrczych, ktre
kad kolejn etiud personaln p. Gontarza czytyway z wypiekami na buziach, czemu nikt przecie
nie zaprzeczy. Samo przez si podnosio to ogromnie ttno ycia umysowego w kraju, ostatnio
z rnych powodw nieco osabego.
Szczyc si faktem, e obaj z p. Gontarzem naleymy do jednej organizacji twrczej, czyli do
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, gdzie mj ulubiony autor, obdarzony jednomylnym
i demokratycznym mandatem najgodniejszych reprezentantw rodowiska, peni zaszczytn i jake
odpowiedzialn funkcj wiceprezydenta Naczelnego Sdu Dziennikarskiego. Nie trac nadziei, e
doyj czasw, kiedy to koledzy, ktrzy dobrowolnie wybrali p. Gontarza, stan na czele kolejnej
odnowy i z dum podadz powody, ktre ich skoniy do tak spontanicznego wyboru. Chwilowo
bowiem sprawa ta nie wydaje mi si cakiem jasna, ale to pewno rezultat przyrodzonego
malkontenctwa.
Trudno mi wyobrazi sobie godniejszego kandydata na tak eksponowane stanowisko w tak
doborowym gronie. Naczelny Sd Dziennikarski, o czym moe nie wszyscy wiedz, troszczy si
o honor i moralno zawodu dziennikarskiego, surowo przestrzega obyczajnoci politycznej
i osobistej naszych szturmowych kadr propagandowych, a take sprawuje urzdowy nadzr nad
kultur polemik i troszczy si o respektowanie pewnych imponderabiliw, niezbdnych w naszym
zawodzie. Jak si dowiaduj z miarodajnych rde, jednym z zada Sdu jest hamowanie napaci ad
personam. Obecno p. Gontarza w tym ciele i jego nieoceniona wprost inspiracja ideowa nieraz ju
podpowiaday Sdowi i szarej braci dziennikarskiej jedynie suszn drog postpowania w wypadkach
budzcych wtpliwoci. S na to dowody.
Przeduajca si od ptora roku nieobecno p. Gontarza na amach prasy naszej, zwizana
zapewne z machinacjami ciemnych si minionego etapu, budzia wrd czytelnikw coraz ywszy
niepokj. Jako zrzdliwy starzec, doskonale pamitam te niezapomniane dni, kiedy w prasie
stoecznej i terenowej ukazyway si co dnia po trzy, cztery, a nawet sze artykuw Mistrza. Walka
Modych - dwie sztuki. onierz Wolnoci - cztery. Stolica - osiem. Moe arytmetyka troch mi
si pokrcia, ale tak to ju jest, e wszystkie pikne wspomnienia bkitniej.
Redakcja Prawa i ycia, zawsze tak wraliwa na opini mas czytelniczych, staraa si zapeni t
dotkliw luk publicystyczn artykuami Wiktora Szpady. Udane to byy pastisze niedocignionego
stylu p. Gontarza, i cel atakw identyczny, ale to jednak nie to, to nie to... Dopiero dzi, kiedy Ryszard
Gontarz znw przemwi penym gosem, moemy dostrzec peni korzystnych zmian, jakie nastpiy
na froncie prasowym: po krtkotrwaym przegrupowaniu szykw bojowych zdrowe siy znw ruszaj
do kontrofensywy. Przepraszam za t wojskow terminologi, do ktrej, jako notoryczny ciura, nie
jestem z pewnoci uprawniony, jednake z k zblionych do p. Gontarza dowiedzielimy si
niedawno, e walka trwa, a skoro trwa, to musz by i fronty. I ofiary, oczywicie. adna walka nie
obywa si bez ofiar.
Ju to orze naszej publicystyki nie jest ndznym dekownikiem, kiedy nadciga Nowe; ju to stara
gwardia nie kapituluje! Pierwszy sztych naszego Cyda wymierzony zosta od razu w stron
najwikszego niebezpieczestwa, tzn. zalewu zagranicznych piosenek i dywersyjnej ofensywy bigbeatu. Dostao si po apach, oj, dostao, osawionej agentce CIA, owej Joan Baez; oberwa po

brudnych apach Pagart, tak wytrwale demoralizujcy modzie nasz niewinn. Savonarola
rewolucji wychowania (zdaje mi si, e bya ju kiedy ksika pod tym tytuem) dobra si do skry
dyr. Kubickiego z Pagartu, a w podtekcie, w klimacie, midzy wierszami, ostrze wczni polemicznej
dosigo nareszcie czonka rzdu. Nie jest to oczywicie napisane expressis verbis, bo takimi atakami
nigdy si p. Gontarz nie para. Ale czytelnik swj rozum ma i kojarzy, e za straszliwe rzeczy, jakie si
dziej w naszej kulturze masowej, odpowiada chyba minister kultury, J. T. Ciekawe, e J. T. spotka si
niedawno z przygan za granic. Mniejsza o szczegy, ale ta zbieno nurtw krytycznych wydaje mi
si zastanawiajca.
Nie potrafi powcign zdumienia i zachwytu nad odwag cywiln p. Gontarza i jego talentem,
umoliwiajcym dostrzeenie tzw. gwnego ogniwa. Wszyscy przecie wiemy, e wrd pilnych
spraw do rozwizania i niebezpieczestw, jakie nam gro, dywersja muzyczna zdecydowanie wybija
si na czoo. I w takiej sprawie przyoy samemu ministrowi... chapeau bas, maestro! Jeeli tak dalej
pjdzie, to tylko patrze, jak celna strzaa z koczanu p. Gontarza dosignie moe samego ministra
spraw wewntrznych? Chciabym doy tych czasw, doprawdy.
Szkoda tylko, e w artykule tak wnikliwym nie poruszono najnowszej prby zdyskredytowania nas
przez kosmopolityczne orodki imperializmu. Czytam bowiem w prasie amerykaskiej, e dwaj
amerykascy kompozytorzy, z ktrych jeden nazywa si...- Lerner, maj zamiar napisa musical
osnuty na wtkach osawionej sztuki W. Shakespearea pt. Hamlet. (Dodajmy tu, e szef
amerykaskiej propagandy na zagranic, tzn. dyrektor USIA, nazywa si... Frank Shakespeare. By
moe zwyky zbieg okolicznoci. By moe. Ale Mistrz ma rne akta do dyspozycji, w koneksjach
rodzinnych wyznaje si jak biegy heraldyk i genealog, wic powinien si przyjrze tym dziwnym
zbiegom okolicznoci). Nie musz chyba wyjania, e w tej osawionej sztuce wielmoe duscy (?)
mwi ohydne rzeczy o Polsce, autor umieszcza Czechy nad morzem (ciekawe, nad jakim morzem,
prawda?) i szerzy dekadenckie nastroje, stawiajc dywersyjne pytanie, czy opaca si by. Ale moe
nie ma si czemu dziwi, skoro jeden ze wspomnianych tu wielmow duskich (?) nazywa si po
prostu... ROSENKRANTZ.
Zreszt nie mnie podpowiada tematy pisarzowi tak wytrawnemu jak p. Gontarz. Musz jednak
powiedzie zupenie prywatnie, e gdybym dysponowa takim pirem i takim talentem, nastpny esej
powicibym tzw. krytyce literackiej w Polsce, gdy w moim rozumieniu jest to niebezpieczestwo
rwnie grone jak dywersja muzyczna. A oto dowd. W ubiegym roku ukazaa si u nas jedna
z najciekawszych powieci okresu powojennego, odznaczajca si zupenie wyjtkowym
zaangaowaniem, niezwyk wprost czystoci formy literackiej, wspaniaymi dialogami i do tego
wszystkiego rysujca przejmujce portrety psychologiczne polskiej klasy robotniczej oraz inteligencji
pracujcej, zjednoczonej z ludem na tle moczopciowym, jak to mawiano przed wojn. Myl, rzecz
prosta, o Gupiej sprawie. Nie bdziemy si chyba spiera, e ta doniosa powie, zestawiona np. z
Karabel z Meschedu czy Wielkim tygodniem, wystarczajco wyranie mwi sama za siebie. Po
dziesicioleciach jeszcze bdziemy do niej siga ze zdumieniem i niedowierzaniem, e tak mao
wiedzielimy o wspczesnych nam pisarzach, o prawdziwych zakamarkach ich duszy i rzeczywistych
pogldach, ktrych nie mogli ujawni przez jake dugi okres 1944- 1968.
No i co? Ano nic. Dosownie nic. W caej prasie literackiej nie ukazaa si ani jedna recenzja z Gupiej
sprawy. aden z pp. krytykw nie potrudzi si, eby dokona rozbioru tego dziea oraz ukaza jego
miejsce i rol na tle nurtu ycia umysowego ostatnich trzech lat. Nie chciabym tu naduywa zbyt
surowych okrele, ale ten spisek milczenia wydaje mi si zastanawiajcy. Jake to, wszyscy nagle
nabieraj wody w usta i nie zauwaaj ksiki, za ktr rozbijaj si po ksigarniach czytelnicy,
a zagraniczni klienci wprost bagaj o jaki okazowy egzemplarz? Co powiedzie o sztabach
generalnych, ktre nareszcie mog si dowiedzie z pierwszej rki, kto, dlaczego i przeciw komu

szykuje bomb atomow? Antropologom te dzieje si krzywda: nie mog przecie biega po
ksigarniach w poszukiwaniu beletrystyki, a Gupia sprawa kapitalnie wprost rozszerza nasz
wiedz o rasowych uwarunkowaniach psychiki i osobowoci.
Rozumiem, e Wspczesno, tak skdind wraliwa na powieciopisarstwo, nie znalaza miejsca
na omwienie Gupiej sprawy. Znamy to pismo, znamy. Nie od dzi i nie tylko z tej strony. Mog
poj, e nie byo omwienia w yciu Literackim, gdy przenikliwa do szpiku koci publicystyka
Wadysawa Machejka cakowicie wyczerpuje treci ideowe wspomnianej powieci, a powtarza si
trudno. Mona nawet zrozumie milczenie snobistycznej Kultury, cho jej naczelny redaktor nieraz
dawa dowd szczeglnej wraliwoci na problemata podniesione tak miao w Gupiej sprawie. Nie
dziwi si te zupenie Polityce, ktra akurat w tym czasie drukowaa jakie kawaki o Tadeuszu
Borowskim, jakby nie moga zaj si pucizn literack np. Stacha znad Warty. W ogle na temat
tego pisma adnych zudze ywi nie trzeba.
Ale jak wytumaczy milczenie Walki Modych, ktra nie ustaje przecie w wysikach, aby modym
umysom przyswoi radykalnie now wersj kultury narodowej? Dlaczego nie zamiecio recenzji
Prawo i ycie, gdzie zawsze tak wiele miejsca zajmuje styk prokuratury z kultur i rasy z kas?
Czemu nie syszelimy gosu Jana Lwa, a tym bardziej p. Leszka Moczulskiego, ktrego pogldy, znane
z rozlicznych publikacji, pokrywaj si w caoci z ideologi autora Gupiej sprawy?
Dziwne. Bardzo dziwne. Warto doprawdy, w naleycie pojtym interesie kultury ojczystej,
przypatrzy si troch bliej, po naszemu, tej gupiej sprawie.
Przerwa skoczona. Mistrzu - czekamy!
Stycze 1971

Pamitka z ulicy Foksal


A oto, drodzy pastwo, jedna z najpikniejszych, lecz, niestety, najkrtszych, ulic naszej stolicy. Ulicadziwado, zauek-absurd, zupena kontestacja urbanistyczna, przywidzenie socjologiczno-historyczne.
Na przestrzeni gupich trzystu metrw koegzystuje tutaj caa Polska - ta prawdziwa, istniejca
rzeczywicie, niewyraalna we wstpniakach i niedostpna dla zdyszanych korespondentw
zagranicznych, cierpka, cudowna, paradoksalna, ktrej aden cudzoziemiec nigdy naprawd nie
potrafi zrozumie i bez ktrej szybko uschlibymy jako ten nasz bawatek w zamarzajcym roztopie.
Mam nadziej, e wszyscy rozumiej t przenoni?
Wic oto ulica Foksal. Polska w miniaturze. Adwentyci Dnia Sidmego i Dom Kultury Radzieckiej.
Fotografia prywatna u pana Kornatowskiego (i to jaka!) i fotografia pastwowa w CAF-ie (i to jaka!).
Pocztkujce dziewuszki, poprawiajce z niejak ostentacj komisowe rajstopy, i dowiadczone
weteranki na rogu Nowego wiatu, niczego ju nie poprawiajce, oprcz wizki kradzionych
stokrotek, kiedy mody pan milicjant staje si zbyt dociekliwy. Mizerny sklepik ze zwidymi
warzywami, okazay sklep z czym, czego i tak nigdy nie ma, a dalej senny paacyk MSZ, gdzie
wieczorami zlatuj si chmary limuzyn z miasta. Sklep chemiczny na rogu, gdzie zdenerwowane
staruszki daj kwasu solnego na prusaki i arszeniku na dokwaterowanych lokatorw, a smtne
podlotki, ktrym jeszcze si nogi trzs, szukaj esencji octowej, eby Zbyszkowi dowie, e jest
winia. Pospni luminarze naszej prasy, nieustannie obradujcy w Stowarzyszeniu Dziennikarzy z tak
pasj, e im czasu nie starcza na pisanie, i cale szczcie. Pijani playboye z Kameralnej, rozgldajcy

si nad ranem, komu by tu przyoy, eby dziewczyny wiedziay, e duch Marka Haski nie
wyemigrowa razem z jego mskim ciaem. Dyrekcja od komputerw i najlepsze wydawnictwo
w kraju. Teatr lekko dychawiczny i tu za rogiem raj stolarzy, jedyny w centralnej Polsce skad
fornirw, z przedwojenn obsug. Mode, schrypnite od wrzasku pokolenie, uganiajce si caymi
dniami po szkolnym boisku u Grskiego, i znkane histori starsze pokolenie - ofiara starego portfela,
patrzce krzywo na mode pokolenie. Klub sportowy na pitrze, gdzie wieczorami wpadaj chopcy
o wskich biodrach. Kiosk, w ktrym normalnie powinien siedzie pukownik suby bezpieczestwa,
ale siedzi w nim bardzo gustowna pani, uywajca tytuu inwalidki. Wreszcie nadsany SARP,
odwrcony oczywicie pup do rzeki, jak to zawsze w tym miecie, i buk do Paacu Kultury, nad
czym wydziwia trudno. Caa Polska.
Ubstwiam t pomylon uliczk wanie za to, e jej ksztat woa o pomst do nieba i e nic do
niczego na niej nie pasuje. e jest ywa, wska, haaliwa, troch kurewska, a troch urzdowa,
bezczelnie przedwojenna i absolutnie wspczesna. Prawdziwa, wredna i wspaniaa, penokrwista jak
samo polskie ycie, o ktrym rzadko pisujemy, gdy opisy zawsze bardziej drani ni rzeczywisto,
bdca przedmiotem opisw. Wielka, niemiertelna warszawska ulica yje noc i dniem, jak chce i jak
umie, nie uzgodniona i przypadkowa jak wielki palant ostu pord licznie wygracowanych grzdek
naszego miasta. W tym miecie, odpucowanym na glanc i przystrzyonym na jea, mona by pj do
czubkw z egzystencjalnej rozpaczy, gdyby nie byo w nim cho kilku takich ulic.
Po czterdziestce miewa si takie dziwne skonnoci. Skleroza na pewno, bo wszyscy rw do przodu, a
iskry lec. Widocznie zbyt dugo maszerowaem w nog, i to jeszcze po strzelistym trakcie, od czego
na staro najbardziej uwieraj odciski. Ju inni, sposobniejsi, biegn w czowce, ustawiajc
drogowskazy dla niezguw i zgarniajc puchary za lotny finisz. Ju serce nie pozwala bra tak chyo
zakrtw i nierwnoci, ju w ysym bie myl si koacze nie taka jak trzeba. Wic pewno pora na
niespieszny spacer t nieodpowiedzialn ulic i, pki co, na spokojniejsze eglowanie dziuraw ajb
po wartkiej rzece naszego ycia. Oj, jak wartkiej.
Sodk, szalecz polsko tej ulicy upatruj rwnie w jej nazwie. Jest to historia tak kopotliwa, e
co kilka lat naley j na nowo przypomina, eby modzi, zbuntowani ludzie, dla ktrych wszystko
byo zawsze, wiedzieli, e i wapniaki miay swoje happeningi. Zetempowskie, fakt, ale jednak.
Ulica wzia swoj pierwotn nazw od vauxhallu, czyli tancbudy skrzyowanej z rewietk, tame
dzikie zwierzta, kobieta z brod i Negr ludoerca. Skarpa ju wwczas wygldaa tak samo jak dzi,
a sdziwy Hamilton unosi si nad wodami. Naley sdzi, e na poronitych gsto stokach skarpy
odbyway si masowe kopulacje panien sucych z uczniami Szkoy Rycerskiej. adnych rde
historycznych na ten temat nie ma, ale snuj to domniemanie tylko po to, eby si narazi na gniew
partyi patriotycznej. Wychodzi ona, jak wiadomo, z zaoenia, e wszyscy wojskowi polscy czasw
minionych utkani byli jeno z jedwabnego mulinu i poraeni, jak jeden m, totaln impotencj.
W roku 1934 moj ulubion ulic przemianowano na ulic p. Bronisawa Pierackiego. By to, o ile
wiem, jedyny na razie minister spraw wewntrznych uhonorowany wasn ulic, a i to na krtko, bo
pogldy w tej akurat sprawie zmieniaj si u nas piorunem. W kadym razie zwracam uwag, e rzecz
dziaa si za koszmarnych czasw sanacji, jak powiada Antoni Sonimski, nie wiem, czy susznie, i nie
mnie o tym sdzi. Zaznaczam na wszelki wypadek.
Notabene dom, pod ktrym dosigy Pierackiego strzay ukraiskich zamachowcw, mia za sob
interesujc histori: od roku 1938, kiedy autor niniejszego felietonu pobiera ju nauki w szkole
powszechnej im. Marszakowej Aleksandry Pisudskiej przy ulicy Leszno, mieci si tam faszyzujcy
Klub 11 listopada, uwaany powszechnie za kwater gwn si przygotowujcych domow,
swojsk noc dugich noy. Znani s nawet z nazwiska rni bywalcy tego klubu. Gorzej - znani s

rwnie prelegenci, ktrym wiatr historii wcale nie przeszkodzi w kontynuowaniu wtku do naszych
dni. Zreszt poytek z tych paranteli i tak jest niewielki, bo o dziejach polskiego faszyzmu pisuje si
u nas rzadko i niechtnie. Ciekawe, dlaczego.
Ulica z tak fatalnym rodowodem nie moga oczywicie liczy na cigo historyczn. Tote nazajutrz
po wojnie, kiedy bya jeszcze stert murszejcych gruzw, przywrcono jej pierwotn nazw, a o
Pierackim wszelki such zagin. Ministrowie spraw wewntrznych niezmiernie rzadko zapisuj si w
pamici wspczesnych na tyle dobrze, eby ich nazwiskami oblepiano ulice. Z naciskiem zaznaczam,
e mowa o przedwojennym ministrze.
Trzeba jednak trafu, e w roku 1946 przyjechaa do nas z Jugosawii liczna i piekielnie pracowita grupa
modych ochotnikw, aby pomc w odgruzowaniu Warszawy. Pracowali tak dzielnie, e ulic Foksal
przemianowano na ulic Modziey Jugosowiaskiej. Co byo potem, z grubsza wiadomo, a jeli nie
wiadomo, to nie ja ponosz za to odpowiedzialno.
Nigdy si ju pewno nie dowiemy, kto i waciwie dlaczego odebra modym Jugosowianom ich
warszawsk ulic. Ostatecznie nawet wtedy utrzymywano - a niej podpisany, przepeniony
podwczas czadem najpotworniejszych bredni, wcale nie by wyjtkiem - e narody Jugosawii s
kochane i przemie, tylko kierownictwo maj niedobre. Od tamtych czasw nastpiy liczne rewizje
pogldw (nie wiem, czy to jest stosowne sowo), wizyty, przemwienia, pogorszenia i polepszenia,
a ulicy jak nie byo, tak nie ma. A wtpi, czy znajdzie si w lewobrzenej Warszawie inna ulica
bardziej zasugujca na t nazw. Wanie przez t swoj ywotno, autentyzm i kostropat
nietypowo.
Ja tu nie rzucam adnych projektw, bo zawsze si odbijaj od ciany i godz rykoszetem
w projektodawc.
Nie postuluj w ogle niczego, bo skoro nie mamy ulicy Sikorskiego, Witosa, Eugeniusza
Kwiatkowskiego, mamy natomiast ulic Dowcip i ulic Akapit, to i Foksal stolicy nie zaszkodzi. Myl
tylko, e my, ktrzymy przed dwudziestu laty wykazali tyle baraniej gupoty i tak atwo pomwilimy
Jugosowian o wszystkie grzechy gwne, winni jestemy naszym jugosowiaskim rwienikom jak
satysfakcj moraln. Jaki gest wiadczcy, e pamitamy o ich rzetelnym wkadzie w odbudow
naszego miasta.
Dumam o tym wszystkim najzupeniej prywatnie, idc t krtk, zwariowan ulic, na ktrej
spotykaj si wszystkie polskie myli, postawy i pogldy. Rne. Bardzo rne i na pewno nie
wszystkie takie, eby je zaraz podawa do druku, albowiem ulic Foksal chodz sobie rni ludzie.
Maj to do siebie, e istniej, jak by to powiedzie, poza centraln ewidencj umysw.
Wspczesno, 27 listopada 1971.

Dziwne myli12
Zdarzya mi si niedawno dziwna przygoda: ucisnem rk mordercy. Och, nie adnego tam
tuzinkowego opryszka, co to zaprawi omem schorowan staruszk, eby jej zrabowa sto zotych.
Przed takimi znajomociami mona si dzi jako uchroni. Gorzej w midzynarodowych sferach

12

Tekst w caoci nie dopuszczony do druku.

politycznych. Mj zawd wymaga, aby si w tych sferach obraca i bra na siebie ryzyko podawania
rki kademu, kto si nawinie.
Morderca, o ktrym mwi, jest nobliwym dentelmenem o ujmujcych manierach, na jakie sta
tylko arystokratw od pitnastu pokole. Mwi biegle picioma jzykami; jego sympatyczny umiech
i wyszukana elegancja s w najlepszym moliwym stylu, a ju jego erudycja literacka i historyczna po
prostu przyprawiaj o podziw. Jeeli nasi drodzy gocie z zagranicy odrniaj Jagiellonw od
Habsburgw, kady Polak popada w uniesienie, a jeli go powiada na dokadk, e w drugiej
poowie XVI wieku Polska bya jednym z dwch prawdziwych supermocarstw wczesnego wiata jestemy gotowi ucaowa drogiego przyjaciela w oba policzki. Ten czowiek odrnia rwnie polski
od rosyjskiego i czeskiego, Bratysaw od Krakowa i zabr pruski od rosyjskiego, wiedzia o polskich
powstaniach, a w pewnej chwili rzuci nawet nazwisko Jarosawa Dbrowskiego.
Tyle e by niegdy szefem policji bezpieczestwa w pewnym kraju europejskim i osobicie, nie przez
adnych porednikw, wyda rozkaz rozstrzelania kilku lub moe nawet kilkunastu tysicy ludzi. T
sam praw rk, ktr ucisnem, podpisywa caymi dniami niewielkie kartki papieru; nazajutrz
o wicie odczytywa je na dziedzicu wiziennym dowdca plutonu egzekucyjnego, ustawionego o
sze metrw od pnagiego skazaca z zawizanymi oczami. Kiedy serca rozstrzelanych rozpaday si
na dwanacie kawakw, martwe ciaa wrzucano do pytkich dow, przekadajc je warstwami
koskiego gnoju, aby robactwo szybciej dopenio miary ludzkiej zemsty. Rozstrzelani byli moimi
brami z wyboru i gdybym by o kilka lat starszy, by moe znalazbym si wrd nich.
Ten sam czowiek zadecydowa, aby okoo 80 tysicy innych ludzi, ktrzy mieli nieszczcie wyznawa
niewaciwe pogldy polityczne i dawali temu czynny wyraz, posa na dugie lata do najciszych,
wzniesionych jeszcze w redniowieczu wizie, gdzie nawet kat by zbyteczny, gdy prtki Kocha
i wrzody odka rozwizyway problem opozycji szybciej i w sposb bardziej elegancki.
Co ten czowiek porabia w Warszawie? Ano wanie. Przyby do Polski z oficjaln wizyt, gdy rzd
PRL, dc do odprenia w Europie, nie moe robi adnych wyjtkw i stara si utrzymywa
z ojczyzn owego dentelmena poprawne, a nawet dobre stosunki ekonomiczne i dyplomatyczne.
Nie mamy, niestety, adnego wpywu na obsad personaln kluczowych stanowisk w obcych krajach.
Moemy albo przyj do wiadomoci Europ Zachodni i Ameryk Pnocn takimi, jakie s obecnie,
albo czeka z odpreniem na lepsze czasy, to znaczy dziaa wbrew wasnym interesom.
Uwaam postpowanie rzdu PRL za suszne. Powtarzam: uwaam je za suszne, chocia dla ludzi
mojego pokolenia i mojej proweniencji politycznej wszystko to wcale nie jest takie oczywiste.
Dopki wspistnienie ma posta pewnej oglnej doktryny, stanowicej po prostu ewentualno
zimnej wojny, dopty nie budzi powaniejszych rozterek. Sprawa zaczyna si wika, kiedy
wspistnienie staje si codzienn praktyk. Kiedy w gr zaczynaj wchodzi ceremoniay pastwowe,
hymny, toasty i sztandary, a take skadanie wiecw przed Grobem Nieznanego onierza. Kiedy
protok dyplomatyczny zaczyna ciy nad publicystyk i reportaem, a pojcie doranego interesu
pastwowego, na przykad handlowego, zaczyna podwaa prawo do mwienia wasnym gosem.
Wtedy wspistnienie staje si spraw bardzo kosztown moralnie i wymagajc wielu przykrych
kompromisw.
Oczywicie, e gotw jestem bez wahania zaakceptowa te kompromisy w paszczynie polityki
zagranicznej pastwa, po prostu dlatego, e po tamtej stronie te przecie obserwuj analogiczne
procesy przystosowywania si do rzeczywistoci. Raz po raz spotykam ludzi, ktrzy nie mog wyj ze
zdumienia, e siedz przy jednym stole z Czerwonym, i mwi mi to prosto w oczy, nie ukrywajc
konfuzji. Wielu z nich uwaa mnie za dobrowolnego wsplnika moralnego pewnych ponurych

rozdziaw historii, o ktrych nie mam zamiaru zapomina, lecz z ktrych im akurat spowiada si nie
bd, poniewa zbyt duo wiem o rozcigliwoci systemw etycznych, jakie oficjalnie wyznaj. Nie
sdz, eby ci ludzie zmienili swj pogld na jakkolwiek form socjalizmu tylko dlatego, e ich
prezydent czy minister odwiedzaj Moskw lub Warszaw. Chciabym i ja skorzysta z tego prawa,
a zwaszcza powiedzie to na gos.
Protokolarnej galanterii, nieodcznie zwizanej z funkcjonowaniem dyplomacji, naprawd unikn
nie mona. Ale mnie to dotyczy nie powinno - ani adnego z moich , kolegw, zajmujcych si
problematyk zagraniczn. Kiedy sysz, e w sprawach zagranicznych nie ma miejsca na
indywidualne pogldy i e w najdrobniejszych szczegach prasa ma mwi jednym gosem opada mnie nie tylko gniew, lecz i lk. To si znw niedobrze skoczy, gdy cen za odmdanie
i wyrywanie serc pac zarwno ci, ktrzy tak operacj zarzdzili, jak i ci, ktrzy byli jej przedmiotem.
Nigdy nie miaem w powaaniu owych kawiarnianych humanistw za pi groszy, ktrzy nigdy nie
wzili na siebie odpowiedzialnoci za jakkolwiek decyzj polityczn, ale do prawienia moraw s
zawsze pierwsi. Chyba nie przeczuwaj nawet, jakiego typu dylematy trzeba nieraz rozstrzyga przy
podejmowaniu decyzji o randze pastwowej. Zetknem si niedawno z tak spraw i szczerze
mwic rad jestem, e to nie mnie wypado rozstrzyga w ciki dylemat. Sprowadza si z grubsza
do tego, czy zapewni Polsce dostawy bezcennego surowca na wyjtkowo dogodnych warunkach, ale
za cen cakowitego wyrugowania z naszej prasy nawet najmniejszych uwag krytycznych o kraju
produkujcym ten surowiec, czy te pofolgowa potrzebie sumienia, napisa prawd o brutalnej
tyranii w owym kraju i straci szanse na wzajemnie korzystne transakcje, idce w setki milionw
dolarw. Polityka, zwaszcza midzynarodowa, skada si niemal wycznie z takich puapek.
Ferowanie ocen moralnych bez znajomoci wszystkich faktw i wszystkich uwarunkowa jest
zajciem tyle niekosztownym, co mao znaczcym. Pozostajc wierny tej zasadzie i akceptujc
przesanki intelektualno-polityczne polityki wspistnienia, nie mog sobie jednak pozwoli na
bezradne westchnienie, e nic tu poradzi nie mona. Fakt przecie pozostaje faktem, e dobrowolnie
wycignem rk do mordercy i wdaem si z nim w rozmow, doskonale wiedzc, kim ten czowiek
jest. Rozmowa bya wprawdzie zdawkowa, ale jednak towarzyska. Nigdy nie przypuszczaem, e
przyjdzie mi w yciu prowadzi dworne palawery z faszystami.
By moe zanadto dramatyzuj sam fakt podania komu rki, czyli gest tak ju zbanalizowany, e
waciwie nic nie znaczcy. By moe. Ale od pewnego czasu zaczem przywizywa znaczenie do
takich gestw. Gesty s ju ostatni ucieczk czowieka, ostatnim szacem, na ktrym mona
z podniesionym czoem broni wasnych prawdziwych przekona i wasnego, indywidualnego nie
chc. atwo tu o fanatyzm, warcholstwo, mieszny upr, to prawda. Mwi jednak o gestach, ktre
nie maj stanowi psychicznej kompensaty jednostkowych kompleksw, co zdarza si najczciej.
Czowieka mona skoni do bardzo wielu rzeczy. Mona zawadn jego mzgiem i jzykiem,
wmwi mu rado lub gniew, przemawia w jego imieniu tak zrcznie, e sam si nie spostrzee.
Mona go zastraszy, oszuka, przekupi lub po prostu zanudzi do ostatecznoci, dc stopnia, e
przestanie reagowa na wszelkie bodce. A jednego zmusi nikogo nie mona: aby sam, z wasnej
woli, patrzc prosto w oczy, poda do innemu czowiekowi odwiecznym ruchem oznaczajcym
dobre zamiary i gotowo do przyjani.
S w moim wasnym kraju ludzie, ktrym ostentacyjnie nie podaj rki, poniewa wiadomie lub
pwiadomie szkodz sprawie, ktr uwaam za swoj. Nie wiem jak mgbym udawa obojtno
wobec czowieka, co publicznie potrafi zadrwi z cierpie narodu wietnamskiego i wezwa do
solidarnoci z oprawcami z My Lai! Czy naleaoby poprzesta na konstatacji, e mamy rne pogldy,
co nikomu ujmy nie przynosi? To wanie z okazji wietnamskiej James Baldwin powiedzia, e uczciwi

mog si rni pogldami na polityk, ale nie mog si rni pogldami na ludobjstwo. A kiedy
przecie przyjaniem si z tym czowiekiem i sdziem, e jego cierpkie paradoksy s tylko
pomysowym chwytem polemicznym wymierzonym w liturgiczne skamienieliny naszego jzyka
politycznego. Niestety, rwnie i ten zawd nie zosta mi oszczdzony. Moe czasy s po prostu takie,
e przymusowo polaryzuj ju nie to, e pogldy, ale i ludzkie postawy. Nie wiem, dokd ten proces
moe doprowadzi za kilka lat, ale jedno wiem na pewno: na udawanie bdzie coraz mniej miejsca.
Chyba nie musz tu cytowa felietonisty, ktry przez prawie trzydzieci lat nie napisa ani jednego
krytycznego czy choby refleksyjnego zdania o swym ulubionym Zachodzie, a zjawiska zwizane ze
wspistnieniem uwaa za stopniowy powrt do zdrowego rozsdku, oczywicie tylko z naszej strony,
nie czynic przy tym rozrnienia midzy Szwajcari i Grecj czarnych pukownikw ani midzy
Kanad i Paragwajem. Chyba nie musz przywoywa przykadu owych wraliwych mdrcw
i humanistw z pretensjami, ktrym nie przeszed przez usta okrzyk odrazy i pogardy, kiedy
wietnamskie dzieci pony w ogniu napalmu, a p wiata czyo si w gniewnym protecie. Czasami
dochodzi do tego, e zacietrzewiona prawica polska odrzuca nawet pogldy umiarkowanych
rodowisk liberalnych na Zachodzie i bierze stron garstki politycznych troglodytw. Czy
wspistnienie wymaga, aby rwnie i t ewolucj pozostawi bez komentarza?
Pojmie moralnoci politycznej jest rzeczywicie rozcigliwe i nie twierdz, e odnosi si tylko do
nowej prawicy. Nie mam zamiaru dokonywa za tych ludzi adnych rachunkw sumienia. Prosz
jednak, aby pozwolono mi by czowiekiem lewicy.
T smutn i paradoksaln prob kieruj nie tylko pod ich adresem. Obyczaj, ktry si ostatnio
zakrad , do naszego ycia publicznego, grozi cakowit dezideologizacj umysw i moe w krtkim
czasie doprowadzi do niebezpiecznego w skutkach indyferentyzmu politycznego. Wtedy bilans strat
i zyskw przedstawiby si zapewne w zupenie innym wietle.
Prezydent Ryszard Nixon powiada w ordziu do Amerykanw, e wojna wietnamska bya
najwspanialsz godzin Ameryki, a to dlatego, e pokazaa wiatu nasz determinacj w obronie
wolnoci. Prasa amerykaska, i to rwnie daleka od liberalizmu, reaguje na to ordzie z furi, nie
przebierajc w sowach krytyki. Prasa zachodnioeuropejska, naturalnie z wyjtkiem Springerowskich
szmatawcw, zastanawia si nad dnem moralnym, jakiego signa amerykaska retoryka
polityczna. U nas tymczasem zapada zakopotane milczenie; zostaj wydane instrukcje, aby ordzie
Nixona komentowa tylko za PAP-em, to znaczy wcale. Pragniemy normalizowa nasze stosunki ze
Stanami, nie bdziemy podstawia nogi, gdzie konie kuj, i jeeli ostro odpowiemy Nixonowi,
Waszyngton moe si obrazi. A Waszyngton ma na to swoje sposoby.
Prezydent Pompidou, przeraony perspektyw zwycistwa wyborczego lewicy, wygasza
przemwienie, ktrego gwatowny antykomunizm wymagaby ostrej merytorycznej polemiki. Ale
u nas znw cisza i znw tylko za PAP-em, czyli wcale. Znakomite stosunki pastwowe, jakie cz
nas z Francj (chwilami zbyt znakomite, jak na mj gust), skaniaj do pooenia uszu po sobie.
Przemwienie Pompidou spotka si z ostr odpraw wycznie w lewicowej prasie francuskiej, cho
bya w nim mowa nie tylko o wewntrznych sprawach Francji, co rzeczywicie do nas nie naley.
Kanclerz Brandt - ktrego zasug, odwagi i uczciwoci nikt u nas podwaa nie zamierza - owiadcza
ktrego dnia, e w SPD nie ma miejsca dla komunistw, czemu dziwi si trudno. Chodzi jednak
o to, e posugujc si przykadami wtpliwej jakoci, kanclerz napada na lewe skrzydo Jusos
(Modych Socjalistw) z brutalnoci, jakiej nie powstydziby si sam Konrad Adenauer. Jusos
niekoniecznie musz by bohaterami naszego romansu, lecz gwatowny atak kanclerza porednio
zahacza o kwestie ideologiczne, ktre warto by chocia skwitowa znakiem zapytania, jeli nie
wykrzyknikiem. A w polskiej prasie - niezdarne, zakopotane wzmianki. Bo przeczytaj, podsun

kanclerzowi, i w prasie pjdzie chyr, e Polacy znw s niegrzeczni. A my, jak wiadomo, za wszelk
cen pragniemy by grzeczni, kulturalni i adnie uczesani.
Wtpi, czy znalazby si w Polsce cho jeden mylcy czowiek, ktry uwaaby odprenie
i moliwie najlepsze stosunki z gwnymi pastwami kapitalistycznymi za rzecz zbyteczn lub
szkodliw. (Mwi o ludziach mylcych, gdy takich, ktrzy twierdz, e im gorzej, tym lepiej, pewno
by si troch znalazo, s to jednak przypadki dla kliniki nerwic). Polska jest akurat jednym z tych
krajw, ktre na napiciach i zimnej wojnie maj literalnie wszystko do stracenia, a nic do zyskania.
W tej mierze rzd PRL ma za sob bezwzgldne poparcie opinii polskiej i ci na Zachodzie, ktrzy
zajmuj si Polsk, dobrze o tym wiedz.
Obawiam si jednak, e zapatrzeni w perspektyw dugotrwaego pokoju, peni niecierpliwoci, aby
odprenie w Europie nabrao wreszcie jakich instytucjonalnych ksztatw, pomieszalimy
doszcztnie kryteria polityki pastwowej z kryteriami, ktre rzdz ludzkim sercem. Zapomnielimy,
e w Polsce take istnieje lewica - nie ta urzdowa, zdawkowa, zdolna tylko do gadulstwa na
zebraniach, lecz autentyczna lewica z wyboru, solidarna z lewic w innych krajach, popierajca ruchy
wyzwolecze, wraliwa cigle jeszcze na hasa, ktre stopniowo znikaj z naszej retoryki, a jeli si
w niej jeszcze koacz, to ju tylko na zasadzie liturgicznych mamrota.
Zapomnielimy, e wspistnienie nie oznacza strachliwoci i pokornej defensywy. Sprzedajemy im
nasz wgiel, statki i bekony, a nie nasze sumienia i przekonania. Kupujemy od nich technologi
i zboe, lecz przecie nie kazania polityczne i ideologi z przeceny, bo zawsze chc nam wepchn
przy pierwszorzdnym materiale szwajcarskim buble tureckie lub portugalskie. To dobrze, e
jestemy gotowi wsppracowa nawet z samym diabem, aby wykorzeni zimn wojn - i nikt chyba
nie kwestionuje potrzeby utrzymywania stosunkw z Hiszpani, Grecj czy nawet z tym przekltym
reymem portugalskim, skoro ju istnieje w Europie. Ale niech nie sdz, e mamy krtk pami i e
dla doranych korzyci zdradzimy tych, ktrzy walcz. Lub e znceni spyrk odoymy na najwysz
pk pergamin z wasnym rodowodem.
Oczywicie, skoro si raz przyjmie zasad, e za kade sowo wydrukowane w polskiej prasie lub
wypowiedziane w polskiej telewizji odpowiada bezporednio rzd PRL, sytuacja rzeczywicie staje si
bezwyjciowa. Gdyby si miaa utrzyma, wkrtce bdzie ju mona mwi i pisa tylko o Paragwaju,
gdy wszyscy inni si obra i zo protesty dyplomatyczne. W ten sposb dwie skrajne koncepcje
spotykaj si ze sob: propagand komunistyczn coraz trudniej uprawia nawet we wasnym
kraju. Oni zreszt zawsze twierdzili, e oficjalne pogldy nie maj w Polsce autentycznego obiegu
spoecznego i e wszystko to jest troch na niby. Teraz maj moliwoci, aby tego dowie.
Jeeli nawet bywaj wypadki, e wzgldy dyplomatyczne rzeczywicie wymagaj stonowania tych lub
owych akcentw, jeeli nie o wszystkich polskich sprawach mona rozmyla w druku bez ogranicze
- nie czymy z tego zasady, poniewa dobrowolnie deprecjonujemy warto najcenniejszego dobra,
jakie istnieje: ludzkich serc i przekona. Pragmatyzm ma swoje ogromne zalety, pod jednym wszake
warunkiem, e cena kompromisu nie przekrela celu. Najtrafniejsze sformuowania zawsze wyradzaj
si we frazes, jeli im nie towarzyszy codzienna, sprawdzalna praktyka, umoliwiajca ludziom
identyfikacj z czym wikszym od nich samych. A frazes, jak wiemy z dowiadcze niedawnej
przeszoci, zawsze przynosi nieszczcie.
Luty 1972

Requiem13
Jak to dobrze, e nie ma adnej rocznicy. e robactwo frazesw nie roi si wok waszych zetlaych
koci i e na pokrytych niegiem cmentarzach panuje wreszcie cisza.
Nie zapomnimy was, podchorowie z powzkowskiego nekropolis, chopcy z Placu Broni, dziewczyny
z plutonw sanitarnych. Ktrzy blednc z napicia wycigalicie zawleczk granatu lub w huku, ogniu
i kurzu bieglicie po gruzach miasta, dyszc ciko i ciskajc w doni pordzewiay pistolet
o niesprawnej iglicy. Zasypani na zawsze, spaleni ywcem na szpitalnym barogu, stawiani pod
murem, toncy w czarnym bocie kanaw.
Ju mao kto tutaj pamita, jak smakuje chleb z otrb i marmolada z buraczanej melasy; ju
wywietrza z naszej pamici odr syczcej karbidwki i swd jesiennej spalenizny nad miastem.
Umilko wycie syren o pnocy i trzask suchych strzaw przed rodzinnym domem. Kiedy w filmie
pojawiaj si ludzie w skrzanych paszczach do ziemi lub sztrajfa z blachami na piersiach, nikomu ju
nie omocze serce; patrzymy na nich z roztargnieniem, z gry znamy zakoczenia wszystkich
wojennych filmw, wiemy, kto wygra i kto przegra, i mamy zupen pewno, e ci z ekranu nie
powiedz ju do nas: komm mit, schneller!
Ale was nie zapomnimy nigdy. Cigle jeszcze yjemy - przez niepojty przypadek, przez ut szczcia,
przez kaprys praw statystycznych. Cigle jeszcze yjemy. Liczymy podkarpackie przedwionia
i deszczowe lata nad morzem, kupujemy sprzty i ksiki, dogorywamy co tydzie na jakich
zebraniach, ciuamy klamoty, eby dzieciom byo lepiej. Ju i nasze nekrologi zaczynaj migota
w gazetach jak czarne wiato. Ale to jest mier w szpitalnych betach, nudna jak urzdniczy paragraf
- na zawa, zrodzony z cudzej zawici lub obkanego pdu; na carcinomy i biaaczki, na wrzody,
wylewy i paralie. Nie zasugujemy na inny koniec. To kara za to, e unielimy gowy z tamtego
strasznego, lecz czystego ognia.
Czasem tylko wierna i mciwa pami przywodzi nam nagle przed oczy jaki fragment tamtych
sonecznych dni sprzed dwudziestu omiu lat. Wtedy wszystko, czym si zajmujemy i co skada si na
tak zwane ycie, staje si udawaniem, pozorem, namiastk. Wy nie wiecie, jak boli kamstwo i nie
sprawdzajce si wizje. Nasze prawdziwe ycie dziao si tylko wtedy, z wami, kiedy sowa znaczyy
jeszcze to, co miay znaczy, a prawda mieszkaa na kadej ulicy miasta. Co si z tym stao? Czy to
moliwe, eby cay wiat zapad si na zawsze pod ziemi, po ktrej jedzimy naszymi byszczcymi
samochodami?
Unurzani w bekocie codziennoci, udrczeni zem i gupot, jeszcze bardziej ni wtedy tsknimy do
jasnego i czystego mitu. Bez niego ycie naprawd staje si opowieci idioty, pen zgieku i furii.
Tsknimy za prawdami, ktre nie zmieniaj si co sezon, i za ludmi, ktrym mona zawierzy. Mijajc
nie istniejc barykad, ktr razem wtedy wznosilimy, spogldajc na zburzon oficyn, w ktrej
siedzia niemiecki gobiarz, patrzc na szcztki starego bruku, ktry si opar trotylowi i kilofom,
coraz czciej mylimy, e powinnicie tu by z nami. Wikszo z was dobiegaaby teraz
pidziesitki; c to za wiek, onierze?
A wy patrzycie w milczeniu swymi biaymi oczodoami na kraj, ktrego nie znacie, i na makiety ulic,
ktre ju dawno nie istniej. Czemu nie zabieracie gosu w naszych smutnych dyskusjach? Dlaczego
pozwalacie, eby w waszym imieniu przemawia may krtacz, co wyciera sobie gb waszym

13

Tekst dotychczas nie publikowany.

cierpieniem i mierci? Co naprawd mylicie o tym skupisku brzydkich domw i szerokich ulic, po
ktrych pdzimy, wymieniajc ukony i ogldajc ubogie wystawy?
To niepojte: jedn rk trzymamy jeszcze na waszych pokrwawionych czoach, a drug podpisujemy
co miesic listy pac. Mwi, e na tym polega cigo historii, sztafeta pokole, wieczna tosamo
narodw. Ale to chyba nieprawda. Historia, ktra nas kiedy z wami czya, pka jak brya kry na
zimowej rzece. Nas, ocalonych, porway wiry przy kolejnych jazach, spieniony nurt donis nas do
nowego ldu, do ziemi na pozr znajomej, lecz poronitej suchym, twardym jaowcem, gdzie kwiaty
ju nie te, co w dziecistwie, i murawa nie tak zielona, i gdzie nie ma ju sklepikw z landrynkami ani
ydowskich bajgiekw po pi groszy para. Niczego nie umielibycie tu rozpozna - sw i skrtw,
ktre powstay dopiero po waszej mierci; sporw, ktre porniy ocalonych; nowych sztandarw,
ktrymi zastpiono tamte, zbutwiae i podziurawione pociskami z mauzera: i celw, ktrym
rozpaczliwie usiujemy nada pozory nadrzdnoci. Tylko t bur, przan polsk kasz
rozpoznalibycie natychmiast; ona jest wieczna. W tym kraju nikt nie ma racji i kady ma j po trosze.
Chyba tak byo zawsze; czy pamitacie jeszcze rosych, leniwych chopcw majora Barryego, co
uzbrojeni po zby pilnowali wtedy zasobnych magazynw dowdztwa i wojowali gwnie
z paskarzami? Nikt ich nie widzia na barykadzie, wic przetrwali, yj, s tutaj i wietnie im si
powodzi. Oni s niezniszczalni. A czy nie mwilimy wtedy, na kwaterze, e po wojnie, po
zwycistwie...
Nurt rzeki niesie nas coraz dalej od was, ku przeznaczeniom, ktrych nie potrafimy przewidzie ani
nawet nazwa. Dlaczego nie krzykniecie, e dryfujemy, zamiast eglowa, i e przy kadym zakrcie
rzeki gubimy resztki starego, niezawodnego takielunku? Przecie z tej wielkiej gry musicie widzie
mielizn, na ktrej znw osidziemy, i urwisty brzeg, na ktrym czerniej wysokie sosnowe krzye.
Moe ju lepiej spoczywajcie w pokoju. Nasza podr i tak dugo nie potrwa. Ci, co przyjd po nas,
wydukaj na lekcji odpowiedni rozdzia ze szkolnego podrcznika historii. Starczy. Nigdy inaczej nie
byo.

Jak ukradlimy nadziej wiata14


Pochodzi waciwie znikd: z maego miasteczka w stanie Missouri, z nieokrelonej warstwy
spoecznej i rodowiska tak bezbarwnego, e chyba sam ju nie pamita wasnej modoci.
Amerykaskim obyczajem wczenie opuci dom. Chwyta si dziesiciu zawodw i mieszka
w pitnastu miastach, wdrowa jako hobo nad Pacyfik, rba drewno w Brytyjskiej Kolumbii, ora w
Poudniowej Dakocie, strzyg ywopoty koo Bostonu. Chcia zosta reyserem filmowym. Wysya do
Hollywood sentymentalne nowelki o nieszczliwej mioci, nosi statyw za znudzonym operatorem
MGM, dwa razy statystowa w filmach, gdzie wystpowaa sama Ginger Rogers.
W trzydziestym szstym zebra troch pienidzy i zacz co tam studiowa na maym,
prowincjonalnym uniwersytecie o kiepskiej reputacji, ale po trzecim trymestrze zabrako mu
pienidzy na czesne. Zahaczy si w niewielkiej gazecie jako cub, pocztkujcy reporter. I tak ju
przylgn do dziennikarstwa na zawsze. Biega po sdach i licytacjach, znosi okruchy do lokalnej
kroniki towarzyskiej, po kryjomu pisywa recenzje filmowe.

14

Tekst dotychczas nie publikowany. Jest to fragment nie wydanej ksiki pt. Trudni ludzie. Zdania oznaczone
wielokropkiem w nawiasie zostay dobrowolnie skrelone przez autora dla potrzeb tego wydania.

Kiedy Japoczycy napadli na Pearl Harbor, odziano go w mundur i nauczono chwytw broni. Nie
dojecha jednak do macierzystej dywizji; armia potrzebowaa rwnie dziennikarzy. Donald by rosy,
bardzo silny, wysportowany i do tego umia pisa; wietny materia na korespondenta wojennego.
Wdrowa z frontu na front. Sypia w wojskowych dakotach, pod namiotami w dungli i w mesach
lotniczych, ktre wkrtce zaczy mu si myli. Jego lakoniczny, mski styl, zapewne wzorowany na
Hemingwayu i bardzo rny od stylistyki Ernie Pylea, zacz si podoba.
W czterdziestym trzecim redakcja gazety wojskowej uznaa, e przydaby si reporta o walkach
partyzanckich w Europie; Donald nigdy przedtem nie by w Europie. Dla Amerykanw nie ma rzeczy
niemoliwych, kiedy trzeba zdoby news, wiadomoci z pierwszej rki. Donalda zrzucono ze
spadochronem w Grecji. Umwieni ludzie przeprowadzili go gdzie trzeba. Przez cztery miesice
przechodzi z oddziau do oddziau, pi ouzo, nauczy si po grecku. Potem zabrano go okrtem
podwodnym z umwionego miejsca. Napisa seri reportay, po ktrych spodziewa si Pulitzera.
Nagrody jednak nie dosta. Mao go to obeszo. Przywiz z frontw wiata tyle materiau, e
wydawcy przecigali si w ofertach.
Dopiero po wojnie zacz zaznawa smaku ycia. Nie majc jeszcze czterdziestki, wszed do cisej
czowki reporterskiej. Mia pienidze, dom i nadziej na paacyk w Kalifornii. Osiedli si na razie
w rodzinnym Missouri, aby w spokoju napisa ksik. Pracowa w tej samej gazecie, ale Ju jako
senior columnist, naczelny publicysta. Oeni si z dziewczyn, ktra sprawiaa wraenie zakochanej
na mier i ycie.
Jesieni 1948 roku najbliszy kolega Donalda, reporter z tej samej gazety, ranny na Okinawie, zosta
nagle zwolniony z pracy. Boss odmwi wyjanie, kolega znik, jakby si zapad pod ziemi. Dopiero
po miesicu sprawa wysza na jaw. Dziennikarzowi zarzucano potajemne czonkostwo partii
komunistycznej, infiltracj do wadz zwizkowych i bliej nie okrelone, lecz zapewne cikie grzechy
przeciw republice amerykaskiej.
W ten sposb era maccarthyzmu dotara do stanu Missouri.
Donald nigdy nie formuowa adnych okrelonych zapatrywa politycznych. Gosowa na
demokratw, jeli mu czas pozwala, kilka razy zaproszono go na publiczne odczyty, podczas ktrych
mwi o wojnie i da wyraz swej wrogoci do faszyzmu, a trzeba doda, e pod sam koniec wojny
znalaz si w czowce VIII Armii, wyzwalajcej Bergen-Belsen, i na wasne oczy widzia t synn
scen, jak wojskowy spychacz przesuwa do zbiorowej mogiy tysice nagich trupw. To wszystko.
Donald nie tylko nie by czowiekiem lewicy, lecz chyba nigdy si nie zastanawia nad porzdkiem
wiata. Ot, silny i zaradny mczyzna, dla ktrego ycie byo po prostu przygod.
Wkrtce pojawi si w redakcji tajniak z FBI i wyuszczy swoj spraw Donaldowi. By moe wszystko
potoczyoby si potem inaczej, gdyby tajniak nie odnis si do Donalda jak do czowieka
podejrzanego o usiowanie gwatu na nieletniej. Donald mia zoy w Komisji do Badania Dziaalnoci
Antyamerykaskiej zeznania obciajce tamtego koleg z redakcji. Szczegowe, oczywicie. Do
protokou.
- Nie - powiedzia Donald. - I spieprzaj pan std, bo zrzuc ze schodw.
Nazajutrz czekay na Donalda dwa listy. W pierwszym boss dzikowa mu za dotychczasow
wspprac i zacza czek na trzysta dolarw tytuem szczeglnej gratyfikacji. Drugi list zawiera
wezwanie, aby Donald G. stawi si na przesuchanie we wasnej sprawie przed komisj.

Donald wypi dwa scotche i poszed na przesuchanie z zamiarem rozpdzenia tej ndznej zgrai. Nie
mia wprawdzie adnych pogldw politycznych, ale jak kady Amerykanin wierzy gboko w potg
prawa.
- Co panu wiadomo o Robercie K.? - spyta przewodniczcy, lokalny adwokacina, ktry ju przez
dwadziecia lat reprezentowa przed policj i sdami interesy miejscowych prostytutek.
- Robert K. jest synem ydowskiego krawca z Ukrainy. Mia cikie ycie. Jego rodzice umarli
wczenie, musia od dziecistwa zarabia na siebie.
- Bez poezji, prosz - sarkn przewodniczcy. - Kiedy Robert K. wstpi do partii komunistycznej?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Nie rozmawialimy na takie tematy.
- Czy pozwany przyjani si z Robertem K.?
- Tak. Tak to mona nazwa.
- I rzeczywicie nigdy nie rozmawialicie o obaleniu si rzdu Stanw Zjednoczonych?
Donald mia ochot zamalowa przewodniczcego w obmierzy pysk, ale powstrzyma si si woli.
- Nie sdz, eby Robert K. mia kiedykolwiek zamiar obala si rzd amerykaski.
- Pikna sprawa - powiedzia sekretarz komisji, ktry rozpocz praktyk u Nixona. - Czerwony rczy
za Czerwonego.
- Nie jestem Czerwonym! - wrzasn Donald. - Wypraszam sobie takie zniewagi!
Wtedy przysuchujcy si zeznaniom agent FBI wycign kartonow teczk i bez sowa poda j
przewodniczcemu. Zawieraa wszystkie korespondencje, gdzie Donald z uznaniem pisa
o komunistycznej partyzantce greckiej, ELAS. Nie zawieraa jednak tych wycinkw, gdzie wyraa si
z uznaniem o EAM.
Chcia to sprostowa, lecz wtedy pokazano mu koronny dowd, niemoliwy do zakwestionowania:
jego wasny podpis na jakiej licie skadek z trzydziestego sidmego roku. Rzeczywicie - Donald da
wtedy trzy dolary, poniewa na uniwersytecie czy w miecie zbierano na Brygad Lincolna, ktra
jechaa do Hiszpanii, aby broni republiki. To byo wtedy sporo pienidzy, a Donaldowi wcale si nie
przelewao.
Odsiedzia 99 dni za obraz Kongresu, poniewa odmwi przyznania si do czonkostwa partii
komunistycznej i nie wykaza lojalnoci, uchylajc si od zezna w sprawie notorycznego agenta
Czerwonych. Potem zlikwidowa dom, spakowa manatki i pojecha autostopem do Kalifornii, gdy
ona zadaa rozwodu: nie przyjmowano ich ju w dobrych domach, a dla niej ycie tracio wtedy
sens.
W Kalifornii wykaczano wanie dziesiciu z Hollywood. Dalton Trumbo sprzedawa ju
frankfurtery na ulicy. Elia Kazan powiedzia wszystko, co pragna usysze komisja, i jeszcze troch
ponadto: rozwija wanie skrzyda do wielkiego lotu. Ryszard Nixon mia ju midzynarodowy rozgos
w kieszeni. Wkrtce miaa si zacz sprawa Oppenheimera. To idzie szybko. Po roku Joe
MacCarthy zabra si do wojsk ldowych. Nastpna w kolejce bya marynarka, potem wywiad,
a potem chyba prezydent Truman, ktry pozwoli sobie wyrzuci generaa Mac-Arthura.
Z dyplomacj, pras i filmem zrobiono porzdek w pierwszej kolejnoci. Krwawy Joe by u szczytu
sawy. Ogupiae z nienawici baby przysyay mu tysice dolarw dziennie, kaznodzieja Bill Hargis
nazywa go amerykaskim Mesjaszem, zastraszony senat przywarowa jak mysz pod miot. Gdyby

Krwawy Joe nie rozpi si tak szybko, ta zabawa mogaby potrwa jeszcze ze dwa, trzy lata. Ale i tak
skoczya si dopiero wiosn 1956 roku, dwa miesice po XX Zjedzie KPZR. I dwa lata potem, jak
przeraony nie na arty senat po raz pierwszy dobra si MacCarthyemu do skry, dowodzc mu
kamstw, fabrykowania dokumentw, zniesawiania niewinnych ludzi i prokurowania zezna
prowokatorw. Takie kariery dugo jeszcze trwaj si rozpdu.
Przez pierwszy rok Donald zahaczy si jako recepcjonista w maej agencji reklamowej. Potem
rozwozi z restauracji chiskie kolacje do bogatych klientw w Santa Barbara. Potem sprzedawa
kwiaty na Bulwarze Zachodzcego Soca. Wymienia podkady kolejowe dla Canadian Pacific.
W kocu wpad na pomys, eby posa do Hollywood napisan pod pseudonimem nowel filmow:
on, ona, ten trzeci, wojna koreaska, setki skonookich statystw, happy end. Chwycio. W studiach
hollywoodzkich zostaa po pogromach sama miernota; nigdy przedtem film amerykaski nie upad
tak nisko, jak w latach 1949-1955.
Donald by zawsze czowiekiem twardym, moe nawet nieco cynicznym, jak to si zdarza
mczyznom, ktrzy za duo widzieli. Napisa nastpn nowelk, takie sobie policyjno-gangsterskie
pif-paf, a potem jeszcze jedn, podobno znakomit: przybysze z Marsa lduj w stanie Kentucky
i prbuj zrozumie, na czym polega dzisiejsza Ameryka. W Stanach zaczynaa si wanie odwil, ale
na zachodnim wybrzeu strach mocno jeszcze trzyma dusze menaerw od filmu. Nowelk
zrozumiano jako szyderczy atak na epok maccarthyzmu, cho Donald podobno wcale nie mia tego
na myli. W kadym razie wytwrnia zapragna pozna swego utalentowanego scenarzyst
i dowiedzie si o nim czego wicej. Donald posa po pienidze swego koleg, a sam zwin manatki
i wrci do Missouri.
Dawn gazet Donalda sprzedano koncernowi Scripps-Howarda. Zmienili si ludzie, prawie nikt ju
nie pamita tamtej przykrej sprawy, a ci, ktrzy pamitali, nie bardzo wiedzieli, o co poszo. Majc 44
lata Donald ponownie rozpocz prac dziennikarsk prawie od zera. Redagowa w nocy depesze
i pisywa raz na tydzie kronik z wycigw konnych. Po roku Richard D., ju laureat Pulitzera,
przypomnia sobie reportae wojenne Donalda i sprawi, e przeniesiono go na wysz funkcj,
a jeszcze po roku mianowano korespondentem w Nowym Jorku. Ksiki o swych przygodach
frontowych Donald nie napisa nigdy: temat uleg cakowitej dezaktualizacji.
Kiedy mi opowiedziano yciorys Donalda, zaczem uwaniej czytywa jego korespondencje. Nie
sprawiay dobrego wraenia. Przebijaa z nich jaka agencyjna bezosobowo, pogardliwy
sceptycyzm, wyniosy dystans do wszystkiego, co si wwczas dziao. A dziao si sporo, choby
kryzys karaibski i jego przewleke nastpstwa.
Poznalimy si w lutym 1963 roku, trzy miesice po najostrzejszej fazie kryzysu karaibskiego, podczas
konferencji prasowej staego przedstawiciela Stanw Zjednoczonych w ONZ, Adlaia Stevensona. Po
omwieniu biecych spraw na porzdku dziennym, Stevenson wspomnia pgbkiem, e delegacja
amerykaska wstrzymuje cz przypadajcych na ni wpat na UNICEF, oenzetowski fundusz
pomocy dzieciom. Zostao bowiem stwierdzone, e UNICEF przeznaczy pewn kwot dla Kuby.
Chodzio, jeli dobrze pamitam, o sto dwadziecia tysicy dolarw; UNICEF zakupywa z tej sumy
mleko skondensowane i odywki dla niemowlt.
- Przepraszam, panie ambasadorze - podniosem rk - ale chciabym mie zupen jasno w tej
sprawie. Czy mam rozumie, e rzd Stanw Zjednoczonych zamierza ukara kubaskie dzieci za to,
e w Waszyngtonie nie lubi si Fidela Castro? Poza tym, c to zostao tak nagle stwierdzone?
Przecie UNICEF pomaga Kubie od siedmiu lat. Czy mam rozumie, e pomoc za czasw Batisty bya
uzasadniona, a obecnie staa si niemoralna? I co maj z tym wsplnego kubaskie dzieci?

Byo to gupie i ordynarne pytanie, lecz mnie roznosia jeszcze wwczas potrzeba konfrontacji
z kadym, kto si nawin. Zdobyem oto nieodparty dowd obudy i bezwzgldnoci, ktrym na
amach macierzystej gazety zamierzaem bysn w oczy komu trzeba.
Stevenson, dwukrotny kandydat na prezydenta, czowiek liberalny, kulturalny i bardzo wyksztacony,
nie umia ukry niesmaku. Przepychanka propagandowa nie miecia si w jego pojmowaniu
dyplomacji.
- Nie mam nic wicej do powiedzenia, prosz pana - powiedzia ze zniecierpliwieniem i opuci sal
prasow.
Natychmiast po konferencji podszed do mnie Donald.
- Brawo - wycign rk. - Nazywam si Donald G. Tak trzyma. Dobre pytanie.
To wystarczyo, ebymy si zaprzyjanili.
Kilka dni pniej przeczytaem korespondencj Donalda w jego gazecie. Zawieraa such informacj
o stanowisku amerykaskim w sprawie wpat na UNICEF i ani jednego zdania komentarza.
Pomylaem, e nie bardzo to rozumiem, i zaprosiem Donalda na drinka.
- Zamy - powiedzia - e to wszystko napisaem, wcznie z twoim pytaniem, a nawet doczyem
komentarz, e porzdny rzd nie mci si na cudzych dzieciach. No i co? Bye kiedy na rodkowym
Zachodzie? Wiesz, jacy tam ludzie mieszkaj i czego szukaj w gazetach?
- No dobrze, ale masz przecie, jako dziennikarz, jakie obowizki...
- Nie mam adnych obowizkw. Pac mi za to, ebym dokadnie informowa i w por wiedzia, co
si wici. Mj jedyny obowizek polega na tym, aby podawane przeze mnie fakty byy zgodne
z prawd. Czy pod tym wzgldem masz mi co do zarzucenia?
- Ale przecie wrd trzystu tysicy twoich czytelnikw na pewno musz by tacy, ktrzy chcieliby o
tym wiedzie. Moe podjliby jak akcj, u was to przecie idzie byskawicznie.
- O tym, czego sobie ycz czytelnicy, decyduje u mnie waciciel gazety na podstawie iloci ogosze
i stanu prenumeraty.
- To smutne, Don.
- Chcesz powiedzie, e u was jest inaczej? Lepiej?
Wdaem si w zawie wyjanienia, z ktrych wynikao, e nie jest wprawdzie dobrze, ale te nie jest
cakiem le.
- Nie bd mieszny - pokiwa gow. - Kelner, jeszcze dwa scotche.
Po raz drugi rozmawialimy duej w listopadzie tego samego roku, nazajutrz po pogrzebie Johna
Kennedyego. Tak si skadao, e kolega Donalda z tej samej gazety, Richard D., nalea do niewielkiej
grupy wybitnych dziennikarzy amerykaskich kwestionujcych oficjaln wersj zabjstw Kennedyego
i Oswalda. Wypomniaem to Donaldowi, w ktrego korespondencjach z tych dramatycznych dni nie
znalazem adnego committment - jasnego opowiedzenia si po ktrej stronie. W Ameryce
wibrowaa jeszcze antykomunistyczna histeria, poowa narodu bya przekonana, e Kennedyego
zamordowa commie. Jest to slangowe, narodzone w czasach MacCarthyego i bardzo obelywe
okrelenie na komunist. FBI zadbaa od pierwszej chwili, eby takie domniemanie mogo powsta,

cho wiadomo byo, e trzeba je bdzie wkrtce zdementowa. Jako ofiara maccarthyzmu, Donald
powinien, jak sdziem, zaj stanowisko.
- Czego ty ode mnie chcesz? - wzruszy ramionami. - Nie jestem reporterem policyjnym. Nie znam
faktw. Nie byem w Dallas. Zreszt wszystko, co pisz, i tak nie ma adnego znaczenia. Naucz si
wreszcie jednej mdrej zasady, e ludzie zapominaj o pocztku twojego wspaniaego artykuu, zanim
go doczytaj do koca.
Byem wwczas najgbiej przewiadczony, e czytelnicy z niecierpliwoci czekaj na moje
korespondencje, i nie mogem pozostawi bez odpowiedzi tak pesymistycznej teorii.
- To wy - zdenerwowa si Donald - to wy tam, w Europie, wymylilicie t gupkowat ide, e
dziennikarz powinien by osob publiczn, nauczycielem moralnoci, potrzsaczem sumie i czym
tam jeszcze. Brednia. I co, zmienie co na lepsze? Masz dowody, e ty i twoi koledzy na co
rzeczywicie wpynlicie? Pomoge czemu, przeszkodzie czemu? Nie wierz w te bajki,
przyjacielu. To jest zawd tylko dla takich sukinsynw jak ja.
Spytaem ze zoci, czy Lippmann i Reston te na nic nie wpywaj.
- Jakby wiedzia. Wy ich czytujecie na klczkach, a ja wiem, jak jest naprawd. Ten stary puchacz
Lippmann wypisuje swoje mdroci w przekonaniu, e prezydent i Kongres rozpoczynaj dzie od
lektury jego tekstw. A w gruncie rzeczy to nikogo nic nie obchodzi. Popatrz: miesic temu Lippmann
przestrzega przed overextension, nadmiernym rozszerzaniem granic imperium, i powoa si
jeszcze na przykad katastrofy staroytnego Rzymu, eby ostrzeenie byo dostatecznie wymowne.
Ma na pewno racj, ale co z tego? Zobaczysz, co si bdzie wkrtce dziao w Indochinach. Johnson
postanowi wygra wojn w Wietnamie. A co do Restona, to sprawa jest jeszcze prostsza. Raz na
miesic zapraszaj go na jak msk kolacj w Waszyngtonie albo Bostonie, gdzie mu przedstawiaj
punkt widzenia naszego niewidzialnego rzdu, to znaczy establishmentu wschodniego wybrzea. On
to potem bardzo adnie wyraa w formie publicystycznej. Chyba nie masz zudze co do tego, kto tu
naprawd rzdzi?
- Dobrze, a Jack Anderson czy tym bardziej Drew Pearson?
- Zastanw si tylko, kogo oni atakuj i kto im dostarcza tych tajnych przeciekw. To s wewntrzne
porachunki, jak na dworze.
- Don, przecie nie mog w to uwierzy. Ja te nie mam zbyt wielu zudze na temat waszego
systemu, ale kiedy czytam tych waszych najwybitniejszych...
- A, to zbliamy si do tematu. Dlaczego nie dochowalicie si takich Andersonw u siebie? Czy moe
chcesz powiedzie, e w waszym establishmencie nie zdarzaj si, powiedzmy, rne naganne
sprawki?
Nic takiego nie zamierzaem powiedzie, ale Donald po raz pierwszy zburzy mj ulubiony stereotyp
postpowego czowieka. Byo w nim za duo sprzecznoci, ktre wwczas wydaway mi si
niemoliwe do zaakceptowania. Pocztkowo sdziem, e to cikie przejcia lat pidziesitych
przyprawiy go o t gorzk, cyniczn niewiar we wszystko rwnoczenie. Spotykaem takich ludzi po
swojej stronie wiata, ktrym upokorzenie, krzywda lub gboki zawd odebray na zawsze zdrowy
rozsdek, a nawet poczucie humoru; kademu, kto mia cierpliwo ich sucha, krcili t swoj
katarynk i recytowali credo swej nowej wiary, ani troch nie lepszej ni ta, ktr wanie porzucili.
Przypuszczaem, e Donald stanowi sob amerykask wersj tego samego rozczarowania, tyle e
bardziej dyskretn i bardziej msk. Z biegiem czasu dopiero, kiedy poznalimy si lepiej,

zorientowaem si, e ta chodna, sceptyczna rezerwa ma jednak gbsze rda, duo trudniejsze do
sklasyfikowania. Mwi o klasyfikowaniu, poniewa modziecza gorliwo, napdzajca mnie
wwczas jak stalowa spryna, nie dopuszczaa istnienia adnych postaw porednich, czarnych
i biaych jednoczenie.
We wczesnej modoci Donald rzeczywicie wykazywa pewne inklinacje, ktre mona by,
przynajmniej na gruncie amerykaskim, okreli jako lewicujce. Ale w tamtych latach, zwaszcza na
rodkowym Zachodzie, niewiele to oznaczao. Jego ulubionym pisarzem by oczywicie Jack London,
piewca wolnoci i sprawiedliwoci pojmowanych na tyle abstrakcyjnie, eby byy pikne, lecz eby
zarazem nie zmuszay nikogo do rozstrzygania paskudnych dylematw zwizanych ze wiadomym
opowiedzeniem si po stronie lewicy. Don istotnie przyjani si z kilkoma komunistami ze rodowisk
uniwersyteckich, lecz, jak sam mwi, mierzi go ich beznadziejny zamiar wtoczenia caej
rnorodnoci ycia w kilka martwych, dogmatycznych formuek. Przyznawa im racj, kiedy dyskusja
schodzia na temat faszyzmu, bo w tej sprawie nigdy nie ywi adnych wtpliwoci, ale wcieka si
i trzaska drzwiami, gdy amerykask koncepcj wolnoci, szerokiej przestrzeni, swobodnego wyboru,
nazywali drobnomieszczaskim zudzeniem. Bez chwili wahania da skadk na Brygad Lincolna,
poniewa wybieraa si walczy przeciw faszyzmowi, ale nie ukrywa swej odrazy i niewiary podczas
procesw moskiewskich trzydziestego sidmego roku. (...)
Krtko mwic, jego wybory ksztatoway si gwnie na zasadzie przeciw; wiedzia bardzo
dokadnie, co kci si z jego londonowsk wizj lepszego wiata, i wtedy gotw by trzyma ze
wszystkimi, komunistw nie wyczajc. Nigdy jednak nie umia sformuowa wyranie swojego za.
Wszystko, co istniao w wiecie, rnio si bolenie na niekorzy od jego mglistej moe, lecz czystej
wizji pozytywnej.
Wojna pogbia w nim jeszcze to rozdarcie. Podziwia ideowo i waleczno greckich partyzantw
komunistycznych, ale widzia rwnie intrygi snute w partyzanckich sztabach przez tajemniczych ludzi
o niejasnych koneksjach. Wiedzia, co trzeba, o piekle wrd hiszpaskich republikanw podczas
wojny z faszyzmem. Wstrzsny nim zbrodnie hitlerowskie, ale rozmawia rwnie z tymi, ktrzy
woleli nie wraca po wojnie do krajw, z ktrych zostali wywiezieni do niewolniczej pracy. Wasne
przypadki w dobie maccarthyzmu uzna za normalny przejaw za panoszcego si w wiecie i nie gryz
si w jzyk, nazywajc ludzi senatora faszystami. Ale w latach pidziesitych czytywa przecie
gazety i nie mia adnych podstaw, aby doniesienia z Europy Wschodniej uznawa za wyssane z palca.
Ze zdumieniem stwierdziem, e pod wzgldem intelektualnym nasza genealogia wykazuje wiele
wsplnych cech. Wikszo wyborw, jakich dokonywaem w yciu od najpierwszych lat
powojennych, te przecie odbywaa si przede wszystkim na zasadzie przeciw, a dopiero potem,
z ociganiem i nie bez wtpliwoci, na zasadzie za.
Bardzo to byo ciekawe i pouczajce. Ale potem, w szedziesitym pitym, rozgorzaa wojna
wietnamska, ktra od pierwszej chwili podzielia Ameryk jak nic przedtem. W korespondencjach
Donalda znw nie znalazem jednoznacznoci, cho oprcz optanych braci Alsopw ani jeden
z wielkich dziennikarzy tego kraju nie deklarowa si z poparciem dla Johnsona i MacNamary.
Zaczem podejrzewa, e Don jest po prostu zastraszonym oportunist, ktry chce mie dobre
stosunki z naczelnym i zamierza przey w spokoju kilka lat dzielcych go od emerytury.
Powiedziaem mu to w oczy. Zaznaczyem, e nawet reakcyjne milionerki bostoskie powoay do
ycia organizacj Women Strike For Peace, ktra sprowadzia z Wietnamu do Lozanny popalone
napalmem dzieci wietnamskie. Zwrciem uwag, e kiedy w Berkeley odbywa si kolejny wiec
studencki, nie udao si znale ani jednego mwcy, ktry wziby stron rzdu.

- Wiesz co - powiedzia Donald - kilkanacie lat temu, jeszcze w Kalifornii, czytaem ksik, ktra mi
na zawsze utkwia w pamici. Napisa j jaki Wgier - nie, czekaj, chyba to twj rodak: Miosz.
- Wiem. Czesaw Miosz. Nie lubi go.
- Dlaczego?
- Uciek z naszej placwki dyplomatycznej. Nie lubi dezerterw.
- Dlaczego uciek?
- Nie wiem. Ze strachu. Z obrzydzenia do takich jak ja.
- Moe poszedby do puda, gdyby nie uciek?
- Moe i tak, chocia pisarzy rzadko wsadzano. Znam takich, ktrzy poszli do puda. To, co maj dzi
do powiedzenia, wydaje mi si troch bardziej uwierzytelnione. W ogle nie lubi facetw, ktrzy
w trudnej chwili zbieraj dup w troki i potem z bezpiecznej odlegoci pouczaj mnie o tym, co
moralne i co brzydkie.
- atwo ci to jako przechodzi przez gardo. Sam nie siedziae w pudle, o ile wiem?
- Daj spokj, Don, przecie nie potrafisz sobie wyobrazi Europy Wschodniej w tamtych latach. Chyba
wiesz, jak to wygldao w Grecji. No to pomn to sobie przez dziesi. Strzelali do nas jak do psw.
- Ten czowiek strzela?
- Nie, skde. Ale ten wraliwy moralista nigdy nie powiedzia zego sowa o tych, co strzelali do
nauczycieli i chopw biorcych ziemi z reformy. Mniejsza z tym. Masz na myli Umys
zniewolony?
- Tak, to si tak nazywao.
- Co ci znw tak urzeko w tej ksice? To jest tandetna rzecz, na mj gust. Znam lepsze: Koestler,
Silone, Orwell. Tamci przynajmniej przez co przeszli. Ten zawsze sta z boku i wydziwia. Musia si
wkupi po ucieczce, trafi w korzystny dla siebie klimat.
- Mylisz si. To wielka ksika. Pod warunkiem e czyta si j w penym wymiarze, nie tylko jako
dorany argument przeciw wam.
- Nie rozumiem. To jest prymitywna agitka antykomunistyczna, oparta na przekrconych faktach
i napisana z zemsty przeciw facetom, ktrych Miosz nie znosi.
- Posuchaj. On odkry mechanizm, przed ktrym nie ma ucieczki, ani u was, ani tutaj. Ja przecie te
jestem przykadem zniewolonego umysu.
- Ty? Zwariowae. To kim w takim razie jest Pierre Huss albo Alsopowie?
- Pierre Huss jest idiot, a idiotyzmu nie wyrugowa nawet wasz wspaniay ustrj (...). Co si tyczy
Alosopw, to oni zaatwiaj interesy lobby zbrojeniowego i nie ma o czym mwi. Ten twj rodak...
- Nie nazywaj go moim rodakiem. Ma wasze obywatelstwo.
- Ja te mam obywatelstwo amerykaskie, przyjacielu. Z tego jeszcze nic nie wynika. Mniejsza z tym.
Ten twj byy rodak, jak chcesz, dokona pewnej obserwacji, moe sam o tym nie wiedzc, ktra mu
zapewnia trwae miejsce w literaturze wiatowej.

- Don, powiedz wyranie, o co ci chodzi. Czy z powodu tej ksiki nie piszesz nic sensownego o
Wietnamie?
- Midzy innymi. Widzisz, ja jestem przeciwny tej wojnie, poniewa uwaam j za niesprawiedliw,
bezsensown i szkodliw. To ci wystarczy? Wiem, e lubisz wyrane deklaracje, wic skadam j
niniejszym na twoje rce. Ale w tej samej wojnie widz w tle mnstwo rnych rzeczy, ktrych
waciwie nie powinienem widzie. Naszych chopakw, padajcych w boto pl ryowych. Pnocny
Wietnam, ktry nie wydaje mi si najszczliwszym miejscem na ziemi. Tych naszych facecikw
w okularkach, ktrzy przeprowadziliby reform roln na Poudniu lepiej ni wy. I ten klimat
onierskiej przyjani, dziwek w Sajgonie, nocnych alarmw, handelku towarami z PX, ktry znam
z tamtej wojny i ktry chciabym jeszcze raz przey. Ja wiem, e powinienem si tego wstydzi. Ale
dlaczego mam udawa, e jest inaczej? Dlaczego miabym mwi swoim czytelnikom co innego, ni
naprawd czuj? Dlatego uwaam si za umys zniewolony. Kady z nas jest produktem jakiej
formacji psychicznej, zawsze silniejszej ni nasze wasne pogldy. Utosamiamy si z czym, od czego
nie umiemy odstpi nawet wtedy, kiedy trzewa logika dyktowaaby rozstanie.
- No to pojed do Wietnamu i pisz, co zobaczysz.
- Mylaem o tym. Ale nie dostan akredytacji. Pentagon ma na mnie haka za tamte sprawy. Nie
czytae, e cofnli akredytacj Halberstamowi? Facet ma pecha. Wycie go te wyrzucili.
- Ciebie by nikt nie wyrzuci. Jeeli masz zamiar pisa o mskiej przygodzie twardych i dzielnych GI...
- Nic nie rozumiesz. Gorzej. Nie rozumiesz, e ty te jeste zniewolonym umysem.
- Ja?
- Pewnie. Ty moe jeszcze prbujesz czasami myle, ale porozmawiaj ze swoimi kolegami (...). Na to
nie ma adnej rady.
Zamwiem jeszcze dwa drinki i powiedziaem Donaldowi, e mnie rozczarowa. Sentymenty to rzecz
jedna, a ocena wojny - to druga. W kocu to jest wojna przeciw biednym, bosym chopom, przeciw
dzieciom ndzarzy, przeciw elementarnej sprawiedliwoci. Ameryka na domiar broni w niej
najbardziej nikczemnego i sprzedajnego gangu, jaki mona sobie wyobrazi. C to znowu za
rozterki? Dokd moe zaprowadzi taki relatywizm?
- Cheers - powiedzia Donald podnoszc szklank. - Pewno masz racj. Ale to w niczym nie zmienia
sprawy. I zastanw si troch nad sob. Jeste podobno oficerem, tak? Kiedy przyjdzie do wojny,
bdziesz strzela do mnie tak samo, jak ja do ciebie.
- To prawda.
- A widzisz. A bdzie tak tylko dlatego, e obaj nie potrafimy si rozsta z tym, co si dotychczas
skadao na nasze ycie. To jest silniejsze ni my, przyjacielu. Z t tylko rnic, e ja ju o tym wiem,
a ty cigle jeszcze dorabiasz sobie grnolotne uzasadnienia. Przecie nie wypowiesz posuszestwa
swojemu rzdowi nawet wtedy, gdy bdziesz mia zupen pewno, e to wasza strona zacza
wojn.
- Ty te tego nie zrobisz.
- Oczywicie, e nie zrobi. Czy potrzebujesz jeszcze innych dowodw na istnienie zniewolonych
umysw? Dlatego bd ostrony, kiedy oceniasz ludzi, ktrzy si wyzwolili spod obezwadniajcego
dziaania stereotypw. Wielu rzeczywicie czyni to z tchrzostwa. Ale s wrd nich tacy, co dali
dowd wielkiej odwagi i mdroci.

Odpowiedziaem co cierpko, a potem spytaem, czy neutralno jest, zdaniem Donalda, jedyn
moraln odpowiedzi na immanentne zo wiata. Don mia jednak deadline na karku, musia napisa
swj materia do gazety i zaproponowa, ebymy jeszcze wrcili do tej rozmowy.
Dugo si to nie skadao. Nie odczuwaem zreszt takiej potrzeby. Wojna wietnamska rozpalaa si
coraz bardziej, w dzienniku telewizyjnym o dwudziestej trzeciej co wieczr ju ogldaem modych
martwych Amerykanw, zwizanych drutem partyzantw Vietcongu, spalone wsie, pozabijane
kobiety, zrozpaczone dzieci. Nie miaem w tej sprawie adnych wtpliwoci. Moje korespondencje
grzeszyy zapewne nadmiarem akcentw emocjonalnych, co mi raz po raz w kraju wypominano, ale
nie roztrzsay tematw, ktre paralioway piro Donalda.
Dopiero w lipcu 1967 roku, kiedy i ze mn podziay si rne dziwne rzeczy, wrcilimy do
przerwanego wtku. Na krtko zreszt. Donald zaprosi mnie na poegnalny lunch, a w tym zawodzie
nie jest to okazja do rozwlekych dyskusji.
- Szkoda, e wyjedasz - powiedzia. - Ja wkrtce przechodz na emerytur i pewno si ju nigdy
wicej nie zobaczymy.
- Chyba nie. Ja te nieprdko wyjad za granic.
- Dobrze ci tak, przyjacielu. Sam sobie jeste winien. Uwierzye jeszcze raz w wasz niemdr
mitologi. Powoanie dziennikarza, uczciwo zawodowa, trele-morele. Przecie to nic nie pomoe
i na nic nie wpynie.
- Sdzisz, e powinienem milcze?
- Nie wiem. Sdz, e powiniene robi, co do ciebie naley, i powstrzyma si od wszelkich ocen.
- Pikna recepta, Don. Dokadnie tak samo musieli myle twoi koledzy, kiedy ci boss wyrzuca
z roboty na danie FBI.
Zamilk na chwil, stukajc palcami w stolik.
- Posuchaj - powiedzia po chwili - teraz ci to chyba musz w kocu powiedzie. Ja was w gruncie
rzeczy nie znosz. A wiesz, dlaczego? Bo ukradlicie nadziej wiata. Przez wiele lat mylaem, e to
jednak po waszej stronie narodzi si co naprawd nowego, czystego, najbliszego prawdzie. Och,
wiedziaem zawsze, e to musi potrwa, dugo potrwa. Cae dziesiciolecia. e si nie obejdzie bez
bdw, okresw regresu, moe i krwawych star. Chodzio mi raczej o klimat, o oglny kierunek
waszych przemian. Ale straciem t nadziej i nigdy wicej ju wam nie uwierz. Myl czasem, e nie
ma ju adnego miejsca na wiecie, ktre mgbym uzna za swoje i w ktrym mgbym mieszka bez
obrzydzenia.
- Osobicie - powiedziaem ostronie - nikomu niczego nie ukradem. To s przykre i niepotrzebne
koszty historii, ale nie widz zwizku midzy nimi i tym, co nazywasz oglnym kierunkiem. Czy wasze
rajdy Palmera w dziewitnastym roku uniewaniy Kart Praw? Czy maccarthyzm, ktrego sam
zaznae, przekreli w Ameryce wszystko i raz na zawsze? Poza tym odnosz wraenie, e masz zbyt
wygrowane wyobraenia na temat spoeczestw. Dostrzegam w tobie tendencj do luksusowej
utopii moralnej - ona si jeszcze nigdzie nie sprawdzia. A poniewa si nie sprawdza, wybrzydzasz na
cay wiat i nie uwaasz za stosowne, eby cho otwarcie potpi t cholern wojn.
- Przesta - powiedzia Donald. - Przesta bredzi, czowieku. Mao, e ukradlicie nadziej wiata, to
jeszcze chcesz mnie przekona, e ona mieszka dobrowolnie po waszej stronie. Mwisz, e szukam

utopijnego adu? Tak. Ale wszystko jest kwesti proporcji. Gdyby mi mg pokaza pidziesit, nie,
trzydzieci procent ziszczonej utopii, uznabym twoje racje.
- Tyle bym na pewno znalaz.
- Skd ty to wiesz? Czytasz w ludzkich mylach? I naprawd si nie boisz, e ktrego dnia caa ta
twoja konstrukcja runie jak drewniany dom podczas trzsienia ziemi? e ci kto spyta, czego
naprawd bronie i komu suye?
- Jeli nawet do tego dojdzie, bd mia wicej argumentw na swoj obron ni ty.
- To ci si tylko tak wydaje. No, ale mj deadline nadchodzi. Trzymaj si, przyjacielu. Ja wiem, e to
nie bdzie atwe. Jeeli kiedy przyznasz mi racj - napisz.
Kwiecie 1972

Czy Polacy mog si wybi na niepodlego?


Mao ju kto z yjcych dzisiaj Polakw pamita jeszcze polityka nazwiskiem Stanisaw Mikoajczyk,
wywiezionego z Polski w kufrze ambasady amerykaskiej. By to, jeli nie liczy jakich
tragikomicznych figur emigracyjnych, ostatni polityk polski usiujcy wiza przyszo naszego kraju
z mitycznie pojmowanym Zachodem, to znaczy przede wszystkim z Ameryk. A mwic zupenie
dokadnie - z t orientacj w polityce zagranicznej Stanw Zjednoczonych, ktra przez pewien czas
zmierzaa otwarcie do konfrontacji zbrojnej z krajami socjalistycznymi.
Z dzisiejszej perspektywy nie mona odmwi Mikoajczykowi dozy swoicie pojmowanego
patriotyzmu. Zawsze jednak tak byo w naszej historii, e subiektywne intencje mw stanu trzeba
byo ocenia inn miar ni obiektywne nastpstwa ich koncepcji. Trudno o bardziej pouczajcy
przykad ni Wanda Wasilewska i jej ojciec, Leon Wasilewski, minister RP, przyjaciel Jzefa
Pisudskiego, a w modoci jeden z dziaaczy podziemnej PPS. Motywacje ich obojga byy
intelektualnie do zblione, przynajmniej w pocztkowej fazie dziaalnoci spoecznej, ale koncepcje
wykonawcze nie mogyby si chyba bardziej od siebie rni.
Dopiero dzi wida wyranie, jak sypaa si w gruzy koncepcja Mikoajczyka dosownie od pierwszej
chwili, kiedy zdecydowa wrci do kraju, i jak gronych szkd przyczyniaa obiektywnemu interesowi
Polski. Myl tu nie tylko o maej wojnie domowej, jaka si wwczas wywizaa midzy Polakami,
przecie nie bez udziau pewnych orodkw zagranicznych, lecz przede wszystkim o szkodach
w polityce zagranicznej.
W momencie kiedy losy i granice kraju rozstrzygay si na wiele pokole i kiedy wszyscy Polacy, bez
wzgldu na wszelkie rnice zda w sprawach wewntrznych, powinni byli mwi jednym gosem
w sprawie najwaniejszej - kady dysonans, skwapliwie podchwytywany na Zachodzie, nie wyczajc
pokonanych Niemcw, szkodzi nam bez miary. Ju za 25 lat historycy uzyskaj dostp do tajnych
dokumentw dyplomatycznych tamtego okresu i oceni na podstawie faktw, jak bardzo zaway na
naszych interesach pierwszy powojenny okres niestabilnoci w Polsce. Kto wie, czy przyczyn, dla
ktrych okres tymczasowoci w Europie, bardzo przecie kosztowny w sensie materialnym dla Europy
Wschodniej, wlk si a przez cae wierwiecze, nie naleaoby szuka w wydarzeniach lat 19451947. Polska bya w kocu najwikszym krajem w tym rejonie, kluczowym dla bezpieczestwa ZSRR,

a trzeba przecie pamita, e jeszcze w 1944 roku Churchill zamierza przeksztaci Szczecin w baz
brytyjskiej marynarki wojennej.
Mikoajczyk myli si niemal zawsze i wszdzie, poczynajc od swej nieszczsnej wizyty w Moskwie na
przeomie lipca i sierpnia 1944 roku, lecz najgbiej i najdotkliwiej pomyli si w ocenie
amerykaskiego interesu strategicznego w Europie Wschodniej: uzna Jat i Poczdam za przejciowe
nieporozumienie, z ktrego Amerykanie rycho si wycofaj, przeceni trwao jednej doranej
koncepcji i zupenie bdnie przewidzia kierunek rzeczywistego rozwoju historycznego. To waciwie
wystarczy.
Wspominam tego niewydarzonego polityka z bardzo konkretnego powodu. Nale bowiem do tego
pokolenia Polakw, ktre dobrze jeszcze pamita, ile zudze i niedorzecznych nadziei wizay
z polityk Mikoajczyka prawicowe, antyradzieckie, a czsto po prostu zdezorientowane rodowiska
w Polsce. Nie udmy si: Mikoajczyk nie dziaa w politycznej i spoecznej prni.
Chyba w poowie wrzenia 1946 roku staem opodal gmachu PSL w Alejach Jerozolimskich, przygnany
sensacyjn wieci, e doszo do jakiej strzelaniny. Tum warszawiakw, oburzony i zaniepokojony
wygoszon wanie w Stuttgarcie mow sekretarza stanu Byrnesa, w ktrej amerykaski dyplomata
po raz pierwszy od Poczdamu kwestionowa zachodnie granice Polski, wybi szyby w siedzibie partii,
ktr nie bez pewnej racji uwaano za sojuszniczk tego Byrnesa. Nie wiem, czy tej spontanicznej
manifestacji nie zorganizowaa: rozmysem miejska organizacja PPR, ale wcale bym tego nie
wyklucza. Interweniowaa milicja, a naciskanie spustu byo wtedy najzwyklejsz czynnoci pod
socem. Tum komentowa zajcie, chrzcio szko, podniesionym gosem mwiono rne rzeczy o
Niemcach, Rosjanach, Anglikach i Amerykanach. Nagle stojca tu koo mnie paniusia krzykna
roztrzsionym gosem: Boe, kiedy wreszcie przyjd tutaj ci Amerykanie!
Zapamitaem sobie ten okrzyk na cae ycie jako przejaw gupoty tak monstrualnej, e a
niewiarygodnej. Oto amerykaski minister, nie majcy nawet przyblionego pojcia, jak wyglda
apanka albo piec krematoryjny, nie tylko paszczy si przed Niemcami, ktrzy cigle jeszcze nie maj
nawet wasnego pastwa, lecz da rwnie okrojenia Polski do rozmiarw ukatrupionej wanie GG.
W jego stuttgarckiej mowie nie pada bowiem ani jedno sowo krytyki pod adresem linii Curzona,
ktr nie tylko Franklin Roosevelt uwaa za uzasadnion i sprawiedliw. A osoba bezspornej
narodowoci polskiej uwaa przyjcie tyche Amerykanw za co w rodzaju zmiowania boskiego.
Takich paniu byo wtedy troch wicej. Dobrze to pamitam i wcale nie zamierzam zapomnie.
Przed kilkunastu dniami, ogldajc w telewizji powitanie prezydenta Nixona na Okciu, znw
przypomniaem sobie tamt scen z 1946 roku. Bo stao si przecie: Amerykanie przyszli. Tyle e
w zupenie innych zamiarach i z najzupeniej innych przyczyn.
Przyszli bowiem, aby wyrazi swoje poszanowanie dla suwerennych praw Polskiej Rzeczypospolitej
Ludowej. Dla integralnoci terytorialnej wszystkich ziem polskich. Dla dorobku i pozycji
midzynarodowej socjalistycznego pastwa polskiego, ktr to pozycj, jak wszyscy wiedz,
zawdziczamy jasno okrelonemu systemowi sojuszy politycznych i wojskowych.
Przyszli, aby powiedzie przywdcom polskim, e skonni s uzna trwao i niezmienno
stosunkw politycznych w powojennej Europie i wyrzec si pojcia tymczasowoci, ktre przez
czwart cz stulecia stanowio fundament ich postpowania wobec Europy Wschodniej, a zreszt
i rodkowej. Amerykanie uczynili to ustami szefa swego pastwa, premiera rzdu i naczelnego
dowdcy si zbrojnych w jednej osobie. Nie wiem, czy mona to byo uczyni janiej i dobitniej.

Dla kogo, kto jak niej podpisany pamita tak dokadnie ow haniebn mow Byrnesa i lata, kiedy
nawet aparatur rentgenowsk dla Polski wpisywano na list towarw strategicznych, i cae
wierwiecze pogardliwego milczenia na temat polskich granic zachodnich, i odmow otwarcia
konsulatw amerykaskich w Szczecinie, Wrocawiu czy choby w Gdasku, i ten synny numer
tygodnika Colliers, gdzie w ogniu bomb jdrowych pona Moskwa, a przy okazji jakie tam
Warszawy, Budapeszty, Poznanie i Pragi - ten obrt rzeczy jest doprawdy momentem godnym
gbokiej refleksji.
Z pocztkiem lat siedemdziesitych w historii powszechnej, a zatem i w naszej wasnej historii,
dokonao si co niezmiernie wanego, z czego chyba jeszcze nie wszyscy i nie wszdzie zdajemy
sobie spraw.
W maju 1972 roku zosta ostatecznie zamknity okres powojenny w Europie, a chyba rwnie na
caym wiecie. Zwrmy uwag, e nastpio to bez zawarcia traktatu pokojowego, ktry powinien
by formalnie zakoczy najwiksz wojn wszystkich czasw, ale na warunkach, jakie w zasadzie
ustalili midzy sob przywdcy koalicji antyhitlerowskiej. aden z nich ju nie yje, lecz ich dzieo
przetrwao w oryginalnym ksztacie, cho tyle razy byo o krok od katastrofy. Widocznie ci trzej nie
pomylili si, konstruujc taki mechanizm. Dopiero z dzisiejszej perspektywy wida wyranie, e nawet
w najgorszych latach zimnej wojny i w momentach najwikszych niebezpieczestw adna ze stron nie
odesza nawet na cal od zasadniczych postanowie Jaty i Poczdamu.
Bilans polityczny tego okresu dla kadego kraju z osobna stanowi now paszczyzn odniesienia, od
ktrej teraz zacznie si odlicza czas teraniejszy historii. Kto przegra - a s tacy w Europie - ten ju
nie ma szans na odwrcenie biegu rzeczy. Kto wygra - ten moe podkreli bilans. To, co zostao
ostatecznie usankcjonowane w maju 1972 roku, wyznaczy dalszy bieg indywidualnych yciorysw
pastwom i narodom przynajmniej na kilka najbliszych dziesicioleci. To prawda, e z prawniczego
punktu widzenia brakuje jeszcze kilku wanych dokumentw o charakterze traktatowym i e
wyraenie intencji nie jest jeszcze rwnoznaczne z faktami. Wszyscy mamy nadziej, e dojdzie
wreszcie do zwoania konferencji bezpieczestwa europejskiego i e zostanie tam przyjty jaki
dokument - ktry te zreszt z pewnoci nie bdzie mia formy wicego traktatu - kodyfikujcy
zasady pokoju na kontynencie. Ale w tej chwili wane s nie tyle szczegy, zajmujce przede
wszystkim dla specjalistw, co uchwycenie politycznej istoty zmian, jakie si dokonay. Dla kraju,
ktry trzykrotnie w okresie powojennym sta w obliczu mobilizacji rezerwistw, wydal dziesitki
miliardw zotych na cele militarne i jest w kocu jedynym krajem wsplnoty socjalistycznej, ktrego
granice byy jawnie i uparcie kwestionowane - zmiany te maj charakter najzupeniej zasadniczy.
Osobicie zaliczam si raczej do sceptykw w ocenie sytuacji midzynarodowej i nieraz dawaem
temu wyraz na tych amach. Moe zbyt dokadnie przygldaem si dziaaniu mechanizmw
ustrojowych w Stanach Zjednoczonych i dlatego powtpiewam o moliwoci trwaego okieznania
awanturnictwa grupy poudniowo-zachodniej przez umiarkowane siy establishmentu wschodniego
wybrzea. Moe przeceniam potg nowoczesnego militaryzmu i jego integralne zwizki ze stanem
wielu gospodarek zachodnich. A moe po prostu przywizuj zbyt wiele wagi do takich siebzehn
Herren aus Bonn, ktrzy gosowali przeciw ratyfikacji ukadu z Polsk i ktrych jeszcze sobie kiedy
wpiszemy na czarn tablic najgorszych wrogw Polski. Kadego. Po nazwisku. Jak tych, co niegdy
przyczynili si do rozbiorw. W kadym razie bybym dzi ostatnim, aby zapowiada er wiecznego
pokoju, rozpoczynajc si ju dzi, od razu, a nawet od wczoraj. To wszystko musi si sprawdzi,
uoy, dotrze w praktyce. I nie wiadomo, co jeszcze moe si zdarzy po drodze.
Lecz przecie wszystkie te zastrzeenia nie zmieniaj faktu, e z polskiego punktu widzenia
wydarzenia ostatnich tygodni rzeczywicie stworzyy now jako historyczno-polityczn. Ratyfikacja

ukadu z Polsk przez parlament RFN i podr prezydenta Nixona do Moskwy i Warszawy byy
w caym tego sowa znaczeniu aktami historycznymi, ktrych znaczenie taktyczne jest waciwie
nieistotne w porwnaniu z ich dalekosinymi skutkami na skal caych dziesicioleci.
Myl, e rwnie dla Zwizku Radzieckiego s to historyczne tygodnie. Oto po raz pierwszy od roku
1917 prezydent Stanw Zjednoczonych goci na Kremlu i podpisuje seri porozumie, wrd ktrych
najwaniejsze wydaje mi si porozumienie pierwsze, o podstawach wzajemnych stosunkw midzy
obydwoma mocarstwami, a w tym porozumieniu - pierwsze zdanie; mwi ono, e obaj partnerzy
bd si nawzajem traktowa na zasadzie penej rwnoci i poszanowania wzajemnych interesw.
W roku 1932, kiedy Stany nawizay wreszcie stosunki dyplomatyczne z ZSRR, takie sformuowanie
byo nie do pomylenia z powodw ideologicznych. Dwadziecia lat temu byo niemoliwe
z powodw wojskowych. Jeszcze dziesi lat temu byo nie do pomylenia z powodw
psychologicznych i dyplomatycznych. Dzi stao si moliwe. Nie jest ono niczym innym jak pen,
stuprocentow rekapitulacj koncepcji, ktra zrodzia Jat i Poczdam. Kto tego nie rozumie - nie
rozumie niczego.
Ukad z RFN i historyczny kompromis z Waszyngtonem ostatecznie umacnia i sankcjonuje to
wszystko, co dla ZSRR stanowi najwaniejszy, kluczowy rezultat II wojny wiatowej: definitywne
rozbicie na zawsze Rzeszy niemieckiej, istnienie na wszystkich europejskich granicach ZSRR strefy
bezpieczestwa w postaci pastw sojuszniczych, neutralnych lub nie przedstawiajcych samoistnej
groby wojskowej, i wreszcie terytorialne rozgraniczenie sfery wpyww socjalizmu i kapitalizmu w
Europie. Przez pierwsze pi lat powojennych kady z tych celw stal pod znakiem zapytania; przez
nastpne dziesiciolecie tylko potga militarna gwarantowaa niezmienno status quo; dopiero
w trzecim dziesicioleciu rozpoczy si procesy polityczne, ktrych kulminacj stal si maj 1972 roku.
Ten nowy stan rzeczy kae rwnie i nam, Polakom, spojrze wstecz i naprzd rwnoczenie.
Nie bdzie chyba przesad, jeli powiemy, e po raz pierwszy od czasw saskich, czyli od jakich 230
lat, wszystkie zewntrzne wymogi polskiej racji stanu zostay spenione. Z jednym, ogromnej wagi
wyjtkiem - dostatecznej dynamiki rozwoju wewntrznego i naprawy podstaw ycia spoecznego, ale
i tu wyszlimy wreszcie z impasu, zreszt jest to sprawa zaleca niemal wycznie od nas samych.
O tym za chwil. W sensie ukadu si midzynarodowych, ktry przez dwa stulecia stanowi dla
polskiego bytu narodowego problem nr 1 - dla polityki polskiej przestay ju istnie dylematy,
alternatywy i niepewnoci ponad t norm, jakiej wszystkim krajom i wszystkim rzdom przysparza
burzliwy wiat XX wieku. Nie bylimy w takiej sytuacji ani u schyku Rzeczypospolitej szlacheckiej, ani
w okresie 1918-1939, ani nawet w pewnych okresach po II wojnie wiatowej, kiedy musielimy si
boryka z bardzo trudnymi - niewyobraalnie trudnymi - zjawiskami w polityce europejskiej
i wiatowej. Historycy oddadz kiedy sprawiedliwo tym wszystkim, znanym i mniej znanym, ktrzy
nas przeprowadzili przez pola minowe dotychczasowych lat powojennych. Byem kiedy wiadkiem,
jak przecigano cichaczem t polsk dk midzy Scyll cudzej arogancji i Charybd polskiego piekl;
auj, e tak mao moe dotrze do opinii publicznej. Czy nie zapacimy kiedy gorzko za ten
infantylny, bezkonfliktowy obraz polityki zagranicznej, jaki Polacy od wierwiecza wynosz z prasy
i telewizji?
Mwic, e wszystkie tradycyjne wymogi polskiej racji stanu zostay wreszcie spenione, nie mam
oczywicie na myli rwnie infantylnych zachwytw nad sprawiedliwoci dziejw. Ani adnych
innych zachwytw. Przeciwnie, skonny jestem sdzi, e prawdziwa polska polityka zagraniczna
dopiero teraz si zaczyna i e bdzie moe trudniejsza ni dotychczas. Trzeba tylko uporzdkowa
wasne aktywa w tym bilansie.

Punkt pierwszy tych rozwaa brzmi tak, e nasz bezcenny skarb, niepodlege pastwo polskie,
znajduje si dzi poza zasigiem bezporednich niebezpieczestw zewntrznych, cho mino
zaledwie trzydzieci lat od chwili, gdy moliwo restytucji pastwowoci polskiej wydawaa si
nieziszczaln mrzonk. Mwi, dla jasnoci, o bezporednich niebezpieczestwach zewntrznych,
poniewa na porednie nigdzie jeszcze nie wynaleziono sposobu. Tosamo tego pastwa, jego
prawomocno historyczna, jego ksztat terytorialny i ustrojowy s nie tylko zagwarantowane przez
sojusz z ZSRR i innym krajami socjalistycznymi, lecz rwnie ostatecznie zaaprobowane przez naszych
potencjalnych przynajmniej adwersarzy, ktrzy jeszcze cakiem niedawno nie kwapili si do tego
rodzaju wicych deklaracji i w gbi ducha na pewno myleli pogardliwie, e to Saisonstaat ma
troch za twardy ywot.
Wasne pastwo - lepsze czy gorsze, ale wasne - jest naprawd jedyn moliwoci zachowania
wszystkiego, co o narodzie stanowi: jzyka, obyczaju, tradycji, niepowtarzalnej kultury, zespou
znakw i symboli umoliwiajcych jednostce wstpn, najpierwsz samoidentyfikacj we wrogim
i obcym wiecie. Pastwowoci nie naley oczywicie fetyszyzowa; jest to historycznie przejciowa
forma bytowania spoecznego i kiedy zapewne zniknie. Tylko e potrwa to jeszcze bardzo, bardzo
dugo. Na ca dajc si przewidzie przyszo nie ma na razie sprawiedliwszej i bardziej efektywnej
formy bytowania zbiorowego ni w peni autonomiczne pastwo narodowe lub autentycznie
federacyjne. Z tym, e wrd wspczesnych organizmw federacyjnych znajduj si rwnie i takie,
ktrych funkcjonowanie wydaje si do wtpliwe. Zreszt epoka rozbiorw dowioda, e Polacy nie
umiej y dobrowolnie w obcych organizmach pastwowych nawet za cen znacznych swobd. Tym
mniej w warunkach braku swobd.
Pomylmy przez chwil serio, bardzo serio, tych wszystkich narodach, ktre utraciwszy wasn
pastwowo nigdy ju jej nie odzyskay i prdzej czy pniej rozpyn si w obcym morzu.
Z atwoci mona sobie wyobrazi nasze wasne losy, gdyby pierwsza, wstpna formua PKWN nie
kada takiego nacisku na odrbn pastwowo polsk lub gdyby wpywowe potgi Zachodu mogy
nam narzuci proponowane kiedy przez Adenauera kondominium polsko-niemieckie, ktrego
przecie nikt na Zachodzie nigdy nie potpi. Moe z jednym wyjtkiem generaa de Gaullea.
Czy moemy sobie do koca uzmysowi, co dla nas naprawd znaczy taka odmiana losu po tylu
tragicznych dowiadczeniach i tylu katastrofach? Zakadajc, e procesy odpreniowe w Europie nie
zostan storpedowane i e doprowadz w przyszoci do utworzenia instytucjonalnego systemu
wzajemnego bezpieczestwa - bdziemy pierwszym w ogle pokoleniem polskim, ktre nie bdzie
si ju musiao obawia ani agresji ze strony nieprzyjaci, ani ich intryg, ktre czasami bywaj
groniejsze od jawnej napaci, jeeli zmierzaj do rozsadzenia pastwowoci polskiej, o czym
wielokrotnie moglimy si przekona. A ju na pewno bdziemy pierwszym pokoleniem, ktre
odchodzc ze wiata zamknie oczy ze spokojem i pewnoci, gdy synowie i synowie synw nie bd
ju urodzeni w niewoli, okuci w powiciu.
Jeli nawet dwiczy w tych rozwaaniach polski patos i pewien nadmiar przedwczesnych konkluzji,
to przecie nie mona dzi myle o realnej polityce polskiej w aden inny sposb, mimo wszystko.
Nigdy dotd nie zdarzyo si w naszej historii, eby wszyscy nasi ssiedzi, a ponadto dwa najwiksze
mocarstwa wiata i wszystkie waciwie kraje, od ktrych co zaley, byy jednoczenie i autentycznie
zainteresowane w stabilnoci sytuacji polskiej. Z rnych co prawda powodw i dla cakiem
rozbienych kalkulacji, lecz fakt pozostaje faktem: po raz pierwszy rozpad pastwowoci polskiej nie
ley w niczyim interesie. Gdybymy tej szansy nie wykorzystali, nastpne pokolenia miayby prawo
nas przekl.

Wszystko, o czym tu mowa, jest porednim skutkiem konstrukcji jatasko-poczdamskiej, o ktrej


rni krtkowzroczni ludzie wypisali multum aosnych gupstw. W Polsce nie jest to zreszt nic
nowego. Nawet traktat ryski uwaano kiedy za now Targowic, wizycie generaa Sikorskiego w
Moskwie towarzyszyy wrzaski protestu, a i wspomnianego tu Mikoajczyka ochoczo okrzyknito
zdrajc.
Zatrzymajmy si na chwil przy tym wtku, gdy Jata, a wobec tego i Poczdam uchodz
w publicystyce emigracyjnej za co w rodzaju klski narodowej. Jeli pomin sformuowania
podyktowane przez jawn gupot lub nieuleczalny uraz, argumenty polskich przeciwnikw Jaty
sprowadzaj si do ograniczenia swobody ruchw, cho zazwyczaj bywa to formuowane duo
dosadniej. Nie wiadomo jednak, na czym miaaby polega ta swoboda ruchw w owej utopijnej i nie
dajcej si pomyle sytuacji. Na przystpieniu do NATO w zamian za rezygnacj z ziem zachodnich
i pnocnych? Na posiadaniu wasnej broni jdrowej w celu obrony lub moe nawet powikszenia
terytorialnego status quo? Na ochoczym przystpieniu do EWG, skoro nawet pastwa znacznie od
nas sprawniejsze gospodarczo latami stoj u wrt tej organizacji z gow posypan popioem? Na
federacji batycko-czarnomorskiej, do ktrej jako ywo nikt si nie pali, a rojenia o polskim imperium
kwitowane s raczej pukaniem si w czoo?
Najrozsdniejsi wrd krytykw. Jaty zgadzaj si, e w paszczynie polityki midzynarodowej
istniejcy stan rzeczy jest by moe optymalny, ale utrudnia czy wrcz uniemoliwia artykulacj
polskiej specyfiki narodowej, ktra stanowi podstaw podstaw wszelkiej pastwowoci. Jest to
argument do dyskusji i nie jest prawd, e mona go zby wzruszeniem ramion. Jednake chodna,
a nawet brutalna analiza prowadzi do wniosku, e z wyjtkiem okresu 1948- 1954 adne zewntrzne
czynniki nie stay naprawd na przeszkodzie w artykuowaniu wspomnianej specyfiki polskiej. Ilekro
j deptano lub traktowano jak dekoracj teatraln, tylekro prawdziwych przyczyn naleao szuka
nie za granic, lecz w kraju, w domowych ukadach odniesienia, w braku odwanej koncepcji
modelowej i zgody spoecznej, stanowicej punkt wyjcia dla o tyle suwerennej polityki zagranicznej,
o ile jest to w ogle realne w dzisiejszym wiecie. Za kadym razem gdy w Polsce dochodzio do
przeomw, a specyfika narodowa odzyskiwaa nalene jej miejsce, nie mielimy do odnotowania
adnych naprawd wrogich reakcji, mierzonych nie w sowach, lecz w faktach. Chyba e erupcja
zaczynaa zagraa samej istocie powojennego adu. Ale to ju nie ma nic wsplnego z realizacj
polskiej specyfiki.
System jatasko-poczdamski, jak kady inny w dziejach Europy, ma oczywicie swoje wady, z ktrymi
od pierwszej chwili wojowa na przykad genera de Gaulle, zreszt znienawidzony przez polskich
przeciwnikw Jaty, co najlepiej wiadczy, e ci panowie powoduj si raczej surrealizmem ni logik.
Zauwamy jednak, e okres midzy zakoczeniem pierwszej i wybuchem drugiej wojny wiatowej
przebiega z grubsza tak: Wersal - Locarno - Rapallo - - Monachium - sierpie 1939 - wrzesie 1939.
Natomiast dotychczasowy okres powojenny przebiega inaczej: Jata-Poczdam - likwidacja Prus utworzenie dwch pastw niemieckich - austriacki traktat pastwowy - dwa kryzysy berliskie ukady wschodnie RFN - maj 1972. Trzeba by lepcem, eby nie zauway, kto paci tym razem za
konflikty dyplomatyczne w Europie i cieranie si wielkich tajfunw historii, a kto wyszed obronn
rk z tylu dramatycznych zagroe.
Osignlimy, jak mawiaj matematycy, punkt siodowy: optymalnie korzystn sytuacj strategiczn,
o jakiej naprawd mao kto mg w Polsce myle serio u progu lat powojennych. Nie dlatego, eby
wydarzenia maja 1972 roku a tak wiele zmieniy w naszej sytuacji czy wniosy elementy ostatecznie
rozstrzygajce o wszystkim raz na zawsze; raczej dlatego, e byy one logicznym zakoczeniem
duszych, waniejszych i rzeczywicie rozstrzygajcych procesw.

Czy Polacy mog si wybi na niepodlego? To rozdzierajce pytanie, przypisywane niegdy mylnie
Jzefowi Wybickiemu, pado po raz pierwszy w synnej broszurze, wydanej wwczas, gdy dawna
Rzeczpospolita upada, szansa odzyskania niepodlegoci staa si wtpliwa, a dalsze losy pastwa
polskiego przestay by w Europie spraw zajmujc umysy. Osiem pokole Polakw odpowiadao
na to pytanie kategorycznie i bez wahania: tak, potrafimy. Ale waciwie dopiero z pocztkiem smej
dekady XX wieku to pytanie, streszczajce w sobie rozpacz i determinacj wszystkich Polakw, traci
po raz pierwszy wszelki - lub prawie wszelki - sens w odniesieniu do przyszoci.
Nie ma i chyba ju nie bdzie powodw, aby takie zdanie opatrywa pytajnikiem. Odzyskalimy
niepodlego, utrzymalimy j przez najtrudniejszy zapewne okres naszych dziejw wspczesnych,
dowiedlimy przyjacioom i wrogom, e umiemy wybi si na niepodlego. Tak, jak jest realnie
moliwa w rzeczywistym wiecie drugiej potowy stulecia. Nie mamy wasnej broni jdrowej
i wyrzeklimy si jej posiadania na zawsze; nie mamy wasnych rakiet transkontynentalnych i wielu
innych atrybutw rozstrzygajcych dzi o mocarstwowej czy choby pmocarstwowej suwerennoci.
Istniej obiektywne ograniczenia, ktrych pokonanie ju zawsze bdzie lee poza granicami naszych
moliwoci, przynajmniej na okres tak dugi, jak moe sign wzrok yjcych obecnie pokole. Lecz
przecie w najwaniejszej, fundamentalnej sprawie bytu narodowego uzyskalimy najlepsz ze
wszystkich dajcych si pomyle gwarancji: skuteczny sojusz wojskowo-polityczny, oparty na
wzajemnym zazbieniu si rzeczywistych interesw, a do tego poczony z formalnym przynajmniej
wyrzeczeniem si agresywnych zamiarw przez kraje potocznie dotd uwaane za naszych gwnych
nieprzyjaci.
Jak do tego doszo? Jak to si stao, e mimo tylu przeciwiestw i tylu wasnych saboci, osignlimy
jednak punkt, z ktrego moemy dzi patrze z ufnoci i spokojem naprzd, a z ulg wstecz? Jest to
temat na pasjonujce i, rzekbym, bardzo szczere studium publicystyczne. Miejmy nadziej, e kiedy
powstanie i e trudne powojenne dzieje naszego kraju nie bd tylko polem jaowych swarw
i smtnych utarczek. W tym momencie historycznym mona jednak wskaza na sze gwnych
rde naszego sukcesu. Bo w kocu naprawd odnielimy sukces, porwnywalny z bardzo
niewieloma wiktoriami ostatnich dwustu lat (nieporwnywalny waciwie z niczym).
W telegraficznym skrcie mona je uszeregowa tak:
Po pierwsze: postawa narodu polskiego w czasie wojny. Mona sobie wyobrazi losy Polski, gdyby
znalaz si wrd nas Quisling lub gdyby alianci mieli cho cie wtpliwoci co do naszego udziau
w walce. To prawda, e niektrzy sojusznicy III Rzeszy wyszli obronn rk z perypetii powojennych.
Jednak do Polski, ze wzgldu na jej kluczowe pooenie i potencja ludnociowy, askawo
zwycizcw z ca pewnoci nie miaaby zastosowania.
Po wtre: jedno narodu w sprawie ziem zachodnich i pnocnych, manifestowana nie tylko
bezprecedensow operacj przesiedlecz, lecz i cakowit jednomylnoci wszystkich, wszdzie
i zawsze, bez wzgldu na bardzo gbokie niekiedy podziay we wszystkich innych kwestiach. Takie
przykre ewenementy, jak pamitny wywiad gen. Andersa dla szwajcarskiego dziennika Die Tat
z wrzenia 1946 roku, a wic na sze dni przed stuttgarck mow Byrnesa, czy skandaliczne
pielgrzymki hr. Hutten-Czapskiego na rewizjonistyczne sabaty do RFN byy czym tak paranoicznym
i odosobnionym, e raczej podkrelay t monolityczn jedno, ni j podwaay.
Po trzecie: przemiany rewolucyjne wewntrz kraju. Dla Polski nie byo adnej innej drogi awansu
cywilizacyjnego ni rewolucja; adna inny struktura wadzy nie wytrzymaaby takiego przyspieszenia.
Znoszc odziedziczone jeszcze po feudalizmie nierwnoci i przyznajc peni praw podstawowym
klasom spoecznym, socjalizm umoliwi przede wszystkim modernizacj struktur spoecznych Polski
i zblienie ich do porwnywalnego poziomu europejskiego: za ycia jednego pokolenia stalimy si

krajem bez Poleszukw i Hucuw oraz uczyw w kurnych chatach. Twarda dyscyplina pierwszej
dekady, niezwykle kosztowna w sensie kosztw ludzkich i materialnych, i nie wolna od zasmucajcych
bdw, za ktre do dzi pacimy, umoliwia jednak znalezienie rde akumulacji wewntrznej
i pokonanie pierwszej, nieludzko trudnej fazy uprzemysowienia i urbanizacji.
Po czwarte: generalna reorientacja polskiej polityki zagranicznej, zerwanie z mrzonkami i mitologi,
bezwzgldna wierno zawartym sojuszom. Wicej - staa troska o to, aby polskie sowo zawsze i w
kadej sytuacji, nawet w sytuacji nowej i trudnej pocztkowo do zrozumienia, budzio u sojusznikw
ufno i zupen pewno, e na Polakach mona polega.
Po pite: realizm i odpowiedzialno. Nie o kadym (moe) ministrze z osobna w cigu tych 28 lat
jestemy dzi jednakowo dobrego zdania i nie kady skad ekipy kierowniczej spenia co do joty nasze
wyobraenia o sprawnym i nowoczesnym przywdztwie. Ale w jednej przecie sprawie mamy czyste
sumienie: nie robilimy gupstw, ktre raz po raz przydarzay si innym. Nie tupalimy nogami, kiedy
co napawao nas trosk, nie popadalimy w bezmyln pych, kiedy to czy owo si udawao, nie
pragnlimy uszczliwia wiata naszymi skromnymi receptami ani tworzy buczucznych doktryn,
przesdzajcych dalszy bieg dziejw. Tylko taka postawa procentuje na dusz met w polityce.
Tylko zupena jednoznaczno pogldw i postpowania, wzbogacona o silne poczucie tosamoci,
budzi zaufanie sojusznikw i realistyczne uznanie potencjalnych adwersarzy. Ci, ktrych zawiodo
poczucie realizmu, s dzi przede wszystkim mieszni, a zobaczymy jeszcze, co wyniknie z tych
napuszonych oracji i rytualnych tacw w piropuszach. Wspomniany tu wielokrotnie Mikoajczyk,
stanowicy jak gdyby ucielenienie polskiego irrealizmu i wszdzie waciwie podejrzewany
o podwjn gr, zamkn sob - miejmy nadziej, e raz na zawsze - galeri polskich Makiawelw,
ktrych naiwne i pewno w kocu zrozumiae chciejstwo zawsze chadzao w parze z brakiem
odpowiedzialnoci.
Po szste wreszcie: aktywno i cierpliwo w dyplomacji. Jest dla mnie osobicie rzecz zupenie
oczywist, cho nie dla kadego przecitnego obywatela s to sprawy atwo dostrzegalne (zapewne
za przyczyn odstrczajcego jzyka, jakim prbujemy objania nasz polityk zagraniczn), e
szczeglna pozycja naszego kraju w stosunkach midzynarodowych wynika nie tylko z faktu, e
jestemy drugim po ZSRR pod wzgldem obszaru i zaludnienia krajem wsplnoty socjalistycznej.
Wynika w rwnej mierze i z tego, a moe przede wszystkim z tego, e nie tracc z oczu rzeczywistych
proporcji ani poczucia wasnego miejsca, umielimy skutecznie i cierpliwie przyoy rki do
procesw, ktrych kulminacj by na razie rok 1972.
Jeli zestawi te wszystkie przyczyny i pomyle nad nimi serio, bez okolicznociowych uadze,
uproszcze i podstrzyga, ktrych uporczywie domaga si liturgiczny rytua naszej publicystyki wniosek, jaki z nich wynika, jest niemal banalny, lecz jake optymistyczny. Nie ma ani jednego Polaka,
ktremu t wielk odmian losu mona przypisa bez reszty. Nie ma adnego pojedynczego
przywdcy, geniusza dyplomacji, wodza czy wieszcza, o ktrym musielibymy powiedzie, e to on
wanie magnissima pars fuit. Jest w tym wielkim przeomie polskich dziejw czstka kadego z nas:
robotnikw i onierzy, dyrektorw i dziaaczy politycznych rnych szczebli, ministrw i brukarzy.
A przede wszystkich zwykych, najzwyklejszych ludzi, pracujcych od sidmej do trzeciej i odlegych
zazwyczaj od zawisoci wielkiej, najwikszej polityki.
Jakie to uskrzydlajce poczucie wsplnego losu, ktre rozmieniamy czasami na miak gadanin
i dranice frazesy, a bywa, e i na nikczemne swary lub szkodzce Polsce bez miary, gangsterskie
rozrbki. Jakie to wane, e w kocu, po tylu latach strawionych na morddze, niepokoju i pytaniach
bez odpowiedzi, moemy si zatrzyma, obetrze pot z czoa i spojrze wok siebie, po caej Europie,
z uczuciem czowieka, ktry zbudowa fundamenty i zabiera si do wznoszenia domu.

Tak oto, po dwustu prawie latach, odkd wydrukowano tamt smutn broszurk, wybilimy si na
niepodlego. Caa reszta przed nami.
I to wanie niepokoi mnie najbardziej.
ycie Warszawy, 31 maja 1972

Tkanka15
Kilka miesicy temu przeczytaem dwie polskie ksiki: zbir reportay z ZSRR Na wschd od Arbatu
pira Hanny Krall oraz pasjonujcy esej Wojciecha Gieyskiego Medytacje o wiecie trzecim. Obu
ksiek dawno ju nie ma w ksigarniach, tote wracam do nich nie dla celw reklamowych, lecz po
to, aby posuyy za punkt wyjcia do rozwaa o pewnych osobliwociach naszego klimatu
spoecznego - nie tylko tego, z ktrym mamy do czynienia przez ostatnie lata.
Tak si skada, e obie ksiki wyszy spod pira dziennikarzy, czyli moich kolegw po fachu. Jest to
okoliczno do krpujca, gdy o obu pozycjach jestem wyjtkowo dobrego zdania, natomiast
czytajca publiczno najbardziej lubi, kiedy komu przyo. Polemiki i recenzje ciesz si
zazwyczaj najwysz poczytnoci wtedy, gdy padaj w nich ze i ostre sowa, a jeszcze lepiej - aluzje
do nieuleczalnej gupoty lub ndzy moralnej. Pochwaa w druku, tym bardziej wyraana
w superlatywach, nieodmiennie budzi wrd czytelnikw spoza brany podejrzenie o klanow
solidarno. A przynajmniej kae docieka, co te za interesy mia do zaatwienia autor pochlebnej
opinii. Przykra to cecha, ale tak ju w nas utrwalona, e przestaa zwraca nasz uwag.
Musz jednak zacz od tych ksiek, poniewa bez tego dalszy cig poniszych refleksji byby
niezrozumiay. Stwierdz wic z zakopotaniem, e obie ksiki wydaj mi si bliskie doskonaoci
w tej dziedzinie pimiennictwa. Czytam sporo krajowych i zagranicznych tekstw z zakresu literatury
faktu i mam nadziej, e nie przemawia przeze mnie pochopna, sezonowa fascynacja.
Hanna Krall daa nam najwybitniejsze zapewne sovieticum polskie, nawet gdyby wczy do rachunku
najlepsze teksty Wakowicza, Sonimskiego i Pruszyskiego sprzed kilku dziesicioleci. Kto uwanie
przeczyta rozdzia o in. Krasowie, wcznie z kocow kontrowersj - mistrzowski w zwizej
narracji, niedocigniony w metaforyce, kto spacerowa wraz z autork po dziwnym Akademgorodku,
sucha estoskich chrw, uczestniczy w robotniczych dyskusjach o poezji - ten na pewno podzieli
moj rado z tej ksiki oraz zachwyt nad talentem i rzemiosem Hanny Krall. W naszej powojennej
literaturze faktu nie znam tekstu (z wyjtkiem piknej miniatury Bohdana Czeszki sprzed
dziewitnastu lat), ktry tak skutecznie przybliyby Polakom zoon, lecz doprawdy dalek od
zdawkowoci problematyk radzieckiego dnia codziennego. Jest to na pewno ksika do czytania,
ale i do mylenia. Trzeba po prostu mie dar przenikliwej obserwacji i ow iskr bo, aby
z najtrudniejszych nawet dla reportera tematw wydoby a tyle nowych blaskw i tyle nie
przeczuwanych nawet znacze.
I ten jzyk! Te cudowne zdania, proste i jasne jak kryszta grski, a tak przy tym subtelne w swym
cieple i humorze, tak bardzo wyrniajce si szlachetnoci swej faktury w bulgocie kaprawej
polszczyzny, jaka nas zalewa. I ta staranno warsztatu, sumienno w relacji, wiedza o przedmiocie!

15

Tekst w caoci nie dopuszczony do druku.

Literatura faktu, choby najlepsza, choby zrodzona z niewtpliwego talentu, wytrwaej pracy
i imponujcej wiedzy, uchodzi u nas za do jednak poledni produkt kultury narodowej. Byle
opowiadanko, w ktrym tandetna eschatologia walczy o gorsze z prymitywn erotyk
i weltszmercem za pi groszy, cigle jeszcze stanowi powd do uzyskania przepustki na Parnas, do
raju bezkarnych kreacjonistw. Mimo to pragn powiedzie, e bd wraca do ksiki Hanny Krall po wyrozumiae ciepo w chwilach chodnego zdziwienia i po iskr radoci, kiedy czarne chmury
odbieraj resztki nadziei.
Wojciech Gieyski zamierzy sobie Medytacje pitnacie lat temu. Nie on jeden chyba. Wszyscy
w tym pokoleniu, ktrzymy wwczas odkrywali te straszne wiaty godu, ndzy, upokorzenia i poj
ostatecznych, szykowalimy si do spisania summy swych porywczych myli i wnioskw, zbyt moe
uproszczonych, lecz i zbyt poruszajcych, aby si zmieciy w modnych niegdy i jake chtnie
czytywanych obrazkach z podry.
On jeden wytrwa. Pracowa. Jedzi po najbardziej zakazanych ktach Azji. Grzeba w trudno
dostpnych statystykach. Przerabia bez koca napisane ju fragmenty. Przeczyta, jak sdz, okoo
czterystu ksiek w czterech jzykach, czasem tylko po to, aby z nich wyowi jedno znaczce zdanie.
Obdarzony niepospolitym talentem reporterskim (jego wydany niedawno tomik Z saksw, z ziem
obiecanych..., zbyty pogardliwym milczeniem przez krytyk, zaliczybym osobicie do
najwietniejszych kart polskiej prozy), ruchliwy, niezmordowany w gromadzeniu materiaw - umia
poczy w swej ksice skadniki bardzo rzadko dajce produkt a tak jednorodny i jednoczenie
zajmujcy dla czytelnika: precyzyjny wywd logiczny, barwno obrazu na granicy scenariusza
filmowego, erudycj, ktra nie jest streszczeniem fiszek z bibliografii, i na domiar to, co nazwabym
suwerennoci wnioskowania. U nas takie cechy niezmiernie rzadko chadzaj w parze. Tylko nasi
najwiksi uczeni starej daty umiej jeszcze pisa w sposb pikny i zajmujcy, poniewa pragn
pozyska czytelnika i pojmuj serio swoj misj mdrca wrd profanw. Przewaajca cz
publikacji pisana jest argonem dla znawcw argonu, utopiona w przypisach, glosach i polemikach,
ktre nikogo nic nie obchodz. Na drugim biegunie krluj mistrzowie atwego pira, wydalajcy
z siebie tamowo teksty do gazet popoudniowych i tygodnikw ilustrowanych; czkaj co chwil
cytatem, ktry nie ma adnego zwizku z tekstem, Levi-Straussem, kiedy modny, lub Camusem, skoro
zosta odkryty i przetumaczony.
A w tej ksice jest inaczej. To, co Gieyski ma do powiedzenia o Trzecim wiecie, jest przede
wszystkim oryginalne. Nie ma tu ani jednego pogldu powtrzonego bezmylnie za kim, bez wzgldu
na rzeczywist warto intelektualn tego lub innego autorytetu, i ani jednej liczby przytoczonej tylko
po to, eby wiadczya o erudycji i eby licznik cyka. Jeeli w cigu ostatnich kilku lat czytaem
krajowy tekst o wielkich problemach midzynarodowych, stanowicy algebraiczn odwrotno
kompilacji - to jest nim na pewno ksika Gieyskiego.
Nie sdz, eby moga ona by napisana na Zachodzie. O Trzecim wiecie myli si tam z ironi,
z obrzydzeniem lub w najlepszym razie ze zawo-filantropijn bezradnoci. Myl, e i w niejednym
kraju socjalistycznym wzbudziaby zakopotanie miaoci sdw i wyzywajcym nonkonformizmem
w rozwaaniu drg poprawy. Trudno o lepsz miar oryginalnoci. I jakkolwiek nie wszystkie sdy
autora mgbym osobicie przyj bez dyskusji, a z niektrymi twierdzeniami gotw bybym
polemizowa w sposb zasadniczy - jest to w kadym razie jeden z tych tekstw w jzyku polskim,
powstaych tu i teraz, po ktrych przeczytaniu chce si y. Moe jeszcze nie wszystko stracone.
Moe jeszcze zachowalimy zdolno rozmawiania ze sob o czym wicej ni biece personalia
i dokuczliwoci codziennego ycia.

Zazdroszczc obojgu autorom, nie odczuwam jednak wobec nich zawici i rad jestem, e mam okazj
wszystkie te zachwyty wypowiedzie z podniesionym czoem. Pracujemy w tej samej brany, kade
z nas ma za sob sporo lat szarpaniny, nieatwych prb, smutnych przygd, o ktrych papla nie
bdziemy. To dobrze, e dwojgu spord nas tak si powiodo. To dobrze, e s wrd nas ludzie
wysokiego lotu. e ich cika praca, charakter i talent day polskiemu czytelnikowi kilkaset stron
wietnych, potrzebnych, mdrych tekstw.
Nie kryguj si tutaj na wielkoduszno. Tak sobie naprawd wyobraam normalne ycie umysowe
sporego kraju, ktry ma tyle do zawdziczenia swojemu pimiennictwu we wszystkich postaciach.
Kady z nas ma swoj opowie i gosi j, jak umie. Nikt nie jest gorszy przez to, e inni s lepsi. Bg
raczy wiedzie, co przyszo przyniesie, kto znowu bynie jak gwiazda betlejemska nad szarym
polskim padoem, komu si przepal bezpieczniki, kto trzanie pici w st lub popadnie w spiral
autonegacji. To wszystko ju byo i pewno zdarzy si jeszcze nieraz; taki kraj, taki czas. Cokolwiek si
jednak zdarzy, powinno tu by miejsce dla wszystkich. Ale miejsce na szczycie, w reprezentacyjnej
druynie naszej smutnej brany, powinno jednak zawsze przypada tym, ktrym nie jest wszystko
jedno. I ktrzy biorc na siebie dziesi tysicy bolesnych kompromisw, chc jednak zawiadczy, e
nie bylimy pokoleniem ciko chorych neurotykw, pozbawionych mzgu przez wirusa nienawici.
Doznaj najszczerszej radoci, kiedy ktremu z moich kolegw przypada zasuony laur i rzetelnie
zapracowany sukces. Oczywicie wzruszam ramionami, jak wszyscy, nad blaszan aureol rnych
miernot, co wsparte o cudze myli i napdzane pordzewiaymi sprynami wypinaj pier po ordery
i klekocz o wasnej niezbdnoci. W tej brany nie ma niezbdnych, niezastpionych, jedynych.
Rwnie nasze papierowe sowiki znikaj po jakim czasie z horyzontu, kiedy mija sezon na
wrzaskliwych. Zostaje tylko to, co liczy si naprawd i co nigdy nie zaley od kaprynych md
i faworw, ktre na pstrym koniu jed: wytrwaa praca, talent, indywidualno i postawa
czowieka.
Pod tym wzgldem cigle nie doceniamy wasnego kraju i klimatu, istniejcego tu na przekr
wszystkim przeciwnociom. Nie chc niczego ujmowa modym, hermetycznym poetom ani osobom
eksperymentujcym w wolnej prozie, ani te odkrywcom piotrkowsko-sieradzkich ldw
egzystencjalnych; by moe wanie wrd nich narodzi si kiedy autor Wielkiego Krzyku. Myl
jednak, e pki co, atwiej jest wyda tom poezji ni tom odpowiedzialnych reportay; atwiej
rozwiesza byskotki po mazowieckich sosnach i dudli karpack gdb, ni pisa contra omnes
o pszenicy Borlaugha i narodach, ktrym si fatalnie nie powiodo. Gdyby pod tym ktem spojrze na
ksiki Hanny Krall i Wojciecha Gieyskiego, gdyby przyoy do nich odrobink szersze kryteria
historyczne, mogoby si okaza, e czoowe osignicia polskiej literatury faktu maj jednak,
przynajmniej w sensie oddziaywania na umysy, duo wiksz nono kulturotwrcz, niby to
wynikao z dysgustu i ziewania fachowej krytyki. Nie moemy by wyjtkiem od tendencji
notowanych w caym wiecie; wskazuj one, e co dziesi lat literatura faktu wyrywa kolejne
dziesi procent nakadw spod ng feudalnego monopolu beletrystyki. Nie wiem, czy naley si
z tego cieszy. Zawsze byo tak, e tylko wielka literatura umiaa wymierzy sprawiedliwo swej
epoce, a posugujc si dostatecznie uoglnion metaforyk, podpowiadaa ludziom, jak y, co
robi. Literatura faktu nigdy takich wyyn nie signie. Ale to nie znaczy, e wolno ni pomiata.
Specyfika polskiej literatury faktu, jej niezwyka wprost rnorodno i wielobarwno, szerokie
horyzonty mylowe, szczeglna dbao o warsztat, wysza temperatura ideowa - to wszystko
naprawd stao si czci kultury narodowej. I niekiedy (bo trudno twierdzi, e zawsze) trafniej
wyraa ducha czasu ni czcigodna, lecz nieco opieszaa w kreleniu wizji literatura pikna. Nie
sdz, eby si tu przejawiaa jaka uniwersalna prawidowo; mamy raczej do czynienia ze
szczeglnym zbiegiem okolicznoci.

Obraz wspczesnej Polski krelony pirem naszych najlepszych reporterw zawiera jednak spor
doz prawdy o dniu dzisiejszym - prawdy, ktr rzadko mona dostrzec w nagwkach prasy
codziennej, a zwaszcza w telewizji. Obraz wspczesnego wiata przedstawiany przez polskich
autorw polskim czytelnikom, i niemal nigdy nie znajdujcy uznania komercjalnych lub
zinstytucjonalizowanych wydawcw zagranicznych, doprawdy nie przynosi nam ujmy, jeli go
porwna z podobnymi publikacjami w innych krajach. A s takie kraje, ktre, cho bogatsze od nas,
wiksze, bardziej chepliwe - mogyby u nas troch poterminowa w tym trudnym reporterskim
rzemiole. Najgoniejszych autorw nie wyczajc.
Wszystko to nie dzieje si samo, z powodu nieopisanej askawoci panny Klio. Za kadym
autentycznym sukcesem kryje si nie spisana suma uporu i wytrwaoci tych, co nie maj zwyczaju
odstpowa bez walki od wasnego pogldu lub od sformuowa, ktrym powicili jak tam cz
wasnego ycia. Zbyt czsto zmieniaj si u nas kryteria Salonfhigkeit, kompetentni urzdnicy
udzielajcy sakramentu bagonadionosti, konfiguracje dyplomatyczne, eksperci od gustw P.T.
Publicznoci. Ile szarpaniny potrzeba, eby zapisane kartki - wydaway nam si tak trafne
i powicilimy im ile tam nieodtwarzalnych godzin naszego ycia - mogy w kocu trafi do tych, dla
ktrych byy przeznaczone. W tym zawodzie nikt chyba nie ma si za mdrca i nie ogasza prawd na
stulecia. Mylimy si, upraszczamy, miewamy swoje upadki, a na wielu kompromisach wychodzimy jak
Zabocki na mydle. Ale yjemy z najtrudniejszego zawodu: z firmowania wasnym nazwiskiem zapisu
biecej chwili, ktrej najgorsz wad jest wanie to, e biey. I e to, co sobie dzi umylimy, ju
jutro okazuje si bdne lub nawet szkodliwe. Moe dlatego nas, reporterw, czy czasami tak silna
solidarno. I na pewno dlatego na naszym odcinku frontu tak si nie lubi cwaniakw z lekkiej
kawalerii, co przemkn, przyo, zabysn, ale zanim dobiegn na swoich dzianetach do kraca
olszyny, zmieni niepostrzeenie barw, pod ktr su.
Tylko... czy to aby na pewno prawda? wietnych pir, otwartych gw i bardzo polskich charakterw
na pewno tu nie brakuje; mona nawet powiedzie, e dawno ich nie byo tak wiele. I nie tylko wrd
reporterw, doprawdy. Ale jest tu co, co bezustannie zera nasz tkank czn i zostawia na nas
wszystkich ropiejce blizny: zawi. Czasem piekielnie konkretna zawi o stoek, order, talon, czasem
bezinteresowna lub podszyta pseudopolitycznym pretekstem, czasem ubrana w szpitalny szlafrok
kliniki nerwic. Dlaczego w tylu rodowiskach zawodowych wrze i wibruje stan wzajemnej niechci,
niemdrych swarw o byle co, zacietrzewienia, koteryjnych podjazdw, aosnej sitwy, ktra nawet
po wygranej bitwie i opiciu czyje klski nie umie wytrzyma dnia choby bez nastpnych intryg? Nie
umiemy si lubi i szanowa nawzajem, a potem sarkamy po ktach, e nam wiatr wieje w oczy.
Ksiki Hanny Krall i Wojciecha Gieyskiego doczekay si albo mizernych wzmianek z aski,
zamieszczonych gwnie na uytek pa bibliotekarek, albo krtkich recenzji napisanych przez
przyjaci. Ostatecznie mona to zrozumie: podrzdna twrczo, licha subkultura masowa, rzecz
poniej godnoci przenikliwych krytykw. Ale raz po raz zdarzaj si rzeczy, ktrych ju w ogle
niczym racjonalnym wytumaczy nie mona.
Kilka tygodni temu przeczytaem w Literaturze peen chamstwa i ciemnej gupoty atak na
Krzysztofa T. Toeplitza, jednego z naszych najwybitniejszych publicystw, a przy tym czowieka raczej
nie podejrzanego, jak tylu innych, ze mn wcznie, o koncesje na rzecz etatowej dziennikarszczyzny.
Anonimowy, jak zwykle, autor krtkiej, lecz penej jadu notatki stawia Toeplitzowi zarzut wprost nie
do uwierzenia: e pisze zbyt wiele i na zbyt wiele tematw. Krtko mwic, e si mdrzy, podczas
gdy inni... ho, ho... jakie sensacje mogliby zwierzy wspczesnym, gdyby im si chciao.
Mona by zapyta, czym si zajmowali przez kilka dziesicioleci Bolesaw Prus i Antoni Sonimski; czy
obaj nie wydali zbyt wielu ksiek, te w kocu niezbyt wyspecjalizowanych? Mona by o to zapyta,

ale po co? Autorowi tej gupiej i gorszcej notatki nie chodzio o adne argumenty i adne dyskusje.
Chodzio tylko o to, eby Toeplitzowi dooy. eby da upust wasnej zawici i zoci, e
utalentowany publicysta - skdind nie bdcy naprawd pieszczochem odpowiednich urzdw
i nigdy jeszcze nie wyrniony nagrod lub orderem - pisze wytrwale, co myli, nie pytluje po ktach,
lecz pracuje i od dwudziestu ju lat omiela si zabiera gos na temat spraw dziejcych si w jego
wasnym kraju.
Albo inaczej: pojawia si jaki czowiek podajcy si za historyka. Nie zrobi jeszcze w yciu nic
dobrego, nie legitymuje si adn powan ksik, ale wcale to nie przeszkadza, aby niej
podpisanego okreli jako polakoerc, za autora ciekawej i krytycznej ksiki o Dmowskim, Andrzeja
Micewskiego - jako apologet endecji. Pojawiaj si jacy modzi felietonici, zarabiajcy sobie na
nazwisko napaciami tyle brutalnymi, co niedorzecznymi. A ludzie, ktrych dorobek pimienniczy,
zwaszcza ten sprzed wielu lat, budzi sporo znakw zapytania, przywaszczaj sobie nagle prawo
poktnego ferowania ocen moralnych i zawodowych.
Przeklte polskie pieko. Nie trzeba w nim adnych cudzoziemskich stranikw, bo jeli jeden z nas
uchwyci si brzegu kota - rodacy natychmiast zespol wysiki, eby go z powrotem cign na dno.
Tyle lat pisze si i mwi o polskim kundlizmie, o bezinteresownej, a czsto i bezprzedmiotowej
zawici, o wiecznym szczerzeniu zbw - bez skutku.
Czy to s tylko rodowiskowe swary, mao zajmujce dla ludzi spoza brany? Nie jestem tego pewny.
rodowisko ludzi piszcych ma swoje nerwice i dziwactwa, reaguje szybciej i bardziej porywczo na
zmiany cinienia, lecz koniec kocw jego stan psychiczny do wiernie odbija realne nastroje
i przywary spoeczne. Tak jest w kadym kraju wiata. Trudno oczekiwa, eby Polska miaa by
wyjtkiem. Zwaszcza e na kompleksy tkwice w nas od pokole nawarstwiaj si co roku nowe.
Dlatego nie twierdz, e w tych zasmucajcych zjawiskach nie ma w ogle adnej polityki; owszem,
bywa, niekiedy nawet bardzo czytelna, gdy ofiarami napaci lub bojkotw bywaj z reguy ci, ktrzy
si z czym jawnie utosamiaj, nie za ci, ktrych cichutkie mruczenie nikomu nie przeszkadza.
Tyle tylko, e zbyt atwo utosamiamy sfer psychologii spoecznej z wulgarnie pojmowan polityk.
Zbyt czsto ordynarna rozrba uzyskuje u nas szlachetne miano walki. Zbyt czsto zwyczajna polska
zawi zuboa dorobek polskiego ycia umysowego, z ktrego powinnimy by dumni.
Dlaczego waciwie tak stwardniaa nasza tkanka czna, tyle razy w przeszoci czynica z nas nard,
spoeczno, jedno kulturaln, a nie zbiorowisko sfrustrowanych jednostek? Dlaczego tak czsto
przypisujemy sobie nawzajem nikczemne intencje, pomiatamy kadym, kto o wasnych siach
wyronie troch nad poziom podogi, z upodobaniem wynajdujemy w ludziach wady i niedostatki?
Gdzie si podziaa tamta cudowna, niezapomniana solidarno, ktra w latach wojny kazaa
nieznajomym ludziom pomaga sobie nawzajem, szanowa kady polski mzg i kad par polskich
rk?
Mam nieraz ochot wykrzykn: jeli nie moemy si kocha, to przynajmniej szanujmy si
nawzajem. Ufajmy sobie nawet na kredyt. Jedziemy w kocu na jednym wozie i nikt za nas nie zrobi
tego, co zrobi trzeba. Jeeli wrd piciu, co poszli w gr, jest dwch, ktrzy na to z pewnoci nie
zasuguj - patrzmy na tych trzech. Jeeli kto popeni bd - niech nasz pierwsz reakcj bdzie
domniemanie dobrych intencji, wyrozumiao, w miar obiektywny osd. Jeeli kto zawid
zaufanie i powinien odej - dajmy mu odej z godnoci i nie wdeptujmy w boto kadego, komu si
podwina noga. A jeeli kto z nas, jak ta dwjka moich wybitnych kolegw, dokona czego w yciu
wasn prac, zdolnociami i uporem - oddajmy mu sprawiedliwo i sprbujmy zway, o ile si to
przyczynio do naszego wsplnego dorobku. Zbyt niebezpieczny i niepewny jest wiat, w ktrym
yjemy, aby ta przeklta polska zawi moga si wrd nas nadal pleni tak bujnie.

Sierpie 1972

Apel16
I tak oto rzd Stanw Zjednoczonych, mimo gniewnego sprzeciwu wiatowej opinii, mimo
podpisanych porozumie i tragicznego rozdarcia we wasnym spoeczestwie, raz jeszcze sypn
bombami na Demokratyczny Wietnam. Korespondenci zagraniczni donosz z Hanoi, e to wszystko,
co si przez ostatnie jedenacie lat dziao w Wietnamie, nie da si nawet porwna z piekem
Boego Narodzenia, rozptanym przez lotnictwo amerykaskie. Zdjcia, jakie teraz napywaj
z terenw pooonych na pnoc od 17 rwnolenika, przypominaj ju zupenie dokadnie sceny,
jakie pamitamy z wrzeniowej i sierpniowej Warszawy. Podobno dzienna norma bomb wynosi tam
teraz wicej, ni rzucano w cigu miesica na wszystkich frontach II wojny wiatowej.
Ju nie pomagaj wielotysiczne demonstracje protestacyjne we wszystkich wielkich miastach
Ameryki, oburzenie papiea, listy zbiorowe laureatw Nobla; kilku oszalaych ludzi w Waszyngtonie
ubrdao sobie, e mona wygra wojn, ktra jest ju dawno przegrana. Premier Olof Palme
w parlamencie szwedzkim publicznie porwnuje obecne dziaania amerykaskie przeciw DRW
z okruciestwami hitlerowskimi podczas II wojny wiatowej; jedyn odpowiedzi jest odwoanie
ambasadora amerykaskiego ze Sztokholmu. Teolog meksykaski pisze, e ludzko zginie, jeli
jeszcze raz pogodzi si z ludobjstwem; Joseph Alsop odpowiada, zacierajc rce, e to dopiero
pocztek. Prawicowe gazety francuskie rozwaaj, czy przypadkiem w Ameryce nie dokona si
wojskowy zamach stanu; amerykaski genera pogardliwie im przypomina rok 1940. Bomby trafiaj
w obce statki, stojce na redzie portu w Hajfongu, zabijaj polskich marynarzy, niszcz transport
mleka dla chorych dzieci, dostarczony przez Szwajcari; na codziennych konferencjach prasowych w
Pentagonie rzecznik znw, jak od szeciu lat, rysuje strzaki rajdw lotniczych i rejony zwyciskich
kontruderze.
Nie moemy wpyn na losy wiata i powstrzyma ludzi, ktrzy akurat te wita wybrali sobie na
dokonanie kolejnego morderstwa z premedytacj. Nie mamy moliwoci, aby zaprowadzi w wiecie
nowe, sprawiedliwsze porzdki. Ale jedno moemy zrobi na pewno: pommy Wietnamczykom.
Nie mamy tu na myli adnej zorganizowanej akcji ze specjalnie powoanym sztabem
i propagandowymi hasami. Wrcz na odwrt. Proponujemy szybk, zorganizowan wasnymi siami
i cakowicie anonimow akcj, za ktr nie staby rzd PRL, aden komitet solidarnoci, MSZ czy
jakakolwiek w ogle organizacja lub instytucja. Chcemy, aby nasza akcja bya anonimowa, poniewa
sdzimy, e powinna pyn z czystej ludzkiej solidarnoci, z potrzeby serca, z niekamanego
i dalekiego od oficjalnych imprez protestu i niepokoju.
Przez sze najbliszych dni bdziemy przyjmowa w redakcji koce, rodki opatrunkowe,
przecierada i instrumenty lekarskie w dobrym stanie, a take pienidze - zarwno zote polskie, jak
i wszelkie waluty zagraniczne. Pokwitowania bdziemy wydawa tylko na pienidze, bez
uwidaczniania nazwiska ofiarodawcy. Na wspomniane wyej przedmioty pokwitowa wystawia nie
bdziemy. Warunki lokalowe redakcji uniemoliwiaj przyjmowanie odziey, ywnoci i jakichkolwiek
nie wymienionych tu przedmiotw. Sortowaniem i ekspedycj darw zajm si spoecznie
pracownicy redakcji. O sposobie zuytkowania zebranych sum powiadomimy czytelnikw za miesic.

16

Tekst w caoci nie dopuszczony do druku.

Zwracamy si do Was z tym apelem z wasnej inicjatywy, poniewa nie chcemy, aby drewniay ludzkie
serca i aby w naszych duszach zagocio egoistyczne, a jake niebezpieczne przewiadczenie, e
nasza chata z kraja. W imieniu organizatorw akcji - Wiesaw Grnicki.
Grudzie 1972

Do utrudzonych
W gbi pomorskich lasw widziaem kiedy wietlic dla robotnikw lenych. Bya to po prostu
szopa, niedbale sklecona z krciakw i pokryta strzpami papy. Dwie awy, eliwny piecyk
z pordzewiaym imbrykiem na herbat - i st, na ktrym leay gazety sprzed tygodnia.
Przed wieczorem, kiedy najboleniejsze znuenie rozcieczyo si ju troch w osowiaym milczeniu,
zapalono lamp naftow. Robotnicy signli po pras. Nie trwao to dugo. Przejrzeli ilustracje
i tytuy, przebrnli przez pocztek jakiego artykuu o wspanialej fabryce, ktra wkrtce ruszy,
a potem do dusznej szopy zakrad si ciki, obezwadniajcy sen. Nie znaleli w gazetach niczego, co
cho na chwil zatrzymaoby ich uwag i poruszyo serca. A byy to pisma z dat pewnego wanego
wita, kiedy wszyscy trzemy udrczone czoa, aby dobra sowa pikne i odwitne.
Przypominam sobie czsto t scen. Co im waciwie powiedzie, kiedy zmczenie zamyka powieki,
a ich donie opadaj wzdu ciaa owym odwiecznym gestem spracowanych, utrudzonych ludzi,
ktrym zawdziczamy wszystko, co istnieje na wiecie? Jak im uzmysowi przeklt komplikacj
historii, ktra sprawia, e nic ju nie jest dzi tak proste, jak byo dwadziecia pi lat temu? Jak wzi
ich stron, kiedy krzywda i bezduszno nowych janiepanw burz im krew w yach i stan
naprzeciw nich z podniesionym czoem, kiedy nie maj racji? Co napisa, eby ich nie obrazi miakim
gadulstwem. I jak si ustrzec owych okrgych swek, ktre jeszcze za mojej pamici znaczyy tak
wiele, a dzi - stare, zmartwiae, kalekie - su tylko za dowd prawomylnoci niewydarzonym
mwcom?
Tak czsto mwimy i piszemy za nich. Z jak atwoci powoujemy si na ich wol, wiadomo,
nadziej. Ale niemal zawsze wystpuj w naszej retoryce publicznej jako beztwarzowa magma, jako
potna wprawdzie, lecz nieco abstrakcyjna sia. Nie s abstraktem. Kady z nich ma tylko jeden
ukad miniowy o mocy jednego konia mechanicznego. Jeden odek. Jedno serce. Jedno ycie.
Nie mam pewnoci, czy sztaby, ktre planuj na mapach historii wielkie ofensywy, sumuj przed
kadym kolejnym natarciem normy kaloryczne, bilans snu i spoycie biaka u tych, od ktrych zaley
wszystko.
W niejednym zawodzie wykonywanie pracy graniczy niemal z czyst radoci tworzenia rzeczy.
Monter wielkich turbin, ktrych wyszlifowane opatki ukadaj si na wiecu wirnika w doskonale
harmonijny ksztat; kontroler podzespow elektronicznych, ktre nagle oywaj, wydajc z martwej
pltaniny przewodw dwik lub obraz; operator koparki, drcy ziemi nie tknit od pocztku
wiata - oni wszyscy, pki wraliwo nie zostanie stpiona przez rutyn, dowiadczaj mniej lub
bardziej wiadomie poczucia wspuczestnictwa w tworzeniu. Ich praca, cho czsto trudna
i niebezpieczna, jest przecie bogatsza o t bezcenn nut, jaka zawsze przysparzaa czowiekowi ulgi
w znoju i odrobiny radoci w zmczeniu odbierajcym dech.

Ale to s cigle jeszcze wyspy w morzu ludzkiej mordgi. Nie opowiadajmy sobie, e dotychczasowy
przebieg uprzemysowienia usun ju opat, kilof i taczki. Przewaajca cz Polski nadal ronie
przede wszystkim wysikiem ludzkich mini, wstawaniem o wicie i lepkim, gorcym potem.
Czy wszyscy na pewno wiemy, jak pal z blu ramiona drwala, ktry przez cay dzie trzyma oburcz
dygoczc pi acuchow i adowa na przyczep cignika pnie stuletnich sosen? Nawet jeli nasza
wasna praca nie jest lekka, rzadko zastanawiamy si, w jakim tempie bije serce robotnika placowego
w tartaku, kiedy dzie w dzie mocuje si z kodami o ciarze ptorej tony lub sztapluje w nie
koczce si szeciany wilgotn, kostropat tarcic. Ustawiajc w mieszkaniu nowe meble chyba
nigdy nie dostrzegamy za nimi twarzy nieznanego czowieka, ktremu ziemia koysze si pod stopami,
gdy po omiu godzinach milknie wreszcie wycie trakw i opada chmura rozpylonych trocin. On
spdza w tym infernie najlepsze lata swego ycia - za te polskie tysic szeset, bo drewno u nas
tanie, a i ludzie przy nim nie najwyej patni.
A kiedy za jedenacie zotych nabywamy liczne plastykowe pudeeczko na sl - tylko bardzo nieliczni
wiedz, e wielka chemia zaczyna si od grniczego pezania w rozpylonym wglu, od kwanego
zaduchu instalacji fenolowych i od czyjego ycia spdzonego w jadowicie tym pyle siarki. Ju trzy
pokolenia przywyky, e gorca woda ii kranie i elektryczno w podciennym kablu s jak gdyby
czci przyrody, jak powietrze. Nikt nie przekrca wycznika i nie naprawia zbutwiaej uszczelki,
kojarzc jedno i drugie z czyj mordercz prac. Teraz zaczyna dorasta nastpne pokolenie, dla
ktrego tysic dodatkowych metrw szeciennych wykopu, tona betonu i hektar asfaltu w ogle ju
nie pobudzaj wyobrani. Humorystyczne cenniki i taryfikatory zniszczyy szacunek dla czowieczego
trudu.
Jest co przygnbiajcego w tym nieustannym oddalaniu si kocowego produktu pracy od
pierwszego ogniwa przetwrczego. A przecie wszystko, co nas otacza, poczo si z pracy pierwszej,
z reguy najciszej i najbardziej szkodliwej dla ludzkiego zdrowia. Papier - od cinania drzew
i trujcych wyzieww celulozy, ktre nie nas przyprawiaj o wymioty i doywotnie zaburzenia
neurologiczne. Przemylne maszyny - od siedemdziesiciostopniowego aru przy martenach, ktry
zera nie nasze puca. Telewizory - od drenia lubiskich szybw setki metrw pod ziemi, w bocie
po pas i wilgotnym zaduchu.
Coraz wiksza liczba ludzi zatrudnionych przy owych pracach pierwszych nie potrafi ju sobie samym
wyjani, do czego i komu bd suy owoce ich cikiej pracy. Dawny koodziej, cinajc pie
jesionu na szprychy i piast, mia w oczach wizj nowego wozu; strycharz widzia ceglan cian,
uoon z wytworzonych przez siebie cegie; garbarz wkrtce po zakoczeniu pracy oglda swj
produkt w rkach ssiada biaoskrnika. Postp technologii i sama natura nowoczesnej cywilizacji
przemysowej zmciy logiczn kolejno procesu produkcyjnego i powszechn przejrzysto
wszystkich jego faz. Przemieniy prac na najniszym szczeblu wytwarzania z niespiesznego tworzenia
w monotonn harwk. Nie mam pewnoci, czy naszymi niezdarnymi formukami nie powikszamy
tej mordgi, zamiast szuka sposobw, aby j zagodzi.
By moe tu trzeba szuka przyczyn, z powodu ktrych samo sowo praca, tak czsto wystpujce
w kodeksach rnych religii, w pismach filozofw i w manifestach ruchw politycznych, nabrao dzi
wieloznacznoci emocjonalnej. Dla jednych, coraz mniej licznych, praca jest synonimem przygody
yciowej, smaku ycia, wewntrznej potrzeby, dla innych - synonimem udrki i blu istnienia.
Pracuje przecie toncy w deszczu i bocie betoniarz na dnie wykopu, ale take paniusia w urzdzie,
spdzajca swe siedem godzin na plotkach i pytlowaniu. Pracuje zasypiajcy przy rysownicy
z przemczenia konstruktor, ale i cwany obibok, pozujcy zza okien subowej wogi na
niezastpionego fachowca. Ci, ktrym najciej, trac niekiedy poczucie spoecznego sensu swej

pracy, poniewa coraz rzadziej widuj bezporednie zastosowanie jej podw, a cao zjawisk
gospodarczych raz po raz budzi ich wtpliwoci. Ci, ktrzy dziaaj w najwyszym ogniwie procesu
przetwrczego, najczciej nie pamitaj o dosownym, nie metaforycznym, trudzie czowieka,
upostaciowanym w surowcu lub pprodukcie - szafuj materiaem, beztrosko planuj przeadunki,
obrbk, przebudowy.
Tylko w niezdarnych czytankach praca ma wycznie waciwoci uwicajce. W praktyce ycia
spoecznego jest zawsze pena konfliktw i rodzi autentyczne ludzkie reakcje. Ludzkie - to znaczy
rne. Ludzkie - a wic absorbujce prawdziw energi mini, prawdziwe myli i prawdziwe
postawy.
A przecie umowne, uoglnione pojmowanie pracy - wszelkiej pracy - jest w nowoczesnym
spoeczestwie nie do uniknicia. Nigdy ju nie uda si przywrci rzemielniczego cigu w procesie
wytwrczym. Nie tylko inynierowie i organizatorzy produkcji, lecz panienki na poczcie, zamiatacze
ulic, dziennikarze, lekarze i oblatywacze stali si integraln, nierozdzieln czci tego procesu, cho
bardzo rzadko pamitaj, kto wytwarza warto dodatkow, z ktrej s opacani. W ogle ten
element wiadomoci spoecznej nie jest chyba nasz najmocniejsz stron. Moemy tylko dy do
przywrcenia przynajmniej psychologicznej jednoci i jednorodnoci procesu twrczego i do
rozpowszechniania takich form mylenia o wasnej pracy, ktre pozwalaj we wszystkim, co si na
nasz kraj skada, dostrzec jej czstk.
Wyzwolenie pracy, fundament myli marksistowskiej od jej najwczeniejszych pocztkw, jest celem
realnym, lecz straszliwie jeszcze odlegym. Przyjdzie kiedy na pewno taki czas, e aden ywy
czowiek nie bdzie wdycha w puca krzemiennego pyu, sania si od ciaru piy lub grniczego
widra ani cign w listopadowym deszczu napczniaych wicierzy z rybami.
Ale to jeszcze potrwa. Potrwa dugo. Pki maszyny i radykalnie lepsza organizacja produkcji ni ta,
jak mamy obecnie, nie uwolni nas od pracy, ktra jest przeklestwem, pki samo sowo praca nie
stanie si na powrt emocjonalnie jednoznaczne i przestanie kojarzy si z kar za nie popenione
grzechy - ci, co wasnymi rkami krusz ziemi, wznosz mury, montuj mosty, s i pozostan sol tej
ziemi. Jej pierwsz, gorzk prawd.
S, jacy s, i nieprawda, e egzaltacja jest jedyn tonacj, w jakiej mona o nich mwi. Ich gos te
czasem nie brzmi tak czysto jak w starych pieniach z zeszego stulecia. Ale maj pewn
niepodwaaln legitymacj moraln jako klasa, jako grupa spoeczna, ktrej nikt inny nie posiada
w tak wielkim stopniu: yw si swych mini, codziennym wysikiem caego organizmu i ubytkiem
nieodtwarzalnych si przeksztacaj kraj.
Kamie po kamieniu. Gruda po grudzie. Dzie po dniu.
ycie Warszawy, 29 kwietnia 1973

yciorys17
Rozkwitay pki biaych r. Jedzie, jedzie na kasztance, siwy Strzelca strj. Kiszkiee, kiszkiee,
bajgiee, bajgiee! Stare ubrania kupuj, stare buty. Nie kupuj u yda. Swj do swego po swoje. Ubj
rytualny. Radion sam pierze. Cukier krzepi. Janiej soca. Olla-Gum...?! Fuchs, Wedel, Piasecki,
17

Tekst dotychczas nie publikowany.

Suchard. Ludu, mj ludu, cem ci uczyni? Nad Ebro fal, gonic spojrzeniem, moda Cyganka
siedziaa Ju taki jestem, zimny dra. My chcemy Boga, wita Pani. Alaska-Jim. Sierant King z
Krlewskiej Konnej. Tom Mix. Przygody Tomka Sawyera. O krasnoludkach i sierotce Marysi. Tajny
detektyw. Rycerzyk Niepokalanej. Piechota, ta szara piechota. Umwiem si z ni na dziewit.
Przybyli uani pod okienko. Czy tutaj mieeszka panna Agnieeszka? PKO - pewno i zaufanie.
A mazetof. Et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a maaaaalo. Dni powszednie pastwa
Kowalskich. Sprawiedliwo jest ostoj mocy i trwaoci Rzeczypospolitej. Morze, nasze morze,
wiernie ciebie bdziem strzec. Upywa szybko ycie, jak potok pynie w dal. Marszaek migy-Rydz,
nasz drogi dzielny wdz. Na barykady, ludu roboczy. Zaolzie wraca do macierzy. Ziemia gromadzi
prochy. Ryby piewaj w Ukajali. Wodzu, prowad nas na Kowno. Paskarze do Berezy! Bilbao. Infuat.
Challenge.
Kroczek naprzd, kroczek w ty.
Dnia pierwszego wrzenia, roku pamitnego, wrg napad na Polskie z kraju ssiedniego. Hei-li, heilo-hei-la! Tylko winie siedz w kinie. Schulzeugnis. Ungengend. Kreishauptmannschaft. Eintritt
verboten. Gdy soneczko wyej, sikoreczka bliej. ydzi, wszy, tyfus plamisty. Bekanntmachung.
Hnde hoch! Ausweis, bitte. Fhrer der SS und Polizei. Dzisiaj jest wojna, kto handluje, ten yje.
Siekiera, motyka, bimber, alasz, przegra wojn gupi malarz. Juden raus! Los, schnell! Hitler kaputt.
Deutschland liegt an allen Fronten. Feind hrt mit. Serdeczna Matko. Sztetee Bez. Przemoczone pod
plecakiem osiemnacie lat. 130 z PZP bandytw i na usugach Moskwy bdcych komunistw
rozstrzelanych zostao. Czerwony kapelusik z zielonym pirkiem. Fronturlauberzug. Personenzug. DZug. Warschau Hbf-Petrikau-Tschenstochau-Warthenau- -Krakau Hbf. Oktober. Litzmannstadtstrae.
Ukochana, ja wrc, wierz. Ludu Warszawy, jam tu, Kiliski. PPR - patne pachoki Rosji. Pawiak
pomcimy. Wawer. Gdzie yd, tam wszy. Rder mssen rollen fr den Sieg. Od powietrza, ognia,
godu i wojny zachowaj nas, Panie.
Siekiera, motyka, bimber, szklanka, w nocy nalot, w dzie apanka.
onierz drog maszerowa, nad serduszkiem si uali. Oto dzi dzie krwi i chway. Wrg
podsuchuje. Ojczyzn woln pobogosaw, Panie. A na tygrysy maj wisy. Niech pynie piosenka
z barykad. damy amunicji. Introibo ad altare Dei qui laeficat iuventutem meam. Sanitariuszka
Magorzatka. Salve Regina.
Z kurzem poarw, z dymem krwi bratniej.
Rascwietali jaboni i gruszi. AK - zapluty karze reakcji. PPR - patne pachoki Rosji. Min niet. Bierz
ziemi, jest twoja. Nie rusz, co nie twoje. Ech, put - daroka frontowaja. Na kapucie drobne licie,
nie daj dupy komunicie, jak si partia o tym dowie, to ci dup upastwowi. Nie matura, lecz ch
szczera zrobi z ciebie oficera. Hej, z Gr witokrzyskich nasza wiara wali, bij chopcy z NSZ-u
bezpiek, Moskali, bezpiek, Moskali. Id szlakiem Piastw. Bylimy, jestemy, bdziemy. Ojczyzn
woln racz nam wrci, Panie. Warszawo, ty moja Warszaaawo. Pk Jaroszewicz melduje Krajowej
Radzie Narodowej o zajciu Berlina przez wojska polskie i sowieckie. Z przodu ata, z tyu ata,
maszeruje demokrata. Szabrownikw do Milcina! Trzymajmy si, nie dajmy si, bolszewik nerwy
straci. Nie bdzie Niemiec plu nam w twarz. Czeskie prowokacje w rejonie Kodzka. Lachiw za San,
haj ywe samostijna Ukraina. Nie papie nam granice da ni lsk biskupw by. Krl szabrownikw,
Doliski, skazany na kar mierci. Nasze haso: na 1 Maja ani jednych nie pogrzebanych zwok w
Warszawie. Minister Radkiewicz zapowiada surowe kary na uczestnikw pogromu kieleckiego. O,
cze wam, panowie magnaci. Martwa fala. Pierwsi w walce, pierwsi w odbudowie. BOS. SPB. CUP.
PCWM. ROAK. ZMD. Akcja O. Prezydent RP w procesji Boego Ciaa. Czerwone maki pod Monte
Cassino. Rozszumiay si wierzby paczce. Zakazane piosenki. Truman, Truman, rzu ta bania, bo jest

nie do wytrzymania. August Bc-Walski. Poegnanie z Mari. Zielona g. onierz Krlowej


Madagaskaru. Primadonna jednego sezonu. IV Rzesza ronie. Boogie-woogie. Mae mieszkanko na
Mariensztacie. Proces krakowskiej komendy WiN. Zakierzoska Ukraina. Ziemia spada na ciao.
Popi i diament.
My ZMP, my ZMP, reakcji nie boimy si. Ciesz miasta si i wioski, e powrci Rokossowski. Wiosna
szeciolatki. Tara-bam, tara-bam, wrg nie wydrze pieni nam. Ja drugoj takoj strany nie znaju, gdie
tak wolno dyszyt czeawiek. Jedna bomba atomowa i wrcimy znw do Lwowa. Odinokaja garmo.
Maa kronika. eby nam, komunizmu nie zatuky kanarki. Kady jest dobry, kto jest gotw bi si
przeciw Sowietom - kady! Tysice rk, miliony rk, a serce bije jedno. Stalin-Bierut-Stalin-Bierut!
W odpowiedzi na atomy budujemy nowe domy. Ojczyzn woln racz nam wrci, Panie. Bieliejet
parus odinokij. Pokj-Mir-Frieden-Paix-Peace! Komunistyczna Partia Jugosawii w rkach mordercw
i szpiegw. Tp stonk. Las - twj przyjaciel. Naprzd, modziey wiata. Proces ksidza Gurgacza.
Proces Adama Doboszyskiego. Zmniejszaj pobr mocy w szczycie wieczornym. Odebra ziarno
kuakom. Rce precz od Korei! Rewolucja - parowz dziejw, chwaa jej maszynistom; c, e wrogie
wiatry powiej? - chwaa poncym iskrom. Targowica ley nad Atlantykiem. Traktory zdobd
wiosn. Fioki przynosz nieszczcie.
O trway pokj, o demokracj ludow.
Przykad ZSRR, pomoc ZSRR, przyja ZSRR - oto podstawowe rdo naszych zwycistw. O Nowej to
Hucie piosenka, o Nowej to Hucie s sowa. Proces bandy Tatara i Kirchmayera. Trzy klski reakcji
polskiej. Znakomyj patok gauboj. Ojczyzn woln racz nam wrci, Panie. Raz lipcow nock ciemn,
oy, Carmela, oy, Carmela, nasza armia przesza Ebro, oy, Carmela, oy Carmela. Naczelny prokurator
wojskowy, Stanisaw Zarako-Zarakowski, da kary mierci dla szpiegw. Ami ho home! Bandiera
rossa! Jeli zawtra wajna, jeli zawtra pachod. Kantata o Stalinie. Pie o partii. Partia i twrczo
pisarza. O umocnienie czujnoci rewolucyjnej. Dmucha, jak zawsze, wiatrami padziernik, dmucha
jak za kapitalizmu, skrcay tramwaje na most przy giserni szyn wylizgan krzywizn. Mwi Radio
Wolna Europa, syszycie gos Wolnej Polski. Niedaleko od Warszawy. onierz zwycistwa. Pamitka
z celulozy. Pokolenie. Wadza. Lewanty. Proces biskupa Kaczmarka. Na granicy jest stranica. Hoduj
krliki. Na prawo most, na lewo most, a doem Wisa pynie. Ukochany kraj, umiowany kraj. Wieczna
haba mordercom Rosenbergw. Oto Ameryka. Swiaszczennaja wajna. Truman-Tito-Adenauer!
Bikiniarze do pracy! Syjonizm - narzdzie imperializmu. Nigdy wicej wojny. Dr Lidia Timoszuk
odznaczona Orderem Lenina. Hej, taczanka-rostowianka. Tri tankisty.
Dzi, o godzinie dziewitej minut pidziesit wieczorem, zakoczy ycie Jzef Wissarionowicz Stalin.
Porozmawiajmy szczerze, towarzyszu Tomaszu. Dajcie mi stary kamyczek, niech si odnajd w
Warszawie. Godzina smutku. Obywatele. Obrona Grenady. Czarna przegrywa, czerwona wygrywa.
Bayo-bongo, oh, bayo-bongo. Towarzysze, czy w naszej krwi nie za mao czerwonych ciaek? Prasa nie
bdzie poucza partii (Jakub Berman). Nie uczta Baltazara, sami si uczta. Pierwszy krok w chmurach.
Na spotkanie ludziom z AK. Jak si przez dziesi lat lizao, to teraz trudno gry. Zoty lis. Ucieczka
Felka Okonia. Patronuje temu corso dziennik zwany Life of Warsaw. owiczanka jestem, z samego
owicza. Nous sommes joyeux. Wyznania nawrconego cynika. wito Winkelrieda. Zanim zapona
Warszawa. Rado powana.
Nasze niebo nie jest puste.
Chleba i wolnoci! T rk, co si na wadz ludow podniosa, wadza ludowa obetnie, w interesie
klasy robotniczej, w interesie caego narodu. Krew dla Wgier. Rokossowski do Moskwy! Wiosna

w padzierniku. Przyczynek do poznaskiej tragedii. Zy. Ojczyzn woln pobogosaw, Panie. W yciu
Polski nagromadzio si wiele za, wiele nieprawoci. Wiesaw, trzymaj si! Sto lat, sto lat. WiesawWiesaw! luby jasnogrskie. smy dzie tygodnia. Moon river. Porgy and Bess. Glenn Miller
Orchestra. Prywatnie tylko, jak kto chce, moe sobie wywoywa ducha Berii. Wyj konserw
z puszki. Boto i miliardy.
Instynkt pastwowy.
I Szepiow, ktry si do nich przyczy. Pamitasz, bya jesie. Zagadnienia istotne. Prasa nie bdzie
poucza partii (Jerzy Morawski). Tysic szk na tysiclecie. Bd Carusem kierownicy. Z pustego i
Salomon nie naleje. Lucynka i Paulinka. Nasza maa stabilizacja. Czar czterech kek. Czarne ciany.
Zota ra. Kolumbowie. Plan Rapackiego na ustach wiata. Chuligani wysiadka! Polska - gola! Polska
krajem ludzi ksztaccych si. Prasa nie bdzie poucza partii (Artur Starewicz). Triumf Adama
Harasiewicza. Polacy - nie jka si! Kuba wyspa jak wulkan gorca. ydy i chamy. Potem yj na wsi,
w miecie, za te polskie tysic dwiecie; (poprawione na danie cenzury: potem wi koniec
z kocem za te polskie dwa tysice, itede, itepe). Ciemnoci kryj ziemi. Czy si stoi, czy si ley, dwa
tysice si naley. Ojczyzn woln pobogosaw, Panie. Zadania partii w walce z rewizjonizmem.
Pikni dwudziestoletni. Co bdzie za elazn Bram? Konie zjadaj Polsk.
Barwy walki.
Ostatni raz strzelalimy do siebie, brat do brata, Polak do Polaka. Prasa nie bdzie poucza partii
(Zenon Kliszko). Siedem polskich grzechw gwnych. Ptakom podobni. onierz dziewczynie nie
skamie. Krajobraz po bitwie. Przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Raport z Monachium. Kapitan
Czechowicz ujawnia tajemnice Wolnej Europy. Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Polsk
szlacheck zgubia szlachta, Polsk buruazyjn zgubia buruazja, Polsk ludow zgubi klasa
robotnicza. Wiesaw-Wiesaw! Obywatele PRL powinni mie jedn ojczyzn. Ale dlaczego Egipt?
Wiesaw-miao-po-nazwiskach-Wiesaw-Gierek-Wiesaw-Gierek! Prasa nie bdzie poucza partii
(Stefan Olszowski). Jad wozy kolorowe. Pomie na wietrze. Ojczyzn woln pobogosaw, Panie.
Zadania partii w walce z rewizjonizmem. I want to hold your hand. Dywersja ideologiczna. Dywersja
w ekonomice. Walka z dywersj. Encyklopedyci. Raczkujcy rewizjonici. Komandosi. Wszystko na
sprzeda. Polowanie na muchy. Mwiy mu, e otr, mwiy mu, e dra. Syjonici do Syjamu. Prasa
kamie. Nie-jestemy-chu-li-ga-ni! Literaci do pira, studenci do nauki. Gupia sprawa. Trzej w linii
prostej.
Wszystko ma by opacalne - szkoy i szpitale te.
Vershnung. Elementy kryminalne i chuligaskie dokonay podpale. Przerwa na palenie. Czy si ley,
czy si stoi, partia doda, bo si boi. Pomoecie? Pomoemy! Budujemy drug Polsk. Polak potrafi.
Prasa nie bdzie poucza partii (Jerzy ukaszewicz). Chochoy. Ojczyzn woln pobogosaw Panie.
Utrwala wysok dynamik rozwoju. Zadania partii w walce z rewizjonizmem. Trzeba nam szeroko
otworzy okna na wiat.
Pij mleko.
Sierpie 1974

Polska - ale jaka?18


Trzydziest rocznic zakoczenia II wojny wiatowej obchodzono u nas gwnie jako dzie
upamitniajcy zwycistwo militarne: pastw koalicji nad pastwami Osi, si antyhitlerowskich nad
faszyzmem, Sowiaszczyzny nad Prusami, sprawiedliwoci historycznej nad obkacz ide podboju
caego wiata. I susznie. Gdyby ocenia przebieg II wojny wycznie z polskiego punktu widzenia - co
skdind jest zabiegiem niezbyt sensownym, gdy sprawa polska stanowia dla gwnych
protagonistw II wojny zaledwie jeden z elementw strategii, i to wcale nie kluczowy - to militarne
rezultaty wojny naley uzna za rozstrzygajce. Bezwarunkowa kapitulacja niemiecka w Karlshorst nie
bya jednak tym samym, co kapitulacja niemiecka pod Compigne w roku 1918. Z polskiego punktu
widzenia rnica bya zupenie zasadnicza i nie sprowadzaa si do tego, e Niemcy przegray
wojn.
Przeciwnik postawi sobie za cel nie tylko pokonanie Polski, lecz i fizyczn eksterminacj Polakw, czy
przynajmniej zredukowanie liczby osb mwicych po polsku do mniej wicej 30-40 procent
przedwojennego stanu etnicznego. W roku 1947 zamierza podj realizacj drugiego, duo bardziej
wydajnego w sensie ilociowym etapu eksterminacji, ktry mia by ukoczony okoo roku 1950.
Zostaby z nas wtedy strzp wymierajcego plemienia, pozbawiony wasnej kultury, modziey,
inteligencji, warstwy przywdczej, skazany na wymarcie lub cakowit degeneracj w cigu najdalej
dwch pokole. W tej sytuacji wszelkie politykowanie i paktowanie byo ju niemoliwe; nie istniaa
adna inna metoda likwidacji przeciwnika ni bezwzgldne zniszczenie caej pastwowoci
niemieckiej oraz ustroju i podstaw ekonomicznych III Rzeszy. Mona to byo osign tylko przemoc,
bez zostawiania przeciwnikowi drg odwrotu, co zawsze cechuje rozsdn polityk, nag si orn,
przy zaangaowaniu w walk si tysickrotnie przekraczajcych potencjalne moliwoci krajw rzdu
Polski. I tak si wanie stao.
9 maja 1945 roku dokona si jeden z trzech, moe czterech najwikszych sukcesw militarnych
w tysicletnich dziejach pastwa polskiego. Dokona si co prawda przy naszym szczeglnie wielkim
udziale, ale gwnie jednak cudzymi siami, cudzym potencjaem gospodarczym, poprzez cudz
koncepcj strategiczn. Na tym wanie polegaa zupena wyjtkowo tego wypadku w polskich
dziejach, nawet gdyby bra pod uwag rwnie do wyjtkowy rok 1918. Std susznie obchodzimy
dzie 9 maja jako polskie przede wszystkim wito narodowe, wieczce wielk sekwencj
historyczn, zapocztkowan 1 wrzenia 1939 roku, a nastpnie wyznaczon datami 15 lipca 1943 i
22 lipca 1944. I to niezalenie od tego, e na genez tego sukcesu zoya si rwnie najcisza
klska wojskowa, jak kiedykolwiek ponielimy, a take do jednak dugi cig bitew tragicznie
niefortunnych, jak powstanie warszawskie, lub operacji zwyciskich wprawdzie w sensie taktycznym,
lecz tak kosztownych pod wzgldem strat ludzkich, e rwnie graniczcych z klsk. Pewno przyjdzie
jeszcze kiedy pora, aby to podsumowa.
O wojskowej stronie sukcesu sprzed trzydziestu lat pisano w biecym roku wystarczajco wiele, aby
wspczesnemu czytelnikowi uwiadomi okolicznoci zwycistwa. Pod tym wzgldem stan
wiadomoci spoecznej, nawet w najmodszym, wyksztaconym pokoleniu, nie wykazuje chyba
adnych racych luk. Mona jednak czasem odnie wraenie, e nastpstwa lat 1939-1945,
a zwaszcza lat 1944-45 dla losw pastwowoci polskiej s w teje wiadomoci jak gdyby sabiej
18

Tekst byt pocztkowo zamierzony jako publikacja wieloodcinkowa, jednak ze wzgldw redakcyjnych zosta
skrcony do . Cao miaa stanowi podstaw do obszernego szkicu w formie ksikowej. Wersja
zamieszczona w Polityce zawieraa drobne bdy chronologiczne, na ktre w licie do redakcji zwrcia uwag
prof. Maria Turlejska. W obecnej wersji bdy zostay skorygowane.

zakodowane, czy moe raczej zbyt zdawkowe. Dzieje si tak, by moe, za przyczyn ubogiego
i trwoliwego jzyka, jakim zazwyczaj mwimy o tych czasach.
Ale chyba nie tylko o to chodzi. Przejmujcy dramat pastwowoci polskiej w latach wojny zbyt
czsto przedstawia si jako opowiastk historyczn z budujcym moraem i historycznym happy
endem: nikt nawet przez chwil nie zwtpi o moliwoci odrodzenia si Polski, no i Polska powstaa.
wiadkowie i uczestnicy tamtych wydarze maj czsto tendencj do podwiadomej literackiej
heroizacji cigu narracyjnego, nie tylko we wspomnieniach, lecz i w konstruowaniu rozumowania ex
post. Nieprawdopodobny obrt sprawy polskiej midzy 22 lipca 1944 i 9 maja 1945 nieprawdopodobny w tym znaczeniu, e zaledwie cztery lata przedtem nikt dosownie nie mg go
przewidzie - bywa z reguy przedstawiany jako akt immanentnej sprawiedliwoci historycznej lub
nagroda za dobre sprawowanie. W ten sposb z tragicznej, desperackiej, a okresami zupenie
beznadziejnej walki o zachowanie bytu pastwowego, ze star, jakie miay wkrtce doprowadzi do
wojny domowej, z poszukiwa, rozterek i pomyek - powstaje pseudo-dydaktyczna czytanka,
odstrczajca dla starszych, podejrzana dla modszych i jednakowo nuca dla wszystkich. Znuenie
banaami jest w ogle wrogiem nr 1 wszelkiej komunikacji spoecznej, a ju w przypadku historii
najnowszej moe przynie po prostu katastrofalne nastpstwa.
S i takie dziea, przeraajce w swym infantylizmie, ktrych konkluzja zakrawa na szyderstwo: klska
wrzeniowa w niczym waciwie nie zmienia substancji polskiego bytu historycznego, a to
mianowicie dlatego, e Polacy nigdy nie pogodzili si z klsk i odmwili uznania zaborczych roszcze.
Autorw takiego rozumowania wystarczy zapyta, co by byo, gdyby armia Paulusa przerwaa si na
lewy brzeg Wogi i pomkna przez stepy na spotkanie z wojskami japoskimi w rejonie Iranu lub
dzisiejszego Pakistanu. Albo gdyby powiody si prowadzone w 1943 tajne rokowania Abwehry z
Allenem Dullesem w Genewie. Albo gdyby Hitler odwlk o dwa lata napa na ZSRR i dokona inwazji
na Angli, o ktrej to inwazji wiemy dzi, e moga si powie.
Oczywicie, e nasz wysiek wojskowy i zdumiewajcy fenomen w postaci pastwa podziemnego
stay si w kocu argumentem politycznym, zreszt porednim, na rzecz naszych praw. Ale to
wszystko stao si dopiero znacznie pniej, midzy Teheranem, Jat i Poczdamem. W kadym razie
nie wczeniej, ni zwoano konferencj w Teheranie.
Nie ma powodu, abymy ten zupenie nadzwyczajny rozdzia naszych dziejw zawali tylko do
chwalebnych czynw na polu bitwy. Nard, ktry dozna takiego upokorzenia i tak straszliwych
ciosw na samym pocztku wojny, organizuje nieporwnywalne z niczym na Zachodzie pastwo
podziemne, cho za jakkolwiek dziaalno, nie tylko wojskow, grozi kara mierci. Organizujemy
tajne nauczanie, tajne wydawnictwa, tajne uniwersytety, tajne szpitale. Budujemy genialny wrcz
wywiad, ktrego sukcesy nawet starych repw w tej brany, Anglikw, przyprawiaj o zdumienie
i podziw. Uruchamiamy, ni mniej, ni wicej, tajn fabryk uzbrojenia, a do tego jeszcze kilka
drobnostek: sie odbioru zrzutw lotniczych i przerzutu zbiegych jecw wojennych, nadzwyczaj
efektywn komrk wojny psychologicznej przeciw wojskom nieprzyjacielskim, cale zakady graficzne
z ogromnymi dziaami faszowania dokumentw, sta czno radiow nad gowami Niemcw, na
wschd i na zachd. Jest to swoisty szczyt synchronizacji, precyzji dziaa i bezbdnej organizacji,
jakiego nie osign aden inny okupowany nard. Organizacja pomocy spoecznej w latach wojny
bya lepsza ni kiedykolwiek przedtem. Nawet ratowanie zota Banku Polskiego i skarbw kultury
narodowej bardziej przypomina starannie zaplanowan operacj inyniersk ni romantyczn
epopej z przygodami. W tym samym czasie Niemcy nie mog si upora z ochron dwch gwnych
linii kolejowych wiodcych przez obszar Generalnego Gubernatorstwa na wschd. Organizuj
partacki zamach na Hitlera, woajcy o pomst do nieba z powodu kardynalnych bdw, jakich nigdy
nie popeniby najmodszy podchory Kedywu. Dostaj potworne baty w trzech kolejnych bitwach

na froncie wschodnim, w sytuacji kiedy cigle jeszcze dysponuj ogromn przewag lotnictwa
i cikiego sprztu. Nie potrafi nawet powstrzyma pierwszego uderzenia inwazyjnego w Normandii,
cho 48 godzin wczeniej znali ju dat i miejsce rozpoczcia inwazji.
W tym - lecz tylko w tym - sensie opacalno polityczna wszystkich polskich dziaa wojskowych
i budowy pastwa podziemnego we wszystkich jego odcieniach byy bezsporne. Gdyby pojawi si
wrd nas Quisling lub Ptain, gdyby nasza legitymacja sojusznicza nie bya a tak jednoznaczna
i okupiona tyloma ofiarami - mona mie zupen pewno, e jako pastwo nie wyszlibymy cao
z powojennych tarapatw. Nigdy nie naleelimy do pieszczochw panny Nemezis, ktrym najgorsze
grzechy uchodz bezkarnie. Wystarczy si rozejrze po mapie.
Tyle e sensie ostatecznych rozstrzygni cay nasz razem wzity wysiek i wszystkie poniesione ofiary
te mogy si z rwnym powodzeniem skoczy fatalnie. Mona nawet powiedzie, e pocztkowo
wszystko na to wskazywao.
Sam fakt, e nie pogodzilimy si z klsk, o niczym jeszcze nie przesdza w oczach zagranicy,
zwaszcza w pocztkowej fazie wojny. Po trzydziestu latach dobrze ju dzi wiadomo, co kto wwczas
myla, a czego nie myla. Archiwa s przekltym argumentem wanie przez t swoj bezwstydn
prawdomwno. Zreszt znane s rwnie przykady narodw, ktre take nie pogodziy si
z wasn klsk militarn lub polityczn, ale w niczym im to nie pomogo, mimo rozpaczliwych
zryww. Czy kto naprawd wierzy w niepodleg Kataloni, eby pozosta przy tym jednym, tak
niefortunnie, cho z rozmysem, dobranym przykadzie?
Tracenie i ponowne odzyskiwanie niepodlegoci jest w historii przypadkiem stosunkowo rzadkim.
Rozstrzygaj o tym zazwyczaj inne czynniki ni sama tylko wola przetrwania i najywsza choby
wiadomo historyczna. Tak zwana moralno midzynarodowa rwnie nie jest czym, czemu
naleaoby przydawa nadmierne znaczenie, widzielimy ju zbyt wiele dowodw na poparcie tej tezy
i obymy ich nie musieli oglda znw przy jakiej okazji. Nikomu nie mona zabroni biadania nad
niesprawiedliwoci czy agresj lub zanoszenia skarg pod niebiosa, tyle e nie ma to nic wsplnego
z myleniem o polityce.
Wanie pod tym wzgldem infantylizacja najnowszych dziejw pastwowoci polskiej wydaje mi si
u niektrych autorw najbardziej szkodliwa: zniechca do mylenia o dniu dzisiejszym w kategoriach
pastwa jako caoci, a poprzez przemilczanie tez dawnej i nowej kontry umoliwia utrzymywanie si
w obiegu spoecznym nie zaleczonych wrzodw mitologii. To prawda, e nie sta nas jeszcze na
dyskusj o wszystkich wydarzeniach tamtych lat i e nie wszystko, co si stao, mona by zagada na
czysto. Czy jednak ma z tego wynika, e nie powinnimy dyskutowa w ogle o niczym?
Dla dwch trzecich yjcych obecnie Polakw wszystkie rudymentarne przesanki bytu narodowego
wydaj si rwnie oczywiste jak wschd soca: to, e na polskich uniwersytetach wykada si po
polsku, e nad Wawelem powiewa biao-czerwona flaga, e sportowcy maj na dresach biaego ora i
e to samo godo widnieje w polskim paszporcie. Tymczasem dla niej podpisanego, ktry wcale si
za starca nie uwaa, wszystko to bynajmniej nie jest takie oczywiste. Wicej: im duej czyta si
dokumenty z tamtych lat, tym bardziej w sensacyjny obrt sprawy polskiej pod koniec II wojny
wydaje si graniczy z cudem.
W rnych okresach losy pastwowoci polskiej przechodziy przez rne zakrty i raz po raz
wyaniaa si mniej lub bardziej realna groba, e Polski, jako samodzielnego organizmu
pastwowego, ju nigdy wicej nie bdzie. W kocu na takim zaoeniu opiera si cay trjlojalizm.
Nigdy jednak, nawet w najbardziej niebezpiecznych momentach doby rozbiorowej, groba ta nie bya
a tak realna. To le, e modzi ludzie tak rzadko zdaj sobie z tego spraw i e pojcie racji stanu

kojarzy im si najczciej z kolejnym ograniczeniem, zakazem lub niezdarnie motywowanym bdem


wadzy pastwowej. Dopiero od takich rozwaa, ktre bior za punkt wyjcia moliwo cakowitej
likwidacji pastwa polskiego, zaczyna si wszelkie prawdziwe wychowanie obywatelskie.
Wanie z tego punktu widzenia najbardziej pouczajce wydaje si uporczywe, nieustanne
roztrzsanie historii, powiedzmy, pierwszych dwudziestu miesicy II wojny wiatowej. Czy dokadniej:
okresu midzy schykiem lata 1939 roku i drug poow 1941 roku. (W lipcu 1941 zawarto pierwszy
ukad polsko-radziecki, w grudniu tego roku gen. Sikorski przebywa w Moskwie, w tym samym
miesicu przystpiy do wojny Stany Zjednoczone.) Dopiero od tego momentu sprawa polska staa si
integralnym, cho doprawdy nie kluczowym, skadnikiem strategii dyplomatycznej wszystkich
aliantw, a zamiar restytucji pastwowoci polskiej uzyska przynajmniej werbaln sankcj wszystkich
zainteresowanych. e bya to sankcja podwczas tylko werbalna, nie naley mie adnych zudze;
dla Londynu, Moskwy i Waszyngtonu wojna nie toczya si ani z powodu Polski, ani o Polsk.
Najwaniejsza zaleta owej wspomnianej tu sankcji polegaa po prostu na tym, e j sformuowano.
Fakty nastpiy dopiero znacznie pniej, w pierwszych miesicach 1945 roku. Ten pogld moe
wydawa si nieco szokujcy, lecz autor w stosowniejszym miejscu i w bardziej sprzyjajcych
okolicznociach byby gotw go broni z dokumentami w rku.
Wczeniej, to znaczy w cigu pierwszych osiemnastu czy dwudziestu miesicy po napaci niemieckiej
na Polsk, mielimy do odnotowania tylko ponure fakty. W najlepszym wypadku - mao znaczce
gesty. Wic pochlebstwa Churchilla pod adresem polskich pilotw bronicych Londynu: nigdy w
historii tak wielu ludzi nie zawdziczao tak wiele tak malej garstce. Wic informacj, e Pius XII
gorco si za nas modli i nam rwnie zaleca to samo, cho jego mio do Polakw nigdy nie sigaa
tak daleko, eby cho uj si publicznie za katowanym duchowiestwem polskim z Warthegau. Wic
zdawkowe wyrazy wspczucia ze strony trzeciorzdnych politykw europejskich, a nawet
egzotycznych: Hajle Sellasje owiadczy w Londynie, e Polska na pewno si odrodzi, a podobno i krl
Hedasu roztkliwi si nad nieszczciami walecznego narodu polskiego. A wreszcie szereg
wystpie, wrd ktrych nie brako porwna do bkartw lub kanarkw; mylcy Polak, wolny od
zdawkowych wzrusze, mg je odebra wycznie jako synne ostrzeenie, wypowiedziane pod
koniec ubiegego stulecia pod naszym adresem: point des rveries, messieurs! adnych mrzonek,
panowie!
Okres, o ktrym tu mowa, by zapewne najtragiczniejszym rozdziaem polskiej historii na przestrzeni
wielu stuleci. Nawet nastroje w Krlestwie po upadku powstania styczniowego nie byy a tak
pesymistyczne: ostatecznie zostawaa jeszcze Galicja jako rezerwat wzgldnych swobd narodowych,
nawet przed zmianami 1866 roku, a i sama koncepcja pracy organicznej te przecie bya oparta na
cakiem racjonalnych przesankach. Nawet w zaborze pruskim, jak si dzi okazuje, radzilimy sobie
zadziwiajco. Zreszt po kadym z trzech rozbiorw i po wszystkich powstaniach XIX wieku zostawao
jeszcze jakie szcztkowe pastwo, szkolnictwo, sdy, mniej lub bardziej formalne pozory autonomii,
lepsza lub gorsza prasa, literatura, sztuki pikne, jakie resztki nadziei.
Tym razem nie zostao nic.
Rok 1940 mg nawet niepoprawnych optymistw doprowadzi do rozpaczy. Gwarancja brytyjska
z lata 1939 roku w ogle nie zobowizywaa Brytyjczykw do odbudowy pastwa polskiego w razie
jego zupenej klski. Postanowienia takiego nie zawiera rwnie nastpny, wojenny traktat z
Anglikami. Nie mg zawiera, gdy Churchill nigdy by na to nie przysta; imperium, w ktrym soce
nigdy nie zachodzio, nie mogo si wika w irracjonalne afery wielkich bagien midzy Batykiem i
Morzem Czarnym. Gwarancja francuska bya w maju 1940 roku warta mniej wicej tyle samo, co
pastwo, ktre j wystawio; haniebna degrengolada tego strasznego roku nie tylko raz na zawsze

wyleczya Polakw z trwajcego dwiecie lat feblika, lecz pozostawia u sercach caego pokolenia
niecieraln rys zawodu, lekcewaenia i goryczy. Liga Narodw bya rozkadajcym si trupem; nigdy
zreszt nie wykrztusia z siebie nawet jednego sowa potpienia za napa na Polsk. Roosevelt
w przemwieniu z 3 wrzenia 1939 wyrazi wprawdzie sympati dla Polakw, co ze wzgldu na
polonijnych wyborcw byo konieczne, lecz zapowiedzia kategorycznie, e, jego kraj pozostanie
bezwzgldnie neutralny w tej wojnie. Warto pamita, e wczesny ambasador Stanw
Zjednoczonych w Londynie, Joseph P. Kennedy, ojciec pniejszego prezydenta, domaga si
stanowczo w swych raportach, aby Stany raczej si sprzymierzyy z Rzesz, ktrej zwycistwo jest
nieuchronne, ni z demokracjami zachodniej Europy. Nawet Japonia, tradycyjna Mekka
romantycznych szalestw polityki polskiej, trzymaa tym razem z Berlinem. Nawet gorczkowo
reklamowany nasz sojusznik wojskowy, Rumunia - cho powinna bya waciwie wystpi po naszej
stronie najpniej okoo 7 wrzenia - przystpia wkrtce do pastw Osi.
adnych innych gwarancji nie byo. Ani w rzeczywistoci, ani na papierze.
Trzymali z nami monarchowie Norwegii, Belgii i Holandii, przegnani przez hitlerowcw niemieckich i
rodzimych z wasnych krajw. Nie mielimy za sob poparcia francuskiej i brytyjskiej partii
komunistycznej. Hiszpania generaa Franco z powodw ideologicznych musiaa by naszym wrogiem.
Wgrzy pocztkowo robili, co mogli - i niechaj nigdy nie zostanie im to zapomniane, nawet za
dwiecie lat - ale nie mogli przecie rzuci si w pojedynk na III Rzesz. Dominia brytyjskie
sympatyzoway z nami, co jest rzecz cenn i godn uwiecznienia w pamitnikach, jednak nikt przy
zdrowych zmysach nie mg oczekiwa, eby chopcy z Port Darwin czy Vancouveru rzeczywicie
chcieli nadstawia gowy za reintromisj prezydenta Mocickiego lub te za konstytucj kwietniow,
ktrej nie znali, a gdyby j nawet znali, i tak wydaaby si im dziwaczna.
Niejasna pocztkowo sytuacja na okupowanych ziemiach polskich wyjania si ju z pocztkiem 1940
roku - w najgorszy moliwy sposb. Z realn grob eksterminacji fizycznej zetknlimy si duo
wczeniej, zanim pobudowano w Owicimiu komory gazowe i krematoria o wysokiej
przepustowoci. Ruch oporu na wiksz skal jeszcze nie istnia. Ruch robotniczy i ludowy,
pozbawiony przywdcw i form organizacyjnych, zaszokowany wydarzeniami, jakich nikt przed wojn
przewidzie nie mg, nie przedstawia pocztkowo adnej powaniejszej siy.
Modzi Polacy, czy moglibycie na zawsze nauczy si na pami pewnego twierdzenia
historycznego? Brzmi ono tak, e przez cay ten straszny rok tysic dziewiset czterdziesty nie pado
z niepolskich ust ANI JEDNO SOWO, na ktrym moglibymy wwczas oprze jakiekolwiek racjonalne
lub choby tylko na pl racjonalne nadzieje. Przewaga III Rzeszy nad pokonan Polsk bya wwczas
druzgoczca i tak wszechstronna, e kade dziaanie samoobronne byoby w roku 1940
samobjstwem; std tak gwatowne rnice zda na temat poczyna majora Hubala. Pomc mogy
nam tylko kraje znacznie od nas wiksze, silniejsze, nowoczeniejsze. I o to wanie chodzi, e aden
z nich nie zamierza si angaowa w restytuowanie pastwa polskiego ani nawet w ratowanie samej
substancji narodowej Polakw. W najlepszym wypadku mielimy do odnotowania artykuy prasowe i
dyplomatyczne piknosowie, ktre nikogo nic nie kosztuje i nikogo do niczego nie zobowizuje.
W najgorszym - pene jadu i, jak si pniej okazao, lepoty przytyki pod adresem zniszczonego
pastwa, ktre doprawdy nie byo wcieleniem naszych marze, lecz miao t zalet, e w ogle byo.
W synnym ostatnim przemwieniu Ignacego Paderewskiego, wygoszonym w styczniu 1940 roku ze
Szwajcarii, jest ju mowa tylko o Bogu, wiecznych prawach narodw i potrzebie niezomnej wiary.
Taki by punkt wyjcia.
Mniej wicej wtedy zacza si wrd miarodajnych k zagranicznych ksztatowa pierwsza
chronologicznie koncepcja rozwizania tak zwanej sprawy polskiej: POLSKI MA W OGLE NIE BY.

W ogle. W adnej, nawet wasalnej postaci. Trudno orzec, czy ju wwczas powstay plany
eksterminacji i masowych przesiedle, poczonych z rozproszeniem przesiedlanych, a zatem
z przyspieszonym zniszczeniem kultury polskiej. To wszystko zaczto realizowa dopiero nieco
pniej. Jednak cakowita likwidacja pastwa polskiego i wszystkiego, co o wiadomoci polskiej
stanowi, z ca pewnoci miaa by tylko wstpem do zakrojonych na znacznie wiksz skal, mona
powiedzie, e gigantycznych, dziaa likwidacyjnych.
Wszyscy znamy rzecznikw tej koncepcji. Nie ma potrzeby, eby si nad tym rozwodzi.
Mniej jednak znany jest fakt, e i w pewnych wskich krgach polskich klska wrzeniowa
doprowadzia do zwtpienia o moliwoci dalszego istnienia Polski w dotychczasowej formie.
Jeli mwi, e znaleli si tacy, ktrzy zwtpili o szansach odrodzenia si pastwa polskiego w jego
przedwojennej formie, to nie mam oczywicie na myli ekstremistw. Nie chodzi tu na przykad
o pomylecw w rodzaju Wadysawa Studnickiego czy Leona Kozowskiego. Obaj powinni trafi
raczej do zakadw psychiatrycznych ni na stronice podrcznikw historii. Pierwszy, chyba jedyny
autentyczny germanofil polski, wsawi si kilkoma memoriaami na granicy komizmu, proponujc
chyba Goebbelsowi, w kadym razie nad gow Hansa Franka, co w rodzaju federacji GG z III Rzesz.
Drugi, byy premier rzdu Rzeczypospolitej, zgin w Berlinie w najbardziej idiotycznych
okolicznociach, jakie mona sobie wyobrazi: podczas nalotu alianckiego, kiedy po wielu staraniach
dotar wreszcie do stolicy III Rzeszy, aby zaproponowa samemu Hitlerowi utworzenie quislingowskiej
administracji polskiej w GG oraz, oczywicie, u Distrikt Galizien.
Nie o nich mowa. Chodzi raczej o szczeglnie wwczas gorczkowe pomysy federacyjne, ktre
zreszt znalazy wkrtce swj konkretny wyraz w umowach dwch rzdw emigracyjnych
o stworzeniu federacji polsko-czesko-sowackiej, z perspektyw rozszerzenia federacji na Wgry,
Jugosawi i Rumuni, a moe nawet Grecj. Federacja ta, w odrnieniu od wszelkich poprzednich
pomysw prometejskich, miaa si opiera na cakowitej rwnoci wszystkich partnerw, nie za na
polskiej dominacji. Nigdy nie byo to specjalnie sensowne i realistyczne, ale samego faktu przeoczy
nie sposb: oto po raz pierwszy w naszych dziejach powsta wrd samych Polakw - wyjtkowo nie
podejrzanych tym razem o dziaanie agenturalne - pomys radykalnego ograniczenia suwerennych
praw Rzplitej i delegowania czci suwerennoci na rzecz ponadnarodowej federacji. Dodajmy tu
pospiesznie, e byy to marginesy bez adnego praktycznego znaczenia i nie spotkay si ze
zrozumieniem ani nawet z zainteresowaniem w adnym szerszym odamie opinii polskiej - zarwno
w okupowanym kraju, jak i na emigracji. Mona tylko pofantazjowa, co by byo, gdyby taki sam
pomys wysuna radykalna lewica wszystkich zainteresowanych krajw.
Na haso Polski ma nie by strona polska, a cile biorc politycy polskich klas posiadajcych, ktrzy
formuowali podwczas robocze programy dla caego narodu, odpowiedziaa dwiema koncepcjami.
Pierwsz z nich mona byo streci bardzo krtko: POLSKA MA BY TAKA SAMA. Taka sama jak
o pnocy 31 sierpnia 1939 roku, z tym samym systemem ustrojowym, z zaanektowanym Zaolziem,
z tym samym ustawodawstwem wewntrznym, nie wyczajc lex Grabowski i rozporzdze
Skadkowskiego o utworzeniu Berezy, z t sam struktur wadzy, przepisami cenzuralnymi
i dekretem o ochronie czci Marszalka Jzefa Pisudskiego. Reprezentowa t koncepcj prawicowy
aktyw obozu sanacyjnego, ktry w ogle niezbyt wiele poj z dowiadczenia wrzeniowego, spora
cz zawodowych oficerw, oduczonych od mylenia politycznego, a take funkcjonariuszy
pastwowych redniego i wyszego szczebla, nie umiejcych po prostu wyobrazi sobie adnego
innego ukadu odniesienia ni ten, ktry ich wynis do wadzy. Mona przyj, e do zbliony
pogld wyznawaa te spora grupa modziey wychowanej w tzw. duchu pastwowym przez
najlepsze przedwojenne gimnazja w rodzaju Batorego czy Nowodworskiego. Bya to modzie

wspaniaa, jak miay dowie pniejsze lata konspiracji i partyzantki, by moe stanowica
najwartociowsze pokolenie polskie od stulecia, lecz bez wzgldu na wiek i na to, co pniej nazwano
conradowsk formu wiernoci, niezbyt jednak twrcza w sensie intelektualnym. Nie jest to aden
zarzut, lecz stwierdzenie faktu; pokolenia powstania listopadowego, Wiosny Ludw i Legionw te
zaznaczyy sw obecno w historii gwnie czynem zbrojnym, a nie buntem przeciw witociom.
Przeciwnicy sanacji z obozu mieszczaskiego, skupieni gwnie wok Wadysawa Sikorskiego,
reprezentowali koncepcj alternatywn: POLSKA MA BY TAKA SAMA, ALE TROCH INNA. Taka sama
pod wzgldem granic i -form wasnoci, bardziej tolerancyjna wobec mniejszoci narodowych, lecz
zdecydowanie inna pod wzgldem ustroju politycznego. Rzecznicy tej koncepcji, wychowani z reguy
na starekich ju lekturach francuskich pisarzy politycznych XIX wieku i tragicznie nie obeznani
z pragmatyczn myl polityczn Anglosasw, uwaali, e naley pooy kres dyktaturze sanacji,
przywrci peny system wielopartyjny z periodycznymi przesileniami i komeraami
parlamentarnymi, a reszt pozostawi naturalnemu biegowi rzeczy. W pierwotnej wersji z pocztku
lat czterdziestych koncepcja ta, cho bardziej demokratyczna ni uzurpatorskie pretensje sanacji, nie
odpowiadaa jednak na adne z wielkich pyta spoecznych i ekonomicznych przedwojennej Polski.
Nie przewidywaa adnych radykalnych zmian w formach wasnoci przemysowej i nie umiaa zaj
stanowiska wobec tak zwanego etatyzmu, ktrym tak biegle i z takim poytkiem dla kraju posugiwa
si Eugeniusz Kwiatkowski, najwikszy zapewne, obok Oskara Langego, umys ekonomiczny Polski XX
wieku. Wreszcie koncepcja mieszczaskich przeciwnikw sanacji nie zawieraa w ogle elementu, po
kilku latach nazwanego cen awansu spoecznego klas upoledzonych, to znaczy przymusowej
redystrybucji dochodu narodowego na rzecz grup i warstw dotd krzywdzonych. Bya to, krtko
mwic, koncepcja szlachetna w intencjach, lecz pytka pod wzgldem spoecznym i do jednak
uboga czy moe raczej wtrna pod wzgldem intelektualnym.
atwo spostrzec, e obu tym alternatywnym koncepcjom restytucji pastwa towarzyszya nie tylko
cakowita bezsia, wskutek czego byy one bardziej aktem strzelistym ni, programem politycznym,
lecz nawet brak dokadniejszego rozeznania w rzeczywistych nastrojach spoeczestwa po klsce
wrzeniowej. Nie byy one jednoznaczne, to prawda; pocztkowy gniew i gwatowne wahnicie na
lewo zostay niemal natychmiast stumione znanymi ewenementami. W kadym razie nie byy to ju
nastroje upowaniajce ktrkolwiek z tradycyjnych partii czy orientacji do mwienia w imieniu
caego narodu.
Natomiast nacjonalistyczna prawica polska ledwo zdya ochon z przykrego zawodu, jaki sprawi
swym polskim wielbicielom faszyzm, rycho wystpia z wasn, lekko tylko odremontowan
koncepcj: POLSKA MA BY IMPERIALNA. I to nie w adnym przenonym sensie. Nie. Miao to by
prawdziwe polskie imperium od Dniepru po Wart i od Tallina bodaj po Racibrz (dalej na zachd
myl naszych imperialistw rzadko sigaa), rzdzone z Warszawy - oczywicie! - elazn rk
wycznie przez polskich namiestnikw i prokonsulw, zbudowane na gruzach radzieckiej Rosji
z pomoc bliej nie okrelonych potg wiatowych, ktre zreszt odznaczay si paskudnie
przegniym systemem demokratycznym i, o ile wiadomo, nigdy nie byy konsultowane w sprawie
rekonstrukcji schedy po Jagiellonach. Brzmi to dzi wszystko jak gupi dowcip, lecz istnieje przecie
wystarczajco wiele dokumentw, e obkan koncepcj traktowano najzupeniej serio. Niej
podpisany z niejakim rozczuleniem wspomina, e w przedostatnim roku wojny uczono go pewnej
pieni, ktrej refren brzmia: Imperium, gdy powstanie, to tylko z naszej krwi. Rozbrat
z rzeczywistoci nigdy chyba w dziejach polskiej myli politycznej nie sign takich granic. Imperium
polskie, opiewane wiosn 1944 roku... trzeba byo mie poczucie humoru lub zupenie karkoomn
wizj historii, eby co takiego wymyli. Ale prawda jest taka, e i za t monstrualn bredni te
umierali modzi Polacy, i to doprawdy nie najgorsi w swym pokoleniu. Nigdy nie potrafi myle

o tym spokojnie, poniewa znalem osobicie kilku z tych, ktrzy swym modym yciem przypacili
potworn, nieodpowiedzialn mitologi swych samozwaczych przywdcw.
Warto tu doda, e z szeregw skrajnej prawicy - cho przechodzia ona rne, niekiedy nader
bolesne metamorfozy i cho wiele ludzi z tego obozu wystawio sobie pikne wiadectwo osobistym
mstwem lub powiceniem - wyszed te drobny odam stanowicy wieczn hab polskiego
nacjonalizmu i nigdy nie zatarte memento. Mowa o Narodowych Siach Zbrojnych i politycznych
nadbudwkach tej organizacji. Byli to jedyni zapewne Polacy, ktrzy doprowadzili sw przedwojenn
ideologi nacjonalistyczn do cakowicie logicznych wnioskw kocowych. Trudno uwaa bandytw
z Brygady witokrzyskiej NSZ za rzecznikw jakiejkolwiek polskiej koncepcji, skoro wycofali si do
Bawarii pod oson Wehrmachtu, a potem nawet SS. Gdyby jednak mieli tak koncepcj i gdyby
potrafili j wyartykuowa troch obszerniej, ni to czynili w swych Szacach i Pobudkach, byaby
ona krtka i straszliwa: Polska ma by po to, aby w niej istniay rodzime Majdanki, miejscowi
podludzie i miejscowa rasa panw. Trudno poj, dlaczego tak uporczywie koncentrujemy si
wycznie na wtku heroicznym w opracowaniach na temat wojny, a beztrosko pomijamy mrok
i zbrodni, jakie w tych samych latach istniay wrd nas zupenie niezalenie od poczyna okupanta.
Chocia i ostatnie stwierdzenie te naleaoby jeszcze dokadnie zweryfikowa. Sturmfhrer Spielker,
gestapowski specjalista od zwalczania polskiego ruchu oporu, zosta u nas cakowicie zdemonizowany
przez idiotyczn propagand wczesnych lat pidziesitych i trudno ju dzi ustali, ktre z jego
dywersyjnych dziaa byy rzeczywiste, a ktre dopisano mu dla wiadomych potrzeb ju po wojnie.
Ale to nie znaczy, e ten diabe wcielony w ogle nie istnia. Spielker by czowiekiem ogromnej
inteligencji, wiedzy i przewrotnoci. Prawdopodobnie dopiero po wielu lalach, kiedy nie zostanie ju
przy yciu ani jeden z uczestnikw tamtych wydarze, potomni dowiedz si prawdy o roli, jak ten
gestapowiec odegra w naszych dziejach.
A skoro ju mowa o skrajnej prawicy nacjonalistycznej, to nie od rzeczy bdzie przypomnie, e kilku
dziaaczy tej proweniencji - a byli wrd nich oficerowie rezerwy WP i jeden ksidz - trzeba byo
podczas wojny izolowa w dobrze strzeonym obozie koo wybrzey szkockich, na wyrane danie
kontrwywiadu brytyjskiego i przy niechci polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej, kierowanego
przez generaa Kukiela. Brytyjczycy mieli widocznie podstawy, aby podejrzewa, e ludzie spiskujcy
przeciw Sikorskiemu nie dziaaj z pobudek tak cakiem ideowych i bezinteresownych.
Nie ma adnego powodu, abymy o tym wszystkim zapominali w imi oglnonarodowego cmokcmok.
Koncepcje lewicy polskiej, przynajmniej w latach 1941-1943, byy znacznie bardziej skomplikowane.
Radykalny odam ruchu ludowego, lewica socjalistyczna i cz najbardziej zradykalizowanej
inteligencji niemal od pierwszej chwili po wrzeniu wystpiy z postulatem: POLSKA MA BY LUDOWA
I DEMOKRATYCZNA. Rwnie wic i tutaj postulat penej rekonstrukcji pastwa nie ulega
wtpliwoci, cho sprawa przyszych granic nie zostaa wyranie podjta. Natomiast konieczno
gbokich strukturalnych reform, wrd nich reformy rolnej i upastwowienia kluczowego przemysu,
uznana zostaa za konieczny warunek odrodzenia, cho szczerze mwic przesanki ideologiczne tych
grup nigdy nie odznaczay si nadmiarem precyzji: byy dostatecznie oglne, aby mogli je poprze
wszyscy uczciwi obywatele, i dostatecznie mgliste, aby trudno si byo z nimi spiera. Jest jednak
rzecz wan, abymy pamitali, e pierwsze iunctim midzy restytucj pastwa i koniecznoci
zasadniczych, fundamentalnych przemian ustrojowych zostao sformuowane przez, nazwijmy to,
rodowiska inteligenckiej, niekomunistycznej i chyba nawet niezupenie identyfikujcej si
z socjalizmem lewicy polskiej.

Komunici polscy z powszechnie znanych przyczyn (rozwizanie KPP, zakaz tworzenia nowej partii
wydany przez Komintern, automatyczne przejcie byych dziaaczy KPZU i KPZB do odpowiednich
partii w republikach radzieckich, potny zamt roku 1940 w rodowiskach radykalnej lewicy polskiej
w takich orodkach, jak Lww i Wilno) nie mogli pocztkowo sformuowa jednolitej, aprobowanej
przez ca parti koncepcji. Nastpio to dopiero w styczniu 1942 roku, w momencie powstania PPR,
i to od razu w formie dojrzalej i nie pozostawiajcej adnych niejasnoci. Miejmy nadziej, e i ten
rozdzia zostanie kiedy opisany przez historykw w sposb wyczerpujcy, a w kadym razie wolny od
dydaktycznych upiksze. Mona t pierwsz od piciu lat komunistyczn koncepcj polityki polskiej
streci nastpujco: POLSKA MA BY W SWYCH NOWYCH GRANICACH NIEPODLEGA,
SOCJALISTYCZNA, ZWIZANA PRZYJANI Z ZSRR.
Mamy tu wic kilka nowych i bardzo interesujcych elementw. Przede wszystkim konieczno
odbudowy niepodlegej pastwowoci polskiej, cho spr na ten temat, jak wiadomo, cign si
w polskim ruchu robotniczym przez cae pwiecze. Nastpnie postulat nowych granic na wschodzie
i na zachodzie, przy czym pierwsze miay oznacza pastwo w zasadzie ju jednonarodowe,
cakowicie lub prawie cakowicie pozbawione smutnego dziedzictwa po czasach przedrozbiorowych
(lini Curzona, jak wolno przypuszcza, akceptowano pocztkowo w jej rodkowym biegu, nad reszt
- spor reszt - toczyy si jeszcze dyskusje). Jeli chodzi o granic zachodni, to miaa ona przynie
wane dla Polski, lecz bliej jeszcze nie okrelone korektury graniczne, zapewne na Grnym lsku i,
by moe, na Warmii. O linii Odry, a tym bardziej Nysy uyckiej, nikt wwczas jeszcze nie mwi, jako
e wojska hitlerowskie stay na Kaukazie i wkrtce miay przystpi do zdobywania Stalingradu.
Wreszcie pojawia si w tym programie po raz pierwszy postulat radykalnie nowego uoenia
stosunkw z ZSRR jako warunku odrodzenia niepodlegej pastwowoci. Min jeszcze trzy lata, zanim
postulat ten zyska aprobat niekomunistycznej lewicy, a potem, w paradoksalny sposb, rwnie
aprobat najwiatlejszych przedstawicieli obozu konserwatywnego czy wrcz niektrych dziaaczy
endeckich. To oczywicie nie znaczy, e zyska aprobat powszechn. To tylko Finw byo sta, eby
trzymali z Mannerheimem w najbardziej dramatycznym momencie dziejw Finlandii.
Zauwamy te, e w owym pierwszym, szkicowym troch programie komunistw polskich nie ma
mowy o rewolucji socjalistycznej w dosownym tego sowa znaczeniu. Proponowany tam model
gospodarczy nie wykracza waciwie poza drobnomieszczasko-agrarystyczn doktryn. Zapowiadana
jest cakowita wolno sowa, szacunek dla duchowiestwa, poszanowanie rodziny i wasnoci
prywatnej, bezwzgldna praworzdno. Z perspektywy dzisiejszych dowiadcze, a nawet na
podstawie znanych ju dokumentw, mona by t paszczyzn uzna za chwyt taktyczny, majcy na
celu zneutralizowanie najzacieklejszej opozycji i pozyskanie sympatii za granic. Nie sdz, eby to
byo suszne. W kocu komunici polscy, od zwycistwa pod Stalingradem poczynajc, mogli byli
wystpi z kadym programem, jaki uwaali za suszny, i na pewno na nic by to nie wpyno.
Niektre dziaajce w podziemiu antyhitlerowskim partie i grupy komunistyczne - jugosowiaska,
grecka czy woska dla przykadu - wystpiy z programami o wiele bardziej radykalnymi i bynajmniej
nie miay na tym tle zahamowa. Jeli PPR - bo nie mwi tutaj o do skomplikowanej sytuacji
wrd polskiej emigracji komunistycznej - zdecydowaa wystpi z takim, a nie innym programem, to
mamy prawo sdzi, e przynajmniej przez niektrych dziaaczy gorzka lekcja lat trzydziestych zostaa
odebrana dokadnie.
Krtko mwic, przez pierwsze ptora roku II wojny nikt waciwie nie mia adnej zwartej i mniej
wicej racjonalnej koncepcji odbudowy pastwowoci polskiej - jeli za j mia, to pozostawaa w
sferze utopii lub pobonych ycze - natomiast od roku 1941 poczynajc koncepcji takich pojawio si
a pi, przy czym darujmy sobie roztrzsanie koncepcji nr 5. Midzy innymi dlatego, e autonomia
kulturalno-jzykowa nie jest rwnoznaczna z posiadaniem pastwowoci. Ale nie tylko dlatego.

Rwnolegle do stopniowego ksztatowania si wasnych, polskich koncepcji na temat przyszych


losw pastwa zaczynaj si mniej wicej w tym samym okresie pojawia w obcych stolicach
rnorodne koncepcje na ten sam temat. Z Polsk trzeba byo co w kocu zrobi po wojnie, ktra
przecie wiecznie trwa nie moga. Trzeba byo ustosunkowa si jako do polskich aspiracji werbalnie, poniewa Polacy s narodem do haaliwym, ale i merytorycznie, poniewa polskie
pretensje zapowiaday niemay zamt geograficzny i ekonomiczny, a tego aden m stanu lubi nie
moe. Trudno tu omawia szczegowo wszystkie te koncepcje - naliczyem ich w sumie
dziewitnacie, ale to chyba nie wszystkie - bo jest to w ogle lektura przygnbiajca, jak zawsze,
kiedy stawalimy si pionkiem, a przestawalimy by podmiotem wasnych losw. W najwikszym
jednak uproszczeniu mona gwne wrd tych koncepcji streci nastpujco:
POLSKA MA BY JAKAKOLWIEK. Nawet zupenie symboliczna. Nawet obudowana strefami
midzynarodowymi, podzielona na ksistwa, przesunita pod Krlewiec, cofnita do Kalisza,
sfederowana z Bukowin. Najpeniej reprezentowa ten pogld Winston Churchill. Od pierwszej
chwili, nie pytajc nawet o zdanie rzdu emigracyjnego w Londynie, uzna lini Curzona za cakowicie
uzasadnion; do ostatniej chwili sprzeciwia si linii Odry i Nysy, aby polski kanarek nie poar
niemieckiego kota. Churchillowi i wszystkim niemal politykom brytyjskim i amerykaskim owego
okresu byo idealnie obojtne, jaka bdzie powierzchnia terytorium polskiego (byle nie bya zbyt
wielka), ilu Polakw pozostanie poza granicami swego kraju, jakie bd podstawy ekonomiczne tego
pastwa (byle nie byy zbyt mocne). Chodzio tylko o face saving, ratowanie twarzy, poniewa
cakowite zniknicie Polski opinia publiczna mogaby jednak mie za ze. Dla kadego, kto w Polsce
zajmuje si dziaalnoci polityczn na jakimkolwiek szczeblu, lektura pamitnikw Churchilla
powinna by bezwzgldnie obowizkowa. I nie spierajmy si, doprawdy, czy przedstawiona tu ocena
polityki brytyjskiej wobec Polski jest w stu procentach trafna. Publicysta tym midzy innymi rni si
od historyka, e z oceanu faktw moe wybiera te, ktre wydaj mu si rozstrzygajce.
POLSKA MA BY CZCI STANW ZJEDNOCZONYCH EUROPY. Ta z kolei wersja, zrodzona z doktryny
paneuropeizmu i propagowana gwnie przez Salvadora de Madariage, przewidywaa cakowit
likwidacj odrbnej pastwowoci polskiej, a tym samym czynia bezprzedmiotow wszelk dyskusj
na temat granic. Chodzio tu oczywicie o buruazyjny paneuropeizm, ktry powsta jako reakcja na
bezsens I wojny wiatowej i Rewolucj Padziernikow. W federacji takiej Polsce i innym krajom
Europy Wschodniej, z wyjtkiem Czechosowacji, si rzeczy musiaaby przypa rola nie tylko
rolniczo-surowcowego hinterlandu, lecz i swoistej marchii wschodniej, dostarczajcej onierzy
i synnej kawalerii do walk z barbarzycami. Niemcy miay by podzielone co prawda na kilkanacie
odrbnych organizmw federacyjnych, mniej wicej wedug stanu sprzed wojny prusko-austriackiej,
ale na przykad Prusy miay zachowa cao swego terytorium w obrbie federacji. Zapewne ten
wzgld przesdzi, e tylko jeden polski dziaacz emigracyjny, Rowmund Pisudski, wyrazi
zainteresowanie koncepcj federacji europejskiej, w ktrej kat miaby mie rwne prawa z ofiar.
Zdaje si, e koncepcja ta budzia pewne zainteresowanie amerykaskiego sekretarza stanu Sumnera
Wellesa i czci najbardziej reakcyjnych czonkw Izby Lordw.
POLSKA MA BY KADUBOWYM PROTEKTORATEM NIEMIECKIM. Pogld taki, cho trudno w to
uwierzy, reprezentowaa mieszczaska opozycja antyhitlerowska w Niemczech. Waciwie inaczej:
reprezentowali go zarwno ludzie z grupy Goerdelera, jak i przebywajcy na emigracji
socjaldemokraci, co przypomnia niedawno w wietnym szkicu Julian Bartosz na amach Odry.
Pewien rodzaj autonomii dla Polakw nie by oczywicie kwestionowany, wyraano gotowo
respektowania praw mniejszoci polskiej Rzeszy, lecz zastanawiano si, czy linia Warty i Prosny nie
bdzie dla Polakw zbyt korzystna, jeli pozwoli im si utworzy jaki wasny organizm pastwowy,
oczywicie sprzymierzony z Rzesz pod wzgldem gospodarczym i wojskowym. Wybitny dziaacz SPD,

Carlo Schmid, jako bardzo miody onierz armii kajzerowskiej wojowa w kraju, ktry okreli jako
Russisch Polen i powiedzia kiedy autorowi niniejszego szkicu, e ju wtedy, podczas I wojny
wiatowej, wiedzia dokadnie, na czym polega odwieczny bd w postpowaniu Prusakw wobec
Polski. Polacy, powiedzia Schmid, potrzebuj czterech rzeczy: Orla Biaego, Matki Boskiej
Czstochowskiej, sejmu, ktrym bd si mogli kci, i silnego, sprawnego mocarstwa, o ktre bd
si mogli oprze, a ktre nie bdzie zarazem zagraa trzem pierwszym potrzebom. Takie rozwizanie
mog Polsce zapewni tylko demokratyczne Niemcy.
Tyle o socjaldemokratach. Jeli chodzi o komunistw niemieckich, to ewolucja ich stanowiska wobec
pastwowoci polskiej trwaa ponad trzydzieci lat i przebiegaa w sposb wyjtkowo
skomplikowany. Nie sdz, aby ju dzi byo moliwe publicystyczne dyskutowanie wszystkich
szczegw tej pasjonujcej ewolucji, zwaszcza e dzieje Kominternu i niektrych efemerycznych
partii komunistycznych tego obszaru czekaj jeszcze na opracowanie. Wspomnijmy tylko, e
utworzony w ZSRR po klsce stalingradzkiej Komitet Wolne Niemcy, ktrego wsporganizatorem
by Walter Ulbricht, uznawa granice Rzeszy z roku 1937 za niepodwaalne.
POLSKA MA BY CZCI FEDERACJI BATYCKO-NADDUNAJSKIEJ. Pogld ten podzielali bardzo ywo
politycy brytyjscy, od Edena poczynajc. W odrnieniu od zupenie utopijnej koncepcji Stanw
Zjednoczonych Europy, federacja batycko-naddunajska miaa by klientem politycznym Anglosasw
i niczym wicej. Bya to znacznie rozszerzona wersja Malej Ententy, ktra miaa posuy za skuteczny
tym razem cordon sanitaire przeciw ZSRR. elazny mur, cigncy si od Skandynawii po Bakany,
wzmocniony bazami brytyjskiej marynarki wojennej na Batyku, Adriatyku i Morzu Egejskim, mia
stanowi, tym razem ju bez przenoni, obrotowe przedmurze, sterowane z Londynu w zalenoci od
tego, kto bdzie zagraa rwnowadze si w Europie: Niemcy czy Rosja. Federacja miaa by oparta na
maksymalnej autonomii wewntrznej jej poszczeglnych czonw i zarazem bezwzgldnej jednoci
polityki zagranicznej oraz militarnej. Projekt ten by krytycznie, lecz z zainteresowaniem dyskutowany
w emigracyjnych rodowiskach polskich.
POLSKA MA BY TAKA, EBY NIKOMU NIE PRZESZKADZAA. Najbardziej znanym rzecznikiem tej
koncepcji by Franklin Delano Roosevelt. Jego znajomo realiw europejskich bya niewielka,
atwowierno - do daleko posunita. Roosevelt gotw by uwierzy w kady pogld i przekona si
do kadej koncepcji, byle tylko nie mnoy kopotw i nie oddala idealistycznej wizji zawartej w
Karcie Atlantyckiej. Zwaszcza w kocowym okresie wojny postpowanie Roosevelta w sprawie
polskiej odznaczao si wyranie niespjnoci. Raz wysuchuje bez sprzeciwu, ba, z pen aprobat,
dugich tyrad Mikoajczyka, drugi - zgadza si z Churchillem i Stalinem, kiedy obaj wyraaj si
krytycznie o tyme Mikoajczyku. Jest pewien list Roosevelta, skierowany do Stalina we wrzeniu
1944 roku, w ktrym prezydent USA z rozbrajajc szczeroci tumaczy si ze swego
zainteresowania dla spraw polskich: nadchodz wybory, partia demokratyczna nie moe sobie
pozwoli na utrat gosw polonijnych, a on, Roosevelt, nie umie skoni rzdu emigracyjnego do
wikszego realizmu. W ogle trzeba stwierdzi, e sprawa polska w latach wojny odgrywaa
w polityce amerykaskiej zdecydowanie podrzdn rol. Nawet w koncepcjach tak fundamentalnych,
jak proponowany przez Hansa Morgenthau plan rozczonkowania Niemiec czy nieco pniejszy plan
Jamesa Warburga, element polski pojawia si tylko na marginesie. Podczas caej wojny w polityce
amerykaskiej wobec Polski nie byo niczego, co mona by porwna z 13 punktem Wilsona. Chodzio
tylko o to, ebymy w ogle byli, ebymy nie kcili si midzy sob i ebymy siedzieli cicho.
POLSKA WRAZ Z INNYMI KRAJAMI EUROPY RODKOWOWSCHODNIEJ W CISYM SOJUSZU Z
FRANCJ I ZSRR MA STANOWI ZAPOR ZARWNO PRZECIW ODRODZENIU SI POTGI NIEMIECKIEJ,
JAK I PRZECIW DOMINACJI ANGLOSASW. Koncepcj tak, chyba tylko raz sformuowan explicite,
lecz atwo czyteln w wielu pniejszych deklaracjach, wyznawa oczywicie genera de Gaulle.

Budzia ona pocztkowo pewne zainteresowanie w Moskwie, obojtno w Waszyngtonie


i zdecydowan wrogo w Londynie, ktry zamierza jeszcze w 1943 roku surowo ukara Francj za
zdrad Ptaina i nie mia najmniejszego zamiaru dopuszcza do odrodzenia si Francji jako gwnego
mocarstwa kontynentalnego. Koncepcja ta traktowaa Polsk zupenie instrumentalnie, jak to zawsze
byo w zwyczaju polityki francuskiej, nie wypowiadaa si w sprawie granic i modelu ustrojowego,
ponadto za, wobec symbolicznych raczej moliwoci militarnych Wolnych Francuzw, bya od
pierwszej chwili wizj ogromnie nierealn. Mimo to najbardziej chyba odpowiadaa zapatrywaniom
generaa Sikorskiego w ostatnich dwch latach jego ycia.
POLSKA MA BY WOLNA, SILNA I DEMOKRATYCZNA. Tak sformuowany pogld wyrazi verbatim Jzef
Stalin w rozmowie z generaem Sikorskim na Kremlu w grudniu 1941 roku. Bya to, o czym warto
pamita, pierwsza w ogle wica wypowied wczesnego szefa rzdu radzieckiego na temat
perspektyw pastwowoci polskiej. Tym waniejsza, e przypada dla Zwizku Radzieckiego w
momencie dramatycznym: rozmowy z Sikorskim na Kremlu odbyway si przy huku artylerii
przeciwlotniczej, a w przerwach midzy nalotami sycha byo cik artyleri niemieck, gdy walki
toczyy si ju na przedpolach Moskwy. Nikt oczywicie nie moe tego stwierdzi z ca pewnoci,
gdy dokumenty na ten temat pozostaj nieznane, wolno jednak przypuszcza, e Stalin nie mia
jeszcze adnej zwartej koncepcji powojennego porzdku europejskiego, obejmujcego rwnie
Polsk. Z jednym wyjtkiem: nie zamierza dopuci ju wtedy, aby Polska moga si sta w przyszoci
baz wypadow czyjejkolwiek agresji skierowanej przeciw ZSRR. S podstawy do przypuszczenia, e
w pierwszych dniach grudnia 1941 roku, a wic w momencie bardzo trudnym dla pastwa
radzieckiego w ogle (rozmowy z Sikorskim toczyy si jeszcze przed napaci japosk na Pearl
Harbor). Stalin mia wszelkie powody, aby uznawa polski rzd emigracyjny w Londynie za jedynego
realnego partnera do takiego rozwizania. Wypowiedzi Stalina, co prawda znane tylko z notatek osb
towarzyszcych Sikorskiemu, s znacznie bardziej powcigliwe ni pniejsze o trzy tygodnie
dokumenty programowe PPR, powitane podobno w Moskwie nie bez zaskoczenia. Krtko mwic,
w odrnieniu od komunistycznej i niekomunistycznej lewicy polskiej, Stalin nie stawia wwczas
adnego wyranego, imperatywnego iunctim pomidzy okrelonym rodzajem przemian ustrojowych
w Polsce i szans rekonstrukcji pastwowoci polskiej. Stanowisko to, z powszechnie znanych
przyczyn, ulego ewolucji w pniejszym okresie. Do dzi jednak niektrzy publicyci emigracyjni
mwi pgbkiem o straconej szansie, powoujc si nostalgicznie na casus fiski.
Jest to sprawa ogromnej, zasadniczej wagi i bardzo trudno osdza j ex post, z perspektywy
wszystkich pniejszych wydarze, ktre ju znamy jako faits accomplis.
Jedno w kadym razie mona stwierdzi z ca pewnoci: emigracja wojenna nie wydaa z siebie
ma stanu na miar, powiedzmy, Wielopolskiego. Zacietrzewienie, a niekiedy wrcz aosna gupota
uniemoliwiy politykom mieszczaskim rozegranie tej wielkiej partii z poytkiem dla swych
interesw, cho taka sama operacja powioda si w duo trudniejszych warunkach Finom, Wochom i
Francuzom.
Trudno czasem uwierzy, jakich granic sigao zalepienie tych ludzi. 13 grudnia 1942 roku tygodnik
wojskowy Orze Biay, komentujc zjadliwie wizyt Sikorskiego, potrafi napisa dosownie:
Wolno to nie tylko swoboda decydowania o sobie, ale take otwarta droga do decydowania
o innych. Ci inni - to byli mieszkacy Ukrainy, Biaorusi, zapewne republik batyckich, a moe take
Czesi i Sowacy. Jeszcze latem 1943 roku Ignacy Matuszewski, byy minister skarbu RP i jeden ze
zdolniejszych publicystw sanacyjnych, domaga si w Nowym Jorku granic wschodnich z roku 1772.
Czeg mg po takich partnerach oczekiwa jakikolwiek szef jakiegokolwiek rzdu radzieckiego?
Z przeraeniem trzeba stwierdzi, e ten samobjczy dur obj wtedy praktycznie wszystkie
rodowiska emigracyjne i niema cz rodowisk krajowych. Z jednym moe wyjtkiem rozwanych

i dalekowzrocznych konserwatystw, ktrzy, nie po raz pierwszy zreszt, niele si zapisali w dziejach
myli politycznej Polakw.
Jest to zreszt w ogle jeden z najbardziej zdumiewajcych paradoksw polskiej historii najnowszej.
Niej podpisany chciaby tu wypowiedzie swj wasny, cakiem subiektywny pogld na ten temat.
Ot jeli istnieje co takiego jak lepsza i gorsza tendencja wrd buruazji narodowej, to wydaje
si, e pisudczycy, nawet po roku 1926, reprezentowali t pierwsz. Uczyli myle w kategoriach
jednolitej pastwowoci, mieli jak tam koncepcj stosunku do mniejszoci narodowych, do roku
1935 nie popeniali powaniejszych bdw w polityce zagranicznej, podjli jednak pierwsze i wcale
nie tak mao znaczce kroki dla przebudowy potencjau gospodarczego kraju. Endecy natomiast, a ju
zwaszcza faszystowska hoota, wyrosa z endeckiego pnia, dziaaa waciwie na szkod kraju, ktry
podobno przyprawia ich bezustannie o palpitacj serca z powodu wzruszenia. To samo, niestety,
trzeba powiedzie o prawicy ruchu ludowego przed rokiem 1926. Caa ta dziaalno, niezalenie od
intencji, zmierzaa raczej do destrukcji ni do czegokolwiek historycznie twrczego. Byli to z reguy,
moe poza samym Dmowskim, ludzie maego lotu, pogreni w idiotycznych teoriach i nieuleczalnych
obsesjach. Tylko wrogom Polski mogo zalee na takim wanie obrazie kraju, bo by to w oczach
zagranicy przede wszystkim kraj pogromw w Mylenicach i Przytyku, kraj gett awkowych,
przeladowania ukraiskiej spdzielczoci, przymusowej polonizacji emkw, podsycania
antagonizmw wobec Czechw; kraj, ktrego parlament na danie posw nacjonalistycznych ca
prawie wiosn 1939 roku zajmowa si debatami nad ubojem rytualnym.
Paradoks polega na tym, e owa sytuacja ulega cakowitemu odwrceniu w okresie wojny. Politycy
obozu sanacyjnego stali si teraz prawdziwym przeklestwem i niezalenie od swych osobistych
przymiotw na polu walki wiedli polityk polsk od jednej klski do nastpnej. Natomiast inne
ugrupowania buruazyjne, nie wyczajc umiarkowanego skrzyda endecji, konserwatystw,
chadekw i prawicy chopskiej, znalazy w sobie przynajmniej tyle wyobrani, eby pomyle
o moliwoci pewnej reorientacji politycznej. Zmiany owe trudno przecenia i jeszcze trudniej
osdza ich skuteczno ex post, ale ten nurt przynajmniej nie szkodzi tak strasznie obiektywnym
interesom narodowym, jak czynili to na przykad wpywowi pukownicy sanacyjni z otoczenia
Naczelnego Wodza po mierci Sikorskiego.
Kiedy w gr wchodzi samo przetrwanie pastwa, z ludmi dziej si dziwne rzeczy, ktre rozsdzi
moe tylko historia. Oto cigany przez ochran gosudarstwiennyj priestupnik, rewolucjonista,
uczestnik zamachw, Jzef Pisudski, wchodzi w kontakt z cesarskim wywiadem austro-wgierskim,
a nastpnie oferuje swe usugi generaom cesarza Japonii. Oto oficer artylerii w Legionach, Zygmunt
Berling, pertraktuje z generaem NKWD. Oto chrzecijaski demokrata, wyznawca klasycznej
koncepcji kapitalistycznego leseferyzmu, profesor Adam Krzyanowski, zasiada w Krajowej Radzie
Narodowej. Oto premier rzdu polskiego w roku 1920, Wincenty Witos, godzi si, aby uyto jego
nazwiska jako jednego z tych, co udzielaj poparcia teje KRN. Oto profesor Stanisaw Grabski, jeden
z zaoycieli PPS, a pniej dziaacz endecji, decyduje si pod koniec swego dugiego ycia przysta do
ruchu, w ktrym komunici odgrywaj decydujc rol. Oto wreszcie carski katornik, bojowiec
podziemnej PPS, dziaacz robotniczy, Tomasz Arciszewski, decyduje si bez adnych warunkw
wspdziaa z tymi, ktrych zwalcza przez cale ycie. I Adam Ciokosz, wizie brzeski, publicznie
ciskajcy do twrcy Berezy. I Jzef Cyrankiewicz, jeden z najwybitniejszych dziaaczy modej PPS, w
Owicimiu dochodzcy do wniosku, e tylko komunici mog uchroni wiat od recydywy faszyzmu.
aden cudzoziemiec nie pojmie nigdy tych polskich dramatw, przymusowych wyborw,
wydedukowanych opcji. O kadym z wymienionych tu ludzi mwiono w jakim okresie, e jest
zdrajc, karierowiczem, szuj i gupcem. Ale moe wanie dlatego zdoalimy dotychczas przetrwa.

Nie dlatego, e tak mwiono, lecz dlatego, e rni ludzie decydowali si na rne dramatyczne
wybory niezalenie od tego, co o nich mwiono.
Wszystko to jednak nie zmienia istoty sprawy. Politycy obozu londyskiego - z jednym tylko
wyjtkiem Stanisawa Mikoajczyka - do samego koca wojny, a nawet ju po jej zakoczeniu, nie
umieli znale choby rozsdnych modyfikacji dla swych pierwotnych koncepcji, tak brutalnie
uniewanionych przez bieg wydarze. Obie zreszt konkurencyjne koncepcje raptownie upodobniy
si do siebie. Teraz brzmiay ju inaczej i znajdoway wrd emigracji niemal jednomyln akceptacj:
POLSKA MA BY TAKA SAMA, ALE KORZYSTNIE ODMIENIONA. Jesieni 1944 roku ju kady reakcyjny
kotun, ktry wrzeszcza kiedy w Hotelu Rubens, e Sikorski komunizuje, gotw by przysta na
odpatn reform roln, sektor pastwowy w przemyle, demokratyczn form rzdw, a nawet na
bezpatne nauczanie modziey, z wociask wcznie. Tyle tylko, e wiarygodno owych nagych
nawrce bya dokadnie rwna zeru, a na wszelkie autokorekty byo ju po prostu za pno. Polskie
klasy posiadajce wyczerpay w zasadzie swoje rezerwy intelektualne i programowe. Nic
aoniejszego ni lektura tych skarg na histori, tych dziecinnych dsw i tragikomicznych apeli do
sumienia narodw, jakie masowo wytwarzano w Londynie w kocowym okresie wojny.
Ci wszyscy, ktrzy zachowali w sobie cho cie realizmu i odpowiedzialnoci, przystali do obozu
lewicy lub przynajmniej przestali mu przeszkadza. Reszta rycho powdrowaa do panopticum. Z tym
tylko, e po drodze bya jeszcze afera Bergu i legendarny spr o parafernalia wadzy na Princess
Gate w Londynie, tak aosny, e wstyd go nawet przypomina. Moe tylko o niesusznie zapomnianej
aferze Bergu nataoby jeszcze porozmawia.
Waciwie dopiero na przeomie 1943 i 1944 roku pojawia si chronologicznie ostatnia, lecz
historycznie najwaniejsza koncepcja sprawy polskiej: POLSKA W SPRAWIEDLIWYCH GRANICACH NA
WSCHODZIE I NA ZACHODZIE MA BY SOCJALISTYCZNA, SILNA, ZWIZANA SOJUSZEM Z ZSRR I
RZDZONA PRZEZ LUD.
Trudno dzi dociec, kto po raz pierwszy sformuowa t koncepcj w takiej wersji i gdzie to si stao,
poniewa zarwno wrd dziaaczy komunistycznych w okupowanym kraju, jak i wrd lewicowej
emigracji polskiej w ZSRR toczyy si dugie i wcale nie tak znw gadkie dyskusje na temat ksztatu
formalnego, terytorialnego i ustrojowego przyszego pastwa. By moe naley t zasug podzieli
midzy kilku czy kilkunastu dziaaczy, podczas gdy kilku innym naley jej z ca pewnoci odmwi.
Zapewne jednak zupenie szczeglne miejsce przypada tu Alfredowi Lampemu. By to jeden
z najwietniejszych, a moe wrcz najwietniejszy umys wrd yjcych wwczas komunistw
polskich, doskonay dziennikarz i dowiadczony polityk, dobrze obeznany z realiami wczesnej
sytuacji Polakw w ZSRR, a take osobicie odwany w formuowaniu rnych sdw, ktre
niekoniecznie i nie wszystkim musiay si podoba, czego byy dowody. Ju w dziewi miesicy po
utworzeniu PPR, a cztery miesice po pierwszej, symbolicznej jeszcze akcji bojowej GL, Lampe pisa w
Nowych Widnokrgach w numerze z 5 wrzenia 1942 roku: Walka toczy si dzi o losy
pastwowoci polskiej. Wemy pod uwag kontekst historyczny tego zdania: zostao ono napisane
ju po wycofaniu wojsk Andersa z ZSRR, ale jeszcze wtedy, gdy w Kujbyszewie ukazywaa si nadal
Wolna Polska, redagowana pocztkowo przez Ksawerego Pruszyskiego, nastpnie za przez
Teodora Parnickiego i Jana Erdmana, pniejszego zicia Melchiora Wakowicza. Nie by to w
adnym razie okres przychylnych dla Polski nastrojw, a postulat penej rekonstrukcji pastwowoci
polskiej mia cigle jeszcze licznych i do wpywowych przeciwnikw.
Co wicej, ten sam Alfred Lampe 16 kwietnia 1943 roku zamieci gony artyku Miejsce Polski w
Europie, w ktrym po raz pierwszy postulowa powrt Polski nad Batyk i Odr (o linii Nysy Kodzkiej,
a tym bardziej uyckiej, nie byo jeszcze mowy) oraz wyrzeczenie si przez now Polsk ziem

ukraiskich, litewskich i biaoruskich. To samo sformuowanie trafio do wstpnej wersji Manifestu


PKWN, cho pocztkowo budzio wiele zastrzee, a wrd czci emigracji londyskiej uznane
zostao za szalecz utopi.
Dopiero z dzisiejszej perspektywy wida, e ta - i tylko ta - koncepcja ksztatu powojennej Polski
nabraa w cigu nastpnych dwch lat penego wymiaru. Staa si stopniowo wasnoci caej lewicy
polskiej - w kraju i na emigracji, w podziemiu i na linii frontu. Trafia do ludzi tak rnych, jak
obywatel Stanw Zjednoczonych Oskar Lange, tradycyjnie bezpartyjny poeta Julian Tuwim czy
uczestnik wojny 1920 roku, wizie przedwojennej Polski oraz radzieckiej Ukrainy, Wadysaw
Broniewski. Czas wprowadzi do tamtej, prowizorycznej wizji wiele modyfikacji, nie zawsze
przewidzianych przez jej twrcw, a niekiedy i takich, ktre si wrcz kciy z jej zaoeniami. Ale tak
w kocu zawsze bywa z wieloma programami. Tak si jednak zoyo, e tylko ta jedna koncepcja
nowej Polski przedara si przez sprzeciwy Churchilla w Teheranie, zostaa niechtnie uznana w Jacie
i obronia si ostatecznie, nie bez potkni i trudnoci, w Poczdamie.
Wszystkie inne koncepcje, poczynajc od przekltego POLSKI MA NIE BY, albo ulegy samoczynnej
dezaktualizacji, albo zostay porzucone pod naporem faktw dokonanych, albo dugo doyway
swoich dni na amach cherlawych pisemek i maniackich rozpraw pisywanych ad usum Delphini.
Polityka polska zawsze bya rzecz trudn i niebezpieczn; nawet zwyciskie koncepcje paday czsto
ofiar samodurstwa wykonawcw i takiej odmiany pragmatyzmu, ktra zasadnicze elementy wizji
zamieniaa w ich przeciwiestwo. Lecz przecie co ktra z tych wizji sprawdzaa si lepiej lub gorzej
i sprawiaa, e przetrwalimy nie tylko jako nard, lecz przede wszystkim jako nard posiadajcy
wasne pastwo.
Kiedy 21 lipca 1944 roku wojska polskie przekraczay Bug, wicej byo wrd nas spraw niejasnych ni
wyjanionych do koca. Wicej pyta ni odpowiedzi. Wicej zamierze ni szans realizacji. Ale jedno
przecie nie ulegao ju wtpliwoci dla nikogo w Europie: pastwo polskie znw istniao.
Polska bya.
A tak niewiele brakowao, eby ju aden polski publicysta nie mg pisa takiego artykuu jak
niniejszy.
Polityka, 19 lipca 1975

Gorycz
Szkoda, e suba dyplomatyczno-prasowa krajw Trzeciego wiata bya pocztkowo tak nieliczna
i tak niedowiadczona. I e do dzi tak rzadko tumaczy si w tamtych krajach publikacje zagraniczne
na jzyki miejscowe. Skutki tego s smutne i trudne ju dzi do odrobienia. W wiadomoci
wyksztaconych warstw Trzeciego wiata - a jest to w kocu pierwsze pokolenie ery niepodlegoci,
ktre zostawi swym nastpcom kompletn legend o nowej genesis - brak chyba niezmiernie
wanego elementu: wiedzy o reakcji spoeczestw Europy Wschodniej na koniec epoki kolonialnej.
Nie o reakcji rzdw, bo ta, lepiej lub gorzej znana w tropikach, bya przedmiotem licznych
i jednoznacznych enuncjacji, lecz wanie reakcji spoeczestw. Czy moe cilej - ich modego
podwczas pokolenia, ktre wanie wtedy dokonywao swego odkrycia wiata.
Szkoda. To wanie w krajach socjalistycznych, a przede wszystkim w Polsce, pojawia si mniej wicej
przed pitnastu laty najciekawsza chyba w skali wiatowej publicystyka (i reporta) z krajw

Trzeciego wiata. By to fenomen spontaniczny i zupenie oryginalny, co w tej czci wiata nie zdarza
si tak czsto, ponadto wsparty o rwnie oryginalne przemylenia polskich uczonych tej miary, co
Lange i Kalecki. Sami nie wiemy, jak rang maj te nazwiska w strefie rozcigajcej si, powiedzmy,
dwadziecia stopni na pnoc i poudnie od rwnika.
To, co w cigu jednego dziesiciolecia wydano wwczas drukiem w Polsce, nie miao wielu
odpowiednikw w biecym stuleciu. A waciwie miao tylko jeden odpowiednik: wspaniay reporta
radziecki z pocztku i poowy lat dwudziestych. Mwi o wielkich, dzi ju prawie zapomnianych
ksikach Larysy Reissner, Pilniaka, Kolcowa, Marietty Szaginian, Jasieskiego. To oni, wiadkowie
demontau wizienia narodw, ukazali w Europie zdumiewajcy wiat Czeczecw, Lezginw,
Uzbekw, wzgardzili egzotyk dla idiotw i podrniczym opisywactwem. Dopiero kiedy si zestawi
te dziea z najgoniejszymi pozycjami takich poczytnych krlw midzywojennego reportau, jak
Knickerbocker czy Sven Hedin, mona dostrzec dramatyczn rnic jakoci kulturowej. Reporterzy
radzieccy owych lat, przejci jeszcze czyst pasj pierwszych lat rewolucji, po raz pierwszy spojrzeli na
ludy kolorowe w kategoriach normalnego czowieczestwa - bez kompleksw rodem z Chaty Wuja
Toma, ale i bez oschej etnografii biaych, bezstronnych sahibw.
My wszyscy, ktrzy trzydzieci lat pniej chwycilimy znw za pira, aby raz jeszcze wiadczy
o zbrodniach kolonializmu, przeszlimy t sam drog co oni: od porywczych pyta, ktre chtnie
nazywalimy ostatecznymi, ze wzgldu na ich dosowno, do refleksji o charakterze globalnym,
zdecydowanie wykraczajcych poza dopuszczalne granice reportau. Pewno dlatego powsta
wwczas osobliwy gatunek pimiennictwa, bdcy zaprzeczeniem tzw. literatury podrniczej:
skrtowy zapis reporterski przemieszany z dugimi dywagacjami o charakterze publicystycznym.
Kiedy zaczlimy jedzi na odlege antypody, kiedy zobaczylimy na wasne oczy obcignite
popielat skr dziecice szkielety w krajach Sahelu i skutki bilharcji u fellachw, dzielnic
dziesicioletnich prostytutek w Bombaju i umierajce na ulicach Kalkuty matki z niemowltami na
rku, kiedy wzilimy do rki jawajskie tenuty dzierawne z V wieku, do dzi suce za podstaw
najklasyczniejszej paszczyzny - w naszych tekstach zagoci nie tylko gniew na spasion cywilizacj
Zachodu i nie tylko poryw solidarnoci z biedakami. Bya w nich rwnie modziecza zapewne, lecz
autentyczna refleksja: jak temu zaradzi? Co moemy zrobi - my, obywatele planety - eby na
indyjskiego chopa z Uttar Pradesz przypado chocia dwie trzecie najniszej normy kalorycznej,
niezbdnej do prostej regeneracji organizmu? Czas pokaza, e nie wszystkie te refleksje byy a tak
autentyczne; niektrzy je po prostu pozorowali, eby zwiedza i jedzi, a potem ju zaczli mwi, e
cae zo i nieprawo wiata mieszka tylko po naszej, socjalistycznej stronie. Ale ci ludzie o atwo
odwracalnych sumieniach stanowili jednak nik mniejszo, a jeli nawet okazali niepospolit
biego w stosowaniu mimikry, to i tak pozostawili w tamtych latach par godnych uwagi tekstw.
Mielimy wwczas w kieszeni tysic absolutnie niezawodnych recept na napraw wiata
i serwowalimy je w naszych ksikach z zaciek gorliwoci ludzi, ktrym nie jest wszystko jedno.
Wypdzony z Polski profesor Ignacy Sachs, jeden z najlepszych na wiecie specjalistw od gospodarek
najsabiej rozwinitych, nazwa kiedy te nasze poszukiwania postzetempowsk gorczk; nie byo
w tym przygany, lecz zdumienie uczonego nad atwoci, z jak krelilimy nasze niezawodne
recepty. Ile to lat toczylimy dysputy - och, nie tylko w prasie; to bya sprawa serio, ktrej
powicalimy kawa naszego prawdziwego ycia - o trzeciej drodze Indii i Egiptu, o modelach
porednich Michaa Kaleckiego, o zawiych ciekach Kuby, Gwinei, Kenii, Algierii. Obudzeni
w rodku nocy, umielimy zacytowa Filozofi rewolucji Nasera, niewiarygodne przemwienie
Guevary w Algierze i mow obrocz Jomo Kenyatty, a take dane z indyjskiego bilansu zboowego
lub statystyk produkcji cyny na wyspie Bangka. Dol czowiecz i Zdobycie nieba umielimy na

pami. Kcilimy si do upadego, co lepsze: owa dzielnica nieletnich prostytutek czy


jednorazowe zatopienie barek z prostytutkami w Szanghaju.
Byy to najlepsze lata naszych yciorysw zawodowych, zanim jeszcze Boruta poplta nasze cieki.
Mwilimy o rnych krajach, lecz jednym jzykiem; patrzylimy oddzielnie, lecz dochodzilimy do
wsplnych wnioskw. Ksiki z owych lat - Dziewanowskiego, Gieyskiego, Kapuciskiego,
Zieleskiego, eby wymieni najbardziej znane, cho autorw byo znacznie wicej - stanowiy
w kulturze polskiej zjawisko wyjtkowe. Literatura pikna, jak bya, tak i pozostaa prowincjonalna,
zapatrzona w Paryewo, upltana we wschodnioeuropejskie mikrokosmosy, coraz bardziej
miniaturowe; z jednym wielkim wyjtkiem - Andrzeja Brauna - nie przeya otwarcia na gboki
Wschd i najdalsze Poudnie. Reporta tymczasem, zwaszcza ksikowy, otworzy polskiemu
czytelnikowi zupenie nowe horyzonty, wprowadzi nowe kryteria w rozumieniu kondycji ludzkiej,
postawi kilka wanych pyta uniwersalnych. Na dziennikarsk miar, to prawda. Ale jednak postawi.
Byo to mniej wicej wtedy, kiedy dowiadywalimy si od naszych koryfeuszy, e ciemnoci kryj
ziemi.
Gdyby w ocenie stanu pimiennictwa obowizyway inne kryteria lub gdyby rzecz dziaa si poza
jakkolwiek granic - byyby ju na ten temat i rozdziay w podrcznikach, nieczsto si bowiem
zdarza, eby gos pokolenia zabrzmia tak prawdziwie i tak czysto. Mwi tu o sytuacji z koca lat
pidziesitych i pocztku szedziesitych, kiedy wszyscy zaczynalimy na nowo sw nauk
o wiecie, a historia, uwolniona od kamiennej bredni z lat zimnej wojny, wydawaa si jeszcze
posuszna czowiekowi. Jeeli kiedy potomni bd wymierza sprawiedliwo ludziom z tak zwanego
pokolenia zetempowskiego, niech pamitaj, e przy wszystkich przewinach i bdach byo ono
jednak pierwszym, ktre naprawd zrozumiao, e Polska jest nie tylko krajem europejskim, lecz
czci caego wiata, zamieszkaego gwnie przez kolorowych. Polski reporta owych lat - a trzeba
by mwi nie tylko o produktach profesjonalnych, lecz rwnie o bardzo interesujcych pracach
modych lekarzy, inynierw i specjalistw, ktrzy si otarli o Trzeci wiat - wanie przez t swoj
spontaniczno i autentyzm zasuguje na miano zjawiska. By to pierwszy chyba w naszej historii, w
kadym razie pierwszy tak rozlegy w sensie skutkw umysowych, cios wymierzony w
parafiaszczyzn i troch jednak wociasko-zaciankowe widzenie wiata, jakie nawet pod koniec
lat trzydziestych cechowao nasze warstwy owiecone.
Ale z rnych przyczyn wczesna eksplozja skoczya si rwnie nagle, jak wybucha. Nie umielimy
zadba, aby ten fenomen mia cig dalszy; nie ma zreszt pewnoci, czy komukolwiek na tym
naprawd zaleao. Dociekliwo polityczna, uksztatowana na tych odlegych obszarach, miaa
jednak pewne waciwoci uniwersalne i wkrtce wyszo na jaw, e nie jest najbardziej podan
cech, jakiej si oczekuje od reporterw i publicystw. Dzi, poza dobrze znanymi, lecz nielicznymi
wyjtkami, czytujemy gwnie nieszkodliwe dyrdymaki lub studia tak gbokie, e budz senno ju
na drugiej stronicy. Tamte ksiki, wypoyczane bez koca w bibliotekach i do dzi nie zagrzewajce
miejsca w antykwariatach, byy nie tylko wiadectwem epoki przemian: wsptworzyy rwnie
pewien klimat ycia umysowego w Polsce, ktry dzi, zaledwie po kilkunastu latach, jest waciwie
nie do odtworzenia. Trudno czasem uwierzy, e takie rzeczy s moliwe, ale tak naprawd byo.
Przekonuje o tym kade spotkanie z czytelnikami. Oczywicie, e wszystkie wspomnienia bkitniej
i pewno w tych nostalgicznych zdaniach tkwi spora doza automitologii. Lecz jednak wtedy, kiedy
pisalimy o krzywdzie zniewolonych chopw lub okruciestwach junt poudniowoamerykaskich,
nikt nie woa, e uciekamy od bliszych, miejscowych spraw lub e rozmylnie wybieramy sobie
dogodne poligony dla rozgrywania urojonych bitew. Nasze sdy mogy budzi sprzeciw, nie
powodoway jednak zarzutw natury moralnej. Czy to moliwe, eby caa formacja umysowa ulega
swoistemu paraliowi?

Prno szuka takich ksiek jak nasze u Anglikw, Holendrw, Belgw, Francuzw. Owszem, ukazuj
si wnikliwe studia ekonomiczne, zazwyczaj zakoczone rewelacyjnym wnioskiem, e jest le i nic
zrobi nie mona, przy czym winowajcw tego stanu rzeczy w aden sposb nie udaje si ustali. Raz
na dziesi lat jaki teolog protestancki - o katolickich do tej pory nie sycha - poubolewa, e zbyt
pno stwierdzono istnienie duszy niemiertelnej u Murzynw. I jest jeszcze ten pan od Mondo
cane, ktremu za nag erupcj humanizmu wobec kolorowych naleaoby obi gb. To waciwie
wszystko.
Dla wielu z nas - nie mwi, e dla wszystkich, poniewa s i tacy, ktrzy umiej pogodzi w sobie
pogldy nawzajem si wykluczajce - kultura byych metropolii kolonialnych jest do tej pory skaona
pewn szczegln form niemoralnoci, ktr najtrafniej nazwali sami Anglicy: moral insanity. Jest to
komfort milczenia i zdawkowych ubolewa, w najlepszym razie zabarwionych dobroczynnoci dla
ubogich. A nikt przecie nie zabrania im mwi penym gosem i nie brak moliwoci, aby sobie
przeprowadzili rachunek sumienia. Jest w tym co przewrotnie nieuczciwego; nie inaczej przecie
postpuj owi znueni Niemcy zza aby, kiedy woaj, e do, e nie wolno bez koca
rozpamitywa dziejw II wojny. A ostatecznie pi gwnych mocarstw kolonialnych ma na sumieniu
wicej zamordowanych, zagodzonych i skatowanych ludzi ni III Rzesza. Wzdrygamy si na og przy
lekturze dziejw konkwisty i eksterminacji Indian pnocnoamerykaskich, ale wcale nie mniejsze
zbrodnie dziay si i za pamici naszych dziadkw, Napisano sto rozpraw o Proucie, nikt jednak nie
zada sobie trudu, aby ustali, jakie to akcje trzyma w swej sekreterze i kto pracowa na te
olniewajce dywidendy. Winstona Churchilla zachowaj we wdzicznej pamici wszyscy, ktrzy
przeyli II wojn wiatow, ale by on przecie blisko spokrewniony z rodem diukw Marlborough,
ktrzy sw niebotyczn fortun zbudowali na niewolniczej pracy milionw Hindusw i Afrykanw i w
niczym nie byli lepsi od hitlerowskiego nadzorcy niewolnikw, Fritza Sauckela.
Zreszt imperia kolonialne budowali politycy i wodzowie, wicekrlem Indii by na og czonek
rodziny panujcej, lecz realn wadz wykonawcz na najniszym szczeblu sprawoway w koloniach
najgorsze szumowiny. Zapominamy zazwyczaj, e kolonie byy dla europejskich metropolii przede
wszystkim rynsztokiem, utylizujcym patologiczne odpadki spoeczne. To ten rodzaj ludzi uczy
dzikich podstaw kultury rdziemnomorskiej. Czytam sporo, ale nigdy jeszcze nie miaem w rku
ksiki zachodniego autora, w ktrej byoby to chocia otwarcie powiedziane. Nie mwic ju
o rachunkach epoki wyzysku; te rwnie byyby na miejscu.
Ciekawe, e tylko te narody, ktre nigdy nie zgrzeszyy klasycznym kolonializmem na terenie
pozaeuropejskim, zdobyy si na autentyczn, a wic zarwno emocjonaln, jak i racjonaln reakcj
wobec dzisiejszych problemw Trzeciego wiata: Szwedzi, Finowie, czciowo Austriacy. No i my. My
przede wszystkim.
Polska - z przyczyn trudnych do wytumaczenia cudzoziemcom, lecz zapewne objanialnych
historycznie - bya niemal zawsze krajem sympatyzujcym z ludami kolonialnymi, czego genera
Jabonowski na Haiti, a moe nawet Beniowski na Madagaskarze, nie mwic ju o testamencie
Kociuszki, mog by dowodnymi przykadami. To prawda, mamy w swej historii krtki, lecz za to
cakowicie bazeski epizod z Lig Morsk i Kolonialn, pretensje do Parany i Madagaskaru, cynfoli
dla Murzynkw i kilka ksiek, ktrych ponury idiotyzm walczy o gorsze z potworn polszczyzn.
Szczeglnie si tu wsawili pp. Henryk Potocki i Micha Tarnowski, ktrych dziea podrniczomyliwskie z Afryki i Azji budz dzi nie tyle moe wstyd, co zdumienie, e jzyk polski mg take
suy do wyraania procesw mylowych na poziomie orangutana. Zreszt nawet dzi jeszcze
pewien domorosy filozof potrafi na trzech szpaltach jednego felietonu wydrwi cay ruch
narodowowyzwoleczy i wyrazi solidarno moraln z kolonializmem w jego najwulgarniejszej,
johannesburskiej postaci. C - socjalizm likwiduje wyzysk, ale nie likwiduje gupoty, zwaszcza

zastarzaej, cakowicie dobrowolnej i obnoszonej z pewn ostentacj, eby j dostrzeono


i pochwalono w Paryewie. Moemy tylko mie nadziej, e nasi inteligentni przyjaciele w Trzecim
wiecie nie poczytaj takich pozycji na amach polskiej prasy za nic wicej jak tylko za aberracj.
Ale mamy rwnie zadziwiajco pikn i wartociow literacko tradycj reportau z byych obszarw
kolonialnych, ktry to reporta mgby si bez adnych retuszw ukaza rwnie dzi, aby wiadczy
o wraliwoci i gbokim humanizmie wczesnych polskich autorw. Myl tu przede wszystkim o
Tadeuszu Dbickim, ktrego listy z Czarnej Afryki, pisane w roku 1928, powinny naprawd znale si
w antologii najlepszych dzie naszego pimiennictwa. Myl te o poszczeglnych pozycjach Jerzego
Giyckiego, Arkadego Fiedlera, Wandy Melcerowej, Stefana Bryy, Wacawa Korabiewicza. Ukazyway
si wwczas, kiedy z Anglii wysyano do Indii Brytyjskich rzemienne kaczugi z mosinymi
sprzczkami w ksztacie kolcw, w Belgii publikowano naukowy podrcznik wzniecania walk
plemiennych, oparty na najnowszych zdobyczach psychologii eksperymentalnej, a francuscy
policjanci w koloniach przechodzili specjalne kursy posugiwania si pak przy wymierzaniu chosty.
Dla nas, ktrzy ten wiaty i uczciwy nurt rodzimej kultury uznalimy za cz wasnego rodowodu
ideowego, prawdy pierwsze kolonializmu byy oczywiste od samego pocztku. Nigdy nie byo tu
potrzebne wojowanie z rasistowsk bredni w stosunku do kolorowych; nawet publikacje tak
obsesyjnie antysemickie, jak redagowany przez Maksymiliana Kolbego May Dziennik i Rycerz
Niepokalanej czy najskrajniejsze wydawnictwa ONR i Falangi nie szerzyy w zasadzie rasizmu
antropologicznego w stosunku do ludw pozaeuropejskich. Brednia rasistowska oczywicie istniaa,
ale w zasadzie ograniczaa si do tpego kotuna, z ktrym dyskusje i tak byy zbyteczne, gdy jego
rynsztunek umysowy uniemoliwia zwalczanie jakichkolwiek stereotypw.
Moe dlatego po przezwycieniu pierwszego szoku, jaki zrodzi nasze dramatyczne relacje,
zaczlimy si zastanawia nad zupenie konkretnymi sprawami Trzeciego wiata. Zaczlimy liczy,
cytowa fachowcw, zestawia tabele, kalkulowa szanse. Jedna tylko ksika Wojciecha
Gieyskiego Medytacje o wiecie trzecim, nie doceniona, jak zwykle, lecz najciekawsza chyba ze
wzgldu na czupurn oryginalno sdw i wyjtkow znajomo problemu, moe najlepiej
wiadczy, e nie poprzestawalimy na jaowych okrzykach zgrozy, a pewne kwestie umielimy
dostrzec w jeszcze szerszym kontekcie ni zasuony pionier tych rozwaa, Gunnar Myrdal.
Byo to co wicej ni prosta solidarno z biednymi i godnymi. Zdaje si, e w pewnym momencie
osignlimy granic swoistego utosamienia si ze sprawami i interesami tamtych krajw. Nie
mwi tu o polityce rzdu, zwaszcza handlowej, bo Polska zawsze znajdowaa si na ostatnim
miejscu wrd krajw socjalistycznych, jeli chodzi o pomoc lub kredyty dla krajw sabiej
rozwinitych. Jest to sprawa przykra i bardzo zoona, ktrej nie sposb tu omawia. Mam jednak na
myli nas wszystkich, ktrzy pisalimy i gotowi bylimy na ochotnika, na wyprzdki nawet tumaczy
zasadno kadego gestu, nawet takiego, ktry nas wiele kosztowa.
Trzymalimy odruchowo z Indonezj, kiedy zapragna Irianu Zachodniego, cho historyczne
podstawy tego dania wydaway si do kruche, eby nie rzec, e ich w ogle nie byo. Nie
ukrywalimy satysfakcji, kiedy czogi indyjskie wjechay do Goa, cho wczesny reym portugalski
podnis krzyk pod niebiosa z powodu agresji, i nie by w tym bynajmniej odosobniony, poniewa
nawet Szwedzi mieli wtpliwoci, czy granica midzy wyzwoleniem i agresj moe by a tak
rozcigliwa. Przeykalimy rne ewenementy w Iraku, o ktrych i dzi jeszcze wspominamy
z zakopotaniem i niechci, obozy koncentracyjne dla komunistw, pobudowane przez Nasera
najpierw pod Aleksandri, a potem przeniesione w rejon Asuanu, akurat wtedy, gdy radzieccy
budowniczowie rozpoczynali wznoszenie tamy na Nilu. Cierpielimy bez sowa kolonialne kreatury
w rodzaju Hastingsa Bandy, nikczemno prawicy indyjskiej w Kerali, operetkowe rewolty pod

hasami wyzwolenia w Ameryce aciskiej, terror pakistaski w wczesnej Bengalii. Na wszystko


mielimy wyjanienie. Okazywalimy nieskoczon wyrozumiao dla rozrzutnoci Nkrumaha i
Sukarno, wynajdujc mozolnie uzasadnienia, jakie im zapewne nigdy nie przyszy do gowy.
Okrzykiem radoci i nadziei witalimy pszenic Borlaugha, obalenie krla Idrisa, najbardziej nawet
niemrawe prby reformy rolnej, a take postp w indyjskich badaniach atomowych, poniewa mg
zwiastowa kres tragedii energetycznej tego kraju. Nie przypominam sobie, eby ktrykolwiek
z moich amerykaskich czy zachodnioniemieckich kolegw, niekoniecznie pracujcy dla Hearsta lub
Springera, przeywa na tym tle rozterki lub euforie.
Ta reakcja szybko wesza nam w krew. Staa si elazn zasad naszego protokou: o krajach
Trzeciego wiata pisze si u nas dobrze - albo nic. Jeli nawet nie stoj za tym nasze mizerne interesy
handlowe, to uwaamy za rzecz zdron, aby krytykowa tych, ktrym jeszcze wczoraj tak si fatalnie
wiodo. Jedyny chyba wyjtek od tej reguy stanowia rze w Sudanie, bo nawet wypadki
indonezyjskie 1965 roku szybko pokrylimy milczeniem. Za szybko, za tanio, za ochoczo. Ciekawe,
swoj drog, czy elity krajw Trzeciego wiata zdaj sobie spraw z tej osobliwej powcigliwoci i z
jej rde ideowych; ostatecznie w prasie zachodniej mog codziennie poczyta, co si o nich sdzi.
Do dzi przecie, zwizani milczc umow, zaczynamy si krztusi, ilekro naleaoby w kocu
napisa, e pewien afrykaski prezydent lubi osobicie wymierza kijem sprawiedliwo
zodziejaszkom w miejskim areszcie. Lub e pewien marszaek polny kae publicznie caowa
cudzoziemcom czubki swoich butw, a mia te interesujcy pomys, aby w Kampali (w stolicy swego
kraju) wznie pomnik Adolfa Hitlera. Ju to, co napisaem, wystarczy w zupenoci, eby Gieyski i
Kapuciski pospieszyli z wyjanieniami w sprawie afrykaskiej specyfiki. Niej podpisany te
zreszt zaczyna warcze, jeeli styka si z krytyk obecnych posuni rzdu indyjskiego, ktre
w samych Indiach budz niejakie zastrzeenia.
Ale od pewnego czasu ta hurtowa, bezwarunkowa waciwie solidarno zaczyna obrasta
w wtpliwoci. Ju nie tylko dlatego, e w krajach Trzeciego wiata raz po raz dochodzi do gosu
jawna, skorumpowana prawica, mao wraliwa na moraln solidarno, apczywa na zachodnie
dostawy wojskowe, a przede wszystkim marzca o brylowaniu w zachodnich salonach, poniewa
w inny sposb nie umie si wyzby kompleksw. To ostatecznie mona sobie wyjani normalnym
pulsowaniem rytmu rozwojowego; na procesy historyczne o takiej skali jak dekolonizacja nie wolno
patrze przez wsk szpark jednego dziesiciolecia. Metropolie zreszt najchtniej przekazyway
wadz wyprbowanym prozachodnim politykom, takim jak sir John Kotelewala w Sri Lance czy krl
Faruk w Egipcie, a przecie musieli oni ustpi miejsca ludziom wiziennych uniwersytetw
i modym, radykalnym oficerom, z natury rzeczy mniej skonnym do kompromisw. Nie naley
przecenia tego czy innego zwrotu na prawo, a nawet caej sekwencji takich zwrotw; historia
skoryguje to prdzej czy pniej, poniewa powtarzanie klasycznej drogi rozwoju kapitalistycznego
jest w Trzecim wiecie bezcelowe i niemoliwe.
To tylko nasi domoroli mdrcy i niektrzy wizjonerzy amerykascy w rodzaju senatora Ellendera z
Luizjany uwaaj, e czarni powinni wzi si do roboty, a wszystko bdzie dobrze. Rzdy ludowe,
lewicujce, powoujce si na jak odmian socjalizmu, z reguy popeniaj wicej bdw ni rzdy
prawicowe, gdy ulegaj zbyt wielu naciskom nie stworzyy jeszcze dostatecznie sprawnych
mechanizmw samokorygujcych, po prostu z braku dowiadczenia, maej kultury politycznej mas
i niedostatecznie wysokiego stopnia oczytania w spoeczestwie. Ale o adnym historycznym
odwrocie po prostu nie ma mowy.
Wtpliwoci, o ktrych tu mowa - nazwijmy je na razie wtpliwociami - rodz si na innym gruncie.
Czytujemy dokadnie rezolucje Grupy 77, suchamy rnych wystpie w Narodach Zjednoczonych,
uczestniczymy czasem w dyskusjach z udziaem najbardziej elokwentnych rzecznikw Trzeciego

wiata, niekiedy do radykalnie nastrojonych - i coraz czciej zaczynamy sobie zadawa pytania, na
razie po cichu, poniewa nader niechtnie formuujemy takie myli publicznie (niej podpisany po raz
pierwszy w ogle zabiera glos na ten temat), czy przypadkiem druga dekada niepodlegoci nie
przyniosa w pewnych krajach Trzeciego wiata gronego pomieszania poj. Nie chodzi tu o polityk;
kraje rzdu Polski nie maj w tej sprawie zbyt wiele do powiedzenia. Chodzi raczej o przesanki
intelektualne i moralne rozstrzygajce o ludzkich pogldach, bo w kocu nie ma takiego przepisu, e
bezinteresowna mio do caej grupy pastw musi trwa wiecznie. Autentyczne i nie wymuszone
pogldy - to nie jest rzecz bez znaczenia nawet w dzisiejszym wiecie, optanym analiz bilansw
patniczych.
Mwi si na przykad o nowym adzie ekonomicznym wiata. Ma on oznacza stae, wbudowane
w cay handel wiatowy preferencje ekonomiczne dla krajw sabiej rozwinitych, a take element
koniecznej redystrybucji bogactw w skali wiatowej. Same w sobie hasa te nie mog budzi
zastrzee ani wtpliwoci natury moralnej, cho budz pewne wtpliwoci natury ekonomicznej.
Najszybciej ze wszystkich towarw wiata droeje towar i tak ju najdroszy, to znaczy wkad
ludzkiego mzgu w nowe rozwizania technologiczne. Po prostu na kad now generacj,
powiedzmy, obrabiarek, trzeba wydawa coraz wicej surowcw czy pfabrykatw, nawet gdyby ta
operacja miaa si odbywa cakowicie poza pienidzem. Nie jestem zreszt ekonomist i nie bd si
na ten temat mdrzy; powtarzam tu jeden z argumentw wysuwany przez ludzi, ktrym ufam.
Mona zlikwidowa ca, uporzdkowa gospodark surowcami, stworzy udogodnienia dla sabszych,
ale nie mona chyba podway faktu, e najzdolniejsi i najbardziej wydajni dyktuj swoje warunki
mniej zaradnym i mniej wydajnym. To si odnosi, niestety, nie tylko do krajw Trzeciego wiata.
Haso nowego adu ekonomicznego nie jest nowe i wyraa elementarn ide sprawiedliwoci,
stanowic fundament wszelkiego socjalizmu. Nikt, kto pragnie si uwaa za czowieka, nie moe
obojtnie przyjmowa do wiadomoci niewiarygodnego faktu, e prawie dwie trzecie mieszkacw
Ziemi przymiera godem i e w przyszoci miaoby by gorzej, nie lepiej.
Chodzi tylko o wyrane okrelenie adresata tych susznych postulatw. Z tym wanie ostatnio nie jest
dobrze.
W tak zwanym Trzecim wiecie nastpiy w cigu ostatnich piciu lat gbokie i znaczce przemiany,
czego nie powinnimy zbywa anegdotami. To prawda, e biedni stali si jeszcze biedniejsi. Ale
prawd jest rwnie, e w Grupie 77 wyonio si kilka przynajmniej, a moe nawet kilkanacie
krajw, ktre w byskawicznym tempie doczyy do najwszej czowki finansowej wiata
przynajmniej w sensie rezerw dewizowych, poniewa gdyby bra pod uwag styl ycia w rnych
szejkanatach naftowych, to przemysowa czowka wiata zostaa ju daleko w tyle: znane s co
najmniej dwa przykady krajw, ktrych obywatele w ogle nie pracuj, gdy wszelkimi uciliwymi
czynnociami zajmuj si najemni i sowicie patni cudzoziemcy, od gastarbeiterw z Pakistanu do
najwyej kwalifikowanych inynierw szwajcarskich. S to fakty powszechnie znane, tote darujmy tu
sobie opowieci o biaych mercedesach 600 ze zotym monogramem na zderzaku lub o nowych
paacach, ktre przyprawiyby o zawi sutanw imperium otomaskiego.
Ot wtpliwo pierwsza dotyczy nowego ukadu stosunkw wewntrz Grupy 77: dlaczego
mianowicie redystrybucji bogactw nie mona by rozpocz od tej wanie grupy, skoro odznacza si
ona najdrastyczniejszymi kontrastami w poziomie ycia. Kuwejt np. przekroczy w ubiegym roku
niewyobraaln granic 11 tysicy dolarw dochodu narodowego per capita (projekcja statystyczna
wskazuje, e w roku 1980 kraj ten zdubluje amerykaski dochd per capita), podczas gdy a 24 kraje
tej grupy obracaj si w granicach 200 dolarw, a Haiti lub Etiopia w aden sposb nie moe

docign nawet do rwnych stu dolarw. W tej sytuacji trudno nie postawi kilku prostych, cho
przykrych pyta.
Dlaczego kapica od nafty Nigeria jest tak nieczua na straszliwy los najbliszych ssiadw z Sahelu Nigru, Mali, Czadu, Kamerunu, Grnej Wolty? Dlaczego Arabia Saudyjska nie opucia nawet jednego
centa na baryce ropy naftowej eksportowanej do Indii? Argument o cenach wiatowych jest tu o tyle
pozbawiony sensu, e przecie te wanie ceny uchodz w Grupie 77 za podstawow przyczyn
rozwierania si noyc i lawinowego narastania ndzy. Dlaczego szejkowie arabscy, kupujcy od
niechcenia banki i cae korporacje przemysowe na Zachodzie, ani razu nie objawili solidarnoci
z biedot wschodniej Jawy lub mieszkacami brazylijskich faweli? Dlaczego Iran, ktry mg wyda
kilkadziesit miliardw dolarw na zakup najwymylniejszych faramuszek militarnych, nie
sfinansowa, choby w formie symbolicznego gestu, odsalarni wody dla Jemenu ani szpitala dla
Etiopii?
W zasadzie odpowied na te naiwne pytania jest ju znana bardzo dawno i sprowadza si do wietnie
znanych prawd o klasowym rozwarstwieniu nurtw narodowowyzwoleczych. Nigdy zreszt, nawet
w pierwszych dniach burzy i naporu, nie byo inaczej. T nauk wczenie pojli przywdcy radykalnolewicowego nurtu w ruchu wyzwoleczym, ktrzy czsto z wizie kolonialnych trafiali prosto do
tych samych wizie pod rodzimym ju zarzdem. Pienidz rodzi pienidz, a nie wyrzuty sumienia lub
porywy braterstwa.
Problem polega na tym, e w wiadomoci pewnych ugrupowa przywdczych elementarne prawdy
ulegaj ostatnio jak gdyby pewnemu zamceniu, a na ich miejsce pojawia si opacznie pojmowany
solidaryzm regionalny lub wrcz midzykontynentalny. Bardzo trudno byoby dzi wytumaczy, jakie
to mianowicie wsplne interesy naprawd cz w Grupie 77 Paragwaj z Omanem, Iran z Etiopi,
Mali z Malezj. Chyba e za taki wsplny mianownik uznamy wysoki odsetek analfabetw lub nik
sie drg, ale dla poprawy tego stanu rzeczy nie zawizuje si ugrupowania o wyranych aspiracjach
ideologicznych. Na tej zasadzie Polska mogaby stworzy sojusz najniej stelefonizowanych krajw
wiata, a Szwajcaria - zaoy uni krajw grskich, do spki z Afganistanem, Nepalem i Boliwi.
Co innego mogoby czy te kraje? Przecie nawet nie kolor skry, bo w Grupie 77 reprezentowane
s wszystkie rasy, z bia wcznie, i nie poziom dochodw poniej redniej wiatowej, i nawet nie
niedorozwj przemysowy, bo dla szejka Zamaniego jest to wycznie kwestia wyboru celw, a dla
Grnej Wolty budowa fabryczki obrabiarek do drewna stanowi marzenie nieziszczalne nawet
w teorii. Trudno te ju dzi mwi o jakiejkolwiek wsplnej mitologii w rodzaju tej, jaka pod nazw
Pancza Sila ujawnia si wiatu podczas zaoycielskiej konferencji ruchu krajw niezaangaowanych
w Bandungu. W Grupie 77 z trudem udaoby si znale z pi krajw, ktre nie byyby z kim
zwanione. Naley rwnie wtpi, czy cho jeden z rzdw tej grupy gotw byby dzi traktowa
serio i dosownie doktryn niezaangaowania.
Wszystko to nie zmienia faktu, e Grupa 77 wystpuje co pewien czas z deklaracjami tak
kategorycznymi, jak nigdy dotd. Wanie tutaj powstaje druga, znacznie powaniejsza wtpliwo.
Dopki Grupa 77, bez wzgldu na jej wewntrzne rozwarstwienia, domaga si kompensaty za
stulecia kolonialnej eksploatacji, dopki da przeksztacenia UNCTAD-u w sprawniej funkcjonujcy
mechanizm, wyrwnujcy rujnujce skutki obdu na giedach i rynkach kapitalistycznych, dopki
adresuje swoje dania do tych, ktrzy ponosz rzeczywicie historyczn, a zatem i materialn
odpowiedzialno za rozpaczliwie niski punkt startu w swych byych koloniach - dopty Trzeci wiat
moe liczy na nasz solidarno i poparcie. Jest to wprawdzie temat na dusze rozwaania, dzi
bardziej ju skomplikowane ni w niedawnej przeszoci, lecz sama istota tak sformuowanych da,
bez wzgldu na szanse ich realizacji, znajduje w krajach socjalistycznych cakowit aprobat. I to

doprawdy nie dlatego, e nas to nic nie kosztuje. Przede wszystkim dlatego, e tak pojmowana
sprawiedliwo historyczna bya jedn z podstawowych przesanek rewolucji po naszej stronie
wiata.
Gorzej jednak, kiedy pojcie krajw uprzemysowionych traci nagle ostro historyczn i zaczyna
kry jako synonim wszystkich bez wyjtku krajw, ktre wybiy si ponad poprzeczk w wysokoci,
powiedzmy, ptora tysica dolarw na gow. Nastpuje wwczas niemoliwe do przyjcia i gboko
niemoralne pomieszanie wysokoci dochodu ze rdami dochodu. Dochodzi do obraliwego
w gruncie rzeczy zrwnania biedakw, ktrzy zaciskajc zby zbudowali sobie wasnym wysikiem
podstawy cywilizacji przemysowej - z biaymi sahibami, ktrzy przez kilka pokole tuczyli si na krwi
i pocie ludw kolonialnych. Wstpna akumulacja, dostarczajca Europie Wschodniej rodkw na
pierwsz ofensyw przemysow, nie spadla przecie z nieba; cale pokolenie, a moe nawet dwa
pokolenia, zapaciy za ni dotkliwymi niedostatkami ycia codziennego, eby to tak najogldniej
nazwa.
Takiego rozumowania - a zdarza si ono, niestety, nie tak znw rzadko i nie mona go poczytywa za
przypadkowe przejzyczenie lub figur retoryczn - nikt w krajach socjalistycznych przyj nie moe.
Jest ono oburzajce, historycznie niesuszne i o tyle jeszcze szkodliwe dla interesw Trzeciego wiata,
e odpowiedzialnoci za skutki kolonializmu obarcza rwnie tych, co od pwiecza byli i s
najbardziej konsekwentnymi wrogami klasycznego kolonializmu. Chyba pora, eby to wreszcie
powiedzie na gos - nawet wtedy, gdy w owiadczeniach rzdowych motyw ten na razie si nie
pojawia. Pora, eby przestrzec przed bdami rozumowania, ktre mogyby uszczupli lub wrcz
zniweczy w wspaniay kapita psychologiczny, nagromadzony np. w Polsce przez minione lata
w szeroko pojtej wiadomoci spoecznej. Powinnimy sobie pozwoli na t szczero wanie
dlatego, e mamy czyste rce i niepodwaaln legitymacj moraln wobec krajw Trzeciego wiata.
atwo to sprawdzi w wykazie gosowa na forum ONZ, w statystykach handlu z Rodezj i RPA,
w polityce celnej, importowej i kredytowej. W granicach naszych realnych moliwoci i ukadu si
w polityce wiatowej czynilimy - jako wsplnota socjalistyczna - niemal wszystko, aby nasza
solidarno z biednymi i godnymi nie pozostawaa tylko w sferze werbalnych deklaracji.
Od hurtowego traktowania krajw uprzemysowionych jako dojnej krowy jest ju tylko krok do
dziwnych i niepokojcych pomysw, jak ten na przykad, aby wszystkie te kraje oboy swoistym
podatkiem od dochodu narodowego, bez wzgldu na historyczn genez obecnej wysokoci tego
dochodu. Gdyby t propozycj uproci do granic wulgarnoci, sprowadzaaby si ona do zasady, e
szejkowie i emirowie bd nabywa coraz nowe rezydencje na Lazurowym Wybrzeu, kupowa rolls
roycey i wynajmowa Hiltony dla swych haremw, ale ciela w Sieradzu, urzdniczka pocztowa w
Omsku i lusarz w Pardubicach mieliby solidarnie ponosi koszty nowego adu ekonomicznego na
rwni z mijnheerami Utrechtu i dentelmenami z londyskiego West Endu. Trudno doprawdy orzec,
co mianowicie radykalnego i sprawiedliwego miaoby przynie zastosowanie takich kryteriw
w praktyce, gdyby byy one realne.
Nie ma si czym niepokoi, jeeli z daniem owego podatku wystpuje niedoksztacony dyktatorek
plemienny, ktry nic jeszcze nie zrobi dobrego dla swego kraju,: a ju pogry go w korupcji,
nepotyzmie lub i terrorze. Duo gorzej, kiedy mentalno hunwejbinw, z natury rzeczy sprzeczna
z wszelk polityk, zaczyna ogarnia ludzi wiatlejszych i z pewnoci uczciwych. Rewolucja
kulturalna w skali caego globu nie tylko nie moe si powie, ale nawet jej teoretyczna zasadno
nie byaby ani troch wiksza ni zasadno (i skuteczno) tego samego zjawiska w Chinach.
To prawda, e wiat drugiej poowy XX wieku wyleczy nas z wielu modzieczych iluzji
i pokomplikowa sprawy, ktre jeszcze niedawno wydaway si tak cudownie proste. Nie moemy

jednak dopuci, aby prawdy pierwsze tego wiata, dotyczce spraw absolutnie zasadniczych, od
ktrych zaley wszelki w ogle wiatopogld, zostay po prostu odstawione na strychy naszych
przekona. Nie moemy dopuci, aby bdy perspektywy przyprawiay nas o krtkowzroczno lub
wrcz lepot - a takie przypadki widujemy przecie wok siebie. Trzeci wiat nie tylko istnieje
realnie, ale pod koniec biecego stulecia bdzie realniejszy ni kiedykolwiek: na jednego mieszkaca
strefy dostatku, to znaczy Europy i Ameryki Pnocnej bez uwzgldniania jakichkolwiek rnic
midzy poszczeglnymi krajami tej strefy, przypadnie ju piciu biednych, godnych i zbuntowanych.
To nie s czasy na prymitywny europocentryzm, obraanie si, kurz lepot i mentalno
prowincjuszy. Jeeli nawet gorycz niepowodze lub niecierpliwo skaniaj czasem do prdkich
a powierzchownych uoglnie, jak to si zaczyna dzia obecnie we wszystkich trzech istniejcych
wiatach, s przecie wysze, obiektywne, niezalene od nikogo racje, ktre musimy uwzgldnia,
jeeli chcemy przey jako gatunek zoologiczny. Zwaszcza drugiemu i trzeciemu wiatu ka one
myle wnikliwiej i z wiksz trosk o w nieuchwytny, a tak wany w praktyce element
psychologiczny, dotd nas czcy.
Solidarno jest pikn rzecz, pod warunkiem e istotnie suy naleycie pojtym interesom
narodw. Mona z niej zrezygnowa, to prawda, lecz wwczas wiat staby si rycho ponur,
bezlitosn aren gladiatorw, scen bezsensownego wycigu o miejsce pod socem. le i smutno
byoby y w takim wiecie. Nie mwic ju o tym, e dugo potrwa by nie mg.
Kultura, 29 lutego 1976

Uczta u Wierzynka19
A moe by tak uchwyci t chwil midzy bulionem i potrawk z zajca, jak fotograf uwiecznia raut w
Krzeszowicach lub wicone w nowoczesnym inynierskim mieszkaniu w Stalowej Woli lub Gdyni?
Gdyby spojrze na t gustown scen z zewntrz, spoza matowej szyby, powiedzmy, okiem dzkiej
wkniarki lub emerytowanego kolejarza?
Tak, prosz. Piwo te. ywiec, oczywicie.
Po prawej starsza pani w wyleniaym kapeluszu z Maison Kowalska, rok produkcji 1934. Nie przyja
do wiadomoci zmiany czasw i md. Zamawia jeden rosoek, nieprawda, i bueczk, tylko eby bya
wiea i chrupica, prosz pana. Bardzo panu dzikuj. Nie, nic wicej, prosz pana. Kim wtedy bya?
Pewno rozwiergolon kotuneczk z dobrego towarzystwa, Lul-Lal z tych Ronieckich,
pasoytniczym motylem, trzepoczcym nad polskim bajorem, drczycielk kucht i Janowej, co praa.
Teraz jeszcze raz chce nayka si zapachw beau mondeu. Ju nie te, co przed wojn, ale zawsze.
A moe inaczej? Moe jest emerytowan nauczycielk, steran Siaczk bez orderw, dla ktrej ten
rosoek u Wierzynka jest jedyn okazj, eby odetchn od chamstwa codziennoci i brudu
upokarzajcych barw szybkiej obsugi kategoria III? Kelner nie ukrywa ironii, ale to jest porzdna
firma, nasz-klient-nasz-pan, na stoliku pojawia si aromatyczny rosoek i chrupica bueczka, jak to w
Krakowie. Wic ona jednak dwa lub trzy razy do roku odlicza dwa zote na szatni, jedenacie na
rosoek i ptora na napiwek dla kelnera. Wyciga wtedy z szuflady flakonik perfum, co to go Lusia
przywioza w prezencie z Parya w trzydziestym sidmym, nie, w trzydziestym smym, i cudem
przechowany przez wojn r Cotyego, i najostatniejsze resztki henny do brwi. Uywa tego
19

Tekst dotychczas nie publikowany.

wszystkiego bez umiaru, patrzc w potuczone lustro o sprchniaej ramie i mruczc ten kuplecik z
Wesoej wdwki, ktry kiedy, przed wiekami, zapowiada urod wieczoru. Pewno nie zdya
zazna do syta sodkiego smaku modoci. Potem m zgin na wojnie, syn zosta na Zachodzie, crka
wyjechaa do Supska, przyjaciki powymieray na raka i ze staroci. Nie wiadomo, czy miaaby co
naprawd wanego do powiedzenia w sprawie, ktra mnie teraz drczy. Moe by i miaa, ale na
pewno nie to, co chciabym usysze.
Obok scena z inteligenckiego teatrum. ON - klasyk czego, nestor czego, siwa czupryna, tubalny
szept, starowiecka szpilka w krawacie, niewzruszona aksjologia, biblioteka w gowie, adnych ladw
sklerozy. U boku rozanielona, nieprzytomna studentka: Boe, ON zaprosi na obiad do Wierzynka!
Intelektualistk stuprocentowa, pier pewno paska i piegowata, okulary jak Wielkie Jeziora,
Jacobson, Eco i Lvi-Strauss, w nocy pacze i samogwaty. I chude, dziewczce nogi odziane w botki,
ktre zostay nabyte na cen dwch miesicy odywiania si herbat Ulung i bueczk z zeschnitym
serem. I czapa futrzana: sze tygodni asystenckiej pensji. I torebeczka woajca o pomoc kaletnika.
ycz ci jak najlepiej, wiewireczko. To midzy innymi dziki takim jak ty nie jestemy stadem
baranw. I panu te ycz dobrze, profesorze; niech pan przetrwa. Niech pan patrzy z gry na tych
szmondakw z zaatwion na lewo habilitacj. Rozczulam si nagle, ale gdybym tak si do nich
przysiad znienacka i zapyta, czego by sobie yczyli w tym kraju? Ach, znam przecie, znam te
inteligenckie gadki.
Po lewej dwie dobrze odpucowane panny o zimnych oczach, cinite w pasie, o biustach
podcignitych pod brod. Mwi mao, bo w tym zawodzie nie ma o czym pytlowa. Zapisuj co
w notesikach. Pij kryniczank. Leniwie, lecz uwanie lustruj sal, kiedy si pojawia mczyzna
sprawiajcy wraenie cudzoziemca. Konto ronie. Potem wyjad do Francji lub Kanady, wyjd za m,
bd jedzi chevroletem z klimatyzacj i magnetofonem. Potem odwiedz stare kty i zdziwi si, e
Wika, taka przecie adna dziewczyna, wyglda ju jak staruszka. Polki. Rodaczki. Wspobywatelki.
Chyba nie miayby mi nic do powiedzenia. Ale pewno znw si myl. Ta tleniona blondynka sprawia
wraenie, jakby zaraz po skoczeniu podstawwki zacza uczciw prac w spdzielni chemicznej
Jedno Pracy Kobiet, napeniajc baniaki butaprenem lub terpentyn. Ta druga moe ma nawet
matur, tylko uznaa, e znajomo dwumianu Newtona i Trenw jest zbyteczna do pracy na
poczcie. Purpurowy kostiumik, ktry ma na sobie, kosztuje wicej, ni wszystkie jej nauczycielki
razem wzite mogy zarobi w cigu miesica. Na t bransoletk z osiemnastki ona sama musiaaby
pracowa przez osiem lat. A, nonsens. Dziwkom wszdzie powodzi si dobrze.
Przy czwartym stoliku pod oknem - polski byznes. Rka rkie myje. Jak si da, to si zrobi. Mwi ci,
Zenek, ze zjednoczeniem nie zaatwisz, same palanty. Jziu, ty mnie nie mw, ja swoje wiem. Plan
bdzie, premia poleci. Panie kolego, jeszcze p litra i po tatarze. Taak. Panowie-towarzysze kochani,
co zrobi, ebycie o drugiej po poudniu nie siedzieli we czterech w luksusowej knajpie i nie snuli
tych swoich maych intryek przeciw palantom ze zjednoczenia? Czarnoraboczych wrd was nie
zauwaam; kierownicy jestecie, naczelnicy, gwni specjalici. To wy macie to wszystko naprawi?
Hm. Ale moe by przecie zupenie inaczej. Moe ci czterej to zaopatrzeniowcy, ktrzy dla swych
fabryk wyrywaj konkurentom z garda jakie ruby, podkadki czy prowadnice? Moe jestem
mimowolnym wiadkiem, jak bije serce polskiego przemysu. Ci ludzie nie wygldaj na kanciarzy,
jeli im si dobrze przyjrze. Pewno blatuj tego Jzka, eby przyj zamwienie na przyszy kwarta
i pooy lach na pitnastu innych naiwniakw, ktrzy uwierzyli w priorytety i zielone wiata. To jest
twarda gra, w sam raz dla Polakw. A krla podkadek i cesarza spryn do baru mlecznego zaprosi
nie mona. Takie ycie.
Przy wejciu, dyskretnie, dwie panie inynierowe, pna trzydziestka, nie od tego, eby nie byy
poderwane, oczywicie przy zachowaniu wszystkich kulturalnych regu gry. Troch za kosztowne te

sweterki, troch za staranny makija. I botki z komisu. I piercionki ze stambulskiego suku. Och, nie
adna tam prywaciarska ekstrawagancja. Porzdne, czerwone, rednio zamone mieszczastwo.
Mowie pewno buduj w tej chwili kolejn elektrowni albo pojechali na saksy, eby wznie
fabryk kwasu siarkowego. Czerwone mieszczastwo. A skd ja mam t pewno? Przecie to mog
by inteligentne, mie i niegupie kobiety, z ktrych jedna jest, powiedzmy, pediatr, a druga
bakteriologiem w Sanepidzie. Tyle e powiodo im si w yciu, dobrze wyszy za m i nie musz
wiza koca z kocem, jak to si zdarzyo tylu koleankom. A wpady tutaj, bo Halinka ju dawno
mwia, e trzeba si kiedy wybra do Wierzynka, popatrze na ludzi, zje co przyzwoitego,
oderwa si na chwil od wiecznej pogoni za woowin bez koci i skafanderkiem dla Kasi. Nie
narzekaj, pewnie. Innym jest gorzej. Ale to takie kobiety jak one pozwoliy nam przetrwa wojn.
Bez wahania zakasay rkawy, wziy si za pieczenie ciastek, wyrb papierosw i handel
szmuglowan mk. Dobre, mdre polskie kobiety, zaradne i odpowiedzialne, wierne i bystre.
Wystarczy, eby si dobrze ubray za swoje wasne pienidze, eby zadbay o fryzur i dobre
kosmetyki, eby raz na kiedy pozwoliy sobie na chwil beztroski - a ju syczymy: mieszczastwo.
Wieczne rwnanie w d, kult szafirowych kurtek dla dzieci, ondulowanego barana na gowie i le
uszytych butw. Dopiero po spenieniu tych wszystkich warunkw i wziciu wypchanej siatki w rk
Polka ma prawo uwaa si za nie wyalienowan. Bardzo to adnie sam sobie opowiedziaem. Ale nie
bd pan taki diabe kulawy, kolego. Nie otwieraj polskich czerepw po to, eby tam umieci swoje
zdawkowe stereotypy awansu. Popatrz przez zachlapane okno na Rynek, przypatrz si dokadnie tym
kobietom w byle jakich paltach i bladym dzieciom w szafirowych kurtkach z szarym futerkiem wok
szyi. miao! Czy z dwch stron tej szyby rzeczywicie istnieje ten sam kraj i ten sam nard?
A oto i cyganeria lat siedemdziesitych stulecia, polski szampan na ziemniakach lub ycie, wdrowna
ojczyzna paradoksu, blackoutu i gorzkiego artu. rednio mody chopiec o jasnej czuprynie w formie
strzechy, o palcach smukych i delikatnych jak struny. Pewno mia by pianist, poet, rzebiarzem,
ale tak mu jako rozeszo si to ycie midzy smukymi palcami, czterdziestka goni trzydziestk, cigle
jeszcze dobrze si zapowiada, ale chimera klski siada mu ju na czole. Jeszcze setk ytniwki, panie
Mieciu! Dziewczyna w stylu bkitnych aniow, gibka i senna, w barwnej narzutce, ktra nazywa si
poncho, ale przesika czarami tego miasta i staa si modopolsk peleryn. Okularnik, mrukliwy
i krpy, w amerykaskiej kurtce z demobilu, ktrej nie mg zostawi w szatni, poniewa stanowi
niezbdny skadnik wcielenia i integraln cz osobowoci. On jeszcze nie wie, e przy pomocy tej
kurtki zamieni jeden konformizm na drugi; z jego krtkowzrocznych oczu bije una suwerennej
wolnoci i arliwy namys nad prawdziwymi tajemnicami wiata, jakich nie znalaz w urzdowej
filozofii. Druga dziewczyna, z rodzaju tych, ktre powoano do ycia, aby wiat by pikniejszy. Wesoy
brodacz w narciarskim pulowerze. Pewno postanowili dzi przehula stypendia lub symboliczne
pensje z jakiego teatru. Ich rozmowa, chaotyczna i przerywana miechem, skrzy si od sytuacyjnych
dowcipw i aluzji, ktrych aden obcy nie pojmie. Ale dlaczego jestecie sfrustrowani, modzi
przyjaciele? Przecie moecie sobie ukada piosenki, na jakie tylko macie ochot. Nikt was nie
zmusza do wznoszenia uzgodnionych okrzykw. Macie ochot na cygaskie romanse - prosz bardzo.
Pie o uciliwoci ycia - nie ma przeszkd. Powiadacie, e to wanie askawo wadzy tak was
rozwciecza i ogupia? Trudno za wami trafi. Ostatecznie nie powodzi si wam tak znw najgorzej,
skoro siedzicie u Wierzynka i na cay gos opowiadacie do dwuznaczne anegdoty. Znam kraje
gdzie... Ach tak, pojmuj: konflikt pokole, spaszczona optyka wapniakw, wrogo do ogrodzonych
rezerwatw, kajdany z cukierkw, wszystko na niby.
I taka dzi uczta u Wierzynka.
A ten ysawy, w okularach, co zjad awanturk z sardynk, bulion i potrawk z zajca, a teraz czeka na
kaw - to, przepraszam, kto?

A, to znany dziennikarz, reporter, publicysta.


O czym on pisze?
O rnych sprawach. Podrowa, zwiedzi wiat, zna si na polityce. Patrzy na tutejsze sprawy przez
pomniejszajce szko swych licznych dowiadcze. To bardzo potrzebny sposb patrzenia. Mamy
szkodliwy zwyczaj, aby je wyolbrzymia.
A dlaczego on siedzi u Wierzynka, a nie w barze dworcowym? Dlaczego go nie widzielimy w kolejce
do baru mlecznego Pod Zegarem na Basztowej?
Lubi dobrze zje. Mia cikie dziecistwo. Nie dojada w modoci. Ciko pracuje. Duo pisze.
To znaczy, e wie, co ludzie myl?
Oczywicie. Nawet tutaj, w tej sali, jego przenikliwa spostrzegawczo pozwolia mu na dokonanie
maej, roboczej syntezy spoeczestwa. Zafrasowa si nieokrelonoci zebranych tu osb. Prbowa
dla kadego znale usprawiedliwienie.
Czy ludzie, o ktrych zamierza pisa, wypowiedzieli do niego cho jedno sowo?
Och, nie. Ale to nie jest niezbdne. Dziennikarstwo polega gwnie na mwieniu i pisaniu za innych.
Czy ten facet wstawa kiedy o czwartej, eby zdy na pocig czwarta dwadziecia trzy?
Ale oczywicie.
Kiedy to byo?
Trzydzieci lat temu. Ale c to ma za znaczenie...
To znaczy, e od trzydziestu lat wstaje o smej, jak ma ochot?
Tak, ale siedzi nocami. Pisze. Stuka w maszyn.
A dlaczego wybra akurat to miejsce, eby dokonywa tej, jak jej tam, syntezy?
Przypadek. Polska skada si z rnych miejsc.
A czy nie mg uda si w tym celu do plugawej jadodajni III kategorii na robotniczym przedmieciu?
Mg, ale po co? Sownictwo, ktre tam jest w uyciu, przerabia ju koo dziesitego roku ycia. Poza
tym klienci takich zakadw trwoni swe zarobki na alkohol i w sposb negatywny oceniaj
dziaalno poszczeglnych wadz, dajc dowd braku instynktu pastwowego.
Aha. A ile zapaci za obiad?
Rwnowarto omiu kartek maszynopisu.
To znaczy?
Dziesi rednich stawek godzinowych w przemyle lekkim.
Jak dugo trzeba pisa osiem kartek maszynopisu?
To zaley. Czasem dwie godziny, a czasem tydzie. Tego si nie mierzy na metry. W ogle skoczmy
ju z t rozmow. Prowadzi donikd. Kelner, rachunek prosz.

To rzeczywicie smutne, jeeli czowiek nie potrafi si porozumie sam ze sob. Jeeli opuszczajc t
sympatyczn knajp doznaje niejasnego poczucia wstydu czy jakiej nieokrelonej winy. A przecie
jad i pi za swoje zapracowane pienidze. I nikt go tutaj nie obdarowa zotym talerzem. Dziwny kraj,
naprawd.
Marzec 1976

W rod przychodz Francuzi20


Wic pan, panie Piotrowski, co proponuje?
Co pan, szefie. Ja nie z tych, co proponuj. Swojej babie, tak, proponuj. ytko mog zaproponowa
po fajrancie. Ja jestem czarnoraboczy, szefie. Spaw pooy, tak. rub przypalantowa gdzie trzeba robi si. Przecinakiem przypieprzy - prosz bardzo. I tyle. Czarna masa, szefie, niegramotny jestem,
proletariat w tyek kopany. A na polityce to ja si nie znam, szanowny panie towarzyszu. Gowa tpa,
mdek jak u rzenika.
Panie Piotrowski, nie rb pan ze mnie idioty. Mwi jeszcze raz, jak czowiek: ta kratownica musi by
dzisiaj skoczona. Na trzeci. Druga zmiana musi j dzi zakotwi.
Szybki Bill z pana, szefuniu. Do trzeciej niemoliwe. Niemoebno, czyli unikalno. Co innego
przysuga prywatna dla szefa kochanego. To owszem, mona machn. Pan wie: jak si da, to si
zrobi. Rozumiemy si? Powtarzam: nadliczbwki wemiem, tak z pi dzisiaj i pi za wczoraj. Nie
z paskiej kasy, szefie. y trzeba, co, nie? Jak kratownica taka pilna, to rzd zawsze pieniki
znajdzie.
Przecie to wszystko mona spokojnie zespawa do poudnia, bez adnych nadliczbwek.
Modziak z pana, szefuniu, i ycia pan nie znasz. Co pan tak ludziom grosza aujesz? Swojemu
dzieciakowi od ust pan odbierasz czy jak? Trzeci raz ju sysz, e mona. A ja mwi, e nie mona.
I skoczmy ju t mow, bo mnie mdli. Aktualnie niadanko musz skonsumowa, bo sidma mina,
a u pana Piotrowskiego w brzuszku pusto. Piwko odbi, kierowniku?
Premi potrc.
A, to inna mowa. To ja, szefuniu, czapeczk zdejmuj, okularki i kombinezonik do szatni, eby mnie
MO nie szargaa, i cze mwi, pana Piotrowskiego ju nie ma. By, ale wyby. Spdzielnia Zorza,
moe pan sysza, niedaleko std. Spawacza z uprawnieniami tego samego dnia przyjmuj, prezes
grabul funduje, wiartka na dzie dobry leci, premia wstecz za kwarta. I o nadgodziny targowa si
nie bd. Oni powane roboty maj, szklarnie do PGR-w montuj, kmiotkom siewnik naprawi, co
go przedtem popsuli. U prywaciarza fuch te si podapie.
Znaczy, Piotrowski, e odmawiacie wykonania polecenia?
Tylko nie straszy, szefie, tylko nie straszy. Byli tacy, co straszyli, ale ju ich nie ma. Za Stalina to mnie
jeden bezpiek straszy, a sam pniej poszed, skurwiel, posiedzie na pastwowym, e klas

20

Tekst - ze wzgldu na bardzo wysokie wadium, napisany zosta na anonimowy konkurs, ogoszony przez
Trybun Ludu, ycie Partii oraz Ksik i Wiedz, na publikacj o tematyce partyjnej. Uzyska III nagrod,
nigdy jednak nie doczeka si publikacji. Obecnie ukazuje si po raz pierwszy.

robotnicz obraa. I po co takie gadanie, szefie. Norm swoj wykonuj? Wykonuj. Osiem godzin
w robocie siedz? Siedz. Stan nietrzewoci u mnie zauwaony? Nie zauwaony. To i straszy nie ma
czym. Z robotnika mnie pan nie zdejmiesz, szefuniu. A do partii te pjdziemy, do zwizkw. Kolesiom
si powie, jak wysoka dyrekcja czowieka pracy traktuje.
Kratownic trzeba dzisiaj skoczy. W rod zaczynaj Francuzi.
Ja ich moe prosiem? Ten cham za cikie pienidze to ja zamawiaem? Parle franse to pan dyrektor
moe sobie zasuwa, koniaczku zapi, dugopis i zapalniczk w prezencie dosta. U mnie, szefie, to
jest tak: roboty nie przerobisz. Frajerw nogami do przodu na cmentarz wynosz. Ju paru chopakw
si zawino, bo witek-pitek tyrali. Ja, owszem, zrobi lubi, nie powiem. Ale jak mam z siebie
bebechy wytrzsa, to chc wiedzie, za ile. Jasne czy nie?
Ja odpowiadam za termin.
A trzeba si byo pcha? Nie lepiej to na dupuni posiedzie, z dzieciakiem na spacer pj? Pan,
szefie, jak dziecko. No, normalnie jak dziecko. Gazet chyba pan za duo czytasz, kierowniku. Tam
wszystko napisane, tylko e nie tak. No, powiadam, skoczmy t mow, bo mi herbata stygnie. Jak
bd nadliczbwki, to si zrobi. A jak nie, to tak z poow do trzeciej oblec. Tak mnie wypada
z rachunku, szefie. A w liczeniu to nie do zdarcia jestem.
Panie Stasiu, moe ja jestem jak dziecko, ale wiem, co robi. Pan te wie, jaka to wana budowa.
Wszystkie wane, szefie. Widzia pan kiedy niewan budow? Chyba e szpital albo pawilon
sklepowy.
I co si pan tak denerwujesz? Kryty pan jeste. Jakby wczoraj paskowniki przywieli, to miaby pan
swoj kratownic na dzi gotow.
Wagonw przecie nie byo, pan wie.
Mnie to wisi, kochany. Gboko mnie to wisi. Ja si do rzdu nie wynajmowaem. Ka pan
dyrektorowi od kolei zapaci i spokj. Kota mu popdz, za granic zel, ministrem zrobi. Nie
paska gowa. A ta rczka tutaj kosztuje, oj, kosztuje. I nic taniej nie bdzie.
Wic potrc wam t premi, Piotrowski, i adnych nadliczbwek nie dam.
Jak pan uwaasz, szefuniu. Teraz pan Piotrowski bdzie jad niadanko, a nie lubi, kiedy mu
przeszkadzaj, oj, nie lubi. A potem si zobaczy.
To wszystko dziao si okoo sidmej, na oczach kilku milczcych ludzi o nieruchomych twarzach.
Ciekawe, co naprawd myleli. aden nie zabra gosu, eby wzi stron Piotrowskiego, ale aden nie
prbowa go zmitygowa. Palnik pana Stasia sycza cichutko, odoony wbrew przepisom na beczk
z lepikiem. Tlen (trzeba zamwi tlen, ale czym to przywie?) pulsowa w fiokowym pomieniu.
Palnik si wystudzi, jak zgasz, powiedzia pan Stasio, nie tajc miechu. Mody, naparzony inynierek
nie bdzie przecie poucza starego remiechy. Modziakom trzeba da popali, dopiero potem
mdrzej.
O smej by telefon z naczelnej dyrekcji. Kratownic koczycie? Co to znaczy, e s trudnoci?
Inynierze, trudnoci s wszdzie. I zawsze. Chyba za krtko na budowie pracujecie. To nie jest adne
tumaczenie. Kratownic trzeba dzi zespawa i zakotwi. W rod zaczynaj monta Francuzi.
Dziesi po smej odezwa si naczelny dyrektor. Cze, jak leci? Co takiego, nie zd? Wykluczone.
Nawet nie chc o tym sysze. Dajcie im premi, nadliczbwki, cokolwiek. Pienidze nie graj roli,

zrozumcie to. Termin si liczy. Kratownica musi by dzi gotowa. Powtarzam: musi by gotowa.
W rod przecie zaczn Francuzi.
Dziewita, komitet.
Podobno u was konflikt z zaog? Chwileczk, towarzyszu, chwileczk! Tylko nie od lumpw. Wy si
nie zajmujcie socjologi, prosz was, tylko pilnujcie zagroonej budowy. Piotrowski ma swoje wady,
fakt. Ale teraz obraa go nie wolno. Robotnik. Dobry spawacz. Bez niego nie dacie rady. Tak, by
w komitecie. Ale o tym porozmawiamy kiedy indziej. Teraz pilnujcie montau. Kratownica musi by
dzi gotowa. Z Warszawy ju dzwonili. Chyba wiecie, e w rod zaczynaj Francuzi.
Waldek, mody inynier, pyta: ty co, na gow upade? Termin chcesz zawali, ca budow
rozchrzani? Dorzu Piotrowskiemu te nadliczbwki, mwi ci. Wszyscy tak robi. Kontrola jeszcze
ci w rk pocauje, kto tam teraz liczy fors. Mj szwagier przy Azotach pracowa, to mylisz, e byo
inaczej? Wiesiek Strzelecki, ten rudy z trzeciej grupy, to normalnie nadliczbwek dwa razy tyle
podpisuje co my. Inaczej nic w tym kraju nie zbudujesz. I o premii swojej pomyl.
Potem ciela Kozak skaleczy nog. Zwolnienie na tydzie. Kto dokoczy szalowania?
Potem chopak w brygadzie Turbacza zasab, pewno z przemczenia, bo od tygodnia pracowa po
dwie zmiany na dob, na wesele zbiera.
Potem przyjecha star z nie dopit burt, dziesi workw cementu rozsypao si w boto. Protok.
Potem laboratorium uznao, e beton nie odpowiada normie.
Potem elektryk Makulski trzasn prbnikiem o ziemi i zacz krzycze, e ma dosy tego
Owicimia, e musi si wyspa i zje jak czowiek.
O dziesitej telefon ze zjednoczenia. Halo, halo! No i jak tam, towarzysze? Czy pamitacie, e w rod
zaczynaj Francuzi? To bardzo wane, wiecie, bardzo wane. Nie moemy si skompromitowa.
Minister si interesuje. I premier te, ale wiecie, to nie na telefon. Tak, byy opnienia, wiemy.
Z winy kolei, oczywicie. Wysalimy pismo.
Jeszcze raz Waldek: ty dumy jeste jaki, naprawd. Czego ty si uwzi na tego Piotrowskiego? Chce
zarobi, to mu daj. Pewnie, e mgby to zrobi w normalnej dniwce. Ale co poradzisz? Tak to u nas
jest, e jedni na pysk padn, a inni rk z kieszeni nie wyjm, jak im licznik nie cyka. Ty lepiej pomyl,
co naprawd waniejsze: termin czy te gupie trzy setki. No, pi, powiedzmy. Pastwo zbiednieje?
Firma ci zbankrutuje? Jak sobie bdziesz chaup budowa, to si moesz re, ale nie tutaj. To nic nie
da.
Jeszcze raz komitet: nie, towarzyszu inynierze, tak pracowa nie bdziemy. W ten sposb nie
skoczycie kratownicy nawet za trzy dni. Konfliktowy charakter macie, niestety. Mamy informacje, e
u was na odcinku robota dzi idzie jak krew z nosa. O trzeciej wpadnijcie do komitetu,
porozmawiamy. Powanie porozmawiamy, towarzyszu inynierze.
Potem zabrako gwodzi do szalunku. W magazynie nie ma. W centrali zaopatrzenia nie ma. Trzeba
kogo posa do sklepu GS, kupi za wasne pienidze bez rachunku, wyrwna mu si przy premii.
Potem Pietrzyk wpad do wykopu. Nic gronego, obtar tylko oba okcie. Opatrunek. Zwolnienie.
Potem kierowca z wywrotki powiedzia, e przestaje jedzi i rzuca t robot, bo nie moe ju
patrze, jak si marnuje sprzt za kilka milionw. Chodzio o to, e nikt nie chcia przyj dwch

wywrotek do generalnego remontu, wic zajedano je na mier, do zatarcia waw i pogruchotania


zawieszenia.
O dziesitej trzydzieci telefon z rady zakadowej. Jest informacja, inynierze, e macie konflikt ze
spawaczami. Z jednym tylko? Wszystko jedno, ale konflikt. Wiecie, konflikty nam nie pomagaj w tej
napitej sytuacji. Mobilizujemy, oczywicie, ale termin pastwowy wisi nad gow, ludzie bez snu
pracuj, a wy przeszkody stwarzacie.
Waldek po raz trzeci: chciae, to masz. Zaraz bdziesz mia na karku komitet, dyrekcj i jeszcze
zwizki na dokadk. Stowki dopilnowa to ich nie ma, ale terminu dopilnowa... oho, lepsi od
dyrekcji. Mwi ci, podpisz zaraz te nadliczbwki dla Piotrowskiego, postaw mu wiartk po fajrancie
i sprawa z gowy. eby to jeszcze chodzio o jak wiksz sum, tobym rozumia: z prokuratorem
i blacharzami nikt nie lubi mie do czynienia. Ale o taki drobiazg ycie sobie zatruwa? O co ci
waciwie chodzi, o zasady? Kraj chcesz naprawi, wiat zbawi? Dziecko jeste. Normalnie, dziecko.
Stana koparka. Sto godzin pracy ponad norm remontow. Boto w oyskach. Brak oleju
w przekadni. Koparka podlega innemu przedsibiorstwu, krycie jest, ale rozkraczya si akurat na
podjedzie dla wywrotek. Jak teraz dowie kruszywo i stal?
Magazynier przyszed z raportem, e brakuje siatki Rabitza. Pewno w nocy ukradli. Milicj trzeba
zawiadomi.

Motylem jestem. To radio.


Przychodzi Piotrowski, rozemiany, po piwku. Wiesz pan co, szefie? Mam ja przeczucie, e na zbit
mord dzisiaj spadn z tej kratownicy. W gowie mnie si krci. Kolano boli - o, tu, patrz pan. Wic ja
teraz do doktorki pjd. Trzy dni chorobowego z mety leci. Bo jakbym musia spada, to dziewi.
I jeszcze dziewi komisja dorzuci. I jeszcze dziewi, bo komplikacje bd. Ryby teraz bior,
soneczko na stare koci nie zaszkodzi. I wiesz pan, gupia sprawa, wypadek na budowie bdzie,
behape, itede. Kierownik odpowiada, jasne. Prokurator przyjedzie. A jak ja sobie na chorobowe
pjd, to kratownic bdziecie sobie sznurkiem wiza. Ale si Francuzy umiej! Pan moe mylisz,
szefuniu, e ktren z tych partaczy, gnojkw zasmarkanych, co si z palnikami tutaj krc, spaw
pooy jak trzeba? Lepiej niech oni nie prbuj. A kto bdzie odpowiada, komu dyrekcja manto
spuci? Komu zjednoczenie premi cofnie? Kogo komitet po partyjnemu rozliczy? Na mnie, widzisz
pan, mocnych nie ma. Takie ycie miaem, szefie, e si rolowa nie dam. Do spdzielni pj zawsze
zd, teraz szans panu daj, bo pan modziak i ycia pan nie znasz. Tylko e ja dwa razy nie mwi.
W komitecie ju skarg zoyem, e si ludzi do roboty dodatkowej bez zapaty pdzi. Zwizki te
wiedz. Klas robotnicz popr, bo termin im przykazali jak psu na ogon. A kumple, jakby co, to te
swoje powiedz i zawiadcz, jak komisja przyjedzie. Tak i tak, powiedz, Piotrowski spawacz klasa,
tylko do roboty by gnany bez litoci, jak na folwarku. A socjalizm podobno mamy, tak mwi.
Komisja zeznania zbierze. A przyjedzie, bd pan spokojny. Termin zarwany, samego ministra
opieprz, choin nie skoczon kratownic zasoni, eby wstydu nie byo, ale jak zaczn przykada,
to si pan nogami nakryjesz. Tak ja sobie myl, szefuniu, e pan na twardziela trafi. Ale to na dobre
tylko wyjdzie. Jak u dentysty: najgorzej pierwszy zb wyrwa. No to jak, kochany, bo czasu nie mam:
gdzie mam i, sirota bidna? Do doktorki po zwolnienie czy nadliczbwki bd?
Nie. Nie dam nadliczbwek. Nie ma adnych podstaw. I przestacie wy mnie straszy, do cholery. Nie
jeden spawacz w Polsce.

Moje uszanowanie dla szefa. egnam z daleka i ozible. Rczki panu inynierowi cauj. Premi, jakby
za ten miesic mniejsza bya, moesz pan sobie wsadzi. I jeszcze zobaczymy, szefuniu, kto po kim
bdzie paka.

Waldek: ty, ja ciebie naprawd nie rozumiem. Najlepszego spawacza pozbywasz si teraz z roboty?
Ty si lepiej obejrzyj po tych pataachach, co tam dubi co przy ebrowaniu. aden z nich nie ma
penych uprawnie, a jak ma, to kupione za litra. Schrzani ci kratownic i cay majdan zwali si
Francuzom na gow. Popamitasz sobie na cae ycie. I przesiedzie si te mona. Twoja sprawa,
szefie. Ale ja przez te twoje zasady nie chc premii traci. Do Bugarii latem jad. Meble spacam.
Malucha mam ugadanego na przyszy tydzie, na woskich czciach. Odbio ci, stary. Ty moe
mylisz, e ci partia poprze albo uratuje?
Ja te jestem partia.

Komunikat o stanie wd i krajowej czstotliwoci wzorcowej. Poowa zmiany, a kratownica nie


tknita.

Przyjeda naczelny dyrektor. No, piknie, inynierze, piknie. Czy pan moe sysza, co to jest termin
pastwowy? Bd musia odebra panu kierownictwo odcinka, widocznie jest pan jeszcze za mody
na samodzieln prac. Nie, na razie mwi to nieoficjalnie, nie mam nikogo na paskie miejsce. Ale
znajd. Na razie kieruj do pana dwch spawaczy z obiektu B-4. Tam si te pruje, ale tu sprawa jest
jeszcze pilniejsza. Cholera, tam przecie robota stanie. Pan nie umie y z ludmi, inynierze. Pan by
si moe nada do harcerstwa, ale nie na budow pastwowej wagi. Trzeba mi byo wczeniej
powiedzie, o co poszo z tym spawaczem. Pan by mu nie da nadliczbwek, ale ja bym zapaci
z funduszu dyrektorskiego, ja mam kup forsy do dyspozycji. Co to znaczy, e mu si nie naley? Pan
wie i ja wiem, ale moe pan sam wlezie na t sakramenck kratownic i zespawa, co trzeba? To jest
zegarmistrzowska robota, partaczy jest na kopy, ale zdolniachw trzeba przekupywa. I daj mi pan
spokj z tymi swoimi zasadami. Pan wie i ja wiem, e s w tym kraju rzeczy waniejsze ni piset
zotych. To ma by w rod gotowe dla Francuzw i o niczym wicej nie chc sysze.
Pi minut pniej wpada zdyszany instruktor z komitetu miejskiego. Towarzysze mwi, e
dopucilicie do jakiego napicia. Inynierze, najwaniejsza jest spokojna, rytmiczna praca, bez
zryww i bez napi. Tak, rozumiemy wasze stanowisko. Macie swoj racj, prosz was. Z tym
Piotrowskim te trzeba bdzie porozmawia. Ale termin, towarzyszu, termin! W rod wchodz na
plac Francuzi, towarzysz sekretarz ju sal w Kolorowej zamwi, prasa bdzie. Musimy wykaza
ambicj i punktualno. Chyba mona co jeszcze wykombinowa. Z funduszu dyrektorskiego rzuci.
Nagrod specjaln obieca. Moe Krzy Zasugi z puli zjednoczenia?
Wraca Piotrowski. Jeden zero dla pana, szefuniu. Ta blad zwolnienia da nie chce, mwi, e piwko
czuje. A co ma czu, kefir? Ale mnie to ju dojado. egnam si, szefie. Pan Piotrowski w brany
spdzielczej bdzie teraz pracowa. Zaraz, chwileczk, co to tam za palanty na mojej kratownicy
siedz? amistrajkw e pan cign? Przedwojenny pomys, jak Boga kocham. Ej, ty, nie zimno ci
tam na grze? Za popychla u dyrekcji latasz, kmiocie zafajdany? I jak ten palnik trzymasz, sieroto,
zza ci te gupie lipia wypali. A ty, drugi, co si gapisz? Chorego koleg wydyma, eby brudasa
zarobi, to po robotniczemu tak? Porozmawiamy po fajrancie, nie bj si.

Dobrze: dam Piotrowskiemu te nadliczbwki. Cztery. No, pi. Razem z premi bdzie mia na litra
i zagrych. Waldek ma racj: pastwo nie poczuje, firma nie zbankrutuje. Jak si Piotrowski uwinie,
skoczy spawanie na trzeci. Jeeli tylko chce, pracuje jak maszyna. Robota a mu si pali w tych
wielkich apskach. Co jest w kocu waniejsze - trzysta zotych czy interes caej gospodarki?
Nie. Nie dam adnych nadliczbwek. To jest zwyczajne zodziejstwo i nie bd do tego przykada
rki. Nigdy jeszcze nie podpisaem lipnego dokumentu. No to mnie zdejm. Przeyj. Gdzie kiedy
trzeba w kocu przesta traktowa ten kraj jak dojn krow. Nic mnie to nie obchodzi, e inni tak
robi. Kady si powouje na jakich innych, a potem si mwi, e u nas tak zawsze. Najtrudniej
zacz od siebie.
To jest naprawd dziecinne. Awanturuj si o trzysta, powiedzmy nawet o piset zotych, a z tego
baraku widz z dziesi milionw wyrzuconych w boto. Waciwie dlaczego ja si tak ueram? Sam
caego kraju nie naprawi. Jak mam straci dziewictwo, to nie ma si co krygowa.
Nie. Nie dam. Teraz ju nie mog ustpi. Pozbd mnie jak ysego psa. Panie Kasztan, zawoaj pan
tutaj Piotrowskiego.
Dwaj spawacze z B-4: panie inynierze, my tutaj nie bdziemy robi, wracamy do siebie. No tak,
rnie nam mwi. Czowiek z nikim zadziera nie chce, wiesz pan, jak jest. Mwi, e koleg pan
inynier gnbi. Podobnie za to spawanie mona nadliczbwki dosta, no to nie chcemy koledze
podbiera.
Pietrzyk znw wpad do wykopu. Pi piw, lekko liczc. Ley w bocie i przebiera nogami jak
chrabszcz.
Kraszewski, brygadzista ciesielski, mwi przez zacinite zby, e na takich sabotaystw to bezpieki
trzeba. Niech ten Piotrowski zabiera si std do wszystkich diabw, bo ludzie z nim nie wytrzymaj.
Krzysztof, mody chopaczek od elektrykw, mieje si od ucha do ucha i powiada, e dopiero stary
Piotrowski umia si upomnie o robotnicze prawa. Jest to powiedziane tak, eby wszyscy syszeli.

Wraca Piotrowski. Rczki cauj panu inynierowi. A nie lepiej to byo z Piotrowskim sztam od rana
trzyma? P dnia spaskudzone, a u mnie teraz ju droej kosztuje. Ptorej paczki, szefuniu, i ani
grosza taniej. Sownie tysic piset zero zero. I to szybko, kochany, bo si rozmyl. Ju do kadr
leciaem, eby papiery zabiera. Ale co ja dla szefa nie zrobi. Piset za nadliczbwki, reszta
z dyrektorskiego.
Piotrowski, napiszecie mi tu owiadczenie, e przepdzilicie tamtych dwch spawaczy z budowy.
A, pisaty to nie ja, szefie. Pan Piotrowski krzyyki na totolotku stawia i wystarczy. Ciemna masa
jestem, szefie, czarnoraboczy, do kta pani w szkole stawiaa. Co to, ju z kolegami pogada nie
mona, wolno sowa zabroniona? No to jak? Ptora, i lec na gr.
Nie. Wstydu nie macie, Piotrowski. To s nasze wsplne pienidze. Jeeli wam wypac, gdzie indziej
zabraknie. Polska z torbami pjdzie, jak tak bdziemy robi. Zastanwcie si. Robotnik jestecie czy
nie?
Szefie, gadane to pan masz jak w telewizji. Ale to nie do mnie, kochany, nie do mnie. Mnie do rki
mwi trzeba, bo uszy mam sabe i nie sysz. Rozumiemy si, panie Waldku? Jasno mwi? Jak Polak
si wyraam?

Waldek: co si nie mamy rozumie, panie Piotrowski. Kady chce zarobi.


Piotrowski: swj chopak z pana Waldka. Czowieka pracy rozumie. Mowy drtwej nie wstawia. Oczu
nie szkli, jak niektrzy. Ja, kierowniku kochany, bajeru nie lubi, uch, jak nie lubi. Ojciec tokarzem
by w fabryce karabinw, to mnie jednej przedwojennej mdroci nauczy: firma chce mie robot
zrobion, firma paci.
Dziwki tak mwi, panie Piotrowski.
To id pan, powiedz w telewizji, e za darmoch pracowa trzeba.
Za darmo pan nie pracuje. Pan wie, ile u nas sprztaczka zarabia? A pan chce ptora za to, co
powinien zrobi przez p dniwki.
O, nieadnie, nieadnie ludziom w kiesze zaglda. Ja z opieki spoecznej te par patykw dostaj?
Spaw kiedy spartoliem? Zarwao si co? Poprawia po mnie trzeba byo? Nie. No i klawo. A ja si do
stray poarnej nie najmowaem. Jak si rzdowi tak pali z robot, to niech paci. Ojciec na
nadgodzinach przed sam wojn chaup zbudowa. A e mi teraz akurat odbio? A odbio, fakt.
Powiedz pan sam, szefie, jak teraz nie dorw cycka, to kiedy, jak si wana budowa skoczy?

Szum, kurz, trzaskanie drzwiczek. Czarna woga. Delegacja ze zjednoczenia sprawdza stan
przygotowa do przyjcia Francuzw. Witamy, inynierze, jak robota leci? W rod wchodz na plac
Francuzi ze swoim montaem, rozumiecie, ebymy si tylko nie skompromitowali, telewizja bdzie,
minister przyjedzie, moe nawet wicej, ale to na razie... wiecie, midzy nami. Posprzta na terenie
warto. Te popsute podnoniki uprztn. No i ludzie eby nie byli w tych waciakach, w kolorowej
telewizji to le wychodzi. Moe gumiaki nowe z magazynu wyda?
Piotrowski: no to jak, szefie?
Delegacja: a, witamy, towarzyszu. Spawacie, tak? Wiecie, nie ma co uywa wielkich sw, ale
musimy pokaza Francuzom, e Polak potrafi. Kierownictwo resortu czeka na meldunek. Premie
bd. Odznaczenia. Musi by tip-top. Rozumiemy si?
Piotrowski: znaczy si, e co?
Panie Piotrowski, przesta pan udawa jeopa. O, prosz, przez tego bohatera pracy nie zdymy
zmontowa kratownicy.
Piotrowski: przeze mnie? Co ja sysz, szefie. Kierownik ludziom zarobi nie daje, do roboty po
godzinach gania i jeszcze rodzin po ktach rozstawia. Taki socjalizm, szanowni towarzysze. Tylko
eby czowieka pracy wyrolowa.
Delegacja sposzona: och, towarzysze na pewno artuj. Jakie drobne nieporozumienie, prawda? Ale
wszystko bdzie w porzdku, prawda?
Nie. Nie bdzie w porzdku. Zaraz przychodzi druga zmiana, tam nie ma spawaczy. Betoniarze nie
bd mieli nic do roboty. Do rody nie zdymy.
Delegacja wstrznita do gbi: no to moe w nadgodzinach? Towarzysz tutaj zmczony, rozumiemy,
ale wiecie, to pastwowej wagi sprawa, o honor chodzi. Cay kraj czeka.
Piotrowski: ano przecie mwi kierownikowi, e bez nadgodzin nie da rady. P dnia klaruj, gardo
zrywam.

Delegacja z westchnieniem ulgi: jeeli potrzebny limit, zaatwimy. Minister na gorcej linii, na pewno
si zgodzi. Da tyle, ile trzeba.
Nie potrzeba adnego limitu.
Delegacja: to jake to, chcecie, eby ludzie bez wynagrodzenia po godzinach pracowali?
Piotrowski: widzisz pan, panie radco, jakie to ludzie s?
Przy telefonie naczelny dyrektor. Panie kolego, pan chyba zwariowa. Udzielam panu nagany
z ostrzeeniem i wpisaniem do akt. Jeeli pan sam nie mg sobie poradzi z sytuacj, trzeba byo od
razu alarmowa. Jest partia, s zwizki, jest kierownictwo budowy. Prosz natychmiast powiedzie
temu spawaczowi, e przyznaj mu trzy tysice premii miesicznej i dwa uznaniowej, jak skoczymy.
I jeszcze dwa dni wolnego. Co takiego, pan nie powtrzy? Zawieszam pana w czynnociach. Za chwil
bd na miejscu. Zawiadamiam komitet.
Piotrowski: co pan taki blady, szefuniu? Opieprzyli? Jeszcze pan wiey, e si pan przejmujesz.
Kady musi by opieprzony za niewinno. Najwicej to swoich lej, bo takiego elementa jak ja to
z daleka wol obej. A mwiem, eby si z Piotrowskim nie kci. Jeszcze si taki nie znalaz, eby
ze mn wygra. No, to ja id, panie szefie. Manatki zwijam, kart oddam i do spdzielni.
Idcie std do cholery, Piotrowski, i eby wam te pienidze bokiem wyszy. Kombinator jeden. Rwacz.
Lump.
Delegacja z oburzeniem: chwileczk, towarzyszu inynierze, tak si nie rozmawia z klas robotnicz.
Nie wolno obraa ludzi pracy. Dlaczego nie chcecie mu wypaci za godziny nadliczbowe? Co to znw
za fanaberie technokratyczne? Pjdzie do zwizku, zwrci si do komitetu, bd kopoty. e ju
poszed? I wy co, w pojedynk zamierzacie z parti i rzdem wojowa? O, witamy, towarzyszu
dyrektorze. Wanie sprawdzamy, jak robota leci, bo w rod, wiecie, przychodz Francuzi. Do was
chcielimy pj na samym kocu. Nowy styl, dyrektorze. W terenie najpierw sprawdzi, z klas
robotnicz porozmawia, dopiero potem konferencja z kierownictwem. Mamy nawet pomys:
wyobraamy sobie, e jestemy Francuzami i patrzymy na budow ich oczami. W ogle niele jest,
tylko ludzie, wiecie, fatalnie w tych waciakach wygldaj.
Dyrektor: no wic gdzie jest ten spawacz?
Wanie wyszed. On chce si od nas zwolni.
A, licznie. Panie Kasztan, ganiaj pan za nim. Szybko, szybko, moe jeszcze nie wyszed za bram.
A pan, inynierze, powie mi teraz krtko, lecz dokadnie, o co poszo. Caa budowa ju szumi. Jeszcze
nam tego brakowao. Jest za kwadrans druga. W godzin i pitnacie minut nikt panu ju kratownicy
nie zespawa. Sucham.
Wic tak. To, co dzi zostao do zespawania, mogo zaj najwyej trzy godziny. Trzy i p gra.
Piotrowski od samego rana powiedzia, e do trzeciej, czyli w cigu omiu godzin, nie skoczy roboty,
jeeli mu z gry nie zapac za godziny nadliczbowe. To znaczy za czas przepracowany w normalnej
dniwce. Uwaam to za zodziejstwo. Nie chc w tym uczestniczy. Potem Piotrowski przez p dnia
wasa si po budowie, pi piwo, chodzi do lekarza, tylko po to, eby mnie zmusi do wypacenia
pienidzy, ktre mu si nie naleay. Przepdzi spawaczy, ktrych pan przysa, i zdaje si, e im
grozi. Teraz tym bardziej chce postawi na swoim, bo caa zaoga patrzy, co z tego wyniknie. Jeeli
ustpimy, jutro poowa ludzi kae sobie tak samo paci. Ci, co pracuj uczciwie, poczuj si
pokrzywdzeni i splun na to wieczne polskie zodziejstwo. Ja chc w tej sprawie mie czyste rce.
adnych godzin nadliczbowych nie podpisz, a jeszcze strc Piotrowskiemu z premii miesicznej za

nieobecno... no, obecny by, tyle e nic nie robi. Wic za niewykonanie powierzonych zada.
A jeeli chce odej, niech sobie idzie w diaby. Lepiej nie dotrzyma terminu, ni zdemoralizowa
zaog. Tu jest sporo porzdnych ludzi. Jak trzeba, pracuj dzie i noc, nie pytajc o zapat.
Aha. To znaczy, e dla zasad moralnych - tak to chyba powinnimy nazwa? - narazi pan budow
o pastwowym znaczeniu na zamanie harmonogramu. Teraz wszystko posypie si jak domek z kart.
Trzy tysice ludzi straci premi i zapowiedziane nagrody, a dla nich to nie s mae pienidze, panie
inynierze. Wczasy nad Balatonem dla dzieci. Miejsce na licie zag wybranych do konsultacji.
Gospodarka narodowa nie otrzyma w por produkcji, od ktrej zale terminowe kontrakty
eksportowe. Chyba pan wie w kocu, co tu si bdzie produkowa? I moe pan sysza, e Francuzom
specjalnie si dopaca za ekspresowe tempo montau. Nie, kolego. Pomyliem si, mianujc pana
kierownikiem odcinka. Gdybym ja mia si zadrcza takimi wtpliwociami, nie zbudowabym
w ogle niczego, a to jest moja dziewitnasta budowa. I jako yj. Kolego, w tym kraju zawsze jest
czego za mao, nie na czas, nie w takim asortymencie. Kto nie wyszarpie spod ziemi, ten nic nie
zdziaa. To jest zabawa dla mczyzn, inynierze. Gdyby pan wiedzia, z jakimi ja ju numerami
miaem do czynienia! Ale trzeba i do przodu. Trzeba szybko, od rki decydowa, co jest wane dla
wygrania bitwy, a co niewarte splunicia. Piset zotych! Panie inynierze, takie sumy to si licz
w kiosku inwalidzkim, nie na wielkiej budowie. Dobra, szkoda czasu.
Czy pan utrzymuje w mocy swoj decyzj o wypaceniu Piotrowskiemu premii?
Pewnie e utrzymuj. Ma pan lepsze wyjcie?
Wobec tego wypowiadam prac.
Do kadr, kolego, do kadr. Zdaje si, e rozstaniemy si bez alu. Za obopln zgod, prosz napisa.

Piotrowski: jak Boga kocham, ng ju nie czuj od tego latania tam i nazad. A, pan dyrektor! Kaniam
si, po naszemu panu dyrektorowi. Klasa robotnicza zawsze na miejscu. Pracuje si. Ku chwale
ojczyzny i w ogle.
Dyrektor: panie Piotrowski, t gadk to nie na mnie pan prbuj, za stary jestem. Numer z pana niezy,
ale i spawacz, e ze wiec szuka. Sprawa jest krtka. Ta kratownica musi by dzi skoczona. Musi
pan siedzie tak dugo, dopki pan nie skoczy. Jasne? Dostanie pan trzy tysice premii i, powiedzmy,
jeszcze dwa uznaniwki, jak skoczymy. O medal dla pana nie wystpi, bo jzyk masz pan za dugi,
ale dwa dni wolnego od poniedziaku przyszego moe by. Pasuje?
Piotrowski: pan dyrektor swj chop, wszyscy tak mwi. Co nie ma pasowa. Targowa si nie
bdziemy. Troszk tylko, jak u yda na Kercelaku. Pitak leci od rki i migiem robimy. A uznaniwka
swoj drog. I sztama, i buka. Pan Piotrowski fuchy nie puszcza, pan wie. Aha, jeszcze jedno: premii
to pan dyrektor tak ze dwie paczki mojemu kierownikowi odpali. Natyra si chopina, nalata, jzyka
nastrzpi, a ludzie jakie leniwe, panie dyrektorze, o, Jezu, jakie lesery. Sam si nie upomni, to klasa
robotnicza za nim si uj musi.
Dyrektor: pan inynier ju u nas nie pracuje. Wymwienie zoy.
Piotrowski: a, to inna para kaloszy. Nic - mody, poduczy si, ycie pozna. Robotnika na przyszo
uszanuje. No to ja lec. Tak na szst bdzie moe gotowe.

Kwadrans po trzeciej, w komitecie. Sosnowy st nakryty wytartym suknem - palm i dywanw na


budowie si nie prowadzi - koo zbate z mosidzu, grnik z wgla, narciarz ze styropianu. Dym,
niedopaki w popielniczkach, ta herbata w szklankach. Wic jak to byo, towarzyszu inynierze?
Ano tak.
Piotrowski mwi co innego.
Nieprawda.
wiadkw macie? Niedobrze. Rozumiecie, rnie jest, ale Piotrowski ma wpyw na zaog. Jeszcze
nam tylko jakiej awantury potrzeba. No dobrze, zaale na was jeszcze nie byo. Skd wiecie, e
kratownic mona byo skoczy w trzy godziny?
Wiem. Znam normy. Gdybym mia uprawnienia, sam bym to zrobi.
Ale nie zrobilicie. Budowa moga o may wos stan, eby nie dyrektor. I to akurat przed przyjciem
Francuzw. My tutaj, towarzyszu, moemy zrozumie wasze pogldy, czonek partii ma prawo
zwierzy si w instancji. Ale jest budowa i musi by na czas skoczona. KW pyta, towarzysze z KC
dzwoni po kilka razy dziennie. U nas nie moe by sytuacji, z ktrych nie ma wyjcia. I dlaczego
akurat teraz tak si uparlicie?
Bo mam ju dosy. Wszystko tu jest na niby. Sowa sobie, praktyka sobie. To rzucanie pienidzmi nie
moe si dobrze skoczy, przecie teraz ju nikt naprawd nie wie, ile kosztuje ta budowa.
Wiceminister przywozi ze sob teczk pisetek i rozdaje jak cukierki dzieciom. A poza tym nie chc,
eby uczciwy robotnik przegrywa z takim lumpem i cwaniakiem jak Piotrowski.
Oj, towarzyszu inynierze, ostronie z takimi sowami. Piotrowski nie jest wity, ale gdzie wy macie
witych? To doskonay spawacz, brakw nie ma, bumelek prawie adnych. Tak, dosta kiedy na
kolegium dwa miesice za udzia w bjce. Krzepki chop, ostry, lubi mie posuch. Zreszt to dawna
sprawa. Socjalizm trzeba budowa z takimi ludmi, jacy s. Piotrowski przodownikiem nie jest i kae
sobie duo paci, ale norm wykonuje, po ktach nie pytluje, w robocie za duo nie pije. A e chce
zarobi - c, kady chce zarobi. I to wcale nie jest przeciwko nam. Piotrowski przyszed tu kiedy
i kaza sobie da dodatek brygadzisty, bo, jak powiedzia, schab na bazarze podroa, a on swojej
onie w kolejce do pastwowego sta nie pozwala. Jakby w pastwowym byo, powiada, tobym si
podwyki nie domaga, a ja zje lubi i takie moje prawo. No i co na to odpowiecie? Poza tym nie
mwcie, e wszyscy rw. Tu towarzysze nieraz po pitnacie godzin na budowie siedz i na
nadliczbwki nie patrz.
Tak nie powinno by. Kto przecie za to odpowiada. Odkd pamitam, u nas zawsze si co
budowao na wczoraj.
Na cao trzeba patrze, towarzyszu, na cay kraj. Opnienia musimy nadgoni, kraj unowoczeni.
Ten temat omwimy na egzekutywie, do ludzi trzeba bdzie wyj z tematem. Ale teraz jest
wyjtkowa sytuacja i konieczne s wyjtkowe rozwizania. Gdybymy nie mieli noa na gardle, mona
by Piotrowskiemu przetumaczy, do zaogi si odwoa, a nawet po premii przejecha. Na to jest za
pno. Odpowiadamy przed ca parti za terminowe ukoczenie budowy. Dlatego my, w komitecie,
nie sprzeciwilimy si decyzji dyrektora o zawieszeniu was w czynnociach. Nie wszyscy si nadaj na
pierwsz lini frontu.
Ja myl, e odpowiadamy przed parti za co zupenie innego. Za to, czy wszyscy, od Piotrowskiego
do ministra, naucz si myle po nowemu. To ju za dugo trwa, ta kombinacja socjalizmu

frontowego i niezdarnego menaerstwa w stylu Zachodu. Same fabryki to jeszcze nie socjalizm. Od
pilnowania terminw jest dyrekcja. Partia jest od tego, jacy ludzie s i jacy bd.
No, w teorii to wy najmocniejsi nie jestecie, towarzyszu inynierze. A co by to by za socjalizm bez
fabryk?
Moe byoby lepiej, gdyby ich byo o poow mniej, ale eby byy zbudowane po ludzku, bez kantw
i lipy. Zreszt to nie moja sprawa. Ja mwi tylko o tym, e Piotrowskiego trzeba podci, nie da mu
szansy, eby si sta bohaterem wrd zaogi.
Wolnego, wolnego, towarzyszu. Zaog mamy niez, fluktuacja mniejsza ni rednia w resorcie, praca
polityczna te, nie najgorsza. Gazetki na budowie wisz. Grupy partyjne plan omawiaj. W czynie
spoecznym szatni sobie zbudowali. Bez takich Piotrowskich nie poprowadzicie adnej budowy, oni
po prostu s. A spjrzcie na niego z innej strony. Wiecie, ile on zarabia przed grudniem? Dwa trzysta.
Ma czworo dzieci i rodzicw na utrzymaniu. W konspiracji by podczas wojny. W obozie niemieckim
si przesiedzia. No tak, za szmugiel, ale jednak. Zaraz po wojnie przodownikiem by, szarf na
pierwszego maja nosi. Potem mu jako przeszo. Widzicie, pryncypialno jest konieczna, ale yciowe
podejcie do ludzi mie trzeba, inaczej daleko nie zajedziemy.
Nigdy nie uwierz, eby zwyczajne zodziejstwo mogo by przez cokolwiek usprawiedliwione. To
znaczy moe kiedy uwierz, ale jeszcze nie teraz. Na razie myl, e kto w jakim miejscu powinien
wreszcie powiedzie nie. Inaczej kraj nam si rozpadnie jak sparciaa szmata.
Mocne sowa, mocne. Przede wszystkim popadacie w sprzeczno, bo ten system na apu-capu - jak
mwicie - trwa ju trzydzieci lat, a kraj jednak jako ronie, i to nie najgorzej. A poza tym - dlaczego
nie widzicie tutaj nikogo innego, tylko Piotrowskiego? No, trudno, inynierze, nie dogadamy si
dzisiaj. Egzekutywa si zaraz zbiera. Wpadnijcie w przyszym tygodniu.
Nie. Zoyem wymwienie.
Tak? No to yczymy powodzenia w nowym miejscu pracy. Nie zapomnijcie o przeniesieniu.

No i to wszystko. Dochodzi pita. Piotrowski zszed wanie z kratownicy, pa chleb z tym serem
i popija piwem.
Piotrowski: no i co, szefie, kto gr? Warto si byo na takiego twardziela nadzia? Musiae pan za
misjonarza robi, zamiast budowlacem normalnym si pokaza? Ja mwiem, e pan Piotrowski
wykoowa si nie da. Ja nie z tych, kierowniku, co to z tyu scyzorykiem popieszcz. Zawsze w oczy
mwi, co i jak. Taka moja natura, inna nie bdzie. Modziaki tylko na akademii klaszcz, a po ktach
michem rzucaj. Tak. Teraz podwieczorek skonsumujemy, piwko strzelimy i na gr, do palnika. Tak
na szst bdzie gotowe, jak dyrektorkowi obiecaem. Dwie dychy premii dostanie, to mnie pieci.
Pan wie co, szefie? Naucz si pan jednego: frajerw nie siej. Frajerw nogami do przodu na
cmentarz wynosz albo do inwalidzkiego szpitala. Ale ja ju to dzi rano mwiem, a pan nic,
czowieku, jakbym do tej budy gada. No to uszanowanko dla pana inyniera. Moe pana do
spdzielczoci zaprotegowa? Kumpel jeden prywatur otworzy, inynierka z dyplomem potrzebuje,
moe tak bdzie pasowa? Znowu w Kobyce jeden znajomek will buduje, nadzoru by pan nie
wzi?
Wie pan co, panie Piotrowski? Polska to jest taki dziwny kraj, e jedni pracuj, wrzodu albo zawau si
dorobi, ale robi, co do nich naley, a drudzy ju trzydzieci lat kombinuj, jak urwa, wydoi,
zachachmci. Jak pan myli, co z tego wyniknie?

A, to nie ja, szefuniu. Nie na moj tp makwk taka mowa. Ja musz swojej babie fors przynie
i cze, caa polityka. Kto rwie, kto chachmci, toby jeszcze pogada mona. Rnie ludzie mwi,
wiesz pan. Jeden remiecha stary, budowlaniec, co jeszcze w COP-ie przed wojn robi, to mnie
z owkiem w rku wyliczy, e ta buda, co j tutaj stawiamy, to osiem razy za drogo kosztuje. Ja si
tam nie znam, szefie. I zna si nie chc. Ja jedno wiem, e tych pienidzy, co je przynosz, to za
darmo nie bior.
Za darmo, panie Stasiu. Za pdarmo. Jakby pan tak u Francuzw pracowa, na suchy chleb by panu
nie starczyo.
Ja u siebie mieszkam, tak? Ja do Francji na saksy nie jed, tak? I nie wie mnie pan w oczy
Francuzami, bo ja te swoje wiem. U nich koparka w bocie miesic nie stoi. A jeszcze zobaczymy, co
te abojady potrafi. Pewnie znw trzeba bdzie po nich poprawia, jak kiedy po Austriakach. No,
ale czas na mnie, szefie, ciemnia si. Szczcia w yciu ycz, w partii awansw, bo tam podobnie
uczciwych poszukuj. A na drugi raz szanuj pan czowieka pracy.
Przy wyjciu Waldek, podniecony, przejty. Ty, syszae? Francuzi nie dotrzymali terminu! Za dwa
tygodnie dopiero zaczn monta. Ale draka! Ju ja widz tych pacanw ze zjednoczenia. A ty co, co
taki markotny?

Modziakowie trzymaj si mocno


Powiedzie w Polsce o kim, e jest draniem, wini, obuzem i karierowiczem - to waciwie tyle, co
go rozmieszy. Wiadomo, e zych ludzi w Polsce nie ma, bo niby gdzie, jakiej brany? Wszyscy
jestemy oywieni jednakowo szlachetnymi porywami serca, naleyt motywacj ideow
i patriotyczn, a take dostatecznie wzniosymi ideaami, co z atwoci mona stwierdzi na
podstawie lektury prasy codziennej. Moe tam gdzie jeszcze w ostpach polskiej dynamiki ptaj si
aosne niedobitki grup, ktre chciay ile i psociy ze zlej woli, ale w dobie jednoci narodowej nie ma
to ju adnego znaczenia.
Jeli wic takie uwaczajce epitety zostaj wysyczane - z gry wiadomo, e nie naley si nimi
przejmowa. Stanowi bowiem produkt tzw. powszechnej opinii, a c to jest w Polsce powszechna
opinia? To oczywicie konkurencyjna klika. Albo opozycyjne ugrupowanie w kawiarni. Albo te, co
zdarza si najczciej, jacy zawistnicy, ktrym nastpilimy na odcisk lub ktrzy pragn nas ubiec
w uzyskaniu jakich faworw, wobec czego prewencyjnie pracuj nad skompromitowaniem nas. My
to te potrafimy. Nie ma sprawy.
Ale nazwa kogo pinteligentem - oho, to ju grubsza afera. Takiej zniewagi Polak pazem nie
puszcza nigdy i nikomu. Znane s wypadki, gdy vendetta na tym tle cignie si nieraz przez cale
dziesiciolecia, zwaszcza w sferach artystyczno-intelektualnych. Dlatego dziwi si bardzo redakcji
Polityki, e si wdaje w takie afery i jeszcze ma odwag rozpisa ankiet. Jej skutki z gry mog
przewidzie: dziesi tysicy obraonych, ktrzy to wszystko wezm do siebie. Przypuszczam, e to
Urban wymyli t niepoczytaln ankiet, bo tylko jemu moe sprawia przyjemno scena, w ktrej
powani skdind ludzie bior si za by z zupenie niedorzecznych powodw.
Ciko by w Polsce pinteligentem, naprawd.
Jest to jedna z tych cudownie polskich sytuacji semiotycznych, ktrych w aden sposb nie mona
wytumaczy cudzoziemcom, ani te poj, ktrymi si w tym wypadku posugujemy, przeoy

sensownie na aden inny jzyk. That fellow from half-intelligentsia? Prinadlieuszczyj


pouintieligentam? Cet messieur est demi-intelligent? Polnische Halbintelligenz? Okropno. Zreszt,
gdyby si nawet znalazy jakie idiomatyczne odpowiedniki, sytuacja i tak pozostanie nieobjanialna
socjologicznie. We wszystkich innych spoeczestwach kady czowiek zdaje sobie spraw z warstwy
spoecznej, do ktrej naley i, jeli wyczy kurioza w rodzaju np. systemu kastowego w Indiach, nie
ma na og kompleksw na tym tle. Rozwarstwienie majtkowe jest oczywicie wszdzie jednakowo
zauwaalne i Polska nie jest wyjtkiem. Tyle e wcale nie chodzi o pienidze. Inteligencja nigdy u nas
jako cao nie naleaa do warstw najlepiej sytuowanych. aden cudzoziemiec nigdy wic nie pojmie,
dlaczego insynuowany brak przynalenoci do pewnej, nie najlepiej patnej i w ogle troch
egzotycznej warstwy spoecznej jest w Polsce przyczyn miertelnej obrazy. To troch tak, jakby
francuski kamienicznik obraa si za uwag, e nie jest lekarzem lub aktorem.
Nawet jednak na rodzimym gruncie wyaniaj si monstrualne problemy definicyjne. Pinteligent
jest oczywicie nieskoczenie lepszy od wierinteligenta, ktry take zamieszkuje nasze bory i lasy.
Przynajmniej to jedno jest pewne. Tylko jak zdefiniowa stuprocentowego inteligenta, eby byo
wiadomo, od czego odejmowa t powk lub nawet trzy czwarte? Nie byby to zapewne w
nabolay i nostalgiczny facet z Gaczyskiego, co to siedzi pod palm i listy pisze, gdy jest to posta
aosna, a nasz rasowy inteligent powinien by gorzko-dumny; w kadym razie nie moe w sobie
zawiera elementu groteski czy tym bardziej gincej nacji. Chyba i nie Wokulski, bo za bogaty, ani
Modziak, bo wydrwiony, a inteligent jest niepodatny na omieszanie. I nie Judym, bo niemodny,
inteligent za ma najwitszy obowizek nadania za mod. I z pewnoci nie sdzia Kossecki z
Popiou i diamentu, bo dwuznaczny moralnie, podczas gdy inteligent jako rodzaj duchowego
przywdcy warstw niszych musi mie morale w porzdku.
Dworuj sobie z tej poktnej typologii nie bez cynicznej uciechy, albowiem nawet najtszy socjolog
nie potrafi dzi wyjani, kto by w XX wieku penokrwistym, stuprocentowym inteligentem ze
wszystkimi przymiotami. Uprawianie twrczoci artystycznej mogoby by pewnym kryterium, ale
Nikifora nikt chyba za inteligenta nie poczyta. Umiejtno budowy mostw byaby sprawdzianem
niezawodnym. C, kiedy wanie dzielny wocianin Jan Stach zbudowa kamienny most wasnym
przemysem, z zachowaniem wszelkich prawide sztuki inynierskiej. Literatura pikna zawsze bya
domen inteligencji, ale co powiedzie o Himilsbachu lub Jeanie Genecie? (Wymieniam to
cudzoziemskie nazwisko nie dlatego, ebym si nie mia na kogo powoa w kraju.)
Wic co waciwie? Kady dyplom ukoczenia kadej wyszej uczelni? Inteligencki rodowd od
przynajmniej trzech pokole? Definicja per negatio, to znaczy wyczenie zawodw manualnych
wrd krewnych do trzeciego stopnia pokrewiestwa? Wada wzroku, nabyta wskutek obfitych
lektur? A moe ukoczenie szkoy oglnoksztaccej? Wolne arty. Zwracam uwag, e wanie w tej
sferze obrzucanie si epitetem pinteligent jest najczstsze. Nie syszaem jeszcze, eby murarz
wyraa si w ten sposb o starszym kapralu stray przemysowej. Albo eby elektryk ekipy filmowej
naublia w tej formie panu reyserowi, nawet takiemu, ktry w powszechnym odczuciu w peni na to
zasuguje. Zdaje si, e po prostu przegapilimy historyczny moment, w ktrym inteligencja jako
wyranie wyodrbniona warstwa znikna z naszego panneau spoecznego.
Wyzwisko pinteligent jest o tyle jeszcze osobliwe, e tylko porednio ocenia si z jego pomoc
osobniczy iloraz inteligencji. T spraw zaatwiaj ulubione u nas i szeroko stosowane okrelenia, jak
dure, kretyn, debil, idiota, hebes, bawan, ciemniak, tpak lub mikrocefal. (To ostatnie w koach
miarodajnych zaczyna si ostatnio przyjmowa; polecam.) W okreleniu pinteligent chodzi o co
innego, bardziej zowieszczego. O niedostateczn znajomo regu gry w charyzmatycznej grupie, do
ktrej rzeczony pinteligent bezprawnie aspiruje. O naruszenie niepisanych norm postpowania,
dopuszczalnych zachowa, nie skodyfikowanego etosu, stylu i przepisw towarzyskich. Czyli o sprawy

piekielnie ulotne, wymykajce si jasnym kryteriom, nigdy nie ujte w aden kodeks i podlegajce
tylko jednej zasadzie, takiej mianowicie, e spiritus fiat ubi vult.
Wynikaoby z tego, e nikt ju dzi nie moe mie stuprocentowej pewnoci, e jest nie
kwestionowanym inteligentem, kady natomiast moe oczekiwa, e pewnego dnia zostanie nazwany
pinteligentem. Oto prawdziwy dramat naszych dni.
Pewno dlatego mamy do czynienia z mnstwem beznadziejnych wypadkw skrajnych, z ktrymi nie
wiadomo, co zrobi i jak je zaklasyfikowa. Oto wzity filozof, ktry siorbie zup jak Madejowa z
Brzuszyna Dolnego i chla bez opamitania ytniwk, jak szewc w sobot. Oto przeliczny i dowcipny
playboy, wyrocznia stylu w beau mondzie, pierwszy u nas kolporter nowinek, ktry, niestety, ma
kompletn sieczk we bie, cho co tam skoczy i co tam publikowa. Wielki pisarz o wygldzie
troglodyty i manierach zbrodniarza. Nerwowy wymoczek w okularkach (sze tytuw naukowych,
trzy publikacje woajce o pomst do nieba), ktry wykada swym studentom brednie, wymiane ju
przez (francuskich) Encyklopedystw. Wesoa panieneczka, ktra przeczytaa pi ksiek i napisaa
dwie. Sdziwy puchacz, ktry czterdzieci siedem lat temu napisa zgryliwy felietonik przeciw Boyowi
i teraz zaywa sawy mdrca o niezomnych pogldach. Czy to s wszystko pinteligenci, czy moe
wybrakowani inteligenci bez znaku jakoci? A ten wybitny docent, ktry swe gwne badania
naukowe prowad ii by przed kamerami telewizji?
Zmierzam do wniosku, e pojcia inteligenta i pinteligenta nie byy u nas ostre, poczynajc
mniej wicej od przeomu stulecia, a dzi w ogle nie dadz si zdefiniowa. Posugujemy si nimi
w jzyku potocznym z rozpdu, z nawyku, z przyzwyczajenia, cho desygnaty tych poj przestay ju
istnie i nigdy wicej nie pojawi si w rzeczywistoci spoecznej. Oba okrelenia s uywane
arbitralnie, na podstawie niesprawdzalnych i szybko zmieniajcych si kryteriw, suc najczciej
do zaatwiania porachunkw rodowiskowych.
Tyle o intelektualnej warstwie pinteligenta. Trzy dziesiciolecia po zrwnaniu stanw trudno
jednak nie zauway, e istnieje w tym pojciu rwnie pewna warstwa emocjonalna.
Jako autentyczny pinteligent wedle wszelkich dajcych si pomyle kryteriw (pierwsza matura
w rodzinie, pierwszy dyplom wyszej uczelni, pierwszy stopie oficerski, pierwszy zawd
humanistyczny) mam oczywiste powody, aby ywi serdeczn niech do wszelkich szlacheckomieszczaskich fumw. Od dziecistwa kadziono mi do gowy, albo w formie werbalnej, albo
poprzez upokarzajce i dobrze zapamitywane dowiadczenia, e penointeligenckiej nobilitacji
nabywa si wycznie przez dziedziczn kindersztub, posiadanie domowej biblioteki od przynajmniej
dwch pokole oraz opanowanie naleytych manier przy stole. adnego z tych warunkw nie
mogem speni z przyczyn od siebie niezalenych. Do czternastego roku ycia nie mwiem
poprawn polszczyzn, lecz przedmiejskim slangiem ; pierwsz encyklopedi nabyem dopiero po
dwudziestce; z manierami dotd rnie bywa; gustw literackich naucza mnie prof. Zygmunt Jan
Jakubowski, ktry podwczas wykada przedmiot nazwany Literatur epoki imperializmu,
a estetyki wntrz - Grzegorz Lasota; gustw muzycznych nikomu nie udao si we mnie wpoi. Nie s
to jki dziecicia wieku, lecz piekielnie konkretna legitymacja do zabierania gosu, kiedy mowa
o pinteligentach. Po prostu dlatego, e ofiary przyspieszonego awansu spoecznego, a do takich si
zaliczam, nigdy nie wyzbd si ani emocji na tym tle, ani niepewnoci co do wasnego statusu.
Podobno, jeeli sdzi z Liber Chamorum, zanika to dopiero w trzecim pokoleniu, czego ju raczej nie
doczekam.
Wystarczy tedy, ebym zaczyna warcze, kiedy z jakich dystyngowanych ustek pada okrelenie
pinteligent, skierowane w woln przestrze spoeczn, to znaczy rwnie do mnie. Patrz ja
wtedy na te usteczka i mam nieprzepart ochot rbn co po chamsku, na odlew. Nie czyni tego,

rzecz prosta. Moja druga poowa, ta niewtpliwie uinteligencona przez dyplom, zawd i bywanie
w salonach, zdya si ju nauczy, e czowiek na poziomie takich rzeczy nie robi. Nigdy. Nawet
w sytuacjach zupenie bezdyskusyjnych, kiedy samozwaczy inteligent jest gupim gnojkiem
o umysowoci handlarza wi z Brodw. Noblesse oblige - i tylko bardzo wyzwoleni inteligenci
w rodzaju Marka Haski, ktry w pocie czoa pozowa na steranego proletariusza, umiej dzi jeszcze
zdoby si na rkoczyny.
Gdyby nawet pomin dzisiejsze i w kocu atwo objanialne kompleksy inteligentw w pierwszym
pokoleniu, czyli inteligentw, gdyby przyj trzypokoleniowy okres wyczekiwania, rzecz jest
i genetycznie dosy gupawa. Okrelenie pinteligent narodzio si dobrze przed II wojn wiatow
i oznaczao ludzi ze wieego awansu, ktrzy dopiero co przedarli si przez bariery rodowiskowe.
Zapewne, o Pigoniu i Reymoncie nikt takich rzeczy nie mwi, cho ju eromski budzi zastrzeenia
w kolach kieleckiej socjety. wczeni pinteligenci to byli ludzie z porzdnymi co prawda maturami,
moe i fachowi, lecz toporni, wyzbyci ze stylu i wdziku, bolenie niedoksztaceni poza wasn
specjalnoci, niewraliwi na finezje muzyki, artu i felietonu. Moe tak byo, a moe, jak by
wskazyway nowsze badania, byo inaczej. Zwamy jednak, e to wanie ci toporni, siorbicy zup,
a w kadym razie gwnie oni, zbudowali COP, Gdyni, najlepsz lokomotyw wiata i pewien
bombowiec, ktry nie mia sobie rwnych w Europie.
A czym wwczas zajmowaa si spora cz prawdziwej, nie kwestionowanej inteligencji, ktrej nikt
procentw nie wylicza? Ano, zajmowaa si w tym samym czasie ide przesiedlenia ydw na
Madagaskar; czy Stanisaw Piasecki lub Wojciech Wasiutyski nie byli okazami stuprocentowych
inteligentw polskich? Ta sama cz inteligencji zajmowaa si tak doniosymi problemami, jak
gloryfikacja Batorego dla aktualnych potrzeb imperialnych lub rozbir modzieczych wierszy
Marszaka Pisudskiego, w ktrych profesor Jan Starzewski dostrzega znami geniuszu na miar
Sowackiego.
To prawda, e byoby zniewag przypisywa t postaw wszystkim inteligentom. Mniejszo - ale
podkrelmy wyranie, e to bya mniejszo - cierpliwie wyjaniaa rnym pakarzom
z uniwersyteckim dyplomem (bo kime innym by profesor Roman Rybarski?), e w Polsce s troch
waniejsze sprawy do zaatwienia. To wanie byli ci, ktrzy stali podczas wykadw, kiedy
wprowadzono getta awkowe i ktrzy z podniesionym czoem wyjaniali pojcia rodem z elementarza
humanizmu.
Do to jednak smutny obrazek, jak na inteligenckie fumy i pretensje do przewodzenia narodowi.
Prawda bya po prostu taka, e jedni przewodzili, a inni szkodzili; nie wiem, czy kiedykolwiek byo
inaczej i czy dzi si to a tak zmienio. Z tym jednak, e Goetla, Skiwskiego i innych Pietrkiewiczw
nikt nie wyzywa od pinteligentw. Ale skd! Nawet Adolf Nowaczyski uchodzi za intelektualist;
nawet moralny sprawca mierci Narutowicza do koca ycia cieszy si respektem wybitnego
publicysty; nawet Adam Doboszyski uchodzi za tg gow: Ci wszyscy ludzie mieli za sob
przekroczenie progu: mieli odpowiednie matury, znali francuski i acin, bywali w Adrii, umieli
posugiwa si wszystkimi sztucami, nie nalewali koniaku do soikw po musztardzie. Och tak,
pisywali oczywicie rzeczy k-tro-wer-syj-ne, nieprawda. Suyli niekiedy zupenie obkanym ideom
i trzeba byo z nimi polemizowa. Ale bardzo niewielu zdobyo si na to, eby powiedzie na przykad
dyurnym wieszczom ONR-u to, na co zasugiwali: e wytwarzaj potok bredni, ciemnoty, szowinizmu
i grafomanii, przynoszcy hab polskiej kulturze. To bya sprawa wewntrz klanu. Wrd swoich.
W dobrym towarzystwie. Waciwie dlaczego mielibymy o tym zapomina?
Nie inaczej wygldao to w pierwszych latach po II wojnie. Miano pinteligentw przypado teraz
ludziom, ktrzy bez wzgldu na poziom wyksztacenia - na og zreszt raczej niszy ni wyszy -

uzyskali prawo decydowania o rnych wanych sprawach. Wystarczy przejrze pisma emigracyjne
z koca lat czterdziestych, aby si zorientowa w tym bezmiarze pogardy dla rozpanoszonych w kraju
chamw i nieukw. Panowie uwieli ze sob do Londynu nie tylko koron znad ora, lecz jedyny
w ogle tytu moralno-edukacyjny do sprawowania rzdw, owe na p mistyczne imponderabilia
narodowe, bez ktrych Polska nie ma prawa by wzniosa i prawdziwa. Nie zawajmy caej tej
sprawy tylko do sporu o wasno rodkw produkcji. Upokorzenia o charakterze towarzyskoklasowym pchny do obozu rewolucji zapewne nie mniej ludzi ni wiadomy wybr intelektualny.
I na odwrt: szeregi emigracji wewntrznej zasilali rwnie tacy, ktrzy nie mieli adnych okrelonych
powodw, aby si sprzeciwia reformie rolnej czy nacjonalizacji przemysu, lecz po prostu nie mogli
znie siorbania przy stole, murarskiej aciny i prostactwa, ktre jake czsto cechoway rzecznikw
nowej wadzy.
Moe na tym tle naleaoby jeszcze raz odczyta to wcale niegupie na wczesne warunki haso nie
matura, lecz ch szczera... Tak to przecie naprawd wygldao. Tylko niewielka i natychmiast
zbojkotowana cz prawdziwej przedwojennej inteligencji wzia si po wojnie do cikiej, le
patnej i na pozr niewdzicznej pracy bez owego reservatio mentalis. Ta mniejszo, o ktrej tu
mowa, powinna si doczeka trzewej, lecz penej hodu oceny historykw. To oni wanie zaczli
pcha naprzd ten polski wzek, zamiast kompletowa kamieniczki na Kensingtonie lub Ealingu
i czeka na trzeci wiatwk; to oni, nie kryjc czasem swych wtpliwoci i nie rezygnujc ze swego
caeterum censeo, kiedy arogancja nowej wadzy przekraczaa ich dopuszczalne kryteria, przerzucali
pomost midzy Drug i Trzeci Rzeczpospolit. My, ktrzymy wtedy zaciskali zby nad skryptami,
zapamitamy na zawsze naszych wspaniaych profesorw z pierwszych lat powojennych,
przemczonych lekarzy, inynierw, nauczycieli. Nigdy nie parskali nam w nos wyzwiskami i nie
szydzili z naszych topornych manier i rozpaczliwych ubiorw. le i gupio odpacilimy tym witym
ludziom w pierwszej poowie lat pidziesitych. Dobrze jeszcze pamitam obkane zebrania,
podczas ktrych pojcie przedwojennego specjalisty przestao oznacza dowiadczonego fachowca
i stao si czym w rodzaju epitetu. By moe cay ten mechanizm mylenia zosta zrcznie
i niepostrzeenie narzucony nam dopiero w kilka lat po wojnie wanie po to, aby zniszczy
odradzajc si tkank spoeczn i zerwa wszelkie pomosty. A to przecie oni - i tylko oni - mieli
moralne prawo, eby si powoywa na eromskiego i Brzozowskiego. Reszta inteligencji, tej
z pretensjami do przywdztwa, z mtlikiem politycznym w uczonych gowach, skompromitowaa si
raz na zawsze. Przynajmniej w oczach mojego pokolenia.
Co rzekszy, problem pinteligentw mielibymy z gowy, a trapicy nas przez sto lat problem
inteligencji mona by uzna za podsumowany.
Jest tylko jeden may kopot: pinteligenci istniej w dalszym cigu, a zdarza si, e i ludzie tak
bardzo wiadomi swego pochodzenia klasowego i tak na tym tle czuli, jak np. niej podpisany, rzuc
pod czyim adresem dokadnie to samo wyzwisko, ktre jeszcze dwadziecia lat temu uznawali za
mierteln zniewag, jeli padao pod ich wasnym adresem. Czyby pinteligenci obradzali co
pokolenie na nowo? Czyby malownicze parafernalia przetrway epok, ktra je zrodzia?
Teza brzmi tak, e wspczesny pinteligent w aden sposb nie moe by bohaterem naszego
romansu. Czy cilej: aden z trzech gwnych rodzajw pinteligenta.
Ani taki, ktrego sta jeszcze na jak tam miar krytycznej autorefleksji, lecz ktry z oportunizmu,
niechlujstwa umysowego i lenistwa postpuje w praktyce spoecznej tak, jak gdyby autokrytyczna
refleksja nigdy w nim nie zagocia.
Ani taki, ktrego jedyne ycie wewntrzne polega na starannym planowaniu etapw wasnej kariery
z cakowitym pominiciem szerszego kontekstu spoecznego.

Ani taki wreszcie, najgorszy i chyba najpowszechniej widywany, ktry nie spocznie, pki w zasigu
swych wpyww nie wytpi wszystkiego, co inne, barwne, rnorodne.
Znam takich ludzi. Wszyscy ich znamy. I wszyscy dobrze wiemy, jak strasznie zaszkodzili wizerunkowi
socjalizmu w szerokiej recepcji spoecznej, ilu bezsensownych szkd przyczynili, ile zniszczyli nadziei,
pomysw, dobrych chci. Oni to zawsze tumacz polityk, ale dobrze - och, jak dobrze! - wiemy, e
nie chodzi o polityk, lecz o kamienn, zaciek, niepoprawn tpot, o w przeraajcy odruch
instynktownej wrogoci wobec wszystkiego, co nowe, miae czy pocztkowo trudne do zrozumienia.
Przed tym odruchem nie chroni aden dyplom. aden tytu. adna funkcja.
Patrz im czasem w oczy, sucham ich ciemnej, niezdarnej mowy, umiecham si na magistrowanie
i doktorowanie przed nazwiskiem - i pytam siebie w rozterce: co si waciwie stao? Przecie
powinnimy by brami, a rnimy si jak wrogowie podejciem do kadej niemal sprawy, jak ycie
niesie. Powinnimy mwi jednym jzykiem - naszym, wsplnym, plebejskim, lecz wzbogaconym ju
o mdro wszystkich klas i warstw - a tymczasem przestalimy si rozumie w najprostszych
sprawach. Nie mwic ju o bardziej dalekosinych celach; ich wizja, jeli potrafiliby j
wyartykuowa, jest dokadnym zaprzeczeniem motyww, jakie kiedy oywiay moje pokolenie
topornych. wiat, ktry wznosz sw mrwcz krztanin na rnych poziomach termitiery wadzy,
wydaje mi si chwilami naprawd bliszy Orwellowi ni Campanelli.
Nie wierz, eby przyczyn tego rozejcia si moga by deklasacja takich jak ja. Wtpi, czy
ktrykolwiek wrd moich rwienikw i braci z wyboru zamartwia si opini samozwaczych
salonw lub zabiega o ich wzgldy. Ci, ktrym na tym zaleao, odeszli po pidziesitym szstym
i przestali mnie interesowa. A przecie argument o deklasacji, co prawda poficjalnie, syszy si raz
po raz. Ma oznacza, e tylko oni, ponad gowami zetempowskiego pokolenia, potrafi si
porozumie z bojow modzie, przodujc klas robotnicz i redniorolnym, pardon,
wysokotowarowym chopstwem. Pozwalam sobie ywi na ten temat kolosalne wtpliwoci, ale to
nie naley do tematu.
Przypuszczam, e ci ludzie po prostu mieli pecha w yciu. Nikt ich nie nauczy, jak mnie i tylu moich
rwienikw z nizin spoecznych, pikna bezinteresownych lektur, szczcia prawdziwoci sw
i radoci mylenia na wasny rachunek - po to, aby si tym myleniem dzieli z innymi. Nie spotykali
kobiet, ktre day, aby im mwi wiersze. Nie mieli wiernych i oddanych przyjaci, ktrzy nie
zrobi wistwa i nie podstawi nogi. Wyroli w zych, zurzdniczaych szkoach i w byle jakich
uczelniach, wrd ludzi miakich i nijakich, w potopie sw, ktre niewiele znacz, i zdawkowych wizji,
ktre bardzo trudno przeoy na ludzki jzyk. S ofiarami niefortunnych okresw historycznych
i zabjczego poczucia wasnego triumfu yciowego. Za atwo i za szybko osignli nobilitacj
spoeczn; Andrzej Radek jest dla nich tylko zapomnian postaci z nudnych lektur szkolnych. Zbyt
tanim kosztem - w sensie jednostkowego wysiku i mozolnej jednostkowej autorefleksji - doszli do
stanowisk, tytuw, apanay, prawa decydowania za innych i o innych. Wiedz o tym i czuj si
chronicznie zagroeni. Reaguj odruchem paniki na kadego, kto zdolniejszy i popularniejszy,
poniewa uwaaj go natychmiast za potencjalnego rywala, choby nie mia adnego zamiaru
wybiera si w wiat wielkiej polityki. Pytaniem po co? oraz czemu to suy? potrafi zniechci
nawet najcierpliwszych. Od najmodszych lat ucz si podstpnej, przebiegej sztuki utrzymywania
przynajmniej wasnego status quo, jeli nie uda si skoczy jeszcze wyej. S peni irracjonalnej
podejrzliwoci, lecz uwaaj si za czujnych. Nie wierz w adne bezinteresowne motywacje
i poczytuj to sobie za wielk mdro. Wietrz schizm lub herezj w kadej studenckiej piosence i w
kadym celnym arcie, poniewa ich nienazwana wizja jest now, przygnbiajco jaow wersj
integryzmu. Zjawiska, ludzi, prdy, idee i niewygodne fakty wpychaj do malekich elaznych

przegrdek i sdz, e to wanie nosi nazw wyksztacenia; obmierzaj codziennie rzeczywisto


swym brzozowym prtem i sdz, e to wanie nosi nazw pryncypialnoci.
S to w zasadzie normalne koszty kadego wielkiego przewrotu spoecznego i zdaje si, e moje
pokolenie te dostawao si na scen przy pomocy podobnych szczude. Tym razem problem polega
na tym, e to wszystko za dugo ju trwa. e proporcje nowych pinteligentw w stosunku do
caoci tej grupy s coraz bardziej przygnbiajce. e zaczyna si powoli ksztatowa nowy wzorzec
Lucjana de Rubempr czy Juliana Sorela, zuboony o ca t wspania literatur arywizmu
i wepchnity w urzdnicz nomenklatur o pynnych kryteriach awansu; e rodz si socjalistyczni
Modziakowie, wtrni we wszystkim, co myl i czyni, podatni na kad manipulacj i sami
najchtniej sigajcy do instrumentw manipulacyjnych, mieszni i groni zarazem, niezdolni ju
dostrzec niczego poza reguami gry swego mikrokosmosu.
Ich obecno w yciu spoecznym staje si coraz bardziej dokuczliwa. Ale to jeszcze nie wszystko.
Wrd tych, ktrzy w polskiej panoramie spoecznej zajli miejsce po dawnej inteligencji, mona
w zasadzie wyrni dwa typy wraliwoci spoecznej, dwa typy wiadomoci zbiorowej, wyobrani,
poczucia perspektywy historycznej. Z tego punktu widzenia podziay wrd powojennych pokole
trac na znaczeniu.
Pierwsi, po przejciu cyklu wstpnej edukacji i penego lub prawie penego awansu kulturalnego,
rozumiej ju, e w neurotycznych fumach dawnej inteligencji tkwio jednak co wicej ni irytujce
uroszczenia i komiczne pretensje. Trudno to dokadnie okreli. Etos w czystej postaci, wytrzymujcy
wszystkie prby, przeomy, migracje i upadki bstw? Najwaniejszy, bo niepisany kodeks moralny,
zawierajcy midzy innymi peny wykaz czynw, ktrych uczciwy czowiek nie popenia, lecz ktre
nie znajduj si w kodeksie karnym? Prawdziwe poczucie wizi plemiennej i wsplnego losu
historycznego, tak spontanicznie zamanifestowane przez warstw inteligenck podczas wojny,
zwaszcza przez inteligenck modzie, stanowic przecie trzon kadrowy konspiracji? Mniejsza o to;
definicje do niczego nie doprowadz. Istotniejszy jest sam fakt, e posanie najlepszych nie zgino
jednak bez ladu. Trzeba si byo zbuntowa przeciw uzurpacji i stereotypowi nostalgicznego
inteligenta, eby po zrwnaniu stanw zrozumie, gdzie i w czym mieli swoj racj. Wicej ni
racj: w czym naprawd przewyszali nas, gorliwych, lecz bdzcych synw warstw
podstawowych.
Ci drudzy, o ktrych tu mowa, jeszcze tego nie zrozumieli i jeeli nie spotka ich katharsis osobistej
klski lub zbiorowego wstrzsu, ju chyba tego nie pojm. Dlatego najkrtsza odpowied na pytanie,
co sycha w Polsce, brzmiaaby tak, e nasi nowi Modziakowie trzymaj si mocno.
I wcale nie zamierzaj popuci.
Bardzo moliwe, e cala ta zabawna dyskusja o pinteligentach jest tylko pomysowym pretekstem,
eby mona byo przez chwil pomyle na glos o najwaniejszych sprawach pastwa, spoeczestwa,
narodu.
Polityka, 5 lutego 1977

Los starszego brata

Krakw to jest takie miasto, w ktrym nawet najobrzydliwszy rodzaj owietlenia, jaki ludzie wymylili,
to znaczy jarzeniwki, nabiera wieczorami agodnego smutku latami gazowej.
W tym miecie lusarz na Krupniczej nadal twierdzi w witrynie, e wykonuje swe usugi ku penemu
zadowolnieniu P.T. Klienteli.
Nigdy std nie przepdzono, wzorem innych miast, ulicznych kwiaciarek ani kobiecin handlujcych
bajgiekami, ktre pod wzgldem smaku nie maj sobie rwnych od jakich czterdziestu lat. Nie
zdrapywano kopotliwych memorabiliw, nie wstydzono si ulicy Pijarskiej, Reformackiej i
Dominikaskiej, a kiedy ulica witej Anny i witego Jana musiay wrci do stanu wieckiego,
odbyo si to po cichu i z zaenowaniem; znam miasta, gdzie t sam operacj przeprowadzano do
wtru rnych pieww. Rynek Kleparski jest nadal jednym z najpikniejszych placw targowych
Europy, przez sw bujn, autentyczn ywotno, przez gralki, ktrych nie przegania milicja, przez
jejmocie z dawnych sztychw, sprzedajce barszcz i marynowane rydze.
Krakw jest jedynym miastem w caej Polsce, w ktrym lektura szyldw sklepowych sprawia rado
oczom. Nie dotara tu jako groza owych przekltych szyldw z mlecznego szka, wypenionych
tpym, blokowym nilem spod ciemnej gwiazdy: WSS-garma-mleko-owoce-sery. Czowiek, ktry
zatwierdzi wzr tego szyldu na uytek caego handlu krajowego, zeszpeci Polsk mniej wicej tak
samo, jak projektant tych strasznych typowych neoczworakw z paskim dachem i wyniesion
piwnic, ktre na wiele pokole zniszczyy nam ikonosfer wsi i maych miasteczek. W Krakowie
inaczej. Naczelny plastyk miasta uzna, e szyldy, reklamy i napisy uliczne s take elementem
krajobrazu miejskiego. Udao si jako przywrci do ycia cudowne zawijasy secesyjnego liternictwa,
malowane na szkle i metalu szlachetne ornamenty, czyste i czytelne barwy. Nawet imitowany gotyk
nie grzeszy tu tak strasznie przeciw proporcjom, spacjom i szeryfom szwabachy lub fraktury, jak to si
nagminnie przydarza w innych miastach, gdzie postanowiono wymyli co redniowiecznego. Tu nie
trzeba niczego wymyla; wystarczy rozejrze si wok siebie.
W adnym innym miecie polskim nie ronie tyle kasztanw, a jest to jednak drzewo do
podejrzane: ani z tego tarcicy, ani na opa, tyle e sobie ronie i kwitnie raz do roku, takie sobie
rdziemnomorskie ni przypi, ni przyata. Zdaje si, e kasztan, ktry w Kongreswce ozdabia
gwnie magnackie parki, a do dzi jest rzadkoci na podlaskiej czy mazowieckiej wsi, przywdrowa
do Maopolski razem z Wochami, z zamiowaniem do wina, soca, aciny, renesansowych
krugankw, a potem zadomowi si na stae w tej bogosawionej czci kraju, wyczuwajc przyjazny
klimat. Wystarczy zajrze na krakowskie podwrka - take i te najbiedniejsze, ciemne i cuchnce jak
wielki wyrzut sumienia - eby dostrzec, e nawet w najostrzejsze zimy wojenne oszczdzono tym
delikatnym drzewom siekiery.
Dobrze jest mie takie miasto, gdzie drzewa s tylko po to, eby byy.
Polskie miasta, z wyjtkiem kilku reprezentacyjnych centrw i bliniaczych dzielnic o totalnej,
obezwadniajcej nijakoci, wygldaj dzi z grubsza tak samo, od Szczecina po Rzeszw: szarzyzna
niechlujnie napakanego betonu, trupi blask rzadkich jarzeniwek, wypowiae achy na wystawach
nie mytych od pocztku wiata, w nowych osiedlach zdeptana trawa, cherlawe drzewka i bloki
w rzdek, w szereg lub w kratk. Ostatnio rwnie sraczkowate przesony na balkonach, instalowane
w celu wprowadzania tzw. akcentw kolorystycznych. Nie do wiary wprost, jak zachanna i agresywna
potrafi by brzydota i jak bardzo ju na ni oleplimy.
Krakw jest inny. Atmosfera intymnoci i tak zwanej czowieczej skali obejmuje nie tylko cz
staromiejsk, o ktrej napisano ju mnstwo, lecz cigle za mao, ale w praktyce cae miasto,

z nielicznymi terytorialnie wyjtkami slumsw, ktre trzeba bdzie szybko rozebra, aby nie
uwaczay czowieczestwu.
Jest to miasto, po ktrym chce si spacerowa bez celu. Mona tu chodzi godzinami i nie dozna
nawet przez moment owej obezwadniajcej nudy, jaka towarzyszy spacerom po innych miastach, nie
tylko zreszt polskich. Zwariowane zauki, mansardy i rozmieszajce pinakle, sodycz maych
placykw o nonsensownym obrysie, godno perspektyw ulicznych, zamknitych kopuami
kociow, niczym prawie nie zeszpecona linia zwiecze dachowych na Starwce; wiat prawdy,
funkcjonalnoci i poczucia estetyki. Tu pyzaty amorek nad portalem pospolitej czynszwki, wdzie
wesoy witra, do ktrego nie aowano oowiu, tam znw krata lub balustrada dajca wiadectwo
piknym i minionym na zawsze czasom, kiedy mistrzowie kowada umieli si jeszcze obchodzi
z metalem. Albo jaka drewniana weranda, sama w sobie do kaprawa, a nawet tandetna, lecz tak
mocno osadzona w warstwach kilku stuleci, e nabiera wdziku i urody.
Mona tu zobaczy na wasne oczy, e jeszcze cakiem niedawno umielimy okada elewacje domw
miejskich dartym kamieniem, zanim jeszcze posiedlimy pikn sztuk mielenia najwspanialszych
sjenitw na grysik, aby z tego kruszywa otrzyma sztuczny kamie, czyli beton, ktrego ohyda staje
si ju nie do wytrzymania. W epoce oglnego schamienia sztuki budowlanej olnieniem dla
przybysza z Warszawy lub odzi staj si tutaj nie tylko strome dachy z rdzawej karpiwki z gsiorami,
jakich nie uwiadczy nawet w Utrechcie, nie tylko przemylna wiba na strychach, bukowe schody
z porczami, ktre powinny trafi do muzeum, lecz i najprostsze niegdy, a dzi ze szcztem
zapomniane znaki rozpoznawcze dobrego rzemiosa, ktremu zawdziczamy wszystko, co cenne
w naszych miastach: wypuke fugi midzy cegami, sposb spajania krawnikw ulicznych
i osadzania solidnych ocienic w murze, wysmakowany wiatocie elewacji domw po zewntrznej
stronie Plant, proporcje bram, elegancj detalu.
To jest takie miejsce na mapie, gdzie, pki co, walec jeszcze nie przyszed i nie wyrwna. Ju to samo
wystarcza, eby ywi wobec tego miasta co wicej ni nieodpart sabo.
Nie chodzi tylko o zabytki klasy zerowej i pierwszej. Cae miasto, wcznie z Podgrzem i
Kazimierzem, ktre to dzielnice doprawdy trudno uzna za chlub dawnej urbanistyki, jest najbardziej
nieodpartym dowodem wizualnym, e historia nie zacza si wczoraj, a Polska nie skada si gwnie
z takich miast, gdzie mieszkaniec i przybysz trac poczucie cigoci historycznej. e czyje rce
nieustannie trudziy si nad stworzeniem owej nieuchwytnej tkanki, ktra rni miasta od zbioru
budynkw i przydaje wielkim skupiskom ludzkim czego, co naleaoby nazwa dusz. I e te rce
czyniy to z poczuciem pikna, ktre tutaj byo chyba kiedy kategori ekonomiczn, w odrnieniu
od wszystkich prawie miast Kongreswki i zaboru pruskiego. Ile skondensowanej, bezmylnej
szpetoty, zrodzonej z biedy, wdki i beznadziei, zawieraj w sobie stare mury Czstochowy,
Piotrkowa, warszawskiej Pragi, odzi i Biaegostoku.
Chyba tylko tutaj, bardziej jeszcze ni w Poznaniu, Zamociu czy Sandomierzu, mona przeledzi
samemu, jak narastay przez stulecia warstwy osadowe kultury - rodzimej, autentycznej, zawsze
jednakowo silnie stowarzyszonej ze sztuk i rzemiosem z prawdziwego zdarzenia. To wanie
w takich miejscach dowiadczamy z najwiksz moc poczucia tosamoci i uwiadamiamy sobie
rozlegy rodowd wspczesnoci. Trudno przeceni znaczenie tej reakcji w dobie przyspieszonej
uniformizacji i cigego naruszania korzeni spoecznych nowych pokole.
Mao kto wie, dlaczego na Boniach, tu obok orbisowskiej Cracovii, pas si czasem krowy,
a podejmowane co kilka lat prby zabudowania tej surrealistycznej ki w centrum miasta kocz si
nieodmiennie klsk tych od walca i od wyrwnywania. Powd jest tak krakowski, e moe uchodzi
za symbol: chopi z pewnej pobliskiej wsi posiadaj przywilej, wystawiony przez ktrego z

Jagiellonw, uprawniajcy ich do wieczystego wypasu byda na Boniach. To si oczywicie skoczy,


kiedy przejdziemy na fabryczne pasze i wielkotowarow gospodark. Ale na razie si jeszcze nie
skoczyo. I to jest wanie takie istotne. Nie ma pewno drugiego miasta w Polsce, gdzie krlewski
przywilej sprzed czterystu lat miaby nadal moc prawa.
Genius loci najchtniej przemieszkuje w starych murach. Rodzi si niezmiernie powoli, ale te
i umiera dugo, na raty, zawsze gotw do zmartwychwstania przy stosowniejszym wietrze historii.
Zapewne dlatego w Krakowie zachoway si jeszcze na prawach skansenu resztki kultury handlu
i kultury urzdowania, niewtpliwy relikt galicyjskiej cywilizacji, ktrej rol w naszym przetrwaniu
naleaoby jeszcze raz powanie przedyskutowa. Wystarczy okaza troch grzecznoci, pozdrowi
u wejcia, aby si poczu, powiedzmy, jak na Wgrzech. (Pod warunkiem e nie jest si na Wgrzech
polskim klientem czegokolwiek.) Krakowianie oczywicie w to nie wierz i utyskuj, jak wszyscy, na
upadek kultury codziennych stosunkw midzy ludmi. Ale to tylko dlatego, e rzadko kupuj co w
Siedlcach i nie zaatwiaj swych spraw w Mawie.
Jeli prawd jest, e po szedziesiciu latach od odzyskania niepodlegoci nadal istniej w Polsce
rne bieguny wpyww cywilizacyjno-kulturowych, odziedziczone po XIX wieku, to jednym z nich
byoby zapewne pnocne Mazowsze wraz z Podlasiem, drugim - Krakw. Nie tyle moe ziemia
krakowska, bo ta skada si te z rnych Mylenic i Bochni, gdzie rdziemnomorskie dziedzictwo
do trudno dostrzec goym okiem, lecz raczej sam Krakw. Jako miasto i jako pewien model
zbiorowoci. Albowiem istnieje zapewne co takiego jak socjologia Krakowa; szkoda e nie prowadzi
si u nas bada nad stanem wiadomoci regionalnej i stopniem internalizacji norm ycia zbiorowego
w zalenoci od lokalnego etosu.
Nie ma powodu, aby idealizowa wszystko, co w tkance spoecznej Krakowa inne i odrbne. Nie ma
zwaszcza powodu, aby lekceway istnienie owego strasznego mieszczastwa krakowskiego, ktre
z aciskiego dziedzictwa przechowao gwnie siedem grzechw kardynalnych, przede wszystkim
chciwo i pych. Za grubymi murami swych dulskich fortec hoduje ono kolejn mutacj miejscowego
kotuna, tym razem z dyplomem i stosown cioci w Widniu lub Paryewie. Niejednemu ju obrzydzili
ycie, zaszczuli, zniszczyli nienawici. Tyle tylko e pokrewne odmiany tego samego mieszczastwa,
troch mniej malownicze, wietnie si maj rwnie w Poznaniu, odzi czy Kielcach. (W Warszawie
ju nie; w Warszawie istnieje co jeszcze gorszego ni spnione mieszczastwo i trzeba by kiedy
wreszcie napisa psalm aobny o tym nieszczsnym miecie, ktre na swych szerokich ulicach cigle
nie umie odnale wasnej tosamoci.) Trudno orzec, czy krakowskie mieszczastwo jest dzi
rzeczywicie o tyle bardziej agresywne i zacieke, jak to utrzymuje potoczna opinia. Gdyby to nawet
bya prawda, warto by porwna jako schedy, jak pozostawili po sobie Dulscy, z t, jak nam
wnis w posagu Klerykw czy lodzermensche.
Niezalenie jednak od kilkunastu przedpotopowych familii, ktre si uznaj za patrycjuszy, czyli
jedynych bodaj prawowitych wacicieli miasta, istnieje tu najciekawsze chyba rodowisko
intelektualne w skali caego kraju - rzutkie i pene pomysw, wraliwe na klimaty, rozsdnie
przywizane do lokalnych tradycji, a przy tym chyba pozbawione ju wielu kompleksw, gdy nic tak
skutecznie nie leczy kompleksw, jak proste porwnanie faktw. To w kocu tylko tutaj udao si
powoa i utrzyma przez wiele lat taki klub jak Kunica, co nigdy nie powiodo si np. w Warszawie.
Std wzio swj pocztek wiele interesujcych wynalazkw, najlepsza po wojnie wspczesna
architektura polska, wietne malarstwo, liczcy si, a moe w ogle najlepszy teatr, kabaret literacki,
znakomite kluby studenckie. Tu dziaa jedno z najambitniejszych wydawnictw i jedno
z najinteligentniej prowadzonych muzew w kraju. O programach telewizji krakowskiej wiemy
stosunkowo niewiele, ale to ju zupenie inna historia. Podobnie jak na Wybrzeu i we Wrocawiu,
udao si w Krakowie wytworzy swoisty mikroklimat kulturotwrczy, nie ograniczajcy si do wskiej

garstki samych twrcw, lecz promieniujcy bardzo szeroko na wszystkie waciwie rodowiska
inteligenckie i sprzyjajcy wszystkim muzom rwnoczenie, czego w aden sposb nie da si
powiedzie o innych wikszych miastach.
Mylenie o Krakowie w kategoriach prowincji byoby dzi oczywistym nonsensem. Przede
wszystkim dlatego, e w wielu dziedzinach jest to obecnie prawdziwa stolica kulturalna kraju. A po
wtre dlatego, e pojcie prowincji naleaoby zdefiniowa na nowo, odkd stolica kraju sama si
staa prowincj. Wydaje si, e rozstrzygajcym kryterium jest dzi istnienie lub nieistnienie genius
loci, nie za geograficzna odlego dzielca jedno miasto od drugiego. S miasta zaciekle tpice
tych, ktrzy chcieliby sprowadzi genius loci, i s takie, ktre co najmniej w tym nie przeszkadzaj.
Krakw, mimo e do niedawna nie mia szczcia do udanych notabli, nigdy nie pozwoli si ubra
w liberi.
Niech do galileuszy, zwaszcza do krakowian, jaka si pojawia w zjednoczonej Polsce po roku 1918
i w szcztkowej formie koacze si do dzi, ma do atwo objanialn genez socjologiczn. Przez
prawie p wieku, w kadym razie po roku 1866, Krakw by nie tylko rzeczywist stolic polskiej
myli politycznej we wszystkich jej formach klasowych i odcieniach taktycznych, nie tylko skarbem
wolnej i ywotnej kultury, lecz przede wszystkim jedynym obszarem polskiej normalnoci. To znaczy
tego, czego nam od trzeciego rozbioru brakuje najbardziej a do dzi. Wychodzia tu polska prasa
niemal bez cenzury; dyskutowano swobodnie o dziejach narodowych, nie uciekajc si do metafor
i wymylania Septentrionw; funkcjonoway normalne szkoy i uczelnie, z reguy na wysokim
poziomie; dziaa wreszcie zwyky, a nie nadzwyczajno-heroiczny, mechanizm awansw, karier,
pragmatyki urzdniczej, pozytywnej selekcji kadrowej. Jeeli gdziekolwiek, to tylko tutaj moglimy si
uczy trudnej sztuki parlamentaryzmu, zawierania kompromisw i kultury politycznej.
W niepodlegej Polsce w praktyce tylko Galicja dysponowaa wysoko kwalifikowan kadr urzdnicz,
nieco moe zrutynizowan, lecz wychowan w klimacie szacunku dla prawa i pragmatyk subowych,
mao podatn na korupcj i po prostu porzdnie wyksztacon. Nie byy to cechy, ktre w
Kongreswce, zdeprawowanej stuleciem tyranii, apownictwa i bezprawia, mogy komukolwiek
przyczynia popularnoci; czynownik, od wjta i stjkowego po naczelnika, a nawet gubernatora, by!
zawsze do kupienia, chodzio tylko o cen. Jeeli na jego miejsce pojawia si urzdnik zapatrzony w
biurokratyczne przepisy i w zasadzie guchy na krlewiackie perswazje, nikt nie mg tego od razu
uzna za zmian na lepsze. Krlewiacy, a z innych przyczyn rwnie Wielkopolanie i lzacy, odwykli
od myli, e prawo moe by jedno dla wadzy i dla petenta, rozporzdzenia za wydaje si po to, aby
naprawd obowizyway.
Std te rne aosne pisemka tamtych lat pene s szyderstw z pedanterii i biurokratyzmu
krakowskich lub lwowskich radcw, z karykaturalnych jakoby cech, jakimi mieli si wwczas
odznacza krakowscy centusie. Byo to wyjtkowo gupie szyderstwo, tym gupsze, e zrodzone w
Krlestwie, ktre pocztkowo nie wnioso do ycia zjednoczonego niepodlegego kraju nic waciwie
trwaego i cennego, emitujc tylko na inne dzielnice endeck ndz umysow i konspiratorsk
legend OB PPS, pikn na pewno jako przekaz, lecz praktycznie bezuyteczn dla potrzeb
normalnego ycia pastwowego. Nie udmy si: to nie jasne pasmo Nakowskich, Dawidw,
Spasowskich przenikno do ycia odrodzonego kraju z tradycji krlewiackiego przetrwania: to raczej
bat i bagonadionost byy pojciami, ktre przyjy si najszybciej.
Z dzisiejszej perspektywy galicyjska kultura urzdowania wydaje si najcenniejsz moe wartoci
spajajc mode pastwo w latach dwudziestych. Tak to ju jest, e w jakim momencie kocz si
romantyczne mity, a zaczyna si trudna, nieefektowna i przeraliwie przyziemna prba sprawnoci ludzi i instytucji. Pastwo urzeczywistnia si w praktyce tylko poprzez dwa przejawy swego dziaania:

poprzez myl polityczn elity i kultur sprawowania wadzy na najniszym szczeblu. W obu tych
konkurencjach rzadko bylimy mocni. A szczerze mwic - nigdy. Jeeli kiedykolwiek po roku 1918
udao si nam zbudowa przynajmniej zrby nowoczesnego organizmu pastwowego, to tylko za
przyczyn owych wymiewanych galicyjskich fachowcw od urzdowania. Polacy z Kongreswki nie
mieli po prostu adnego dowiadczenia; Polacy z byego zaboru pruskiego mieli wprawdzie
kwalifikacje i dowiadczenie cywilizacyjne, lecz rwnie nie mieli za sob praktyki rzdzenia poza
szczeblem samorzdowym. Ci, ktrzy j mieli, jak Hutten-Czapscy czy berliska linia Radziwiw,
ulegli tak gbokiej ekspatriacji psychicznej, e ich uyteczno dla odrodzonego kraju bya
minimalna. Tylko Galicja moga od pierwszej chwili dostarczy zjednoczonej Polsce kwalifikowanych
kadr.
To jest jedna z tych zasug Krakowa, o ktrych mwi si najrzadziej.
S w Polsce miasta, ktre nie poradziy sobie z przecieniem historycznym (przykadem Kielce,
Ciechanw, Zambrw) i stay si po prostu wikszym ni poprzednio zbiorem budynkw, cigle
jeszcze pozbawionym wystarczajco czytelnej samoidentyfikacji, poza zdawkow, cepeliowsk
mitologi na uytek mwcw na akademiach. S takie, ktrym si chronicznie le wiodo i ugrzzy
w p drogi midzy miastem i miasteczkiem (Kalisz, Bydgoszcz, Lublin), lub takie, gdzie zniszczenia
wojenne byy zbyt rozlege, aby wczeniej ni za kilka pokole mona w nich byo wytworzy
autentyczn tkank spoeczn. S wreszcie takie, ktre rozwijay si szybko, rozumnie i harmonijnie
(przykadem Rzeszw lub Supsk), lecz waciwie nie maj ju nic wsplnego z lich substancj, ktra
im daa pocztek. I s takie zrujnowane pomniki jak Warszawa, gdzie wojna nie tylko zniszczya mury,
lecz rwnie zamordowaa genius loci.
Krakw jest inny - w zym i w dobrym, ale inny. Nie wiadomo, co by si z nami wszystkimi stao, gdyby
z grobw krlewskich na Wawelu zostao tyle samo co z sali Konstytucji 3 Maja na warszawskim
Zamku; gdyby sklepienia Sukiennic odbudowyway PKZ-y; i gdyby olniewajcy uk Grodzkiej geodeci
mieli wytyczy na nowo wrd usypiska gruzw. Istnieje na pewno co takiego, jak grna granica
upywu krwi dla pastw i narodw, poza ktr istniej ju tylko mniej lub bardziej udane atrapy dla
turystw, modele w skali 1:1, kosztowne i czsto groteskowe rekonstrukcje, ktrych
najwdziczniejszym admiratorem jest modzie szkolna, zwoona autokarami w celu nabycia
tosamoci historycznej, oraz uczestnicy fachowych seminariw na I roku architektury. Trzeba
dopiero takiego dowiadczenia, jakie byo udziaem Polakw, eby poj, e rwnie mury i stropy,
klamki i piece, dachy i kaplice, stare szyldy i stare drzewa mog take stanowi o nieodtwarzalnej
substancji narodu.
Nie mona odbudowa adnego zniszczonego cakowicie miasta, poniewa ywe, prawdziwe miasto
skada si nie tylko z zaoenia urbanistycznego, ktre z powodzeniem mona odtworzy, a nawet
oczyci, lecz rwnie z kiksw, wariactw i wyzywajcych anomalii, z gupoty i genialnoci, z blizn
i olnie, z podwrek, czyli lokalnych mikrowiatw, nie istniejcych poza ukadem odniesienia, i z
drzew, czyli z elementu temporalnego, z pretensjonalnych napisw, idiotycznych gzymsw
i niepotrzebnych attyk, z oku na wierzejach i kapliczek domowych w najmniej oczekiwanych
miejscach, z balkonw, na ktre nikt nigdy nie wychodzi, i z eliwnych bu u bramy. Ze stu tysicy
detali, jakich nikt ju wicej nie zapamita i nie odtworzy, jeli zostan zniszczone. Zburzone miasto
mona ogromnym nakadem kosztw doprowadzi do stanu mieszkalnoci, mona w nim przebi
miae i wygodne arterie, uczowieczy, odnowi, uj mu szpetoty i doda rozmachu - ale tego, co
stanowi o istocie miasta, wskrzesi nie mona. Waciwie dopiero teraz, kiedy najdotkliwsze lady
wojny zostay w naszych miastach zatarte, mona zda sobie spraw z prawdziwych, niewymiernych
kosztw wojny. Cofna nas prawie o cale stulecie w dziejach polskiej urbanizacji, zabraa caemu
pokoleniu punkt odniesienia zapamitanej ikonosfery, pozbawia modych wiedzy o tym, co byo.

A Krakw jest inny. W tym miecie nie ma faszu ani pozy na omszao. Kiedy wchodzimy na
dziedziniec Collegium Maius, moemy mie zupen pewno, e nie tylko kruganki pamitaj
Kopernika, lecz i bruk, po ktrym stpamy, nie zosta pooony przedwczoraj, jak dekoracja w teatrze.
Moe nie dla wszystkich jest to a tak interesujce. Ale ci, ktrych to nie interesuje, do rzadko
jednak przykadaj si do narodowej sztafety. Zamiast rozczula si nad jakim brukiem, przyl
walec, ktry przyjdzie i wyrwna, oraz maszyn do asfaltowania, ktra zaleje na zawsze to wszystko,
co ocalao.
W Warszawie znam ju tylko jeden autentyczny bruk: ten na powzkowskiej kwaterze onierzy
ywiciela, za ktre to dzieo nie znany mi z nazwiska twrca powinien przej do kadego polskiego
podrcznika historii sztuki. Ostatecznie cmentarz, na ktrym niskie krzye dosownie chwytaj za rce
kadego, kto midzy nimi przechodzi, jest pomysem wstrzsajcym, ale nie tak znw rzadkim.
Natomiast wybrukowanie onierskich grobw prawdziwymi kamieniami z warszawskich ulic sprawia,
e stopy przechodniw parz; to s w kocu najprawdziwsze bruki nie istniejcej Troi i polskich
Termopil, na pewno spukane krwi i poszarpane odamkami. Trudno poj, dlaczego to wielkie
dzieo, pd wraliwoci i talentu, ogromnej wyobrani i wiedzy historycznej, jest tak mao znane.
Byoby kiczem, gdyby groby wyoono pytami z betonu; jest wielkie, poniewa kamienie s czci
historii miasta i kraju - gdzie na jakich ulicach uratowano je przed asfaltem i przewieziono na groby
tych, ktrym suyy za ostatni barykad.
W Krakowie trzeba patrze nie tylko w gr. Trzeba rwnie patrze pod nogi, aby poj wielko
i znaczenie tego miasta.
Jak to si waciwie stao, e Krakw ocala? Przecie w Polsce trudno znale budowl, ktra nie
miaaby w metryce ruiny podczas najazdu szwedzkiego lub barbarzyskiej przebudowy podczas
zaborw. Zniszczenia II wojny odebray nam wicej ni wszystkie poprzednie wojny. Chyba nawet nie
zdajemy sobie sprawy, jak przeraliwie ubogim w autentyczne zabytki krajem stalimy si po roku
1945; bodaj dwie trzecie naszych skromnych atrakcji turystycznych to albo dzieo PKZ-w, albo
murszejce rudery. A tu nagle zostaje w nietknitym ksztacie najcenniejszy z polskich klejnotw,
w nieskalanej postaci, ze wszystkim, co rozstrzyga o istocie miasta. To chyba jedyny przejaw
askawoci, jakiego kiedykolwiek dowiadczylimy od panny Klio.
Nie doceniona ksika Ryszarda Saweckiego Manewr, ktry ocali Krakw opowiada dzieje tego
cudu ze szczegami, cigle zbyt mao znanymi w kraju. Jest to pozycja, jakich niewiele w polskim
pimiennictwie: napisana przez historyka amatora na podstawie mudnych, wieloletnich bada,
ratujca dla potomnych relacje ludzi, ktrzy ju odeszli, obfitujca w sensacyjne wrcz szczegy
i rekonstruujca cakiem wyjtkowy z polskiego punktu widzenia moment historyczny, kiedy przy
okazji Krakowa rozstrzygao si po czci nasze by lub nie by. Fakt, e Saweckiemu udao si
odtworzy a tyle szczegw tej operacji, ktre wkrtce zaginyby na zawsze wraz ze mierci ludzi
biorcych w niej udzia, kae potraktowa t ksik jako rozdzia z dziejw narodowych. S to due
sowa, ale adne sowa nie s zbyt wielkie, kiedy o tym mowa: mniej wicej osiemnacie godzin
dzielio nas wszystkich od zagady najwspanialszych zabytkw polskiej historii. Film, ktry zrobiono na
podstawie ksiki Saweckiego, oczywicie nie mg by arcydzieem. Nie zmienia to jednak postaci
rzeczy: ocalenie Krakowa jest jednym z najszczliwszych momentw naszej historii, o ktrym
wiadomo bez porwnania mniej ni o wielkich klskach.
Krakw nie jest Utrechtem, Gandaw ani Hag. Ze staromiejskich kamienic sypie si tynk, pkaj
zmczone stropy, rozpadaj si podziemia, osadzone w podmywanych przez podskrne wody doach
kloacznych sprzed stuleci. Jedna z najpikniejszych ulic Europy, Kanonicza, znajduje si w stanie
kompletnej, przeraajcej ruiny. Spaliny i wyziewy przemysowe z pobliskich fabryk poeraj

renesansowe portale i pokrywaj liszajami nawet niedawno pooone tynki. Obkane tumy turystw
zadeptuj traw na Plantach. Zdradziecki flisz karpacki daje o sobie zna nawet w pskalistych
rejonach miasta, znuony ustawicznym ttnieniem samochodw.
Bardzo niewiele brakuje, eby centrum Krakowa zaczo si po prostu rozpada jak zetlay achman.
Zdarzyo si to ju w Sandomierzu, Kodzku i Zamociu, nie ma powodw, eby si nie zdarzyo
rwnie w Krakowie. W naszych warunkach klimatycznych ywotno murowanych domw, nie
poddawanych okresowym remontom, rzadko przekracza 80 lat. A remonty, zwaszcza pieczoowite
i nie wykonywane przez partaczy, s spraw kosztown i wymagaj tzw. paskiego oka. Oczywicie
zawsze mamy wybr midzy bezczelnym pacykowaniem fasad, jak to kiedy uczyniono w Lublinie
z okazji dziesiciolecia PRL, doranymi naprawami na apu-capu, w czym celuj zwaszcza mniejsze
miasta, budow zupenie nowych domw-makiet, jak to uczyniono na gdaskiej Starwce, i wreszcie
cakowit, mdr, wszechstronn rekonstrukcj, jak to si zamierza uczyni Krakowie. Praktyka
wskazuje, e najczciej wybieramy wersj pierwsz, z powszechnie wiadomymi skutkami. Tak pojta
rekonstrukcja Krakowa byaby po prostu wyrzucaniem pienidzy w boto. Krakw wymaga operacji
ratowniczej na ska, jaka w Polsce nie miaa jeszcze precedensu.
W tym miecie nigdy nie byo na to wystarczajcych rodkw - ani przed wojn, bo galicyjskie
interesy szy tu zawsze do kiepsko, ani po wojnie, bo byy pilniejsze potrzeby, zreszt Krakw nigdy
nie by ulubiecem wadz centralnych. To wszystko, co z narodowej szkatuy przeznaczono
dotychczas na ratowanie centrum Krakowa - mowa tu tylko o centrum, a przecie cae miasto woa
rozpaczliwie o ratunek - jest zaledwie kropl w morzu. Jest oczywiste, e budet pastwa nie
udwignie kosztw penej restytucji staromiejskiego Krakowa. Nie ma te w kraju ani jednego
przedsibiorstwa, ktre dysponowaoby dostatecznymi moliwociami, aby upora si z rzeteln,
obliczon na kilka dziesicioleci rekonstrukcj miasta. Konieczno skrzyknicia si caego kraju dla
ratowania naszego wsplnego skarbu staje si coraz bardziej oczywista. Wszyscy std po trosze
wiedziemy swj rodowd i wszyscy mamy dug wobec tego polskiego Rzymu. Jeeli kiedykolwiek
apele do dobrowolnych i szczodrobliwych wiadcze miay rzeczywiste i gbokie uzasadnienie, to
wanie przy tej okazji.
Oczywicie, e mona y bez Krakowa. Oczywicie, e stosunkowo szybko i tanio mona
wypacykowa fasady lub pospiesznie zrekonstruowa pi co okazalszych kamienic, eby mona byo
po nich pdza zagranicznych goci. Nie ma przeszkd; s za to liczne precedensy - owe nieszczsne
kikuty kilku wulgarnych zespow staromiejskich lub zbiorowiska slumsw, odmalowane po
wierzchu uszczc si farb.
Tyle tylko, e losy tego miasta od co najmniej szeciuset lat ukaday si zawsze rwnolegle do losw
Rzeczypospolitej. Moment, w ktrym zawali si pierwsza kamienica na Floriaskiej lub Sawkowskiej,
moe dopiero po wielu latach zostanie uznany przez historykw za cezur. Narody, ktre nie dbaj
o wasn przeszo, zawsze za to pac.
Kultura, 22 padziernika 1978

Krtki i jasny powd, dla ktrego opaca si y21

21

Tekst dotychczas nie publikowany.

Gdyby tak sign myl do lat - powiedzmy, 1848- 1878 - kiedy to w Europie co drugi napotkany
inteligent mia pod pach szczegow wizj spoeczestwa przyszoci - okazaoby si, e nie
urzeczywistnia si waciwie ani jedna z owych caociowych i drobiazgowo przemylanych koncepcji
wiata. Jedne pady ofiar nieszczliwych wypadkw historycznych, inne skorygowano tak
gruntownie, e niepodobna ich dzi rozpozna (czynno ta nosi zazwyczaj miano uwspczeniania
lub twrczego rozwinicia), jeszcze inne obumary z cakowitego braku wyznawcw. Tylko nieliczne
przetrway w formie zmumifikowanego szkieletu, obwieszanego co pokolenie innymi aszkami.
Przewaajca wikszo ulega zapomnieniu tak gruntownemu, e nawet zawodowi historycy
miewaj niekiedy kopoty z identyfikacj.
Po syndykalizmie, ktry w swoim czasie rozpala umysy i wydawa si najkrtsz drog do spenionej
utopii, zagin wszelki lad - adna z wielkich central zwizkowych dzisiejszego wiata nie przyznaje
si ju do tej doktryny. ad spoeczny, postulowany przez papiey w encyklikach z koca XIX wieku,
nigdzie si nie zici nawet w formie pierwiastkowej i trudno nawet powiedzie, czy ktokolwiek
przymierza si serio do realizacji tych wskaza. Leseferyzm, czyli wulgarna posta pozytywizmu,
zosta poknity przez monopole. Anarchosyndykalizm spocz w lamusie narwanych dziwactw. Kres
agraryzmowi jako doktrynie ekonomiczno-spoecznej pooyy wydajne maszyny rolnicze i nawozy
sztuczne. Nawet klasyczny anarchizm, ktrego parantele filozoficzne byy niegdy cakiem zajmujce,
przeksztaci si w sw wasn, makabryczn karykatur, ktrej obieg spoeczny nie przekracza kilku
tysicy osb w skali caego wiata. Jest to ten sam rzd wielkoci, co w przypadku zupenie
aberracyjnych sekt odrodzenia moralnego lub czcicieli szatana.
Straszne. Tyle zaciekych sporw, tyle zapisanego papieru i gromw rzucanych na gowy oponentw,
tyle rozamw partyjnych, zerwanych przyjani, kltw i uniesie - i wszystko na nic. Siedemdziesit,
najwyej sto lat wystarcza, eby idee, za ktre ludzie byli kiedy gotowi oddawa ycie, staway si
tylko hasem z encyklopedii. Wystarczy, eby kto wymyli ruchom tam do montau samochodw
lub elektroniczn maszyn cyfrow, a zwarte, ambitne, logiczne doktryny, wczoraj jeszcze rozpalajce
ludzkie namitnoci, dostaj nagle siwizny i zadyszki. Jeszcze w latach I wojny wiatowej amerykaska
federacja robotnicza IWW liczya prawie osiem milionw czonkw, dokonywaa aktw sabotau
w stoczniach wojennych, postulowaa midzynarodow solidarno proletariatu i zniesienie
wszystkich rzdw - dzi jej burzliwe dzieje nie s znane nawet prononsowanym rzecznikom lewicy.
Zreszt nie chodzi tylko o normalny uwid. Czasem wystarcza jedna zdrada, jedna bdna decyzja,
fatalne haso - i ju transparenty zaczynaj blakn. Potomni, ktrych postpowanie przepowiadano
z najwysz dokadnoci, zachowuj si okropnie, jak gdyby w ogle nie czytali mdrych ksig,
spisanych przez poprzednie pokolenia. Czasami, w chwili przygnbienia, mona wrcz odnie
wraenie, e motywy dziaania wielkich grup ludzkich w ogle nie ukadaj si w adn logiczn
sekwencj, e na podobiestwo ruchw Browna w roztworach s zbiorem le artykuowanych
pragnie i pltanin wykluczajcych si intencji.
Ale tak przecie nie jest. Jeeli rozejrze si uwanie dookoa, mona w yciu kadego wyej
rozwinitego spoeczestwa dostrzec - w odpowiednich proporcjach - elementy wszystkich waciwie
wielkich doktryn XIX i XX wieku. Wanie: elementy. I Spencerowski darwinizm spoeczny, i
Taineowski liberalizm (cho najczciej w zwulgaryzowanej postaci indyferentyzmu), i tendencje
rewindykacyjne, zgoszone niegdy przez pewnego modego autora niemieckiego na amach Nowej
Gazety Reskiej, i wulgarny heglizm w postaci deifikacji pastwa, i pikne utopijne idee Fouriera.
I oczywicie (to chyba najczciej) haso-program enrichissez-vous, w zadziwiajco wielkiej iloci
odmian i pod zdumiewajco rnorodnymi pretekstami; niektre z tych odmian zdumiayby si
niesychanie, gdyby im podetkn pod nos ich wasny rodowd.

Bankrutuj tylko zrodzone z pychy, oszalae od totalnoci, caociowe koncepcje, nie dopuszczajce
adnych alternatyw i dyrygujce przyszoci jak ekonom folwarkiem. Wszystkie one zawieraj te
same bdy, powtarzane uporczywie od dwustu lat: nadmiar ambicji i zapoyczon od religii zuchwa
pewno, e oto wreszcie znaleziono kamie filozoficzny na wszystkie udrki i pytania rodzaju homo
sapiens.
Historia dokonuje wyboru i weryfikacji w sposb cakowicie arbitralny, sama tworzy sobie syntezy,
jedno aprobuje, inne odrzuca, miesza bezwstydnie skadniki, o ktrych jeszcze niedawno sdzono, e
nawet pozostajc koo siebie wysadz wiat w powietrze - na przykad motyw zysku w gospodarce
socjalistycznej lub elementy centralnego planowania w gospodarce wolnorynkowej, eby pozosta
tylko przy tym wygodnym przykadzie.
Historia nie jest beztwarzowym molochem. Korzysta ze wszystkich niemal rde, jakie myl ludzka
stworzya, z t jednak rnic, e nikomu nie przyznaje racji do koca i szorstko obchodzi si
z prorokami, ktrzy przewidzieli przyszo. Historia postpuje tak nawet wtedy, gdy jej sympatie s
po stronie kilku prostych i wzgldnie jednoznacznych poj, takich jak pokj, elementarna
sprawiedliwo, godno jednostki, swoboda myli ludzkiej, pierwiastkowa sensowno poczyna
zbiorowych. Nawet w najszczliwszych spoeczestwach mona napotka rk diaba; nawet
optymalne, sprawdzone w praktyce rozwizania maj swe oczywiste niedostatki, cho teoria, ktra te
rozwizania zrodzia, z gry wyklucza niedoskonao.
Ta nieprzepowiadalno dalszego cigu jest dla spoeczestw rzecz bezcenn, a w kadym razie
ogromnie oywcz. Wyklucza bowiem tandetny determinizm i pozwala na rozkosz sceptycyzmu
wobec gdakania zaperzonych wacicieli przyszoci. Ale jak wszystko, co si dzieje naprawd, nie na
stronicach dydaktycznych czytanek dla modziey, ta nieprzepowiadalno historii niesie ze sob
rwnie nieopisane ryzyko: nigdy nie potrafimy powiedzie, czy nowe, ktre si rodzi na naszych
oczach, nie doprowadzi wkrtce do nieszczcia. Kto mg przewidzie, e dwaj trzeciorzdni
filozofowie ubiegego stulecia, Joseph Chamberlain i Artur Gobineau, wraz z tpym, obskuranckim
grafomanem nazwiskiem Karl Lger, stan si patronami krematoriw owicimskich w kilkadziesit
lat po swej mierci? Kto mgby przypuci, e taki orze jak Jerzy Plechanow, jeden
z najwspanialszych umysw tamtej epoki, znajdzie si w stanie zasadniczego konfliktu z czym, do
czego zmierza przez cae swe pikne i ciekawe ycie? Czy mona byo przeczu, e trwajce p wieku
dyskusje w krgu Bakunina i Sorela stan si dzi zupenie martwe i strac wszelkie sensowne
odniesienia spoeczne, jeli nie liczy garstki szalecw?
Dlatego skromno, eby nie rzec - pokora, jest najlepszym doradc dla osb przybierajcych si do
goszenia prawd o terminie wanoci nieco duszym ni najbliszy kwarta. Moe by tak, ale moe
by inaczej. Nie sposb dzi przewidzie, ktre pogldy historia zechce askawie ocali, nobilitowa
i uniemiertelni, swoim zwyczajem w postaci czstkowej, ktre za skae na mier w przypisach
nonparelem lub na pobaliwe milczenie. Takie nazwiska, jak Rabski, Pkosawski, Stachniuk czy
Skrudlik naleay kiedy do najgoniejszych w publicystyce polskiej; ludzie ci gromili wczesny rzd,
biadali nad upadkiem myli pastwowej, wynajdywali wrogw, wytyczali szlaki narodowi - ale dzi ju
w praktyce nie znacz nic w dziejach myli politycznej. A przecie tacy, jak Libelt, Krpowiecki,
Prchnik czy Krzywicki - jednak ocaleli, cho z paszkwili, jakie na nich wypisywano, mona by uoy
potny tom.
Refleksja taka nasuwa si oczywicie najczciej przy okazji regularnych zabiegw liturgicznych,
w ktrych role kapanw i ministrantw s starannie rozpisane na gosy w Najwyej zatwierdzonych
scenopisach. Ale dokadnie taka sama refleksja nasuwa si rwnie w zwizku z energiczn

dziaalnoci osb prywatnych, ktre sdz prawdopodobnie, e publiczne wykrzyczenie jednego


brzydkiego sowa starcza ju za manifest, program, doktryn i systemat filozoficzny. Nie. Nie starcza.
Jest to o tyle jeszcze ciekawsze, e owe caociowe doktryny ubiegego stulecia, ze swymi pretensjami
do wyjanienia wszystkiego raz na zawsze, z pozorami ostatecznej wiedzy o czowieku, zostawiay
z reguy duo gbszy lad w kulturze ni to wszystko, co w przyspieszonym tempie przewija si przez
panoramiczny ekran drugiej poowy naszego stulecia.
Trudno tego dowie na podstawie dokadnej statystyki, mona jednak intuicyjnie sformuowa
pogld, e rni poczciwcy, ktrzy utosamili si bez reszty z wybran przez siebie doktryn i nie
omielili si nigdy powtpiewa o jej pryncypiach, dawali z reguy dziea niewielkiego lotu i nie
zajmuj zbyt wiele miejsca w podrcznikach. Ci natomiast, ktrzy swej wasnej doktrynie stawiali
pytania, wczenie pojli wzgldno wszelkich kategorycznych postulatw czy przynajmniej
dopuszczali moliwo istnienia innych koncepcji - przyczyniali si do ywotnoci i prawdy, bez czego
kada kultura i kada doktryna zamienia si najpierw w dewocj, a nastpnie umiera. Istnieje
katolicyzm Maritaina i katolicyzm Karola Huberta Rostworowskiego; patriotyzm eromskiego
i patriotyzm Or-Ota; lewicowo Kruczkowskiego i lewicowo Babajewskiego; konserwatyzm
Konstantego Grzybowskiego i konserwatyzm Jerzego Giedroycia.
Dobr przykadw jest zreszt niefortunny, gdy wprowadza komplikujcy rozumowanie czynnik
talentu, niewymierny dla wspczesnych; jeszcze pidziesit lat temu nikomu nie przyszoby do
gowy, e Norwid moe by lepszy od Krasiskiego lub Michaowski od Siemiradzkiego.
Istotniejsze jest co innego - owe kapryne, samowolne wybory historii. elazna apa przyszoci,
ktra ju nieraz w nastpnym pokoleniu strca z rubasznych czerepw koron gupi. Statystycznie
nike prawdopodobiestwo, aby przez zbaty ostrok czterech lub piciu dziesicioleci przerway si
tak zwane modne nazwiska i ulubiecy salonw.
I nadzieja, e jacy nie znani nam jeszcze ludzie pochyl si kiedy nad diamentami w polskiej rzece
czasu. Widzimy je i dzi, lecz patrzymy na nie pod rnymi ktami, std wszystkie lub prawie
wszystkie wygldaj jak tandetne szkieka. Tamci, nie znani, nie pomyl si na pewno.
Jest to krtki i jasny powd, dla ktrego opaca si y, mimo wszystko.
Jest to zarazem wystarczajcy powd, aby nie zamula ju wicej rzeki sw.
Luty 1979

Trzydzieci lat przy maszynie22


Gosy, gosy. Zgiek i furia, film zmontowany przez schizofrenika, syk rozpalonych cz, omot
tuczonych tablic, swd palonych katechizmw. Ktry to raz widz te rozpomienione twarze
z ustami otwartymi do krzyku, t nie koczc si kolejk do mwnicy? Kady ju dawno wiedzia.
Kady by pierwszy. Polski Sd Ostateczny, sprawiedliwi na prawo, najmici na lewo, pismaki precz,
koo Boego tronu tum archaniow z ognistym mieczem, skrzypi szale wagi.
Oto nasz Berek Joselewicz, skrzyowany z Otto Skorzennym. Widz go jeszcze, jak odziany w rzekomo
partyzanckie buty z cholewami i w skrzan kurtk, ktra miaa go upodobni do bolszewickiego
22

Tekst dotychczas nie publikowany.

komisarza matrosw Batijskogo Fota, przechadza si po korytarzu najwaniejszej redakcji,


wyjaniajc z bosk logik okruciestwa imperializmu i udzielajc mimochodem rad w sprawie
zwalczania kuactwa. Potem mu przeszo. Z wtorku na rod, jak przechodzi grypa bez komplikacji.
Zdj cholewy, zaj si matematyk, teatrem, socjologi, nauczaniem prawd. Teraz powiada, e
dziennikarze byli band najemnych kurw, za co zostaje nagrodzony hucznymi oklaskami. Brawo! Bis!
Jeszcze na nas napluj! Jeszcze nas poucz, mistrzu!
Oto drugi, piewca obywatelskich cnt, roztropnego umiarkowania i niczym nie skalanej obyczajnoci
zawodowej. Normalka. W rodowodzie majteczek grzeczny po przodkach spod Kircholmu,
genealogia, zdaje si, od Rzepichy, w papierach cay podrcznik historii. Ostro przez ZMP, wszystkie
wirae pokonane bez szkd na duchu i ciele, pomienne teksty z PGR, jak wszyscy. Teraz zapewnia, e
och, oczywicie, bd tolerancyjni dla zbuntowanych chamw. Bg zapa, panie dziedzicu.
A ten cwaniaczek-odnowiciel, co od dwudziestu lat tak sprytnie uprawia mentaln opozycj, e go
rwnoczenie zatrudnili dwaj najwiksi gangsterzy minionej wanie epoki? C, on zawsze wiedzia,
co jest grane, okciami przepycha si na spotkania z Pierwszym, ale teraz dopiero moe
rozdzierajcym gosem odpiewa swoj ari z Pajacw. Pad ofiar, zniewolony przez reym.
Prawie godowa.
T dam te pamitam; dnia nie moga przey, eby nie porozmawia z prominentami, peno jej byo
na szczytach, dlatego moe teraz mwi o ohydzie przeszoci z cakowit znajomoci rzeczy. I ten
nieudacznik, ktry woa, eby skoczy z dyktatur miernot. I ten, co ju trzy razy przycza si do
odnowy, poraajc rodowisko arliwoci Savonaroli i bezkompromisowoci wobec ndznych
oportunistw. I kto jeszcze, kto wydawa broszurki, ktre mam dotd na pce, a dzi, wytworny
i nienaganny, uchodzi za sumienie brany, odwzajemniajc ukony, oklaski i komplementy.
Ach, i jeszcze ten, ktremu w kocu dojado, e przez dwadziecia lat traktowano go w kawiarni per
non est; zdy jeszcze w por podnie nowy sztandar, sta si pogromc dworw. Teraz ju jest
swj, czysty, wielki.
Ja za duo pamitam. Te natrctwa z przeszoci przymiewaj mi soce nad krajem, odruch
wymiotny uniemoliwia odetchnicie czystym powietrzem. Tak nie wolno. To nie ma sensu.
A ten, spytaj, pokazujc palcem na mnie, to kto znw taki? Wykombinowa sobie, e mona pyn
gwnym, bezpiecznym nurtem i pyta z gupia frant, czy aby rzeka pynie we waciwym kierunku.
Och, skoczmy ju z tym, s ciekawsze tematy. Erenburg dla ubogich, posta rozdta przez
przypadkowe wiatry, Konrad Wrzos PRL-u.
Oni maj racj.
Dosy.
Oni - to co innego. Od pierwszych chwil, jak wynika z obecnych proklamacji, uprawiali wallenrodyzm
na granicy genialnoci; przytakiwali kolejnym wodzom i oklaskiwali kolejne przeomy, tumic w sobie
zo i pogard; wiedzieli od samego pocztku, e to wszystko lipa, regres, laicki zabobon, ruina,
kamstwo, oktrojowana wadza i fasz na kadym transparencie. Teraz, strcajc z rk malekie pyki
kurzu historii i przygadzajc czupryny do zdjcia, mwi wreszcie to, co myleli zawsze, i wymierz
sprawiedliwo kademu, kto z gupoty lub oportunizmu suy zej sprawie. Kademu. Ju wolno. Ju
mona stan do wycigu: kto dalej plunie? Kto pierwszy dopadnie kolejnego bawana w kolekcji
importowanych bstw? Kto zerwie jeszcze jedn zason? Jeli nawet nie wszyscy tak myl, to
gosw sprzeciwu nie sycha. Widocznie zabrako odwanych, eby si wyama spod batuty nowych
dyrygentw. Wic klaszcz, kiedy kto przyrwnuje powojenne trzydziestolecie do lat okupacji

i zaborw; wiwatuj, kiedy nieopierzony mokos zapowiada, e wszystko, co byo, naley przekreli
i zacz Polsk od nowa; gotowi s bez wahania wymia kadego, kto miaby miao wspomnie
o racji stanu i koniecznoci szacunku dla wasnego pastwa, nawet uomnego i niesprawnego. Jake
tu stan naprzeciw tej wezbranej rzeki?
I kogo waciwie broni contra omnes? Pamici kaprala KBW, zatuczonego przez tych z ryngrafem
i orem w koronie w imi, jak si okazuje, jedynie susznej sprawy? Poamanych, powyrzucanych
dziaaczy ZMP, ktrzy wszystkim jednakowo przeszkadzali? Ekipy przedgrudniowej, ktrej chc
wytoczy proces o morderstwo? Ekipy pogrudniowej, ktra wedle ludowej klechdy zajmowaa si
wycznie nabijaniem wasnej kabzy i rujnowaniem kraju? Cenzury moe albo czwartej z jedenastu
cech patriotyzmu, czyli szacunku dla ceremoniau partyjno-pastwowego, wedug definicji jednego
z wczesnych kontrolerw prawomylnoci? W tym zawodzie powinno istnie co takiego jak granica
przyzwoitoci. Trzy razy przekroczy jej nie mona.
Poprze ich? - powiedz nie bez racji, e znw zwcha pismo nosem i przylgn, jak dwa razy
przedtem, do kolejnej odnowy; a potem wycign teksty, od ktrych si y odechce. Wystpi
przeciw - waciwie w imi czego? Milcze - no tak, powiedz, czeka, a kurz opadnie, potem znw
bynie po odpowiedniej stronie.
Patrz wic, stojc na opustoszaym peronie, na czerwone wiata oddalajcego si pocigu.
Zazdroszcz im, e tak szybko dogonili ten pocig, nie sprawdzajc nawet rozkadu jazdy. Ju
kontroluj bilety, ju prowadz szkolenie z maszynist. Dobrze by byo zosta na tym peronie
z poczuciem dumy i spenienia, moe nawet z westchnieniem ulgi, e najgupsze lata ycia mamy ju
za sob i e cokolwiek si jeszcze zdarzy, odbdzie si ju bez naszego udziau.
Ale to nie jest pora na poczucie spenienia. Jest to raczej banalny przypadek le pomylanej
inwestycji, wznoszonej przez trzy dziesiciolecia, zbyt kosztownej z punktu widzenia inwestora i mao
przydatnej spoecznie. Zawsze pochaniaa nadmiern ilo surowca i energii, a wytwarzaa
najczciej wybrakowane produkty, zwane kiedy ersatzem. Tak te bywa. Historia nikogo nie
ubezpiecza od nieszczliwych wypadkw przy pracy.
Oddalajcy si pocig gwide wesoo w ciemnoci. Stukot k przypomina, e kady ma jak stacj
docelow albo przynajmniej przesiadkow. Prawie kady.
Listopad 1980

Wydawnictwo Literackie, Krakw-Wrocaw


Copyright by Wiesaw Grnicki, Krakw 1983
ISBN 83-08-00937-9
Projekt okadki Marek Pietrzak
Redaktor Wiesawa Otto-Weissowa
Redaktor techniczny Hanna Nawrot
Printed in Poiand
Wydawnictwo Literackie. Krakw-Wrocaw 1983
Wydanie I. Nakad 10 000 + 350 egz.
Ark. wyd. 15,2. Ark. druk. 20,25 Papier druk. mat. kl. III 82 104 cm. 70 g Oddano do skadania 29 IV 1982 Podpisano do druku we wrzeniu
1983 Druk ukoczone w padzierniku 1983 Zam. nr 173/82 J-13-125 Cena z 110.
Drukarnia Wydawnicza. Krakw, ul. Wadowicka 8

You might also like